• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 14 Listopad 2016, 18:36   Pokój nr 1


    Skromnie urządzony pokój szpitalny znajdujący się na pierwszym piętrze Kliniki zawiera to co niezbędne chorym do szybkiego powrotu do zdrowia. Łóżka z wygodnymi materacami, czystą pościel, szafki nocne, toaletki z lustrami, przystawiane do łóżek stoliki, małe kosze na śmieci, średniej wielkości stół i cztery krzesła. Do dyspozycji chorych lub odwiedzających jest stojący w kącie pokoju bujany fotel. W oknach z uchylnymi lufcikami wychodzących na park wiszą białe firanki a dostęp światła do pokoju regulują drewniane żaluzje weneckie. Wieczorami pokój oświetlany jest żyrandolem naftowym i dodatkowymi lampami naftowymi stojącymi przy łóżkach pacjentów. Intensywnie pachnąca nafta zastąpiona została paliwem do lamp naftowych, które nie kopci i nie ma wyczuwalnego zapachu. Sala wyposażona jest w małą toaletę z prysznicem. Gdy jest chłodno pokój ogrzewany jest przez znajdujący się przy ścianie nośnej kaloryfer.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 2 Grudzień 2016, 19:34   

    Westchnęła z ulgą gdy opuściły pokój. Chyba miała jak na razie dość męskiego towarzystwa. W szczególności, że obaj mężczyźni byli wyuczeni i dużo starsi od Tulki, co miała wrażenie bardzo chętnie wykorzystywali. Dziewczynka szła cichutko za recepcjonistką. Skupiała się na trasie, którą pokonywały, chciała dobrze zapamiętać, jak wrócić do recepcji, a budynek wydawał jej się ogromny. Nie rozglądała się jednak tak jak to robiła zaraz po ich przybyciu. Zapamiętywała tylko gdzie powinna skręcić, przez które drzwi przejść, ewentualnie jakieś bardziej znaczące szczegóły. Na oglądanie pewnie jeszcze będzie miała czas.
    Gdy doszły do pokoju, dziewczynka odłożyła torbę przy jednym z łóżek, tym bliżej okna. Jeśli nie będzie mogła zasnąć to może chociaż popatrzy sobie na gwiazdy, w końcu raczej nie będzie tu tak jasno jak w mieście. Gdy torba dotknęła tylko podłogi, lisiczka od razu z niej wyskoczyła i zaczęła dokładnie obwąchiwać każdy zakamarek. Myszkowała wszędzie, gdzie tylko dała radę się wcisnąć.
    Po chwili jednak Tulcia podeszła do recepcjonistki i jeśli ta miała akurat zamiar wychodzić, chwyciła ją delikatnie za rękaw - Pani Alice? - zaczęła niepewnie - czy mogłaby Pani jeszcze chwilkę zostać i mi pomóc? - widać było, że takie proszenie o pomoc było dla dziewczynki trudne - skrzydełko naprawdę mocno mnie boli, a lekarstwo jeszcze trochę nie będzie działać - mówiła cichutko - i...nie wiem czy sama sobie poradzę. Proszę - spojrzała kobiecie w oczy. Głównie chodziło jej o pomoc w zmianie ubrania. Kątem oka widziała, że jest tam łazienka. - wykąpać dam się radę sama, ale chyba nie poradzę sobie z ubraniami, żeby zmienić je tak, by za bardzo nie dotykać skrzydła.
    Było jej bardzo głupio. Tu mówiła, że chce być samodzielna, z drugiej jednak prosiła o pomoc w tak podstawowej czynności jak zdjęcie bluzki. Była na siebie troszkę zła, że nie założyła takiej bez pleców, przynajmniej nie musiałaby się męczyć. No i nie wiedziała jeszcze jak wygląda piżama i w jakim stopniu jest przystosowana do jej niecodziennego wyglądu.
    Tulka westchnęłaby z ulgą gdyby kobieta powiedziała, że jej pomoże, w przeciwnym razie tylko życzyłaby jej dobrej nocy i usiadła na chwilę na łóżku, zastanawiając się jak wykonać tak prostą czynność, bez zadawania sobie zbędnego bólu.
    _________________

     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 3 Grudzień 2016, 03:02   

    ALICE


    Alice zbierała się już do powrotu gdy usłyszała pytanie dziecka.
    - Oczywiście, że ci pomogę Skarbie – powiedziała głosem pełnym ciepła i dobroci
    Podeszła do dziecka, posadziła na krześle i bardzo delikatnie, tak by nie urazić i tak bolącego już skrzydła pomogła zdjąć bluzkę. Pogłaskała dziewczynkę po głowie i powiedziała:
    No, zmykaj teraz pod prysznic Maleństwo, a ja tu poczekam. Nie martw się, nie ruszę się stąd nawet na krok.
    Powiedziawszy to usiadł na bujanym fotelu stojącym nieopodal wejścia do łazienki i położywszy dłonie na oparciach, nucąc cichutko jakąś trudną do ustalenia, ale miłą dla ucha melodię, bujała się w tył i w przód wpatrując w okno, a raczej to co było za nim.
    Czekała na powrót dziecka z kąpieli.
    Gdy dziewczynka wróciła z kąpieli, Alice pomogła jej ubrać się w wiązaną na plecach piżamę i luźne spodnie.
    - Jutro pan doktor zajmie się twoim skrzydłem – powiedziała zawiązując troczki na plecach – i już więcej nie będzie cię bolało. Będziesz mogła latać wolna jak ptak.
    Posadziła dziecko na łóżku i z iście matczyną czułością zaczęła szczotkować jej włosy. Gdy włosy już były rozczesane przytuliła dziewczynkę i czekając aż leki zaczną działać nuciła cichutko kołysankę.
    Tak dawno nie miała przy kim usiąść ani komu zaśpiewać.
    Nuciła zatem wkładając w to całą swoją tęsknotę i marzenia. Marzenia o tym by cofnąć czas, by znów widzieć ich roześmiane twarze, by wspólnie z nimi usiąść w parku, by bawić się w chowanego i inne zabawy. Nuciła tak tuląc Julię i patrząc gdzieś w niebyt.
    Gdy dziecko zasnęło położyła je do łóżka i przykryła kołdrą.
    - Śpij dobrze … - zawahała się przez chwilę -… Zoë
    Odwróciła się i cichutko wyszła z pokoju zamykając drzwi.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 3 Grudzień 2016, 08:00   

    Julia uśmiechnęła się z wdzięcznością do kobiety i dała posadzić na krześle. Grzecznie wykonywała polecenia Alice, która bardzo delikatnie zdjęła jej bluzeczkę.
    Gdy Marionetka pogłaskała ją po głowie, dziewczynka spojrzała na nią po czym kiwnęła głową - poczeka Pani jeszcze? Za chwilkę wrócę. - słysząc jednak zapewnienie, że kobieta nie ruszy się z pokoju, dziewczynka wróciła się jeszcze po ręcznik i zniknęła w łazience. Tam rozebrała się już do końca i umyła dokładnie. Ciepła woda pomogła jej się trochę rozluźnić po wydarzeniach z pokoju na dole. Wyszła spod prysznica i wytarła się porządnie. Wcześniej jednak poruszała zdrowym skrzydłem by strzepnąć z niego nadmiar wody i poruszała trochę ogonkiem. Gdy go wysuszyła zaśmiała się lekko. Ruda kita zrobiła się puszysta jak u szczeniaka. Dziewczynka nie mogła się powstrzymać i nie pogłaskać go delikatnie, ciesząc się miękkością swojego futerka.
    W międzyczasie, gdy Alice bujała się na fotelu, Amber wskoczyła jej na kolana, domagając się pieszczot. Gdy kobieta zaczęła ją głaskać, lisiczka zwinęła się w kłębek i delikatnie poruszała swoim ogonkiem. Zeszła z kolan dopiero, gdy jej pani wyszła z łazienki.
    Tulcia poprosiła jeszcze kobietę o pomoc w choć lekkim wytarciu skrzydła, po czym grzecznie odgarnęła włosy, aby nie przeszkadzały w wiązaniu piżamki. Przytaknęła głową słysząc komentarz na temat lekarza. Nie powiedziała nic jednak. Zastanawiała się, czy jej skrzydło nie jest zbyt mocno uszkodzone by je naprawić. Uznała jednak, że wystarczy jej całkowicie jak przestanie boleć. W końcu i tak nigdy nie latała.
    Zaskoczyło ją gdy kobieta zaczęła rozczesywać jej włosy. Zrelaksowała się przy tym. Ostatni raz ktoś był aż tak dla niej miły i delikatny chyba, gdy była jeszcze całkiem mała, a nią zajmowała się stara niania, która codziennie rozczesywała jej długie, gęste włosy. Tulka opuściła delikatnie skrzydła i uszy. Czuła się naprawdę odprężona. Gdy kobieta, przytuliła ją, Julia wtuliła się do niej ufnie. - dziękuję - wyszeptała już z zamkniętymi oczkami. Wsłuchiwała się w smutną melodię, była jednak już zbyt zmęczona, aby się zastanawiać czemu taka jest.
    Szybko zasnęła. Leki zaczęły działać. Na twarzy dziewczynki pojawił się delikatny uśmiech, była spokojna. Mimo iż znajdowała się w całkowicie obcym miejscu i miała trudny dzień.
    Poprawiła się jeszcze pod kołdrą, a po chwili dołączyła do niej Amber, którą dziewczynka przytuliła do siebie przez sen.
    Śniły jej się wspomnienia. O starej niani, o zakupach z Jocelyn, urodziny przy ognisku, jak wszyscy byli dla niej mili, a ona była szczęśliwa, zabawy z Amber, gdy były jeszcze w Świecie Ludzi. Pierwszy raz od roku, Julia spała spokojnie, nie niepokojona, żadnymi złymi wspomnieniami czy koszmarami. Cały czas uśmiechała się przez sen.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 7 Grudzień 2016, 21:19   

    Bane bez problemu odnalazł pokój numer 1. Szedł powoli, chciał dać Anomanderowi czas na przygotowanie sali. Skrzydlaty wydawał mu się być typem perfekcjonisty, Bane miał wrażenie, że wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. I dobrze. W tym fachu liczyła się precyzja i higiena.
    Na początku delikatnie zapukał do drzwi ale nie usłyszał odpowiedzi. Nie wiedział, czy to przez grube drewno czy po prostu dziewczynka jeszcze śpi. Zapukał więc mocniej ale w dalszym ciągu nie słysząc odzewu, nacisnął klamkę i powoli wszedł do środka.
    Pokój był urządzony ascetycznie, wyglądał trochę jak cela szpitala psychiatrycznego (nie, cele psychiatryków wcale nie wyglądają jak w horrorach). Popatrzył na śpiącą Tulkę i poczuł dziwny smutek w sercu.
    Podszedł do śpiącej. Twarz miała spokojną, oddychała miarowo. Ciekawe o czym śniła...
    Delikatnym muśnięciem palca ukrytego w rękawiczce odgarnął kosmyk włosów z jej buzi. Była bardzo ładnym dzieckiem, kiedyś wyrośnie z niej piękna kobieta.
    Bane poczuł się taki stary... Ile to już lat mu wybiło? 35? A może 38? Bliżej czterdziechy niż dalej. Jak tak się zastanowić, to podejrzenia Joce miały sens. Siwy czterdziestolatek który nagle tak mocno związał się z małą dziewczynką... Wyglądało na patologię.
    Bogowie... Cóż miał poradzić? Nie jego wina, że ta mała, skrzydlata osóbka wzbudzała w nim głęboko schowane, maleńkie pokłady ojcowskiej miłości. Czuł potrzebę zaopiekowania się Tulką, nawet ze względu na to, że przy małej nie dręczyło go sumienie. I nie miał Złych Myśli.
    Zmarszczył brew i odgonił myśli. Jeszcze tego brakuje by miał teraz jeden z tych swoich dziwnych ataków. Nie. Teraz trzeba skupić się na dziewczynce i jej skrzydle. Na dole czeka Anomander, pracodawca który jakby nie patrzeć uratował propozycją pracy tyłek białowłosego.
    Bane przesunął dłoń na jej głowę i pogłaskał ją czule. Amber podniosła na niego zaspane lisie oczka i zamachała przyjaźnie ogonkiem.
    - Wstawaj, maleńka. - powiedział cicho, łagodnym tonem - Słońce jest już wysoko, czeka nas zabieg. - celowo użył liczby mnogiej - Im szybciej, tym lepiej. Będzie z głowy.
    Nie przerywał głaskania. Chciał ją wybudzić bez nagłych zrywów, powoli. Stres jest niewskazany.
    Czekał aż otworzy oczy, w międzyczasie oglądał jej twarz chcąc zapamiętać każdą zmarszczkę.
    Wyglądała tak niewinnie, jak Aniołek.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 7 Grudzień 2016, 21:46   

    Dziewczynka nie miała ani jednego złego snu. Cały czas przewijały jej się nieliczne sceny z jej krótkiego życia, w których była szczęśliwa. Od czasu do czasu można było nawet zauważyć jak delikatnie merda swoim puchatym ogonkiem.
    Nie wróciła uwagi gdy Bane zaczął pukać do drzwi, ani gdy wszedł do środka. Spała zbyt głęboko. Gdy Bane zaczął ją głaskać po głowie, po policzku Tulci spłynęła samotna łezka. Dziewczynka po prostu poczuła się jakby wróciła do domu, a stara niania znów budziła ją rano do szkoły. Zamerdała mocniej ogonkiem i powoli otworzyła oczy. Kilka razy zamrugała i spojrzała na Cyrkowca - dzień dobry - powiedziała zaspana i usiadła powoli. Przeciągnęła się, ziewnęła i przetarła oczka. Orientując się, że pociekły z nich łzy, starła je szybko. Siedziała chwilę starając się rozbudzić. Spojrzała na wujka troszkę nieprzytomna i dopiero po chwili dotarły do niej jego słowa. Niepewnie poruszyła uszkami i wyszła spod kołdry. Pogłaskała Amber i w końcu zsunęła się z łóżka - poczekasz chwilę? - zapytała Bane'a - zajdę tylko do łazienki - usprawiedliwiła się i ruszyła zająć się poranną toaletą. Załatwiła swoje potrzeby, umyła grzecznie ząbki i twarz. Wzięła szczotkę i rozczesała długie włosy, a następnie związała je w warkocz aby nie przeszkadzały. Wyszła, związując rude włosy gumką. Poruszała lekko zdrowym skrzydłem i podeszła do wujka.
    Spojrzała na lisiczkę - wujku, a co będzie z Amber? - zapytała i gdy Bane, przekazał jej, że mają ją wziąć, podniosła swoją przyjaciółkę i przytuliła do siebie, dając też znać, że jest gotowa. Rozbudziła się już całkowicie ale nadal unikała wzroku mężczyzny. Czyżby nadal była na niego troszkę zła?
    Nim jednak wyszli z pokoju, zatrzymała się jeszcze i chwyciła delikatnie wujka za rękę - wujku? będziesz tam ze mną? - zapytała cichutko - boję się tego zabiegu.
    Niezależnie od odpowiedzi ruszyła powoli za mężczyzną, przytulając do siebie Amber i zastanawiając się jak wszystko będzie wyglądać.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 7 Grudzień 2016, 22:04   

    Poczekał na dziewczynkę, gdy ta przebywała w łazience. Amber przywitała się z nim, wziął ją na ręce. O dziwo nie wyrywała się, może faktycznie go polubiła?
    Gdy wreszcie Tulka wyszła z łazienki, podszedł do niej i wziął ją za rękę. Ruszyli przed siebie bez słowa, ale gdy dziewczynka zatrzymała się nagle i zadała pytanie, on również przystanął i odwrócił się do niej.
    Czuł, że ich relacje są jakby... chłodniejsze. Nie wiedział jednak czemu. Co zrobił nie tak? A może powiedział coś niestosownego?
    Patrzył na nią a jego brwi uniesione były w niemym pytaniu.
    - Oczywiście, że będę. - powiedział - Nie dość, że utulam cię do snu to jeszcze obiecuję, że popilnuję Anomandera. - uśmiechnął się samymi kącikami ust - Chociaż wydaje mi się, że nie trzeba go pilnować. Jest fachowcem i porządnym mężczyzną. Wątpię by chciał ci zrobić krzywdę. - dodał - Jesteśmy podobni, wiesz? A skoro ja nie zrobiłem ci krzywdy, on też ci nie zrobi. - poczochrał ją po głowie.
    No cóż. Może i był szorstkim wujaszkiem. Ale starał się, serio. Nie potrafił obchodzić się z dziećmi, nie umiał mówić w taki śmieszny sposób "puciu puciu", nie był przyzwyczajony by na każde jęknięcie dzieciaczka reagować paniką i łapać maleństwo na ręce.
    - Chodź, kruszyno. - powiedział w końcu - Nie masz się co martwić. Zaraz będzie po wszystkim.
    I wyszli. Poprowadził ją za rękę, szli powoli. Co chwilę patrzył w dół, na dziewczynkę i gdy widział, że się stresuje, przystawał i głaskał ją po głowie by dodać otuchy.
    W końcu Anomander ma jej pomóc. Nie ma co się martwić.
    Amber grzecznie siedziała na rękach, wtulając się w szyję Bane'a. Pewnie miała ochotę na pieszczotki. Zaniósł ją do recepcji, tam Alice wzięła zwierzątko i faktycznie zamknęła w klatce. Lisiczka zaskomlała za nimi smutno, ale zaraz recepcjonistka zaczęła mówić do niej coś swoim łagodnym głosem i Amber zamerdała wesoło zapominając o tęsknocie za właścicielką.
    Ta Alice miała w sobie coś hipnotyzującego. Bane wiedział, że jeśli kobieta go o coś poprosi, ciężko będzie mu jej odmówić.

    z/t
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 7 Grudzień 2016, 22:20   

    - Dziękuję - powiedziała i ruszyła za Banem. Spoglądała co jakiś czas na lisiczkę, która nie wyglądała na zbyt zestresowaną tym, że to mężczyzna ją niesie, a nie dziewczynka. Nic jednak na ten temat nie powiedziała.
    Szła grzecznie, powoli. Stresowała się i to bardzo. Miała ochotę po prostu zamienić się w liska i uciec. Wiedziała jednak, że nie da rady się zamienić. No i były jeszcze psy, które na pewno by ją prędko dopadły, a wolała nie sprawdzać jak mocne są ich szczęki. Najpewniej jedno chapnięcie taką paszczą i byłoby po niej.
    Trzymała cały czas wujka za rękę. Jakby bojąc się, że zniknie. Może i była na niego zła, ale czuła, że go potrzebuje. Był jedyną osobą, którą tu znała i wiedziała, że on jej nie zrobi nic złego. W szczególności, że wiedziała, że znów ją uśpią i będą coś z nią robić. Wiedziała, że chodzi o wyleczenie jej skrzydła, jednak i tak się bała. Była wdzięczna Banowi, że dodawał jej otuchy, głaszcząc ją co jakiś czas po głowie.
    Spięła się mocno widząc w recepcji nowego psa. Ten wyglądał o wiele groźniej niż Berta i Edi i dziewczynka wiedziała, że nie ma zamiaru do niego podchodzić o ile nie będzie to konieczne. I na pewno nie pod nieobecność Anomandera. Przy Bercie wyczuła, że jest to dość przyjazna psinka, ten ogar tutaj nie wyglądał na takiego. Gdy podeszli do pani Alice, przywitała się grzecznie i zanim Bane oddał jej lisiczkę, dziewczynka wzięła ją na ręce i przytuliła mocno do siebie - nie bój się, wrócę po Ciebie - powiedziała cichutko. Sama jednak nie wiedziała czy powiedziała to do lisiczki czy może do siebie. Położyła płasko uszka, gdy lisiczka zaskomlała żałośnie. Westchnęła jednak z ulgą słysząc jak Alice uspokaja zwierzątko.
    Znów chwyciła wujka za rękę i ruszyła z nim do sali operacyjnej, kładąc niepewnie uszy i podkulając lekko puchaty ogonek.

    zt.
    _________________

     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 9 Grudzień 2016, 14:30   

    Przywieźli ją z sali operacyjnej do pokoju na specjalnym łóżku transportowym. Pomijając fakt, że była przykryta pod szyję cienką kołderką dziewczynka była całkiem naga. Widać obaj lekarze rozszaleli się nieco podczas operacji i przeprowadzili ogólny przegląd stanu zdrowia i korekcję tego i owego.
    W sumie to dziewczynka powinna się cieszyć, że nie przeszła od razu zabiegów prewencyjnych i dodatkowych jak na przykład przyszycie żołądka do ściany jamy brzusznej co zapobiegało skrętom tegoż, kopiowania uszu i ogona by podkreślić rasowy wygląd czy sterylizacji, o której dobroczynnych skutkach rozpisują się niemal wszyscy lekarze weterynarii, którym udało się popełnić jakąś publikację. „Miałem pisać o nowotworach pyska u diabłów tasmańskich i wynikających z tego zagrożeniach dla gatunku? Jak najbardziej, ale najpierw pół rozdziału o sterylizacji i jej zbawiennym wpływie na zwierzęta domowe.” Fakt, sterylizacja miała kilka dobrych stron ale miała też złe, o których nikt nie mówił. Z ryzykiem śmierci włącznie.
    O ile na sali operacyjnej mogli sobie pozwolić na szaleństwo po wyjściu z sali byli na powrót poważnymi ludźmi.
    Szybko przenieśli ja z blaszanego transportera na wygodna łóżko.
    - Bane, zostań z nią proszę i dopilnuj wybudzania. Ja w tym czasie odstawię łóżko, wykonam badania krwi Julii, sprzątnę salę po operacji i załatwię resztę spraw.
    Anomander wyszedł zostawiając ich samych w pokoju.
    Odwiózł łóżko na salę.
    Z wyciętej przez białowłosego tkanki bliznowatej zrobił preparaty do badania i odstawił. Krew pobrana przez Bane'a cały czas stała w wirówce by zapobiec hemolizie. Szybko przeprowadził badania, obejrzał krew pod mikroskopem. Zasadniczo była podobna do ludzkiej z tym, że zawierała kilka czynników więcej. Ciekawe. Opisał wynik badania określając parametry próbki i włożył do kieszeni. Bane pewnie będzie chciał zerknąć na wyniki badań podopiecznej.
    Posprzątał całą salę. Zdezynfekował stół i narzędzia. Jednorazowe ostrza skalpeli przemył woda, wytarł do sucha i wrzucił do cylindrycznego pojemnika stojącego w rogu sali. Tego, że w środku owego pojemnika znajduje się mały dodatek taktyczny w postaci wydłużonej kostki trotylu z detonatorem nie wiedział nikt. W razie ataku niesprecyzowanego wroga, wyższej konieczności lub doprowadzony do ostateczności był w stanie zamienić salę operacyjną w pobojowisko. Ostrza skalpeli działające jak odłamki w granacie rozcięły by wszystko na swojej drodze. To, że jego samego diabli by wzięli specjalnie go nie bolało. Rachunek zysków i strat i tam wyjdzie na jego korzyść.
    Gdy skończył porządkować salę poszedł do swojego gabinetu. Otworzył sejf i wyjął z niego jeden z kilkudziesięciu dużych worków z monetami. Ciężkie cholerstwo, uniesione do góry, zabrzęczało metalicznie. Położywszy worek na biurku, z szuflady tegoż wyciągnął mniejszy, czarny i pusty chwilowo woreczek. Sakiewka nie była wielka, mieściło się w niej w sumie około 250 do 290 monet, ale za to wyglądała gustownie. Czarny adamaszek zdobiony złotą nicią i ściągany miękkim rzemieniem. Ładna rzecz. Anomander popatrzył na monety i przez chwilę się zastanowił. Lekarzem był dobrym a nawet bardzo dobrym sądząc z efektów jego pracy. Poza tym używał swoich umiejętności, swoistego czary – mary by pomagać w operacji. Sądząc po ubiorze i gładzeniu się po zaroście, nie miał w tej krainie absolutnie nic.
    Przy takiej ilości pieniędzy jaką dysponował mógł sobie pozwolić na drobny gest. Odliczył dwieście osiemdziesiąt monet i włożył do sakiewki. Złoto zabrzęczało przyjemnie wypełniając sakiewkę miłym ciężarem. Powinno mu wystarczyć na ubrania, jedzenie, artykuły higieniczne a nawet jakieś meble i książki. Niech zacznie facet godnie nowe życie skoro zostawił wszystko po drugiej stronie. Z resztą nie obchodziło go na co wyda tą kasę. Równie dobrze mógł ją przepuścić na dziewki, koks i alkohol. Teraz to była jego kasa i kij Anomanderowi do tego, w jaki sposób jej nowy właściciel ja spożytkuje.
    Małą sakiewkę wpuścił do kieszeni a worek z pieniędzmi schował ponownie do sejfu. Uśmiechnął się do swoich myśli, a raczej do faktu, że ten skarbczyk w gabinecie był tylko jednym z kilku wypełnionych złotem sejfów. Cóż, ładny kawałek grosza.
    Sprawdził kilkakrotnie czy sejf jest zamknięty i wyszedł z gabinetu biorąc ze sobą kartę dokumentacji medycznej do wypełnienia.
    Kraina Luster - Krainą Luster, ale dokumentacja medyczna musi być prowadzona rzetelnie i solidnie.
    Schodził po schodach szeleszcząc kartką, którą wypełni w pokoju dziecka.
    „Pora na nagrodę, Bane” zdawał się mówić jego uśmiech.


    --------- MACIE "OKOŁO" 3 POSTÓW DO POWROTU ANOMANDERA -----------
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 9 Grudzień 2016, 14:57   

    W drodze do sali pozbyli się upapranych rękawiczek i zdjęli fartuchy. Nie mogą przecież paradować w uwalanych krwią kitlach, jeszcze ktoś przyjdzie i ucieknie widząc dwóch wielkich facetów wyglądających jak rasowi rzeźnicy.
    Gdy Anomander wyszedł z sali, Bane westchnął. Nie chciał wcześniej tego po sobie pokazywać, ale używanie mocy męczyło go. Zwłaszcza, gdy używał jej więcej niż raz, a w tym wypadku zdecydował się na dwa razy.
    Usiadł na krzesełku które przystawił sobie do łóżka dziewczynki. Powinna się zaraz wybudzić, posiedzi przy niej trochę. Lepiej by po przebudzeniu Tulka zobaczyła jakąś znajomą twarz a nie pusty pokój.
    Jeszcze raz obejrzał policzki. Ładnie to wykonał, po starych bliznach nie było ani śladu. Był z siebie zadowolony.
    Z wesołości która panowała na salo operacyjnej nie zostało w nim już nic. Mogli sobie pozwolić na małe szaleństwo gdy inni ich nie widzieli. Śpiewanie było dobry sposobem na rozładowanie napięcia, Bane pamiętał, że w swojej klinice miał zawsze puszczoną muzykę. Albo audiobooki, bo lubił też czasem posłuchać czegoś mądrzejszego. To, że był typowym Anglikiem-ignorantem nie powodowało jednak, że totalnie zamykał się na wiedzę spoza granic kraju. Lubił autorów rosyjskich, pisali zawile i zawsze w treści kryło się jakieś takie rozrzewnienie. Jakby tęsknota za Matuszką Rasiją i pięknymi czasami caratu.
    Pogłaskał dziewczynkę po wierzchu dłoni. Dobrze byłoby, żeby się już zaczęła budzić. Nie dostała dużej dawki.
    Mimo, że Bane wiedział jak długie potrafią być powroty do świadomości, zaczął się trochę denerwować. Niecierpliwie tupał jedną nogą, patrząc wyczekująco na Tulkę.
    Był równocześnie ciekaw, jak mała zareaguje na usunięte blizny. Miał nadzieję, że się ucieszy. To miał być taki mały prezent od wujaszka, na dobry początek życia w Krainie Luster zarówno dla niej jak i dla niego.
    Był środek dnia a on czuł się trochę znużony. Może to przez używanie mocy, może przez wydzieranie gardła w sali operacyjnej, może zwyczajnie miał taki dzień. Postanowił w wolnej chwili podskoczyć do jakiegoś sklepu po kilka zestawów ubrań, zapyta też Anomandera albo Alice czy w okolicy jest jakaś pralnia. Chociaż nie. Przecież szpital ma z pewnością jakąś pralkę, albo chociaż miednicę w której można coś przeprać.
    Zaczął nucić sobie pod nosem jakąś bliżej niezidentyfikowaną melodię. Ścisnął parę razy rękę Tulki chcąc sprawdzić czy dziewczynka się już budzi. Nadal spała. Nie poprawiało to humoru lekarza, oczywiście wszystko było pod kontrolą ale wolał usłyszeć już cienki głosik Tulki a nie gapić się na jej nieruchomą, trochę bladą buźkę.
    Jak na złość nie miał przy sobie ani kropli wódki. A właśnie! Będzie musiał wspomnieć Anomanderowi, że to, że czasem od niego czuć wódkę, nie znaczy, że jest pijany. Bo alkohol zwyczajnie na niego nie działa niezależnie ile by w siebie wlał. W sumie było to wygodne, Bane lubił się napić, lubił ten smak czy to czystej czy whisky.
    Wstał kilka razy z krzesła by przyjrzeć się jej twarzy. Czekał na jakikolwiek ruch, może brwi albo ust.
    - No dalej, kruszyno. - szepnął - Nie każ na siebie tak długo czekać.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 9 Grudzień 2016, 16:47   


    Dziewczynka uważnie przyglądała się nieznanej kobiecie. Trochę jej to nie pasowało. Ponoć we śnie można zobaczyć tylko osoby, które się widziało, a ta kobieta nie wyglądała znajomo. No może troszkę przypominała Bane’a ale Tulcia, z racji posiadania idealnej pamięci fotograficznej, nie potrafiła sobie wyobrazić nic czego by nie widziała. Jedynie mogła łączyć elementy, co i tak było dla niej dość trudne, dzięki czemu mogła rysować też prawie wymyślone przez siebie obrazki. A może to nie jest sen?
    Nim jednak nieznajoma do nich podeszła, niania znów skierowała wzrok dziewczynki na siebie – pamiętasz jak kiedyś opowiadałam Ci bajki o dziwnej krainie? – zapytała, a Julia przytaknęła, nie do końca rozumiejąc. – to właśnie tam się teraz znajdujesz i nie pozwól, żeby to co Cię spotkało sprawiło, że znienawidzisz tę piękną krainę.
    Niania znów usiadła obok dziewczynki, a nieznajoma zajęła miejsce po jej drugiej stronie. Nic jednak nie mówiła tylko przyglądała się gwiazdom. Dziewczynka spoglądała na nią, nie do końca rozumiejąc po co tu przyszła, dlaczego ona tu jest, czego od niej chce.
    - Chyba czas już na ciebie – powiedziała w końcu niania i przytuliła dziewczynkę.
    - Ale nianiu…jeszcze chwilkę – spojrzała na nią błagalnie.
    - Będą się martwić czemu się nie budzisz – powiedziała z troską, jednak pozwoliła jej jeszcze chwile posiedzieć.
    Po chwili przytuliła ją do siebie nieznajoma. Tulcia patrzała na nią nie rozumiejąc. – powiedz Bane’owi, że już dawno mu wybaczyłam i żeby przestał się o to zamartwiać i przekaż mu proszę jeszcze to… – powiedziała i pocałowała dziewczynkę delikatnie w czubek głowy. Jakby była jej starszą siostrą albo ciocią.
    - Ale kim pani jest? – zapytała jeszcze dziewczynka, na co kobieta uśmiechnęła się – nazywam się ….
    Więcej Tulcia nie usłyszała. Wszystko ogarnęło białe światło i głośny piszczący dźwięk…

    ---
    Ucichł dziwny dźwięk, tak samo jak wszystkie dźwięki, które wcześniej słyszała. Szum wody, szum drzew i traw. Zniknęło przyjemne uczucie wywoływane przez delikatny wietrzyk. Leżała w łóżku...chyba. Nie była pewna, ale na pewno leżała. Było jej ciepło, więc nie była w piwnicy. Więc gdzie? Powoli wyłapywała coraz więcej elementów, mimo iż miała zamknięte oczy.
    Było jej...wygodnie, nie czuła strachu. Gdzie więc się znajdowała? Powoli do głowy napływały jej wspomnienia. Skrzydło...klinika...sala operacyjna. Aa..no tak...pewnie już było po wszystkim.
    Czuła, że ktoś był obok. Tylko kto? Niezależnie od tego, do kogo należała ręka, która trzymała małą dłoń dziewczynki, Julia uścisnęła ją delikatnie. Z lekkim trudem otworzyła lekko oczy i przekręciła głowę w kierunku Bane'a. Wyglądał na zmartwionego.
    Tulcia nie miała jeszcze siły, nie obudziła się w pełni, powiedziała więc tylko cichutkie - bu - które w sumie miało tylko zwrócić na nią jego uwagę. Gdy spojrzał w jej stronę posłała mu zmęczony uśmiech i powoli dochodziła do siebie.
    Nie wiedziała czy Bane jest zmartwiony tym, że coś poszło nie tak, czy coś się stało. Nie przejmowała się tym jednak. Ucieszyła się, że przy niej jest, że nie obudziła się sama, tak jak to często bywało w ciągu ostatniego roku. Zawsze obok miała tylko swoją Amber. Właśnie...gdzie Amber? Może jest też gdzieś w pokoju? Albo po prostu siedzi jeszcze w klatce u pani Alice. Może czekają aż się obudzi.
    Miała w głowie pełno myśli, jednak nie umiała się na żadnej skupić. Leżała więc i lekko uśmiechała się do wujka, chcąc mu pokazać, że wszystko z nią w porządku. Z każdą chwilą docierało do niej coraz więcej bodźców, a ona z większą łatwością otwierała zaspane oczy. - czy coś się stało? - zapytała jeszcze, mocno zachrypniętym cichym głosikiem, trochę nieprzytomnie. Nie wykonała jednak na razie żadnego innego ruchu. Chciała nabrać sił no i czekała na to jak zareaguje Cyrkowiec.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 9 Grudzień 2016, 18:26   

    Obudziła się akurat wtedy, gdy wolną ręką przecierał sobie twarz. Źle się czuł z tym kilkudniowym zarostem, zazwyczaj dbał o to by nie mieć na twarzy niczego zbędnego. Broda i wąsy były według niego nieestetyczne, nigdy nie pozwalał sobie na zarost. Może dlatego, że jego wyglądał jak nieregularna szczecina stercząca na wszystkie strony bez ładu i składu.
    Będzie musiał kupić sobie jakąś golarkę, bo chyba w tej zacofanej krainie mieli coś takiego, prawda? Czy będzie musiał jednak golić się żyletką...?
    Gdy poczuł uścisk jej ręki wstał i pochylił się nad jej twarzą. Dłonią w rękawiczce (założył na powrót swoje, czarne) odgarnął jej włosy z czoła.
    Jej ciche "bu" potwierdziło, że się wybudziła. Bane starał się wykonywać ruchy powoli, by jej wzrok przyzwyczaił się do światła i kształtów otaczających ją przedmiotów.
    Nie była podpięta do żadnej aparatury bo nie było takiej potrzeby. Wyglądało to tak, jakby po prostu poszła sobie spać a on czuwał przy niej przez noc. Dopiero gdy otworzyła oczy i przestała zezować, puścił jej dłoń. Odezwała się zachrypniętym głosem, jeszcze jakiś czas będzie miała taki głos, po intubacji często łatwo łapało się infekcje gardła.
    - Dzień dobry. - powiedział łagodnie - Dobrze się spało? Już po wszystkim. I zobacz jaki masz ładny plasterek na skrzydełku, Anomander wybierał. - wskazał palcem na "Małą Syrenkę".
    Niestety jego twarz na powrót była bez wyrazu. Cały zapas wesołości i ekspresji wyczerpał na sali operacyjnej, tutaj trzeba było wrócić do normalności.
    Patrzył na dziewczynkę uważnie. Tak. Bez tych szpetnych blizn wyglądała o wiele lepiej, będzie z niej śliczna kobieta.
    Nie. Bane nie miał na niej chrapki. Bez przesady, jest za stary dla niej. Trzeba przyznać, że trochę żal mu tyłek ściskał, bo w normalnych okolicznościach poczekałby na Tulkę, na magiczną liczbę 18 w metryczce i... i rozmowa wyglądałaby zupełnie inaczej. A tak? Dziewczynka wylądowała na pozycji "coś na kształt córki której Bane mieć nigdy nie będzie". I może szorstki z niego wujaszek, ale taki już był. Rozumował trochę inaczej niż przeciętni ludzie. We wszystkim, w każdym działaniu doszukiwał się korzyści dla samego siebie. Już taki wyrachowany był z niego typ.
    - Kto wie, może nawet doktor nauczy cię latać, jak go ładnie poprosisz. - powiedział po chwili - Bo skrzydełko masz już w pełni sprawne, nie powinnaś odczuwać żadnego bólu. Jedyny minus, to wygolona łatka. Piórka muszą ci same odrosnąć. - wytłumaczył.
    Pomógł Tulce usiąść, podsadzając ją trochę na ramiona. Poprawił poduszkę tak, by mała się na niej oparła w pozycji siedzącej i dopiero wtedy sięgnął po stojące na szafeczce obok lusterko.
    Postawił lustro przed dziewczynką a sam usiadł w nogach łóżka.
    - A to taki mały prezent ode mnie, kruszyno. - powiedział wskazując na jej twarz - W bliznach było ci nie do twarzy.
    W zasadzie to czekał na pochwałę. Oj lubił się popisywać, a jeszcze bardziej lubił komplementy. Bo kto normalny ich nie lubił? Zawsze czekał na moment odkrycia opatrunków i ukazanie pacjentowi efektu finalnego jego pracy. I jakoś tak było, że zawsze byli zachwyceni, płakali ze szczęścia, rzucali mu się na szyję, rzucali na stół srogie sumy za zabieg... i nierzadko, uszczęśliwione przedstawicielki płci pięknej spędzały z nim noc. No cóż, takie już było jego życie. Już taki był z niego drań.
    - Jak ci się podoba nowa, upiększona buźka? Teraz żaden chłopak ci się nie oprze. - w tym i wujaszek, he he - Będziesz mogła wiązać sobie kucyki, warkocze czy co tam dziewczęta lubią robić z włosami. - machnął ręką, nie znał się na fryzurach. Wiedział tylko tyle, że za warkocze fajnie się trzyma w trakcie... Ekhem. No dobrze, Tulka nie musi znać tej części opowieści.
    Znowu potarł brodę i niewidoczny, biały zarost. Bogowie, ale przeszkadzała mu ta szczecina.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 9 Grudzień 2016, 19:11   

    Dziewczynka odchrząknęła kilka razy. Bolało ją gardło i chciało jej się pić. Nie marudziła jednak. Na pytanie wujka przytaknęła tylko głową. Wolała nie mówić za dużo. Rozbudzała się coraz bardziej. Gdy Bane pomógł jej usiąść, spojrzała z lekkim niedowierzaniem na plaster na skrzydle. To tutaj znają takie bajki? Zapytała się w myślach, a plaster tylko utwierdził ją w przekonaniu, że Anomander nie powiedział jej całej prawdy o tym czym jest. Nie chciała jednak drążyć tematu. Przyglądała się chwilę opatrunkowi po czym jej wzrok wrócił na mężczyznę.
    Słysząc komentarz na temat nauki latania przeszedł ją dreszcz. Pamiętała jeszcze jak próbowała się nauczyć latać sama i wylądowała na głowie Jocelyn. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Powoli, rozprostowała oba skrzydła. Lekko się skrzywiła był to jednak wynik zastałych mięśni, a nie jakiś urazów. Gdy oba skrzydła były już w pełni rozłożone, spojrzała na nie i uśmiechnęła się. Poruszyła nimi bardzo delikatnie, a pióra zalśniły wszystkimi kolorami tęczy, gdy padło na nie światło słoneczne. Powoli złożyła skrzydła i odetchnęła z ulgą. W końcu skończy się ciągłe pilnowanie, by czasem nie poruszyć skrzydłem i nie zadać sobie niepotrzebnego bólu.
    Gdy Bane podał jej lusterko, początkowo nie zrozumiała o co mu chodzi. Spojrzała na niego pytająco. Gdy jednak powiedział jej o prezencie, spojrzała niepewnie w lusterko. Nie lubiła swojego wyglądu, w szczególności po operacjach, gdy jej twarz zaczęły zdobić paskudne blizny.
    Dziewczynka nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Przetarła kilka razy oczka i wgapiała się w swoje odbicie. Blizny...zniknęły. Praktycznie nie było po nich śladu. Ale...jak to? Przejechała dłonią po policzkach, jakby upewniając się, że to co widzi ni jest złudzeniem. Nie wyczuła poprzednich, tak dobrze sobie znanych nierówności.
    Przeniosła wzrok na mężczyznę i nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie sądziła, że usunięcie tych blizn jest w ogóle możliwe. Tak przynajmniej mówił jej pan, że nigdy się ich nie pozbędzie. W oczach dziecka pojawiły się łzy. Z jej miny nie można było jednak odczytać czy była to oznaka szczęścia, czy raczej wręcz przeciwnie. Po chwili jednak rzuciła mu się na szyję i rozpłakała całkowicie - dziękuję - powiedziała cichutko - jesteś najlepszym wujkiem na świecie! Kocham Cię - cały czas merdała puchatym ogonkiem. Była naprawdę szczęśliwa, że nie będzie już musiała się męczyć z wiecznie rozpuszczonymi włosami, ani ukrywać blizn przez wzrokiem innych.
    Trochę zakręciło jej się w głowię, przez to, że wykonała taki nagły ruch więc oparła się mocno o mężczyznę. Po chwili jednak coś do niej dotarło. Była naga! I przytulała się do wuja. Szybko schowała się znów pod kołdrę, mocno zarumieniona i przykryła nią po sam nosek. Przymknęła na chwilę oczy by opanować zawroty głowy - dziękuję - dodała jeszcze nieśmiało. Można było zobaczyć mimo kołdry, że jej ogonek cały czas merdał wesoło. Bane trafił z prezentem i to bardzo i mimo iż dziewczynka przed operacją była dla niego chłodna, mężczyzna mógł zobaczyć, że złość jej już chyba minęła. Dziewczynka kryła się pod kołdrą zawstydzona ale szczęśliwa.
    _________________

     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 9 Grudzień 2016, 20:41   

    Anomander zszedł po schodach i ukucnął koło Sama pełniącego wartę na skórze. Pogłaskał psisko po potężnym łbie. Pies jakby odczytując niezadanie pytanie zamerdał ogonem potwierdzając, że był grzeczny i lis, jakkolwiek kuszący i aromatyczny, jeszcze żyje. Wstał i podszedł do recepcji. Przez chwilę rozmawiał z Alice o tym, czy wszystkie zabiegi higieniczne i weterynaryjne, które miał przejść lis zostały dopełnione. Alice potwierdziła. Fakt, lis prezentował się nieco lepiej niż w chwili przybycia do placówki. Wykąpana, odrobaczona, zaszczepiona, wyczesana z przyciętymi pazurkami i wyczyszczonymi uszami prezentowała się jak marzenie każdego kuśnierza i czapkarza. Futerko lśniło teraz zdrowym blaskiem podkreślając, że młoda lisiczka będzie kiedyś wspaniałym przedstawicielem swojego gatunku. O ile rzecz jasna przeżyje. Po oczach Sama mógł wywnioskować, że chętnie poznałby się z liskiem bliżej. Przedstawił jej swoje zębiska i mięśnie szczęk a następnie zafundował ostateczną rozrywkę. O tak, marzył mu się lisior. Ciepły, chrupiąco-trzeszczący w zębach i wypełniony krwią oraz wnętrznościami. Gdy zabierał Amber w przenośnej klatce do sali chorych żegnało ich tęskne spojrzenie psa.
    Już miał wejść do sali gdy do jego uszu dobiegła rozmowa. „Jesteś najlepszym Chwila, pierwsza litera to było „w” czy „ch”? ...na świecie!” Gdy wchodził zobaczył jak goła dziewczynka merdając ogonem obejmuje Bane'a i mówi „Kocham Cię”. Tak, tam chyba jednak było „ch” .
    Stanął w progu obserwując zaistniałą sytuację. Nie odzywał się. Po chwili albo dziewczynka się zreflektowała, że jest goła i ponownie się schowała pod kołdra albo zobaczyła skrzydlatego i postanowiła się ukryć.
    - Sądząc po objęciach i wyznaniach wnoszę, że czujesz się lepiej, to dobrze. - powiedział Anomander ponownie zakładając maskę ponurego i mało sympatycznego doktora - Myślę, że Czapka się za tobą stęskniła.
    Mówiąc to wypuścił lisa z kontenera transportowego. Wzrokiem śledził jej ruchy.
    Biegnij do Julii, Amber. Jesteś śliczną, młodą lisicą. Chlubą swojego gatunku.
    Nie odezwał się nawet słowem. Spojrzał tylko na Bane'a wzrokiem mówiącym „Zboczuszku, serio Stary?”. Niemal niezauważalnie drgnął mu kącik ust. Szach-mat kochający Wujku.
    Podszedł do dziewczynki, ujął ją delikatnie dłonią pod szczęką i delikatnie lecz stanowczo przekręcił głowę by zobaczyć to co zostało z blizn. Niewielkie paseczki jaśniejszej tkanki bliznowatej zapewne za kilka lat same się wchłoną. Dobry był, cholera.
    Puścił dziecko i podszedł do drugiego łóżka. Spod poduszki wyjął dodatkowy sort piżamowy po czym podszedł i podął go dziewczynce.
    - Jeśli chcesz to się ubierz, teraz już możesz to zrobić sama. Jutro wykonamy kontrolę skrzydła.
    Nie przeszkadzało mu, że jest goła, w końcu kiedyś też miał córkę, ale pewnie będzie chciała się przejść po placówce, po parku albo posiedzieć w pokoju gościnnym, a że nie była do końca zwierzątkiem jakie widział w niej jej twórca, to może potrzebować ubrania. Oczywiście dochodziły też względy higieniczne i estetyczne.
    Podszedł do Bane'a.
    - Bane, gratuluję dobrze wykonanej operacji. Wyjątkowo sprawna redukcja blizn.
    Powiedziawszy to Anomander bez zbędnego gadania o premiach, wypłatach, liczenia godzin i tym podobnych dupereli wręczył mu mieszek pełen złotych monet. Solidna, ładnie wykonana i ciężka od złota kabza zabrzęczała metalicznie.
    Zacznij nowe życie Bane. Zasłużyłeś na to.
    Na zawieszce przy łóżku powiesił kartę choroby pacjenta po czym przeszedł do drzwi i usiadł w bujanym fotelu wypełniając dokumentację z operacji.
    -Nie przeszkadzajcie sobie, ale gdybyście mieli jakieś pytania lub uwagi to słucham.
    Wyjął długopis z kieszeni i zaczął wypełniać dokumentację z zabiegu.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 9 Grudzień 2016, 21:54   

    Anomander miał idealne wyczucie czasu. Naprawdę. Nawet w filmach rzadko kiedy bohaterom udaje się przybywać akurat wtedy, gdy między innymi dzieje się sytuacja dwuznaczna.
    Tulka przytuliła Bane'a, czego on sam się nie spodziewał i przez wzgląd na to, że była naga, nie odwzajemnił uścisku. Bo co, miał objąć jej nagie plecy? Może jeszcze powinien zacząć ją gładzić po skórze i wodzić palcami tu i tam, by ułożyło się to w cudowny skandalik? Nie, co to to nie. Bane może i sapał i dyszał na widok pięknych pań, jak buchaj puszczony na sąsiednie, odseparowane od stada krówek pastwisko, ale nie był idiotą. I nie, nie interesowało go dziecko.
    Demoniczny doktorek jak zwykle język miał cięty. Wrócił ponury, ironiczny dyrektor placówki. Jego komentarz pasował do zaistniałej sytuacji, był na tyle grzeczny by niczego nie sugerować.
    Bane patrzył na niego spod półprzymkniętych oczu, twarz miał spokojną, bez wyrazu. Mała speszyła się i uciekła pod kołdrę, dziękując jeszcze raz za usunięcie blizn.
    - Ależ proszę bardzo. - odpowiedział - I tak planowałem kiedyś ci je usunąć, nadarzyła się idealna okazja. - wytłumaczył wzruszając ramionami.
    Gdy Anomander wypuścił Amber, Bane wstał robiąc miejsce lisiczce. Podszedł do przełożonego akurat w tej chwili, gdy wzrok jasnych, lodowych oczu przesyłał mu znaczące spojrzenie a usta delikatnie się uśmiechnęły. Białowłosy również pozwolił sobie na lekkie uniesienie kącików ust, bo podejrzewał co sobie Anomander myśli.
    No i dobrze. Niech sobie myśli. I niech zazdrości, jeśli ma ochotę! Co prawda Bane'owi nigdy nie przyszło do głowy by Tulkę tknąć... Ech. No dobra. Przyszło. Co poradzić.
    Obserwował gdy czarnowłosy oglądał twarz dziewczynki i czuł dumę, bo faktycznie pozostałe po zabiegu blizny były prawie niewidoczne. Ha! Ma się ten talent, co nie?
    - Wydaje mi się, że nasza mała pacjentka chciałaby coś zjeść. Nie jadła śniadania. - zauważył na głos. Zrobił to specjalnie by Anomander mógł głośno zdecydować czy wolno jej jeść czy nie. Miała prawo być głodna, ale to lekarz prowadzący decyduje o wydawaniu posiłków.
    Sam miał ochotę na kawę. Nie wiedzieć czemu. Zazwyczaj pijał alkohol albo gazowane napoje, nie był kawoszem. Ale jakoś tak naszła go ochota na mocne Espresso, najlepiej wielki kubek.
    Gdy Anomander zwrócił się do niego z gratulacjami, wyprostował się dumnie jak żołnierz którego odznaczają orderem. Choć twarz miał nieruchomą, oczy błyszczały mu z zadowolenia. Czy już wspominał, że lubił być chwalony?
    - Dziękuję. I również gratuluję. Skrzydło wygląda jak nowe. Mała już nim ruszała, wszystko jest w najlepszym porządku. - wyciągnął rękę i jeśli Anomander pozwolił, uścisnął mu ją w geście gratulacji.
    Mieszka, a raczej wora z pieniędzmi absolutnie się nie spodziewał dlatego gdy skrzydlaty mu go wręczył, Bane dosłownie zdębiał. Twarz wykrzywiła mu się w głupawym wyrazie zaskoczenia pomieszanego z niedowierzaniem. Kabza była ciężka i dzwoniła przyjemnie.
    Nie zastanawiając się długo podszedł do mężczyzny i objął go w męskim uścisku. Może i na zbyt wiele sobie pozwolił, ale co miał innego zrobić? Uścisnął go mocno, klepiąc po plecach. Miał nadzieję, że medyk go zrozumie.
    - Dziękuję. Za wszystko. - powiedział cicho. Anomander mógł wyczuć delikatne załamanie się głosu. Bane bardzo starał się ukryć wzruszenie.
    Poznany w nocy Opętaniec, szorstki pan lekarz z Krainy Luster, nie dość, że przyjął Bane'a do pracy, dał mu schronienie, zajął się Tulką... To jeszcze wręczył mu ogromną sumę pieniędzy. Na start.
    Białowłosy odsunął się od Anomandera by ten mógł spokojnie założyć na łóżko kartę pacjenta. Nie wiedział gdzie podziać wzrok, oczy miał lekko wilgotne.
    Gest mógł się wydawać błahy, ot przełożony płaci swojemu pracownikowi za dobrze wykonaną robotę. W rzeczywistości Anomander uratował Bane'owi dupsko. Bo gdyby nie to, medyk nie miałby za co się ubrać i zjeść. Głupio byłoby żebrać, Cyrkowiec nawet nie wiedział czy potrafiłby zdobyć się na coś takiego. A dzięki pieniądzom które dostał, może kupić sobie nawet głupią golarkę i zgolić tą cholerną szczecinę na twarzy.
    Gdy o tym myślał, znowu podrapał się w szczękę. Demoniczny doktor usiadł w fotelu, Amber brykała wesoło po łóżku Tulki, dziewczynka odpoczywała, a on poczuł się nagle zbędny na tym obrazku. Wiedział, że lepiej będzie jak zostanie w pokoju z pacjentką (przy nim czuła się pewniej) dlatego nie wyszedł z pokoju.
    Mieszek ze złotem położył na stoliczku, tak by mieć go w zasięgu ręki i wzroku - kieszeń spodni była za mała.
    Po raz pierwszy odkąd trafił do Krainy Luster poczuł przyjemne ciepło rozlewające się po ciele i totalny spokój w głowie - zapowiadało się, że chyba odnalazł dla siebie miejsce.
    Nowy Dom.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,32 sekundy. Zapytań do SQL: 11