To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Ławka

Anonymous - 8 Grudzień 2010, 21:04

Cóż Ann'e jakoś nie przywiązywała większej uwagi na to co robi jej ukochany Hirasagi, gdyż spędziła z nim już dobre kilka lat, a przewidywała też trochę kolejnych. Wiedziała, że chłopaczek bywa małym dzieckiem. Nadwrażliwy i humorzasty. Ale jakże uroczy! Przecież był dzieckiem z nienagannymi manierami w cudownym garniturze i dziecięcą aparycją.
Annette zastanawiała się czemu tak naprawdę Lottie mogła chcieć ją przytulić. Nie do końca widziała jakiś głębszy powód. Może rzeczywiście chciała ją ogrzać. Przecież na pewno się jej nie podobała. To wykluczyła na samym początku.
- Tak .. ja sama.
Z zamyślenia wyrwało ją pytanie rozmówczyni. Odpowiedziała na nie oczywiście milknąc w połowie i nie wiedząc co tak naprawdę powinna jej odpowiedzieć. Jednak przecież się przemogła i to jest ważne. Delikatnie chwyciła dziewczyną za dłoń i uśmiechnęła się na dodatek rumieniąc. Nigdy czegoś takiego nie robiła, ale stwierdziła, ze to jej wina iż ta rozmowa przebiega tak sztywno. Chyba swym spłoszeniem się sprawiła iż Lotta poczuła się tak samo. Musi jej wybaczyć, przecież nie mogła wiedzieć iż An jest nie za bardzo przyzwyczajona do czegokolwiek co mogło to przypominać.
- Przepraszam .. zimno mi w dłonie.
Oczywiście mogła je schować do kieszeni, ale chciała jej dać do zrozumienia, że przeprasza za swoje zachowanie, za które zresztą nie musiała i raczej nie powinna. Bo nie zawsze jest się przytulanym przez nieznajome, piękne, długonogie dziewczęta. Ale taka była już chora logika Małej.

Anonymous - 9 Grudzień 2010, 16:22

No cóż, chłopczyk może i elegancki był, ale Lottie twierdzi, że dziecko powinno być psotne, pełno pozytywnej energii, ambicji. Taki maluch powinien być ciekawy świata, a nie zachowywać się jak trzydziestoletni biznesmen. Jak Lotta będzie miała dzieci, to postara się je tak wychować, by były pełne życia. Tak jak ona do pewnego czasu. Chciałaby im dać dom, spokojne dzieciństwo, które jej zostało odebrane. Sama sobie zniszczyła dzieciństwo...była świadkiem śmierci matki, a ojca zabiła przez chęć objęcia władzy.
Od tych zamyślań wyrwał ją gest dziewczyny. Spojrzała na nią z uśmiechem. A może ona taka zła nie jest? Zacisnęła jej drobną rączkę i usiadła koło niej. Zaczęła jej prawić ciche komplementy. Musnęła kilka razy nosem jej ucho. Aż w końcu przeszła do poważnej gry. Musnęła jej policzek kilka razy, a potem powiedziała:
-Śliczna jesteś...-nawet nie skomentowała jej przeprosin. Nie miała za co jej przepraszać. Cały czas tylko się uśmiechała.
Lotta nie była całkiem chyba świadoma co robi.Jej wszystkie słowa były wypowiadane automatycznie. Chyba dlatego, że Lottie potrzebowała bezgranicznej miłości, osoby do której mogłaby się wyżalić. Chciała mieć kogoś takiego. Tylko to jej było do szczęścia potrzebne. Miłość drugiej osoby, niezależnie jakiej płci.
Lunatyczka znowu musnęła policzek Ann'e swoimi wargami.

Anonymous - 9 Grudzień 2010, 16:33

Co tu dużo mówić. Ann'e nie miała dotąd styczności z takim zachowaniem, nigdy nie widziała czegoś podobnego, a już sam gest złapania się za ręce z Lottą był niezwykle dziwny dla Małej.
Nie była nawet w stanie zareagować na jej poczynania, siedziała jedynie niczym wryta na ławce i czekała do czego jeszcze posunie się dziewczyna. Jej policzki spąsowiały, a ciało zdrętwiało pod jej dotykiem. Te wszystkie czułe słowa i komplementy namieszały biedulce w głowie i sprawiły, że była oszołomiona tym wszystkim. Naprawdę nikt wcześniej nawet jej nie dotknął w taki sposób. Nikt! A teraz? Nieznajoma dziewczyna, o niespotykanej często urodzie usiadła obok niej w lesie, po niespełna dwóch godzinach już została kilka krotnie obdarowana czułymi, mokrymi pocałunkami na swój policzek.
- Czemu ..?
Spytała, nie chodziło tu bynajmniej o zdanie Lotty na temat jej wyglądu, a bardziej o jej zachowanie. Chociaż sprawa jej aparycji też ją zastanawiała. Lecz nie wiedząc czemu podobało się jej to i nie chciała jeszcze iść, chciała zostać i jeszcze chwilkę poczuć jak to jest. Posmakować prawdziwego życia, z którym miała styczność od niedawna mimo iż żyła swoje.

Anonymous - 9 Grudzień 2010, 16:46

Przestała. Automatycznie się odsunęła od Annette. Wiedziała, że za daleko się posunęła. Wiedziała, że to co zrobiła jej się nie podobało. No cóż jeśli tak to zachowa umiar. Nie będzie nic robić co się Ann'e nie spodoba.
Usłyszała jej pytanie. Wiedziała, że nie chodzi tu o jej wygląd. I co ona miała jej powiedzieć?! Jak powie prawdę, to pomyśli, że jest zboczoną i napaloną lesbijką o dwulicowym zachowaniu. Dlatego też postanowiła nie odpowiadać tak konkretnie na pytanie. Wolała nieco zataić przed nią. I tak pewnie dla niej to nie takie ważne.
-Chciałbym...a nie ważne.-mruknęła jedynie i odsunęła się na drugi koniec ławki.
Wyczuwała dobrze jej emocje. Prawdę mówiąc mogłaby zacząć nimi manipulować, ale jednak postanowiła nie. Nie miała po co. Nie widziała w tym celu. Było jej już obojętne co Ann'e do nie czuje i te inne duperele.
A jednak miała ochotę znowu poczuć bliskość dziewczyny na swoim ciele. Ale nie przysunęła się do Annette nawet o milimetr. Znowu będzie musiała do niej zagadać, a nie wie jak. Lotta jest strasznie zmieszana i nie wie co robić. An jest strasznie niezdecydowana. Jak nie to nie. Mniejsza o to.
Zaczęła znowu pomrukiwać tekst jakiejś piosenki.

Anonymous - 9 Grudzień 2010, 16:55

Chyba nie można było obwiniać Małej za to, że jest niezdecydowana. Przecież każdy by tak zareagował kto nigdy wcześniej nie posiadał takich doświadczeń, chyba, że jakiś zboczeniec lub napalony facet, któremu nic nie przeszkadzało, ani fakt, że dziewczyna była praktycznie mu obca ani zmieszanie z tym związane.
Oczywiście zachowanie Lotty jeszcze wszystko pogorszyło bowiem teraz to Annette poczuła się winna, że coś jest nie tak i podsunęła się do dziewczyny. Położyła jedną dłoń na jej, a drugą pogłaskała jej policzek. To było takie dziwne, ta fascynacja związana z poznawaniem ciała drugiej osoby .. Nie do opisania. Więc niż dziwnego, że zaraz potem Ann'e złożyła delikatny, nieśmiały i wstydliwy pocałunek na jej policzku. Nie wiedząc za bardzo jak to powinno wyglądać, a jedynie wzorując się na tym jak wcześniej została tym obdarowana.
Chłopczyk, Hirasagi usiadł na drugim skraju ławki i po prostu patrzył się na las.
- Powiedz mi .. Proszę.
Spytała ją cicho i wpatrywała się w nią swymi niebieściutkimi oczętami.

Anonymous - 9 Grudzień 2010, 20:41

No tak! Jak zwykle Lotta coś komplikuje i wszystko to jej wina! Ona chciała dobrze, ale oczywiście nikt tego nie docenia! A no tak, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane! Niech Ann'e siebie nie obwinia. To wina Lottie, że ma taki wybuchowy charakterek. Taka jest już i na to się nic nie da poradzić! Każdą chwilą jest inna. Kiedy chce zrobić komuś przyjemność, a to się jej nie udaje od razu się zniechęca i rezygnuje z dalszych działań. Bo po co to robić jak i tak nie widać efektów? Przecież to niedorzeczne!
Lotta spojrzała na Annette dziwnym wzrokiem. Tak naprawdę ją interesuje co przeżyła? Dlaczego tak zależy jej na osobie, która by codziennie ją witała z uśmiechem? A proszę bardzo! Tylko jak weźmie ją za brutalną sadystkę, to już nie jej wina. Chciała wiedzieć? Chciała! Więc reklamacji nie przyjmujemy.
-Kiedy miałam dwanaście lat, mój ojciec zabił moją matkę, były wtedy moje urodziny. Potem zaczął mnie trenować. Ja byłam tylko jego marionetką, którą władał. Wiedział, że z moimi zdolnościami może zrobić naprawdę dużo.-zaczęła opowiadać. Mówiła wolno, ściszonym głosem-Aż w końcu odwróciło się to przeciwko niemu. Ja go...przeze mnie kopnął w kalendarz, że się tak wyrażę. A teraz brakuje mi kogoś, kto obdarzyłby mnie zwyczajnym uczuciem. Brakuje mi kogoś, kto by mnie przytulił i szeptał czułe słowa w ucho. A ty...wydałaś mi się taka wyjątkowa. Niepowtarzalna. Jak to ludzie mówią...zabujałam się w tobie.-i na tym skończyła. Nie chciała mówić nic więcej.
Spojrzała na nią, a potem na niebo. Jakie te życie skomplikowane!
//masz czego chciałeś!//

Anonymous - 11 Grudzień 2010, 11:09

Mała Annette nawet nie miała pojęcia, że Lotta może zareagować w taki, a nie inny sposób. Było to w pewnym stopniu dość szokujące? W pewnym?! W całości. Od kiedy osoba, którą zna się zaledwie może trzy godziny, tak szybko staję się obiektem czyichś westchnień, szczególnie, że nie stara się o to i w żaden sposób nie uwodzi tej drugiej. Ann'e jedynie siedziała potulnie, a jedynym gestem sprzyjającym Lottcie było złapanie ją za dłonie co przecież, bez przesady, nie mogło doprowadzić do skradzenia jej serca przez Małą.
To wszystko sprawiło, że dziewczyna jedynie mocniej zacisnęła swoje dłonie na jej i wpatrywała się w nią niczym w cudny obraz. Pierwszy, ale to pierwszy raz słyszała coś podobnego. Historia dziewczyny już sama ją przytłoczyła, ona wychowywała się w bezpiecznym i odizolowanym, własnym świecie. Ale to wyznanie .. chyba miłości? Pobiło to wszystko na głowę z siłą tysiąca kiloton.
Zgłupiała całkowicie. Może dlatego, że też by chciała kogoś kochać i być kochaną? Nie wiadomo, na pewno emocje wzięły górę nad nią i tylko pokiwała głową, a zaraz potem przytuliła ją do siebie, a raczej miało być to tak, że ona zostanie przytulona, ale nic. Co innego mogła zrobić ..?
- Ale ja nie jestem .. zwykła dziewczyną.
Zaczęła cichutko i wiedziała, że tym może zrobić coś czego nie chce, ale nie wiedziała też czemu tak jej zależy na tym by Lotta nie zraziła się do niej i trwała w tym zauroczeniu(?).
- Jestem .. marionetką, tylko bardziej .. lepszą.

Anonymous - 12 Grudzień 2010, 16:16

Nie uważa jej teraz za bezduszną morderczynię, która z zimną krwią zabiła własnego ojca? Przecież do dziś Lotta nie żałuje tego co zrobiła! Uważa, że dobrze postąpiła i, że należało się to jej ojcu. Ale czy tak powinna się zachowywać normalna istota? No chyba nie. Tak się zachowują osoby niepoczytalne, a Lottie na pewno do nich nie należy. Jak na razie, kto wie co będzie w przyszłości.
Lunatyczka spojrzała na Ann'e. I co z tego? Przecież sama Lotta nie jest normalna. Nie należy do rasy ludzkiej. Nie jest przeciętną śmiertelniczką. I to widać.
-Ja też nie jestem normalna, i co z tego?-zapytała nieco zdziwiona. Annette wstydzi się tego, że jest marionetką? Tak nie można! Trzeba zaakceptować siebie takim, jakim się jest!
Ha ha ha! I kto to mówi?! Przecież sama Lotta nie zaakceptowała do końca samej siebie! Tyle, że tu nie chodzi o jej wygląd. Bardziej o charakter. Nie lubi swojej osobowości, ponieważ zbyt często się zmienia. Dla każdego jest inna. Ma kilka obliczy. Ludzie mają o niej różne zdanie, co dobre dla jej reputacji w wielu przypadkach nie jest. Wtedy, kiedy ktoś myśli, że jest wredną dwulicową wiedźmą, która myśli tylko o sobie i ma w dupie, że tak się wyrażę, innych. Ale prawdę mówiąc, jest to w dużej części prawda. Lotta bywa taka, więc nie ma co się oszukiwać...
Ale Lunatyczka potrafi być naprawdę miła. Mało jest osób, które o tym wiedzą, ale jednak są. Lotta westchnęła, ale nic nie powiedziała. Nie wiedziała co ma powiedzieć...
-przepraszam, ale na mnie już czas-mruknęła po dłuższej chwili i wstała z ławki.
Kiedy zniknęła dziewczynie z oczu szybko przeszła między światami.

Anonymous - 7 Styczeń 2011, 16:06

(Jako, że długo nikt nie odpisuje, temat jest "pusty")

Archamel weszła do lasu w ramach zaczerpnięcia świeżego, leśnego powietrza. Tutaj każdy powiew lekkiego wietrzyku był przesączony słodziutkim zapachem malin, co sprawiało, że tylko chciało się tutaj dłużej zostać. Rudowłosa przechadzała się już dobre piętnaście minut, lecz teraz czas nie miał dla niej większego znaczenia. Raczej wolałaby znaleźć kogoś do towarzystwa, kogoś kogo można by zadręczać pytaniami. Co jakiś czas zrywała sobie beztrosko malinę, która od razu lądowała w jej ustach. Jednak nagle coś ją bardzo zdziwiło. Ławka? W środku lasu? W dodatku towarzyszyła owej ławce latarnia i gliniany kosz. Chociaż Archamelis liczyła 21 lat, to i tak zachowywała się jak mała dziewczynka. A to zajrzała do i tak opróżnionego kosza, a to usiadła na skrzypiącej ławce i zaczęła czytać inicjały zdobiące drewno. Kiedy już ze wszystkim się zapoznała, to czemu by się nie odprężyć? Tak też więc zrobiła. Zamknęła oczy, odchyliła lekko głowę do tyłu i cieszyła się spokojem. Rzadko tak się zachowywała, bo to nie leżało w jej naturze. Co jakiś czas uszy poruszały się badając dźwięki.

Tyk - 7 Styczeń 2011, 16:25

Tyk nie był najlepszym skrytobójcą. Jego wierzchowca słychać było już z oddali, tym bardziej, że nie szedł, a galopował. Zazwyczaj ze spokojem i godnością jeździł po świecie, lecz w lesie mógł pozwolić sobie na trochę więcej zabawy. Przecież to w takich miejscach polowano, na dodatek efekt był świetny. Delikatny wiatr wiejący w Rosarium od boku, czy piękno promieni prześwitujących przez rozłożyste korony drzew. Cień rzucany tworzył mrok, lecz delikatny, odpowiednio dobrany do ciemnego brązu kory drzew. Zwierząt było niewiele, od czasu gdy ujrzał jakąś głowę za drzewem nie spostrzegł żadnego, lecz wciąż był obserwowany przez ptactwo najróżniejsze. Uważnie ruchy jego śledziła setka, jeśli nie tysiąc istnień. Jedno jednak było szczególnie ciekawe. Może dlatego, że mowy zdolność posiadło, może zważając na umiejętności owej istotki? Może dlatego, że Tyk nie spodziewał się spotkać kogoś leżącego na ławce. W ogóle skąd w tym miejscu wzięło się coś takiego jak ławka. Nie była to rzecz normalna, można nawet rzecz, że ta nietypowość jest chora. To prawda, często spotyka się pnie drzew, lub ślady po ogniskach, lecz rzadko kto myśli o prawdziwych ławkach z oświetleniem i koszem na niepotrzebne przedmioty. Podjechał już nieco wolniej i zatrzymał się przed ławką. Wtedy to zsiadłszy z konia wypowiedział pierwsze słowa.
- Witam, w odpoczynku nie chce przeszkadzać, choć miejsce moim zdaniem nie jest odpowiednie. Wszakże to lasu środek. Kto ławkę tu stawił? Tego nie wiem, lecz dziwnym trafem tylko on się nie podpisał. - Trochę odbiegł od tematu i gdy zrozumiał to w dłonie klasnął, po czym wrócił do poprzedniego wątku.
- Imię z chęcią bym poznał, jeśli tylko go nie skrywasz.
Na twarzy wciąż miał maskę, a na głowie kapelusz. Stał z jedną ręką uniesioną (przytrzymywał nią konia), drugą wspartą na szabli przypiętej do boku.

Anonymous - 7 Styczeń 2011, 17:13

Rudowłosa słyszała wierzchowca, bo któż by nie mógł i tak naprawdę miała nadzieję na pojawienie się osoby, która wybrała taki środek transportu. Mimo to nie otwierała oczu do tego momentu. Dopiero teraz ślepia spojrzały na bogato ubranego mężczyznę. W głębi duszy miała do niego pewien żal, bo to jedyny moment, bodajże pierwszy od dwóch tygodni, kiedy zamiast dosłownie skakać od drzewa do drzewa po lesie, usiadła i odprężyła się na ławce. Słysząc słowa nieznajomego, pomyślała jedynie, że dziwne jest to, iż skrywa swoją twarz za maską. Po co to komu? Dobrze, są gusta i guściki. W dodatku jej nie stać na takie ubranie i stać nie będzie do końca żywota. Od razu pomyślała, że skoro jest wierzchowiec i eleganckie odzienie, to zapewne jest to osoba z wyższych sfer. Słysząc coś o poznaniu jej imienia, natychmiast jak poparzona wstała z ławki.
-Archamel- krótko i zwięźle, bo po co więcej? Jedno ją ciekawiło. Jaki był powód przybycia tutaj mężczyzny? To niesamowite ile może być odpowiedzi, dlatego właśnie to nie dawało najbardziej denerwującej na świecie osóbce spokoju. Jej ogon bezustannie się poruszał i chociaż niektórzy mówią, że kocie ogony poruszają się wtedy kiedy zwierzę na coś czeka, albo przymierza się do ataku, to akurat Archamelis jak zawsze odstawała od reszty. U niej mogło to znaczyć kompletnie wszystko, czasem nawet poruszała nim świadomie bez konkretnego powodu i teraz tak właśnie było. Wciąż nieprzerwanie patrzyła z iskrą ciekawości w oczach na białowłosą postać, nie trzeba chyba dodawać, że o wiele wyższą.
_____________________________
Ona nie leżała na ławce...

Tyk - 7 Styczeń 2011, 17:40

Rosarium, którego włosy nie były łatwe do ujrzenia, przyglądał się postaci Arch. Czy wiele o niej myślał? Teraz zajmowała większą część jego uwagi, lecz to ze względu na rozmowę. Jego krwiste oczy dobrze był widoczne w szparkach maski, która zasłaniała całą twarz. Choć przez kapelusz trudno było dostrzec co takiego akurat mówi jego spojrzenie. Za to z kociego nie trzeba było czytać, wystarczyło spostrzec, że ma oczy innego koloru, co nie jest rzeczą typową. Nie jest to jednak zaletą, iż jej oczy są dwóch zupełnie różnych barw. Nie jest to też wadą. Można powiedzieć, że te dziwactwo należy do tych, które mogą dziwić nowo poznanych, lecz dla osób, które znają daną personę dłużej nie są niczym istotnym. Agasharr z przyzwyczajenia nie zwracał na nie uwagi. Nie tylko dlatego, że do dziwactw się przyzwyczaił, lecz z powodu, iż często coś takiego było źle odbierane.
- Archamel? Imię nie mniej nietypowe od mojego. Pytaniem kolejnym jaka osoba się za nim kryje. Czy kotek grzeczny, czy lis przebiegły.
Powinien ją zaprosić i dać sobie spokój, jednak samo spotkanie kogoś w środku lasu na ławce było czymś po prostu nietypowym. Oczywiście nazywając ją lisem nie miał na myśli koloru jej włosów, ani nawet tego, że ogon nieco przypominał lisi, podobnie jak uszy. W końcu jej ciało bardziej było kocie, a i mruki często są czerwone. Prawdę mówiąc chodziło tutaj tylko o lisa jako archetyp pewnej postawy, którą znają ludzie już od dawna. On oczywiście odpowiadał w sposób zupełnie inny niż ona. Był też trochę zawiedziony, że jego rozmówczyni jest po prostu prostym zwierzątkiem, które odpowiada tylko tyle ile jest wymagane. Nie przez nieśmiałość, bo jej postawa czegoś takiego nie wykazywała. Poruszający się ogon nie był wcale niebezpieczny. Zresztą kto tutaj miał szable i pistolet przy boku? Atak na Rosarium byłby głupotą, wiec czego on się mógł obawiać?

Anonymous - 7 Styczeń 2011, 18:39

Zdziwienie po usłyszeniu jej imienia nie było niczym nowym. Prawdę mówiąc, ruda istota cieszyła się, że posiada takie nietypowe imię, którego nie można spotkać nigdzie indziej, nawet w najgłębszych zakamarkach Krainy Luster. Gdy usłyszała ostatnie zdanie lekko się uśmiechnęła. Uśmiech miał w sobie nutę chytrości i chociaż była to jedynie odrobinka to bardzo widoczna.
-Zależy w jaki humor się mnie wprowadzi, a także zależy to od osoby. "Kotek" może mieć więcej cierpliwości, lub też mniej- Archamelis przekrzywiła znacząco głowę i zatrzymała swój ogon, uśmiech zaraz po tym przerodził się w bardziej przyjazny. Splotła dłonie za plecami, tak jakby nie miała co z nimi zrobić. Nie ma przyzwyczajenia gestykulowania, więc gdzieś łapki muszą się podziać.
-Zatem, czy ja mogę zapoznać się z pańskim imieniem?- rzekła spokojnie, nadal skupiając się na tajemniczej postaci. Co tam koń, słodkie maliny czy skrzecząca ławka, mężczyzna w masce i w kapeluszu jest o wiele bardziej ciekawy! Owszem, nieśmiała nie była, jednak uważa ona, że można się przedstawić używając jedynie swojego imienia. Jeżeli się pyta o to jak się nazywa, to niech nikt nie oczekuje, że przedstawi się w siedmiu złożonych zdaniach z trzema przecinkami każde. Trochę irytowało ją to, że nie może widzieć twarzy rozmówcy. Do maski dziwnie jest mówić, bo chociaż wie, że rozmawia z osobą z krwi i kości, to jakoś nie czuła się swobodnie. Dopiero teraz Archamel spostrzegła broń palną. Wiadomo, w Krainie Luster nie można dostać czegoś takiego. Od razu pistolet skojarzył jej się z tymi istotami, chcącymi przejąć ziemie wszystkich żyjących tutaj istot, co chyba nikomu się nie podobało. Ba, w końcu nie byłoby wojny i zamieszania. Lecz nie zniechęciła się do przybyłej osoby, mimo iż z całego serca nienawidzi tych "rzeczy". Są zbyt niebezpieczne, ot co. Celuje się, naciska i już po wrogu. Nie jest to sprawiedliwe, w końcu większość albo korzysta z umiejętności, albo z broni białej, w którą także był uzbrojony. Niska osóbka wciąż "wierciła" wzrokiem, na razie dla niej bezimienną postać. Jednych takie wpatrywanie się irytuje, a drugich nie i najwyraźniej temu osobnikowi to nie przeszkadzało.
___________________________
Nie ma to jak pisać kiedy dziecko ci się drze nad uchem (czyt. za ścianą [ale jak ma się słuch jak ja, to się wydaje, że nad uchem])

Tyk - 7 Styczeń 2011, 20:17

Nazwanie tego zdziwieniem było trochę wyolbrzymione, lecz możliwe, że to przez maskę na twarzy Rosarium ta nie była wstanie dobrze odczytać jego uczuć. Na dodatek jego imię również nie było typowym, więc powiedźcie mi dlaczego miałby się jakoś specjalnie tym dziwić? Znacznie bardziej nietypowe były dla niego słowa kolejne. Gdy je usłyszał z początku spojrzał na swojego wierzchowca i przesunął dłonią po jego grzywie. Dopiero po tym geście znów zwrócił na nią spojrzenie. Powiedziała coś oczywistego, lecz wciąż nie wyjawiła mu jaka jest naprawdę. Nie wiedział również na ile może nazywać ją kotem, a w jakim stopniu jest typowo ludzka. Dlatego postanowił zacząć karnawał już tutaj, skoro trwał przecież wedle kalendarza. Zrobił krok do przodu konia samego zostawiając. Jego dłonie były nieco bardziej czynne, czasem nimi poruszył. Nie trwały w jednej pozycji, lecz to teraz nieistotne. Zatrzymał się słuchając tego co z ust Arch padało. Czy swoje imię miał zamiar wyjawiać? Nie, na to było zdecydowanie za wcześnie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który jak można się domyślić pozostał ukryty.
- Chętnie wyjawiłbym swoje imię, nigdy nie uważałem, abym był kimś kogo imię jest skażone blizną. Mimo wszystko w tym czasie nie po to zakłada się maski by imiona wyjawiać od początku. Jeśli chcesz zwij mnie swym własnym, a kiedyś poznasz prawdziwe. Jeśli oczywiście tylko jest to ci potrzebne.
Tutaj krok do przodu wykonał i schylił się nieznacznie rękę przed siebie wyciągając. Czarna rękawica była dobrze widoczna tuż przed oczyma Archamel Rosarium już wtedy coś planował, lecz zrobił pauzę. Spojrzał uważnie w kierunku jej twarzy. Chciał zobaczyć jej oczy. Dlaczego właśnie tak postąpił, a nie inaczej? Dlaczego zignorował, iż ta widocznie spojrzała na jego broń? Może po prostu chciał się zabawić? Przejdźmy jednak do słów, które całą tajemnice odkrywają.
- Teraz kolejne z mych pytań licznych, czy zechcesz czas umilić mi tańcem?
Czy on liczył na to, że Arch z nim zatańczy? Raczej nie. Chciał po prostu zobaczyć jej reakcję, w końcu nie byli na sali balowej, a i muzyki im brakowało. Amry została przecież w domu prawda? Miał on jednak wredny plan, nie chciał wcale tańczyć. Gdy ta myśląc, że z nią zatańczy podała mu dłoń, ten złapał ją i pociągnął w stronę wierzchowca.
- Mam pewien pomysł co z tobą zrobić. Oczywiście nie masz tutaj prawa do veta, po prostu iść musisz.
W razie nieposłuszeństwa zostanie spalona.

<ZT>

Anonymous - 16 Styczeń 2011, 22:22

Z oddali dało się słyszec długie ziewnięcie i dopiero później między krzewami wyłonił się młody mężczyzna, który leniwie przeżuwał maliny. Widząc ławke niezwykle się ucieszył, w końcu będzie gdzie odpocząc. Podszedł do niej leniwym krokiem, usiadł. Pogładził delikatnie dłonią, stwierdzając, że jest dokładnie wyheblowana połozył się zajmując całą jej powierzchnie. Ziewnął patrząc w niebo, wziął z krzaczka nieopodal parę malin, zamknął oczy i przeżuwał, odpoczywając.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group