To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Obrzeża Miasta - Opuszczony Plac Zabaw

Anonymous - 10 Grudzień 2014, 22:23

Jebudubudumbam! Szmery, szumy, trzaski gałęzi, paranoja i zwrócenie na siebie uwagi gwarantowane. Znaczy Ymel miała paranoję. Lekką, ale nie lubiła się czuć obserwowana. A czuła się tak praktycznie zawsze, więc od czasu do czasu się musiała odwrócić, bo by nie przeżyła. Szczególnie na starym, opuszczonym placu zabaw, który sama rozruszała. Jaaasne, lubiła takie klimaty, ale to w niczym nie przeszkadzało aktywnej paranoiczności. Powinna w końcu się wybrać do psychologa. W końcu pomimo umiejętności rozpoznania nie miała umiejętności leczenia. Jednak czy warto leczyć coś, dzięki czemu ma się szerszą percepcję rzeczywistości? No, w każdym razie w mniemaniu Izy tak było, a tak na serio to była przewrażliwiona.
Na tyle przewrażliwiona, by usłyszeć, że coś się nie zgadza i by odwrócić się i spojrzeć. Na tyle wyczulona, by dostrzec coś, co poniekąd było kotem, choć o tym nie wiedziała. Kot to magiczne stworzenie, które od razu przyciąga uwagę blondynki i na pewno nie umknie niezauważony. Większość ludzi ignoruje koty, bo jest ich dużo. Iza dostrzega je wszystkie, bo jej miłość do nich jest nieskończona niczym obsesja.
Ciemny płaszcz leżący na sylwetce był ułożony w taki sposób, że nie mogła stwierdzić płci. Jednak sposób zachowania jej podpowiadał, że albo to dziewczyna, albo młody chłopak. Płaszcz sam w sobie sugerował dziewczynę, lub kogoś ogólnie skrzywionego. Z uwagą lustrowała sylwetkę, a w jej kieszeni otworzył się przysłowiowy nóż. Jak na razie tylko przysłowiowy, bo jeszcze po scyzoryk nawet nie sięgnęła. Nadzieja, że to tylko przypadek była wielka. Przeświadczenie, że czajenie się za czyimiś plecami, tuż koło starego i zapomnianego placu zabaw, nie jest dobrą wróżbą było jednak większe. Ona to nie urocza Didi, nie ruszyła pomóc owej jednostce, tylko spokojnie czekała, aż się być może wyjaśni o co chodzi.

Anastasia - 11 Grudzień 2014, 18:38

Było źle, bardzo. No gorszej sytuacji chyba nie mogła sobie wyobrazić. Choć może, gdyby nagle ktoś spróbował jej wmowić, że cała czekolada świata i wszystkie słodkości na nim istniejące dziwnym przypadkiem zniknęły i to bezpowrotnie, byłoby zdecydowanie gorzej. Ale wracając, bo nie o cukierkach tu mowa. Nie widziała, a miała świadomość, że jej upadek nie przemknął niezauważenie. Osoba, po której mogła spodziewać się wszystkiego, teraz uporczywie na nią patrzyła, obserwowała. Czy gdzieś przypadkiem wysunął jej się ogon? A może kaptur zleciał z głowy, odsłaniając uszy? Nie… Mimo to czuła na sobie spojrzenie i wcale nie było to przyjemne. Westchnęła. Mój urok osobisty, to moja najlepsza broń. Nikt się nie oprze, bo zostanie perfekcyjnie obezwładniony, nya.
Zebrała się z ziemi do pionu, przy okazji otrzepując z siebie resztki ziemi i kolejne nieproszone na jej ciele, a także ubraniu liście. Podwinęła rękawy, co patrząc z boku mogło zostać różnie odebrane, po czym delikatnie zsunęła z głowy kaptur. Jednak nie odsłoniła jej całej, jedynie połowę, bo w dalszym ciągu pragnęła ukryć swoje kocie atuty, które teraz prawie całkowicie przylegały do jej włosów, spłaszczone niczym u mojego prywatnego czworonoga. To również musiało wyglądać inaczej, niż w jej wyobrażeniu. Cóż, tłumaczyć się będzie później, jeśli tylko nadarzy się okazja i pojawi się zainteresowanie tym szczegółem. I tak przygotowana odwróciła się w stronę obserwatora stawiając kilka niepewnych kroków, które wraz ze wzrastającą liczbą stawały się odważniejsze. Bo i Hebi zauważyła, że człowiek nie jest tak strasznym za jakiego go początkowo brała. Mimo kaptura, nie była tak wielka, a do tego po rysach wnioskowała, że dość młoda. Choć może tutejsi mieszkancy mają specjalne metody zachowywania takiego wyglądu?
- Mam nadzieję, że cię nie wystraszyłam. – Zaczęła dość cicho, jednak wypowiedź uwieńczyła uroczym uśmiechem, ciepłym jak na tę porę – tak typowo dla siebie, mimo tego co myślała, miała dobre serducho i (nie zawsze słusznie) ufała innym stworzeniom.

Anonymous - 14 Grudzień 2014, 23:20

Automatycznie sięgnęła ręką ku nosowi by poprawić okulary. Jednak dłoń ich tam nie znalazła, więc wykonała tylko charakterystyczne potarcie. Każdy, ewidentnie każdy kto nosił okulary dłuższy czas wyrabia u siebie taki nawyk. Zmrużyła delikatnie oczy, w kolejnym swoim nawyku. Do tego jeszcze delikatnie przekrzywiona na prawo głowa i duża cześć z zestawu nawyków właśnie została zaprezentowana.
Jeszcze tylko brakuje charakterystycznego pyknięcia rozciąganej szyi...
- Nie, spoko, nic się nie stało - powiedziała luzackim tonem.
Bo w sumie nic się nie stało. Prócz tego, że poczuła się stalkerowana. Właśnie dlatego się nie odwróciła - by mieć pewność, że nikt nie chce jej porwać, zgwałcić i zabić, niekoniecznie w tej kolejności jak to mawia babcia Dee Dee.
A chwilę później zaczęła dostrzegać szczegóły wyglądu stojącej przed nią dziewczyny. Choć w sumie to chyba bardziej młodej kobiety. Nie miała ona już tych nastolatkowych rysów, wydawała się bardziej dojrzała, jeśli marnym oczom Ymel można pozwolić to ocenić. I czyżby do cholery kolejny albinos? Co jest, wysyp ich jakiś? A może gdzieś zjazd w okolicy będą organizować? A może to nowa moda? Bądź bielszy niż biel? A jeśli tak, to dlaczego ona nic o tej modzie nie wie?! Też chce być albinosem!
I właśnie wtedy w jej głowie pojawiła się wizja jej samej pojawiającej się w szkole całkowicie białej. Białe włosy, biały strój, lekko przybielona twarz (bo i tak jest już bardzo blada), nawet rzęsy na biało pomalowane. Huhuhu, piękna wizja. I skoro tak, to wtedy wypadałoby coś zrobić z oczami. Nie wiem, może czerwień, albo dogłębna czerń? Coś, co by ludzi wokół całkowicie przytkało i przeraziło... Biel w jej wykonaniu sama w sobie byłaby czymś dziwnym, ale jak już sobie pozwalać to na dużo. O, i koniecznie powinna to być biel elegancka.
Te, ale skup się. Stalker na szóstej, orientuj się.

Anastasia - 15 Grudzień 2014, 12:10

Uff Człowiek stwarzał pozory niegroźnego, a nawet może i wyrozumiałego. To znaczy, w dalszym ciągu miała nadzieję, że dziewczyna jest człowiekiem, nie pragnęła wpaść tu na magiczne stworzenia. Wiadomo jak zareagują na kogoś z Krainy? W każdym razie wykluczyła kilka ze znanych jej ras patrząc wyłącznie na wygląd zewnętrzny, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że nie każdy musi się czymś wyróżniać. Przelotnego spotkania z niby to zwykłym Dachowcem, który okazał się być Cyrkowcem, nie wspominała najlepiej. Tak, bardzo chciała zapomnieć. Lecz na chwilę obecną, w tej sytuacji czuła się pewniej, niezagrożona i można powiedzieć, że zdecydowanie lepiej było obok drugiej osoby, niż pałętać się samemu po nieznanej okolicy.
- Cieszę się, nya! – Od razu się ożywiła, jednak było to wielkim błędem, bo i na jaw wyszedł z trudem hamowany koci akcent. Szybko zatkała sobie usta dłonią, co wyglądało niemalże jak uderzenie, ale i wtedy doszła do wniosku, że będzie to dziwne, dlatego kichnęła znajdując rozwiązanie dla swojego zachowania. – Ta pogoda chyba źle na mnie działa. Mogę? – Wskazała palcem miejsce na murku, na którym siedziała Ymel, ale w moment później usiadła na nim w lekkiej odległości od dziewczyny, słuchając jak w ciszy szeleści materiał jej sukni poruszanej pod płaszczem i z zainteresowaniem zaczęła się dziewczynie przyglądać. Była naprawdę młodziutka! A jeśli to Człowiek, to Hebi bardzo się to podobało. Przecież oni zawsze wyglądali na tyle ile mieli, a w świecie magii wiadomo, że różnie to bywa… I bez względu na to czy przeszkadzała, czy też nie, kontynuowała rozmowę, tak to już łatwo było jej się odnaleźć w towarzystwie innych. – Chyba nieco się zagubiłam. Dopiero co tu przybyłam i zdaje się, że nie trafiłam do przyjemnej okolicy. – Czy przybyłam było odpowiednim słowem? Może zostanie źle odebrane, bo mówią tutaj inaczej? Jejciu, jak mało wiedziała o tym świecie! I bała się, że samotnie nie da sobie tutaj rady. Czy w ogóle jeszcze pamięta jak wrócić w góry, by przejść do swojego świata? Nie, nie nie. Nie poddawaj się, przecież tak samo było z Krainą Luster. Któregoś dnia się obudziła i po prostu tam była, nie pamiętając zupełnie nic z dni poprzednich. – Ach, zupełnie zapomniałam. Jestem Hebi, n… – Ugryzła się w język, by po raz kolejny nie popełnić tej wpadki. Ale mimo to uśmiechnęła się szeroko, uroczo przymrużając przy tym oczy. Kto wie, czy od tego spotkania nie będzie jej tutaj łatwiej. Zdecydowanie za dużo ufności i nadziei pokładała w innych, lecz taki to już charakter dane było jej posiadać.

Anonymous - 17 Grudzień 2014, 17:09

Aww, jaka urocza z niej osóbka. Nic tylko postawić kilka serduszek i się miło uśmiechnąć jednocześnie będąc faktycznie miłym i zaintrygowanym. Niestety nie w tym przypadku.
Kobieta - bo Ym zdążyła dojść do wniosku, że to młoda kobieta jest ewidentnie - wydawała się taka miła i słodka, że albo była emocjonalnie dzieckiem, albo skrytosuką. Jakoś innej opcji nie mogła sobie wyimaginować. Szczególnie, że poznała już dość skrytosuk, by wyczuwać je na odległość. Tylko że... Eh, wciąż była tym typem człowieka, co albo jest chamski przy kimś kogo zna już od dawna, albo milusiński dla nowo poznanych, bo się kuźwa wstydzi. Czego ma się niby wstydzić?!
- ...spoko - powiedziała, choć było już po fakcie. Cóż, zdarza się i tak. - ...no bo to są obrzeża miasta i są trochę zaniedbane, więc ludziom od razu się wydaje, że powinni tu być młodociani przestępcy, więc tym młodocianym przestępcom też się tak wydaje i wychodzi na to, że faktycznie tu są. - A to ci dopiero rozkmina na poziomie! Dziwne, że wpadła na to dopiero teraz, wszak to takie oczywiste!
Przy okazji okazało się, że dziś trafił jej się ten z bardziej marzycielskich dni. W ciągu kilku sekund większa cześć jej uwagi się zamgliła, a spojrzenie stało się odległe. Takie tam coś na pograniczu przysypiania na jawie a chwilowym wynurzeniem się z świata permanentnego snu.
Zamrugała kilka razy by skoncentrować spojrzenie. Te złociste niczym słońce oczy miały tak piękną i nienaturalną barwę. Choć jednocześnie wydawały się całkiem zwyczajne. Ale zerknęła prosto w nie tylko przelotnie, później patrzyła bardziej ogólnie. Ludzie się źle czuli gdy zaczynała zbyt intensywnie patrzeć, więc nie należy ich do tego przyzwyczajać już na wstępie. W końcu jaki idiota w pierwszych słowach ujawnia, że ma tajną i genialną broń? Chyba tylko idiotyczny przeciwnik idiotycznego superbohatera w bardzo starym i sztampowym komiksie. Tudzież w parodii takiego komiksu.
Hebi to bardzo ładne imię. I zabrzmiało jej troszkę z japońskiego. A w japońskim dźwięki "b" i "v" są podobne... Więc jak by to brzmiało jako Hevi? Brzmi prawie jakby miała być kimś ciężkim, a wyglądała na lekką jak piórko. To by było na prawdę ironiczne, gdyby się okazało, że jednak zapisuje się je jako Hevi a nie Hebi. Do tego na jej lekkie słowiańskie ucho Hebi brzmiało o wiele lepiej niż Hevi. Do tego to całe Hevi kojarzyło jej się z piosenką The Rastmus, którą niekoniecznie lubiła.
- I... Ymel. - Czuła się wybita z rytmu. Prawie przedstawiła się swoim cholernym imieniem! Ugh, pora się obudzić...
Jakby na znak z nieba dany wiatr zawiał mocniej, a wraz z wiatrem coś pomknęło w stronę głowy Ymel. Z donośnym hukiem prosto w jej łepetynę wyrżnęło coś. Impet był na tyle mocny, że dziewczyna prawie spadła z murku i tylko refleks pozwolił jej się przytrzymać. Przeklęła pod nosem dotykając śladu na czole. Zamrugała znów kilkakrotnie i ujrzała leżącą przed sobą w trawie latarkę.
- Latarka...? Łot?
Że niby wiatr porwał latarkę by przywalić jej w łeb?
Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i zerknęła na Hebi. Zaraz, dlaczego twarz dziewczyny nagle zrobiła się taka jasna? A może jeszcze jej się w głowie mgli od tego?
- Widziałaś jak to cholerstwo nadlatuje...? - spytała właściwie nie wiedząc po co.
I wciąż się zastanawiała, dlaczego twarz dziewczyny stała się taka jasna. Zamrugała parę razy, ale nic to nie dało. O co biega...?

Event halloweenowy pora rozpocząć! Post 1/6
Oczy Ymel świecą się niczym świeczki w dyniach, jednocześnie nie przeszkadzając jej w patrzeniu. <3

Anastasia - 18 Grudzień 2014, 12:06

Z wielką ulgą odetchnęła na wiadomość, że nie całe miasto wygląda tak jak ta okolica, a tylko jej znów nie udało się dobrze trafić. Choć tak naprawdę nie żałowała. Miała dziwne wrażenie, że w takich właśnie miejscach dane jest jej spotkać wyjątkowe osoby i przeżywać chwile wywołujące masę skrajnych emocji. Ale nie mogła pozbyć się wewnętrznego uczucia, że wszystko ostatnimi czasy przychodzi jej zbyt łatwo i szykuje się dla niej coś o wiele gorszego. Póki co jednak wolała nie myśleć o przyszłości, bo przecież niewielki wpływ na wszystko miała. Przecież gdyby wychodziła z założenia, że „nie wychodź z domu, bo spadniesz ze schodów, a winda, którą byś pojechała runie w dół” mogłaby zwariować i równie dobrze bać się oddychania, żeby przypadkiem jakieś śmiertelne choróbsko się do niej nie przyplątało. Jeśli miało jej się coś stać, to się to wydarzy, prędzej czy później, ale nie będzie miała na to żadnego wpływu. Coś jak Oszukać przeznaczenie, tylko że o istnieniu takiego filmu nie miała pojęcia.
Zauważyła, że dziewczyna trochę odpłynęła, ale być może taki jej zwyczaj lub chce się jak najszybciej pozbyć towarzystwa Hebi. W każdym razie, gdyby sprawdziła się opcja druga, mogłaby jej o tym zwyczajnie powiedzieć, a tak nie widząc żadnej przeszkody pozostawała na swoim miejscu, sama także wpatrując się w Ymel, bo ukryta w kapturze twarz dawała wiele do myślenia. Może i ona ma uszy! Tylko chowa je, żeby tutejsi nie zauważyli. Oj tak, na pewno bardzo ucieszyłaby się ze spotkania kolejnego kota.
I tak naprawdę nie zdążyła w większej mierze skupić się nad imieniem nowo poznanej, choć nigdy z podobnym się nie spotkała i na pewno zagości na jej liście tych najbardziej specyficznych. Ale, ale co zajęło jej w takim razie tyle uwagi? Coś, co uderzyło w Ymel i w pierwszej chwili nie była w stanie tego nawet zidentyfikować. Całe szczęście, że udało jej się utrzymać równowagę, bo nim Hebi zorientowała się w całej sytuacji, nie zdążyła ruszyć z pomocą.
- Nic ci nie jest? Skąd to się tu w ogóle wzięło, nya? – W tym całym przejęciu nie zwróciła nawet uwagi na to, w jaki sposób mówi. Jej wzrok również powędrował w miejsce, gdzie leżała latarka, ale po chwili przysunęła się nieco do Ymel chcąc obejrzeć jej czoło, czy przedmiot nie wyrządził poważniejszych ran. Bądź co bądź miała możliwość jej uleczenia… - N-Nie. To w tych okolicach naturalne, atakujące przedmioty? Pokaż mi tę ranę, troszkę się na tym znam… – Jednak tak szybko jak wyciągnęła ręce w stronę dziewczyny, równie szybko skierowała je ku samej sobie przysłaniając i tak już mrużące się oczy. Nagły błysk światła nieco ją zdezorientował, lecz po chwili wzrok się przyzwyczajał. Chyba bardziej się wystraszyła niż oślepła. Ale o co chodziło? Czemu nagle oczy Ymel zaczęły się żarzyć przyjemnym światełkiem? Czy aby na pewno trafiła do Świata Ludzi? Te dziwne zjawiska atmosferyczne i teraz to… Zebrała jednak swoje myśli. - Twoje oczy… Wow! Tak ślicznie się świecą, choć i nieco przerażająco zarazem! Jak to zrobiłaś? To jakaś magia? – Podniosła się z miejsca, a może raczej zmieniła swoją pozycję, bo teraz uklękła na murku i podparła o niego swoje dłonie przechylając się w stronę migoczących oczów, zupełnie jak ciekawski kot. A w głowie wciąż mąciły jej się teorie na temat tego, czy nie jest przypadkiem w obecności drugiego magicznego stworzenia. Może sama powinna to także po sobie pokazać?

Anonymous - 20 Grudzień 2014, 20:20

Ugh, jak to cholernie bolało. Pulsowało i dało się odczuć aż z tyłu głowy, choć przecież wyraźnie czuła, że rana znajduje się z przodu. Będzie miała guz jak ta lala i to na samym środku czoła, no pięknie! To prawie jak wtedy, gdy miała strupa na środku czoła bo próbowała stać na rękach i wyorała w dywan... Poziom idiotyzmu tej sytuacji jest na podobnym poziomie. Tym razem choć nie będzie miała strupa do zdrapywania, bo na pewno by to zrobiła...
Potrząsnęła głową w odpowiedzi... Chyba. Bo w sumie równie dobrze mogła kręcić głową chcąc przekazać, by jej nie dotykać.
- ...co. Jakie świecące oczy? Moje oczy nie świecą. - Mindfuck. WTF. What the hell? Totalny nieogar połączony z dużą częstotliwością mrugania przez co wyglądała prawie jak latarnia morska.
Ale nic do niej szczególnego nie dochodziło. Znaczy nic właściwego. Czy też znaczącego... Umm... To chyba nie o to słowo chodzi. Ale nie była pewna o jakie. Właściwie to niczego nie była pewna. Wszystko w jednym momencie jej się pomieszało, a jak wiadomo gdy głowa boli to ciężko myśleć. Może jak jej trochę przejdzie to będzie bardziej ogarnięta? W sumie to tak powinno być.
Pomacała dłonią miejsce w którym zaczęła już pojawiać się niewielka opuchlizna. Syknęła przeciągle nie kryjąc się zbytnio z bólem bo i po co? Świecie, rozkazuję ci współczuć Ymel! I dla twojego własnego dobra lepiej to zrób. Bo w końcu to ona ma zawsze najgorzej, zrozumiano?
No więc właśnie, ale zdaje się, że właśnie dotarły do niej poprzednie słowa towarzyszki.
- Znasz się? Znaczy na medycynie, tak? - spytała minimalnie przytomniejąc.
No bo, kuźwa, nie, nie na medycynie, tylko na trupiej farmie! Jasne, kuźwa, że na medycynie, na czym innym miałaby się znać skoro mówi odnośnie rany? No, może na zabijaniu... Ale w takim wypadku nawet Ymel wie, że to nie jest śmiertelna rana. No ale cóż wymagać od osoby, która pyta się co studiujesz? osobnika, który nawija jej o prawie?

2/6

Anastasia - 21 Grudzień 2014, 16:03

Puściła mimochodem to, że nie do końca zdawała sobie sprawę, na które z pytań otrzymała tak rozbudowaną odpowiedź, jaką było potrząśnięcie głową. Choć nieco ją to zaniepokoiło, być może Ymel była w takim szoku, bądź też stanie zdrowotnym, że nie dała rady udzielić innej odpowiedzi. Tylko skoro bolało, to na cholerę jeszcze trzęsła tą głową?! Przecież mogła tylko pogorszyć swój stan. Ach, ci Ludzie - tego nie ogarniesz. Teraz dopiero pomyślała o tym, że ktoś mógł wpaść na jakiś głupi pomysł i zwyczajnie w nie rzucić tą latarką i pewnie poszczęściło mu się, że jedna została trafiona. Dlatego też rozejrzała się jeszcze profilaktycznie dookoła, ale ani nikogo nie zauważyła, ani też nie usłyszała. Przecież nie pójdzie sprawdzić okolicy, kiedy ma przed sobą ledwo kontaktującą osobę. Na szczęście po niedługim czasie się odezwała, na co Hebi odetchnęła z ulgą, ale szybko zmarszczyła brwi w zastanowieniu.
- Świecą... Tak po prostu. Siedzą w nich malutkie światełka! Gdybym tylko miała... Ugh, nie mam przy sobie nic, w czym mogłabyś to zobaczyć. - Oczywiście dla pozoru szukała po swoim ubiorze takowej rzeczy, mimo iż doskonale zdawała sobie sprawę, że przyszła tu bez niczego. No może poza szczęściem, które chyba gdzieś uciekło dziurawą kieszenią. Ale wróci szukać go później, bo teraz dalej zastanawiała się o co chodzi - skoro nie wiedziała o możliwości świecenia swoich oczu, to chyba nie była magicznym stworzeniem. A może dopiero poznawała swoje zdolności? Oby za chwilę nie wystrzelił z nich promień lasera, czy nie zadziałały jak słońce przez szkło powiększające. Choć, kiedy tak rozmyślała, nie mogła uwierzyć, że coś, co tak ślicznie wygląda, mogło być niebezpieczne i wyrządzić którejś z nich krzywdę. Urocze rzeczy istnieją na tym świecie, by stawał się on piękniejszy, neutralizując te wszystkie złe i paskudne. A fe, oby tych drugich jak najmniej.
Wtedy jakby Ymel skontaktowała, albo udało jej się wrócić pamięcią do wcześniejszych wydarzeń, czego kotka od razu pożałowała. I co ma teraz odpowiedzieć? Kurcze, po co proponowała pomoc, skoro uleczyć może ją jedynie dzięki swojej mocy, a żeby to zrobić... Cóż, chyba nie spodoba jej się lizanie po czole. Raczej na pewno. Tym bardziej, że ujawni swoją wyjątkowość oraz zapewne by ją tym wystraszyła, a w tej sytuacji nie było to ani dobre ani pomocne. Z drugiej strony nie panikuje mając żarzące się ślepia, tylko kto wie ile w ciągu tak krótkiego czasu będzie w stanie przyjąć do wiadomości?
- T-Tak... – Zaczęła niepewnie. - Trochę tak. – Dodała już pewniej znacznie przysuwając się do Ymel, odgarniając dłonią zasłaniające miejsce uderzenia zagubione kosmyki włosów i przyjrzała się jej dokładniej. Tak, zdecydowanie bez użycia mocy, ze swoim obecnym wyposażeniem – a przypomnę tylko, że nie ma w nim nic – wiele nie zdziała, można powiedzieć, że stan poszkodowanej nie ulegnie zmianie. Całe szczęście, że nie wymagało to większej interwencji, a przynajmniej na takie nie wyglądało. Przecież mogło dojść do wstrząśnienia mózgu, wewnętrznego krwotoku lub wielu innych komplikacji, tylko że póki co, nic o tym nie świadczyło. W końcu odezwała się do dziewczyny. - Do wesela się zagoi. Nie wygląda to poważnie, obyło się bez rozlewu krwi. – Uśmiechnęła się i odsunęła, wracając na wcześniej zajmowane miejsce na murku, które niestety zdążyło się ponownie ochłodzić. - Myślisz, że ma to jakieś powiązanie? No wiesz, latarka i te oczy? Podpadłaś wiedźmie, która teraz w zemście rzuciła na ciebie klątwę? – Innych rozwiązań nie umiała się teraz dopatrzeć, ale bardzo intrygowało ją to zjawisko i na pewno pomęczy Ymel swoim towarzystwem szukając przyczyny.

Anonymous - 21 Grudzień 2014, 22:52

Geez, jak ona nie lubi bólu, który jest w miejscu którego nie da się rozruszać. No bo takie wybicie palca - porusza, porusza i przyzwyczai się do bólu, nawet jeśli paluch zsiwieje. Tak, jest do tego zdolna. I nie, raczej nie chodzi o masochizm, tylko o fakt, że strasznie irytowało ją brak możliwości władania w pełni swoim ciałem. Dlatego też nie lubiła zakwasów, zbytnio utrudniały władanie mięśniami, choć ich wyczuwalność podnosiły o jakieś siedemdziesiąt procent jak nic!
Ale to nie o tym miała być mowa. Mowa miała być o tym, że ból w czole ją zirytował. Pozbawił dobrego nastroju.
Dała się dotknąć. Ale po szybkiej wewnętrznej walce. I zdążyła się minimalnie odsunąć.
Ale taką diagnozę to ona już znała, dziękujemy za stwierdzenie oczywistości.
Prychnęła w specyficzny sposób upodobniając się przy tym do kota. Zeskoczyła z murka już w chwili gdy dziewczyna mówiła. Z automatu przybrała lekko zgarbioną sylwetkę i zaczęła sprawiać wrażenie nastroszonej. Nie podobało jej się to wszystko strasznie okropnie bardzo. Latarka. Dostała w łeb latarką. Nigdy nie miała się za piękną, ale siniec na środku czoła stawiał ją kilka stopni poniżej ludzi którzy tonami tapety maskują setki pryszczy przez co wyglądają jak czekolada z orzechami.
- Przestań sobie żartować, to nie jest śmieszne - powiedziała siląc się na taki no powiedzmy neutralny ton. Ale to ona. Ona i neutralny ton to prawie oksymoron. Te słowa zabrzmiały prawie jak hejt.
Za późno zdała sobie sprawę z tego jakim tonem się posłużyła. Znaczy ona zawsze takim mówiła. No chyba, że jej wybitnie biło. No ale to był chyba jednak zbyt ostry ton... Ughr, zaraz z tej białej wyjdzie prawdziwa skrytosuka i już nie będzie zaledwie kpiącosuką... A my nie lubimy żadnej suki.
W końcu tylko Ymel może być bezgranicznym i wkurwiającym chamem, zrozumiano? To jej święty obowiązek by być chodzącym zbiorem mnożących się paradoksów.
W jednej chwili zrobiło jej się jakby przykro, że tak ostro zareagowała, ale nie miała najmniejszego zamiaru wycofywać się z tego co zrobiła.

3/6

Anastasia - 22 Grudzień 2014, 18:28

Zdawała sobie sprawę, że bez użycia mocy dziewczyna nie będzie usatysfakcjonowana wyłącznie taką diagnozą, bez podjęcia żadnych działań w kierunku zajęcia się tym. Cóż, wolała być przezorna, niż za dużo po sobie pokazać. Jednak cały czas starała się być miła i chociaż słownie starać się zneutralizować sytuację. Ona sama również wolała być czymś zajęta, czyimś mówieniem czy innymi rzeczami, gdy ją coś bolało, tak żeby móc o tym zapomnieć i skupić uwagę na rzeczach błahych, dopiero po dłuższej chwili orientując się, że już przeszło i wcale nie było tak strasznie. Ale najwyraźniej nie każdy i zapewne nie z każdym. Bądź co bądź, obca Hebi mogła ją tylko bardziej spłoszyć.
O dziwo Ymel wstała z miejsca i dalej wszystko już potoczyło się kompletnie nie tak, jakby sobie to kotka wyobrażała. Wydała z siebie dziwne dźwięki, chyba nienaturalne dla człowieka, do tego zmieniła ułożenie swojego ciała, tak, że wcale nie zachęcało do zbliżania się do niej. I nie musiała nawet się odzywać, żeby Hebi wiedziała, jak złe rzeczy się święcą. Przez złe rzeczy miała oczywiście na myśli koniec spokojnej rozmowy czy miłej atmosfery. Kto by pomyślał, że wszystko to przez niby to zwykłą latającą latarkę? Ech, jeśli dowie się kto spowodował jej pojawienie się tutaj, z całą pewnością go zabije. O ile będzie do tego zdolna. A raczej nie będzie...
Słowa jakie usłyszała bardzo ją dotknęły. Poczuła, jakby całe jej ciało zostało otoczone grubą warstwą lodu, którą ktoś chwilę później rozbił wraz z nią w środku na malutkie kawałeczki. I nie dlatego, że uraziła ją którymś słowem. Przecież żadne z nich obraźliwym nie było. Jednak sposób w jaki to wypowiedziała zabolał. Naprawdę chciała pomóc, chciała dobrze... Widać tym razem poległa, a tylko wszystko pogorszyła.
- Nie żartuję, mówię całkowicie poważnie, lecz jeśli nie chcesz nie musisz mi wierzyć. Sama nie mam pojęcia, co i jak się stało. I rozumiem, że to trochę szok, niestety nic nie zdziałam. – I co teraz? Czy dobrym pomysłem byłoby zostawienie Ymel, żeby przypadkiem jeszcze bardziej jej nie zdenerwować? Chyba nie. Skoro z niewyjaśnionych przyczyn jej oczy zaczęły się świecić, możliwe, że będzie to miało dalszy rozwój, a skutki dalej pozostają nieznane. Gdyby wiedziała to, co teraz, nigdy by nie wspominała o tych światełkach. Skoro sama tego nie zauważała, to Hebi mogła coś po prostu jej wmówić. Teraz chyba już nie istniała taka możliwość. - Wybacz, nie chciałam źle, żeby tak wyszło, nya. – Dodała po jakimś czasie cichutko, patrząc w zupełnie inną stronę niż na nowo poznaną, po czym podkurczyła pod siebie nogi, objęła je dłońmi i oparła o nie twarz tak, że wystawała tylko para złotych ślepi i czoło.

Anonymous - 22 Grudzień 2014, 23:36

Ból, ból, ból. Gdzież żeś się podział bólu cholerny? Ah, tak, zaginął w otchłaniach irytacji tym, jaki świat jest beznadziejny. Co tam, że był mocniejszy niż zwykle jej bóle bywają, ona szybko odrywa się od takich rzeczy. No, co najmniej od czasu gdy nie jest już małym dzieckiem. Choć w sumie któryś z tych członów można by wyrzucić... Albo choć rozdzielić. Bo wciąż pasują, ale osobno a nie w parze.
Potrząsnęła lekko głową, jakby chciała odrzucić jakieś myśli. Kto wie, może faktycznie to tak działało? Albo chciała wierzyć, że tak się dzieje... Ale ponoć efekt placebo bywa bardzo pomocny.
Jej postawa trochę złagodniała, gdy usłyszała kolejne słowa kobiety. Były tak idiotyczne, że gdyby nie miała rąk w kieszeniach to by jej opadły. Z idiotami się nie dyskutuje.
Chwilę stała właściwie nie wiedząc co z tym wszystkim zrobić. Po prostu by sobie poszła. Ale coś ją w tym miejscu trzymało. TEN KLIMAT był zbyt niepowtarzalny. Czuła, że zapamięta tą rozmowę na długo, a ta persona posłuży jej na wykreowanie niesamowitej postaci. Nawet jeśli głupiutkiej to jednak niesamowitej.
A później dziewczyna coś bardzo cicho, z czego dotarło do niej tylko zakończenie "nya". Właściwie nie miała pojęcia co zostało powiedziane. Bo w sumie to wciąż nie wyjęła z uszu słuchawek, a to trochę utrudnia słuchanie. No, powiedzmy. Tak w sumie to nie dotarł do niej sens tych słów.
Popatrzyła zdziwiona na kobietę nie mając pojęcia jak zareagować. Wyciągnęła z kieszeni telefon w odruchu sprawdzenia godziny, popatrzyła na wyświetlacz i się zacięła w momencie gdy odbite światło błysnęło jej po twarzy.
Pisnęła przerażona upuszczając telefon, który upadł odpinając się od słuchawek. Podniosła swoją dłoń i dopiero wtedy do niej dotarło, że faktycznie coś za jasno w niektórych punktach jej się wydawało.
- Świecę - powiedziała prawie z paniką w głosie na tyle głośno, że zapewne bez problemu dotarło do uszu białogłowej.
Zastygła w przerażeniu nie wiedząc co zrobić. Znaczy najchętniej to zrobiłaby wszystko na raz, więc troszkę ciężko byłoby jej w końcu wybrać co właściwie zrobić najpierw. Uciec z wrzaskiem? Dobre, ale chyba jednak do niej nie pasuje. Zacząć głośno zaprzeczać? Niee... Więc chichot! Ten psychiczny, ale tym razem przerażony zamiast przerażający. Dobra myśl, milady.
- He, he, he, he... Świecę... He...
Szok i niedowierzanie. Czegoś ty się naćpała i dlaczego o niczym nie wiesz?! A może to tylko sen? Nie, w snach nigdy ją nic nie bolało, nawet podczas tych epickich walk, więc to nie sen. To może rzeczywistość rozszerzona chociaż...?

4/6

Anastasia - 23 Grudzień 2014, 18:32

No tak, głupiutka zapewne to i ona była, ale nie wynikało to z braków wiedzy czy też specjalnego udawania takiej. Po prostu zbyt duża naiwność, ufność wobec ludzi i jej milutki charakter, w oczach niektórych, zyskiwały dzięki tej cesze na uroku. Taką to ją matka natura stworzyła i nie było co zaprzeczać czy dyskutować w tym temacie. Wolała być sobą niż przy każdym stwarzać pozory zupełnie innej osoby, tak, że sama mogłaby się w tym oszukiwaniu zgubić lub nawet uwierzyć, że wykreowaną na dane potrzeby personą była.
W każdym razie, teraz siedziała sobie niczym smutny piesek, a przecież była kotem... Hm, syndrom smutnego kota również istnieje, ale źle mi się kojarzy z objawami wielu chorób, więc przyrównanie do psa bardziej mi tu pasuje. A marzyła o spokojnym i miłym powitaniu przez Świat Ludzi, a tu masz ci licho. Pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że reakcje Ymel tak szybko się zmieniały i Hebi sama nie do końca rozumiała z czego wynikały, że zaczynała się w tym gubić. No, owszem, miała świecące oczy, ale co z tego? Wyglądało to uroczo, ba! Nawet nie musiała nosić ze sobą latarki czy czegoś podobnego, aby oświetlić sobie drogę. Hm, przydatne to było. Tylko nie wzięła pod uwagę faktu, że normalne to było w jej świecie, nie tym Ymel... Chyba nie prędko uda jej się przestawić z typowego myślenia. A jeszcze tylu rzeczy nie wiedziała o tym, co ją tu otacza, co się dzieje i jak to wszystko funkcjonuje. Zdecydowanie potrzebowała przewodnika, kogoś, kto dłuższy czas tu mieszka, a jednocześnie nie będzie dla niego zdziwieniem zobaczenie Dachowca. Cóż, znała tylko jedną osobę...
Była szczęśliwa, kiedy dostrzegła, że dziewczyna wyciągnęła coś bliżej nieokreślonego i się w tym przejrzała. Na lusterko to nie wyglądało, ale kto wie co tu się wyrabia? Jednak tak samo jak nie dowierzała w słowa Hebi, chyba nie chciała wierzyć w to, co mówił jej wzrok. Przedmiot upuściła, teraz on zaczął dotrzymywać towarzystwa latarce. Właśnie! Latarka! Przecież to od niej wszystko się zaczęło, może i ona to także skończy?
- Latarka. – Powiedziała unosząc głowę nad kolana, jakby w nagłym ożywieniu, co też dało skutki w jej wyglądzie. Do tej pory grzecznie ułożone uszka, poszły w górę w efekcie przypływu emocji, ale gdy tylko sobie to uświadomiła natychmiast skierowała je do poprzedniej pozycji, modląc się, że Ymel tego nie zauważyła. - Latarka! Może to ona będzie jakąś wskazówką? Nawet jej się nie przyjrzałyśmy. – Pomysł ponownego rzucenia nią w czoło, czy też zaświecenia promieniem jej światła w oczy Ymel nie wydawał się głupi, przynajmniej dla kotki, ale wolała nie ryzykować, bo wszystko czego się dziś podejmowała okazywało się być nieudanymi próbami.
Miała nadzieję, że dziewczynie przejdzie choć odrobinę zły humor, choć teraz chyba zły to nieodpowiednie słowo... Teraz była... Nie umiała tego określić, ale z całą pewnością przyprawiała ją o dreszcze. Psychopatka, o!
Ymel, niech twoja uwaga się czymś zajmie i znormalniej!

Anonymous - 30 Grudzień 2014, 22:42

No dobra, ale teraz proszę się przyznać, kto i kiedy ją naćpał i dlaczego nic nie pamięta? Czyli jednak sen? Albo któraś z teorii spiskowych mówiących, że żyją w świecie wirtualnym i nagle jej się coś zbugowało? A może nagle objawiły się jej supermoce, a jej przeznaczeniem jest zostać superbohaterką, znaną światu jako Kobieta-Latarka?
W sumie... Cholera, oczy jej się świecą! Od teraz rodzice już nie będą mieli jak się czepiać, że czyta po nocach, bo nie będą widzieli zapalonego w pokoju światła! Tylko jak to wyłączyć...?
Od strachliwej paranoi całkowicie nagle przeszła do paranoi radosnej. Jak? Gdzie? Dlaczego? I jak niby to rozpoznać, skoro tak czy siak zdawała się być cholernie psychiczna? Cóż, w sumie nijak, skoro wciąż gapiła się na swoje ręce. Świat ciemniał a one wciąż były oświetlone. W pewnej chwili nawet zaczęła się zastanawiać czy tak czuje się samochód jadący po ciemku, ale po chwili uświadomiła sobie, że samochód przecież nic nie czuje, bo to przedmiot martwy. A ta konkluzja doprowadziła ją do wspomnienia jakże genialnego tematu wypracowania karnego które kiedyś dostała jej mama: "co czuje gwóźdź wbijany w ścianę?" Właściwie dlaczego teraz o tym myśli? Znaczy jasne, czasami miała wrażenie, że czuje się jak gwóźdź, ale raczej częściej jak szyba, w którą ktoś przypie... przywalił młotkiem z rozpędu. Więc może powinna napisać opowiadanie "co czuje młotek wbijający gwóźdź"? Niezła myśl, ale w tej chwili bardziej adekwatna byłoby "co czuje latająca latarka, kiedy przywali komuś w łeb"...
Zaraz, zaraz, myślotoku stop! Hiuston, mamy problem. Jaki znowu? Pasażer nam odleciał, hehehe...
Mrug, mrug. Pojawia się i znika, i znika, i znika...
Jak szybko mija narkotykowy sen?
Schyliła się by podnieść telefon, choć niezbyt przekonywał ją fakt, że właśnie zrobiła coś tak prozaicznego. W każdym razie dzięki byciu Kobietą-Latarką nie musiała zbyt długo go poszukiwać i szybko powrócił on na swoje miejsce do kieszeni. Co prawda miała ochotę napisać Dominice od razu wiadomość w stylu "DOMI OCZY MI SIĘ ŚWIECĄ JAKA FAZA" ale świadomość, że dostałaby w odpowiedzi coś typu "xDDD Co brałaś?" lekko ją zdeprymowało. Może nie powinna tak ostro podchodzić do tego, jak jej opowiadała o tym dziwnym gościu?
A słowa dziewczyny jeszcze bardziej odwlokły ją od napisania owego smsa.
- Ale że jak niby miałaby pomóc...? - spytała już pod koniec zdania wiedząc, że białogłowa może mieć rację. Tak to jest jak się najpierw mówi a później myśli.
Ale po takim myślotoku to chwila przerwy od używania mózgu nie jest wcale czymś złym.

5/6

Anastasia - 31 Grudzień 2014, 12:27

Hebi nie dostrzegła żadnej zmiany w zachowaniu, a może raczej w tym co działo się w głowie Ymel, bo ta chyba nie dała tego po sobie poznać. No może zabrakło histerycznego śmiechu i przerażających odzywek. Tak, w tym momencie, albo w momencie kiedy na jej drodze stanęła nastolatka przekonała się i na zawsze żyć już będzie z myślą, że Ludzie są dziwni! Do tego stopnia, że lepiej ich unikać, bo nigdy nie wiesz, co takiemu odbije, kiedy z miłego i radosnego stanie się agresywny i odstraszający. Czy oni wszyscy mieli takie rozdwojenie jaźni? Cóż, wrażenie po spotkaniu pierwszego z tej rasy da jej ogólny pogląd i wyrobi zdanie o wszystkich. Jejciu, w co się wpakowała przychodząc do tego świata?! Spokojnie, chciała zmian w swoim życiu i otaczanie się takimi osobnikami było idealnym do tego bodźcem. O ile da radę psychicznie i wcześniej jej nie odbije. Tak jak tej tutaj Ymel.
Pomoże jej, jeśli tylko w jakiś sposób da radę, po czym szybko się zwinie, za dużo emocji, nawet Pan Strach, by się przejadł i nie mało przytył.
- Nie mam pojęcia, ale może warto ją sprawdzić. Skoro od uderzenia nią zaświeciły ci się oczy, może i da nam odpowiedź jak to wyłączyć. Oby uderzenie nią drugi raz nie było konieczne, nya... – Tak naprawdę mogłoby być wiele zabawy dla obserwującej z boku osoby, która widziałaby jak jedna rzuca w drugą latarką. Mimo wszystko, jeśli by sprawa tego wymagała...!
Pochyliła się chwytając leżącą na porośniętej trawą ziemi, latarkę uważnie się jej przyglądając. Niby to wyglądała jak zwykły przedmiot, ale naprawdę się na takich nie znała. Jednak skoro już postanowiła się za to zabrać, to nie mogła zrezygnować – jaką dałaby wymówkę? „Wiesz, jestem z innego świata, więc może ty na to spojrzysz?” Eeeem, no właśnie.
Odkrywczo zauważyła, że tylna część latarki jest odczepiona, a we wnętrzu jej zdecydowanie czegoś brakuje. Jakieś źródło energii? Możliwe, w końcu się nie świeciła, a próby włączenia również nic nie dawały. Dopiero kiedy skierowała przedmiot pod strugę światła z oczu Ymel dostrzegła pozadrapywane napisy.
- Pozbaw mnie baterii, a przejmiesz moją pracę. Eee jesteś teraz latarką, bo latarka nie może być latarką, nya? – Dziwne zdanie skwitowane coraz bardziej przechylającą się na bok głową i rozdziawionymi ustami. Czy to nie było zbyt proste? Ale jak ją z powrotem uruchomić? Może coś jeszcze znajdowało się na ziemi? Cóż, zbyt ciemno, by więcek mogła zauważyć.

Anonymous - 2 Styczeń 2015, 21:05

Nya? Czy ona się przesłyszała czy dziewczyna ciągle kończy zdanie "nya"? Nya, nya, nyaaaaa. Jestę kotę. Tak, strasznie kocie to jej zachowanie, choć na początku się powstrzymywała, no ny... znaczy nie? Iście kocie, iście. A jej się wydawało, że to ona jest totalna maniaczką. Cóż... Może do tego fanka Japonii? Bo to "nya" jest japońskim odpowiednikiem "meow", co Ym zdążyła wyłapać z któregoś animca. Hmm... Ale to nie moment na taką rozkminę. Kuźwa, dziewczyno, opanuj się, wciąż ci się oczy świecą a ty się zastanawiasz nad kocią strukturą zachowania nowo poznanej kobiety. I w ogóle o co chodzi z "strukturą zachowania"? Oh geez, Ziemia do Ymel! Huston, mamy problem, kuźwa...
Podeszła do niej by przyjrzeć się tej cholernej latarce i faktycznie zobaczyła, że są tam takie słowa. Jak to idiotycznie brzmiało, ale może faktycznie może to się uda? Wystarczy poszukać baterii i je włożyć na miejsce... Nawet jeśli się nie uda to i tak będzie miała pewność, że trzeba poszukać innego rozwiązania. Bogowie, dajcie jej kubek herbaty, bo jeszcze chwila a myślenie pójdzie po nią bez Ymel i wtedy zaczną się prawdziwe kłopoty...
- Idiotyczne - podsumowała takim tonem, jakby mówiła "to ma sens". - Ale w takim wypadku baterie powinny gdzieś tu być. Tu upadła ta latarka, tak? - spytała wskazując miejsce, ale nie czekając na odpowiedź przykucnęła i zaczęła szukać w liściach i trawie upragnionych przedmiotów.
Te promienie z oczu były faktycznie cholernie przydatne. Jak by na to nie patrzeć wszędzie wokół mrok już zapadł, choć latarnie się jeszcze nie włączyły, a ona bez większych kłopotów wpatrywała się w jasno oświetlony okrąg szukając tych piekielnych baterii. Mijała chwila za chwilą a tego diabelstwa nie było. Coraz bardziej oddalała się od miejsca upadku klnąc co chwila pod nosem. A bo to się potknęła, a to zaplątała, a to coś. No bo to trawsko jest takie cholerne!
- Jest! - krzyknęła w końcu znajdując dwie baterie na oko pasujące.
Podniosła się z ziemi i wróciła do białowłosej. Zabrała jej ową latarkę i trzęsącymi się z przejęcia dłońmi umieściła baterie na swoich miejscach.
Pyk. Nagła, przerażająca ciemność. A jedynym dźwiękiem w okolicy był ich oddech, drżące huśtawki i bardzo odległy szum samochodów. Gdyby nie podekscytowanie tą sytuacją dreszcze przeszłyby jej po plecach.
- Miałaś rację - stwierdziła fakt uśmiechając się do dziewczyny promieniście. - Dziękuję... - Nie, coś takiego, tak łatwo jej to słowo przez gardło przeszło! Co prawda lekko ciszej niż poprzednie słowa, ale jednak...
Mrok bywa przytłaczający i pomimo, że zaraz latarnie się powinny zaświecić (jeśli nikt ich nie zdążył zepsuć) to zapaliła latarkę by nie czuć aż takiej paranoi. Cholerny sprawca całej sytuacji, a takie przydatne narzędzie.

6/6



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group