• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Ogrody Rozalii » Główna Alejka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Marzec 2015, 12:59   

    Z rozkoszą wsłuchiwała się w rozdzierający krzyk jegomościa. Fenki z miłością wpełzały na marne ciało Teda, nadgryzały jego skórę drobnymi ząbkami, ocierając się o niego miękkim futerkiem. Ingrid przyglądała się mu z zafascynowaniem, chłonąc i wysysając z niego czyściutkie krystaliczne przerażenie. Rzucił się na łóżko i już nie mógł z niego zejść. Fenków przybywało, pojawiały się i zakrywały ciało marnego Teda. Obsiadły go ciasno, oplatały się wokół jego kończyn i szyi. Dusiły go i dobierały się do jego tętnicy, by go zamordować. Ingrid westchnęła ze znudzeniem.
    - Krzycz, chłopcze inaczej wgryzą się do twych kości. Będziesz cały czas przytomny. - szepnęła zjadliwie, podchodząc do marnego Marionetkarza. Odgarnęła z jego morkego czoła włosy i podniosła jego brodę, aby spojrzał jej w oczy. Nie żartowała. Na dowód jej słów, jeden z większych i dorodniejszych fenków wtopił maleńkie ząbki w jego łydkę. Słodka tortura może trwać całą noc zanim pozwoli mu zginąć. Nie ulitowała się nad nim, nie pozwoliła mu cieszyć się życiem. Fenki syknęły, szczeknęły i rzuciły się na niego agresywnie, wtapiając się w jego skórę. Wyrywały z niego mięso, odrzucały większe kawałki na boki, mniejsze pożerały. Marny Ted - pasowało do niego to określenie - mógł poczuć ograniczone pole ruchu. Nagle jego kostki u nóg i nadgarstki przylepiły się do stołu zabiegowego. Musiał na żywo doświadczać swego najskrytszego lęku. Najgorsze było w tym znudzenie Ingrid.
    - Dzisiaj pożegnasz się z życiem. - nachyliła się do jego ucha, szepcąc doń jak do kochanka. Muskała jego twarz miedzianymi, miękkimi i pachnącymi ziemią włosami. - Bądź miły i wrzeszcz. Chcę się tobą najeść. - skinęła głową i fenki rzuciły się na jego twarz, wżerając się w jego zapadnięte policzki. Powoli obdzierały go ze skóry. Krew tryskała na wszystkie strony lecz żadna kropla nie pobrudziła Ingrid. Stała nad nim jak kat, jak śmierć. Jak Shama, bóg kamieni i cierpienia. Mrowienie pod skórą mile łechtało jej zmysły. Wchłaniała przerażenie Teda, wsłuchiwała się w przepiękną melodię dzikich wrzasków, które słychać było z wielu wielu kilometrów. Nie przejmowała się, że mogłaby kogoś tym tutaj zwabić. Nikt jej teraz nie przeszkodzi, bowiem Ingrid była w pełni sił. Ted umierał, a co za tym idzie Strach żywiąc się świeżym posiłkiem rósł w potęgę. W jej żółtych ślepiach zapłonął ogień, na dłoniach zaczęły skakać iskry. Głaskała nieprzerwanie fenka i oglądała z fascynacją wyginające się nienaturalnie ciało Marionetkarza. Leżał na stole nagi, pozbawiony ubrań. Zostały rozszarpane. Na jego nieprzystojnym ciele widniały dziury od zębów fenków. Niby takie słodkie maleńkie stworzonka, a pod mocą Ingrid mogły stać się mordercami.
    - Umieraj, kochanie. - szepnęła, odchylając głowę w tył i uśmiechając się do siebie. Jego wrzask relaksował ją i odprężał. Miód na serce, anielska melodia nadchodzącej śmierci. Czuła już jej smak i obecność. Nie zabijała go osobiście. Pozwoliła aby zrobił to jego strach, aby go udusił i pozbawił sił. Ingrid pogłaskała go czule po czole i trzymała jego głowę na stole. Wił się rozkosznie, wprawiając Stracha w stan ekstazy. Zasłonięty kilkudziesięcioma fenkami jeszcze bardziej marniał. Kilka z nich wgryzło sie w jego policzki, pięć innych dopadło jego szyi, namierzając pulsującą tętnicę. Czas zatańczyć ze śmiercią. Ciałem Ingrid wstrząsnął rozkoszny dreszcz. Rozpalona spoglądała na Teda z czułością czekając na puentę.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 31 Marzec 2015, 00:17   

    Post MG

    Złożyło się, całkiem przypadkiem i w sposób obarczony tak niskim prawdopodobieństwem, że wystąpienie tych okoliczności poczytywać można za bezprawną ingerencję w fabularną rzeczywistość, cud bądź niezwykły przypadek. Złożyło się zatem, że od jakiegoś czasu całą fenkorzeźnię obserwował jeden strażnik, a drugi stał oparty o ścianę i uważnie obserwował swoją rękawiczkę. Nie żeby była ona specjalnie piękna, wartościowa lub godna uwagi, lecz człowiek ten po prostu nie był zbytnio zainteresowany zjadaniem przez fenki jakiegoś człowieka.
    Można długo mówić o tym kim byli strażnicy. Można rozważać, czy ten drugi był nieczuły, a także co oni tu właściwie robili. W rzeczywistości jednak wszystko to nie ma większego sensu, w chwili kiedy jeden ze strażników klaszcząc w dłonie zrobił krok w stronę Ingrid.
    - To doskonale, że wyręczasz nas w naszym zadaniu... - I tutaj przerwał, zatrzymując się i patrząc na nieporządek jaki powstał w tym miejscu w związku z walką pomiędzy Fenkami zagłady, a Tedem głupkiem. - Jednak w związku z tym musimy złożyć Ci ofertę współpracy pomiędzy Tobą, a Arcyksięstwem.
    Gdy skończył mówić, spojrzał w stronę Ingrid, czekając na odpowiedź morderczyni.
    _________________

    *****
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Marzec 2015, 10:19   

    Nie miała nic przeciwko cudom, ingerencjom sił wyższych czy splotów przypadków, bo to oznaczało urozmaicenie wieczoru. Dzisiaj, gdy marny Ted umierał pod jej dłońmi, obecność widowni mogła wprawić In w stan irytacji. Przeszkadzanie podczas posiłku z góry nie kończyło się dobrze. Posiłek to czas dla ciała, relaksacji i nabrania sił przed następnym dniem. Kobieta była zajęta rozkoszowaniem się smakiem uciekania życia z ciała. To jak narkotyk, uzależniający zastrzyk dragów płynących leniwie pod żyłami. Zwilżyła koniuszkiem języka wargi i westchnęła. Poruszyła się, rozprostowała stawy i z przyjaznym uśmiechem na ustach mrugnęła. W tym samym momencie wszystko zniknęło. Fenki przestały istnieć, wszak nigdy ich tutaj nie było. Zniknęła również tryskająca krew jak i rany rwane i gryzione na ciele nieruchomego marnego Teda. Uduszenie się własnym strachem jest zaiste śmiercią okropną. Serce małego marionetkarza przestało nadążać za dotlenianiem organizmu, doprowadzając się do skrajnego wyczerpania i braku tlenu. Ted umarł ze strachu. Ingrid miała wyśmienity humor, także dwóch strażników powitała osobiście zamiast zaprosić ich do dołączenia do posiłku. Zauważyła ich dopiero, gdy jeden z nich się odezwał. Odgarnęła z czoła miedziany lok i poprawiła kolczastą różę tkwiącą za uchem.
    - Waszym zadaniu? - uniosła brew i usiadła na stole, odsuwając nieruchome nogi truchła. Zaczęła machać stopami jak mała dziewczynka, którą nie była. Pojawienie się publiczności wzmogło jej czujność. Zawsze mogła omotać ich ich lękami i zniknąć, gdyby okazało się, że pochodzili z Krainy Luster, skąd ją, skromnego Zamkowego Fantoma, wygnano z powodu lęku przed jej umiejętnością niszczenia. Jednakże wystarczyło, że zawiesiła na nich żółte ślepia, a zrozumiała, że tak - są z Krainy Luster, wszak gdyby było inaczej, próbowali by ją powstrzymać przed morderstwem. Westchnęła z roztargnieniem, niechętnie wysłuchując "propozycji". Odbierali jej możliwość delektowania się powietrzem naelektryzowanym przerażeniem. Przeszkadzali po posiłku.
    - Jestem indywidualistką, mili panowie. Nie płaszczę się przed nikim ani nie błagam o litość. Przekażcie arcyksięciu pozdrowienia nim narobicie mi sobą smaku. - machnęła na nich ręką, kończąc tym samym dyskusję na temat nakłaniania jej do współpracy z kimkolwiek. Jej oczy błysnęły, gdy spojrzała na strażnika, który oszczędzał sobie oglądania już nieobecnej scenerii. Co skrywała ta góra mięsa pełna testosteronu? In nie miała najmniejszego pojęcia jakich ma przed sobą wysłanników. Nie wiedziała czy by się jej opłacało dla kogoś pracować. Nie znała Arcyksięstwa, ledwie o nim słyszała. Ingrid preferowała samotnię i życie na własny rachunek, musieli to zrozumieć. Nie dzieliła się jedzeniem, nie zwykła bawić się w dobrego samarytanina.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 31 Marzec 2015, 18:45   

    Arcyksiążęcy żołnierze nie byli jak Ted i walka z nimi byłaby na pewno większym wyzwaniem niż zabicie Teda. Z jednej strony mogłoby to oznaczać, że posiłek zostanie zdobyty w sposób dający o wiele więcej satysfakcji niż pokonanie bezbronnego marionetkarza, lecz jednocześnie znacznie bardziej ryzykownego.
    Należy sobie zadać jednak pytanie, czy walka z obserwatorami była w ogóle konieczna i czy nie ma lepszego wyjścia - bardziej opłacalnego.
    Przede wszystkim praca dla Arcyksięcia miała swoje profity. Poza stałą dostawą ofiar - antytykistów, na którą pracowałaby nie tylko osobiście, ale także z udziałem całej arcyksiążęcej armii, mogła liczyć na bardzo wygodny pokój w lochach, by mieć blisko do pracy oraz wiele innych drobiazgów. Mogła liczyć także na bezkarność w ramach pracy dla Rosarium. W końcu byłaby pod jego ochroną, dopóki wykonywałaby jego polecenia.
    Stojący bliżej żołnierz, ten który uznał że jego rękawiczki są mniej ciekawe niż cokolwiek innego, oparł dłoń na stole, pochylając się przy okazji nieznacznie.
    - Bycie indywidualistką i praca dla Arcyksięstwa nie wykluczają się w żadnym wypadku, to tylko możliwość robienia tego co się lubi - tutaj wskazał głową na leżącego trupa - dla wyższego celu i w pełni legalnie. Tym samym za pomoc nam, możesz być pewna, że będziesz mogła się bawić.
    _________________

    *****
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 16:45   

    W jednej chwili oczy Ingrid zajarzyły się żółtym blaskiem. Wyraz jej twarzy zmienił się na zapierający dech w piersiach. Rysy twarzy wyostrzyły się, Strach zaczął wyglądać jak pierwotny Strach. Przerażająco. Ściągnęła usta i delikatnie przymrużyła oczy, taskując uważnie dwóch jegomościów. Wypowiadane słowa zwróciły jej uwagę i zaciekawiły ją, a co za tym idzie zapewniały sobie wysłuchanie przemowy. W innym przypadku wyszłaby, zapomniała o nich bądź też jeśli by woleli, zaprosiła do stołu. Nieświadoma tego, kogo ma przed sobą, mogła z przyjemnością testować swoje zdolności i umiejętności na dwójce tych przystojnych strażników.
    - Zaczęliście mówić z sensem. - założyła zgrabną nogę na drugą równie zgrabną nogę. Przyglądała się im wyniośle i arogancko, jakby byli robakami do zdeptania a nie wysłannikami Bezimiennego Arcyksięcia.
    - Legalnie, bawić się bez ograniczeń i pohamowań... Jeśli obiecacie stały dostęp do mojego ekhm... pożywienia, jestem skłonna poznać osobiście waszego arcyksięcia. - przyglądała się im z uwagą. Nikt do tej pory nie chciał zawrzeć z nią współpracy z prostego powodu - bał się, że wykorzysta go i wyssie z niego uczucia, zadręczy go i zabije tak jak marnego Teda, którego truchło leżało zapomniane. Spojrzała nań nagle i zsunęła się ze stołu. Knykciami zamknęła oczy biednego chłopca i wydobyła z dłoni żyjący płomień. Dotknęła nim materiału ubrania marionetkarza i pozwoliła mu zapłonąć na nim. Godny pochówek, spalenie na własnym stole, na którym chciał ją zabić. Żałosne.
    Odwróciła sie powoli do dwóch strażników. Uśmiechała się do nich łakomie, oblizywała wargi i słała im długie spojrzenia. Nie zamierzała się nimi karmić, wszak była nasycona na najbliższe tygodnie bądź do chwili, gdy nie zacznie się nudzić.
    - Nie lubię się nudzić, moi mili.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 12 Kwiecień 2015, 20:09   

    - Zajmę się transportem. - Powiedział strażnik wciąż stojący na schodach i wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Stało się to mniej więcej w tym samym momencie, w którym Ingrid paliła ciało biednego - a raczej głupiego i całkowicie zasługującego na los, który go spotkał - Teda. Mogło to zostać odebrane jako zniechęcenie, lecz tylko wtedy, gdy Ingrid nie patrzyła na jego twarz, która konsekwentnie wyrażała znudzenie. Nie jest to oczywiście jej wina, a na swojego apatycznego kolegę nawet drugi żołnierz pokiwał głowę. Zwrócił się następnie do kobiety, przesuwając dłonią nad płomieniami, które tańczyły właśnie na płaszczu marionetkarza.
    - Na świecie jest wielu złoczyńców i nikczemników jak ten leżący tutaj. I choć nasze metody działania często są równie niegodziwe, to mamy doskonałe usprawiedliwienie dla wszelkiego zła, jakiego się dopuszczamy. Tym samym oferujemy Ci dwa w jednym - zabawę i bezkarność. W końcu nikt nie karze, tych którzy kary wykonują.
    Po tym spojrzał w stronę niezamkniętych drzwi, którymi wyszedł jego towarzysz.
    - Teraz jednak pozwolisz, że udamy się do Arcyksięstwa, bo nasz transport zapewne już czeka.
    Na słowa o nudzie, wypowiedziane tuż przed jego zaproszeniem odpowiedział tylko lekkim uśmiechem. Oczywiście nikt nie lubi się nudzić. Tyle że nuda tak naprawdę nie wynika z niczego innego jak tylko z braku kreatywności, a tej przecież nikomu nie odmawiamy. (Chyba że jeżom. One są mało kreatywne.)
    _________________

    *****
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Kwiecień 2015, 16:38   

    - Zatem przestań gadać i przejdź do rzeczy. - przerwała mu w połowie, w pełni usatysfakcjonowana wypowiedzianymi słowami. Uniosła dłoń na wysokość oczu i przyglądała się z zainteresowaniem wypielęgnowanym paznokciom pozbawionym wszelakiego brudu. Karać w imię wyższych instancji i dostawać za to darmowe jedzenie. Nie będzie musiała więcej oglądać się przez ramię ani rozważać ryzyko ujawnienia się wsród ludzi czy też wycieczki do Krainy Luster, skąd jej rasę tak bezlitośnie wygnano. Z drugiej strony Ingrid pozwoliłaby siebie wykorzystywać, oswoić siebie i używać do własnych celów. To gryzło Stracha, jednak zalet było zbyt wiele, aby od razu odmówić. Przyjrzy się tej sprawie z bliska, pozna ich Arcyksięcia, sprawdzi jak to wygląda fizycznie i jeśli jej się spodoba, pozwoli siebie wykorzystywać w zamian za wolną rękę i krycie w sprawie żywicieli. Kobieta rozmarzyła się, wyobrażając sobie codziennie innego człowieka w swoim łóżku. Pyszności, każdego wieczoru kto inny i jeśli by zapragnęła, mogłaby go zabić dla zabawy. Nęciło, kusiło.
    - Prowadź, strażniku arcyksięstwa. Mam nadzieję, że nie będę żałować tego czasu. - wyjęła zza ucha kolczastą różę, wrzucając ją do żywego ogniska. Przeciągnęła się jak kotka i lekkim, wesołym krokiem wyszła z pracowni marnego Teda, który umilił jej ten wieczór swoją śmiercią. Była mu za to bardzo wdzięczna; świetnie się przy tym bawiła. On też, miała nadzieję.
    Ingrid zaczerpnęła świeżego powietrza i za wszelką cenę próbowała nie wpatrywać się wygłodniale w apatycznego strażnika numer dwa. Mimo pożywienia się Tedem, Ingrid odkrywała w sobie pewne łakomstwo. Powinna siebie za to skarcić i przywołać do porządku, jednak nie mogła sobie tego dzisiaj zabronić. Zwilżyła wargi i uprzejmie nie rozochociła się dopóki nie pozna szefa tej interesującej na dwa różne sposoby pary.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 23 Kwiecień 2015, 23:47   

    Można by pisać naprawdę wiele. W końcu oddzielną fabułą jest przejście Ingrid i dwójki strażników do czekającego przed budynkiem samochodu i udali się w stronę bardziej przyjaznych terenów - pozostających pod kontrolą Arcyksięstwa Rosarium, ażeby w pełni bezpieczni mogli ustalić warunki przyszłego kontraktu. Oddzielną zaś troje ludzi, którzy uznali za stosowne posprzątać zwłoki i całe to miejsce, tak żeby nieświadomi niczego ludzie nie mieszali się zbytnio w sprawy Krainy, a i Moria nie miała tu zbytnio czego szukać. W końcu prowadzenie śledztwa na cudzym terenie nie tylko jest ryzykowne, ale i może powodować niepotrzebne nieporozumienia na arenie międzynarodowej. Gdyby sytuacja była szachowa, czyli mielibyśmy do czynienia z dwiema, wrogimi stronami, nie byłoby problemu. W rzeczywistości jednak relacje pomiędzy najróżniejszymi frakcjami są na tyle złożone, że nie ma co działać lekkomyślnie.

    Podsumowując więc Ingrid oraz arcyksiążęcy strażnicy opuścili już temat i na gg ustalimy gdzie teraz się przeniesiemy.
    _________________

    *****
    Ephraim
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2016, 16:20   

    Ephraim, mający już dość monotonnego błąkania się po Szkarłatnej Otchłani, postanowił wrócić do miejsca, które niegdyś było mu domem. Świata Ludzi, znaczy się. Nie mieszkał przecież w krzakach, w jakimś byle parku. Tak czy siak, obecnie Cień potrzebował się wyciszyć. A oczywistym faktem jest to, że obecność natury pomaga większości ludzi odetchnąć. No tak, ludzi. Ephraim nie był do końca człowiekiem. Mimo to cenił sobie możliwość wybrania się do ogrodów. Mógł wówczas w spokoju usiąść na ławce, zapalić i obserwować przechodniów. A kiedy któryś z nich go zaintrygował, wtedy mógł go w każdej chwili zaczepić. Albo zacząć śledzić. Zazwyczaj nikt nie zwracał na niego uwagi, a jeśli już, to nikt nie fatygował się żeby podejść i spytać jak mu mija dzień. Ponury wyraz twarzy, który naturalnie tkwił na jego twarzy, kiedy tylko nie musiał udawać przyjaznego, skutecznie odstraszał namolne dzieciaki i entuzjastów poznawania ludzi w parkach.
    Z głową pełną myśli na temat różnych, błahych spraw, Ephraim przemierzał niespiesznie główną alejkę Ogrodów Rozalii. Spojrzenie miał utkwione w czubkach własnych butów, jako że nie uśmiechało mu się zerkać na mijane dzieciaki, których, bądź co bądź, nie mogło zabraknąć. Byleby nie były głośne przemknęło mu przez myśl. Westchnął i schował ręce do kieszeni. Nie był dziś w zbyt rozmownym nastroju. Miał w planach tkwienie w ciszy na ławce i potencjalny powrót do Szkarłatnej Otchłani, gdy już mu się to znudzi. Zawsze istnieje możliwość, że wcale mu się nie znudzi i może zauważy człowieka, który go w jakiś sposób zaintryguje. Wówczas powrót mógłby się nieco przesunąć w czasie. Jak bardzo? Tego on sam nie wiedział. Pewnie zależy od tego, czy ów ludź zechciałby współpracować i dać się poznać, a potem łaskawie pójść spać.
    Wreszcie podniósł wzrok. Znalazł sobie odpowiednią ławkę na uboczu. Otrzepał ją z ewentualnego brudu i rozsiadł się. Wciągnął głęboko powietrze i po raz kolejny westchnął. Może to go nieco zrelaksuje i męczący go tego dnia nieznośny ból głowy minie. Z kieszeni wygrzebał papierosa. Przyjrzał się czy aby go przypadkiem nie zniszczył, podczas tej skomplikowanej czynności i upewniwszy się, że wszystko jest w porządku, zapalił. Zaciągnąwszy się, założył nogę na nogę w tak zwaną "amerykańską czwórkę". Ze spokojem obserwował życie ludzi w parku, mając nadzieję, że i tego dnia mu się poszczęści i nikomu nie wpadnie do głowy go zaczepiać.
    Impurity
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Sierpień 2016, 08:31   

    To tylko kolejne popołudnie dla Impurity. Pewne rzeczy w tym mieście zmieniają się, a jednocześnie wszystko jest takie samo; ludzie tacy sami, a jednocześnie różni, a technologia z narastającą prędkością rozwijała się, nabierała rozświetlenia, rozgłosu i wielkości. Ten skrawek zieleni wydawał się być wolny od ulicznego czasu i pozwalał odetchnąć po kolejnym dniu w wyścigu szczurów. Ephraim - niestety lub stety - nie mógł za długo cieszyć się spokojem, a to wszystko przez niepozorną blondynkę idącą z daleka. Wydawać mogłoby się, że przeszłaby obok niego obojętnie, gdyby nie to, że nagle ostro skręciła w jego stronę, jakby za jakąś komendą. Podeszła do niego, a mężczyzna z lekkim podmuchem wiatru mógł wyczuć od niej świeży zapach mydła; nie trzeba było być detektywem, żeby wydedukować, że niedawno brała prysznic, bo miała źle wysuszone ciało, jej włosy były mokre, przylepiające się do ładnej buźki i pleców i z jakiegoś powodu nie dokończyła w spokoju toalety.
    Dopiero, gdy odszukała swoim mętnym, a jednocześnie trzeźwym spojrzeniem te nieznajomego, wykrzywiła usta w uśmiech - oj, który stanowczo odmładzał ją o trzy lata - a potem jednoznacznie spojrzała na papierosa.
    - Dasz jednego? - zapytała tak po prostu, stojąc w półcieniu tak naturalnie, że niemal jakby stamtąd pochodziła.
    Za niedługo powinna iść do pracy, bo taka była kolej rzeczy, a szef to dupek, chociaż zagadki lubiła. Ale jeszcze nie teraz - teraz poprosiła o papierosa, chociaż nigdy nie paliła i nie zamierza tego robić. To nie było coś, do czego jakoś szczególnie ją ciągnęło.
    Jakieś dziecko jechało z zawrotną prędkością na rolkach, a blondynka w ostatniej chwili odsunęła się z drogi, jednocześnie przybliżając się do ciemnowłosego mężczyzny. Matka krzyknęła do swojego dzieciaka, że ma się natychmiast zatrzymać i przeprosić panią, a ten to zrobił zupełnie na odczep, nieszczególnie przejęty manierami w tak młodym wieku. Spocona matka uśmiechnęła się przepraszająco, a blondynka skinęła jej głową. Zaraz matka pobiegła za swoim dzieciakiem, gdzieś tam pod nosem przysięgając sobie, że to ostatni wypad rodzinny tego typu.
    Ephraim
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Sierpień 2016, 23:13   

    Mężczyzna całkowicie oddał się prostej czynności, jaką było powolne palenie papierosa. Tę paczkę fajek kupił w którymś z ludzkich sklepów. Zazwyczaj wolał sam skręcać swoje papierosy. Kupował wówczas tytoń z tak zwanej wyższej półki i resztę niezbędnych rzeczy, takich jak bletki i filtry. Miał także elegancką papierośnicę, ta jednakże została w domu Ephraima. Została tam, ponieważ obecnie była pusta. Ephraim przywykł do naprzemiennego palenia swoich papierosów i tych ''gotowych''. Podobno miało to zapobiec obrzydzeniu sobie własnoręcznie skręcanych. Czy to działało? No cóż, zdaniem Ephraima tak. Inna sprawa to to, że jakimikolwiek papierosami dzielił się niechętnie. Zwykle burczał coś nieprzyjaźnie do osoby chcącej wyłudzić od niego ten drobny rulonik z wysuszonym tytoniem. Ale skąd Impurity mogła o tym wiedzieć?
    Ale cofnijmy się najpierw do momentu sprzed zadania pytania przez kobietę-Cień. Gdy tylko zaczęła się zbliżać, oczy Ephraima wykrywszy ruch, zwróciły się w jej stronę. Z początku zirytowane, nieprzyjazne spojrzenie mężczyzny szybko zastąpiło zainteresowanie. Zbliżająca się blondynka z całą pewnością nie była brzydka. Wyglądała młodo. A jak śmiało się do niego zbliżała! W myślach parsknął, biorąc ją za głupawą, ludzką kobietę, której nikt nie uświadomił, że podchodzenie do podejrzanych typów, śledzących wzrokiem mijające go osoby jak potencjalne ofiary, nie jest najlepszym pomysłem. A potem zadała pytanie. Ephraim uśmiechnął się dość nieprzyjemnie. Wara. Od. Fajek.
    - Hm, tak, częstuj się - mruknął i wysunął parę papierosów z paczki, którą uprzednio z wielkim trudem wygrzebał z kieszeni płaszcza, po czym wyciągnął opakowanie w stronę kobiety. - Nie żal ci płucek, panienko? - rzucił nieco zgryźliwie, po czym przeskanował wzrokiem stojącą obok blondynkę.
    I tak okazał miłosierdzie. Zaintrygowała go swoją odwagą, nawet jeśli była kompletnie głupia - co zresztą z góry zakładał - i miał zamiar przynajmniej chwilę z nią podyskutować. A poza tym, powiedzmy sobie szczerze, miał na czym zawiesić spojrzenie i to było zdecydowanie coś - a raczej ktoś - ładnego.
    Impurity
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Sierpień 2016, 11:07   

    Trudno było nie dostrzec negatywnego nastawienia do wszystkiego co się porusza przez Ephraima, ale blondynka chyba niekoniecznie była przejęta taką postawą, bo z naturalnym brakiem-przejęcia łamane przez pewność siebie zapytała o papierosa. Mimo to, gość nie okazał się być totalnym dupkiem, skoro nie dość, że spełnił jej prośbę, to jeszcze - w jakiś tam sposób - przeciągał rozmowę. Chyba można było uznać to za dobry znak, co nie?
    Mary przewróciła oczami na podobne oświadczenie, a na jej ustach wciąż igrał ten uśmieszek (nie mylić z uśmiechem - na to nie było stać Impurity). Powolnym ruchem sięgnęła po papierosa.
    - Moje płucka uważasz za godniejsze współczucia od swoich własnych, paniczyku? - zapytała, niemal bezmyślnie wpatrując się w filtr swojej zdobyczy.
    Przyjrzała się jeszcze raz jegomościowi; całkiem przystojny, a to jego zdystansowanie dodawało mu szczypty chillii - chociaż Impurity nie gustowała w ludzkim jedzeniu i tak naprawdę nie wiedziała, czy chilli faktycznie jest takie ostre, jak je piszą. Tak czy siak, uważała, że mężczyzna miałby popularność w pewnych kręgach.
    Wiatr nie był silny, ale z pewnością co najmniej chłodny; z podmuchem jak na zawołanie na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Przesunęła dłonią po szyi, jakby chciała ją ocieplić, chociaż nieszczególnie zależało jej na tym. Zresztą, miała taką postawę, jakoby podejście do nieznajomego byłoby tak samo łatwe, jak odejście bez słowa. Taka właśnie była Impurity, którą trudno było wyrwać z letargu.
    - Mogę usiąść obok ciebie? - zapytała po chwili, wbrew swojej powierzchowności, żeby zwilżyć usta językiem, wsunąć papierosa i bezmyślnie rzuć filtr papierosa, jakby to była jakaś guma do żucia.
    Jeśli Ephraim wyraził na to zgodę, zaraz usiadła koło niego - w pewnej odległości, ale nie na drugim końcu ławki. Jej postawa nie była spięta, ani nieśmiała, chociaż do typowej arogancji również nie była podobna.
    - Polujesz na te dzieciaki? - zapytałaby dość dwuznacznie, chociaż jegomość nie mógłby wiedzieć, że podejrzewa, że przeczuwa, bo uścisk z tyłu głowy był dość jednoznaczny. Nawet mięsień na twarzy nie drgnął!
    Ephraim
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Sierpień 2016, 19:19   

    Ephraim starał się zmienić swoje nastawienie względem przybyłej kobiety, przynajmniej na tyle, by jego pogarda i niesmak stały się mniej wyczuwalne. Całkowicie skupił się na paleniu i odwrócił wzrok ażeby opanować typową dla siebie niechęć. Wdech i już wyglądał na nieco milszego. Wydech, znowu się do niej odwrócił, tym razem z uśmiechem, nad którym pracował latami. Tym, którym potrafił zjednywać sobie ludzi.
    - No cóż - jako iż papieros w końcu mu się wypalił, rzucił go na ziemię i zgasił butem. - Takie młode dziewczęta nie powinny się truć - to mówiąc wyciągnął zapalniczkę i obracając ją powoli w palcach, obserwował jak obdarowana przez niego nieznajoma przygląda się swojemu papierosowi. Wióry przemknęło mu przez myśl, mając oczywiście na myśli podejrzane wypełnienie papierosów. Skrzywił się przez ułamek sekundy. Natychmiast jednak ukrył ten jakże niepożądany wyraz twarzy i zastąpił go całkowicie obojętnym, spokojnym obliczem. Potem usłyszał pytanie, którego mógł się spodziewać. Spojrzał czy ławka jest wystarczająco czysta, ażeby w razie potrzeby ją nieco otrzepać. Czyżby był nieco pedantyczny?
    - Nie krępuj się - wykonał ręką zapraszający acz niedbały gest, zezwalając kobiecie na zajęcie miejsca na ławce. Nie była brudna, nic więc nie musiał zmieniać. - Hm? - mruknął kierując zapalniczkę w stronę Impurity, jakby chciał zapytać czy potrzebny jej ogień i zarazem unosząc nieznacznie brew.
    Jakiejkolwiek odpowiedzi zamierzała udzielić, ponowił zabawę wcześniej wspomnianym przedmiotem, obserwując płomień pojawiający się po wciśnięciu odpowiedniego miejsca. Leniwie spojrzał na dzieci bawiące się nieopodal, kiedy dobiegło go kolejne pytanie.
    - Masz mnie, łapię dzieci i trzymam je w piwnicy - odparł pozbawionym wyrazu głosem, zezwalającym na dowolną interpretację słów mężczyzny. Mimo to ironia, którą się posłużył, powinna być aż nazbyt oczywista. Poprawił okulary szybkim ruchem dłoni, przedtem chowając zapalniczkę do kieszeni i upewniając się, że z niej nie wypadnie.
    Impurity
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Sierpień 2016, 09:55   

    Uśmiechnęła się do niego uprzejmie, gdy usłyszała coś o młodości. Impurity nie była młoda i nigdy taka się nie czuła; mając lat pięć czuła się, jakby miała pięćdziesiąt pięć, dlatego wiele rzeczy nie rozumie i nie rozumiała i kto wie, może jakby kilka rzeczy inaczej się potoczyło, nie stałaby tutaj, jej oczu byłyby pełne blasku i nie szukała towarzystwa w miała-nadzieję Cieniu, bo intuicja czasami się myliła.
    - Tak, pewnie masz trochę racji – stwierdziła po dłuższej chwili.
    Spojrzała w kierunku zapalniczki, a jednak zaprzeczyła kręcąc głową. Spojrzała w niebo, które niewiele zmieniło się przez ostatnie lata, nie to co świat, który pędził na wysokich obrotach, że prawie nie potrafiła za nim nadążyć (nie, żeby uważała to za konieczne). Bezmyślnie balansowała papierosem, żuła filtr, a w jej postawie nie było krzty kobiecej kokieterii; to dość ciekawe połączenie rozsuniętych nóg, nonszalancko opartych łokci o oparcie ławki, a jednocześnie biały stanik, który prześwitywał przez wilgotną koszulkę. Nie była wcale zawstydzona.
    Uśmiechnęła się rozbawiona, bo owszem, ironię słyszała, ale spotkała się z takowymi zboczeńcami; nie mogła ich oceniać, bo nikt nie potrafił tak naprawdę kontrolować swoich żądz i pragnień.
    Nieczystość coś o tym wiedziała.
    - Są przesłodkie – mruknęła w jego kierunku. - Słyszałam, że w pewnych kręgach łapie się dzieci i wywołuje maksymalne hormony stresu, które pozostają na skórze. Podobno uważają to za przekąskę, na którą mogą pozwolić sobie najbardziej wyrafinowani – podzieliła się informacją, która u każdego innego wywołałaby dreszcze lub uczucie zniesmaczenia; oczywiście, nie w Impurity, bo w swojej pracy spotkała się z wieloma rzeczami. Miała dar do ładowania się w beznadziejne sprawy, a potem szef przypisywał sobie jej zasługi, no cóż, to dupek, nie?
    - Tak w ogóle, jestem Mary – przedstawiła się, bo kultura i te sprawy.
    Ephraim
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Sierpień 2016, 02:32   

    Ephraim nieco szczelniej owinął się płaszczem i poprawił golf. Chwilę wcześniej zrobiło mu się trochę zimno, prawdopodobnie bez powodu. Być może jednak dlatego, że pod grubą warstwą ubrań krył się naprawdę żałosnej budowy... No ale to wszystko i tak tylko domysły, bo czy można Cienia w ogóle porównywać do człowieka? Czy od snów mógłby nabrać masy? Kto go tam wie, tak czy siak przebiegł go momentalny dreszcz zimna. Zapobiegł mu i to na tyle. Gdy już się o siebie zatroszczył, znów poświęcił niemal całą uwagę siedzącej obok kobiecie.
    - Może i mam, może i nie - mruknął chowając ręce do kieszeni. Na moment spuścił towarzyszkę z oczu, by po chwili raz jeszcze się jej przyjrzeć.
    Było w niej coś nietypowego. Im dłużej z nią siedział, tym bardziej odnosił wrażenie, że typowa, ludzka kobieta, nie zachowywałaby się aż tak... No właśnie, co to w ogóle za sposób siadania? I w ogóle to wszystko, jakiś kompletny brak manier. I w pewnym sensie wyuzdanie. Ephraim przez krótką chwilę nawet rozważał możliwość bycia przez Impurity prostytutką czy kimś w tym rodzaju. Porzucił bowiem tezę, że jest tylko głupia, kiedy opowiedziała dość interesujący fakt o dzieciach i ich zjadaniu. Ciekawostka co prawda nie wstrząsnęła mężczyzną, tym bardziej, że widział wiele makabrycznych rzeczy będąc jeszcze lekarzem. Poza tym niezbyt interesował go los tych krzykliwych, małych istot. Zazwyczaj. Wydał więc z siebie jedynie krótkie ''hmm'' i skierował wzrok, dotychczas zawieszony gdzieś między szyją a klatką piersiową dziewczyny na jej twarz.
    - Interesujące. Skąd masz takie wiadomości? - spytał, a z każdą kolejną wypowiedzią coraz mniej starał się prezentować jako niebywale uprzejmy. Jego niechęć do wszystkiego była coraz to bardziej wyczuwalna. Podobnie jak jawne zainteresowanie informacją uzyskaną od drugiego Cienia.
    Dlaczego coraz mniej starał się obsypywać Mary uśmiechami? Albo przywykł już do życia wśród innych sobie podobnych istot i udawanie męczyło go szybciej niż dawniej, albo, no cóż, powodów wbrew pozorom mogło być mnóstwo, więc może pozostańmy tylko przy tamtym.
    Gdy usłyszał jak ma na imię, przez myśl przemknęło mu tylko jedno. Jaka szkoda, że właśnie wyszedłem na totalnego ignoranta. Ephraim bowiem lubił od czasu do czasu okazywać jak dobrze jest wychowany i w myślach krytykować tych, którzy nie byli albo nie dawali tego po sobie poznać. Aktualnie dotarł do niego fakt, że nie przedstawił się pierwszy. Zresztą, pal licho, tak naprawdę maniery wcale nie grały dla niego roli. Zwykły nawyk, ludzkie zwyczaje były ciekawe.
    - Mandelbaum. Ephraim Mandelbaum - przedstawił się, zaczynając oczywiście od nazwiska, jako że cenił je bardziej od swojego imienia. - Pewnie powinienem był podać ci rękę i przedstawić się jako pierwszy, ale wydaje mi się, że nie zrobi ci to różnicy - dodał, tym razem przez chwilę krytycznie mierząc spojrzeniem pozycję w jakiej znajdowała się Mary.
    Ani przez chwilę nie przypuszczał, że mogłaby być drugim Cieniem. Dziwką - tak, głupią babą - tak, jakimkolwiek innym mieszkańcem Krainy Luster - tak. Ale Cieniem? Nie, od lat nie spotkał w Świecie Ludzi drugiego Cienia. W końcu postanowił nieco zaryzykować.
    - Nie jesteś stąd, prawda? - szczególny akcent postawił na słowo ''stąd''.

    //wybacz jeśli coś niespójne, dość późno pisałam :')
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 1,58 sekundy. Zapytań do SQL: 9