• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Szpital » Sala nr. 23
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Maggie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Kwiecień 2014, 19:52   Sala nr. 23

    Tak naprawdę niczym się nie różniąca od innych szpitalna sala, na której leżą chorzy pacjenci. Jest raczej surowo urządzona, cztery szpitalne łózka obleczone w białą pościel, a przy każdym z nich jest metalowa szafka, w której pacjent może przetrzymywać swoje rzeczy. Na ścianie na przeciwko łóżek wisi jeden obrazek, przedstawiający jakiś pejzaż. W całym pomieszczeniu pachnie środkami dezynfekującymi.


    Maggie przyszła do swojego lekarza na standardowe badania. Jednakże to wiązało się odwiedzeniem szpitala, bo przez "standardowe" mam na myśli cały szereg badań. Od prześwietleń zaczynając po różnych dziwnych rzeczach kończąc. Przyszła punktualnie i podeszła do miłej pani w recepcji, że była umówiona na badania. Podała swoje imię i nazwisko. Kobieta przytaknęła i skierowała aptekarkę do odpowiednich drzwi.
    Maggs weszła do środka, wcześniej pukając. Uśmiechnęła się na widok swojego lekarza prowadzącego, który był już z nią od dobrych pięciu lat.
    - Witaj, moja droga, co cię sprowadza?- zapytał mężczyzna i spojrzał na swoją pacjentkę spod okularów.- Chryste, dziewczyno! Jak ty wyglądasz! Czy ty cokolwiek jesz?
    - T-tak, jem. Przyszłam... bo ostatnio męczy mnie kaszel. Podejrzewam powrót zapalenia płuc sprzed pięciu miesięcy- powiedziała, a potem zakaszlała.
    Lekarz spojrzał na swoją podopieczną i podszedł do niej. Kobieta nie musiała nawet dostać polecenia, po prostu otworzyła usta by ten mógł zobaczyć do jej gardła. Potem jeszcze badał oddech, coś tam jeszcze... Maggie średnio się tym orientowała. Jej myśli krążyły wokół Agapita.
    - Widzę, że wzięłaś swoje rzeczy. To dobrze. Chcę cię tu przetrzymać kilka dni- powiedział lekarz.
    - Dobrze.- Westchnęła ciężko. Agapit nie będzie zadowolony z wiadomości, że leży w szpitalu.
    Maggie została odprowadzona przez swojego lekarza do sali, w której miała leżeć. Już parę razy tu gościła. Westchnęła ciężko i zagospodarowała jedno łóżko i malutką półeczkę. Wyciągnęła telefon z torby i już planowała pisać sms-a do Agapita, kiedy przypomniała sobie, że pewnie może jeszcze spać czy coś. Odłożyła komórkę. Napisze później, jak już będzie po badaniach i wszystko będzie wiadome, co z nią jest.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 10 Kwiecień 2014, 20:19   

    Nie lubiła tego miejsca, nie lubiła bardziej niż cmentarza. Dlaczego? Na cmentarzu nic się nie dzieje - cisza, spokój, monotonny żywot zniczy i szelest liści. Czasem ktoś zapłacze w tłumnym gronie w wypadku pogrzebu, lub samotnie, gdy nadal nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej osoby. A w szpitalu? Codziennie zamieszanie, bieg, ratowanie czyjegoś życia, albo tylko zdrowia... Praktycznie nie ma tutaj jednej harmonii, nawet takiej o agresywnej amplitudzie. Vega ma o tyle spokojniej, że nie uczestniczy przy nagłych wypadkach, nagłych operacjach. Aczkolwiek jako kardiolog miewa czasem poważniejsze sytuacje lekarskie i jakoś sobie z nimi poradzić musi. I radzi. Nawet, jeśli resztę dnia chodzi struta przez stres.
    Ale i tak nie lubi tego miejsca, nie lubi tej pracy, ale w ostatnich latach tylko tym mogła się zająć i przy tym dostać odpowiednie wynagrodzenie.
    Zjawiła się w szpitalu na czas swoich porannych, lekarskich wizyt. Miała ich kilka i szybko się zakończyły. Przechadzała się korytarzem, gdy to usłyszała od dwóch lekarzy rozmowę o pacjentce chorej na AIDS. Jedną z nich był lekarz prowadzący Magg. Podeszła do nich i spytała się, o kim rozmawiają. Lekarzy raczej się zna z widzenia, ale gorzej już coś więcej im o sobie wiedzieć. Zapytała, o jakiej pacjentce mówią, gdyż wczorajszego dnia (no, dla Veg to przedwczorajszego tak właściwie) spotkała się z taką osobą. Pytając, czy jest aptekarką, potwierdzili jej słowa. Poprosiła o podanie numeru sali w której leży i skierowała się tam, w celu złożenia wizyty.
    I nie wiedziała właściwie, po co to robi. Powinna zająć się swoimi pacjentami, a nie zwiedzać innych. Ale z drugiej strony niejeden jej mówił, że dla nich ważne jest wsparcie lekarzy i gdy mają chwilę, powinni porozmawiać, podnieść na duchu, bo to silny lek, niezastąpiony żadnym zamiennikiem, bo pochodzący od serca drugiego człowieka.
    I uznała, że w takim celu się z aptekarką zobaczy.


    Zjawiła się na właściwym oddziale, szukając trochę czasu właściwej sali. Weszła do środka i od razu spostrzegła znajomą twarz. Podeszła do niej, uśmiechając się. Miała na sobie biały fartuch i plakietkę informującą kim jest. Przysiadła na krawędzi jej łóżka.
    - Witaj... - Szepnęła do niej. - Dobrze wyglądasz.
    Próbowała jakoś zacząć tą rozmowę, ale gdy nie ma na celu badać pacjentki, to i tematy do rozmowy są uboższe... i nie cisną się na usta.
    - Jak się dziś Pani miewa? Tylko trochę badań i cię raczej wypiszą... mam rację? Lepiej w przestrzeniach swojej apteki się prezentujesz niż w tej bieli. I to tam wolałabym cię widzieć.
    Próbowała znaleźć słowa pocieszenia, ale zacząć było jej ciężko. Chciała odezwać się jak do bliższej osoby, ale to była tylko nieznajoma, o której nawet historii medycznej nie mogła się nic wypowiedzieć. Z trudem po prostu jej było zacząć z nią rozmowę, ale liczyła, że zaraz jej to lepiej pójdzie.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Maggie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 16:23   

    Maggie przeszła jakieś tam rutynowe badania i jak się dowiedziała... miała zapalenie płuc. Ale szczęściem w nieszczęściu było to, że było ono najzwyklejsze w świecie. Żadnych grzybów czy innych problemów. Poleży pewnie ze dwa tygodnie tutaj, przecież wyleczenie tego nie trwa dzień czy dwa. Jednakże była do tego przyzwyczajona. Magg spojrzała na komórkę i zastanawiała się, czy wysłać Agapitowi sms-a czy może poczekać. Westchnęła ciężko. Nie chciała go martwić. Ale z drugiej strony jak będzie zwlekać z odpowiedzią, to będzie zły. No i co tu robić...
    Nagle do środka weszła kobieta, która była u niej w aptece. Czego ona tu szukała? Nie chciała z nią rozmawiać, znała jej chorobę, a tego bardzo nie lubiła. Maggs jednak uśmiechnęła się niemrawo w jej kierunku, na powitanie. Nie chciała wyjść na osobę niewychowaną czy jak. Jeżeli chodzi o te "dobrze wyglądasz" to postanowiła tego nie komentować. Przy stu sześćdziesięciu dwóch centymetrach ważyła nieco ponad czterdzieści kilogramów. Wyglądała jak kościotrup. Jeszcze ta bladość skóry, zmęczenie na twarzy. Owszem. Wyglądała LEPIEJ niżeli wtedy, w aptece, ale nadal okazem zdrowia to nie była. I zapewne nigdy nie będzie.
    - Jak... sama nie wiem.- Westchnęła ciężko.- I raczej mnie nie wypiszą szybko. Mam zapalenie płuc- zakasłała- No, a że to w moim stanie niebezpieczna choroba, chcą mnie przetrzymać. Przyzwyczaiłam się.- Uśmiechnęła się do kobiety delikatnie.Znów zakasłała.- Co panią tu sprowadza? Jest pani przecież kardiologiem- zapytała z widocznym zdziwieniem w głosie.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 17:31   

    Nie było wymalowanego zmęczenia w jej oczach, ale czuła się, jakby dźwigała ołowiane światło swoimi powiekami. Otwarcie, kilka kadrów obrazu, zamkniecie. Dostrzegała jakąś rzecz - cyk - nawilżenie śluzówki i kolejny wyłapany szczegół, wyłapany z trudem. Czuła, że po prostu nie ma na czym się skupić. Wszystko wokoło niej było takie znajome. Kilka lat temu wymieniane, plastikowe okna, nieco wypłowiałej barwy zasłony, świeżo bielone ściany i sufit, który powoli szarzał, wytatuowany podłużnymi lampami. Szpitalne, masywne łóżka z całą aparaturą medyczną im towarzyszącą, goszczące pacjentów (wszystkich leżących w podobny sposób), w towarzystwie takich samych szafek, na których zazwyczaj mieściło się więcej niż przewidział ich producent.
    Brakowało Vedze czegoś, czym musiała się obowiązkowo zająć, albo czegoś, co jeszcze było dla niej obce. Wszystko, co było do odkrycia w szpitalnych salach, już wystarczająco poznała. Jej umysł potrzebuje odkryć, potrzebuje zdobywania nowych wiadomości, idących w parze za pozyskiwaniem nowych kadrów ze swoich oczu. Te oczy męczyły się łapaniem ciągle tych samych widoków. Syzyfowa praca, która nie dawała jej żadnych nowych doświadczeń.
    Patrząc na nią, nie widziała tej pięknej, młodej i szczęśliwej kobiety. Choroba ją wyniszczała w sposób zupełnie książkowy - znany jej był przebieg tej choroby, wiedziała, jak jej wygląd może się zmienić. Ale bardzo ciężko było jej spojrzeć wstecz - na to, jak wyglądała za młodu i na to, jak mogłaby wyglądać, gdyby nie zaatakował jej HIV.
    - Rozumiem... - Podsumowała, jakże lekarsko, jej stan zdrowia. Ciężko było Vedze spojrzeć na nią inaczej, niż na chorego pacjenta, od innych różniącego się tylko nazwiskiem i historią medyczną.
    - Tak, jestem... Przyszłam, bo akurat minęłam się z twoim lekarzem prowadzącym na korytarzu.
    Sięgnęła po plakietkę i odpięła ją od ubrania, kładąc na szafce Magg. Folia błysnęła na moment odbitym światłem padającym zza okien. Tym sposobem odstawiła na bok, napisane pogrubiona czcionką, swoje imię i nazwisko, podpisane specjalnością kardiolog. Chciała odłączyć swój zawód, chciała poczuć się jak wtedy w aptece, chciała poczuć się zwykłym szarym człowiekiem. Wiedziała, że nie powinna się tak bardzo wdawać w relacje z pacjentami, że to dla lekarza może być zgubne. Ale chciała się poświecić, tym bardziej, że i tak niewiele do stracenia miała. A do zyskania było przed nią być może nawet życie. Bo kto wie, jak bardzo Vega jest w stanie pomóc jej walczyć z chorobą?
    - Usłyszałam, że tutaj leżysz i postanowiłam, że... odwiedzę cię. Odwiedzę tak, jakbym zachodziła drugi raz do apteki, ale już nie po to, by coś kupić, a po to, by pogadać z tą miłą Panią, jaką zapewne jesteś, Maggie.
    Imię wzięła z tej tablicy na której odnotowywano pomiary temperatury i ciśnienia za każdego obchodu pielęgniarek po salach.
    - Ładne to imię i gdy je wymawiam, to widzę uśmiechniętą kobietę, która siedzi wygodnie na ulubionym miejscu przy stole, jedzącą swoje ulubione danie. - Wydawało jej się, że mówienie o tym pobudzi jej wyobraźnie i pozwoli choć na moment oderwać się od tego miejsca. Ale pomyślała także, że nie najlepszym pomysłem jest mówienie o jedzeniu, którego tutaj za wiele i zbyt dobrego nie dostanie. Dlatego też spróbowała znaleźć inne porównanie, inne spojrzenie na nią: - Albo: widzę Maggie, która przegląda się w lustrze w swojej perłowej barwy sukience, planując jakieś wieczorowe wyjście...
    Chciała ją pocieszyć, chciała ją wspomóc. Vega to człowiek patrzący w przód, taki, który wierzy w rozwiązania problemów, których rozwiązać się nie da. Dla niej nie jest to choroba nieuleczalna, a choroba, której jeszcze nie nauczyła się ludzkość w pełni powstrzymać.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Maggie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 19:25   

    Maggie była zmęczona tą całą chorobą, tym wszystkim co się działo. Nie chciała jednak umierać.Musiała walczyć. Choćby dla Agapita. Jeżeli jest jakakolwiek szansa, by wydłużyć swoje życie, to zrobi to. Nawet jak będzie się to wiązać ze zrezygnowaniem pracy, którą przecież kochała. Jednakże szczęście ukochanej osoby było dla niej ważniejsze niż apteka, czy nawet MORIA. Była pewna, że da sobie radę, że pociągnie dłużej niż pół roku. Wierzyła w to, że będzie na tej ziemi nieco dłużej niżeli przewidywała. Chciała zrobić jeszcze parę rzeczy. Między innymi zadzwonić do rodziców, zabrać Agapita do Krainy Luster... pokazać mu swoje ulubione miejsce i tam... tam coś powiedzieć.
    Maggs spojrzała na komórkę, którą ciągle trzymała w dłoni. Ciągle walczyła ze sobą, żeby nie mówić Agapitowi, żeby ten nie musiał się martwić. Ale potem będzie zły. Kobieta westchnęła ciężko i uśmiechnęła się przepraszająco do Vegi.
    - Pani wybaczy, że skorzystam z komórki. Ale obiecałam przyjacielowi, że do niego napiszę.
    Zanim jednak zdążyła odblokować klawiaturę swojej komórki, do sali wszedł mężczyzna, a tak dokładnie jej lekarz prowadzący. Był uśmiechnięty.
    - Dzień dobry, pani Maggie. Mam dobre wieści- powiedział i podszedł do łóżka. Zlustrował Vege wzrokiem, a potem spojrzał znów na aptekarkę.- Nie ma pani anemii, a to dobrze. Jedynie te zapalenie płuc, ale nie jest to nawrót tego sprzed kilku miesięcy.
    Maggs uśmiechnęła się do mężczyzny, nie była pewna, jak na to zareagować. Niby wszystko dobrze, ale nie do końca ją to cieszyło. Musiała się zapytać... o to.
    - Panie doktorze... a ile ja jeszcze... pożyje?- zapytała dość cichym głosem.
    - Oj, tym się proszę nie martwić. Jak zacznie pani o siebie dbać, trochę przystopuje z pracą, to jeszcze pani pociągnie. Wystarczy zacząć się przejmować swoim zdrowiem, naprawdę- powiedział mężczyzna.- A teraz paniom nie przeszkadzam, do widzenia- wyszedł z sali.
    Maggie była pod wrażeniem tego, co napisała. Od razu chwyciła za komórkę i napisała do Agapita:

    Cytat:
    Jestem w szpitalu, leżę w sali nr. 23. Mam zapalenie płuc, ale lekarze mówią, że nie jest to bardzo poważne. Mam też dobre wieści.Przyjedź! : )

    Maggs.

    - Nawet pani nie wie, jak się cieszę- powiedziała, uśmiechając się szeroko.- Może jeszcze kiedyś założę tę perłową sukienkę, jak trochę przytyję. A co do ulubionego dania to... dzisiaj je jadłam.
    Maggie była w bardzo dobrym humorze... aż tak wspaniałych wieści się nie spodziewała!
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 20:03   

    Vega ma tysiące powodów dla których musi, chce i będzie chciała w przyszłości rozglądać się szerokim polem widzenia swych oczu. Jako archeolog miałaby wiele do odkrywania w Krainie Luster, ale wie o niej z legend, wie tyle co o Czerwonym Kapturku - wie niewiele i tak samo jak tą bajkę traktuje. Nigdy nie była zwolennikiem wierzenia w baśniowe zdarzenia i postacie, i będzie miała poważne problemy zaakceptować takowe byty. Chce patrzeć na to co ludzkie, na to, co w przeszłości definiowało życie na tej planecie, lecz teraz, w obecnych chwilach, uczy się patrzeć wgłąb ludzkiego serca - swojego i Maggs. I najwidoczniej jej się to udawało!
    - Proszę korzystać. I jeśli to nie przeszkadza, przejdźmy na Ty. Nie jesteś moją pacjentką, poza tym tak chyba będzie nam lepiej rozmawiać, prawda?
    Miała już wcześniej spytać, gdy do niej przyszła, czy nie przeszkadza, ale jakoś tak jej to nie bardzo się udało. Czasem nadejdzie taka myśl, że prędko o tej poprzedniej się zapomina i tak w tej kwestii właśnie było.
    Do sali wszedł prowadzący ją lekarz. Tak jak się mógł spodziewać, Vega zechce trochę pomówić z nią - wszak nie na co dzień ktoś z personelu interesuje się obcymi pacjentami. Liczyła na to, że złych wieści mieć nie będzie, bo to skazałoby na daremne jej próby i chęci uszczęśliwienia Magg. I było wręcz przeciwnie - to Vegę ucieszyło i wraz z chorą dzieliła radość, choć ukazywała to znacznie krócej i mniej obficie niż ona.
    - Medycyna nigdy nie daje nikomu wyroku śmierci. Przypuszcza, daje pewne informacje, ale to sam człowiek i siły wyższe, jeśli tylko istnieją, decydują o tym.
    Rozchmurzona, wyglądała zdecydowanie lepiej, nawet patrząc na nią i tylko na nią, Vega wcale nie miała wrażenia, że leży ona na łóżku szpitalnym. Udało jej się wydzielić jej obraz z tej medycznej rzeczywistości i ulokować w jej szczęściu oraz fundowanych sobie wyobrażeniach o niej.
    - Chciałam cię o coś drobnego zapytać... Czy.. wtedy w aptece waszą dwójkę czymś uraziłam w swoim zachowaniu? Miałam wówczas zły dzień i ogółem... no. Jeśli tak, to najmocniej Przepraszam.
    Wróciła do sprawy sprzed dnia, czy tam dwóch. Pamiętała to wszystko dość chaotycznie - jeden wielki chaos, który coraz nadziewał na nią dźwięki tłuczonego szkła, gdy sobie o tym wspominała. A fe - odsunęła na bok te myśli. Powstała i podeszła do okna znajdującego się nieopodal łóżka.
    - I tak za oknem jest dość chłodno, więc tak wiele nie tracisz, leżąc tutaj.
    Skomentowała widok za oknem. Niby słońce się przebijało, a wiatru nie było wielkiego, lecz temperatura była niska i sprzyjała tylko ewentualnym złapaniu jakiegoś upierdzieliwszego wirusa. W taką pogodę to ani nie wiadomo jak się ubrać...
    Milczała przez moment, wpatrzona w grupkę ludzi spacerującą po chodnikach, na parkingu szpitalnym, poruszających się tu i tam.
    - Kilka tygodni temu słyszałam, że grupa naukowców pracuje dość poważnie nad drukowaniem sztucznego serca, zdolnego do bicia i funkcjonowania niczym prawdziwe. - Powiedziała jakby do szyby, aczkolwiek nadal zrozumiale i powinna ją usłyszeć. Obróciła się i kontynuowała: - Sama dziś nie wiem, czy za pół roku nie przyjdzie mi uczestniczyć w projekcie przeszczepiania takiego serca, a Ty, Magg, myślisz o tym, ile ci życia zostało? Nie myśl o tym, na prawdę nie warto i domyślam się, że ciężko te myśli porzucić. Ale to jedna z największych rzeczy, jakie dla siebie możesz zrobić. I dla twoich bliskich, bo na pewno nie jesteś sama. Widzę po tobie, że nie jesteś całkiem samotna.
    Powróciła do niej, siadając na stołku obok...
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Maggie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 20:53   

    Szczęścia Maggie nie było w stanie nic opisać. Żadne słowa ani czyny. Chciała teraz jedynie spotkać się z Agapitem, rzucić mu się w ramiona, wyściskać i powiedzieć, że ma jeszcze przed sobą ileś tam czasu. Że nie musi się martwić. Z utęsknieniem patrzyła na drzwi sali, czekając aż do środka wejdzie jej przyjaciel, na którym tak bardzo jej zależało. Był jedyną bliską jej osobą. Maggs czekała na jakikolwiek odzew z jego strony. Czy to sms'a czy telefonu... cały czas spoglądała na ekran komórki, jednakże cisza... nic nie przychodziło. Westchnęła ciężko, ale się uśmiechała. Spoglądała na Vegę.
    - Dobrze, można przejść na ty. Oficjalnie.... Maggie jestem- powiedziała i wyciągnęła nieco wychudzoną i kościstą dłoń w stronę kobiety.
    Wczoraj miała dość ciężki dzień, źle się czuła. Vega nie obraziła jej, nie wiedziała jak to było z Agapitem. Po prostu musiała odpocząć, była przemęczona pracą i ciągłymi obowiązkami, które ją po prostu przerosły i dały efekt...miała zapalenie płuc, leżała w szpitalu... ale żyła. I czuła się całkiem nieźle gdyby nie ten kaszel, to mogłaby powiedzieć nawet, że jest zdrowa!
    - Po prostu... wtedy paskudnie się czułam. Nie masz za co przepraszać.- Powiedziała do pani doktor i się uśmiechnęła.- To ja wole już tutaj leżeć, niżeli w tym chłodzie do domu wracać- zażartowała. Miała dobry humor, o dziwo. Nagle zaburczało jej w brzuchu.- Zjadłabym coś... Agapit tak dobrze gotuje. Aż mi się marzą te pierogi, co mam w lodówce- jęknęła nieco niezadowolona.
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 20:57   

    Agapit kroczył korytarzem szpitala od dłuższego już czasu, szukając odpowiedniego oddziału na którym leżała Maggie. W dłoni trzymał telefon komórkowy, rozglądając się po numeracji pokoi, aby odnaleźć ten przypisany do koleżanki. Otrzymał od niej wiadomośc jakieś pół godziny temu, jednak nie sądził że będzie lawirował między korytarzami. Zaniepokoił go mimo wszystko fakt, że dziewczyna doprowadziła swój organizm do zapalenia płuc. Dla niego, chorba nie należała do „zwyczajnych” ale poważnych, które trzeba wyleżec i w odpowiedni sposób stłamsic.
    Co tutaj robił pan Rabbit?
    Otóż udał się na doraźny oddział, kiedy tylko po zregenerowaniu sił dotarło do niego, jak poważne zakażenie może wdac się w nietypową ranę wypaloną na prawej piersi. Lekarz przyglądał się mu bardzo podejrzliwie, jednak nie zasugerował na głos swoich domysłów, że to jakaś nowa zabawa studentów. Ostatecznie otrzymał przypisane leki przeciwbólowe oraz przeciwzapalne, zaś maśc na poparzenia była ogólnodostępna. Założony opatrunek na piersi łagodził objawy poparzenia, jednak gorączki zbic się nie dało. Agapit chodził więc nafaszerowany tabletkami, stwierdzając że zamiast siedziec w pustym łóżku, może posiedzieć na krześle obok Maggie i potrzymac ją chociaż za rękę.
    Dlatego sunął przygarbiony po korytarzu, z podkrążonymi oczyma po nieprzespanej nocy i wycieńczeniu, jakie zaoferowała mu nieznajoma nosząca miano Ingrid. Przez cały ten czas zastanawiał się nad tym, gdzie odnajdzie Belindę – jak tylko dotarł do mieszkania, próbował się z nią skontaktowac na znane sobie sposoby: począwszy od wiadomości tekstowej, na mailach kończąc. Obiecał sobie również zajśc popołudniu pod jej blok mieszkalny i wypytac, kiedy ostatni raz widzieli ją sąsiedzi. Przeczuwał, że z pewnością nie ostatniego wieczoru. Belinda często nocowała poza domem, spodziewał się iż ten nawyk pozostał jej po dzisiejszy dzień. Wcześniej wprowadziła się do Agapita, ale czy nie znalazła sobie nowego partnera – tego nie mógł powiedziec.
    Podniósł raz jeszcze telefon komórkowy na wysokośc swoich oczu i przystanął przy oknie na korytarzu, opierając się plecami o parapet. Zlustrował dokładnie treśc wiadomości tekstowej, zastanawiając się głównie nad tym, czy naprawdę powinien wchodzic do tego pokoju. Miał przed sobą drzwi do 23, pielęgniarki chodziły to w jedną to w drugą stronę, ale nikt nie otwierał drzwi od tego pokoju.
    „Jeżeli tam wejdę, Maggs może stac się coś złego. Tamta kobieta jest groźna, a skoro udało się jej dorwac Belindę, bez problemów złapie Maggie.” Niepokój, jaki wyciągnęła na wierzch w nocy Ingrid, spędzał mu sen z powiek. Wsunął telefon do przedniej kieszeni spodni, wbijając już po chwili dłonie do bluzy, którą miał zapiętą aż do mostka. Kołchoz myśli zaczął na nowo nawiedzac Agapita, który nie potrafił poradzic sobie samotnie z tymi wszystkimi problemami. Uciekanie przed odpowiedzialnością za bliskie mu osoby były dla niego czymś obcym, dlatego przełamał w końcu barierę niepewności i ruszył w stronę wskazanego przez Maggie pokoju.
    Zapukał cicho, a następnie naciskając klamkę wszedł do pomieszczenia, w którym poza Maggie nie leżał nikt inny. Rozejrzał się po wnętrzu zmęczonym spojrzeniem, aż w końcu zatrzymał je na sylwetce znanej już mu ślicznotki. Podniósł dłoń, którą wykonał prosty gest powitania i zmusił się do tego, aby uśmiechnąc się. Daleko mu było do wyglądu niczym siedem nieszczęść, nawet mimo ogromu cierpień, na jakie narażony był minionej nocy. Wyprostował się nawet, przenosząc spojrzenie na rozanieloną koleżanką i jakoś tak lżej mu się na duszy zrobiło.
    „Nie dotarła do niej.”
    Ulga, jaka rozlała się po sercu Agapita niosła również ze sobą smutek świadomości, iż kwestią czasu było jak rudowłosa dotrze do przyjaciółki. Teraz jednak podszedł do obu kobiet bliżej, nie zdając sobie sprawy z tego iż przegryziona warga otoczona jest lekkim fioletem zdradzając tym samym, że między ostatnim spotkaniem a obecnym – coś złego się wydarzyło. Po chwili podniósł dłoń do swojego ucha, następnie do ust i uzupełniając je innymi gestami, wraz z poruszaniem wargami przekazał wyraźnie:
    Cytat:
    Słyszę panią, ale nie odpowiem inaczej.

    Po czym jego twarz nabrała łagodniejszych rysów, może nawet był nieco rozbawiony. Niemniej, zmęczenie odbijające się na Agapicie postarzało go. Najwyraźniej nie usłyszał tego, o czym rozmawiały chwilę temu, zapędzony w myślach na temat nieznajomej kobiety, która go torturowała minionej nocy. Jego oczy bowiem były smutniejsze niż ostatnim razem, bez przeszkód mogła to dostrzec Maggie.
    Bo do niej właśnie podszedł, przyglądając się z troską.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 21:31   

    Odwzajemniła ten nieco spóźniony gest przywitania, podając jej dłoń.
    - A ja Vega, jak już zapewne wiesz.
    Nie była na nią zła za tamtejszą sytuację - super! - lżej się na duchu Vegi zrobiło, o ile mówienie tutaj o duchu ma jakiś sens. Vega to ateistka, wierząca w to, co widzialne i możliwe do zbadania, a wszystko ponad to traktuje ze sporym dystansem.
    - Dobrze gotuje, powiadasz? Cóż...
    Teraz miała już całkowity brak pomysłu na to, kim on jest. W obu miejscach zachowywał się, jakby znał się na rzeczy, jakby z pracownikami restauracji i z aptekarką znał się dobrze. Ale jeszcze o to zapyta go, gdy jej się nadarzy okazja, bo wypytywać tak Mag to jej trochę nie przystoi.
    Ingrid była rzeczą, dla których Vega zostawia miejsce tylko w snach, a i tak niechętnie. Wszelkie paranormalne zjawiska dla niej nie istnieją dopóki nie znajda się na nie konkretne dowody. Póki co jednak nie miała sytuacji spotkać się ze swoimi lękami, z czymś niewytłumaczalnym przez naukę. Agapit miał i z pewnością nie uśmiechałoby się Vedze w to uwierzyć, co mu się przytrafiło. Znajdowałaby sobie jakieś logiczne wytłumaczenia na to wszystko, a gdyby jej ich brakło... ech, najpewniej po prostu by mu nie wierzyła w to wszystko.
    I przybył do nich, a jakoś za bardzo się go tutaj nie spodziewała, choć mogłaby.
    A więc są sobie bliscy, skoro nie przypadkiem na siebie wpadają...
    Zauważyła, jak macha dłońmi koło twarzy i zrozumiała, że chce i co też zamierza przekazać, pod nosem składając sobie pomocniczo słowa tej treści:
    - Słyszę, tak. Nie powiem nic...
    Z jednej strony zelżało jej na wieść, że potrafi słyszeć, bo to jednak wiele w kwestii porozumiewania się wnosi, ale z drugiej... słyszał najpewniej jej słowa w aptece, którymi chaos porządził. Ale nie sadziła, by miał jej to za złe.
    - Dzień Dobry, Panu.
    Zwróciła się do niego, wstając i podając mu dłoń na przywitanie.
    - Akurat dane było mi być świadkiem rozmowy lekarzy o Maggie... I się tutaj znalazłam. I domyślam się, że się dobrze znacie.
    Przyjrzała się mu - wyglądał inaczej niż ostatnio. Obita warga na fiolet, ruchy niemrawe. Siniak na twarzy i rozcięta potylica. Wygląda jakby się wpakował pod pędzący kartonowy pociąg, przed którym wcześniej uciekał kilka kilometrów po torach... czy jakoś tak.
    - Że tak pozwolę sobie zwrócić uwagę, coś nie bardzo Pan wygląda...
    I znowu to samo... znowu się o to zapytuje! To chyba jakieś jej zboczenie zawodowe - oceniać na głos wygląd każdego, kto w jej otoczeniu się znajdzie i na zdrowego nie wygląda.
    Przygryzła sobie język, próbując uspokoić myśli, którym zbyt łatwo daje się zwieść.
    - W każdym razie miło chyba znów się spotkać, prawda? - Dodała po chwili, ze znacznie przyjemniejszym tonem głosu. Usiadła powtórnie na zajmowanym wcześniej stoliku.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Maggie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 21:59   

    Maggie spoglądała na panią doktor z uśmiechem na twarzy. Od czasu do czasu zerkała w stronę drzwi albo na telefon, czekając na jakikolwiek odzew ze strony Agapita, jednakże głucho wszędzie i w ogóle. Ale wiedziała, że przyjdzie. Obiecał jej, prawda? Sam kazał nawet poinformować się o stanie zdrowia kobiety, która nie chciała go zamęczać aż tak bardzo. Przez nią tylko się martwi i pewnie biedak nie może spać i w ogóle zachodzi cały czas myślami gdzieś w kierunku Maggs. Aptekarka chciała, by mężczyzna zaczął się także sobą przejmować, żeby był egoistą bo jak na razie kiepsko mu to wychodziło.
    - Wybornie gotuje- potwierdziła swoje słowa.
    Nagle drzwi sali uchyliły się... a do środka wszedł Agapit. Nagle na twarzy Maggie pojawił się uśmiech, który na chwilkę znikł, kiedy zaczął męczyć ją kaszel. Gdy przestała mieć duszności znów spoglądała na swojego przyjaciela z uśmiechem. Z daleka nie widziała tych cieni pod oczami ani zmęczenia na jego twarzy.
    - Agapit!- zawołała. Jedyne, co powstrzymywało ją od wyrwania się z łóżka to kroplówka, do której była podpięta.
    Kiedy jej przyjaciel podszedł bliżej zauważyła... że coś z nim było nie tak. Siniak, zmęczenie, ogólnie wyglądał jak jakaś zjawa. Z twarzy Maggs zniknął uśmiech, został on zastąpiony zmartwieniem i niepokojem. Kobieta, spojrzała na niego i wstała, tak by nie naruszyć kroplówki. Objęła jego twarz rękoma i patrząc się prosto w oczy, troszkę niegrzecznie ignorując Vegę, zapytała:
    - Co się stało?- Była śmiertelnie poważna.- Wyglądasz okropnie. Skąd ten siniak... i te oczy. Agapit... - szepnęła w jego kierunku. Widać było po niej, że się okropnie martwiła.
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 22:06   

    Wyciągnął również rękę w kierunku nieznajomej kobiety, ściskając ją pewnie i mocno, doceniając gest iż to ona wyszła z nim pierwsza. Nie przepadał za dziewczynami mającymi pretensje o to, że mężczyzna nie wita się z nimi w taki sposób sposób jak z mężczyznami – poprzez uściśnięcie dłoni. Niewiele z nich wiedziało, że to właśnie one powinny zapoczątkowac taką formę powitania.
    Wystarczył zaledwie mały gest, aby Agapit poczuł kolejną dawkę sympatii względem nieznajomej. Skinął głową przy tym krótko, potwierdzając tym samym jej przypuszczenia co do łączących go relacji z Maggie. Położył drugą rękę w kierunku swojego serca, co musiało wystarczyc jako odpowiedź. Dziewczyna, którą uczył języka migowego wiedziała, że chciał w ten sposób przekazac „ktoś bliski memu sercu” równoznaczne ze słowem „przyjaciel”. Posłał aptekarce pokrzepiające spojrzenie, jakby to miało pomóc w czymkolwiek.
    Kiedy wspomniała o innym wyglądzie niż ostatnio, przeniósł ponownie wzrok na lekarkę i uśmiech z jego twarzy zniknął. Irracjonalnie pragnął przyłożyc rękę do swojej prawej piersi, aby nie pokazac nikomu tej dziwnej rany jaka się właśnie tworzyła. Dostrzegł, że kobieta przypatruje mu się uważniej i nie widział sensu, aby ukrywac swój stan zdrowia. Wzruszył jednak ramionami, prostując jedną dłoń, a drugą wykonując gest do złudzenia przypominajacy długopis. Wiedział, że opowieśc będzie dłuższa niż gesty, które poznała Maggie. Tłumaczenie nie mogło nieśc ze sobą zbyt wiele szczegółów, ponieważ sam Agapit nie wierzył iż płomienie wyszły spomiędzy dłoni nieznajomej. Przekonany był po czasie, że miała jakąś zapalniczkę i uszykowane wcześniej literki, dzięki czemu mogła spełnic swoją chorą fantazję.
    Odrzucił te wspomnienia wraz z myślą udania się na policję, aby zeznac napaśc na nią. Najpierw musiał skontaktowac się z Belindą i dowiedziec, czy u niej wszystko jest w porządku.
    Na kwestię miłego spotkania Agapit pokiwał głową, a wargi wykrzywiły się w całkiem ładnym uśmiechu zmęczonego człowieka. Machnął rękoma w taki sposób, jakby chciał objąc powietrze dookoła siebie. Mogło to znaczyc tylko jedno – „dużo”, a w przeniesieniu na odpowiedź „bardzo”. On sam nie miał przy sobie notesu ani niczego do pisania, ufał jednak iż lekarka załatwi potrzebne mu przyrządy, ułatwiając w ten sposób komunikację między nimi.
    Kiedy dostrzegł, że Maggie próbuje wstac z łóżka podszedł bliżej z zamiarem posadzenia tyłka na swoim łóżku. Wyraźnie zaszła w nim zmiana, ponieważ kiedy tylko kobieta dotknęła jego policzków wyprostował się i w pierwszym odruchu próbował odsunąc. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło, bowiem sam często przytulał przyjaciółkę i drobne, fizyczne gesty nie sprawiały mu problemów.
    Westchnął, uświadomiwszy sobie swoją głupotę i pokręcił przecząco głową, ujmując chude nadgarstki Maggie obiema dłońmi. Jego oczy stały się nieco ciemniejsze i jakby smutniejsze. Odsunął delikatnie i subtelnie jej ręce od siebie, chociaż sam przesunął dłoń na jej policzek i smagnął go opuszkiem palca.
    Cytat:
    W nocy miałem jakieś halucynacje. Byłem już u lekarza, właśnie od niego wracałem.

    Przekazał drugą ręką, po czym wycelował nią w łóżko, na którym dziewczyna przed chwilą siedziała.
    Cytat:
    Kładź się, usiądę obok. Porozmawiajmy z tą kobietą też, ostatnio nie byłem dla niej zbyt miły.

    Oczywiście nie tylko gestami dłoni poruszał, ale również ustami, więc jeśli Vega chciałaby coś zrozumiec – może by poszczególne słowa udałoby się jej. W każdym razie Agapit podprowadził stanowczo Maggie z powrotem do łóżka i po odczekaniu aż grzecznie się położy, sam usiadł obok niej – niechybnie, na łóżku szpitalnym, za co wiele razy goniły pielęgniarki. On jednak zdawał się być obecny tylko połową ducha z kobietami, a częśc myśli krążyła poza ich zasięgiem.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 11 Kwiecień 2014, 22:58   

    Wybornie gotuje? Wiec pewnie w restauracji pracuje, a Magg, swoją dobrą znajomą, odwiedzał... Cóż, wplątałam się niepotrzebnie w ich znajomość... A może potrzebnie? Najlepiej to jednak się nie zaczęło...
    Jej reakcja na jego zjawienie się była dość gwałtowna, pełna szczęścia. Czym bardziej ukazywali w dalszej części znajomość ich łączącą, tym bardziej Vega miała wątpliwości, czy powinna tutaj przebywać. Zwłaszcza gdy błękitno-włosa objęła jego twarz i przeszła do bezpośrednich pytań, w których nietrudno było wyczuć przyjacielskie zamartwianie się. Vega widziała w nim tylko chodzące objawy jakiegoś pobicia, albo też wypadku. Na myśl przyszła jej bójka z dwójką bandziorów i podejrzewała, zwłaszcza skoro dobrze gotował, że jako pracownik dostał niemały wpiernicz. Znowu...
    Pokazywał na serce, ale tego gestu Veg jakby po prostu nie zauważyła. Rozczytanie potrzeby posłużenia się długopisem już przyszło jej z łatwością. Szukała po kieszeniach fartucha, w międzyczasie kątem oka obserwując ich. Nic nie znalazła - wszystko zostało w jej gabinecie. W międzyczasie zrozumiała tylko tyle z tych gestów, a w sumie to bardziej z ruchu ust, że coś o lekarzu i o niej była mowa. Sądziła, że przyda im się chwilka sam na sam, a dzięki znalezieniu dla niego pisaka i papieru, zdoła się co nieco dowiedzieć.
    - Nic ze sobą nie mam... ale zaraz coś znajdę. Przepraszam was na moment.
    I wyszła z sali, zabierając w garść swoją plakietkę Pani doktor kardiolog, przypinając ją na korytarzu do piersi.
    Skierowała się ku pokoju pielęgniarek, prosząc o czystą kartkę i długopisy. Że ładnie poprosiła i zagadała przy okazji o kawie, o której pogadywały sobie, to i bezproblemowo dostała to o co prosiła. Pielęgniarki też jakoś specjalnie nie bardzo zwróciły uwagę, że nie jest z tego oddziału.
    Wróciła po kilku minutach, tak właściwie, to może ledwo dwóch, w czasie których wymienili sobie te kilka gestów i spojrzeń. Kartki po drodze pozginała i rozdarła na osiem formatu A6, które najpewniej ułatwią pisanie mu.
    - Znalazłam... Teraz będzie Panu znacznie łatwiej się ze mną porozumieć. Proszę.
    Położyła zestaw do pisania na pościeli, zajmując wcześniej okupowane miejsce. Zastanawiała się, czy czasem krzywdy mu nie robi, posługując się mową. Dlatego też wzięła od pielęgniarek jeszcze jeden długopis.
    - Wolałby Pan, gdybym ja też pisała? Tak chyba byłoby prościej, wszak wówczas wystąpi jedna forma przekazu treści, a nie dwie różne.
    Pomachała długopisem, dając mu znak, że jest chętna popisać. Spojrzała na Magg, próbując wyczytać z jej twarzy, czy przeszkadza, czy też chciałaby, aby tutaj pozostała. Szpitalne łóżka są nudne, więc pewnie każda wizyta jest miła, ale gdy jest zbyt tłumnie, to już może to działać wręcz przeciwnie.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Maggie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Kwiecień 2014, 16:58   

    Maggie ślepa nie była. Wystarczyło jedno spojrzenie na Agapita i wiedziała, że coś było z nim nie tak. Wyglądał na zmęczonego, jakby nie przespał nocy. Kobieta się martwiła o swojego przyjaciela i musiała wiedzieć, co się działo. Wyglądał jak siedem nieszczęść, albo i gorzej. Najbardziej jednak zdziwiło Maggs to, że Agapit nie miał przy sobie tabletu, bez którego się nawet z domu nie ruszał. To urządzenie było podstawową formą komunikacji z ludźmi. Nie każdy, tak jak Magg, byli zapoznani choć troszkę z migowym czy innym językiem osób niemych. No cóż, najwidoczniej tak się do niej śpieszył, że po prostu nie wziął go i tyle. Westchnęła ciężko i spojrzała na swojego przyjaciela, który teraz próbował wytłumaczyć Vedze, kim dla niego Maggie była. Dla niej to był jasny przekaz, ale nie dla każdego. Pokazanie na serce dla niektórych mogło oznaczać, że są parą, czy coś w ten deseń. Jednakże lekarka nawet nie zwróciła większej uwagi na te gesty, może to i dobrze. Chociaż nie będzie zadawać krępujących pytań, na które kobieta musiałaby odpowiedzieć oczywiście prawdę, a ona chciałaby, żeby była nieco inna, no ale nieważne. Maggs cieszyła się z tego, że Agapit był przy niej i mogła liczyć na jego pomoc. Nie potrzebowała więcej. Pragnęła jedynie mieć wsparcie, jakiekolwiek, i otrzymywała je od mężczyzny, dlatego też była szczęśliwa.
    Kobieta przyjrzała się uważnie Agapitowi. Dużo się stało? Wcale a wcale ją to nie uspokoiło. Wręcz przeciwnie. Na jej twarzy pojawił się jeszcze większy grymas i zmartwienie. Gdzieś na bok odstawiła siebie i swój własny stan zdrowia, mimo że pół godziny wcześniej obiecała sobie, ze zadba o własne zdrowie. Jednakże przyjaciel był w tej chwili ważniejszy. Ona leżała w szpitalu, wypiszą ją i wszystko będzie dobrze.
    Takie gesty jak pogłaskanie po policzku, zwykłe przytulenie i tym podobne rzeczy były czymś normalnym i tak naprawdę nie stanowiły dla żadnej z stron żadnego problemu. Jednakże... gdy tylko ta dotknęła policzków Agapita, ten wyprostował się jakby poparzony, a potem... spróbował się odsunąć? Maggie nie była przyzwyczajona do takich reakcji Agapita. Czy powiedziała coś nie tak? Kobieta spoglądała na niego nieco niepewnie, nie wiedząc jak się zachować. Już miała zamiar się wycofać, przeprosić gestem za zrobienie czegoś, czego nie chciał. Jednakże nie musiała tego robić, ponieważ Agapit chwycił ją za nadgarstki i sam odsunął jej dłonie od policzków. Potem powiedział coś... co ją zaszokowało. Maggs nie wiedziała co powiedzieć. Halucynacje? To brzmiało... jak robota jakiegoś plugastwa zza drugiej strony lustra. Aptekarka przygryzła delikatnie wargę, widać było po niej, że nad czymś intensywnie myśli. Powiedzenie mu tego teraz nie było dobrą chwilą. Nie przy Vedze, która właśnie postanowiła na chwilę wyjść. Ta rozmowa była trudna i potrzebowała na nią dobre parę godzin, by Agapit mógł się oswoić z myślą, że Kraina Luster, do której przenosili się jedynie będąc dziećmi, kiedy rodzice czytali im bajki (w przypadku Magg to była niania, ale nieważne).
    - Martwię się o ciebie- szepnęła.- Masz takie smutne oczy. Wyglądasz zupełnie inaczej niżeli wczoraj, jak ode mnie wyszedłeś z domu. Co się stało w nocy? I... czemu nie maż tabletu przy sobie? Zawsze go brałeś ze sobą- powiedziała i westchnęła ciężko.
    Do sali weszła Vega, a Agapit poprosił ją żeby położyła się w łóżku. Wywróciła oczami. Niech mu tam będzie. Wskoczyła pod kołdrę, jednakże nie położyła się, a siedziała opierając się o ścianę. Nogi miała oczywiście przykryte. Tak o wiele łatwiej jej się rozmawiało.
    Maggie cały czas przyglądała się uważnie Agapitowi. Wydawał się jej być taki... nieobecny. Nie podobało się jej to. I zdenerwowało ją to, że nie była w stanie określić, co się stało, co było powodem tego wszystkiego. W głowie miała jeden wielki mętlik, który nie pozwalał się jej skupić na niczym konkretnym. Była tutaj Vega, ale jej myśli krążyły wokół Agapita i snuła podejrzenia, co się stało w nocy. Dlaczego jej przyjaciel... wygląda jak wygląda.I jeszcze te halucynacje. To śmierdziało na kilometr jakąś magiczną istotą. Obstawiała strachy. Ta rasa była pozbawiona wszelkich skrupułów, robi wszystko, by zdobyć uczucia, których oni normalnie nie są w stanie czuć.
    Maggs najchętniej zapytałaby Agapita o szczegóły po migowemu, jednakże wiedziała, że byłoby to nie uprzejme w stosunku do Vegi. Dlatego porozmawia z nim na ten temat później, jak będą sami. Tymczasem postanowiła obserwować dalej zachowanie swojego przyjaciela.
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Kwiecień 2014, 17:15   

    Agapit ze wszystkich tych emocji, które się w nim leniwie kotłowały próbował znaleźć te pozytywne i miłe, jednak zmartwienie jakie iskrzyło się w jego oczach było dostrzegalne do każdego, kto w nie spojrzał. Można było odnieść wrażenie, że nieznajomy stara się rozwiązać niezwykle skomplikowany problem, który dotyczył go tylko w pośredni sposób. Irracjonalne zachowanie kobiety imieniem Ingrid przez cały czas mu towarzyszyło i łapał się na tym, że myjąc swoje ręce doszukiwał się niewidocznych wcześniej kropel krwi. Przed wyjściem do lekarza szorował je z dobry kwadrans, zdzierając nawet naskórek i gdyby nie chłodne powietrze na zewnątrz, z pewnością dostrzec by można było na jego dłoniach ślady po szorstkich włoskach szczotki. Zwykła woda zdawała się być samym w sobie ewenementem trudnym do pojęcia, dlatego też kolejny kwadrans Agapit spędził wpatrując się w strumień i cofając dłonie, już po chwili wkładał je ponownie – chcąc dowiedzieć się i odczuć na własnej skórze, że to co robi jest namacalne. Że wszystkie te czynności się dzieją naprawdę. Musiał upewnić się, że nie zwariował. Nie potrafił tego stwierdzić, szczególnie kiedy spojrzał na zegarek i pojął ile czasu spędził na zwyczajnym, rutynowym myciu dłoni.
    W międzyczasie kiedy Maggie witała go, Vega szukała byle jakiego długopisu, aby ułatwić komunikację między nimi. Agapit skinął głową z niemrawym uśmiechem, jednak kontakt wzrokowy jaki złapał mówił jasno, iż kobieta chce im dać choć troszkę minut wolnego dla siebie. Czuł, że nieco wyolbrzymia takie gesty, jednak kiedy człowiek gubi się w rzeczywistości i przestaje odczuwać ją w sposób, do jakiego się przyzwyczaił – wszystko wydaje się nowe. Inne.
    Odprowadził kobietę wzrokiem, nie komentując w żaden sposób jej próbuję ułatwienia komunikacji. Plakietki nie dojrzał, ale i tak wystarczył mu fartuch – nieznajoma musiała tutaj pracowac, jednak nie nosiła raczej ubrań charakterystycznych dla stażystów. Przemknęło mu przez myśl ile lat ona może mieć na swoich barkach, szczególnie iż nie dałby jej więcej niż on sam ma – 24 to i jak zdawało się troszkę za dużo dla tak gładkiej cery.
    Z chwilowego zamyślenia wyrwała go Maggie swoim głosem i troskliwym pytaniem. Dopiero wtedy pokręcił głową i wzruszył ramionami. W języku migowym starał się dobrac odpowiednio proste słowa, a przekaz wyszedł mniej więcej tak:
    Cytat:
    Mój tablet został w nocy zniszczony, ktoś rozbił ekran, musiał mi wypaśc jak wracałem od ciebie. Spotkałem dziwną kobietę, ale nie wiem kim była. Z pewnością była chora psychicznie, bo zachowywała się jak szurnięta. Porwała wcześniej Piękną, myślę że ją też torturowała. Zastanawiam się czy nie iśc z tym na policję.

    Nieświadomie przekazał również to, że nie wszystko było w porządku – nie tak, jakby chciała tego Maggie. Słowo „też” było w jego wypowiedzi zupełnie nieświadome, ale dające dziewczynie jasnośc że nie wyszedł bez szwanku z nietypowego spotkania.
    Cytat:
    Ale spokojnie, lekarz już mnie widział i muszę tylko odpocząc.

    Kiedy minęło kilka minut, za plecami Agapita otworzyły się drzwi i do środka weszła lekarka, zwracająca się do niego w oficjalny, choć bezpośredni sposób. Posłał jej uśmiech pełen wdzięczności, kiedy odbierał tych kilka kartek oraz długopis. Przez moment zastanawiał się co jako pierwsze powinien przekazać, jednak panna różowo włosa sama wyszła z inicjatywą. Podniósł spojrzenie znad prowizorycznego notesu, z lekkim rozbawieniem kręcąc przecząco głową. Zanotował pośpiesznie kilka słów, na samej górze, aby mieć wystarczająco dużo miejsca na resztę i nie martwić się kończącym papierem.
    Cytat:
    Ma pani bardzo przyjemną barwę głosu, lubię słuchać, naprawdę. Proszę się nie obawiac, ale śmiało mówic. Dużo, jeśli pani chce :)

    Tak, na końcu zdania dorysował trochę zaczepny uśmiech, majac nadzieję iż kobieta rozluźni się trochę w jego towarzystwie. Zdawało mu się, że jest spięta i czeka na coś, co było nieuchwytne dla samego Agapita.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 12 Kwiecień 2014, 23:07   

    Ominęły ją nieciekawe wieści, ale to może i dobrze - lepiej nie znać zbyt wielu szczegółów na temat osoby, z którą chce się pogadac o czym innym, niż o rytmie serca czy zatkanych żyłach. Pobyt z Maggie pomógł jej wiele w kwestii pielęgnacji swoich relacji międzyludzkich, bo ta rzecz nie była jej mocną stroną. A właściwie była jedną z słabszych i oboje mogli się o tych chyba dość dobrze przekonać. Gdy przebywa się wśród szczątków, wśród kości, to przebywa się ze zmarłymi więcej niż z żywymi, a inne towarzystwo wpływa na psychikę. Udało się Vedze spojrzeć na coś więcej niż worek kości i mięśni, więcej niż na worek zniszczony przez AIDS, w którym bije serce. Dostrzegała dziewczynę, która może wiele, którą rujnuje choroba, ale i taką, w której widzi, że łatwo się nie podda.
    Gdy przybyła do nich po krótkich poszukiwaniach pisaka i papieru, zdawało jej się czuć, że już ze sobą za jej nieobecność parę słów zamienili i wyjaśnili swoje stany zdrowia. I w sumie cieszyła się, że ją to ominęło, bo czym mniej słuchania o zdrowiu, tym więcej miała myśli krążących poza nauką.
    Dostała odpowiedź. Ciepłe słowa o jej głosie wywołały rumieńce na jej policzkach, które idealnie skontrastowały z jej jasnymi włosami. Jeszcze bardziej jej lekkie rysy twarzy zanikły w chmurkach różu ulokowanych na licach i zasłonie tej samej barwy w postaci włosów. Może miała w jego oczach jeszcze mniej lat?
    Można podejrzewać, że to coś więcej niż młodość w genach, że może to jakaś długowieczna istotka z Krainy Luster, ale trafiają się takie osoby, które na swój wiek w ogóle nie wyglądają, niach. Niestety, albo nawet stety, człowiek z "człowieków" z niej prawdziwy, nic mniej i nic więcej.
    - Miło to... mi wiedzieć.
    Już chciała powiedzieć: "słyszeć", ale w porę znalazła lepsze określenie. Przystawiła dłoń do policzków, jakby usiłując ściągnąć z nich mrowienie, zabrać napływające do nich ciepło, ale w niczym to nie pomogło. Paliczki spłynęły na usta, a potem wzdłuż ciała na drugą dłoń, splatając się na jej podbrzuszu.
    - Słyszałam, że bardzo dobrze gotujesz, znaczy... Pan gotuję. I mniemam, że jest Pan tamtejszym pracownikiem... Dobrze, że tylko tak się ta cała sprawa wtedy zakończyła... Bo i zakończyła się, prawda?
    Wróciła do tematu, który ją nękał i z racji którego śledziła go, a potem przekazała Magg swój numer, by ten się z nią skontaktował. Miała jednak swoje domysły i ciekawość była już tylko dla niej czystą formalnością, a nie, jak wcześniej, bodźcem mówiącym jej, gdzie, co i jak ma się zjawić i mówić, by odkryć nieznane.
    - Swoją drogą irytujący był ten dźwięk tłuczonych szklanek i porcelany. Niby nic, ale wtedy wdarł mi się ze zwielokrotnioną siłą do głowy i już taki głośny go pamiętam do teraz, ale to raczej nic i za jakiś czas uleci w zapomnienie, straci na sile i na wartości...
    To jedna z tych rzeczy, jedna z tego nawet licznego jak na nią grona sytuacji, które zdołały zawładnąć jej spokojem i wtrącić się w jej postępowanie z chaosem. Liczyła jednak, ze to minie, tak jak mijał strach z pierwszej kradzieży gdy to poczyniała drugą.
    Uśmieszek na końcu zdania dodawał jej uśmiechu i nieco ją rozluźniał, ale wciąż nie czuła się najlepiej. Liczyła jednak, że to wkrótce minie, że pierwsze koty za płoty i wtopi się może w jakieś kilka żartobliwy zdań, zgra z nimi i ich serca będą już tykać podobnym rytmem, będą bliższe synchronizacji.
    Spoglądała parę razy na Magg, jakby kontrolnie, co z nią, a także by nie dając jej podstaw do tego, jakoby ignorowała ją w tych pogaduszkach.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 10