• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Ogród Strachu
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 17 Październik 2015, 20:49   Lehlaka



    Dom Anastasi.
    Schowany pomiędzy gęstwiną jednych z najwyższych roślin w Ogrodzie Strachu, wśród których na dodatek idealnie się maskuje, samemu przypominając twór tutejszej flory. W zasadzie nie jest to błędnym stwierdzeniem. Lehlaka - bo tak swój dom kotka nazywa, choć nie znaczy to nic innego jak łodyga - rosła tu od wielu setek, może nawet tysięcy lat, aż do momentu kiedy wokół niej nie zaczęła krążyć ta nie niosąca nic dobrego mgła. Wtedy też roślina zatrzymała swój wzrost, stwardniała z zewnątrz, a w środku stała się pusta, niczym kora bez swojego wypełnienia. I jeśli ktoś nie śledził na bieżąco rozwoju łodygi, nie ma pojęcia co się kryje za jej obecnym wyglądem. Może nawet przypuszczać, że jest ona stworzona przez ingerencję człowieka.
    I nikt nie wie, co stanie się gdy mgła opuści tereny Szkarłatnej Otchłani. O ile w ogóle kiedykolwiek to nastąpi.


    Fakt ten wykorzystała Anastasia. Od pierwszej wizyty w tej krainie, Ogród Strachu stał się miejscem, które bezwarunkowo pokochała. Przemierzała go wzdłuż i wszerz, nie raz napotykając wiele przeszkód, niebezpiecznych roślin żyjących swoim własnym życiem i często niegodzących się na towarzystwo nieproszonych gości. Ale im bardziej lokacja starała się kotkę odrzucić, tym bardziej ona się w niej zakochiwała, najprawdziwszą, najmocniejszą miłością. Taką, którą nie umiałaby obdarzyć innego człowieka, ale mogła zrobić to względem uroków tych ziem. I pewnego dnia przed jej oczami wyrosła wielka, zdrewniała, lecz wciąż zielona olbrzymia łodyga. Różniła się znacznie od otaczających ją sióstr, więc już wtedy Hebi wiedziała, że była wyjątkowa.
    Ktokolwiek pierwszy odnalazł ten dom dołożył wiele starań w urządzenie go. Do środka zapraszały niewielkie, choć przesadnie oprawione drzwi. Nie miały one w zwyczaju skrzypieć przy każdym, nawet najdelikatniejszym otwieraniu, jak to miało miejsce w starym domu pani Elizabeth. Nie wydawały się więc tak stare.
    W środku, już od samego progu, wyczuwało się mocny zapach wszelkiej maści ziół, z których kotka za każdym razem starała się wyodrębnić i rozpoznać kilka z nich. A że węch jej nie zawodził, z łatwością i przede wszystkim trafnością jej to przychodziło.
    Dom nie odstraszał, mimo że znajdował się niemal w sercu Ogrodu Strachu. Urządzony był ciepło, wręcz zbyt przytulnie jak na Stracha gust, lecz widziała i w tym dla siebie nadzieję - w końcu gdzieś musiała odsapnąć, oderwać się, uspokoić od napadów paranoi. Gdzie byłoby jej lepiej, niż we własnych czterech ścianach?
    Pomieszczeń nie było wiele, bo choć z zewnątrz Lehlaka wyglądała na przestronną, to ze względu na jej nieregularne kształty ciężko było cokolwiek sensownie rozplanować. Na całe szczęście ratują ją piętra. Tak, bo ma aż całe dwa plus parter. Oczywiście najniższe z nich są tymi najliczniejszymi w metry kwadratowe.
    Na parterze znajduje się niewielki przedpokój, z którego jest płynne przejście na jasny salon połączony z kontrastującą, bo ciemniejszą kuchnią oraz z jeszcze jednym pomieszczeniem, które z kolei ma wyjście z tyłu domu - na niewielki ogródek składający się z drobniejszych kwiatów oraz coś, co dopełnia całości zapierającego dech w piersiach widoku, czyli kaskadowy wodospad, którego woda z jednej strony otacza dom. Na tym właściwie ilość pomieszczeń się kończy. Nie są one wyposażone w najnowocześniejsze gadżety, a raczej wszystko w mniejszym lub większym stopniu nawiązuje do lokacji, do Ogrodu Strachu. Jest więc wygodna, podwieszana na wytrzymałych pnączach kanapa czy drewniane naczynia, ale także regały wypełnione książkami wielu dziedzin.
    Na pierwsze piętro można dostać się drobnymi schodami bez poręczy znajdującymi się w przedpokoju. Co ciekawe wyglądają one bardziej jak wyrostki z kory niż rzeczywiste stopnie.
    Tutaj znajduje się jedno z ważniejszych (a jak!) pomieszczeń, czyli sypialnia Anastasi z wielkim, wygodnym łóżkiem, o którym zawsze marzyła, a które posiadała jedynie w domu Wilka. Niestety w Świecie Ludzi mieszkać na stałe nie mogła, więc zadbała o takowe w Szkarłatnej Otchłani. Przy nim, tuż po lewej stronie było legowisko specjalnie przygotowane dla chowańca. W pokoju zadbała również o garderobę, bo wszak gdzieś musiała trzymać najróżniejsze przebrania pozwalające jej się bez trudu poruszać po wszystkich trzech światach, a także wiekową toaletkę, gdzie czasem z próżności przesiadywała wpatrując się we własne odbicie. Może w gruncie rzeczy doszukiwała się tej dawnej, żyjącej Hebi? Na tylnej ścianie domu znajduje się wyjście na niewielki balkon, bo nawet ona, panicznie bojąca się wody, popatrzeć na nią lubi. Poza sypialnią była tu także łazienka z toaletą, bo i kotka ludzie potrzeby posiada.
    Na ostatnie piętro, bardziej traktowane jako poddasze prowadziły wysuwane schody. Bo nie każdy gość musiał wiedzieć o jego istnieniu. A było ono dość wyjątkowe. Zawierało w sobie serce tego domu, swego rodzaju suszarnię dla wszelkiej maści roślin, ziół, a także i ich szkółki oraz pracownię, gdzie mogły zostać one odpowiednio przygotowane w celu uzyskania maści, mikstur i innych, głównie leczniczych tworów. Bo na tym Topielica głównie się znała. Właśnie stąd roznosiły się te wspomniane zapachy i to pomieszczenie chyba zawierało w sobie najwięcej klimatu. Pogłębiało miłość.
    Z zewnątrz domu dodatkowo można zauważyć bocianie gniazdo, do którego można dostać się przed poddasze oraz kilka niemalże doklejonych pomieszczeń, na dobrą sprawę jeszcze niezagospodarowanych. Otoczony jest on przez płot cierniowy wspierany miejscami na drewnianych konstrukcjach. A na wyższych, otaczających niby-drzewach umieszczone zostały wiszące mosty, czy dla zabawy, czy z praktyczniejszych pobudek - to już zależało od sytuacji.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 22 Październik 2015, 12:28   

    Przeciągnęła się po krótkiej drzemce, wciąż leżąc na wielkim i co najważniejsze – wygodnym łóżku. Nie miała odrobiny ochoty się z niego dziś ruszać, ale już wyłapała patrzące na nią z wyrzutem miodowe oczy. Ukryła twarz za poduszką, jak dziecko sądząc, że w ten sposób zniknie i w spokoju dalej poleniuchuje. Ale Brzask nie odpuszczał, kotka nie chciała po dobroci, to przeszedł do bardziej radykalnych czynów; wskoczył na łóżko, a następnie trącając ją to łapą, to pyskiem zmuszał do wstania. Jakiś efekt to przyniosło.
    - Hej, hej, kolego, nya! Ile razy mam mówić, że nie wchodzimy z brudnymi łapami na czystą pościel? – Pogroziła mu palcem, ale chowaniec wcale nie miał zamiaru ruszać się choćby o milimetr. Co więcej, demonstracyjnie pogrzebał jedną z kończyn niczym kot w piasku. - No nie patrz tak na mnie! Przecież wstanę. Po prostu… Czuję, że powinnam odpocząć, bo na kolejny sen sobie poczekam. - Poduszka opadła na podłogę, podobnie jak czarne końcówki włosów. Zsunęła się lekko z łóżka, tak że głowa swobodnie zwisała w dół, a Anastasia oglądała świat, znaczy pokój, do góry nogami. - Wiesz, że źle się teraz tu dzieje. I wcale mi się to nie podoba, nyah. Ogród Strachu nigdy nie był bezpiecznym miejscem, ale był taki ze względów naturalnych, bez jakiejkolwiek ingerencji człowieka. Myślę, że on chce zachować swoją pierwotną formę i rozwijać się wedle własnego uznania, dlatego głupim pomysłem jest się tu zapuszczać, tu cały czas ktoś ginie. I dobrze. Ci, którzy nie przyszli wyłącznie napawać się jego urokiem, tak właśnie powinni kończyć. – Zamilkła czując, jak ciepłe powietrze z nozdrzy bestii owiewa jej wygiętą szyję. Zatopiła palce w jej futrze i kontynuowała. - A teraz pojawili się piraci ze swoją przerażającą i niepokonaną mgłą. Niech ich cholera weźmie. Wcale nie mają dobrych zamiarów, ale wiesz, nya, czuję, że to nie wszystko. Że nie chodzi im o rabowanie i straszenie mieszkańców lub podróżnych. Za tym musi się kryć coś większego. Ale… Sama nie mam pojęcia co. Zostaniemy w Ogrodzie, przyjrzymy się i jeśli będzie trzeba podejmiemy walkę, dobrze? Nie zostawiaj mnie, bo nie mam już nikogo poza tobą.
    Nie musiała go o to prosić, Brzask jeszcze nigdy jej nie zawiódł, dlatego tak mocno się z nim związała. On jedyny jest świadkiem każdego, no, większości, zdarzeń z jej życia, jest wsparciem, uspokojeniem, którego potrzebuje, kiedy strochowatość bierze górę. Nie mogłaby sobie wymarzyć lepszego ukochanego.

    Ułożyła skończony warkocz na swoim ramieniu, dłuższą chwilę wpatrując się w swoje odbicie w lustrze toaletki. Wszelkie objawy zmęczenia oraz ślady odciśniętej pościeli zniknęły z jej twarzy. Na dodatek czarna sukienka, którą wygrzebała z szafy okazała się być bardziej wygodna i leżeć wygodniej, niż się tego początkowo spodziewała. Na lewym nadgarstku oczywiście spoczywał Animicus, z którym od momentu znalezienia się nie rozstawała. Aż trudno sobie wyobrazić, że Pani Elizabeth skrywała w pokoju takie cuda, a Anastasia w życiu ich nie odnalazła, nawet przy zwykłej zabawie jej kosmetykami.
    - Wiesz co niebawem obchodzić będą ludzie w Glassville? – Przez odbicie w lustrze spojrzała na Furbo znajdującego się na swoim legowisku. - Halloween, nya. To znaczy, że mogłabym tam iść nie martwiąc się o uszy i ogon, a wszyscy dookoła zamiast się bać, czy donosić MORII, mieliby mnie za królową przebrań. Nyahahaha. Taka ironia. – Wstała z miejsca, obracając się wokół własnej osi i w niemym pytaniu czekając na opinię zwierzaka, której i tak nie spodziewała się usłyszeć. - Chcesz się wybrać do Dyniowego Miasteczka? Tam każdego dnia jest Halloween. Tam... – Urwała. A później skuliła się na podłodze, jakby świat właśnie wymierzył jej najmocniejsze uderzenie. Objęła ramionami swoje nogi, przyciągnęła je pod siebie, jak tylko najbliżej się dało, pazury mocno przy tym w nie wbijając. I nie przejmowała się, że właśnie ciepłe strużki krwi spływają na jasny dywan. To znowu atakowało. Dusiło ją, nie tylko trzymając łapska na delikatnej szyi, ale i zabierając z zewnątrz cały dostęp tlenu. Wprawiało serce w palpitacje, słyszała jego uderzenia wyraźnie, były za szybkie, za nerwowe, być może przerywane nim dotarły do końca.
    Najpiękniejsze i najgorsze, co ją spotkało. Tam, w Dyniowym Miasteczku.
    A później cały ból odszedł, choć kotka trwała jeszcze jakiś czas w marazmie wtulona w ciepłe futro lisowatego.
    - Nigdzie nie pójdziemy, nigdzie nie pójdziemy, nigdzie nie pójdziemy... – Powtarzała cicho słowa, które teraz pragnęła usłyszeć od pupila.

    Ogród Strachu był na tyle… strasznym miejscem, że nie musiała daleko szukać, by sama urządzić w swoim domu pseudo-Miasteczko Halloween. Nie miała zamiaru jednak ruszać żadnej z żyjących w nim od lat roślin, czy też porywać jakichś żyjątek, bo w swoim prywatnym, przydomowym ogrodzie miała chyba wszystko, czego potrzebowała. Nie wspominając oczywiście o plączących się po lokum pajęczynach, których nie zawsze udaje jej się pozbyć przy dłuższej nieobecności. Pająki nie próżnują, trzeba im przyznać.
    Wejście domu otoczone zostało ciernistą girlandą, wśród której odnaleźć można było drobne, soczysto-czerwone kwiatki. I na nie lepiej było uważać, bo mimo że drobne i gdyby nie kolor, to prawie niezauważalne, potworki są mięsożerne, więc powąchanie ich czy też wsadzenie palca, gdzie nie trzeba, może skutkować nakarmieniem jednego z nich.
    Wnętrze zostało niemalże całkowicie pozbawione dopływu światła. Zamiast tego losowo rozstawione zostały sadzonki wyglądem przypominające bonsai z licznymi owocami, które świeciły jaskrawo żółtą barwą. Ale w najmniej spodziewanym momencie, gasły i wedle uznania z powrotem się zapalały.
    Anastasia poświęciła nawet swój czas-przeznaczony-na-lenistwo na powycinanie z włochatej płachty typowo ludzkich nietoperzy oraz paru innych stworzeń, które znała ze świata bardziej magicznego. Bo dlaczego tamci mieliby wyznaczać obowiązujące trendy? Starczyło jej nawet na tyle, by mogła dodatkowo oprawić kilka papierowych kul, które później łącząc utworzyły czarne koty. Och koty! Będzie musiała zaprosić swoje zombie-maleństwa, przecież idealnie się wkomponują. Dodatkowo…
    Pobiegła na górę przeszukując zawartość szafy, a kiedy trafiła na schowaną tam Latającą miotłę, uznała, że sama zostanie kocią Czarownicą. Także spiczasty kapelusz się znalazł.
    - Brakuje mi jeszcze kilku rzeczy, myślę, że znajdę coś, co się nada poza domem. Chodź, spacer chyba obojgu nam się przyda, nya. – Narzuciła nakrycie głowy i ze skrzekliwym śmiechem, choć z typowym dla niej akcentem, wyleciała zaraz za chowańcem poza Lehlakę.

    zt
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 29 Październik 2015, 12:19   

    Cedrik miał szczęście, bo kotka widząc jak irracjonalnie się zachowuje, chwyciła szczęką jego plecak, więc część przedmiotów nie była pozostawiona na pastwę losu, a spokojnie leżała w salonie czekając na swojego właściciela.
    Wracając.
    Im bliżej byli Lehlaki, tym Anastasia pewniej się poruszała, jednocześnie lepiej wczuwając w rolę konia, lecz wciąż musiała uważać by przypadkiem nie zrzucić z siebie mężczyzny, który swoją drogą coraz słabiej się trzymał, więc podejrzewała, że osłabienie wzięło górę. A kiedy już dotarli na miejsce, delikatnie pozbyła się balastu wprost na kanapę, po czym przybrała swoją naturalną formę.
    - Zdecydowanie lepiej, nya. – Ułożyła Cedrika we w miarę wygodnej pozycji, teraz z bliska i dokładnie przyglądając się obrażeniom. Nawet jeśli odzyskał przytomność, nie zamierzała pytać i zawierzać na słowo, co mu dolega. Znów zacznie bredzić, jak o samobójstwie.
    Co jak co, ale oczy to ona posiadała. Całkiem sprawne nawet. I obecność piratów na plaży nie umknęła płazem. Jednak, skoro wolał wciskać jej takie bajeczki, nie będzie się kłócić. W zasadzie nic ją to nie interesowało, póki bezpośrednio jej nie dotyczyło.
    W pierwszej kolejności zajęła się zmianą opatrunku, który założył sobie Marionetkarz i przede wszystkim odkażeniem ran. Z apteczki w łazience zabrała potrzebne jej do tego rzeczy oraz udała się na poddasze po zioła, bo to z nich można było cuda zdziałać. Na wszelki wypadek, gdy ona przemierzała czeluście własnego domu, przy poturbowanym zostawiła Furbo. I dla ewentualnego towarzystwa i by miał na niego oko. To przecież obcy.
    - Będzie bolało. – Rzuciła krótko, tuż przed oblaniem ran na dłoni ziołowym płynem, który miał to do siebie, że w kontakcie z bakteriami powodował niemiłosierny ból, ale za to był naprawdę skuteczny. - Zgubiłeś palec? Szkoda, nya, ale nic już na to nie poradzimy. Przynajmniej ja nie jestem w stanie wyczarować ci nowego. – O dziwo opieka nad pacjentem wcale nie prowokowała negatywnych emocji do wyjścia na światło dzienne. Raczej była obojętna, jej ton głosu również taki się wydawał, niektóre z czynności wykonywała bardziej mechanicznie, jakby jej szarą codziennością było zajmowanie się takimi właśnie przypadkami.
    Nałożyła nowy bandaż, teraz przenosząc wzrok na jego twarz. Nigdy w życiu nie zdarzyło jej się nastawiać wybitej szczęki. Szczerze powiedziawszy nie czuła się pewnie mając w głowie wizję przymusu robienia tego. Zdawała sobie sprawę, że im dłużej będzie zwlekać, tym więcej powikłań w stanie Marionetkarza może nastąpić, jednak wciąż miała cichutką nadzieję, że do drzwi zapuka nieznajomy, który na samym wstępie oznajmi, że się tym zajmie. Jakże byłoby idealnie i jakie życie bywa nie w porządku.
    Raz Strachowi śmierć.
    - Spróbuję ci to nastawić. – Brodą wyraźnie wskazywała na lekko wybitą szczękę. - Ale w tym przypadku nic nie obiecuję. Nyahaha. Będziesz moim królikiem doświadczalnym. – Idealne pocieszenie. O ile Cedrik w ogóle był przytomny i słyszał jej słowa.
    Nałożyła na swoje dłonie jednorazowe rękawiczki, kciuki wsadziła mu do ust i po głębszym westchnięciu, ostrożnie, ale i sprawnie starała się wpasować wypadłą kość w jej właściwe miejsce.
    I nawet jeśli sądziła, że powinno być w porządku, chyba tylko Cedrik mógł to potwierdzić, testując czy działa jak należy.
    - Do wesela się zagoi. Potrzebujesz jeszcze czegoś?
    Później dodatkowo przyłożyła mu chłodny opatrunek do czoła, pod żadnym pozorem nie pozwalając się ruszyć, a sama na chwilę usiadła na podwieszanej huśtawce naprzeciwko. Dlaczego przychodziło jej to z taką łatwością? Znowu bawiła się w lekarza, znowu dookoła te halloweenowe bzdury... Złapała mocno za materiał sukienki mniej więcej na wysokości serca.
    Ono tam było. Wciąż, mimo wszystko było. Czuło. I pamiętało.
    Przeklęty Noritoshi, nya.
    _________________
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Listopad 2015, 20:08   

    Kiedy jechali w stronę fortecy Cedrik znacząco osłabł. Nie wiedział w którym momencie stracił przytomność. Jego umysł zastąpiła błoga, nic nie znacząca ciemność, a mózg skupił się jedynie na kontrolowaniu podstawowych funkcji życiowych i kurczowym trzymaniu się ,,swojego" wierzchowca. Z przemęczenia i wybitej szczęki jego oddech stał się strasznie nieregularny. Sporadycznie charczał i wypluwał trochę śliny, mając przyciśniętą głowę do Ann.
    Zrzucenie z grzbietu na kanapę ocuciło go. Przez zmrużone oczy obserwował otoczenie, nie będąc pewnym gdzie się znajduje. Chciał się podnieść, ale widząc że kobieta ma przyjazne zamiary i układa go w wygodnej pozycji, w takiej, w której obite ciało boli o wiele mniej, nie wykonał żadnego ruchu, tylko dał się swobodnie przekładać.
    Kiedy przyglądała się jego obrażenią pozwolił sobie otworzyć powieki szerzej, jednak nie odzywał się. Wyglądał na dość zagubionego i oszołomionego całym faktem, który tutaj wystąpił. Wiedział tylko że miał szczęście. I to ogromne, na które ciężko trafić w tych czasach, no i miejscu jakim jest ogród strachu.
    Kiedy postać powiedziała że będzie bolało i wyszła, z pomieszczenia Cedrik mruknął tylko cicho, a cała sytuacja mogła by wyglądać jak kadr z jakiegoś anime, jeśli dodać by kilka znaków zapytania nad głową mężczyzny.
    Dopiero teraz , kiedy wróciła, zobaczył z kim przyszło mu do czynienia. Był zdziwiony że jego ratunek wyglądał tak schludnie, pomimo tak strasznego ubioru. Miał już doczynienia z ,,wampirem", więc śmiał sam sobie zaprzeczyć, że ona nim jest. Chociaż? Może odkaża jego krew, by pózniej mieć lepszy kąsek?
    Gdy ciecz wylądowała na ranie, jego palce z automatu chciały się zacisnąć, ale powstrzymał ten odruch i syknął tylko. Niczym wąż, który wyłaniał się z dzbana.
    Teraz zaczął się zastanawiać nad palcem. Wcześniej działał mniej racjonalnie i jego ubytek, dopiero na słowa czarnowłosej wziął to pod uwagę.
    -Ch*j z tym. - powiedział to samo co wtedy. Teraz jednak pełen wyrzutu do samego siebie. Próbował udawać że go to nie dotyczy, no ale? Czyj to był palec? Zastanawiał się skąd w jego głowie wziął się tak absurdalny pomysł, jak wyrzucenie mini kończyny.
    Z zadumy wyrwały go kolejne słowa swojej ,,pielęgniarki" , zamknął gwałtownie oczy i otworzył, patrząc na nią z niedowierzaniem. Kiedy kciukami nastawiała wybitą szczękę, wierzgał niespokojnie, poniegdzie wydając z siebie odgłosy braku zadowolenia, ale wiedział że to konieczne. Gdy wszystko trafiło na swoje miejsce krzyknął z bólu, a szczękę zacisnął prosto na jej paluszki. Jeszcze brakowało by ona straciła kciuki! Tyle by ich łączyło. Przestraszony tym co zrobił otworzył szybko usta i cofnął głowę. To było coś na znak, że wszystko jest już tam gdzie powinno być.
    Kiedy spytała czy coś jeszcze, a on sam poczuł ten przyjazny chłód na czole i skroniach, popatrzył na to jak siada na przywieszanej huśtwace.
    -Dziękuję. Przepraszam. - tylko tyle wymamrotał z siebie. Nie chciał być niemiły dla sowjej wybawczyni, dlatego też nie rzucił tekstem "buziaka,, czy "butelkę spirytusu,, .
    -Gdzie jesteśmy? Można tutaj palić? - zdrową ręką wolno sięgnął w stronę kieszeni, gdzie była papierośnica.
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 2 Listopad 2015, 18:50   

    Pogryzione palce jeszcze nie były końcem świata, Anastasia mogła się do tego rodzaju bólu bez problemu przyzwyczaić, podobnie jak do poranionych przez własne pazury łydek. Do fizycznych odczuć jeszcze nikt jej się nie dobrał, nie skradł podobnie co te psychiczne. Rozmasowała tylko kciuki, w duchu dziękując że założyła rękawiczki. Kto wie, cóż za choróbska w swojej jamie nosi nieznany mężczyzna.
    Słowa wcale nie wyrwały jej z lekkiego marazmu, w pewnym sensie dawały więcej ukojenia powodowanego przez obecność drugiej osoby. Jednak ich sens kiedyś do umysłu dotrzeć musiał, a wtedy z oczu natychmiast zniknęła mgiełka otępienia zastąpiona karcącym wyrazem.
    - Teoretycznie możesz. Praktycznie nie, nya. – Skrzyżowała dłonie na piersi i odbiła się od podłogi wprawiając huśtawkę w ruch. - Doceń moją pracę i nie pogarszaj swojego stanu, ledwo co się trzymasz, a tylko trucie się ci w głowie. – Tak, wiedziała, że jeśli zobaczy za chwilę papierosa w jego ustach, od razu machnie ogonem wytrącając to świństwo przy jednoczesnym daniu nauczki. Bo mimo że futro było puchate, to siłę w nim niemałą posiadała. - Znajdujesz się w moim domu, w Ogrodzie Strachu. No i oczywiście, nyah, jeśli by cię to interesowało, jestem Anastasia. – Świecie, usłysz jej imię, bo kiedyś będzie sławna!
    W razie, gdyby Cedrik próbował ruszyć się z miejsca, to kotka zawczasu reagowała kładąc go z powrotem, znacząco przy tym wbijając pazury w jego ramię. Ale miejmy nadzieję, że rozum w głowie posiadał i nie chciał specjalnie pogarszać swojego stanu.
    Brzask zawył, przednimi łapami wskakując na uda właścicielki – choć w ich układzie słowo partnerka byłoby poprawniejsze – by uzmysłowić jej, że zapomniała o najważniejszym. O powodzie, dla którego w ogóle z Lehlaki się ruszała.
    Zsunęła się ociężale z podwieszanej kanapy kierując do Latającej miotły, pacjent musiał poczekać. Przy drewnianym trzonie była umocowana torba, a w niej kilka świeżo zerwanych dyń. Ich właśnie brakowało do ozdobienia całości domu w iście halloweenowym stylu. Sztylet schowany w bucie momentalnie poszedł w ruch, by wyciąć najznakomitsze grymasy pomarańczowych głów, przy okazji objawiając braki w talentach kotki. Ale to akurat najmniejszy problem.
    Nie bacząc na Cedrika, rozstawiła warzywa w kilku miejscach wsadzając do nich podgrzewacze, sama później stając na środku i okręcając się wokół własnej osi oceniła efekty wykonanej pracy.
    - No, nie jest źle. Więc wracając do ciebie. – Złote oczy spoczęły na Marionetkarzu. - Co się właściwie stało? Widziałam piratów, to oni, nya? I nie próbuj kłamać, idealnie wyczuję każdą zmianę uczuć. Daleko mi do przeciętnego Dachowca, nyahahaha. – Wyszczerzyła ku niemu swoje białe kły w opiekuńczym geście gładząc jego polik. Czekała na szczegółową relację, choć bardziej interesowała ją ta nieszczęsna mgła, niż ckliwa historia otrzymywania obrażeń. Niemniej, jedno z drugim w pewnym sensie się łączyło, dlatego machając wyczekująco ogonem ponaglała czarnowłosego do skorzystania z odzyskania pełni sprawności w szczęce.
    _________________
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Listopad 2015, 20:06   

    Kiedy usłyszał jej odpowiedz cofnął rękę do siebie. Obydwie dłonie ułożył powoli na brzuchu, wpatrując się w sufit. Analizował to co do niego mówiła. Wciąż nie był pewien jej zamiarów. To wszystko wydawało mu się troszkę nazbyt piękne. Księżniczka, ratująca czarnego rycerza z opresji i dająca mu ukojenie na kanapie w zamku. Prawda że brzmi dziwnie?
    -Doceniam.- odparł krótko. Jego zrenice i tęczówki przesunęły się w stronę kobiety, obserwując jej ruchy. Huśtawka? Przypominało mu to o jego powieszonej siostrze, więc uśmiechnął się tylko delikatnie, prawie niezauważalnie. Miał dziwne skojarzenia, dobrze że się nimi nie dzielił. Wielu mogło by dostać przez to palpitacji serca.
    -Mieszkasz tutaj?- spytał z niedowierzaniem. Nagle przestał myśleć o swojej rozmówczyni jak o głupiej blondynce, która opiekuje się nieznajomym. Naprawdę paskudnym nieznajomym.
    -Nya?-powtórzył. Nigdy nie słyszał podobnego słowa, pomruku czy takien onomatopeji. Po chwili poruszył ramionami, tak sam dla siebie, sygnalizując że to jednak nie jest wcale takie ważne. To tylko zlepek liter, najprawdopodobniej. -Anastasia. Zapamiętam. Panna Anastasia. Dalej kontynuując, mamy problem. Zabrałaś mnie z mojego grobu, można powiedzieć że zaprosiłaś do domu, opatrzyłaś moje rany. Skoro żyjesz w takim strasznym miejscu, nie sądzę byś się bała. Ale czy to usprawiedliwia Cię? Czy tylko dlatego powinnaś być tak nierozważna?- zakasłał. -Masz piękne chowańce, pewnie duży zamek, brakuje Ci jeszcze męża i masz cudowne życie! Życie, tak. - przystanął na chwilę, obracając się wolno na bok, by nie wyrządzić sobie żadnej krzywdy i mieć oko na osobę z którą rozmawia. -Pewnie nie uwierzyła byś, gdybym powiedział że biorąc mnie pod swój dach, straciłaś je, prawda?- zachichotał. -W zasadzie zostały Ci trzy możliwości! Zabić mnie, umrzeć, bądz co bądz wciąż próbować mi pomóc. Ale jeśli wybierzesz ostatnie, skąd wiesz że nie spełni się druga opcja?- zachichotał szyderczo i zaklaskał w ręce. Osowienie najwyrazniej było tylko chwilowe. Wciąż została sprawa zmocęnia jego umysłu. Może jego mózg nie wytrzymał wstrząsów, któe zagwarantowała mu Shiv? Kiedy ruszyła po dynie tylko patrzył się na nią i atmosferę, która zmieniała się we wnętrzu ze względu świecące warzywa.
    -Jak romantycznie, bleh.- zaburczał pod nosem. Nie wiedział, co zabawnego jest w święcie umarłych. Jego zdaniem, świat powinien wyglądać tak zawsze. Nie ważne czy było to zdanie tego zdrowego, czy chorego na umyśle Cedrika.
    -Zalęgli Ci się piraci, nya.- powiedział, jak by drwiąc z tych trzech literek. To wyrażenie było śmieszne, więc wrócił do niego, kiedy tylko ona napomknęła to w swojej wypowiedzi.-Ale to nie oni! W zasadzie zrobiłem to sam... Nie mówiłem już tego? Sam, hmm, z jej pomocą! Ale sam! Chciałem jej użyć tak jak samobójcy żyletki! Ups, nie wyszło, wciąż żyje, smuteczek.- znów zachichotał. -A może żyję, by zabrać ich więcej? Może trzeba wykopać więcej grobów?! Jak wyzdrowieję pomożesz mi kopać groby? Wykopiemy nawet jeden dla Ciebie! Albo... - nagle po prostu chwilowym zająkaniu zamknął się. Nie dokończył już i trwał tak w ciszy przez chwilę, wpatrując się w nią. Na skutek stożków światła jego oczy zaszły w głęboki błękit. Patrzył na wpół pustym, na wpół przerażonym wzrokiem na czarnowłosą, jak by chciał ją zjeść, rozebrać, czy po prostu przebić swoimi oczyma.
    -Albo mi pomóż.- zająkał się i odwrócił znów na plecy. Z jego oczu nagle popłynęły łzy, nawet były takie nieudawne! - Pomóż. - zasłonił oczodoły dłońmi. -Proszę pomóż.
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 2 Listopad 2015, 21:10   

    - Brzask, spokojnie. – Pohamowała chowańca, kiedy ten z kłami wystartował do leżącego Cedrika. Nie zrobił tego bez powodu oczywiście, ta bestia nie została źle wychowana. Stanął jedynie w obronie, a może raczej odzwierciedlił uczucie, jakie pragnęło się zebrać w Anastasi, choć przez wiadome strachowe cechy nie mogło. Przerwała swoje dotychczasowe zajęcie, znieruchomiała i stojąc plecami do mężczyzny kontynuowała, tym razem słowa kierując do drugiego z odbiorców. - Posłuchaj, nya, i przyzwyczajaj się do mojego akcentu, bo chwilę tu jeszcze zabawisz. Nie interesuje mnie, w czym ci przeszkodziłam, nie obchodzi mnie też co masz zamiar dalej robić z moim wysiłkiem. Najwidoczniej na całym sobie zależy ci tak samo mało, co na posiadaniu palca. Każda moja decyzja jest przemyślana, nie żyję na tym świecie od kilku dni, byś miał mi prawić jakiekolwiek morały. Mówisz, że straciłam teraz życie, nyah? – Choć słowa na to nie wskazywały, to Hebi była bez granic pochłonięta przez spokój oraz wcześniej wspominaną obojętność. Nie pozbyła się jej ze swojego tonu głosu czy też zachowania, bo i przed próbami posmakowania leżącego w jej salonie kąska się powstrzymywała. Może niepotrzebnie? Usiadła na wezgłowiu kanapy. - Masz bardzo niewyparzony język, jego powinni cię pozbawić. Wracając. Po przekroczeniu tego progu nie ty ustalasz zasady. Nie mam zamiaru, ani tym bardziej ochoty trzymać cię tu na siłę, ale zapewniam cię kochany, że w przeciwieństwie do ciebie wiem doskonale jak smakuje śmierć. Nyahahaha. Nie jesteś w stanie odebrać mi życia, którego nie posiadam. Ja sama nie żyję, więc daruj sobie. – Przewróciła oczami, bo jego wzniosłe wywody ani trochę nie robiły na kotce wrażenia. Podobnie jej mogły mu być całkowicie obojętne, to nie grało żadnej roli. Narzucanie się zdecydowanie nie leżało w jej naturze. Chyba, że chodziło o własne korzyści. Tym razem pomoc poturbowanemu Cedrikowi była raczej nietypowym odruchem związanym z terenem, na którym go zastała. Tak, z całą pewnością poza Ogrodem Strachu sama przyczyniłaby się do jego śmierci.
    Jednak… Momentami odnosiła wrażenie, że widzi w nim własne odbicie, tylko na inne na swój popieprzony sposób. Taka była, taka jest i pozostanie, aż któregoś niefortunnego dnia jej paranoi stanie się zadość. To chyba urok Strachów. Pewnie! A ona wciąż, nieustannie się o samej sobie uczyła, zatracając przy okazji kotkę, którą dawniej była. Nie istniała Hebi, nastała era Anastazji.
    Żadnym, nawet najdrobniejszym gestem czy mrugnięciem powieki nie przeszkodziła w napadzie Cedrika. Sama najlepiej wiedziała, że trzeba to przeczekać, a w końcu, prędzej czy później, przejdzie. I wszelkie ingerencje drugiej osoby, tylko zachęcają do pozostania w tym stanie. Przynajmniej ona miewa wtedy nieopisaną zabawę. Gdyby jednak sprawy wymknęły się za daleko, miała wachlarz mocy oraz pomocnych łap przydatnych w takich sytuacjach.
    Wreszcie nastała cisza. Nieco niepokojąca, jednak zawsze. Sunęła szybko po paraboli do kolejnego, przeciwnego wierzchołka, by zaskutkować w niepokój, lęk… Coś, na co Topielica mogła się skusić, ale nie chciała przecież pozbawiać Cedrika tej różnorodnej gamy. Musiał czuć własnym ciałem. Cierpieć, być szczęśliwym, oszaleć…
    Uniosła nieco jego głowę, sama zmieniając swoje położenie na kanapie, po czym oparła ją ponownie, tym razem na swoich udach.
    - Nie jestem w stanie ci pomóc. Jak bym miała to zrobić? Jedyną osobą, która może to uczynić jesteś ty sam. Nyah, dziś ze mną rozmawiasz, jutro z głodu się na ciebie rzucę. A za dwa dni… Któż to wie? Nie potrafię już pomagać. Ale ty powinieneś odpocząć. – Mówiła cicho, wręcz uspokajająco. Ale w gruncie rzeczy, to ona sama potrzebowała pomocy. Od kogokolwiek. I do tej pory nie zrozumiała skąd tego dnia w niej tyle empatii, ale czy Strachy nie były najbardziej empatycznymi istotami?
    _________________
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Listopad 2015, 19:34   

    Słuchał, połykał jej słowa, mając głowę opartą na jej ciało. Zastanawiał się, myślał, próbował to zrozumieć. W głowie czuł zamęt, jakiś diabelski wicher, przenoszący wszystko z miejsca na miejsce w przeciągu kilku sekund. Zaszlochał.
    -Bo CHWILĘ jeszcze tu zabawię?- paranoiczne myśli nie dawały mu za wygraną. Nie ważnę jak bardzo chciał by się teraz wyrwać. Niewidzialne łancuchy trzymały gdzieś tego starego, zimnego i opanowanego marionetkarza, pozostawiając mu jedynie cienie osobowości. Był świadom że jego zachowanie jest inne niż zawsze, ale nie mógł tego zatrzymać. To wszystko toczyło się własnym torem, niczym zapętlony film. Jego prawdziwe ja, czuło się jak widz z zaszytymi ustami. Mógł tylko obserwować z trzeciej osoby, zabrano mu nawet możliwość komentowania.
    Wzrok zaczynał płatać mu wigle, jego ciało ogarnęły dreszcze. Dreszcze, któe nie miały żadnego fizycznego wytłumaczenia. Po prostu je czuł. Zza postaci stracha w jego wyobrazni wyrastały różnorakie cienie, pnące się w górę by za chwilę schować się i sprowokować Cedrika z innej strony.
    -N-Nie żyjesz...? CHWILĘ ZABAWIĘ?!- jego płacz stał się jeszcze bardziej gęsty. Stróżki wody z solą wycierały brud i kurz zalegający na polikach, by chwilę pózniej zatoczyć koło na jego wątłej szyi i wyruszyć w dalszą postać. Słyszał melodię, pomruki, słowa, głosy, jednak w jakiejś części rozumiał i mógł rozróżnić to co mówi kobieta. -W takim razie ja też nie żyję? Oboje nie żyjemy? Tu wszędzie są trupy!- krzynknął i zerwał się gwałtownie. Jego głowa uniosła się na blisko pięć centymetrów by z powrotem opaść na uda czarnowłosej, na skutek bólu całego poobijanego ciała. - Chcę Cię zabić. Chcę zabić siebie, chcę zabić wszystkich! krzyknął ocierając łzy. - Albo nie chcę! Żyję, prawda? Śmierć to spokój. To nie może być śmierć... Pomóż mi.-wypluwał z siebie słowa, łkając głośno. -Oni chcą Cię zabić! Albo mnie! Oni czegoś chcą!- obrazy w jego głowie robiły się co raz bardziej drastyczne. Ciemność zbliżała się niczym fala, przed którą nie da się uchronić, po czym rozpryskała będąc już blisko nich i zakrywała umysł marionetkarza.
    Uniósł ręce powoli, tak że strach widział je dokładnie, położył je na mniej więcej nad jej biodrami, o ile na to mu pozwoliła i zacisnął palce na materiale, w tym samym czasie przekręcając swoje ciało na bok i kuląc się niczym zbity i przerażony pies. -Gdzie jesteśmy? Kim jesteśmy? Żyjemy? Pomóż mi... Pomóż nam, im , zabij ich, mnie, nie, dlaczego, gdzie?- wypluwał z siebie słowa, po czym przycisnął twarz do jej podbrzusza. Znów zapanowała cisza, którą przerywały pojedyncze szlochy. Drżał skulony, mocząc łzami jej czarną sukienkę. -Dlaczego umarłem ? Dlaczego tego chciałem? Dlaczego to nie jest takie piękne?! - złapał się nagle za głowę, jak by wierzył że ten fizyczny odruch zatrzyma wszystko co go teraz niepokoi, że to wszystko pryśnie jak bańka na skutek uścisku. Po chwili przestał. Opuścił ręce i obserwował czarną połać materiału, którą miał przed sobą. Skrawek pięknego ubioru samozwańczej królowej. -Ta czerń jest piękna, prawda? Ta jest inna, nie zabieraj jej, proszę. - powiedział jak by nagle spokojniejszy.
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 3 Listopad 2015, 21:00   

    Upływ czasu wcale nie działał na ich korzyść. Z jednej strony Cedrik pogłębiał się w swojej paranoi, z drugiej Anastazja lekko niecierpliwiła, coraz mniej opierając się posiłkowi w jej domu. Teoretycznie można to było sensownie pogodzić i każde z nich odniosłoby wiele korzyści, prawda? Wyznaczanie sobie granic to naprawdę idiotyczny wymysł.
    - W tym stanie zostaniesz tu dłużej niż byś chciał. Powinieneś trafić w lepsze ręce, niż te należące do Stracha, nya. – Westchnęła głośno, starając sobie uzmysłowić, czy i ona zachowywała się w podobny sposób. Nie… W swoich napadach stawała się agresywna, ironiczna, choć głównie unikała zbędnych rozmów, zastępując je wsłuchiwaniem się w krzyki ofiar. Ta melodia skutecznie koiła kocie wnętrze na kilka dobrych dni, podczas których zaszywała się gdzieś w magicznych krainach usiłując zastąpić czymś pustkę.
    Nigdy się to nie udało.
    - Ciii, już spokojnie. – Dłonią gładziła jego włosy, kiedy głowa powróciła na poprzednie miejsce. Przecież coś powinna pamiętać, jak pomóc w takiej chwili. Była tą cholerną Przytulanką, idealnie się nadawała do takiej roboty, a teraz? Niepewność co do kolejnych działań jeszcze bardziej paraliżowała jej ciało, nie pojawiał się żaden rozsądny plan działania, bo każda myśl sprowadzała się do jednych z brutalniejszych rozwiązań. Pozostało mechaniczne głaskanie i cisza, którą raz po raz Marionetkarz przerywał kolejnymi zdaniami na pierwszy rzut oka pozbawionymi sensu. Chyba zatraciły go przez zbyt duży natłok. - Nie ty umarłeś i szybko tego nie dostąpisz. W gruncie rzeczy nie jest to takie proste, choć i życie tutaj… do przyjemnych nie należy. Wiesz, żył sobie kiedyś Dachowiec, całkowicie pozbawiony wspomnień czy jakiejkolwiek rodziny, przyjaciół, lecz ani trochę mu to nie przeszkadzało. Bo cieszył się każdą chwilą i czerpał z niej pełnymi garściami, nie myśląc o jutrze, o tym gdzie spędzi kolejną noc. W pewnym momencie brak bliskości innych zaczął mu ciążyć, gdyż zbyt łatwo się przywiązywał, podczas gdy oni, nya, tego nie odwzajemniali. Możesz się domyślać, co wydarzyło się następnie! Spotkał kogoś wyjątkowego, ukochaną osobę. I ta osoba, mimo że była wszystkim... – Czemu mu to opowiadała? Miała nadzieję, że uzna to za stworzoną na potrzeby rozproszenia wahań nastroju historię. Bo i w prawdzie to miała na celu – zająć czymś Cedrika, przy jednoczesnym zaoferowaniu mu pomocy, której się domagał. Nie widziała już innego wyjścia, w trakcie snucia bajeczki powoli pochłaniała z niego emocje, wszystkie bez wyjątku, by zakończyć napad oraz pozwolić mu po odzyskaniu sił zbierać je na nowo, rozpocząć z czystą kartą. Zdawała sobie sprawę, że to go dodatkowo osłabi, do tego dążyła. Może odpocznie podczas snu. - ...w jednej chwili stała się nikim. Nie, nie tak to szło. Dachowiec obdarzył tę osobę przeciwnym, równie silnym uczuciem – nienawiścią. Bo widzisz, pechowego dnia z jej rąk zginął. I już nigdy nie było mu dane otworzyć ponownie tych samych oczu. Jego serce nie biło, w mig skamieniało. Nie zabolała śmierć, zabolała utrata. Nyah, koniec. Urocze, prawda? – Zerknęła w dół na Cedrika, by skontrolować jego stan. Najważniejsze, żeby wciąż żył i przestał marudzić, resztę naprawi wzmacniającym ziołowym wywarem.
    _________________
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Listopad 2015, 20:43   

    Upływ czasu pomagał. Ale nie w tym kierunku. Tak jak obracają się wskazówki zegara, karuzela w umyśle marionetkarza kręciła się i osiągała wolnymi krokami swój najwyższy pułap.
    -Stracha?- powtórzył pokracznie i cicho, nie wiedząc co to do końca znaczy. Podczas swoich podróży na pewno spotkał któregoś z jej "braci,, , jednak nie miał przyjemności usłyszeć o tej rasie czegoś więcej. O ile można nazwać to rasą. -Oni też są strachami? Ci wszyscy obok nas? Za tobą, kim są?- mamrotał dalej. Kiedy usłyszał to uspokajanie aż się wzdrygnął. W jego głowie jak by zapaliła się czerwona migająca dioda, a on sam pytałsię gdzieś w głębi ,, Jak mam być k*rwa spokojny?". Kiedy poczuł się jej dotyk na sobie westchnął cicho. Uścisk jego dłoni rozluznił się, ale tylko troszeczkę. Zimna, zgrabna dłoń panni strachowej była chyba czymś czego potrzebował. Szukał jakiegoś ciepła i bliskości, ale w tym fałszywym, pozbawionym emocji dotyku raczej nie mógł się tego doszukiwać. Nie była to jej wina, lecz jej natury. Otępiały marionetkarz nie zaznał różnicy. Ten spokojny i rutynowy gest z strony czarnowłosej uspokajał go choć trochę. Czarne cienie wciąż skakały głęboko po jego świadomości, jednak nie przejmował się tym teraz aż tak bardzo. Nagle zaczął czuć się bardziej pewny siebie, bezpieczny.
    Bezpieczny leżąc prawie w objęciach pożeracza emocji. Śmieszna sytuacja.
    Wsłuchał się w historię, wydobywającą z jej ust. Starał się nie przerywać, mimo że czasami miał ochotę zacząć krzyczeć. Skąd to się wzięło?-Znałaś go? Też jesteś... albo byłaś kotem, tak?- jego głos nikł. Czuł się słabo. Wulkany kolejnych odczuć wybuchały rozlewając emocje gdzieś po nim, jednak szybko wsiąkały na skutek umiejętności stracha. Wszystko znikało, niczym wrzucony do studni kamyk, ginący gdzieś w nikczemnej czeluści.
    -To przez Ciebie...?- powiedział już spokojnie ale niezwykle zmęczony. Westchnął. Podniósł zabandażowaną rękę i przejechał po dłoni, która go głaskała.-Dziękuję... Będziesz tutaj?Głupie pytanie.- zaczął ziewać przeciągle, bardzo mocno, ale oddychał już spokojnie i siedział cicho. Oparł głowę mocniej i usnął. Po raz pierwszy od kilku miesięcy, mógł zaznać normalnego snu.
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 23 Listopad 2015, 12:31   

    Nie wyczuła niczyjej obecności w swoim domu, poza ich dwójką, jednak dla pewności obejrzała się za siebie, co tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że Cedrik majaczy. Nie wyprowadzała go z błędnego przekonania, wiedząc, że takie próby często spełzają na niczym, dlatego ze spokojem w głosie kontynuowała opowieść.
    - Jakie to ma teraz znaczenie, nya? Nie trać sił na drążenie tematów, bo nie usłyszysz ode mnie nic, co by mogło cię zadowolić. – Zbyła pytania dotyczące jej samej. I tak już wystarczająco dużo powiedziała, choć wcale nie przyznając się, że historia jej dotyczyła.
    Kotka skinęła tylko głową, gdy zapytał o jej późniejszą obecność tutaj, jednak nie czuła się zobowiązana obietnicy dotrzymać. Jasnowidzem nie była, aby przewidzieć, gdzie za chwilę ją wywieje. W każdym razie Marionetkarz mógł być pewien tego, że sam w Lehlace nie pozostanie, a i jeśli będzie miał ochotę, to po przebudzeniu nie musi z niej odchodzić. Przynajmniej na razie, póki Anastasia miała dobry humor i łaskawe serce. Zresztą, czy to nie wspaniałe mieć pod ręką kogoś, kim w razie potrzeby można się pożywić?
    Gdy mężczyzna zasnął, Hebi ostrożnie oswobodziła się spod ciężaru jego głowy i okrywając kocem, by się nie wyziębił, ruszyła do kuchni z zamiarem przygotowania napoju, który później go wzmocni. Lecz po naszykowaniu kubka przyszła kolej na przeklinanie się w myślach. Niby tak banalne składniki, których potrzebowała, a nie posiadała ich zasuszonych w słojach czy też świeżych gdzieś przy domu. Nie była pewna, czy ma ochotę aż tak wysilać się dla przypadkowo napotkanego osobnika, ale kusiło ją wykonać dziś kilka dobrych uczynków. Tak dla równowagi.
    - Brzask, zostaniesz. Przypilnuj go w razie gdyby się obudził. Nie wiadomo, co nam do domu przywiało, nyah. – Rzuciła na odchodne do swojego pupila, tym samym informując go, że na ten spacer wspólnie się nie udadzą.
    Zamknęła za sobą drzwi, uprzednio orientując się mniej więcej, gdzie znajdzie potrzebne roślinki i z sakiewką przymocowaną w pasie sukienki wyszła na spotkanie z Ogrodem Strachu.

    zt
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 12 Grudzień 2015, 18:46   

    Pokonywanie zasp nie należało do najłatwiejszych, choć stawiała kończyny pewnie, by Mirany nie zrzucić lub zaniepokoić. Choć w skórze konia znajdowała się drugi raz w życiu, poruszanie się szło jej nadzwyczaj lekko, nie to co w ptasiej formie, którą przybrała za pierwszym razem.
    W miarę zbliżania się do domu i bieg stawał się spokojniejszy, a zaraz potem ich oczom ukazała się olbrzymia zamieszkana łodyga. Przed nią też Anastasia się zatrzymała, dała pasażerce czas na zejście, po czym przybrała już swoją tradycyjną postać.
    - Nie było chyba tak, źle, nya? Oto mój dom, zapraszam. – Otworzyła przed nią drzwi, gestem dłoni nakazując wejście, następnie sama udając się prosto do salonu. Tam chyba jeszcze smacznie spał sobie Cedrik, a Furbo uradowany powrotem właścicielki i wybawieniem go od niańczenia Marionetkarza. - Były jakieś problemy, Brzasku? Przywitaj się z gośćmi; to Mirana oraz jej towarzysze. – Bo ich przecież też mile widziała w środku!
    Chowaniec z początku przyjrzał się całej trójce, a jeśli Mirana zechciała, to w końcu do niej podszedł. Natomiast kotka skontrolowała stan mężczyzny, mając nadzieję, że niedługo do siebie dojdzie.
    - Rozgość się, a ja udam się do kuchni by przygotować napar dla tego oto. Nieźle się załatwił podczas walki z piratami, ale wyjdzie z tego. Nie wiem czy herbata jest czymś, co mogę ci zaproponować, ale może coś innego potrzebujesz? – Ciepło wnętrza domu dało o sobie znać. Nie trzęsła się już z zimna, masowa ilość ogonów nie była potrzebna.
    Mirana mogła iść za nią, mogła rozejrzeć się po salonie, czy udać nawet na górę do sypialni lub jeszcze wyżej. Straszka jednak wyciągnęła zebrane na spacerze zioła przygotowując z nich odpowiednio dobraną mieszankę, mającą za zadanie postawić na nogi poobijanego.
    Po całym, nie za długim procesie wróciła do salonu, parujący kubek stawiając na małym stoliku i usiadła na podwieszanej huśtawko-sofie.
    - Jakie masz plany? Nya. Zostajesz jeszcze w Ogrodzie Strachu badać jego uroki? Mam nadzieję, że nie masz dość po dzisiejszym żywym bałwanie.
    _________________
     



    Strażniczka Gaju

    Godność: Mirana, Miranda.
    Rasa: Uosobienie Natury
    Lubi: Ubóstwia wręcz bliskość z przyrodą, z życiem, ze wszelkim stworzeniem Matki Natury.
    Nie lubi: Wszelkiej, ogromnej przyrody nieożywionej - martwych skał wiecznych miast, bezludnych pustyń.
    Wzrost / waga: od 193 cm / od 71 kg (aktualnie: 294cm / 3 tony)
    Aktualny ubiór: Obecnie jest pozbawiona ubioru, nie licząc paru gałązek pozbawionych liści, wyrastających z niektórych szczelin. W sakiewce, schowanej w skałach ulokowanych na piersi, posiada częściowo przybrudzone ubrania i obuwie oraz materiałowy pokrowiec, a w nim łuk i bolerko niewidko. W sakiewce znajduje się także kilkanaście strzał i animicus na łańcuszku. I jest tam też trochę owoców na drugie śniadanie.
    Znaki szczególne: symbioza z florą
    Zawód: pielęgnacja roślin
    Pan / Sługa: Wierna służka Anastasii.
    Pod ręką: łuk, nóż
    Broń: łuk i kolczan ze strzałami; nóż mysliwski.
    Bestia: Alphard: WichruZew; Reille: PrzyUszek; Świetlista Sierpówkawka: Flara
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Animicus, Bolerko Niewidko
    Stan zdrowia: pełna życia!
    Dołączyła: 25 Lis 2013
    Posty: 140
    Wysłany: 12 Grudzień 2015, 21:31   

    Chyba jeszcze nigdy nie miała możliwości jazdy konno. Nie było jej łatwo, a tylko dlatego, że sama Anastasia pod tą postacią starała się pamiętać o podróżującej, Mirana nie wylądowała w pobliskiej zaspie.
    - Owszem. Szybko minęło. Dziękuję. - odpowiedziała uprzejmie.
    Ogromny pień zachwycał rozmiarem, a jego stan sugerował, że dawno minęły najlepsze lata, dawno temu ostatnie liście opadły. Martwość była wszechobecna, a jednak wytrwale opierała się niszczycielskim działaniom.
    Czuła wyjątkowość tego miejsca.
    Problem przebywania w obecnej postaci polega na tym, że wygodnie jest, póki zieleń jej towarzyszy. Dłuższe przebywanie na suchej, jałowej ziemi zwyczajne niszczy delikatną skórę Strażniczki. Musiała zatem połączyć się z jakimś drzewem i jeszcze przed wejściem do środka, podeszła do jednego z mniejszych okazów, tuląc je i zanurzając swoje ciało w objęciach rozwierającej się dla niej kory. Ugłaskała gałęzie, które połączyły się z jej kończynami i ponownie była Panią Drzewiec - każde przebywanie na ziemi było dozwolonym.
    Weszła do środka, ptaszynom nakazując rozgościć się na górze łodygi, a królika zaprosiła ze sobą, do środka. Bardzo zmarzł na śniegu, miał mokre futro, musiał się ogrzać, a tu było tak ciepło! Zachęciła Brzask do podejścia i pogłaskała go przyjacielsko, jeśli nie miał nic przeciwko. Całkiem możliwe, że bestie wzajemnie się zechciały pobawić. Chowańce jak dzieci zabawiają się, a kobiety omawiają co istotne.
    - Tak, może być herbata.
    Mirana zwykła posilać się wodą, ale cokolwiek na niej bazującego, a będącego z pochodzenia roślinnym, chętnie przyjmie. A nie jest to kanibalizm, rzecz jasna, bo to jak zgniłe rośliny - wracają w obieg, ziemia je przyjmuje, bakterie rozkładają. Równowaga.
    Przyglądała się domostwu, badając wiek drewnianych desek regałów, a także porozmawiała z rosnącymi pnączami w formie huśtawki.
    - Nie spodziewałam się, że ktoś może mieszkać w takim miejscu. Łodyga mile zagospodarowaną jest, wystrój pozbawiony sztuczności. Przyjemnie tak. - Odparła, kiedy Anastasia przybyła z napojem. Przyjęła w dłonie kubeczek herbaty i usiadła naprzeciw Kotki na podłodze, krzyżując dolne kończyny. Jakie miała plany? Chciałaby to wiedzieć.
    - Nie, choć mogło się skończyć to nieprzyjemnie. Wcześniej nie byłam pewna, ale po tym, co widzę, po tym jak cię poznałam, wiem, że chcę tu zostać dłużej. Choćby dlatego aby.... móc ci towarzyszyć. Jeśli oczywiście pozwolisz.
    Oświadczyła, nieco rumieniąc się na twarzy. A raczej... jej liście się zwinęły, okazując tym sposobem nieśmiałość. By zając czymś dłonie, pochwyciła w gałązki kubek. Bez patrzenia mogła go przysunąć do ust uformowanych z kory i wchłonąć herbatę do swojego wnętrza.
    _________________



    skala mało skał

    x x x x x x
    y y

    Trofea: Złoty Oleś, Srebrny Oleś i, och, kolejny Złoty Oleś.

    Aktualnie przyjmuje posturę Skalnej Panny - górskiego olbrzyma. Z twarzy podobna jak na avatarze powyżej, zaś ogółem sprawa wygląda tak:
    Znacznie chudsza wersja tego olbrzyma: http://bit.ly/1RtdVFI
    I o strukturze nie tylko roślinnej, ale także kamiennej (jak tutaj: http://bit.ly/1NPwCsL). Tak jakby obie obrazki ze sobą wymieszać i odchudzić. I jeszcze nadać trochę kobiecości ^^
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 13 Grudzień 2015, 18:52   

    Oczywiście, gdy gość wyraził chęć na napój, to Anastasia go przygotowała, choć nieco ją to dziwiło. Fakt, Mirana potrafiła przybrać formę z wyglądu upodabniającą ją do człowieka, jednak czy wciąż w pewnym stopniu nie pozostawała… roślinna? Pierwsze słyszała, aby flora pijała herbatę, lecz widocznie dużo jeszcze przy jej boku mogła się dowiedzieć. Dlatego tym bardziej uradowała się słysząc te wszystkie słowa.
    - Mam nadzieję, że nie pożałujesz swojej decyzji, a Ogród przyjmie cię z serdecznością. Wszak wiele dobrego możesz dla niego, nya, zdziałać, choć on wcale nie musi tego rozumieć. No i się na to godzić, rzecz jasna. – W jej głosie rzeczywiście dało się wyczuć radość, którą w trakcie musiała gdzieś od Mirany podłapać. Cały plan układał się w jedność, o dziwo pewnymi krokami zbliżała się do realizacji tego całego szaleństwa. Na ich oczach miało się to zadziać, ale jeszcze nie teraz… Niech to wszystko jeszcze poleży, dojrzeje do najdogodniejszego momentu. Bo wtedy nie będzie odwrotu, to postanowiła. - Mój dom… Nyah, nie wiem czy mogę go tak nazwać. To miejsce, w którym postanowiłam się zadomowić, starałam się niewiele w nim zmieniać. To część naturalnego świata, nie chcę w niego ingerować. Wolę pomóc czemuś, co mnie zachwyca, bo niewiele już takich rzeczy pozostało. Całe moje szczęście z błahostek uleciało dawno temu. – Odległość czasowa była zamierzenie wyolbrzymiona. Wszak nie minął jeszcze pełny rok. Ale był on na tyle intensywny, bogaty w mniej lub bardziej chciane przeżycia, że wywarł odcisk większy niż rzeczywisty. Jedne dni pamięć starała się wyprzeć, szczególnie te, w których głód przysłaniał jasność myślenia. Inne ciągnęły się w nieskończoność, dopiekając. - Skoro jednak dom ci się podoba, może na czas twojego pobytu w Ogrodzie Strachu zostaniesz u mnie? Za tymi drzwiami – Tu wskazała gestem dłoni odpowiednie miejsce po przeciwległej stronie niż wejście do domu. - Jest pokój, który w zasadzie stoi nieużywany. Może nie są to olbrzymie pałacowe komnaty, jednak istnieją rzeczy, które to wynagradzają. Z pokoju jest także wyjście na tył Lehlaki – ach właśnie, nya! Bo tak ten dom nazywam. - gdzie znajduje się mój niewielki ogródek z ziołami i takimi najpotrzebniejszymi roślinami. Będzie mi naprawdę… Naprawdę miło. – Ostatnie słowa wypowiadała już ciszej, jakby czymś nagle została przygaszona. Podkurczyła pod siebie nogi, zaplotła je ogonem i najpierw spojrzała na nieprzytomnego Cedrika, upewniając się, że nie przyszło mu do głowy się wybudzać, a później znów na Miranę. Część lewej dłoni znów zniknęła. - Spójrz. Teraz dalej niż bliżej mi do kota, za którego mnie bierzesz. I nie zawsze jestem w stanie nad sobą zapanować, szczególnie, gdy obok przechadzają się smakowite kąski. Choć czasem też dla zabawy... – Zamilkła. Po co, kretynko, straszysz tę kobietę?! Mało ci wszystkiego, co wyrządziłaś, teraz jeszcze chcesz żeby zwiała przed nieobliczalną wariatką?! Ale jeśli miała tu zostać, lepiej, aby podjęła decyzję znając ryzyko. - Tylko… Że przy tobie czuję się normalna. Nienapiętnowana śmiercią. Owszem, wciąż bez własnych uczuć, jednak… Chyba nie potrafię tego wytłumaczyć.
    Utkwiła spojrzenie w dłoni. Ten obraz nieustannie bolał, przypominał dzień, w którym zobaczyła to u siebie po raz pierwszy. I zaburzyło cały spokój tak, jak działo się powoli teraz. Przygryzła dolną wargę nie patrząc na siłę tego czynu, a mała strużka krwi uleciała po jej brodzie. Ciało delikatnie kiwało się na boki, cierpiała wewnątrz. A zaniepokojony Furbo wskoczył na huśtawkę wciskając pysk pod jej ramię.
    _________________
     



    Strażniczka Gaju

    Godność: Mirana, Miranda.
    Rasa: Uosobienie Natury
    Lubi: Ubóstwia wręcz bliskość z przyrodą, z życiem, ze wszelkim stworzeniem Matki Natury.
    Nie lubi: Wszelkiej, ogromnej przyrody nieożywionej - martwych skał wiecznych miast, bezludnych pustyń.
    Wzrost / waga: od 193 cm / od 71 kg (aktualnie: 294cm / 3 tony)
    Aktualny ubiór: Obecnie jest pozbawiona ubioru, nie licząc paru gałązek pozbawionych liści, wyrastających z niektórych szczelin. W sakiewce, schowanej w skałach ulokowanych na piersi, posiada częściowo przybrudzone ubrania i obuwie oraz materiałowy pokrowiec, a w nim łuk i bolerko niewidko. W sakiewce znajduje się także kilkanaście strzał i animicus na łańcuszku. I jest tam też trochę owoców na drugie śniadanie.
    Znaki szczególne: symbioza z florą
    Zawód: pielęgnacja roślin
    Pan / Sługa: Wierna służka Anastasii.
    Pod ręką: łuk, nóż
    Broń: łuk i kolczan ze strzałami; nóż mysliwski.
    Bestia: Alphard: WichruZew; Reille: PrzyUszek; Świetlista Sierpówkawka: Flara
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Animicus, Bolerko Niewidko
    Stan zdrowia: pełna życia!
    Dołączyła: 25 Lis 2013
    Posty: 140
    Wysłany: 17 Grudzień 2015, 22:52   

    Bywały siostry, które skrzywdzić musiała, gdyż nie akceptowały jej, nie brały za jedną ze swoich. Drapieżnictwo pośród roślin nie jest dla Mirany mile widziane i stara się od takich gatunków zachowywać dystans. Nie miała jednak ochoty się w ten temat zagłębiać, podobnie jak nie ma się ochoty mówić o części zawistnej rodziny - bo przecież tym dla niej jest to królestwo, któremu nie brakuje lepszych i gorszych jednostek.
    To, co mówiła Anastasia o swoim domu, podobało się Strażniczce. Kiedy jednak otrzymała propozycję zamieszkania, zmieszała się. Gdy tak mówiła o wolnym pokoju, wizja zamieszkania stawała się znacznie ciekawsza, ale mimo wszystko, bała się na to przystać.
    - To miła propozycja, ale sama nie wiem...
    Nie chciała być źle zrozumianą, ale dotąd nie zwykła pomieszkiwać pod dachem. Ten jednak był inny, naturalny. Miała też wrażenie, że dla Anastasii bardzo ważne jest, aby mogła jak najdłużej raczyć ją swoją obecnością, a co Mirana wysoko sobie ceni?
    Przyjemne relacje.
    - Mogę przez jakiś czas ci towarzyszyć, ale nie chcę nadużywać Twojej gościnności.
    Bardzo możliwe, że to postawa Kotki odegrała kluczową rolę w decyzji Gajowej.
    ....która następnie była już o krok od tego, aby zaprzepaścić dobroć i błogosławieństwo Mirany. W odpowiedzi szybko zaczęła rozglądać się po liście znanych jej ras, a uwagę zwróciła na Strachy. Nie miało dla Mirany znaczenia, że zostały wygnane, że są szarańczą dla żyjących - ona dawała szanse każdemu - problem jednak w tym, że jest bardzo niespokojna o swoje życie, a zarazem zdolna je poświęcić w imię wyższego dobra.
    A taka mieszanka grozi kontrowersyjnym decyzjom.
    Jednak posilanie sobą innej osoby zupełnie nie leżało w jej gestii, a mieszkanie od siebie o krok sprawiało, że stanie się głównym daniem w menu jest bardzo proste. Była w pewien sposób wyjątkiem, ale co to dokładnie oznaczało? Jak bardzo mogła polegać na tej deklaracji? Spoglądała na nie-tylko-Kotkę, na cieknącą strużkę krwi i kołyszące się ciało jak gdyby obok stała kołyska Newtona.
    Zbliżyła się, wyciągając w kierunku Straszki górną kończynę, a jedna z gałązek zebrała swoimi liśćmi kropelki krwi.
    - Hej, Anastasio. Jeśli tego będziesz potrzebować, możesz się mną posilać. Nie będę mieć nic przeciwko, nie boję się tego, naprawdę. - posłała jej zbawienny uśmiech.
    Niewiele mijała się z prawdą - tak naprawdę nie znała w pełni głodu nękającego Strachów i tego, do czego są zdolni. Ale na wypadek problemów, starałaby się im zaradzić w jak najbardziej pokojowy sposób. Zwykle jednak nieoczekiwane sytuacje przynoszą niespodziewane konsekwencje. Trudno jednak o bardziej stonowaną w działaniach istotę od Mirany.
    _________________



    skala mało skał

    x x x x x x
    y y

    Trofea: Złoty Oleś, Srebrny Oleś i, och, kolejny Złoty Oleś.

    Aktualnie przyjmuje posturę Skalnej Panny - górskiego olbrzyma. Z twarzy podobna jak na avatarze powyżej, zaś ogółem sprawa wygląda tak:
    Znacznie chudsza wersja tego olbrzyma: http://bit.ly/1RtdVFI
    I o strukturze nie tylko roślinnej, ale także kamiennej (jak tutaj: http://bit.ly/1NPwCsL). Tak jakby obie obrazki ze sobą wymieszać i odchudzić. I jeszcze nadać trochę kobiecości ^^
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,46 sekundy. Zapytań do SQL: 11