• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Klinika » Pokój nr 1
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Ponury Komediant

    Godność: Iris
    Rasa: Baśniopisarz
    Wzrost / waga: 180/70
    Aktualny ubiór: https://i.imgur.com/DxxKIS8.jpg
    Znaki szczególne: Włosy i oczy potrafiące zmieniać kolory.
    Pod ręką: Zwój papieru, pędzel i czarny tusz.
    Broń: Bat
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga
    Stan zdrowia: Ciąża
    Dołączył: 01 Maj 2016
    Posty: 97
    Wysłany: 28 Luty 2019, 21:28     

    Była ciepła. Iris trzymała Julię w objęciach i nie uśmiechało się jej ją puszczać. Może dlatego, że potrzebowała teraz bliskości i zrozumienia. Potrzebowała kogoś, kto dałby jej namiastkę poczucia bezpieczeństwa.
    Julia przede wszystkim była żywa. Oddychała, poruszała się i rozmawiała z Baśniopisarką, nie unikając kontaktu. A przecież mogła zignorować swoją pacjentkę i wyjść już na samym początku.
    - Dziękuję. - wyszeptała Iris, kiedy skrzydlata zapewniła, że poprosi o sprowadzenie Terrego po czym puściła ją, by dziewczyna spełniła prośbę.
    Ciemnowłosa obserwowała lisią dziewczynę przez chwilę, potem zerknęła na Jana który wrócił pod drzwi i zaglądał poza nie. Nie rozumiała jego zachowania, ale poczuła się zdradzona przez wszystkich pracowników Kliniki. Tylko Julia mówiła prawdę, mogła przecież nie wiedzieć o tym co się stało. Z resztą... była kochaną dziewczyną, dobrą i miłą. Nie mogła kłamać.
    Spojrzała na białe zwierzątko które, wcześniej niespokojne, teraz siedziało spokojnie nieopodal. Baśniopisarka widziała w nim elementy przypominające królicze, ogonek miał taki, jaki mają gronostaje. Był śliczniutki, ciekawe gdzie można takie zdobyć.
    Kiedy lisia dziewczyna wróciła, Iris poczuła ulgę. Nie chciała zostawać teraz sama. Była przygnębiona wszystkim co zaszło, nie mogła jednak dać upustu swoim emocjom, bo czuła nienaturalny, pochodzący od Marionetki spokój.
    Patrzyła uważnie na kartkę i słuchała dziewczyny, chcąc przyswoić sobie reguły gry. Czy chciała zagrać? A czemu nie? Nie miała w tej chwili nic innego do roboty a Julcia robiła wszystko, by tylko odciągnąć czarne myśli kobiety. Była kochana.
    Kiedy przyszła kolej Iris, wzięła ona mazak i przyjrzała się krytycznie szlaczkowi. Przez chwilę wyglądała jak zwierzątko kręcące głową. W końcu jednak dorysowała przylegający do szlaczka zygzak, zupełnie jakby wyrósł mu jakiś smoczy grzebień. Zaintrygowana zabawą, przesunęła kartkę młodszej, by ta narysowała następną część obrazka.
    - Nigdy nie bawiłam się w coś takiego. - przyznała - Ale jestem ciekawa co z tego wyjdzie. - dodała grzecznie i sięgnęła niepewnie ku zwierzakowi, by dotknąć jego białego futra.
    _________________
    #009999
    #ff0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 1 Marzec 2019, 23:35     

    Westchnęła w duchu z ulgą, widząc, że Pacjentka się uspokoiła i zgodziła się by razem porysować. Prawdę mówiąc Tulka wymyśliła to na poczekaniu. Znała tę zabawę, że nie sądziła, że będzie w to kiedyś grać z jakimś Pacjentem, a tym bardziej dorosłym. Z dzieckiem to jeszcze by nawet przeszło. Miała tylko nadzieję, że Jan Sebastian, albo któryś z lekarzy nie skomentują tego co teraz robiły. Z resztą...zadaniem Tulki było także pilnowanie by Pacjenci byli w dobrym samopoczuciu, więc spełniała w pełni swoje obowiązki. Przecież nikt nie zabraniał jej też przy tym się dobrze bawić.
    - Zabawa się dopiero zacznie - uśmiechnęła się drapieżnie, przekazując kartkę z kolejnym elementem Iris - potem będzie trzeba wymyślić co to jest, albo to jakoś nazwać - powiedziała poważnie, ale w jej oczach czaiły się zadziorne iskierki.
    Dziewczyna zawsze starała się dodać jakiś element, który sprawiał, że całość nabierała kształtu, ale jednocześnie nie próbowała ułatwiać zadania swojej towarzyszce. Często przekręcała kartkę pod różnym kątem, bo nikt nie powiedział przecież, gdzie jest dół, a gdzie góra, więc wszystko było możliwe.
    - Co najbardziej lubisz malować? Poza myszkami, które potem pomagają w ogrodzie? - zachichotała cichutko. Chciała jakoś zająć kobietę rozmową, mając nadzieję, że przypadkiem nie poruszy jakiegoś wrażliwego tematu, a widziała, że ta naprawdę kocha sztukę. Więc może to będzie ten neutralny grunt, ich nić porozumienia? Poza tym lubiła rozmawiać o malunkach i rysunkach. Dla Julii przez wiele lat było to jedyne hobby na jakie mogła sobie pozwolić, dlatego też miało dla niej wielkie znaczenie. Poza tym, dzięki jej pamięci mogła uwieczniać rzeczy, które chciała tym bardziej zapamiętać. W końcu nie miała tutaj aparatu fotograficznego na tyle dobrego, by pokazać to tak jakby płomiennowłosa tego chciała.
    _________________

     



    Nocna Mgła

    Organizacja MORIA: Renegat
    Godność: Anomander van Vyvern
    Wiek: Z wyglądu 35 lat
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Zwierzęta, naukę, badania naukowe, toksykologię, kynologię, polowania
    Wzrost / waga: 198 cm / 89 kg
    Aktualny ubiór: Skórzane spodnie, kamizela i płaszcz z kapturem, czarna koszula, ciężkie buty, nagolenniki i karwasze ze stali.
    Zawód: Doktor nauk weterynaryjnych
    Pod ręką: Torba medyczna (apteczka), manierka z alkoholem, klepsydra, sztucer, nóż
    Broń: Nóż, sztucer Purdey kalibru 375 H&H z celownikiem Swarovski Z8i
    Nagrody: Prezentełko, Kula Pomocna, Cukrowe Berło
    Stan zdrowia: Zdrowy
    SPECJALNE: Moderator, Pomoc Administracji
    Dołączył: 12 Wrz 2016
    Posty: 221
    Wysłany: 7 Marzec 2019, 03:53     

    )


    Jan Sebastian przestał spoglądać w korytarz i przeniósł wzrok na Julię i Pacjentkę. Nie wiedział czemu, ale zrobił to dokładnie w chwili, gdy te się przytulały.
    Przechylił głowę lekko na bok i przez chwilę obserwował ten festiwal czułości, jaką potrafią okazywać sobie istoty z krwi i kości.
    Gdzieś wewnątrz niego, niczym spłoszony motyl tłukący skrzydłami o szybę, szamotało się jakieś nieczytelne wspomnienie. Skupił się na nim, ale niestety było to bezskuteczne.
    Cofnął się kawałek od drzwi, poprawił okulary, wyjął notes i ponownie zaczął coś w nim zapisywać.
    Obserwował jak Julia zabawia Pacjentkę rysowaniem na kartce.
    Jego pióro zapisało w notesie:
    „Istoty z krwi i kości (śmiertelne) wykazują naturalne tendencje do wzajemnego wspierania się i zabawy. Zachowanie to może mieć podłoże altruistyczne.”
    W pewnej chwili uniósł głowę, poprawił okulary i spojrzał w stronę korytarza.
    Weszli na salę.
    Mobilizacja i gotowość do działania.
    Interweniował jeszcze raz.
    Kolejna odmowa.
    Feeria barw niczym w kalejdoskopie przelała się przez umysł Jana Sebastiana. Przez chwilę mrugał oczyma, ale nie był w stanie nic zrozumieć. Potok chaotycznie połączonych ze sobą obrazów nie posiadających większego sensu, rozbłyski kolorów, migotanie barw i linie kodu ruchowo-bojowego o podobnej komplikacji co jego własny, to wszystko przemknęło mu przez głowę.
    Mobilizacja, odmowa, gotowość.
    Nie zrezygnuje.
    Nadeszła ta straszna pora, że teraz to on musiał dokonać wyboru. Na dodatek musiał wybrać, nim będzie zbyt późno.
    Zamknął i schował pióro i notes, a jego wzrok ponownie spoczął na Julii i Pacjentce. Wpatrywał się w nie przez dłuższą chwilę.
    Nie wykonać polecenia i ponieść karę, czy przedłożyć własne dobro ponad dobro Pacjentki, która przyszła i za chwilę odejdzie?
    Wybór był trudny.
    Oto na jednej szali wagi stanął jego życiowy cel, najgorętsze marzenie i jedyna rzecz, która motywowała go do dalszego nakręcania mechanizmu. Na drugiej szali wagi stało dobro młodej dziewczyny, która straciła dziecko, swojego wybawcę, który okazał się być bardziej ludzki niż większość ludzi a za chwilę może stracić jeszcze ukochanego.
    Jan Sebastian mocno zacisnął pięści.
    - Julio, zajmij się Pacjentką przez jakiś czas. Ja zawołam Pana Marwick’a. – powiedział, a jego czerwone oczy zdawały się płonąć.
    To już nie były zwykłe oczy marionetki, to były dwie buzujące ogniem otchłanie, w których pomiędzy płomieniami zdecydowania, siły i odwagi, uważny obserwator mógł dojrzeć iskierki straszliwego, palącego i niczym nie utulonego żalu.
    Jan Sebastian wyszedł z pokoju spokojnym krokiem, ale gdy tylko znalazł się na korytarzu ruszył biegiem w stronę sali treningowej.
    Jego kroki brzmiały tak, jakby ktoś uderzał taranem w spiżowe wrota.
    Musiał zdążyć!
    Musiał ją zatrzymać!

    ZT
    _________________
     



    Srebrny Iluzjonista

    Godność: Christopher George Marwick
    Wiek: Wygląda na 35 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Whisky, swoje psy
    Wzrost / waga: 190cm/80 kg
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/6ppHcqv + https://imgur.com/a/wYqC4Pq
    Znaki szczególne: Bródka w kształcie podobnym do dwóch kotów
    Pod ręką: Broń, pies, zegarek kieszonkowy, sakwa z pieniędzmi
    Broń: Jatagan, sztylety, kastet
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zdrowy na ciele, obolały na umyśle
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 75
    Wysłany: 6 Kwiecień 2019, 22:09     

    Mimo że odeszli już kawałek, usłyszał niezrozumiały ryk dyrektora. Usłyszał głuchy łoskot… domyślał się co też mogło wydarzyć się na sali. Wiedział, że jego postawa jest godna pogardy. Gdyby była to kobieta to prawdopodobnie by interweniował, ale z racji że celem skrzydlatego był mężczyzna, postanowił się nie wtrącać… ale czy aby na pewno to było powodem?
    Czy do tego stopnia przywykł, do takiego traktowania marionetek, że się nie wtrącił? Czy może obawiał się Anomandera do tego stopnia?
    Miał na swoich usługach Rim. Czy gdyby był na miejscu Anomandera, chciałby by ktoś postronny wtrącał się w wymierzanie kary? Nie. Jednakże kara, to nie pastwienie się. Nie był jednak osobą, która miała prawo do oceniania kogokolwiek pod tym kątem. Miał swoją przeszłość, z której nie był dumny nigdy. Czym zasłużył sobie na coś takiego tamten mężczyzna? Idąc za Alice odwrócił głowę w kierunku sali treningowej. Wszystko od środka krzyczało w nim, by wrócił i nie pozwolił na to. Ale się nie zatrzymał, teraz Iris była jego priorytetem. Mimochodem wstrzymał powietrze, które właśnie wypuścił z sykiem. Zacisnął dłoń w pięść. W tym momencie jeszcze bardziej, miał ochotę zdzielić dyrektora kliniki…
    Zdawał sobie sprawę z tego, że wypytywanie Alice o sytuację w klinice, czy o samego Anomandera, albo o powody traktowania personelu w taki sposób byłyby nie na miejscu, a i tak nie uzyskałby odpowiedzi, na żadne z pytań. Tego wymaga się od personelu, a na podstawie zachowania i słów Anomandera, można było jasno wywnioskować jak krótko trzyma chociażby Alice.
    Każdy następny krok jaki stawiał, zdawał się być cięższy od poprzedniego. Serce waliło mu jak oszalałe. Tak bardzo chciał ją już zobaczyć, dotknąć by się upewnić że naprawdę żyje. Z drugiej strony czuł, że chce uciec od tego wszystkiego. Schować się jak jakieś dziecko pod łóżkiem, przykryć kocem i odciąć się od świata. Gdy ją zobaczy, to wszystko okaże się prawdą…
    Gdy stanęli przed drzwiami, było mu słabo. Próbował za wszelką cenę, wziąć się w garść. Wiedział, że musi być twardy. Jeśli się teraz rozsypie, to Iris się załamie kompletnie. Jest na coś takiego zbyt wrażliwa…
    By zamaskować drżenie rąk, wsadził je w kieszenie. Wszedł do środka i stanął tuż przy drzwiach.
    Widział ją.
    Głos uwiązł mu w gardle.
    Nogi odmówiły posłuszeństwa.
    Stał i wpatrywał się w nią, kompletnie ignorując osobę pielęgniarki.
    Czuł jak w oczach wzbierają mu się łzy, ale powstrzymał je. Musiał być dla niej wsparciem.
    Ledwo widocznie, wziął głębszy wdech i podszedł do łóżka na którym leżała. Spojrzał na nią z czułością i bez żadnych słów usiadł przy niej i jeśli mu pozwoliła, przytulił ją do swojej piersi.
    Naprawdę żyje.




    Ponury Komediant

    Godność: Iris
    Rasa: Baśniopisarz
    Wzrost / waga: 180/70
    Aktualny ubiór: https://i.imgur.com/DxxKIS8.jpg
    Znaki szczególne: Włosy i oczy potrafiące zmieniać kolory.
    Pod ręką: Zwój papieru, pędzel i czarny tusz.
    Broń: Bat
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga
    Stan zdrowia: Ciąża
    Dołączył: 01 Maj 2016
    Posty: 97
    Wysłany: 7 Kwiecień 2019, 19:39     

    Trzeba było przyznać, że Julia naprawdę potrafiła odwrócić uwagę. Iris momentami prawie całkowicie zapominała gdzie się znajduje, co się stało i co dalej. Z jednej strony chciałaby pogrążyć się w żalu i opłakiwać los siebie i dziecka, z drugiej jednak strony wiedziała, że życie toczy się dalej. Jej racjonalna strona zaciskała pięści i dopingowała, by Baśniopisarka wzięła się w garść.
    Kobieta przyglądała się kartce i zastanawiała się co mogłaby dorysować. Uśmiech Pielęgniarki był pokrzepiający, nawet jeśli drapieżny. Iris też kiedyś się tak uśmiechała, jakby nie biorąc niczego na poważnie. Czerpała z życia garściami, nawet Terrego poznała przypadkiem, w barze i wylądowali w łóżku. Na tamten moment nie przypuszczałaby, że skończy się to trwałym związkiem, przecież tak lubiła się bawić.
    - Lubię portrety, chociaż w nich czasami ciężko przemycić żywsze kolory, dlatego często maluję kwiaty i zwierzęta. - wyjaśniła z delikatnym uśmiechem, wracając myślami do swoich dzieł - Malowałam. - poprawiła się i jej uśmiech uleciał. Cóż, ciężko było z nią rozmawiać ale czy należy się temu dziwić? Straciła część siebie, część swojej duszy bo dziecko na które czekali było upragnionym darem, spoiwem które połączyłoby ich na wieki. Kto by pomyślał, że życie jest tak kruche i może rozsypać się w pył w przeciągu paru minut.
    Jan Sebastian raptownie opuścił pokój, odprowadziła go wzrokiem bo nie bardzo wiedziała, co o nim myśleć. To on przekazał straszliwą wieść ale nie powinna go winić za to co się stało.
    Już miała dorysować kolejny szlaczek kiedy drzwi pokoju otworzyły się. Spojrzała w tamtą stronę ciekawa, kto postanowił przyjść. Może lekarz? Zapyta go o...
    Czas nagle zwolnił a na twarzy kobiety pojawiło się przerażenie. W drzwiach stał Christopher, z dłońmi w kieszeniach i okropnym wyrazem twarzy. Wyrazem obojętności.
    Cała krew odpłynęła z jej lica w wszelaki kolor zniknął z jej włosów, pozostawiając je czarne, bez połysku. Zatrzęsła się unosząc dłoń do ust. Pragnęła jego obecności lecz jednocześnie obawiała się jego reakcji. A teraz stał tutaj i wyglądał, jakby był tu za karę. Jakby go do tego zmuszono.
    Wszelka nadzieja uleciała z Baśniopisarki jak powietrze z przebitego balonika. Odwróciła głowę i opuściła ją tak, że fala ciemnych włosów ukryła całkowicie emocje malujące się na jej twarzy. Zacisnęła przy tym mocno usta i oczy, powstrzymując szloch. Łzy naciekły do oczu i popłynęły szerokimi strumieniami po bladych policzkach.
    Tak wygląda koniec. Może powinna umrzeć? Byłoby łatwiej.
    Usłyszała jego kroki i jeszcze bardziej się skuliła. Nie bała się krzyku, oskarżeń czy nawet uderzenia, chociaż nie wierzyła by jej to zrobił. Kochała go całym sercem i mały płomyczek nadziei podpowiadał jej, że może on nadal coś do niej czuje?
    Czekała na jakikolwiek ruch, jego obojętność straszliwie bolała. Będzie tak stał, patrzył po czym odejdzie... Bała się tej chwili ale czuła, że taki scenariusz jest możliwy. Zraniła go, wbiła nóż w serce które on postanowił dla niej otworzyć.
    Gdy poczuła jak łóżko ugina się a mężczyzna siada przy niej, wciągnęła powietrze przerażona całą sceną. Drżała na całym ciele ale nie wydawała żadnego dźwięku.
    I wtedy on, jej najdroższy, najukochańszy Chris, przyciągnął ją do siebie, do swojej piersi, do serca. Przytulił ją a ona otworzyła szeroko ciemne, pozbawione blasku oczy, zasłonięta kurtyną z czarnych włosów. I nagle wszelki strach odpłynął, pojawiło się ciepło jego silnych ramion. Bezpieczeństwo, miłość.
    Wtuliła się ufnie w swojego mężczyznę, przycisnęła mokrą twarz do jego koszuli i pozwoliła, by wszelkie emocje wyciekły z niej wraz z kolejną falą płaczu i szlochu. I tym razem płakała głośno, nie tłumiąc już niczego.
    - Wybacz... - między krzykiem dało się wychwycić pojedyncze słowa, które mimo wszystko wypowiadała z trudem - Przepraszam... Przepraszam... Przepraszam!
    Uniosła dłonie i objęła go mocno, jakby bała się, że on naprawdę odejdzie. Zniknie z jej życia, porzuci ją. Samotność, którą odegnał z taką łatwością w tej chwili był najgorszym, co mógłby jej zaserwować. Wiedziała, że go skrzywdziła ale miała nadzieję, że Chris zdoła jej wybaczyć.
    - Kocham cię... Przepraszam... Tak strasznie... Kocham cię! - wyła, przyciskając twarz do jego piersi, odnajdując w objęciach ukojenie jakiego pragnęła - Zabierz mnie stąd... Wracajmy do domu... Chris, mam tylko ciebie. - potoki łez nie przestawały płynąć i moczyć jego ubranie - Nie zostawiaj mnie, błagam... Kocham cię, mam tylko ciebie!
    Spazmy spowodowane gwałtownym płaczem zaczęła wstrząsać jej wyczerpanym ciałem ale nie puściła go, trzymała mocno.
    Nie chciała, by odszedł.
    Nie On.
    _________________
    #009999
    #ff0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 7 Kwiecień 2019, 22:17     

    Uśmiechnęła się, słysząc co kobieta lubi najbardziej malować - zawsze można zaszaleć z kolorami, nawet przy portrecie - puściła jej oczko. Kolorowe włosy czy nawet skóra nie były niczym dziwnym w Krainie, więc też takie obrazy nie byłyby zbyt dziwaczne.
    Spojrzała za Janem Sebastianem i skinęła mu głową. Nie miała zamiaru jak na razie się stąd ruszać. Chciała pomóc kobiecie jak tylko mogła i chyba jak na razie udało jej się przynajmniej odwracać jej uwagę od tragedii. Ale słysząc, że Marionetka idzie po pana Marwicka, już nie była taka pewna, czy będzie jej się to dalej udawało. Spojrzała zaciekawiona co im na razie wychodziło z tego rysunku. Jak dla niej przypominało to skrzydlatego słonia z nogami kaczki i ogonem jakiegoś innego ptaka, ale mogła się mylić.
    Już miała podzielić się swoim spostrzeżeniem z Pacjentką, gdy ktoś wszedł do sali. Wstała i spojrzała na mężczyznę. Nie podobało jej się to, jak na niego zareagowała Iris. Musiała być gotowa. Nie była pewna czy to ukochany Baśniopisarki czy może jednak ktoś, kto ją zaatakował. Iris wyglądała na przerażoną, a nie na ucieszoną. Tulka położyła po sobie uszy, jej kły lekko się wydłużyły, źrenice zmieniły na wąskie, takie jak powinny być u lisów, a jej skrzydła lekko się rozłożyły. Musiała w razie czego ingerować jak najszybciej. Pewnie użycie mocy będzie najszybsze.
    Gdy jednak mężczyzna przytulił kobietę, a ta się....chyba można powiedzieć, ze się uspokoiła. Nie panikowała, ale przepraszała swojego ukochanego. Julia sama się uspokoiła ale jej serce się ścisnęło. Poczuła się tutaj bardzo niechciana, nie chciała im przeszkadzać, ale musiała coś powiedzieć - zostawię państwa na chwilę, w razie czego proszę wołać, będę za drzwiami - nie wiedziała, czy ją słyszą, ale nie mogła tutaj zostać. Miała przeczucie, że może wyjść...a raczej musi.
    Wzięła ze sobą Wredotka i wyszła cicho z pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie. Po jej policzkach popłynęły łzy. Szybko je jednak otarła. Słyszała słowa Iris, dlatego wiedziała co musi zrobić. Musi zajść po rzeczy dla niej oraz po wypis, bo nie będzie chciała zostać, ale przed tym będzie musiała przetrzymać jeszcze jedną rzecz. Ale to za chwilę...najpierw pójdzie do Alice po rzeczy Pacjentki oraz papiery, które są potrzebne do prawidłowego wypisu.

    (Tula wróci ja uznacie, że jesteście gotowi wyjść, ale spokojnie, przyniesie Iris ubrania więc nie uciekajcie xD)
    _________________

     



    Srebrny Iluzjonista

    Godność: Christopher George Marwick
    Wiek: Wygląda na 35 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Whisky, swoje psy
    Wzrost / waga: 190cm/80 kg
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/6ppHcqv + https://imgur.com/a/wYqC4Pq
    Znaki szczególne: Bródka w kształcie podobnym do dwóch kotów
    Pod ręką: Broń, pies, zegarek kieszonkowy, sakwa z pieniędzmi
    Broń: Jatagan, sztylety, kastet
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zdrowy na ciele, obolały na umyśle
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 75
    Wysłany: 9 Kwiecień 2019, 00:11     

    Widziała dokładnie, jak na jej pięknej twarzy malowało się przerażenie. Widok ten, zabolał go bardziej niż można by podejrzewać. Nie dawał tego po sobie poznać, pogadanka Anomandera widać dała jednak więcej, niż on sam był aktualnie w stanie przyznać. Niby wszystko to, co przekazał mu dyrektor kliniki było oczywiste. Oczywiste i wiadome, ale gdyby nie powiedział tego wszystkiego na głos, gdyby go nie zrugał, Christopher prawdopodobnie… Nie, nie prawdopodobnie. Na pewno upadłby przed nią na kolana, cały we łzach, błagając o przebaczenie. Przebaczenie za to, że przez niego musiała tak bardzo cierpieć. Za to, że to z jego powodu tamta dwójka tak bardzo ją skrzywdziła, okaleczyła. Wydarli z jej objęć nadzieję, ich dziecko. Ich wspólną przyszłość.
    Czy ona zdawała sobie sprawę z tego, że to jak bardzo teraz cierpi, jest spowodowane tym, że się z nim związała? Tak. Musiała być tego świadoma. W innym wypadku nie reagowałaby w ten sposób, na jego widok. Bała się go, rozdzierało mu to serce, ale zasłużył na to. W jego zasranym obowiązku było teraz, przyjęcie od niej wszystkiego. Całego cierpienia, strachu, nienawiści, goryczy. Wszystkiego.
    Gdy przytulił ją do siebie, nastawił się mentalnie na wszystko. Na odepchnięcie, na atak i wykrzyknięcie na głos tego co oczywiste- że to jego wina, na to, że go zignoruje, zareaguje obojętnością. Naprawdę wiedział, że cokolwiek się teraz stanie- zasłużył na to i musi to znieść. Naprawdę sądził, że się na to przygotował. A jednak, nie. Iris po raz kolejny go zaskoczyła. Cały czas go zaskakuje, przynosi do jego życia promienie słońca w chwilach zwątpienia. Tak samo było i tym razem. Gdy obstawiał najgorsze, ona wtuliła się w niego. Była w tamtym momencie taka krucha, taka delikatna. Czuł, że jeśli zrobi to za mocno, ona się rozsypie.
    Czuł wilgoć i gorąco jej łez, czuł jak jej drobne ramiona są wstrząsane szlochem. Słyszał jak płacze, jak przeprasza.
    Nie mógł się nie uśmiechnąć. Był to uśmiech smutny, rozdzierający. Za co ona go przepraszała? To on winien był paść na kolana i przepraszać, nie ona. Zdecydowanie nie ona. Tylko on był winny. On za to wszystko odpowiadał. Jej krzyk działał jak sztylet. Sztylet który raz po raz, dźgał go w serce bezlitośnie. Nie cofnął się, gładził jej plecy. Wiedział, że działało to na nią uspokajająco.
    Obydwoje cierpieli, cierpieli strasznie. Obydwojgu wydarto z rąk i serc, istotkę która nie zdążyła zobaczyć na własne oczy, piękna tego świata. Której ani ona, ani on, nie wezmą już w ręce.
    Obydwoje krzyczeli. Ona na głos, on wewnątrz siebie. Smutek który rozdzierał w tym momencie ich dusze, w przykry sposób zbliżał ich do siebie jeszcze bardziej.
    Trwał w ciszy, póki się nie uspokoiła, póki gardło nie bolało jej od krzyku, póki nie miała już czym płakać. Cokolwiek by powiedział, nie zmieniłoby niczego.
    Pocałował ją w czoło, odgarniając mokre od łez i potu włosy.
    - Kocham Cie Iris. Nic tego nie zmieni.- powiedział jedynie i położył się tuż obok niej. Ledwo się we dwoje mieścili na tym łóżku, ale nie miało to teraz znaczenia. Przyciągnął ją do siebie i przytulił.




    Ponury Komediant

    Godność: Iris
    Rasa: Baśniopisarz
    Wzrost / waga: 180/70
    Aktualny ubiór: https://i.imgur.com/DxxKIS8.jpg
    Znaki szczególne: Włosy i oczy potrafiące zmieniać kolory.
    Pod ręką: Zwój papieru, pędzel i czarny tusz.
    Broń: Bat
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga
    Stan zdrowia: Ciąża
    Dołączył: 01 Maj 2016
    Posty: 97
    Wysłany: 12 Kwiecień 2019, 23:18     

    Długo jeszcze krzyczała, nie mogła pojąć dlaczego tak straszliwe nieszczęście musiało dotknąć właśnie ich. Sądziła, że kiedy pojawi się dziecko ich mała, kolorowa rodzina, posklejana z przeróżnych elementów, w końcu stanie się jednością. Że miłość zetrze wszelakie różnice i pozwoli im żyć w spokoju.
    Dom miał rozbrzmieć śmiechem malucha. Mury miały oglądać jego pierwsze kroki. Korytarze miały ponieść pierwsze słowa...
    Iris nie mogła powstrzymać łez, już nie teraz. Jej serce rozrywał ból, czuła się tak, jakby jakaś bestia rwała je na kawałki. Na nic zdadzą się jej protesty, co się stało, to się nie odstanie. Ból który w tej chwili dosłownie pochłania ją całą, będzie towarzyszył jej do końca życia.
    A przecież nie do końca była przygotowana na przyjście maleństwa. Początkowo bała się tej perspektywy, dopiero z czasem, kiedy w końcu odważyła się powiedzieć o ciąży Terremu a on zaregował tak, jak zareagował, poczuła, że rola matki jaką przyjdzie jej odegrać, będzie piękną przygodą. Od tamtej pory wyczekiwała dziecka, nie mogła się doczekać momentu kiedy je przytuli.
    Przecież nawet kupiła ten cholerny zestaw ubrań dla maluszka i Christophera!
    Całkiem ochrypła, wtulając się w Marionetkarza. Terry położył się obok niej i przytulał ją do siebie, w milczeniu znosząc jej zachowanie. Czuła, że jego też to wszystko boli. Jeszcze przed chwilą obawała się, że jest mu to obojętne, ale kiedy tylko zamknął ją w objęciach i usłyszała jego serce...
    Krzyk przerodził się w szloch, koszulę miał już całkowicie przemoczoną a jej oczy były tak opuchnięte, że prawie nic przez nie nie widziała. Tęcza zniknęła bezpowrotnie ustępując czerni, pustej, bezdennej.
    Nie wiedziała ile czasu minęło, pozwoliła sobie nie liczyć go. W tej chwili liczył się tylko Chris, jego ciepło i słowa które wypowiedział. Kochał ją... Mimo tego co się stało, mimo tego kim stała się ona. Wrakiem człowieka, wyjącą namiastką tego kim była kiedyś. Czy zdoła jeszcze kiedyś uśmiechnąć się, zaśmiać? Czy na jej twarz powrócą kolory...?
    Wymęczona, w końcu przestała krzyczeć. Policzki piekły, łzy przestały lecieć i pozostało jej tylko pociąganie nosem. Miała lekko uchylone oczy ale leżała już w milczeniu, tuląc się do ukochanego. Energia wypaliła się i kobieta poczuła się straszliwie zmęczona, głowa bolała ją od emocji i krzyku, całkowicie zaschło jej w ustach.
    Długo leżała w całkowitej ciszy, wsłuchując się w bicie serca Terrego. Nie puszczała go, nie pozwoliła odsunąć się nawet na milimetr. Pragnęła stopić się z nim w jedno, może wtedy ich rozstrzaskane serca stworzyłyby jedną, spójną całość?
    - Chris... Najdroższy. - wyszeptała, nie unosząc nawet powiek - Obiecaj, że zawsze będziesz mnie kochać tak mocno, jak ja ciebie. - dodała zmęczonym głosem po czym lekko uniosła się i spojrzała na niego z góry. W jej oczach, oprócz wyczerpania, błysnęła niepokojąca iskierka ale sama Iris była spokojna.
    - Jedźmy do domu. Jestem już zmęczona, no i trzeba przewinąć naszą córcię. - powiedziała i nagle uśmiechnęła się łagodnie - Jak myślisz, spodoba jej się pokoik? Jutro może wybiorę się po ubranka a ty zrobisz jej kilka zabawek? Jak przystało na Marionetkarza. - pochyliła się i położyła na jego piersi. Jej ciałem wstrzasnął nagły szloch. - Jedźmy do domu, błagam...
    _________________
    #009999
    #ff0066




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 13 Kwiecień 2019, 14:31     

    Pozbierała wszystko co potrzebowała. Zdobyła też wypis dla Iris, bo widziała, że raczej nie uda się jej tutaj utrzymać, a lekarze wątpiła by powiedzieli coś więcej. Dostała też informacje co i jak przekazać pacjentce.
    Poszła pod drzwi sali i przytknęła ucho. Nie ładne podsłuchiwać, ale wolała sprawdzić czy może wejść. Wiedziała, że jeszcze nie była wołana, bo któraś z Marionetek by ją o tym poinformowała, ale chciała, żeby para już mogła spokojnie zebrać się do domu. Zaniepokoiło ją to co usłyszała. Iris musiała być w szoku, innego wyjścia nie było. Ale nie mogła jej tutaj zatrzymać dłużej, to by pogorszyło tylko jej stan.
    Zapukała cichutko do drzwi i weszła. Przed sobą pchała wózek z różnymi dziwnymi przyrządami - podam pani Iris tylko jedną kroplówkę na wzmocnienie, żeby nic się nie stało na pewno po drodze - poinstruowała mężczyznę i sprawnie podpięła wężyk do małego woreczka oraz do wenflonu, który ta miała w ręce.
    Gdy już to zrobiła odsunęła się i wróciła do wózka - czy zna pan może młodą Arystokratkę, o imieniu Rim? Zostawiła tę torbę mówiąc, ze to ubrania dla pani Iris - powiedziała, wskazując torbę, którą Marionetkarz na pewno mógł rozpoznać jako własną. Jeśli potwierdził tę wersję, oddała mu rzeczy oraz to co Iris miała ze sobą, gdy trafiła do Kliniki. Nie licząc zakrwawionych i rozszarpanych ubrań. Już dość drastyczności jak na jeden dzień.
    - Musimy poczekać kilka minut, zanim kroplówka się skończy - powiedziała, zbierając kolejne pakunki z wózka - tutaj jest wypis pani Iris, oraz leki. To nic poważnego. Zioła na uspokojenie i na wzmocnienie - podała to mężczyźnie - zaparza się z nich nie za mocną herbatę rano na wzmocnienie i wieczorem na uspokojenie - pokazała, które to pakunki. Każdy był też ładnie, starannie opisany, jakby zapomnieli - pani Iris powinna przez jakiś czas jeść lekki posiłki, ale poza tym może jeść wszystko. Powinna odpoczywać, ale nie być przykuta do łóżka - zaczęła swój monolog - może pracować w ogrodzie, coś ugotować, umyć naczynia, powycierać kurze czy sama poskładać ubrania. Nie jest kaleką, ale wszystko z umiarem - uśmiechnęła się uroczą - nie powinna jednak być sama. Nie musi być stale obserwowana, ale proszę jej nie zostawiać samej całkiem w domu, jakby coś się działo bo... - pochyliła się do niego - widzę, ze jest w szoku... ale na to nie pomogą żadne leki. Jedynie miłość i bliskość drugiej osoby - przyznała i westchnęła. Potrzebowała czasu.
    - Dodatkowo mam dla państwa zadanie domowe - uśmiechnęła się tryumfalnie i przyniosła zza drzwi duże płótno - za jakiś czas przyjdę na wizytę kontrolną, ale uprzedzę wcześniej. By sprawdzić jak się miewa Pacjentka - powiedziała łagodnie - codziennie, proszę więc wspólnie uzupełnić kawałek płótna. Czymkolwiek, jednak mają być to żywe, radosne kolory. Nie musi ten obraz nic przedstawiać mogą to być po prostu kolorowe plamy, jednak ma to państwu zająć co najmniej tydzień. Żadnego oszukiwania i robienia tego na raz wszystkiego - pogroziła Iris palcem - dodatkowo zakaz używania pędzla. Tylko ręce, patyki, gąbki czy chlapanie farbą. Ważne by się przy tym dobrze bawić i spędzić razem czas - przysunęła płótno bliżej pary.
    - Jeśli o nic nie chcą państwo pytać, to ja już pójdę. Nie muszą się państwo spieszyć. Nikt tutaj nikogo nie wyrzuca - dodała jeszcze z uśmiechem, odpięła kroplówkę, wyciągnęła wenflon, zagoiła rankę i poszła zająć się swoimi sprawami.
    Opłatami mogą się zająć w Recepcji, to nie było jej zadanie.

    Poszła odnieść Wredotka. Tak bardzo miała nadzieję, że Bane już wrócił, ale nie zastała go. Zaczęła więc sprzątać, czekając na niego. Kartkę i tak zostawiła. Ten jednak się nie zjawił. Ze łzami w oczach udała się więc do siebie by się przebrać, a następnie wróciła do Rezydencji.

    ZT (ostatni post na forum)
    _________________

     



    Srebrny Iluzjonista

    Godność: Christopher George Marwick
    Wiek: Wygląda na 35 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Whisky, swoje psy
    Wzrost / waga: 190cm/80 kg
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/6ppHcqv + https://imgur.com/a/wYqC4Pq
    Znaki szczególne: Bródka w kształcie podobnym do dwóch kotów
    Pod ręką: Broń, pies, zegarek kieszonkowy, sakwa z pieniędzmi
    Broń: Jatagan, sztylety, kastet
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zdrowy na ciele, obolały na umyśle
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 75
    Wysłany: 15 Kwiecień 2019, 02:16     

    W milczeniu przyjmował każdy cios jakim była każda jej łza, krzyk, szloch. Cierpiał słuchając tego, ale wiedział że to jest moment na coś takiego. Musiała to z siebie wyrzucić, oczyścić się z tych emocji. Nikt nie jest w stanie pozostać przy zdrowych zmysłach, tłamsząc w sobie tyle emocji. Taka ilość cierpienia, potrafi zniszczyć nawet tych najsilniejszych, pomieszać w głowach. Dlatego, gdy usłyszał z ust Iris fragment o ich córce, nie skomentował tego, pomimo żalu jaki w tamtym momencie ścisnął jego serce. Była wykończona, zarówno fizycznie jak i emocjonalnie, szok i trauma jaką dzisiaj przeżyła, odcisnęły na niej swoje piętno. Rozumiał to doskonale. Potrzebowała go teraz, jak nigdy wcześniej. A on sprosta temu wszystkiemu, będzie tą cholerną skała, choćby nie wiadomo jak bardzo to bolało.
    Mimo guli jaka narosła mu w gardle, zdołał się do niej odezwać. Spokojnie i cicho. W jego oczach była aktualnie bardziej krucha od jajka.
    - Moje uczucia do Ciebie się nie zmienią Iris.- pocałował ją znów w czoło.- Pokój na pewno jej się spodoba. Postarałaś się z urządzeniem go.-nic nie jest w stanie opisać tego, jak bardzo ciężko było mu to powiedzieć, tego jak bardzo bolała każda myśl o dziecku, którego nie miał okazji poznać.
    - Zabiorę Cię do domu. Tam odpoczniesz skarbie.- gładził ją uspokajająco po plecach, gdy zaczęła szlochać.
    Gdy pielęgniarka weszła do sali, on był już na nogach. Chciał ją powiadomić o tym, że chce zabrać Iris do domu, ale ta go ubiegła. Słysząc imię Rim, mimowolnie się w nim zagotowało. Nie był w stanie nic poradzić na to, że wściekłość paliła go od środka, na myśl o dziewczynie.
    - Tak. To moja pracownica.- wziął od niej swoją torbę. Zajrzał do środka i faktycznie, w środku znalazł ubrania dla Iris, kilka jej rzeczy, w tym blaszkę która od niego dostała. Słuchał w ciszy, tego co dziewczyna miałam mu do powiedzenia. Wyciągnął przez ten czas z torby ubrania dla Iris i położył je na jej łóżku, by zrobić miejsce na leki i wypis. Notował w głowie wszystkie wskazania i przeciwwskazania. Większość była oczywista, ale obydwoje byli w takim stanie, że lepiej było powiedzieć nawet o tych najbardziej oczywistych i banalnych rzeczach.
    Gdy usłyszał o szoku Iris i kolejnej wzmiance o miłości, żyłka na szyi zapulsowała. Nie był przecież ślepym głupcem. Widział co się z nią dzieje, wiedział co się stało i zdawał sobie sprawę z tego jak będzie to teraz wyglądać przez bliżej nieokreślony czas. W środku odezwał się w nim buntowniczy głos, miał dość tego że inni wytykali mu co ma robić i co będzie dla nich najlepsze. Doceniał pomoc i starania personelu, o to by czuli się jak najlepiej, ale czasem najlepszym wyjściem jest milczeć, niż mielić ozorem...
    Zadanie domowe... Paćkanie farbami po płótnie. Samymi żywymi, radosnymi kolorami.
    Zastanawiał się, jak Bardzo zajebiście, bawi się w tym momencie pielęgniarka. Nie mogła przecież mówić na serio. Kto w takiej sytuacji, dwójce zdruzgotanych ludzi grozi palcem, zadając zadanie domowe które polega na taplaniu się w kolorowej farbie i dobrej zabawie? Czy ona była poważna? Tylko przez wzgląd na Iris, nie powiedział na głos tego, co sądzi o podejściu młodej dziewczyny. Oni przeżywali w tym momencie żałobę, a ona traktowała to najwidoczniej jak jakaś zabawę.
    Kiwnął głową, a gdy wyszła przeklął soczyście. Potarł palcami skroń by się uspokoić.
    Życie z niego kpi.
    Pomógł Iris się przebrać. Był delikatny i ani trochę jej nie pospieszał. Gdy była gotowa do wyjścia, podał jej swoje ramię, zabrał wszystko co powinien i zszedł z nią powoli do recepcji. Tam uiścił rachunek i poprosił o powóz którym dostanie się z narzeczoną do domu.
    Musieli chwilę posiedzieć w poczekalni. W milczeniu przytulał ją, starając się nie myśleć od najbliższych dniach. Nie był po prostu w stanie o tym myśleć...
    Gdy tylko powóz zajechał, pomógł wejść do środka Iris. Do powozu zaprzęgnięto dwa konie, a z jego boku uwiązano konia Christophera. Przez wzgląd na niego, podróż odbyła się w wolnym tempie. Z resztą, tak było nawet lepiej. Nie spieszyć się, w spokoju przygotować się na powrót do domu...


    Z.t x2 [ostatnie posty na tym forum]
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,26 sekundy. Zapytań do SQL: 9