• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika » Pokój Tulki
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 9 Marzec 2017, 15:09   

    Słysząc jego uspokajające słowa, zerknęła na niego, a widząc, że się do niej uśmiecha, również delikatnie się uśmiechnęła. Powolutku się uspokajała. Wiedziała, że nic jej nie grozi, ale nie mogła nic poradzić na to, że reaguje tak, a nie inaczej. Stosunek kojarzył jej się tylko z bólem i upokorzeniem. Ale okazało się, że to nie jest aż takie złe.
    Widząc jego zrozpaczony grymas, zaprzestała na chwilę pieszczot, ale nie widząc innego sprzeciwu, wróciła do czynności. Chciała, żeby mężczyźnie również było przyjemnie. To był ich wspólny czas, oboje zapracowali dziś na nagrodę. Julia nie należała do osób, które biorą wszystko dla siebie, bardzo chętnie się dzieliła i odwzajemniała gesty, jeśli tylko była w stanie.
    Ponownie się spięła, gdy Bane pogłębił pieszczotę, szybko jedna pozwoliła mu na dalsze czynności. Jęczała już ochoczo, nie przestając masować Cyrkowca, cały czas pilnowała by jej moc nie wygasła jednocześnie oddawała się pieszczocie. Podobało jej się. I to bardzo! Nie sądziła, że to będzie kiedykolwiek możliwe, w szczególności, że w ciągu ostatnich dwóch lat odkryła, że mimo iż miała wielu zalotników, żaden nigdy jej nie interesował. Nie ważne jak przystojny był mężczyzna, był dla niej po prostu facetem, a nie obiektem do westchnień. Gdy spotkała Bane'a na polanie, pierwszy raz zwróciła poczuła jakiś pociąg do mężczyzny. Może to i lepiej?
    Delikatnie poruszała się w narzucany przez mężczyznę rytmie, stękała i mruczała zadowolona. Jej ciało przechodziły delikatne dreszcze. Nie została dłużna swojemu kochankowi. Czuła, że długo już nie wytrzyma.
    Słysząc jego ostrzeżenie nie przerwała pieszczot. Chciała by też doznał spełnienia. Chciała go nagrodzić za te wszystkie lata swojej nieobecności. Chciała mu pokazać, że jest przy nim. Nie chciała go już opuszczać. Chciała z nim zostać.
    - B-Bane - wyjęczała w szczytowym momencie. Jej ciało wygięło się w łuk, po czym opadło na mężczyznę. Przechodziły ją silne dreszcze. Gdy ciało mężczyzny błysnęło ciepłym blaskiem, jej skrzydła zalśniły jakby jej pióra były z najczystszego kryształu. Mieniły się jeszcze chwilę, gdy wtulała się w ciało swojego ukochanego. Skrzydła miała lekko rozłożone na boki, uszy położone po bokach głowy. Leżała z zamkniętymi oczami, oddychając głęboko.
    Zerknęła na mężczyznę, gdy ten wstał z łóżka po czym zaniósł ją do łazienki. Nie odzywała się. Chyba jeszcze nie do końca dotarło do niej co się przed chwilą stało. Spoglądała na niego lekko nieobecnym wzrokiem, gdy rozbierał się przed nią. Przejechała wzrokiem po jego ciele, nie reagując na nie specjalnie. Nie opierała się, ani gdy ją rozbierał, ani gdy wniósł ją pod prysznic. Stała chwilę próbując sobie poukładać wszystko.
    Słysząc słowa białowłosego jak zza mgły spojrzała na niego i dopiero teraz dotarło do niej co się właściwie stało, do czego między nimi doszło. W jej oczach pojawiły się łzy. Wtuliła się mocno do mężczyzny, nie zwracając uwagi na ich nagość. Zaczęła płakać jak mała dziewczynka. Cała drżała, a po jej policzkach spływały łzy. Nie mogła uwierzyć. Pozwoliła mężczyźnie zbliżyć się aż tak do siebie i do tego sama też sprawiła, że było mu dobrze.
    Odsunęła się lekko od Cyrkowca i spojrzała na swoje drżące dłonie. Następnie przeniosła swój zszokowany wzrok na mężczyznę, tym razem już trzeźwo oglądając jego ciało i nagle...zaśmiała się. Szczerym dźwięcznym śmiechem. Spojrzała białowłosemu w oczy i rzuciła mu się na szyję. Łzy nie przestawały jej cieknąć po policzkach - dziękuję - wyszeptała, przytulając go mocno - kocham Cię, tak bardzo Cię kocham - dotarło do niej już nie tylko to co się stało. Dotarło do niej, że Bane naprawdę nie zrobił jej nic złego. Nie skrzywdził jej. Dał jej rozkosz jakiej nigdy nie zaznała i która myślała, że jest dla niej niedostępna. Nie sądziła, że kiedykolwiek pozwoli na to jakiemukolwiek mężczyźnie, że dobrowolnie pozwoli się komukolwiek tak do siebie zbliżyć. Bała się tego, ale jednak była teraz szczęśliwa, szczęśliwsza niż kiedykolwiek w swoim życiu.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 9 Marzec 2017, 17:10   

    Gorąca woda obmyła mu twarz, gdy podniósł ją ku deszczownicy. Stał tak przez chwilę, trzymając dziewczynę w ramionach i rozmyślał.
    To co się stało, nie miało tak naprawdę prawa się stać. Dwa razy straszy mężczyzna i młodziutka dziewczyna, nastolatka! Związek tym bardziej zakazany, że on był Ordynatorem a ona świeżo przyjętą Pielęgniarką.
    Bane już widział spojrzenia Anomandera, Gada przed którym nic nie da się ukryć. Już słyszał gderanie i morały, że powinien dać Tulce spokój, zająć się sobą i własnym życiem, nie uprzykrzać jej życia. Jeszcze nie tak dawno przecież nazywała go 'wujkiem'. Teraz, po tym co się stało, słowo to nie mogło przejść mu przez gardło. Cała sytuacja dla widza który nie zna głębszego sensu, mogła wydawać się obrzydliwa - ot, starawy facet którego dziecko nazywało wujkiem, czekał aż mała dorośnie by w końcu ją zaliczyć. Świństwo!
    Ale o zaliczaniu nie było mowy. Może dlatego, że Bane nie podchodził do tego aż tak przedmiotowo. Dla niego było to coś więcej, swoisty manifest zaufania jakim darzyli się oboje. Wiedział, że Tulka nie zrani go, on sam również przypominał jej o tym gdy była okazja.
    Przytulał ją do siebie a gdy usłyszał szloch, skierował twarz w jej stronę. Płakała, łzy ciekły jej ciurkiem po policzkach.
    Nie musiał pytać czemu, sam doskonale to wiedział. Emocje wzięły górę, pewnie dziewczyna nie wiedziała do końca co się stało. Czy żałowała? Może... A może po prostu jeszcze nie wiedziała jak się zachować i płacz był jedyną, naturalną reakcją na jaką mogła się teraz zdobyć.
    Przyciągnął ją mocniej do siebie tak by oparła się czołem o jego tors. Była niższa, i to sporo, dlatego bez problemu oparł podbródek o czubek jej głowy.
    Jej skrzydła mieniły się gdy krople spadających na nich wody sunęły po piórach.
    - Spokojnie. - powiedział cicho, całując jej mokre już włosy.
    Chwilę trzymał ją w objęciach gdy nagle odsunęła się, spojrzała na niego inaczej i zaczęła się śmiać. Radośnie, ze szczęściem w głosie. Sam też uśmiechnął się uspokojony - jednak nie żałowała.
    Gdy rzuciła mu się na szyję, złapał ją i ścisnął w niedźwiedzim uścisku. Uśmiechał się promiennie, zadowolony z całej sytuacji. Gdy zaczęła mu dziękować, śmiał się szczerze. Nie musiała, przecież on też sporo z tego wyniósł. Może nawet i więcej, bo o ile ona nie wiedziała wcześniej czym jest seks, on doskonale wiedział i musiał pościć. Nie miała za czym tęsknić, on miał.
    Ale dzisiaj otworzyła przed nim drzwi do normalnego życia. Pokazała, że da się, że ona go toleruje, znosi jego palący pot, ślinę i pozostałe soki.
    Trzeba będzie wyrzucić pościel...
    Uśmiechając się przez cały czas, umył ją dokładnie żelem który znalazł. Był bardzo delikatny bo Tulka miała prawo być zmęczona.
    - Czy nic cię nie boli? - zapytał kontrolnie, z troską w oczach.
    Gdy skończył zajmować się nią, przeszedł do mysia samego siebie. Jeśli chciała mu pomóc, nie protestował i oddał się w jej ręce. Musiał się trochę schylać by dosięgła twarzy i włosów, ale i to dało się zrobić i wreszcie, gdy byli czyściutcy, Bane wyszedł spod prysznica pierwszy. Wziął ręczniki i podał jej jeden, sam szorując się nim po swojej szarawej, poznaczonej bliznami i tatuażami skórze. Gdy skończył, przeciągnął się jak po długim śnie.
    - No, to chyba będę musiał wnieść sobie tutaj kilka swoich rzeczy na takie okazje. - powiedział śmiejąc się cicho. Nie znosił ubierać się drugi raz w to samo. Jego skłonności do pedantyzmu nakazywały mu teraz iść do swojego mieszkania i ubrać się w coś czystego, ale gdyby wyszedł goły...skończyłby niechybnie na ulicy jako żebrak.
    Ręcznik przepasał sobie w biodrach i patrzył jak dziewczyna się wyciera. Gdy i to dobiegło końca, wyszedł do pokoju i obejrzał legowisko. Kołdra była potargana no i niestety przemoczona. Bez namysłu zerwał więc pościel i zwinął w kłębek - wyrzuci po drodze.
    Spojrzał na Tulkę ciekaw co dziewczyna teraz zrobi. Miał wilgotne włosy, które wpadały mu do oczu dlatego co chwilę odgarniał grzywę w tył.
    - Masz ochotę coś zjeść? Już pora na kolację, tak sądzę. - powiedział i zaczął ubierać się w swoje ciuchy. Na szczęście oprócz bielizny nic więcej nie zostało 'skażone' dlatego śmiało wciągnął na tyłek spodnie (bez bielizny, hehe) i nową, czarną koszulkę. I znów wyglądał jak model z okładek szmatławców sprzedawanych w ludzkich kioskach.
    Ach, jak się jest pięknym to nic się na to nie poradzi że zawsze wygląda się dobrze, nawet w nieświeżych ciuchach~!
    Uśmiechnął się do dziewczyny i poklepał legowisko.
    - Usiądź albo się połóż, zrelaksuj się. Przyniosę nam coś do jedzenia. - puścił jej oczko po czym wziął kokon z brudnej pościeli i skierował się na dół a później do drzwi wyjściowych.
    Będąc już na piętrze wykrzywił twarz w uśmiechu tryumfu. Dobrze, że go nie widziała, bo w tym uśmiechu było też coś...złowieszczego. Niebezpiecznego.
    Odrzucił grzywę i wyszedł z pokoju, nucąc coś sobie pod nosem.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 9 Marzec 2017, 18:44   

    Wtulała się do niego długo, płacząc. Trochę jej zajęło uspokojenie się i dojście do siebie. W końcu i to nastąpiło. Cieszyła się widząc, jak Bane się uśmiecha, a nawet śmieje. Nie był to codzienny widok, więc tym bardziej radował serce dziewczyny, że potrafiła wywołać u niego uśmiech. Szczery, a nie wymuszony. Widziała, że w pracy, będzie oglądać jego zimną maskę, jednak miała nadzieję, że prywatnie będzie się częściej uśmiechał.
    Gdy już ją umył sama zaproponowała, że mu też pomoże. Uśmiechała się przy tym czule - proszę, uśmiechaj się częściej - powiedziała cicho, gdy myła mu plecy, przyglądając się jednocześnie licznym bliznom oraz tatuażom.
    Wycieranie zajęło jej o wiele dłużej niż mężczyźnie. Głównie przez jej ogon. Skrzydeł nie dotykała. Poruszyła nimi tylko kilka razy, rozpryskując krople wody, we wszystkie kierunki. Jej kita za to była uroczo puchata, gdy już skończyła ją suszyć.
    Ubrała ponownie piżamkę. Może doszło między nimi do czego doszło i widzieli się nago, ale nie była przyzwyczajona do paradowania bez ubrań. Założyła więc znów spodenki i koszulkę, jednak również nie zakładała pod to bielizny.
    Na komentarz o tym, że Bane przyniesie sobie do niej kilka rzeczy uśmiechnęła się tylko do niego miło. Naprawdę była zmęczona ich igraszkami. Mimo, że właściwie do niczego poważnego nie doszło.
    Widząc jak Bane zdejmuje pościel, spojrzała na niego początkowo zaskoczona, jednak po chwili dotarło do niej dlaczego to robi i zarumieniła się ponownie. Będzie musiała założyć nową, świeżą, w końcu nie będzie spać bez pościeli, prawda?
    - Bardzo chętnie coś zjem - przyznała. I jakby na potwierdzenie jej słów, delikatnie zaburczało jej w brzuchu. To był ciężki dzień, więc jej organizm domagał się większej ilości jedzenia niż normalnie. Podziękowała mu, gdy powiedział, że ma się zrelaksować i dała mu delikatnego całusa. Nie położyła się jednak od razu. Gdy mężczyzna wyszedł z pokoju, szybko i sprawnie założyła nową, pachnącą pościel. Nie chciała się jednak kłaść. Jej uwagę przykuł widok za oknem, a mianowicie piękny zachód słońca, poprzecinany puchatymi chmurami. Otworzyła więc okno znajdujące się przy legowisku i usiadła na skraju łóżka tak, że jej nogi zwisały luźno po zewnętrznej stronie budynku. Wystarczył jeden mały ruch w przód i dziewczyna poleciałaby na spotkanie z trawnikiem. Ona jednak siedziała bez strachu i spoglądała w dal, czasem tylko zerkając na psy biegające pod jej nogami. Głównie skupiała się jednak na wspaniałym widoku i śpiewie wieczornych ptaków. była tak zamyślona, że nawet jeśli Bane już wrócił do pokoju nie usłyszałaby go.
    Zastanawiała się jak teraz będzie wyglądać jej życie, gdy już zdobyła swoją pracę i została kochanką, jak się okazało, nowego Ordynatora Kliniki. Będą musieli bardziej uważać, żeby się to nie wydało. Nie chciała bowiem, żeby Bane miał jakieś przykrości bo ludzie będą plotkować o nim i lisiej Pielęgniarce.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 9 Marzec 2017, 22:34   

    Alice jak zwykle nie pytała. Była pracownikiem idealnym, nie interesowała się niczym więcej poza swoimi obowiązkami. Wypełniała polecenia bez szemrania, zawsze solidnie, do końca. Może dlatego, że była Marionetką. Tworem sztucznym, Lalką w którą tchnięto w magiczny sposób życie.
    Recepcjonistka zabrała też zwiniętą w kulę pościel. Bane polecił by wyrzuciła wszystko do odpadów medycznych, przeznaczonych do spalenia.
    Chwilę poczekał aż kobieta przyniesie tacę z kolacją. Uśmiechnęła się wręczając mu ją - nie niej stały dwie miseczki z bakłażanem w jogurcie, obok nich leżały ułożone na stosik chlebki pita. Mężczyzna uśmiechnął się - kolacja była lekka ale w dalszym ciągu efektowna.
    Pomaszerował więc z tacą do pokoju Tulki. Wszedł bez pukania i postawił tacę na blacie kuchennym w aneksie.
    Rozejrzał się w poszukiwaniu małej. Już miał zawołać śpiewnym głosem, jak wtedy gdy tutaj przyszedł ale jego wzrok padł na okno. Było otwarte na oścież...
    Gdy mignęła mu ruda głowa, pognał na górę ile sił w nogach.
    - Julia! - krzyknął gdy zobaczył, że dziewczyna siedzi w oknie i majta nogami - Czemu? Coś zrobiłem nie tak? - jęknął wystawiając ku niej ręce - Nie rób tego. Powiedz mi co się dzieje, rozwiążemy problem razem. - powoli się do niej zbliżał.
    Nie wziął pod uwagę tego, że nawet jak Tulka wypadnie to przecież skrzydła mogą ją unieść, zapobiegając upadkowi. Teraz jednak nie liczyły się skrzydła, liczyły się motywy.
    Gdy znalazł się już na tyle blisko, że prawie jej dotykał, rzucił się na nią i pociągnął w tył, jak najdalej od okna.
    Obrócił ją ku sobie dzięki czemu mogła zobaczyć, że jest podenerwowany.
    - Chciałaś wyskoczyć? Dlaczego! - powiedział trochę za głośno, zbyt ostro. Puścił ją i odszedł kilka kroków. Wplótł palce we włosy i zaczął chodzić w jedną i drugą stronę.
    Może przesadził. Może czuła się zmuszona do stosunku. Może nie powinien tak naciskać... Nie podobało jej się. Pewnie zrozumiała, że to jednak nie to...
    Jego męska duma została urażona. Tulka jeszcze nic mu nie powiedziała, a on i tak ułożył sobie w głowie własny scenariusz.
    - Wyjaśnij co chciałaś zrobić. - zażądał stanowczo. Jeśli wytłumaczyła się z tego i wyszło, że wcale ne chciała zrobić sobie krzywdy, odetchnął z ulgą i przytulił ją do siebie mocno.
    - Nie strasz mnie tak, bo zejdę na zawał. - powiedział uśmiechając się smutno - Stary już jestem.
    Nie musiał tego przypominać. Strzelił tym sobie w stopę. Jego twarz spochmurniała ale ukrył to łapiąc ją za rękę i prowadząc do łóżka. Było już świeża zaścielone, więc nie próżnowała gdy on zabierał kolację.
    Poszedł na dół i gdy przyniósł do łóżka tacę, na powrót był uśmiechnięty. Nie ma co teraz rozpaczać, trzeba cieszyć się chwilą.
    Ułożył wszystko gramoląc się na legowisko. Gdy już wreszcie przybrał wygodną pozę, podał jej miseczkę. Sam wziął swoją i nie czekając ani chwili, zaczął pałaszować. Danie było pyszne, niby mało, a syciło!
    Po chwili, gdy zaspokoił pierwszy głód, podniósł na nią wzrok.
    - Powiedz szczerze... Podobało ci się? - zapytał. To nie tak, że nie był pewien swoich umiejętności. Po prostu musiał się o niej trochę nauczyć, dowiedzieć co mała lubi, a czego nie.
    Patrzył na nią wyczekująco, przeżuwając jedzenie.
    Przez otwarte okno usłyszeli muzykę kurantu żegnającego słońce.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 10 Marzec 2017, 10:45   

    Julia siedziała spokojnie, wpatrzona w zachodzące słońce. Nie zauważyła ani gdy Bane wszedł do pokoju, ani gdy wbiegł spanikowany na górę. Dopiero gdy krzyknął do niej, ocknęła się. Trochę się wystraszyła, ale nie na tyle, żeby spaść. Odwróciła się do mężczyzny, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
    Czego ma nie robić? Jaki problem rozwiążemy?
    Była zbyt zaskoczona, żeby w pierwszej chwili zorientować się jak to jej niewinne siedzenie w oknie mogło wyglądać. W Wieży też tak często siedzi, na swoim oknie, które umożliwia jej ominięcie schodów. Ogląda wtedy Szkarłatną Otchłań, a raczej to co jest widoczne i relaksuje się przed pójściem spać lub tuż po obudzeniu się, by zebrać myśli.
    Sapnęła zaskoczona, gdy odciągnął ją nagle od okna. Wyglądał na mocno zdenerwowanego, spanikowanego. Dopiero jego ostre słowa obudziły ją w pełni.
    - Bane, ja tylko siedziałam, nie krzycz na mnie... - powiedziała niepewnie. Słyszała dźwięki o wiele wyraźniej niż zwykły człowiek, więc podnoszenie na nią głosu było dla niej naprawdę nieprzyjemne. Gdy widziała jak jak mężczyzna nerwowo krąży po pokoju, westchnęła i podeszła do niego. Złapała go za rękę i zmusiła, żeby się w końcu zatrzymał, gdy to zrobił, nie puszczając jego ręki położyła dłoń na jego policzku.
    - Toksynku nic mi nie jest, zobacz - przyłożyła jego dłoń do swojego serca, nawet nie zwracając uwagi na to jak go nazwała - widzisz? Wszystko ze mną w porządku - słysząc jego prośbę o wyjaśnienie uśmiechnęła się uspokajająco - lubię czasem tak posiedzieć w oknie i porozmyślać, a że spędziłam ostatnio sporo czasu w Szkarłatnej Otchłani zapatrzyłam się na zachód słońca.
    Gdy ją przytulił wsłuchała się w mocne, szybkie bicie jego serca - przepraszam kochanie, już nie będę - powiedziała przymykając oczy. Słysząc jednak, że jest już stary, odsunęła się lekko i przyjrzała się mu - Bane ile Ty masz lat? Z czterdzieści? Bo brzmisz jakbyś miał co najmniej z sześcet - zapytała z nutą rozbawienia w głosie - wcale nie jesteś taki stary, pamiętaj, że to nie jest już Świat Ludzi - uśmiechnęła się do niego miło - tutaj są zupełnie inne standardy wiekowe. Na przykład, mój nauczyciel latania ma około stu lat, a jego żona z tego co mi mówili z czterysta. A córkę mieli w moim wieku - uśmiechnęła się i pocałowała go delikatnie w policzek. Mówiła, jakby w ogóle nie zwracała uwagi na różnicę wieku, jaka jest między nimi. Jakby to było coś normalnego. Ale może jest to spowodowane tym, że trafiła do tej krainy jako dziecko? A może jest to jeden ze skutków wypadku?
    Usiadła grzecznie na łóżku i czekała aż mężczyzna przyniesie kolacje. Podziękowała gdy podał jej miseczkę i życzyła mu smacznego. Zajadała się kolacją. Była lekka ale bardzo sycąca. Zerkała co jakiś czas w stronę okna, na chowające się coraz bardziej słońce.
    Słysząc jego pytanie, zarumieniła się i przytaknęła głową - podobało mi się - przyznała - nie sądziłam, że to może być takie przyjemne, ale chyba jeszcze trochę mi zajmie zanim w pełni przestanę się bać - spojrzała na niego przepraszająco - dziękuję, że nie naciskasz, ale...poczekasz na mnie jeszcze? - miała na myśli coś więcej niż pieszczoty, które dziś przeżyła. Te miała nadzieję, że jeszcze powtórzą.
    Wróciła do jedzenia kolacji jednak w pewnym momencie znów na chwile odłożyła miskę i zapytała cichutko - Bane? A...Tobie się podobało? - zarumieniła się. Może i Giping ją uczył jak ma go zadowalać, ale nie wiedziała przecież czy na pewno wszystko było dobrze. Mimo, że już swoje przeżyła, nie była doświadczona w tych sprawach. Nie na tyle.
    Krótko po tych słowach, rozbrzmiał Kurant i dziewczyna od razu skierowała swoje uszy w kierunku okna by wsłuchać się w dźwięki dzwonów.
    Gdy zjadła już swoją porcję spojrzała na mężczyznę pytająco - Kochanie, zostaniesz ze mną na noc? - zapytała z nadzieją w głosie. Ten dzień był pełen emocji i wolałaby, żeby przy niej był, ale nie będzie naciskać.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 10 Marzec 2017, 15:46   

    Toksynku?
    Przezwisko brzmiało dziwnie ale... tak cholernie do niego pasowało, że instynktownie poczuł by się nie sprzeciwiać. Z resztą miało w sobie coś słodkiego, było pieszczotliwe i ładnie brzmiało w jej ustach.
    Słuchał jej wyjaśnień i z każdą sekundą stawał się spokojniejszy. Gdy wreszcie przytulił ją do siebie, westchnął ignorując jej komentarz o wieku. Oparł głowę na czubku jej głowy i chwilę tak trwał.
    Nie wypuszczę cię. Nie odejdziesz. Jesteś moja.
    Zjedli kolację w ciszy. Bane jakoś specjalnie nie skupiał się na daniu, ale gdyby ktoś zapytał go czy mu smakowało, powiedziałby szczerze, że było pyszne. Mieszkał w Klinice już kilka tal, zjadł tysiące posiłków, ale kucharz nie przestawał go zaskakiwać. Białowłosy nie raz zastanawiał się, skąd bierze składniki... Ale nigdy nie zapytał. "Ciekawskiemu nos urwali", a że on lubił własny, nie wściubiał go tam gdzie nie trzeba.
    Po skończonym posiłku westchnął zadowolony. Tulka odpowiedziała na pytanie zaskakująco otwarcie, spodziewał się, że zarumieni się i będzie próbowała się jakoś wymigać od odpowiedzi. Ale przecież nie była już dzieckiem. Została 'uświadomiona' czym jest seks jak była mała, nie dziwne więc że potrafiła o tym mówić.
    Na jej pytanie zaśmiał się cicho i wyciągnął dłoń by pogłaskać ją po policzku. W jego oczach błysnęło pożądanie a na ustach wymalował się zadziorny, nieco złośliwy uśmieszek.
    - Czekałem trzy lata... - powiedział otwarcie co mogło ją trochę zaskoczyć - To poczekam i kolejne trzy, jeśli tego zechcesz.
    Ktoś mógłby nazwać go zboczeńcem skoro gdy była mała już na nią czekał. Ale już taki był. Drapieżnik, który wybiera sobie 'ofiarę' i cierpliwie czeka na dogodny moment.
    Ale czy Tulka nie korzysta z tego? Ma do dyspozycji przystojnego faceta, jedynego przyjaciela który zna ją bardzo dobrze i który przez długi czas opiekował się nią, nie oczekując nic w zamian. Specyficzna więź która ich łączyła mogła być dla osoby trzeciej czymś chorym, niemoralnym. Ale jemu było z tym dobrze, w końcu nie był z nią dla poklasku. Grunt, że czuł się szczęśliwy a i ona była szczęśliwa. Tylko to się liczyło.
    Jej kolejne pytanie o zdanie Bane'a na temat pieszczot sprawiło, że poczuł znajomy ucisk w spodniach, gdy przypomniał sobie o tym co miało nie tak dawno miejsce. Odchrząknął uśmiechając się uwodzicielsko. Zbliżył się do niej i pocałował ją w czoło, głaszcząc jedną ręką po włosach.
    - Podobało, to za mało powiedziane. - powiedział cicho - Z reguły mężczyzn nie trzeba pytać o to jak im było, bo już samym spełnieniem to pokazują. I prędkością z jaką do tego dochodzi. - dodał - A z tobą było mi... - urwał i poprawił się na legowisku - No cóż... Tak dobrze, że chciałbym powtórki. - posłał jej uśmiech wzruszając ramionami.
    Właściwie był zaskoczony jej śmiałością z jaką sięgnęła by go dotknąć. Nie bała się jego ciała, ale to może i lepiej? Nauka co i jak mogłaby być nieco stresująca zarówno dla niej jak i dla niego. A że co nieco już umiała to tym lepiej dla niego. Ciekawe czy w przyszłości będzie chętna posunąć się dalej?
    Kurant grał melodię zbliżając się powoli do końca. Bane miał jeszcze dziś kilka spraw do załatwienia, dlatego zmartwił się gdy zapytała czy z nią zostanie.
    Przytulił ją mocno do siebie i wstał.
    - Przepraszam, wiem jak to wygląda... i najchętniej bym został. Ale muszę omówić z Anomanderem swoje nowe obowiązki. - westchnął. Poprawił koszulkę, wygładzając ją na brzuchu i zabrał tacę po jedzeniu.
    - Ale po rozmowie przyjdę do ciebie, oczywiście jeśli chcesz. - powiedział uśmiechając się do niej.
    Jeśli będę w stanie...
    Miał nadzieję, że Opętaniec pokaże mu to co obmyślił. Wytłumaczy mu wszystko, podzieli się efektami swoich przemyśleń. I przy okazji opowie mu co nieco o nowych wyzwaniach jakie czekają na Bane'a.
    Ruszył schodami w dół, ale zatrzymał się jeszcze na chwilę na pierwszym stopniu.
    - Dziękuję jeszcze raz, Najdroższa. - powiedział - I do zobaczenia. Wypoczywaj. - machnął do niej ręką i ruszył w dół.
    Wolną rękę włożył do kieszeni, jak to miał w zwyczaju, przyjmując nonszalancką pozę. Wyszedł z pokoju uśmiechając się tryumfalnie i znowu gwiżdżąc sobie coś pod nosem.
    Ach, już dawno nie był tak rozluźniony.

    z/t
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 10 Marzec 2017, 20:32   

    Spojrzała na niego zaskoczona, gdy powiedział, że czekał na nią trzy lata. Czyżby już wtedy ją pragnął? Czyżby wtedy o niej fantazjował? Wyrzuciła szybko te myśli z głowy. Wiedziała, że zgwałcił w przeszłości ale z tego co mówił, była ona już pełnoletnia. No i już odbył swoją karę. Do tego gdyby chciał zrobić Julii krzywdę to przecież miał już do tego kilka okazji. Wczoraj na polanie, potem u niego w pokoju, a teraz u niej. Przecież byli sami i raczej nikt by tu nie wszedł od tak.
    Była mu jednak wdzięczna, że poczeka aż będzie gotowa na coś więcej. Pieszczoty naprawdę jej się podobały, jednak bała się iść dalej. Trzeba było do tego dojść powoli.
    Zarumieniła się mocno, opuściła uszka i uśmiechnęła się nieśmiało, słysząc odpowiedź Cyrkowca. Cieszyła ją, ale nie wiedziała jak to pokazać. Pierwszy raz była w takiej sytuacji i nie do końca wiedziała jak ma się zachować.
    Gdy ją przytulił i wstał spojrzała na niego pytająco. Słysząc jego słowa zasmuciła się wyraźnie i potrząsnęła lekko głową - nic nie szkodzi, rozumiem, że masz nowe obowiązki - uśmiechnęła się delikatnie i również wstała - domyślam się jak się skończy ta wasza rozmowa, więc chyba lepiej jak dziś zostanę sama bo zapach alkoholu mi nie pozwoli zasnąć - pokazała mu język zadziornie i zaśmiała się szczerze.
    Widząc, że zabiera tacę uśmiechnęła się - zostaw ją, chcę jeszcze wyjść z Amber na krótki spacer to wezmę ją po drodze - poruszyła ogonem, a Amber, która do tej pory nie pokazywała znaku życia zaczęła biegać po parterze jak szalona. Tulka zaśmiała się i pomachała jeszcze mężczyźnie na pożegnanie.
    Gdy wyszedł westchnęła ciężko, nadal nie mogąc uwierzyć co się stało. Zamknęła okno i przebrała szybko. Założyła czystą bieliznę, dopasowane spodnie, wysokie, wiązane buty, koszulkę z długim rękawem i na to letnią kurtkę. Wzięła Amber i tacę z miskami po czym sama wyszła z pokoju, zamykając go za sobą.

    ZT
    _________________





    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 11 Marzec 2017, 21:08   

    Wróciła do pokoju niedługo przed tym jak lekarze postanowili wybrać się na spacer po Klinice, zwiedzając trasę Gabinet Dyrektora – Kraina wróżek bimbrowniczek – Gabinet Ordynatora.
    Weszła do pokoju, nasypała jedzenia do misji Amber i poszła się ogarnąć i przebrać. Umyła zęby i przemyła twarz, znów ubrała się w piżamkę. Już miała iść sobie nalać wody, gdy usłyszała jakieś dziwne dźwięki spod drzwi. Zaciekawiona przystawiła ucho do drzwi. Gdy się zorientowała, że mężczyźni nie są w zbyt dobrym stanie jeśli chodzi od trzeźwość, westchnęła ciężko. Ale słysząc ich słowa nie odsunęła się. Zbyt dobrze się bawiła. Nie miała zamiaru wychodzić i im pomagać. Co to to nie!
    Przysłuchiwała się, zakrywając sobie usta dłonią, żeby się nie roześmiać w głos. To było przezabawne! Bane musiał być mocno pijany bo bredził jak nakręcony.
    Gdy mężczyźni weszli do pokoju, szybko przeniosła się na antresolę i usiadła na łóżku, skąd miała świetny punkt do dalszego podsłuchiwania wydzierającego się Bane'a. Chichrała się mocno rozbawiona, słysząc jak wielokrotnie wyznaje miłość Anomanderowi i do tego zaprasza go na igraszki. No cóż. Może nie cierpiała pijanych mężczyzn, ale taka rozrywka przed snem nie jest zła! Miała jednak nadzieję, że nie będzie to zbyt częste.
    W końcu się w miarę uspokoiło. To znaczy...Bane nadal się wydzierał jak głupi, ale Anomander chyba wyszedł.
    Nagle coś mocno huknęło w jej drzwi. Stanęła na równie nogi wystraszona, a Amber zaczęła poszczekiwać. Zeszła na dół uspokajając futrzaka po czym otworzyła drzwi i wyjrzała na korytarz. Zauważyła tylko uciekającego Anomandera.
    - Niby starzy a głupi jak przedszkolaki - westchnęła, nie przejmując się tym, czy Anomander ją usłyszy czy nie. Powiedziała to po francusku, z rozpędu.
    Pokręciła głową i zamknęła drzwi. Nasłuchiwała chwilę, ale najwidoczniej Bane poszedł już spać. Przytuliła lisiczkę, sprawdzając czy się uspokoiła. Wzięła wodę i śmieszkując jeszcze z tego co się stało, zasnęła spokojnie, zwinięta w kłębek na swoim nowym posłaniu.

    Obudziła się dość wcześnie. Wstała i ogarnęła się szybko. Ubrała świeży "mundurek" i nakarmiła Amber. Wzięła klucz od pokoju i ruszyła na dół gotowa na nowy dzień.

    ZT
    _________________





    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 13 Marzec 2017, 18:51   

    Zaprowadziła Jocelyn do pokoju. Powoli. Widziała, że z kobietą jest coś nie tak i nie chodziło tutaj o rany na ciele. Coś było nie tak z jej psychiką. Tak jak wczoraj, gdy flirtowała z nią. To na pewno była ta sama osoba. Przecież każdy ma inny zapach. A ta Joce pachniała dokładnie tak samo jak ta z wczoraj.
    Cały czas kontrolowała, czy skrzydlata się nie chwieje. Przyglądała się jej uważnie. Pamiętała, że Jocelyn próbowała wstać tam w recepcji, ale nie udało jej się to. Była słaba. Julia starała się nie pokazywać jak bardzo ją smuci ten widok. Joce była w szoku, czyżby to ona zrobiła krzywdę Gregowi? Ale jak?! Popchnęła go na tę klatkę? A może miała więcej osobowości niż te dwie, które Tulka miała okazje spotkać.
    Do tego, wyglądała tak, jakby była mocno zaskoczona tym, że widzi białowłosego Cyrkowca oraz tym, że widzi Julię. Coś musiało być z nią nie tak, ale co? Czyżby zdarzyło się coś, co spowodowało takie, a nie inne zachowania? Pojawienie się innych osobowości? Oraz to, że nie pamiętała tego co się działo w trakcie "aktywności" jej innego ja. Będzie musiała porozmawiać potem o tym z Anomanderem, albo poszukać jakiś informacji w bibliotece. Na pewno są tam jakieś książki dotyczące psychologii.
    Wpuściła czarnowłosą do pokoju i poprowadziła ją na sofę - usiądź proszę - powiedziała spokojnie. Gdy ta usiadła, Tulka uklękła przed nią i chwyciła ją delikatnie za dłonie. Po chwili delikatnie podniosła głowę kobiety, chwytając ją za podbródek - Joce proszę powiedz coś, jak się czujesz? - spoglądała w jej matowe oczy z wielką troską.
    Po chwili ktoś zapukał do drzwi - zaczekaj chwilę - powiedziała i otworzyła drzwi. Odebrała od Alice swoje zamówienie i poprosiła ją jeszcze o zestaw do kroplówki i coś na wzmocnienie. Widziała bowiem, że Jocelyn jest słaba.
    Wróciła do skrzydlatej i położyła wszystko na stoliku, po czym usiadła obok Jocelyn i pogłaskała ją delikatnie po plecach - chcesz coś zjeść? A może chcesz wziąć prysznic? - zapytała z troską - wiem, że się martwisz o Grega, ale jest w najlepszych rękach, wyciągną go z tego - uśmiechnęła się smutno - [color=#ffa240]siedzenie i martwienie się mu nie pomoże, a on na pewno nie chce, żebyś udawała, że wszystko z Tobą w porządku i się zamartwiała - znów delikatnie zmusiła Joce, żeby spojrzała jej w oczy - Greg na pewno chciałby, żebyś też skorzystała z tego, że jesteś w Klinice i dała sobie pomóc, zajmę się Tobą, ale sama też musisz tego chcieć - dodała i poruszyła delikatnie skrzydłami - to jak będzie? Zjesz chociaż trochę? - pokazała na tacę, na której znajdowało się kilka kanapek oraz kubek z ciepłą, ziołową herbatą.
    Miała nadzieję, że Joce w końcu się trochę otworzy i powie co jej dolega. Przynajmniej co ją boli. Tulka nie będzie jej pomagać na siłę, ale zrobi wszystko, żeby czarnowłosa zgodziła się na pomoc.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 13 Marzec 2017, 20:38   

    Julia zaprowadziła ją do jakiegoś pokoju. Prawdę mówiąc Joce miala gdzieś gdzie jest. Tak naprawdę chciała być teraz przy Gregu. To z jej winy to wszystko. A teraz nawet jej przy nim nie ma.
    Julia tak bardzo się zmieniła. Nie była już ta wystraszona i nieśmiała dziewczynką która niepewnie na wszystko patrzyła swoimi maslanymi oczyma. Nie.
    Stała się kobieta. I to pielęgniarka. Jak wyglądało jej życie przez te trzy lata? Jakim cudem ta mała dziewczynka tak wydoroslala? I dlaczego Bane...
    Nie rozumiała. Chyba nie chciała. Czuła że ta sprawa ma drugie dno. Bane juz wcześniej miał ciągoty do Tulki. Juz wcześniej Joce widziała jak bardzo się nia interesuje. Co teraz jest miedzy nimi? Znając tego gnojka pewnie położył na niej swoje łapska... Ten... Ten...
    Zlapala dlonmi swoje wlosy i trochę je pociągnęła. Ogarnij się.
    Usiadla na jakiejś kanapie czy diabli wiedzą czym. Kiedyś pewnie by się wnerwiła gdyny ktoś tak wokół niej skakał i w pewien sposób starał się jej wperswadować to co dla niej jest niby dobre. Ale teraz? Miała to gdzieś. Chciała trochę spokoju. Chciała wiedzieć co się dzieje z Gregiem. Tak wiele chciała ale praktycznie nic nie mogła.
    Julia miała spokojny i kobiecy głos. Gdy zlapala ją za ręce Jocelyn w pierwszym odruchu prawie je zabrała. Bała się kontaktu fizycznego. Nie tylko przez to co się dziś stało. Od tamtej feralnej nocy nie dawała się nikomu dotknąć. Poza Samaelem. Ale czy on się liczy? Dotykanie jej było dla niej bolesne. Nie tyle fizycznie co psychicznie.
    Jednak w tym momencie było jej to trochę obojętne, trochę potrzebne.
    Tak jak kiedyś, tak w tym momencie potrzebowała wsparcia. Gdyby teraz była sama...
    Jak się czuje? Uśmiechnęła się. Taaa. Jasne. Bardziej wyglądało to jakby zjadla cytryne. Jak dawno nie szczerzyla tej swojej plugawej twarzyczki? Oj dawno. Bardzo dawno.
    Czuła się wrakiem. Kiedyś była dużym, mlodym i pieknym statkiem. Wszyscy ją podziwiali czuli respekt. Nadszedl sztorm. Powoli kadlub się dziurawil, pietra byly zalewane. Pasażerowie po kolei iuciekali. Az nadeszła największa fala. Która ją zatopila. Tkwiła jako wrak, samotna w odmetach oceanu. Aż któregoś razu ktoś ją odnowil. Recykling. Na małą szalupe. Mała i watla ale jednak w całości. I plywala sobie po jeziorze. Byly lepsze i gorsze dni ale niebo cały czas było zasnute chmurami i grzmilo. A teraz? Znowu się czuła jakby nadszedł sztorm. A ona jest teraz mała łódka. Co jeśli nie da rady?
    Nie odpowiedziała jednak nic. Ona się teraz nie liczy. To Gregiem trzeba się zająć.
    Gdy do jej nosa doszedł zapach jedzenia które Julia polozyla na stole zemdlilo ją. Gdyby wiedziała gdzie jest łazienka pewnie by tam pobiegla zwymiotowac żółcią. Jednak teraz wbila sobie znowu paznokcie w dłonie. Które krwawily. Zawsze w stresowej sytuacji to robi. Jej dłonie nigdy nie były gładkie.
    Znając szpitalne procedury nie puszcza jej do Grega. Czuła w słowach Julii swego rodzaju troske. Nie umiała wyczytać czy jest prawdziwa czy to po prostu zboczenie zawodowe.
    Mowy nie ma by coś w tym momencie przełknela.
    Na prysznic tez nie miała ochoty... Ale byla brudna i pewnie smierdziala. Może dzięki choć krótkiemu prysznicowi będzie w stanie się ogarnąć? Złoży się do kupy i pójdzie pod sale Grega. Tak.
    Greg nie chce by się martwila? On pewnie najchętniej by zapomniał o tym ze ją poznał. W najlepszych rękach... Nie znala tego calego Dromadera czy jak mu tam było więc nie oceniala. Trochę dziwne ze nazywa się jak wielbłąd... Pewnie coś źle usłyszała. Jak zwykle.
    Wiedziała jednak ze nie ufa Banemu. Za chiny. Jest ostatnią osoba na obu światach której byłaby skłonna zaufać. Ale czy miala teraz inne wyjście? Nie bardzo.
    Nie chciała patrzeć dziewczynie w oczy. Krępowało ją to w jakiś sposób. Ale ta ciągle robiła tak ze nie miała innego wyjścia. Może dlatego nie chciała bo z jej oczu czyta się jak z otwartej księgi? Oczy są zwierciadłem duszy. Co takiego widza w jej oczach inni?
    Nie mogła słuchać o tym czego to by Greg nie chciał. Ona nic nie wie. Nie zrozumie...
    - Wezmę... Prysznic - powiedziała bez emocji. Nie potrafiła ich po prostu z siebie wykrzesać. Weźmie prysznic i pojdzie do Grega. Musi wiedzieć co się dzieje. Inaczej kompletnie oszaleje.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 13 Marzec 2017, 21:42   

    Jocelyn nadal nie odpowiadała. Była taka bez życia. W jej oczach nie było tej dawnego blasku. Zupełnie jakby była zupełnie kimś innym. Nie podobało się to Tulce ani trochę. Coś się musiało stać! Człowiek nie robi się taki bez powodu.
    Julia westchnęła cicho i siedząc obok kobiety, przytuliła ją do siebie delikatnie - Siostrzyczko wiem co czujesz, ja też bym się martwiła, gdyby mojemu lubemu coś się stało i byłby w rękach kogoś komu nie ufam - mówiła spokojnym głosem - o Ciebie też się martwiłam, gdy dowiedziałam się, że zrezygnowałaś z misji chciałam Cię znaleźć ale nie udawało mi się. Gdy miałam taką możliwość to pytałam ludzi, ale nie odnalazłam Cię już - mówiła cicho, delikatnie głaszcząc Joce po włosach.
    Słysząc, ze kobieta weźmie prysznic, westchnęła i wstała - może zawrzemy umowę - powiedziała z lekkim uśmiechem - pozwolisz mi się sobą zaopiekować, odpoczniesz trochę, a ja zajmę się Twoimi ranami, a gdy poczujesz się trochę lepiej to razem pójdziemy do Grega? - wyciągnęła rękę do Jocelyn celem zaprowadzenia jej do łazienki - on Ci nie ucieknie, a zabieg pewnie chwilę potrwa. Niestety zaraz po nim nie będziesz mogła jeszcze do niego pójść, dopiero gdy lekarze wyrażą na to zgodę, a ja nie pozwolę aby pierwsze co zobaczył, gdy już wyleczą mu te plecy, była jego ukochana, która sama wygląda jakby miała zaraz wybrać się w podróż w jedną stronę do krainy wiecznych łowów - powiedziała stanowczo ale nie groźnie.
    Zaprowadziła Jocelyn do łazienki i upewniwszy się, że kobieta poradzi sobie sama, wyszła by poszukać dla niej jakiś ubrań. Jocelyn była od Tulki tylko nieznacznie wyższa, dziewczyna uznała więc, że użyczy jej jakiś swoich ubrań. Nie mogła pozwolić, żeby skrzydlata wyglądała jak siedem nieszczęść! Sześć wystarczy...jak na razie. Wybrała dla niej koszulę z kołnierzykiem oraz luźne, ładne spodnie. Powinny być dobre i nie będzie aż tak widać, ze jest wychudzona. Tulka zauważyła to już poprzedniego dnia, ale skoro Jocelyn jej nie pamiętała, to jak miała ją namawiać, żeby zaczęła o siebie dbać?
    Gdy schodziła na dół, usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła je i odebrała od Alice kroplówkę. Uśmiechnęła się i grzecznie poprosiła, żeby Marionetka dała jej coś znać, jeśli będzie coś wiadomo na temat operowanego pacjenta. Wiedziała, że Joce nie wytrzyma bez żadnych informacji. Chciała więc jej dać ich chociaż odrobinę. Sama martwiła się o cyrkowca. Nadal miała w pamięci zapach jego krwi.
    Cały czas nasłuchiwała czy Joce czasem nie zasłabła. Przygotowała sobie wszystko, żeby zająć się jej ranami i podeszła do drzwi łazienki. Widząc, że są uchylone, weszła nie myśląc za bardzo o tym, że kobieta może się wstydzić, aby dać jej ubranie oraz świeży ręcznik. Lepiej, żeby przypadkiem nie wzięła ręcznika, którego dzień wcześniej używał Bane...
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 13 Marzec 2017, 22:13   

    Cała zesztywniala czując jak Julia ją obejmuje a następnie przytula. Zacisnela szczęki i siedziała nieruchomo. Oddech miała krótki i urywany. Dziewczyna mogla poczuć się tak jakby przytulala kij o ludzkich ksztaltach.
    Francuzce nie spodobał się ten dotyk. Fantomowe bóle się odezwaly. Czula się tak jakby ktoś przejechak papierem sciernym po jej bliznach. Naprawdę odwykla od dotyku drugiego człowieka. Dawno już nie czuła ciepła innego ludzkiego ciała. Po szoku jaki w niej to wywołało nadal siedziala sztywno jednak już nie bolało. Glaskanie było nawet mile.
    Czuła się głupio. W końcu to ona jest starsza a to Julia ją pociesza. To Julia w tym momencie jest w lepszym stanie i może pomóc jej i Gregowi. Nie ona. Joce jest wrakiem.
    Nie chciała tego przed sobą sama przyznać ale potrzebowała Julii. Była w tym momencie kimś stabilnym. Swego rodzaju balą na której może się wesprzec.
    Siostrzyczko. Poczuła taki powiew nostalgii że az westchnela cicho.
    Jednak znowu się spiela. Jej lubemu... Czyli Julia ma kogoś dla siebie ważnego? Ma kogoś komu oddala serce? Kim może być ten ktoś?
    Znowu szept podświadomości. Ona doskonale wie kto to jest. Ale za chiny tego do siebie nie dopuści.
    Martwila. To mało powiedziane. Ona się czuła jakby w środku miała kuznie hefajstosa. Która akurat wykula mase ostrych mieczy które byly wbijane w jej serce oraz mózg.
    Była to mieszanka skrajnego przerażenia, wyczerpania i smutku. Istna bomba depresyjna. Spucisz ją na Azję a cały kontynent zacznie popadac w depresję.
    Szukala jej? Naprawdę? Czy może mówi to by ją uspokoić? Nieważne. Zrobiło jej się ciepło. Kłamstwo czy tez nie, trochę zadziałało. Ile razy zastanawiała się czy o niej myślą? Ile razy blagala by ją znaleźli?
    Czuła ze pytania Julii są retoryczne. Niby daje jej wybór ale pewnie gdyby się nie zgodziła to i tak musiałaby robić co jej karzą. Uroki szpitala.
    Tak więc przytaknela tylko. Jej serce rwalo się by być juz przy Gregu. Jednak wiedziała ze nic nie pomoze. Znając jej farta z nerwow by coś zepsula i jeszcze bardziej pogorszyla sprawe. A chciała by się wszystko udalo. Musiala go przecież przeprosić. Postarać się wyjaśnić...
    Gdy weszła do łazienki nawet nie spojrzala w lustro. Nie chciała. Dokładnie wie jak wyglada. Jak zalosne zwłoki które jakimś cudem trzymają się w kupie.
    Łazienka nie była jakaś specjalnie duża. Tym lepiej, czuła by się nieswojo w jakimś molochu.
    Nie zamknęła za sobą drzwi. Jakoś o tym zapomniała. Z resztą. W pokoju jest tylko Julia. Która wie ze Joce poszla się wykąpać. Więc nie ma sie czego bać. Nikt jej nie zobaczy.
    Ściągnęła bluze i rzucila ją gdzies na podlodze. Juz po chwili dolaczyly do niej bluzka i spodnie.
    Stała w samej bieliźnie a na jej szyi wisial wisiorek. Jako zawieszki miał dwa pióra. Jedno bialo rude a drugie kolorowe. Prosta i zwykła, czarna bielizna. Podniosla skrzydla w górę tak że było widać jej plecy. Gdyby ktoś się przyjrzał mógłby dostrzec dziwny mankament u nasady jej skrzydeł.
    Nie mogła na siebie patrzeć. Wystajace kosci, trupio blada skora, siniaki, masa blizn, krzywe zebra które czesto bolały przy większym wysiłku.
    Ten widok jak zwykle spowodował ze z jej oczy pocieklo pare łez.
    I wtedy do łazienki weszła Julia. Opetaniec nie od razu ją spostrzegla wiec dziewczyna miała czas aby się jej przyjrzeć. Dopiero gdy zdala sobie sprawe z tego ze nie jest sama, spuscila w dol skrzydla, próbując się nimi zasłonić.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 14 Marzec 2017, 01:10   

    Czuła jak Jocelyn sztywnieje, ale nie miała zamiaru odpuszczać. Wiedziała, że Joce nie może być teraz sama. W takich sytuacjach robi się najgłupsze rzeczy. Człowiek nie myśli logicznie. Chciała ją jakoś uspokoić jednak nie do końca wiedziała jak.
    Gdy weszła do łazienki, najpierw stanęła jak wryta. - Przepraszam... - powiedziała początkowo, speszona tym, że zastała Jocelyn w samej bieliźnie. Szybko jednak się zreflektowała. Obejrzała szybko kobietę. Gdy ta zakryła się skrzydłami, dziewczyna podeszła do niej.
    - Skoro już Cię zastałam w takim stanie to sprawdzę czy nie masz jakiś ran, które skrywało ubranie - powiedziała spokojnie i delikatnie odwróciła kobietę. Zaczęła ją uważnie oglądać i analizować wstępnie jej stan.
    Kobieta była wychudzona, miała źle zrośnięte żebra, czyżby jakiś wypadek? Do tego te blizny, były paskudne. Tym będzie musiał się zająć Bane, ale to jak wydobrzeje. Blizny nie były tak pilne. Nie były świeże. Pod nimi widziała resztki tatuażu. Jemu przyjrzała się dłużej, może uda jej się go odtworzyć. Zauważyła też blizny na wewnętrznych stronach ud. Znała dobrze takie ślady, ona sama cudem ich nie miała. Gdy Jocelyn zakryła się bardziej skrzydłami, Tulka delikatnie je odgarnęła i wyczuła jakie są spięte. Przyjrzała się ich nasadom cichutko westchnęła. Tak jak przypuszczała, Jocelyn pewnie straciła swoje poprzednie skrzydła i dlatego te wyglądały inaczej. Ale o obejrzenie dokładniejsze ich będzie musiała poprosić Anomandera. Już pokazał, że zna się na skrzydłach.
    W końcu odsunęła się od Jocelyn - wygląda na to, że nie masz więcej ran, którymi trzeba by się było martwić - powiedziała z uśmiechem - już Ci nie przeszkadzam. Tutaj masz ubrania, możesz na razie pożyczyć moje, a tu masz świeży ręcznik. Poczekam za drzwiami, jak co to wołaj to ci pomogę - powiedziała i wyszła z łazienki.
    Przygotowała sobie wszystko, gdy kobieta się myła. Wyciągnęła też notesik i długopis, żeby zanotować wszystko. Podjęła już decyzję, nie puści Joce do domu, nie w takim stanie. Zapisała swoje wszystkie obserwacje i wykonała szybki szkic blizn na jej plecach i żebrać oraz tych na udach. Opisała wszystko najdokładniej jak potrafiła razem z ranami, które kobieta odniosła dzisiaj.
    Czekała cierpliwie. Gdy w końcu Jocelyn wyszła z łazienki poprosiła ją by ponownie usiadła na sofie.
    - Teraz zajmę się tymi rankami - powiedziała spokojnie. Założyła rękawiczki i zamoczyła wacik płynem odkażającym - może trochę szczypać - powiedziała spokojnie i zaczęła oczyszczać ranki. Co prawda Joce była po kąpieli, ale ostrożności nigdy dość. W międzyczasie położyła lód na nadgarstek opętańca, żeby choć trochę zmniejszyć obrzęk. Po chwili odłożyła narzędzia i zdjęła rękawiczki - teraz będzie trochę przyjemniej - chwyciła Jocelyn za rękę i skupiła się. Po chwili zarówno rany jak i nadgarstek zabłysnęły delikatnym, ciepłym światłem, a Jocelyn mogła poczuć przyjemne ciepło i mrowienie, możliwe nawet, że się rozluźniła.
    Gdy skończyła sapnęła cicho. Jeszcze nie była w formie i mimo iż leczenie nie było trudne to zmęczyło ją trochę. Od razu zabrała się za bandażowanie nadgarstka. Jej moc zmniejszyła obrzęk, ale nie usunie samego stłuczenia, ani bólu.
    Gdy skończyła, sięgnęła znów po notes i spojrzała poważnie na Jocelyn - a teraz bardzo Cię proszę, żebyś wyjaśniła mi to co tak bardzo chcesz ukryć - powiedziała spokojnym, ale nie znoszącym sprzeciwu tonem. Miała oczywiście na myśli skrzydła oraz blizny, które zdobiły plecy kobiety - jestem tutaj żeby Ci pomóc, a nie osądzać więc proszę nie kłam i nie ukrywaj nic - starała się mówić spokojnie. Nie wypuści Jocelyn do domu, nie ma o tym nawet mowy! Od teraz była pacjentką i tak ją będzie traktować. Musiała się dowiedzieć co i jak nim pójdzie z tym do któregokolwiek z lekarzy. Poza tym przeprowadzenie wywiadu jest jednym z jej obowiązków - obiecuję, że jeśli nie będziesz tego utrudniać to jak tylko opowiesz wszystko, dam Ci kroplówkę na wzmocnienie i wyjdę sprawdzić jak przebiega zabieg - uśmiechnęła się uspokajająco - ale Ty zostaniesz tutaj! - dodała już trochę ostrzejszym tonem.
    Jeśli Jocelyn zgodziła się w końcu mówić, Tulka notowała pilnie, co jakiś czas dopytując kiedy i w jaki sposób się coś stało oraz w jaki sposób potem dbała o rany. Wypytywała ją również o wszelkie dolegliwości, bóle, omdlenia. O to czy bierze jakieś leki oraz jak się odżywia.
    Nim jednak kobieta zaczęła odpowiadać, Julia poczuła coś niepokojącego. Chwyciła za Blaszkę przez materiał ubrania i spojrzała na drzwi. Co się działo z Banem. Czyżby przesadził? Teraz Tulka miała o wiele większą nadzieję, że Jocelyn nie będzie się opierać. Musiała iść do operacyjnej i dowiedzieć się co się dzieje! Ale nie oznaczało to, że zaniedba swoje obowiązki! Co to to nie! Przeprowadzi rzetelnie wywiad, potem zaprowadzi Joce do łóżka i poda jej kroplówkę, dopilnuje aby wszystko było na swoim miejscu i dopiero wtedy uda się na dół.
    Bane również mógł wyczuć, że dziewczyna się bardzo niepokoi.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 14 Marzec 2017, 19:40   

    Nie patrzyła na Julie a na swoje stopy, opatulajac się jeszcze ciasniej skrzydlami. Nie chciała by ta na nią patrzyla. Czuła się zazenowana, zawstydzona i zła. Słysząc jak dziewczyna przeprasza a nastepnie podchodzi i se ją odkrywa i maca jak gdyby nigdy nic, Joce ją odepchnela i krzyknęła.
    - Wyjdź stąd! - nikt nie powinien jej takiej widzieć. Ona sama brzydzi się na siebie spojrzeć. Wiedziała że skrzydlata jest pielęgniarka i tylko chce ją zbadać. Jednak mało kto myśli logicznie w takich momentach prawda? Lisia dziewczyna jednak i tak znowu do niej podeszła i uważnie zlustrowala. Joce kuliła się pod jej zwrokiem
    Nie patrz. Wyjdź w koncu!
    Sapnela gdy Julia w końcu skończyła, powiedziała coś i wyszła.
    Joce podeszła do drzwi i upewnila się ze sa zamknięte. co za wstyd...
    Kopnela jakiś kosz. Pewnie na brudne ubrania czy coś w ten desen. Na tyle mocno że uderzył w przeciwległą sciane. Na szczęście pozostal w jednym kawałku.
    Niech to szlag! Dlaczego weszła bez pukania? Dlaczego od razu jej nie zostawiła? Sprawiało jej frajdę patrzenie na to jaka Jocelyn jest teraz żałosna?
    Ściągnęła bielizne i nie zważając na to ze woda w prysznicu leciała lodowata weszła pod niego. Zimne igły rozbijaly się na jej skórze. Zalkala bezgłośnie, a z jej oczu pociekly strumienie łez.
    Cała frustracja, niepewność, strach i reszta gama uczuć z niej splynela. Kucnela, kolana oplotla rekoma i po prostu plakala. Gdyby nie lodowata woda prawdopodobnie straciła by przytomność. Miała być twarda. Miała zacząć od nowa. Lepiej. A jak to teraz wychodzi? Ledwie odratowana szalupa zaczęła tonac.
    Chciała by Greg ją przytulił. Ta chwila gdy szli do kliniki, gdy mogła poczuć w końcu jego ciepło... Trwała zdecydowanie za krótko.
    Jakaś ty samolubna! On się wykrwawia a ty tu się nad sobą uzalasz. Głupia!
    Chwycila pierwsza lepsza tubke i wylala jej zawartość na włosy. Nie czuła jaki ma zapach bo miała trochę przytkany nos. Tym samym plynem umyla swoje ciało. Nastepnie splukala pianę, zakrecila wodę i wyszła spod prysznica. Powoli wytarlq byle jak ciało jak i włosy. Nie zwróciła wiekszej uwagi na to jakie ubrania dala jej Julia. Po prostu je włożyła. Prawie od razu bluzka się zmoczyla od włosów.
    Miała siną skore i gesia skorke.
    Wyszła z łazienki i usiadla tam gdzie poprzednio. Teraz się zacznie. Czuła to.
    I się wcale nie pomyliła.
    Może trochę szczypalo ale jej wyraz twarzy się nie zmienil. Był nadal beznamiętny. Nawet się nie wzdrygnela.
    Dala Julii zrobić swoje czekając aż ta zacznie swoje przesłuchanie. Inaczej to się skończyć nie może. Nie po tym co zobaczyła w łazience.
    Nie nastąpiło to jednak po odkazaniu. Julia ją zszokowala. Posiadala taka sama moc jak Bane. O co chodzi? Co to znaczy? Zarazil ja tym? Jest jej ojcem czy jaka cholera?.
    Światło a wraz z nim ciepło rozlalo się po tych wszystkich drobnych rankach jqk i spuchnietym nadgarstku. Gdy zgasły widać było ze kosztowało to dziewczynę niemały wysiłek. Joce była coraz bardziej sfrustrowana.
    Denerwowała ją postawa dziewczyny. Najchętniej Joce nic by jej nie powiedziała. Ten notes i postawa szacownej pani doktor... Naprawdę miała zamiar ją przesłuchać. Nie kłam. Bądź szczera. Proszę. Pusta obietnica. Kroplowka. Bedziesz grzeczna dostaniesz informacje. Metoda swini i marchewki na patyku. Trochę jak szamtaz. Ale Joce nie powie jej więcej niż musi wiedzieć. Niech da jej w końcu spokój. Joce i tak jest tylko zbędnym ciężarem.
    Zostanie tutaj? A jak nie to co? Przez chwile w jej oczach można było dostrzec błysk zacieklosci który zgasl zanim dane mu było zaplonac całkiem.
    Co ona niby ma jej powiedzieć? No wiesz trzy lata temu gdy przez moja głupotę rozdzielono mnie z wami, napadli na mnie. Zadano mi pare ciosów nozem w plecy, skopano tak że połamano mi zebra które zle się zrosly, pocieto mi plecy dla zabawy i najlepsze! Uwaga. Polamali a nastepnie odcieli na zywca skrzydla. Potem olali mnie moczem i się ulotnili a gdy już zdychalam znalazl mnie jakiś doktorek wybawca. Zajal się mna. Potem w katuszach wyrosly mi nowe skrzydła? Zylam sama. Balam sie. Ciagle tak bardzo sie balam. A potem w furii zabilam każdego ze swoich oprawców. Jednego po drugim? Ah no tak. A teraz mam zaniki pamięci, w nocy paraliż, koszmary, problemy z odzywianiem. I ciągle tak cholernie się boje?
    Nie.
    - Trzy lata temu napadnieto na mnie. Odnioslam pare szkód których efekty możesz teraz zobaczyć. Mam problemy z przyjmowaniem pożywienia, prawie nie sypiam, paraliz senny, stany lękowe, depresja i cholera jeszcze wie co. - machnela ręką od niechcenia. Chciala wyglądać nonszalancko. Tak jakby po niej to splywalo. Jednak serce jej dudnilo i było jej niedobrze. Dlaczego ona przywoluje to wszystko? Dawaj kroplowke i idź do Grega! To on jest teraz ważny.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 14 Marzec 2017, 20:22   

    Joce wyglądała strasznie i wstydziła się tego. Julia jednak musiała ją obejrzeć. Musiała się dowiedzieć co się tak naprawdę stało. Jocelyn zaskoczyła ją tym, że ją odepchnęła. Aż tak wstydziła się swojego wyglądu? Tulka westchnęła. No to Jocelyn będzie musiała znieść towarzystwo Bane'a czy tego chce czy nie. Bo Julia jej stąd w takim stanie nie wypuści. Nie ma nawet takiej mowy!
    Z ulgą przyjęła to, że kobieta dała się opatrzyć bez zbędnego gadania czy namawiania. Po prostu siedziała i dala Pielęgniarce robić swoje. I dobrze, bo Tulka miała już dość tego dnia, a nawet nie było jeszcze południa! Dopiero minęła pora śniadaniowa. Czy każdy dzień tu tak wygląda? Czy akurat ma takie szczęście? A może to Tulka przyciąga kłopoty? Tak jak to Bane powiedział trzy lata temu?
    Zauważyła, że Joce zwróciła uwagę na jej moc. Ale cóż. Niech se myśli co chce. Moc była przydatna i nie miała zamiaru się z nią ukrywać. A teraz bardzo jej potrzebowali. Dzięki temu będzie kilka małych problemików mniej.
    Wyglądała się cały czas Jocelyn. Nie podobało jej się to, ze wzięła zimny prysznic. Gdy ktoś jest osłabiony, zabieranie dodatkowej energii na ogrzanie ciała nie jest najlepszym pomysłem. A czarnoskrzydła była w strasznym stanie. I nie wyglądała na taką, która miałaby siły na szaleństwa. Miała nadzieję, że nie będzie stawiać oporu, i gdy Julia wyjdzie z pokoju to Jocelyn nie będzie próbowała uciekać z Kliniki, albo nawet po niej chodzić. Musiała leżeć i odpoczywać.
    Wysłuchała krótkiej odpowiedzi kobiety i zanotowała wszystko. Westchnęła cicho, domyślając się, ze więcej z niej nie wydusi. Będą musieli nad nią popracować i to mocno. Problemy z jedzeniem oraz snem. Depresja. Julia nie wiedziała czy Anomander ma jakąś wiedzę z zakresu psychiatrii czy chociażby psychologii. Miała jednak nadzieję, że uda im się jakoś pomóc Jocelyn. W końcu po to jest Klinika, prawda? Żeby pomagać istotą tego świata. Może i Tulcia była naiwna ale tak widziała tę Klinikę. Jako miejsce, gdzie każdy, kto potrzebuje pomocy medycznej, ją otrzyma. A już tym bardziej gdy ktoś jest w tak opłakanym stanie.
    Widziała zniecierpliwienie Joce, więc wstała wkładając długopis i notes do kieszeni. Zabrała wszystko co było potrzebne do kroplówki i wskazała Joce schody - zapraszam na górę - powiedziała krótko. Puściła czarnowłosą przodem, by w razie jakby się zachwiała Tulka mogła ją złapać.
    Z zachęcającym uśmiechem zaprosiła Joce na spore legowisko. Odchyliła kołdrę i gdy skrzydlata położyła się, przykryła ją szczelnie, wyciągając spod okrycia tylko zdrową rękę. Obejrzała ją uważnie i westchnęła. Jocelyn miała strasznie cienkie żyły. Bała się, że jak się w jakąś wbije, to niechybnie ją zerwie. Ujęła więc dłoń kobiety i nasmarowała jej wierzch, uprzednio zakładając rękawiczki - może troszkę zaboleć - powiedziała spokojnie i założyła wenflon oraz nakleiła plaster, by trzymał się na swoim miejscu. Przygotowała kroplówkę, wstrzyknęła do niej hydroksyzynę, delikatnie wymieszała i zawiesiła ją na wieszaku, którego Bane nie zabrał poprzedniego dnia. Lek uspokajający powinien kobiecie umożliwić spokojny sen. Uspokoić jej nerwy i pozwolić zasnąć.
    Podłączyła kroplówkę do wenflonu i sprawdziła jeszcze czy wszystko jest w porządku.
    W końcu wstała, zdjęła rękawiczki i pozbierała wszystko - pójdę teraz sprawdzić co z Gregiem i za niedługo przyjdę - powiedziała z uśmiechem - proszę nie wychodź, grzej się i odpoczywaj, przyniosę Ci jeszcze śniadanie na górę jakbyś zdecydowała się jednak coś zjeść - dodała spokojnie po czym pokazała kobiecie co ma zrobić jeśli kroplówka się skończy zanim dziewczyna wróci.
    - Amber nie powinna Cię niepokoić, chyba, że sama ją do siebie zawołasz to na pewno chętnie dotrzyma Ci towarzystwa - powiedziała jeszcze wyciągając z toaletki wsuwki i zwijając warkocza w ciasny kok. - Proszę uważaj, żeby nie wyrwać wenflonu, bo to nie jest zbyt przyjemne, a może nam dostarczyć kłopotów - poprosiła ją z troską w głosie.
    Jeśli Jocelyn zgodziła się, Tulka wyszła z pokoju, machając jej jeszcze miło, prosząc jeszcze raz by nie wychodziła z łóżka i obiecując, że wróci jak najszybciej będzie mogła. Nie zapomniała jej dać śniadania. Zostawiła jej też książkę by kobieta nie siedziała tak bezczynnie.

    ZT
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 9