• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Kamień kamieniowi nierówny
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 22 Sierpień 2018, 12:56   

    Westchnęła cichutko z ulgą, słysząc o jedzeniu. Nie spodziewała się jednak, że będzie tego tak dużo. No...może powinna, patrząc na to, że była to impreza drwali, a Ci przecież dużo mięsiwa jedli, by mieć siły do rąbania drewna.
    Słuchała piosenki, choć ciężko jej się było skupić. Jadła jednocześnie, zerkając co chwila na mężczyzn. Docierało powoli do niej, że raczej nie uda jej się odmówić wypicia tego kufla. Ale to było zdecydowanie za dużo jak na pierwszy raz. Może uda jej się tego jakoś uniknąć, ale to potem. Jedzenie było tak smaczne, albo po prostu była tak głodna, że początkowo nawet nie poczuła psiego łba na swoich kolanach. Gdy zauważyła już zwierzaka, uśmiechnęła się i pogładziła go po łbie - no cześć, chcesz trochę mięska? - zapytała - nie wiem czy mogę Ci dać - dodała przepraszająco. Wiedziała, że ludzie różnie reaguję, gdy daje się psom jeść przy stole ze swojego talerza, albo w ogóle, że daje się cokolwiek bez zgody.
    Zakrztusiła się, bo nie chciała wypluć jedzenia, które miała w ustach, dlatego też automatycznie sięgnęła po kufel. Teraz już zawartość nie smakowała, aż tak źle. Pokręciła głową - po prostu się zgubiłam i chciałam zapytać o drogę - przyznała niepewnie, patrząc na podpitego mężczyznę obok. Zaczynała się zastanawiać, czy na pewno powiedzą jej coś wartościowego, skoro są podchmieleni, ale chyba warto zawsze spróbować - chcę się dostać do Miasta Lalek, albo na Odwrócone Osiedle, ale nie za bardzo wiem, gdzie się kierować - przyznała niepewnie i zaśmiała się - znajomy zrobił mi głupi kawał i mnie tutaj teleportował ale nie wiem czemu - powiedziała, starając się nie użalać nad sobą, tylko po prostu zmienić to w żart, ale miała nadzieję, że i tak jej choć trochę pomogą.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 1 Wrzesień 2018, 19:48   

    Na wzmiankę o mięsie, która chwilę wcześniej miała miejsce pies postawił uszy tak, że szorowały po stole. Oczywiście, że chciał. Jaki pies by nie chciał? Na pewno żaden normalny. Trącił jej rękę nosem i...
    zaskowyczał? I to nie prosząco, ale jakby z bólu. Dziwne.
    Dziewczyna zdążyła powiedzieć "chcę" zanim to nastąpiło.
    Siedzący obok niej jubilat chwycił ją za nadgarstek i zdążył powiedzieć:

    - Co...
    Wtedy Julii pociemniało w oczach. Chciała być miła. Chciała być grzeczna. Jednak podświadomie nie podobał jej się taki dotyk, a podświadomość to silna rzecz.
    Gdy wróciły jej zmysły siedziała na ziemi. W bardzo gładkim wgłębieniu o kształcie kawałka kuli Nie miała też butów i końcówek rajstop. Wokół byli porozrzucani ludzie. Pies ledwo stał na nogach pięć jardów dalej. Krwawił z uszu i pyska. To co było na stole zniknęło. Widziała jedynie parę cięższych rzeczy na ziemi w znacznej odległości od niej. Zauważyć też wtedy mogła, że nie ma kawałka ławki, na której siedziała i stołu przy niej. Gdyby była w stanie zwracać uwagę na takie szczegóły w obecnej sytuacji mogłaby zobaczyć, że kształt braków dopełniałby kulę, której podstawa znajdowała się pod jej tyłkiem.
    Drwale dość oszołomieni wstawali. Jarnog świszcząco oddychał. Zdecydowanie miał połamane żebra i prawdopodobnie przebite płuco.
    Jak zorientują się co się stało raczej nie będą zadowoleni. Przynajmniej nikt nie umarł. Jeszcze.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Wrzesień 2018, 22:32   

    Zamrugała zaskoczona, widząc zachowanie psa. Ale co się właściwie stało? Nic mu przecież nie zrobiła, dlaczego więc zaczął skomleć? Nie zdążyła jednak się nad tym zastanowić, bo mężczyzna obok złapał ją za rękę. Instynktownie spanikowała. Nie znała go, a raczej nie była chętna na męski dotyk, w szczególności kogoś, kogo widzi po raz pierwszy.
    Chciała się sprzeciwić, ale nagle... nie było nic...
    Gdy się ocknęła, siedziała na podłodze. Czyżby zemdlała? Ale czemu nie siedzi już na ławce? No i ... czemu siedzi sama z siebie, bez pomocy, jeśli znów straciła przytomność? Nie... to raczej niemożliwe.
    Dopiero teraz zaczęła się rozglądać co się właściwie stało. Otworzyła szeroko oczy, zauważając, że siedzi w jakimś dołku. Nie miała butów i miała rozerwane rajstopy...ale tylko na stopach, więc raczej nikt się do niej nie dobrał. Czuła się jakoś słabo i przeniosła spojrzenie na mężczyzn. Wszyscy wstawali, jakby coś ich powaliło. Stół był zniszczony, tak samo jak ława na której siedziała. Z psem też działo się coś niedobrego.
    Spojrzała na mężczyznę, który siedział obok niej. Otworzyła szerzej oczy - proszę pana...wszystko w porządku? - zapytała i zaczęła się do niego zbliżać na czworaka, po czym wstała by przyklęknąć obok niego - proszę...niech pan coś powie, niech pan to pokaże, jestem medykiem - nie dotarło na razie do niej, że to wszystko spowodowała ona sama - co...co się w ogóle stało? - zapytała, rozglądając się po pozostałych i widocznie oczekując odpowiedzi.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 8 Wrzesień 2018, 21:02   

    - Suka. - wyrzęził jubilat. Na jego ustach pękło kilka krwawych banieczek. Bez wątpienia miał przebite płuco.
    Jednak zanim większość się pozbierała Julia nie była już w epicentrum katastrofy. Oznaczało to, że nie zostanie zaatakowana. Przynajmniej nie natychmiast.
    Więcej nie powiedział. Miał wystarczający problem z oddychaniem bez prób mówienia. Był jednak świadom, że jego - i w sumie całej reszty - stan to wina dziewczyny. Ostatecznie znajdował się wtedy tuż prz niej. W sumie to powinien się cieszyć, bo gdyby go nie odrzuciło to by stracił przynajmniej rękę. Jednak nie widział stąd co się stało z najbliższym otoczeniem dziewczyny.
    Kilka osób wzięło siekiery i drągi w ręce. Kilka pomagało tym co mocniej oberwali. Kilka próbowało ustalić co się właściwie stało. Jakiś podrostej próbował pomóc psu.
    Pozostawało tylko kwestią czasu nim Julia stanie się celem ich słusznego gniewu. Czy też może wymyśli wyjście z sytuacji by tak się nie stało. Zależało to od niej, a czas nie był jej sojusznikiem.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 11 Wrzesień 2018, 17:43   

    Położyła po sobie uszy. Rozejrzała się i coraz bardziej się bała - proszę niech pan pozwoli się dotknąć i nic już nie mówi...zagoję chociaż płuco i podleczę żebra....potem sobie pójdę ... - jej głos się załamał - ja...ja naprawdę nie wiem co się stało! - dodała jeszcze i zacisnęła dłonie w pięści.
    Jeśli mężczyzna wyraził zgodę podeszła do niego i złapała za rękę. Odetchnęła i zaczęła go leczyć, skupiając się na tym co najbardziej zostało uszkodzone - proszę...niech pan jak najszybciej uda się do Kliniki w Mieście Lalek...wiem, że to jest daleko, ale tam panu pomogą - powiedziała cicho i odsunęła się od niego. Wstała ostrożnie i jeśli tylko miała taką możliwość przeprosiła jeszcze raz i zmieniła w lisa. Jeśli tylko dała radę to porwała kawałek mięsa, które spadło na ziemię i oddaliła się jak najbardziej mogła. Gdy tylko mogła zobaczyć niebo, odbiła się mocno i znów zmieniła, wznosząc się w powietrze by jak najszybciej zniknąć z pola widzenia mężczyzn. Udała się w kierunku, który wskazał jej Góra by znaleźć jakąś kryjówkę, by móc zjeść to co udało jej się skraść. Nie lubiła tego, nie podobało jej się to, ale coś zjeść musiała. W szczególności po tym co się stało. Musiała też jak najszybciej znaleźć drogę...lub kogoś kto jej pomoże dostać się do Miasta wcześniej, niż przewidywał to łagodny wielkolud, którego spotkała wcześniej.
    Jeśli mężczyzna nie dał się dotknąć, przeprosiła go i postarała zwinąć mięso i uciec. Jeśli jej się to udało i była już w powietrzu, powiedziała, by udał się do Kliniki. Miała nadzieję, że ją posłucha. Wiedziała, że tam poradzą sobie z tym....już pewnie nie taki obrażenia leczyli.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 12 Wrzesień 2018, 21:00   

    Nie opierał się. Po pierwsze nie był specjalnie w stanie, a po drugie nie mogła specjalnie pogorszyć jego sytuacji. Trochę po tym jak by podeszła straciłby przytomność. Jednak nawet gdyby usłyszał o Klinice to by się raczej do niej nie udał. Nawet gdyby skorzystał z pociągu, który raz w miesiącu przywoził potrzebne produkty jakich nie mogli zdobyć w okolicy i odbierał drewno droga by była długa i droga.
    Uciekając popełniła jednak duży błąd. Przemieniła się w lisa. Zaś ranny był tylko młodszy pies, starszego w ogóle nie widziała. Lisy zaś w odróżnieniu od ludzi czymś na co zgody by zatopić w nich zęby nie potrzebował. Były dla tego obozu szkodnikami, a szkodniki się tępi. Wpadł na nią z boku i zacisnął szczęki na relatywnie drobnym ciałku lisa. Podniósł ją całą i potrząsnął po czym rzucił na ziemię. Czy tak to się wszystko skończy? Zostanie zagryziona przez psa na jakimś zadupiu? Krew spływała jej po boku. Zleciała futro i nadawała mu głębszą barwę. Przynajmniej jedno żebro było pęknięte jak nie złamane. Uderzenie o ziemię wypchnęło powietrze z płuc, a każdy głębszy oddech był bolesny.
    Pies spokojnie podchodził by dokończyć co zaczął. Gdy jego rozwarte paszcza i skrwawione zębiska ociekające śliną znajdowały się ledwie kilka cali od niej nagle przestały się zbliżać.
    W jej głowie rozległ się ogłuszająco cichy głos:

    - Nie jesteś R̶̷̢̢̼͓̥̣̞̲̤̘͎̟͙̺ͫͤͦ͑̅̊̓ͭͧͪ̍̀̚a̡̗̪͔̖̬͍̰̺͍͖͚͈̤̽̔ͤͩ̃ͫͦ̅̉̏̓î̳̼̺͖̱͉̜̺̜̼̅̌͐̿̀́̕͞ě̞̻̼̤͖̫̺̜͒͛͂͌ͫͧ̉ͥ̚͜ͅl̨͙̟̩̜͖̣͊̏͌ͯ͋͆̀eͦ̋̎̆̂̎̃̄̊ͤ̑͋ͯ̓҉̜͉͔͞ͅṃ̵̶̡̻͍̘̼̞̣̮̖͚͔̱͇̳̃ͯ̍̇̐̓ͨ̅̾̄̽̐̑̀̚ͅ. - tylko pierwsze dwa słowa były dla niej zrozumiałe. Czy tak wyglądała smierć? Zupełnie inna niż powszechne wyobrażenia. - Będziesz τ͙̳̠̱̻̻͕̣͇̒̓ͪ̈̄̈ͥ͗̈́ͣͣ̆̊͋͐ͭͨ̾̚͟͞͝͝ͅρ̴̦͔̥̟̹̞̗͖͔̭̊̊̏̋͛̑͗̆̍̌ͪͥ̀͜͠ͅό̢̫̩̱̥͉͔̲̬̮̜͉̪̟͓͙̺̓͒ͧ̿̋͗̅̎̒ͦͪ͜π̞̟̭̞͇͚̼̖̜͚̞̮ͩ̓̋͂ͤͩͪͭͪ͑̈ͦͩ̑ͩͮ́́͘͟ᾱ̜̰̞̣̤̖͎͈̤̭̹̳̊ͤ͑͂́͝͝ͅι̺͉̠͍͎ͥ̊̓̿̃̄ͩͣ͋̋ͮ͋̓̕ο̶̧̭̳̬̲̰̖̮͓̮̙͓̠̩͙̤̫ͫ̽̒͐ͭ͑ͩ̊̅̋̿ͪ͒͢͜ͅν̫͔̠͚͙̹̩̲̩̜̪̗͍̩̠ͤ̑̂̎ͬ́̐ͥ́ͥ́͘͠͞͡ͅ dla Χ̵̸̢̯̜̞̦̲̣̭̪͈͔̠̠̺͕̄̿ͣ̓ͮ͊̌ͭ̈́̇͐̂̈́ά̨͉͎͚̤̠̯̱̖̦̼̟͙ͨ̎͒̔ͥ̔̅̌͋̈́͝ρͤ̄ͪ̈́ͥ͛ͨ͒̾͒ͨͧ̃҉̶͎͖͖̮͖̜̭̝͓̕͜ω̭̫̩̭̗͍̘̥̦̜͍̣͍̦̍̓̀̎̐̒̍͐ͫ̐͊͑̊̇̅͒ͬ̆́͢ν̸̷̢̢̳̭͙̜̥̟̐̔̌̽̇ͪͫ̀̓͆ͣ̈́̔͐̅̅ͨ̇æ̧̮͉̻̮̥̲͍̘̤͈̯̠̐̒̇ͦ̌̌̒̅̃́̄̌͊̑͡. Choć nawet na to nie zasługujesz β̔ͯ̿ͥ̌ͬͤ̽ͬ̄ͥ́̐ͬ͛̎̀ͥ͟͠҉͕̺͎͇͙̟̭̣λ̧͇̮̲͙͖̥̗̮͎ͩ̿ͭ̿͛ͫ͂ͨ̕̕ᾴ̢̬̦͔̪͈̘͖̻̩̤́ͧͯ̅ͦ̓̎̇ͯ̎ͧ͑͊͗̒ͦ̒̎̚̕π̴̨̢͈͈̙̜̯̪̞̟̹͈̋̇ͮ̄ͬ̽̽̀̌̀͝τ̤͔͖̼͚͎̝̙̠̬̩̖̙̔͐ͮ̈ͭͧ͘͢͠ῳ̷̰̻͎̳̘̮̘̻̩̭͔̺̩̖͎̫͍̙ͫ̄̆̽̆̎ͪ͆̽̄̇͑ͭ͛ͬ̉̎ͭ̀͞͞.
    Tylko cześć była zrozumiała. Bolało i kręciło jej się w głowie od samego słuchania. To była najcudowniejsza potworność jaką słyszała. Bransoleta rozbłysła jaśniej niż słońce. Oślepiają nawet przy zamkniętych oczach. Jednak mimo tego blasku pozostawała zimna.
    Minęła chwila. Minęła wieczność. Nic się nie stało. Wszystko się stało. Nieopisane i niewyobrażalne. Jedyne słowa jakie miały tu jakiekolwiek odniesienie.
    W sumie to nie była w stanie stwierdzić czy to co widziała to były tylko majaki czy coś więcej.
    Wiedziała jedno. Żyła. Była nadal lisem, a przy bransolecie zdawał się pulsować delikatnie w rytmie jej serca wzór jak na samej ozdobie. Jednak gdy chciało mu się lepiej przyjrzeć umykał percepcji.
    Była zmęczona jak po przebiegnięciu maratonu, a mięso chyba zostało tam gdzie była wcześniej. Leżała w jakiejś szopie na narzędzia. Było ciepło, a przez deski widać było promyki słońca.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 12 Wrzesień 2018, 22:37   

    Mężczyzna dał się wyleczyć i po chwili w miejscach ran mógł poczuć nawet przyjemne ciepło i mrowienie, a miejsca jego zranień zaczęły świecić delikatnym, ciepłym blaskiem. Gdy tylko skończyła, odsunęła się od niego, wzdychając z ulgą, ponieważ to, że dał się podleczyć oznaczało, że nie umrze...przynajmniej nie przez to co się stało.
    Nie do końca przemyślała swój ruch. Zupełnie zapomniała o drugim psie, który wcześniej ją przecież powitał przy wejściu do obozu. To nie było w jej stylu...ale widać sytuacja była dla niej już naprawdę stresująca. Chciała tylko wrócić do domu...czemu wszystko naokoło jej to utrudniało? W jednej chwili wchodziła do domu....w drugiej była już nie wiadomo gdzie...miesiąc drogi od miejsc, które znała. Nie rozumiała tego.
    Zaskomlała przerażona, gdy została złapana przez psa. Upadła ciężko na ziemię i chciała się ruszyć, ale była sparaliżowana strachem. Patrzyła przerażona jak pies się do niej zbliżał. Oddychała z trudem. Bok bolał ją strasznie, a tym bardziej uszkodzone żebro. Nie umiała teraz określić w jakim dokładnie jest stanie. Wiedziała jednak, że nie ma szans, żeby teraz w jakikolwiek sposób oddaliła się z tego miejsca. A to też oznaczało, że nie ma szans na powrót do domu.
    Tego co się stało później, w ogóle nie rozumiała. Zamknęła oczy i po prostu trwała w tym dziwnym stanie. Czekając na ostateczny cios kłów psa. Ten jednak nie nadszedł. Słyszała te urywki zdań, a potem był blask.
    Było jej słabo, nie mała na nic sił. Gdy otworzyła oczy była gdzie indziej. Nie wiedziała jednak czy została tam przeniesiona przez jednego z drwali czy też znów się jakoś dziwnie teleportowała. Leżała, analizując swój stan. Musiała sprawdzić co zrobił jej dokładnie pies. Jeśli obrażenia nie wymagały nastawiania czy wstępnego opatrzenia po prostu wyleczyła je trochę Nie całkiem tylko tak by mogła się poruszać, nie bojąc się, że zaraz przebije sobie płuco. Jak wróci...jeśli wróci...to może poprosi Bane'a o pomoc. Na samo wspomnienie pociekły jej łzy po policzkach. Musiała szukać drogi do domu, ale tak bardzo nie miała sił. Skuliła się i zaczęła cichutko łkać. Musiała odpocząć choć trochę....
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 19 Wrzesień 2018, 11:07   

    Lista obrażeń:
    - 3 pęknięte żebra
    - obszerne krwiaki na klatce piersiowej
    - 4 rzędy ran szarpanych po zębach; potencjalne miejsce zakażenia
    - wybity bark; prawdopodobnie od grzmotnięcia po pochwyceniu
    - mnóstwo pomniejszych zadrapań i siniaków
    - trauma (?)

    Czysto teoretycznie żadne z odniesionych obrażeń nie wymagało natychmiastowego leczenia. Najgroźniejsze były pęknięte żebra, bo mogły się jeszcze złamać i przebić płuco gdyby zostały znów nadwyrężone co mogło choć nie musiało się zdarzyć w najbliższej przyszłości. Ostatecznie wiedziała tylko tyle, że żyje i jest w jakiejś szopie oraz, że jest jeszcze dzień.
    Można było słyszeć porykiwanie wołu, ciche plusknięcia wody i jakieś nawoływania. Nie mogła ich zrozumieć, ale czy to była kwestia wyczerpania, odległości czy czegoś jeszcze innego pozostawało dla niej niewiadomą.
    Do szopy, w której leżała zbliżało się pogwizdywanie. Zapewne jego źródłem była jakaś osoba. Osoba ta mogła lecz nie musiała wejść do tej szopy.
    Zobaczyłaby wtedy lisa.
    Zobaczyłaby wtedy lisa gdyby dziewczyna nie podjęła żadnego działania. Mogła zdać się na łaskę losu i nic nie robić lub podjąć jakieś mniej lub bardziej sensowne działanie.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 19 Wrzesień 2018, 12:36   

    Leżała analizując swój stan. Poruszyła się i cichutko zaskomlała. Bolał ją bark i do tego przy oddychaniu żebrał. Miała jednak wrażenie, że to tylko pęknięcie. Ale co miała teraz począć. W takim stanie daleko się nie ruszy. Leżała jeszcze chwilę, zbierając siły. Zamknęła oczy i skupiła się na samych żebrach. Musiała przybrać ludzką postać. Miała wrażenie, że skoro są tu ludzie i chyba jakaś farma to nie ucieszą się z obecności lisa i raczej ją dobiją. Jakoś wątpiła bowiem w to, że nikt tu nie wejdzie, póki nie da rady uciec.
    Wyleczyła trochę żebra. Jak zmieni postać to co najwyżej znów jej pękną, ale nie złamią się i nie przebiją jej płuc, tak jakby to się stało bez żadnej interwencji Lisiczki.
    Gdy tylko podleczyła kości, nie zrobiła tego dokładnie bo nie miała już na to siły, a musiała zmienić postać i podleczyć rany, zmieniła się. Tym razem jednak nie miała lisich uszu i ogona. Wyglądała jak zwykły Opętaniec. Skupiła się na ranach i zasklepiła je. Tylko tyle by przestały krwawić i nie otwarły się z byle powodu. Żebra nadal ją bolały, bark chyba miała wybity. Leżała na ziemi, słysząc jak ktoś się zbliża. Usiadła niepewnie, uważając na obrażenia i czekała. Nie miała gdzie się schować, a musiała otrzymać pomoc, musiała dostać się do Kliniki jak najszybciej. Już tak bardzo chciała się tam znaleźć....
    Wpatrywała się w drzwi i cofnęła na ile mogła, wystraszona. Miała nadzieję, że nikt jej nie zaatakuje. Była tylko zwykłą dziewczyną...może jej pomogą....
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 21 Wrzesień 2018, 21:17   

    Jej przypuszczenie, że ktoś tu wejdzie było trafne. Dużo czasu nie minęło, a drzwi otworzył pogwizdujący, ogorzały mężczyzna w dużym słomkowym kapeluszu i prostym ubraniu. Gwizdanie urwało się gwałtownie gdy jego oczy padły na dziewczynę. Zdziwienie, zainteresowanie, szok, zmieszanie, niepewność. W krótkim czasie po jego twarzy przewinęła się dość spora gama uczuć. Na pewno nie spodziewał się tu zobaczyć obcej mu dziewczyny, ale kryło się za tym chyba coś więcej.
    妖怪?! - po chwili, w której szok i niedowierzanie opadły odezwał się pewnym choć podszytym lękiem głosem - 你在這裡找不到任何可以幫助你尋找永生的東西。 走開,不要管我們。
    Jego słowa były dość melodyjne. I całkowicie niezrozumiałe dla dziewczyny. Z jego postawy i tonu głosu mogła tylko wywnioskować, że nie był zbyt szczęśliwy ze swojego odkrycia. Dlaczego jednak? Mogła tylko zgadywać.
    Nie wiedziała co powiedział, za kogo ją miał, ani co zamierzał zrobić. Oznaczało to, że w zasadzie musi sama zdecydować co robić i może spróbować się jakoś porozumieć. Choć równie dobrze mogło to pogorszyć jak i polepszyć jej sytuację.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 22 Wrzesień 2018, 10:02   

    Patrzyła wystraszona na mężczyznę. On też widać było, że jest zaskoczony tym, że tutaj ją widzi, ale jednocześnie coś g w niej zainteresowało, przynajmniej przez chwilę. Gdy się do niej odezwał, opuściła wzrok i przytuliła do siebie mocniej skrzydła, przez co lekko się skrzywiła. Wiedziała już, że raczej sobie nie polata, a nie miała siły na to, żeby wyleczyć się do końca. A nawet jakby to zrobiła, to przecież ból jeszcze przez jakiś czas pozostanie.
    Przełknęła ślinę, słysząc dalsze słowa. Język jej coś mówił,ale nie umiała go podpasować do żadnego jej znanego. Nie podobało jej się to, bo zaczynała się obawiać, że już nie jest w Krainie. A to nie wróżyło zbyt dobrze. Spojrzała znów na mężczyznę. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego ze swojego znaleziska - ja...nie rozumiem - powiedziała cicho, chcąc tym samym pokazać, że nie mówi jego językiem, a może on będzie znał angielski? Oby....bo to by jej bardzo pomogło, ale jakoś w to wątpiła.
    Skuliła się bardziej, a z jej brzucha doszło głośne burczenie. Spojrzała mężczyźnie w oczy, błagalnie, a jej własne lekko się zaszkliły. Nie wiedziała, czego on od niej chce, ale może choć trochę jej pomoże.
    Powoli wysunęła lewą rękę i pokazała na niego, następnie wykonała powoli gest jakby coś mu dawała, po czym wskazała na siebie i pokazała ruch jedzenia. Po czym połączyła dłonie w geście proszenia - mógłbyś...przynieść mi coś do jedzenia? Proszę... - patrzyła na niego z nadzieją i bólem. Może sobie stąd puść, ale jak teraz wyjdzie to nie wie jak zareagują pozostałe osoby na zewnątrz. Przecież słyszała różne głosy oraz rozmowy.
    Musiała zregenerować siły i na spokojnie pomyśleć, działo się za dużo i zaczynała mieć tego tak bardzo dość. Dlaczego życie nie może jej dać w końcu spokojnie przeżyć tego czasu, nacieszyć się nim, a nie cały czas kopać ją w dupę, niezależnie od tego co by zrobiła....
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 25 Wrzesień 2018, 20:53   

    Demon był ranny, a przynajmniej osłabiony. Jednak mężczyzna wiedział, że to podstępne istoty i nie zamierzał dać się zwieść. Ani nieszkodliwemu wyglądowi, ani możliwej słabości. Nawet osłabiony byłby raczej silniejszy od niego.
    - 遠離這裡。 - ponowił swoje spokojne lecz podszyte strachem żądanie. Fakt, że język jakim posługiwała się dziewczyna był nieznany i dziwacznie brzmiący w jego uszach nie pomagał.
    - 遠離這裡。 - po kolejnym razie bez widocznej reakcji przykucnął i wziął garść pylistej ziemi jaka była przy drzwiach. Splunął na nią i rozrobił błotnistą maź. Zrobił sobie krótką kreskę u nasady nosa, a resztę rzucił pod nogi dziewczyn po czym odwrócił się i zostawiając otwarte drzwi odszedł coś rytmicznie powtarzając.
    Lekki wiatr powoli zamykał drzwi. Za chwilę znów zamknie Julię w półmroku. Chyba, że zdecyduje się wyjść póki są jeszcze otwarte.
    Na zewnątrz zobaczyłaby wąskie ścieżki i pola błotnistej wody, z której wyrastały zielone kępki.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 28 Wrzesień 2018, 22:44   

    Zupełnie nie rozumiała czego mężczyzna od niej chce. Gdyby to chociaż pokazał, ale nie...on uparcie uznał, że go rozumie, a sam chyba nie wiedział o co jej chodzi. Był taki głupi czy co? Gdy wziął ziemię, cofnęła się i przyglądała z lekki obrzydzeniem temu co robi. Wiedziała, że są różne dziwne metody na różne rzeczy, ale czemu on to teraz robił. Chyba, że...faktycznie nie była już w Krainie? Jeśli tak to chyba miała spory problem. Ale nie wyglądało na to, żeby kojarzył ją z Krainą, więc może tutaj MORII nie ma? Oby...
    Spoglądała jak odchodził. Nadal nie wiedziała co on mówi, ale jak na razie nie brzmiało to tak jakby wołał innych więc miała jakąś nadzieję. Zerknęła ostrożnie, przez otwarte drzwi, gdzie w ogóle jest i zamrugała zaskoczona. Czy to...były...POLA RYŻOWE? Ale..jak to możliwe? To oznaczało, że była gdzieś w Chinach...albo innym Azjatyckim kraju, ale język nie przypominał jej Japońskiego, więc może to był ten ogromny kraj? Ale czemu wszystko tutaj wyglądało tak...prymitywnie. Oczywiście jak na Chiny. Przełknęła ślinę. Szybko obejrzała okolicę, rozglądając się za jakimś lasem, żeby do niego uciec, ale nawet jeśli coś znalazła to na razie uznała, że się wstrzyma. Nie wychylała się, by nikt inny jej nie zauważył. Słuchała chwilę, czy czasem coś nie mówi jej, że powinna natychmiast się ulotnić.
    Wstała niepewnie i rozejrzała się po szopie, czy nie ma tam czasem jakiegoś jedzenia zostawionego i przede wszystkim czy jest miejsce by się ukryć. Odkryła też belkę pod sufitem...idealnie! Posłuchała co się dzieje na zewnątrz i szybko wyciągnęła z torby Wstęgę, nadal będącą pod postacią chusty i zmieniła ją w jej prawdziwą formę. Przerzuciła jeden koniec przez belkę i jeśli tylko jej się to udało to na jednym końcu zrobiła pętlę, którą zawiązała na prawym nadgarstku. Gdy to było gotowe, wzięła pasek torby w zęby, zacisnęła powieki i szybko opadła na kolana, tak by powiesić się na ręce i w ten sposób nastawić sobie bark. Gdy ten tylko wskoczył na swoje miejsce z trudem wstała i rozwiązała supeł, oraz przeciągnęła Wstęgę na dół. Drugi koniec wcześniej cały czas trzymała. Ponownie zmieniła ją w chustę i zawiązała odpowiednie po czym przełożyła przez głowę i ramiona, tak by przycisnąć chorą rękę do ciała. Założyła na nowo pasek do torby i zamieniła się w lisa. Miała nadzieję, że nikt jej nie słyszał. W końcu pasek w zębach powinien stłumić jęk bólu. Szybko schowała się w najdalszym kącie, by odpocząć. Oddychała z trudem i starała się nasłuchiwać czy nie zbliża się niebezpieczeństwo.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 3 Październik 2018, 00:17   

    Drzwi zamknęły się z lekkim puknięciem podczas jej przygotowań. Nic jej w nich nie przeszkadzało. Spokojnie mogła zrobić co chciała. Skoczyła.
    Niemal przegryzła pasek torby. Jednak to był jej najmniejszy problem na chwilę obecną. Ból był niewyobrażalny. Próba stłumienia swego wycia była mało efektywna.
    Oddalający się mężczyzna usłyszał nieludzkie wycie i stwierdził, że dobrze zrobił, a demon nie osiągnął swego zamiaru i teraz wyraża swe niezadowolenie.
    Wracając do dziewczyny. Z bólu pociemniało jej w oczach. Coś skoczyło w jej barku, ale gdy była w stanie trzeźwiej myśleć była w stanie zaobserwować, iż bark jest nadal wybity. I boli znacznie bardziej niż przed jej zdecydowanie nieudaną próbą jego nastawienia.
    Palił żywym ogniem i puchnął niemal na oczach. Bez wątpienia nie tylko nie pomogła, ale wręcz pogorszyła sprawę.
    Podsumowując nadal siedziała w szopie z wybitym barkiem. Bardziej wybitym? O ile może być bardziej lub mniej wybity, ale zdecydowanie bolał bardziej.
    Musiała podjąć jakąś decyzję. Albo ruszy przed siebie - dokądkolwiek, bo nie wiedziała gdzie jest - albo skuli się w kącie i będzie czekała na...
    Właśnie na co? Już przed chwilą mogła się przekonać, że nie tylko nie rozumie tutejszych mieszkańców, ale ich nastawienie jest obojętne, a wręcz graniczy z wrogością. Może następna osoba by ją zaatakowała?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 4 Październik 2018, 19:53   

    Całkowicie tego nie przemyślała. Ból był nie do opisania. Już nawet u Gipinga tak nie cierpiała. Klęczała z ręką w górze i oddychała z wielkim trudem. Wypluła pogryziony pasek i cała się trzęsła. Było jej niedobrze i tylko ostatkiem sił dała radę powstrzymać się od tego by pozbyć się tych nędznych resztek, które jeszcze miała w żołądku.
    Uwolniła się z uwięzi i usiadła na ziemi. Oparła się ostrożnie plecami o ścianę. Musiała chwilę odpocząć, ale potem...co potem? Jak tu zostanie to ją znajdą. Jak wyjdzie to będzie musiała się błąkać po sobie całkowicie obcym miejscu. Spojrzała na bransoletę - dlaczego...chcę tylko wrócić do ... domu i...spokojnie żyć...dlaczego ja... - po policzkach pociekły jej łzy. Nie łkała jednak. Miała już po prostu dość. Dopiero zaczęła samodzielnie żyć, to musiało się stać.
    Sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej maść odkażającą. Z trudem nasmarowała rany na bokach oraz bark. Schowała ją i wzięła wstęgę. Zamieniła w sporą chustę i związała tak by móc zrobić prowizoryczny opatrunek by jakoś utrzymać bark w moejscu. Bolało jak cholera, ale musiała wytrzymać.
    Przewiesiła torbę przez zdrowe ramię i wyjrzała na zewnątrz. Rozejrzała się i jeśli nikogo nie widziała, wyszła ostrożnie na zewnątrz o ruszyła w stronę najbliższego widocznego lasu, czy innego schronienia z dala od ludzi. W myślach błagała, chyba pierwszy raz w życiu sama z siebie modliła się, żeby udało jej się wrócić do domu w całości. By przeżyła i dała radę dotrzeć do Krainy...do Kliniki...do...
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,41 sekundy. Zapytań do SQL: 10