• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Słodki lek na wszelkie zło
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 10 Listopad 2017, 23:38   Słodki lek na wszelkie zło

    Słodki lek na wszelkie zło.



    Malinowy las, choć z pozoru kolorowy i przyjazny, krył w sobie wiele zagadek. Zakamarków, w które najlepiej nie zapuszczać się samemu zarówno w nocy jak i za dnia. Nie zawsze wielkie maliny wiszące na drzewach, zachęcające spacerujących do zerwania i zatopienia zębów w ich mięsistym miąższu, były słodkie w smaku. Czasem niosły ze sobą gorycz.
    Dla Tulki dzień zapowiadał się na zwykły, bez specjalnych niespodzianek. Godziny spędzone na pracy w Klinice minęły jej szybko, choć nie na lenistwie. Może dlatego, że surowy Dyrektor przyglądał się jej poczynaniom łagodnym okiem a Bane, ten nieznośny, zadufany i nie widzący niczego poza czubkiem własnego nosa facet, spuścił z tonu i zaczął zachowywać się zaskakująco pokornie?
    Może na samopoczucie dziewczyny miała też wpływ pogoda. Dzień był zaskakująco ciepły. Lekki wiaterek owiewał twarz i poruszał jej lisimi uszami i puszystym ogonem. Nie musiała się nigdzie spieszyć, słońce jeszcze wysoko wisiało nad horyzontem, chociaż powoli pełzło na spoczynek.
    Niezależnie jednak od pory dnia o które wróci do swojego tymczasowego domu, zostanie przyjęta z otwartymi ramionami. Jej nowy Gospodarz był wyrozumiały.
    Aura miejsca skłaniała o refleksji. Tulka akurat weszła w nieco gęstszą część lasu, gdzie drzewa przytulały się do ścieżki, jakby chciały ją ukryć przed wzrokiem niewprawionego piechura. Może las ostrzegał, że powinna obrać inną drogę?
    Nagle gdzieś niedaleko dało się słyszeć szelest. Dziewczyna z pewnością go usłyszała, miała przecież nieprzeciętnie dobry słuch.
    Coś zbliżało się w jej stronę, biegiem i nie była to raczej dwunożna istota. Dało się słyszeć cichy tętent łap, wybijany na ściółce. Coś co biegło w stronę dziewczyny nie mogło być koniem, ale z pewnością było większe od zwykłego małego kundelka.
    Wtem z chaszczy wyskoczył sporej wielkości Arlekin, kolorowy kot. Pognał przed siebie lecz jego łepek skierowany był w tył, jakby chciał się upewnić czy zgubił pościg. Nie zauważył stojącej mu na drodze przeszkody w postaci skrzydlatej i z impetem wpadł wprost na jej nogi. Wysokością sięgał jej kolan ale o dziwo uderzenie nie było mocne. Tulka mogła poczuć się tak, jakby wpadł w nią zwykły, niewielki kot.
    Arlekin upadł na ściółkę i podniósł na nią swoje zjawiskowe, mocno turkusowe oczy. Był zdezorientowany i mocno wystraszony ale w jego spojrzeniu było jeszcze coś - błaganie o pomoc.
    Tulka nie musiała specjalnie się przyglądać by zauważyć, że czerwone plamy na jego różnokolorowej sierści nie pochodziły z naturalnego umaszczenia zwierzęcia. Był ranny, silnie krwawił.
    Kocur sapał przez otwarty pyszczek i patrzył na nią uważnie. Zdawało się, że był istotą rozumną. Nie zaatakował dziewczyny, czekał na ruch który ona wykona.
    Czy przejdzie obok niego obojętnie, zejdzie mu ze ścieżki i pozwoli bezpiecznie uciec a sama ukryje się z gąszczu przed ewentualnym niebezpieczeństwem? Czy może udzieli mu pomocy?
    Co było silniejsze - ciekawość czy wola pomocy? Głos umysłu czy serca?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 11 Listopad 2017, 01:25   

    Dzień nie był jakiś szczególnie ciężki. Owszem było sporo roboty, w końcu to Klinika, w której często nie ma czasu na odpoczynek. Tego dnia jednak nie było wielu nowych pacjentów i nie musiała specjalnie używać mocy, więc spokojnie wracała do domu niespecjalnie zmęczona. Nie było już tego stresu, który męczył ją jakiś czas temu. Gdy Bane pokazywał swoją zazdrość, a sama strzelała gafę za gafą, w szczególności, gdy w Klinice pojawił się Cierń. Najpierw się zapomniała i go obraziła, a potem wykazała się nie znajomością etykiety. No po prostu pięknie.
    Westchnęła smutno na to wspomnienie.
    Wędrowała spokojnie trochę okrężną drogą, ubrana w wiązane oficerki, wpuszczone w nie ciemne spodnie, dopasowaną, czarno-turkusową koszulę w kratkę oraz płaszczyk. Na prawym nadgarstku chrzęściły Korale Zamiarne. Gdy Cierń odkrył, że dziewczyna je posiada od razu kazał jej je wszędzie nosić. Nie chciała tego robić, ale skoro jest możliwość, ze go spotka to nie chciałaby się z nim znów kłócić. Przez ramię miała przewieszoną skórzaną torbę, z jakimiś podstawowymi sprzętami do apteczki. Musiała swoją uzupełnić, a wcześniej nie miała czasu. Miała tam też ołówki i szkicownik. Nigdy nie wiadomo kiedy zobaczy coś ciekawego do rysowania, oraz smakołyki dla Amber i Kropki, które siedziały grzecznie (a przynajmniej miała taką nadzieję) w jej tymczasowym domu.
    Właśnie zrywała sobie owoc z jednego z drzew, gdy zobaczyła między drzewami jakąś ścieżkę. Było jeszcze jasno więc nie spieszyło jej się zbytnio, dlatego postanowiła zbadać dokąd ta ścieżka prowadzi. Zajadając wielką malinę, ruszyła przed siebie, rozglądając się z zaciekawieniem.
    Zatrzymała się jednak, gdy usłyszała jakiś szelest, oraz to, że coś się do niej zbliża. Odwróciła się w kierunku, z którego dochodziły odgłosy. Lekko rozłożyła skrzydła, gotowa w każdej chwili odskoczyć.
    Spojrzała zaskoczona na tęczową Bestię, która na nią wpadła. Rozejrzała się jeszcze nie wiedząc co z tym fantem zrobić. Przykucnęła ostrożnie obok Arlekina - hej...ciiii co się stało? - zapytała cichutko, wyciągając rękę by mógł ją powąchać. Jeśli nie uciekał, obejrzała go. Widziała, że czegoś się boi oraz zauważyła krew.
    Zdjęła płaszcz i delikatnie owinęła kota - nie bój się...pomogę Ci - wyszeptała, mając nadzieję, że jej zaufa. Jeśli to zrobił, zaczęła się rozglądać przed miejscem na schronienie by nie zostać w miejscu. Nie wiedziała co goniło kociaka i wolała go nie zostawiać samego. Szukała też czy nie ma gdzieś miejsca aby mogła wylecieć. Jeśli znalazła wzbiła się w powietrze, jeśli nie, schowała się w krzakach, za gęstymi drzewami, obserwując uważnie ścieżkę.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 12 Listopad 2017, 16:52   

    Arlekin prychnął głośno dopiero wtedy gdy napotkana dziewczyna przykucnęła i wyciągnęła ku niemu rękę. Ale nie było to podyktowane wrogością, zwierzę było powiem tak przerażone, że z trudem rozróżniało wroga od przyjaciela. I pamiętajmy, że jest dzikie.
    Teraz gdy puchata kulka przystanęła wyczekująco, Tulka mogła ujrzeć jaki Arlekin jest piękny. Jego sierść poprzetykana była kolorowymi i czarnymi pręgami. Na jego futrze znajdował się absolutnie każdy kolor wchodzący w skład tęczy. Mimo tego, dominował mocny, niebieski kolor a jego turkusowe oczy, połyskiwały bardziej zielenią niż błękitem wchodzącym w skład mieszanki z której pozyskuje się turkus.
    Arleki miauknął cicho, żałośnie ale podszedł do ręki i powąchał ją. Widać, że zachowywał dystans bo się bardzo bał.
    Nagle oboje mogli usłyszeć głośny szelest - ktoś jeszcze się zbliżał, i to szybko Dodatkowo głos który niósł zez sobą las stawał się coraz wyraźniejszy.

    - Cyjan! - wołał miły, melodyjny ale obecnie zaniepokojony głos - Cyjan, gdzie jesteś!
    Kocur spojrzał błagalnym wzrokiem na dziewczynę i dosłownie wskoczył w jej objęcia gdy postanowiła go stąd zabrać. Nic nie mówił, bo przecież Arlekiny nie potrafią komunikować się słowami, prawda?
    Skulił się bo był obolały. Krew zaczynała wsiąkać w ubranie Tulki. Przywarł do niej całym ciałem.
    Julia niezwłocznie postanowiła się ukryć. Nie było miejsca na bezpieczne wzbicie się w powietrze - korony drzew stykały się ze sobą skutecznie odcinając drogę ucieczki. Pozostało więc wskoczyć w chaszcze, które były w tej części lasu wyjątkowo gęste.
    I to też zrobiła Lisica. Liście ukryły jej rude włosy, uszy i kitę. Ukryły też futro kocura, który wtulony ufnie w Tulkę, pomrukiwał cichuteńko z bólu. Bo koty mruczą nie tylko z przyjemności ale też gdy coś je bardzo boli.
    Na ścieżkę wypadł zziajany mężczyzna. Przystanął i pochylił się, opierając dłonie na zgiętych kolanach. Musiał trochę zwolnić bo gnał całą drogę jak szalony.
    -
    Cyjan, proszę cię! - krzyknął z rozpaczą w głosie - Nie pomogę ci gdy będziesz tak ciągle uciekał! - przetarł twarz i wyprostował się. Miał na twarzy wypisaną troskę. Zaczął rozglądać się na wszystkie strony szukając bez wątpienia Arlekina.
    Tulka, ukryta w krzakach spokojnie mogła dostrzec jego twarz i spokojnie go sobie obejrzeć. Był bardzo wysoki i na swój sposób przystojny - był smukły ale miał silne ramiona. Efekt potęgowały podwinięte rękawy, jak u jakiegoś kowala lub innego rzemieślnika. Twarz miał jednak gładką o prawie dziewczęcych rysach, bez widocznego zarostu. Nos prosty, usta wąskie a oczy duże, ale nie za sprawą ich rozwarcia a szerokości. Były nieco skośne. Włosy miał krótkie ale w nieładzie, pospolicie czarne. Oddychał głośno i przeskakiwał spojrzeniem z drzewa na drzewo. Dopiero gdy zawiesił na chwilę niewidzący wzrok na krzaku za którym się ukryła, mogła zobaczyć jak jasne ma tęczówki. Były szare, prawie białe.
    -
    Cyjan, błagam, kici kici! - jego głos załamywał się coraz bardziej i nagle mężczyzna zdjęty niewymownym smutkiem upadł na kolana, unosząc dłonie do twarzy - Cyjan... - jęknął - Czemu uciekasz... Chcę ci pomóc. Furbo za mocno cię pogryzł... - zaczął mówić ściszonym, zrezygnowanym głosem. Jakby wierzył, że kocur go usłyszy.
    Arlekin w rękach Tulki drgnął i pisnął cicho po czym nagle zerwał się, bezszelestnie i skoczył do ucieczki. Czmychnął między drzewa i pognał dalej, zostawiając jednak za sobą prawie niewidoczną ścieżkę krwi.
    Mężczyzna zapłakał. Widać bardzo zależało mu na Arlekinie. Kim dla tego kota był? Może właścicielem? Zranione zwierzęta, nawet te udomowione często uciekały nawet przed właścicielami gdy były ranne.
    Co zrobi Julia? Pobiegnie za kotem który i tak nie jest w stanie powiedzieć jej co mu się stało, czy wyjdzie do zrozpaczonego stratą, miło wyglądającego mężczyzny?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 12 Listopad 2017, 18:24   

    Westchnęła z ulgą, gdy kociak ją powąchał i nie uciekł od razu. Widziała, że jest przestraszony, dlatego też nie robiła żadnych gwałtownych ruchów. Otworzyła szerzej oczy, zaskoczona, gdy Arlekin wskoczył mu w ramiona. I to po tym jak usłyszał jakiś głos. Kim jest ten ktoś? Wolała się na razie nie przekonywać.
    Schowała się w krzakach, przyciskając skrzydła do ciała. Delikatnie głaskała kota po głowie, chcąc go uspokoić. Widziała mężczyznę, który usilnie starał się odnaleźć...chyba właśnie tego kota, patrząc na zachowanie zwierzaka.
    Chciała obejrzeć Cyjana, bo chyba tak miał na imię. Ale ten był zbyt przerażony i do tego ten facet wcale tego nie ułatwiał. Nie mgła się skupić na Arlekinie, póki ten obcy ktoś sobie stąd nie pójdzie. Musiała go obserwować bo ... sama się obawiała. W końcu to jednak był facet. Starała się jednak nie okazywać strachu by bardziej nie stresować zwierza.
    Zmarszczyła brwi, gdy mężczyzna powiedział, że Furbo za mocno pogryzł kota. ZA MOCNO?! Co to w ogóle znaczy? Czemu w ogóle go pogryzł. Przecież nie można do czegoś takiego doprowadzać. To nie są przedmioty, które można niszczyć i naprawiać, to są żywe, inteligentne istoty. A Arlekin był przerażony, nawet jak na ranne zwierze. Położyła po sobie uszy, ten facet nie mówił chyba poważnie.
    Nagle Cyjan uciekł. Nie zdążyła go złapać, ale pozostawił po sobie wyraźny ślad. Do tego miała jego krew na koszulce, więc znajdzie go bez problemu jeśli będzie trzeba. I tak jeśli za nim podąży, to ten facet może zrobić to samo. Musi się szybko z nim rozmówić, a potem odszukać kociaka. Nie wyglądał na aż tak poważnie rannego, aby sobie nie dać rady przez te kilka minut.
    Wstała i powoli wyszła z krzaków, na przeciwko mężczyzny - czyżby pan czegoś szukał? Może pomogę? - zapytała uśmiechając się niewinnie, co musiało wyglądać dość strasznie, patrząc na usyfioną krwią koszulę. Dyskretnie zerkała na korale na nadgarstku, sprawdzając czy nie robią się czerwone, nie wiedziała bowiem jakie są zamiary tego kogoś.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 14 Listopad 2017, 23:25   

    Mężczyzna nagle niespodziewanie zaszlochał chowając twarz w dłoniach, ale nie widać było łez. Widać, że był zrezygnowany i ten odgłos wziął się raczej z bezsilności niż płaczu. Siedział na trawie i wyglądał wyjątkowo żałośnie.
    -
    Cyjan... Biedny Cyjan... - powtarzał cicho, zdjęty smutkiem. Był roztrzęsiony.
    Nagle gdy usłyszał szelest krzaków podniósł twarz i spojrzał w tamtą stronę, wystraszony ale też z nadzieją w oczach. Bo może to Cyjan, jego Arlekin?
    Gdy ujrzał dziewczynkę o poplamionej koszuli, wstał szybko i cofnął się niepewnie. Wykrzywił usta w uśmiechu ale krzywym, wystraszonym. Uniósł też dłonie wyżej, pokazując że się poddaje.
    Cofnął się kilka kroków schodząc ze ścieżki. Przyglądał się Tulce z szeroko otwartymi oczyma. Były tak jasne, że z daleka wyglądały jedynie jak maleńkie czarne kropeczki (a były to dopiero źrenice). Przeczesał włosy drżącą ręką, by odsunąć niesforne kosmyki z czoła.
    Zaśmiał się nerwowo i wskazał ręką na jej poplamione ubranie. Zdawał się nie usłyszeć jej pytania. A może je chwilowo zignorował, bo wydawało mu się ważniejsze by zapytać o jej stan.
    -
    O matko... Jesteś ranna? - zapytał i obejrzał ją sobie od stóp do głów. Wyglądał na przejętego. - Potrzebujesz pomocy...?
    Dopiero po chwili przypomniał sobie o powodzie swojej wizyty w lesie. Jęknął żałośnie i spojrzał jej w oczy ze smutkiem. Wyglądał tak sympatycznie...
    -
    Arlekin mojej żony... - pociągnął nosem - Mój Furbo pogryzł go i Cyjan uciekł. - znowu schował twarz w dłoniach i zaszlochał, szybko jednak opuścił ręce i Tulka mogła ujrzeć, że naprawdę płacze - Zawsze bawili się zgodnie. Trochę podgryzali, ale to normalne u Bestii. Ale dzisiaj... - mężczyzna otarł policzki - Mój Indygo przesadził. Sam nie wiem co w niego wstąpiło...
    Zamilkł na chwilę i pociągnął nosem. Spuścił wzrok. Czuł się winny ale nie przypuszczał, że w Furbo wstąpi dzisiaj jakiś Demon! Pogryzł Cyjana i kociak przerażony zaczął uciekać. Zwierzęta które zostały zranione potrafiły chować się po kątach, nie chciały pomocy.
    -
    Wybacz moje maniery... Jestem Lukel. - powiedział i podszedł do niej z wyciągniętą dłonią - Może widziałaś gdzieś w pobliżu uciekającego Arlekina? Muszę go znaleźć bo Kaise już całkiem się załamie... - westchnął - Kaise, moja żona. - dodał szybko, tłumacząc kim była tajemnicza osoba o której mówił.
    Wyglądał na zdenerwowanego ale chyba każdy by był, gdyby stało się coś tak strasznego?
    -
    Może... cóż, to trochę śmiałe z mojej strony ale... - zawahał się - Może pomogłabyś mi go złapać?
    Mężczyzna patrzył na nią z nadzieją w oczach. na jego ustach czaił się uśmieszek, potwierdzający jak bardzo Lukel liczył na pomoc napotkanej dziewczynki. Nic o niej nie wiedział a jednak postanowił zaufać. Czy nie był czasami za bardzo ufny? A może zwyczajnie w swoim życiu nie spotkał się jeszcze z niegodziwością i zdradą, tak powszechnie spotykaną w Krainie Luster?
    Korale Zamiarne Tulki połyskiwały lekko mieniąc się na przemian kolorem zielonym i niebieskim.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 15 Listopad 2017, 00:38   

    Pokręciła głową, nadal się miło uśmiechając - nic mi nie jest, dziękuję - powiedziała uprzejmie. Cały czas obserwowała mężczyznę. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Słuchała jego wyjaśnień. W sumie to było logiczne. Ale czemu Furbo zaatakował tego Arlekina. Zmarszczyła brwi. Nawet jeśli to Bestie to nie powinny się tak bez niczego atakować. Coś musiało być nie tak. Bestie odróżnia od zwierząt nie tylko posiadanie jakiś magicznych zdolności, ale także większa inteligencja. Chyba, że zadziałała tu stereotypowa sytuacja i po prostu pies nie lubi kota?
    - Julia - skinęła mu delikatnie głową. Przyglądał mu się uważnie - [color=#ffa640]Cyjan wyglądał na bardzo wystraszonego - powiedziała, zamyślając się. Słysząc jego prośbę westchnęła ciężko - jaką będę miała gwarancję, że jeśli pomogę w odnalezieniu tego Arlekina, to, że kiedyś nie natrafię znów na niego w podobnym stanie? - zapytała, przekręcając głowę lekko w bok i poruszając swoją rudą kitą.
    Nie wiedziała czy mu pomagać czy nie. Od zawsze wolała zwierzęta od ludzi, jednak wiedziała jedno. Jeśli szybko nie znajdzie tego kociaka i mu nie pomoże to ten może nie przeżyć do rana. Był ranny, a krew mogła przyciągnąć większe drapieżniki, łase na łatwą ofiarę. Sprawdziła jeszcze raz kolor korali i westchnęła więc w końcu - pomogę, ale musi mi pan obiecać, że będzie pan pilnował tego Furbo - spojrzała mu w oczy, a jej własne zrobiły się bardziej lisie.
    - Proszę za mną, ale jak go znajdziemy to najpierw pozwoli mi się pan nim zająć, żeby znów nie uciekł - dodała jeszcze. Skierowała swoje kroki w stronę krzaków. Odnalazła szybko ślady krwi. Podniosła jeszcze trochę swoją koszulę i powąchała jeszcze niezaschniętą krew. Musiała zapamiętać zapach. Po chwili przed mężczyzną już siedział rudy lis o dwukolorowych oczach.
    Tulka zaczęła węszyć i podążyła za tropem. Musiała go jak najszybciej znaleźć. Nie chciała mieć na sumieniu takiego uroczego kociaka.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 15 Listopad 2017, 20:35   


    Odetchnął z wyraźną ulgą, gdy usłyszał, że dziewczyna jest cała. Zastanawiała go jednak ta krew... Skąd na jej koszuli tyle krwi? Może się kimś biła? A może... wcale nie jest tak miłą istotką na jaką wygląda? Może to urocze uszka i ruda kita oraz piękne skrzydła miały jedynie zmylić potencjalną ofiarę.
    Lukel słyszał o takich mieszkańcach Krainy Luster. Sam był raczej odludkiem, ale jego żona, gdy jeszcze mogła chodzić często bywała w największych miastach tego świata. I przynosiła najświeższe plotki.
    Pamiętał jak napominał ją, by na siebie uważała. Tak bardzo ją kochał...
    Z zamyślenia wyrwały go następne słowa Julii. Nabrał powietrza z uśmiechem pełnym nadziei. A więc go widziała! Widziała Cyjana!
    Ale... jej koszula była cała we krwi. Co jeśli skrzywdziła Arlekina i teraz chciała go wykorzystać, by go znaleźć? Ajj... Wszystko było takie pokręcone! Ale mężczyzna postanowił, że nie będzie zadawał więcej pytań. Jeśli dziewczyna pomoże mu znaleźć Arlekina i będzie próbowała zrobić mu jeszcze większą krzywdę... Lukel zabierze go i ucieknie. Przecież miał dłuższe nogi od skrzydlatej.
    Wyglądała na miłą a on tak bardzo potrzebował pomocy. Zdawał sobie sprawę, że rozmawiając z nią traci czas ale miał nadzieję, że Julia zdecyduje się na wspólne szukanie. W końcu dobro kota było najważniejsze.
    Słysząc jej pytanie westchnął zrezygnowany. Jego ramiona opadły wzdłuż ciała i sam mężczyzna zgarbił się. Bardzo żałował tego co się stało.
    -
    Oddam Indygo mojemu bratu. - powiedział w końcu, smutnym tonem - Już nigdy nie zrobi krzywdy Cyjanowi. - dodał - U Roiala będzie miał dobrze... Mój brat ma duży ogród. No i nie ma innych zwierząt a Indygo bywa agresywny. Niestabilny. - mówił jakby do siebie. Wyglądało to tak, jakby każdą myśl która pojawiła się w jego głowie od razu przelewał na mowę.
    Spuścił wzrok. Było mu źle z tym, że jego Furbo pogryzł Arlekina jego ukochanej Kaise.
    Gdy w końcu zgodziła się pomóc, prawie podskoczył z radości. Jego twarz momentalnie pojaśniała. Podszedł do niej z szerokim uśmiechem i chwycił jej dłoń po czym potrząsnął nią.
    -
    Dziękuje... tak bardzo dziękuję! - prawie się zachłysnął, taki był szczęśliwy - Może Cyjan nie uciekł daleko. - dodał cofając się i rozglądając na boki.
    Może i był odludkiem i milczkiem na co dzień, ale w obliczu tak silnych emocji człowiek zawsze staje się nieco odmienny.
    Spojrzał na nią zdumiony gdy poprosiła, by to ona zajęła się pierwsza Cyjanem. Uśmiechnął się jednak promiennie i skinął jej głową z entuzjazmem. Widać było, że Julia wlała w niego nową nadzieję.
    -
    Tak tak! Oczywiście! - powiedział energicznie - Obcej osobie pewnie zaufa. Mnie kojarzy z Indygo bo chyba pachnę jak on... - odruchowo uniósł kołnierzyk koszuli i dyskretnie go powąchał. Nie czuł nic dziwnego, ale przecież zapachu zwierząt często nie czuć.
    Gdy nagle zmieniła się w lisa prawie krzyknął zaskoczony. Był Mieszkańcem Krainy Luster ale nie był przyzwyczajony do takich nagłych sztuczek, bo prawie całe życie spędził w swoim Domku, głęboko w Lesie. Aż dziw, że w tym kolorowym, dziwnym świecie uchował się taki dziwak, stroniący od innych.
    Zamrugał jasnymi oczyma i gdy dziewczyna zmieniona w lisa zaczęła wąchać podłoże i kierować się w gęstsze części lasu, podążył za nią.
    Ciężko mu było iść bo w porównaniu z lisem był większy i cięższy. Zaufał jednak jej nosowi. Gałązki krzewów ocierały mu boleśnie skórę, ale mężczyzna nie cofnął się. Ani razu nie pozostał też w tyle. Widać, że zależało mu na odnalezieniu pupila żony jak na niczym innym.

    Po jakimś czasie trop krwi urwał się, ale zapach Arlekina stał się intensywniejszy. Tym razem jednak to powietrze było nim przesiąknięte, nie ściółka.
    Julia, z racji, że była lisem i trzymała się bliżej ziemi, dostrzegła kocura pierwsza. A raczej jego nieruchome, niebieskie ciałko, leżące pod wyjątkowo bujnym Cisem. Usłyszała też ciche mruczenie ale nie miało ono nic wspólnego z przyjemnością.
    Arlekin żył. Oddychał jednak bardzo powoli i płytko. Chyba zmęczony biegiem zwyczajnie upadł a przez upływ krwi już nie wstał.
    Lukel jeszcze nie widział Cyjana. Szedł za Julią i rozglądał się na boki, zaniepokojony.
    Co należało zrobić? Przecież Tulka nie mogła podprowadzić mężczyzny do Arlekina bo ten się go widocznie bał. Musiała wymyślić jakiś sposób, by podejść do rannego zwierzęcia tak, by go nie spłoszyć.
    Ale może w tej postaci, postaci lisa, będzie łatwiej? Zwierzęta zawsze lepiej rozumiały inne zwierzęta. A Arlekiny należały do bardzo mądrych Bestii. Prawdopodobieństwo, że Cyjan pozwoli podejść dziewczynie było z pewnością większe niż jakby miał się do niego zbliżyć Lukel, pachnący wściekłym Furbo.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 15 Listopad 2017, 23:17   

    Westchnęła ciężko ale nic nie powiedziała. Nie wiedziała czy to najlepszy pomysł aby oddawać Bestię komuś innemu. Musiał się jednak o tym sam przekonać. Był kurcze przecież dorosły, a przynajmniej na takiego wyglądał, więc czemu nastolatka miałaby go pouczać w takich sprawach? Z drugiej jednak strony, skoro Furbo był agresywny, to tak chyba będzie najlepiej. Skoro mężczyzna nie mieszkał sam, oznaczało to jeszcze większe prawdopodobieństwo że coś się stanie. Często psy atakowały wszystko co odciągało uwagę właściciela od nich samych. A skoro miał żonę to nie byłoby to zbyt rozważnie, żeby trzymać agresywną Bestię, w szczególności, że sama posiadała inną. Wolała jednak się nie wypowiadać na ten temat.
    Cała się spięła i najeżyła, gdy mężczyzna nagle złapał ją za rękę. Mogła z facetami rozmawiać, nie oznaczało to jednak, że życzyła sobie ich dotyku, w szczególności tak niespodziewanego. Co innego jakby jej podał rękę, ale on po prostu złapał się jej dłoni i zaczął nią potrząsać - nie ma za co mi jak na razie dziękować - powiedziała cofając się, gdy tylko mężczyzna ją puścił. Nie wycierała jednak dłoni o swoje ubranie, starała się go nawet nie dotykać - a Cyjan jest ranny i to dość poważnie, więc raczej nie uciekł daleko - dodała jeszcze, rozglądając się uważnie i nasłuchując jakichkolwiek dźwięków.
    Słysząc o zapachu Furbo przytaknęła mu - to może być to, mam nadzieję jednak, że przede mną nie ucieknie, bo naprawdę trzeba mu pomóc - wskazała na swoją koszulę, dając tym samym odpowiedź na niezadane pytanie, skąd w ogóle się wzięła na jej ubraniu posoka.
    Widziała, że mężczyzna trochę się wystraszył, ale nie to było najważniejsze. Musiała znaleźć jak najszybciej kociaka, nim temu stanie się poważniejsza krzywda. Gdy ślad się urwał zaczęła węszyć w powietrzu. Znalazłszy Arlekina, cofnęła się i pociągnęła za nogawkę Lukela, chcąc go odciągnąć - pan tu poczeka, a ja się zajmę maluchem, dobrze? - zapytała cicho - jak się uspokoi to go tu przyniosę. Obiecuję - ruszyła w stronę kociaka i zmieniła się znów w dziewczynę, gdy oddaliła się od mężczyzny na tyle, by ten nie mógł jej dotknąć.
    Podchodziła powoli, na czworaka do Cyjana. Wyciągnęła z torby przekąskę, którą zabrała dla dziewczynek. Powinna zasmakować kociakowi - Cyjan? Spokojnie, chcę Ci tylko pomóc - powiedziała łagodnym głosem. Nie skradała się, po prostu podchodziła powoli. Nie chciała go bardziej wystraszyć. Chciała go dokładnie obejrzeć i wyleczyć. W końcu jej moc nie działa tylko na istoty ludzkie ale także na Bestie i zwierzęta. Widziała, że jest padnięty. cały czas też nasłuchiwała, czy mężczyzna się nie zbliża oraz czy nie pojawił się jakiś dodatkowy gracz lub drapieżnik, który mógłby komuś z ich trójki zaszkodzić.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 17 Listopad 2017, 20:03   


    Lulek posłusznie szedł za dziewczyną. Mimo, że się starał dotrzymać jej kroku, czasem gubił ją i szukał wzrokiem rudej kity. Szybko jednak nadganiał, by nie zostać w tyle.
    Miał nadzieję, że Cyjan szybko się znajdzie. czmychnął tak szybko... mężczyzna nawet nie zdążył zobaczyć co mu jest.
    Arlekin nigdy go nie lubił. Miał jedną panią, Kaise. To ją obdarzał miłością, wszystkich innych traktował z dystansem. A czasem nawet agresywnie. Ale czarnowłosy przyzwyczaił się już. Póki on kotu nie zawadzał, póki Cyjan mógł chadzać własnymi ścieżkami, Lukel mógł liczyć na grzeczną akceptację.
    Niestety z każdą chwilą tracił wiarę w to, że go znajdą. Julia pod postacią lisa dzielnie tropiła, ale zaszli już daleko.
    Gdy nagle się zatrzymała, prawie ją zdeptał. W ostatniej chwili wyhamował nawet jej nie dotykając. Utrzymał równowagę. Czemu był taki nieobecny? Może zwyczajnie się martwił.
    Kiwnął głową zgadzając się na taki obrót wydarzeń. Trochę niechętnie ale odszedł kilka kroków w tył i przysiadł na dużym kamieniu.
    Najwidoczniej Julia widziała kota. Albo go wyczuła. Lukel więc posłusznie czekał aż ta zajmie się przestraszoną Bestią i przyniesie ją do niego. Bardzo na to liczył.

    Słysząc cichy szelest kocur powoli odwrócił łeb i spojrzał na zbliżającą się dziewczynę swoimi pięknymi, mądrymi turkusowymi oczyma. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Na tyle by nawet nie uciekać. Chyba już się poddał.
    Gdy wyczuł smakołyk poruszył jedynie nosem. Pozwolił się do siebie zbliżyć, było mu już wszystko jedno. Leżał zrezygnowany, zwinięty w kulkę. Obolały i pogodzony ze śmiercią.
    Poczekał aż dziewczyna zbliży się do niego na bardzo małą odległość. Wyciągnął w jej stronę pyszczek i powąchał jej rękę. To co zrobił w następnej kolejności mogło ją zaskoczyć - polizał ją po dłoni i spojrzał zmęczonym wzrokiem na skrzydlatą.
    -
    Pomocy... - jego pyszczek otworzył się lekko i wydobył się z niego miły, cichutki głosik. Mówiący Arlekin? Dziewczyna z pewnością była zaskoczona. Każdy by był!
    -
    Koty... Dziewięć żyć... - mruknął jakby chciał wyjaśnić jakim cudem mówi - Dziewiąte życie... dar mówienia. Ja... Dziewiąte życie. - mrugnął powoli oczami po czym ponownie ją polizał.
    Jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Kocur wcale nie krwawił jakoś specjalnie mocno, ale chyba był poturbowany. No i długo biegł, dlatego był tak wyczerpany.
    -
    Ty... pomóż. - Cyjan przysunął się do niej - Nie oddawaj... Jemu. On Właściciel Indygo. Indygo Furbo. Indygo zły. - w jego oczach pojawił się strach - Indygo polować. Szopa w lesie. Ty... pomóż.
    I nagle zamknął oczy a jego główka opadła na ściółkę. Wyglądał jakby zasnął.
    Nie umarł. Wbrew pozorom miał jeszcze siłę na dłuuugi bieg. Zwyczajnie stracił wolę a bez woli walki, nie da się stanąć w szranki i liczyć na sukces. Stracił przytomność.

    Lukel niepokoił się. Nie słyszał rozmowy, ale zaczął niecierpliwie strzelać palcami. Cyjan był ranny a był mu bardzo potrzebny. Jeśli go nie znajdzie, jego Kaise tylko się pogorszy. Żal po stracie zwierzaka już całkiem ją dobije.

    Co zrobi Julia? Weźmie Cyjana i, jak obiecała, odda go Właścicielowi? A może złamie obietnicę i ucieknie z nieprzytomnym Arlekinem? Jedno było pewne - jeśli szybko nie podejmie decyzji, kociak zwyczajnie odejdzie z tego świata, bo chyba miał już dosyć swojego Dziewiątego życia.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 18 Listopad 2017, 14:02   

    Westchnęła z ulgą, gdy kot nie chciał od niej uciekać. Coś jej jednak nie pasowało. Wyglądał...jakby się poddał, a to nie było dobre zarówno wśród ludzi jak i zwierząt. Widząc, że raczej nie będzie miał nic przeciwko, usiadła na ziemi i wzięła go na kolana. Zaczęła go bardzo delikatnie oglądać sprawdzając czy może w miarę bezpiecznie przeprowadzić leczenie. Jeśli nie znalazła nic co by ją od tego dowiodło, przyłożyła ostrożnie dłoń w okolice rany i zaczęła ją leczyć.
    Przestała jednak zaskoczona, gdy kot...przemówił. Zabrakło jej języka w gębie, nie wiedziała jak ma zareagować. Słysząc jednak jak Arlekin wszytko wyjaśnia, przytaknęła głową, że rozumie. Pogłaskała go delikatnie po głowie, żeby widział, że nie jest sam - pomogę - powiedziała i wróciła do leczenia (o ile oczywiście nie znalazła żadnych przeciwwskazań) - on obiecał, ze odda Indygo, że już nie będzie Cię męczył - powiedziała, ale trochę niepokoiło go to, że kot tak nie chciał wracać - jaka szopa? - zapytała marszcząc brwi. Coś było ewidentnie nie tak.
    Niezależnie od tego czy mogła go wyleczyć czy nie, wzięła z torby bandaż i owinęła miejsce, gdzie był ranny. Dla niepoznaki. Właściciel nie musi wiedzieć, że go wyleczyła. Wolała to zostawić jak na razie w sekrecie. Ostrożnie wsadziła Arlekina do torby - pójdę z wami, nie pozwolę byście zostali sam na sam, obiecuję - wyszeptała, nie wiedząc czy Cyjan ją słyszy czy nie.
    Po chwili wstała i wyszła do mężczyzny. Z torby wystawała tylko głowa kota - mam Cyjana - powiedziała, wskazując na kota - opatrzyłam go jednak, nie jest z nim najlepiej - powiedziała, okłamując go, ale starała się nic nie pokazać po sobie - pójdę z panem oddać go właścicielce jeśli mogę - powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Wsadziła rękę do torby, jakby chcąc sprawdzić czy z kotem wszystko ok, jednak tak naprawdę przygotowała sobie w bocznej kieszeni stary skalpel, który Anomander pozwolił jej zabrać do jej plastycznych celów. Lepiej dmuchać na zimne - jeśli się pana wystraszy i znów ucieknie to może go pan nie znaleźć już, a przynajmniej nie żywego, więc nalegam bym mogła go oddać w ręce własne właścicielki - powiedziała, naciskając na to co mówi. Naprawdę ten facet coraz mniej jej się podobał. Do tego to co powiedział kot, było dość nieciekawe. Chciała się dowiedzieć gdzie jest ta szopa, a nie mogła zrobić tego inaczej niż zabierając kota do jego domu. Miała nadzieję, że uda jej się coś dowiedzieć od kobiety, a jak nie....może uda jej się zmusić mężczyznę do mówienia?
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 19 Listopad 2017, 14:03   

    Cyjan pozwolił się dotknąć i nie protestował, gdy dziewczyna użyła na nim mocy. Prawie od razu poczuł się lepiej, jego oczy odzyskały blask. Nawet kolorowe futro wyglądało z każdą sekundą coraz lepiej.
    Kocur patrzył na Tulkę mądrymi oczyma. Spodziewał się, że ta się wystraszy gdy przemówi, ale chyba każdy tak reagował. Nikt nie znał sekretu Arlekinów bo koty nawet jeśli do kogoś się odzywały, dbały by ich rozmówca na koniec myślał, że nic takiego nie miało miejsca. Nie wymazywały pamięci bo nie miały takiej mocy, ale zwyczajnie pewnego razu zaczynały najnormalniej miauczeć. A ich właściciel albo osoba do której wcześniej mówiły po jakimś czasie zapominała co się stało. Przecież nie przyzna się do tego, że gadała z Arlekinem bo jeszcze ktoś weźmie ją za wariata.
    Cyjan patrzył na jej twarz gdy go bandażowała. Wróciły mu siły ale był spokojny. Gdy usłyszał obietnicę dziewczyny, otarł się o jej rękę pyszczkiem i zamruczał, tym razem z radości.
    Włożyła go do torby. Skulił się ale głowę pozostawił na wierzchu. Łypał na wszystkie strony swoimi kocimi oczami i strzygł uszami za każdym razem gdy usłyszał coś podejrzanego.

    Lukel zaczynał się niecierpliwić. Jego przystojną twarz szpecił teraz grymas niezadowolenia ale i też zaniepokojenia, bo martwił się, że Julii nie udało się uratować kota.
    Jakże się zdziwił, gdy jednak dziewczyna wyszła z krzaków z Arlekinem, którego głowa wystawała z jej torby. Nie wyglądał najlepiej i syknął, gdy mężczyzna ruszył w ich stronę.
    Uśmiechnął się szeroko i odetchnął z ulgą. Chciał pogłaskać kota ale ten warknął gdy tylko Lukel wyciągnął ku niemu dłoń. Czarnowłosy cofnął ją, jednak uśmiech nie schodził mu z ust.
    -
    Julio! Tak bardzo ci dziękuję! - szybkim ruchem złapał jej rękę i nie zważając na protesty, przystawił ją sobie do ust i ucałował - Kaise będzie taka szczęśliwa. Może nawet poczuje się lepiej? - mężczyzna był w niebo wzięty. Dostał kopa energii, stres nagle z niego zszedł.
    Gdy usłyszał, że dziewczyna chce iść ze mną, zaśmiał się serdecznie, podpierając pod boki.
    -
    Haha! Oczywiście! - wyszczerzył zęby - Pomogłaś mi, więc nie widzę innej opcji, niż zaprosić cię na obiad! Kaise się ucieszy, uwielbia gości!
    Pochylił się i spojrzał na Arlekina z miłością w oczach. Nie dotknął go bo kocur pomrukiwał niezadowolony, ale uśmiechnął się do niego szeroko.
    -
    W domku czeka na ciebie micha ciepłego mleka i świeża rybka. - powiedział jak do dziecka - Opatrzę cię i będziesz mógł znowu wylegiwać się całymi dniami na ciepłym piecu. - dodał - A Indygo oddam bratu, nie martw się.
    Był wesoły i przez to wydawał się być taki sympatyczny. Bez zbędnej zwłoki ruszył w stronę domu, zachęcając Julię by szła obok niego. Wypytywał ją o to co lubi jeść, bo stwierdził, że przygotuje dla niej tylko to co dziewczyna lubi najbardziej. W końcu trzeba należycie podziękować za pomoc, prawda?
    Droga była długa i dość męcząca, Cyjan uciekł bardzo daleko. Kilka razy Lukel pomagał Tulce zejść z górki lu niewielkiego urwiska, podając jej dłoń. Wreszcie dotarli do niewielkiego, kamiennego domeczku.




    Był niewielki i zadbany ale widać było, że brakuje mu damskiej ręki. Nie dziwne, Lukel wspominał, że jego Ukochana jest chora i nie opuszcza łóżka. Kwiatów był niewiele, trawa była prawie całkowicie wyschnięta. Domek stał na polance, oświetlany przez promienie zachodzącego słońca był wyjątkowo urokliwy. Gdzieś z tyłu domku dało się słyszeć ciche szczekanie Furbo, zapewne zamkniętego chwilowo w kojcu.
    Lukel przepuścił Julię w drzwiach. Wnętrze było dość surowe, ale poozdabiane wieloma wazonami w których stały świeże kwiaty. Jak na zewnątrz było ich niewiele tak w środku dom był nimi przepełniony. Pachniał polnymi kwiatami, subtelnie i nie przytłaczająco.
    -
    Kaise! Najdroższa! Wróciłem i mam ze sobą Cyjana! - zawołał - Przyprowadziłem też gościa, zje z nami obiad.
    Poprowadził Tulkę przez korytarz do pomieszczenia, które było jadalnią - był w nim duży, okrągły stół i proste stołki nakryte różnokolorowymi poduszkami. Poprosił by usiadła a sam zakomunikował, że uda się teraz szybko przygotować posiłek.
    -
    Kaise pewnie śpi. - powiedział wskazując na drzwi prowadzące zapewne do sąsiedniego pokoju - Obudzę ją gdy już wszystko będzie gotowe. Rozgość się.
    I wyszedł do kuchni, zamykając za sobą drzwi.

    Cyjan spojrzał na Julię ale nie odezwał się. W jego oczach jednak było widać, że coś jest nie tak. Kocur jednak nie chciał mówić wprost, to dziewczyna musiała wykazać się w tym momencie spostrzegawczością.
    Arlekin spojrzał jedynie na drzwi prowadzące do sypialni Kaise po czym napuszył się i schował głębiej do torby, ginąc w jej wnętrzu. Chyba nie miał ochoty wychodzić.
    Tulka miała dłuższą chwilę by obejrzeć dom. Lukel nie zabronił jej zwiedzania, powiedział, że może się rozgościć. Czy więc lisia dziewczyna skorzysta z okazji? Wnętrze jadalni było piękne ale czy inne pomieszczenia są takie same?
    A może wypadało się przywitać z Kaise, obudzić ją chociaż na chwilkę by pokazać jej Cyjana? Przecież Lukel mówił, że kobieta się ucieszy.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 20 Listopad 2017, 14:46   

    Zaskoczyło ją trochę to jak radosny stał się nagle mężczyzna, gdy przyniosła do niego kota. To było aż nienaturalne. Zupełnie jakby przed chwilą w ogóle się nie stresował. Nigdy nie spotkała się z czymś takim, nie gdy ktoś faktycznie się martwił. Czyżby udawał? A może po prostu był taki dziwny, albo coś kombinował. Nie miała pojęcia tak naprawdę co ma o tym myśleć.
    - Dziękuję panu, choć to już raczej kolacja - zaśmiała się zakłopotana. Nie podobało jej się pójście do domu z obcym facetem, jednak nie chciała zostawiać Cyjana samego. Miała złe przeczucia do tego kociak naprawdę był przerażony. Facet nawet nie zwracał uwagi na to, że Arlekin na niego syczy. To nie było normalnie.
    Włożyła rękę do torby i głaskała Cyjana po miękkim futrze, starając się go uspokoić i zapewniając tym samym, że jest przy nim. Nie miała zamiaru go zostawiać, póki nie dowie się o co w ogóle chodzi. Szła za mężczyzną, trzymając jednak od niego pewien dystans. Nie do końca mu ufała. Nie tylko dlatego, ze był facetem, ale również przez jego zachowanie oraz to jak w stosunku do niego zachowywał się Cyjan. Był nieufny, a dziewczyna od zawsze wolała zwierzęta od ludzi, nic więc dziwne, że trzymała stronę Arlekina.
    Zapytana o to co lubi jeść, zamyśliła się na moment - lubię wszelkie mięsne potrawy, jednak nienawidzę grzybów - odpowiedziała krótko, dając mężczyźnie wolną rękę z tym co chce przygotować. Trochę bała się u niego jeść i co chwila zerkała na korale, by zareagować wystarczająco szybko, żeby jakoś móc się obronić. Nie umiała walczyć, ani nie posługiwała się żadną bronią. Będzie musiała znaleźć sobie jakiegoś nauczyciela, który ją czegoś nauczy, bo wiedziała, jak niebezpieczne potrafi być życie w Krainie Luster. Zupełnie inaczej niż w Świecie Ludzi, ale i tak nie miała najmniejszego zamiaru tam wracać.
    Nie potrzebowała pomocy ze schodzeniem z urwisk. Może nie było to zbyt grzeczne, ale wolała unikać kontaktu z tym mężczyzną na tyle na ile może. Miała skrzydła i była zwinna więc nie miała problemu z tym, żeby zeskoczyć z wyższej górki, a jak trzeba było to po prostu z niej sfrunąć. W końcu była Lisim Opętańcem i nawet jeśli była niezdarna i często sobie coś robiła to i tak umiała sobie poradzić gdy było trzeba.
    Gdy dotarli na miejsce, rozejrzała się uważnie i zmarszczyła brwi. Nawet jeśli jego żona była chora to powinien spokojnie zająć się ogrodem. Ogród był po prostu martwy inaczej się tego nie dało nazwać. Mimo pory roku trawa nie powinna tak wyglądać. Ilość kwiatów nie była jakaś dziwna, nie wszyscy lubią kwieciste ogrody.
    Wchodząc do środka, rozejrzała się dyskretnie po domku. Skrzydła trzymała ciasno przyciśnięte do ciała, nie chciała tutaj nic zniszczyć, a pamiętała jeszcze jakie miała problemy gdy zaczęła mieszkać w Wieży, a czasami też będąc u Ciernia, zapominała o skrzydłach i zrzucała przedmioty przypadkiem. U Gipinga i po ucieczce od niego, trzymała skrzydła zawsze ciasno przyciśnięte do pleców, żeby je ukryć by nie rzucały się w oczy, więc nie miała takich problemów, ale już się nauczyła, że ma trochę więcej części ciała niż w Świecie Ludzi.
    Usiadła grzecznie na krześle i zapewniła, że poczeka na obiad. Miała jednak nadzieję, że mężczyźnie trochę to zajmie. Nie była specjalnie głodna, poza tym była pewna, że w domu czeka na nią już posiłek i jeśli nie będzie chciała go zjeść to będzie ją czekał dłuugi wykład na temat tego, ze jest za chuda i za mało je i pewnie nie będzie miała jutro na nic siły. Czasami się zastanawiała czy nie lepiej jednak zostać w Klinice i iść spokojnie spać.
    Gdy mężczyzna zniknął, spojrzała na Cyjana. Wyglądał na zaniepokojonego. Zastanowiła się na moment. Nie wyglądał jakby się go bał, ale było jakoś....cicho. Dodatkowo mężczyzna nawet nie zajrzał do żony, czy wszystko jest w porządku. Obwieścił tylko swoje przybycie i że mają gościa i jakby nigdy nic poszedł gotować uznając, że śpi.
    Nasłuchiwała uważnie każdego dźwięku w domu. Wstała powoli i ruszyła w kierunku pokoju, na który spoglądał kot. Cały czas pilnowała, żeby Lukel nie podkradł się od tyłu. Nie wyciągała też Arlekina z torby, no chyba, że chciał wyjść. Ostrożnie zapukała do drzwi i niezależni od tego czy ktoś jej odpowiedział czy nie, weszła cicho do środka. Nie chciała nikogo wystraszyć, ale nie chciała też zwracać uwagi gospodarza na to, że szwęda się po jego domu. Noś jej jednak ewidentnie nie pasowało. Dodatkowo skoro kobieta była chora może uda jej się zrobić chociaż jakiś wywiad i kto wie może namówić ją do tego, żeby jakoś wybrali się do Kliniki? Tam powinni jej pomóc.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 21 Listopad 2017, 19:18   

    Oczywiście Lukel weźmie pod uwagę preferencje Tulki bo jest ona gościem i jego prywatnym wybawcą, pomogła w końcu znaleźć Cyjana.
    Poszedł do kuchni i zajął się gotowaniem. Pogwizdywał głośno, szczęśliwy, że wszystko się ułożyło. Zaczął od podgrzania zupy, dobrze, że była już gotowa. Była lekka i warzywna z niewielką wkładką mięsną, powinna posmakować Julii. Nie wolno jej było jednak zagotować, dlatego mężczyzna ustawił wielki garnek na maluteńkim palenisku. Trochę zajmie zanim zupa będzie gorąca, ale za to jaka będzie pyszna!
    Na drugie danie wymyślił pieczone skrzydełka drobiowe w sosie musztardowo-miodowym. Potrawa łatwa w wykonaniu a przepyszna. Lukel zabrał się za robienie obiadu z uśmiechem, bo może nawet zaimponuje Gościowi? A Kaise tak lubiła drób w miodzie i musztardzie!
    Na deser przewidział ciasto, które już rano upiekł. Czekoladowe, dość proste ale dzięki temu, że przyozdobi je bitą śmietaną i owocami, będzie wyglądało wyśmienicie!
    Ani raz nie wyszedł do Julii. Zostawił ją samą bo ufał, że dziewczyna niczego nie zniszczy ani nie ukradnie. Z resztą... co miałaby zabrać. Kwiaty z licznych wazonów? Stare obrazy przedstawiające krajobrazy?
    Gotował więc poświęcając całą uwagę tylko tej czynności. Gwizdał jakąś skoczną melodyjkę.

    Cyjan, gdy Julia ruszyła w stronę drzwi które jej po części wskazał, schował się do jej torby. Nie wyjrzał nawet gdy je otworzyła i weszła do środka. Nie wiadomo jednak czy się bał, czy nie chciał patrzeć czy zwyczajnie, jak to u kotów, nie interesowało go co jest w środku. Możliwe, że wiedział co za nimi się kryje. Śpiąca Kaise a skoro spała, to może zwyczajnie nie chciał jej przeszkadzać. W końcu gdy Właściciel śpi, jego futrzak też zazwyczaj idzie odpocząć i czuwa przy nim, pozwalając sobie na lekki sen.
    Pokój był ciemny bo zasłony były szczelnie zasłonięte. Pachniało w nim świeżymi kwiatami, było ich tu nawet więcej niż w jadalni czy korytarzu. Widać Lukel chciał ożywić jakoś to miejsce. Mówił, że jego Ukochana jest przykuta do łóżka więc to była jedyna możliwość, by mogła mieć przy sobie kawałek świata, z zewnątrz tych ścian.
    W pokoju znajdowało się proste łóżko, niewielki stolik nakryty białym obrusem i jedno drewniane krzesło. Obok łózka była niewielka szafeczka nocna a na niej szczotka do włosów. Oprócz tego i wazonów z kwiatami nie było więcej żadnych mebli czy ozdób. Podłoga był drewniana ale przy łóżku leżał mały, ciemnoniebieski dywanik. Pewnie by siadająca Kaise nie dotykała stopami zimnej podłogi...
    W łóżku spała kobieta. Filigranowa, szczuplutka - Julia mogła to zauważyć nawet z odległości po koc którym była okryta dokładnie ukazywał jej chudziutką figurę. Choroba ją pożerała, widać to było nawet i bez patrzenia w twarz Kaise.
    Z resztą nawet jeśli Julia chciałaby zobaczyć jej lico z tej odległości (spod drzwi) to nie dałaby rady, nawet z lepszym niż ludzki wzrokiem. Kobieta bowiem była odwrócona twarzą do ściany. Głęboko spała. Miała długie, piękne kasztanowe włosy które niestety w półmroku wyglądały na czarne.
    Nagle z torby dziewczyny wyskoczył Cyjan. Widać, że czuł się lepiej bo jego krok był sprężysty.
    Arlekin podszedł bezszelestnie do łóżka i usiadł przy nim, patrząc na Julię wyczekująco. Chociaż odezwał się do niej wtedy, pod krzakiem, teraz był irytująco małomówny.
    W pokoju panowała... nienaturalna cisza. Pachniało kwiatami i to właśnie ten zapach przytłumiał każdy inny, więc Tulka nie mogła zapoznać się z zapachem Kaise. Nawet zapach Cyjana był teraz prawie niewyczuwalny.
    Cisza wwiercała się mózg. Czas jakby się zatrzymał a jedyne co w mroku widziała Julia, to turkusowe oczy Arlekina, która przyglądały się jej. On coś wiedział... ale jeszcze nie chciał powiedzieć co.
    Korale Zamiarne pozostawały w spokojnych kolorach. I to był jedyny sygnał, że Lisia Opętana może się czuć bezpiecznie.
    Jeszcze.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 22 Listopad 2017, 14:27   

    Tulka nasłuchiwała co porabia Lukel. Gwizdał sobie wesoło. Słyszała też dźwięki dochodzące z kuchni, typowe dla gotowanie. Stukanie garnków, krojenie, mieszanie, syczenie ognia. Oddał się ten czynności całościowo co tylko było dobrym znakiem dla Julii, że może się rozejrzeć. Nie przestawała jedna cały czas nasłuchiwać. W końcu nie wiadomo ile mu to zajmie. Caius gotował w zastraszającym tempie, choć wątpiła, żeby ten mężczyzna też miał taki talent, wolała mieć się jednak na baczności. Nie znała go i nie wiedziała czy na pewno chce się przekonać o tym czy posiada jakąś mroczną stronę czy też nie.
    Opętaniec weszła do sypialni po cichu. Uderzył ją zapach kwiatów, o wiele bardziej intensywny niż ten w pozostałej części domu. Czemu mężczyzna przynosił tu aż tyle kwiatów? Przecież nie jest to najlepszy pomysł, w szczególności, gdy są tak wonne jak te. Mogło to wywoływać migreny, zasłabnięcia, a nawet krwotoki z nosa. Julia owszem miała wyczulony węch, ale to nie znaczyło, że ludziom nie będzie to zbytnio przeszkadzać, że tyle zapachów miesza się w jeden. A może Lukel chciał po prostu coś ukryć? Zakamuflować?
    Spojrzała na Cyjana, a raczej na torbę, którą miała przewieszoną przez ramię. Kot się schował, co też nie wróżyło zbyt dobrze, no chyba, że po prostu bardzo nie lubił tego zapachu, który tutaj się unosił. W to mogłaby uwierzyć.
    Rozejrzała się po pokoju. Było tu przerażająco cicho. Rozumiała, że nie czuje zapachów przez te kwiaty, ale czemu nic nie słyszała? Jedyne dźwięki, które dochodziły do jej uszu, to te, które dochodziły z kuchni. Nadal słyszała wesołe, skoczne gwizdanie. Cały czas się pilnowała, by jej nagle nie zaskoczył.
    Zauważyła kobietę. Była dziwnie chuda. To nie było naturalne. Cyjan wyskoczył z jej torby i jakby pokazywał jej, że ma podejść. Wyczekiwał czegoś. Tulka westchnęła i podeszła do leżącej istoty. Pochyliła się nad nią by przyjrzeć się jej twarzy. Jednocześnie przyglądała się jej klatce piersiowej, sprawdzając czy zobaczy jakikolwiek minimalny ruch. Nie podobało jej się to, że nie słyszy jej oddechu, a do tego nie czuła nic poza kwiatami. Nawet krwi na swojej koszulce, a ta powinna wydzielać bardzo mocny zapach. No nie tak bardzo jak na początku, ale jeszcze nie do końca zaschła.
    Niezależnie od tego, czy zauważyła ruch czy nie, przełknęła ślinę i delikatnie ujęła ramię kobiety - pani Kaise, słyszy mnie pani? - zapytała na tyle cicho, żeby Lukel jej nie usłyszał, ale jednocześnie na tyle głośno, ze o ile kobieta tylko spała to powinna ją usłyszeć - proszę pani, proszę się obudzić, zaraz będzie obiad - spróbowała ponownie. Nie chciała jej wystraszyć, jednak bardzo niepokoiło ją zarówno zachowanie mężczyzny, jak i to co mówił na temat swojej ukochanej. Była chora, ale na co...
    Zerkała też co chwila na Cyjana, jakby sprawdzając, czy nie da jej jakiejś wskazówki. Była naprawdę zdezorientowana, ale chęć niesienia pomocy, była silniejsza niż chęć ucieczki z tego miejsca.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 22 Listopad 2017, 18:01   


    Cisza która panowała w pokoju była dziwna. Tulka słyszała jedynie ciche pogwizdywanie. Żadnego innego dźwięku, czy oddechu śpiącej kobiety czy oddechu Cyjana, który siedział teraz przy łóżku i patrzył na nią wymownie.
    Gdy dziewczyna zbliżyła się do śpiącej, Arlekin zamachał ogonem. Poczekał aż Tulka chwyci Kaise za ramię po czym wskoczył na łóżko i podszedł do twarzy kobiety, od strony ściany ku której była zwrócona. Usiadł blisko niej i spojrzał na Tulkę swoimi pięknymi oczami.
    Lisia dziewczyna próbowała obudzić żonę Lukela ale ta spała jak kamień. Ani drgnęła. Nie ruszała się, nie oddychała. Wyglądała jakby...
    Cyjan podniósł dwie przednie łapy i naparł na ramię kobiety przez co odwrócił ją na plecy. Cofnął się szybko do siadu i spojrzał na Julię z takim spokojem, że przez chwilę wyglądał upiornie.
    Jeśli dziewczyna spojrzała na Korale, mogła zauważyć, że nadal pozostawały w spokojnych barwach. Wyglądało więc na to, że nikt nie miał złych zamiarów.
    To co ujrzała Tulka mogło przerazić. Jej oczom ukazała się Kaise... Martwa Marionetka. Lalka bez życia. Miała charakterystyczne łączenia przy ustach i szeroko otwarte, matowe oczy.
    Patrzyła w przestrzeń. Nie ruszała się. Zwyczajnie... była pustą Lalką. Jakby ktoś, jakiś Marionetkarz zapomniał dać jej życie.
    Kaise była nieruchoma. Miała jasną cerę i duże, lekko skośne oczy. Jej włosy były zwykłą peruką przytwierdzoną do sztucznej głowy. Lalka nawet nie miała imitacji skóry! Była wykonana z drewna i pomalowana farbą - widać było kilka odprysków na policzkach.
    Cyjan zamrugał powoli oczami. Lalka wyglądała upiornie ale nie ruszała się przez co nie stanowiła żadnego zagrożenia.
    -
    Lukel... przynosić tu Arlekiny. - odezwał się kocur - Wierzyć, że Arlekin wrócić Kaise życie. Jak Marionetkarz. - westchnął. Chyba chciał powiedzieć coś jeszcze ale nagle zjeżył się i prychnął głośno po czym umknął pod łóżko.
    To pokoju wszedł Lukel. Stanął on w drzwiach, trochę zaskoczony ale nagle na jego twarzy wykwitł serdeczny uśmiech. Podszedł on do łóżka.
    -
    Och, obudziłaś się Najdroższa. - powiedział do Lalki i pogłaskał ją czule po włosach - W samą porę, obiad gotowy. - dodał i posłał uśmiech Tulce - Przejdź proszę do Jadalni, Julio. Ja pomogę Kaise wstać.
    Nie czekając ani chwili popchnął delikatnie Lisią dziewczynę w stronę sąsiedniego pokoju gdzie na stole stała już waza z zupą i trzy talerze. Sam pochylił się nad drewnianym ciałem i dźwignął je z troską. Mamrotał coś pod nosem, chyba słowa pocieszenia, że Kaise nie musi się martwić, że jemu nie przeszkadza noszenie jej. Że zrobił jej ulubiony deser.
    Zaniósł ją do Jadalni i usadził na krześle obok siebie. Usiadł i wskazał dłonią miejsce Tulce. Wyglądało na to, że mężczyzna naprawdę ma dobre zamiary bo Korale uparcie wskazywały jedną barwę.
    Lukel uśmiechnął się do Tulki szeroko.
    -
    Naprawdę jesteśmy ci wdzięczni za pomoc. - powiedział i objął martwą Lalkę, tak jakby chciał przytulić żonę - Kaise kocha Cyjana całym sercem i bardzo martwi się za każdym razem gdy on ucieknie. A jak wiadomo, koty chadzają własnymi ścieżkami przez co często muszę go szukać po lesie. - zachichotał po czym puścił kobietę i poprawił ją na krześle.
    Ujął łyżkę i zaczął jeść. Jak gdyby nigdy nic.
    A Lalka siedziała smutno pochylona nad talerzem i wpatrywała się w niego martwym, pustym spojrzeniem.
    Pod stół wskoczył Cyjan. Uchwycił on spojrzenie Julii i zaczął na nią patrzeć intensywnie. Niby to z zainteresowaniem, niby leniwie.
    Ta historia nie kończyła się w tym miejscu. Tulka z pewnością miała mętlik w głowie - Lukel mieszkający z martwą Lalką, nazywający ją żoną... Zbierający Arlekiny. Ale po co je zbiera, co im robi? I o co chodziło Cyjanowi z tą szopą...
    Wyglądało na to, że przez dziewczyną pojawiła się nie lada zagadka do rozwikłania. Tylko pytanie czy w ogóle chciała się w to mieszać?


    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,4 sekundy. Zapytań do SQL: 9