• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Słodki lek na wszelkie zło
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 25 Listopad 2017, 14:52   

    Julia uważnie przyglądała się kobiecie. Coś ewidentnie było nie tak. Gdy chwyciła ją za ramię, nie poczuła charakterystycznej miękkości. Raczej jakby trzymała kawałek drewna. Kobieta wyglądała na ... martwą. Nie oddychała, nie ruszała się, nie reagowała na nic. Odskoczyła od łóżka, gdy Cyjan nagle przewrócił kobietę. Patrzyła na nią szeroko otwartymi oczami. Marionetka? Ale...jak to? Przełknęła ślinę, nie wiedząc co o tym myśleć. Wyglądała, jakby ktoś zapomniał w nią tchnąć życie albo...jakby zapomniał ją nakręcić. Czyżby...
    Spojrzała na kota, który zaczął jej tłumaczyć czemu Lukelowi tak na nim zależało - i...jak niby... - zaczęła, ale Gospodarz właśnie wszedł do pokoju, a Julia aż podskoczyła w miejscu, słysząc go za plecami. Westchnęła. Mężczyzna zachowywał się...jakby nie zdawał sobie sprawy, że ma za żonę martwą lalkę...taka była teraz prawda. Miała nadzieję, że to nie jeden z tych, którzy zakochują się w przedmiotach. Ale Kaise wyglądała na tak dobrze zrobioną, że musiała być dziełem Marionetkarza.
    Przytaknęła głową i przeszła do jadalni. Usiadła przy stole, nie wiedząc jak się teraz zachować. Czekałą cicho na Lukela, niosącego Kaise. Zastanawiało ją, dlaczego on tak się zachowuje, mówi o ulubionym deserze. To, że była Marionetką, nie oznaczało, że nie lubi jeść i nie ma poczucia smaku, w końcu ktoś mógł ją tak stworzy, jednak ona...nie miała w sobie życia. Czyżby postradał zmysły i wymyślił wszystko? A może była żywa gdy się poznali? To jest bardzo możliwe.
    Ocknęła się, gdy mężczyzna znów się do niej odezwał. Spojrzał na niego - nie...nie ma za co dziękować - uśmiechnęła się trochę niepewnie. Czuła się trochę niekomfortowo w tej sytuacji, ale sama zaczęła jeść. Nie chciała być niegrzeczna. Spojrzała na Cyjana i zastanawiała się czego kocur od niej oczekuje. Nie mogła powiedzieć Lukelowi, że Kaise jest martwa, bo ten może na to źle zareagować. Nie wiedziała czy zdaje sobie z tego sprawę czy nie. Mógł przecież się nią zajmować mimo to, choć i tak było to dziwne.
    - Od jak dawna znacie się z Kaise? - zapytała, nie chcąc siedzieć w ciszy. Spoglądała na nieruszającą się Marionetkę, zastanawiając się jak reaguje mężczyzna, gdy jedzenie z jej talerza nie znika. Uznała, że wypyta go o coś, może czegoś się dowie. Poza tym dalej pamiętała jak Cyjan wspominał coś o szopie.
    - Czy po obiedzie mogłabym chwilę pobawić się z Cyjanem? Chcę się upewnić, ze nic mu nie jest. Zobaczę jak biega po ogrodzie czy nie ma żadnych problemów - spojrzała na Lukela - oczywiście o ile Kaise nie ma nic przeciwko i jeśli Indigo jest zamknięty, bo trochę boję się dużych psowatych - zaśmiała się zakłopotana. To nie była prawda. W końcu lubiła się wygłupiać z Caiusem, który był naprawdę wielkim basiorem, jednak miała nadzieję, że uda jej się dowiedzieć czegoś więcej.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 2 Grudzień 2017, 11:47   

    Lukel cały czas uśmiechał się szeroko, szczerze. Jakby był przekonany, że wszystko jest w porządku. Ot, siedzi sobie w domu z kochaną żoną i dziewczyną, która pomogła mu odzyskać Cyjana. Ten kocur był z nimi od lat, dopiero niedawno mężczyzna złapał Indygo. Nie do końca go jeszcze udomowił, może dlatego psowaty dzisiaj tak mocno pogryzł kocura. Ale Cyjan nie był do końca bez winy! Drażnił Indygo, podbierał mu jedzenie i kręcił się obok Szopy, którą przecież Indygo miał pilnować.
    Mężczyzna zachowywał się tak, jakby nie zauważał, że jego Kaise była martwą, pustą Lalką. Zajadał swoją porcję co chwilę zerkając na talerz kobiety.
    -
    Ach, znowu nie masz apetytu, Ukochana? - zagadnął i przejechał z czułością palcem po jej policzku - Nie przepraszaj, Skarbie. Może jutro będziesz się czuła lepiej i zjesz cały obiad? - posłał jej łagodny uśmiech - Oczywiście, zostań jeszcze chwilę z nami. Będzie nam bardzo miło.
    Prowadził dziwaczną rozmowę, zapewne słysząc w głowie, że jego wybranka naprawdę z nim rozmawia. Było to dziwne, ale na razie Lukel nie zachowywał się podejrzanie. Co więcej, Korale Zamiarne Tulki wciąż uparcie pozostawały w spokojnych barwach. Cyjan zaczął ocierać się o jej nogi gdy zaczęła jeść. Polubił ją i chciał by już zakończyła posiłek, bo miał jej do pokazania coś naprawdę ważnego.
    Mężczyzna przeniósł spojrzenie na Julię i zachichotał po czym pogłaskał swoją żonę po włosach.
    -
    Kilka stuleci. - powiedział szczerze - I od kilku stuleci pałamy do siebie uczuciem tak silnym i płomiennym, jak gdybyśmy byli kochankami zaledwie od kilku miesięcy. Potęga naszej miłości pokonuje wszystkie przeszkody. - dodał i zaśmiał się melodyjnie - Śmiem twierdzić, że jest silniejsza nawet od śmierci. - przyciągnął do siebie Kaise a Marionetka opadła drewnianą głową na jego ramię - Będę ją kochał zawsze, nawet gdy przyjdzie na nas czas.
    Nie wydawał się być zmartwiony tym, że przecież kiedyś nadejdzie czas śmierci. Patrzył na swoją kobietę z miłością.
    Cyjan przysiadł na podłodze, tuż przy nodze Tulki i wspiął się przednimi łapkami, by sięgnąć pyszczkiem do jej łokcia. Liznął ją gdy zapytała Gospodarza, czy może się z kocurem pobawić.
    Lukel kiwnął głową z miłym uśmiechem. Odsunął od siebie Kaise i poprawił, by siedziała prosto.
    -
    Oczywiście, Indygo jest na łańcuchu, za domem. Nic wam nie zrobi. - powiedział - Kaise mówi, że jest troszkę zmęczona dlatego położy się do łóżka. Musi dużo odpoczywać, by wyzdrowieć. Jest szczęśliwa, że przyniosłaś jej Cyjana. Bardzo za nim tęskniła, ale niestety nie może się w wami pobawić. Jest jeszcze za słaba.
    Jakby na potwierdzenie, głowa Marionetki opadła w przód. Wyglądało to tak, jakby kobieta pokłoniła się Tulce ale... był to tylko ruch martwej Lalki, którą Lukel najwidoczniej źle ustawił. Zaśmiał się nerwowo i poprawił ją.
    -
    No, kochana, bo widzę, że przysypiasz na siedząco. - wstał i podniósł ją delikatnie - Zaniosę ją do pokoju, zmykajcie na dwór póki jest jeszcze jasno. A jak już się zmęczycie, będzie na was czekało pachnące ciasto i kakao. Nie wypuszczę cię do domu, Julio, z pustym brzuchem.
    Mrugnął do niej okiem i wyszedł, niosąc Kaise. Cyjan od razu podbiegł do drzwi i skierował się do frontowych, gdzie poczekał na Tulkę. Gdy do niego dołączyła, skoczył na klamkę otwierając w ten sposób drzwi wejściowe. Wybiegł na podwórko.
    -
    Spieszyć się. Spieszyć. - rzucił, odwracając się w jej stronę - Indygo uwięziony. Indygo niegroźny. - pobiegł za dom, omijając budę psowatego szerokim łukiem.
    Furbo szczekał i ujadał jak wściekły, naprawdę nie wyglądał na udomowionego. Był cały najeżony a w oczach miał furię.
    Cyjan prychnął głośno i pobiegł dalej, prowadząc dziewczynę do niewielkiej szopy, stojącej nieopodal Domku, w cieniu drzew.
    Zatrzymał się dopiero pod jej drzwiami. Na skoblu zapięta była masywna kłódka. Nie było okien ani prześwitów między deskami ścian. Wyglądało na to, że tak łatwo nie dostaną się do środka.
    Spojrzał na Tulkę swoimi pięknymi ślepiami. Oparł się przednimi łapkami o drewno drzwi.
    -
    Otworzyć. - powiedział - Tam odpowiedź.
    Jak Tulka otworzy kłódkę? Wyglądała na solidną. Zardzewiałą, ale jednak taką, która od dawna spełnia dwoje zadanie i skrywa za drzwiami Szopy wiele sekretów.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 6 Grudzień 2017, 23:12   

    Lekko zadrżała, słysząc odpowiedź Lukela - to naprawdę piękne. Mam nadzieję, że sama kiedyś zaznam takiej miłości - uśmiechnęła się do niego miło. Widziała, że nie ma sensu mu nic uświadamiać, jeszcze nie teraz. Bała się, ze zrobi coś złego jeśli się dowie, uzna, że Tulka nie chce, żeby byli razem, że chce ich rozdzielić.
    - Czy....mogę zapytać od jak dawna, pani choruje? - zwróciła się do lalki, choć wiedziała, że ta nie odpowie jej na pytanie. Ale miała nadzieję, że zrobi to Lukel. Chciała po prostu nadal grać miłego gościa, który dba o gospodarzy. Nie chciała ich urazić ani nic. Tylko odwrócić ich uwagę. W szczególności od Cyjana, który zaczął ją zaczepiać.
    -Dziękuję panu - uśmiechnęła się - już nie mogę się doczekać deseru, więc na pewno po zabawie wrócę. - dodała jeszcze.
    Wyszła szybko za Arlekinem i podążyła we wskazanym przez niego kierunku. Spieszyła się, tak jak jej mówił. Słyszała ujadanie Furbo i naprawdę nie brzmiało to przyjaźnie. Wolałaby się z nim nie spotkać oko w oko. W końcu pewnie nie miałaby z nim większych szans. Chyba, że szybko uciekłaby w powietrze. To była jej jedyna opcja. Nie umiała walczyć, nie miała broni, która by ją obroniła przed takim psiskiem.
    Spojrzała na szopę. Chciała otworzyć drzwi, ale okazały się zamknięte i to na kłódkę - domyślam się, ze klucz ma Lukel, co? - zapytała Cyjana. Nie wiedziała czy jej odpowie, ale dobrze by było to wiedzieć. Obeszła całą szopę szukając jakiegoś wejścia. Podejrzewała, że podkop też nie będzie dobrym pomysłem. Nie miała ze sobą w wsuwek, a i tak nie wiedziała by jak z nich skorzystać.
    Zaczęła więc się rozglądać może za jakimś prętem albo kamieniem, którym by spróbowała wyłamać kłódkę, albo jakoś poluzować drzwi, żeby móc się dostać do środka. Cały czas też nasłuchiwała czy mężczyzna nie wychodzi z domu.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 9 Grudzień 2017, 16:42   


    Lukel nie odpowiedział na jej pytaanie od razu, uśmiechnął się za to błogo, bardziej do Marionetki niż do Tulki.
    -
    Znamy się wystarczająco długo. - powiedział wymijająco - Nie wiem ile dokładnie. Może dziesięć lat, może sto. Przestałem liczyć. - zachichotał.
    Pozwolił jej wyjść, sam zabrał się za zmywanie, oczywiście wpierw zanosząc Ukochaną do jej łóżka. Nucił wesoło przy sprzątaniu. Ufał, że Tulka będzie się dobrze bawić z Cyjanem, w końcu to taki przyjazny kociak. Jest z nimi od bardzo dawna.

    Cyjan patrzył na dziewczynę gdy ta szukała czegoś, czym mogłaby otworzyć kłódkę. Dreptał w miejscu zniecierpliwiony. Indygo, wściekły, że nie może zerwać się z łańcucha szczekał głośno. Aż się cały spienił.
    Nagle z domku dobiegł przeraźliwie donośny krzyk.
    -
    Do budyyy! Indygo!
    Julia znała głos Lukela i mogła bez problemu go rozpoznać. Nie brzmiał tak przyjaźnie jak przed chwilą, przy stole, ale złość nie była wymierzona w nią czy Arlekina. Widocznie zdenerwowało go ujadanie Furbo. Najwyraźniej mężczyzna zdawał sobie sprawę, że Bestia nie jest wcale tak dobrze udomowiona.
    Cyjan podbiegł do Tulki i chwycił ją ząbkami za sznurówkę buta. Pociągnął, by znowu podeszła do kłódki. Zapytała o klucz, ale kocur nic nie wiedział o żadnym kluczu.
    -
    Dotknij. Kłódka na zagadkę. - powiedział - Odpowiedź otworzyć. Dobra odpowiedź. - usiadł przy jej prawej nodze i wskazał pyszczkiem na drzwi - Ty mądra. Ty dobre serce. Ty znać odpowiedź. Na pewno. - otarł się o jej kostkę, mrucząc zachęcająco - No już. Cyjan wierzyć w dziewczynkę.
    Kłódka wyglądała niepozornie, Tulka mogła mieć wątpliwości czy faktycznie jest magiczna.
    Ale jeśli tylko zdecydowała się dotknąć żelastwa, pod jej palcami kłódka zaświeciła się na niebiesko i zrobiła się przyjemnie ciepła.
    Z otworu w który powinien być włożony klucz zaczął dobiegać szept. Jeśli Julia chce usłyszeć o co chodzi, musi przystawić ucho do kawałka metalu. Nawet jej lisie uszy bez zbliżenia się, nie wychwycą co szepcze głos.
    Gdy tylko przytuliła ucho do kłódki, usłyszała jakby dwie osoby równocześnie szeptały. Kobieta i mężczyzna. A głos był podobny, do głosu Lukela ale jakby... starszy?
    Cyjan otarł się ponownie o jej nogi zadowolony, że go posłuchała. Nie mruczał jednak, pozwolił by wysłuchała całej zagadki.
    -
    Kłamstwa nie kreśli moje pióro.
    Obraz me myśli tłumaczy.
    Chytrości nie zna moja natura.
    - powiedziały szepty.
    -
    A jeśli chcesz poznać moje słowo
    Masz w pierwszych literach odpowiedź gotową.
    - zakończyły. Zaczęły powtarzać zagadkę od nowa i od nowa... i tak w kółko, czekając na odpowiedź.
    Cyjan miauknął i spojrzał na nią.
    -
    Odpowiedź! Szybko! - mruknął - Przecież mądra dziewczynka.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 11 Grudzień 2017, 15:44   

    Szukała czegoś na otwarcie kłódki. Nie chciała jej rozwalać, bo wtedy Lukel na pewno by się zorientował. Gdy usłyszała głos Gospodarza, wyprostowała się i postawiła wysoko uszy. Na szczęście jego krzyk był skierowany do Indigo. Ale czemu on w ogóle tak ujadał? Nawet dzikie zwierzęta się tak nie zachowywały. A on był Bestią, te są o wiele bardziej inteligentne od zwykłych zwierząt. Co więc sprawiało, że był aż taki agresywny i dlaczego Lukel nawet nie próbował go oswoić. Bo jakoś nie mogła uwierzyć, że próbował.
    Pociągnięta przez kociaka poszła za nim. Słysząc jego podpowiedź, otworzyła szerzej oczy - czemu od razu nie powiedziałeś? - zapytała. Nie miała jednak do niego pretensji. Pogłaskała go przelotnie po główce i dotknęła kłódki. Zaskoczona zauważyła, że ta zaczęła się świecić. Cyjan miał rację. Usłyszała, że z kłódki dochodzą jakieś szepty. Szybko się rozejrzała czy Lukel nie nadchodzi i przytknęła ucho do świecącego przedmiotu.
    Wysłuchała zagadkę uważnie, dwa razy. Musiała się upewnić, że wszystko dobrze usłyszała. Musiała sobie poukładać wszystko w głowie. Nie mogła sobie pozwolić na błędy. Nie wiedziała jak zachowa się kłódka gdy odpowie się źle. Może tak jak jakiś alarm, zacznie się wydzierać, a może nic się nie stanie. Nie miała przecież pewności. Zerknęła na kota, widziała, że jest zniecierpliwiony. Cóż, jak nie zaryzykuje to się nigdy nie dowie czy dobrze myśli czy też nie.
    - Kocham - powiedziała zaraz przy kłódce. I czekała czy coś się stanie. Przycisnęła mocniej skrzydła do siebie, mając nadzieję, że się nie pomyliła. Wiedziała, że nie mają za dużo czasu.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 11 Grudzień 2017, 23:53   


    Kocur przestępował z nogi na nogę, jakby się bał, że każda minuta zwłoki może okazać się ich ostatnią na rozwiązanie zagadki. Niby Lukel nie strzegł specjalnie tej Szopy ale zazwyczaj wystarczała ta kłódka. I spuszczony ze smyczy Indygo. A teraz Furbo był uwiązany na łańcuchu. Nie wiadomo, czy okazja która im się trafiła nie jest ostatnią.
    Kłódka cicho szczęknęła ale nie otworzyła się. Zamilkła, gdy Tulka wypowiedziała odpowiedź. Była dobra bo żelastwo nie zaczęło alarmować właściciela, jak miało w zwyczaju. Zamiast tego kłódka zaczęła pulsować światłem, jakby czekała na powtórzenie odpowiedzi. Ale czy faktycznie otworzy się, gdy Julia tak po prostu znowu powie "Kocham"?
    Cyjan spojrzał na nią w górę i miauknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
    -
    Kocha? - zapytał, przyglądając się jej twarzy, przekrzywiając łepek na boki - Dziewczynka kocha? Prawdziwie kocha? Kogo kocha? - oparł się przednimi łapkami o jej nogę by wspiąć się wyżej, domagając się pogłaskania. Tulka była miła, przyjemnie głaskała. Polubił ją.
    Kłódka zaczęła ponownie szeptać, ale już tylko jeden wers swojej zagadki.
    -
    Obraz me myśli tłumaczy. Obraz me myśli tłumaczy. - mówiły głosy a kawałek metalu pulsował przyjemnym dla oka światłem. Już było tak blisko do otwarcia, Tulka musiała jeszcze coś zrobić.
    Cyjan zaczął kręcić się wkoło jej nóg i ocierać o jej kolana.
    -
    Dziewczynka kocha. - mruczał zadowolony, ciesząc się z takiego obrotu wydarzeń - Ktoś obdarzony uczuciem. Chłopiec? Inna dziewczynka? Ktoś... Kto? - zatrzymał się i ponownie spojrzał na nią w górę - Ty znać Ktosia? Ładny ktoś? Miły ktoś?
    - Obraz me myśli tłumaczy. Obraz...
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 12 Grudzień 2017, 01:29   

    Zagryzła wargę słysząc szczęk kłódki. Ale...nic więcej się nie stało. Czyli...odpowiedziała dobrze, ale nie do końca? Chyba tak, bo kłódka świeciła przyjaźnie, a do tego znów zaczęła powtarzać swoją zagadkę. Ale tylko jedną część. Zmarszczyła brwi i zamyśliła się.
    Wyciągnęła rękę i pogładziła Cyjana, choć w tym momencie trochę jej przeszkadzał. Przecież nie mogla powiedzieć, że kocha Bane'a bo to by było bez sensu. W końcu to nie była jej kłódka. I przedmiot nie powtarzał by tak uparcie fragmentu o obrazie.
    Rozejrzała się. Chciała się upewnić, ze nikt nie idzie. Uklęknęła i poczochrała Cyjana. Pokazała mu palcem, że ma być cicho. Chciała pomyśleć, a bała się, że jak powie cokolwiek innego to będzie uznane to za błąd. W końcu skąd jakaś magiczna kłódka miała wiedzieć czy dziewczyna mówi do niej czy do panoszącego się pod drzwiami kocura? No chyba nie mogła. Wolała więc jak na razie się nie odzywać. Obraz...obraz. Co można kochać w związku z obrazem.
    Spojrzała nagle na kłódkę - rysować - powiedziała z nadzieją w głosie - kocham rysować - powiedziała trochę pewniej.
    Błagam...niech to będzie prawidłowa odpowiedź, błagam. Powtarzała sobie w głowie. To było dla niej jedyne logiczne wyjaśnienie tej dziwnej zagadki. Trzymała kciuki, żeby to zadziałało i bezwiednie zaczęła głaskać Cyjana. Kto wie, może jeśli kociak dalej będzie się tym interesował to mu powie czy kogoś kocha tak naprawdę.
    W sumie jakby pomyśleć, to nawet nie kłamała mówiąc te słowa. Kochała rysować. Przez całe jej życie w Świecie Ludzi było to jedyne co jej wychodziło, poza nauką i co mogła robić. Na żadne inne hobby jej nie pozwalano. Bo to przecież marnowanie czasu. Ale na rysunkach Julii mogli nawet zarobić, więc jej na to pozwalali.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 12 Grudzień 2017, 13:48   


    Gdy dziewczyna pogłaskała Cyjana, kocur zamruczał przyjaźnie i wrócił do ocierania się o jej nogi. Chyba jej przeszkadzał bo w pewnym momencie Julia pokazała mu, by siedział cicho. Usiadł więc i zaczął wpatrywać się w nią z ufnością. Machał ogonem na boki, podekscytowany. Trochę się denerwował, bo zgadywanie strasznie długo trwało ale gdy wreszcie skrzydlata odpowiedziała, wstał gotów na to by wskoczyć do środka Szopy.
    Ale odpowiedź nie pasowała. Zarówno magicznej kłódce jak i jemu. Kłódka jedynie zapulsowała światłem, dając znać, że Julia nie odpowiedziała dobrze a Cyjan fuknął, zniecierpliwiony.
    -
    Dziewczynka kochać "Rysować"? - zapytał powątpiewając - Takie imię kochanego? - potrząsnął łebkiem bo już nic z tego nie pojmował.
    Chyba dał jej za mało wskazówek. Otarł się o jej nogę, chcąc zwrócić jej uwagę.
    -
    Lukel kochać Kaise. - powiedział poważnie - Lukel myśleć o Kaise gdy tu przychodzić. - dodał cierpliwie, chociaż oglądał się na domek, czy Właściciel czasami nie zechce sprawdzić co porabiają jego Goście - Ty też kochać. Ktosia. Jak ktoś wyglądać? Jak imię ktosia? - postukał się łapką w głowę, co wyglądało dość śmiesznie bo w końcu był kotem - Tu. Obraz. Ktosia obraz. I powiedzieć imię Ktosia. - wskazał na kłódkę po czym dotknął łapką miejsca w którym powinno być jego serce - Jeśli kochać mocno, prawdziwie Ktosia... Kłódka uwierzyć. Otworzyć. Tam sekrety! - doskoczył do drzwi i oparł się o nie łapkami.
    A kłódka nadal cichutko szeptała. Widać, że nie miała zamiaru alarmować. Może dlatego, że Tulka podała dobrą odpowiedź ale niepełną. Gdyby podała złą... Lukel już by tu był. I prawdopodobnie nie uśmiechałby się tak miło jak dotychczas.
    Cyjan zaczął skrobać o drewno.
    -
    Kochać Ktosia. Imię Ktosia. Obraz Ktosia. - powtarzał cicho, pracując pazurkami - To klucz. Sekret tak blisko.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 12 Grudzień 2017, 14:37   

    Widząc, że odpowiedź nie pasowała, warknęła cicho. Do tego to fuknięcie Arlekina. Czyli jednak futrzak miał rację...imię ktosia.
    Westchnęła ciężko i zarumieniła się, gdy Kocur znów zaczął mówić. Słyszała, że jest podenerwowany. Sama była. Czuła się teraz tak głupio. Znów jak nic nierozumiejące dziecko. Słuchała jednak uważnie kota. Opadłą na kolana i przycisnęła zaciśniętą pięść do serca.
    Przywołała obraz mężczyzny o szarej, niezdrowej skórze, białych włosach i dziwnych oczach. Obraz Chirurga i Ordynatora Kliniki...
    Westchnęła ciężko - kocham...Bane'a - powiedziała w końcu. Spojrzała na drzwi z nadzieją. Już i tak dała popis swojej inteligencji i nie była z tego ani dumna ani zadowolona. Naprawdę chciała pomóc, ale ostatnio albo jej to nie wychodziło, albo wpadała przez to w coraz do większe kłopoty.
    Zamknęła oczy i znów przywołała obraz Lekarza. Nikt nie umiał powiedzieć co ona w nim widzi, czemu wybrała jego pomimo tego co zrobił w przeszłości, co sama przeszła. Joce nawet nie chciała jej znać po tym jak się dowiedziała, że są razem. Ona miała jednak gdzieś co mówili inni. Chciała być przy nim, nawet teraz najchętniej by się do niego po prostu przytuliła.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 12 Grudzień 2017, 14:58   


    Kłódka szczęknęła radośnie i zaświeciła blaskiem po czym zwyczajnie opadła na ziemię. Drzwi zostały otwarte.
    Arlekin aż pisnął z radości. Nie wiedzieć czemu, bo przecież on podejrzewał o co w tym wszystkim chodzi. Potrzebował dowodu i chciał pokazać komuś jeszcze, że Lukel i jego Kaise to...
    Drewniane drzwi jęknęły uchylając się nieco. Z wnętrza dobiegł duszący zapach. Słodki, kwiatowy zapach... prawie nie do wytrzymania.
    Kocur kichnął i spojrzał na nią po czym czmychnął bez strachu do środka. Nie bał się, bo czego? Z wnętrza nie dochodziły żadne odgłosy, był tylko ten zapach.
    Gdy Tulka postanowiła wejść do środka, pierwsze co zobaczyła to oświetlone przez otwarte drzwi stosy kwiatów. W doniczkach. Były tam kwiaty polne, ale też i te rzadsze, pachnące tak dusząco, że już po chwili przebywania tutaj, dziewczyna zaczęła czuć drapanie w gardle. Nie pozostawało nic innego tylko zakryć usta rękawem i iść dalej. Przecież była tak blisko rozwiązania zagadki.
    Cyjan pobiegł w głąb - było mu prościej bo przy podłodze kwiaty nie były tak gęste, nie zagradzały ścieżki. Ale przy odrobinie uwagi, Julia mogła spokojnie przejść dalej. Musiała tylko przedrzeć się przez rośliny jak przez śnieg.
    Z każdym krokiem w głąb, do jej nosa dochodził inny, ciekawszy zapach. Słodki, ale nie kwiatowy. Ciężko było określić co tak pachniało... Skrzydlata znała ten zapach, jako Lis spotykała go w lesie już tyle razy. I nigdy nie wiązał się z niczym dobrym. Ale co tak pachniało?
    Arlekin w końcu dotarł do końca Szopy i przysiadł na zadzie, patrząc na to co się znajdowało przy równoległej do drzwi ścianie.
    Julia również to zobaczyła. I widok ten wcale nie dał odpowiedzi na kłębiące się w jej głowie pytania, zrodził nawet kolejne.
    Ściana była oblepiona obrazami. Portretami. Lukela i Kaise, roześmianych, przytulonych, tańczących. W pięknych strojach. Na niektórych kobieta miała balowe suknie, na innych zwykłe, proste sukienki. On na jednych był we fraku, na innych w roboczej koszuli i spodniach, podobnych do tych które miał dzisiaj na sobie.
    W tych obrazach było coś więcej. Nie były zwykłymi maziajami. Zawierały historię. Bardzo smutną historię istot które bardzo się kochały, ale stało się coś, co zmieniło ich życie.
    Cyjan spojrzał na Julię dziwnym wzrokiem. Spokojnym. Jakby właśnie potwierdziły się jego przypuszczenia.
    Zapach w tym miejscu był nie do zniesienia i nawet świeże kwiaty nie były w stanie go ukryć. Słodki odór...
    Nie tylko obrazy i kwiaty były w szopie. Przy ścianie, na podłodze było coś jeszcze.
    A raczej ktoś. Dwie osoby. Jedna, siedząca i opierająca się plecami o ścianę trzymała drugą w ramionach. Mężczyzna przytulał do siebie leżącą na ziemi kobietę. Wyglądało to tak, jakby para zastygła w tej pozie. Bardzo romantyczny obraz. Był tylko jeden, dość zasadniczy problem.
    Para... od bardzo długiego czasu była martwa.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 12 Grudzień 2017, 16:07   

    Westchnęła z ulgą i podniosła się z kolan. Otrzepała je i ruszyła do środka, za wesołym Kociakiem. Rozejrzała się i kichnęła. Od razu zakryła usta materiałem rękawa. Po cholerę tutaj tyle roślin. Było ich więcej niż w domu i pokoju Kaise razem wzięte. Do tego szopa nie była zbyt wielka i widać okna i drzwi były dość szczelne więc zapach tylko się tutaj kumulował przez co było jeszcze gorzej.
    Przedzierała się jednak ostrożnie między kwiatami. Nie chciała ich zniszczyć, choć najchętniej to by je wszystkie wywaliła na zewnątrz. Po co komu tyle roślin w jednym miejscu? Do tego tak intensywnie pachnących. Z wolna jednak do kwiatów zaczął dochodzić inny słodki zapach. Tulka kaszlnęła kilka razy, bo zaczynało ją drapać w gardle. Próbowała się skupić i dojść do tego co tak pachnie. Znała ten zapach ale te cholerne rośliny wszystko utrudniały.
    Zatrzymała się gdy Cyjan to zrobił i zaczęła się wpatrywać w obrazy. Lukel i Kaise. Szczęśliwi razem. Przyglądała się uważnie wszystkim zdjęciom. Co się zmieniło tak nagle w ich życiu, że doszło do tego co teraz jest? Co się stało? Coraz więcej pytań kłębiło się w jej głowie. Przyglądała się obrazom uważnie, sprawdzając czy Kaise była tutaj też Marionetką, czy Lukel stracił swoją ukochaną. On był w niej strasznie zakochany, to było aż chore.
    Zmarszczyła brwi, widząc spokój w oczach Cyjana. Robiło jej się niedobrze od tego smrodu. Nagle zobaczyła co jest jego powodem. Pod ścianą były dwa ciała, przytulone do siebie. Otworzyła szeroko oczy i przełknęła z trudem ślinę. Powstrzymywała odruch wymiotny. Leżeli tu już długo. Szybko obejrzała się na drzwi, sprawdzając czy ktoś tu nie wszedł, czy nadal są w ogóle otwarte.
    - Czy..czy to ... Lukel i Kaise? - zapytała Cyjana i przykucnęła niedaleko ciał. Lekko się trzęsła, a oczy nadal miała szeroko otwarte - jeśli tak...to kim są Ci, którzy są w domu? - spojrzała na niego lekko wystraszona. Serce jej przyspieszyło. Nie wiedziała w ogóle co o tym myśleć.
    - Co...co im się stało - wyszeptała jeszcze. Nie za bardzo wiedziała co ma z tym wszystkim począć. Wyciągnęła jednak z torby rękawiczki, które zawsze miała przy sobie. Nigdy nie wiadomo kiedy się przydadzą, w końcu nie tylko w szpitalu się przydawały, sama używała ich również przy malowaniu, jeśli nie chciała za bardzo się wybrudzić, albo używała jakiś specyfików, które lepiej, żeby nie miały kontaktu ze skórą.
    Zapięła koszulę pod szyję i naciągnęła ją sobie na nos. Jakoś powstrzymała obrzydzenie i bardzo delikatnie zaczęła oglądać ciała. Traktowała ich jednak z szacunkiem, a nie jak jakieś obleśne przedmioty. W końcu te istoty też kiedyś żyły. Może dojdzie do czegoś ważnego. Oglądała też podłogę, szukając jakiś śladów po krwi. Co tutaj się stało?
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 12 Grudzień 2017, 23:15   


    Trupy śmierdziały niemiłosiernie, ale nie było widać żadnego robactwa czy innych świństw. Wyglądali jakby się zasuszyli, świadczyło to tylko o jednym - że siedzieli tutaj już od baaardzo długiego czasu. Może nawet i od kilku stuleci, ale czy wtedy kości nie powinny zamienić się w proch? Tulka nie umiała ocenić czasu od jakiego zwłoki znajdowały się w tej Szopie. Nie była przecież patologiem. W swoim życiu miała już do czynienia z ciałami zmarłych ale w większości były to padłe zwierzątka. Te które przyniosła jej Amber albo te, które sama upolowała. Widok tej zasuszonej pary był wstrząsający. Ich ubrania już dawno pożółkły, kiedyś mogły mieć zupełnie inną barwę.
    Dobrze, że założyła rękawiczki bo przecież nigdy nie wiadomo co mogło się stać ze zmarłymi.
    -
    Śmierć. - powiedział Cyjan, obchodząc ciała - Dawno temu. - dodał ciszej, wpatrując się w ciało prawdziwego Lukela.
    Kiedy Julia zaczęła oglądać ciało, Arlekin odszedł pod drzwi, by w razie czego zaalarmować jeśli do Szopy zbliży się Gospodarz. Musieli uważać. Indygo już nie ujadał, ale przez powstałą w ten sposób ciszę trudniej było wcześniej zorientować się, czy Lukel nie kręci się w pobliżu.
    Nie musiał jej mówić, by obejrzała zwłoki, sama zaczęła to robić, dlatego się oddalił i stanął na czatach.
    Ciała były wtulone w siebie i dopiero po głębszych oględzinach Julia mogła zauważyć, że Kaise była bardziej zasuszona. Czyli umarła pierwsza. Lukel natomiast siedział przy ścianie, pochylony nad Ukochaną a na jego piersi widniała ogromna rana. Zadana czymś, co pozostawiło krater o regularnych krawędziach. Skrzydlata nie musiała szukać daleko, bo mężczyzna a raczej to, co z niego pozostało, nieopodal swojej opuszczonej dłoni miał sztylet. Zardzewiały, ale niegdyś piękny bo rękojeść nadal pozostała nietknięta przez ząb czasu.
    Siedzieli na podłodze i wokół nich była ciemniejsza plama. Czyli się wykrwawili. Albo tylko on, bo na ciele kobiety nie było żadnych ran. Wyglądała jakby zwyczajnie zasnęła. Ale chwileczkę... czy Lukel nie wspominał coś o chorobie Kaise? Może to był dobry trop! Ona zmarła, a on... nie mogąc wytrzymać straty...
    Cyjan wrócił do Julii i otarł się o nią ale jakoś tak... smutno. Miauknął cichutko i jedną łapką przejechał po jej kostce.
    -
    Ja nie Arlekin Kaise. - powiedział - Kaise wcześniej mieć Arlekina. Ale ja nie on. Nie Cyjan. Nie prawdziwy Cyjan. - westchnął - Indygo dziki bo Indygo nie Furbo Lukela. Lukel mieć kiedyś Furbo ale ten Furbo, to nie Indygo. - podszedł do zwłok i usiadł, patrząc na parę smutnym wzrokiem - Dawno temu. Lukel nie pogodzić się ze stratą wszystkiego. - spojrzał na Tulkę - Ale ja nie znać całej historii. Gdzieś odpowiedź. Gdzieś tu. Lukel tu przychodzić i długo coś robić.
    Rozejrzał się po pokoju. Oprócz ciał i kwiatów było tu coś jeszcze. Mały sekretarzyk i krzesełko, ustawione w ciemnym kącie pomieszczenia. Kocur skoczył w tamtym kierunku i zanim dziewczyna się obejrzała, siedział już na blacie, skrobiąc w drewno. Sekretarzyk miał świeże plamy po atramencie i szufladkę. Maleńką, ale wystarczającą by pomieścić coś, co mogłoby powiedzieć Julii coś więcej o Gospodarzu i Jego Ukochanej. Na przykład... pamiętnik.
    Ale czy skrzydlata odważy się zajrzeć do pamiętnika, jeśli go w ogóle znajdzie? Czy chce się mieszać w tą dziwaczną historię, przesiąkniętą tajemnicą i smutkiem?
    Chyba było już za późno by się wycofać.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 13 Grudzień 2017, 02:17   

    Trupy wyglądały już raczej jak mumie. Lukel coś mówił o setkach lat. Może mówił o czasie od śmierci tej dwójki? Nie wiedziała.
    Spojrzała za Arlekinem, gdy ten gdzieś poszedł. Pilnował drzwi, to dobrze, choć Tulka i tak słuchała czy ktoś nie nadchodzi. Starała się jednak większość uwagi poświęcić osobom przed sobą. Gdyby była religijna to pewnie najpierw by się pomodliła, ale nie należała do tego grona osób. Kaise była praktycznie nietknięta, a Lukel miał wielką ranę na piersi. Szybko odkryła co ją spowodowało. Sztylet. Naprawdę musiał ją kochać, żeby odebrać sobie życie. Ale co zabiło kobietę?
    Julia odskoczyła od ciał. Choroba. Ale nie miała przecież pojęcia jaka. Będzie musiała po powrocie dokładnie się umyć i jeszcze jutro w pracy iść się przebadać, bo to nie było zbyt dobre. Nie dość, ze przebywała w obecności trupów, to jedno z ciał zmarło z powodu choroby. No pięknie...
    Dobrze, że powstrzymała odruch wytarcia rąk do ubrań, bo chyba by musiała wracać nago, a to by się mogło gospodarzowi nie spodobać A tym bardziej Toksynkowi, gdyby się dowiedział, że ktoś widział ją w takim stanie i tym kimś nie był on sam.
    Gdy Cyjan do niej wrócił, spojrzała na niego i wysłuchała uważnie - do kogo w takim razie należycie? - zapytała poprawiając koszulę na swoim nosie. Było jej strasznie niewygodnie, chciała stad wyjść, ale wiedziała, że nie może. Nie mogłaby chyba spokojnie spać, gdyby teraz się wycofała. Musiała wiedzieć. Niestety była dość ciekawska co tylko utrudniało podjęcie decyzji o ucieczce.
    Przytaknęła mu głową, iż rozumie, że nie zna wszystkich szczegółów. Rozejrzała się po pomieszczeniu i jeszcze raz dla pewności spojrzała na drzwi. Nie chciała być przyłapana przez tego całego Lukela tutaj. Skoro on nie był prawdziwy, to nie chciała wiedzieć co by jej zrobił, gdyby się dowiedział, ze praktycznie włamała się do jego szopy i myszkuje w jego rzeczach. Że odkryła, że trzyma w szopie trupy poprzednich właścicieli domu.
    Obejrzała uważnie biurko, na którym usiadł Cyjan. Westchnęła i poprawiła jeszcze raz koszulę. Otworzyła powoli szufladkę. Znalazła w niej pamiętnik. Przełknęła ślinę i znów spojrzała na wejście do szopy. Otworzyła pamiętnik i zaczęła szukać w nim czegokolwiek co odpowie na kłębiące się w głowie pytania. Nie zagłębiała się jednak w lekturę by stracić kontakt z rzeczywistością musiała się spieszyć.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 13 Grudzień 2017, 20:18   


    Cyjan spojrzał na nią uważnie gdy zadała pytanie. Przez chwilę nie odpowiadał, nie wiadomo czemu.
    -
    Ja wolny. Dziki. Furbo też dziki. - powiedział w końcu - Furbo na łańcuchu. Bo dziki. Ja Arlekin. Chodzić własnymi ścieżkami. - wykonał ruch jakby wzruszył ramionami - Być przy Lukel bo Lukel dawać jeść. Nie musieć polować. Łatwe życie.
    Zamachał ogonem. Czekał aż dziewczyna otworzy znaleziony pamiętnik. Był ciekaw zawartości bo chociaż nie umiał czytać, łudził się, że Julia po przeczytaniu powie mu co znalazła.
    Pamiętnik był niewielki ale bardzo zniszczony. Widać było, że ma swoje lata i ktoś z niego przez długi czas korzystał.
    Nie był zamknięty na żaden pasek ani nic. Ot zwykły, niepozorny notes. Nic specjalnego.
    Jeśli skrzydlata otworzyła go na losowej stronie, mogła zauważyć ładne, męskie pismo, nieco pochylające się w jedną stronę. Widać, że z notesu korzystał ktoś wykształcony. Ktoś kto uczył się kaligrafii.
    Jeśli jednak chciała poznać całą historię, musiała cofnąć się prawie na sam przód. Nie musiała czytać pierwszych wpisów, bo nie były aż tak istotne ale w końcu znalazła ciekawe fragmenty.


    "Kaise dzisiaj nie wstała z łóżka. Znowu. Nie mam już sił, ale kocham ją nad życie i zrobię wszystko by ulżyć jej w chorobie. Medycy mówili coś o białej krwi, ale czy to w ogóle jest możliwe? Wszystkie piórka z jej pięknych niegdyś skrzydeł już dawno wypadły. Mówiła, że chyba zdecyduje się je usunąć. Ale Anielska Klątwa przecież i tak na nią działa, i tak odrosną i jeszcze raz będzie przeżywała ten sam koszmar. Znowu będę zbierał z jej posłania tysiące piór.
    Mam dość.
    Ale... kocham ją."


    Wpisy były krótkie i przepełnione smutkiem. W niektórych momentach na kartkach widniały plamki, świadczące o tym, że Lukel prawdopodobnie wypłakał wiele łez pisząc ten pamiętnik.

    "Obciąłem skrzydła. Krzyczała z bólu gdy to robiłem. Nienawidzę siebie za to, że dodałem jej cierpienia.
    Zasnęła ale rany na plecach wciąż krwawią. Medyk powiedział, że to ustąpi ale... Nachodzą mnie czarne myśli. Co jeśli ją zabiłem?"


    Cyjan położył się na biurku, czekając cierpliwie na jakiekolwiek słowo Tulki. Tum razem jej nie przeszkadzał.

    "Dziś Kaise i ja wybraliśmy się nad Jezioro. Czuła się zaskakująco dobrze. Plecy zagoiły się i chociaż pod skórą już widniały zalążki kolejnych skrzydeł, ona śmiała się gdy kręciliśmy się wśród kwiatów i traw.
    Leżeliśmy na brzegu i patrzyliśmy w chmury. Był z nami Indygo i Cyjan, bawili się nieopodal.
    Chciałbym by każdy dzień tak wyglądał.
    By każdego dnia uśmiechała się jak dzisiaj."


    Po tym wpisie nastąpiło kilka pustych kart. Były powyginane przez wilgoć, Lukel chyba próbował coś pisać bo widoczne były też kleksy atramentu.

    "Mój świat właśnie umarł. Kaise, moja Ukochana Kaise... Odeszła. Nie mam po co żyć.
    Mam nadzieję, że śmierć nie boli. Że szybko dołączę do niej i będziemy mogli znowu pojechać nad Jezioro.
    Że znowu zobaczę jej przepiękny uśmiech i wielkie, puchate skrzydła."


    Kolejne kilka pustych kartek, tym razem więcej. Po nich nastąpiło kilka na których widniały szkice. Lukel rysował swoją kobietę ale... zmienioną. Szkice przedstawiały Marionetkę. Kaise taką, jaką była teraz.

    "Wróciłem. Znalazłem Marionetkarza. Wykona dla mnie Kaise. Będzie znowu przy mnie. Znowu będę mógł ją kochać, jak kiedyś. Nie mogę w to uwierzyć! Jestem tak bardzo szczęśliwy!"

    Kolejne szkice. I zapiski dotyczące wymiarów. Charakter pisma jednak zmienił się i to diametralnie. Z ładnego, pochyłego na koślawy, nerwowy. Jakby dalsze fragmenty pisał Lukel ale... odmieniony.

    "Kaise jest w domu. Jakie szczęście! I uśmiecha się do mnie, cały czas! Nie ma skrzydeł, bo Marionetkarz chciał dodatkową opłatę a ja pamiętałem, że moja Ukochana nigdy ich nie lubiła, chociaż były przepiękne.
    Moja słodka Kaise..."


    Kilka stron zostało wyrwanych.

    "Znowu zachorowała. Biedna, wątła Kaise... Wezwany Medyk dziwnie na mnie popatrzył i nic nie powiedział, więc wyrzuciłem go za drzwi. Konował.
    Coraz mniej się rusza i często zamyśla. Mam nadzieję, że do mnie wróci..."


    Następny wpis był zaraz po ostatnim.

    "Mam Cyjana i Indygo, może teraz poczuje się lepiej? Co prawda zmienili się i Arlekin ma niebieskie futro a Furbo jest większy, ale przecież zwierzęta dorastają prawda? Zastanawia mnie tylko dlaczego Indygo na mnie warczy... Ale może mnie nie pamięta. Może się obraził, kto go tam wie.
    Kaise uśmiechnęła się gdy ich zobaczyła i pozwoliła mi dziś spać w jej łóżku.
    Tak bardzo ją kocham."


    Cyjan podniósł się w czujnie spojrzał na drzwi ale coś mu się jedynie przesłyszało. Dlatego wrócił po chwili do pozycji leżącej.

    "Obudziłem się a ona... Pogorszyło jej się. Jest za słaba by mówić, ale wiem, że mnie kocha i chce bym był przy niej. Będę jej pomagał, będę ją karmił. Przecież zawsze lubiła moją kuchnię.
    Powiadomiłem Medyka. Powiedział, że potrzebuję terapii. Gadał też coś o jakimś kluczyku, ale nie słuchałem go. Obraził mnie więc go wyrzuciłem.
    Już nigdy więcej go nie zaproszę. Kaise i ja poradzimy sobie sami. Przecież teraz będzie inaczej, jesteśmy inni, lepsi.
    Kwiaty ukryją prawdę."


    I koniec. Nie było następnego wpisu. Ostatni był dość stary, bo z datą sprzed kilku miesięcy. Może Lukel zapisywał tylko istotne informacje? Kto go tam wie.
    Po tym co już przeczytała Julia, mogła wywnioskować, że Lukel kiedyś faktycznie żył z Kaise lecz ona zmarła a on, zrozpaczony odebrał sobie życie. Jakimś cudem powrócił, może jako Strach albo Senna Zjawa i ... zdobył nową Kaise, Marionetkę. Ale nie wiedział, że trzeba ją nakręcać, nie dostał Klucza.
    Jedno było pewne. Zwariował. Wydawał się być nieszkodliwy, ale Lisiczka miała do czynienia z rasowym Wariatem.
    Nagle drzwi skrzypnęły a przysypiający Cyjan spuszył się i czmychnął między kwiaty. Głupi kocur! Miał stać na czatach.
    Do Szopy wszedł Lukel. Przedzierał się przez kwiaty bez zbędnego pośpiechu. Julia mogła usłyszeć jak wesoło sobie nuci. Jej Korale Zamiarne jak na złość pozostawały w spokojnych kolorach. Może się popsuły?
    Gdy ją odnalazł, uśmiechnął się do niej szeroko, jak gdyby nigdy nic. Miał na sobie fartuszek kucharski i wyglądał zadziwiająco spokojnie.
    -
    Deser gotowy. - powiedział przyjaźnie po czym spojrzał na swój pamiętnik a następnie na ciała, po czym znowu na Julię - Chodź. Trochę tu duszno...
    Wariat...
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 10 Luty 2018, 17:18   

    Wysłuchała kota uważnie. No cóż...typowy kocur. Przychodzi bo nie musi polować - jeśli chcesz to możesz przychodzić do Rezydencji w Odwróconym Osiedlu. Mieszkam tam teraz i myślę, że właściciel nie będzie miał nic przeciwko, a jego pokojówka uwielbia zwierzęta, więc na pewno będzie Ci dawać same dobroci, a jednocześnie nie będzie chciała zatrzymać czy udomowić - uśmiechnęła się niepewnie. Tak naprawdę nie wiedziała co Cierń by na to powiedział. Bianka jednak na pewno by się ucieszyła, że przychodzi do niej taki ładny kocurek. Byle Caius nie był zbyt agresywnie do niego nastawiony. Ale raczej nie powinien. Zaakceptował Amber i Kropkę, a do tego jakoś tolerował Lulu, a Cyjan pewnie nie wchodziłby nawet do środka więc nie byłoby takich problemów. Ciekawiło ją jednak co na to powie sam Arlekin. Będzie chyba musiała też pogadać z Lukelem na temat Furbo...przecież Bestia się męczy, gdy jest tak uwiązana na łańcuchu przez cały czas. No i ... rani innych. Jest agresywny bo jest osaczony i tyle.
    Ale na razie trzeba się skupić na pamiętniku. Czytała cichutko notatki. Widziała, że Cyjan był tym zainteresowany, więc postanowiła się z nim podzielić, a nie wiedziała ile mają jeszcze czasu. Nie wiedziała, czy będzie miała okazję mu przekazać to co znalazła. Może nie było to mądre, ale przecież Cyjan sam powiedział, że mało z kim rozmawia.
    Otwierała oczy coraz szerzej. Wyraźnie widziała zmianę pisma. Nie wynikało to ze stresu czy smutku. To pisał kto inny, przecież nie możliwe, żeby tak szybko zmieniło się pismo. Tak nagle. A oba były staranne. Echu....co tu się dzieje?
    Spojrzała znów na trupy, gdy nagle Lukel wszedł do pomieszczenia. Szybko zamknęła pamiętnik i zgromiła kocura wzrokiem - tak tak...już idę tylko....wezmę Cyjana - uśmiechnęła się i zaczęła grzebać między kwiatami - kici kici...chodź tutaj kotku - powiedziała, zerkając kątem oka na mężczyznę. Zaczynała się go coraz bardziej obawiać. Był wariatem...to było pewne. Do tego czy ostatnie zdanie mówiło o tej szopie czy mówiło o tym co jest w pokoju? Nie wiedziała tego...musiała pomyśleć co zrobić.
    Gdy już jej się udało złapać Arlekina, wzięła go na ręce i szepnęła - za to, że nie pilnowałeś, idziesz ze mną na deser - powiedziała mu do uszka i uśmiechnęła się delikatnie do Gospodarza - co dobrego zrobił pan na deser? - zapytała, mijając go, by jak najszybciej wyjść z szopy, bo zaczynało jej się trochę kręcić w głowie od tego smrodu i pewnie jak wróci to Caius będzie marudził, że śmierdzi....
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,23 sekundy. Zapytań do SQL: 9