• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Ogrody Rozalii » Główna Alejka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Rigoler
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Lipiec 2014, 20:52   

    Na słowa, które padły z ust nowo poznanej, zatrzymał się gwałtownie. Powoli - bardzo powoli - odwrócił się do niej, z irytacją wymalowaną na twarzy, która była jedynie przykrywką, by schować nadmierne zainteresowanie. Obrzucił ją natarczywym spojrzeniem.
    Pierwszym, co zauważył, był jej wzrost - była niesamowicie niska, a przynajmniej na to wyglądało z jego perspektywy. Ubiorem zbytnio się nie wyróżniała; Rigolerowi przeszło nawet przez myśl, iż był to naumyślny zabieg, i zaczął troszkę zazdrościć dziewczynie - on, nawet jeśli chciał, nie potrafił stać się "szarym" człowiekiem. Po prostu nie leżało to w jego naturze, nawet gdyby było to największe pragnienie jego życia. Jasnowłosa przy całej swej normalności była całkiem ładną dziewczyną, nawet pomimo łatwo zauważalnych cieniów pod oczyma. Może cierpiała na bezsenność? Albo przeglądała jakieś głupoty w internecie nocami? Nieważne - była ładna, tylko teksty miała paskudne. Jak to prawie każda śliczna panienka.
    - Zgryźliwa jesteś, widzę - odparł, wyjmując komórkę i obracając ją w palcach, przy okazji wbijając w nią spojrzenie, by nie musieć patrzeć na rozmówczynię. - Jak taka będziesz, to sobie chłopaka nie znajdziesz, mała - ostatnie słowo podkreślił znacząco. Miał niby wrócić do domu, i niby nie wychodzić z niego przez następny tydzień czy dwa, ale perspektywa wkurzania małolaty była na tyle kusząca, że postanowił zostać jeszcze małą chwilkę.
    Jeszcze raz zerknął ku niej, pozwalając, by odrobina ciekawości wpłynęła na jego twarz.
    - Zgubiłaś się czy co? Wiesz, różni ludzie wychodzą wieczorami na spacery. Skąd wiesz, że dziadek siedzący na ławeczce to przypadkiem nie stary alfons, który tylko czeka, żeby nasłać na ciebie swoich popleczników, by następnie uwięzić i zmusić do sprzedawania twego ciała? Wracaj lepiej do mamy, dziewczynko - jego głos przesycony był ironią. Dziadek naprzeciwko nich spojrzał na niego z irytacją, po czym wstał i odszedł, garbiąc się mocno. Chłopak podążył za nim wzrokiem.
    - Ale serio, on był alfonsem. Kumpel mi go kiedyś przedstawił, nie mam pojęcia, po co. - Po raz pierwszy od dłuższego czasu kąciki ust wygięły mu się w ledwo zauważalnym uśmiechu. Tak, to była bardzo głupia sytuacja. Ów kolega myślał chyba, że dzięki zapoznaniu Fabiena z tym dziadem w jakiś sposób wyciągnie go na powierzchnię. Niestety, przeliczył się, a Rigoler z powrotem schował się w swoim prywatnym gniazdku.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Lipiec 2014, 22:56   

    //Ładna, god, umrzyłam. XDDDDDDD

    Patrzyła na faceta z tym jej nienaturalnie pustym wyrazem twarzy człowieka, który ma absolutnie wszystko w dupie. Wszystko. Dosłownie. Chcesz mnie zabić? Ha, spoko. Próbuj - usłyszałby idiota który chciałby serio to zrobić. Z tym, że wtedy jej wzrok... Heh, straszna. Niby nic wielkiego, ale ludzi przerażać umiała swoim jakże naturalnym dla niej zachowaniem. Szczegół polegał na tym, że... Eh, co ja wam tam będę mówić, może kiedyś się dowiecie.
    Ale patrząc co właściwie widziała? Kolesia, który się wyróżniał. Był inny. Potrafił to pokazać. Nie wstydził się swojej inności. Też by chciała. Chciała pokazać, że ma na ludzi wywalone, że będzie jaka chce, strzelić sobie zielony kolorek na włosy, założyć kolorowe szkła kontaktowe, ba, nawet wysokie kozaki na dużym obcasie by ubrała, gdyby jej się podobały. Ale nie lubiła spojrzeń. Bardzo. Nienawidziła, gdy ludzie na nią patrzą. Jedyne czego nie lubiła jeszcze bardziej to oceniania po pozorach. Co o niej mówiły pozory? Wycofana, szara myszka, bojąca się wszystkiego. Co o nim mówiły pozory? Dla niej nie mówiły nic, ignorowała istnienie "pozorów", które przecież wyznaczało społeczeństwo, które chciało by wszyscy zachowywali się według pewnych "norm". Więc co by pomyślało o nim społeczeństwo? Ćpun. Idiota. Nie zdał matury. Utrzymują go rodzice. Cham. Nie lubi dzieci. Wspomnieli już, że jest idiotą?
    Często pod taką właśnie powłoką, powłoką człowieka innego, klnącego, nic nie robiącego sobie z innych kryje się prawdziwa inteligencja. Bo człowiek inteligentny wie, że nie ma się czym przejmować. Wie jak działa ten świat i wie, że słowa drugiej osoby są warte tyle, co nic. I tak ci wszyscy "szarzy ludkowie" przemienią się w proch i pył, nie pozostanie po nich nic, prócz danych w bazie ludności, które też po jakimś czasie zostaną usunięte, by zrobić miejsce dla nowych.
    Niestety, wciąż był tylko człowiekiem, wciąż był kimś, kto nie udowodnił swej wartości.
    - Wiem - odparła prosto, nie wyrażając większych emocji. Biorąc pod uwagę fakt, że DD była jedyną osobą którą tolerowała nie dawała na to sobie większych szans, więc po co się spierać? Prosta sprawa. A odwołanie do wzrostu było idiotyczne. Ona nie była Edwardem Erlic'iem i nie miała kompleksów odnośnie wzrostu. Zdawała sobie sprawę, że wygląda przez to trochę dziecinnie... Ale już zostało wspomniane, że miała wywalone na wszystko.
    Gdzieś po drodze z jej twarzy zniknął uśmiech. Gdzieś po drodze głowa wróciła do pozycji pionowej. Wszystko to po to, by ograniczyć mimikę do minimum, a gdy nadejdzie taka pora dobrze ją wykorzystać. Specyficzny tik, poruszenie na przemian w minimalny sposób kącikami ust znalazł swe miejsce w kilka sekund po wypowiedzi niebieskiego. Przenosząc wzrok na odchodzącego w dal starszego mężczyznę powiedziała:
    - Brzmisz, jakbyś się bronił przed oskarżeniem, którego wcale nie uformowałam.
    Bo przecież faktycznie tak brzmiał. Obrona przed atakiem, który nie nadszedł. Atakiem, którego się spodziewał wnioskując po jej jednej wypowiedzi. Głupie zachowanie.
    Jej wzrok z powrotem wylądował na chłopaku. Na jego oczach. Wciąż chciała wiedzieć, jaki to kolor, przecież by sobie nie odpuściła, gdyby ostatecznie nie doszła do wniosku, jakie są naprawdę. A teraz nadszedł czas na atak. Znaczy nie na chamski atak, nie na fizyczny atak i nie na umyślny atak. Atak... Szczerości. Nadmiernej szczerości której często nie potrafiła powstrzymać. Mówiła co myślała - jej największa wada.
    - Masz ładne oczy - powiedziała wyzbywszy się z głosu wszelakich nut ironi, czy jak to tam zwać. Jedynie ciekawość i pewność tego, co mówi można było w nim wyczuć. Znów przechyliła głowę delikatnie w prawo, w sumie nawet nie myśląc o tym jak chłopak może zareagować. Chwilowo jego oczy były najważniejsze.
    Rigoler
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Sierpień 2014, 17:53   

    //A nie? .o.

    - Ludzie tak mają - rzekł, wzruszywszy ramionami. - Bronią się przed tym, czego nie ma. Taki odruch. Próbuję się go pozbyć, ale się nie udaje.
    Siatka z zakupami zaczęła mu przeszkadzać, więc niecierpliwie przeniósł ją na drugą rękę. Po raz enty tego dnia przeklął siebie samego w myślach. Trzeba było ją zignorować i odejść na samym początku. Teraz pójść sobie byłoby równe z tchórzostwem. Idiota. I pewnie ubliżałby sobie w myślach dalej, gdyby nie następny tekst, który wypłynął z ust dziewczyny.
    - Masz ładne oczy.
    Ciekawskie jajo. Małpa. Beznadziejnie szczera. Bachor. Chłopaka by sobie poszukała. Pewnie do tego typowa "buntowniczka", która to tak bardzo nie cierpi swoich rodziców, chociaż pasożytuje na ich pensji. Okropna.
    Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że jego ciało znieruchomiało magicznym sposobem, a reklamówka ponownie wysunęła mu się z dłoni. Zacisnął mocniej zęby, by ukryć zdenerwowanie. Szczęściem, nic się nie wysypało. Z nieładnym określeniem panny lekkich obyczajów na ustach, nerwowo pochylił się, by podnieść nieszczęsną siatkę, po czym wyprostował się, unikając spojrzenia jasnowłosej jeszcze bardziej, niż przedtem. Wybiła go z rytmu. Poluzowała jakąś śrubkę, gdzieś w tym niemal idealnym mechanizmie w umyśle chłopaka. Cały system odwrócił się do niego dupą. Stał więc teraz, pozbawiony osłony, jaką stanowił cynizm i ironia, czując, że świat po raz kolejny robi sobie z niego jaja. Nagle obecność rozmówczyni oraz przechodniów zaczęła mu okropnie zawadzać; nie mógł ich zignorować. Samo istnienie innych żywych organizmów mu podobnych go przytłaczała. Pomimo dość wysokiego wzrostu, poczuł się wyjątkowo mały. Ludzie nad nim górowali, fakt. Mogli patrzeć na niego z wysoka, gdyż mieli coś, czego on nie mógł posiadać - umiejętności nawiązywania kontaktów.
    Strach przenikał każdą komórkę jego ciała. Wcisnął dłonie w kieszenie bluzy, by ukryć ich drżenie. Cienka reklamówka zwisała smętnie zza materiału. Miał wielką ochotę zapalić, jednak był pewien, że papieros w trybie natychmiastowym wypadłby mu z ust, nim nawet zdążyłby go zapalić. Potrząsnął łbem, pozwalając, by niebieska grzywka przesłoniła mu widok. Teraz jego jedynym, największym pragnieniem było zapaść się pod ziemię i zostać tam najlepiej do końca swojego życia. Lecz nie mógł tego zrobić. Nie teraz, gdy uważne spojrzenie wbijała w niego dziewczyna, która chyba nie opanowała umiejętności trzymania języka za zębami i gadała wszystko, co jej ślina na język przynosi. Zresztą, nogi mu tak trochę odmówiły posłuszeństwa, wolał więc się z miejsca nie ruszać, chyba że chciał ponownie zaliczyć spotkanie pierwszego stopnia z glebą.
    Miał wrażenie, że minęły godziny, choć tak naprawdę było to zaledwie paręnaście sekund. Dolna warga mu zadrżała, zatopił więc w niej zęby. Ból przywołał go z powrotem do rzeczywistości. Czuł ciepłą ciecz, spływającą mu po brodzie. Zaklął, wycierając krew rękawem. Po prostu zajebiście.
    - Nie są ładne. Nienawidzę ich - wkurzające. Zapewne wyglądał jak wampir tuż po obfitym posiłku. Nadal nie patrzył na nowo poznaną. - Nie gap się. To wkurzające. Nie cierpię, gdy ktoś za długo mi się przygląda. - Westchnął. Ciekawe, czy bluza się dopierze? Z krwią zawsze są problemy przy praniu. - Zresztą, nieważne. Masz chusteczkę? Bo, jakbyś nie zauważyła, krew mnie zalewa. I to nie tylko w przenośni.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Sierpień 2014, 15:18   

    Zachowanie chłopaka... Mówił sensownie. Jak widać zdarza się. Ale Iza znowu zapomniała, że ludzie często dziwno reagują na zbytnią szczerość. Często okazuje się, że ostatecznie szczery człowiek zostaje nazwany chamem. Czasami wszyscy go ignorują, bo nie podoba im się ta prawda. A czasami reagują tak jak punkowiec - szok i niedowierzanie, dostałem komplement odnośnie wyglądu, ale ja przecież jestem brzydki...
    Ugięła się lekko do przodu, podnosząc dłoń do ust, zwijając ją w pięść i tak zasłaniając, osłaniając przed dźwiękiem który wydała. Ale cóż, to nie jest takie proste. Zaśmiała się głośno, uśmiech rozciągnął jej usta, oczy zostały na chwilę zamknięte, a cała ona wydała się nagle... Jakby bardziej miłą postacią. Wcale nie taką strasznie zbuntowaną dziewczynką, tylko kimś kto jak chciał, to mógł być miły.
    No, pomijając fakt, że wyśmiała chłopaka za jego zachowanie to wcale nie było tak źle.
    - Oh, są, są, nie znasz się - wykrztusiła zatrzymując na chwilę śmiech, lecz słowa i ta stróżka krwi... Kolejna salwa śmiechu wyrwała się z jej płuc.
    Sięgnęła ręką do kieszeni i wyciągnęła z tamtą - czary mary! - całą paczkę chusteczek higienicznych. Powstrzymała się przed odruchem rzuceniach ich i wyciągnęła rękę z paczką w jego kierunku.
    Rigoler
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Sierpień 2014, 16:24   

    - Wcale nie. Są okropne. To pierwszy narząd, który z chęcią bym sobie wydrapał - odparł nieustępliwie, odbierając od dziewczyny paczkę chusteczek, starając się, by ograniczyć kontakt cielesny do absolutnego minimum.. Podczas gdy starał się zatamować to małe, acz wnerwiające krwawienie, blondynka zaczęła śmiać się jeszcze bardziej. Zrobił naburmuszoną minę, choć w duchu stwierdził, że ta sytuacja rzeczywiście dla osoby innej niż on mogłaby wydawać się zabawna.
    - Czego rżysz? - spytał, stając w pozie w stylu zły-ojciec-jest-zły. Nie, żeby to było zaplanowane, ale małolata przez to śmiała się jeszcze bardziej. Zmarszczył brwi. - To nie jest śmieszne. A gdybym się wykrwawił, to co byś zrobiła? Rozumiem, tak, moje cierpienie jest bardzo zabawne, boki zrywać po prostu.
    Ciemna strona jego świadomości miała cichą nadzieję, że laska się udławi własnym rechotem.
    - Zresztą, nieważne. Gdzie się wybierasz bez opieki dorosłych, dziewczynko? - niewiedza na temat imienia rozmówczyni zaczęła go uwierać. Może zwracanie się per "ty" było na początku wygodne, ale w pewnym momencie zrobiło się nieco uciążliwe. Nie miał zamiaru się jednak pytać. Jeszcze by wyszło, że jest zaciekawiony jej osobą, i co wtedy? Klopsik, o.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Sierpień 2014, 21:41   

    - Zapewne w drugiej kolejności jest nos, by nie czuć smrodu miasta, a w trzeciej jelita, bo czasami pobolewają? - znów zakpiła, przestając się wreszcie krztusić ze śmiechu.
    Widzicie, ludzkie jednostki bywają naprawdę śmieszne. Ale bywają też irytujące. Szczególnie, gdy próbują się popisać wiedzą, umiejętnością, lub - o zgrozo! - obiema na raz. Ten tutaj według Izy próbował popisać się inteligencją, którą posiadał w znikomej ilości. Zaczynało ją to doprowadzać do cichego szału. Nienawidziła się kłócić. Nienawidziła złości, gwałtownych uczuć, które się w niej kotłowały i nie pozwalały cieszyć światem. Ale w sytuacjach takich jak ta nie potrafiła sobie odpuścić możliwości posiadania ostatniego słowa. Lub choć ostrego dogryzienia idiocie. Ten się śmieje, ten się śmieje ostatni? Nope, ten się śmieje, który irytuje, nie będąc irytowanym.
    - Jam nie koń, bym rżała. A gdybyś się wykrwawił, to uznałabym, że jesteś całkowitym idiotą, lub ignorantem, by wiedząc o swojej hemofilii nie zatamowałbyś krwawienia lepiej - odparła znów wracając do maski bez wyrazu. No, może z odrobinką pogardy.
    Z chęcią dodałaby jeszcze coś w stylu, że faktycznie lubi czyjeś cierpienie, ale to nie do końca prawda. Lubi irytować ludzi, i tego typu sprawy, ale gdy ktoś cierpi woli tego nie widzieć. Woli, by cierpienie ją omijało. Nie jest sadystką, choć niektórzy (ci, którzy nie spotkali prawdziwego sadysty) tak twierdzą. Ona jest tylko wrednym chamem.
    Jasne, lepiej zignorować, gdy coś nie wychodzi. W sumie też tak robiła. Często. Za często. Ale była tchórzem i choć w pełni o tym wiedziała, innych trzeba było uświadamiać.
    Szybko wyjęła z kieszeni telefon i sprawdziła godzinę. Hmm...
    - Odprawić krwawy rytuał przywołania bramy do magicznego wymiaru, skonstruowanej z króliczych czaszek, ale jeśli się nie pośpieszę minie magiczna godzina dwudziesta dwadzieścia osiem i na kolejne takie ustawienie planet trzeba będzie czekać dokładnie czterdzieści pięć i pół roku, więc sayonara, baka. - Słowa wyskakiwały z jej ust niczym pociski z karabinu maszynowego, kierowane w całą okolicę. Może któreś go zrani. Może ostatnie? Fajnie by było.
    Jednak już podczas ostatnich słów wykonała piękny w tył zwrot na pięcie i szybkim krokiem skierowała się ku labiryntowi, w myślach życząc idiocie o ładnych oczach bolesnej i powolnej śmierci.

    //zt
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 13 Styczeń 2015, 22:19   

    Nie była zadowolona ze swojej ucieczki ze spotkania z Ymel, naprawdę mogło rozwinąć się to w dość ciekawym kierunku. Jednak za dużo udało jej się zobaczyć, o wiele więcej niż było przeznaczone dla ludzkich oczu. I bardzo możliwe, że zostawiła nastolatkę w niemałym osłupieniu, ale chociaż udało im się rozwiązać problem świecących oczu. Skąd ten magiczny przedmiot się tam wziął i dlaczego wymierzył cios w Ymel? Hm, to chyba pozostanie tajemnicą.Możliwe, że kogoś spotkało podobne zajście, przez co postanowił pozbyć się latarki w nieuczęszczanym miejscu, dlatego zupełnym przypadkiem trafił na inną osobę. Cóż, nie było co już tego rozpamiętywać, należało skupić się na drodze. Właśnie - gdzie teraz się znalazła? Ścieżka wyglądała dość przyjemnie, a co najważniejsze nie była w tym momencie przez nikogo uczęszczana. Mimo wszystko gwar miasta i tu dotarł. Nie wszystko rozumiała, tyle nowych rzeczy, które nawet nie miała pojęcia czemu służyły.
    - Świecie Ludzi, chyba całą wieczność zajmie mi poznawanie ciebie, nya. I jak tu się zmienić, nie gubiąc przy tym jeszcze bardziej? Może... - Szelest przerwał monolog.
    Oho, ktoś ją usłyszał! Zobaczy ją wędrującą tu bez kaptura na głowie, z radośnie sterczącymi uszkami. Przygryzła dolną wargę oczekując na najgorsze. A najgorsze po chwili wyłoniło się z krzaków i było tak obłędnie złe, że Hebi czuła jak niemalże mdleje na jego widok. Niewielki, czarny kociak również postanowił odwiedzić to miejsce. Był jej zupełnym przeciwieństwem. Ona biała, on czarny. Choć jednak ogon stworzonka był równie śnieżnobiały, co i Dachowca.
    - Może by tak... Tak! - Na jej podniesiony głos zwierzę się spłoszyło, lecz i Hebi ile tylko sił w nogach zawróciła do miejsca, dzięki któremu się tu pojawiła. Do przejścia między światami.

    zt
    _________________
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Luty 2015, 18:44   

    Urocza okolica cieszyła oko każdego człeka kochającego piękno. Ingriś, chociaż istotą humanoidalną była w większej fizycznej połowie, również cieszyła swe żółte oczęta słodkim widokiem ogrodu. Już niedługo niebo przesłoną chmury, zaś słońce całkowicie ukryje się za horyzontem ustępując miejsca niepełnemu księżycowi. Lampy ustawione wzdłuż alejek zapłonęły oświetlając dróżkę zbudowaną z równych kamiennych prostokątów. Trwał właśnie moment uciekania młodzieży ku pubom, barom pełnym wrzeszczących dzieci i chwila, w której osobniki bardziej dojrzałe umysłowo miały szansę nacieszyć się obecnością wielu tuzinów kwiecia. Panna Linde-Lou ukochała sobie piękno. Przyodziawszy długi płaszcz na swój prosty strój złożony ze spódnicy oraz swetra, sprawiała wrażenie całkowicie niewinne i urocze. Ciemny kaptur na głowie nie psuł tego wrażenia, bowiem spod niego wylewała się fala miedzianych włosów sięgających kobiecie piersi. Zrezygnowała dziś z obcasów, ciesząc się sandałkami i ciepłym powietrzem muskającym ciemnoskórą twarz Stracha.
    Na próżno było nasłuchiwać kroków kobiety. Bezszelestnie i bez pośpiechu spacerowała wzdłuż głównej alejki, zawieszając płomienne żółte oczęta okolone gęstymi brwiami na kuszącym żywopłocie. Ta sceneria wydawała się idealna, perfekcyjna do wyssania z niewinnej człeczyny wszelakich iskier życia. Spomiędzy warg In wydobyło się marzycielskie westchnięcie. Otrzymała smak śmierci własnej i kilku poprzednich żywicieli. Po latach w jej zlodowaciałym sercu obudziło się pragnienie wyrwania z młodego ciała życia. Będąc jednakże wśród ludzi, musiała uważać. Kraina Luster bała się jej rasy, zaś imię Ingrid musiało się już odbić echem i stać się mrożącą krew w żyłach maleńką plotką, której strach wspominać na głos. Ograniczenia wprawiały biedną In w furię. Jej prawdziwa twarz łaknęła wyrwania się na światło dzienne i zlizania krwi z ciała umierającego człowieka. Po tej niewinnej niewieście nie dało się rozpoznać toru brudnych myśli.
    Lekkim krokiem skręciła w boczną alejkę, nie spuszczając ślicznych ślepi z ogrodzenia skrywającego piękne krwiste róże. Położyła ciepłe palce na zimnym metalowym płocie, pożerając piękny, najdorodniejszy kwiat wyróżniający się spośród innych. Ingrid nie zwracała uwagi na mniej idealne kwiaty. Pożerała wzrokiem ten najpiękniejszy, bez wyrzutów sumienia przerywając jego łodygę. Trzymała teraz kwiecie pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem. Przysunęła roślinę do nosa, wdychając odurzający zapach piękna. Nie drgnęła nawet o jotę, gdy zraniła swe opuszki palców ostrymi kolcami różyczki. Ciepłe krople krwi zdobiły pięknie brązową skórę kobiety. Uchyliła powieki obserwując z zafascynowaniem kształt na paliczku. Z krwi dało się czytać życie. Jej piękna barwa oplatała serce rozkoszą, nawet własna. Wargami otarła krwistą ciecz z palca, sycąc się metalicznym posmakiem posoki. Rozluźniła się posłusznie wraz ze świergotem błękitnego ptaszka trzymającego się zawsze w pobliżu przedstawionego Stracha. Melodia niewinnego aviego była kołysanką dla wrażliwych serc. Nie potrzebowała widzieć zwierzątka, czuła je, słyszała i znała jego smak, bowiem choć żywiła się złem, czuła mdlącą słodycz niewinności i radości błahych, maleńkich stworzeń.
    Ingrid Linde-Lou przypominała kilkunastoletnią niewinną dziewczynkę ze złamanym sercem, a nie bezlitosnego mordercę i fanatyka cierpienia. Wbrew oczekiwaniom umysł kobiety był okazem zdrowia. Nieskalany chorobą psychiczną bądź innym defektem, pracował na pełnych obrotach i wręcz skowyczał z głodu. Przytuliła delikatne płatki najpiękniejszej róży do gładkiego policzka okolonego kilkoma miedzianymi lokami. Dzisiejszej nocy zaplanowała kogoś zamordować bez względu czy Moria bądź inna organizacja dobierze się jej za to do skóry. Wystarczająco długo powstrzymywała swe popędy, a dziś niepełny księżyc wpłynął na oszronione serce Stracha i namawiał, kusił obezwładniającym, kuszącym smakiem gasnących w oczach iskier życia.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 17 Luty 2015, 20:36   

    Podczas gdy urocza dziewczynka zachwycała się pięknem róży, kalecząc przy tym swoje niewinne rączki o zielone kolce, w ludzkich ogrodach spacerował jeszcze jeden nie-człowiek. Z pozoru jednak nie różnił się niczym od innych gości ogrodów, był jak każdy inny. No może poza poczuciem dobrego stylu, gdyż tego wyraźne mu brakowało, co zdradzało jego okrycie wierzchnie - zdecydowanie za duży, ohydny oliwkowy prochowiec, a nadto zupełnie nie pasująca do tego czerwona czapka z różowym daszkiem, taka jaką noszą niekiedy zawodnicy jakichś podrzędnych klubów sportowych. Co dziwne nie wyglądał na szalonego, jego spojrzenie było poważne, może nawet nieco podejrzliwe. Uważnie przyglądał się mijanym osobom. Nie oznacza to jednak, że tylko strój nie wzbudzał podejrzeń. Także jego zachowanie. Prawa dłoń niemal nieustannie ukryta była w płaszczu, jakby coś podtrzymywał. Uważny obserwator mógł zobaczyć, wybrzuszenie materiału spowodowane czymś łukowym na wysokości kolan mężczyzny. Drugą ręką natomiast pilnował, aby nie podmuch wiatru nie odsłonił skrywanego sekretu.
    I zadacie sobie pytanie dlaczego z tak wielkim zaangażowaniem opisuje owego dziwaka, który nie jest wcale ciekawszy od setek innych świrów chodzących po ulicach i spotykanych każdego dnia, często nawet niezauważanych. Powodem tego jest spore zainteresowanie jakim obdarzył naszą uroczą dziewczynkę. Wielokrotnie zmieniał swoją trasę, gdy ujrzał ją idącą wybrukowanymi ścieżkami. Kiedy Ingrid zajęła się podziwianiem kwiatów, ten usiadł piętnaście metrów dalej i obserwował ją, niby spoglądając na same róże. Nie podchodził jednak do niej, jakby czekając. Niecierpliwie przyglądał się parze, która rozmawiała niedaleko, przy starej wierzbie.
    Siedział jednak w sposób wyjątkowo prostacki, jak gdyby leżąc na ławce. Zdradzało to oczywiście jego amatorszczyznę i brak pomysłowości. Jednak działało to tylko na rękę Ingrid, która już pewnie go kątem oka dostrzegła.
    _________________

    *****
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Luty 2015, 13:59   

    Ingrid również czekała, jednak jej chodziło o zachód słońca i wschód księżyca. Kochała noc, czując wówczas największy przypływ mocy. Ten wieczór był nieziemsko piękny. Świergot ptaszka, aromat dorodnej róży, odległe szepty nielicznych ludzi oddalających się w dalsze części ogrodu. Para staruszków nie została wybrana, gdyż sprawiali wrażenie śmiertelnie nudnych. Ciało Ingrid rwało się do zabawy kosztem drugiej osoby, chłonięciem słodyczy cierpienia, a na koniec uzyskać cudowną puentę - śmierć ofiary.
    Zgrabnymi palcami ułamała kolczastą łodyżkę, pozostawiając krwisty owoc otulony zaledwie dwoma malutkimi listkami. Ułożyła roślinkę wygodnie za prawym uchem, zaś łodyżka bezszelestnie spłonęła zamieniając się w popiół. Trudno było dojrzeć to nawet przez uważnego obserwatora, bowiem Ingrid potrafiła się kamuflować jak nikt inny. Wystarczyło spojrzeć na jej niewinną buzię i szerokie, żółto, romantyk stwierdziłby, że złote, oczęta pełne ufności do świata. Kłamstwo, ułuda, perfekcyjna gra, w której brali udział przypadkowi ludzie.
    Kobieta wypuściła powoli powietrze z płuc, aby nabrać je z powrotem, odnajdując w nim nowy zapach uczucia zaciekawienia. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, który Ingrid mogłaby chętnie zafundować i to całkowicie za darmo. Zdziwiła się wyczuwszy, że ciekawość jest kierowana w jej stronę. Dostrzegłszy samotną jednostkę nieopodal nieprzystojnie rozkraczoną na ławce, odwróciła się doń bokiem. Nieurodziwy osobnik nie posiadający za grosz poczucia smaku. Obrzuciła szybkim wzrokiem jego niedopasowany strój, zastanawiając się jak tak marna istota może być zaciekawiona morderczym Strachem. Wygięła usta w uroczym uśmiechu skierowanym do własnych myśli. Tworzyła obrazek nader słodki, ufny i niewinny, stąd zaciekawienie. W pewnym momencie skrzyżowała spojrzenie z obcym mężczyzną, który nie podobał się jej w żadnym stopniu, jeśli chodzi o elementy fizykalne. Posłała doń uśmiech nieśmiały i słodki, zakryła dwoma palcami ciemne usta i zachichotała niczym dzwoneczki o poranku. Odwróciła się plecami z powrotem do ogródka i przesunęła się w głąb uliczki testując potęgę ciekawości płynącej od osobnika. Ingrid należała do osób, które bardziej interesowały się wnętrzem niźli wyglądem, co nie oznaczało, że nie lubiła przystojniaków. W tym przypadku jej ciało ogarnęło słodkie oczekiwanie; pragnienie zwabienia ofiary w zaułek, który stanie się dlań grobem. Cichuteńko acz celowo stukała butami o kamienną ścieżkę kierując się w stronę żywopłotu. Ufała, że ciekawski człeczyna zechce za nią ruszyć i potulnie dać się zamordować z zimną krwią. Mógłby zostać wybrańcem. Mogliby świetnie się razem bawić, przeżyć niezapomnianą noc.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 18 Luty 2015, 15:25   

    Powoli zachodzące słońce, którego promienie uroczo przyozdobiły chmury łagodną pomarańczą, było oczywistym świadectwem końca tego dnia, a ponadto początku zabawy. Gry pomiędzy osobą, której nie odmawia się pod żadnym pozorem uznania dla sadystycznej fantazji i wytrawnej gry aktorskiej, a ponadto amatorskim marionetkarzem, który na tyle jest głupi, że wciąż jeszcze ma się za łowcę. Z tego powodu nie ma mowy o pojedynku, czy choćby walce, a jedynie dziecinnej igraszce naszej drogiej Ingrid, której nie nauczono, że nie wolno się bawić jedzeniem.
    I słusznie, gdyż czy cały ceremoniał picia herbaty nie jest po prostu zabawą? Zbędnym dodawaniem ozdobników i wielu zupełnie niepotrzebnych gestach? Nie wspominając już o powszechnym zwyczaju podawania potraw w sposób jak najbardziej estetyczny, pomimo że piękno nie jest wartością dotyczącą jedzenia. Przechodząc jednak do sedna mych rozważań stwierdzić należy pełną akceptację dla postępowania Ingrid, a ponadto zachęcić, by bawiła się jak najdłużej. W końcu musimy dać czas działającym w obcym terenie arcyksiążęcym zabójcom.
    Wracając jednak do naszego nieszczęsnego mordercy ubranego równie okropnie, co fatalnie przygotowanego do napadania na przypadkowych przechodniów, wytypowanych według ścisłego klucza i zabijania ich ze względu na z góry zamierzony cel. Mężczyzna, którego nazwać możemy Ted - tak, to dobre imię dla psychopaty - dość szybko wstał ze swojej ławki i ruszył za Ingrid. Początkowo wolno, lecz gdy ta zniknęła za rogiem przyśpieszył by nie stracić swojej "ofiary z oczu".
    Biegł za nią również dalej, gdy po raz kolejny skręciła. Zatrzymał się dopiero kiedy Ingrid znalazła się w ślepym zaułku otoczonym z trzech stron wysokim żywopłotem wzmocnionym przez żelazny płot, a jedyna droga ucieczki zagrodzona była przez marionetkarza z kpiącym wyrazem twarzy i wyciągającego spod płaszcza łom, czy inny zakrzywiony na końcu kawałek metalu - przez złe światło trudno było dokładnie stwierdzić. Pewny swego zwycięstwa, tego że zapędził swoją ofiarę - ostatni z elementów układanki - do rogu, postanowił wygłosić typowe dla czarnych bohaterów przemówienie poprzedzone diabolicznym śmiechem, przypominającym raczej rechot niż demoniczną radość.
    - Głupia dziewczyno, nie bój się, tylko zabiorę Cię do swojej pracowni i pokroję na kawałki i zrobię z Ciebie najwspanialszą marionetkę, która poucina języki tchórzom z Miasta Lalek.
    I mówił tak jeszcze długo, narzekając na marionetkarzy, którzy w niego nie wierzyli, w Tyka, który go ścigał, w poprzednie ofiary, które były do niczego i jeszcze na kilka innych rzeczy. Im dalej tym więcej było przekleństw i tym mniej sensu. Mimo wszystko jednak mówił jak na spowiedzi, dając Ingrid czas na działanie i wydając siebie jako marionetkarza.
    _________________

    *****
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Luty 2015, 19:53   

    Nie zwracała uwagi na żadne wybrzuszenia ani na ukrytą broń, bowiem nie miało to szans powodzenia. Fizyczne zranienia dla Ingrid były miłym doświadczeniem, jednakże nie była masochistką. Wolała zadawać ból. Celowo pobiegła w stronę ślepego zaułka, chcąc sprawdzić naiwność człeczyny. Marność, marność, wszystko marność. Zabawa jedzeniem była miłym urozmaiceniem przed samym posiłkiem. Często samo "zdobywanie" ofiary, kobiety, mężczyzny, gór, sukcesów było bardziej ekscytujące niźli sama nagroda. Z drugiej strony, któż bronił Ingrid bawić się? Była fizycznie młodą, piękną kobietą, o czym bardzo dobrze wiedziała, doświadczonym i wprawionym Straszkiem. Kochała zabawę jedzeniem. Jej apetyt wzrastał wraz z jękami ofiary, jego drgawkami, spazmatycznymi oddechami i błaganiem o ulitowanie się. Czyż można oprzeć się pokusie i nie skorzystać z tej możliwości cieszenia się z posiłku? Ingrid rzadko się litowała. Odpuszczała zabawę, gdy miała zły nastrój i nie zaspokoiła jeszcze pierwszego głodu. Dzisiaj nieszczęsny człowieczek wpadnie we własną pułapkę.
    Ingrid odwróciła się do mężczyzny, patrząc nań z zaciekawieniem bez cienia lęku. Nie drgnęła ani o jotę na widok łomu, a wygięła jedynie wargi w skromnym uśmieszku. Otaczał ją żywopłot i marny człowieczek. Spojrzała mu w oczy i przejrzała go na wylot, odczytując bezbłędnie jego najskrytsze lęki. Kobieta musiała prędko zakryć usta, aby nie parsknąć śmiechem widząc w jego duszy małe, wielkouche fenki rozszarpujące go za strzępy. Doprawdy, żałosne tak samo, jak jego godność i twarz.
    Splotła rączki z przodu i z autentycznym zainteresowaniem wysłuchiwała złowieszczego wywodu rodem z horroru. Dowiedziała się o marionetkarzu bardzo wiele. Padło nawet imię kogoś, kto go ściga. Ingrid tylko przez chwilkę rozważała czy aby nie podrzucić truchła w kolorowym pudełku owemu Tykowi, jednak stwierdziła, że to za dużo zachodu. Sam fakt, że pan Ted był marionetkarzem zasługiwał na wytępienie niczym robactwo. Źródło awersji Ingrid wobec tego gatunku było nieznane dla marnych obserwatorów, nie znających jej kontaktów z tego pokroju osobnikami. Ted żył w błędzie, myśląc, że to ona jest ofiarą, a on katem. Tak naprawdę role były odwrócone i to nie mężczyzna z łomem stanowił zagrożenie, a z pozoru niewinne dziewczę z różą wplecioną między miedziane loki. Bezskutecznie było szukać na jej twarzy objawów lęku, przerażenia. Czekała cierpliwie i w ciszy aż wywód "oprawcy" się zakończy. Zrobiłby z niej marionetkę? Zechciałby pokroić ją na kawałki? Dosyć ciekawe pomysły oprawienia posiłku. Jeśli starczy jej nocy, wykona wszystkie zachcianki marionetkarza. Na jego własnym ciele, skoro tak bardzo pragnął zemścić się na Krainie Luster.
    - Och, bardzo chętnie zobaczę twoją pracownię, miły panie. - gdy nie ujrzała upragnionego końca paplaniny, przerwała mu i wyciągnęła doń splecione dłonie, aby prowadził, robił co zechciał. Oddawała mu się dobrowolnie, a jej żółte ślepia iskrzyły ciekawością. Mały pan Ted mógł poczuć się już obserwowany przez wiele tuzinów maleńkich oczek oprawionych wielgachnymi uroczymi uszami pewnych słodkich zwierzątek.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 21 Luty 2015, 17:05   

    Gdyby pominąć całą kreację postaci można by uznać, że jest w rzeczywistości biedną i kochaną masochistką, która tylko po to zadaje ból innym, że myśli o tym, jako przysłudze, miłym geście, zamiast o czymś bolesnym i przez nikogo niechcianym. Taka teoria, zainspirowana przez czytany tekst nie może być jednak zastosowana, skoro mamy do czynienia z postacią kojarzącą fakty i świadomą swoich zachowań. Z drugiej strony ma ona luźny związek z uwielbieniem Ingrid dla zabawy. Wystarczy jedynie zmienić masochistkę na utylitarystkę, a całą resztę tak, by móc wyraźnie stwierdzić, że nasz straszek nie był utylitarystką, w końcu nie liczył się dla niej cel, skutki działań, a jedynie same tortury. Miało to oczywiście swoje zalety. Z jednej strony walcząc z kimś takim nie trzeba było zastanawiać się jaki jest w tym wszystkim sens, doszukiwać się niepomyślanych spisków i siatki powiązań. Zaletą też na pewno była możliwość tortur bez pytania o przyczynę. Z drugiej jednak strony nie łączy się to z etyką, przez co nie możemy wyobrazić sobie uroczej pary Ingrid i Mill.
    Przejdźmy jednak do Teda, który był na tyle głupi, że nie przeczuł żadnego spisku w afirmacji dla swojego planu. Nawet złapał szybko dłonie Ingrid i schowawszy łom pod płaszczem ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia z ogrodu. Tutaj też można by skończyć post, lecz ze względu na niecelowość zakładania nowego tematu należy tego nie czynić i kryjówkę złoczyńcy umieścić w tym temacie.
    Miejsce zbrodni znajdowało się w piwnicy, do której wchodziło się schodami od strony ulicy. Był to niewielki pokój składający się z dwóch części przedzielonych dużym stołem operacyjnym, ukradzionym zapewne z jakiegoś szpitala, o czym mogły świadczyć napisy na metalowych nogach łózka z nazwą jakiegoś włoskiego zakładu z Mediolanu. Po prawej stronie od wejścia mamy niewielkie, stare i drewniane łóżko z byle jak rzuconą kołdrą i zgniecioną poduszką, dwie szafki wysokości metra, na których położone były najróżniejsze narzędzia kojarzone z zakładem krawieckim. Nici, igły, nożyczki, a nawet kawałki tkanin, Po drugiej zaś stronie ogromna ilość manekinów i kilka narzędzi nieco cięższego kalibru jak młotki, dłuta, a nawet piłka do koszykówki. Nikt nie wie skąd ona się tam właściwie wzięła, zapewne nawet sam Ted. Wszystko to leżało na ogromnym stole, przy którym było jedno krzesło i zamknięta skrzynia. Jedyne okno w pomieszczeniu zasłonięte było jakimiś brudnymi szmatami, kiedyś zapewne będącymi czyimiś spodniami. Ted kazał Ingrid położyć się na szpitalnym łóżku, a sam - w sposób bardzo nierozważny - poszedł do stołu, szukając na nim czegoś i odwracając się od "ofiary" plecami.
    _________________

    *****
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Luty 2015, 12:13   

    To było takie proste. Udawać i karmić ułudą otoczenie. To takie łatwe dać się uprowadzić do miejsca śmierci Teda. Ingrid w pewnym momencie stwierdziła, że idzie jej zbyt łatwo. Nie musiała polować zwierzyny. Ona sama do niej przyszła i prosiła się o zajęcie się nią w odpowiedni sposób. Trochę zawiedziona, westchnęła. Lekkim korkiem podążała za marnym panem Tedem. Szła za jego plecami, a z każdym krokiem coś zmieniało się w tej młodej, piękniej niewieście. Dla romantyka złote oczy zmieniały się teraz w żółte. Zjadliwie i toksycznie żółte, pozbawione niewinności i naiwności. Oczy zwężone, oczy mordercy/artysty Stracha, jak kto woli. Rozejrzała się leniwie po królestwie Teda. Ingrid zapragnęła zapłakać nad marnością Teda. Był taki łatwy, słodko prosty, ale i pozbawiony czegokolwiek, co mogłoby ją zaciekawić. Z dozą rozczarowania opuściła dłonie wzdłuż ciała i wbiła lodowate źrenice w plecy jegomościa.
    Marionetkarz umrze.
    In uniosła dłoń do czoła i pokręciła głową. Jęknęła z żalu, straciła dech w piersiach. Położyć się na szpitalnym łóżku? Bardzo chętnie, jeśli położy się z nią. Ta bezsilność zamieniła się w złośliwość. Był tak marny, a więc zasługiwał na wybitne tortury. Żal jej było tego Marionetkarza. Nie powinien się nigdy narodzić, bo był tak marny i nie dorastał do pięt świata. Zdjęła dłoń z czoła. Zsunęła kaptur z głowy, odsłaniając ciemnorude długie włosy plączące się na smukłych plecach wygodnie i beztrosko.
    Ciche westchnięcie i zapadła ciemność. Łatwo było wyłączyć światło. I włączyć dziesiątki tuzinów par czerwonych oczu umieszczonych tak na wysokości ich kostek u nóg. Czerwone oczy zbliżały się falami do Teda, zaś wszystkie narzędzia w tym brzydkim pomieszczeniu poczęły dygotać i rwać się do przodu. Ingrid zapragnęła wyssać z Teda całe jego życie. Podeszła do niego powoli i złapała go delikatnie za ramię. Stanęła naprzeciw niego i spojrzała mu głęboko w oczy, aby jak najszybciej ujrzeć tam jego marność. Wskazała palcem czerwone oczka. Gdy wzrok przyzwyczaił się do pół mroku, dało się ujrzeć wszędzie pewne stworzonka z dużymi uszami. Na podłodze. Nie dało się ruszyć, bo siedziały i wbijały małe słodkie ślepia w Teda. Siedziały na łóżku szpitalnym i prywatnym. Na każdej szafce, półce. Tuż obok dłoni Teda. Nawet w lustrzanym odbiciu. Dziesiątki ślicznych fenków z obnażonymi kłami.
    Wszystkie nagle rzuciły się na Teda. Chmarą, omijając Ingrid. Wbijały ząbki w Teda, wyrywały kawałki jego ciała. Krew trysnęła. Jeszcze więcej słodkich fenków zaatakowało biednego chłopca, chcąc go przewrócić na ziemię, a najlepiej popchnąć ku szpitalnemu łóżku. Krzycz, krzycz dla mnie. Bez wzruszenia oglądała uroczą scenę. Fenków przybywało. Wchodziły na Teda, właziły pod jego ubrania, wbijały ząbki i pazurki w jego skórę, wyrywając kawałek po kawałku malutkie porcje mięsa. A pośród nich odbijało się żółte światło, dwa większe punkciki Ingrid skrytej w mroku. W dłoniach trzymała białego futrzaka wcinającego kawałek miąska z Teda. Krew spływała po dłoniach In. Ciepła, rozkoszna krew.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 6 Marzec 2015, 19:57   

    Marność nad marnościami i wszystko marność, a szczególnie horda fenków zagłady, która rozegrała się w tym właśnie poście. Ile było krzyku, roznoszącego się po całym pomieszczeniu i drażniącego uszy każdego, kto lubował się w pięknych dźwiękach harmonijnie drgającym w powietrzu. Stało się to, gdy dłoń szukając jakiejś ochrony przed atakującymi wielkouchymi pieskami miast natrafić na stalową rękojeść noża, czy choćby drewnianą kulę, mogącą być rzuconą w zbliżające się zwierzątka zagłady, trafiła na milutkie futerko na głowie jednego z fenków. Ręka cofnęła się tak szybko, że słychać dało się tylko zęby uderzające o siebie w szybko zamkniętej szczęce jednego z piesków. Żeby uzmysłowić drogim czytelnikom jak wielką trwogę wywoływały te cerbery pozwolę sobie zamieścić zdjęcie takiegoż, dostępne pod tym linkiem: http://www.ljplus.ru/img3...arkle/fenek.jpg .
    Ted, Bob czy też inszy Zgred nie miały szans przeciwko takiej przytłaczającej fali uroki i przez to, cofając się z przerażenia z rękoma zasłaniającymi wykrzywioną twarz i szeroko rozszerzone oczy, wpadł na łóżko, lądując na twardym, szpitalnym materacu brzuchem, jednocześnie przesuwając same łóżko o kilka metrów. Nie był już groźny. Próbował chwycić się nóg łózka, żeby pomóc sobie wstać, podnieść się na nogach, lecz małe ząbki nie dały mu tej szansy.
    _________________

    *****
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,54 sekundy. Zapytań do SQL: 9