• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Malinowy Las » Lisia norka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 20 Luty 2019, 21:31     

    - Cosiek ubranie! - Szarpnął nienawistnie materiał swojego odzienia. - I siedzi przy stole do jeść! - Może i nie rozumiał jeszcze wszystkich zasad nowego świata ani nie potrafił się porozumiewać tak dobrze jak inni, ale na pewno nie był dzieckiem. Da sobie radę z tym obcym stadem!
    Popatrzył na ofiarowaną mu kartkę. Była naprawdę wspaniała, ale teraz na nim spoczywał obowiązek dbania o to by kwiaty nie zwiędły. Przyjął patyk do rysowania i po chwili namysłu narysował chmurę i deszcz, by nawodnić korzenie roślinek.
    Przez chwilę analizował odpowiedź Cienia. Użył wielu nowych słów, ale chłopcu chyba udało się pojąć sens. - Czemu nie wysłać nagranie? - Zastanowił się. - Proste niż robienie litery. - Zauważył widząc jak Gawain główkuje nad trudnym zadaniem pisania.
    Z poprzednich kulinarnych przygód zapamiętał dźwięk jaki wydaje woda kiedy jest gotowa do zrobienia herbaty. Cierpliwie siedział przed kominkiem i nasłuchiwał kiedy nadejdzie właściwa chwila. Po kilku minutach był pewien, że to już. Wyciągnął rękę by pochwycić czajnik ale gorąco kazało mu ją cofnąć. Dziwne. Kiedy Gawain albo Lusian przygotowywali gorące napoje to zawsze bez problemu chwytali czajnik za rączkę. No tak, ale oni gotowali wodę w kuchni a nie w ognistym pudle. Nieco spanikowany rozejrzał się dookoła, ale nie znalazł niczego czym mógłby się posłużyć. No to trzeba zgasić pożar. Niespecjalnie miał teraz ochotę na kąpiel, ale co jeśli wanna przyjdzie do ognia? Wstał i poszedł do kuchni gdzie wyciągnął czysty kubek i napełnił go wodą. Czym prędzej pobiegł do salonu i wylał ciecz do kominka, ale ogień ani myślał ustępować. Najwyraźniej był bardzo brudny i uparty, więc potrzebne będzie więcej kursów. Chłopiec biegał do kuchni i z powrotem nosząc wodę i mając nadzieję, że tym razem wystarczy jej by ugasić pożar.
    _________________




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 21 Luty 2019, 17:18     

    Spojrzała na tusz i zaczęła mu się przyglądać uważniej. Może wiedziała ale udawała dobrze, że nie wie by kochankowi nie zrobiło się przykro, albo faktycznie nie wiedziała jak robi się taki tusz. Tego chyba Cień się nie dowie, ale Lisica cierpliwie słuchała wypowiedzi, z wyraźnym zainteresowaniem.
    Zerknęła na Kogitsune. Rysował sobie chmurki z deszczem. Pewnie chce podlać roślinki, które są na papierze, ale nie miała siły by tłumaczyć, że to bez sensu. Niech sobie rysuje co tylko chce. Uśmiechnęła się delikatnie - ponieważ w tej norce nie da się tak nagrywać. Nie wiem czemu, ale tutaj nie działa to urządzenie. Jest po prostu metalowym pudełkiem i niczym więcej - wzruszyła ramionami. Ciekawe czy zrozumie co ma mu do przekazania. Miała nadzieję.
    Gdy Cosiek się oddalił, skupiła się całkiem na liście. Przytakiwała Gawowi gdy ten nie był pewny co takiego najlepiej zrobić. Gdy skończył wzięła list i przeczytała go - myślę, że będzie w porządku - pocałowała go w policzek i wzięła drugą kartkę by zacząć pisać też na brudno kilka sposobów na pisanie. Wszystkie były typowo męskie, by wyglądało to na list od Lusiana, a nie Luci. Gdy Gaw wybrał odpowiedni według niego, Yako zaczął pisać, zaczynając od dość ozdobnej pierwszej litery. No cóż...taki stary zwyczaj mu został. Litera ta była jako jedyna napisana na srebrno.
    Gdy było gotowe, podmuchała delikatnie na tusz i dała list do podpisania się kochankowi. Dopiero teraz zwróciła uwagę, że Mały Lisek coś kombinuje. Wstała i przykuśtykała do salonu - Kogitsune co Ty robisz? - zapytała i widząc, że ten zalewa kominek wodą. Westchnęła ciężko i poszła do kuchni wziąć szmatę. Wyciągnęła szybko czajnik i szybko przeniosła to na blat. Poparzyła się trochę, ale nie marudziła. Ochłodziła dłoń - chciałeś herbaty? - zapytała i wyciągnęła kilka rodzajów - powąchaj i powiedz, którą chcesz - powiedziała i postawiła drugi czajnik na palniku. Ten musiał się ochłodzić, a nie miała głowy na to, by pilnować by się nie rozwalił. Gdy młody wybrał herbatę, zaparzyła ją - proszę, mów, że coś chcesz....mogłeś zrobić sobie krzywdę, albo przypadkiem podpalić norkę - poczochrała go i podała mu kubek z herbatą, do której dolała trochę chłodnej wody, by nie była taka gorąca. Wróciła też na swoje miejsce by rozmasować nogę.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Luty 2019, 22:44     

    Keer przewrócił oczami. Jeszcze czego! Przekomarzanek się bachorowi zachciało! - Tak, ale zrozum, to nie wystarczy. Nie możesz jeść rękoma. Gdy nie jesteś w swojej norce do jedzenia używa się sztućców. Czyli łyżki, noża i widelca. - upierał się przy swoim. Nie ma mowy by pozwolił dzieciakowi robić mu wiochę przy Aeronie i jego służbie. - Ja też umiem się nimi... umiem ich używać, chociaż zwykle nie jem normalnego jedzenia. - dodał spokojniej.

    Uwaga jaką poświęcał mu Demon za każdym razem sprawiała, że czuł się przy nim wyjątkowo. Zwykle jeśli ktoś już go słuchał, to raczej z zapartym ze strachu lub gniewu tchem, ewentualnie z braku lepszej alternatywy. Teraz było inaczej i za żadne skarby świata nie chciał zmieniać tego stanu rzeczy.
    Gdy Yako analizowała treść listu, zerknął na dzieło Kogitsune i uśmiechnął się pod nosem na tę oczywistą niedorzeczność. - Narysowałeś chmury i deszcz, żeby rośliny nie zwiędły? - zagaił nachylając się ku dziecku. - Mogę pokazać ci rośliny bez wody, suche, ale nadal kolorowe. Mam je w moim mieszkaniu, więc później, ale jest ich dużo. Będzie co oglądać. - luźno zaproponował, ciekaw jak Cosiek zareagowałby na jego zielniki. Miał tylko nadzieję, że dziecko nie odczuje heroicznego powołania każącego mu ratować biedne chabazie i jego zielniki nie zostaną bezceremonialnie wrzucone do wanny lub zlewu.
    Roztarł buziaka na policzku i dumny z siebie promiennie uśmiechnął się do Kitsune. Ależ ona bywała urocza. I piękna. I sprytna, bo to pismo zdecydowanie pasowało bardziej do Lusiana niż Luci. Tak się na nią zagapił, że biegający wte i wewte Cosiek zupełnie umknął jego uwadze. Wstał i pospiesznie ruszył za nim. - Hejże! Gdzie to?! - zakrzyknął i zanim zorientował się w sytuacji, Luci już szła ze szmatą. Ustąpił jej miejsca, gdy wracała z czajnikiem do kuchni, po czym zagrodził Małemu Lisowi drogę. - To ja w liście piszę o tobie miłe rzeczy, a ty psocisz? - skrzyżował ręce na piersi i spoglądał na malca z góry. - Zrobiłbyś sobie krzywdę. Ogień to nie zabawka. - powiedział chłodno i ujął małą rączkę Cośka. - Trzeba było mówić, że chce ci się pić. - wymamrotał ciągnąc go do kuchni. Wchodząc do pomieszczenia zauważył, że Luci schładza dłoń. Natychmiast puścił chłopca i doskoczył do ukochanej. Złapał ją za nadgarstek i obrócił jej rękę, by móc spojrzeć na oparzenie.
    Cień głośno wypuścił powietrze nosem, po czym cicho przeklął, zaciskając palce odrobinę zbyt mocno i wbił swoje dziwne spojrzenie w Cośka. - I widzisz co narobiłeś?! - szarpnął rękę Yako w stronę dziecka, by mogło dobrze przyjrzeć się zaczerwienionemu miejscu. - Teraz będzie ją bolało przez kilka dni! - wycedził, potrząsając nią, by w końcu puścić Luci. Odetchnął głęboko i odwrócił się do niej, gładząc kciukiem wierzch jej dłoni. - Ubiorę się i wyjdę na polanę. Przyniosę coś na oparzenia, a ty przepisz list i zaadresuj kopertę. - wyszeptał miękko, patrząc w ciemniejący błękit, po czym pospiesznie opuścił kuchnię.
    Za plecami słyszał jeszcze jak Luci pozwala Cośkowi wybrać herbatę i spokojnie go poucza, ale nie uważał by chłopiec zasługiwał na takie traktowanie. Mało miała ran? Mało blizn? Ile jeszcze będzie patrzył na jej ból? Zamiast mu słodzić, powinna pokazać, że zrobił coś złego!
    Do diabła z jej wyrozumiałością! Właśnie dlatego kończy połamana i pocięta, a potem ja obrywam rykoszetem! To ja biegam i ją leczę, znoszę humory i zachcianki, nie on! - warknął gardłowo, zaciskając pięści i starając się panować nad sobą na tyle, by nie wpakować ich w najbliższą ścianę.
    Cały czas złorzeczył w myślach naciągając na siebie sweter i skarpety, zawieszając medalion na szyi i chowając Blaszkę do kieszeni. Spakował co trzeba do torby. Był prawie gotowy.
    - Furor! Do mnie! - rzucił ostro, zbiegając ze schodów. Furbo podniósł się i położył po sobie uszy. Lekko najeżył futro na karku, wyraźnie oczekując walki. Szybko znalazł się przy Keerze, który właśnie kończył ubierać buty. - Postaram się wrócić możliwie szybko. - powiedział jeszcze narzucając sobie koc na ramiona i tyle ich widzieli.

    [Z/T]
    _________________

     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 23 Luty 2019, 03:07     

    Skinął głową i uśmiechnął się do Gawaina pokazując, że chętnie zobaczy jego bezwodne rośliny.
    O dziwo w miarę zrozumiał co lisica miała na myśli. Przynajmniej tak mniej więcej. Nie dało się zrobić nagrania, ale ciekawe czemu? Czy nie da się go też odtworzyć? A co z ruszającym się budzikiem stworzonym przez Gawaina? Czy to też tutaj nie działo?
    - Pić. - Odpowiedział ignorując użycie niewłaściwego imienia. Podziwiał odwagę tej samicy, wsadziła rękę do ognia i wcale się nie bała. Niby wiedział, że to nie bojący się pożaru Lusian, ale nie do końca mieściło mu się to w głowie. Lisica zdecydowanie zrobiła na nim wrażenie.
    Na początku nie wiedział o co chodzi rudzielcowi. Co niby zrobił nie tak? Dopiero okazaną mu rana wytłumaczyła zaistniały problem. Pytanie tylko czy czarnowłosa była tak dzielna czy po prostu nie czuła bólu i stąd jej brak strachu.
    Nie zwrócił uwagi na proponowane herbaty. Zamiast tego wskazał przygotowany przez siebie kubek. - Cosiek dobrze i nie zrobić pożar! - Ni to się bronił ni chwalił. W końcu wymyślił i wprowadził w życie bezpieczny plan, nie jego wina że nie pozwolili mu go dokończyć. Był już duży i potrafił o siebie zadbać.
    Nie zrozumiał czemu Gawain tak nagle wyszedł i jeszcze na dodatek zmusił do tego Furora. Zaniepokoiło go to trochę. Choć z drugiej strony został sam na sam z jedyną samicą w stadzie.
    Spojrzał swoimi wielkimi oczami na Dużego Lisa. - Cosiek już duży tylko nie wie jak to robić! - Wskazał na palniki kuchenki. Może jeszcze nie wiedział jak jej użyć, ale może uda mu się zaimponować piękności jego umiejętnościami uczenia się i dopasowywania do otaczających go warunków.
    _________________




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 23 Luty 2019, 10:39     

    Ręka bolała, ale Yako nie miała problemu z ukryciem tego. Po pierwsze w ostatnich dniach przeżyła o wiele większy ból, a po drugie w końcu była aktorką i na pewno nie była małą dziewczynką, która płakała przez otarte kolanko - Skarbie nie trze... - westchnęła gdy ten wyszedł. Gawain trochę był ostatnio przewrażliwiony. Yuki też chciał iść ze swoim rudym kompanem, ale zamknięto mu drzwi przed nosem.
    Luci nie powstrzymywała Cienia. Pewnie chce odsapnąć. Ostatnio nie miał chwili dla siebie. Nie chciała go ograniczać, ale przez to co się ostatnimi czasy działo, to niestety nie miał czasu by po prostu odsapnąć.
    Westchnęła ciężko widząc kubek z liśćmi herbaty. Nie upomniała go jednak, że dał jej tam za dużo. Niech się uczy na własnych błędach. - chociaż o tym pomyślałeś - powiedziała zdenerwowana. Przy Gawainie wydawała się spokojniejsza, ale teraz zdawało się, że jednak nie jest tak wyrozumiała jakby się mogło zdawać. Zalała zawartość kubka i podała młodemu, karząc mu chwilę poczekać, aż napar będzie gotowy no i też nie za ciepły - proszę bardzo - podała mu kubek z herbatą i zakaszlała.
    Wywróciła oczami, widząc jak nagle zaczyna się przymilać - i na razie się nie nauczysz - powiedziała, patrząc na niego z góry.
    Jeśli chciał to podała mu herbaty by sobie coś dosypał do wody, a jak nie to wróciła do przepisywania listu. Musiała się skupić by porządnie to napisać i nie popełniać błędów. Popijała wtedy swoją herbatę. Zerkała też teraz czy młody czegoś nie kombinuje.
    Gdy skończyła, zorientowała się, że chyba bedzie musiała ten list nadać. Nie wiedziała kiedy wróci Gawain, a widziała, że już wcześniej się podpisał. Zaadresowała kopertę i westchnęła ciężko.
    - Cosiek chodź tu na chwilę - zawołała go i potarła nogę - chcesz pokazać, że jesteś już duży? - zapytała patrząc na niego uważnie - siedź w norce i pilnuj Yukiego, żeby nie nabroił i nie wpuszczaj nikogo - mówiła całkowicie poważnie - zniknę na dosłownie chwilkę. Muszę wysłać list - pokazała czarną kopertę - może zwiedzicie z Yuki Twój pokój? - zaproponowała, pokazując na schody na górze.
    Jeśli się zgodził, poszła się ubrać i wzięła Kompas oraz Blaszkę, którą miała na obroży. Lepiej by w razie czego Gaw mógł ją znaleźć - to zaraz wracam - powiedziała i teleportowała się na oczach dziecka do Szkarłatnej Otchłani.

    Musiała to zrobić naokoło. Malinowy do Szkarłatnej, potem na Osiedle, by wysłać list na poczcie i znów droga powrotna, ale nie było jej może z dziesięć....piętnaście minut i już wróciła do Norki. Ciekawe co też młody zdążył napsocić.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 26 Luty 2019, 21:27     

    Zgubił się, lecz odnalazł drogę. Nie patrzył na słońce czy mech pokrywający szorstkie kory drzew. Nie potrzebował szpilek na wodzie i kompasów. By podążać we właściwym kierunku, wystarczyło wsłuchać się w siebie. W swoją tęsknotę i głód.
    W połowie drogi jego główny żywiciel nagle stał się odległy i niedostępny. Czuł jak Yako przeskakuje pomiędzy krainami, jak gwałtownie zmienia położenie. Demon zapewne nadawał list lub wyskoczył po swoje ulubione nerkowce. A może był gdzieś indziej w zupełnie innym celu? W końcu Lis mógł poczuć się bezpiecznie, bo jego kochanek nie założył Blaszki... Niedoczekanie.
    Jeśli po tej małej wyprawie znów będzie gorączkować całą noc, to przykuję ją do łóżka. - westchnął z irytacją i parł dalej przed siebie.
    Całe szczęście miał jeszcze jedną osobę której sny, choć mniej apetyczne, były w pełni zadowalające. Kogitsunemaru został w Norce i doskonale go do niej prowadził. Zresztą im bliżej byli, tym Furor stawał się pewniejszy i rozpoznawał zapachy tak jak Keer widoki.
    Trochę im zeszło, bo Cień ani myślał biegać lub maszerować w trosce o kwiat i jego słabo zabezpieczone korzenie. Przyspieszając mógłby niepotrzebnie otrzepać je z ziemi. Tę natomiast należałoby zbadać pod kątem pH, ale paski były w jego mieszkaniu. Chyba nadszedł czas, by zainwestować w odpowiednie sakwy i wykorzystać konia w charakterze obwoźnego laboratorium. Niechże to bydle się na coś wreszcie przyda.
    Podszedł do przesuwnych przeszklonych drzwi i spróbował je otworzyć, ale ani drgnęły. Źle to i dobrze. Źle, bo marzł i nie wiedział, ile Yako zajmą sprawunki, a dobrze, bo Cosiek nie mógł im przez ten czas zwiać.
    - Hej! Cosiek! Otwieraj! Tu Cień Gawain! - zakrzyknął waląc pięścią we framugę. Miał nadzieję, że chłopiec nie będzie się na niego boczył za wcześniejszy wybuch. Czy przesadził z reakcją? Może i była nieco dramatyczna, co aż wstyd było mu przed sobą przyznać, ale na pewno nie przesadzona. Kogitsune powinien wiedzieć, że zrobił źle, a przynajmniej powinien bardziej uważać.
    Stał i czekał, ale z wewnątrz nie dochodziły żadne dźwięki, więc zastukał jeszcze raz, tym razem mocniej. Odszedł kawałek od domu, by Cosiek mógł go widzieć z piętra i złożył dłonie w tubę, by ponownie zakrzyknąć. - COSIEEK! - wydarł się, czując się jak ostatni debil, ale na inne imię dzieciak kręcił nosem. Pozwolił rękom opaść, przeklinając w myślach własne zapominalstwo. Gdyby choć przez chwilę zastanowił się przed wyjściem, wziąłby klucz. A tak? Stał w ogródku niczym rudy strach na wróble.
    _________________

     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 26 Luty 2019, 22:01     

    Odstawił herbatę, żeby nie poparzyć sobie rąk i nie rozlać. Na razie i tak była za ciepła do picia. Zastanawiał się czy nie zrobił czegoś źle bo kolor zarówno cieczy jak i jej zapachu były wyraźnie mocniejsze niż tych, które do tej pory pił. Może po prostu wziął inny rodzaj? Tyle ich tu było.
    Trochę się zawiódł, że nie zostanie nauczony jak używać palnika, trudno nauczy się lepiej korzystać z kominka.
    Obserwował jak woda coraz mocniej barwi się od aromatycznej ściółki. Było coś hipnotyzującego w abstrakcyjnych kształtach brązowych macek. Oderwał się od swojego zajęcia i podszedł zawołany. - Cosiek duży. - Obruszył się. Czemu ma pokazywać, że jest już dorosły, skoro to całkiem oczywiste. Miał już przecież 2 lata! Mimo wszystko wysłuchał instrukcji i dołożył wszelkich starań by je zrozumieć. - Cosiek bronić norka i nikt nie wejść! - Zapewnił.
    Rozdziawił buzię i jeszcze przez dłuższą chwilę wgapiał się w miejsce, z którego zniknęła samica. Nie zaniepokoił się, bo został uprzedzony o tym, że wychodzi. Po prostu nie spodziewał się takiego czegoś. Z zadumy wyrwały go dźwięki Yukiego goniącego nieistniejące myszy w pokoju z ogniem. Zawołał do niego, że może się bawić byle niczego nie zniszczył. Dalej chciało mu się pić, więc wrócił do swojej herbatki i czekania aż będzie gotowa.
    Wypił trochę, ale było za gorzkie. Zrezygnowany odstawił prawie pełny kubek i zawoławszy Bestię poszedł na górę. Nie powiedziano mu, który pokój ma być jego. Czyli chyba może sobie wybrać. Nie dane mu było dłużej pozwiedzać, bo usłyszał jakieś hałasy na dole. Nadszedł czas bronienia norki. Udowodni, że jest wartościowym członkiem stada! Poprosił Yukiego, żeby trzymał się przy nim i że nie wolno im nikogo wpuścić do środka. Zaczerpnął głęboko powietrza i najciszej jak mógł udał się w stronę hałasu.
    Ktoś kto był na zewnątrz znał jego imię. I miał głos Gawaina. Jednak chłopiec postanowił nie dać się zwieść pozorom i samemu sprawdzić. Rzeczywiście za drzwiami stali Cień z Furorem i bardzo chcieli wejść. I co ma teraz zrobić? Lusian nie pozwolił nikogo wpuszczać, a to jego norka. Do tego Gawain wyszedł tak nagle i w gniewie, więc może chciał opuścić stado? - Lusian powiedzieć, że nikt nie wejść! - Krzyknął przez drzwi do rudzielców. Chciałby ich wpuścić, ale nie mógł. Musiał udowodnić, że jest już duży i odpowiedzialny, że nie daje się ponieść emocjom. W dodatku może uda mu się zaimponować samicy pokazując jak broni domu przed dwoma samcami?
    Yuki skakał przy drzwiach chcąc się już przywitać z Furorem i może trochę z nim pobawić, ale chłopiec był nieugięty.
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 26 Luty 2019, 22:35     

    Cosiek w końcu podszedł do drzwi, ale radość z myśli, że zaraz wygrzeje się przy kominku i zrobi sobie kawy, minęła wraz z jego pierwszymi słowami. Serce na chwilę stanęło mu w piersi. Yako miałby go wywalić za drzwi? W taki sposób? Nie wierzył, a nawet jakby z jakiegoś chorego powodu chciał, to i tak nie trzymało się to kupy. W końcu kim byłby Demon bez pouczających monologów i okazywania swojej wyższości?
    Keer wybałuszył oczy na małego rudzielca. - C-Co? - mało inteligentnie bąknął, po czym przyłożył dłonie do szyby. - Ogłupiałeś?! Wpuść mnie! Ja tu mieszkam! - z irytacją i niedowierzaniem cedził słowa i klepał w drzwi. - Gdyby Luci mnie tu nie chciała, to powiedziałaby, żebym się wynosił albo nie wracał! - próbował go przekonać. Furor chyba postanowił go naśladować, bo bestia stanęła na tylnych łapach, a przednimi wysmarowała szybę. Keer tylko na moment pochylił głowę. - Kto to będzie mył, co?! - opieprzył go, po czym znów wlepił swoje spojrzenie w Cośka. Skrzywił się zbolały i bezsilny. - Nooo weź otwórz! Jest mi zimno, a do tego przyniosłem liście na oparzenia dla Dużego Lisa. Naprawimy ją, ale wpierw musisz wpuścić mnie do środka. Do tego mam kwiat, a Luci je bardzo lubi. - przełożył swoją torbę, by Cosiek mógł ją lepiej widzieć i okazał jej zawartość. - Wiem, że byłem zły i wyszedłem, ale zrozum, chcę dla niej jak najlepiej. Nie chcesz, żeby była zdrowa? Jak mnie nie wpuścisz, to oparzona skóra będzie bolała ją dłużej... a jak nic nie zrobię, to dłoń może jej nawet odpaść! - z braku laku zaczął kłamać. Tu odpadną ci stopy, tam odlecą ręce. Przyszło im żyć na przerażającym i okrutnym świecie!
    Zaczynał się trochę martwić, ale nie o siebie. Yako skakała tak od dobrych piętnastu minut, a on mógł zwyczajnie poczekać, aż Cośka zmorzy i po prostu dostać się do środka okrężną drogą wiodącą przez sny. Dla pewności wygrzebał z kieszeni Blaszkę i założył ją. Może jeśli Yako będzie wiedziała, że wrócił, to i ona postanowi zrobić to samo.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 26 Luty 2019, 23:36     

    Nie wiedziała jak wylądowała idealnie w Norce. Z Kompasem nigdy nie było pewności, że trafi się dokładnie w to miejsce, w które by się chciało. Jedyny problem był taki, że wylądowała nie tyle w piwnicy, co w samej saunie i początkowo nie do końca wiedziała gdzie dokładnie się znajduje. Dopiero, gdy rozświetliła podziemie domku, zorientowała się, że to tylko jej sauna, znajdująca się przy siłowni. Westchnęła ciężko i ruszyła w stronę schodów. Dopiero tam usłyszała hałasy dochodzące z parteru.
    Przetarła twarz dłonią i ruszyła na górę. Musiała jakoś wyratować swojego ukochanego, żeby ten nie marzł. Pewnie znów będzie jej wypominał, że nie przewidziała wszystkiego. Że nie uwzględniła tego, że Cień po prostu mógł nie wziąć kluczy. Zazwyczaj je brał, więc nie wpadła na to, że tym razem zapomni o tym małym przedmiocie.
    - Cosiek co Ty wyprawiasz? - zawarczała na niego, podchodząc do drzwi i otwierając je szybko, by wpuścić rudzielce do środka - Gawain i Furor tu mieszkają, są częścią stada. Skąd pomysł, że nie możesz ich wpuścić? - powiedziała zdenerwowana i podeszła do ukochanego - przepraszam...myślałam, że zajmie mi to mniej czasu...długo czekałeś? - zapytała, kładąc po sobie uszy - ogrzej się, a potem może pokażesz co tam przyniosłeś, żeby mi czasem ręka nie odpadła? - puściła mu oczko i dała mu już spokój.
    Poszła do kuchni by postawić wodę na kawę dla ukochanego, a widząc, że młody nie wypił herbaty postanowiła zrobić dla niego też ciepły napój. W końcu dziś chyba jeszcze nic nie pił.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 3 Marzec 2019, 20:09     

    Nieugięcie stał przy drzwiach. Zabroniono mu wpuszczać kogokolwiek i zamierzał się wywiązać z obietnicy. Niestety nie było to łatwe. Starał się nie słuchać tego co mówił Gawain, co na szczęście nie było zbyt trudne przy ograniczonych umiejętnościach lingwistycznych chłopca. Niepewnie przestępował z nogi na nogę i czekał aż tamci sobie pójdą. Naprawdę chciał sobie gdzieś pójść, ale bał się opuścić posterunek. Skamlenie Yukiego zdecydowanie nie pomagało. Biały lis chciał się pobawić ze starszym kolegą i nie rozumiał czemu oddzielają ich drzwi. Cosiek starał się unikać spojrzeń ich wszystkich jednocześnie nie tracąc ich z pola widzenia.
    Kiedy minęło już zdecydowanie za dużo czasu usłyszał kroki. Zaryzykował krótkie spojrzenie za siebie i przekonał się, że nadchodzi Duży Lis.
    Nie rozumiał dlaczego czarnowłosa była taka zła. - Cosiek nie chce, ale nie móc wpuścić Gawain. - Odwarknął w odpowiedzi odsuwając się od drzwi. - Lusian powiedzieć nikt nie wejść! - No pewnie, teraz wszyscy są źli na niego, ale on nie zrobił nic złego. Jak coś robi to źle! Jak nie robi to też źle! On tylko zrobił to czego od niego chciano i też wyszło źle. Nieszczęśliwy i zły na cały świat odszedł mamrocząc do siebie po lisiemu.
    Wziął już nieco przestygłą i niestety dalej niesmaczną herbatę z kuchni i poszedł do piwnicy. Nie zawracał sobie głowy szukaniem jakiegoś źródła światła - widział wystarczająco dobrze. Znalazł sobie spokojny kątek i wcisnął się w niego. Chciał pobyć sam.
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 3 Marzec 2019, 21:46     

    Gniew i niedowierzanie zostały przykryte przez falę wdzięczności. Ciepło i brak wilgoci pociągnęły go do środka, gdzie drżącymi dłońmi ustawił torbę na stole, po czym przełożył pasek przez głowę, by się od niej uwolnić. Kwiat trzymał się dzielnie, dumnie wyprostowany i bezwstydnie prezentujący swój szkarłat wszystkim wokoło. - N-nie. Zaledwie parę minut, ale trochę się z Furorem pogubiliśmy i powrót zajął dłużej niż przewidywałem. - powiedział, pochylając się nad swoją zdobyczą i pociągnął nosem, gdy zaczęło mu z niego ciec przez nagłą różnicę temperatur. Upewniwszy się, że roślina jest nieuszkodzona, zdjął buty i powiódł wzrokiem za odchodzącym Cośkiem. Chciał go zatrzymać, ale ten już schodził po schodach, więc tylko cicho westchnął. - Może jego logika jest pokrętna, ale koniec końców usłuchał się Ciebie. - skomentował krótko i złożył dłonie, by w nie pochuchać.
    Przez pociągłą twarz przebiegł krótki uśmiech. - To tylko liście babki lancetowatej. - Cień wyciągnął zioła z torby i z wielką niechęcią podążył za lisicą. Porządnie wyszorował dłonie, zerknął do czajnika i szybko dolał do niego trochę więcej wody, po czym objął Yako od tyłu i przytknął swój zimny nos do jej szyi. - Muszę zrobić odwar. Jest dobry na kaszel i oparzenia. Dla kanarków mam nasiona babki. Ponoć to ich przysmak. - tłumaczył szeptem, bezczelnie grzejąc się od kochanki. Przesunął dłonie na brzuch i lekko ją do siebie docisnął. - I pewnie widziałaś ten czerwony kwiat. Nieznany mi gatunek, ale może zainteresuje Cię fakt, że nim go dotknąłem był biały niczym śnieg. Nie ruszał go chłód, nie ruszała wilgoć. Wydaje się być dość odporny i mam nadzieję go zbadać, jeśli z powodzeniem wyhoduję takich więcej. Powinno się udać, skoro zajmowały całą polanę u stóp ogromnego, kryształowego drzewa. - w jego głosie czuć było wielkie podekscytowanie. - Pójdę go przesadzić, gdy Cię opatrzę, dobrze? - zabrzmiał okropnie proszalnie. - Obiecuję, że to będzie moje ostatnie wyjście dzisiaj... Naprawdę mi tego brakowało. Tej chwili dla siebie. - dodał ciszej, trwając tak jeszcze przez niespełna minutę, gdy wrócił do rzeczywistości za sprawą rozdzierającego uszy pisku czajnika. Odstąpił od Luci i wyciągnął mały rondel, wrzucił do niego liście i zalał je wrzątkiem. Garnek zajął miejsce czajnika, a woda ponownie się zagotowała, wyciągając z cenne składniki z rośliny. W czasie gdy odwar nabierał mocy, Keer przygotował dwa kubki oraz bandaż i gazę. Zrobił sobie upragnionej kawy i zerkał na ukochaną. Raz w jego oczach tliło się rozbawienie i szczęście, a raz przemykał przez nie smutek i strach. Nie mogąc udawać uśmiechu oraz nie chcąc dać się pogrążyć ciemnym i ciężkim emocjom, przybrał swoją zwyczajową, chłodną maskę obojętności i skupienia.
    Zamoczył i wycisnął gazę. - Podaj dłoń. - wychrypiał, wyciągając swoją w stronę Kitsune i jeśli tylko mu ją podała, sprawnie nałożył okład na oparzone miejsce i go zabandażował. Pozostałą część odwaru przelał do drugiego kubka, który wręczył Demonowi. - A to na kaszel. Pij póki jest letnie. Odwary należy wykorzystywać zaraz po przygotowaniu. Szybko tracą swoje lecznicze właściwości. - z przyzwyczajenia instruował Luci. Pochylił się ku niej i dał jej całusa w czoło, choć tuż przed tym krótko się zawahał. - To zaraz wracam. - odsunął się, sięgając po kawę i powoli się odwrócił. Wyszedł do ogrodu, po drodze zgarniając torbę i zasunął za sobą drzwi z cichym kliknięciem.
    Parujący napój, oczywiście gdy Keer wypił przynajmniej połowę, został na deskach tarasu. Cień wkroczył do ogrodu z kwiatem na rękach, przy czym dzierżył go z taką czułością, jakby niósł dziecko. Niespiesznie przechadzał się w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Pod magnolią powinny prezentować się godnie, nie zagłuszając innych roślin, więc przyklęknął przy drzewie i parokrotnie wbił łopatkę w ziemię. Wykopał stożkowaty otwór i umieścił w nim nienazwany kwiat. Delikatnie przysypał go nadprogramową ilością podłoża, które ostrożnie, nie chcąc zgnieść korzeni, uklepał. Jeśli tam rosły bez przeszkód, to co będzie się działo tutaj? - patrzył na roślinkę i otrzepywał się z trawy i ziemi.
    Wrócił do przytulnego wnętrza Norki. W końcu mógł odłożyć wszystko na swoje miejsce, przemyć twarz i dłonie oraz usiąść z kawą przed kominkiem. Gorąc aż szczypał go w knykcie i policzki, ale ani myślał się odsuwać. Patrzył w płomienie, a jego wąskie źrenice były teraz zaledwie dwoma czarnymi kropeczkami na tle szerokiego bursztynu.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 4 Marzec 2019, 00:00     

    Westchnęła ciężko i przeczesała włosy palcami, zaczesując je do tyłu. Uszy miała położone, a źrenice lekko zwężone. Przesadziła, wiedziała to. Będzie musiała jakoś przeprosić młodego później, ale teraz nie miała na to siły - wiem...chyba jednak nie nadaję się na rodzica...tym bardziej takiego dzikusa - powiedziała cicho i pokręciła głową. To nie tak, że chciała się wycofać z opieki nad Cośkiem, po prostu nie czuła się teraz najlepiej.
    Zamerdała lekko ogonem - cieszę się, że o nich też pomyślałeś - powiedziała łagodnie i dała kochankowi całusa w polik.
    Zadrżała mocno, gdy przytknął zimny nos do jej skóry - ziiimno - zakwiliła cicho i spięła się, ale nie uciekała. Wiedziała, że Gawain tego potrzebuje, że musi się ogrzać, a sama chyba miała jeszcze lekką gorączkę, więc była jeszcze cieplejsza niż zwykle, co mogło pomóc rudzielcowi się szybko zagrzać, zanim zacznie cokolwiek robić. Poza tym dość szybko przyzwyczaiła się do temperatury. Póki nie wsadził swoich łap pod jej koszulkę. Zapiszczała cicho. Lekko uciekła, ale nie zrobiła nawet kroku w przód. No cóż. Była zmarzluchem w tym momencie.
    Postawiła wysoko uszy słysząc o roślinie, po czym przekręciła głowę - chyba gdzieś takie widziałam, ale teraz mam dziurę w głowie, bo to było dawno - powiedziała przepraszająco - jak sobie coś przypomnę więcej o tym to Ci powiem - obiecała. Była jednak bardzo ciekawa jak te kwiaty zachowają się w ogrodzie. Czy w ogóle będą się rozrastać, bo przecież Yako nie mogła mieć pewności, że magiczne rośliny też będą podatne na jej aurę.
    Przytaknęła głową, po czym pstryknęła lekko w nos - jak potrzebujesz chwili dla siebie, to po prostu powiedz. Przecież nie jesteś tutaj więźniem - powiedziała robiąc lekko urażoną minę. Lekko ją to zabolało, że tak się tłumaczył, przecież był wolną istotą, o ile nie będzie jej zdradzał na boku.
    Dała sobie na spokojnie opatrzyć dłoń i poruszyła nią trochę, gdy była już zabandażowana. Grzecznie wypiła też herbatkę. Smakowała dziwnie ale nie marudziła.
    - Weź proszę Yukiego - poprosiła go, gdy zobaczyła, że idzie do ogrodu. Młody lodowy lis, nie był jeszcze w swojej toalecie. Lepiej, żeby nie narobił gdzieś na dywan, a widać było, że chyba zaczyna sobie szukać miejsca na załatwienie swoich potrzeb.
    Sama poszła na kanapę, dorzucając wcześniej trochę do komina. Nie bała się, że Cosiek coś wymarasi, bo nie było innego wyjścia z piwnicy, jak to, przez które tam zszedł. Co jakiś czas spoglądała w stronę drzwi. Gdy Gawain wrócił do środka i usiadł, przytuliła się do kochanka i połasiła się do niego - jak myślisz? Jak długo będziemy czekać na odpowiedź od rogacza? - zapytała mimo chodem, zamykając swoje błękitne oczy, w których tliły się ledwo widoczne, fioletowe iskierki.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 6 Marzec 2019, 11:06     

    Siedział w kącie wgapiając się w kubek z zimną herbatą. Żółtawo brązowe opary zapachu unosiły się nad naczyniem nie zachęcając do picia. Jednak chłopiec był spragniony i parokrotnie spróbował napoju. Za każdym razem był tak samo obrzydliwie gorzki, ale też z czasem stawał się trochę kwaśniejszy. Fuuuj! Ale może znajdzie w kuchni coś co poprawi trochę ten smak? Później pójdzie poszukać, na razie nie miał ochoty spotykać się z resztą stada. Nie był pewien czy chce z nimi zostawać, a traktowali go jakby był ich własnością. Zrób to, nie rób tamtego. Wydął policzki w złości. Jednak należenie do tego stada miało też dobre strony. Miał ciepłą i wygodną norkę z jedzeniem i wodopojem. I obronili go przed Porywaczem. Da im jeszcze jedną szansę.
    Wstał, wziął kubek i po cichutku ruszył do kuchni. Nie chciał na siebie zwracać uwagi, bo nadal chciał pobyć sam. Wspiął się na blat i poszukał słodzącego proszku. O ile pamiętał to powinno być coś przypominającego biały piasek. O tu jest! Wsypał solidną porcję do kubka i zamieszał palcem. Powąchał dekokt, ale zapach się nie poprawił. Ostrożnie wziął próbny łyczek i upuścił naczynie. Kubek spadł na podłogę roztrzaskując się na kawałeczki, a herbata rozprysła się po całym pomieszczeniu. Na wpół oślepły chłopiec ze łzami w oczach poczołgał się do zlewu. Wsadził głowę pod kran i na oślep wymacał kurki. Nie zwracał uwagi na to, że lejąca mu się po twarzy woda jest lodowata, chciał tylko umyć wreszcie język. Musiał się jakoś pozbyć tego smaku. Herbata okazała się nie tylko nadal gorzka i kwaśna, ale na dodatek piekielnie słona.
    Po zażegnaniu kryzysu zmysłowego usiadł na blacie i przetarł oczy. Nie miał pojęcia jak zejść z blatu, żeby nie pokaleczyć sobie stóp o ostre odłamki zaścielające podłogę. Utknął i to nawet bez groźby ze strony Krzywozgryza.
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 7 Marzec 2019, 10:16     

    - Cóż, ma tę dzikość po Tobie. - celowo się wrednił. Wyprostował się i podszedł do Luci, by pogładzić jej policzek wierzchem dłoni. - Ja też nie jestem pod tym względem idealny, ale razem damy radę. - starał się podnieść ją na duchu. Opuścił dłoń i przewrócił oczami. - Poza tym... dzieci takie są! Mręczą i narzekają, ale gdy Cosiek będzie rozumiał więcej, jego zachowanie się zmieni. Cierpliwości. - mówił dalej, w duchu śmiejąc się z ostatniego słowa. Yako miał chyba zaprogramowany brak tej cnoty.
    - A tak mi się przypomniało. Gdzieś kiedyś musiałem o tym czytać. - wzruszył ramionami i popatrzył na ptaki. Dalej ich nie lubił. Wiecznie kpiącej z niego metafory. Każdy patrzył na niego z góry, dawał rady o nieznośnie protekcjonalnym brzmieniu i uwiązywał go jak mógł. Yako miał przewagę siły i doświadczenia, ale był Demonem, więc Dręczyciel był dla niego pobłażliwy. Inną osobą był Cierń, który sądził, że ma na niego wszystko i tym wymusi na nim posłuszeństwo. Potem była cała reszta postrzegająca go jako jednostkę skrzywioną. Takich jak on zawsze łatwo wytykać palcami.
    Przytrzymał mocno Luci, gdy zaczęła się wiercić. - Nie bądź samolubna. Masz tyle ciepełka na zbyciu. Podzieliłabyś się. - zachichotał nisko przy jej uchu i zamknął oczy. Była ciepła i pachniała sobą. Odganiała przypominający o zimnych trupach i samotności chłód. Mógłby tak trwać wiecznie. - Trzymam Cię za słowo... i nie tylko za nie. - dodał spokojnie, po czym przeniósł dłoń na jej pośladek i lekko go uszczypnął. Pstryknięty w nos odchylił się do tyłu. Kanarki nagle zdawały się na niego patrzeć, a ich trel drażnić uszy. Przecież nie był więźniem... Akurat.
    Cień wziął Yukiego ze sobą, jak mu przykazano. Towarzystwo zwierza było mu miłe. Ta wystrachana ciapa chodziła przy nodze i nie pakowała się w kłopoty jak Furor. Jedynym w czym musiał mu pomóc był powrót do domu, bo zanadto się rozbrykał.
    - Na odpowiedź? Pewnie parę dni. Cierń nie będzie chciał wyjść na desperata, któremu zależy na wizycie bardziej niż nam. Dłużej poczekamy na samo spotkanie. Pewnie ma swoje sprawy i będzie chciał nam dać dość czasu na załatwienie swoich. - z roztargnieniem miętosił kubek w palcach. - Aż tak nie możesz się doczekać? By znowu go zobaczyć? - zapytał wprost, siląc się na obojętny ton, ale w środku był pełen obaw. Gdyby mógł nie zabierałby Yako ze sobą, bo nie dawał wiary Aeronowi. Ile były warte jego obietnice i zapewnienia, skoro wypowiedział je tuż po groźbach? Tyle co garść piachu pośrodku pustyni. Zupełnie nic! Jemu chodziło tylko o Kitsune, właśnie tak, on sam się nie liczył. Gdy Arystokrata w końcu znajdzie sposób, by bezboleśnie dla Demona wkraść się w jego łaski, zostanie przeznaczony do odstrzału. Albo upozoruje wypadek, po czym szlachetnie i wspaniałomyślnie zostanie pocieszycielem Luci.
    Patrzył w ogień tak długo, że oczy zaczęły mu łzawić, ale wiedział co zobaczy pod powiekami, jeśli tylko je zamknie. Nie chciał znowu tego przerabiać. Nie chciał znowu iść w odstawkę i być zmuszanym do patrzenia jak jego wybranka zwraca się ku komuś innemu.
    Na usta cisnęło mu się więcej przykrych słów, gdy usłyszał brzdęk tłuczonej gliny. Wybryki któregoś z lisów wybawiły go z niezręcznej sytuacji, którą sam sprowokował. - Sprawdzę co to. - odstawił swoją kawę i szybkim krokiem ruszył do kuchni. Zastał Cośka siedzącego na blacie i z mokrymi od łez policzkami. Widać przekradł się tu, gdy byli zajęci sobą nawzajem. Podszedł do niego, omijając kawałki kubka i rozlaną herbatę, po czym wziął go na ręce. - Hej, chłopaki nie płaczą. Zrobimy nową herbatę, taką jak lubisz, a to się posprząta. - wskazał na podłogę, po czym polizał swój palec, by zebrać nim rozsypane na blacie kryształki i wsadził go z powrotem do ust. - Użyłeś soli zamiast cukru. Niedobre co? - zaśmiał się krótko i postawił młodego. Wyciągnął nowy kubek i nastawił wodę. Kiedy ta się grzała, szybko posprzątał i wziął słoiczki z blatu. Postawił je przed dzieckiem, a sam usiadł na podłodze. - Zanim wsypiesz sól lub cukier, lepiej spróbuj czy wybrałeś dobrze. O tak. - tak jak poprzednio nabrał każdego po trochu na palec by spróbować co jest słone, a co słodkie. - Poza tym na pewno czujesz różnicę w zapachu. Sól pachnie jak... morze, słona woda. W dotyku też jest inna. Bardziej... sucha. - próbował znaleźć łatwe wyjaśnienie. - Masz, sam spróbuj. - podsunął słoiczki Cośkowi i przygotował dla niego drugi kubek herbaty.

    Cień stał oparty o framugę i patrzył na swoją drapieżną ukochaną, a Kogitsune otrzymał już swój napar i majaczył się gdzieś za nim. Dzień dopiero co się rozpoczął i szkoda było siedzieć w środku. Boleśnie odczuwał upływający czas. Niebawem będzie musiał wracać do Wieży, do obowiązków i czarnych myśli. Dół, który pod sobą kopał rósł, jakby miał pomieścić w sobie nie jednego Gawaina a trzydziestu dziewięciu. Wolałby zamalować okna na czarno i zaszyć się w środku, ale wiedział, że to droga donikąd. Musiał wychodzić, by nie zwariować. - Może pójdziemy na spacer? - zaproponował. - I nie martw się. Najwyżej będę Cię niósł. Tak jak na początku. - dodał miękko, lecz w jego głosie nie było prośby jak w przypadku przesadzania kwiatu. Może miał jakiś pomysł albo niespodziankę, która zaskoczyła go samym swoim istnieniem? Jego wyraz twarzy i chłodne, czujne spojrzenie nie pozwalały na rozwikłanie tej zagadki. A może po prostu chciał iść?
    Chyba tak, bo już po chwili zaczął chodzić po domu i przygotowywać się do ponownego wyjścia.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 8 Marzec 2019, 11:25     

    Przemowa kochanka trochę ją uspokoiła. Była dość zirytowana odkąd pojawił się nowy członek ich małego stada. W szczególności, że mimo iż był smarkiem, to już uważał się za wielce dorosłego, chciał znaleźć samicę oraz być tutaj alfą. Trochę też irytowało ją to, że Cosiek pożera tyle uwagi jej wybranka. Z Natalie tak nie miała, więc to musiało coś znaczyć. Może się przyzwyczai i będzie potem traktować Kogitsune jak Krissa, ale jak na razie po prostu nie potrafiła się do tego zmusić. Była miła i starała się nim zajmować i czegoś go nauczyć, ale to nadal nie było to. Chyba jednak faktycznie nie była stworzona do tego by zajmować się dziećmi.
    Prychnęła, ale przestała się ruszać, po czym spojrzała przez ramię i uśmiechnęła się drapieżnie, pokazując swoje białe, demoniczne ząbki - ale będziesz potem musiał zapłacić za to ciepełko - powiedziała niskim, tajemniczym głosem. Nie miała zamiaru jednak tłumaczyć o co jej dokładnie chodziło. Niech się martwi, niech myśli, ona mu nic nie powie. W sumie to...sama jeszcze nie wiedziała jak za to zapłaci, ale tego już rudzielec wiedzieć nie musiał.
    Wtulała się w kochanka i tylko przytakiwała głową. Prychnęła i wtuliła się w niego bardziej, gdy ten zapytał czy nie może się doczekać spotkania z Cierniem - miło będzie zjeść coś czego sama nie zrobiłam i coś za co nie trzeba płacić - zaśmiała się - ale raczej chciałam wiedzieć ile czasu mamy spokoju, zanim zaczniesz wariować znów i się stresować, że zbliża się ta wizyta - spojrzała w dziwne oczy Cienia - poza tym chcę w końcu się Tobą nacieszyć bo ostatnio nie mieliśmy chwili dla siebie...może też uda nam się jakoś ogarnąć.... - urwała gdy coś stłukło się w kuchni przez co aż podskoczyła. W końcu miała o wiele bardziej czuły słuch - młodego - westchnęła ciężko, Yuki oczywiście od razu schował się pod stół wystraszony dźwiękiem i cichutko skomlał, zaskoczony. Yako wzięła go na ręce i zaczęła głaskać, zastanawiając się co się stało i spoglądając w kierunku kuchni.
    Zachichotała cichutko, słysząc rozmowę - Gaw, w szafce powinien być cukier w kostkach, może niech jego używa, będzie mu łatwiej rozróżnić jedno od drugiego - zaproponowała, ale nie wstawała. Niech mają trochę czasu dla siebie, a ona w tym czasie uspokajała małego Schnee i oglądała go dokładnie. Furor też zaraz przyleciał na pieszczoty, więc siedziała na kanapie otoczona innymi lisowatymi.

    Była zaskoczona propozycją ukochanego. Nie była pewna tego wszystkiego. Nie umiała jeszcze aż tak dobrze chodzić, a nie chciała przeciążać kochanka za bardzo. Ale cóż...nie chciała już dłużej siedzieć w domu, a może też to dobrze zrobi Cośkowi. Może się uspokoi choć trochę - no dobrze...ale najpierw się przebiorę - powiedziała i ruszyła na górę by ubrać się ciepło. Zeszła w końcu, uśmiechając się niepewnie i podeszła kulejąc do Cienia i wtuliła się w niego - To idziemy? - zapytała i na sygnał ruszyła w nieznane...

    ZT x3
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,53 sekundy. Zapytań do SQL: 9