• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Tęczowa Arena » Amfiteatr Zepsutych Serc
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 14 Listopad 2015, 20:17   

    Więc w sumie nie wiedziała, czy pierwszym co zauważyła było to „zabiję cię” w jej kierunku, czy może po prostu później podświadomie połączyła je z wycelowanym w siebie szpikulcem. Nim jednak dziewczątko zdołało do niej dotrzeć, Bugs uskoczyła w tył i równocześnie machnęła lewą ręką, falą wiatru chcąc zmieść nagłą napastniczkę w bok. Siła ataku była średnia, dlatego o ile się jakoś nie wyratowała, Szklana powinna się zatrzymać gdzieś na pozostałościach zwieszającego się z sufitu materiału. Poluzowana Folly uzupełniała Akrobatkę, przejmując kontrolę nad wzrokiem i rozglądając się za następnym potencjalnym zagrożeniem, choć bardzo żałowała, że były zbyt daleko ściany, by wgnieść w nią dziewczynę. Sama Sophie pewnie by tego nie zrobiła, ale od czego są przyjaciele?
    Jeszcze jeden uskok, ponownie o dwa metry, i już mogły stanąć stabilnie. Z odległości, mniej lub więcej, siedmiu metrów spokojnie można było przygotować się na każdy potencjalny atak.
    – Opanuj się, dziewczyno, bo sama zostaniesz zabita.
    Gdyby były zwykłym Człowiekiem, może wstrząsnęła by nią ta źle zorganizowana zasadzka, ale Sophie jedynie korzenie miała typowo ludzkie. Reszta jej jestestwa bazowała na tutejszym wychowaniu, dlatego nawet nie mrugnęła okiem, choć czuła obecność Folly w głowie jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Druga najchętniej od razu rzuciłaby się na Szklankę.
    Chociaż… pierwsze szybkie spojrzenie w kierunku nieznajomej nieomal przyprawiło je o zawał – kobieta była długo- i białowłosa i chyba mignęło im przy okazji uniku wściekłe, szkarłatne spojrzenie. Jeszcze to zapewnianie o morderczych zamiarach wszem i wobec – Arcyksiężna jak nic. W takiej sytuacji serce Sophie zadrżało z niepokojem, zaś Folly – kij, że to to samo serce – z podekscytowania. Brakowało jednak dookoła mniej więcej legionu żołnierzy, którzy pewnie towarzyszyliby arcyksiążęcemu kwiatuszkowi, poza tym ta tutaj kobieta była zdecydowanie za wysoka i za kuso ubrana, porównując do Rozaliny, którą miała nieprzyjemność poznać na Balu Maskowym. Nie wspominając, że nie miały zielonego pojęcia czy żona Rosarium wie, którym końcem szpady powinno się dźgać.
    – O co chodzi? Co ci na mózg siadło? – Lekkie przechylenie głowy, oparcie dłoni na biodrach i ciąg dalszy, jakoś będący słowami Folly. – Ale posiadasz go, nie?
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Listopad 2015, 15:55   

    W całym swoim szaleństwie nie brała nawet pod uwagę niepowodzeń, dlatego, kiedy zamiast poczuć satysfakcję z miękko wchodzącego w ciało domniemanego przeciwnika, ostrza, została odtrącona silniejszym powiewem, nie zdążyła zaprotestować. Znaczy, jakoś szczególniej, niż przy naturalnych odruchu chwycenia się pierwszej lepszej rzeczy, aby zahamować swój lot oraz utrzymać względną równowagę, ale rękojeść wciąż mocno trzymała w dłoni. Tak łatwo drugiej broni nie da się pozbawić.
    Chwilę analizowała, co przed chwilą zaszło, jakim prawem Ślepia miały mieć takie zdolności? O ile straszący mniejsze stworzenia krzyk mogła sobie ubzdurać, to z takim atakiem był już problem. Wyraźnie czuła jego siłę, zero obłudy, fałszu… Wyglądało na to, że stanowił on część tej rzeczywistej rzeczywistości, a przez wzgląd na to, że kłóciło się z dotychczasowym przekonaniem, ciężko było się z tym pogodzić.
    - Nie lubię, gdy w ten sposób bawisz się moim kosztem. – Mruknęła pod nosem, nim ponownie, z czystym umysłem spojrzała na oddaloną Sophie. Tak rozbawionej jaźni dawno nie uświadczyła, spokojnie mogła wyobrazić ją sobie turlającą się tuż przed ubłoconymi czubkami butów, choć zamiast tego wnętrze głowy rozsadzał ironiczny śmiech.
    - Zawiedziona? Przecież tego potrzebowałaś! Powinnaś mi podziękować, niemądra. – Po chwili Ślepia uraczyły odpowiedzią wciąż przerywaną przez łapczywe wciąganie powietrza.
    - Z całą pewnością to zrobię.
    Stała niewzruszona lustrując Cyrkowca od góry do dołu raz po raz. Bo teraz już ją dostrzegła.
    Przeciętna chudzina, jakich wiele tu biegało, bez ogonów, skrzydeł czy innych rogów. Nawet kolor włosów był taki zwykły! A mimo to moc posiadała. Gdyby dłoń Sophie nie zmieniła swojego położenia, pewnie nie rzuciłyby się w oczy palce, które uzupełniały braki w dziwności. Przypadek? Marionetka? A może…?
    - Hm? Chyba znajduje się na swoim miejscu. Ale kto wie, jak mocno mi w nim nagrzebano. Sama pewnie wiesz, jakie okropności ludzie potrafią poczynić, bratnia duszyczko. – Zaryzykowała. Kołatanie serca spowodowane zabójczą mieszaniną emocji skutecznie ukrywała pod osłoną neutralności. Przedstawienie dopiero się rozpoczynało, warto było oszczędzać siły na później, ale co by to była za zabawa? Już nie rzucała się bez ładu i konkretnego planu, przy tej pannie musiała przemyśleć dalsze kroki, to nie był przygłupi Cedrik.
    W trakcie wypowiadania słów delikatnie zmniejszała dystans je dzielący, jednak głos jej brzmiał na tyle melodyjnie, że człowiek słuchał niczym zahipnotyzowany. Dosłownie. Używając tej jakże przydatnej zdolności chciała usidlić Akrobatkę w miejscu, móc się do niej zbliżyć, by zajączek nawet nie spróbował pomyśleć o ucieczce.
    W gruncie rzeczy Ślepia miały rację. Potrzebowała tego. Potrzebowała odreagować, a drobna walka wydawała się być idealną okazją.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 22 Listopad 2015, 00:49   

    When Michael meets Mozart
    Tutaj rozpozna się właściwa historia, czyli scena starcia Sopholly z Shiviette. Nie jest to ważne dla zasadniczej treści postu, ale tak długo nie mogłam się zebrać do pisania, że zaczęłam stosować pisanie automatyczne. Z tego powodu mogą się tu pojawić nieścisłości, szczególnie z początku, szerokie i mało konieczne dygresje, a także najzwyczajniejsze głupoty i bzdurki.
    Mogłabym się rozwodzić nad faktem, że nie wiadomo czy ową mniej skoncentrowaną Sophie można zahipnotyzować, a to z prostego powodu, że w takich momentach jej jaźń płynnie przeplata się z osobą Folly, tedy też nawet hipnotyzując jedną nie da się rady uzyskać zamierzonego efektu. Obecnie jednak wszystko, co usłyszała Akrobatka wiązało się z faktem, że kobieta stojąca przed nią utrzymywała, iż także jest Cyrkowcem. To zaprzątnęło myśl niebieskookiej na tyle, że nie zauważyła, jakoby nieznajoma zbliżała się coraz bardziej, bardziej niżby życzyła sobie tego ta paranoiczna rebeliantka. Można swobodnie stwierdzić, ze przy braku zmian w trajektorii kroków Shiv, dotrze ona do anarchistki już w następnym poście. Cyrkowa bowiem stoi jak kołek, zatopiona we wspomnieniach z innych spotkań z Cyrkowcami, mniej lub bardziej przyjemnych czy przyjaznych. A oto wszak chodziło Szklance.
    Co się zaś tyczy Folly, druga jaźń skupiła się na skupionej Sophie, gderając jej w głowie – miłosiernie i dla jej zdrowia, oczywiście – na cały cyniczny regulator. Zdaniem Foll roztrząsanie przeszłości na niewiele się zda. Chciała w ten sposób odwlec lub zapobiec drążeniu przez Akrobatkę spotkania z prawdziwą siostrą i wszystkiemu, co ten fakt implikował. Druga jaźń wiedziała bowiem o tej sprawie nieco więcej od samej Soph, była wszak pośrednio wytworem naukowców MORII.
    Bugs uniosła więc lazurowe spojrzenie na Szklaną, przyjrzała się z całkiem bliska tej nieładnej bliźnie, która w jej mniemaniu tylko i wyłącznie ozdabiała chudą twarz nieznajomej i kompletnie niezaniepokojona spojrzała jej w szkarłatne oczy. Łagodnym uśmiechem zmiękczyła nieco rysy swojej twarzy. Czy było to jednak skutkiem hipnozy, czy realnej możliwości polubienia, porozumienia z, mniej lub więcej, pobratymcem – to już należy pozostawić ocenie Shiv, choć Akrobatka swoje wie.
    – Dlatego staram się ich stąd pozbywać. Trochę bardziej aktywnie niż władzy i trochę mniej humanitarnie niż władzy.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Listopad 2015, 21:26   

    Shiviette nie spieszyła się z dotarciem do dziewczyny, spokojnie stawiała kolejne kroki, bo przecież jej życie – a już na pewno dzisiejszy dzień – nie było podporządkowane pod żaden schemat, plan i dlatego mogła sobie pozwolić na delikatne przedłużanie tego spotkania. Nie często zdarzają się takie przypadki, należy więc korzystać z nich pełnymi garściami, rozkoszować się, a przede wszystkim niczym nie ponaglać, bo to jedynie psuje całą przyjemność. Nie były to już czasy wojny, gdzie im szybciej zaatakowałaś przeciwnika, tym wolniej sama umierałaś, choć Szklana Panna nie mogła wykluczyć, że sama przeciwniczka to pamięta i przeżyła na własnej skórze. Wyglądać na kilkanaście lat, a mieć kilkanaście lat, to często dwie rozbieżne rzeczy w tym świecie.
    Jak tego oczekiwała – Akrobatka nigdzie nie uciekła lub udawała, że moc na nią działa, gotowa do zaskoczenia użytkowniczki mocy w najmniej spodziewanym momencie. Na tę drugą ewentualność przygotowała sobie pewnie trzymany miecz, który choć niemalże przylegając ułożony był wzdłuż ciała, pozostawał w pogotowiu.
    Jednak dalsze zdarzenia wytrąciły myśli Shiv z równowagi. Czemu? Zazwyczaj to ona grała na uczuciach wykorzystując do tego MORIĘ i wszystkie świństwa, jakie czynili, a każdy łykał niczym najlepsze trunki, współczuł i stawał się idealną ofiarą pozbawioną czujności. A tu pojawia się taka, co twierdzi, że czyści świat z czarnych charakterów, zmór przeszłości białowłosej. Wierzyć, czy…?
    - Nie. Nie jesteś jedyna lubiąca poudawać kogoś, kim nie jest.
    Czerwone Ślepia miały rację. Nie mogła poddać się taktyce, którą sama stosowała, jak bardzo naiwna by się wtedy okazała? Znała życie, a przynajmniej tak jej się wydawało. Znała je od tej gorszej strony, dlatego nie traktowała innych niczym sojuszników. Może dzieciństwo odcisnęło na niej zbyt duże piętno? Ale była nadzieja! Nie ona jedna wszystkich straciła, nie ona jedna nie wiedziała, że można żyć inaczej.
    - Nie myśl, że cię podpuszczam...
    - Ciiii. – Machnęła ręką na nachalną towarzyszkę, po czym zwróciła się już do samej Sophie. - Takich ludzi tylko ze świecą szukać. Jaka szkoda, że trafiłyśmy na siebie w nieodpowiednim dla mnie momencie. Cóż, historia mogłaby potoczyć się inaczej, ale nie jestem pewna, czy mam ochotę przestawać. – Odwzajemniła uśmiech, w słodki, uroczy sposób, co zupełnie nie pasowało do prezentowanej postawy. Przecież nie podchodziła dla pogaduszek, czy wymiany grymasów twarzy. Była w zasięgu, mogła uderzyć – tylko co wybrać?
    Końcem rękojeści miecza szybko zamachnęła celując od dołu w żuchwę Cyrkowca. Jeśli chciała jej uciec, uniknąć uderzenia, Shiv ruszyła na nią mieczem tym razem celując pod żebra, po lewej stronie. A ostatecznie, gdyby Sophie chciała stać się kompletnie nieuchwytna, lecz pozostawała w zasięgu pięciu metrów, dziewczyna postanowiłaby skorzystać z mocy zadawania iluzjonistycznego bólu, ale tylko w samych dłoniach. Miała szeroki wachlarz możliwości, ale i nie głupią przeciwniczkę przed sobą. Jednak liczyła na dobrą zabawę, nie walkę na śmierć i życie, więc idealnie się złożyło.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 29 Listopad 2015, 03:06   

    Uderzenie ześlizgnęło się po kości i na koniec musnęło dodatkowo kąt żuchwy z przypomnieniem, że jeszcze moment zwłoki i Sophie mogłaby zyskać problemy z przeżuwaniem pokarmów – czy to z braku kilku zębów czy natury stawu skroniowo-żuchwowego. Lub jej braku.
    Ta krew jest słodka.
    Nieodpowiednio szybkie odchylenie głowy w tył zaskutkowało skróconym odskokiem – wszak spektakularne gwiazdy przed oczami nie są czymś, co zignoruje nawet kobieta taka jak Sophie – a także bulgoczącym oburzoną wściekłością warkotem w głowie Akrobatki:
    TA CIPA NAS UDERZYŁA
    – Zauważyłam, Foll – odezwała się swobodnie Bugs, szczerząc w uśmiechu skierowanym do Szybki zęby umazane krwią. Cóż z tego, że to tylko przygryziony język. Prócz niewidocznej teraz, pasującej do oczu koszuli był to jedyny kolor na biało-czarnej plamie akrobatkowego kontrastu. W głowie, w takt melodii głosu drugiej jaźni, już brzmiała jej inna muzyka. Nim białowłosa kruszynka zdążyła poprawić ten odrobinę, choć zdecydowanie za późno, sparowany atak na szczękę, Sophie w chwili już odskakiwania posłała nastolatkę w powietrze. Swobodnie mogła to zrobić samą myślą, także bez teatralnego machania rękami, które zwykle skupiało całą uwagę przeciwnika. Ot, zaledwie trzy metry ponad marmurową posadzkę, bo działała przeciw grawitacji, i jedynie na jedną czy dwie sekundki na tej wysokości. No, chyba, że dziewczę wymyśliło coś na uratowanie się na środku tej pustawej sceny. A jeśli nie, to za chwilkę nastąpiło to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli spadanie jak worek kartofli. Tę chwilę w powietrzu przeciwniczki Bugs poświęciła na wyjęcie i odbezpieczenie śrubą browninga. Teraz celowała w miejsce, w którym cizia upadła lub wylądowała. Osobowość Folly mieszała się tu z samą osobą Soph, ale o zgrozo to prawowita tutaj dominowała. To zaś oznaczało, że anarchistka zwęszyła krew – w tym wypadku, cóż, swoją – i postanowiła zatańczyć. Przez pięć zleciałych jej w Krainie lat Sophie pełniła funkcję Stróża jednej z Upiornych. Była to funkcja i polityczna, i prywatna, zarówno oficjalna, jak i polegająca na ochronie zanim jeszcze ktoś pomyślał o ataku. Brunetka znajdowała przyjemność zarówno w skrytobójstwie, jak i w otwartych atakach. Nadal z przewrotnym uśmiechem myślała o zdziwieniu w oczach Agasharra, gdy przekręciła nóż wbity w, jak wtedy mniemała, jego aortę. Jakby myślał, że przecież jest nietykalny. A kto lepiej zajmie się anihilacją Upiornych jak nie dziewczynka przez Upiornych wychowywana. A jednak była szalenie dumna, że nie wykonywała wtedy zlecenia swojej rodziny – dumna i przerażona, że przekroczyła ostatnią granicę, którą sobie postawiła: zaatakowała jednego z tych, których obiecywała chronić. Och, jakie patetyczne. Po wielokroć przekraczała granice zdrowego rozsądku, rozumu, zdrowia psychicznego, moralności i prawa krwi, Bal maskowy był zaś ostatnim, które wyzwoliło ją z okowów sumienia. Odtąd stanowiła własny kodeks moralny. Swoisty honor, który ją prowadził, był skierowany na tych, których obecnie chciała bronić, czyli słabych i krzywdzonych, poniewieranych i poniżanych. Nie przebaczała jednak zwrócenia się przeciwko dobrej woli. Mało co mogłoby ja teraz odwieść od tańca, który rozpoczęła. Walka była dla Sophie sztuką, miłością, swoistym rodzajem hedonizmu, którym wypełniała kompletne braki w odczuwaniu innych emocji. Muzyka w umyśle kobiety zarezonowała do radosnego, szaleńczego śmiechu Folly i mocnego taktu adrenaliny w żyłach.
    Ergo, Szybka miała szczęście, że anarchistka jest pozbawiona dłuższego ostrza, bo wtedy postąpiłaby identycznie jak z kartami w Szachmieście – ucięłaby przebywającej w powietrzu dziewczynie nóżkę, żeby nie uciekła za szybko.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Grudzień 2015, 14:57   

    Pomruk zadowolenia wydobył się spod, do tej pory uśmiechniętych ust, kiedy udało się pierwszym zaplanowanym z serii ciosem trafić. Co prawda reszcie już nie poszło równie dobrze, ale przecież nie można się przejmować tak drobnymi niepowodzeniami, kiedy są powody do radości. Ponadto, nie spodziewała się nawet, że każdy z nich trafi, bo obecny stan Szklanej Panny raczej nie pozwalał się skupić, dokładnie wycelować i zadać celny cios. Może i miała w głowie wizję, lecz często była ona zakłócana przez Czerwone Ślepia, a co za tym szło rzeczywistość wyglądała inaczej niż plany.
    - Wohoooooo! – Donośny śmiech, może nawet rechot rozniósł się po Amfitatrze, gdy Shiv została wzniesiona w górę, zamiast uderzyć mieczem w, prawdopodobnie, mięciutkie ciało Sophie. Ale dawno nie miała takiej zabawy! I choć zdążyła się tu już nawet polać krew, cała ostrożność, z jaką walczyła dziewczyna uleciała w powietrze wraz z nią.
    Na tym przyjemności by się skończyły, za to pojawiła się wizja twardego lądowania, ponieważ nie spodziewała się, aby przeciwniczka była zadowolona z przyjętego na twarz ciosu. Te zawsze należały do najmniej lubianych, przynajmniej w mniemaniu Szklanki. Przejrzała na oczy, rozeznała się w sytuacji szukając dla siebie najlepszego rozwiązania. Dziwnym faktem było, iż dotychczas rozpychające się po głowie Ślepia ucichły, zamilkły ze swoimi wspaniałymi radami oraz obelgami wyśmiewającymi jej niezdarność, która swoją drogą była powodowana tylko i wyłącznie przez ich obecność.
    Tym sposobem ochota na walkę ulatywała, dziewczyna nie była prowokowana, myślała – jak jej się wydawało – trzeźwo i jedynym, co pozostało, to sensownie to zakończyć. No, ale nie zamierzała biegać z białą flagą! Szaleje! Jak sensownie uchronić się przed bronią palną mając do dyspozycji zupełnie nieprzydatne w takiej chwili moce?
    Spadając, na ile zdążyła, odwiązała zapętlone w pasie Bolerko-niewidko i jak najszczelniej okryła nim ciało. Jednak nie obeszło się to bez konsekwencji, bowiem czas jaki na tę czynność poświęciła, zniwelował ten potrzebny na ułożenie się do lądowania w bezpiecznej pozycji do minimum, dlatego w nagrodę Shiv otrzymała mocno stłuczone lewe kolano oraz łokieć. Za to podziękuje później.
    Jak tylko spotkała się z twardą ziemią, natychmiast dość niezdarnie przez pulsujące obrażenia ewakuowała się z miejsca, w które celowała Sophie poprzez przeturlanie o kilka pełnych obrotów w swoją prawą stronę, przez co znalazła się niedaleko wyniszczonych czasem i zapewne bezmózgimi istotkami, ławek. Między nie także szybko zamierzała czmychnąć, jeśli jeszcze dane było jej przeżyć. Ale na tym uroki by się kończyły, bowiem magiczne nakrycie, jak to miało w swoim zwyczaju, odmówiło posłuszeństwa i wystawiło dziewczynę na widok niebieskich tęczówek.
    - Hej, Piękna, ale chyba nie masz mi za złe tej zabawy? – Myśli same, jakoś tak, wymsknęły się i przeistoczyły w słowa. W zasadzie, czemu by nie nawiązać z nią jakiegoś słownego kontaktu? To zawsze dodawało smaczku, szczególnie w walkach dwóch kobiet.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 6 Grudzień 2015, 15:39   

    Kolba browniego leżała w karykaturalnej dłoni jak zawsze pewnie, znajomo. Uśmiech po raz drugi raz wypłynął na usta Sophie, nie blade już, a upstrzone jej własną krwią. Dawno nie brała leków, nie mogła więc udawać dziś Lunatyczki. Zostawi to na inną porę, inną okazję. Ponadto łykanie pigułek dla samego szprycowania się... to nie w stylu Akrobatki. Wystarczał jej adrenalinowy haj, upojenie poczuciem mocy i szum skwierczących z przyjemności synaps.
    Oraz rozlewające się rozkosznie zdziwienie, gdy dziewczę odplątało szkarłatny materiał i sobie zniknęło. Nie przyuważyłaby, gdyby nie było to takie samo Bolerko-niewidko, jak to spoczywające w jej skórzanym plecaku. Nieznajoma była rozsądniejsza i trzymała je na wierzchu. Ale też Sophie nie spodziewała się w sumie, że zaatakuje ją ktoś już na pierwszym postoju. Miała na dziś bardziej dywersyjne niż bójka plany.
    Możliwość jednak rozruszania mięśni i umysłu w tak prostej jak kocia walka sytuacji - dobrze, że nie doszło do pełnego zwarcia, i że Szklana dzierży mieczyk, bo jeszcze z tej niespodziewanej radości poczęłaby tamtą szarpać za włosy, idąc za głosem tradycji - działała na Bugs odświeżająco po widoku długich sukien, słuchaniu niekończących się uprzejmych wywodów i bywaniu na części posiłków, od których jako cholerna hrabina nie mogła się w pałacu Rosarium wywinąć. Dobrze przynajmniej, że nie zdołali jej zmusić do dwornego zachowania (które miała we krwi odkąd tylko żyła w Lustrze, ha ha), noszenia się na średniowieczną u Ludzi modłę (upiornie niewygodną podczas ucieczki) i schowania z widoku dam dworu, służek, nieobecnej Rozaliny i słodkiej Alicji kabur z pistoletami automatycznymi. Bardzo dobrze, że widziano, że nie-wiadomo-skąd-pochodząca "sekretarka" arcyksięcia jest jego współpracownicą, a nie podwładną.

    Zniknęła i nie ma jej. Po wewnętrznej stronie umysłu znów poczęła Akrobatce stukać melodia zasłyszana gdzieś na ulicy Świata Ludzi, tego niechlubnego, nieuważnego dnia.
    Zatoczyła wzrokiem koło - Szybka mogła być teraz wszędzie, bo ileż razy Sophie ukrywała swoją obecność nie tylko przy pomocy Bolerka, ale przede wszystkim za pomocą iluzji. Och. Brunetka roześmiała w głos, znów wesoło, donośnie. Jak jej brakowało ruchu, bycia silną, próbowania się z innymi. Pomyślałby kto, że bycie przywódcą jakiejś organizacji to fajna zabawa. A gdzież. Góra planowania i pełno niespodziewanych zakrętów.
    Już-już Bugs miała rzucić iluzję, która objęłaby nawet niewidzialną przeciwniczkę, gdy nagle objawiła się przy kamiennych ławach. Specjalnie?
    Nieważne. Ważne dopiero okazały się słowa, które nieznajoma wypowiedziała. Lodooka uśmiechnęła się zębato i odpowiedziała:
    - A skądże. Od dawna się tak nie bawiłam.
    Następnie na oczach Szklanki zamiast jednej ręki z wycelowanym w nią pistoletem wyrosły błyskawicznie jeszcze trzy ramiona, każda z browningiem w dłoni. Wszystkie cztery lufy z cichym pyknięciem wystrzeliły, a jasnowłosa jak w zwolnionym tempie mogła obserwować zbliżające się ku niej, rozgrzane pociski. Pod koniec drogi czas przyspieszył do swojej zwykłej prędkości i dziewczyna mogła poczuć jak zostaje postrzelona: w prawe kolano, w lewe kolano, w jeden i drugi łokieć. Tkanki zostają rozerwane, odłamki z naboju typu Magnum roztrzaskują się po wnętrzu torebki stawowej i wypychają kości ze swojego stałego miejsca. Naczynia kurczą się, by po chwili plunąć fontanną tętniczej krwi. Nerwy biegnące... O ile nie jest odporna na iluzje, oczywiście. Nie ma to jak stawy.

    Sophie poczekała na wrzask i chwilę później zwolniła iluzję, nie pozostawiając na Szybce ani zadrapania. Mogło ją tylko prześladować wspomnienie bólu, jeśli miała dobrą pamięć. Nie każda bowiem iluzja założona przez kobietę musi się kończyć niby-realnymi obrażeniami. Czasem to tylko halucynacja, która się skończy.
    Browninga, wciąż z kompletem kul, nabitego, cały czas trzymała gotowego strzału. Nieznajomą uratowała chęć "zabawy". Bo Soph miała ochotę się pobawić. Na przykład jak kotek z myszką.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Grudzień 2015, 14:18   

    Równe zęby Shiviette błysnęły przez moment w szerokim uśmiechu będącym odpowiedzią na słowa Akrobatki, choć ta chyba nie powinna mieć możliwości ujrzenia go. Jednak w mig dobry humor dziewczynę opuścił, zdawała sobie sprawę, w jak bardzo niekorzystnym położeniu się znajduje. Sophie wymachiwała do niej bronią, a w odwecie mogła zaproponować tylko miecz i co gorsza – nie ten bardziej ukochany. Oczywistym było, że ta walka nie będzie wyrównaną, wszystko więc zależało od umiejętnego rozegrania, dołączenia odpowiednich mocy, umiejętności, a także wykazania się odrobiną sprytu, inteligencji i nuty wytworności. Ale to ostatnie już dla samego zadowolenia gustu białowłosej.
    To także wykorzystała przeciwniczka, miała moce, z których śmiało postanowiła skorzystać, a na koniec dołożyć rzeczywistością. Uroczo.
    Wracając.
    Szklanka wiedziała, że Bolerko postanowiło wyciąć mało przemyślany żart, a odległość od ławek pozostawiała wiele do życzenia, dlatego stała się łatwym łupem. Wzrok nie opuszczał wycelowanej lufy, choć przecież nim trajektorii lotu kuli nie zmieni. Z przygryzioną wargą pokonywała dzielące ją centymetry, oczekując na dźwięk strzału. I doczekała się, nie jednego, a czterech. Doprawdy, zastanawiała się, czy nie upadła na głowę i przez to nie ogarnia ją większa niż powinna paranoja, jednak niczego takiego nie odnotowała, a ból wyłącznie na łokciu i kolanie ją w tym utwierdzał. Dlatego tak bardzo rzeczywistym wydały się dalsze zdarzenia. Czuła się sparaliżowana, uziemiona, zdawała sobie sprawę, że nie ma możliwości ucieczki przez zmierzającymi w jej stronę kulami. Nie tym razem. Już nie wymyśliła niczego, co by ją uchroniło, żadnego latania, czy teleportacji – takich cudów w swoich zasobach nie posiadała. Mogła biernie, świadoma z kamienną twarzą, choć kpiącym wzrokiem teraz utkwionym w Sophie, czekać.
    Z głośnym sykiem upadła na ziemię, chciała się skulić, wyjść z tego ciała, aby ból przestał jej doskwierać. Co prawda daleko mu było do tego z przeszłości, więc skoro tamten przeżyła, z tym również powinna dać sobie radę. Musi, ma cele. Nie jest kolejnym słabym człowiekiem, których sama zazwyczaj spotyka na swojej drodze. Jest inna.
    Otworzyła do tej pory zaciśnięte powieki, jednak śladów po postrzałach nie było. Żadnego z czterech, co dokładnie sprawdziła kilka razy.
    - No, no, no. Ładna ta magia, prawda?
    - Pieprz się. – Parsknęła cicho pod nosem. Ich tu jeszcze brakowało. A na pogaduszki ze starymi znajomymi nie było czasu, brunetka wciąż stała niewzruszona z wymierzonym pistoletem. Że też jej się to nie nudzi.
    Mając wciąż w głosie poślad bólu, koślawo wypełniła wcześniej sobie postawione zadanie – czmychnęła między ławki, zgrabnie pod nimi się czołgając, by tym samym zmienić położenie oraz znaleźć się, jak na ironię, bliżej przeciwniczki. Gdy to się stało, a być może i sama Bugs zechciała krążyć między ławkami, w jednej chwili wyłoniła się prosto niczym struna, by zaskoczyć i wyprzedzić kolejny ruch, wymierzyła tym razem bolesne spojrzenie. Nie planowała uprzykrzyć życia Akrobatki, a wyłącznie umilić swoje, dlatego przeszywający, kujący ból poczuć miała tylko w kończynie trzymającej broń. Żadnych pokazowych ran, iluzji, wyłącznie ból, który również był formą iluzji. Plan zakładał, że doprowadzi tym do wypuszczenia pistoletu, bo wtedy Shiv mogłaby się zbliżyć, jednym kopnięciem posłać go w siną dal, a dziewczynę mieć tuż przy sobie. No ale gdyby tak się stało, a mimo wszystko Panna Cyrkowiec próbowałaby chwycić swego przyjaciela drugą ręką, w niej także pojawiłby się ból.
    No, a może się okazać również, że wystawiła się niczym makieta na kolejny, prawdziwy lub nie, strzał.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 30 Grudzień 2015, 19:59   

    – Heeej. Już nie chcesz się bawić? – Patrząc na poczynania białowłosej, Sopholly ściągnęła buzię w ciup i przesunęła dzióbek w jedną stronę, w jaskrawo udawanym wyrazie niezadowolenia.
    You drag me insane.
    Powolutku, po cichutku, Folly przedostawała się do świadomości Akrobatki, ostrzegając, napominając …wypełniając. Przylegała do świadomości Bugs, czekając na chwilę odpowiednią, by przejąć kontrolę nad tym spragnionym rozrywki ciałem.

    Brakiem krzyku były rozczarowane. Jaki próg bólowy musiała mieć ta kruszyna, jeśli ledwo jęknęła po poczwórnym postrzale? Dobrze, że świadomością dzieliły się po połowie, w innym bowiem wypadku tak jak i z tamtą Opętaną z wiecu Anarchs, Sophie rozczuliłaby się jeszcze i, na jasną i bezdenną Otchłań, zechciałaby obronić czy ochronić. Jedno było pewne: potencjalna Szklanka mówiła prawdę o swoim spowinowaceniu z MORIĄ. Prawdopodobieństwo posiadania mocy lub niewrażliwości na ból szacowały na podstawie doświadczenia na kilka procent.
    Kiedy znów złapały się wsłuchiwaniu w słowa białowłosej, natychmiast przypomniała im się niechlubna sytuacja sprzed minut. Przez całą powolną ucieczkę na czworaka patrzyły na napastniczkę z uśmieszkiem rozbawienia, ale nigdy prosto w oczy. Cały czas mierzyły też do niej z browninga. Także konwersacja byłaby już niemożliwa. Zgodnie uznały, że to nie niewidzialność, miecz czy siła ramion dziewczynki stwarza zagrożenie, a ten rodzaj hipnozy, którego użyła z samego początku. Jej ogromny błąd i braki w planowaniu, bo nie zadała ciosu pozbawiającego świadomości, lub nie zdołała go przeprowadzić. Choć przede wszystkim nie przewidziała, że osoba przed nią posiada dwie niezależne świadomości.
    Gdy nieznajoma z jakiegoś nielogicznego dla Sopholly powodu zniknęła między ławkami, Akrobatka cofnęła się, lecz nie po to, by stworzyć bezpieczny dystans – toż to zachowanie godne jedynie wyważonej, rozsądnej Sophie – a by wskoczyć na wąskie oparcie z kamienia. Tam w takt melodii grającej tylko ich głowie poczęły tańczyć na czubkach palców po krawędziach ław. Blisko, daleko, znów bliżej i sus z saltem trzy ławki wstecz – Akrobatka wróciła do cyrku, w którym nigdy nie występowała. Kamień kruszył się pod twardymi podeszwami glanów, a jednak kobiety ani na chwilę nie straciły równowagi. Obrót, przejście i pliè. Wszystko z bitewnego szału i wpływu Folly, bo nie zwracały już totalnie uwagi na pozostającą w ukryciu Szybkę – naraz straciła na znaczeniu.
    Nabity gnat wirował razem z nimi: aż strach się bać, bo nie był ani konkretnie wymierzony, ani kontrolowany; jedynie leżał w dłoni jak stara, dobra rękawiczka i gotów był w każdej chwili wystrzelić nabojem zdolnym przebić warstwy zbrojonej blachy samochodowej. Ach, to Magnum. W międzyczasie Sopholly splunęła na ręce i krwią wysmarowała wystające z utwardzanych rękawiczek paliczki palców.
    Szklana powinna się na coś zdecydować, bo Bugs i pasożyt w niej straciły już kontakt, stając się pomyleńcem we własnym wewnętrznym świecie.
    You drag me insane.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 7 Styczeń 2016, 19:33   

    Cóż… Wyłonienie się z kryjówki i ogółem cała reszta przedstawienia odegrana przez Shiv, została przez Sophie – jakby to ładnie ująć – zignorowana. Najwidoczniej zabawa, którą otrzymała, całkowicie odbiegała od tej, której oczekiwała, ale w życiu tak to już bywa, że nie można mieć wszystkiego. Szklanka nawet nie chciała w swoich myślach dociekać, dlatego tak się stało, ani co miały oznaczać obecne poczynania przeciwniczki, bo jakoś powoli sytuacja przestawała ją interesować równie intensywnie, co przed rozpoczęciem walki. I zapewne zawdzięczała to coraz spokojniejszym Czerwonym Ślepią, które obecnie już nie podjudzały dając wysyłając do głowy fałszywe impulsy, a gdy musiały, to jak zwykle zaszczyciły odrobiną złośliwości. Do tego dziewczyna jednak przywykła.
    Jedyny miecz, jaki jej pozostał, grzecznie spoczywał schowany w pochwie na plecach. Głośne westchnięcie i naburmuszony grymas na twarzy były jedyną reakcją, jaką odnotować mogła Akrobatka w odpowiedzi na swoje tańce na ławkach, bo Shiv nie umiała się w sobie doszukać zamiłowania do tego typu sztuki. Nie poczyniła w jej stronę najmniejszego ataku, nie skierowała nawet pojedynczego burknięcia niezadowolenia, choć to zdarzenie momentalnie wybiło ją z całego rytmu, tym samym powodując zaniechanie dalszej zabawy. Soph musiałaby się wystarczająco dobrze upomnieć o ponowną uwagę, by zaprezentowały jeszcze jeden namiętny taniec. Ten jednak nagle zapłonął żywym ogniem i równie szybko zgasł.
    Obróciła się na pięcie, nie bacząc na to, czy za chwilę nie dostanie prawdziwej kulki w plecy. Nie takiej śmierci od tego świata oczekiwała, liczyła na coś bardziej spektakularnego lub zaskakującego, ale wiedziała, że gdy to nadejdzie, będzie jej wszystko jedno. Powoli, wsłuchując się w stukot podeszew własnych butów, skierowała się do pierwszego rzędu ławek, gdzie ostatecznie się usadowiła, niechętnie znosząc chłód otaczający odsłoniętą część ud.
    - Shiviette, przestań. Dość już na dziś tych brutalności. – Delikatny głos Siostry, jak zawsze przynosił ukojenie dla zszarganych nerwów oraz wypowiadał najlepsze rady, które często omijane były szerokim łukiem. Tym razem chciała posłuchać. Złapać kilka głębszych oddechów i nie dać się sprowokować. W tym otoczeniu chyba nie było to możliwe, musiała je zmienić, a czym prędzej to zrobi, tym lepiej będzie dla niej samej.
    - Dobrze. Powinnam odpocząć. Ciągła walka nie działa na moją korzyść. Niestety.
    Obróciła głowę w poszukiwaniu skaczącej panny, nuż ona gdzieś zniknęła i będzie po kłopocie. W przeciwnym wypadku, należy znaleźć nowe rozwiązanie.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 14 Styczeń 2016, 17:38   

    Melodia zwalniała, cichła, łagodniała. Włosy Akrobatki już dawno nie przypominały schludnego, francuskiego warkocza – falowane pukle fruwały wbrew grawitacji, dotrzymując kroku figurom tańca znanego tylko Folly. Z jej, ich, jej ciała emanowała radość i witalność. Młodość ruchów i gestów, tak nietypowa dla skostniałej mentalności Sophie.

    Folly zwróciła roześmianą twarz w stronę Szybki – gdyby i Sophie nie była w transie, na pewno by się wzdrygnęła na takie bluźnierstwo – której nie było już w miejscu, gdzie zostawiła ją ostatnio! Ejże!
    O, siedziała na ławce z przodu, jak dzieci w ludzkich kościołach. Płynny obrót w pół ruchu i już susami z prędkością i postawą pantery zmierzała w kierunku albinosa. Dwie ławki wcześniej zatrzymała się nagle jak wryta, jakby utknęła w ruchomych piaskach Namalowanej Pustyni.
    – Boisz się? – zapytała dziewczynę z łobuzerskim błyskiem w oczach. Później zrobiła łagodny krok z siedziska na siedzisko, ale w chwili dostawiania drugiej stopy skręciła ciało i po chwili zawisła przed Shiviette w idealnym, pozbawionym wysiłku i chyba kilku kości, mostku. Ręce zacisnęły się na oparciu pierwszej ławki, pistolet spoczywał zakleszczony pomiędzy kamieniem a dłonią, nakierowany na Szklaną. Tylko grzywka szalała, rozsypując się po policzkach niebieskookiej.
    Głowa obok głowy; twarz obok twarzy, obie nienaturalnie blade, podskórnie zmęczone życiem. Odległość oddechu. Odległość pocałunku.
    Ładna była ta mała. Nawet z perspektywy do góry nogami. Młodziutka, krewka i niezbyt bezpieczna.
    Folly roztoczyła wokół nich iluzję, która sprawi, że Szybka każdą próbę zmanipulowania umysłu Akrobatki uzna za zakończoną niepowodzeniem i dopiero wtedy spojrzała jej śmiało w oczy. Pytająco. Z uśmiechem. Z bliska, bo widziała dwie dziury źrenic niczym wyloty lufy browninga. Nakładka na umysł dawała efekty tylko w wypadku ataku na umysł. Oczywiście, że Folly nawet nie roztrząsała co by było, gdyby tym razem dziewczyna była odporna.
    – Jak się czujesz? Czemu to chciałaś mnie zabić, belle? – zapytała niemal z troską.
    I czego by biała nie mówiła, każda forma ucieczki pokaże, że obawia się chudziutkiej, trochę niezrównoważonej Cyrkowej.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Styczeń 2016, 12:59   

    Siedząc na ławce niczego nie planowała, nic nie czyniła, ot trwała, co rusz spoglądając na widziane tylko przez nią majaki, choć nie zaszczyciła ich już żadnym więcej słowem. Nie miała także pojęcia, co za jej plecami dalej wyprawia Akrobatka, choć w pewnym momencie wszystko ucichło, a przerwało je dopiero pytanie, które natychmiast wywołało szelmowski uśmieszek pod nosem Szklanej Panny. Nie odwróciła się jednak, wciąż pozostawała plecami skierowana do przeciwniczki, nie osłaniała się niczym, nie zbierała do ataku – a to chyba samo przez się sugerowało, jak bardzo się boi.
    Odpowiedziała dopiero, gdy ich spojrzenia się ze sobą spotkały, lecz na jej twarzy nie można było już dostrzec wcześniej malującego się uśmiechu. Nie wyrażała nic, była całkowicie neutralna, jedynie wzrok mógł zdradzać zainteresowanie dalszymi posunięciami Sophie.
    - Mam się bać śmierci? Są gorsze rzeczy, których należy się obawiać. Poza tym, bardzo uprzyjemniłabyś mi tę chwilę ostatnim widokiem, jaki mam właśnie przed oczami.
    Sama żadnych sztuczek nie próbowała, jak wcześniej postanowiła, musiała odpocząć, uspokoić umysł, który zdecydowanie za bardzo szalał, przejmował kontrolę nie bacząc na pewne ograniczenia narzucone przez wątłe ciało Shiv.
    - Och, rzuć komplementem i zakończ tę farsę. – Całe szczęście, że dziewczyna była w stanie teraz to zignorować, nawet nie zareagować najmniejszym ruchem ciała, który świadczyłby o tym, że podstępny głosik się odezwał.
    - Ja wiem? Z nudy? Nie odbieraj tego osobiście, skarbie. Aczkolwiek chętnie dałaś się wciągnąć i widzę, że nie trafiłam na byle kogo. Cieszę się, że mogłaś to być właśnie ty. – Delikatny uśmiech podkreślił jej czerwone tęczówki, lecz krążył między szufladkami „szczery” oraz „fałszywy”. W końcu dobrze potrafiła zagrać, prawda? Nie musiała zdradzać swoich prawdziwych odczuć, kiedy sama być może nie była ich pewna. - Teraz strzelisz? Czy może zakończymy to w inny sposób? – Nagle zrobiła się bardziej rozmowna. Bo kiedy miała odpowiednie towarzystwo, buźka chętniej jej się otwierała, więc choćby dla samego dialogu warto było tu jeszcze pozostać.
    Shiviette wcale nie wyglądała na speszoną, jeśli ich bliskość wciąż była utrzymywana. Daleko było jej do uczuć wstydu, czym chętnie zaskakiwała niespodziewające się tego osoby.
    Powoli uniosła rękę ku górze, dokładnie w kierunku Sophie, chcąc chwilowo ją zanurzyć w wyzwolonych z warkocza kosmykach.
    - Usiądź, będzie zdecydowanie wygodniej. – Sama przeciągnęła się lekko, słysząc jak kości dają o sobie znać. Nie te lata...
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 13 Luty 2016, 21:26   

    – Nie, belle, masz się bać mnie – odpowiedziała Folly, jak gdyby była to najbardziej naturalna rzecz pod słońcem i odbezpieczyła kciukiem browninga. Później spojrzała w sufit, a raczej w żebrowanie wieńczące Amfiteatr, a później w bok i błyskawicznie unosząc wyprostowaną rękę, wycelowała za okno, naciskając spust. Huk. Z ostatnim krzykiem upadł gdzieś na zewnątrz kruk o czarnych, błyszczących piórach. – Przynajmniej tym razem nie zbiłam szyby, nie?
    Trochę za bardzo niepoczytalny półuśmiech nie schodził z twarzy kobiety, a fakt, iż przez chwilę musiała w tej nienaturalnej pozycji utrzymywać się tylko o jednej ręce nie zdawał się sprawiać brunetce większych problemów.
    Sophie, tymczasowo pozostająca wewnątrz ciała jako druga jaźń, poczęła się na głos – przezabawne stwierdzenie – zastanawiać, czy żar młodej i jej wspomnienia związane z MORIĄ nie mogłyby jej pomóc w zemście lub rekompensacie. Na pewno jakąś krwawą historię ze sobą nosiła. Albo wręcz przeciwnie – nie posiadała lub straciła cel w życiu. Nic o niej wiedziała. Nie potrzebowała w sumie też wiedzieć; Szybka nie wyglądała na taką co szuka przyjaciółeczki do zwierzeń, a nawet jeśli, Sophie była ostatnią osobą, która by się do tej roli nadawała.
    Zakręciła pistoletem na palcu, a następnie odłożyła go na ławkę pod sobą łagodnie jak ulubioną zabawkę. Później już zwisała sobie spokojnie, obserwując z krytym rozbawieniem twarz niedoszłej ofiary. Przeciwniczki. O, to brzmiało lepiej, bo sparing ze Szklaną był nawet zabawnym doświadczeniem. No i zaskoczyła je z początku, trzeba przyznać. Może od tego należałoby zacząć.

    Wezwana do zmiany pozycji zrobiła to, jednak po energicznym odepchnięciu stóp od kamiennego siedziska skończyła w pozycji stojącej, obok Shiviette, i tam też pozostała. Znaczy, pochyliła się od razu znacząco, ale Sophie płynnie przejęła ciało i w połowie drogi znów wyprostowała się na całą swoją sporą wysokość. Gdy Folly ponapawała się wolnością, a jej bliźniaczka uspokoiła nerwy na tyle, by móc znów sprawować kontrolę nad junactwem drugiej jaźni, odebranie ciała prawowitej właścicielce było tak proste jak nastraszenie tamtych nastolatków, strzelających płomieniami w bezpańskie psy. Odsunęła się jednak nie z powodu moralnych rozterek, a znów pragmatyzmu. Nie było sensu czynić gestów i znaków, które nic dla niej nie znaczyły. Tak jak teraz, tak i wcześniej powstrzymała Folly przed sięgnięciem do dłoni wplecionej pomiędzy ich włosy czy przed chwilą do blizny-pęknięcia na porcelanowej twarzy Szybki.
    Jej autyzm emocjonalny powodował, że miała problemy z rozpoznawaniem swoich własnych uczuć, nie wspominając o czyichś. Wyłapywanie zachowań o oczywistym romantycznym zabarwieniu – lub na takie pozujących – znajdowało się kompletnie poza zasięgiem zdolności Akrobatki, pomimo bycia wspaniałą obserwatorką targających ludźmi i nie-ludźmi afektów i schematów zachowań. Cóż, spory problem tych, którzy byli szkoleni, a nie wychowywani. Z Folly było jednak inaczej. Zupełnie. Szalona rządziła się kompletnie innymi, nieznanymi Sophie prawami. Nadal też rezonowała jej w umyśle.
    – Nie będę strzelać, bo żadna z nas na tym nie zyska – powiedziała bez wzruszenia w głosie, kładąc dłoń na biodrze. – Ale! – uśmiechnęła się lekko, choć szelmowsko – przez kogoś nie mogłam dziś wysadzić pewnego latającego dworca kolejowego. Czy mogę w takim razie żądać zadośćuczynienia?
    Pochyliła się leciutko, i zniżyła ton głosu, nadal z pełgającym w kąciku ust uśmieszkiem.
    – Gdybyś się jeszcze kiedyś nudziła, a trafiła na Zegarmistrza, Lunatyka nazywającego siebie Amonem, przypomnij mu, belle, że coś obiecywał kobiecie imieniem Opal, córze Rebelii. Więc niech się lepiej pospieszy. – Wyciągnęła rękę i złożyła ją na oparciu ławy, zaraz przy ramieniu białowłosej. – Lunatycy wiedzą niemal wszystko, a resztę odnajdą w zwojach i kronikach. Myślę, że powołując się na nią, możesz dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Także o mnie, jeśli zapragniesz. Należymy do tego samego świata.
    I już jej nie było w pobliżu dziewczyny, już sięgała po B-HP, już cofała się ze wzrokiem utkwionym w twarzy albinoski, jak gdyby chciała ją zapamiętać na dłużej.
    – Do widzenia. Do zobaczenia, śliczna ocalona.
    A potem odeszła tak najzwyczajniej w świecie, jak się i pojawiła.

    [zt]
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Luty 2016, 14:49   

    Właściwie Shiv sama nie wiedziała, co jej w tym momencie krążyło po głowie i czy w ogóle cokolwiek, poza jedną tworzącą się oazą spokoju. Nie miała ochoty reagować na żadne zewnętrzne bodźce, bo wszystko momentalnie z niej uszło. Ktoś tu wyraźnie potrafił psuć wspólną zabawę na rzecz własnej, zarezerwowanej wyłącznie dla jednej osoby. Nie. Szklana panna nie zamierzała dołączać do skakania po ławkach, tym bardziej nie chciała teraz mieszać się do kolejnych, pewnie równie ambitnych planów. Miała się bać? Ha, a niby kogo? Wariatka grożąca drugiej wariatce, dobre sobie.
    - Uważaj sobie, bo owiane słodkością słówka niewiele zdziałają. – Warknęły Ślepia, jednak chwilę później rozpłynęły się w powietrzu równie szybko, co pojawiły.
    Wciąż milczała tępo wpatrując się w jakiś punkt przed nią, choć z ust tej drugiej słowa chętniej wypływały. Oczywiście każde z nich wyłapywała, rejestrowała i jak najbardziej rozumiała. To znaczy…
    - Żądać to za dużo powiedziane, ale możesz spróbować mnie poprosić. Rozważę i jeśli prośba wyda mi się sensowna i dla mnie samej korzystna, być może się jej podejmę. – Skrzywiła w nieładnym grymasie usta, bo przecież nie jest pierwszą lepszą szmacianą laleczką, którą można było dyrygować. I w żaden sposób nie odnosi się to do Marionetek.
    Słysząc wiadomości o wspomnianym Lunatyku, nie sądziła, by znała go wcześniej, jakim więc sposobem miała na niego wpaść pośród tylu istot żyjących w Krainie Luster? Musiałaby mieć bardzo wielkiego pecha, ale za posłańca chyba robić nie chciała. W jakich czasach niby żyjemy, że ciężko jest wysłać list lub samemu udać się do pożądanego celu, szczególnie, że dzisiejsza przeciwniczka miała ku temu wystarczająco dużo informacji.
    I jak się zdawało… Miała też informacje o ludziach, którzy z zamiłowaniem wybijali psich synów, odbierających w trakcie wojny wszystko, co kochała. Dlaczego więc miała pytać jakiegoś tam Amona? Miała ją, tu i teraz, przed sobą.
    Nie
    Dlaczego?
    Nie. Mam jej dość.
    Ale...
    Siostrzyczko...
    - Och tak! Do rychłego zobaczenia! – Rzuciła lekko z ironią, od niechcenia uniosła rękę ku górze, jednak według niej był to idealny sposób żegnania się z kimś.
    Nie chciała jej dłużej, niepotrzebnie, zatrzymywać, jeszcze znów by pokrzyżowała wysokiej wagi państwowej plany. Siedziała wciąż na miejscu oplatana przez oba swoje widma, lecz i one odeszły.
    Wtedy wyłącznie chłodny wiatr oplatał jej twarz. I uznała, że to najwyższa pora ruszyć dalej.

    zt
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 14 Lipiec 2016, 05:11   

    Zwykle wylałam pojawiać się dokładnie o umówionym czasie, nie później i nie prędzej tego jednak dnia nerwy sprawiły, że w Amfiteatrze pojawiłam się o godzinę wcześniej niż powinnam. Byłam rozżalona i zła po tym jak na porannym obchodzie lasu znalazłam uwięzionego we wnykach Reyuina. Bestia była już martwa… nie dało się jej już pomóc. Czułam się odpowiedzialną za jej śmierć, bo przecież gdybym w porę dostrzegła i zniszczyła pułapkę to, to przyjazne i piękne stworzenie dalej wesoło biegałoby sobie po Krainie. Jednak moją winą było niedopatrzenie zaś głównymi winowajcami dalej pozostawali kłusownicy. Chciałam tylko jednego, zemsty za krzywdy, jakie wyrządzili bestią. Strach, rany i śmierć zawsze domagały się zapłaty za winy, kary za cierpienie. Czułam jak podsycane stresem i złością instynkty coraz bardziej przejmują nade mną władzę, w myślach już po stokroć zdążyłam unicestwić każdą z szumowin, która tytułowała się mianem Czarnego Ostrza. Fale gniewu wzburzała też moja własna bezsilność w obliczu nieprzyjaciela, wiedziałam, że bez wykorzystania podstępu nie zdołam wygrać tej wojny. Trudno, zatem się dziwić, dlaczego tak wiele nadziei pokładałam w osobie Przedrzeźniacza.

    Nie mogąc spokojnie usiedzieć na miejscu wędrowałam od ściany do ściany sprawiając, że po pomieszczeniu rozlegało się echo moich rytmicznych szybkich kroków. Materiał czerwonej peleryny to unosił się to opadał poddając się moim ruchom i pędowi powietrza. Czas wlekł się niemiłosiernie a moje pełne pretensji spojrzenie wbijane wskazówki zegara zdawały się nie robić na nich żadnego wrażenia. Ani jedna ani druga nie miały zamiaru przyspieszyć, poruszały się zgodnie tak jak nakazywały im to mechanizmy zębatek i innych części. Srebrny zegarek z tarczą w kształcie serca, pamiątka podarowana przez Zegarmistrza. Moje myśli zwolniły na chwilę uciekając ku Lunatykowi. Aaron pewnie nie pozwoliłby tak miotać sobą emocjami, w przeciwieństwie do mnie białowłosy znacznie lepiej opanował sztukę ich kontrolowania bądź maskowania. Ciekawe, co teraz robił…

    Po chwili i moje kroki straciły na swej prędkości. W końcu uznałam, że chodzenie w kółko nie da mi nic z wyjątkiem szybszego zniszczenia lubianej pary butów. Ostatecznie przysiadłam na krańcu jednej z kamiennych ław nagrzanych przez promienie słońca wdzierające się tu przez całkiem sporą dziurę w sklepieniu. Buzująca we mnie jeszcze chwilę temu adrenalina uszła ze mnie, zaś na jej miejsce powoli wdzierało się zmęczenie. Stres oraz ilość zajęć, z jakimi musiałam zmagać się ostatnim czasem odcisnęły piętno na moim organizmie. Długi i regularny sen stał się luksusem, na jaki niedane mi było sobie pozwolić. Przyciągnęłam nogi do siebie i ułożyłam się w miarę wygodnie na kamiennej ławie. Delikatnie oparłam głowę o oparcie ławy, po czym przymknęłam powieki, na skórze czułam ciepłe promienie słońca. Doszłam do wniosku, że najrozsądniejszym sposobem na spożytkowanie czasu dzielącego mnie do przybycia Pana Elyana, będzie przeznaczenie go na chwilę odpoczynku i poukładania myśli.

    Zmęczenie naprawdę dało mi się we znaki, ponieważ nie spostrzegłam się, kiedy na oparciu ławki tuż przy mojej głowie wylądował avi. Te ptaszyny potrafiły poruszać się szybko i cicho, jednak ja nauczyłam się już wychwytywać charakterystyczny szmer skrzydeł Tetiego. Tym razem nie dotarło do mnie nic, zaś rozgadana zwykle ptaszyna milczała zapewne myśląc, że zmógł mnie sen. Prawda była jednak taka, że Morfeusz coraz bezczelniej wyciągał ręce w moją stronę.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,34 sekundy. Zapytań do SQL: 9