• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Różana Wieża » Gabinet Czarnej Róży.
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 6 Kwiecień 2011, 19:03   Gabinet Czarnej Róży.  

      Miejsce to znajduje się na najwyższym piętrze Różanej Wieży, tuż przy komnatach Czarnej Róży. Jest to pokój dość zadbany, jednak ostatnio był rzadko używany z powodu wyjazdu jego bywalczyni i z tego powodu jest tu mnóstwo kurzu. Pod oknem, na starym, drewnianym, masywnym biurku stoją stosy papierków, lampka, koperty, pieczęć i pióro z atramentem. Za nim znajduje się ładnie wyrzeźbione krzesło z poduszeczką, na przeciwko jest takie same. Oprócz tego jest tu biblioteczka godna pozazdroszczenia. Są tu wszystkie najważniejsze książki potrzebne Czarnej Róży do pracy oraz kartoteka i akta. Na środku mamy wygodny, puchaty, okrągły dywanik. Podłoga jest ciemna i drewniana. Wszystko utrzymuje się w odcieniach brązu i beżu. Całe pomieszczenie oświetla skromny żyrandol. Do środka nie ma wstępu nawet Briar, jeżeli nie jest upoważniony do tego przez Różyczkę. Klucz do tego miejsca ma tylko Czarna Róża. Wejście tu grozi wydaleniem ze Stowarzyszenia, a nawet Śmiercią.


    Dodane po 2 godzinach 26 minutach:

    Madeline przybyła do Różanej wieży z oczętami pełnymi łez. Biegła szybko (tak szybko na ile pozwalała jej prowizoryczna yukata) przed siebie, by nikt jej nie zauważył. Z resztą... i tak miała maskę, więc nie byłoby widać ani jednej ze słonych kropli wypływających spod jej powiek. Kluczyk, który wysłano jej wraz z listem ściskała najsilniej jak się dało w swej szczupłej dłoni. Wcisnęła go w zamek i otworzyła drzwi do gabinetu. Weszła do środka i zamknęła się. Gdy stanęła na dywanie jej kolana się ugięły. Upadła na ziemię i położyła się zwijając w kłębek. Rozplątała koka rozpuszczając se długie włosy i ściągnęła maskę. Teraz dokładnie było widać płynące po policzkach strumienie.
    - Jak to możliwe? Dlaczego mi nie powiedziałaś? Dlaczego...
    Mówiła do zdjęcia na biurku, zdjęcia na którym były obie z Różą. To ona jej pomogła znaleźć cel życia, a teraz jej nie ma. Pewnie teraz wybrała ją na następczynię właśnie dając jej kolejny cel. Obok leżała koperta, w niej testament. Nie musiała go czytać w obecności urzędników, bo taka była wola Czarnej Róży. Z trudem chwyciła kopertę i wyciągnęła z niej kartkę. Zaczęła czytać.
    List kończył się słowami: "Władzę swą oddaję mej zastępczyni, Madeline >Dark< Wind. Wraz z nią kieruję w jej stronę słowa, które tylko ona zrozumie: To Twój kolejny cel, maleńka. Twoja Różyczka."
    Dark usiadła i złapała się za głowę. Zaczęła nią kręcić jak szalona. Zatrzymała się i spojrzała na drzwi, które były zamknięte na klucz. Kiwała się leciutko na boki, a po jej policzkach płynęły łzy.
    - Dlaczego mi to zrobiłaś? Wiedziałaś, że zginiesz, a i tak pojechałaś... Zostawiłaś mnie samą z tym wszystkim. W nosie mam ten Twój nowy cel...
    Mruczała pod nosem. Jednak w końcu się uspokoiła. Pomyślała sobie, ze to nie w jej stylu. Teraz powinna się odwdzięczyć za te wszystkie lata i spróbować zrozumieć jej decyzję. Podniosła się z miejsca.
    To jest moja Darkiś. Myślałem już, że będę musiał cię obudzić z letargu siostra. Odezwał się Tencio, nagle przypominając panience Wind o swoim istnieniu.
    - Ech, nic nie mów...
    Powoli powędrowała do biurka. Zauważyła kilka czerwonych kopert oraz czarnych kartek z równie czarną różą w lewym górnym rogu... bądź też prawym dolnym - zależy z której strony patrzysz. Dodatkowo czarny, czerwony i biały atrament oraz spis członków organizacji.
    Wpadła na pewien pomysł. Swoją pracę zacznie od wysyłania listów. Usiadła i zaczęła powoli pisać. Ważąc każde słowo, by nie zmarnować żadnej kartki. Pisała i pisała dokładnie "tworząc" wszystkie literki, jedna po drugiej. Wszystkie słowa prócz podpisu były białe. Na końcu widniało czerwone "Dark". Po wypisaniu listu chwytała kopertę i na niej umieszczała czarnym atramentem imię osoby, do której list był nadawany. Wszystko zlepiała za pomocą pieczęci z doczepioną czarną kokardą. Po tym wręczała kopertę krukowi i mówiła mu gdzie ma lecieć. Listów było dwanaście. Tyle ile apostołów, czyż to nie zabawne? Na koniec postanowiła, że chce się z kimś koniecznie zobaczyć. Wzięła jeszcze jedną kartkę i napisała na niej dwa słowa: "Drogi Króliczku,". Zastanawiała się dość długo co napisać. To co robiła wydawało jej się zaskakujące. Nigdy nie ukazywała żadnych uczuć, a teraz pisała coś w czym była szczera jak nigdy. Sama uważała, że słowa, które wypisuje nie są odpowiednie dla jej charakteru i długo się zastanawiała czy aby na pewno to wysłać. Jednak postanowiła, że tak będzie najlepiej. Zakleiła kopertę, ale tym razem bez czarnej wstążki. Dała ją krukowi wraz z dzwoneczkiem wcześniej dryndając nim delikatnie. Gdy trzynasty kruk odleciał dziewczyna zaczęła się "ogarniać". Stanęła przed starym, zakurzonym lustrem i zaczęła spinać włosy w kok. Po tym poprawiła makijaż i nałożyła maskę na twarz. Wzięła z łazienki cośka do kurzu i zaczęła sprzątać gabinet. Musi tu jakoś wyglądać. Różyczka by nie chciała czegoś takiego.
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x




    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 7 Kwiecień 2011, 21:39     

    Gdy skończyła sprzątać poprawiła się jeszcze raz i opuściła pokój. Została poinformowana o przybyciu dwóch mężczyzn. Jeden z nich podobno się przedstawił jako jej Króliczek, więc możliwe było, że to Blaise. Nie zwlekała długo. Postanowiła niezwłocznie powędrować do sali obrad.
    <zt>
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x
    Tsukichi
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Sierpień 2011, 13:34     

    Miejsce to różniło się co nieco od ogólnego schematu wieży. Wyróżniało je więcej dobrego gustu, a także panujący wokół spokój, wywołany przez wolną przestrzeń, konsystencję barw i mnóstwo książek, co przypominało Tsukichiemu o pewnej starej bibliotece. W końcu nie był otoczony przez pustkę i cztery czarne ściany. Tu mógł na chwilę odpocząć, skoncentrować się bardziej.
    Nie będzie nic ruszał. Usiądzie tylko gdzieś na podłodze, wyznaczając sobie małą własną nieszkodliwą część i tam pogrąży się w zamyśleniu. Najpierw jednak należało odnaleźć kota naszej Róży. Niestety, wokół nie było nic ruchomego czy nieruchomego co przypominało by właśnie to domowe zwierzę. Briar usiadł więc na wyznaczonym wcześniej miejscu i położył kartkę, zwiniętą w rulonik dokładnie przed sobą.
    - Nie wiem jak na Ciebie wołają kocie, ale wiem że gdzieś tutaj musisz być. W końcu Róża wie najlepiej... kici... kici? - wziął wiadomość, pomachał nią w powietrzu, a następnie rzucił gdzieś w przestrzeń. Domyślał się że nie mógł to być najzwyklejszy kot, gdyż takowe raczej nie potrafią czytać. Musiało więc to być jakieś magiczne stworzenie.
    Zapewne Tsu podrapał by się po głowie widząc kolorową, dużych rozmiarów bestię, w dodatku pojawiającą się znikąd. Problem w tym że Briar zdążył już uciec do krainy snów. Nie wiedział nawet kiedy jego organizm zmusił go do natychmiastowego odpoczynku. Widocznie w tym całym chaosie nie zdawał sobie sprawy, że i on jako żywa istota potrzebuje snu.
    Tsukichi
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Październik 2011, 00:15     

    - Jeszcze się spotkamy. - tajemniczy głos zniknął gdzieś w przestrzeni, a lustro rozprysło się na tysiące kawałków. Cały pokój zniknął. Tsukichi został znowu sam na sam z ciemnością.
    Następnie pojawiło się światło, słabe i mizerne. Zanim Briar skoncentrował na nim swój wzrok zupełnie go pochłonęło.
    Coś kolorowego zaczęło drapać go po twarzy. Zaskoczony nagłym atakiem barw zerwał się z pozycji leżącej na równe nogi zrzucając z siebie tęczowego napastnika. Zawał serca gwarantowany.
    - Tt-t-t-t-to kot? - wydał z siebie parę sylab Tsukichi. Rzecz jasna zdziwiony rozmiarami jakie nagle bestia przybrała. Powodem zmiany rozmiaru był prawdopodobnie fakt że trochę pupila Darkiś rozdrażnił. Nic dziwnego, sam Tsukichi nie byłby zadowolony gdyby ktoś cisnął nim w powietrze. Mieszkaniec Otchłani nie miał jednak czasu na zabawy, a szczególnie z kotem, więc tylko ukłonił się lekko, a z jego ust wydobyło się kilka słów przeprosin.
    Odetchnął z ulgą kiedy kot postanowił jednak darować mu życie i po prostu odsunął się jakby chciał powiedzieć: "Masz 5 sekund żeby zniknąć".
    Dawny Strażnik więc pospiesznym krokiem wyszedł z pomieszczenia, po drodze zauważając że kartka którą zostawił rozpłynęła się w powietrzu. Nie mógł spać na tyle długo by wiadomość się rozłożyła, stwierdził więc że jakimś cudem została ona dostarczona tam gdzie miała.
    Tsukichi miał już się poczuć bezpieczny za drzwiami, kiedy okazało się że bestia podążyła za nim. Niee! Tylko nie znów ten torturujący wzrok... Tsu jest przecież grzecznym grzecznym Briarem. Co prawda do tej pory nic jeszcze takiego nie zrobił, ale to nie od razu powód by go zjadać! Taka była jego ostatnia myśl zanim kot rzucił się na niego i... zgrabnie wylądował na ziemi obok wyrywając Lunatykowi klucz z ręki.
    Zaraz... to ten szaleniec cały czas ściskał w dłoni klucz?! Spać z kluczem, i jeszcze kilka minut po przebudzeniu tego nie zauważyć. Chociaż z drugiej strony Tsukichi jednak nie czuje takich rzeczy, więc miał prawo. Ale trzeba mieć pecha żeby nie zauważyć że coś w ręku dynda... nieważne.
    W każdym razie domyślił się że pupilek Róży cały czas starał się mu powiedzieć żeby wyszli i zamknęli za sobą drzwi. No dobrze, dobrze...
    - ... ale teraz oddaj mi to, w końcu nie potrafisz... no dobra, potrafisz, ale oddaj mi żebym mógł odda... - nie dokończył bo krwiożerczy kociak zniknął, zostawiając za sobą tylko kurz tajemnicy.
    Wdychając co chwilę pod nosem Tsu zszedł na dół po schodach i skierował się stronę wyjścia. Zapomniał już nawet o tym śnie, który za każdym razem kiedy odchodzi do krainy snów się powtarza. I jak zawsze nie może go zapamiętać. A chciałby. Briar zanim cokolwiek postanowi zawsze to dokładnie analizuje. A jak ma przeanalizować coś co wyprawuje mu natychmiast z pamięci? Odpowiedzi na to pytanie będzie szukał jeszcze długi czas.
    Brama wyjściowa postanowiła być dzisiaj szczególnie wredna i nie chciała oszczędzić mu trudu i podejść trochę bliżej. Doprawdy, czy nie ma szybszego sposobu?
    Nasz dzielny wędrowiec dotarł w końcu do celu, otworzył go, wyszedł, po czym zatrzasnął za sobą. Witamy na świeżym powietrzu.

    // zt
    Artemis
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Listopad 2011, 00:28     

    Artemis nie chciał się śpieszyć. Chciał okazać Dark taką obojętność i ignorancję, na jaką tylko było ją stać. A jednak nieposłuszne nogi stawiały każdy kolejny krok nieco szybciej i nieco bardziej nerwowo niż poprzedni z każdą chwilą zbliżania się do lewitującej siedziby organizacji. Białowłosy niejednokrotnie zastanawiał się jak to w ogóle możliwe, że to zamczysko i jego cel pozostawały tajemnicą. Jemu bowiem podobne zjawisko natychmiast rzuciłoby się w oczy i wzbudziło podejrzenia. Na litość boską, to był czarny zamek na wiszącej skale otoczony różami, cóż to innego mogło być jak nie siedziba Czarnej Róży?! Aquapark?! Tak, czy inaczej, abstrahując od oczywistości jaką stanowiła tajna siedziba organizacji, której większej tajności mógłby dodać jedynie oczobitny, czerwony neon z napisem 'Stowarzyszenie Czarnej Róży Tutaj', maszerował usiłując pozbierać myśli. Pamiętał, że był umówiony z Dark na ten dzień i godzinę, ale jednocześnie nie miał pojęcia, czego mogła od niego chcieć. Chwilami żałował nawet, że ta cała organizacja, Anarchs, nie miała bardziej rozgarniętych członków, którzy doszliby do tego iż lewitujący zamek jest właśnie tajną siedzibą róży i po prostu pozbyliby się jej. Zastanawiał się także jaką rolę w całym tym zamieszaniu mogłaby odegrać Pajęczyna. Organizacja cokolwiek tajemnicza i niezbyt sprecyzowana jeśli chodzi o poglądy. To była jedna z rzeczy, o których zamierzał z Dark porozmawiać. Miał pewne podejrzenia co do imperialistycznych skłonnościach przywódcy tego ugrupowania, który jak dobrze słyszał, całkiem niedawno powrócił z zaświatów, co oznajmił bardzo efektownie podczas balu organizowanego z okazji Halloween. Oba światy o tym huczały, co było z kolei zastanawiające. Jak to możliwe, że przenikały się już do tego stopnia iż cokolwiek istotnego wydarzyło się w jednym, było wiadome i w drugim? To trochę straszne jak bardzo zmniejszył się dystans pomiędzy Krainą Luster, a Światem Ludzi... Tak jakby wymiar Szkarłatnej Otchłani przestał odgrywać jakąkolwiek rolę dzieląc od siebie te dwa przeciwległe wymiary. Niech to szlag, dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiał? I jeszcze używał niefortunnej terminologii, bo wymiar to nie do końca to samo co świat, ale strumienie świadomości miewały to do siebie, że potrzebowały pewnych uproszczeń.
    Stanął w końcu przed drzwiami do biura kobiety. Chrząknął cicho i zastukał w drzwi. Gdy jednak nie doczekał się żadnej odpowiedzi po prostu pchnął je i wszedł do środka. Gabinet był pusty. Czyli był za wcześnie, albo to ona postanowiła się modnie spóźnić. Szlag by ją trafił. Sam nie wiedział jaki ma do niej stosunek. Z jednej strony zabiła mu rodziców i oddzieliła od siostry więc powinien jej nienawidzić, ale... Ale cholera otworzyła mu świat tak wielkich możliwości i... Była jednocześnie tak fascynującą osobowością, że po prostu nie potrafił się nauczyć nienawiści do niej. Ciekawa właściwość... Z pewnością przydawała jej się w życiu.




    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 19 Grudzień 2011, 13:23     

    Artemis nie wszedłby nawet do gabinetu, ponieważ był on wcześniej zamknięty przez Tsukichiego, jednak parę rzeczy pozwoliło mu na to mimo wszystko. Jakie to były zdarzenia? Zacznijmy od początku.
    Darkiś, która odkryła, że zostało jej tylko półtorej godziny do spotkania ze swoją prywatną zabaweczką, szybkim krokiem ruszyła w stronę Różanej Wieży. Na swej drodze natrafiła na Pączusia z przewieszonym przez grzbiet Tenciem. Czy ją to zdziwiło? Niezbyt. Wychodzi na to, że po prostu Tsukichi wykonał swoje zadanie i podał list Kotu tak jak miał to zrobić. Dzięki swoim towarzyszom dziewczyna powróciła szybko i wygodnie do gabinetu, przy którym czekała na nią służba z listem i dzwoneczkiem od Blaise'a. To byłby skrótowy opis dotarcia na miejsce, przejdźmy jednak teraz do dalszych zdarzeń.
    Senna Maniaczka nakazała przygotować parę rzeczy służbie, a Pączuś siedział w gabinecie i pilnował wszystkiego, ona tym czasem mogła się spokojnie przygotować na przyjście panicza Fowl. Weszła po schodkach do swojej komnaty i tam ogarnęła się do takiego stanu w jakim powinna być. Nikt jej o nic nie pytał, nikt nie zwrócił jej uwagi na to, że zniknęła sobie od tak, tak jak i nikt nie skomentował jej wyglądu. Jedna osoba powiedziała tylko, że martwiła się o to, że Rebelianci mogli w końcu Darkiś dorwać. Ona zwyczajowo wyśmiała tą osobę i powiedziała, że nawet nie chce słuchać takich głupot. Ona osobiście była zdania, że ciężko będzie ją znaleźć, tak jak i zrobić jej cokolwiek. A nawet jeśli ktoś miałby szansę na pochwycenie jej, ona by nie uwierzyła w to, że ktoś się o nią martwi, no chyba, że to kolejna osoba podkochująca się w niej skrycie... Męczące to.
    Panienka Wind wykąpała się i ubrała bardziej w jej stylu. Na jej ciele pojawiła się sięgająca do połowy uda, elegancka, czarno-biała sukienka. Do tego przywdziała cieliste rajstopy i czerwone butki na obcasie z czarnym, dodającym uroku rzemyczkiem. Talię przepasała, również czerwonym, szerokim paskiem przyozdobionym uroczą kokardką. Jak można się domyślić, z jej uszu zwisały stylowe kolczyki, a na dekolcie idealnie układał się pasujący do nich wisiorek. Oba rodzaje biżuterii były srebrne ze szkarłatnymi dodatkami. Włosy upięła w koka i zrobiła naturalny, delikatny makijaż. Trzeba się pozbierać i w końcu powrócić do dawnego trybu zajęć.
    Zobaczyła, że ma jeszcze trochę czasu, więc wykorzystała go na przeczytanie listu od Białego Królika. Westchnęła cicho. Miała ochotę go odnaleźć i zapytać o co chodziło, ale nie zrobi tego z pewnych względów. Odłożyła dzwoneczek i karteczkę, po czym wyszła z komnaty zamykając ją starannie i zaczęła iść w stronę gabinetu nadal przed czasem. Nawet szybko się uwinęła, nie ma co...
    Starała się nie myśleć o całej sytuacji z Blaisem, to jeszcze jej wychodziło. Gorzej już było jak pomyślała o Lokim. Była na siebie strasznie zła, za to że się z nim upiła, że poszła do jego domu, mimo, że zdawała sobie sprawę z faktu jakim było to kim chłopak na prawdę jest. A najbardziej dobijała ją chęć kolejnego spotkania. Nie wiedziała dlaczego, ale miała ochotę powtórzyć ten dzień.
    Po chwili była na miejscu. Dlatego właśnie, gdy Artemis nacisnął na klamkę drzwi się otworzyły, ale zanim je zamknął Madeline położyła rękę na jego ramieniu i powiedziała ciche i niezwykle zimne:
    - Witaj, Arty.
    Wlazła do gabinetu i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Nie chciała, aby ktokolwiek im przeszkadzał. Senna Maniaczka ani się nie uśmiechała, ani nie była taka bez wyrazu jak zazwyczaj. Teraz raczej wyglądała na przygnębioną i przybitą. Po chwili jednak wymusiła u siebie uśmiech i rzekła:
    - Napijesz się może kawy, albo herbaty?

    Po tych słowach podeszła do biurka, na którym stały dwie filiżanki i dwa małe imbryki na tacce oraz kilka ciasteczek na talerzyku, Usiadła za biurkiem, a jemu wskazała miejsce naprzeciw.
    - Siadaj. No chyba, że wolisz siedzieć. Co tam mój drogi?
    Poczuła się, w końcu na swoim miejscu, co w końcu wywołało ten jakże tajemniczy, charakterystyczny uśmieszek na jej twarzy.
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x
    Artemis
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Grudzień 2011, 13:10     

    Na swoje nieszczęście, Artemis nieszczególnie miał pojęcie o rozterkach Dark. W przeciwnym razie być może wykorzystałby je jakoś przeciw niej samej, ale w takiej sytuacji mógł jedynie marzyć o podobnym przedsięwzięciu. Sam miał jednak dość własnych problemów na głowie. Z Loullie, z MORIą i przede wszystkim z powrotem Fausta. Było mu to dosyć nie w smak, skoro wcześniej miał wcale niekryte ambicje na zajęcie jego stanowiska. Gdyby zaś to mu się udało, miałby wreszcie środki by raz na zawsze pozbyć się tej cholernej dziewczyny, która też ulokowała teraz swoje szpony na jego ramieniu i zwróciła się do niego zdrobnieniem, na którego używanie pozwalał tylko swojej matce. Skrzywił się momentalnie przypominając sobie o własnej niechęci do jej osoby. Jakby sam fakt, że bez podania większej przyczyny zamordowała mu rodziców nie wystarczył. Miał ją po prostu za zimną... sukę i niestety, cała uroda tego świata nie mogłaby tego stanu rzeczy zmienić. Nie rozumiał też zapału wszystkich jej adoratorów. Nie rozumiał jak można było nie dostrzegać, czy po prostu tak skrupulatnie ignorować fakt, że ta kobieta nie miała w sobie nic z tego co ewentualna partnerka mieć powinna. Gdzie w niej wsparcie? Gdyby chciał kochać się z rzeźbą lodową, z całą pewnością stać by go było na podobny fetysz i nie musiałby rzeźby błagać o przychylność na kolanach. Uraczył swoją przełożoną spojrzeniem lodowatych tęczówek, oddając sprawiedliwość tradycji jaką było wyobrażanie sobie jej ciała pozbawionego głowy.
    -Witaj-odpowiedział wcale nie ustępując jej w kategorii chłodu owiewającego to słowo. Dobrze, że odpuściła sobie zwyczajowe 'dzień dobry' bo musiałby ją zabić śmiechem.
    -Daruj sobie-poprosił siadając na krześle naprzeciw jej biurka choć w pierwszej chwili miał ochotę przekornie odpowiedzieć, że woli sobie postać. Niemniej nie miał pojęcia jak długo będzie miał wątpliwą przyjemność spędzania czasu w jej towarzystwie. Strategicznie więc było przyjąć jak najwygodniejszą pozycję. Granatowe ślepia ulokował na jej rzeźbionej starannie twarzy. Urody odmówić jej nie można, jednak charakter mierził go niezmiennie, całkowicie uniemożliwiając odczuwanie zachwytu i kontemplację regularnych, szlacheckich rysów.
    -Tytułem wstępu pozwolę sobie powiedzieć coś, co mogło ci umknąć jako że raczyłaś sobie, z tego co wiem, zniknąć bez słowa na ostatnich kilka dni. Faust wrócił-trudno mu było ukryć wyraźny dyskomfort jaki ten fakt mu sprawiał. Niemniej jednak miało to dobre strony, bo akurat co do tego, że Opętaniec stawi MORIę na nogi, nie miał wątpliwości.
    -W dodatku nie dalej jak kilka godzin temu, Viper, przywódca Anarchs może o nim słyszałaś, zabił syna ambasadora. To dość korzystny dla nas zwrot wydarzeń. Jest szansa, na wykorzystanie tego przeciwko niemu, bo o ile do tej pory ludzie woleli poza MORIą nie wtrącać się w sprawy dwóch światów, może uda nam się przekonać ich do działania. No i lepiej to zrobić zanim zabierze się za to MORIA, tym bardziej, że jako ludzie będą mieli większą przychylność... No, chyba, że jesteś ponad to i wolisz patrzeć jak ta organizacja powoli upada. Doprawdy nie rozumiem Cię Dark, nie powinno Ci zależeć? Nie masz jakiegoś długu do spłacenia? Skoro bycie Czarną Różą jest dla Ciebie tak upierdliwe to może zrzeknij się tej roli i oddaj ją komuś, kto podejmie jakieś działanie-mimo iż teoretycznie to on był tutaj więźniem, był jednocześnie jedyną osobą, która ośmieliłaby się w stronę Dark posłać podobną kwestię. Nie obawiał się jej, może to dlatego? A może po prostu w żaden sposób nie czuł się jej bezpośrednim podwładnym? Tak, czy inaczej kwestia już padła i niezależnie od jej reakcji nie zamierzał się z niej wycofywać. Chociaż taki stan rzeczy znacznie ułatwiłby mu grę na dwa fronty. Miał już bowiem pewien plan jak wykorzystać powrót Kalksteina na swoją korzyść, ale to może trochę później... Wciąż bowiem pozostawała sprawa informatora, który też raczył powrócić z zaświatów. Doprawdy, do pokrzyżowania mu planów całkowicie tylko powrotu Ingravo brakowało.
    Potor
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Styczeń 2012, 19:09     

    Zdyszany doczołgał się do drzwi Czarnej Róży. Wcześnie nie wydawało mu się, że to tak wysoko. Wbiegnięcie z piwnicy aż na sam szczyt wierzy okazało się zbyt trudne. Usiadł na parapecie i spróbował uspokoić oddech. Widać chłopak zbyt długo ślęczał nad księgami. Czarnoksiężnik wstał, poprawił swój płaszcz, kapelusz oraz maskę. Wziął kilka głębokich oddechów i już miał zapukać kiedy usłyszał głos kogoś z poza Czarnej Róży.
    Trochę zwątpił czy wypada mu wejść, w końcu nie był zaproszony ale jednak trochę posłuchał i zrozumiał, że rozmowa porusza ten sam temat o którym chciał porozmawiać z przywódczynią. Stwierdził, że niema na co czekać i zapukał.
    Już nacisnął klamkę i miał wypowiedzieć przepraszającą formułkę, kiedy okazało się, że drzwi są zamknięte. Wymamrotał ciche przekleństwo pod nosem.
    Rozejrzał się po korytarzu. Spojrzał na parapet i uśmiechnął się i usiadł na nim pogoda była paskudna. pochmurno i padało. z tej wysokości było widać grań latającej wyspy i szarą ziemię toczącą się pod nią.
    Wyjął kawałek pergaminu i tuszem sympatycznym napisał imię osoby która miała przeczytać list po czym napisał jej treść..
    Po skończeniu wsunął kartkę pod drzwi. Treść dla osób trzecich nie była widoczna, więc był pewien, że informacje nie przeczyta osoba tego osoba nie wtajemniczona.




    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 11 Styczeń 2012, 20:42     

    Niestety, Dark nie była materiałem na matkę, żonę, partnerkę, czy chociażby kochankę. Chociaż kochankę ewentualnie tak i można by się o tym przekonać w pewien sposób, ale ten fakt zostawmy i przejdźmy do kolejnych, bo to akurat jest mało istotne w spotkaniu z Artemisem.
    Zdecydowanie spodziewała się tego chłodu owiewającego jego słowa. Wiedziała dobrze, że chłopak nie pała do niej miłością. Wręcz zastanawiał ją fakt, czemu jeszcze nie próbował jej zabić, skoro miał już tyle okazji spędzając z nią czas sam na sam. W końcu zawsze zamykała za sobą drzwi, kiedy się spotykali, zawsze zabraniała wchodzić w tym czasie do gabinetu komukolwiek prócz pączka, czy Tencia. W końcu zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak się jej niezbyt boi, o ile w ogóle się bał. Może czuł strach przed konsekwencjami tego, że zabił Czarną Różę? A może po prostu jakiegoś rodzaju emocje nie pozwalały mu na to? Interesujący człowiek, dlatego oszczędziła go wybijając jego jakże uroczą rodzinkę.
    Chłopak odmówił, gdy spytała go o chęć wypicia ciepłego napoju, jednak ona osobiście nalała sobie z gracją do filiżanki herbaty, której zwyczajowo nie posłodziła ani jedną łyżeczką cukru, po czym upiła małego łyka.
    - Szkoda, bo smaczna.
    Powiedziała uśmiechając się mało sympatycznie i wpatrując się w taflę płynu, po czym skierowała wzrok na oczy Naukowca i dodała:
    - Ale jakbyś się zdecydował to droga wolna.
    Po tym nastąpiła chwila ciszy z jej strony. Swoim wzrokiem pytała o to czego chłopak się dowiedział. Nie musiała długo czekać na odzew z jego strony. Gdy jego słowa wybrzmiały Senna Maniaczka pokiwała głową z dezaprobatą.
    -Faust? Ech... Czy ta osoba nie ma nic innego do roboty niż wracanie, kiedy już w końcu zniknął? Akurat z wszystkich osób, które nagle znikły musiał wrócić on? Z resztą, może w końcu nadarzy się okazja do konfrontacji, bo za każdym razem, gdy to planuję, on nagle znika.
    Dalszy wywód kontynuowała myślach : Dlaczego to Faust, a nie Ingravo? Ech, tamten dupek mi znikł, a miałam tak duże szanse na wykorzystanie go, ale nie, stchórzył, albo znudził się tym wszystkim.
    Można było zauważyć niezadowolenie na twarzy Madeline, ale może rzeczywiście pora pomyśleć o konfrontacji z przywódcą MORII? Bo jakże dwie tak istotne osobowości miałyby się nie spotkać? Mimo wszystko pojawił się Loki, wrócił Faust, Modliszka pewnie gdzieś tam jeszcze istniała, był jeszcze ten wkurzający Viper, a akurat Ingravo, jej największy sprzymierzeniec musiał się ulotnić. Gdyby i Cień wrócił to sprawa wyglądałaby trochę lepiej, ale nie... zostawił ją, nędznik. Niby jeszcze istniała nadzieja w przekonaniu do siebie Flowerbad, albo wysłaniu kogoś jeszcze jako szpiega, no i miała parę sług, więc jej szanse nadal były wielkie, no i co tu dużo mówić, miała jeszcze plany odnośnie swojego kochanego braciszka, ale nadal... Jeden Ingravo, a taka pomoc dla niej.
    - Nie podoba Ci się to, że Kalkstein wrócił, nie?
    Nie mogła sobie darować tej złośliwości. Mimo, że dla niej była to kiepska sytuacja, była w stanie zadowolić się choćby faktem, że w takim stanie Arty może zarówno popsuć jej plany, jak i mieć większy problem z uwolnieniem się od jej wpływów. Wszystko tu rządziło się podwójną zasadą... Nie było nic prostego. Wszystko się pokomplikowało, a Artemis jeszcze śmie ją krytykować? Tak, nie podobał jej się ten fakt, dlatego na początku zignorowała jego wypowiedź o Viperze.
    Dziewczyna westchnęła cicho i zamiast coś powiedzieć zaczęła sobie śpiewać. Mogło to być denerwujące, ale jakoś tak zebrała jej się na to ochota. Normalnie jak w jakimś musicalu, nie wiedzą co powiedzieć to śpiewają jakieś głupsze, czy ciekawsze piosenki tańcząc przy tym, wszyscy się do nich dołączają, jest fajnie, śmiesznie, a później łapią wenę i zaczynają nawijać o jakiś bredniach, czy też trochę mądrzejszych bredniach.
    You see, you're just like everyone
    When the shit falls all you want to do is run, away
    And hide all by yourself
    When there's far from, there's nothing else
    When your mind's made up
    When your mind's made up
    There's no point trying to change it

    Jednak do jej śpiewu raczej nikt by się nie przyłączył, nieprawdaż? Mimo, że miała przecież taki talent i głos. Pośpiewała sobie i poczuła się zdecydowanie lepiej. Dolała sobie herbaty i wypiła jeszcze trochę, po chwili uśmiechnęła się delikatnie.
    - Zupełnie nie rozumiem Twej złości, Arty. Z resztą, nic Ci nie robię, bo żal mi pozbywać się takiej mądrej osóbki, ale jak kiedyś przesadzisz... to nie zawaham się przed niemiłą reakcją. Już nie jedną mądrą osobę kazałam ściąć. Nie żebym Ci groziła, to swego rodzaju... Rada. Czasem mi się zdarza nad sobą nie zapanować. Poza tym jesteś tylko zwykłym człowiekiem, moją zabawką, więc nie pozwalaj sobie na tak wiele.
    Jej uśmiech stał się bardziej złośliwy. Wiedziała, ze chłopak jest mądry i sam z siebie nie zwieje tak prędko, zbyt wiele możliwości mu dawała, a poza tym... Panienka Evv przecież zawsze była w zasięgu rąk Czarnej Róży. Wystarczyło jej skinienie i nie wiadomo, czy siostrzyczka jeszcze by kiedyś zerknęła na brata swymi oczętami i czy w ogóle on miałby szansę ją zobaczyć... A tak zawsze pozostawała nadzieja na wielkie i wzruszające spotkanie, nieprawdaż? Madeline na samą myśl mdliło. Ona nie spojrzy przychylnie nigdy na Marianne, ani na Tyka, a co dopiero czuć jakąś tam więź z nimi? A fe. Mimo wszystko chłopak miał małą możliwość ruchu, najpierw musiałby się jej pozbyć.
    - Swoją drogą... Jak taki głupiec mógł zajść tak daleko? Już dawno powinna się rozpaść ta jego myśl propagująca anarchię, równość i wolność. Nie ma czegoś takiego, czego on by tam nie wymyślał nie osiągnie swojego celu. Mogliby w jakiś porządniejszy sposób wykorzystywać swój potencjał, może by nawet zyskali w moich oczach i zostali wkupieni w łaski? Oni nic nie rozumieją i i tak upadną, po co się nimi przejmować? Z resztą, jak miałabym wykorzystać śmierć jakiegoś nic nie wartego ambasadora. To tylko głupi człowiek. Co prawda ostatnio jeden z moich pracowników zbytnio cierpi na brak zajęcia, ale zlecać załatwienie tej sprawy jemu? Z resztą, Ty nic nie rozumiesz, nie jesteś tu wcale na tyle długo, by połapać się w tym wszystkim. Pierwsza Czarna Róża nie byłaby zadowolona, gdybym powiedziała, że zamierzam przekonywać do siebie rasę ludzką. Ludzie nie mają prawa wtrącać się do naszego świata, nie pozwolę na to. I dopóki będą oni trzymać się z daleka od Krainy Luster mam ich gdzieś, a niech wybijają tych głupców z Anarchs. Chyba, że zajdzie to za daleko i MORIA zacznie podejrzewać tych spoza tego głupiego ugrupowania o kontakty z nimi. Prawdę mówiąc... Nie wiem po co się z tobą dzielę tymi informacjami. Rozmawiać szczerze z człowiekiem... do jakiego ja stopnia upadłam?
    I w tym momencie ktoś im przerwał. Pukanie jeszcze zignorowała i chciała kontynuować, ale w tym momencie ujrzała wsuwającą się do środka kartkę.
    - Chwila.
    Rzuciła w stronę towarzysza i podeszła do drzwi, zerknęła na zapiski i westchnęła cicho. Dopiero co zdążyła powiedzieć o członku, który cierpi na brak zajęcia. Wzięła głęboki oddech i otworzyła.
    -Mamy do pogadania, wejdź Harris. Tylko się pośpiesz, mam gościa i rozmawiamy o czymś ważnym, nie mam zbyt wiele czasu.
    Gdy Różany Czarodziej wszedł do środka, ona zamknęła na nowo drzwi na klucz i wyszeptała mu na ucho:
    - Ani słowa o polowaniu w tej chwili.
    Stanęła pod oknem się podpierając na parapecie i spojrzała na podwładnego.
    - No proszę bardzo, czymże jesteś oburzony? Kto jest niby naszym bratem, hm?
    Wyglądała na złą. Dlaczego? Bo denerwowała ją zbytnia impulsywność, musiała wszystko przemyśleć, a Arty i Harris żądali od niej reakcji tu i teraz. W dodatku Potor dobrze wiedział, że na razie Róża i MORIA wyhamowały w walce między sobą i nie ma mowy o wprowadzeniu w życie jego planu na który się tyle już upiera. Co więcej, albo jej się wydało, albo w liście nazwał ambasadora ich bratem. Nie no, człowiek bratem, świat się wali, do diaska! Czekała więc na jego wypowiedź z niecierpliwością, nie dokończyła w końcu swojej rozmowy z Prywatną Zabawką.
    - Śmiało, mów, zamieniam się w słuch, mój drogi.
    Madeline z trudem powstrzymywała ciche westchnięcie. Może za mało przemyślała propozycję Potora? Zastanawiała się nad tym, ale bardziej skupiona była na słuchaniu.
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x
    Artemis
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Styczeń 2012, 13:29     

    Białowłosy skinął jedynie głową w odpowiedzi na poruszoną kwestię herbaty. Nie wątpił w walory smakowe produktów oferowanych mu przez Czarną Różę, ale wydawało mu się jakoś, że okazuje jej odmową pewien rodzaj pogardy dla wszelkich, żenujących prób zgrywania dobrej gospodyni. Nie uważał jej za wzorzec przywódcy i mówiąc szczerze postrzegał jej obecność na tym stanowisku jako niejaki przypadek. Ot, trafiła się ulubienica poprzedniczki i tak zostało jej przekazane brzemię, którego nie chciała i z którym w oczach lekarza, sobie nie radziła. Fakt, że musiał składać raporty komuś, kto nie wiedział co z nimi począć, też zupełnie młodemu geniuszowi nie leżał. Sam miał całkiem sporo koncepcji jak dobrze wykorzystać nawet najmniej sprzyjające okoliczności. Kłopot w tym, że Dark dążyła do czegoś zupełnie odwrotnego niż nakazywała logika... Bo fakt, że marzeniem Róży była kolejna międzyświatowa wojna wydawał się Artemisowi oczywisty. Jego zdaniem to słaby pomysł. Głównie dlatego, że szanse na zwycięstwo były niewielkie. Widział jakim składem broni dysponuje obecnie MORIA i był on cokolwiek imponujący. W dodatku, odnosił dziwne wrażenie, że całym tym zamieszaniem zawiaduje osoba trzecia, dla której płynęły zeń największe zyski, a Fowl nie miał w zwyczaju nikomu ułatwiać życia.
    -Najwyraźniej świat nie stoi dziś po Twojej stronie jaśnie pani-uśmiechnął się kąśliwie. Skrzyżował ręce na piersiach. Tak, powrót Fausta był problemem. Jednak młodzieniec miał już pomysł jak coś, co w pierwszej chwili wydaje się krzyżować plany, obrócić na swoją korzyść. W związku z czym w odpowiedzi na pytanie Dark uśmiechnął się lekko.
    -Widzę, że rozgryzanie mnie, jeszcze nie idzie Ci tak całkiem sprawnie-zauważył. Bo owszem, wcześniej chciał samodzielnie wyprowadzić MORIĘ na prostą, ale powrót Kalksteina nie koniecznie musiał mu to uniemożliwić... A należało pamiętać, że akurat Artemis był typem, którego lojalność mogła być puszczona w wątpliwość. Zastanawiał się dlaczego Dark nigdy nie przyszło do głowy, że mógł być po prostu szpiegiem? Dla kogoś takiego jak on, gra na dwa fronty nie była czymś specjalnie wyzywającym, a to tłumaczyłoby dlaczego jeszcze nie powziął się na jej życie w zemście za zabójstwo rodziny...
    Przewrócił oczyma gdy zaczęła śpiewać. Doprawdy z jej psychiką, było chyba tylko co raz gorzej. Zmarszczył lekko brwi i zmierzył ją nieprzychylnym spojrzeniem. Nie odezwał się jednak dopóki sama nie zwróciła się znów do niego. Uśmiechnął się lekko.
    -To dość ciekawe... A nie przyszło Ci nigdy do głowy, że skoro jestem mądry... To może to Ty jesteś moją zabawką?-przekrzywił lekko głowę. Nie bał się jej. Nie był osobą, której warto było się pozbywać, a Dark powinna być ostrożna w obecnej sytuacji. Bo w jego mniemaniu oczywiste było, po czyjej stronie rozłożone zostały siły i nie była to strona Czarnej Róży. Jeśli spojrzeć chociażby na organizacje... Artemis pozwolił sobie na swoistą analizę sytuacji. Powrót Fausta. Nie jest tajemnicą zaś, że nekromanta miał swego rodzaju osobistą relację z Lokim... Ostatnio widziano ich nawet razem w jakiejś restauracji, chociaż ponoć się pobili... Niemniej sądził, że Pajęczyna wzięłaby stronę MORII... Podejrzewał też, że i Karciana Szajka. Była więc Czarna Róża przeciwko... Wszystkim? To oczywiście tylko teoria i za miało miał dowodów popierających ją, ale... Dark powinna kolekcjonować sprzymierzeńców jeśli nie zamierzała polec w pierwszym dniu bitwy.
    -W porządku. Rób co chcesz. To Twoje królestwo-odpowiedział najwyraźniej mając już w głowie coś zupełnie innego. Nie wyglądał też na zbytnio przejętego jej osobą. To musiało być dla niej frustrujące, bo czyż nie przywykła do tego iż wszyscy zawsze padają jej do stóp? Pozwolił jej wpuścić Różanego Czarodzieja. Oczekując na rozwiązanie sytuacji między nimi, skrzyżował ręce na piersiach i oparł się o parapet. Ciekawe. Może dowie się o czymś, co jeszcze nie zdążyło do niego dotrzeć? Wspaniale... Im więcej informacji tym lepiej, czyż nie?
    Potor
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Styczeń 2012, 18:05     

    Harris oniemiały wszedł do gabinetu i zatkało go. Miał w planach właśnie zejść z tego piętra kiedy usłyszał szczęk zamka i swoje imię wypowiedziane zirytowanym głosem. Był bardzo zaskoczony.
    Podchodząc do biurka powoli rozglądał się to gabinecie. Słysząc polecenie od swojej Pani zaczął się stresować i nagle poczuł presję czasu. Wszystkie pomysły zaczęły uciekać mu, a jego sytuacje pogorszyła obecność naukowca. Dopiero gdy go zauważył zrozumiał przestrogę. Zdziwił się kiedy pani nazwała, ambasadora bratem.... K**** powiedział w myślach ****** dys-lekcja najwyraźniej popełnił błąd rzeczowy, myśląc o bracie miał na myśli pojmanego egzekutora. Jednak poprzez chaotyczne emocje musiał zajść błąd na papierze. Już miał przeprosić i już otwierał usta.. Kiedy, nastąpiło oświecenie. uśmiechnął się delikatnie, prawie niedostrzegalnie.
    - Przepraszam Pani nie chciałem w jakikolwiek sposób przeszkadzać padł na kolana u jej stóp zdejmując kapelusz i zginając kark, jakby wzrok władczyni zadawał rany. W swoim zachowaniu miał swój cel.
    Pani proszę mnie nie karać, ja naprawdę niechcę poznać lochów od wewnątrz jego głos się łamał i był prawie bliski płaczu. Jego broda drżała i ogółem wyglądał bardzo żałośnie. Nagle wstał, otrzepał swoją garderobę, stanął na baczność nie drgnąwszy patrzał się zza maski z jednym okiem w oczy Czarnej Róży. Z grobową miną i głosem przedstawił swój plan:
    Uważam, że nie powinniśmy pozostawiać ludzi z problemem pod postacią tej sterty chodzącego g*wna zwanego "Anarchis" *tu zadystykulował apostrofy* W końcu nie chcemy chyba zostać zapamiętani dla ludzi jako bezduszne potwory, a moglibyśmy być tak zapamiętani poprzez te śmieci i degeneratów, które przyłączyły się do owego buntu z naszego świata. Proponuję więc połączyć siły z organizacją MORIA *sztywno wskazał jedną ręką naukowca, nadal stojąc na baczność, patrząc jedynym widocznym zza maski okiem w czerń oczu pani, jakby chcąc coś jej powiedzieć* w tłamszeniu tego chłopskiego ruszenia.
    Proponuję również powołać coś w stylu "Tajnej Policji" której zadaniem byłoby szukanie i wyłapywanie szpiegów pracujących dla wyżej wspomnianej hołoty, prostując - Anarchis. Owa jednostka mogła by też zająć się poszukiwaniem przedmiotów magicznych które mogły by być przydatne w wyszukiwaniu szpiegów.
    Ukłonił się zamaszyście i z szerokim uśmiechem jakby właśnie zakończył wyśmienity występ cyrkowy. Następnie powrócił do sztywnej postaci i tym samym monotonnym głosem powiedział:
    Aha negocjowałbym jeszcze z tu obecnym przedstawicielem MORII wskazał człowieka wypuszczenie naszego człowieka. To już wszystko Pani czy mam udać się do lochów gdzie zostanie wykonana nade mną kara?




    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 26 Luty 2012, 19:47     

    Artemis "zabłysnął" swoją kąśliwą uwagą, która tylko dodatkowo rozdrażniła Dark. O matko, odkrył Amerykę. Nic nowego jej nie powiedział, wiedziała, że Świat nie stoi po jej stronie od wieków i nikt jej nie musiał tego mówić. Rany, jakby ona się ucieszyła gdyby tylko Ingravo powrócił... Może nawet powiedziałaby, że się cieszy na głos? Tak, to by było możliwe. Zależało jej na tym by się znowu pojawił, bo jako człowiek nie był dla niej zbytnio istotny, ale jako sojusznik bardzo. Pokiwała głową na boki odrzucając swoje myśli. Musi zapomnieć o pomocy Cienia i sobie radzić sama. Coś na pewno wymyśli, tylko musi się porządnie zastanowić, uhm.
    Tak, psychika Madeline wisiała na włosku, mało brakowało, aby zwariowała zupełnie, ale starała się tego nie wyjawiać. Śpiewanie nie pokazywało ani trochę tego co czuła w środku, a czuła to, co wcześniej spotykało ją bardzo rzadko - strach. Nikt nie domyślał się, że to właśnie te odczucie sprawiało, ze ostatnio zachowywała się jak nie ona. Kiedy Senna Maniaczka zwiała z Różanej Wieży wszyscy myśleli, że wiąże się to wyłącznie z problemem ze zjadaniem snów. Kiedy chodziła się upijać, nikt nie mógł wiedzieć, że idzie właśnie tam, a tym bardziej nie mógł wiedzieć, że dlatego, że zamierzała uciec od strachu. Nikt nie wiedział, że podświadomie szukała kogoś kto ją uratuje, nawet ona sama. I tak wszyscy myśleli, ze powoli wariuje z głodu, ale powód był zupełnie inny. Coraz częściej Dark wydawało się, ze ktoś chce ją zaatakować, to była wręcz jakaś obsesja, czy nawet fobia, jak kto woli.
    Nie odpowiadała na żadne z kolejnych stwierdzeń Artemisa, zamiast tego myślała. Nie musiała go przekonywać do swoich racji, to tylko Artemis... chyba tylko.
    Dark nie miała pojęcia skąd Harris wiedział, że Artemis jest naukowcem w MORII, ale cóż, może miał skądś wiadomości. Wiedziała za to, ze on nie zdawał sobie sprawy, że to nie żadne spotkanie biznesowe, tylko spotkanie z osobą, z którą ma swego rodzaju układ. Tego nie wiedział nikt i ona nie zamierzała tego oznajmiać Różanemu Strażnikowi.
    Czekała na jego odpowiedź i wtem zaczęła się szopka, która wywołała nieprzyjemny grymas na jej twarzy. Co on robił? Na prawdę myślał, że zrobi mu krzywdę, bo zna jej charakter, czy po prostu się popisuje? Ciężko było to określić. Zamierzała poczekać aż skończy mówić, ale jak usłyszała słowa o lochach nie wytrzymała i mruknęła pod nosem:
    - O matko, człowieku... Podnieś się.
    I wtem usłyszała jego kolejne słowa i myśląc o wcześniej przeczytanym liście zrozumiała, ze coś tu nie gra. Może to był teatrzyk przed członkiem MORII? Starał się jakoś bezpiecznie wybrnąć z tego wszystkiego... A przynajmniej tak to wyglądało. Sama już nie wiedziała, o co jej podwładnemu chodzi, ale nie miała siły na jakiekolwiek dyskusje. Miała ochotę powiedzieć mu, że nie zamierzała wtrącać go do lochu, ale to zrobi bo jest żałosny, ale powstrzymała się. Nie lubiła jak ktoś padał przed nią na kolana... no może jedynie kiedy byli to ludzie błagający o litość. Mogła wtedy z radością ich dobić takich upodlonych, obiecując, że się ulituje. Szybsza śmierć, to to co mogła im dać w zamian. Czasem ewentualnie darowała ich dzieciom, tak jak to było z bliźniaczką Artemisa.
    Pokiwała głową ze zrezygnowaniem i powiedziała:
    - Idź skąd przyszedłeś, my sobie jeszcze pogadamy... O drugiej części listu.
    Na jej twarzy pojawił się wredny uśmiech. Tak, miała ochotę wprowadzić ten plan w życie, ale chciałaby obgadać to jeszcze z pomysłodawcą. Na razie jednak miała co innego na głowie. Wypchnęła Harrisa za drzwi i je za nim zatrzasnęła. Okrutna, nieprawdaż? I można by pomyśleć, że zamierza kontynuować rozmowę z Artym i tak na początku było, ale zmieniła zdanie, gdy kolejna osoba zapukała do drzwi. Nie wiedziała kto to, ale otworzyła, gdy zobaczyła swojego brata, postanowiła tym razem wygnać nie nowego gościa tylko sługę.
    -Jednak musimy na dziś skończyć Artemisie. Muszę z Tobą o kilku rzeczach jeszcze pomówić, ale dziś już nie wyjdzie. Spotkajmy się za jakiś czas. Wyślę Ci list... Żegnaj.
    I wiele nie dodając wypchnęła chłopaka za drzwi jedynie rzuciła krótkie "Mam nadzieję, że trafisz do wyjścia, jak nie to strażnicy Tobie pomogą." Po tym uśmiechnęła się, jak zwykle wrednie, wpuściła brata i zamknęła drzwi.

    Co działo się dalej było tajemnicą i nią pozostanie. Wiadomo jedynie, że w czasie rozmowy Madeline z tajemniczą osobą, zaginęła na zawsze trójka strażników, jej rozmówca wyszedł z jej Gabinetu jednocześnie zadowolony i zdziwiony, a sama Dark opuściła pomieszczenie w wielkiej złości trzaskając drzwiami, ale oczywiście pamiętając by zamknąć je na klucz, po czym ruszyła do swojej komnaty by tam podenerwować się na świat i nawrzeszczeć na wszystkich, którzy się do niej zbliżą. Nie ma to jak planować dwadzieścia lat zemstę i w końcu nie uzyskać oczekiwanego efektu. Z takim zamysłem poszła spać, aby następnego dnia obudzić się w niezbyt dobrym humorze, ale na pewno lepszym niż wtedy kiedy się kładła.

    [z/t]
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 9