• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Malinowy Las » Czekoladowe Jezioro » Kripi Ajlend
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 9 Luty 2018, 23:31   


    Zastanowił się na moment --
    na pewno nie spotka tam panienka bachorów. Unikają tego miejsca jak ognia, a nawet bardziej - powiedział po chwili namysłu - -trzeba uważać pod nogi, bo to jednak jaskinia i jest tam pełno dziur, do których można wpaść. Dodatkowo podobno mieszka tam Bebok, ale jeszcze nie miałem okazji go spotkać, więc nie ma czym się przejmować - machną umięśnioną łapą dając znać, że to pewnie jakieś dziecięce gadanie. W końcu nawet dzieciaki wiedziały, że bez żadnych legend, nie dadzą rady tutaj przetrwać, tak więc powstały pewne mity oraz strachy. Dzięki temu w nocy się za bardzo nie kręciły po tej okolicy.
    Przyjrzał się kobiecie uważnie --
    niech panienka uważa, bo potem nawet tak piękne skrzydła panienki nie uniosą, mimo iż będzie panienka taka chudziutka jak patyczek - powiedział, ale nie naciskał, że ma jeść. Gdy skończył swoją kolację, pozmywał naczynia. Spojrzał na Skrzydlatą pytająco, gdy pojawiły się u niej łzy w oczach - -czyżby panienka znała moją Jocyś? Tak panience oczy nawilgły - powiedział z troską i uśmiechnął się delikatnie -- w sumie to jest panienka do niej nawet podobna - dodał jeszcze.
    Przytaknął jej głową --
    może panienka zająć moje łóżko. Ostatnio i tak nie sypiam za bardzo, więc niech się nie przejmuje - powiedział zachęcając ją do tego by zajęła sypialnię -- może się panienka też wykąpać, ale nie mam nic co bym mógł dać panience do przebrania - dodał ze smutkiem, drapiąc się po głowie.
    Jeśli poszła się umyć dał jej ręcznik i nie przeszkadzał, a gdy wyszła, życzył dobrej nocy. (Jeśli od razu poszła spać to ominął pierwszą część) Nie wchodził do sypialni. W nocy nic nie zakłócało snu kobiety.

    Rano kobietę zastała dziwna cisza, wręcz grobowa. Gdy wyszła z sypialni mogła poczuć zapach, przygotowanej dla niej kawy. Skąd to wiedziała? Pod kubkiem była kartka, wypisana kańciastym pismem :
    Cytat:
    dziękuję, że spędziła panienka ze mną te ostatnie chwile. Niech ta kawa rozbudzi panienkę i niech panienka uważa na siebie w jaskini. Gregory D'Voir

    Obok drzwi, na dywaniku leżał siwy gryf z metalowymi, tępymi pazurami. Prętami zamiast skrzydeł. Nie chrapał, nie oddychał. Był sztywny i zimny... odszedł do krainy wiecznych łowów....
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 6 Marzec 2018, 06:26   

    Zaciekawiła mnie ta wstawka o unikaniu przez dzieci tego miejsca. Jeśli te twory, zwać dziećmi jeszcze można. Ale w sumie… które dziecko zrezygnuje ze słodyczy, na rzecz zdrowego żarcia? Ja sama nigdy nie lubiłam słodkiego, ale nie raz w sklepach, parkach czy przyjęciach, widziałam co rozkapryszony bachor potrafi zrobić, jak mu się da warzywka zamiast słodkiego. Dzieci to urodzeni manipulatorzy. Wilki w owczych skórach. Ja ich nie znoszę z wzajemnością.
    Część o uważaniu pod nogi była dość oczywista. Nawet jeśli nie byłoby tam dziur i tak lepiej by było uważać. Wpaść w pułapkę w miejscu gdzie nawet te potworki się nie wybierają… no dość nieciekawa opcja. Zadrżałam, mimowolnie przywołując w myślach postać potwora którego mijałam w locie. Zdecydowanie jest się czym przejmować. Przełknęłam ciężko, gulę która narosła mi nagle w gardle. Nie miałam zamiaru mu mówic o Beboku. Na co staruszkowi takie nowiny? Niech lepiej żyje w błogiej nieświadomości.
    Spięłam się lekko przez tego patyczka, ale nie dałam raczej tego po sobie poznać. Jeśli jest na świecie coś bardziej działającego mi na nerwy niż Bane, to jest to rozmawianie o moim odżywianiu czy mojej figurze.
    Jocyś… to wszystko było tak dziwne… tak… popieprzone… wiedziałam, że to niemożliwe, ale każde kolejne słowa padające z ust Gregory’ego v.2, wbijały sztylety w me serce, rozdzierając je od środka. Zamrugałam szybko kilka razy, by powstrzymać łzy kumulujące się w moich oczach. Uśmiechnęłam się do staruszka niemrawo.
    - Nie znam jej raczej, przypomniało mi się cos po prostu.- nienawidziłam kłamstwa. Brzydziłam się tym od zawsze, ale co innego pozostało mi w tym wypadku? Powiedzieć: Sorka Staruszku, ale opowiadasz o mnie, tylko nie rozumiem dlaczego masz tyle lat, skoro widzieliśmy się wczoraj? To nawet nie wchodziło w grę. Nie chciałam się kąpać. Chciałam już wrócić do domu. Podziękowałam mu więc cicho i poszłam spać do jego łóżka. Noc upłynęła mi zadziwiająco spokojnie. Spałam jak zabita i nic mi nie przeszkodziło.
    Bałam się otworzyć oczy. Chciałam by to wszystko okazało się tylko koszmarem. Niestety, jak tylko otworzyłam oczy, dostałam kopa w bebechy od rzeczywistości. Podniosłam się lekko zaspana. Ożywiłam się niemal od razu, czując zapach kawy. Otaczała mnie ciężka cisza. Wyszłam więc po cichu z sypialni. Na stole czekała na mnie kawa, a pod nia karteczka. Wzięłam ją i z rosnącym przerażeniem, czytałam te krótką wiadomość. Raz po raz.
    W końcu obejrzałam się dookoła, szukając go. Dostrzegłam go przy drzwiach. Moim ciałem szarpnął dziki szloch. W życiu nie wydawałam z siebie tak druzgocących dźwięków. Padłam przy nim na kolana, chwyciłam jego głowę i oparłam sobie na kolana. Sprawdziłam też dla pewności puls.
    Umarł.
    Pochylona nad nim, płakałam. Nie, wyłam. Nie potrafiłam nad sobą zapanować. Głos rozsądku schował się, otulony wiankiem rozpaczy. Nie potrafiłam i nie chciałam zrozumieć, jak to wszystko się stało. Nie wiem ile czasu tak spędziłam.
    W końcu nie miałam już czym płakać, gardło miałam napuchnięte. Z rozpaczą malującą się na twarzy, wstałam chwiejnie i wyszłam z chaty. Najpierw szłam.
    Później biegłam. Wywracając się o wszystko, nawet własne nogi. Raz po raz łkając.
    Wiedziałam tylko jedno. Muszę dostać się jak najszybciej do domu. Bez względu na wszystko.
    Biegłam więc przed siebie, tak jak mi powiedział Gregory.
    _________________
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 29 Marzec 2018, 17:06   


    Gdy tylko Jocelyn wybiegła z domku, ten zaczął się zmieniać. Rozmywał się, falował, aż w końcu wyglądał jak ruina, która została spalona wiele, wiele lat temu. Nie było nawet co zwiedzać, bo została praktycznie sama podłoga i coś co chyba było wcześniej ścianami. Nie było tam ni szkieletu, ani śladu po meblach czy innych przedmiotach, które się tam znajdowały. Jednak to wszystko Skrzydlata mogła zobaczyć tylko, jeśli się odwróciła za siebie. Czyżby wszystko co tam przeżyła, było tylko iluzją? Może jej się to śniło? Kto by tam to wiedział.
    Słońce stało już wysoko, musiało właśnie mijać południe, więc nie powinno tutaj być żadnego zagrożenia, w szczególności ze strony tajemniczego Beboka. A może jednak? Kto by tam wiedział czy te dzieci w ogóle mówiły prawdę, czy tylko opowiadały swoje dziecięce historyjki, których normalnie używały by straszyć innych, by nie wychodzili po zmierzchu z domów. Poza tym raczej nie wyglądały na to, żeby zorientowały się, ze Jocelyn nie jest martwa, a tym bardziej, że nie jest dzieckiem.
    Po dłuższym biegu znalazła w końcu jaskinię. Była ona dość jasna, przynajmniej przy wejściu. Pokrywały ją różnokolorowe kryształy, chyba cukru, dalej jednak kolory stawały się ciemniejsze, a słodkości zamieniały się w grzyby, zrobione z brokułów czy inne zdrowe jedzenie, które przecież było paskudne. Ciekawe kto w ogóle chciałby tutaj przychodzić. Nic dziwnego, że żadne dzieciaki się tutaj nie pojawiały. To miejsce było straszne i im głębiej się wchodziło tym zdawało się mroczniejsze. Co jakiś czas pojawiały się świecące na różne kolory grzyby, a tunel ciągnął się daleko, póki nie pojawiło się rozwidlenie. Jedna droga prowadziła w dół, a druga w górę, choć zdawało się, ze nie różniły się praktycznie niczym poza kierunkiem. Gdzie więc Jocelyn powinna się udać? A może znajdzie jakieś ślady, które ją poprowadzą w odpowiednie miejsce?
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 28 Kwiecień 2018, 15:26   

    Czy się odwróciłam? Tak. Czułam jakby moje serce miało dokonać zaraz żywota. Czemu to wszystko się stało? I najważniejsze. Czy było to prawdą? Umysł podpowiadał mi nieskutecznie, że to po prostu nie mogła być prawda. Serce nie dopuszczało rozumu do głosu. Dziki szloch wydostał się z mych ust. Nie mogłam złapać powietrza. Dlatego to co zobaczyłam po mimowolnym odwróceniu się, dosłownie wryło mnie w podłoże. Przez rozpęd po prostu się przewróciłam. Próbowałam zamortyzować upadek, wyciągając przed siebie ręce. Nieskutecznie. Zignorowałam szczypanie na kolanach i zdartych dłoniach. Otrzepałam się i wstałam.
    Dlaczego to wszystko tak teraz wygląda? O co tu chodzi? Przecież dopiero stamtąd wybiegłam… Widziałam jego CIAŁO. Może chata nie była piękna, ale na pewno tam stała. Spałam przecież w łóżku, pamiętam wyraźny zapach zupy...Ale czy aby na pewno? Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech. Pomyśl logicznie Joce. Jaki masz dowód na to, że to co się stało w chacie było prawdą? Ciężka gula narosła w mym gardle. Odwróciłam się plecami do chaty i ruszyłam przed siebie. Jeśli grota będzie tam gdzie mówił, że będzie znaczy się że to musiała być prawda...Tak?
    Nie potrafiłam sobie tego wszystkiego wyjaśnić, czułam jedynie że teraz tym bardziej chce się stąd wydostać. Muszę zobaczyć Gregory’ego. Muszę.
    W tym momencie nawet zagrożenie ze strony stwora z dziecięcych koszmarów, wydało mi się nierzeczywiste. Jeszcze się okaże że to wszystko to tylko sen…
    Potrząsnęłam głową i przyśpieszyłam tempo.
    Idąc z wytycznymi od starca, dotarłam w końcu do jaskini. Jak to wytłumaczyć?Nie byłam już pewna niczego. Niechętnie wkroczyłam do środka. Z każdym krokiem zmieniało się otoczenie. Cukrowe kryształy ustąpiły brokułom, grzybom i innej normalnej żywności. Odetchnęłam głębiej. Im dalej szłam w mrok, tym spokojniej się czułam. Światło dawały jedynie niektóre grzyby świecące przeróżnymi kolorami. Nie zachęcały do zjedzenia ich, ale dawały otuchę wśród mroku. Nagle droga rozdzieliła się. Jedna ścieżka prowadziła w górę, druga w dół. Nie wiedziałam którą drogę wybrać. Podeszłam do ściany z jednej i drugiej strony. Sprawdziłam czy nie znajduje się tam coś co pomogłoby mi w wyborze. Sprawdziłam również podłoże. Może jakieś ślady zwierząt by się znalazły? Cokolwiek co by mnie nakierowało? Wsadziłam sobie palec w usta, wyciągnęłam go i stanęłam bliżej jednej ze ścieżek, sprawdzając czy jest tam jakiś przewiew powietrza. To samo powtórzyłam przy drugim wejściu.
    _________________
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 28 Kwiecień 2018, 17:14   


    Drogi nie różniły się praktycznie niczym szczególnym. Poza tym, że ten prowadzący w górę jakby pachniał trochę gorzej. Zupełnie jakby coś tam żyło, jakieś zwierze. Z drugiej jednak strony ślady dziwnych, zwierzęcych łap znajdowały się zarówno w wejściu do jednego tunelu jak i do drugiego. Dodatkowo w obu było widać ślady ciągnięcia czegoś po ziemi, choć w tym prowadzącym w dół były one wyraźniejsze niż w górę. Dodatkowo pojawiały się jakieś niezidentyfikowane plamy, które prowadziły tylko do tego jednego tunelu. Nie mogła jednak określić czym dokładnie te plamy były. Sok? Mocz, odchody...krew? A może jeszcze coś innego? Patrząc na te dziwną wyspę, to mogła to być nawet czekolada czy galaretka. Kto by tam to mógł zgadnąć.
    Gdyby weszła do każdego tunelu choć trochę, to mogłaby odkryć, że im dalej się zapuszcza, tym jest ciemniej oraz....jakby coraz bardziej głucho. W górnym tunelu śmierdziało...jakby czymś słodkawym. Ale nie były to na pewno słodycze. W całej tej pieczarze nie było czuć słodkiego aromatu cukru i owoców. Nie...to było coś innego, ale czy kobieta da radę rozpoznać co to? Oraz czy rozsądnym będzie zapuszczać się gdziekolwiek, jeśli nic nie widać? A dziury mogły być wszędzie.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 5 Maj 2018, 11:22   

    Byłam w czarnym niczym. Na pierwszy rzut oka, nie dostrzegłam żadnej wskazówki mówiącej: halo! Idź tędy!
    Westchnęłam ciężko, czego ja się spodziewałam? Jakiegoś mini drogowskazu? Narysowanej strzałki? Śmieszne, ale chyba tak było. W grach survivalowych zwykle tak właśnie jest. Problemem jest to, że to całe bagno w którym wylądowałam nie jest grą.
    Już powoli trafiłam wiarę, że kiedykolwiek się stąd wydostanę. Wzięłam kolejny głębszy wdech, nigdy nie czułam się za dobrze w takich miejscach. Dzięki temu wdechowi, poczułam dziwną woń dochodzącą z tunelu który chyba prowadził w górę. Wzięłam kilka głębszych wdechów. Zapach zmienił się w smród. Aż mnie cofnęło.
    Z każdą chwilą dostrzegałam coraz więcej. Oba tunele nosiły ślady ciągnięcia czegoś niezidentyfikowanego, tak samo ślady jakichś łap. Nie znam się na tropieniu, więc te ślady praktycznie nic mi nie mówiły. Prócz tego, że ten zwierz może stwarzać dla mnie zagrożenie. Jakby tego było mało, tunel w dół był naznaczony plamami. Nie miałam ze sobą rękawiczek, więc ich nie dotknęłam. Gdyby była to jakaś niebezpieczna substancja np. Żrąca, to mogłabym mieć nie lada problem.
    Weszłam do każdego z tuneli. Nie zachodziłam daleko, ledwie kawałek. Tyle jednak wystarczyło, by przekonać się o dziwnej specyfice tuneli. Oba robiły się ciemne i jakby... Głuche? Dodatkowo smród w tym górnym tunelu był jakby słodkawy. Ale nie był to zapach słodyczy.
    Głowa mnie rozbolała od tego wszystkiego. Jak mam iść dalej skoro nic nie widzę? Dodatkowo, gdzie bym się nie ruszyła to i tak najprawdopodobniej dopadnie mnie jakaś dzika bestia. Odwróciłam się plecami do tuneli. Grzyby dają światło... Nikła szansa, ale może? Podeszłam i wyrwałam kilka z nich. Jeśli ich światło mimo to się utrzymywało, ruszyłam tunelem w dół. Wybrałam go kompletnie losowo. A może jednak to przez te słodką woń? Naprawdę rzygałam już słodkościami.
    Jeśli grzyby nie utrzymały swojego światła i tak ruszyłam tunelem w dół. Bardzo powoli, posuwistym krokiem, by przypadkiem nie wlecieć w jakąś dziurę. Jedną rękę w obydwu sytuacjach trzymałam na prawej ścianie.
    _________________
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 9 Maj 2018, 22:26   


    Grzyby nie dawały za wiele światła. Było one jednak wystarczająco by móc zauważyć jakąś dziurę tuż przed tym jak się w nią weszło. Jeśli jednak szła ostrożnie i świeciła sobie pod nogi to raczej nie powinno się nic stać, choć nie powinna zapominać by patrzeć się również przed siebie oraz nad, bo nigdy nie wiadomo co takiego może tam zwisać.
    Tunel mimo iż zaczynał jako dolny, prowadzący w dół, to po kilku metrach jakby zaczął się wznosić, choć mogło to być tylko złudzenie. W końcu było tutaj ciemno jak ... w dolnej części pleców, która utraciła już prawa do tej szlachetnej nazwy.
    W pewnym momencie trafiła do pieczary. Była ona cała porośnięta różnokolorowymi grzybami i porostami, które sprawiały, że w miarę dało się widzieć co się w niej znajduje. Było tam w miarę ciepło, jednak poza tym jednym wejściem, nie wyglądało na to, żeby były od tego miejsca jakieś inne drogi.
    Pieczara miała dość nieregularny kształt z w miarę płaską podłogą. Była ona wyściełana różnymi liśćmi oraz skórami. Był tam też naniesiony piach i kamienie. Na samym środku znajdowała się górka o dziwnym kształcie, która co jakiś czas wydawała z siebie jakieś dziwne dźwięki. Jakby popiskiwanie? Do tego...czy ona się ruszała? Czy to tylko gra cieni? W takich warunkach to nigdy nie wiadomo.
    Może ta górka skrywa jakieś przejście do dalszych tuneli? Kto bowiem powiedział, że przejścia muszą znajdować się tylko w ścianach? A może jednak lepiej się wycofać? W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy gospodarz postanowi wrócić do domu, bo miejsce to na pewno było zamieszkałe, jednak co by mogło żyć w tak dziwnym i nieprzyjemnym miejscu?
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 24 Maj 2018, 18:13   

    Lepszy rydz niż nic. Światło z grzybów po zebraniu dawało bardzo mało. Gdy przybliżyłam je do ziemi czy ściany to było w miarę okej. Posuwałam się do przodu bardzo powoli. Wydostanie się z wyspy było dla mnie priorytetem, ale ostrożności nigdy za wiele. Jeszcze tego by brakowało, żebym wpadła w jakąś dziurę, wypełnioną włóczniami czy innym ustrojstwem. Co jakiś czas sprawdzałam otoczenie dookoła i nad sobą. Stalaktyt przebijający mnie na wylot, był dość ponurą wizją.
    Umysł płatał mi figle, bo zdawało mi się jakby tunel nie miał końca. Ciągnął się i ciągnął, chyba nawet trochę pod górę. Trochę ciężko mi się oddychało, ale mogła to być zasługa ciasnoty i świadomości bycia pod tabunem ziemi i głazów.
    W końcu trafiłam do jakiejś sali, a raczej nory lub pieczary. Było jaśniej przez grzyby na ścianach. Swoją drogą wyglądały bajecznie, aż zapragnęłam takie mieć u siebie w ogródku. Z tego co zaobserwowałam, wejście którym weszłam było jedyną drogą ewentualnej ewakuacji. Co więcej, powietrze było tu jakby cieplejsze i cięższe. Zakręciło mi się w nosie, ale wstrzymałam się z kichnięciem, gdy mój wzrok przywykł do światła w jaskini. Bowiem dostrzegłam jakiś zwalisty kształt pośrodku pomieszczenia.
    Serce mi zamarło, gdy dostrzegłam, że kształt się rusza. Chyba. Po chwili nie byłam już tego taka pewna. Spojrzałam pod nogi, chcąc się upewnić czy mogę zrobić krok więcej, bez nadepnięcia na jakąś gałąź. Zaniepokoiło mnie podłoże. Liście, skóry, piach i trochę kamieni. Wszystko wskazywało na to, że wlazłam do nory jakiegoś zwierzęcia i w tym momencie śpi ono naprzeciwko mnie, na swoim posłaniu.
    Zaklęłam w duchu, a moje serce chcąc nie chcąc zaczęło szybciej pompować krew. Co robić? Przecież to coś mogło usłyszeć bicie mojego serca. Mnie samej zdawało się, jakbym je słyszała.
    Nie zabiję również niewinnego życia. To coś mi nic nie zrobiło i w sumie ta sytuacja jest moją winą. Sama się w to wpakowałam, w ten lub inny sposób. Jeśli zawrócę może wyjść tak, że z nerwów strącę coś lub na coś wpadnę i to coś mnie zaatakuje.
    Jest też opcja, że to coś jednak nie jest żywe. Że sobie to ubzdurałam przez okoliczności i zmęczenie.
    Potarłam dłonią oczy. Nie miałam zielonego pojęcia co zrobić…
    Najostrożniej jak mogłam, cofnęłam się trochę w głąb korytarza. Poszukałam kamyka i z narastającą gulą w gardle, rzuciłam nim w ścianę. Na tyle mocno by było to słychać, ale na tyle lekko by nie odbił się w to coś. Dłoń skierowałam na rękojeść katany, gotowa zareagować w razie gdyby to coś się na mnie rzuciło. Pot wstąpił na moje czoło,
    _________________
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 19 Czerwiec 2018, 20:21   


    Nie musiała się martwić, że coś na nią spadnie. No chyba, że jakiś grzyb, albo lukrowe guano, lizakowych nietoperzy, które zdaje się, że miały gdzieś niedaleko legowisko. Ale może to być tylko wytwór jej wyobraźni, bo coś tam piskało przy suficie. Był on jednak za daleko, by mogła cokolwiek zobaczyć. Choć po chwili coś lepkiego i słodkiego spadło jej na dłoń, więc bardzo prawdopodobne, że ta teoria była całkowicie prawdziwa. Jak jednak skrzydlata na to zareagowała? Ze spokojem? Krzyknęła? Pisnęła? Uciekła?

    Gdy tylko rzuciła kamyczkiem, to mimo iż dźwięk był dość głuchy, bo na pewno uderzył o twardą grubą ścianę, a następnie upadł na miękkie podłoże, to wszystkie lizo-perze zaczęły szaleć po jaskini, zmuszając kobietę do tego by się cofnęła. No chyba, że miała zamiar mieć we włosach lepkie, piszczące zwierzaki, to już jej sprawa.
    Obiekt na środku pomieszczenia poruszył się. Nie widziała jednak dokładnie co to jest. Podniósł łeb i zaczął węszyć. Pisnął ostrzegawczo, co mogło jej przypominać dźwięk, który słyszała uciekając z nawiedzonej, dziecięcej wioski. Mogła też zauważyć, że od oczu stworzenia odbija się światło, zupełnie jakby gałki były całkiem białe. Czyżby to coś było ślepe?
    Przednie łapy piało krótsze od tylnych. Posiadało długi, chyba połamany ogon oraz talerzowate uszy po bokach głowy, dość duże, nic więcej nie mogła określić. No może tyle, że wyglądało to dość pokracznie. Miało jakieś trzy metry wzrostu i na pewno świetnie radziło sobie w ciemnościach, zwłaszcza na swoim terytorium. Czy więc warto ryzykować walkę? W szczególności, że Jocelyn nie do końca wiedziała czego się spodziewać? No i nie było widać, aby było tutaj co więcej poza gospodarzem. Nawet ja zwierze się podniosło, to pod nim było tylko legowisko, które nic nie skrywało. Może jednak warto się wycofać, zanim namierzy skrzydlatą i postanowi ją zjeść? W końcu przecież każdy kogo spotkała, przestrzegał ją przed czymś co tu mieszka. Może to właśnie ten Pan Bebok?
    Jak na razie uwagę stwora zwróciły lizo-perze, które ten próbował zjeść, uciszyć, bo nie wszystkie umiały uciec. Potwierdzało to tylko opinię o tym, że jest stąd tylko jedno wyjście, ale mapa na bank pokazywała to miejsce, więc może drugi tunel prowadził w ciekawszą lokację?
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 16 Lipiec 2018, 23:24   

    Gdy tak posuwała się powoli do przodu, mojej uwadze nie uszły ciche piski gdzieś jakby w górze. Ciężko było mi to z pewnością stwierdzić, z racji że dźwięki rozchodził się tu po całym korytarzu. W pewnym momencie na rękę spadło mi coś lepkiego i ciepławego. Naprawdę nie miałam ochoty sprawdzać co to takiego. Cholera wie co mieszka w górze tego tunelu. Mogą to być nietoperze, ale równie dobrze jakieś inne cholery.
    Strzepnęłam to coś i w miarę możliwości ignorowałam obrzydzenie i irytację która mnie ogarnęła.

    Chwilę po rzuceniu kamienia, pożałowałam tego. Gówniane nietoperze oszalały. Latały po norze jak oszalałe, więc cofnęłam się odruchowo w głąb tunelu. Jeszcze tego brakowało by mi te latające szczury wplątały się we włosy i mi twarz podrapały. Wścieklizna niemile widziana.
    Gdy tylko to coś co spało, poruszyło się, poczułam jak serce na chwilę mi się „zatrzymało”. Ten dźwięk. Włoski stanęły mi dęba. Podobnie, jak nie identycznie, brzmiał ten Bebok w tej diabelnej wiosce. Niewiele widziałam przez brak lepszego światła, ale tyle wystarczyło by zrobiło mi się niedobrze. Stwór był najprawdopodobniej ślepy, wskazywało na to to jak światło się odbijało od jego oczu. Jego wygląd był godny pożałowania. Na tyle ile mogłam stwierdzić, stwór swoje przeszedł.
    Szybka analiza sytuacji. Stwór na bank nie jest zadowolony z pobudki. Jestem na jego terenie, więc jestem od razu na słabszej pozycji. Skoro tu żyje, znaczy to że nie ma problemu w poruszaniu się w ciemności. W jamie nie dostrzegłam niczego, dlaczego warto byłoby ryzykowac starcie ze stworem.
    Postanowiłam zaryzykować i wrócić do drugiego tunelu. Nie wiem czego tak naprawdę szukam, ale tutaj nie dostrzegłam nic oc miałoby mi pomóc.
    Bardzo ostrożnie cofałam się do tyłu. Zanim postawiłam stopę, sprawdzałam w miarę możliwości czy na nic nie nadepnę. Wpadka w typie: weszła i połamała gałąź, stwór ją namierzył i zjadł, nie wchodziła w grę. Starałam się oddychać miarowo i jak najciszej. Uspokoić się by serce tak adrenaliny nie pompowało.
    Jeśli tylko udało mi się bez problemu zawrócić do rozwidlenia, ostrożnie skierowałam się w drugi tunel, jednocześnie nasłuchując czy aby potwór nie ruszył za mną. Wiedziałam, że dużo ryzykuje. Jeśli nie znajdę wyjścia w tym tunelu- najprawdopodobniej wpadnę na potwora i będę zmuszona walczyć.
    _________________
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 15 Sierpień 2018, 21:41   


    Stwór węszył i chyba faktycznie był ślepy. Poza tym, z tego co mówiły dzieciaki, to (jeśli to faktycznie jest Bebok) pojawiał się on tylko nocą, więc albo był na światło słoneczne wrażliwy, albo po prostu skoro mieszkał w jaskiniach i nie widział, to wychodził wtedy, gdy było mu łatwiej coś upolować. W końcu lepiej złapać jedną duszyczkę, która jest sama niż próbować złapać coś co może mieć towarzystwo i ostrzec ofiarę na czas, lub nawet zaatakować go grupowo. Jednak co to w ogóle było? Tego chyba jak na razie Jocelyn się nie dowie, bo postanowiła zawrócić i opuścić pieczarę.

    To chyba był dobry pomysł, bo zwierz chyba wrócił do spania, albo po prostu uznał, że mu się coś przyśniło lub jakiś nietoperz coś zrzucił, bo Opętaniec nie mogła usłyszeć, żeby cokolwiek za nią podążało.
    Dotarła do rozwidlenia bez żadnego problemu. Raz prawie się potknęła, ale udało jej się utrzymać równowagę, dzięki swoim skrzydłom. Teraz musiała stanąć przed kolejnym wyzwaniem. Słodki smród robił się coraz gorszy i dziewczyna mogła rozpoznać w nim nie tylko słodycze ale również....śmierć? Dokąd więc zaprowadzi ją ten dziwny tunel? Krótko po tym się dowiedziała, bo ta droga była krótsza niż poprzednia i wydawała się mieć mniej dziur i przeszkód, choć był trochę większy.
    Na końcu znów znalazła się w pieczarze, która była pełna....śmieci. Ale nie takich normalnych. Znalazła tutaj kości, skorupy, ubrania, resztki słodyczy. Wszystko czym chyba żywił się dziwny stwór. Chyba nawet kawałki tych dziwnych dzieciaków, które wcześniej ją praktycznie porwały.
    Coś tutaj jednak się nie zgadzało. Skoro była to jaskinia jak poprzednia tylko robiła za śmietnik albo za spiżarnię to nie śmierdziało tutaj aż tak bardzo jak w samym tunelu. Czyżby tutaj było jednak wyjście w przeciwieństwie do "sypialni" potwora? Kto to wie...
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 9 Październik 2018, 13:04   

    Zawróciwszy nie słyszałam już dźwięków wydawanych przez stwora. Więc albo zginę bo stwór potrafi poruszać się bardzo cicho, albo na jakiś czas jestem bezpieczna. O ile można mówić o bezpieczeństwie w takich warunkach.
    Źle się czułam w takich miejscach. Czułam jak pot skrapla mi się na karku i czole. Miałam gęsią skórkę i nieprzyjemne przeczucie, że zaraz cały masyw nade mną, zawali się a ja zostanę pogrzebana tu żywcem.
    Cudowna Wizja Jo, wizja śmierci na pewno Ci pomoże- Coś jakby szept rozniósł się po mojej głowie. Było to dziwne. Tak jakby moje własne myśli do mnie mówiły.
    Zadrżałam i ruszyłam dalej. Nie czas na zastanawianie się, nad tym jak bardzo mi odbija.
    Muszę się stąd wydostać.
    Im dalej szłam, tym bardziej mdląco słodki zapach, uderzał w mój nos. Osaczenie towarzyszące każdemu kolejnemu krokowi, ten smród i wizja czyhającego za mną potwora…
    No nic dziwnego, że zaczęła boleć mnie głowa. Przystanęłam na sekundę i jak się okazało, stanęłam akurat na wejściu do kolejnej pieczary. Która była bardziej… zagracona? Tak przynajmniej wyglądało to, na pierwszy rzut oka. Kucnęłam by przyjrzeć się bliżej tym wszystkim rzeczom.
    Prawie się przewróciłam, gdy zorientowałam się, że patrzę sobie na miejsce rzezi. Strzępki ubrań, jakieś kości, słodycze, kawałki ciał. Poczułam jak żółć z żołądka podeszła mi do gardła. Oparłam się o ścianę i cicho załkałam.
    Czułam się kompletnie bezsilna. Nie miałam w tamtym momencie już ani siły, ani chęci by dalej iść.
    No jasne zostań tu i zgnij razem z tym syfem- zadrżałam. Znowu to samo. Pokręciłam głową sama do siebie. Wzięłam głębszy wdech i wydech. Tak kilka razy, aż się uspokoiłam. Wraz ze spokojem, dotarło do mnie że smród z tunelu jest tutaj jakby przerzedzony.
    Zmarszczyłam brwi, podnosząc się. Nie widziałam za wiele, do tego musiałam być ostrożna. Gdybym jeszcze raz wybudziła stwora (jeśli zasnął z powrotem i wcale nie ruszył moim tropem), to najpewniej nie obeszłoby się bez bezpośredniego starcia. Wolałam tego uniknąć. On miał tu zbyt dużą przewagę.
    Posuwając się do przodu, stopami rozgrzebywałam syf dookoła. Poruszałam się powolutku, próbując wychwycić jakąkolwiek zmianę powietrza, jakąś zapadkę na ziemi czy… Cokolwiek co mogłoby wskazywać na to, że mam tu czego szukać. Dłońmi dotykałam ścian, delikatnie i ostrożnie. Jeszcze tego brakuje bym dotknęła jakiegoś trującego ślimaka czy inny syf.
    _________________
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 15 Styczeń 2019, 13:35   


    Ból i zawroty głowy były raczej zwykłą reakcją organizmu, nawet jeśli Trucicielka nie miała nic przeciwko ciasnym, ciemnym pomieszczeniom.
    Pieczara była wielka, można nawet powiedzieć, że mogłaby tam urządzić bal Opętańców i nie byłoby problemu dla kogokolwiek by się poruszał czy to na ziemi czy w powietrzu. Na ścianach poza grzybami i mchem, czyli tym co do tej pory, nie znalazło się nic. No...może poza wielokolorowymi żuczkami, które uciekały jak tylko Jocelyn się do nich zbliżała. Wydawały przy tym charakterystyczny, chrzęszczący dźwięk, który mógł odtrącać, ale wyglądało na to, że nie były w ogóle agresywne, czy nawet w jakimkolwiek stopniu groźne.
    Po dokładniejszym oględzinom kobieta mogła zauważyć, że na ścianach pieczary znajduje się coś w rodzaju...schodów? Tylko gdzie był ich początek? Pomijając ten fakt...były one kręcone, dość strome ale jednocześnie szerokie, przez co można było po nich dość bezpiecznie chodzić, choć...czy tam cokolwiek można uznać za bezpieczne? W każdym bądź razie, nie wyglądały na śliskie czy też takie, które miałyby zaraz się rozpaść.
    Coś innego mogło tez zwrócić uwagę Jocelyn - pieczara dość mocno przypominała...wulkan? A może to już była paranoja? Była ona wysoka, u góry węższa niż na dole...może jednak? Kto by to wiedział?
    Dodatkowo coś tam chyba gdzieś błyszczało. Ale skąd światło? I co to mogło świecić? Kolejne zwierze? A może jedna coś milszego dla oka? Tylko co ważniejsze? Błyskotka? Potwór? Czy chęć ucieczki?
    _________________

     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 15 Styczeń 2019, 13:35   


    Ból i zawroty głowy były raczej zwykłą reakcją organizmu, nawet jeśli Trucicielka nie miała nic przeciwko ciasnym, ciemnym pomieszczeniom.
    Pieczara była wielka, można nawet powiedzieć, że mogłaby tam urządzić bal Opętańców i nie byłoby problemu dla kogokolwiek by się poruszał czy to na ziemi czy w powietrzu. Na ścianach poza grzybami i mchem, czyli tym co do tej pory, nie znalazło się nic. No...może poza wielokolorowymi żuczkami, które uciekały jak tylko Jocelyn się do nich zbliżała. Wydawały przy tym charakterystyczny, chrzęszczący dźwięk, który mógł odtrącać, ale wyglądało na to, że nie były w ogóle agresywne, czy nawet w jakimkolwiek stopniu groźne.
    Po dokładniejszym oględzinom kobieta mogła zauważyć, że na ścianach pieczary znajduje się coś w rodzaju...schodów? Tylko gdzie był ich początek? Pomijając ten fakt...były one kręcone, dość strome ale jednocześnie szerokie, przez co można było po nich dość bezpiecznie chodzić, choć...czy tam cokolwiek można uznać za bezpieczne? W każdym bądź razie, nie wyglądały na śliskie czy też takie, które miałyby zaraz się rozpaść.
    Coś innego mogło tez zwrócić uwagę Jocelyn - pieczara dość mocno przypominała...wulkan? A może to już była paranoja? Była ona wysoka, u góry węższa niż na dole...może jednak? Kto by to wiedział?
    Dodatkowo coś tam chyba gdzieś błyszczało. Ale skąd światło? I co to mogło świecić? Kolejne zwierze? A może jedna coś milszego dla oka? Tylko co ważniejsze? Błyskotka? Potwór? Czy chęć ucieczki?
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 25 Styczeń 2019, 16:55   

    Nie miałam klaustrofobi, ale dłuższe przebywanie pod masą ziemi, skał i innych rzeczy zwanych górą, było dość niepokojące. Jestem istotą powietrza, nie podziemi. Chciałam móc już rozprostowac skrzydła, poczuć w nich powiew zimnego powietrza. Nie byłam tu raczej zbyt długo, ale miałam dość. Z resztą, nie mam pojęcia ile tak naprawdę już tu przebywam. Odnoszę wrażenie, że czas na tej wyspie jest pojęciem względnym.
    Pieczara była na tyle duża, że w końcu mogłam rozprostować skrzydła. Zrobiłam to ostrożnie, by przypadkiem nie pacnąć nimi czegoś, co by mi je wyrwało.
    Wszechobecna ciemność też zaczynała działać mi na nerwy. W tym pomieszczeniu jednak wydawało mi się, że jest odrobine jaśniej. Im dłużej tam byłam, tym bardziej wzrok mi się przyzwyczajał, dzięki czemu dostrzegałam więcej rzeczy.
    Na ścianie nie znalazłam nic niepokojącego. Jakieś robale, mech, grzyby. Schody...
    Schody! Z niedowierzaniem, dotknęłam stopień znajdujący się najbliżej mnie.
    Czułam że konstrukcja ma swoje lata. Prowadziły spiralnie ku górze.
    Obracając się dookoła, zaczęło mi się wydawać, że pieczara nie jest wieżą, a raczej czymś co zwęża się ku górze. Kwestia perspektywy? A może kręci mi się po prostu w głowie.
    Stanęłam na pierwszym schodku. Wydawał się dość solidny. Niepewnie spojrzałam na drugi stopień. Pieszo długo to może zająć, do tego co jeśli któryś ze schodków uruchomi pułapkę? Albo się nagle rozpadnie?
    Coś przykuło mój wzrok. Nie byłam pewna co i skąd. Coś jakby błysnęło? Mignęło? Przetarłam oczy i bardziej uważnie probowałam namierzyć skąd ten błysk.
    Z racji, że pieczara była duża, postanowiłam podlecieć kilka stopni wyżej. Uznałam to za bezpieczniejszy sposób przemieszczenia się. Stając na kolejnych schodkach, robiłam to jak najdelikatniej, by w razie zagrożenia, móc jak najszybciej poderwać się do lotu.
    Szukałam źródła błysku, modląc się by był to błysk klamki od jakichś drzwi które pozwolą mi wydostać się stąd.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,33 sekundy. Zapytań do SQL: 9