• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika » Recepcja i poczekalnia
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 3 Styczeń 2018, 13:40   

    Przez chwilę stał i bez słowa patrzył na marionetki wykonujące swoje obowiązki. Nie miał pojęcia na jakiej zasadzie działały i w jaki sposób można było w ciągu kilku godzin zamienić je w oddział wojskowy. Owszem, nawet małpę da się ubrać w mundur i zmusić by udawała żołnierza. Jednakże nauka maszerowania w tempie, pokonywanie przeszkód terenowych i nierówności w formacji z zachowaniem tempa i układu kolumny marszowej wymagała wielu dni jeśli nie tygodni ciągłych ćwiczeń. Nie dało się tego osiągnąć w kilka godzin. Poza tym precyzja i wprawa z jaką marionetki wykonywały powierzone obowiązki nakazywałaby sądzić, że wszystkie je zabrano z oddziałów liniowych i zamknięto w Klinice. Problem w tym, że żadna z marionetek pozbawionego twarzy personelu nigdy nie służyła w armii.
    Gapił się jeszcze przez chwilę po czym przeniósł wzrok na Bane’a, któremu nagle niezwykle śpieszono zrobiło się do spotkania z Janem Sebastianem. Skrzydlaty uniósł brew ale nie odezwał się nawet słowem. Skinął tylko głową przyjmując sakiewkę.
    Bane pognał za Janem Sebastianem jakby go wszystkie diabły goniły.
    - Co to jest do chuja wafla, wigilijny cud? – pomyślał Anomander
    Maszerujące marionetki układające szczotki i kopy w kozły, Jan Sebastian w stroju majora 11-ego Pułku Huzarów, Bane zapierdalający za Janem Sebastianem jak elektron wkoło jądra atomu a do tego brak Alice w recepcji. Cholera nic ino cud.
    Wyszedł z kliniki, podszedł do powozu i wręczył woźnicy sakiewkę. Marionetki już opróżniły powóz ustawiając się w kolejce do wejścia niczym mrówki robotnice noszące pokarm do swojej kolonii. Parobek na koźle coś tam przebąkiwał o czekaniu i zimnie, ale Anomander pokiwał tylko głową i wykazał się klasą godną Jaśnie Pana. W sensie metaforycznym olał swojego rozmówcę ciepłym moczem i poszedł wypiąć psy z uprzęży. Parobek przez chwilę narzekał co wyprowadzało skrzydlatego z równowagi. Kiedy wypiął już wszystkie psy z uprzęży zerknął na woźnicę z lekkim uśmiechem na ustach.
    - Na ile zostałeś zakontraktowany tyle dostałeś. Skoro utyskujesz, że zimno proponuję ci ucieczkę przed psami po śniegu. Gwarantuję, że od razu zrobi ci się gorąco. Patrz jakie to kobylarze, dla takiego zdławić konia to jak pierdnąć. – powiedział z uśmiechem na twarzy prezentując poznaczony bliznami pyska Sama, któremu pomysł z duszeniem konia bardzo przypadł do gustu i teraz wpatrywał się w ofiary i oblizywał co chwilę - No co jest, czemu tak stoisz? Tak ci śpieszono do szczucia psami?
    Woźnica zrozumiał, że jedyne co może ugrać to ślady zębów na dupie i konieczność leczenia koni. Powodując końmi obrócił powóz i szybko odjechał.
    Anomander zaprowadził zmęczone psy do recepcji. Psy z radością poszły uwalić się na skórze i nie wyglądały na zainteresowane czymkolwiek poza snem. Anomander wiedział jednak, że potrzebują pożywienia. Zawołał do kuchni by przygotowała zwierzętom ciepły posiłek w postaci rosołu z łapek oraz wysokoenergetyczny posiłek. Pogłaskał swoje psy, pochwalił i opuścił recepcję.
    Wychodząc zobaczył jak Alice wraca na swoje stanowisko a marionetkowy personel wnosi ostatnie drzewko.
    Jutro przyjdzie czas ubierania i uroczystej kolacji.
    - Pora przygotować prezenty. – pomyślał Anomander


    ZT
    _________________




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 4 Maj 2018, 20:07   

    Przez całą drogę milczał, ale nie rozsiewał wokół mrocznej czy niezbyt przyjemnej aury. Po prostu siedział, jakby zamyślony. Cichy jak nigdy. Uszy miał lekko położone, a nieobecny wzrok wpatrzony w widoki za oknem. Nie zwracał zupełnie uwagi na to co robią pozostali. Czasem tylko automatycznie głaskał po głowie Yukiego, który co chwila domagał się chwili pieszczot.
    Gdy dojechali na miejsce, zapłacić woźnicy i podziękował uprzejmie. Nie chciał, żeby na nich czekał. Nie miał pojęcia ile tutaj będą siedzieć, a tutaj nie mógł zrobić tak jak w swojej Norce, że poczęstuje go czymś. Przecież mogą przejść potem kawałek na postój, by móc wziąć nowy wóz do Mrocznych Zaułków.
    Wszedł do środka i rozejrzał się. Przywitał miło Recepcjonistkę i poinformował po co tam przyszli. Poprosił by zawołała, któregoś z lekarzy. Kobieta poprosiła by poczekali i ruszyła wgłąb budynku by zawołać któregoś z medyków. Yako w tym czasie zajął miejsce na krzesłach, wzdychając cicho.
    Po chwili pojawiła się inna Marionetka, podając Cośkowi kubek z kakao, lisom miskę z wodą i pytając czy mężczyźni też sobie czegoś życzą. Yako grzecznie odmówił, uśmiechając się uprzejmie, po czym zajął się oglądaniem wystroju pomieszczenia. Wcześniej nie miał takiej okazji, więc korzystał z niej teraz. Ciekawe jak długo przyjdzie im czekać, aż ktoś się nimi zajmie.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 5 Maj 2018, 16:43   

    Trzymał Cośka na kolanach i nic w jego zachowaniu nie wskazywało na to, by coś było nie w porządku. Przynajmniej z perspektywy Kogitsune w szelkach i przydługich ciuchach. Był zbyt zaaferowany podróżą i samolubny, jak to dziecko. Wypsikany pachnidłem Cień nadal czuł dym, lecz zapach stał się odrobinę znośniejszy. We wnętrzu powozu i tak panował zaduch, więc nie robiło to większej różnicy. Do tego doszedł aromat kawy popijanej przez rudzielca, a ta pochłaniała większość nieprzyjemnych woni. Chwała światu za kawę.
    Spoglądał to za okno, to na Demona. Nigdy jeszcze nie był tak cichy jak dziś. Całkowicie przygasł po wcześniejszej panice, która wzięła się nie wiadomo skąd. Keer rozmyślał, szukał wskazówek w pamięci, ale nie był całkowicie pewien, czy znalazł przyczynę stanu Kitsune.
    - Zejdź na chwilę. Możesz sobie stanąć, bo nie masz butów, ale się trzymaj. Jakby zatrzęsło, spadłbyś - szepnął do chłopca, ściągając go z kolan. Odsunął się od okna i zacisnął małą dłoń na oparciu siedziska.
    Przysunął się i nachylił w stronę Yako. Patrzył na niego przez moment w ciszy. Nagle zrobiło mu się go straszliwie żal. Jego ból łamał mu serce, a on nie wiedział, jak może pomóc. Jego żywiciel już od rana stresował się wizytą, a teraz doszedł jeszcze lekki atak paniki. Miewał je coraz częściej i budziły niepokój. Koszmarów też przybywało. Z dnia na dzień wszystko zdawało się sypać coraz bardziej.
    - Długo jeszcze będziesz tak milczał? - zapytał chcąc wyrwać Yako z jego letargu i przywrócić go prawdziwie żywym. Po tym jak ściągną mu gips, będzie potrzebował jego wsparcia. Remonty, praca i Kogitsunemaru. Wszystko wymagało uwagi i czasu, a Keer już nie dawał rady ogarniać tego bajzlu sam.
    Ujął jego dłoń i mocno ją ścisnął. - Nie denerwuj się tak. Będzie dobrze - powiedział pewnym, mocnym głosem i spojrzał w szkarłat oczu Demona. - Dziś wszyscy, którzy zaleźli Ci za skórę, znów zaczną oglądać się za siebie- uśmiechnął się szelmowsko. Demon miał parę tyłków do skopania, a lista powoli stawała się przydługa. Cień jednak szybko spoważniał i wyprostował się. - Jeśli będziesz chciał, to możesz zdjąć Blaszkę. Obojętne czy z powodu moich, rozpraszających Cię emocji, czy własnych - dodał. W końcu badania lekarskie były objęte tajemnicą, a Lis pewnie marzył o odrobinie prywatności po tym jak był ubierany, kąpany i opatrywany.
    Już dojeżdżali, dlatego mocniej złapał szelki Cośka. Gdy Yako zapłacił i pożegnał woźnicę, Gawain wszedł za nim do środka i przywitał z recepcjonistką. Nachylił się nieznacznie do ucha Kogitsune - Nie bój się. Nic złego ci nie zrobią - szepnął wskazując palcem wolnej ręki na ogary pilnujące wejścia na piętro. - Tylko ich nie drażnij - poradził małemu, gdy właśnie wręczano mu kakao. Cień nie prosił o nic. Dopiero co wypił kawę. Cosiek to co innego. Przyda mu się osłoda przed badaniami. Zajął miejsce obok Yako i pilnował, by mały niczego nie zmalował.
    _________________

     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 5 Maj 2018, 20:38   

    Zmiany nastroju Gawaina były nieco przerażające. Mężczyzna przed chwilą krzyczał na chłopca, a teraz go uspokajał. Mały lis postanowił na razie więcej się nie wychylać i siedział grzecznie i cicho mimo, że ubrania były niewygodne, a zapach płynu z małej buteleczki prawie uniemożliwiał zobaczenie czegokolwiek. W powozie zapachy stały się jeszcze intensywniejsze i Cosiek widział mieszające się chmury błękitnych perfum i dwóch różnych odcieni szarości- dymu i kawy. W chaosie kolorowych plam widział też gdzieniegdzie strach, ale nie był pewien, czy to nie efekt mieszania się dominujących woni. Z ulgą wyjrzał na zewnątrz, bo przy okienku doznania były mniej intensywne. Trzymając się mocno oparcia wgapiał się urzeczony na zmieniający się krajobraz. Dotychczas podróżował z taką prędkością tylko raz, a wtedy było ciemno i padał śnieg. Zdumiewające jak wielki był świat!
    - Uaaaaa! - Rozdziawił buzię widząc budynek. - Duża norka! - Nigdy nie widział czegoś tak wielkiego! Dwunożni potrafili budować naprawdę wielkie i zdumiewające rzeczy! Ciekawe jak wielkie stado tu mieszka! Nie zauważył ciągnięcia za szelki, tak był zaaferowany nowym miejscem i wyobrażaniem sobie co będzie w środku.
    Poczłapał za mężczyznami ciągnąc za sobą zbyt długie nogawki i spadające skarpety. Pomieszczenie do którego weszli nie sprawiło na nim zachęcającego wrażenia. Zapach wyraźnie wskazywał, że w przeszłości przebywało w nim dużo chorych stworzeń. Gdzie się podziały teraz? Trzymany za szelki chłopiec nie mógł wyjść, a Gawain chyba zauważył jego niepewność bo zaczął go uspokajać. Ale słowa Cienia nie dotyczyły aury miejsca, a olbrzymich ogarów z koszmaru chłopca. Cosiek uczepił się kurczowo nogi Cienia i dał się zaprowadzić do krzeseł. Usiadł podciągając nogi pod brodę chowając się za mężczyznami przed wzrokiem drapieżników pilnujących schodów. Przyjął kakao i skupił się na powolnym piciu starając się nie myśleć o tym gdzie jest. Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnął być niewidzialny.




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 5 Maj 2018, 21:48   

    Kogitsunemaru na swoje szczęście, zachowywał się w wozie grzecznie. Nie marudził, nie płakał i nie chciał nigdzie uciekać. I dobrze, bo Demon naprawdę nie miał już cierpliwości. Chciał załatwić to co miał do załatwienia jak najszybciej i bez komplikacji, a potem chciał w końcu móc się zrelaksować w kąpieli. Mimo, iż Gawain go mył, to czuł się się brudny bo tych wszystkich niezbyt przyjemnych przygodach. Miał zamiar zamknąć się w łazience z dużą butelką sake i udawać, że go nie ma. Dać mięśniom odpocząć i pozbyć się całego nieistniejącego brudu jaki go oblepiał.
    Nie odpowiedział na pytanie ukochanego. Wzruszył tylko ramionami. Unikał jego spojrzenia. Bał się, że Dręczyciel wyczyta z jego oczu co go tak naprawdę niepokoi. Co tak naprawdę doprowadziło do tego mini ataku. Ale w sumie czy można to było nazwać atakiem? Po prostu trochę spanikował.
    Westchnął i spojrzał na kochanka, gdy ten ścisnął mu dłoń. Odpowiedział tym samym gestem - po prostu chcę to już mieć za sobą. Chyba dopiero wtedy się uspokoję, że wszystko poszło dobrze - przyznał, choć nie do końca było to prawdą. Był jednak wdzięczny rudzielcowi, że z nim tam jedzie, choć teraz dodatkowo obawiał się, by nie wyjść przed nim na całkowitą ofiarę.
    - Muszę się do niej przyzwyczaić, więc raczej jej nie zdejmę - powiedział i wrócił wzrokiem do widoków za oknem bo już dojeżdżali. Ta bardzo chciał, żeby Gawain go przytulił albo pogładził po głowie, wiedział jednak, że przed Cośkiem nie mogli pokazać, ze coś jest nie tak. I tak pewnie będzie się denerwował jak już dotrą na miejsce.
    Zerknął tylko na Młodego, gdy ten skomentował wielkość budynku. Owszem...bardzo duża norka i nawet w niej ktoś mieszkał, ale widząc jak mina rzednie dziecku, domyślił się, że jak tylko poczuł zapach Kliniki, to wiedział, że to nie jest zwykła Norka i nie chciał tam chyba za bardzo siedzieć.
    Nie zabraniał mu się chować. Niech sobie pije swoje kakao, gdy będą czekać na lekarzy. Ciekawe kto się nim zajmie. Bane czy Julia. Oboje mieli lecznicze moce. Dyrektor chyba takich nie posiadał, albo nie pokazywał ich. Może był już zmęczony? W sumie nie miał za dużo czasu, żeby w ogóle się poznać z Opętańcem. Widział go chyba tylko jak go wybudzili, gdy mieli nakarmić Lisa, i jak zabrali od niego ukochanego, ale tak to nie miał okazji z nim porozmawiać.
    Ściągnął plecak i zajrzał do niego czy na pewno ma wszystkie potrzebne dokumenty. Przejrzał całą teczkę i znów wsadził ją do plecaka - jak myślisz...jak długo będziemy czekać? - zapytał cicho, patrząc na gips, na którym nadal widniały słowa zapisane przez Cienia. Masował też lekko nogę nad gipsem. Tak bardzo chciałby się go już pozbyć. Chciał móc w miarę normalnie funkcjonować, bez aż ta mocnego bólu i bez tego cholernego gipsu. Naprawdę ułatwi mu to życie.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 6 Maj 2018, 13:33   

    Zerknął na zachwyconego wielkością budowli Kogitsunemaru i uśmiechnął się do swych myśli. Niech no tylko poczeka, aż pokażą mu ogromne konstrukcje Arcyksięcia lub wieżowce Świata Ludzi. Dopiero poznawał świat. Długi i szeroki, kryjący niezliczone tajemnice.
    - To nie norka, a klinika. Gdy inni źle się czują, przyjeżdżają się tutaj leczyć - wytłumaczył spokojnie, prowadząc Kogisia do środka.
    Odpowiedź Yako nie rozwiała wątpliwości Keera, a jedynie wzbudziła jego podejrzliwość. Demon po raz kolejny nie mówił mu całej prawdy. Blaszka przekazywała wiele informacji. Nawet niejasne były na wagę złota. - Niebawem wszystkiego się dowiemy, ale jestem dobrej myśli - odparł. Drążenie tematu i poruszanie wrażliwych strun podenerwowanego Yako było skazane na porażkę. Gawain jednak nie kłamał. Kochanek mógł cierpieć, noga rwać go jak diabli, ale oznaczało to, że nadal ma w niej czucie. Choć o bieganiu i lisim brykaniu mógł zapomnieć na długi czas.
    Chłopiec był przestraszony, lecz zachował spokój. Siedział grzecznie i pił swój czekoladowo-mleczny napój w ciszy. Jego przeciwieństwem był Furor, który kręcił się przy nogach Cienia i patrzył na niego błagalnie. Podkulony ogon, opuszczone uszy i obniżona postawa świadczyły o jego strachu. Prychał i popiskiwał starając się zmusić Gawaina, by ten ruszył z nim w kierunku wyjścia.
    - Iść! Iść i znikać! - w uszach Cośka bełkot bestii nabierał sensu. Wśród nerwowego nagabywania było wiele o sygnale, gwiździe i znikaniu. O umykaniu przed wielkimi psami tuż przed ich nosami. Cień naturalnie nie rozumiał z tego nic i próbował uspokoić swego podopiecznego okazyjnym drapaniem między płasko położonymi uszami.
    - Nie mam pojęcia. Chyba przybyliśmy dosyć wcześnie - stwierdził rozglądając się po pomieszczeniu. Nikogo prócz nich tu nie było. Recepcjonistkę i ogary trudno było liczyć. Tak mocno wtopili się w krajobraz, że Keer nie potrafił wyobrazić sobie poczekalni bez nich. - Zastanawiam się, czy dzisiejszy obchód w ogóle zdążył się rozpocząć - Cień pociągnął i poprawił mankiet. - Gdzie idziemy po badaniach? Na Cukierkową? A może, skoro już jesteśmy w Mieście Lalek, to pójdziemy z Kogitsune na wielki plac zabaw? Wyszalałby się trochę... i zobaczył innych w swoim wieku - rozmyślał. Kontakt z rówieśnikami był kluczowy dla prawidłowego rozwoju malca. Niech przekona się, że inne dzieci też są ubrane i umyte. Musieli wytyczyć granice tego co jest normą, dziwactwem typowym dla Krainy Luster, a co nie uchodzi płazem w żadnym ze światów.
    _________________

     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 6 Maj 2018, 16:00   

    - Leczyć? Cosiek zdrowy! Po co Cosiek tu idzie? Gawain chory? Lisy też? - Zaciągnęli go tu na siłę, w dodatku zupełnie niepotrzebnie. Chłopcu nic nie dolegało. Jemu też założą gips? Nie chciał się poruszać przy pomocy patyków tak jak Yako.
    Błagania Furora nie były do końca zrozumiałe dla Cośka. Co oznaczało znikanie? Czyżby Gawain umiał nie tylko wyciszyć wszystkie dźwięki, ale też oślepić wszystkich na około, albo stać się niewidzialnym?
    Bał się, że zbytnie zamieszanie spowoduje agresję psów, więc musiał jakoś uspokoić Furora. Zsunął się z krzesła i odstawił kubek na podłogę. Przytulił przerażona Bestię próbując uspokoić ją tak jak to zrobił Furbo ze snu. Głaskał rudą sierść jednocześnie starając się wsłuchać w rytm serca lisa. - Gawain powiedział, że nie zaatakują bez powodu. Bądź dużym dzielnym lisem i się uspokój. Nie zanosi się na to, żeby mieli nas szybko wypuścić, więc musimy jakoś wytrzymać. - Powiedział najłagodniej jak potrafił. - Gawain umie znikać? Jak to robi? - Zapytał kiedy Bestia trochę się uspokoiła, a przynajmniej przestała ciągnąć do wyjścia. - Usiądź spokojnie, muszę się zastanowić jak nas z tego wyplątać. - Rozglądał się dookoła w poszukiwaniu jakiejś kryjówki, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Wreszcie poczuł serce Furora jak swoje własne i zrozumiał, że to nie Cień potrafił znikać. Pragnienie lisa by ktoś dał sygnał do użycia mocy było tak wielkie, że chłopiec nie musiał się wysilać by bez słów nakazać to Bestii.
    Niby nic się nie zmieniło w otoczeniu, ale Cosiek wiedział, że coś zrobił. Wyczuwał ulgę i radość Furora. Z umysłu wyliniałego rudzielca wyczytał, że oboje są teraz niewidzialni. - Dasz radę przegryźć ten sznurek? - Zapytał podsuwając pod zębatą mordę przyczepioną do szelek smycz. Furbo posłusznie wykonał polecenie. Po cichu zaszli za biurko i skulili się jak najciaśniej w jego cieniu. Chłopiec nie wiedział jak długo uda im się pozostać niezauważonymi, ani czy czar nie pryśnie kiedy tylko nie wypuści z ręki sierści.

    Dominacja nad umysłem bestii 1/1




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 6 Maj 2018, 16:58   

    - Żebyś nie siedział sam w Norce i się nie nudził - powiedział lekko zniecierpliwiony. Jak zawsze musiał myśleć tylko o sobie. Jaka szkoda, że choć trochę nie przypomina Krissa. Chociażby z zachowania, byłoby im o wiele prościej. Ale czego się spodziewać po lisie, który jeszcze najprawdopodobniej ma geny Yako i Gawaina. Przecież jak to wyrośnie to będzie tak uparty jak mało kto. Aż zaczął się zastanawiać na co ten nicpoń wyrośnie - musimy się upewnić, że Yuki już jest zdrowy, a wypadałoby Furorowi dać też zastrzyk, żeby był nadal zdrowy - powiedział jeszcze, zanim Cosiek zaczął protestować, że przecież zostałby z lisami. Kanarków raczej by nie liczył.
    - Naprawdę? -zapytał, słysząc, że Gaw jest dobrej myśli. Wiedział, że jak boli to dobry znak, w szczególności, że kość nadal była złamana, ale i tak się denerwował czy nie ma jakiś powikłań.
    Widział jak Furor się denerwuje. Yuki też był wystraszony, ale grzecznie siedział pod krzesłem i tylko węszył za niebezpieczeństwem.
    - Masz rację, ale chciałbym mieć to za sobą - wyznał, wzdychając ciężko. Kątem oka obserwował jak młody stara się uspokoić Furora. To było nawet urocze - plac zabaw to będzie dobry pomysł. W końcu jakoś musimy go potem przetransportować do mnie, a jak będzie taki rozbrykany to będą tylko z nim jeszcze większe problemy - powiedział, słysząc o placu zabaw. Może jak zobaczy, że inne dzieci noszą ubranka to i on będzie chciał? - a potem może zamiast na Cukierkową to pójdziemy tutaj po prostu do jakiegoś sklepu, gdzie kupimy nu nagrodę i ubranie, nawet jeśli nada będzie do niego niechętny? - zapytał, przekręcając lekko głowę. Nadal był jakiś nie swój, ale może w ten sposób uda mu się odwrócić uwagę od tego co za niedługo ma się dziać.
    Gdy dzieciak wraz z Furbo z niknął, postawił uszy w sztorc - Nani?! - rzucił - gdzie oni się podziali? - zapytał, w szczególności, że po chwili w dłoni Gawa pojawiła się pogryziona smycz. Yako warknął cicho i nasłuchiwał, w którym kierunku udał się Furor. Bez Keera nie mógł poruszać się tak cicho jakby tego pewnie chciał.
    Wstał i szedł w kierunku, z którego po raz ostatni usłyszał uderzenia pazurków i węszył - Kogiś wyłaź, nie ma czego się bać - powiedział, rozglądając się za jakimkolwiek znakiem, że rudzielce są w pobliżu. Spojrzał też na Cienia, zastanawiając się czy wie coś na ten temat.
    W międzyczasie Yuki wyczuł znajome zapaszki i powoli podszedł do psów. Powąchał je i zamerdał ogonkiem. Zaczął je zaczepiać, czasem poszczekując, a czasem pacając łapką i co chwila siadając na tyłku, bo jego patykowate łapki jeszcze nie do końca ogarniały do czego służą. Psy na szczęście obwąchały tylko intruza i zignorowały go całkowicie - Cosiek zobacz. Yuki jest jeszcze malutki i wszystkiego się boi, a nie boi się psów. A Ty taki duży i razem z Furorem się ukrywasz jak jakieś ofiary. Pokaż, że jesteś odważny i wracaj czekać z nami - powiedział nasłuchując uważnie czy nie usłyszy czegokolwiek.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 6 Maj 2018, 21:01   

    Minęło kilka dni. Kilka relatywnie spokojnych dni, bo po odejściu z Kliniki Upiornego Arystokraty placówka przycichła. Wrócił dawny spokój. Nawet pacjenci byli mniej uciążliwi, grzecznie przyjmowali leki, nie marudzili przy zastrzykach. Zabiegi przebiegały sprawnie i bez powikłań. Sielanka, ot co. Bane już dawno nie zaznał tylu dni spokoju. Może to zasługa tego, że skupił się jedynie na pracy. Wpadł w rytm i nie interesowało go nic innego poza obowiązkami lekarza. Tak było łatwiej. Łatwiej zapomnieć o przykrościach sprzed kilku dni.
    Obudził się dość wcześnie bo Jan zapowiedział wczesny trening, jeszcze przed wschodem słońca. Po ćwiczeniach, oczywiście porządnie się wyszorował i ładnie ubrał, jak to miał w zwyczaju. Wybrał dzisiaj śnieżnobiałą koszulę, fioletowy krawat, czarne klasyczne spodnie i skórzane, eleganckie buty Nawet kitel wydawał się leżeć na nim dzisiaj o wiele lepiej niż zazwyczaj. Skorzystał z Różdżki bo nadal był ciekaw jej właściwości. Jego skóra przybrała zdrowy odcień, jak sprzed eksperymentów MORII, włosy przefarbował na głęboką czerń a dla oczu wybrał błękit podobny do błękitu lodowych oczu dyrektora. Mógłby spokojnie uchodzić za jego syna. To się staruszek ucieszy jak zobaczy Cyrkowca w takim wydaniu!
    Na obchód wyszedł dość wcześnie. Większość pacjentów dopiero budziła się gdy otwierał drzwi. Spokojnym głosem tłumaczył jakie leki mają przyjąć, odczekiwał aż popiją tabletki, sprawdzał karty i wychodził by dalej im nie przeszkadzać. Dzisiaj był w dobrym humorze - grzeczny i uległy, prawie jak nie on. Podobało mu się całkowite poświęcenie pracy lekarza, przynajmniej nie myślał o Julii i tym jak ją straszliwie zranił.
    Trzymając w dłoni drewnianą podpórkę pod dokumenty skierował się ku Recepcji. Akurat uzupełniał raport o wydanych lekarstwach, przystawiając końcówkę pióra do ust. Nie zauważył gości. Przynajmniej nie od razu.
    Przechodząc obok psów musnął jedną dłonią łeb jednego z nich. Nawet nie patrzył którego pogłaskał, był zamyślony bo liczył. Nie mógł się pomylić.
    Idąc w stronę biurka Alice poczuł na nodze ciężar. O coś zawadził a raczej... coś kopnął. Nie mocno, jedynie przepchnął. To jednak oderwało go od dokumentów.
    Spojrzał w dół i zobaczył małego, mizernie wyglądającego lisa. Poznał go ale nie pamiętał imienia. Ale co tu robi ten maluch? Życie mu nie miłe, że tak beztrosko zaczepia ogary?
    Blackburn przeniósł wzrok niebieskich oczu na dwie wysokie sylwetki które stały w Recepcji. Przez chwilę wyglądał na nieobecnego, ale szybko wyprostował się i uśmiechnął do przybyszów, przybierając na twarz profesjonalny grymas miłego medyka.
    - Witam panów. - powiedział i każdemu z nich podał dłoń - Gips zaczął przeszkadzać, co? - zapytał wskazując na nogę jednego z nich.
    Czuł się nieswojo przy Lusianie Foxsoul, bo wciąż pamiętał noc z której... właściwie nie pamiętał nic. A dokładniej nie pamiętał zabawy w klubie. Pamiętał za to poranek w jego mieszkaniu, jego syna i żonę. Chciał zapytać co się z nimi stało i dlaczego do ciężkiej cholery aktor ma uszy, ale nie chciał tutaj poruszać tej kwestii.
    Przeniósł wzrok na Gawaina i obejrzał go od stóp po głowę. Cień wyglądał na spiętego, ale to chyba dla niego standard. Dzisiaj Bane da mu spokój i nie będzie docinał.
    - Akurat mam chwilę czasu. Zdejmę to ustrojstwo i przy okazji sprawdzę stan nogi. - powiedział wkładając pióro w specjalne miejsce na podpórce - Proszę za mną, panowie.
    Odwrócił się na pięcie i poprowadził ich do gabinetu zabiegowego. Nie dbał czy za nim idą, on wydał polecenie a co oni z tym zrobią to już ich sprawa.
    W wersji 'czarnowłosy niebieskooki mini Anomander' wyglądał naprawdę dobrze. Szkoda tylko, że Julia nie lubi brunetów, bo on czuł się w tym wyglądzie wyjątkowo przystojnie.


    z/t -> dalsza akcja w Gabinecie Zabiegowym
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 7 Maj 2018, 20:43   

    - Naprawdę - powtórzył za Demonem. Nadzieja umierała ostatnia i tylko ona mu została. Zabawne, bo gdyby chodziło o jego własną nogę, już dawno planowałby życie bez niej. Nie nazwałby się czarnowidzem, lecz realistą. Mało kto wychodził z podobnych starć bez protezy.
    - Tylko najpierw kupię mu buty - uśmiechnął się kpiąco i uniósł brew na lisie gadanie malca. Dziwna mowa. Co ciekawsze dziewięcioogoniasty tak nie potrafił. Za to Furor znacząco się uspokoił i nawet zaczął wpychać się na dziecko, domagając się pocieszenia. - Też pasuje. Tutaj powinni mieć większy wybór zabawek - pociągnął lekko nosem, bo odrobinę wymarzł w powozie.
    Gadanie Yako i wgapianie się w Yukiego uśpiło jego czujność. Przez to nie zauważył zniknięcia Furora, i co gorsza, Cośka. W końcu trudno zaobserwować coś stapiającego się z otoczeniem, czego obecności uparcie nie chcesz dopuścić do swojej świadomości. Dzieci były męczące. Poczuł tylko szarpnięcie smyczy, usłyszał rwane włókna wyprawionej skóry. - Co za gnojek! - warknął pod nosem, gwałtownie wstając. Zaczął nasłuchiwać i obserwować otoczenie. Może zdradzą się czymś głupim.
    Nie mógł jednak stać tak za Demonem schylony przed biurkiem. Jego uwagę zwrócił schodzący do nich brunet. Początkowo myślał, że to Opętaniec, jednak wystarczył lekki obrót głowy, by przekonać się, że się pomylił.
    - Dzień dobry. Prawie pana nie poznałem. - odparł i nerwowym ruchem dłoni odgarnął rdzawe kosmyki do tyłu. Spojrzenie bursztynu zawieszonego w onyksie szybko omiotło całe pomieszczenie. Gdzie żeś jest, skurwielu?! Furora ani widu, ani słychu. Cieszył się tylko z tego, że drzwi wyjściowe ani drgnęły. Dzieciak i jego cholerna bestia nadal przebywały wewnątrz budynku. Rozglądał się, podczas gdy Yako wymieniał uprzejmości z Blackburnem.
    - Idź. Dołączę, gdy ich dorwę. - szepnął do Yako i ponaglił go paroma niedbałymi machnięciami ręką.
    Gdy kroki ucichły, mógł ponownie przystąpić do działania. Zamknął na moment oczy i pozwolił słuchowi go prowadzić. Alice była w tym momencie nieoceniona. Bo nie oddychała. Nie szurała. Za to Furor i Cosiek już tak. Podszedł do biurka i pogmerał przy nim ręką. W zasadzie nawet nie musiałby tego robić, bo w chłopiec i Furbo właśnie się pojawili. Ich niewidzialna osłona spłynęła, jak na zawołanie. Nie miał pojęcia, jak im się to udało, ale podejrzewał wcześniejsze lisie spiski.
    Cień wyprostował się i złożył ręce na piersi. Głośno wypuścił powietrze. Nie chciał robić sceny z klinice. - Idziemy Kogitsunemaru. Nie masz się czego bać. - nachylił się i złapał go za rączkę. Ścisnął ją pewnie, ale nie boleśnie. - Przepraszam za niego. - rzucił jeszcze do Alice. Chciał bąknąć coś jeszcze, że pewnie wie jak to jest z dziećmi, ale w porę ugryzł się w język. Obojętnie jak wyglądała Marionetka, dzieci mieć nie mogła. Trzeba będzie się znów przyzwyczaić do tych wszystkich dziwactw.

    [Z/T] Gawain, Cosiek, Yako
    _________________

     



    Lukrowy Czart

    Godność: Christopher Chandler
    Wiek: Wizualnie 25
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Cukierki, czekolady, wszystko co słodkie
    Wzrost / waga: 170/60
    Aktualny ubiór: Zazwyczaj nosi luźno wypuszczoną koszulę, na nią ma założoną marynarkę, której nigdy nie zapina, na szyi różowy krawat a na jego końcu fleur-de-lis. Ma odpowiedni krój tak, że może przełożyć swoje skrzydła, na swoich zgrabnych nogach, nosi dopasowane spodnie koloru czerwonego, i czarny pasek.
    Znaki szczególne: Fioletowe, połyskliwe oczy, białe włosy w młodym wieku
    Pod ręką: Pewnie nosi przy sobie paczkę czekolady lub słodyczy
    Stan zdrowia: Uzależniony od słodyczy.
    SPECJALNE: Pogromca Botów
    Dołączył: 10 Lis 2017
    Posty: 48
    Wysłany: 25 Maj 2018, 20:37   

    Cóż to była za noc w jego wykonaniu. Prawdziwy festiwal nietaktu, przeżarcia i najokropniejszych rzeczy, które wydarzyły się w jego życiu. Lekko oprzytomniawszy po wcześniejszych wydarzeniach, pokręcił głową. Trochę przywróciło to krążenie krwi w jego żyłach. Usłyszał gdzieś z sali, że to praktycznie cud, że jeszcze żyje i w takim stanie powinien jak najszybciej pójść na jakąś terapię dla cukrowych świrów. Wstał w tych, cholernych zarzyganych ciuchach i ruszył z gospody w stronę kliniki, szpitala, zwał jak zwał. Jego ruchy nie były dość szybkie, a towarzyszący mu fetor wcale nie ułatwiał wędrówki. Po drodze oznaczył kilka drzew i przydrożnych kępek. W końcu zmordowany i jeszcze bardziej uświniony dotarł do drzwi oznaczonych napisem "Klinika". Można by rzec, że do środka się wczołgał i padł na krzesełku, które prawdopodobnie znajdowała się w poczekalni.
    _________________
     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 25 Maj 2018, 23:12   

    Po rozmowie z Arystokratą, Anomander przez jakiś czas pozostawał u siebie w gabinecie. Siedział przy biurku i wpatrywał się w ciemnośc za oknem. Prawdopodobnie zdrzemnął się, bo gdy otworzył oczy zaczynało już świtać a specyfik, który przyjął przed rozmową powoli przestawał działać, w efekcie czego skrzydlaty z chłodnego i opanowanego stawał się ponury i drażliwy.
    Wypuścił powietrze przez nos aby nieco ochłonąć i kilkukrotnie przespacerował się po gabinecie prostując i rozciągając zastałe kończyny.
    Nie wszystko szło po jego myśli. A przecież było tak dobrze. Był już o krok od rozwiązania a tu proszę, wielkie gówno. Że też akurat w tym momencie wszystko musiało ulec zmianie. Czynnik, którego skrzydlaty nie brał pod uwagę, bo jak niby miał brać, omal nie pokrzyżował mu planów. Będzie musiał szybko zmienić miejsce prowadzenia badań. Szczęściem w nieszczęściu było to, że Arystokrata w miarę chętnie zgodził się na współpracę. Choć i to nie pozostawało bez znaków zapytania. W końcu, gdy za jakiś czas Anomander stanie się niewygodny, Aeron może spróbować go zgładzić.
    - Kurwa – rzucił pod nosem Anomander po czym uderzył skrzydłami by wznieść się na antresolę. Podszedł do swojej broni i sprawdził czy jest naładowana. Sztucer co prawda spoczywał w zamkniętym kufrze w pokoju, ale dubeltówka dalej była w gabinecie. Złamał ją, rozładował i przez chwilę ważył w dłoni dwa wielkie naboje kalibru .700 Nitro Expres. To nie była jego ulubiona strzelba. Naboje kalibru .700, czyli 17.8 mm miały energię około 12000 J co sprawiało, że strzał z tej broni był wyjątkowo nieprzyjemny dla strzelca (opinii celu nikt nie brał pod uwagę). Kopnięcie w bark było tak mocne, że mogło przewrócić nieprzygotowanego na nie człowieka, ale czego oczekiwać od broni, którą zrobiono z myślą o polowaniu na najgrubszą zwierzynę świata i natychmiastowym powstrzymywaniu szarży rozjuszonego słona afrykańskiego?
    Załadował naboje do komór i ponownie złożył i zabezpieczył broń. Lepiej by była w pogotowiu, ot tak, na wszelki wypadek.
    Musiał się odświeżyć.
    Szybki przyusznic, zmiana ubrań i zapach perfum poprawiły mu nieco humor. Założył biały kitel i zszedł na dół Kliniki.
    Już na schodach powitał go subtelny zapach … cukrowego żula ? Zszedł czym prędzej i rozejrzał się po poczekalni. Na krzesłach zaległ jakiś białowłosy jegomość o cukierkowych skrzydłach. Faktu, że jeszcze oddycha dowodził żywym smrodem wymiocin i łakoci w dość równomiernej konfiguracji.
    Anomander wyjął z kieszeni kitla parę awaryjnych rękawiczek i założywszy je podszedł do Pacjenta.
    - Słyszy mnie Pan? – powiedział podnosząc delikatnie zanieczyszczonego amatora słodyczy i zabaw wszelakich - Jestem Anomander van Vyvern. Za chwilę postaram się Panu pomóc. Proszę się na mnie wesprzeć i iść ze mną.
    Powiedizał prowadząc, a raczej na poły niosąc Pacjenta, w stronę pokoju zabiegowego.
    Już chciał otwierać drzwi, gdy Alice oznajmiła, że pierwszy gabinet zabiegowy zajęty jest przez Bane’a i jego pacjentów.
    To była miła niespodzianka. Bane widocznie wziął się w garść i zaczął przyjmować jak normalny lekarz. Jan Sebastian dobrze się sprawił.
    No właśnie, Jan Sebastian. Westchnął w duchu i lekko zgrzytnął zębami. Cóż, on był kolejnym problemem. W końcu jak coś się sypie to po całości, prawda?
    Trzymając Pacjenta skierował się do DRUGIEGO GABINETU ZABIEGOWEGO.

    Z/T x2 -> Gabinet Zabiegowy
    _________________
     



    Upiorna Arystokratka

    Godność: Po prostu Rim
    Wiek: 18
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: Śpiewać
    Nie lubi: Być w centrum uwagi
    Wzrost / waga: 165/45
    Aktualny ubiór: Połatana spódnica, za duża, znoszona koszula, brudny, połatany kaptur, zakrywający rogi
    Znaki szczególne: fioletowe cętki na rękach, nogach i bokach, oraz wąsy na policzkach
    Zawód: pomoc domowa?
    Pod ręką: mały mieszek pieniędzy
    Stan zdrowia: Liczne siniaki i obtarcia po pobiciu, podbite lewe oko. Rana cięta przez całą długość mostka
    Dołączyła: 15 Paź 2017
    Posty: 97
    Wysłany: 1 Sierpień 2018, 10:38   

    Była mocno zdenerwowana i pociągała lekko nosem. Może i udało jej się uciec od większej ulewy, ale dla niej to i tak wystarczyło, żeby się przeziębiła. Stanęła przed wielkimi drzwiami i przełknęła ślinę. Pociągnęła ponownie nosem i zakaszlała, po czym weszła niepewnie do środka.
    Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nie widziała żadnej znajomej twarzy. Czyżby jeszcze ich tutaj nie było? Ale jak to możliwe?
    Podeszła do biurka, za którym stała mile wyglądająca kobieta. Na razie nie zauważyła psów. Ściskała pasek torby i spojrzała na kobietę - przepraszam - powiedziała nieśmiało, patrząc na nią niepewnie. Zakaszlała, przeprosiła i odetchnęła, by się uspokoić - czy...był tutaj już może mężczyzna, nazywający się Mawrick? - zapytała. Opisała też wygląd mężczyzny, oraz kobiety. Musiała wiedzieć. Musiała się upewnić, że pani Iris nic nie jest.
    Patrzyła na kobietę z wyczekiwaniem. Blada, poobijana. Nie czuła się dobrze, ale teraz nie myślała o tym. Była spanikowana i musiała wiedzieć. Po prostu musiała. I miała też nadzieję, że kobieta odpowie na jej pytania.
    _________________

    #CC99FF
    Wiórek




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 2 Sierpień 2018, 00:10   

    Alice


    Chociaż codzienne obowiązki nie należały do trudnych, Alice zawsze starała się wykonywać powierzoną pracę najlepiej jak umiała. Rutyna już dawno wkradła się w jej życie, o ile tak można nazwać trwanie Marionetek, ale kobieta nigdy nie narzekała. Wszystkich starała się witać uśmiechem, była miła i pomocna. Wymagano by taka była i nie miała wiele do gadania.
    Taki tok rzeczy był dobry, podobał się Dyrektorowi Anomanderowi a więc i jej.
    Kiedy do Kliniki przybyła rogata, ciemnoskóra kobieta i podeszła do ciężkiego biurka, Alice przywitała ją uprzejmie uśmiechem i wysłuchała do końca co tamta miała do powiedzenia. Wielka szkoda, że nie potrafiła jej pomóc... Nie znała odpowiedzi na najważniejsze pytanie, które najwyraźniej nie dawało rogatej spokoju.
    - Niestety, nie wiem kogo ma pani na myśli. - powiedziała kręcąc głową ze smutkiem. Naprawdę chciałaby pomóc, ale w tej chwili nie miała możliwości. Nie pomagał opis szukanych postaci, Alice nadal pozostawała bezradna.
    Traf chciał, że w momencie zadania pytania przez recepcję przechodziła druga Marionetka. Wysoki mężczyzna o ciemnych włosach i wiecznie zsuwających się z nosa okularach. Przystanął i przyjrzał się uważnie przybyłej, poprawiając okulary.
    - Jeśli można. - wtrącił się, mierząc wzrokiem najpierw Alice, potem kobietę - Na terenie Kliniki obowiązuje tajemnica lekarska więc jeśli nie jest pani rodziną owego pana Marwick'a czy też kobiety którą pani opisała... Nie możemy udzielić pani żadnych informacji dotyczących ich bytności tutaj czy też stanu zdrowia. - powiedział chłodno, przyglądając się jej swoimi krwiście czerwonymi oczami - Chciałbym jednak zauważyć, że sama nie wygląda pani najlepiej. Bez urazy. - ponownie poprawił okulary - Proszę zapisać się w Recepcji na wizytę - wskazał Alice - i poczekać na swoją kolej. Myślę, że doktor Blackburn znajdzie dla pani chwilkę. A teraz, jeśli panie pozwolą, żegnam i życzę miłego dnia. - i zwyczajnie ruszył w swoim kierunku. Nawet nie poczekał na jakąkolwiek odpowiedź. No cóż, Personel Kliniki działał jak dobrze naoliwiony mechanizm samonapędzającej się maszyny. Nie było mowy by chociaż jeden element, jeden choćby najmniejszy tryb nie działał tak, jak powinien.
    Alice spojrzała na rogatą i posłała jej przepraszający uśmiech. Jeśli było trzeba, zapisała białowłosą na wizytę, wskazała jej wolne krzesełko i zaproponowała herbatę. Nic więcej w tej chwili nie mogła uczynić.
    _________________
     



    Upiorna Arystokratka

    Godność: Po prostu Rim
    Wiek: 18
    Rasa: Upiorna Arystokratka
    Lubi: Śpiewać
    Nie lubi: Być w centrum uwagi
    Wzrost / waga: 165/45
    Aktualny ubiór: Połatana spódnica, za duża, znoszona koszula, brudny, połatany kaptur, zakrywający rogi
    Znaki szczególne: fioletowe cętki na rękach, nogach i bokach, oraz wąsy na policzkach
    Zawód: pomoc domowa?
    Pod ręką: mały mieszek pieniędzy
    Stan zdrowia: Liczne siniaki i obtarcia po pobiciu, podbite lewe oko. Rana cięta przez całą długość mostka
    Dołączyła: 15 Paź 2017
    Posty: 97
    Wysłany: 2 Sierpień 2018, 16:01   

    Opuściła smutno wzrok i mocniej zacisnęła palce na pasku torby. Już miała coś jeszcze się zapytać, gdy pojawił się ten mężczyzna. Coś jej mówiło, żeby się nie zbliżać, żeby trzymać się od niego z daleka. Ale nie mogła teraz uciekać. Póki nic nie mówi to lepiej po prostu go wysłuchać.
    - Rozumiem...przepraszam - powiedziała cicho i westchnęła cichutko, gdy mężczyzna już się od nich oddalił. Miała wrażenie, że przez cały czas jak stał obok, to wstrzymywała powietrze.
    Pokręciła głową, słysząc o tym, by się zapisać - nie trzeba...nic poważnego mi nie jest - uśmiechnęła się niepewnie - czy...jednak mogłabym poczekać tu na pana Marwicka? - spojrzała z nadzieją na kobietę - powiedział, że jak nie wróci do wieczora do domu to tutaj go znajdę. Poczekam jeszcze chwilę, a jak nie przyjdzie to wrócę do ... domu - powiedziała, mając nadzieję, że nie sprawi w ten sposób problemu.
    Jeśli tylko Recepcjonistka wyraziła taką zgodę, Upiorna zajęła jedno z krzesełek, poza kolejką. Tak by było wiadomo, że nie czeka na lekarza. Jeśli mimo wszystko Marionetka zaproponowała jej herbatę, dziewczyna chętnie ją przyjęła. Musiała się rozgrzać. Ubrania nadal były wilgotne. Po chwila pociągała noskiem i starała się tamować kaszel. Torbę z ubraniami swoich pracodawców trzymała na kolanach. Co chwila spoglądała na drzwi wejściowe, sprawdzając czy to czasem nie osoby, na które czeka. Nie chciała zgłaszać się do kolejki. Co jak przyjdą i okaże się, że nie czekała tylko wykorzystała to dla siebie? Nie chciała ryzykować. Kaszlu pozbędzie się pewnie jak się wygrzeje, tak sobie wmawiała. Najważniejsze teraz było się dowiedzieć, że pani Iris jest cała...że żyje.
    A może nie ma tutaj pana Marwicka ponieważ...ona umarła? Rim przełknęła ślinę i powstrzymała szloch. Szybko też starła łzę, której udało się wymknąć z kącika jej oka. Miała nadzieję, że nikt tego nie zauważył, a pociąganie nosem mogła zrzucić na lekkie przeziębienie.
    _________________

    #CC99FF
    Wiórek
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,29 sekundy. Zapytań do SQL: 9