• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika » Pokój nr 2
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 19 Grudzień 2017, 03:56   

    Pożerał energię szybciej niż zwykle, dlatego nie zdziwił się, ze Gaw tak szybko odleciał. Do tego rudzielec nie był w formie. Jeśli Lis czuł się teraz tak, a nie inaczej oznaczało to, że karmił go też w trakcie drogi. Niestety Kitsune nie pamiętał za wiele. Nie było to jednak teraz ważne. Specjalnie położył dłoń kochanka na swoim czole, żeby ten mógł w każdej chwili się od niego oderwać. Gdyby trzymał go za rękę, mogłoby być o wiele gorzej.
    To co stało się dalej, pomogło mu się trochę obudzić. Nadal jednak nie mógł się ruszać. Co oni mu takiego dają przez tę cholerną maseczkę, bo na pewno nie tlen. Przyglądał się całej akcji, stawiając wysoko uszy oraz otwierając szerzej oczy. No ładnie. Widać gość znał się na rzeczy i do tego te łuski. Uśmiechnął się, ukazując lekko swoje białe kły.
    Przyglądał się temu całemu zamieszaniu. Gdyby był w stanie to pewnie obróciłby się na bok i podparł głowę na dłoni, oglądając wszystko z zainteresowaniem. No czegoś takiego to jeszcze nie widział. Zauważył jak Gadzina sprawdza czy Cień w ogóle oddycha.
    - Żyje... - powiedział cichym zachrypniętym głosem - zapadł w ... letarg. Jak się obudzi...będzie mu ... zimno - powiedział tylko i odwrócił wzrok znów w kierunku okna. Martwił się o Keer'a, jednak wiedział, że panika nic tutaj nie pomoże. Cień sam się musiał wybudzić, a nawet Yako nie miał pojęcia ile może trwać w tym swoim letargu. Nie wiedział nawet ile to trwało ostatnio, gdy wzywali do Norki Bane...zaraz. To ten sam Bane, którego znał? Wyglądał inaczej, pachniał też inaczej. Będzie musiał się zorientować, ale to nie teraz.
    Znów wrócił wzrokiem do łóżka obok i przyglądał się jak uwijają się wokół jego ukochanego. Oczy znów miał lekko przymknięte. Był naprawdę zmęczony, jednak nie pójdzie spać, póki nie upewni się, że wszystko w porządku. Wyczuwał energię rudzielca, była nikła, ale jednocześnie była dokładnie taka sama jak wtedy. Nie zanikała, była stała. Trzeba było więc tylko czekać aż się obudzi.
    Westchnął ciężko i spojrzał w sufit. Zamknął oczy skupiając się jedynie na dźwiękach, a o tym, że nie śpi świadczyły tylko jego postawione uszy, które reagowały na każdy dźwięk.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 19 Grudzień 2017, 09:04   

    Widać było, że Gawain nie pierwszy raz karmił swojego towarzysza, gdy ten był w stanie nieomal krytycznym. Można było to wywnioskować po tym, że dokładnie wiedział co się stanie, i jak w takiej sytuacji zachowa się jego ciało. W tym miejscu należy zaznaczyć, że Anomander gdzieś w głębi siebie, cieszył się z tego, że Cień ostrzegł go o następstwach „karmienia” wyposzczonego Lusiana. W normalnym wypadku fakt, że Gawain nie dawał znaku życia spowodowałby podjęcie czynności reanimacyjnych. Teraz skrzydlaty sprawdzał jego stan jedynie dla własnego spokoju. Wstał i podszedł do łóżka lisopodobnego jegomościa. Faktycznie, jego oczy miały kolor fioletowy. Trochę żałował, że nie spojrzał na nie nieco wcześniej. Mógłby wtedy dokonać własnych obserwacji. Nie mniej wiedział już czego się spodziewać.
    - Proszę odpoczywać. Pana Przyjaciel o wszystkim nas poinformował. Dokładnie wiemy co robić. Jutro czeka Pana dalsza część kuracji Panie Foxsoul. Tymczasem proszę poddać się senności. Pan Gawain jest aktualnie w dobrych rękach i zadbamy o to, by szybko wrócił do pełni sił. – mówiąc to podał Pacjentowi środki nasenne i kubek wody - Proszę popić te tabletki po nich powinien się pan zrobić śpiący.
    Dopilnował by Pacjent popił tabletki po czym odebrał mu kubek i postawił go na stoliku nieopodal łóżka.
    Kroplówka została podpięta szybko i sprawnie a chwilę później pacjent był już gotowy do przewiezienia do innego pokoju.
    Anomander postanowił, że na chwilę obecną Cień trafi do pokoju razem z Abi. Gdy odzyska przytomność w stopniu umożliwiającym mu normalny kontakt i działanie, ponownie zostanie przewieziony do Sali w której leżał jego Przyjaciel.
    Skrzydlaty jeszcze raz zerknął na pacjenta i opuścił pokój razem z członkami personelu, którzy pchali łóżko.
    W pokoju została jedynie marionetka odpowiadająca za bieżące monitorowanie stanu Pacjenta.

    ZT
    _________________




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 19 Grudzień 2017, 14:57   

    Spojrzał na nieznanego sobie lekarza, gdy ten do niego podszedł. Źrenice lisa nadal były wąskie. Nie czuł zapachów przez tę cholerną maskę, dlatego musiał wysilać pozostałe zmysły. Był na obcym terenie i do tego nie miał żadnej przewagi, więc nie czuł się tutaj swobodnie. Tym bardziej, przez to dziwne rozluźnienie.
    Przytaknął mu głową, słysząc, że ma odpoczywać i że Gaw ich o wszystkim uprzedził. I tak się o niego martwił. Nie znał tego miejsca, ani tych Istot, dlatego też zaufanie im przychodziło mu z trudem, mimo iż wiedział, że jest konieczne.
    Miał spać? W porządku. Skoro musiał. Nie do końca mu się to uśmiechało. Nawet jako przytomny był zbyt bezradny, a co dopiero jak zaśnie. Do tego Gaw odleciał, więc też mu w razie czego nie pomoże. Yako nigdy nie zasypiał przy obcych, dlatego było to dla niego tym bardziej trudne. Wiedział jednak, że nie ma innego sposobu, który skutecznie pozwalałby mu na ucieczkę od bólu. Teraz był on dziwnie przytępiony, jednak wiedział, że nie będzie to trwać wiecznie. Sen pozwalał mu uciec od bólu po ostatnim wypadku i wiele razy wcześniej. Teraz też będzie musiał skorzystać z tej opcji.
    Słysząc o lekach i wodzie, podniósł się nieznacznie na łokciu. Dłoń z tabletkami odsunął i sięgnął po kubek - o wiele lepiej...odpocznę bez sztucznego...wspomagania snu - powiedział. Może zostanie to uznane za kozaczenie, ale trudno.
    Wypił duszkiem zawartość kubka. Naprawdę chciało mu się cholernie pić. Ostatnie co pił to chyba herbata, gdy z Gawem dotarli do Norki. Tego drinka nie liczył, ani wody z różowej rzeki, bo one nie gasiły pragnienia. Nie był nawet pewien jak długo go nie było. Wiedział, że około godzinę był na arenie, jednak nie miał pojęcia ile zajęła mu droga powrotna. Nie miał czasu porozmawiać o tym z Cieniem.
    Oddał kubek i poprawił się w łóżku. Nie krzywił się. Jego talent aktorski mu na to pozwalał, do tego nie miał w zwyczaju okazywać słabości przy kimś kogo nie znał. Jeśli doktorek chciał mu wcisnąć leki, ten tylko odsunął głowę w bok. On znał swoje ciało lepiej niż lekarze. Wiedział na co może sobie pozwolić. Oni niech się zajmą leczeniem, a odpoczynek niech zostawią w jego rękach.
    Spojrzał za Gawem z lekką paniką, gdy go zabrali. Ale dlaczego w ogóle go stąd biorą? Przecież...nic mu się tu nie stanie. Chyba, że... Westchnął i zamknął oczy. Tak było w większości przypadków, gdy ktoś dowiadywał się, że żywi się energią, dlatego też się tym nie chwalił. Ludzie zaczynali unikać kontaktu z nim i dodatkowo uważali go za niebezpiecznego. Czy tak było i teraz? Czy robią dokładnie to co ten dupek co mu rozwalił nogę? Unikają wszelkiego zagrożenia, mimo że w chwili obecnej, ma problem z najprostszym ruchem. To go zabolało i to bardzo. Słyszał Marionetkę, która przy nim została. No tak...to nie Świat Ludzi, gdzie aparatura powiadomi o tym, że coś jest nie tak. To tym bardziej utrudniało mu sen, ale musiał się postarać. Do tego trudno mu się myślało. Może faktycznie jak pośpi, będzie mu lepiej. Westchnął jeszcze raz i powoli osunął się w sen.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 23 Grudzień 2017, 14:17   

    Gawainowi było dziś śmiesznie, choć niewesoło. Nigdy przedtem nie obudził się tak szybko i w tak dobrym stanie, a jego umysł wyraźnie nie nadążał za resztą. Cień siedział na łóżku, gdy Marionetka przepychała je do sali numer 2.
    Miał poważną minę osoby, która rozbraja bombę zegarową, decyduje o użyciu broni nuklearnej lub sposobie komunikacji z cywilizacją pozaziemską. Śmiertelna powaga kryła się w spiętych brwiach i spojrzeniu zawieszonym gdzieś w przestrzeni - Cz-czemu wszystkie sa-ale zawsze są oznaczone t-tak s-samo?! Przecież numer 2... to może być "druga od końca" albo "druga względem popularności" - gadał i nie zanosiło się na to, by miał przestać - Ej, ej! - nachylił się do Marionetki tak, że ta nie mogła przejechać przez drzwi nie zahaczając o framugę jego rudym łbem. Stanęli więc na krótki moment. - Ale ta popularność to chyba nie umieralność? - spojrzał na Marionetkę, a ta tylko pokręciła przecząco głową. Keer przez chwilę siedział i spoglądał to na pracownika Kliniki, to na salę, jakby bał się tam wjeżdżać. Zresztą spokojny nie był, lecz znów usiadł w poprzedniej pozycji.
    Gdy chciano dać go na standardowe miejsce, Cień zaprotestował. - Tam! Bliżej! - wskazał brodą na Yako, bo nadal był szczelnie opatulony kołdrą. - Jeszcze. Jeszcze. Bliżej - mówił, bo ten uparciuch przesuwał łóżko bardzo powoli i tylko o parę centymetrów za każdym razem. I powtarzał się jak kataryna, dopóki oba łóżka się nie zetknęły. - Tak, tak! Sądzę, że jest wystarczająco blisko! Dziękuję! - oświadczył ukontentowany. Panowie i P...Marionetki! Parkowanie zakończone sukcesem!
    Nie zwracał uwagi na to, czy Yako obudził się przez jego teatrzyk, ale z pewnością był to zabawny widok. Gawain zachowywał się niedorzecznie, lecz zwykle nie pamiętał swoich słów i wybryków. Dziś jednak ciało miało się świetnie, tylko logika poszła się paść, postanawiając przy tym porwać ze sobą opanowanie. Doskonale wiedział, co mówi. Jedynie sens potoku słów, które zdążyły opuścić jego gębę, jeszcze do niego nie doszedł.
    Dopiero, gdy Marionetka przyniosła mu dodatkowy koc i ciepłą herbatę, poczuł jak było mu zimno. Bo mózg mu zamarzł. Pił napar w ciszy i gapił się w kubek. - Dziękuję, poradzę sobie już sam, tylko proszę mnie odpiąć - mruknął pod nosem i odłożył kubek na bok. Poczekał aż uwolnią go od kroplówki, ładnie zatkają i sobie pójdą.
    Ja pierdolę, tak jeszcze nie miałem! Ale i tak jestem w dwójce... więc podziałało! - uśmiechnął się delikatnie do swoich myśli i szczelnie otulił się wszystkim co miał. Kubek złapał przez koc, a kiedy mógł chuchał do środka swojego kokonu, by było cieplej. Patrzył na ukochanego, ale nie odważył się do dotknąć. Nie chciał dokładać mu bólu i bodźców, które w tym stanie bardziej irytowałyby Yako niż go pocieszyły.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 23 Grudzień 2017, 14:44   

    Spał niezbyt spokojnie, ale przynajmniej naturalnie. Musiał być naprawdę padnięty, gdy Gawa przywieźli z powrotem, bo nie zareagował na dźwięki w sali. Na zapach nie miał jak zareagować przez maseczkę na swoim nosie. Nie wiedział ile tak sobie drzemał, ale w końcu trzeba było się obudzić. To dziwne rozluźnienie nadal mu towarzyszyło. Musiał się dowiedzieć co było w tej maseczce bo na pewno nie tlen. Ten by na niego tak nie działał.
    Powoli się rozbudzał. Nadal było mu też zimno. Zmrużył oczy, bo było już dość jasno, pewnie ranek, ale na pewno jaśniej niż jak zasypiał. A może tylko mu się wydawało? Nie do końca ogarniał co się dzień wcześniej działo.
    Spojrzał na Marionetkę obok. A tak...jego niańka, żeby go pilnować. Pilot do wołania lekarza jakby było coś nie tak. Samobieżny system alarmowy na nóżkach. Zamknął znów na chwilę oczy po czym obrócił głowę w drugą stronę i otworzył szerzej oczy - Gaw...czemu jesteś tak blisko? - zapytał wyraźnie zdziwiony. Przez tę jego maskę miał trochę śmieszny głos. Ale co miał na to poradzić? Najchętniej to by się jej pozbył - gdzie Cię zabrali? I ... jak się czujesz? - zapytał. Głos miał nadal dość cichy i zachrypnięty. Nadal było widać, że jest lekko nieprzytomny, ale już mu to przychodziło. Na pewno czuł się lepiej niż wczoraj. Ale to jeszcze nie było to. No i rany go denerwowały. Swędziały i ciągnęły lekko. Ciekawe jak długo będzie w takim stanie i jak długo będzie musiał mieć nogę w gipsie. Ten doktorek, który wczoraj tutaj był coś mówił mu, że dziś znów ma mieć leczenie. Ciekawe kiedy do niego przyjdą bo raczej nie miał jeszcze tej wizyty tutaj. Nie czuł, żeby był zdrowszy niż poprzedniego wieczora.
    Przyglądał się swojemu ukochanemu. Cieszył się, że był przy nim. Przynajmniej nie czuł się tak samotny w tym zupełnie obcym mu miejscu.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 23 Grudzień 2017, 15:20   

    Było jeszcze dość wcześnie, dlatego nie spieszyła się jakoś specjalnie. Na spokojnie zaszła sobie jeszcze do Zabiegowego po kilka rzeczy, które będą jej potrzebne do doprowadzenia pana Foxoula do stanu używalności, żeby nie wyglądał już jak dzieło Frankensteina. Była w o wiele lepszym humorze, choć do wesołości było jej daleko. Czuła się też lepiej niż poprzedniego dnia. Ten poranny lot naprawdę jej pomógł. Rozbudził ją, a chłodne, poranne powietrze orzeźwiło umysł.
    Od pani Alice dowiedziała się, że Bane poszedł gdzieś z tym jego Śmierdzielem, a pan Anomander jeszcze się tu nie pojawił. Czyli będzie tam pierwsza, ale chyba Dyrektor nie będzie jej ganił za to, że szybciej zacznie leczenie, prawda? Nie miała zamiaru robić nic na siłę, a w ten sposób może uda jej się już zacząć naprawiać tatuaż Aktora, nim go całkiem wyleczą. To zaoszczędziłoby sporo czasu i może nawet zdążyłaby jeszcze dziś zajść po jakieś ozdoby świąteczne.
    Stanęła pod drzwiami sali numer dwa. Poprawiła torbę ze sprzętem oraz chwyciła mocniej miskę z przyrządami, potrzebnymi do usunięcia zszywek oraz oczyszczenia pleców Pacjenta przed "malowaniem". Westchnęła ciężko. Może to było dziecinne, ale jakoś cieszyła się, że może zająć się swoim ulubionym aktorem. Gdyby miała jakiś przyjaciół i byłą w Świecie Ludzi to pewnie nie mogłaby się powstrzymać, żeby się tym przed nimi nie pochwalić. Ale musiała pokazać się z tej bardziej profesjonalnej strony. W końcu zapukała i weszła do środka.
    Zauważyła, że Keer faktycznie też się tu znajduje. Uśmiechnęła się miło - witam panów. Jestem Julia Renard, zajmę się dziś panem Foxsoulem - przedstawiła się grzecznie -Jak minęła noc? - zapytała podchodząc do nich i delikatnie poruszając swoim ogonem. Odłożyła torbę na podłogę obok łóżka, a miskę na stolik. Zobaczyła pusty kubek po wodzie - może chcieliby panowie się czegoś napić? - zapytała grzecznie i sprawdziła kroplówkę oraz wenflon. Czy wszystko jest na miejscu, czy nie trzeba czegoś zmieniać. Odkryła też lekko Lusiana i obejrzała rany, czy nic się z nimi nie dzieje.
    - Razem z panem Ordynatorem wyleczymy pana rany i nogę do końca i bardzo możliwe, że jeśli wszystko będzie w porządku to jeszcze dziś wróci pan do domu - powiedziała z uśmiechem. Jeśli chcieli coś pić to wysłała po to Marionetkę, a sama zaczęła oglądać pozostałe rany, zanim zacznie leczyć woli się upewnić, że na pewno może.
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 23 Grudzień 2017, 18:00   

    Siedział w ciszy pijąc herbatę. Yako spał, a fakt, że nie obudził go wywołany wcześniej raban trochę niepokoił Keera. Z każdą minutą było mu cieplej, aż w końcu uznał, że jakoś przeżyje i nakrył Lisa nagrzaną od siebie kołdrą i kocem. Potrzebował ich bardziej niż on. Jego ukochany wyglądał jak anemik. Zapewne był zmęczony i słaby. Skóra jak pergamin. Blada i wiotka jak cała reszta Lusiana.
    Keer westchnął smutno i właśnie to obudziło Demona. Jego oczy były już fioletowe. Gawain wypoczął, choć kroplówka nie dała mu zbyt wiele. Trochę wyrównała gospodarkę jego organizmu, ale energię czerpał ze snów.
    - Zapytaj tamtego Keera - wzruszył ramionami, po czym pogładził go po białych włosach. Nadal były miękkie, puszyste i jedwabiście gładkie. Widocznie zmienianie podlegał jedynie ich kolor. - Dali mi kroplówkę, więc ciało pozwoliło, by cały pohibernacyjny bełkot dotarł do uszu opiekującej się mną Marionetki - uśmiechnął się przepraszająco, po czym wstał i odsunął łóżko tak, by mógł wygodnie na nim siedzieć, patrząc na Yako. - Więc... kazałem się tu przywieść i zastanawiałem się, czemu tej sali przypisali numerek dwa. Wstyd i tyle. Pewnie będą mieli ubaw - podrapał się za uchem z markotną miną.
    - Do sali obok. A czuję się całkiem nieźle. Stres i szybkie karmienie mnie wykończyło, ale teraz mogę znowu podarować Ci trochę siebie. Na śniadanie. Musisz się goić i mieć dużo energii, by stanąć na nogi! - oświadczył spokojnie, a pożyczony strój medyczny nagle pasował mu bardziej niż kusza i skórzane ciuchy, które brał na polowanie.
    - I to ja powinienem pytać, jak się czujesz, bo martwiłem się cholernie - dodał poważnie. - Albo czemu czujesz się tak, jak się czujesz. Bo jak dorwę skurwiela to pożałuje. - mówił z troską, a zakończył warkotem i zaciśnięciem dłoni w pięść. Chwycił Yako za rękę. - Jedz. Tylko wolniej, proszę - mruknął jeszcze i przymknął oczy. Gładził go kciukiem, ale po chwili, po prostu delikatnie przytulił go do siebie. - Nie chodź więcej na takie spacery... - wyszeptał grobowym tonem - naprawdę bałem się, że z niego nie wrócisz.
    Odsunął się dopiero, gdy w oczach Yako pojawiła się żywa czerwień lub on sam poczuł się zbyt źle, by kontynuować. Musiał znowu trochę odpocząć.
    Ułożył sobie poduszkę wyżej i usiadł z kubkiem herbaty, krzyżując nogi. Pukanie do drzwi zwróciło jego uwagę. Po chwili do sali weszła Julia. Miała na sobie ciuchy podobne do jego zestawu. Meh. Ładniej było jej w mundurze... ciekawe jaką ma maskę. Zmarszczył brwi. Będzie musiał z nią pogadać. Nie miał zamiaru kablować, lekarzy się nie rusza, ale przemilczeć wybryku też nie mógł, bo laska wkopie ich wszystkich.
    - Dzień dobry - przywitał się z nią. - Dobrze, dziękuję. Dla mnie kawy jeśli można prosić - zerknął na na Julię, a potem na Yako, czekając aż dokona wyboru.
    - Dziś? To dość szybko - Keer zrobił duże oczy, zupełnie zaskoczony. - Dyrektor mówił wczoraj coś innego, ale jeśli tak, będę musiał pojechać po jakieś ubrania... Czy mam wyjść na czas zabiegu? - zapytał, bo nie wiedział, co Julia będzie robiła z Yako. A Lis też mógł się wstydzić i nie życzyć sobie towarzystwa w takim momencie.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 23 Grudzień 2017, 18:53   

    Słuchał uważnie tłumaczenia rudzielca. Uśmiechnął się delikatnie słysząc co ten nawygadywał - no przynajmniej nie wyznawałeś wszystkim miłości - spojrzał na niego lekko rozbawiony. Widać było, że było już lepiej choć nadal daleko było mu do tego wesołego, wredniejącego się lisa, jakim był na codzień. Oddychał głęboko. Dopiero teraz zauważył, że ma na sobie koc i kołdrę ukochanego. Jak bardzo żałował, że nie może wtulić w nie nosa i uspokoić się zapachem rudzielca. Na razie jednak uznał jeszcze, że będzie grzeczny....choć było to dla niego coraz trudniejsze. Dlatego tylko pomiętosił koc w palcach, spoglądając na niego smutno.
    - Jestem nienaturalnie rozluźniony i to coś co mam na nosie mnie denerwuje jak nie wiem, bo nie czuję przez to żadnych zapachów - odpowiedział zgodnie z prawdą. Raczej nie musiał mówić, że wszystko go boli. No...było to dziwnie przytępione, ale nadal odczuwalne. Już chyba by wolał, żeby go normalnie to bolało. Przeniósł wzrok na ukochanego, gdy ten zapytał o powód, dlaczego się czuje tak, a nie inaczej - poniosło mnie trochę za daleko i wpadłem do jakiegoś klubu, w którym odbywał się wieczór panieński - odpowiedział - wciągnięto mnie nie z mojej woli w jakieś cholerne igrzyska śmierci czy inne durne zawody - westchnął ciężko - pytanie. Chcesz dorwać tego co mnie pociął, przekolorował, czy tego co za tym stał i na dzień dobry w nagrodę strzelił mi w nogę? - zapytał patrząc ukochanemu w oczy - bo ten pierwszy to zrobił mi to ... można chyba powiedzieć, że pośmiertnie...., a drugiemu odgryzłem głowę...ale sam też mnie ugryzł i no...- westchnął i zamknął na moment oczy. Oddychał powoli i spokojnie. Czując rękę rudzielca, chwycił ją w dłoń. Przytaknął mu głową - przepraszam... - westchnął jeszcze i zaczął powoli pobierać energię. Uścisnął jego dłoń i spojrzał za okno. Było mu wstyd, że tak musiał rudzielca martwić.
    Spojrzał w kierunku drzwi, gdy ktoś w nie zapukał - dzień dobry - powiedział i delikatnie się uśmiechnął. Kolejny rudzielec, do tego lis i skrzydlaty? No takiego połączenia jeszcze nie widział. Ale nie przyglądał jej się za bardzo, żeby jej nie urazić czasem - bywało lepiej - zaśmiał się - ja bym prosił po prostu wodę - poprosił uprzejmie.
    Dał się grzecznie oglądać. Dziewczyna wyglądała na młodą i była całkiem ładna. Słysząc jej słowa, postawił wyżej uszy. Gaw go jednak uprzedził z pytaniem - myślałem, że poleżę tu co najmniej z tydzień - przyznał zaskoczony. Spojrzał na ukochanego, gdy ten zapytał czy ma wyjść. Ale w sumie nie wiedzieli czy to będzie zabieg czy coś innego. Spojrzał na niego trochę błagalnie. Nie chciał, żeby ten mu znów zniknął. Rozumiał, że będzie musiał pojechać po ubrania, bo w końcu to w czym przyjechał nie nadaje się pewnie do niczego, a to w czym poszedł na spacer zostało na tej cholernej arenie. Jak na razie jednak wolał, żeby Gaw z nim został, póki jeszcze może. O ile oczywiście panna Renard nie zarządzi inaczej.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 23 Grudzień 2017, 20:14   

    Zauważyła jak Keer się jej przygląda oraz to jak marszczy brwi. Czyli pewnie to on coś powiedział o tych lekach, ale na razie nie był na to czas ani miejsce. Najpierw powinna się skupić na pacjencie, może potem będzie czas, żeby z Cieniem porozmawiać na ten temat.
    Przytaknęła głową i wysłała Marionetkę po ich zamówienia. Przecież nie byli w jakimś obozie, żeby nie mogli się normalnie napić. Zobaczyła wenflon w ręce rudzielca i zmarszczyła brwi - jeśli mogę zapytać, to co panu dolega? - zapytała go, wskazując wenflon i zajęła się oglądaniem uszatego. Rany wyglądały ładnie. Wenflon też nie wyglądał na naruszony, więc nie musiała się niczym martwić.
    Słysząc ich pytania, spojrzała na mężczyzn - wczoraj wieczorem Dyrektor mówił, iż możliwe jest, że dziś jeszcze pan Foxsoul wróci do domu - odpowiedziała na pytanie, zgodnie z prawdą - wszystko się okaże po leczeniu. Jak będzie się pan czuł oraz czy nie ma żadnych komplikacji - wyjaśniła jeszcze.
    Spojrzała na Keer'a, gdy ten zapytał czy ma opuścić salę - może pan zostać i nie wiem czy nazwałabym to zabiegiem - uśmiechnęła się miło - po prostu pomogę organizmowi pana Foxsoula w regeneracji - podniosła ręce, a te zaświeciły delikatnym blaskiem. Zdjęła z Lusiana kołdrę i oddała ją Keerowi. Zostawiła lisowi jednak koc no i to czym był przykryty wcześniej - za chwilę będzie panu cieplej - wyjaśniła. Stanęła obok niego i przyłożyła ręce do jego ramienia - poczuje pan tylko ciepło i mrowienie w miejscach zranień - powiedziała spokojnie i zamknęła oczy, zaczynając leczyć. Rany lekko lśniły od blasku jej mocy - zajmę się głównie ranami na torsie i plecach oraz ramionach, resztę zajmie się Ordynator - wyjaśniła co będzie robić - jak skończę swoją część to o ile nie ma pan nic przeciwko, to chciałabym naprawić tatuaż na pana plecach. Niestety po tej niefortunnej przygodzie jest uszkodzony, a ja mogę go dla pana całego odświeżyć - powiedziała z lekka nadzieją w głosie. Wiedziała, że jest młoda, ale naprawdę znała się na tym. I...lubiła to robić. Leczyła powoli by nie opaść z sił i by rany mogły spokojnie się zasklepić. Nie było pośpiechu, poza tym, nie wiedziała kiedy przyjdą lekarze.
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 23 Grudzień 2017, 22:03   

    Może nie wyznał miłości, to fakt, ale popisał się niebanalną logiką według, której to pokoje wybierały osoby w nich przebywające, a za cyframi na drzwiach kryło się coś więcej. Mogło być gorzej, nie? Spuścił wzrok i uśmiechnął się zażenowany swoim wcześniejszym zachowaniem.
    Zauważył jak Lis miętosi koc. Szpony prześlizgiwały się pomiędzy grubymi włóknami. Przynajmniej dłonie i twarz mu oszczędzili. Pozostały bez skazy, nie licząc blizny na policzku Yako, choć ta według Gawaina dodawała białowłosemu drapieżności i nie szpeciła go ani odrobinę. Przyciągała uwagę, podobnie jak co rusz zmieniające kolor oczy.
    - Dostałeś podtlenek azotu i tyle. Zamiast leków przeciwbólowych. Inaczej czekałby cię szok i prawdopodobnie śmierć. Nie ściągaj jej. - wytłumaczył i pogładził go po głowie i uszach. - Wytrzymaj jeszcze trochę. Daj im skończyć. - dodał ze zmartwieniem wypisanym na twarzy. Nie mógł powiedzieć mu o niepewnym losie z trudem złożonej nogi. Wiara potrafiła czynić cuda, podobnie jak placebo. Lekarze polowi, którzy podawali morfinę żołnierzom doskonale wiedzieli, że czasem warto przeprowadzić rytuał niż podawać uzależniający specyfik. Mózgi ich pacjentów nieraz okazywały się silniejsze i same potrafiły znieść ból ciała, a cenna i niezbyt tania morfina przypadała dla słabszych lub tych w gorszym stanie.
    - Czyli zająłeś się nimi i tylko skurwiel z giwerą został? Bo drzewca nie widziałem, nie jesteś też tak głupi, żeby go wyciągać, więc zakładam, że miał broń palną... - szybko przeanalizował sytuację. Pewnie gość był nadziany. Klub na Kryształowym Pustkowiu pełen krwiożerczych istot niełatwo utrzymać w ryzach. Nie dość, że to totalne zadupie, po którym pałętały się same drapieżniki, to te jeszcze se Fight Club zrobiły. Po prostu pięknie. - No trochę Cię poniosło. To kawał drogi... - zaczął niezbyt mile. Strzelił każdym palcem po kolei. - Coś Cię trapi? - zapytał wprost. Był gotów wysłuchać żalu, obaw i niepewnych spostrzeżeń Demona, jeśli miałoby mu to pomóc. Trza było iść na psychiatrę.
    Na przeprosiny jedynie westchnął zmęczony. Słyszał to za każdym razem. - Nie przepraszaj tylko rób tak, żebyś nie musiał używać tego słowa - odparł. Wkrótce poczuł upływ energii. Zakręciło mu się trochę w głowie i poczuł smak mentolu, ale poza tym nic mu nie dolegało. Gdy oczy Yako poczerwieniały odsunął się od niego, wcześniej dając mu całusa w czoło. Dzielny Pacjent. Tak trzymać.
    Marionetka wyszła po napoje, więc zostali sami z Panią Renard.
    Keer obrócił rękę, pokazując wenflon. - Jestem żywicielem Lusiana. Dostałem kroplówkę na wzmocnienie. - przyznał. Trochę dziwne, że Renard przychodziła do Yako nie posiadając stosownych informacji. Dziwne zachowanie ze strony Dyrcia, ale on też wyglądał wczoraj na padniętego. Mógł ubierać najelegantsze garnitury, ale nie zakryją one zmęczenia. Julia powinna pytać o informacje sama. Szukać, wychciewać. Wścibstwo w tym zawodzie ratuje innych. Ech, młodzież.
    - Rozumiem - odparł i obrócił głowę w bok, gdy Julia wspomniała o regeneracji. Cień nawet nie pomyślał o tym, że ten mały gest może zdradzić ich znajomość, ale to jak został oślepiony ostatnio mocno się w niego wgryzło. Źrenice nadal miał wrażliwe i nienaturalnie duże. Przyjął kołdrę i po prostu nasłuchiwał.
    Oferta naprawy tatuażu nie była dla Gawaina zaskoczeniem. Widać dziewczyna rysowała naprawdę dobrze, a tatuaż Demona nie był zbyt skomplikowany. Cień cieszył się, wręcz chlubił tym, że nigdy nie miał tatuażu. W środowisku w jakim się obracał brak znaków szczególnych był przydatny, ale przywoływał nieufność. Każdy gang miał swoją dziarę, skazańcy mieli swoje łezki, kropki i kreski. A on? Jeśli ktoś dojrzał jego twardówki, gdy pracował, to oznaczało, że miał wyjątkowego pecha.
    Przyklasnąłby młodej, bo pomysł był dobry. Trochę bólu, ale komfort psychiczny Pacjenta byłby znacznie wyższy. Jednak ostateczna decyzja należała do Demona, więc jego Dręczyciel postawił zamilknąć.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 23 Grudzień 2017, 23:22   

    Westchnął ciężko ale nie sprzeciwiał się. Widać, będzie musiał poudawać grzecznego pacjenta, dopóki lekarze mu tego cholerstwa nie zdejmą. Ale to było naprawdę irytujące by mieć wyłączony jednej z głównych zmysłów, którymi się posługiwał na codzień. Gdyby oślepł, jeszcze by sobie jakoś dał radę, ale bez słuchu i węchu czuł się naprawdę niekomfortowo. Ale cóż...jakoś sobie z tym poradzi.
    - No nie do końca... - podrapał się za uchem, choć jego ruchy były raczej powolne - ten co mnie pociachał, to w sumie sam mi się na naginatę nadział - powiedział po czym spojrzał na Gawa - właśnie...co się stało z moją bronią? - zapytał lekko wystraszony. Był z nią naprawdę zżyty. I nie chciał jej stracić. Nie przez jakieś durne zawody - i tak...ten ostatni strzelił do mnie z pistoletu. Gdy przeszedłem przez portal, który miał mnie zabrać z areny, strzelił zanim cokolwiek zdążyłem zobaczyć, gdzie w ogóle jestem. Żebym go nie zaatakował ... sam mnie prowokował potem do tego, mówiąc, że albo biorę liska i złoto, albo mogę walczyć o wolność - zacisnął mocniej szczękę - nie jestem aż takim idiotą, żeby rzucać się do walki bez potrzeby, no chyba, że jest to zwykła bójka czy wygłupy....ale nie coś takiego i nie w takim stanie. Nawet w trakcie tych zawodów nie zrobiłem za wiele - powiedział i zamknął oczy. Mówił cicho, ale było widać, że przychodziło mu to z mniejszym trudem niż wcześniej. Czuł się naprawdę lepiej, choć w gardle miał Saharę.
    Słysząc kolejne pytanie ukochanego, ponownie westchnął - nic takiego, po prostu średnio się czuję i tyle - opowiedział. W sumie to nie do końca była prawda. W końcu czuł się źle nie tylko fizycznie ale również psychicznie. Czuł się tak bezsilny, że bardziej się chyba nie dało. Odwrócił wzrok, słysząc, że ma nie przepraszać. Kilka dni temu w końcu obiecał, że będzie na siebie bardziej uważał, a teraz co? Ale...jak miał sobie poradzić z tym, że co chwila wpadał w kłopoty. W końcu...o tylko wszedł do jakiegoś głupiego klubu! Co w tym złego - postaram się mniej wychodzić z domu - powiedział tylko cicho. Naprawdę nie chciał martwić swojego ukochanego za bardzo. Nic tylko sprawiał mu problemy...
    Podziękował za energię i uśmiechnął się delikatnie, czując całusa na swoim czole. Może Gaw nie lubił czułości, ale to właśnie ich Demon potrzebował najbardziej. Musiał wiedzieć, że ktoś obok niego teraz jest.
    Spojrzał znów w okno słysząc odpowiedź Cienia, skierowaną do skrzydlatej pielęgniarki - żywię się energią życiową i wczoraj przesadziłem - przyznał niechętnie. Nie lubił się tym chwalić. Ale skoro tego nie wiedziała... Musiał się jej przyznać. Miał wrażenie, że w ten sposób będzie się go bała. Wyglądała na tak młodą i na pewno była młodsza od Gawa. Takie osóbki łatwo się boją takiego zagrożenia. Nawet jeśli było minimalne, w końcu robił to świadomie, więc nie było obawy, że "zje" kogoś przypadkiem.
    Skinął jej głową, że rozumie i że może zaczynać. Z zaskoczeniem odkrył, że dotknęła go bez strachu, a do tego bez rękawiczek. Nie licząc tej jednej na jej lewej ręce. Zmarszczył brwi, zastanawiając się skąd u niej taka moda, ale jego rozmyślania zostały przerwane przez pannę Julię - robiłaś to już kiedyś? - zapytał. W końcu rzadko się spotyka tak młodych tatuażystów, a tym bardziej jeśli chodzi o Krainę Luster - ale w porządku. I tak chciałem go odświeżyć, bo ma już ładne kilkadziesiąt lat - uśmiechnął się do niej. Dawał jej szansę, żeby zabłysła. Słyszał też nadzieję w jej głosie. Naprawdę musiało jej na tym zależeć. Zawsze był za tym by rozwijać swoje talenty, a skoro teraz miała ku temu okazję to czemu miałby jej to utrudniać?
    Zamknął oczy i starał się jakoś zrelaksować. Uczucie ciepła i mrowienia było przyjemne choć troszkę dziwne. W sumie podobnie się czuł, gdy Bane leczył Luci...czyżby mieli taką samą moc? Spojrzał na dziewczynę, doszukując się jakiegoś podobieństwa ze znajomym mu doktorkiem, ale nie umiał żadnego znaleźć.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 23 Grudzień 2017, 23:54   

    Słysząc odpowiedź rudzielca, trochę się zdziwiła. Nie widziała żadnych śladów na jego szyi czy nadgarstkach po ugryzieniach. Nigdzie nie widziała takich śladów, przecież go operowała, a nie wyglądało na to, żeby ta dwójka znała się od kilku dni. Na pewno znali się wcześniej, niż pan Keer trafił pod jej skalpel. Słysząc słowa Lisa, spojrzała na niego zaskoczona - rozumiem - powiedziała, ale po chwili uśmiechnęła się wesoło - tylko proszę mnie nie podjadać w trakcie leczenia, żebym mogła jak najwięcej panu pomóc - puściła mu oczko. Nie wyglądała na wystraszoną. W ogóle Keer mógł zobaczyć, że była zupełnie inna niż jak ją ostatnio widział w Wieży. Jakby...bardziej żywa i wesoła? Nieświadomie jednak podrapała się w bliznę po ugryzieniu Rosemary. Trochę się bała, ale kto by się nie bał czegoś czego w ogóle nie zna. Nie pokazywała tego jednak po sobie. W sumie to jej nawet ulżyło, że Keer był pod kroplówką z takiego powodu, a nie przez to, że coś zawaliła w trakcie swojego zabiegu.
    Przyłożyła ręce do Pacjenta bez strachu i zaczęła go leczyć - jakby poczuł się pan niekomfortowo lub coś było nie tak, to proszę od razu mówić i nic nie ukrywać - Słysząc odpowiedź na jej propozycję, lekko zamerdała ogonkiem i zarumieniła się. - Kilka dni temu mieliśmy pacjentkę, która również miała tatuaż na plecach, był on jednak bardziej skomplikowany oraz dodatkowo kolorowy i go również naprawiałam - przyznała. Naprawdę jej na tym zależało - w takim razie, jeśli do tego czasu lekarze się tu nie zjawią, to będę pana prosiła o małą pomoc panie Keer - zwróciła się do rudzielca. W końcu ktoś z lekarzy mógł podać jej jego nazwisko, więc raczej nie będzie to dziwne, że je zna - gdy rany zostaną wyleczone, będę musiała zdjąć te wszystkie waciki, a następnie usunąć zszywki, których użyliśmy zamiast szwów - mówiła spokojnie, spoglądając co chwilą na ciało Pacjenta. Musiała pilnować czy na pewno wszystko idzie po jej myśli - po tym, jeśli będzie się pan wystarczająco dobrze czuł by usiąść to zajmą się tatuażem. Lepiej by było by pan leżał na brzuchu, jednak ze złamaną nogą nie byłby to najlepszy pomysł, a leżenie na boku sprawi, że będę miała bardzo ograniczone pole pracy oraz słabe światło, a nie chcę nic zmieniać, tym bardziej przypadkiem - dodała jeszcze i przeniosła wzrok znów na rudzielca - pana wtedy bym poprosiła o ewentualną asekurację pana Foxsoula. No i będzie mógł pan spokojnie kontrolować czy aby na pewno nic nie psuję - uśmiechnęła się do niego szczerze.
    W międzyczasie wróciła Marionetka z kawą i wodą. Postawiła je na szafkach - jeśli chce pan się napić to proszę mówić, nie musi być pan nieruchomo w takcie leczenia, byle bym nie straciła kontaktu z pana skórą - dodała jeszcze, nie przerywając spokojnego leczenia.
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 24 Grudzień 2017, 01:19   

    Doprawdy satysfakcjonująca odpowiedź. Dla Gawaina przebieg starcia był obojętny, bo skutek był już widoczny. Po ptokach. - Gdybyś nie powiedział, że zadał te rany pośmiertnie, pomyślałbym, że stałeś tak jak słup soli pozwalając się ciąć, aż wam się to nie znudziło. A Twoja naginata jest bezpieczna. Tak samo jak koń i ten zabiedzony Schnee - delikatnie poklepał go po głowie, bo cała reszta Lisa była poraniona.
    Keer podrapał się po szorstkim policzku i delikatnie się przeciągnął. Letarg może nie było najmilszy, ale pozwolił mięśniom odpocząć. Stres, wysiłek i upływ energii przestawały się liczyć. Hibernacja podtrzymywała tylko podstawowe funkcje. Dzięki temu plecy już go tak nie bolały, tak samo jak głowa, choć ta nadal się momentami odzywała.
    - Był przygotowany... nie mogłeś nic zrobić - uśmiechnął się do niego kwaśno. Patrzył gdzieś przed siebie. - Kiedyś spalisz tę budę razem z tym gnojem w środku. Nawet w piekle by się tak nie smażył jak tam. - wyszeptał jeszcze. Niebieskie płomienie na tle Kryształowego Pustkowia wyglądałyby malowniczo. Nic tylko urządzić sobie piknik!
    Przez chwilę badawczo przyglądał się Lisowi. Czyżby nie był z nim szczęśliwy? Tak po prostu poszedł sobie na Kryształowe Pustkowie. Zostawił go w domu mówiąc, że idzie na spacer, by wrócić cały w ranach z rozwaloną noga i szklanką krwi w żyłach. Może moje wyznania były zbyt szybkie, zbyt nagłe i niespodziewane?
    Poczuł szpilę w serduchu. Wiedział, że robił to samo. Nie mówił Yako wszystkiego, ale szczerze wątpił w to, by sławny i lubiany aktor mający od groma fanów, zrozumiałby jego strach i obawy, które kierowały nim przez te wszystkie lata.
    Kolejne zdanie wypowiedziane przez ukochanego rozpaliły w nim nadzieje, które spychał i skrywał. Te jednak zawsze znajdowały gdzieś ujście. Przedzierały się przez betonową zasłonę, mur postawiony wielkim nakładem sił i wolą Cienia. - I tak nie powinieneś teraz łazić. Będziesz musiał dojść do siebie. Wypis z Kliniki to jedno, pełnia zdrowia drugie. - powiedział spokojnie, ale w środku aż wył z radości. Zdradzało go drapieżne i pożądliwe spojrzenie. Yako był tylko jego! Gdyby mógł zamknąłby go w klatce i patrzył na niego całymi godzinami! Może nie będę musiał robić scen? Co jeśli wystarczy wykorzystać jego wrodzone poczucie winy? - przemówił Dręczyciel.
    Czuł na sobie wzrok Julii. Badała go, szukała przyczyny. Uśmiechnął się do niej szelmowsko. Mogła szukać, ile chciała. Zdjąć z niego wszystkie łachy, a i tak nie znalazłaby niczego! Yako przerwał jej mękę i wytłumaczył krótko, jak wyglądają jego posiłki. O dziwo dziewczyna się nie bała, ale czy miała prawo? Nie było jej tu wczoraj, by mogła widzieć wypompowanego Cienia. Dobrze, że Dyrektor złapał go w porę.
    Dziewczyna leczyła Yako, a on ubrał buty i popijał kawę, czekając aż skończą. - Oczywiście. Nie ma problemu - odparł i obserwował poczynania Renard. Jego wzrok powoli przystosowywał się do światła roztaczanego przez dłonie lisicy i rany Yako. Zastanawiał się, czy moce zależą od charakteru, czy może to charakter jest kształtowany przez moce. Skłaniał się ku pierwszej opcji. Nie spotkał jeszcze istoty, która nienawidziłaby tego, co potrafi.
    Jeśli Yako chciał, podał mu wodę i pomógł mu się napić. Białowłosy poruszał się dość ślamazarnie i ociężale. Jeszcze upuściłby szklankę albo wylał jej zawartość. Gawain nie chciał tego przyznać, nawet przed samym sobą, ale cieszyła go ta zależność Demona. Będzie potrzebował opieki, czułości i uwagi ukochanego przez siebie Dręczyciela. Rozkosznie.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 24 Grudzień 2017, 02:20   

    Spojrzał na ukochanego, otwierając szerzej oczy - zabiedzonego? - zapytał zatroskany - ale...nic poważnego mu nie jest? Nie...nie miałem kiedy się mu przyjrzeć - przyznał opuszczając smutno uszy. Nawet nie wiedział w jakim stanie dostał szczeniaka. Nie zdziwiłby się, jakby ze złotem tez było coś nie tak. Dostał kulkę w nogę, wygłodzonego lisa i złoto...pewnie na pokrycie lekarza, bo patrząc na to ile wokół niego robią to sporo będzie musiał zapłacić. Nie miał nic przeciwko, a końcu nie będzie żałował komuś, kto uratował mu życie.
    Zaśmiał się krótko. Skoro Gaw tak mówił to pewnie tak będzie, choć jakoś specjalnie mu się nie spieszyło do tego, żeby wracać na Pustkowie. Naprawdę nie chciał teraz za bardzo ruszać się z domu, choć pewnie jak tylko dojdzie do siebie będzie musiał iść do Świata Ludzi, żeby móc pogadać z Pardonem. Niestety takie uszczerbki na zdrowiu już nie przejdą niezauważone, lub nie zostaną zignorowane, tak jak blizna na oku. Tę można jeszcze zakryć. Jak jednak ukryć to, że aktor dość poważnie kuleje i tym razem jest cały w bliznach? Całe szczęście, że z reżyserem gadał przez internet bo nie widział go całego, ale widzieli go policjanci, fani w galerii oraz mechanicy. Ech...będzie sporo do tłumaczenia się, gdy tylko tam się pojawi. W szczególności, jakim cudem w ciągu ilu...dwóch tygodni? Doprowadził się do tego stanu... Po prostu nic tylko się cieszyć...bo pociąć już się zdążył.
    - Wiem...ale mam nadzieję, że nie zamkniesz mnie w sypialni na nie wiadomo ile i pozwolisz chociaż wyjść do ogrodu, co? - zapytał i wyszczerzył się wrednie. Wiedział jak bardzo nadopiekuńczy potrafił być jego rudzielec. Ale nie winił go za to. Po prostu nie chciał być przypięty do łózka tak jak to było dwa lata temu. Chciał móc chociaż wyjść na taras i pooddychać świeżym powietrzem.
    Słysząc, że już się zajmowała tatuażami, skinął jej głową. Skoro mówiła, że już coś naprawiała to będzie musiał jej zaufać. I będzie to na pewno bezpieczniejsze niż to by pójść do jakiegoś tatuażysty nie znanego pochodzenia. W Świecie Ludzi musiałby się tłumaczyć pewnie co mu się stało. A nie miał na to najmniejszej ochoty.
    Uważnie słuchał co dziewczyna miała do powiedzenia. Ładnie tłumaczyła co ma zamiar robić i była uprzejma. Nie to co poniektóre pielęgniarki, które traktują pacjentów jako coś gorszego. Nie rozumiał takiego zachowania. Sam uważał, że większość istot jest od niego gorsza, ale nie zniżał się do tego poziomu, by pokazywać wszystkim jak bardzo nimi gardzi. Oj jakie by miał problemy ze znalezieniem pracy. Oj wielkie...
    Słysząc o wodzie oblizał usta - zabiłbym dla chociaż łyka - przyznał. Pozwolił obie pomóc w podniesieniu się, ale uparł się, ze sam utrzyma kubek. Skoro wczoraj mu się to udało to teraz tym bardziej. Nie będzie z siebie robił aż takiej sieroty. Może tak się zachowywać przed Gawem, ale nie przed kimś obcym. Wypił pół kubka praktycznie duszkiem i westchnął z ulgą. Wrócił do pozycji leżącej - od razu mi lepiej - uśmiechnął się delikatnie i pozwalając pielęgniarce dalej w spokoju pracować. Nawet nie wiedziała jak marzył o tym, żeby pozbyła się tych zszywek oraz by mógł usiąść, bo pozycja leżąca teraz nie za bardzo mu pasowała. Musiał choć trochę poruszyć mięśniami bo zaraz chyba zwariuje, albo zamieni się w gluta.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 24 Grudzień 2017, 12:24   

    Przeniosła ręce trochę wyżej, żeby nie przeszkadzać Pacjentowi w zaspokojeniu pragnienia. Ciekawe ile nie pił wcześniej, że tak go teraz suszyło. Była gotowa w każdej chwili pomóc, ale widać dał sobie radę. Poza tym Keer też się zajmował Lisem, dlatego nie wpychała się. W końcu w czymś takim nie trzeba było pomocy kogoś po medycynie. Uśmiechnęła się, widząc ulgę na twarzy Pacjenta. Niedługo będzie jeszcze lepiej, jak tylko pozbędą się tych zszywek. Co jakiś czas spoglądała na drzwi czekając kiedy w sali pojawi się którykolwiek z lekarzy. Nie miała na nadgarstku zegarka od Dyrektora, dzięki czemu nie sprawdzała co chwila godziny, to byłoby co najmniej niegrzeczne.
    W końcu jednak odsunęła ręce od Foxsoula i westchnęła - no ... jak na razie koniec - powiedziała i odsunęła się od łóżka - panie Keer pójdziemy umyć ręce i pomoże mi pan z opatrunkami, dobrze? Tak pójdzie sprawniej - powiedziała, uśmiechając się - jeśli oczywiście się pan dobrze czuje - dodała i zniknęła na chwilę w łazience. Tam zdjęła swoją rękawiczkę i schowała do kieszeni, odkrywając w ten sposób tatuaż na swoim nadgarstku. Jeśli Cień poszedł za nią, ukradkiem skontrolowała czy porządnie myje ręce po czym wróciła do pacjenta. Odkryła go do pasa. Wiedziała, że nic na sobie nie ma i nie chciała by czuł się niekomfortowo. Z resztą, nie było potrzeby, by odkrywać więcej.
    Podała rudzielcowi rękawiczki i postawiła bliżej miskę, wyciągając z niej kleszczyki oraz płyn odkażający. Sama założyła rękawiczki i zdjęła pierwszy z opatrunków. Rana była już ładnie zagojona. Trzeba teraz pozbyć się tylko zszywek i zaleczyć do końca - pan niech się zajmie ostrożnie opatrunkami jak zacznę usuwać zszywki - poinstruowała Keera. Sama wzięła kleszczyki i zaczęła usuwać zszywki. Szybko zorientowała się o co chodzi - jak skończymy z panem Foxsoulem to wyjmę panu ten wenflon - spojrzała na rudowłosego - chyba, że panu bardzo przeszkadza, to mogę to zrobić teraz - powiedziała jeszcze. Skupiała się na swojej pracy, ale nie lubiła pracować w ciszy. W szczególności jeśli miała okazję z kimś porozmawiać. No chyba, że ktoś po prostu jej jojczał za uszami, to już inna sprawa.
    - Może zechcieliby panowie zjeść coś...normalnego? - zapytała niepewnie - wiem, że niektóre istoty mimo iż nie żywią się normalnym jedzeniem to lubią coś takiego też czasem zjeść - wyjaśniła swoje pytanie. Nie chciała ich urazić, ale czemu mieliby być gorsi? - i może pan napije się czegoś ciepłego panie Foxsoul? Teraz póki nie skończę z tatuażem nie za bardzo będzie mógł być skryty pod kocem - powiedziała, przepraszającym tonem. On na pewno doskonale to wiedział, ale i tak wolała go uprzedzić - jak tylko skończymy ze zszywkami to poproszę jedną z Marionetek by coś przyniosła - powiedziała, jeśli któryś z mężczyzn coś sobie zażyczył. Na razie jednak chciała skończyć to co zaczęła.
    Póki co zajmowali się ramionami i torsem, więc Lisołak mógł spokojnie jeszcze leżeć i zbierać siły na to by usiąść.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,45 sekundy. Zapytań do SQL: 10