• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Kamień kamieniowi nierówny
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 28 Kwiecień 2018, 16:50   

    Stęknęła głośno, gdy wylądowała. Chciała rozmasować sobie tyłek, jednak czując jaki jest mokry, szybko z tego zrezygnowała. Owinęła się skrzydłami, żeby jej nie zwiało gdzieś dalej i ruszyła w dalszą drogę. Widząc, że ma dwie ścieżki do wyboru, wybrała tę w dół. Może w innych okolicznościach by pozwiedzała, ale chciała jak najszybciej wrócić do domu. Znajdowała się w całkowicie obcym sobie miejscu, co jej się w ogóle nie podobało. Do tego zbliżała się burza. Sam deszcz jeszcze by przeżyła, ale bycie w górach, w trakcie burzy? Nie najlepszy pomysł.
    Starała się iść ostrożnie, ale gdy luneło, musiała przyspieszyć. Nie chciała zostać tu zbyt długo. Gdy zauważyła mężczyznę i do tego, że do niej macha, zatrzymała się. Rozejrzała po okolicy, jedna nie widząc nikogo innego, przełknęła ślinę i ruszyła w jego kierunku. Weszła na ganek i otrzepała głową, starając się jednak nie ochlapać mężczyzny. Był ogromny. Większy od Ciernia czy Caiusa, nawet Anomander ze swoimi skrzydłami nie wydawał się aż taki wielki.
    Przytaknęła mu głową - ja...trochę się zgubiłam - przyznała niepewnie - ręcznik i ciepła herbata wystarczą- uśmiechnęła się niepewnie. Weszła do środka, bo co innego miała zrobić? Przedtem jednak poruszyła jeszcze swoimi skrzydłami i ogonem, by za bardzo nie nachlapać w chacie. Zaraz w progu zdjęła też buty, bo były całe od błota. Rozejrzała się, chcąc zobaczyć jakie ma ewentualne szanse na ucieczkę.
    - Dziękuję, że mnie pan wpuścił....przepraszam, że się tak narzucam - powiedziała niepewnie, opuszczając uszka po bokach. Skrzydła trzymała blisko ciała i lekko drżała. Dopiero teraz poczuła jak bardzo przemokła. Zdjęła z siebie kurtkę i zmieniła we wstążkę - mogłabym ją sobie gdzieś wysuszyć? Jak wyschnie to będę mogła ją zmienić w coś suchego do ubrania - poprosiła ładnie i wyjaśniła. W tej formie szybciej wyschnie, więc miała nadzieje, że będzie mogła dość szybko się przebrać i pozwolić wyschnąć ubraniom, które miała na sobie. Stała tak przy wejściu, nie do końca wiedząc co ze sobą zrobić. Widać też było, jak trochę niepewnie zerka na gospodarza.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 29 Kwiecień 2018, 22:35   

    Weszła. Coś tam też wybąkała. Może i prawdę, ale na pewno nie całą.
    - Zgubiłaś hę? Ino jak ty z góry szłaś jak się zgubiłaś? - powiedział zamykając drzwi. - Toż to widać jak się na górę wchodzi.
    Ściągnęła buty i zaczęła przepraszać. Przepraszać! Jego! Za co? Głupi bachor.
    - Cichaj ptaszyno. Nikomu się nie narzucasz. - powiedział wpychając jej dwa duże ręczniki i dość szorstki, ale ciepły i duży koc. Nie czekając na jej odpowiedź poszedł postawić wodę na więcej herbaty.
    Jak wrócił i usłyszał słowa dziewczyny powiedział:

    - Daj na przypiecek. Tam najszybciej wyschnie.
    Po chwili znów poszedł do kuchni i wrócił z dwoma parującymi kubkami.
    - Nadal siedzisz w tych mokrych ciuchach? Jeszcze się zaziębisz! - huknął. - Chyba, że to przez mnie. Nie interesują mnie jednak takie patyczki jak ty. Wolę pełniejsze kobiety. - tu roześmiał się jowialnie. - I szanuję pamięć głupiej baby, z którą się ożeniłem. - spojrzał na nią z góry. - Jak tak bardzo ci przeszkadzam to możesz ściągnąć te mokre łachy w łazience albo spiorę ci zadek jak własnej córce gdy odstawiała fochy i pokażę, że to nie takie trudne. Więc?
    Odstawił kubki i rozprostował ręce aż strzeliło. Przy jego posturze nawet zwykły klaps mógł być bardzo bolesny. Wystarczyłoby, że by się nie powstrzymywał.
    Wybór należał do dziewczyny.

    - I przyznaj się bez bicia. Uciekłaś z domu? Zupełnie jesteś nieprzygotowana na góry?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 29 Kwiecień 2018, 23:39   

    Zaśmiała się tylko niezbyt wesoło, drapiąc się po tyle głowy. Jak miała mu to powiedzieć? Po prostu wybrała się na lot i burza ją zaskoczyła? Nie miała zielonego pojęcia. Uśmiechnęła się z wdzięcznością, gdy powiedział, że się nie narzuca. Przyjęła przedmioty i od razu zawinęła włosy w jeden z ręczników, żeby przestało z nich w końcu kapać.
    Wstęgę zostawiła tam gdzie nakazał jej Gospodarz. Miała nadzieję, że szybko wyschnie, bo chciałaby się przebrać w suche, ciepłe ubrania. W tych nie było ani ciepło, ani przyjemnie. Dodatkowo jej ciążyły.
    Skuliła się w sobie, gdy mężczyzna na nią huknął. Otuliła się mocniej, wilgotnymi skrzydłami, a słysząc, że ma iść do łazienki, przytaknęła głową i szybko pobiegła we wskazanym kierunku. Rozebrała się, wytarła porządnie i zaniosła ubrania tam gdzie Wstęgę. Jeśli tylko mogła, to zostawiła je, żeby wyschnęły. Może jak się rozpogodzi, to będzie mogła je ubrać i iść dalej.
    Owinęła się jednym ręcznikiem pod pachami, na piersiach, jakby wyszła spod prysznica, a koc narzuciła na skrzydła i ramiona, owijając się nim ciasno. Było jej naprawdę zimno. Wolała jednak to, niż oberwać po tyłku od mężczyzny. Pewnie równie dobrze mogła się zgodzić, aby Caius ją sprał po tyłu patelnią, bo te łapska były ogromne.
    Usiadła przy stole, zerkając na kubki z herbatą - nie uciekłam z domu - powiedziała zgodnie z prawdą - może mi pan nie uwierzy, ale ktoś mi zrobił niemiłego psikusa gdy wchodziłam do domu i gdy przeszłam przez próg to zamiast w domu, byłam w jakimś opuszczonym domku, który jest na górze - powiedziała niepewnie. Nie kłamała. No nie do końca. Nie mogła chyba nazwać tego psikusem. Ale co miała powiedzieć?
    Jeśli tylko mogła to sięgnęła po herbatę i powąchała ją ukradkiem po czym skosztowała. Była naprawdę ciepła, więc zrobiło jej się przyjemniej - może mi pan powiedzieć...gdzie ja w ogóle jestem? Nie kojarzę tej okolicy - przyznała bez bicia. Może jak usłyszy nazwę to się zorientuje, gdzie ma iść. Jednocześnie miała nadzieję, że pogoda szybko się zmieni i będzie mogła opuścić to miejsce. Nie czuła się pewnie w obecności mężczyzny.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 1 Maj 2018, 23:47   

    Dobrze, że dziewczyna sama wszystko zrobiła, bo on nie żartował. Nie miał żadnej przyjemności w straszeniu dzieweczki, ale to było z myślą o jej własnym dobrze. Nie wyglądała na kogoś na kim takie przemoczenie i wiatr nie zrobią najmniejszego efektu. Wyglądała wręcz anemicznie jak to kiedyś konsyliarz powiedział o dziecku sąsiadów.
    - Nie takie rzeczy widziałem, dziecino. Choć jeśli to psikus to wyjątkowo niesmaczny. I nawet niebezpieczny. Przetrzepałbym skórę takiemu trefnisiowi. - po czym sugestywnie strzelił knykciami.
    Mężczyzna dolałby sobie do herbaty zdrowo śliwowicy i spokojnie się jej napił. Była nadal gorąca. O to chodziło w herbacie. Z wkładką czy też bez niej.
    Ta dziewczyna taka przestraszona się wydawała. Cóż, wiedział, że jego wygląd potrafi robić wrażenie.

    - W Srebrniczce. Jak się można domyśliwać to nieopodal Srebrnicy.
    Wstał i dorzucił jedną ręką do kominka polano tak masywne, że gdyby je rzucił dziewczynie pewnikiem by ją powaliło.
    Ponabijałby chwilę w milczeniu fajkę. Odpalił ją. Zaciągnął się. Wypuściłby nosem szaro-fioletowy dym o dziwnym, ale nie nieprzyjemnym zapachu.

    - Daleko od domu rzuciło?
    W sumie dopiero teraz przyjrzał się uważniej dziewczynie. To, że miała skrzydła zauważył natychmiast. Jednak na ewidentnie lisie uszy nie zwrócił pierwotnie uwagi. O czymś takim to on nie słyszał, ale nie oceniał innych po wyglądzie. Sam na przyjemniaczka nie wyglądał, a jakimś zbójem przecież nie był.
    Drżała pod kocem. Niedobrze.

    - Jak nadal zimno to siadaj bliżej ognia. A jak to nie pomoże to to źle, bo jak gebika cię dorwał to szybko do zdrowia nie wrócisz.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 2 Maj 2018, 00:04   

    Uśmiechnęła się delikatnie, zawinięta ciasno w koc, starając się nie otulać instynktownie ogonem, gdyż ten też był wilgotny i dość chłodny, ani też nie pokazywać bransolety czy wystającego spod niej tatuażu - gdybym wiedziała tylko kto ze znajomych to zrobił, to chętnie bym go do pana wysłała - powiedziała, uśmiechając się, chcąc się też trochę rozluźnić - bo ten żart w ogóle nie jest śmieszny - przyznała, kładąc lekko po sobie uszka. Nie była pewna intensji mężczyzny. Przypomniała sobie jednak o Koralach, które nadal miała na nadgarstku, zerknęła na nie ukradkiem, sprawdzając na jaki kolor się zmieniają. Lepiej wiedzieć wcześniej, czy mężczyzna ma złe zamiary wobec niej czy też nie. Zerknęła na nie w momencie, gdy sięgała po kubek z ciepłą herbatą, by Gospodarz nie zorientował się, że je sprawdza. By nie zwrócił na to zbytniej uwagi.
    Przekręciła głowę, słysząc nazwę lokacji. Próbowała z całych sił przypomnieć sobie czy zna takie miejsce, ale nic jej nie przychodziło do głowy. Lekko skuliła się w sobie słysząc pytanie - szczerze mówiąc nie mam pojęcia - przyznała, upijając łyka herbaty - ale mam wrażenie, że dość daleko, ponieważ nie kojarzę tej nazwy - przyznała cichutko. Nie miała pojęcia czy powinna ją znać, ale nie przypominała sobie czegoś takiego. Nie uczyła się też map na pamięć, bo nie było takiej potrzeby, dodatkowo równie dobrze mogła się uczyć całego globusa Świata Ludzi ze wszystkimi miastami i miasteczkami, miejscowościami, wsiami i tak dalej, a nawet ona by chyba tego wszystkiego nie spamiętała.
    Przytaknęła głową i przysunęła się bliżej ognia by się lepiej ogrzać. Pod kocem również zarosła lekko rudym futerkiem by szybciej się ogrzać, ale jednocześnie by Gospodarz tego nie widział - gebika? - zapytała, unosząc jedną brew. Może i była Pielęgniarką, ale tę nazwę słyszała pierwszy raz. Może miała braki, a może to jakaś lokalna nazwa choroby? Z drugiej strony mężczyzna też nie musiał przecież wiedzieć o tym czym dziewczyna się zajmuje. Niech ją ma za jakąś młódkę, która biedna zgubiła się w górach. Tak chyba będzie bezpieczniej i też nie będzie miała na karku kolejnej osoby, która wymyśli jej dziesięć tysięcy zadań, żeby jak najlepiej wykorzystać jej moc.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 2 Maj 2018, 20:04   

    Tylko kiwnął lekko głową pykając z fajki. Nie miał już nic do powiedzenia na ten temat. Przynajmniej dopóki by nie dostał w swoje ręce sprawcy tego zamieszania. Nogi by z dupy powyrywał bez względu na wiek i płeć. Uwzględniając jego posturę istniała szansa, że mógł zrobić to dosłownie.
    Korale na nadgarstku dziewczyny przybrały ładny lazurowy odcień z nutami zieleni.
    Mężczyzna zmarszczył lekko brwi. Musiał to być niezły kawałek jak nie kojarzyła jednej z większych mieścin w okolicy.

    - Nie mów, że nie słyszałaś też o Wielkich Górach Stołowych i nie rozpoznałaś, że w nich jesteś. Swoją drogą nazwa kretyńska, bo ze stołami nie mają nic wspólnego, ale jakimś cudem się przyjęła.
    Pobębnił chwilę palcami o kolano. W sumie tak chyba będzie najszybciej.
    - Skąd cię rzuciło dzieweczko? Znam całkiem dobrze świat, pewnie mógłbym powiedzieć jak daleko od domu jesteś.
    Przy ogniu się powinna szybko zagrzać. O ile to nie wina gebika.
    Chwilę się zastanowił zanim odpowiedział. Chciał jednocześnie w miarę krótko i dokładnie wytłumaczyć jak to z nimi sytuacja wygląda.
    Odłożył fajkę na stół i zaczął opowiadać:

    - Gebika. Gebiki to raczej niegroźne magiczne bestyjki, które żywią się ciepłem. Dzięki nim śnieg dłużej leży i wolniej się topi. Ma to swoje plusy, bo powodzie nawet jak są to są łagodniejsze. Jednak jak taki doczepi się do człowieka do zwierzęcia to bez dość nieprzyjemnej i długotrwałej kuracji kończy się to śmiercią. W kilka tygodni do miesięcy zamarza się na śmierć choćby się było w przy piecu hutniczym.
    Szansa na to była raczej mała, ale jeżeli się nie zagrzeje to trzeba będzie organizować wołchwa i leczenie. O ile to można nazwać leczeniem. Była to jednak jedyna znana metoda na pozbycie się gebika, który wlazł w kogoś.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 2 Maj 2018, 20:39   

    Położyła po sobie uszy. Słysząc nazwę gór spojrzała na niego wystraszona lekko, ale po chwili westchnęła z ulgą, przypominając sobie, że w Krainie istnieją góry o podobnej nazwie do tych w Świecie Ludzi - słyszałam o nich, ale nigdy tutaj nie byłam - przyznała niepewnie. Wbrew pozorom, cztery lata, z czego rok spędziła zamknięta w piwnicy, nie były zbyt dużym okresem czasu - ja... - zawahała się, przygryzając lekko dolną wargę - mieszkam z przybranym bratem na Odwróconym Osiedlu - wyznała niepewnie. Nie wiedziała ile może mężczyźnie powiedzieć. Korale nie wskazywały na to, żeby Gospodarz miał wobec niej jakieś złe zamiary, więc postanowiła mu jak na razie zaufać. Oczywiście w mocno ograniczonym stopniu.
    Słuchała mężczyzny i otwierała coraz szerzej oczy. Jej serce lekko przyspieszyło. Pierwszy raz słyszała o czymś takim, ale na pewno nie widziało jej się, żeby paść ofiarą tych dziwnych stworków - czy...czy da się jakoś rozpoznać czy to te gebiki, czy po prostu zwykłe przeziębienie? - zapytała, otulając się mocniej kocem. Jej rude futerko było suche, więc zaczynało ją grzać, ale i tak otuliła się dodatkowo swoimi skrzydłami. Siedziała dość blisko ognia i popijała herbatę. Gdyby wierzyła w jakiekolwiek bóstwo, to chyba zaczęłaby się teraz modlić, żeby to nie były gebiki. Choć z drugiej strony czy w ogóle wierzyła w to, że takie stworki istnieją. Gdyby dopiero co trafiła do tej Krainy pewnie nie wierzyłaby w takie bajki, ale jest tutaj chyba na tyle długo, żeby dopuszczać coś takiego do świadomości.
    - Przepraszam ale...kim pan jest? I...czemu mi pan pomógł? - zapytała po chwili, zerkając na mężczyznę. Zerkała też co jakiś czas za okna, czy pogoda się nie poprawiła i czy by nie mogła ruszyć dalej, oraz sprawdzała Czarodziejską Wstęgę, czy już wyschnęła, żeby mogła założyć jakieś ubranie na siebie.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 2 Maj 2018, 23:07   

    Mężczyzna zamrugał. Myślał, że te uszy to jakaś ozdoba, ale się właśnie ruszyły! Czegoś takiego to on nie widział, ale słyszał o dziwniejszych rzeczach, a sam też nie jedno cudactwo w życiu spotkał.
    - To widać, - skwitował. Była to prawda. Każdy lokalny by to powiedział.
    Sięgnął znów po fajkę. Zgasła. Odpalił ją znowu i zaczął spokojnie pykać.
    Kiedy usłyszał skąd jest aż się wyprostował, bo siedział wygodnie oparty na kanapie.

    - Łoj... To by było z miesiąc, a może nawet trochę więcej podróży wierzchem. I to jak się zna trakty oraz pogoda pomoże. - pominął milczeniem, że na tak długiej trasie mogą się zdarzyć wypadki. Ostatecznie po drodze były też odludzia. Choć czasem właśnie tam gdzie inni byli było niebezpieczniej.
    Widać, że się trochę przestraszyła. Świadczy tylko o tym, że potrafi myśleć, bo to jednak nieciekawa sprawa. Jednak nie taka straszna jak może jej się wydawać.

    - Prosto. Jeśli nadal będziesz marznąć sucha i przy ogniu to prawie na pewno w ciebie wlazł. Upewnić może tylko wołchw co się na tym zna. Jednak jeżeli nie będziesz marznąć to szansa jest na to tycia. To się prawie nie zdarza, ale ostrzegłem, bo jeszcze byś się nie przyznała, że marzniesz i byłaby kaplica.
    Westchnął lekko. Znał wiele naprawdę porządnych osób, które pomarły tylko dlatego, że nie chciały się przyznać, że coś im jest.
    Solidnie się roześmiał słysząc jej pytania. Trwało to dłuższą chwilkę i trzy trzepnięcia w udo.

    - Jestem Edmund zwany "Górą", a dlaczego pomogłem? Bo mogłem i nie jestem skończonym skurwysynem by dać zagubionemu dziecku moknąć i marznąć podczas burzy w górach. Mnie to jakoś nie obciąża, a gdybym nie pomógł to by sumienie spokoju nie dało. Zadowolona? I skoro już znasz moje imię to sama się przedstawisz?
    Dalej lało. Dodatkowo intensywność grzmotów i błysków tylko się nasiliła, a wycie wiatru można było słyszeć mimo zamkniętych drzwi, okien i okiennic.
    Szmatka, którą teraz była Wstęga zdążyła wyschnąć i nawet się trochę nagrzać.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 3 Maj 2018, 00:00   

    Aż się zakrztusiła i zaczęła kaszleć - m-miesiąc?! - zapytała, może trochę za głośno - nie...nie mogę tyle podróżować - widać było, że mocno ją ta informacja poruszyła. Przygryzła koniec paznokcia, wpatrując się w płomienie - nie ma jakiegoś sposobu, dzięki któremu wróciłabym szybciej? - zapytała. Oddychała głęboko i przymknęła oczy. Upiła kilka łyków herbaty. Zestresowała się, a to nigdy nie było dla niej zbyt dobre. Miała nadzieję, że wróci szybko do domu, ale jak jej nie będzie miesiąc, i to przy dobrych wiatrach, to na bank straci pracę. Ciekawe czy uznają ją za zaginioną czy martwą... Ciekawe czy Cierń by ją szukał. Pokręciła głową, wyrzucając z głowy złe myśli. Musiał być jakiś sposób na to by wróciła w bardziej znane strony. Wpadła jednak na inny pomysł - albo czy jest gdzieś w okolicy kawałek Bramy? Przez, który można by przejść do Otchłani? - spojrzała na mężczyznę z nadzieją. Uszy miała po sobie położone i oddychała głęboko. Musiała się uspokoić, żeby zacząć jakoś myśleć.
    - Wołchw? - zapytała o kolejne nieznane sobie słowo. Zapewne było to coś w rodzaju medyka, czy innego szamana, ale wolała się upewnić czy ma rację. Zastanawiała się też, czy da radę sprawdzić czy w jej organizmie jest coś niepożądanego. Zamknęła na moment oczy i skupiła swoją moc na całym ciele, szukając czy czasem nie ma tam nic, czego być nie powinno, jakiś zmian, czy ran. Po chwili otworzyła oczy, ale czy coś znalazła?
    Uniosła jedną brew i przekręciła głowę, nie rozumiejąc czym go tak rozśmieszyła. Czy to coś dziwnego, że chce wiedzieć kto jej pomógł?
    - Miło mi pana poznać - uśmiechnęła się niepewnie. Jego przydomek na pewno do niego pasował, bo był ogromny. Cieszyła się, że nie miał wobec niej złych zamiarów, bo nie wiedziała czy by sobie z nim poradziła - ja mam na imię Tulka - przedstawiła się swoim przezwiskiem. Nie znała go na tyle, by się przedstawiać. Miała nadzieję, że nie będzie drążył tematu.
    Pogoda się pogarszała, czyli będzie musiała tu jeszcze posiedzieć. Nie podobało jej się to ani trochę. Sprawdziła więc swoją Wstęgę i westchnęła - przepraszam...ubiorę coś na siebie - powiedziała i jeśli Edmund nie miał nic przeciwko zniknęła w łazience, po czym wyszła w sukience za kolano, z długim rękawem. Była z ciepłego materiały i nadal była owinięta kocem. Nie było jej już tak zimno, ale przez słaby organizm wolała nie ryzykować tego by się tutaj rozchorować.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 4 Maj 2018, 16:15   

    Poczekał spokojnie aż odkaszlnie. Był gotowy jej pomóc, ale w tej chwili nie widział potrzeby.
    - Miesiąc. Jak dobrze pójdzie. - przytaknął spokojnie. To czy ma się na coś czas czy się go nie ma nie zmieni faktu, że tyle trwa podróż stąd tam. Przy dobrych wiatrach. Oczywiście można by narzucić bardziej forsowne tempo, ale wątpił by dziewczyna takie wytrzymała.
    Młodzieży zawsze się spieszy. W sumie sam nie był inny, Uśmiechnął się pod wąsem do wspomnień i zaczął wymieniać:

    - Teleportacja. Gdybyś jednak to potrafiła to byś nie miała problemu, a masz. Lot o ile te skrzydełka to nie tylko ozdóbka, ale wątpię byś miała kondycję ptaka wędrownego oraz jego orientację w terenie. Siła też by była potrzebna, bo byś musiała swój wikt ze sobą nieść. Wtedy byś mogła podróżować w zasadzie w linii prostej i byś w tydzień może doleciała. Jeżeli nie potrafisz zrobić obozu w lesie to nawet gdybyś to wytrzymała fizycznie to i tak możesz o tym zapomnieć. Innych opcji szybszej podróży nie widzę. - nie było tego wiele.
    Brama? Oj, widać, że szuka najbardziej nieprawdopodobnych rozwiązań.

    - Ni ma. Bym wspomniał gdyby był. - powiedział spokojnie. Znał tę okolicę jak własną kieszeń, a sporą część Krainy Luster całkiem dobrze.
    Czasami zapominał, że to dość regionalne określenie i inni mogą nie zrozumieć o kim mowa.

    - Znachor, szaman. Choć to niedokładne określenia. To jest normalny lekarz, ale znający się także na magii i magicznych przypadłościach tego regionu.
    Jej próby znalezienia czegoś nic nie dały. Nie znalazła nic co wydawało się nie tak. Jednak nie wiedziała czego szukać. Gebika to coś wielkości pchły? Żaby? Koloni bakterii? A może to nawet nie ma fizycznej formy i bardziej przypomina zjawę? A może wygląda jak zwykła woda? Kto wie? Na pewno nie ona.
    Urocze dziecko. Choć strasznie nieśmiałe. Wyrośnie raczej na piękną kobietę, ale wygląda tak delikatnie i niepewnie. Pomyślał o własnej córce, która bywała wręcz zbyt pewna siebie i uparta. Byłaby pewnie niepopularna wśród wielbicieli płci pięknej przez swą posturę, ale na szczęście byłą piękna jak obrazek po matce.

    - Urocze przezwisko. - nie było opcji by to było imię, ale jak nie chciała mówić to niech nie mówi. Niektórzy są przewrażliwieni na punkcie swoich imion. W niektórych wypadkach to ma sens, ale w większości to paranoja.
    Tylko machnął ręką by poszła się ubrać. Kazał jej się rozebrać by było jej sucho i ciepło, a nie, że miał z tego frajdę.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 4 Maj 2018, 17:21   

    Wpatrywała się w ogień w palenisku i nadal przygryzała paznokieć swojego kciuka. Spojrzała na niego, wysłuchując jego odpowiedzi. Zmarszczyła brwi zastanawiając się co może zrobić - potrafię latać - powiedziała spokojnie. Gorzej z kondycją, ale musiała spróbować i przynajmniej trochę skrócić sobie trasę. - i nie potrzebuję obozu, żeby spędzić noc w lesie - dodała jeszcze. W końcu spędziła trochę czasu w lesie bez możliwości przybrania ludzkiej formy i rozmawiania z kimkolwiek. Poradzi sobie, żeby spędzić trochę czasu w nieznanym sobie miejscu. Lisia postać miała swoje plusy - i domyślam się, że nie zna pan nikogo, kto mógłby mnie teleportować w jakieś miejsce znajdujące się bliżej Osiedla? - zapytała jeszcze, patrząc mężczyźnie prosto w oczy. Musiała się stąd wydostać. Tylko co może zrobić w związku z tym....
    Przeklęła cicho pod nosem po francusku, słysząc, że nie ma tutaj żadnych Odłamków. To była niewiarygodne, by nie było nic w pobliżu. Ale musiała mężczyźnie wierzyć, przynajmniej częściowo. Jak na razie nie wyglądał jej na takiego, który by chciał ją tutaj zatrzymać siłą.
    - Czyli tak jak myślałam - westchnęła. Miała nadzieję, że nie złapała tego czegoś, ale czuła się dobrze. Skaner co prawda nic jej nie powiedział. Nie miała żadnych obrażeń i to wszystko. Jedyna na czym jej moc się skupiła to obtłuczony tyłek, ale tego nie musiała leczyć. Szkoda na to energii.
    Zignorowała słowa mężczyzny. Może i było urocze, ale na pewno nie znaczyło to z czym mu się kojarzyło. Mogło przypominać słowo - tulić, ale nie miało z tym nic wspólnego. Nie chciało jej się jednak mu tego teraz tłumaczyć.
    Wróciła dość szybko i usiadła znów przed kominkiem, zastanawiając się co ze sobą zrobić - czy jak na zewnątrz się uspokoi, mógłby mi pan wskazać kierunek, w którym mam się udać? - spojrzała znów na wielkoluda - naprawdę muszę wrócić do domu jak najszybciej. Nie chcę zostawiać swoich zwierząt na zbyt długi, ani by się ktoś o mnie martwił - powiedziała smutno, znów upijając łyka herbaty.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 4 Maj 2018, 22:10   

    Góra zagrzmiał lawiną śmiechu.
    - A to ci dobre! Ty nie znasz tych puszcz. To nie są takie ugrzecznione jakie możesz znać. Ja bym się nie ważył, a ty chcesz? Cóż, nigdy nie widziałaś przegryzionego na pół łosia. Wiesz jak duży jest łoś? Ciebie cokolwiek go dorwało by połknęło w całości.
    Spokojniej i bardzo rzeczowo dodał jeszcze:
    - Zawsze pozostaje też kwestia wyżywienia. Ja nie mam w domu jedzenia, które się nadaje na dłuższą podróż więc nawet gdybym chciał to nie pomogę.
    Mężczyzna zmarszczył brwi. Rozumiał, że jej zależało na szybkim powrocie do domu, ale jej pytania godziły w jego godność i poczucie własnej wartości. Czy ten brzdąc naprawdę myśli, że taki stary wyga jak on nie bierze wszystkiego pod uwagę?
    - Masz mnie za idiotę? Gdybym znał to bym powiedział. Sam potrafię na coś takiego wpaść. W sumie to znam, ale jak ostatnio z nim rozmawiałem to chciał zostać nauczycielem czegoś w Mieście Lalek.
    Oczywistym więc było, że ta znajomość nic w tej sytuacji nie da więc wzruszył tylko ramionami.
    Jeszcze się nie rozpogodziło, a ta pyta o drogę. Nawet nie wiadomo było czy coś ją nie rozłoży. Nie wiedział ile mokła zanim ją zauważył, a na zbyt odporną to ona nie wyglądała.
    Bez większego entuzjazmu, ale jednak jej powiedział. Dokładniejsze wskazówki nie miałyby większego sensu, bo odległość była naprawdę duża. Zresztą spora część trasy nie jest specjalnie cywilizowana i mogła się najzwyczajniej w świecie zmienić.

    - Najpierw w dół, a potem niemal dokładnie na wschód. O ile będziesz się trzymać traktów to nie powinnaś się zgubić. Może podciągnęli już kolej gdzieś tam. Wiem, że mieli, ale nie wiem czy to zrobili. Ze zwierzakami to mniej ciekawa sprawa. Masz kogoś kto przynajmniej o nich wie?
    Martwienia się o nią nawet nie skomentował. Była malutkim dzieckiem - przynajmniej dla niego i gdyby mu gdzieś zniknęła to by się szybko zaczął o nią martwić. Przy okazji niechęć do zbędnego zamartwiania innych jest dobra, ale teraz raczej mieliby konkretne powody.
    - Jak będziesz zmęczona to się nie krępuj iść spać. Na pięterku jest wolna sypialnia po mojej córce. Ja mało sypiam i sypialnię mam tu, na parterze. Chleb, ser, woda są zawsze w kuchni - inne rzeczy w spiżarce. Do wygódki prowadzi zadaszony chodnik, ale i tak w taką pogodę to żadna przyjemność.
    Edmund wypalił i wyczyścił fajkę. Wziął w dłoń kawałek drewna i solidny majcher, który i tak wydawał się śmiesznie mały w jego ogromnej dłoni i zaczął strugać. Nie miał nic przeciwko rozmowie, ale sam od siebie nie miał nic do powiedzenia.
    Dziewczyna zaś czuła się nienaturalnie zmęczona. Powody mogły być różne.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 4 Maj 2018, 23:00   

    Położyła po sobie uszy, słysząc jego śmiech - wystarczyłoby, że znalazłabym małą, ale głęboką norkę, do której coś większego miałoby problem się dostać - powiedziała niepewnie. Może miał rację, że to nie był najlepszy pomysł, żeby wyruszać w drogę. Ale co miała zrobić...Cierń, Klinika...Stowarzyszenie. Nie mogła tego wszystkiego ot tak zostawić, bez ani słowa. Skoro droga w jedną stronę zajmowała miesiąc i to konno oraz dodatkowo tylko jeśli warunki na to pozwoliły to list też nie dojdzie zbyt szybko... - jeśli udałoby mi się znaleźć jakiegoś zająca, to by mi całkowicie wystarczyło. Potem i tak bym to wszystko uzupełniła w domu, bo chyba spędziłabym kolejne dwa dni tylko na jedzeniu bo by mnie nie puścili nigdzie poza kuchnię czy jadalnię - skrzywiła się na samą myśl o Caiusie, który karmi ją jak gęś przed ubojem. Aż przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, a żołądek lekko się ścisnął.
    Skuliła się i otuliła mocniej skrzydłami - przepraszam - powiedziała cicho - ja nie chciałam pana urazić...po prostu staram się znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie... - powiedziała. Widać było, że się wystraszyła go. Nie chciała go denerwować, w szczególności, że w chwili obecnej była zdana na jego łaskę.
    Wysłuchała uważnie jego wskazówek. Słysząc o tym, że mieli tutaj pociągnąć kolej, pojawiła się w jej sercu drobna iskierka nadziei, że jednak wróci do domu szybciej niż jej się zdawało - tak jak mówiłam, mieszkam z przybranym bratem, więc ma się kto nimi zająć, ale to nie znaczy, że chciałabym je zostawiać na dłużej... - przyznała i otuliła mocniej dłońmi, trzymany przez siebie kubek.
    Zastanawiało ją gdzie jest jego żona i córka, ale robiła się coraz bardziej senna. Nie było to naturalne nawet dla niej. Przytaknęła więc tylko głową - dziękuję panu....chyba faktycznie pójdę się położyć - wzięła automatycznie swoją torbę, odłożyła kubek, jeszcze raz dziękując i ruszyła na górę. Jakoś znalazła sypialnię, o której wspominał mężczyzna. Zamknęła za sobą drzwi, odłożyła torbę obok łóżka i położyła się na nie, przymykając oczy. Chyba to wszystko wywołało w niej za dużo emocji i organizm dawał jej jasno do zrozumienia, że musi trochę odpocząć.
    _________________





    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 6 Maj 2018, 22:50   

    - Norkę? No, jesteś mała, ale bez przesady! - powiedział z uśmiechem na ustach. Ta dziewczyna ma zdecydowanie oryginalne pomysły. Tyle, że nie zdaje sobie sprawy z jednego. Nawet gdyby znalazła jakąś i się do niej zmieściła nie oznacza to jeszcze, że byłaby tam całkiem bezpieczna. - Nawet jakbyś wcisnęła się do jakiejś to jeszcze nie znaczy, że nic by cię tam nie dostało. Nie wszystko co groźne jest duże.
    Edmund westchnął tylko słysząc jej słowa o jedzeniu.
    - Znalezienie zająca to jedno. Złapanie to drugie. Dodatkowo nie wszędzie są i miałabyś konkurencję. A nawet gdybyś złapała to nie wiem czy byś była w stanie zjeść go na surowo i wracamy do kwestii obozu. - był świadom, że surowizna najsmaczniejsza nie jest. I jeszcze można się pochorować jak ma się pecha. A ta dziewczyna za dużo szczęścia nie miała ostatnio.
    Przestraszył bidulkę. Jakby nie miała już dość problemów. Poklepał ją delikatnie wielką dłonią po głowie by pokazać, że się nie gniewa. Dziwne wrażenie. Jakby głaskał psa i dziewczynę jednocześnie.

    - Wiem, że się starasz, ale widziałem wiele. Jestem już stary, ale sporo podróżowałem i sporo widziałem. Gdyby była jakakolwiek możliwość, o której istnieniu wiem to bym powiedział. Ale nie ma żadnej. Przynajmniej z tego co wiem, a o okolicy znam w zasadzie wszystko.
    To był jak na razie jedyny pozytyw jaki usłyszał odnośnie całej tej sytuacji. Przynajmniej będzie miał kto jej się zwierzakami zająć. Głodówka do przyjemności nie należy.
    - O tyle dobrze.
    Gdy powiedziała, że idzie spać przyjrzał się jej jeszcze raz uważnie i powiedział:
    - To śpij dobrze. Na pewno nie zaszkodzi, a w najbliższym czasie nie masz i tak szans ruszyć.
    Po czym wstał i wziął odniósł kubki do kuchni by później je wymyć. Jednak nie teraz. Teraz wrócił na kanapę i kontynuował struganie.
    Julia zasnęła niemal w tej samej chwili, w której zamknęła oczy. Znów miała sny. Sny dziwne, niezrozumiałe, ale zupełnie inne w swej naturze od ostatnich, które były raczej koszmarem.
    Tym razem śniły jej się wielkie i przepiękne miasta. Pełne unoszących się budynków, światła i natury. Wyglądały obco, ale były niewątpliwie piękne. Słyszała rozmowy w nieznanym jej języku - o ile można go było nazwać językiem, bo dźwięki były tylko jego częścią. Mimo, że go nie znała rozumiała te rozmowy. Nic z nich jednak nie zapamiętała do przebudzenia. Zapamiętała jedynie niejasne wrażenie, że mimo tego, iż były to całkiem przyjemne głosy i obrazy to są bardzo niebezpieczne.
    Dyskusje. Sztuka. Rozrywki. Posiłki.
    Wiedziała co jest czym mimo, że nic nie było znajome. Wiedziała, ale by nie potrafiła o tym opowiedzieć. Szczegóły się szybko zacierały i pozostawały tylko ogólne wrażenia.
    Dostatek. Finezja. Monumentalność. Spokój.
    Obudził ją trzask. Poderwała się i zobaczyła "Górę" z wielkim nożem witającego ją słowami:

    - Tak delikatne mięsko nie może się zmarnować.
    Nie mogła się ruszyć siedziała jak sparaliżowana. Widziała wyraźnie jak ostrze zbliża się do jej szyi. Nie mogła jednak nic na to poradzić. Trwało to całą wieczność. Gdy nadszedł moment uderzenia obudziła się. Tym razem naprawdę.
    Nadal grzmiało.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 6 Maj 2018, 23:45   

    Uśmiechnęła się do niego tajemniczo - nie zna mnie pan, więc skąd ta pewność? - zapytała i poruszyła swoimi rudymi radarami. W sumie nie pomyślała o małych drapieżnikach. W lasach tak naprawdę nie ma w pełni bezpiecznych miejsc. W szczególności w Krainie. Położyła smutno uszy, bo coraz bardziej wychodziła na niedoświadczone dziecko - smak surowego mięsa mi nie przeszkadza - wzruszyła ramionami. Nie była to delicja, ale przyzwyczaiła się do niego. W sumie nawet nie miała innego wyboru, jak się przyzwyczaić do tego.
    Skuliła się pod jego wielką łapą, gdy ją poklepał po głowie. Najchętniej by od niego odskoczyła, ale wiedziała, że jest to niegrzeczne, a nie chciała go za bardzo denerwować. Ale wyglądało na to, że nie był na nią zły - rozumiem...przepraszam- powiedziała tylko. Powoli traciła nadzieję na cokolwiek. Tym bardziej jak powiedział, że trochę tutaj posiedzi, przez pogodę. Aż dziwne, że jego dom jeszcze tutaj stoi, a nie został sprzątnięty przez jakąś lawinę, skoro tutaj aż tyle pada. A może tylko przesadzał.

    Przed jej oczami pojawiały się różne obrazy. Słyszała chyba jakiś dziwny język, ale czemu wszystko rozumiała. Na razie nie zdawała sobie sprawy z tego, że to tylko sen więc nie wiedziała, że to coś nienormalnego.
    Otworzyła szeroko oczy i chciała uciec, widząc nad sobą rosłego mężczyznę. Chciała uciec, odepchnąć go, ale nie mogła się ruszyć. Jej źrenice zwęziły się z przerażenia, gdy wypowiedział słowa...
    Usiadła na łóżku z krzykiem na ustach, gdy się obudziła. Oddychała ciężko, mając szeroko otwarte oczy. Sięgnęła dłonią do gardła, sprawdzając czy na pewno jest całe. Rozejrzała się po pokoju. Za oknem nadal lało, nie mogła teraz uciekać. Daleko by nie dała rady uciec. W szczególności, że w ogóle nie znała terenu.
    Nie miała pojęcia co teraz robić. Ucieczka nie była za mądrym pomysłem. Z drugiej strony jednak Korale nic nie pokazały, żeby mężczyzna miał złe zamiary. Czemu więc śniły jej się takie rzeczy? I czemu rozumiała język ze snu oraz znała miejsca? Nigdy tam nie była...
    Poczuła się bezsilna. Podkuliła nogi i otoczyła je ramionami, opierając czoło o kolana - Bane dlaczego musiałeś się okazać takim idiotą...byłoby teraz o wiele prościej - wyszeptała, żałując, że nie ma teraz na szyi swojej Blaszki. Na pewno już by po nią szli i wiedzieliby, że coś jest nie ta. Kto wie...może nawet przyleciałby Anomander? On na pewno dałby radę szybko tutaj dotrzeć...albo powiedziałby Cierniowi, a w Gwardii na pewno jest ktoś, kto mógłby się tutaj teleportować. Właśnie! Gwardia! Może jest tutaj jakiś patrol? Chociaż pewnie Gospodarz by jej o tym powiedział....czuła się tak bardzo zagubiona...zupełnie jak wtedy gdy uciekła od Gipinga, a następnie z Kliniki...
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 9