To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Ławka

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 22:34

Chociaż humor Serphentiny nieco się popsuł przez nieoczekiwaną wizytę brata bliźniaka, to na tę chwilę miał się już całkiem dobrze. Zdążyła zapomnieć o wielu nieprzyjemnych wydarzeniach tego dnia, a skupiła się na tych bardziej pozytywnych. Wspominała sobie spotkanie ze śliczną, miłą dziewoją, kiedy to przekroczyła granicę malinowego lasu. Dziewczyna taka jak panienka Le-Vixienne całkowicie do takich okolic nie pasowała; była w końcu nierozgarniętą szajbuską, a może lepiej wariatką. Uśmiechnęła się pod nosem, przemierzając leśny takt w podskokach. Zatrzymywała się czasami, by spoglądnąć na soczyste owoce, ale nie odważyła się ich zerwać. Nie lubiła naruszać czegoś idealnego. Parę kroków dalej natknęła się ławkę, na której leżał jakiś młodzieniec. Nie wyglądał na dachowca czy przedstawiciela jej rasy, więc podeszła do niego ostrożnie i bezszelestnie. Nachyliła się lekko z miną zupełnie poważną i dźgnęła go smukłym palcem w klatkę piersiową.
- Eej.. - mruknęła. - Żyjesz?
Nigdy nie wiadomo, co można spotkać w takim lasku, ot co.

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 22:44

Leżał sobie spokojnie jedząc owoce gdy nagle poczuł, że coś go szturcha. Początkową myśl jaką otrzymał to, że jest to jakiś spadający patyczek, gałązka lecz jego rozmyślanie przerwał kobiecy głos. Otworzył jedno oko i spojrzał na nią, była to młoda i piekna dziewczyna. Mógłby zagadac, poderwac czy coś gdyby nie fakt, że była dla niego zbyt młoda i to, że mu się po prostu nie chciało.
Zadała dośc dziwne i głupie pytanie.
- Nie, jestem martwiakiem, którego przysłano by Cię zabic. - przymknął oko i wrócił do rozmyśleń.

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 22:56

Jeśli znało się bladolicą trochę dłużej, to można było wywnioskować parę trafnych tez. Po pierwsze - była niezrównoważoną osobą. W jej towarzystwie można się było zdecydowanie spodziewać wszystkiego, a jeśli komuś to nie pasowało.. miał niemały problem. Dziewczyna posiadała całkiem niezłą dawkę pozytywnej energii i lubiła ją dzielić z innymi. Nieważne, ile głupot zrobiła - nic nie mogło jej powstrzymać; nawet ograniczony bliźniak. Po drugie - nie prezentowała istot nazbyt inteligentnych. Ot, zachowywała się jak dziecko, chociaż emocjonalnie była cholernie rozwinięta. Młodzieniec powinien wiedzieć, że właśnie spotkał się z esencją dobra.. Ale nie musi. Przecież nie będzie się tym chwalić na prawo i lewo!
Wyprostowała się, upewniwszy się, jakoby mężczyzna nie zmarł w tym malinowym lasku. Ściągnęła jednak brwi, słysząc jego słowa.
- To nie jest śmieszne! - mruknęła, tupiąc nogą. Uderzyła go pięścią w klatkę, nieco mocniej. Nie powinien sobie tak żartować. Może i go nie znała, ale z pewnością zmartwiłaby się, gdyby coś mu się stało. Taka już była, obrzydliwie miła i uczynna.

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 23:03

Znów jego rozmyślenia zostały przerwane, jednak tym razem niezwykle brutalnie. Nie spodziewał się ciosu, był mocniejszy niż możnaby było się spodziewac po takiej osobie. Po uderzeniu automatycznie wypuścił powietrze z płuc i opluł się malinami. Usiadł na ławce wycierając twarz a następnie przecierając oczy, spojrzał na dziewczynę, trochę go poirytowała.
- Co to miało byc? - zapytał oburzony.

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 23:09

Serphentina stała nad nim dotąd, dopóki łaskawie się nie podniósł. Jak można pozwolić sterczeć damie, kiedy samemu jest się wyłożonym na ławce niczym król? Niektórych obyczajów dziewczyna nie mogła zrozumieć ni ścierpieć. Westchnęła pod nosem, widząc coś podobnego do malin, co wydostało się z jego ust. Z facetami było jak z dziećmi, a czasami może i gorzej. Niestety nie miała jednak czasu ani ochoty, by drążyć dalej ten temat, bo musiała swe zagonione myśli skupić na tym jednym osobniku płci brzydkiej. A to na nią mówili, że jest nierozgarnięta! Cóż, panienka Le-Vixienne aż tak dużo siły nie miała, chociaż zawód złodzieja nieco ją nauczył. Przede wszystkim zwinności i szybkości, ale potrzebowała również mięśni, by się wspinać po tych wszystkich ścianach, skakać po dachach czy uciekać nieprzerwanie przez dłuższy okres czasu. Nie spodziewała się jednakowoż, że jej obecny towarzysz zareaguje tak gwałtownie. Primabalerina się znalazła, o!
Skorzystała z miejsca, które nieumyślnie jej zrobił i skrzyżowała nogi w kostkach, podpierając się za sobą dłońmi. Spojrzała w jego stronę. Uważnie analizowała go swymi czerwonymi tęczówkami, a jej białe zęby zalśniły w szerokim uśmiechu.
- Zmartwychwstanie. - Skoro już mieli się bawić w tę grę, to czemu nie..

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 23:15

Rozbawiła go uwaga dziewczyny, jednak nie mógł sobie pozwolic na wybuch smiechu, więc jedyne co zrobił to parsknięcie. Patrzył się na jej twarzyczkę, z jej miny można było wnioskowac, że albo jest niezwykłą aktorką albo była głupia. Nie pora to rozsądzac.
Wyciągnął dłoń w jej stronę i przedstawił się.
- Marcus D'Vilo, miło mi poznac. - Usmiechnął się i poprawił pokrowiec ze skrzypcami.

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 23:24

Serphentina faktycznie była doskonałą aktorką, ale rzadko kiedy używała swych umiejętności - chyba do chłopaka szybciej trafi to, że jest po prostu głupią dziewuszką. Kłamstwo przydawało jej się jedynie w relacjach z bratem i w tych zawodowych, kiedy jeszcze aktywnie działała w złodziejskim fachu. Od dawna niczego nie ukradła i może odrobinę jej tego brakowało.. No nieważne. Bądź co bądź wszystkich traktowała z szacunkiem i podchodziła do nich przyjaźnie, nawet jeśli oni mieli ją za ostatnie ścierwo i nawet nie omieszkali tego ukrywać. Zdobywała natomiast w ten sposób wielu przyjaciół; takim przykładem była znajomość ze ślicznym dachowcem. Zarobiła od niej całusa w policzek! To już było coś. Jej twarz rozpromieniała jeszcze bardziej na to wspomnienie. Ciągle szczerzyła się do chłopaka i z ochotą uścisnęła jego dłoń. Biel jej skóry nieco kontrastowała z jego własną, co odrobinę ją zasmuciło. Od zawsze miała obiekcje na temat swojego wyglądu, ale nie powinna teraz tego roztrząsać.
- Serphentina Le-Vixienne. I wzajemnie - zachichotała, zabierając dłoń. Skrzyżowała ręce za głową i usiadła wygodniej, spoglądając w niebo. Zaczęła nucić pod nosem jakąś skoczną melodyjkę, która idealnie współgrała z jej charakterem.

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 23:29

Przeciągnął się siedząc na ławce i spojrzał w niebo. W tym momencie nici były z drzemki, a takie masz nadzieje... ehhh. Spojrzał na dziewczynę z wyrzutem, przy niej raczej nie zasypiac bo znowu jej coś odbiję.
- Co taka młoda dama robi w środku lasu? Nie lepiej siedziec w wygodnym domku? - tak, tak, próbował się jej pozbyc, przeszkadzała mu w drzemce a jest ona dla niego czymś świętym.
A ten diabłem, demon, ta kobieta mu zabierała jego świętośc!

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 23:40

Gdzie pojawił się ten specyficzny Morfeusz, tam panował chaos, zabawa i.. zero spokoju. Chłopak chyba musiał mieć pecha, skoro trafił w tym lesie właśnie na nią. Co jeszcze powinien o niej wiedzieć? Taak, pozbycie się jej wiązało się ze szczególnymi środkami: albo wypadałoby ją zabić, albo po prostu samemu sobie pójść jak najdalej. Kiedy już się do kogoś przyczepiła, nie było drogi, ażeby ją przegonić. Trzeba było wziąć sprawy we własne ręce.
Mężczyzna wydawał jej się sympatyczny, chociaż z pewnością był starszy. Nie miała żadnych kompleksów na temat swego młodego wieku, bo była dostatecznie rozwinięta, by móc się przedstawiać jako bardziej zaawansowana wiekowo osoba. Doświadczeń też miała niemało.. o co zadbał jej okrutny braciszek.
Przeniosła dłonie na kolana, by nerwowo drapać je paznokciami. Ot, taki niemiły nawyk, ale uczucie znakomite.
- Spaceruję - odparła zgodnie z prawdą. Westchnęła po chwili i kontynuowała:
- Uwielbiam swojego zwierzaczka, ale przebywanie w nim nie jest mym zajęciem do końca życia. Trzeba czasami wyjść.
Marcus z pewnością dowie się za niedługo, iż jej dom jest tak naprawdę żywym budynkiem, z którym ona sama zawarła kontrakt. Na razie jednak zamilkła. Nie mógł wiedzieć.. ale dziewczyna non stop wykonywała jego psychoanalizę.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 18:26

Zwierzaczka? O co chodzi tej szurniętej babie, bo teraz można z łatwością to stwierdzic... dom ma byc zwierzaczkiem?
Spojrzął dośc specyficznie na kobietę nie wiedząc co powiedziec, przemyślał wszystko i zaczął spokojnie.
- Tak, tak. Oczywiście mieszkasz w wielkim futrzastym domku. - przytaknął z głupim, udawanym uśmieszkiem. Fakt faktem aktorem on nie był zbyt dobrym, co dało sięodczuc w tym momencie.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 19:25

Jej, w końcu stwierdził, że jego obecna towarzyszka jest całkowitą szajbuską! Dopiero jednak musiał poznać braciszka tejże dziewczyny, by móc mieć doskonały widok na tę sprawę. Rodzeństwo faktycznie było nietypowe i z lekka skrzywione psychicznie. W końcu nie wychowali się w zupełnie normalnych warunkach, a poza tym ich relacje zaliczało się bardziej do chorych niż rodzinnych. Westchnęła pod nosem, ale po chwili zaśmiała się, słysząc słowa mężczyzny. Faktycznie mógł to tak zinterpretować, dlatego postanowiła nieco sprostować jego myślenie.
- Niee - pokręciła głowę, zaczynając mówić. - Mój dom po prostu żyje własnym życiem.
Dla niej było to czymś zupełnie normalnym, dlatego jej głos nie wyrażał głębszych emocji. Po prostu zdradziła mu jeden aspekt swego życia osobistego, to wszystko. Nie było się nad czym rozwodzić. Po chwili skończyła psychoanalizę owego Marcusa i do całkiem złych wniosków nie doszła. Może będą w stanie się dogadać?

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 19:56

Dom żyjący własnym życiem? Jeżeli to prawda to już nic go nie zadziwi na tym świecie.
Siedział tak na ławce i nudził się niesamowicie, z chęcią poszedłby spac ale ta mała wsza mu przeszkadzała.
- Nie powinnaś już iśc do domu? Jeszcze Ci ucieknie... - łapał się wszystkich możliwych sposobów byle się jej pozbyc i miec święty spokój. Bo na Boga! Ona nie daję spac! Patrzył na nią i stwierdził, że gdyby była starsza to coś mogłoby z tego wyjśc, ale była w porównaniu do niego dzieckiem, niestety.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 20:11

Prawda, prawda! Może to faktycznie nietypowe, ale Serphentina kochała swój żyjący dom na dość specyficzny, chory sposób. W końcu niejednokrotnie uratował jej życie przed pewnymi czynnikami, które nieustannie próbowały zatruć życie młodej panience. Mina Marcusa nie była zbyt ciekawa - widocznie nudził się w jej towarzystwie nieziemsko. Trochę ją to zmartwiło, bo nie powinno tak być. Zazwyczaj przynosiła rozrywkę, a temu widocznie to nie pasowało. Zasmuciła się. Nie była dla niego odpowiednia? Szkoda. Spuściła głowę i zmarszczyła czoło. Chociaż była śliczną dziewiętnastolatką, to smutek przynosił na jej lica paręnaście lat więcej.
- W porządku, skoro Ci przeszkadzam.. - mruknęła i zaczęła się zbierać z ławki. Otrzepała swe siedzenie z kurzu, przy okazji sprawdzając czy nie umorusała się malinami. Uśmiechnęła się do niego lekko i machnęła ręką. - Do zobaczenia, psze pana. - Zaczęła iść przed siebie powolnym, zawijasowym krokiem, by móc zwiedzić malinowy las, a dać Marcusowi okazję do drzemki, którą przerwała. Czuła się również nieco winna, że tak mu przeszkodziła.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 20:18

Poszła!? Poszła! Dzięki Ci Boże za ten moment, wreszcie zazna trochę snu! Arrivedrci Serphentina! Ale nie położył sie na ławcę i wyciągnął skrzypce, trochę mu było głupio, że tak ją wygonił. Zaczął grac jakąś skoczną melodyjkę, ot tak dla poprawy nastroju. Nuty spod smyczka wychodziły czystę i piękne, widac było, że kocha to co robi i robi to po prostu... no... zajebiście. SPojrzał kątem oka w stronę dziewczyny, patrzył czy się wróci, czy też nie.
Anonymous - 17 Styczeń 2011, 20:30

Tak, poszła sobie. Była zbyt dobra, by komuś przeszkadzać. Jeśli nie pasowało mu jej towarzystwo, to musiała to po prostu przeboleć. Miała nadzieję na poznanie kolejnego indywiduum, ale nie zostało to odwzajemnione. Chodziła w tę i we w tę, ale Marcus nadal mógł ją ujrzeć. Finalnie usiadła pod jednym z malinowych drzewek i skrzyżowała nogi. Zrywała maliny i pakowała je sobie do buzi, dopóki wręcz się z niej wylewały. Wtedy przełykała nerwowo, oblizywała usta i proces rozpoczynał się od nowa. Cała jej twarz była brudna od malin, ale niekoniecznie się tym przejęła. Słuchała za to z przejęciem gry swego niedoszłego towarzysza i kiwała się nieco. Nie zamierzała jednak do niego podejść; siedziała tylko jak głupia pod tym drzewkiem i obżerała się. Po chwili zamknęła oczy i oparła się o pień.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group