• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Herbaciane Łąki » Pociąg AKL Helios
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Arystokratyczny Pętak

    Godność: Palmira Rosarium; udając mężczyznę przedstawia się, jako Mir.
    Wiek: 24
    Rasa: Upiorna Arystokracja
    Lubi: Muzykę, tańczyć przy ognisku, ozdoby do włosów, teatr, wspinać się po drzewach, samotne spacery
    Nie lubi: zasad, nudy
    Wzrost / waga: 168cm/55kg
    Aktualny ubiór: Biało-czerwona suknia, trzewiki.
    Pod ręką: shamisen, mieszek z pieniędzmi, manierka z wodą (przytroczone do biodra), flet
    Dołączyła: 28 Kwi 2015
    Posty: 36
    Wysłany: 31 Styczeń 2018, 04:34   Pociąg AKL Helios

    Palmira już kilka dni z rzędu wędrowała po okolicznych miastach, obserwując prostych ludzi i pogrywając im na shamisen. Na standardy młodej Rosarium to był już długi czas trzymania się z dala od arystokracji, ale pomimo tego, dzisiaj czuła nadmiar, cóż, ludzi ogółem. Uwielbiała swoje przebieranki i odgrywanie ról, ale zawsze przychodzi taki czas, gdy tęskno jej do samotnych spacerów. I tak też znalazła się na Herbacianych Łąkach, gdzie zapach słodko-ziołowy rozluźnił ją do tego stopnia, iż poczęła sobie podśpiewywać wesołą piosenkę o króliczkach, co im czasu ciągle brakowało. I nie martwiła się, czy przypadkiem nie śpiewa za wysoko, czy jej krok nie jest zbyt lekki, albo czy jej biodra nie kołyszą się za bardzo. Nosiła męski strój, ale na tę obecną chwilę, kompletnie nie obchodziło ją spełnianie jakichkolwiek paradygmatów. Młoda arystokratka i biedny grajek przestali na moment istnieć i była to rzadka sytuacja, gdzie Palmira nie zastanawiała się kim jest i kim być powinna.
    Nagły podmuch wiatru rozproszył błogą chwilę, gdyż jego siła zmusiła dziewczynę do zatrzymania się i rozejrzenia dokoła. W mgnieniu oka odnalazła źródło wiewu, co nie było trudne, gdyż... jej oczom ukazał się zamek. A właściwie cały kompleks zamków, tworzących ogromną konstrukcję. Konstrukcję, która latała. W powietrzu. Latała sobie w powietrzu. Zamki latały. Tak o.
    Palmira nie miała pojęcia jak długo tak stała w zadziewieniu; nieprędko zdołała zebrać myśli. Otrząsnęła się dopiero, jak statko-samoloto-zamek zaczął się zniżać ku ziemi, dzięki czemu miała jeszcze lepszy widok. Mogła teraz stwierdzić, że budowla wygląda niecodziennie. Była podłużna, a niektóre części wyglądem przywodziły na myśl pociąg. A już zdecydowanie odgłosy były bardzo pociągowe, w szczególności charakterystyczny gwizd, który rozbrzmiewał przez cały czas obniżania się pojazdu. Pomimo jednak tego wszystkiego zupełnie inny szczegół przykuł uwagę Palmiry najbardziej. Gdzie tylko nie spojrzeć, konstrukcja była bardzo szczegółowa zrobiona, z ogromem dekoracji, ale motywem przewodnim bez wątpienia była róża. I to dziewczynie pomogło wreszcie rozpoznać latający cud.
    - To musi być różana kolej!
    Czemu tylko ten pociąg jest tak ogromny? I w tak cudacznej formie? Rozmach na tę skalę niesamowicie zaintrygował Palmirę, gdyż natychmiast pomyślała o pewnej wyjątkowej osobie, która zawsze wyróżniała się ekspansywnością i majętnymi projektami.
    - Wujek Tyk! - Gdy tylko to powiedziała, zatkała usta dłonią, a na policzkach wykwitły jej rumieńce, zupełnie jakby się wystraszyła, iż ktoś ją usłyszy. Uwielbiała Arcyksięcia, był jej ulubionym członkiem rodu, co wiele mówiło o opinii, jaką Palmira względem Tyka miała, zważywszy iż niebotycznie nieznosiła swoich własnych rodziców. Mimo to 'wujkiem' nazywała go tylko i wyłącznie w myślach, nigdy na głos. Uważała to za niejaką zniewagę względem kogoś tak poważanego i wpływowego, jak Arcyksiążę, ale właśnie sympatia i podziw sprawiły, iż Pal chociaż w główce, tak po cichutku, w tajemnicy, chciała mieć jakieś pieszczetliwe określenie.
    Jej zachwyt urósł jeszcze bardziej, pojąwszy, iż obiekt jej obserwacji jest powiązany z Tykiem. Popęd do eksploracji skoczył do góry, wybił się poza skalę i zaśpiewał z radości. Nie namyślała się dłużej, pognała w stronę pociągu.
    Gdy się zbliżała do obiektu, próbowała w myślach przypomnieć sobie stacje AKL, ale za nic nie była w stanie przywołać jakiejkolwiek, mieszczącej się właśnie tu na Herbacianych Łąkach. Ale z drugiej strony, pociągu w formie zamku również nie widziała wcześniej.
    Nie zdziwiła się ujrzawszy arcyksiążęcą straż. Potraktowała to, jako swego rodzaju wyzwanie, bardzo przejmującą grę, i powolutku poczęła przemykać się naookoło stróży. W swoim przekonaniu była w owej czynności bardzo sprytna, cicha, zręczna i w ogóle ninja. Kilka razy nawet była przekonana, iż ją przyłapano na gorącym uczynku, ale nikt jej nie zaczepił ani nie zatrzymał, więc widocznie cienie skrywały ją lepiej, niż myślała! Były też momenty, kiedy strażniy patrzyli wprost na nią i nagle odwracali wzrok, wręcz teatralnie. Ale i to nie dało młodej Upiornej do myślenia, jedynie zapewniło ją w przekonaniu, jaka to z niej znakomita włamywaczka.
    Sam kompleks pomieszczeń był drobiazgowo dopracowany, musiała to przyznać już po kilku minutach od zakradnięcia się na pokład pociągu. Poza korytarzami, minęła już rozmaite przedziały, które swoją pompą bardziej przypominały pokoje niż przedziały same w sobie. Były to więcej niż tylko kanapy i okna. Stoliki, ozdobne lampy, obrazy! W jednym nawet znalazła marmurową szachownicę z pięknymi pionkami. Nigdy nie miała cierpliwości do tej gry, ale podziwiała ludzi, którzy specjalizowali się w praktykowaniu szczegółowych taktyk na planszy.
    Gdy Palmira zauważyła samotną służkę, postanowiła za nią podążyć. Palmira obawiała się bowiem, iż straciła poczucie kierunku i nie miała wątpliwości, że nietrudno zagubić się w tym wielkim miejscu.
    Służka, którą Upiorna wybrała, miała na sobie uroczy i jednocześnie elegancki mundurek. Bardzo gustowny, przyznała Palmira w myślach. Pracownica doprowadziła ją ostatecznie do jednego z pokoi, które najwyraźniej służyły za sypialnię. Palmira odczekała chwilę, aż dziewczyna wyszła z powrotem z pokoju i wróciłą tą samą drogą, którą przyszła. Kiedy horyzont był czysty, Pal weszła do sypialni. Na łóżku zobaczyła przygotowane świeżo ubrania. Kobiece ubrania w szczupłym rozmiarze, acz o długiej spódnicy. Upiorna zmarszczyła nosek, zastanawiając się dla kogo suknia może być przeznaczona. Ona sama lubi nosić ubrania dla obu płci, ale nie spodziewała się takiego samego nawyku u Arcyksięcia. Sypialnia jednak nie wyglądała, jakby należała do Arcyksiężnej - była wprawdzie mile urządzona, ale nie dość bogato. Palmira podniosła suknię, by lepiej się jej przyznać.
    - Strasznie chuda i wysoka szkapa z tej twojej kochanki - mruknęła pod nosem, dochodząc do wniosku, że strój i pokój muszą należeć do nałożnicy Tyka.
    Arystokratka nie mogła się oprzeć i przyłożyła kreację do swojego ciała, po czym tanecznym krokiem podeszła do lustra, by się obejrzeć. Zachichotała, albowiem spodobało jej się, co ujrzała. Bez większego namysłu, ściągnęła z siebie męski ciuszki, w tym pas uciskujący jej kobiece kształty i wskoczyła w skradzione przyodzienie.
    Ku jej zdziwieniu pasowało idealnie.
    Była to suknia w rodowych barwach - bieli i czerwieni. Góra składała się ze zgrabnego gorseciku i była bez ramion. Spódnica z kolei była długa, ale zabawnie, tylko z tyłu. Z przodu bowiem miała wycięcie, które ładnie podkreślało jej nogi i idealnie pokazywało czerwone trzewiki, które Palmira szczególnie sobie upodobała. Były śliczne, ale i wygodne. Ale największą frajdę miała, gdy zajrzała na toaletkę. Była bowiem przepełniona całą masą biżuterii - nie tylko pierścionków, bransoletek (które zignorowała), ale i ozdobami do włosów. Szybko zaczęła kręcić swoimi pękami aż była zadowolona z romantycznego efektu, kiedy szykownie opadały jej na twarz i ramiona. Na czubku głowy zaś ułożyła włosy tak, by układały się w parę delikatnych uszków. Lubiła ten zabieg, bo przy jej rudych włosach wyglądało to, jak lisie uszka. Upięła w nie spinki, przepiękny różany grzebień i błyszczące wsuwki. Ostatnie, choć mało widoczne, to i tak nadawały włosom kilka połyskliwych akcentów.
    Wreszcie, gdy dzieło zostało ukończone, Palmira uzmysłowiła sobie, że nie bardzo wie co dalej zrobić. Oczywiście chciała zwiedzić pociąg, ale dopiero teraz zastanowiła się, jak właściwie ma się skradać w tym ubraniu. Przez chwilę pozłościła się na swoją próżność, aż nagle jej przerwano. Ktoś wszedł do pokoju! O nie, nakryto ją! Tylko że... ktoś wszedł, ale natychmiast wyszedł, tak jakby wystraszył się Arystokratki. Nawet nie zdążyła się intruzowi przyjrzeć. I to jej podsunęło pomysł. Najwyraźniej w tym stroju pomylono ją z gościem! Idealnie! Najciemniej jest pod latarnią! Teraz może przechadzać się po obiekcie, udając, że wcale się tu nie zakradła, ona miała tu być od samego początku. W duchu zaśmiała się ze swojej bystrości, jak to przechytrzyła całą służbę Rosarium.
    Już miała wyjść na dalszą odkrywczą wędrówkę, ale w ostatniej chwili jej wzrok zawisł na wieszaku. Znajdowało się na nim futerkowe bolerko i gdy dotknęła go, wiedziała, że jest lisie. Idealnie pasowało, zakrywało jej nagie ramiona i było wręcz dobrane do jej włosów i fryzury. Posłała jeszcze tęskne spojrzenie na shamisen - nie mogła go wszak ze sobą zabrać - i ze swoich osobistych rzeczy wzięła jedynie flecik, który bez problemu zmieścił się w kieszeni sukni.
    Następne drzwi z korytarza zaprowadziły ją do obszernego salony, z wielkim mahoniowym biurkiem, regałami z książkami i przepięknym kominkiem, będącym głównym punktem pomieszczenia. Tuż pod kominkiem ułożono biały i puchaty dywan, który aż się prosił, by na nim usiąść. Palmira była prostą osóbką - bardzo łatwo ją oczarować, i ogień był właśnie jedną z tych rzeczy, które natychmiast kupowały jej sympatię. Podeszła do niego, w ogóle nie przejmując się nagłym gorącem, a nawet rozkoszując się ciepłem na swoich policzkach. Wiedziała, że płomienie odbijają ładne refleksy w jej włosach i dzięki temu czuła jeszcze większe przywiązanie do ognia. Westchnęła z rozkoszą, ponownie dzisiaj popadając w zadumę nad kunsztem całego pociągu. Gdyby mogła o tym decydować, to podróżowałaby nim przy każdej możliwej okazji.
    _________________
    Who is that girl I see, staring straight back at me?
    Why is my reflection someone I don't know?

    Kim jest ta kobieta,
    kim jest ten muzyk?
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 3 Luty 2018, 18:50   

    Cichy dźwięk dzwonka wiszącego nad kominkiem przerwał ciszę panującą w salonie arcyksiążęcego wagonu. Nikły sygnał tego, co zwykle w pociągach komunikowane jest gwizdem. Pociąg ruszył, choć spoglądając w okno można by powiedzieć, że to peron postanowił gdzieś uciec. Arcyksiążę co prawda nie słyszał tego dźwięku, lecz to on był jego sprawcą. Wydał odpowiednie rozkazy i AKL Helios rozpoczął podróż, której celem była Różana Wieża - siedziba Stowarzyszenia Czarnej Róży.
    Przygotowania trwały już wczoraj. Podczas balu wyprawionego z okazji urodzin najmłodszej córki arcyksiążęcej pary służba starannie wysprzątała każdy zakamarek i upewnił się, że Rosarium i jego ludziom niczego nie zabraknie. O świcie pociąg udał się odebrać legion gwardzistów, który miał dbać o bezpieczeństwo Arcyksięcia i uspokoić nieco zatroskaną Rozalinę, a przy okazji mógł być całkiem dobrą manifestacją siły podczas wizyty w Stowarzyszeniu. Palmira ujrzała więc Heliosa, który był już niemal gotowy do drogi, brakowało na nim tylko tego co najważniejsze: Lorda Protektora Krainy Luster oraz jego specjalnego gościa, który choć zaproszony - nie wiedząc o tym - włamał się postanawiając wyruszyć na gapę.
    - Zadbam o wszystko - Ostatnie słowa “kapitana” Heliosa do Arcyksięcia nim skierował się doglądać wszystkiego co było pod jego pieczą. W tym czasie Rosarium naszły myśli. Te, które często nawiedzają wyruszającego w podróż, czy z innego powodu opuszczającego jakieś miejsce, bądź przygotowującego się do większego przedsięwzięcia. “Czy niczego nie zapomniałem?” Ta przeszywająca świadomość, że mogło pominąć się jakieś czynności, które okażą się być jeśli nie niezbędne, to znacząco pomocne.
    I jak zwykle w tym wypadku Lord Protektor postanowił przytoczyć sobie wszystkie punkty, o które musiał zadbać. Nie zaprzątał więc sobie głowy przygotowaniem pociągu do podróży, a jedynie tym czego musiał osobiście dopilnować.
    Nie zapomniał pożegnać się z Rozaliną. Widzieli się wszak przed krótką chwilą. Co prawda już bez tego dreszczu emocji związanego z ryzykiem ucieczki pociągu bez bądź z dodatkowym pasażerem. I jakże tu być romantycznym, gdy pociąg odjeżdża nie wcześniej, ani nie później tylko wtedy, gdy wydasz stosowne polecenia?
    Wyraźnie widział w swojej głowie jak dziś rano kończył jeszcze kreślić ostatnie zdania w swoich notatkach przygotowanych na podróż i pamiętał pokaźny stos książek ułożonych przy biurku oraz chwilę, w której rozkazał służącemu zabrać to wszystko do jego prywatnego wagonu w Heliosie. I co prawda nie dopilnował już, żeby polecenia zostało wykonane. Ufał jednak, że jego ludzie wywiązali się z powierzonego im zadania.
    Był również pewien, że niespodzianka dla specjalnego gościa została przygotowana i tylko czeka aż Eli, której zresztą wydał stosowne polecenie jeszcze przed balem, przyniesie czekoladowe wrony do pokoju.
    I ktoś mógłby się zastanawiać co też ten Upiorny znów wymyślił? Dawać komuś jako niespodziankę czekoladę? Owszem! Jednak dlaczego w formie tak ponurego ptactwa? I to jeszcze z nieco przerażającymi czerwonymi oczami - żelkami. Choć przyznać trzeba kunszt arcyksiążęcym mistrzom czekolady, gdyż nie tylko udało im się niezwykle wiernie oddać pierwowzór, a ponadto zapewnić unikatowość. Jeden z ptaków szeroko rozpościerał skrzydła i wydawał się dopiero co wzbijać się do lotu, a inny wyciągał głowę jakby wyglądał zza jakiejś przeszkody. Wafelkowe nogi kolejnego oparte były na wafelkowej gałązce. Warto też wspomnieć o tym, który wyglądał niczym heraldyczny orzeł, nieco odbiegając od typowego dla wron wizerunku - choć z zachowaniem wszelkich anatomicznych właściwości. Nie zapomnijmy o ptaku szukającym czegoś pod skrzydłem. I już samo to doskonale pokazuje różnorodność, a przecież to nie wszystko co zostało przygotowane.
    Żeby jednak zrozumieć znaczenie tego prezentu cofnąć się trzeba nieco w czasie, bądź po prostu spojrzeć do wspomnień Rosarium. Na dach starego, dawno zapomnianego już Różanego Pałacu. Tego który może trochę nadmiernie czerpał z wzorców ze Świata Ludzi, bez ich przystosowania do Krainy Luster i złożonego z nie do końca pasujących do siebie elementów. Tego dnia Agasharr był nieco znudzony dłużącymi się rozmowami handlowymi, dla których tłem był wielki bal. I nie spodziewał się, że kogoś tam zastanie. Zresztą i Palmira nie spodziewała się, że ktoś zakłóci jej spokój. I właśnie wtedy jedno z nich powiedziało, że wyszło tylko złapać trochę świeżych wron - bo te jak na nieszczęście przelatywały akurat obok i wplotły się niesfornie w dialog.
    Może nie do końca Arcyksiążę był przekonany względem, czy aby na pewno zadbał o umieszczenie w jego wagonie stroju, który wybrał na spotkania w Wieży. Jednak był przekonany, że jego służba domyśliła się wszystkiego. Jeżeli natomiast nie, to Helios był pod tym względem nie najgorzej wyposażony.
    Ubranie, które Rosarium miał na sobie aktualnie było raczej proste. Szare spodnie bez żadnych specjalnych ozdób, zwykła biała koszula, której jedynym udziwnionym elementem były mankiety zdobione materiałowymi różami, na jednym w tym samym kolorze, na drugim zaś ciemnoczerwone. Ten drugi kolor powtórzył się także w wypadku kamizelka, która z kolei była prawdziwym - choć trudnym do docenienia, dziełem sztuki. Jej krój był co prawda dość prosty, jednak czarne zdobienia przedstawiały liczne, bawiące się liski. Cały kunszt polegał na tym, że z większej odległości czarne linie nie wydawały się mieć większego sensu - od zwykły wzorek. Dopiero gdy spojrzenie mogło skoncentrować się na niewielkim wycinku okazywało się, że patrzący dostrzegał co tak naprawdę autor miał na myśli. O nieformalnym charakterze świadczył także brak rękawiczek, czy jakiegokolwiek nakrycia głowy.
    Nie zapomniał jednak o lekkiej lasce, której drewniany trzon był pomalowany na szmaragdowo natomiast wieńczył ją zamknięty kwiat czarnej róży. Taka mała zapowiedź tego, o czym chciał podczas podroży rozmawiać.
    Na to jednak było za wcześnie. Tu nawet nie chodziło o konwenanse, czy nawet elementarną przyzwoitość. W tej sytuacji było dla niego bez znaczenia, czy lepiej jest nie marnować czyjegoś czasu i przejść do konkretów, czy może wręcz odwrotnie, wymienić najpierw uprzejmości. Zbyt długo nie widział Palmiry, żeby teraz przychodzić do niej z interesami, nie pytając nawet jak się czuje. Nieco tylko mniej istotny jest fakt, że czasem sam musiał odpocząć od wielkiej polityki.
    Pytanie tylko czy dziewczyna na pewno była w pociągu? Co prawda zapewniono go, że wchodziła do środka i nie opuszczała prywatnego wagonu Rosarium. Z drugiej strony różowy posłaniec, którego wysłał z misją dostarczenia wiadomości nigdzie nie mógł jej znaleźć. Ostatecznie więc wrócił z listem - tym samym, który zapobiegawczo Tyk włożył do lewej kieszeni spodni. Co więcej nikt z osób, z którymi rozmawiał, nie zamienił z jego krewną nawet słowa. Czyżby więc miało to oznaczać, że o czymś zapomniał?
    Gdyby nie zobaczył jej w salonie, ani też w części, którą kazał przeznaczyć dla niej, to pozostawało wciąż naprawdę wiele miejsc. Konkluzja jest jednak taka, że Rosarium mógł najpierw sprawdzić czy ma gościa, a dopiero później hucznie ogłaszać “wyruszamy!”
    Na szczęście jednak nie musiał długo szukać. Dostrzegł ją siedzącą na dywanie przed kominkiem w salonie.
    Podrzucił lekko laskę do góry i złapał ją nieco niżej niż zwykle. Jednym ruchem uniósł jej dół ku górze i umieścił pomiędzy swoim ramieniem a resztą ciała. Wszystko po to, by przypadkiem nie stuknąć nią o ziemię i nie zmącić spokoju sceny, gdy Rosarium spogląda w płomienie. Kto wie? Może nawet wyobraża sobie w nich tańczących wrogów?
    Stawiał kroki powoli, choć w żadnym razie nie można tego nazwać skradaniem. Po prostu nie śpieszyło mu się. Za oknami dopiero co ukazały się rozległe połacie herbacianych łąk, zastępując ściany peronu.
    Włosy ułożone w lisie uszy i, dostrzeżone przez Rosarium dopiero po chwili, lisie futro na ramionach dodawały rozkosznego renardycznego klimatu. Można nawet pomyśleć, że to wciąż był Różany Pałac, a dokładniej znajdujący się w nim Lisi Zakątek.
    Zamiłowanie do lisów i wspólne nazwisko nie były jednak jedyną cechą, która łączyła tych dwoje. Gdyby tak było nie zaprosiłby jej na prywatne spotkanie podczas podróży do Stowarzyszenia Czarnej Róży i nie liczyłby na jej pomoc, choć wiedział, że uzyskanie jej może nie być banałem.
    Palmira, tak jak i sam Agasharr, nie są typowymi przedstawicielami Arystokracji. Co prawda ogromne różnice można dostrzec w detalach. Na przykład pośród licznych wcieleń Arcyksięcia, masek mających ukryć jego prawdziwą tożsamość i pozwolić na “grę”, nie było żadnej kobiecej. Nigdy nie przeszkadzały mu bale, choć przez naprawdę długi czas traktował je raczej jedynie jako okazję do spotkań towarzyskich i dobrej zabawy.
    W przeciwieństwie do wielu innych wychodzą poza pradawne zwyczaje, mając je za narzędzia, nie cel sam w sobie. Często też wykorzystują nietypowe metody, jak wojna przez lisie uszka, czy zaproszenie na herbatę niedoszłego zabójcy.
    Gdyby dziewczyna spostrzegła go szybciej rozłożył ręce na bok, jakby mówiąc, że został przyłapany właśnie na gorącym uczynku zakradania się od tyłu. W innym wypadku przykucnął tuż obok niej i dopiero wtedy wypowiedział następujące słowa:
    - Dziś łapiemy płomienie? Dobrze Cię widzieć.
    Niezależnie od tego gdzie był, czy to tuż obok, czy nieco dalej, uśmiechnął się do niej.
    - Skoro jednak dziś tak uroczo i lisio wyglądasz, to pozwól, że Cię porwę i nie oddam wcale tak szybko. - I po tym słowach jego twarz zmieniła się. Spojrzenie dotąd tylko życzliwe, teraz wskazywało na pewne rozbawienie. A on się obawiał, że będzie musiał ją szukać wszędzie… Może jednak po prostu Palmira zbyt dosłownie zrozumiała, że najciemniej pod latarnią? I schowała się pod kominkiem. Możliwe też, że nikt jej nie powiedział, że bawią się w chowanego, tak samo jak nie poinformował jej o arcyksiążęcym zaproszeniu i jej statusie jako honorowego gościa.
    _________________

    *****
     



    Arystokratyczny Pętak

    Godność: Palmira Rosarium; udając mężczyznę przedstawia się, jako Mir.
    Wiek: 24
    Rasa: Upiorna Arystokracja
    Lubi: Muzykę, tańczyć przy ognisku, ozdoby do włosów, teatr, wspinać się po drzewach, samotne spacery
    Nie lubi: zasad, nudy
    Wzrost / waga: 168cm/55kg
    Aktualny ubiór: Biało-czerwona suknia, trzewiki.
    Pod ręką: shamisen, mieszek z pieniędzmi, manierka z wodą (przytroczone do biodra), flet
    Dołączyła: 28 Kwi 2015
    Posty: 36
    Wysłany: 5 Luty 2018, 05:19   

    W istocie Palmira wpatrywała się w płomienie i widziała w nich obrazy podsunięte przez wyobraźnię. Nie byli to jednak wrogowie, a ona sama, tańcząca bez najmniejszych trosk. Było coś hipnotyzującego i wyjątkowo inspirującego w ogniu, a takiemu czarowi Rosarium nie była w stanie się oprzeć. Jej wyciągnięte dłonie zatrzepotały palcami, niczym motylimi skrzydłami. W napływie takich bodźców ciężko było teraz usiedzieć w miejscu, ale mimo to myśl na oderwanie się od ciepła była wyjątkowo nieprzyjemna. Przeważnie Palmira nie znosi zimna, ale najgorszy był ten moment, kiedy ciało przyzwyczaiło się do ciepłej, nawet gorącej temperatury i nagle jest oderwane od grzejącego źródła. I nawet jeśli wcale nie jest mroźnie, w takiej chwili powietrze wydaje się jakby prosto ze śnieżnej krainy. Jej rozterkę nad skrajnymi pragnieniami przerwał delikatny dźwięk dzwonka. Pomyślała, że to zapewne sygnał dla służby, więc ostatecznie postanowiła go zignorować. A jako, że Helios smukle rozpoczął swój tranzyt, nie zorientowała się nawet, iż właśnie rozpoczęła się ich podróż. Pomimo wysunięcia mylnych wniosków, po raz kolejny tego dnia, to nie umknęła jej jedna rzecz - ktoś wszedł do pokoju. I dziewczyna oczywiście spanikowała. Miała nadzieję, że to ktoś ze służby. Wejdzie i wyjdzie. W myślach powtarzała niczym mantra ’jestem tu gościem, no idź sobie, idź sobie, wcale się tu w nie wkradłam!’. W efekcie zesztywniała na całym ciele i ani śniła się obrócić. Zacisnęła nawet mocno powieki, jakby to miało pomóc w przegnaniu intruza i zapobiec konfrontacji. Ledwo co weszła do pociągu! Była pewna, że było to jeszcze dużo więcej do zwiedzenia, a teraz wszystko mogło przepaść! Wystarczyło jedno oskarżenie, jeden okrzyk wzywający straż, i och, ileż ambarasu to rodziło! Miała wrażenie, że chwila przedłuża się niemiłosiernie, zupełnie jakby ten Ktoś naumyślnie prolongował jej osobistą torturę i niewiedzę - co się stanie?
    Ależ ogromne było jej zdziwienie, gdy usłyszała głos swojego idola. Wciąż jednak niedowierzając, powoli rozwarła jedną powiekę i dopiero po chwili w pełni otworzyła bursztynowe oczęta, by w pełnej okazałości ujrzeć samego Tyka, kucającego tuż obok niej. Ze zdumienia przeszła do chyba najbardziej szerokiego uśmiechu, jaki mięśnie jej twarzy potrafiły wywołać.
    - Lordzie Protektorze! - na pół powiedziała, na pół wyszeptała, w zdziwieniu i jednocześnie radości.
    No właśnie! Lord Protektor! Nie dość, że przyłapano ją na włamaniu do obiektu Arcyksięcia, to jeszcze sam Arcyksiążę ją przyłapał! Strach znów ją napadł, ale jednak poczucie wstydu było jeszcze większe i na tyle przytłaczające, że ponuro spuściła głowę i wbiła wzrok w swój podołek. Nawet nie wiedziała, jak zacząć się tłumaczyć. Bo przecież doskonale zdawała sobie sprawę na czyją własność wchodzi, a mimo to nie powstrzymało jej to, ba!, nic a nic się nie zawahała. Wzięłą głęboki wdech, z rumieńcami na twarzy znów spojrzała na Agasharra i wyrzuciła z siebie na jednym tchu:
    - Wybacz mi, proszę! Ja wcale nie chciałam być bezczelna, to tylko dlatego, że ciekawość wzięła nade mną górę, a nigdy nie widziałam czegoś takiego, jak ten zamko-pociąg i nikt mnie nie widział, więc myślałam, że nikomu nie zaszkodzę, jak trochę sobie pooglądam w środku i naprawdę nic innego, bym nie zrobiła, znaczy się, tak, wzięłam jeszcze tę suknię, o rany! Przepraszam, milejdi mnie znienawidzi, ja ją przeproszę osobiście, słowo, i nic nie zniszczyłam i ja zwrócę, co wzięłam, nigdy nie chciałam ukraść, to tylko pożyczyłam i ja sobie natychmiast stąd pójdę, nie chcę przeszkadzać, nigdy nie chciałam, ja przepraszam, bo tu tak jest wyjątkowo, jak nigdzie indziej i to wszystko takie imponujące, więc byłam zachwycona kunsztem i wykonaniem i i i...
    Zabrakło już jej słów i nawet jej dłonie zmęczyły się gestykulowaniem, więc opadły na kolana.
    - I za ten wybuch to też przepraszam - zmitygowała się, ale zaraz przekrzywiła głowę na bok i zmarszczyła lekko brwi. Dopiero teraz doszło do niej, że tuż przed swoim wybuchem przeprosin Rosarium coś właściwie jej powiedział. I w sumie nie brzmiał na złego. Ani nawet zaskoczonego… To kompletnie zbiło Palmirę z pantałyku.
    Czy wzmianka o porwaniu miała być karą? Ale jeśli tak, to czemu wujek Tyk powiedział to tak… wujkowo? I dodatkowo nawiązał do jednego z ich najmilszych wspólnych wspomnień?
    Konsternacja wyraźnie pokazała się na jej twarzy i tym razem, dla odmiany, nie wiedziała już co powiedzieć.
    _________________
    Who is that girl I see, staring straight back at me?
    Why is my reflection someone I don't know?

    Kim jest ta kobieta,
    kim jest ten muzyk?
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 5 Luty 2018, 19:02   

    Im bliżej był Palmiry, tym bardziej zastanawiał się, czy to możliwe, że dziewczyna jeszcze go nie dostrzegła. Zdawało mu się, a może nie, że dostrzegł nieznaczne drgnięcie jej lisich uszu, tuż po tym jak wszedł do salonu Jednak stawiał kolejne kroki, a jej pozycja pozostawała niezmienna. W połowie drogi nawet posądził ją o iście lisią podstępność. Stworzenie kukły i ubranie jej wyjątkowo wytwornej peruki, by zmylić Arcyksięcia i wyskoczyć mu nagle na plecy. Akurat w tej chwili, gdy ujrzy swoją pomyłkę.
    Mimowolnie powiódł wzrokiem po pomieszczeniu. Jednak to było tak mało realne. Pamiętał przecież, że Rubeol wrócił z niczym. Jego Alphard był niezwykle przygnębiony, że nie udało mu się wykonać powierzonego mu zadania i nie dostarczył wiadomości. Pamiętał również co usłyszał od "kapitana" Heliosa. Nie było mu wiadomo żeby ktokolwiek ze straży, bądź służby rozmawiali z dziewczyną. Tak więc nie mogła wiedzieć, że ją tutaj zaprosił.
    Cóż za paradoks!
    Gdy już znalazł się tuż przy niej pozwolił swojej ciekawości rosnąc, jak jabłka, które niewłaściwym byłoby zrywać przed czasem. Obserwował nawet jak jedno z jej oczu wychyliło się spod zaciśniętych powiek, a później dziewczyna spojrzała na niego przez krótką chwilę. Kiedy spuściła wzrok był już pewien, że nie zdaje sobie sprawy z sytuacji, a mimo to pozwolił jej mówić.
    Gdy dłonie Arystokratki upadły, skończył się potok, a raczej wodospad, słów, Arcyksiążę dotknął palcami prawej ręki jej pleców, natomiast lewym palcem zasłonił usta.
    Była rozkoszna, gdy zaczęła przepraszać, lecz nie można było jej dłużej torturować. Toteż Rosarium sięgnął do kieszeni, gdzie czekał już napisany przez niego list z jego rodową pieczęcią. Ten sam, którego nie udało się dostarczyć Rubeolowi. Nie mówił jednak nic więcej, nie chcąc by jego słowa oderwały uwagę dziewczyny od wiadomości.
    W końcu to od tego zapisanego skrawka papieru wszystko miało się rozpocząć. Był niczym oferta, zawierając całość wiedzy istotnej w tej chwili dla Palmiry. Dlatego też przytoczę tutaj jego treść pomijając jednak wszelkie zwroty grzecznościowe:
    Cytat:
    Wiem, że dawno nie pisałem, ani tym bardziej nie zapraszałem Cię do Różanego. Piraci okropnie stali się ostatnio nieznośni, a przy okazji o uwagę upominały się inne jeszcze sprawy. Nawet teraz, gdy piszę ten list, planuję właśnie podróż do Różanej Wieży, siedziby Stowarzyszenia Czarnej Róży. Nim tam jednak dotrę czeka mnie kilka dni w pociągu i jeżeli tylko zechcesz mi towarzyszyć z przyjemnością ugoszczę Cię na pokładzie Heliosa.
    Zdradzić muszę jednak, że stoi za tym pewien mroczny sekret. Oferta, którą Ci przedstawię. Nie trwóż się jednak, samo przyjęcie zaproszenia nie tworzy żadnych - nawet moralnych - obowiązków przyjęcia także tej mroczniejszej oferty. O wszystkim zresztą dowiesz się już na miejscu lub przy jakimś kolejnym spotkaniu w razie odmowy.
    Jeśli jednak jesteś ciekawa mojej propozycji, bądź żądna odpoczynku od codzienności w postaci kilkudniowej podróży, przekaż Rubeolowi (Tak się nazywa mój Alphard i pamiętaj to imię. Jest bardzo drażliwy na tym punkcie.) swoją odpowiedź i czym prędzej skieruj się do Różanego Pałacu. Nie zwlekaj i wyrusz najszybciej jak to możliwe, zadbam o to by podczas podróży niczego Ci nie zabrakło.

    Po lekturze dziewczyna powinna już wiedzieć, że nie tylko nie włamała się do środka, lecz jest honorowym gościem. Natomiast w kwestii sukni jedyną osobą, która mogłaby być adresatką przeprosin była sama Palmira. No a przecież wiemy, że jak to bywa w wypadku czynności prawnych, niemożliwe są przeprosiny samego siebie.
    Znaczy z punktu widzenia czysto fizycznego, to możliwość taka istnieje. Można powiedzieć przepraszam do lustra, bądź nawet w przestrzeń - wiedząc, że mówi się do siebie. Praktycznie jednak nie ma to najmniejszego sensu.
    Pozwolił jej jednak na razie w spokoju odpieczętować kopertę i wyjąć z niej list. Miał w końcu na co patrzeć w tym czasie - na kunsztownie upięte lisie uszy. Tylko jego dłoń zbliżyła się do Palmiry tak, że teraz dotykał jej pleców całą jej powierzchnią, miast tylko palcami.
    W duchu cieszył się, że młoda Rosarium będzie miała okazję najpierw zapoznać się z listem, a dopiero później do salonu wejdzie Eli z czekoladowymi Wronami. Już teraz Upiorna wyglądała na wyraźnie zmieszaną całą sytuacją i może lepiej żeby najpierw zrozumiała, że nie została przyłapana na gorącym uczynku. Raczej sprytnie zmanipulowana przez Rosarium pojawieniem się wielkiego pociągu przed jej oczami. Kto wie czy Arcyksiążę nie przewidział wszystkiego i w swojej głowie nie miał wiedzy, że tak jak koty skaczą na światełko lasera, tak Arystokraci nie mogą sobie odpuścić odwiedzin w żadnym pałacu, szczególnie tym, który ma kółka.
    _________________

    *****
     



    Nocny Muzykant

    Godność: Elisa Jakaśtam
    Wiek: 18 lat (wizualnie 15)
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: Słodycze, mleko, pieszczoty, piosenki Disneya.
    Nie lubi: Gburów, chamstwa, obłudy, egoizmu.
    Wzrost / waga: 155 cm / 43 kg
    Aktualny ubiór: Strój meido,czarne pantofelki, brązowe włosy spięte w bocznego kucyka. Bielizna.
    Znaki szczególne: Kocie uszka (jedno zakryte włosami), kiełki (widoczne dopiero po otwarciu buzi).
    Zawód: Pokojówka / Służąca
    Pan / Sługa: Tyyyyk
    Pod ręką: Wstążki zawiązane wokół uda; taca z talerzami, filiżankami, imbrykiem i ciastkami;, medalion zawiieszony na szyi (schowany pod ubraniem).
    Broń: Wstążki, nóż kuchenny
    Stan zdrowia: 100 % czystego wigoru
    Dołączyła: 17 Kwi 2017
    Posty: 24
    Wysłany: 5 Luty 2018, 20:36   

    Chodziła niewyspana i wykończona. Gdyby nie to, że ktoś bardzo mądry postanowił uskutecznić pseudowłamanie w kuchni posiadłości w środku nocy, być może by się wyspała. Ale nie - kucharz myszkował w spiżarni i przy okazji narobił bałaganu, budząc prawie każdego. Świetny pomysł.
    Tak czy owak musiała się ogarnąć i przebrać. Przyszło jej służyć tym razem w pociągu. Tego jeszcze nie grali - jeśli miałaby chorobę komunikacyjną, cały korytarz pokryty byłby wymiotami. Szczęśliwie nic jej nie dolegało i mogła na spokojnie wypełniać swoje obowiązki służącej. Pierwszym zadaniem było przyniesienie czekoladowych wron. Położyła je na tacy, ozdabiając dodatkowo talerze bitą śmietaną i owocami. Nie zapomniała również o wzięciu łyżeczek na wszelki wypadek. Powinno być w porządku. Tak przynajmniej sądziła.
    Weszła lekko chwiejnym krokiem, po czym ustawiła tacę na stoliku.
    - Przyniosłam czekoladowe wrony, panie - oznajmiła, kłaniając się najpierw przełożonemu, a potem jego gościowi - i pani.
    Porozkładała wszystko w jak najlepszym szyku.
    - Przynieść coś jeszcze?
    Zaczekała chwilę na odpowiedź. Swoją drogą, czy to ta legendarna kochanka arcyksięcia? Chyba że to zwyczajna kuzynka, córka i tak dalej. Nie znała się jak na razie zbytnio na relacjach swojego pana. Wiedziała tylko co nieco z plotek.
    _________________


     



    Arystokratyczny Pętak

    Godność: Palmira Rosarium; udając mężczyznę przedstawia się, jako Mir.
    Wiek: 24
    Rasa: Upiorna Arystokracja
    Lubi: Muzykę, tańczyć przy ognisku, ozdoby do włosów, teatr, wspinać się po drzewach, samotne spacery
    Nie lubi: zasad, nudy
    Wzrost / waga: 168cm/55kg
    Aktualny ubiór: Biało-czerwona suknia, trzewiki.
    Pod ręką: shamisen, mieszek z pieniędzmi, manierka z wodą (przytroczone do biodra), flet
    Dołączyła: 28 Kwi 2015
    Posty: 36
    Wysłany: 21 Luty 2018, 03:02   

    Dłoń na plecach zadziałała uspokajająco, co pozwoliło dziewczynie wziąć głęboki oddech i powstrzymać ewentualną ochotę na kolejny wybuch nieskładnych zdań. Palec na ustach zresztą, również powstrzymał taki niesforny odruch. Zdziwiła się, że Tyk bez słowa wręcza jej list, ale wiedziała, że najszybciej dowie się o co chodzi, jeśli go weźmie i zagłębi w jego treść. Tak też więc uczyniła.
    Dużo informacji, które musiała poskładać do kupy. Nie żeby list nie był czytelny. Nie miała wątpliwości, że Rosarium sam go napisał, albowiem tekst był elokwentny i przyjazny. Ale nie do końca wiedziała, co myśleć o “mrocznym sekrecie”. Nawet jeśli Tyk obiecał, iż nie zamierzał czegokolwiek jej narzucać, to i tak sama świadomość, że mogłaby go rozczarować była przytłaczająca. Bo cóż młoda Palmira miała do zaoferowania? Nie posiadała żadnych znaczących talentów, nikt z Upiornej Arystokracji za nią szczególnie nie przepadał, a wszystkie ważne towarzyskie spotkania traktowała, jako niewyobrażalnie nieznośny przymus, co nieraz często odbijało się na jej zachowaniu i ustosunkowaniu wobec wysoko postawionych osobistości. Nawet ta sprawa z piratami, o której wspomina list! Dziewczyna za nic nie wyobrażała sobie, w jaki sposób mogłaby pomóc Arcyksięciu w tej kwestii, a dobrze wiedziała, jak bardzo problematyczne sytuacje morscy rozbójnicy tworzyli.
    Och, właśnie. Może to piratów dotyczy ów sekret? No to milutko, bo Palmira była bezużyteczna!
    Na tę myśl skrzywiła się i jęknęła, zanim zdążyła się ugryźć w język, po czym natychmiast jej policzki pokryły się rumieńcami wstydu, dorównujące kolorowi jej włosów. Nie dość, że wkradła się na cudzy pociąg, ukradła cudzą suknię i paradowała w cudzym salonie, to potem wypluła z siebie potok słów, kompletnie nie pasujący do młodej, ba!, żadnej arystokratki. I tylko po to, by dowiedzieć się, iż tak naprawdę zaproszenie na wspomniany pociąg otrzymała, lecz po prostu do niej nie doszło. Więc przepraszając, tylko się wygłupiła, a i nawet po przeczytaniu listu nie potrafiła powstrzymać kompromitujących reakcji.
    Zawarczała z frustracji i, życząc sobie, by zapaść się pod ziemią, zrobiła to, co było temu najbliższe i dostępne w obecnej sytuacji - zgarbiła się i schowała twarz w dłoniach.
    Bo tak naprawdę, czuła w mięśniach brzucha i twarzy, iż zanosi się na kolejną nieodpowiednią odpowiedź i obawiała się, że swoim zachowaniem obrazi Lorda Protektora. W końcu nie była już małym dzieckiem, żeby nie umieć…
    - Hahahaahaa
    ...powstrzymać śmiechu.
    I tak było już za późno, by się ukryć ze swoim rozbawieniem, więc jedną ręką złapała się za brzuch, a drugą starła łzy z kącików oczu. Śmiała się długą chwilę, aż podniosła się z podłogi i wciąż chichocząc zrobiła lekki ukłon.
    - Wasza Wysokość Arcyksiążę Rosarium, z radością - po tym słowie zachichotała jeszcze bardziej. O tak, zdecydowanie “z radością”! - przyjmuję twoje zaproszenie. Proszę, zaopiekuj się tą niesforną Różaną Damą.
    Nawet jeśli jej obawy się spełniły, i faktycznie obraziła Agasharra, prawdopodobnie nie była w stanie tego spostrzec dopóty, dopóki się nie uspokoiła.
    A gdy to nastąpiło, stwierdziła, że w głowie narodziło jej się mnóstwo pytań. Przede wszystkim chciała wiedzieć o co chodzi ze Stowarzyszeniem Czarnej Róży. Zdawała sobie sprawę, iż Tyk nie jest w stanie uniknąć polityki, a SCR było częścią jego świata. Nie sądziła jednak, by jakiekolwiek tajne stowarzyszenie miało ją, choćby i w najmniejszym stopniu, dotyczyć. Nikt przy niej nie rozmawiał o tak ważnych sprawach, no bo cóż, była jedynie Arystokratycznym Pętakiem.
    Ale ponad to, chciała również wiedzieć co u wujka Tyka. Wydawał się nieco bardziej blady niż normalnie, a oczy nie błyszczały mu aż tak bardzo, jak kiedyś na balach, gdy obserwował swoich gości zza ozdobnej maski. Wyglądał na zmęczonego i gdy tylko o tym pomyślała, zniknęły już resztki wesołości, jakie jeszcze perfidnie zakradały się na jej usta.
    Jednakże nie zdążyła zadać żadnego z nurtujących ją pytań, gdyż do salonu weszła służka, a to co ze sobą wniosła, zahipnotyzowało Palmirę. Czekoladowe wrony były przepiękne. Właściwie, to miała wrażenie, iż mała Dachowiec żartowała i tak naprawdę wniosła zaklęte stworzenia, które tylko udawały słodki przysmak i w rzeczywistości, czekały tylko na chwilę nieuwagi, by zerwać się do lotu. Eli ustawiła je reprezentatywnie, co tylko wzmogło wrażenie realizmu czekoladowego wyrobu. Rosarium nie musiała nic mówić, jej rozmarzony wzrok był wystarczająco zrozumiały - dziewczyna była zachwycona.
    Obróciła się z rozmachem z powrotem ku Tykowi.
    - Wrony! Pamiętasz… Przepraszam za to, co zrobię, ale muszę!
    Doskoczyła do Arcyksięcia, i nie ważając już na zasady dobrego wychowania, po prostu go uściskała. Tak porządnie, z rękoma wokół jego talii i z głową wtuloną w jego pierś. Wtedy też zauważyła liski na kamizelce i zaczęła znowu chichotać. Choć myślała, że to niejaka herezja, ale lubiła czasem myśleć, że są do siebie podobni. Zawsze czuła, że z żadnym innym arystokratą nie posiadała takiej bliskiej więzi, nawet jeśli Tyk swoim społecznym statusem był oddaloną figurą w jej życiu. Nie przeszkadzało mu to, w znajdowaniu dla niej czasu, choćby i piraci i czarne róże leciały prosto z nieba.
    _________________
    Who is that girl I see, staring straight back at me?
    Why is my reflection someone I don't know?

    Kim jest ta kobieta,
    kim jest ten muzyk?
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 21 Luty 2018, 18:56   

    Jak dobrze, że Arcyksiążę nie umiał odczytać myśli, czy może emocji młodej Rosarium. Wielkie szczęście, że nie wiedział o jej pragnieniu zapadnięcia się pod ziemię i nie mógł w tym czasie rzucić typowego dla siebie komentarza o tym, że to byłoby trudne, skoro są w powietrzu, to do ziemi nieco jest za daleko, ażeby się pod nią zapadać.
    I ta uwaga, na pozór będąca tylko dennym żartem, mogłaby odpowiedzieć na wcześniejsze wątpliwości dziewczyny co do jej nikłej przydatności. Można powiedzieć, że nie potrafiący latać Upiorni Arystokraci, którzy znaleźli się w powietrzu są nie tylko całkowicie bezużyteczni, lecz ponadto w sytuacji niezbyt dla nich pomyślnej. Na przykład spadają właśnie z wysoka zrzuceni przez jakiegoś zdradzieckiego kuzyna bądź inszego krewnego pragnącego przejąć ich pozycję. Tu jednak nie tylko niczym się nie zamartwiali, lecz jeszcze mieli czekoladę pod ręką.
    Rosarium milczał jeszcze całkiem długo. Nie odezwał się wtedy, gdy Palmira śmiała się z tego w jak absurdalnej sytuacji znalazła się ze swoimi wyrzutami sumienia i oceanem słów, a także wtedy gdy wstała i ukłoniwszy się przyjęła jego zaproszenie.
    Co nie oznacza, że przez ten cały czas pozostawał bierny. Z początku co prawda tylko uśmiechał się, rozradowany kolejnym, tym razem wiele radośniejszym, wybuchem Arystokratki. Jednak gdy ta wstała, on również się podniósł stojąc naprzeciwko niej. Czekając tylko aż przyjdzie jego kolej w tej scenie. W końcu sam napisał ten dramat (w tym wypadku wybitnie była to komedia) i musiał dbać, żeby jakiś aktorzyna (a mówimy tu teraz dwukrotnie o samym autorze sztuki) mu tego wszystkiego nie zepsuł.
    - Wielką jest to dla mnie ulgą, że zgodziłaś się mi towarzyszyć i wysłuchać co mam do powiedzenia - zaczął podniośle, choć bez przesadnego teatralnego akcentu. Szybko jednak nastąpiła pauza, krótki chichot i kolejne słowa, tym razem już weselsze i mniej patetyczne.
    - Ponieważ mój plan miał pewien słaby punkt, który celnie obnażyłaś. Nie przewidziałem bowiem, że możesz dostać mój list dopiero tutaj i - - Urwał nagle, jakby szukając odpowiedniego zwrotu. W tym czasie do środka weszła służąca. Nie zwrócił na nią jednak jeszcze uwagi i tylko skończył swoją wypowiedź.
    - Nie przewidziałem możliwości odstawienia Cię wcześniej, niż po dotarciu do celu. - I w innych okolicznościach, przy innym nastawieniu Rosarium do Palmiry, mogłoby się wydawać, że jest to synonim do zwrotu: "i tak nie masz wyjścia". Nic jednak z tych rzeczy! Gdyby dziewczynie bardzo na tym zależało, to mógłby zatrzymać się gdziekolwiek po drodze i pozwolić jej na opuszczenie Heliosa. Motywem Arcyksięcia było jedynie podkreślenie raz jeszcze jak dziwna i nawet nieco absurdalna jest sytuacja, w której się znaleźli.
    Przy okazji pamiętajmy też, że Rosarium chociaż obecnie jest wielkim Lordem Protektorem, obrońcą Krainy Luster i jej wszystkich mieszkańców oraz inicjatorem wielkich inwestycji związanych z transportem na terenie Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani, a przy tym jeszcze w zastępstwie szalonej siostry Regentem Stowarzyszenia Czarnej Róży, to wciąż jest tym samym Arystokratą, który wszystko traktuje jak teatr i częściej myśli o tym jak efektownie wypaść, niż nad biurokracją i precyzyjnym wykonywaniu określonych zadań. Inaczej nie proponowałby sojuszu komuś, kto próbował go zabić, a starałby się usunąć taką osobę. To byłoby sensowniejsze, a przy tym nudne. Cóż to za wielkie plany bez ryzyka?
    Szkarłatna Otchłań jest rajskim miejscem, prawdziwym empireum! Wszak tam niebo jest niemal wszędzie, otacza każdą z unoszących się w przestrzeni wysp. Nigdzie nie można być tak blisko absolutu, gdzie ponadto najwięcej można spotkać "aniołów". Przynajmniej w teorii, skoro Opętańcy powstają z ludzi, którzy zapuścili się w magiczne krainy, a pierwszą jest właśnie Otchłań. Jednak to zagadnienie będzie jednym z priorytetowych zadań dla Palmiry, więc poczekajmy aż to ona zaspokoi moją i wszelkich czytelników ciekawość! Może jeszcze nie dziś, nie podczas tej podróży, lecz na pewno w przyszłości.
    Ważne jest to, że w istocie piraci lecą z nieba i do nieba. W zasadzie piraci są w niebie i jest to sytuacja, której tolerować nie wolno! I w przeciwieństwie do poprzedniego, to zadanie spoczywa już na Arcyksięciu.
    I potem nagłe przytulenie, którego Tyk się wcale nie spodziewał! Znaczy powinien się spodziewać, bo został ostrzeżony, lecz zanim zdążył dobrze przeanalizować słowa dziewczyny, wyjąć z nich prawdziwy sens i przypisać odpowiedni kontekst, to było już za późno. Dlatego kilka, może dwie, może trzy sekundy, po prostu stał. Następnie jednak jego lewa dłoń znalazła się na plecach dziewczyny, pod jej włosami, a druga na głowie - ostrożnie by nie zepsuć wymyślnej fryzury.
    W tym czasie jednak spojrzał na służącą, która stała już jakąś chwilę oczekując czy nie każe się jej czegoś zrobić. No i właśnie... Tyk uznał, że jest teraz stosowny moment, żeby po raz kolejny wykorzystać kotkę.
    - Udasz się do mojego gabinetu w tym wagonie - to będzie tam - Ruchem głowy wskazał gdzie dziewczyna powinna się udać. - I przyniesiesz wszystkie dokumenty, które kazałem zostawić na biurku. Chyba że mój gość - Trzy razy, bardzo delikatnie, acz wyczuwalnie, stuknął palcem wskazującym w tył głowy Palmiry, żeby jej dać jasno do zrozumienia, że chodzi o nią, - czegoś sobie życzy, wtedy najpierw zajmiesz się jej prośbą.
    W końcu dokumenty nie były tak istotne. Mogli się nimi zająć także nieco później. Zresztą na razie i tak się dopiero witali, a przecież trzeba było jeszcze zjeść czekoladowe wrony! I odkryć to, czego jeszcze się odkryć nie udało. W zasadzie Rosarium miał w planach pozwolić służącej na zjedzenie jednego czekoladowego ptaka, lecz najpierw chciał upewnić się, że nie dojdzie do niewybaczalnej pomyłki. Tak więc Eli musiała na swoją kolej zaczekać - zresztą miała co robić!
    - A! I zapomniałbym. - Dodał nieoczekiwanie Rosarium. Jeżeli Palmira poprosiła o coś kotkę, to dopiero po tym, w innym wypadku tuż po tym jak zaprzeczyła, że chce czegokolwiek lub niedługo po wcześniejszym zdaniu. - Zabierz moją laskę do gabinetu, nie będzie mi teraz potrzebna. - W końcu leżąca teraz na ziemi ozdoba jakkolwiek przydatna w wielu sytuacjach - na przykład do stukania nią po głowach bardzo niegrzecznej służby, to tylko zawadzała podczas delektowania się czekoladą!
    _________________

    *****
     



    Nocny Muzykant

    Godność: Elisa Jakaśtam
    Wiek: 18 lat (wizualnie 15)
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: Słodycze, mleko, pieszczoty, piosenki Disneya.
    Nie lubi: Gburów, chamstwa, obłudy, egoizmu.
    Wzrost / waga: 155 cm / 43 kg
    Aktualny ubiór: Strój meido,czarne pantofelki, brązowe włosy spięte w bocznego kucyka. Bielizna.
    Znaki szczególne: Kocie uszka (jedno zakryte włosami), kiełki (widoczne dopiero po otwarciu buzi).
    Zawód: Pokojówka / Służąca
    Pan / Sługa: Tyyyyk
    Pod ręką: Wstążki zawiązane wokół uda; taca z talerzami, filiżankami, imbrykiem i ciastkami;, medalion zawiieszony na szyi (schowany pod ubraniem).
    Broń: Wstążki, nóż kuchenny
    Stan zdrowia: 100 % czystego wigoru
    Dołączyła: 17 Kwi 2017
    Posty: 24
    Wysłany: 24 Luty 2018, 20:56   

    To, co wniosła Eli, musiało się panience naprawdę podobać. Brązowowłosa wręcz widziała ten sam błysk w oku, jaki widuje się u dzieci, gdy otrzymują nową, nieznaną nikomu zabawkę albo u odkrywców, gdy nieoczekiwanie wypatrzą obcą krainę i po raz pierwszy stają na jej terenie.
    Uśmiechnęła się lekko, patrząc na uradowaną dziewczynę. Czyżby to już ten wiek, kiedy uaktywnia się u płci pięknej instynkt macierzyński? Chyba nie - jeszcze była na to za młoda, tak jej się przynajmniej wydawało. Tak czy inaczej na pewno istotkę tę polubiła od pierwszego wejrzenia, bo nie zmuszała jej do niczego i nie potrzebowała jej poniżać jak Sophie, której i tak niezbyt to się udało. Tyk wziął co prawda stronę oponentki kotki, ale wyłącznie z przymusu. Tyle wystarczyło, by zasiać w sercu Dachówki ziarno niepewności co do tej dziwnej, podejrzanej wręcz kobiety. Rościła sobie prawa do wszystkiego... Dosyć popularne wśród Arystokratów, jednakże jej przełożony nie darzył jej takim szacunkiem jak resztę. Coś jej tu nieładnie pachniało powiązaniami z innymi organizacjami. Oby tylko nie skończyło się to tragicznie dla jej pana.
    Kontakty mogą być pomocne, ale trzeba uważać. - Westchnęła w duchu.
    Jeszcze szerzej się uśmiechnęła na widok ściskanego w objęciach młodziutkiej niewiasty Tyka. Dawno nie spotkała go w takiej sytuacji. Mało kto okazywał taką czułość wobec niego, a on na to pozwalał. Przydałby się malarz, by uwiecznić tę chwilę.
    Ukryła pospiesznie szeroki uśmiech za ramieniem, ale jej oczy zdradzały serdeczność i szczęście. Może i nie czuła się dzisiaj najlepiej, aczkolwiek to, co się stało, poprawiło jej chociaż ociupinkę kiepski humor.
    Zastanawiała się jednakże nadal, kim konkretnie jest ta dziewczyna dla arcyksięcia. Córką, kuzynką? Nie zachowywała się jak typowa kochanka. Przypominała bardziej nieco rozbrykaną podopieczną.
    - Dobrze, mój panie. - Pokiwała głową z powagą, choć było jej ciężko. Niedawno w końcu miała ochotę się roześmiać z wesołości. - Życzy sobie panienka czegoś? - Zwróciła w jej kierunku swoje łagodne miodowe oczy.
    - Schować ją w konkretnym miejscu czy położyć na widoku? - Dopytała jeszcze. Nie chciała być odpowiedzialna za możliwą stratę laski. To, co wyprawiało się w zamku, mogło okazać się podobne i tutaj. Wolała nie otrzymać kary, chociaż nigdy dotąd jej się nie dostało.
    _________________


     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 15 Czerwiec 2018, 00:35   

    Trwająca podróż nie kończy się ani nie przerywa tylko z tego powodu, że obserwujący z zewnątrz mogliby nie być w stanie dostrzec ruchu podróżujących. Tak więc czas mijał dość szybko podczas radosnego rodzinnego spotkania i tylko nieco wolniej gdy temat zszedł na czarne róże. Skrywając za zasłoną milczenia małą przerwę w postaci krótkiej mimowolnej drzemki właściciela Heliosa. Ostatecznie jednak dzień się skończył, a każdy musiał odpocząć we własnym łóżku.
    Nie warto tracić więcej czasu na przeszłość. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Także sny można śmiało puścić w niepamięć, gdyż nie było w nich nic specjalnie istotnego. Arcyksiążę nie byłby jednak sobą, gdyby odrzuciwszy minione skupił się na niepewnym, a więc gdy tylko wyszedł z porannej kąpieli usiadł na wygodnym fotelu i wziął do ręki wszystkie swoje notatki poczynione zarówno dwa dni wcześniej, przed wyjazdem podczas spotkania z anarchistką, jak również po rozmowie z Palmirą. Trzymał w rękach klucz do uczynienia z dziedzictwa swojej drogiej, choć szalonej, siostry istotnego elementu nowego porządku magicznych światów.
    Być może przytłoczony rozmiarami brzemienia jakie na nim ciążyło, a może po prostu przez biologiczne uwarunkowania, nie myślał za długo o trzymanych w rękach stronicach. Ledwie kilka myśli zawitało do jego głowy, a już zostały zmuszone ustąpić, by zrobić miejsce pytaniu, które mogło wydać się wręcz nieśmiesznym żartem z taniej komedii: "Gdzie to śniadanie".
    W istocie jednak miał powodu do tego, by oczekiwać przybycia zabranej w podróż Kotki w niezbyt odległej przyszłości.
    Z kwestii technicznych, nieco poza fabularnie wypadałoby wyjaśnić zaistniałą sytuację. Tak się bowiem złożyło, że Palmira od jakiegoś czasu na forum nie zagląda, a Stowarzyszenia Czarnej Róży nie może czekać wiecznie na przybycie regenta i na wszystkie związane z tym nowinki. Dlatego postanowiłem nieco przyśpieszyć czas i zająć się teraz rozmową z samą Eli, a ewentualną rozmowę z samą Palmirą rozegrać już jako retrospekcję, gdyby zaistniała taka potrzeba.
    I wiecie co? to nie tak, że trudno jest zaczynać. O wiele trudniej jest zacząć będąc w samym środku czegoś. Mam jednak nadzieję, że to pominięcie sporej części podróży nie będzie dla nikogo nadmiernym szokiem.
    _________________

    *****
     



    Nocny Muzykant

    Godność: Elisa Jakaśtam
    Wiek: 18 lat (wizualnie 15)
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: Słodycze, mleko, pieszczoty, piosenki Disneya.
    Nie lubi: Gburów, chamstwa, obłudy, egoizmu.
    Wzrost / waga: 155 cm / 43 kg
    Aktualny ubiór: Strój meido,czarne pantofelki, brązowe włosy spięte w bocznego kucyka. Bielizna.
    Znaki szczególne: Kocie uszka (jedno zakryte włosami), kiełki (widoczne dopiero po otwarciu buzi).
    Zawód: Pokojówka / Służąca
    Pan / Sługa: Tyyyyk
    Pod ręką: Wstążki zawiązane wokół uda; taca z talerzami, filiżankami, imbrykiem i ciastkami;, medalion zawiieszony na szyi (schowany pod ubraniem).
    Broń: Wstążki, nóż kuchenny
    Stan zdrowia: 100 % czystego wigoru
    Dołączyła: 17 Kwi 2017
    Posty: 24
    Wysłany: 16 Czerwiec 2018, 18:24   

    Zamknęła za sobą drzwi, trącając je lekko butem. Ciężko było sobie poradzić z nimi za pomocą rąk, gdy niosła wiele rzeczy na tacy i nie mogła pozwolić sobie na powierzchowne wyciągnięcie dłoni. Jak dobrze że miała dosyć wytrzymałe obuwie. W przeciwnym wypadku musiałaby je co chwilę zmieniać, w końcu obowiązki służącej nie należą do najlżejszych.
    Niosła właśnie śniadanie swojemu chlebodawcy, jednak spodziewała się go dopiero obudzić. Była wręcz pewna, że śpi. A może chciała po prostu, żeby spał? Na pewno wówczas czułaby się mniej skrępowana.
    Idąc, zastanawiała się nad tym, co takiego arcyksiążę kombinuje. Raczej nigdy nie jeździł nigdzie bez konkretnego celu. Musiał coś knuć. Niemniej nie zamierzała mu tego zabraniać, był wobec w niej w porządku i zawsze dbał o resztę swoich poddanych, czasem tylko wyglądał groźnie. Jedynie się o niego martwiła. Jak tak będzie cały czas drobić jak gejsza z tymi wszystkimi podejrzanymi osobistościami to się kiedyś wyłoży.
    Zatracona w myślach nie zauważyła progu i potknęła się, wyrzucając w powietrze wszelkie rzeczy umieszczone dotąd na tacce.
    Co to, to nie!
    Teleportowała się w mgnieniu oka, ani na chwilę nie przejmując się konsekwencjami użycia swojej mocy. Nie wybaczyłaby sobie takiego błędu jak upuszczenie komuś czegoś na głowę. Pojawiła się w miejscu upadku przedmiotów, łapiąc w ręce tackę, a później nadlatujące rzeczy.
    Westchnęła z ulgą. Całe szczęście, że nic nie upadło. Może ta bogini ludzi - Bastet - faktycznie istnieje i dała jej swoje błogosławieństwo?
    - Dzi-dzień dobry, panie! - Zawołała śpiewnie, ledwo utrzymując się na nogach. Bycie kocią meido czasem naprawdę stanowiło dla niej stresujące zajęcie.
    _________________


     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 17 Czerwiec 2018, 15:09   

    Największym problemem przy wszystkich zmianach są ludzie przywykli do starego porządku. W teorii miał władzę w Stowarzyszeniu Czarnej Róży, która pochodziła od samej Czarnej Róży i była odpowiednikiem władzy samej przywódczyni. Problem pojawiał się jednak z ludźmi, którzy niekoniecznie się tym w jakikolwiek sposób przejmowali.
    Pewnym, choć niekoniecznie najbardziej skutecznym, zabezpieczeniem było postanowienie, które zrodziło się w głowie Arcyksięcia Rosarium jeszcze zanim postanowił cokolwiek. Miał zamiar przeprowadzić zmiany i wykorzystać Stowarzyszenia w sposób zgoła odmienny od tego, który wymarzył się Czarnej Róży, lecz przy tym wszystkim zachować pewien szacunek dla fundamentów stworzonych przez Dark. Stąd też planował wykorzystać istniejące struktury i raczej je uporządkować, niż dokonać rewolucji. Zrezygnował także z koncepcji, która zrodziła się podczas jednej z przydługich kąpieli, o zmianie nazwy Stowarzyszenia Czarnej Róży na jakąś inną, lepiej oddającą istotę organizacji.
    W trakcie tych rozmyślań odłożył wzięte do rąk dokumenty i odchylił głowę do tyłu. Wtedy też do środka weszła kotka i było to w istocie spektakularne otwarcie. Niezdara! Pomyślał w pierwszej chwili Rosarium, choć słowa te nie miały w sobie zbyt wiele potępienia, a raczej rozbawienie. Może przez fakt, że była bardzo niska, bądź też ze względu na jej uszy i ogon Rosarium nie traktował jej, a także innych służących mu kotów, zbyt surowo - przynajmniej dopóki były mu posłuszne.
    Uniósł dłoń, opierając policzek na palcach i spoglądając na dziewczynę.
    - Witaj, połóż śniadanie tutaj - dwoma palcami prawej ręki, która podtrzymywała wcześniej głowę Upiornego, wskazał dziewczynie na biurko. Dokładniej na miejsce obok sterty notatek. Wyprostował się i zaczekał aż kotka wykona polecenie, po czym dodał jeszcze:
    - Nie pozwalam Ci jeszcze odejść, zamiast tego mam dla Ciebie specjalne zadanie, do którego będziesz musiała się stosownie przygotować.
    Tylko jednak gdyby kotka była zbyt zestresowana, by rzetelnie ocenić sytuacją, mogłaby mieć wrażenie, że jest to kara za jej "wybryk". W istocie Arcyksiążę był niezwykle miły, a do tego znacznie bardziej żywy niż wczoraj, gdy męczyło go niewyspanie związane z chęcią dopracowania wszystkiego jeszcze przed początkiem podroży.
    Pomysł wykorzystania kotki jako dodatkowego informatora był czymś co nie pasowało do jego dotychczasowych planów. Był zbyt banalny i zbyt niewiele od jego skuteczności zależało. Z drugiej strony dodatkowe oczy wewnątrz SCR zawsze się przydadzą, a nie każdy musi wiedzieć, że członek przyjęty niedługo po przybyciu Arcyksięcia jest z nim powiązany.
    - Przez jakiś czas zostaniesz w Różanej Wieży i będziesz tam przeciwko mnie spiskować. - Z wagą tych słów wybitnie kontrastował lekki ton jakim Arcyksiążę je wypowiedział. I to nawet nie tak, że nie zdawał sobie sprawy, że jego plan jest o tyle niebezpieczny, że sam może stworzyć mu przeciwników. Z drugiej strony Ci wszyscy, którzy pod byle pretekstem będą gotowi przeciwko niemu występować i tak nie są warci zaufania regenta Stowarzyszenia.
    - W końcu będziesz tylko biedną kotką, którą zmusiłem do służby, a następnie nie zważając na sprzeciwy i prośby włączyłem do Stowarzyszenia Czarnej Róży, żeby mieć w organizacji jak najwięcej swoich ludzi. Możesz jeszcze dodać, że bije Cię za drobne niepowodzenia i w zasadzie to paskudny ze mnie tyran. Tak... tylko im to jakoś delikatnie sprzedaj, żeby nikt nie podejrzewał Cię o zbytni aktywizm pro rewolucyjny. Nie rozniecaj także żadnych płomieni rebelii, raczej staraj się je podsycać, gdy na takie się natkniesz.
    Dla kotki słowa Rosarium mogły wydawać się dość dziwne. Mogła nawet nie do końca pojmować tego o co właśnie ją teraz prosił... a przecież już uprzednio doniosła mu na służącą, która dopuszczała się niegodnych czynów. Tak więc czy będzie to coś innego?
    - Chcę wiedzieć kim są i co planują moi wrogowie w Stowarzyszeniu i twoim zadaniem będzie się tego dowiedzieć. Oczywiście pozostaje tylko pytanie czy jesteś gotowa się tego podjąć i sądzisz, że podołasz?
    Jakże ten tyran był perfidny! Zamiast po prostu jej kazać, a za niepowodzenie ukarać, to on jeszcze perfidnie daje jej wybór.
    _________________

    *****
     



    Nocny Muzykant

    Godność: Elisa Jakaśtam
    Wiek: 18 lat (wizualnie 15)
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: Słodycze, mleko, pieszczoty, piosenki Disneya.
    Nie lubi: Gburów, chamstwa, obłudy, egoizmu.
    Wzrost / waga: 155 cm / 43 kg
    Aktualny ubiór: Strój meido,czarne pantofelki, brązowe włosy spięte w bocznego kucyka. Bielizna.
    Znaki szczególne: Kocie uszka (jedno zakryte włosami), kiełki (widoczne dopiero po otwarciu buzi).
    Zawód: Pokojówka / Służąca
    Pan / Sługa: Tyyyyk
    Pod ręką: Wstążki zawiązane wokół uda; taca z talerzami, filiżankami, imbrykiem i ciastkami;, medalion zawiieszony na szyi (schowany pod ubraniem).
    Broń: Wstążki, nóż kuchenny
    Stan zdrowia: 100 % czystego wigoru
    Dołączyła: 17 Kwi 2017
    Posty: 24
    Wysłany: 18 Czerwiec 2018, 20:40   

    Gdyby tak chociaż raz mnie pochwalił...
    Być może w tej chwili myślała jak typowa atencjuszka, ale czy ten refleks nie był prawdziwym wyczynem? Może w tym świecie istniało sporo istot o takich umiejętnościach. Mimo wszystko nie należała do tych, które są słabymi ogniwami i kiedy popełniały błąd, nie naprawiały go. Ona była ponad to i ponad płacz nad rozlanym mlekiem. Orientowała się przed popełnieniem błędu, odznaczała się wybitną zaradnością, a mało tego nie oczekiwała zapłaty. To znaczy, o ile zapłata nie oznaczała miłego komplementu - takiej nagrody każdy od czasu do czasu w końcu potrzebował.
    - T-tak, panie - odpowiedziała ze spuszczoną głową, kładąc zawartość tacki na biurko. Niechcący trąciła w roztargnieniu dzbanek, wylewając herbatę na pozostawione na wierzchu dokumenty, o ile nikt nie zdążył ich wcześniej zabrać.
    Nie powinnam oczekiwać od niego niczego więcej poza rozkazami, jadłem i schronieniem.
    - Prze-przepraszam! - Zawołała, orientując się w swojej niezdarności i nieuwadze. Chyba już nie będzie mogła narzekać na brak chwalenia jej szybkości, bo właśnie dała popis jej kompletnego przeciwieństwa.
    Westchnęła ciężko, po czym pospiesznie opadła na kolana. Postawiła dzbanek z dala od dokumentów i zaczęła wycierać stolik (i/lub dokumenty) krawędzią białego jak śnieg fartucha. Nie mogła powiedzieć, że to dużo zmieniło - wszystko dalej się kleiło od napoju, a do tego fartuch częściowo wyglądał, jakby dopiero nim ktoś podłogę wytarł.
    Słysząc zwrot "specjalne zadanie", odwróciła głowę w kierunku swojego rozmówcy. Dziwnie jej to zabrzmiało. Przepełniała ją jednocześnie ciekawość jak i zaniepokojenie. I na pewno nie składało się z najłatwiejszych elementów. Przełknęła ślinę cicho.
    - Jakie zadanie? - Zamrugała kilkakrotnie oczami, wlepiając duże brązowe ślepia w swojego pana.
    "Spiskować"? - Miała ochotę chwycić się za głowę, zrobić obrót wokół własnej osi, a na koniec paść plecami na ziemię. Przecież ona się do tego nie nadawała. Była taka niewinna, taka spokojna, wdzięczna i skromna... W życiu by się na coś takiego nie porwała!
    Po ocknięciu się z lekkiego szoku podniosła się i stanęła pewnie na nogach. Wzięła głęboki oddech i wypuściła.
    - Muszę cię rozczarować, mój panie. Nie jestem stosowną osobą do tego zadania. Ciężko mi udawać i kłamać, to po pierwsze. A po drugie... - Poprawiła spódniczkę nerwowo. - Nietrudno jest dowiedzieć się szczegółów mojej przeszłości. Ona przecież kompletnie nie pasuje do tej wersji zdarzeń. Sierotka, w dodatku mała... Nie uwierzą. Prędzej zachorowałabym na syndrom Sztokholmski niż zaczęła spiskować.
    Po namyśle dodała jeszcze:
    - Poza tym, jakby nie patrzeć, jeżeli mamy jakichś szpiegów na zamku to od razu będą wiedzieli, że coś jest nie tak. Będą przygotowani. Tylko ich spłoszymy. - Skwitowała głośno. - Zatem wybacz, panie, ale muszę odmówić. Przykro mi. - Skłoniła się posłusznie najniżej, jak potrafiła. Może źle zrobiła, a jednak nie potrafiła inaczej. Czułaby się winna niepowodzeniu planu i tego, że nie miała odwagi powiedzieć głośnie i wyraźnie, co myśli. Na dodatek nie ona jedna mogła przecież ucierpieć.
    _________________


     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 21 Czerwiec 2018, 04:46   

    Kotka była zawiedziona faktem, że Rosarium nie docenił jej refleksu i uratowania przyniesionego przez nią śniadania przed upadkiem. Natomiast dla samego Arcyksięcia był to temat, na który nie poświęcił nawet krótkiej chwili refleksji. Dla niego sytuacja była dość oczywista i można ją opisać przy użyciu żartu. Tego o socjalizmie, który jest najlepszym z możliwych ustrojów ze względu na radzenie sobie z problemami, które są nieznane w innych ustrojach. I tak też nasza mała kotka co prawda wykazała się odpowiednią zwinnością i szybkością, lecz została do tego zmuszona przez okoliczności wynikające z jej błędu. Gdyby bowiem zachowała należytą ostrożność, to nie istniałaby konieczność niczego ponad powolne i w żadnym razie nie spektakularne podanie śniadania.
    W pewnym sensie można nawet zastanowić się, czy brak potępienia dla jej nieostrożności nie był formą pochwały. Na niewiele jednak zdałaby się ta cała refleksja, gdyż już po kilku chwilach Eli popełniła błąd, którego nie dała rady w porę naprawić. Co więcej błąd o konsekwencjach znacznie przenoszących konieczność posprzątania i przyniesienia śniadania raz jeszcze.
    Trzeba zauważyć, że kotka w części zniszczyła, a w części uszkodziła notatki spisywane przez ostatni dni przez Arcyksięcia i tym samym sprawiał, że ten raz jeszcze będzie musiał przenosić wszystko na papier. Jest to ta strata, która choć może być odwrócona, to wiąże się to z pewnymi uciążliwościami.
    Mimo wszystko reakcja Rosarium daleka była od wzburzonego arystokrata targającego służbę za ubrania, krzyczącego i rozbijającego niczemu winne, przypadkowe, przedmioty. Na tyle odległa, że z początku mogło się nawet wydawać, że ten nie jest wcale na kotkę zły i wszystko ujdzie jej płazem. Nic z tych rzeczy, ale nie wyprzedzajmy nadto faktów.
    - Bardzo niefortunne potknięcie. - Rozpoczął sięgając dłonią po jedną ze zniszczonych kartek. Większość liter była nieczytelna. Westchnął krótko odkładając dowody kociej zbrodni i spoglądając na służącą.
    - Rozczarowujące. - Powiedział nieco ciszej, lecz na tyle głośno, że kotka nie miała problemu ze zrozumieniem swojego pracodawcy. Spojrzał na kotkę, która wstawała właśnie po niezbyt skutecznej próbie usunięcia skutków nieostrożnego podawania herbaty. - Rozlany napój łatwo jest zastąpić, czego nie mogę powiedzieć o tych zapiskach. Wrócimy do później. - Kotka mogła spodziewać się, że zostanie ukarana, a do tego choć Rosarium był przez cały czas spokojny, to był także chłodny. Nie traktował jej jak uroczego, może tylko nieco niezdarnego kociaka, a kogoś kto zrobił coś złego.
    Odpowiedź kotki dała Rosarium wiedzę o tym, że ta wyobrażała sobie, że ma dołączyć do jakiegoś istniejącego już spisku i wejść w szeregi rewolucji niczym Javert. Aczkolwiek sam Arcyksiążę nie przytoczył tutaj postaci z francuskiej literatury.
    - Obawiam się nowych, a nie starych wrogów. Chcę wiedzieć o tych, którzy są przeciwni zmianom, które są... były tu spisane - - Pokazał palcem na mokre od herbaty dokumenty. - Nawet jednak gdyby założyć, że mam wrogów, którym nie zależy na zmianach, a jedynie wykorzystają je jako pretekst by zebrać kilku nowych sojuszników, to co im przyjdzie z wiedzy, że pracujesz dla mnie?
    Oczywiście, gdyby Rosarium postanowił postawić wszystko na tę jedną kartę i opierać powodzenia swojego planu na tej biednej, małej kotce to obawy mogłyby być zasadne. Tak jednak nie było. - Przejrzą nasz plan? Połowa sukcesu za Tobą, pozostanie tylko Ci ustalić kto jest wobec Ciebie podejrzanie nieufny. Jeżeli natomiast nie zrozumieją intrygi to wezmą Cię za słabe ogniwo. Słodką, naiwną kotkę z mojego otoczenia, którą będzie łatwo przeciągnąć na swoją stronę. Wtedy sami dadzą nam to, czego chcemy.
    Mógł jeszcze dodać, że zwrócenie kotki uwagi na siebie może mieć dalsze pozytywne następstwa. Jej urocze jestestwo łatwo może doprowadzić do nadmiernej pewności siebie ewentualnych spiskowców i lekceważenia Arcyksięcia, a także do przeoczenia innych szpiegów, którzy będą uszami ścian Różanej Wieży.
    Rosarium wstał z zajmowanego przez siebie miejsca i ruszył w stronę salonu, tego samego, w którym wczoraj rozmawiał z Palmirą. Zatrzymał się jednak obok kotki i położył na jej głowie dłoń. Szybko jednak przesunął ją chwytając palcami jej kocie ucho i głaszcząc nimi po nim. - Zawiodła mnie dziś nie tylko twoja nieostrożność, lecz także przeszkody jakie sama przed sobą stawiasz. - Zsunął dłoń po jej włosach, po czym zatrzymał palce na policzku kotki przesuwając jej głowę nieco w swoją stronę. Następne słowa wypowiedział już na ucho.
    - Doceniam raczej dostrzeganie rozwiązań, niźli samych tylko przeszkód.
    Czy był zły na nią, że odmówiła? W żadnym razie, zresztą niczego to nie przesądzało. Pytał jej czy uważa,ze podoła temu zadaniu, a sobie zostawił podjęcie ostatecznej decyzji. Jasno dał jej jednak do zrozumienia, że ceniłby gdyby proponowała jak zaradzić sygnalizowanym przez siebie problemom, zamiast wygody odcięcia się od nich. Kotka nie chciała podejmować ryzyka, a tym samym dlaczego Rosarium miałby jej na to pozwalać i wychodzić ponad wydawanie jej prostych poleceń?
    Jednocześnie dla kotki to jedno zdanie było wyjątkowe na tle tej rozmowy. Było czymś co mogło dodać jej otuchy, wskazać drogę, którą powinna podążyć, a przynajmniej której Rosarium od niej oczekuje. Zostało wypowiedziane także miłym głosem dobrego właściciela, zamiast emanować chłodnym rozczarowaniem.
    - Zajmij się skutkami swojej niestaranności. Gdy skończysz masz tu nam nie zaczekać. - I znów ten sam surowy ton głosu. Przy okazji też kotka mogła jasno zrozumieć, że chociaż jej niezdarność wynikała raczej z roztargnienia, to dla Rosarium było to po prostu nieprzykładanie się do obowiązków.
    Gdzie skierował się sam Arcyksiążę, gdy zostawił biedną kotkę samą w swoich gabinecie? W którym ze względu na to, że znajdują się na pokładzie AKL Helios, nie było nic specjalnie interesującego poza zniszczonymi notatkami. Tego nie wiedziała, za to gdy już skończyła i wyszła się przebrać - bo przecież zdawała sobie sprawę, że nie powinna się pokazywać Rosarium w brudnym stroju - nie zastała go w salonie.
    _________________

    *****
     



    Nocny Muzykant

    Godność: Elisa Jakaśtam
    Wiek: 18 lat (wizualnie 15)
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: Słodycze, mleko, pieszczoty, piosenki Disneya.
    Nie lubi: Gburów, chamstwa, obłudy, egoizmu.
    Wzrost / waga: 155 cm / 43 kg
    Aktualny ubiór: Strój meido,czarne pantofelki, brązowe włosy spięte w bocznego kucyka. Bielizna.
    Znaki szczególne: Kocie uszka (jedno zakryte włosami), kiełki (widoczne dopiero po otwarciu buzi).
    Zawód: Pokojówka / Służąca
    Pan / Sługa: Tyyyyk
    Pod ręką: Wstążki zawiązane wokół uda; taca z talerzami, filiżankami, imbrykiem i ciastkami;, medalion zawiieszony na szyi (schowany pod ubraniem).
    Broń: Wstążki, nóż kuchenny
    Stan zdrowia: 100 % czystego wigoru
    Dołączyła: 17 Kwi 2017
    Posty: 24
    Wysłany: 25 Czerwiec 2018, 21:32   

    Być może była bardzo wrażliwa na wszelkie ruchy arcyksięcia, ale to dlatego że go kochała. W taki sam sposób kochają dzieci ojców a zwierzęta swoich właścicieli. Czuły pozbawioną jakiegokolwiek seksualnego pożądania miłość, najczystszą i najniewinniejszą z możliwych, bo platoniczną. Liczyły się dla nich jedynie uczucia i sposoby, w jakich można wyrazić swoje przywiązanie.
    Pomimo czasu spędzonego razem spodziewała się ostrej reakcji. Policzek ani inna kara jednak nie nadeszła. Przynajmniej nie ta fizyczna i to jedynie na razie. Kto wie, co jej zwierzchnik miał w głowie.
    Poruszyła lekko uszami, słysząc ciche słowa swojego pana. Może faktycznie był zawiedziony jej niezdarnością, ale przynajmniej poświęcił jej trochę więcej uwagi.
    Nie mogła jednak dać po sobie poznać, że ją to cieszy, więc postanowiła zrobić jak na służącą przystało. Gdyby teraz specjalnie była nieposłuszna, na pewno nie uszłoby jej to płazem.
    - Przepraszam jeszcze raz. - Skłoniła się wpół ze wzrokiem wbitym w podłogę.
    Zwróciła spojrzenie w kierunku arcyksiecia. Pokręciła głową, wzdychając cicho. Skutki jej błędów mogłyby okazać się tragiczne. Nie tylko dla niej, ale i dla jej zleceniodawcy. Poza tym... wolała zostać przy swoim panie. Źle czułaby się daleko od niego.
    - Obawiam się, że mogliby okazać się o wiele okrutniejsi niż arcyksiążę sądzi. Jeśli dowiedzą się, że jestem od ciebie, mój panie, z pewnością zrobią ze mnie zakładniczkę. - Skwitowała, tłumacząc dokładnie, o co jej chodzi. Nie chciała, by ktokolwiek był nią rozczarowany. Wiedziała jednak, na ile ją stać i że jeżeli przedobrzy to na pewno skończy się to okropnie. - A zresztą... Nie mam jakichś wyjątkowych i wspaniałych mocy, żeby w razie czego się obronić ani wydostać. W pojedynkę nic nie znaczę.
    ... bez swojego pana nic nie znaczę.
    Nie chciała znowu skończyć na ulicy. Wykorzystując swój śpiew, o którym jej chlebodawca nie wiedział, naraziłaby się na sprzedanie jakimś szemranym typom. Nie była to dla niej kusząca perspektywa.
    Kiedy tylko poczuła na swojej głowie jego dłoń, przylgnęła, ciesząc się darowanym dotykiem. Nie mogła się powstrzymać od beztroskiego pomruku.
    Jednak po tym, jak poczuła oddech przy swoim uchu, stanęła prosta jak struna, rumieniąc się nieco. Lubiła bliskość, ale żeby aż tak...? Było to dla niej dosyć zawstydzające.
    - Um... Przepraszam, przykro mi. - Wyjąkała cicho, miętosząc krawędź sukienki. Spuściła wzrok zbesztana.
    Po tym, jak wyszedł, wzięła się za dokładne sprzątanie. Następnie poszła zrezygnowana się przebrać. Szczęśliwie miała kilka takich samych strojów, więc, nie licząc, czystości nowo ubranej sukienki i fartucha, nie dało się dostrzec jakiejś większej różnicy.
    Udała się do wskazanego pomieszczenia. Poprawiła włosy nerwowo, co by nie zostać ukaraną za fryzurę.
    Oby tylko nie gniewał się za bardzo... - Przestąpiła z nogi na nogę. Miała nadzieję, że chociaż trochę weźmie jej zdanie pod uwagę i nie wyśle jej na przeszpiegi, a przynajmniej nie samej.
    _________________


     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 1 Lipiec 2018, 21:57   

    Śniadanie nie było na tyle istotne, by na nie czekać. Może gdyby Rosarium był do niego nieco bardziej przywiązany, to zostałby i obserwował dokładnie każdy ruch sprzątającej kotki. Może nawet rzuciłby jakiś komentarz w międzyczasie. Tyle że nie był aż tak głodny, a dodatkowo oglądanie porządków nigdy nie należało do jego ulubionych rozrywek. Toteż postanowił wykorzystać chwilę żeby sprawdzić czy jego gość już wstał oraz jeszcze odwiedzić kilka innych mniej istotnych miejsc w pociągu. Tym samym nie było go niemal pół godziny i dopiero wtedy wrócił sprawdzić, czy tym razem Eli niczego nie zepsuła.
    I pomimo że nie odpowiedział Dachówce, to miał chwilę na przemyślenie jej słów. Nie lekceważył żadnego z zagrożeń, które zostało mu przedstawione, jednak uważał, że jest ono nadmiernie wyolbrzymiane przez kotkę. Jeżeli jego wrogowie wewnątrz Stowarzyszenia mieliby kogoś porwać, to raczej byłaby to Palmira lub Thorn, bądź też inna z osób, którym Rosarium powierzył realną władzę. Porywanie lekko niezdarnej, uroczej kotki było tym samym co rozpoczynanie wojny od zajęcia nieistotnej strategicznie i propagandowo wioski. Niby można, ale w istocie jest to pozbawione większego sensu. W końcu porwanie i przy okazji szantażowanie Arcyksięcia byłoby takim właśnie wypowiedzeniem wojny. Nie można też zapominać, że on jej nie wysyła do MORII by tam dla niego szpiegowała, lecz do Stowarzyszenia Czarnej Róży, gdzie poza nią będą także inni pracujący dla tej samej osoby. Nie trzeba było przecież zbyt daleko szukać i już Palmira, z którą spędzał wczorajszy dzień, była dla niej potencjalnym sprzymierzeńcem.
    Również obawa o to, że kotka nie jest w stanie się obronić była zdaniem Rosarium bezzasadna. W jego odczuciu nie musiała. Nie wysyłał jej do walki, a w celu rozeznania się w sytuacji wewnątrz Różanej Wieży, która była miejscem przyjaznym, a nie siedzibą przeciwników Arcyksięcia.
    Gdy Arcyksiążę wrócił spojrzał najpierw na biurko. I tutaj ujrzał jeden pozytyw i jeden negatyw. Co prawda posprzątała i poza zniszczonymi papierami, których nie była w stanie sama naprawić wszystko było już w należytym stanie, jednak nie przyniosła nowej herbaty, a to już należy uznać za niedopuszczalne niedopatrzenie. Co do samej kotki nie miał natomiast zastrzeżeń. Mimo wszystko należało ją ukarać, żeby nie myślała, że brak staranności jest dopuszczalny. Nie wiedział jednak jeszcze jaka spadnie na kotkę kara, nie to było teraz istotne. Może jakaś chłosta? Taka łagodna, co by nie miała wątpliwości, że jest to wyraz dezaprobaty, ale nie na tyle żeby cierpiała bardziej niż jest to potrzebne. A może coś innego? Rosarium zostawił do na później. Usiadł na swoim krześle i raz jeszcze wziął do ręki zniszczone notatki.
    Przy okazji, kątem oka, obserwował zachowanie kotki. Zwykle nie zwracał specjalnej uwagi na służbę i wybaczał im drobne potknięcia jak brak ukłonu, czy nie dość wyprostowana postawa, ale tym razem był zły na swoją służącą, więc mogła liczyć na nieco więcej uwagi.
    - Wróćmy do wcześniej poruszanych kwestii. Zaczął odkładając trzymaną stronę i spoglądając na Eli. - Jeżeli odkryją, że pracujesz dla mnie, a nie dla samego Stowarzyszenia Czarnej Róży, to nie będzie sensu dłużej trzymać Cię w Różanej Wieży, a Palmira, która w organizacji będzie twoim bezpośrednim zwierzchnikiem odeśle Cię do Różanego Pałacu. - Kotka mogła już po tych słowach zrozumieć, że Arcyksiążę zdecydował się ją wysłać wbrew temu, że ta wyraziła raczej obawy co do powodzenia swojego zadania.
    - Twoim oficjalnym zadaniem będzie pomoc oraz ocena nowych członków. Jako osoba aspirująca do rangi Różanej Czarownicy zostaniesz przypisana do nowego rekruta i będziesz go wspierać, a przy okazji zbierać o nim informacje. Jakie posiada zdolności, co jest jego słabością, jakie ma ograniczenia. Szczegółów dowiesz się jednak na miejscu, gdy z Palmirą wybierzemy dla Ciebie kogoś odpowiedniego. - Samo zadanie dla SCR było tylko luźno powiązane z misją, którą Rosarium powierzył kotce. W wolnej chwili miała słuchać o czym rozmawiają inni członkowie i sprawdzać, czy ktoś nie będzie jej próbował rekrutować przeciwko nowym władzom organizacji.
    - Palmira oraz kilka innych osób będą mieć na Ciebie oko, więc nie musisz się obawiać, że zostaniesz zostawiona bez ochrony, a jednocześnie wiedz, że dowiem się, jeżeli nie będziesz sumiennie wykonywać obowiązków, które Ci powierzam.
    Zdanie wypowiedziane przez Arcyksięcia, chociaż mogło brzmieć jak brak zaufania do kotki, jednocześnie rozwiewał jej wcześniejsze wątpliwości i jasno wskazywał, że ta będzie mogła liczyć na pomoc i nie będzie sama, a sam Rosarium będzie nad nią czuwał - choć nie bezpośrednio.
    - Usiądź, to może trochę potrwać. Chce mieć pewność, że dobrze rozumiesz czego od Ciebie oczekuję. - Rosarium oparł policzek na na dłoni. Dopiero teraz uświadomił sobie, że spraw do omówienia jest więcej. Oby tylko nie zapomniał o karze i o tym, że dziewczyna ma spisać raz jeszcze notatki. Ale dyktować ich treść będzie nieco później. Nie czekając aż Eli wykona jego polecenie kontynuował:
    - [color=#AD1111]Masz jakieś pytania?[/color[
    _________________

    *****
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,25 sekundy. Zapytań do SQL: 9