• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Skrzydła Nocy
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 31 Sierpień 2017, 14:30     

    Zmęczony jak i spełniony, Gopnik obserwował otoczenie. Ślicznotki nadal się kleiły do niego, jednak teraz one były dla niego obojętne. Zrobiły swoją robotę. Przytulasy nadal były miłe, jednak Rusek zdawał sobie sprawę, że było to jedynie wyuczone zachowanie. Bądź, co bądź, były paniami do towarzystwa. Bardzo ładnymi zresztą, a Michaił uwielbiał towarzystwo ładnych kobiet, toteż ich nie odpędzał.
    Bane nie wydawał się jednak cieszyć z obecności swojej pani. Wręcz przeciwnie, było wręcz wyraźnie widać że coś go gryzie. Co zresztą sam po chwili potwierdził.
    Michaił wysłuchał jego żalów, w międzyczasie ubierając się choć częściowo. Naciągnął na siebie bokserki i spodnie, wyłapując każde słowo. Skrzywił się lekko na określenie towarzyszek, ale w sumie Doktorek miał rację. Mimo to Kapelut nawet takie, jak one, darzy jakimś szacunkiem.
    Nie zrobiło mu się żal Bane'a. W zasadzie miał za swoje. Postanowił jednak nie dobijać leżącego, lecz go wspomóc. Sam był kobieciarzem, ale starał się otwarcie okazywać, że to tylko przygoda, nie dając nadziei na coś poważniejszego. Doskonale wiedział, że nie byłby zdolny do związku. To nie dla niego, narodził się po to, by balować, pić i poznawać kolejne dziewczyny.
    - Cóż, po pierwsze ogarnij się chłopie, blać! - zaczął, nie siląc się nawet na delikatność. Trochę zirytowało go to użalanie się nad swoim losem, kiedy to Doktorek odpowiadał za swoje czyny. On, tylko on i nikt inny. - Dwa, skoro masz kobietę, na której ci zależy, to jej to pokaż, blać! A nie sobie na panienki chodzisz. Z całym szacunkiem do was, drogie panie, ha ha. - zerknął na towarzyszki. - Rozumiem, ja, bo jestem wolny, to mogę z kim chcę. No, a po trzecie. Bądź przy niej, jeżeli ją na prawdę kochasz, a ona ciebie to masz dwa uda. Albo się uda i wrócicie do siebie, albo uzna, że nie może ci zaufać i jesteś przegranym. W każdym razie, nie wiesz, dopóki nie postarasz się o nią, o drugą szansę. - zrobił pauzę, po czym wypowiedział ostatnią radę, już spokojniejszym głosem. - No, i wreszcie musisz ponieść konsekwencje. Nikt nie decydował tutaj za ciebie. Ty chciałeś zdobyć Julię, ty ją zraniłeś raz i teraz zrobiłeś to znów, przy okazji łamiąc regulamin Kliniki, o ile dobrze rozumiem. Nie dziw się więc teraz, że wyszło jak wyszło. Tylko nie kul ogona jak skarcony pies, a przyjmij karę na klatę, nieważne jaka by była i nie załamuj się. No, a teraz, chyba czeka na nas łaźnia, czyż nie, Bratan? - zakończył i klepnął Bladolicego w plecy.
    Nie zdążył jednak wyjść, gdy nadszedł nieoczekiwany zwrot akcji. Jego turkusowowłosa anielica okazała się być dawną pacjentką. No, ciekawie. Czyli możliwe, że oddała mu się też z wdzięczności. Patrzył na tę wymianę uprzejmości pomiędzy kobietą a mężczyzną. Początkowo się spiął, ale chwilę potem na jego usta wypłynął uśmieszek, tak typowy dla Ruska. Przy okazji cieszył się, że anielica została uszczęśliwiona operacją Bane'a. To w jakiś sposób podnosiło Gopnika na duchu. Szkoda tylko, że zapłata matki była w naturze, ale cóż. Sama pewnie chciała.
    Po chwili Bladolicy kontynuował wylewać swoje żale. Kapelut znów zaczął się irytować, ale cierpliwie wysłuchał towarzysza.
    - Bane, job twoju mać... Weź się w garść. I nie dziw się jej, że straciła zaufanie. Pal licho, jakby to była jakaś zwykła kochanka na jedną noc, ale jak się zatraciłeś z laską, która omal jej nie zabiła, to jak myślisz, co sobie ona pomyślała? Stary, masz dużo do naprawienia, ale jeśli się postarasz, to może się udać. A widzę, że ci na niej zależy, więc pokaż jej to. Będzie dobrze, no. - znów poklepał kolegę. - Tak, wiem, tęsknisz. A nasrane masz nieźle. Jak my wszyscy, ha ha. To co, idziemy? - zakończył, śmiejąc się.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Wrzesień 2017, 20:18     

    Tego właśnie Medyk potrzebował. Delikatnego ale równocześnie stanowczego kopa w dupsko. Nie uchodzi użalać się nad sobą, zwłaszcza kiedy wyrzuty sumienia wcale nie są tak mocne.
    Bane przysłuchiwał się temu co ma do powiedzenia Kapelusznik. Gopnik dał mu do zrozumienia, że wcale mu go nie żal. W delikatny sposób przypomniał białowłosemu, że on sam naważył sobie tego piwa i powinien je wypić sam, bez niczyjej pomocy.
    Gdy Rusek skończył mówić, Cyrkowiec westchnął. Mimo chwilowego rozżalenia nadal czuł się nabuzowany. Nie wiedział, czy to narkotyk tak działał czy zwyczajnie po seksie wstąpiły w niego nowe siły. Agresor nie ustąpił, ale przecież Medyk nie ma powodu by wdawać się w bójkę z Gopnikiem, prawda? To był swój chłop, dobrze się z nim spędzało czas. Stary Gorzelnik był dobrym kompanem nie tylko do wódki ale też i rozmowy.
    Bane zaśmiał się na klepnięcie kumpla.
    - Dzięki. - powiedział - Masz rację. Nie powinienem mazać się jak cipa. - dodał szczerząc się do kompana.
    Jak wróci do Kliniki to przeprosi Julię i wszystko będzie cacy. Dyrektor wymierzy karę ale przecież chyba go nie zabije, prawda? Wszystko się ułoży!
    W międzyczasie dziewczyny ulotniły się z pokoju, najprawdopodobniej by przygotować kąpiel. Mężczyźni nie musieli czekać długo, bo już po chwili panie przyszły po nich, niosąc dwa komplety ręczników i szlafroki.
    - Nie będziemy wam towarzyszyć, drodzy panowie. - powiedziała jedna z Bliźniaczek.
    - Nam już wystarczy wrażeń. - dodała druga - Po skończonej kąpieli, proszę podejść do baru i uregulować rachunek.
    - Wpadajcie do nas częściej. - turkusowowłosa uśmiechnęła się uroczo. Już nie wyglądała na wystraszoną czy nawet nieśmiałą. Świetnie odegrała swoją rolę.
    Bane wstał i skinął na Gopnika. Zostali poprowadzeni do sali obok która w większej części składała się z ogromnej kadzi wypełnionej wodą. Albo czymś co miało uchodzić za wodę, bowiem toń była czarna niczym smoła.
    Cyrkowiec pochylił się nad zbiornikiem i wciągnął powietrze. Co jak co, był tu pierwszy raz i nie ufał do końca nikomu. Chciał przekonać się czy ich kąpiel nie rozluźni ich na wieki.
    Bliźniaczki zaśmiały się jednocześnie.
    - To zwykła woda. No, może z dodatkiem wonności. - powiedziała jedna podając Ruskowi ręczniki - Jej barwa sprzyja prywatności. Nie każdy lubi się afiszować ze swoją nagością.
    Bane wciągnął nosem unoszącą się parę. Faktycznie, pachniała zwyczajnie, nawet ładnie bo chyba dodano lawendy. Nie dużo, kilka kropel. Ale Cyrkowiec, z racji, że miał nienaturalnie wyostrzone zmysły, czuł zapach o wiele bardziej intensywnie.
    W sali było ciemno, nad tonią unosiły się niewielkie kule światła. Migotały kolorowo, co chwilę zmieniały barwę.
    - Miłej kąpieli, panowie. - wszystkie trzy ukłoniły się i z uśmiechami na twarzach, wyszły z sali.
    Bane nie czekał na towarzysza. Zrzucił ciuchy i bez wahania władował się do gorącej wody. Odetchnął czując jak jego ciało przenika gorąc. No, tego mu się chciało.
    - Jeszcze tylko wódka i mogę tak leżeć całą noc. - westchnął z głupawym uśmiechem na ustach - Davai, Bratan. - zakrzyknął, naśladując rosyjski akcent. Przebywając przy Kapeluszniku, podłapał kilka takich odzywek. Jego język był melodyjny i łatwy do zapamiętania, a przynajmniej pojedyncze teksty.
    Moczenie tyłka we wrzątku zawsze było przyjemne. Bane nie przewidział jednak, że w połączeniu z narkotykiem (niewiadomego pochodzenia, bo co z tego, że Medyk znał się na substancjach skoro Bliźniaczka mogła podać mu wszystko?) gorąca woda wywoła skok ciśnienia. Było mu tak dobrze, że nie zwrócił uwagi na bardzo szybkie bicie serca. Jedyne co... to poczuł nagłą chęć spuszczenia komuś wpierdolu. Ale dopóki nie ma pretekstu, nie będzie się na nikogo rzucał z łapami. Głupi nie jest.
    - Powiedz mi, Bratan? - zagadnął Kapelusznika - Jak będzie po twojemu "A w mordę chcesz?" - zaśmiał się, bo wrócił mu humor.
    _________________
     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 4 Wrzesień 2017, 00:14     

    Gopnik dosadnie dawał rady Lekarzowi. Kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że rozmawia zarówno z silniejszym, jak i wyżej postawionym. Postanowił wyrzucić z siebie wszystkie swoje myśli, jakie w nim siedziały. Zawsze taki był, w szczególności po procentach, po prostu mówił, co mu leży mu na sercu. Stąd te rady, których pewnie na trzeźwo by nie wypowiedział.
    Pomimo dość surowego osądu, Bane wydawał się rozumieć to wszystko, a nawet poniekąd się zgadzać z opinią kompana. Po wysłuchaniu słów towarzysza niespodziewanie otwarcie się z nim zgodził. Rozochocony tymi słowami Gopnik odparł:
    - No dokładnie, Bane. Jeśli się ogarniesz, to szybko z tego wybrniesz, inaczej to tylko pokażesz, jaka z ciebie ciapa, a chyba nie o to ci chodzi, co nie? Ha, ha. - zaśmiał się, próbując nieco rozluźnić atmosferę. Może i Doktorek go denerwował, ale w gruncie rzeczy obaj nie byli święci, toteż prawienie morałów było nieco przesiąknięte hipokryzją. Kapelut był o tyle czystszy, że nie wiązał się na stałe. Miał mimo to nadzieję, że kara Pana Anomandera będzie mimo wszystko łagodna. Każdy popełnia błędy, nikt nie może się przed nimi w pełni ustrzec. Najważniejsze jest to, by kara była odpowiednia zarówno do popełnionych błędów, jak i osobistych skłonności do zbaczania z dobrej ścieżki.
    Skinął głowa na słowa pań. Rzeczywiście, teraz, gdy już było po wszystkim, nie musiały towarzyszyć facetom. A teraz to było wręcz przeciwwskazaniem, gdyż Bane miał wyrzuty sumienia. Lepiej, by w spokoju odpokutował swoje czyny, podczas gdy panienki by go tylko dekoncentrowały w przemyśleniach.
    Pożegnał kulturalnie wszystkie trzy dziewczyny, przy okazji zapewniając, że dług zostanie spłacony, zachowując się przy tym nieco podejrzanie, mimo, iż tylko chciał zapewnić, że razem z kompanem nie mają dziwnych planów uniknięcia płatności. Cóż, Gopnik najwyraźniej pozostanie sobą. Przy okazji zapewnił dziewczyny, że jeszcze nieraz się tu pojawi. W myślach dodał, że może niekoniecznie razem z Banem, ale z pewnością zaszczyci ten lokal swoją obecnością.
    Przeszli razem do łaźni. Kapelut uśmiechał się pod nosem, widząc nieufność Doktorka w stosunku do wody w łaźni. Popatrzył na niego chwilę z nieukrywaną wesołością, po czym postanowił dodać kompanowi otuchy:
    - Bratan, wierz mi, to zwykła woda, tylko czarna jak smoła. Już się tu kąpałem i patrz - nic mi nie jest. A że przy okazji wszystko zasłania - mi to nie przeszkadza, ale w sumie to chyba nawet lepiej, czyż nie, Doktorku? - stwierdził ze śmiechem, po czym zdjął swoje ubranie i wskoczył do wody. Ta, tak jak i poprzednio, była przyjemnie ciepła, nie miała ani zbyt wysokiej, ani zbyt niskiej temperatury. Była po prostu idealna. Przynajmniej dla Kapeluta, a jak wiadomo, każdy miał inne odczucia dotyczące tego, co jest przyjemne, a co gorące. Chwilę potem dziewczyny opuściły basen, zostawiając mężczyzn sam na sam.
    Rusek zaśmiał się, słysząc sugesię Bladolicego. Wódeczka. Oczywiście mógłby ją łatwo stworzyć, jednakże woda znajdująca się w tej wielkiej wannie średnio się do tego nadawała. Całe szczęście, że miał jeszcze zapasy w kapeluszu, których nie kwapił się wyjąć. Inna sprawa, że coraz mniej zapasów zostawało dla kliniki. Michaił zdawał się jednak tym nie przejmować.
    - Wódka, powiadasz, Bratan? No, to myk. - zaśmiał się, wyciągając z czapki trunek - Nu, chluśniem, bo w tej kąpieli uśniem, ha ha. - cieszyło go to, że Bane w jego towarzystwie zaczął używać jego powiedzonek. Najwyraźniej zachowanie Gopnika było zaraźliwe. To było w niejaki sposób satysfakcjunące dla kogoś takiego, jak pan Skadowski. Wszakże wywierał sobą wpływ na innych. To zawsze dawało poczucie odnajdywania się w grupie, nawet jeśli była ona dwuosobowa.
    Pytanie Lekarza nieco zbiło Ruska z pantałyku. Nigdy w życiu nie spodziewał się takiego pytania, a już na pewno nie wtedy, gdy atmosfera była dość sympatyczna. Przestraszył się przez chwilę nawet, że to zapytanie będzie skierowane przeciw niemu. Postanowił się jednak odpowiedzieć:
    - "A w mordę chcesz?" No, to będzie chyba... Czekaj, daj mi pomyśleć, bo wiesz, nie da się tego przetłumaczyć jeden do jednego... To będzie... "Ej, ty? Chocisz w pizdu?"... Chyba tak jakoś będzie... Ale chyba mi nie chcesz mi przywalić, Bratan, ha ha. - rzekł odmieniając swoje podejrzenia w dowcip, jednak w głębi serca miał nadzieję, że ta prośba o tłumaczenie nie obróci się w realną groźbę. Toteż, nie czekając długo, postanowił wykorzystać swoje umiejętności gawędziarza:
    - W ogóle przez ciebie przypomniała mi się pewna historia o wpierdolu, chcesz to ci opowiem. Co ty na to, Drug?
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 4 Wrzesień 2017, 11:19     

    Rusek był jak wesoły płomyk skaczący z jednej gałęzi na drugą w ognisku. Szybko zarażał dobrym humorem wszystkich dookoła, rzucał żartami, śmiał się. Ciężko było pozostać przy nim ponurym.
    Właśnie to w tej chwili Bane cenił sobie w nim najbardziej. Miał wyrzuty sumienia bo faktycznie powinien przeprosić Julię a nie wyskakiwać do niej z przypominaniem kto rządzi w Klinice. Było to nie dość, że nietaktowne to jeszcze zwyczajnie chamskie. Zwłaszcza po tym co razem przeszli.
    Bane wiedział, że nie nadaje się do trwałego związku ale postanowił spróbować. Wyszło jak wyszło, z jego winy, ale czy naprawdę nie dało się tego naprawić? Warto spróbować.
    No i nie mógł mazać się jak cipa, Gopnik miał w tej kwestii świętą rację.
    Dziewczyny zostawiły ich samych. Kapelusznik już wcześniej tu był o czym nie omieszkał wspomnieć. Zapewnił białowłosego, że woda wcale nie jest rozgrzaną smołą. Dobrze, mniej obaw to lepszy humor.
    Obaj usiedli w wodzie i wzdychali, bo była bardzo przyjemna. Medyk przymknął oczy. Wbrew pozorom wcale nie był senny, wręcz przeciwnie. W żyłach nadal krążył pobudzający narkotyk, mężczyzna gdyby miał teraz okazje, wystartowałby w maratonie.
    Zastanowił się przez chwilę. Substancja musiała być czymś pochodnym Ekstazy. Wywoływała ogromny strzał energetyczny ale Bane nie miał ciągłych halucynacji. W trakcie zabaw z Panienką czasem widział Dziewczynę z Przystanku albo Julię, ale wizje nie utrzymywały się cały czas. Ale z drugiej strony przecież narkotyk był płynny, w zastrzyku a z tego co wiedział, Ekstazy miało formę tabletki... Kto wie. To w końcu Kraina Luster. Tu wszystko może być na opak.
    Cokolwiek by nie wziął, czuł się wyjątkowo dobrze, przynajmniej fizycznie. W głowie kołatały mu ciemne, przygnębiające myśli ale szybko uleciały, gdy Gopnik niczym magik wyjął z kapelusza flaszkę.
    Bane zaśmiał się i klasnął kilka razy w dłonie na znak uznania.
    - Cholera, gdyby wszyscy Magicy wyciągali z Kapeluszy wódkę a nie króliki... byłbym najbardziej aktywnym, zgłaszającym się do pomocy widzem świata, ha ha! - wyciągnął dłoń i klepnął przyjacielsko kompana. Oczywiście zamierzał później wynagrodzić Gopnika, przecież alkohol nigdy nie był za darmo. Nawet jeśli Kapelusznik potrafił go stworzyć z wody, wymagało to użycia mocy czyli zużycia energii. Tylko czy Bratan przyjmie pieniądze?
    Wyszedł z kąpieli bo gdy tu weszli zauważył mały stoliczek w kącie sali. Odszukał go teraz wzrokiem i podszedł, gdy go zlokalizował. Było ciemno, ale szklanki odbijały blask magicznych, świetlnych kul. Wziął oba naczynia i wrócił do basenu. Wyciągnął dłoń podając kompanowi jedną szklankę.
    - Normalnie walnąłbym z gwinta, na spółkę z tobą, boś równy gość. - powiedział - Ale sam rozumiesz... - wzruszył ramionami z uśmiechem i powrócił na swoje miejsce.
    Siedzieli w oddaleniu, na przeciw siebie co by zachować wszelkie należyte zapisy kodeksu "No homo." Co jak co, obaj byli mocno, bardzo mocno hetero.
    Białowłosy wsłuchał się w to co miał do powiedzenia Kapelusznik. Spiął się trochę ale mogło to wynikać z tego, że Bane poprosił go o przetłumaczenie zdania. A czasem by dobrze to zrobić trzeba uruchomić mózgownicę.
    - "Ej, ty... Chocisz w pizdu..." - powtórzył na głos Medyk, powoli, kalecząc piękny, poetycki język rosyjski. Powiedział to w formie zdania oznajmującego, bo musiał się oswoić z wymową.
    Gdy Gopnik zaśmiał się mówiąc o przywaleniu mu, Bane spojrzał na niego i złapał chwilową zwiechę. Był zaskoczony, że Kapelut mógł pomyśleć o czymś takim. Po chwili wybuchnął szczerym śmiechem.
    - Co? Eeee, nie no, Bratan. - zaśmiał się - Za co miałbym cię lać? Za wódkę i zajebiste towarzystwo? - dodał wyciągając ku niemu swoje naczynie - Może i mam w czubie ostro nasrane, ale nie przypominam sobie bym był przy tym niestabilny emocjonalnie na tyle, by bić przyjaciół, ha ha!
    Atmosfera która na chwilę zgęstniała, ponownie zrobiła się luźna i przyjazna. Bane odzyskał humor a co więcej, polepszył się bo Medyk siedział teraz z bananem na ryju i przysłuchiwał się Ruskowi.
    - Historia o wpierdolu? Davai! - mężczyzna poprawił się na siedzisku by lepiej widzieć i słyszeć opowieści. Miał nadzieję, że w historii to Gopnik komuś spuścił lanie a nie na odwrót. Zawsze przykro słucha się o tym, jak kumple dostają bęcki... nawet jeśli jest to śmieszne.
    Serce biło mu jak szalone ale wiedział doskonale, że to skutki wzięcia narkotyku. Miał podwyższone ciśnienie, ale póki co nic go nie bolało, więc siedział cicho na dupsku i grzał się w basenie.
    Wiedział, że za chwilę przyjdzie mu się zbierać do domu, ale na razie postanowił korzystać jeszcze z ostatnich chwil w towarzystwie roześmianego Ruska.
    _________________
     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 4 Wrzesień 2017, 23:41     

    Woda znowu była idealna. Taka, jaka być powinna, nie za zimna, nie za ciepła, a smolisty kolor doskonale zakrywał facetów. Przynajmniej tam, gdzie wypadałoby, by byli zakryci. Michaił rozłożył się w toni, zanurzając się po szyję i pozwalając sobie na pełen relaks. Przyjemne ciepełko koiło bądź, co bądź, zmęczone zabawą ciało, a ogólna dość wysoka temperatura niemal usypiała. Pełen relaks, to jest to. Gopnik miał o tyle lepiej, że jego głowy nie zaprzątały żadne niepokojące myśli, w przeciwieństwie do Doktorka. No, ale cóż - sam sobie był winien, czyż nie?
    Zaśmiał się, widząc uciechę Lekarza na widok alkoholu. Trafił swój na swego, menel pijaka wszędzie pozna. Ucieszył się, uśmiechając od ucha do ucha, na uznanie i poklepanie przez Bane'a, po czym mu odparł:
    - No, widzisz, a tutaj takie dziwy wcale nie są takie rzadkie. Wielu z nas przemienia różne rzeczy w słodkości - ot taka rodzinna umiejętność łakomczuchów. A, że u mnie to ewoluowało w trochę inną stronę, lepiej dla nas. Szkoda, że w Świecie Ludzi nie ma takich magików, a ci, którzy tam mieszkają, kryją się ze swoimi umiejętnościami. Głupia MORIA. Przecie my, Lustrzaki, moglibyśmy dać tamtym ludziom wiele dobrego, ale nie, lepiej robić eksperymenty, torturować i tworzyć maszyny bojowe i dziwadła... - jak zwykle, zbyt późno ugryzł się w język. - Izvinite, Bane, nie powinienem. Swój chłop jesteś, ale to, co te shlukhy ci zrobiły... Bestie... Zabić to za mało. - dodał, niejako tłumacząc się. Eksperymenty na Ludziach i tworzenie Cyrkowców było dla Ruska trochę tematem tabu, ale i tak często poruszał ten temat. Mimo, że jego osobiście MORIA nie skrzywdziła, to nienawidził jej. Zbyt wiele się nasłuchał o torturach i okrucieństwach, jakich się dopuścili. To już nawet Karciana Szajka jest lepsza. Oni przynajmniej są zwykłymi bandytami, a nie sadystycznymi psychopatami udającymi naukowców i żołnierzy.
    - Pewnie, że rozumiem, wódka pali sama w sobie, nie trzeba jej dodatkowo doprawiać, ha ha. - tym razem to on poklepał kompana po plecach, po czym pozwolił mu się oddalić. Niepisane zasady męskiej prywatności były zachowywane pomimo faktu, że przecież całkiem niedawno widzieli siebie nawzajem, tak jak ich matka urodziła, nagich, ale to co innego. Wtedy zabawiali się z kobietami, a teraz... To byłoby dość niezręczne.
    - Nu, horosho. Całkiem całkiem. Trochę poćwiczysz, i będziesz paplał niemal jak ja, ha ha. - zaśmiał się głośno. Potem równie donośnie ponownie ryknął, ciesząc się z żartu Doktorka i polewając mu własnoręcznie robionej czystej. Dobrze mu się z nim rozmawiało. Można było i pogadać o wódce, i o dziewczynach, a i dowcipami rzucało aż miło. Z takim to można by było i pod Stalingradem siedzieć. Przynajmniej byłoby wesoło.
    - Nu, to słuchaj. Był sobie taki jeden grabitel', wiesz, bandzior, który był mocny tylko w gębie. Kroił moich znajomych gopników, ale nigdy nie był sam. Zawsze pomagało mu kilku kumpli, o wiele silniejszych fizycznie. Sam był miękki jak margaryna z marketu. Nu, ale zaczął on skakać do mnie. Obrażać mnie, że dziadowski bimber pędzę. Pić to go pewnie nawet nie próbował, ale wiesz, chciał zacząć wyłudzać chyba za darmo. A za frajer to ja tylko przyjaciołom dam! - mrugnął w kierunku Bladolicego - Ale on dla mnie jak obcy był. Prześladował mnie kilka dni, to raz go dopadłem samego i mu mówię. Solówa jutro o trzeciej po południu, pod lasem. Przyjdź sam. No, ale oczywiście wiedziałem, że mu ufać nie warto, to skrzyknałem pacanów, by mi w razie co pomogli. Nie myliłem się, sam też przyszedł z kolegami, ale jako że siły były wyrównane, to mogliśmy mieć spokojną bitkę. - Kapelusznik, czując się pewniej w opowieści postanowił ją ubarwnić. - No, to biorę butelkę, robię pięknego tulipanka i rzucam się na niego. On, jako że nie sięgał mi nawet do ramion, nie mówiąc o zasięgu rąk, od razu zaczął dostawać w ryło. Zalał się krwią, rozciąłem mu bark, jeszcze parę innych szram dostał, aż rzuciłem się na niego z gołymi pięściami, aby go wykończyć. A tu jak nagle nie czuję, że ktoś mnie ciągnie - a jakże by inaczej, jego koleżka się wtrącił. - opowiadał przejęty, tak, jakby rzeczywiście było to aż tak dramatyczne, mimo, że nie było żadnego tulipana, a sama bójka nie była jego, a znajomego. Bane o tym jednak wiedzieć nie mógł, a zachowanie Ruska nie zdradzało drobnych różnic między prawdą, a opowiadaną historią. - No, ale to jeszcze nic! Patrzę, a drugi kumpel tego konusa zakłada kastet. No, to ja odruchowo z powrotem sięgam po mojego tulipanka, ale teraz szok. Jak nie przywali temu co się wtrącił, to ja myślałem, że mu się coś we łbie pojebało. No, ale drze się z mordą. Chto ty, gde ty. Derzhis' podal'she, blyat! Znaczy: Co ty, gdzie! Nie wpierdalaj się. No i tamten w szoku, ale chyba słabo dostał, bo od razu leci z łapami do tego honorowego. Ten zalany krwią leży, moi Gopniki nie wiedzą, czy lecieć ich rozdzielać, ale skinąłem im ręką, niech się leją, zatłuką się będziemy mieć spokój, zresztą milicyja już chyba wiedziała, że coś się działo, toteż postanowiliśmy dać dyla. - zaśmiał się - Teraz najlepsze. Tego cwaniaczka widziałem kilka dni później. Szramy na ramionach, ryj obity, koło mnie przechodził, jakby go nie było, ale ledwie zniknąłem mu z oczu, znów kozaczył do jakichś kolesi ze swoją ekipą, która się nieco przerzedziła. Widać jednak było, że teraz już nie chciał skakać do takich, jak ja i moi tavarishe Gopniki, tylko do niepozornych, cichych. Bał się, job tvoyu mat', ha ha. Zdrowie! - zakończył opowieść dziarskim toastem.
    Jako, że nie wiedział, ile jeszcze Bane będzie się moczył, postanowił poprosić go o przysługę.
    - Bratan, słuchaj. Zaniesiesz to do doktora van Vyvern?? - powiedział, podając mu butelkę swojego spirytu, przeznaczonego dla kliniki. I tak miał dać więcej, ale niestety, razem wychlali. Chociaż, szczerze to tego nie żałował. - Słyszałem, że jest to tam u was potrzebne. Trochę już się tutaj zasiedzałem, a choć jeszcze nie kończymy, boję się, że potem zapomnę. A, no i nie wychlej tego czasem po drodze do Kliniki, ha ha. - zażartował w swoim stylu, mając w głębi duszy nadzieję, że przesyłka rzeczywiście dotrze do adresata.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 08 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 5 Wrzesień 2017, 00:43     

    Na wspomnienie o MORII zmrużył oczy a uśmiech zniknął mu na chwilę z twarzy. Ale nie miał Gopnikowi za złe mówienie o nich. Przecież Lustrzanie znali tą organizację. Bywali też i tacy, którzy żałowali Cyrkowców. Okazało się, że właśnie taki był Kapelusznik.
    Białowłosy wzruszył ramionami gdy tamten zaczął przepraszać. Gadanie o tych zwyrodnialcach nie było przyjemne, ale Bane chcąc nie chcąc, musiał kiedyś pogodzić się z tym co mu zrobili. Coraz częściej łapał się na tym, że nie żałował tego co zrobił Dziewczynie z Przystanku... Bo to właśnie przez to go złapali i zmienili. Ale czy gdyby Medyk miał wybór, postąpiłby inaczej? Do niedawna myślał, że tak. Ale miewał wątpliwości. Tutaj było mu lepiej, wbrew pozorom. Tam miał wszystko, owszem - pieniądze, swój drogi samochód, panienki... Ale czy tutaj mu czegoś brakuje? został zatrudniony więc ma forsę. Za nią może kupić sobie chwile z kobietami. No, jedyne co to nie było tu Chevroletów Camaro. Ale pocieszał się, że Kraina Luster nie miała żadnych samochodów, więc nie był postrzegany jako biedak.
    Jedyne co mu doskwierało to... inność. Bo był inny i zawsze taki będzie. Nie pasuje ani do Ludzi, ani do Lustrzan. Nawet od Cyrkowców się różni. Bywały noce kiedy gapił się w sufit i zastanawiał nad swoim miejscem. Ostatecznie przemyślenia kończył na pocieszającym stwierdzeniu: "Moje miejsce jest tu, w Klinice." ale nie był wolny od wątpliwości. Był wdzięczny Anomanderowi, że ten dał mu Dom i pracę, dlatego traktował go czasem jak Ojca... ale czyż nie był jedynie Narzędziem? Nie żeby było mu z tym źle. Już kilka lat temu postanowił, że będzie się starał być użyteczny. Byli z van Vyvernem podobni do siebie, może nie w stu procentach, ale obaj ukrywali mroczną stronę. Może dlatego znaleźli wspólny język.
    Gdy tak teraz patrzył na Gopnika... Kapelusznik był dobrze zbudowany i przede wszystkim wyglądał na zdrowego. Nie miał jakichś szram na piersi, śladów po nacięciach czy wkłuciach. W przeciwieństwie do białowłosego.
    - Nie przejmuj się, Bratan. - powiedział Bane, uśmiechając się trochę sztucznie - Fakt, zrobili mi wiele. Ale chyba nie ma sensu by to roztrząsać. Nie teraz. - podniósł szklankę w górę by wznieść toast - Twoje zdrowie!
    Ucieszył się gdy tamten go pochwalił. Kaleczył język rosyjski jak tylko się dało, ale czy można wymagać świetnej wymowy języka słowiańskiego od Anglika z krwi i kości? Już samo to, że podłapał niektóre odzywki powinno zebrać owacje na stojąco. Bane należał go ignorantów i nigdy nie interesował się językami obcymi, oprócz oczywiście potrzebnej mu w pracy łaciny, ale uznał, że używanie rosyjskich wtrąceń przy Kapeluszniku sprawi mu przyjemność.
    Historia Gopnika była ciekawa i zabawna dlatego Cyrkowiec śmiał się co chwilę. Wybuchał szczerym, głośnym śmiechem i wznosił szklankę, już bez wypowiadania toastu. Podobało mu się w jaki sposób Rusek mówił, miał duszę gawędziarza. Można było go słuchać do usranej śmierci, nigdy by nie zanudził.
    Było jednak kilka kwestii których Bane nie rozumiał. Postanowił więc zapytać kompana, jak ten tylko zakończy opowieść. Po salwie śmiechu, która towarzyszyła końcówce historii, Bane otarł łzy wywołane rechotem.
    - Powiedz mi... wspomniałeś o swoich towarzyszach i nazwałeś ich Gopnikami. Czyli twoje imię musi być popularne, co? - zapytał zaciekawiony - Resztę rozumiem, no może wtrąceniami w twoim języku... ale sens wyłapałem, ha ha! - zaśmiał się wesoło - Tylko ciekawi mnie kwestia twojego imienia.
    Wysłuchał cierpliwie tłumaczenia Ruska, kiwając mądrze głową. Nie ogarniał trochę tych nazw, ale starał się zapamiętać wszystko co mówił mu jego kumpel.
    Gdy już zaspokoił ciekawość, zaśmiał się ponownie.
    - Wiesz, ja nigdy do bitki się nie pchałem. Chirurg musi mieć zawsze sprawne ręce, nie wolno nam operować gdy mamy lekkie zadrapania. - wyjaśnił - Ale kiedyś zdarzyło mi się dać komuś w mordę. Kiedyś podskakiwał do mnie taki jeden chłystek, jak to się mówi, taki karku. Łysy, zakazana morda. Pseudo British Hooligan, można rzec. - pokiwał głową na wspomnienie - Wyobraź sobie, Bratan, że zachciało mu się bardzo przyszpanować Laseczce, że moje Chevy Camaro, to jego fura. - parsknął Medyk - Akurat zaparkowałem przy banku, miałem jakieś załatwienia, nie pamiętam o co chodziło ale nie jest to ważne. No. I ten chłoptaś oparł się o maskę i dalejże leci z bajerą. A ta Cizia łyka wszystko jak młody pelikan. - zachichotał - Wyobraź sobie jaka była jej mina, jak do samochodu podszedł elegancki facet w garniturze i okularach słonecznych, znaczy się ja, i powiedział: "Pan wybaczy, proszę nie dotykać samochodu. Świeży lakier."
    Alkohol w towarzystwie Ruska smakował wybornie. Nie ważne, że był to spirytus. Grunt, że miało procenty, nawet jeśli Bane nie mógł się upić.
    - Koleś spluł się, zaczął wymachiwać łapami i bełkotać coś w stylu: "Spierdalaj pięknisiu." Popisywał się a jego pusta lala aż wzdychała z zachwytu, chyba jej imponował. Wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie zarysował mi maski, kurwi syn. - Bane wyszczerzył zęby - Ale mimo, iż wyprowadził mnie tym z równowagi, nie rzuciłem się na niego z łapami. Grzecznie poprosiłem by, cytuję: "Wypierdalał z mojego rejonu, bo jak nie, to mu łapy poprzetrącam i już nigdy nie zrobi sobie dobrze do plakatu nagiej Britney Spears." - mężczyzna zaśmiał się, bo w jego głowie pojawiła się retrospekcja sceny, prawie jak w filmie - I wiesz co? Rzucił się na mnie. Nigdy nie byłem dobry w bijatyce, ale wygrałem dzięki szybszej reakcji. I znajomości ludzkiego ciała. - wyszczerzył się tryumfalnie - Dostał raz w bok szczęki i to wystarczyło bym go znokautował. A panna czmychnęła wystraszona, tak ją obchodził, ha ha! - upił ze szklanki - No, co prawda potem byłem wyłączony z operowania bo miałem spuchniętą rękę, ale kurwa, warto było! - zarechotał.
    Odebrał od Gopnika flaszkę i postawił ją na rancie basenu. Kiwnął głową i obiecał, że postara się nie wychlać po drodze zawartości. Śmiał się przy tym wesoło.
    - No, dzięki Bratan za wieczór. Miło się gawędziło. - powiedział i klepnął Kapelusznika przyjacielsko w ramię, po czym wstał - Dzięki za wódkę, jest pycha! Czas już na mnie. Mam nadzieję, że nie zamknęli jeszcze bram Kliniki. Jeśli tak... czeka mnie noc w krzakach, ha ha!
    Ubrał się szybko. Trochę się chwiał, ale było to spowodowane raczej narkotykiem niż wódką. Zabrał butelkę i skierował się do wyjścia.
    - Spoko, ureguluję rachunek, stać mnie! - zawołał do Ruska - Da svidanja! - dodał koszmarnym rosyjskim.
    Udał się do baru. Barman bez słowa podał mu karteczkę a Medyk, nawet bez zaglądania na wysokość opłaty, zapłacił ile trzeba było. Dorzucił też napiwek.
    Nagle poczuł na ramieniu dłoń. Odwrócił się i zobaczył przed sobą znajomą twarz - Turkusowowłosa uśmiechała się do niego uroczo a na rękach miała...
    - O. Wredotek. - Bane uśmiechnął się przepraszająco do zwierzaka a ten tylko fuknął obrażony.
    - Był pod lożą. - wyjaśniła kobieta i podała Niechniurkę właścicielowi - Radziłabym pilnować swoijego zwierzątka. Szkoda by było, gdyby zniknął. Jest śliczny, więc ktoś mógłby go ukraść. - dodała łagodnym głosem.
    Bane podziękował, odebrał futrzaka i wręczył jej kilka złotych monet, jako znaleźne.
    Gdy już wszystko było na miejscu, ruszył ku drzwiom. Czekała go jeszcze długa droga do Kliniki. A serce łomotało jak szalone, środek który dostał nie przestawał działać. Ale co się dziwić, Ekstazy potrafiło utrzymywać efekty przez 8 godzin.
    Cieszył się, że nie ma halucynacji. Ale kto wie, co czeka go w drodze powrotnej?

    z/t
    _________________
     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 1 Październik 2017, 20:09     

    Kapelut zauważył zmianę zachowania, gdy wspomniał o MORII. Nic dziwnego, po prawdzie. Wszak z pewnością wyrządzili mu wiele krzywd. Taki jest ten okrutny świat. Zgodził się z Doktorkiem, że rozdrapywanie starych ran jest bezcelowe i wzniósł w górę kieliszek, krzycząc swoje "Na zdarowie"
    W istocie, Anglik ni trochę nie brzmiał jak Rosjanin. Jego akcent był o wiele zbyt miękki, jak na standardy wschodnioeuropejskie. Słówka jednak łapał dość szybko, a to jest nawet czasami ważniejsze, niż poprawna wymowa. To się doszlifuje. Gopnik był pewny, że gdyby Bane'owi przyszło zamieszkać wśród Rosjan rok, albo dwa, nauczyłby się języka w try miga. Swoją drogą, zainteresowanie Doktorka językiem niemalże ojczystym Kapeluta było sympatyczne.
    Opowiadanie wyraźnie zajęło bladolicego. Salwy śmiechu dodatkowo motywowały Ruska do ubarwiania. Był zarazem szczęśliwy, że historia się podoba. Uwielbiał snuć różne opowieści, taki już był. Nie panował momentami nad słownictwem, stąd wtrącał rusycyzmy. Ten język był wszak dla niego naturalny.
    Zapytany o swoje imię, sam wybuchnął śmiechem. Teraz do niego dotarło, że choć w Rosji to popularne określenie, tutaj był unikatem.
    - Ha ha, stary. Oni są Gopniki, ale nie dlatego, że tak mają na imię! To jest, hmm, takie jakby określenie na grabiteli. Chuliganów, rzezimieszków, ale nie daj się zwieść, nie wszyscy z nas to bandyci. Wręcz przeciwnie, sporo naszych lubi po prostu pokucać z piwem przy koksowniku i pogawędzić o wszystkim i o niczym. Lubimy trzy paski i picie. No i zdecydowanie to nie imię, raczej subkultura, albo ksywka. - wyjaśnił, gdy już przestały go męczyć konwulsje spowodowane chichotem. Potem słuchał opowieści Doktorka. Była równie ciekawa, co wywody Kapeluta. W pewnym momencie wtrącił:
    - Szewi Kamarok? A co to za wóz? Dobry jest?
    Znowu wybuchnął i z trudem łapał oddech, gdy sobie wyobraził Bane'a niszczącego bajerę chłystka. Postarał uspokoić się jak najszybciej i dalej słuchać. Gdy lekarz skończył opowiadać, Kapelut zaklaskał z podziwem.
    - No, załatwiłeś go jak profesjonalista. Blać, jesteś przecież zawodowiec. Lepszego lekarza ciężko znaleźć, ha ha! - kolejny raz zarechotał.
    Było już późno, a wszystko, nawet to, co najlepsze, kiedyś się kończy, więc nadszedł czas pożegnania. Michaiłowi zrobiło się miło na sercu, gdy usłyszał pochwałę. Co prawda znał wartość swoich dzieł, ale komplementy zawsze grzały.
    - Nie ma sprawy, twoje zdrowie. I dziękuję, staram się, ha ha! No, to wracaj czym prędzej i powodzenia. Dziękuję też za to, że postawiłeś, kiedyś się odkuję, spokojnie! Da svidanja! - odrzekł Bane'owi, po czym pomoczył się jeszcze przez dłuższą chwilę i również postanowił opuścić przybytek. Wstał, ubrał się trochę niedbale i ruszył w kierunku drzwi.
    Z/T
    _________________

     



    Krwiopijca

    Godność: Rosemary
    Wiek: w sumie prawie 90
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Przemoc
    Nie lubi: kotów, słodyczy i kawy
    Wzrost / waga: 176/65
    Aktualny ubiór: Event:https: //imgur.com/a/Kh5YN Fabuła: https://imgur.com/a/pBRDK8L
    Znaki szczególne: Elektryzujaco niebieskie oczy(źrenica i tęczówka w tym samym kolorze), charakterek
    Zawód: Najemnik/tancerka pole dance
    Pod ręką: glock, dwa sztylety, buteleczka z chloroformem, sakiewka z pieniędzmi
    Broń: wiatrówka, dwie maczety, Glock-17
    Bestia: Dziwotwór- Pączuś
    Stan zdrowia: Zdrowa
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączyła: 31 Sie 2016
    Posty: 235
    Wysłany: 8 Grudzień 2017, 21:25     

    Cóż. Ktoś kiedyś powiedział że coś tam się kołem toczył. Tu zaczęła swoją cholerną przygodę z Krainą Luster i tu znowu wylądowała. Odnosiła wrażenie jakby minęły conajmniej tygodnie. A minęło... Ile tak właściwie? Trudno się jej było połapać, zważając na to że gdy zamknęli ją w tej pieprzonej izolatce, nie miała nawet zegara. Tylko się tam zanudziła, ale w sumie. Warto było choćby i dla zabawy z ordynatorkiem. Co jak co ale Bane był dobry. Był dobrą nagrodą za te dni postu cielesnego i umysłowego. Jednak to nie wokół niego krążyły jej myśli. Fakt faktem chętnie jeszcze raz z nim. To jednak Anomander krzątał się po jej głowie. Pan tajemniczy właściciel Kliniki. Wielki, szacowny i ponoszący się. Rządzący twardą ręką i sprawiedliwy. Zaśmiała się, wchodząc do klubu. W chuj interesujący. Miała ochotę go złamać, zobaczyć jak daleko może się posunąć... Zobaczyć w jego oczach strach. Aż ją ciarki przeszły. Mission Impossible. Wielki i dumny gad nie podda się do utraty tchu. Widać to na pierwszy rzut oka.
    Z westchnięciem, podeszła do barmana i poprosiła o trzy shoty. A czemu by nie. Przed tańcem dobrze jest się rozluźnić.
    - Rychło w Czas Rosemary. Lada chwila zaczynasz, kierownik byłby nie pocieszony gdyby nie mógł Ciebie dzisiaj zobaczyć. - powiedział to z tym swoim parszywym uśmiechem. Kiedyś mu go wytnie, zobaczymy jak wtedy będzie się szczerzył. Uśmiechnęła się słodziaśnie. - Pierdole kierownika i całą te budę kochanie. - puściła mu oko i ruszyła na tyły. Tam się przebrała w prześwitującą wręcz sukienkę o czarnym zabarwieniu. Koronka przylegała od góry i była rozłożysta u dołu.
    Światła w sali przygasly, muzyka zrobila się cięższa. Atmosfera gęstaniała, słychać było zniecierpliwione szepty. Obydwóch płci, czemu się dziwić nie można było.
    Wkroczyła na scenę i zahaczyla nogę o drążek, światła skierowano prosto na nią l. I wtedy zaczął się Seans
    _________________
    Centipede
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Grudzień 2017, 22:32     

    Tego dnia Rei wyspał się porządnie potem krzątał po okolicy raczej znudzony. Nic nie chwyciło jego uwagi. Wszystko było takie, nudne i szare. Jednak długi sen i znudzenie miały swoje konsekwencje. Pod wieczór zwyczajnie zgłodniał, nie miał innego wyjścia jak zapolować. Pojawiający się na niebie księżyc tylko mu w tym pomoże. Blade usta chłopaka pokrył delikatny i o dziwo szczery uśmiech. Sprawny język przejechał po wysuszonych wargach. Rogacz za cel obrał jeden z klubów, poczuł jak ciekawy zapach zmierza właśnie w tamta stronę, to pobudziło wszystkie jego zmysły. Jego dwa serca zabiły w nieco pokraczny sposób, gdy chłopak wydał z siebie zduszony pomruk. Szybko nie tracąc czasu ani chęci wszedł do budynku i rozejrzał dookoła. Uderzyła go ilość ludzi więc początkowo się zmieszał, nie chciał zostać rozpoznany. Jego rozbiegane i nieco wystraszone spojrzenie trafiło na kobietę, która właśnie zaczęła seans. Trzeba powiedzieć, że nigdy nie miał z czymś takim do czynienia. Tak więc niepewność i szok, ustąpiło miejsce zaciekawieniu. Jego aura i spojrzenie różniło się od reszty w tym przybytku. Nie patrzył z lubieżnością czy chamskim uśmiechem. Nie wyglądał na typowego bywalca takich miejsc. Rogacz postanowił znaleźć się bliżej, oczywiście sceny i tańczącej Ros. Zainteresowanie mięskiem n, które polował chwilowo wywietrzało mu z głowy. W miarę jak się zbliżał, dziewczyna mogła widzieć, że jego sylwetka się powiększa a on jest wysoki i bardzo szczupły. Uwagę także mogły a raczej na pewno przyciągnęły, jego rogi. Jakoś bez myślenia o konsekwencjach starał się złapać z tańczącą dziewczyną kontakt wzrokowy. Idąc nie patrzył, że nieco się rozpycha a ludzie posyłają mu jakieś kąśliwe uwagi, po prostu szedł z rękoma w kieszeni. Przy scenie przechylił głowę i patrzył. Niczym dziecko zaintrygowane nową zabawką? - Rrrr - Jego gardło opuścił zduszony pomruk ekscytacji wymieszany z wielkim zaciekawieniem. Zwykle nie zachowywał się tak idiotycznie, no ale cóż, bywa. jego dwukolorowe oczy śledziły ruchy dziewczyny z fascynacją, był niczym zahipnotyzowany, nawet lekko otworzył usta nie wiedząc o tym, gdzie widać było jego ostre ząbki. musiał przyznać, dziewczyna była bardzo urodziwa i nawet pachniała ładnie. Wtedy, właśnie wtedy przypomniał sobie o celu swojego przybycia tutaj. Strzepnął głową niczym pies, się nadmiaru wody z głowy który che pozbyć, tak Rei chciał pozbyć się rozpraszających go myśli. Szybko, nieco drapieżnie wycofał się i zniknął w tłumie, kontynuował swoje polowanie, nie wzbudzając więcej sobą żadnego zainteresowania.
     



    Krwiopijca

    Godność: Rosemary
    Wiek: w sumie prawie 90
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Przemoc
    Nie lubi: kotów, słodyczy i kawy
    Wzrost / waga: 176/65
    Aktualny ubiór: Event:https: //imgur.com/a/Kh5YN Fabuła: https://imgur.com/a/pBRDK8L
    Znaki szczególne: Elektryzujaco niebieskie oczy(źrenica i tęczówka w tym samym kolorze), charakterek
    Zawód: Najemnik/tancerka pole dance
    Pod ręką: glock, dwa sztylety, buteleczka z chloroformem, sakiewka z pieniędzmi
    Broń: wiatrówka, dwie maczety, Glock-17
    Bestia: Dziwotwór- Pączuś
    Stan zdrowia: Zdrowa
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączyła: 31 Sie 2016
    Posty: 235
    Wysłany: 11 Grudzień 2017, 23:46     

    Robiła swoje. I robiła to bardzo dobrze. Jak zawsze z resztą. Jej ciało było bardzo giętkie i elastyczne dzięki czemu ten rodzaj tańca nie sprawiał jej żadnych problemów. Lubiła czuć na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. Ludzi którzy zamilkli gdy zaczęła tańczyć. Ludzi którzy dobrze płacili za to by się trochę powyginała. Dla niej to zysk połączony z czystą przyjemnością. Lubiła być w centrum uwagi, lubiła być pożądana. Więc taka robota to nie robota. Raczej chwila relaksu między prawdziwą pracą. Nie mniej jednak tutaj niewiele osób potrzebuje usług kogoś takiego jak ona. Wszyscy się tu tłuką jak im się to żywnie podoba i nikt raczej nie wyciąga wobec nich konsekwencji. Niby jest ta armia od upiornych i etc ale co z tego? Prawo tutaj jest kwestią tak luźną że bycie płatnym mordercą mija się tutaj z celem. A szkoda, bo zaczynała mieć dość tego spokoju. Brakowało jej adrenaliny i tej przyjemności wiążącej się z przerażeniem w oczach celów jak ich wrzasków. Brakowało jej tej zabawy z nimi. Taka stagnacja jej nie pasuje ani trochę.
    Jej zmysłowy taniec został nagrodzony owacją na stojąco. Jak zwykle. Ogólnie to podczas występu Senna zauważyła jak pod scenę podchodzi chłoptaś z ogromnymi... Nie. Masywnymi rogami. Nie zwróciła na niego jakoś specjalnie tej uwagi ale w tym momencie, gdy nie zauważyła go pod sceną, jakoś wzbudził jej ciekawość. Był jakiś inny niż Pijo. Zastanawiała się tylko czym jest ta inność. Aż ją palce świerzbiły by w nim pogrzebać. Puściła oczko do publiki i poszła do przebieralni. Starła pot z twarzy, wzięła szybki prysznic, zrobila świeży ale lekki makijaż z mocną aczkolwiek ciemną, czerwoną szminką i wyszła ubrana w tę czarną sukienke. W tłumie zaczęła szukać owego "byczka". Zbywala chłodnym spojrzeniem facetów którzy ją po drodze próbowali zaczepiac. Odpuszczali wiedząc jak to się skończy gdy się ona wkurzy.
    W końcu go odszukala, podeszła do niego i z dziwnym uśmieszkiem mu się przyglądała. Nie podchodziła na razie bliżej. Stała moze dwa, trzy metry od niego, lustrujac całą jego osobę.
    _________________
    Centipede
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Grudzień 2017, 20:26     

    Chłopak był właśnie w trakcie poszukiwań swojej ofiary, która gdzieś mu znikła w tłumie. W zasadzie ciężko było znaleźć tę osobę, wśród tylu przeróżnych zapachów nęcących jego nos.trzeba napomknąć, że sporo z nich, raczej nie było przyjemnych i wykręcało mu nos, nawet jeśli tego nie pokazywał. przeciskając się między spoconymi i napalonymi osobnikami, które wzdychały na każdy seksowniejszy ruch, on nie był tutaj po to. Dziewczyna dobrze wyczuła, że było w nim coś innego, coś co go wyróżniało. Z czasem zapewne dojdzie do tego, co to jest. Przeszukując wzrokiem przybytek w końcu zlokalizował osobę, którą szukał. Mężczyzna siedział i flirtował z jakimiś małolatami, co niezbyt odpowiadało mu. mógłby jakoś go zagadać a potem wyciągnąć w takie miejsce gdzie.. No, ale niestety nie miał chwilowo takiej możliwości co skomentował prychnięciem pod nosem. teraz zwyczajnie musi czekać, a cierpliwy to on jest. Nawykł czekać godzinami na dobrą okazję.
    Niestety ktoś chciał nieco zniszczyć jego jakże zacne plany. mianowicie kobieta, którą widział wcześniej tańczącą i miał wrażenie, że raczej nie zwracała na niego uwagi, czyżby się mylił? W końcu dobitnie pokazała swoje zainteresowanie, chyba tylko dureń by tego nie zajarzył prawda? muzyka dalej grała głośni, ale to nie przeszkadzało w końcu dziewczyna nic nie mówiła, nie przeoczyłby tego, jak rusza ustami. Lekko przechylił głowę przyglądając się jej i jej dziwnemu uśmieszkowi w dodatku lustrowała go jak komornik szafę? Zastanawiał się co oceniała. Jedna z jego brwi uniosła się w górę i sam spojrzał od dołu do góry by ją ocenić, nawet jeśli w innych kryteriach niż ona jego. Dopiero po dłuższej chwili podszedł nieco bliżej i lekko nachylił, w końcu był wyższy niż ona.
    -Czy jestem brudny albo coś? - Zapytał nieco zachrypniętym głosem, w końcu za wiele to go nie używał, więc było to zrozumiałe. To nie tak też, że oczekiwał sensownej odpowiedzi, w końcu pytanie było czysto retoryczne. Oczy dziewczyny zwróciły jego uwagę, były takie nienaturalne, chyba bardziej niż jego rogi, które nie ukrywajmy.. Często i gęsto zwracały uwagę. Na przyszłość musi pamiętać by raczej je maskować., to na pewno pomoże. Tym razem jednak musi to przeboleć. Czekał na odpowiedz dziewczyny i przy okazji rozglądnął się dookoła. Gdy tak stał bliżej niej mogła bliżej ocenić jego walory, czy ja zachwycą? Na pewno jednak mogła wyraźnie usłyszeć bicie jego dwóch serc oraz jego dziwnym zapachem, wręcz kuszący jakby coś w nim było co przyciąga. Ludzie nawykli zwać to feromonami ?
    -Pracujesz tutaj czy raczej tańczysz hobbystycznie kiedy chcesz? Widziałem Cię wcześniej na scenie.
    Zapytał by nie było milczenia między nimi, chciał się też coś o niej dowiedzieć. Jego drapieżne spojrzenie teraz było utkwione w jej twarzy. Przynajmniej jakaś tam częściowa kultura obowiązuję, nawet takiego sukinkota jak on.
     



    Krwiopijca

    Godność: Rosemary
    Wiek: w sumie prawie 90
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Przemoc
    Nie lubi: kotów, słodyczy i kawy
    Wzrost / waga: 176/65
    Aktualny ubiór: Event:https: //imgur.com/a/Kh5YN Fabuła: https://imgur.com/a/pBRDK8L
    Znaki szczególne: Elektryzujaco niebieskie oczy(źrenica i tęczówka w tym samym kolorze), charakterek
    Zawód: Najemnik/tancerka pole dance
    Pod ręką: glock, dwa sztylety, buteleczka z chloroformem, sakiewka z pieniędzmi
    Broń: wiatrówka, dwie maczety, Glock-17
    Bestia: Dziwotwór- Pączuś
    Stan zdrowia: Zdrowa
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączyła: 31 Sie 2016
    Posty: 235
    Wysłany: 15 Grudzień 2017, 02:20     

    Chłopaczek chyba kogoś szukał, bo gdy zdał sobie sprawę z tego że ona jest tuż przy nim, widziała w jego oczach te swoistą mgłę które się pojawia gdy tracimy cel z oczu. Niespecjalnie się z tym kryjąc, Rosemary rozejrzała się po pobliskich osobach. Nie dostrzegła jednak nikogo interesującego, nikt nie pachniał też, jakoś specjalnie apetycznie. Ogólnie krew lustrzaków była w smaku inna niż ta ludzka. Miała w sobie tyle mieszaniny wszystkiego... Przy czym ludzka krew była raczej czysta. Przynajmniej smakowo, dzięki czemu mogła przebierać w smakach. Tutaj jest inaczej. Każdy pachnie bardziej... kolorowo. Tylko to słowo tu pasowało, mimo że było strasznie dziecinne.
    Muzyka jak zwykle grała na cały regulator. Między różnymi występami wręcz momentami nie dało się porozmawiać odkąd zmienił się właściciel lokalu. Im się to jednak jakoś udawało, dzięki temu że stali w dość oddalonym od sceny miejscu. Blada skóra, heterochromia, masywne rogi, czarne włosy. Wysoki i dość kościsty. Nic ciekawego, naprawdę nie zwróciła by na niego normalnie uwagi. Miał w sobie jednak coś co tak ją zainteresowało, że nie miała zamiaru się ulotnic. Słyszała dość wyraźnie bicie serc w jego piersi. Przyspieszone pompowanie krwi w jego żyłach. No i pachnie dość ciekawie. Tylko i wyłącznie to zwróciło jej uwagę. Miał też w sobie coś dzikiego, no i ten głos. Jakby ktoś coś na tarce starł. Widać trafiła na milczka. Nie odpowiedziała na pierwsze pytanie, pokręciła ledwie głową, nadal w ciszy mu sie przyglądając. W międzyczasie zgarnela jakiegoś drinka z tacy którą niósł kelner. Ten się tylko do niej uśmiechnął i kiwnął jej głową. Widać było że personel ją zna, jak i klienci który w tym momencie ich obserwowali.
    - jedno nie wyklucza drugiego. Tańczę bo lubię, a że mam z tego pieniądze i to nie małe... Tym lepiej. - wzruszyła nieznacznie ramionami. Jej głos był bardzo spokojny i melodyjny. Wręcz ociekał pokusą. Jakby samymi słowami była w stanie wprawić innych w stan euforyczny. -Ja zaś pierwszy raz Cię tu widzę. Z tymi byczymi rogami raczej nie idzie Cie przeoczyć. Nie wspominając już nawet o tym co kryje się w Tobie - powiedziała to tak sugestywnie, ze tylko debil nie zrozumiał by co ona ma na myśli. Podeszła do niego bliżej, wychylajac za jednym razem całą zawartość kieliszka.
    _________________
    Centipede
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Grudzień 2017, 16:45     

    Tak, zdecydowanie Centek kogoś szukał i wcale nie była to Rosiczka, dla niego też była raczej przeciętna. Zwłaszcza, że nie pociągu w tym ,kierunku. Nie chodzi też o to, że jest gejem czy coś, nie. Bardziej tutaj pasuje stwierdzenie- aseksualny. jeśli chodzi o ocenę zapachów, trafiła w sedno, dokładnie sądził tak samo, jednak jego pociąg do mięsa zapewne różnił się od tego jaki miała dziewczyna. Może nie wyglądał jakoś ciekawie, jednak czy nie zaprzeczała samej sobie, skoro zaintrygował ją na tyle by nie miała zamiaru się ulotnić? Czyli jednak jest interesujący, cokolwiek by nie mówiła. Czuł na sobie jej wzrok co powoli zaczynało go nieco irytować, nie przepadał za zbytnim zainteresowaniem jego osobą. Kątem oka dostrzegł jak dziewczyna zgarnęła drinka i dalej uporczywie się w niego wpatrywała. Nawet klienci to zauważyli, co było mu całkiem nie w smak. Szczerze? Miał ochotę się zwyczajnie stąd ulotnić. dziewczyna zrujnowała cały jego plan. Zgromił ją nieco wzrokiem ale wysłuchał co miała do powiedzenia, w końcu sam o to pytał, a jakieś tam szczątki grzeczności jeszcze posiada. Głos miała przyjemny, nie mógł temu zaprzeczyć, ale to wszystko. Nie zadziałał na niego jakoś specjalnie. Jeśli starała się go uwieść, czy coś.. Nie tędy droga.
    - Właściwie to może kiedyś tu byłem, w innej osobie.. Nie zawsze świecę rogami, że tak powiem. -Jednak słysząc dalszą część zamilkł, na dłuższą chwilę. Nie bardzo wiedział co powiedzieć. Po chwili jednak wrócił wzrokiem za nią. - - Cóż nabroiłem, nie jestem grzecznym chłopcem i raczej nigdy nie będę.
    Powiedział i rozejrzał się za kelnerem, którego szybko zauważył. Wtedy też spojrzał w dól na nią, w końcu był wyższy. Zamrugał zaskoczony, bo nie spodziewał się, że podejdzie tak blisko. Wpatrując się upił łyka napoju i zaczął nad czymś zastanawiać. Jaki ona ma cel? W końcu nie wyglądała na osóbkę, która podchodzi o tak bez celu.
    - Jest coś w czym mogę pomóc? Czy zaczepiłaś mnie od tak z nudy?
    Zapytał unosząc jedną z brwi, czekając na jej odpowiedź. W sumie to nawet był tego ciekaw. W końcu niecodziennie, ktoś cię zaczepia i mówi, że wie o tym, że masz nieco przemodelowane wnętrzności. Prawda?
     



    Krwiopijca

    Godność: Rosemary
    Wiek: w sumie prawie 90
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Przemoc
    Nie lubi: kotów, słodyczy i kawy
    Wzrost / waga: 176/65
    Aktualny ubiór: Event:https: //imgur.com/a/Kh5YN Fabuła: https://imgur.com/a/pBRDK8L
    Znaki szczególne: Elektryzujaco niebieskie oczy(źrenica i tęczówka w tym samym kolorze), charakterek
    Zawód: Najemnik/tancerka pole dance
    Pod ręką: glock, dwa sztylety, buteleczka z chloroformem, sakiewka z pieniędzmi
    Broń: wiatrówka, dwie maczety, Glock-17
    Bestia: Dziwotwór- Pączuś
    Stan zdrowia: Zdrowa
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączyła: 31 Sie 2016
    Posty: 235
    Wysłany: 19 Grudzień 2017, 22:54     

    Nudny jak flaki z olejem. Naprawdę jego jedynym atutem jest... Wnętrze. Cała reszta jest tak mdła że z trudem powstrzymywała się przed rozwaleniem mu tego łba. Mimo swych myśli, uśmiechała się do niego lekko. Nie pociągał jej w żaden sposób więc nawet niczego nie próbowała. Nie byłoby to nawet zabawne w żaden sposób. W dodatku czytało się z niego jak z otwartej książki. Serio. Tak jasno dawał znać że ani jej uwaga ani uwaga otoczenia, mu nie pasuje że miała ochotę wręcz tupnąć nogą z frustracji. Tak dziwnego typka, już dawno nie miała, okazji spotkać. Był tu ale w innej osobie i nie zawsze świeci rogami. Oh. To teraz bawimy się w zagadki i podchody? Miodzio. Westchnęła cicho, co przy tej głośności muzyki było nie do usłyszenia. Jej lodowate oczy wpatrywały się przez chwilę w coś za nim. A może po prostu w dal? Trudno to ocenić u kogoś kto teoretycznie nie ma źrenic. Zaśmiała się perliście.
    - Mamy tu więc okaz niegrzecznego chłopca, któremu przeszkadzam. I nie mów że nie. Za łatwo idzie Cie rozczytać. Ehh, masz coś jeszcze ciekawego? Chcesz iść do mnie? - ostatnie wyszeptała mu do ucha. Tylko ona jedna wiedziała w jakim to celu.
    Odsunela się od niego, przewracając oczami. Serio? Kto u licha pyta się kogoś takiego jak ona o takie rzeczy. Niech ktoś powie że to jakiś kiepski żart.
    Chwyciła po drugiego drinka od innego kelnera. Ten przystanął i powiedział coś do niej. Centipede nie miał jak tego usłyszeć niestety. Rosie uśmiechnęła się po tym, jakby nagle obsiadły ją te całe skowronki.
    Pożegnała się szybko z nieznajomym i szybko wyszła z klubu.

    Z. T
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,35 sekundy. Zapytań do SQL: 10