• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Obrzeża Miasta » Zniszczona fabryka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 2 Październik 2015, 17:53     

    Kasa fiskalna, brud i nieporządek - jakakolwiek robota. Trafiłaś jak kosa w ziemię - byle bezrobotny, chcący czegokolwiek. Sprawdź lepiej, czy latarka ma wszystkie baterie, a z twojego plecaka coś nie ubyło, np. jedzenie.
    Dobra, nie myślała o nim jak o bezdomnym młodzieńcu, trudniącym się zyskiem kiedy tylko jest na to okazja, ale tak prozaiczne prace ją irytowały. To jakby zapytała o godzinę, a dowiedziała się dzisiejszej daty. I tylko pytanie, >>dlaczego?<< - analogiczne do: >>może zaraz posiądę zegarek?<< - pozwalało jej pozostać w szynach.
    Wykolejaniu się mówimy stanowcze nie.
    - Potrzebuję niejawnej pomocy, ale nie byle najemnika. Lecz też nie wspólnika.
    Niejednoznaczne określenia, może nawet metaforyczne znaczenia. Ciężko było jej wyrazić swoją propozycję, kiedy to miała problem z określeniem Dumy w dostojnej liście atrybutów go cechujących.
    Kazał iść dalej, bo potrzebuje ogarnąć telefon. Brze.
    Potrzeba posiadania, nawet niekoniecznie człowieka, któremu mogłaby zlecić zakazane czyny, liczyć na jego zbrodnie, pod pretekstem (i to nie złudnym) sowitego nagrodzenia, wygrywał. Ryzyko było opłacalne, ryzyko to cała Vega.
    W razie problemów, ma zawsze siebie i swoją ciemną stronę - egoistyczną, wyczekującą przetrwania różowo-włosej pomimo wszystkiego.
    - Kraina skarbów jest za lusterkiem. Trafiłeś tam kiedyś? Nie, moment, Ty stamtąd jesteś. - Stwierdziła z bezprecedensową pewnością, gotowa przyjąć na klatę ewentualną porażkę tego pochopnego wniosku.
    Jeśli Duma odpowiedzią nie wprawił jej w większe zakłopotanie, dalej kontynuowała swoją wypowiedź:
    - Stamtąd ciągle ktoś przybywa, a ich skarby warte kradzieży, warte poznania. Potrzebny tylko wysłannik, by je przyniósł, pohandlował, zdobył informację. Tak, Kraina Skarbów.
    Mówiła z pewnym rodzajem (szaleńczego?) uwielbienia do opisywanego miejsca, jakby wiele razy już tam była, a zobaczone bogactwa przerastały w ilościach na tyle, że sama nie jest zdolna sobie poradzić z ich nadmiarem.
    Tyle, że jednak fucha poszukiwacza ma to do siebie, ze szuka się igły w sianie, a nie znosi siano do stodoły.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Październik 2015, 23:09     

    Dlaczego wszyscy traktują go jak jakiegoś złodzieja? Bo zakładanie, że nim jest z góry… Zdawało mi się, że trzy światy bardziej otworzą ludzi i w jakiś sposób pozwolą człowiekowatym odsunąć na bok wszelakie stereotypy – chwyta się jakiejkolwiek pracy? Na pewno złodziej, na dodatek pewnie rodzice alkoholicy a młodsza siostra jest w ciąży ze swoim o piętnaście lat starszym chłopakiem… Chociaż tego młodego szkoda, tak stara się utrzymać rodzinę, a co nuż przyłapują go z ręką na nieswoim i wywalają na zbity pysk…
    Może i to trochę pasuje do Dumy. Rzecz w tym, że to trochę jak zabawa w trzy na trzy – wiesz, że w któraś teza była prawdziwa, ale nie wiesz, która. W tym przypadku nie potrzebujesz rozwiązania, czytelniku. Ba – zastanawiasz się pewnie, kiedy ta cholerna narratorka wreszcie przejdzie do rzeczy, zamiast dalej popełniać tą grafomanię…
    Oczywiście, że nie zabierze tylko baterii. Od zarania dziejów ludzie wiedzą, że bardziej przydatna jest latarka z bateriami, niźli same baterie.
    Ach, no i kwestia pracy prozaicznej – w oczach boga każda praca jest prozaiczna… W oczach Dumy żadna praca prozaiczna nie jest. Zawsze byłam zdania, że bóg i Duma nie dogadaliby się pod żadnym względem. Mały, głupiutki chłopiec miałby zbyt wiele do wytknięcia potężnemu nieśmiertelnemu bytowi… Takich nie usuwa się z ziemi. Zazwyczaj stają się szaleńcami i jak współtowarzysze Kordiana zaczynają uważać się za kogoś równego Panu.
    Czy Vega uważała się za kogoś równego Panu?
    - Zatem kogo potrzebujesz, Vego? – uniósł łuk brwiowy i kopnął jeden z elementów rozwalonej ściany działowej.
    Lista atrybutów Dumy?
    Phi.
    Gdyby tylko poprosiła, wyciągnąłby by opasły tom z cechami w kolejności alfabetycznej i opatrzony ilustracjami. Wydawca zatwierdził już wersję kieszonkową, ale jeszcze nie weszła do druku. Mówił, że będzie to coś w stylu „Zniszcz ten dziennik”, tylko dla dorosłych. Ale… nie, nie tym sensie!
    Już-już chciał dogonić różowowłosą, ale zatrzymał się w pół kroku, kiedy telefon głośnym piknięciem odnotował przyjście wiadomości. Przez chwilę myślał, że to wiadomość od operatora, bo to na pewno nie mogła być odpowiedź, w końcu… Wyciągnął urządzenie i jednym ruchem otworzył wiadomość.
    Tutaj powinnam dokonać wnikliwej analizy wyrazu twarzy Dumy, jednakże na przeszkodzie stanęło mi kilka faktów – jeszcze dotąd nie widziałam na jego licu takiej mieszanki zaskoczenia, zdenerwowania, wściekłości i niezrozumienia. Ach, no dobrze – mogłabym powiedzieć, że się uśmiechnął, ale to słowo pasowało tylko do skrzywienia twarzy (coś jak parabola w równaniu kwadratowym – dodatnie a i te sprawy)…
    Vega.
    Wsadził telefon do kieszeni i wyjął go z powrotem, wlepiając spojrzenie w ekran.
    Daj spokój, nawet nie napisała tego dokładnie. Ma cię gdzieś. Śpi.
    Schował. Wyjął.
    Powtórzył sekwencję…
    A potem schował i dogonił kobietę, której towarzyszył. Archeolożką czy kim ona tam była. Ale w momencie, w którym zaczęła do niego mówić… Pokręcił głową, jakby lekko rozczarowany. Ci ludzie myślą tylko o tym, kto jest stamtąd, a kto nie. Słyszałam, że kiedyś podobna segregacja rasowa źle się skończyła… I to chyba nie są zwykłe plotki.
    - Vego – zaczął dziwnie, wyjątkowo miło i z błyskiem w szmaragdowych oczach. Ręka znowu chciała wyjąć telefon i sprawdzić, czy wiadomość dalej siedzi w pamięci urządzenia, ale… - Po pierwsze, kradzież nigdy nie popłaca – gdybyśmy byli w teatrze czy telewizji blondyn teraz odwróciłby się do publiczność i puścił im oczko. – …A po drugie, naprawdę nie jest tak trudno się tam dostać. Jestem stamtąd i myślę, że z usprzętowieniem, które posiadasz, rozgromiłabyś niejednego… Cyrkowca i tych, no, Lunatyków. Po trzecie – co oferujesz w zamian?
    Mały, pazerny Dumka – jednak czegoś nauczył się od przyszywanych rodziców. Jej lekkiego bzika na punkcie krainy nie traktował chyba poważnie, ale przynętę łyknął. Jak to mały, naiwny chłopiec.
    Którego ręka znowu sięgnęła do kieszeni, upewniając się, że telefon znajduje się w środku.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 19 Październik 2015, 22:15     

    Od zarania dziejów tak banalny wynalazek istniał tylko w formie pochodni, a ona nie potrzebowała głupich baterii. A co by Vega poczęła bez baterii? O, koszmar, tak nie można! Ale dałaby sobie radę, tylko najpierw musiałaby przeżyć szok klimatyczny. Przeżyć, buahaha.
    Głupiej kopalni nie umiesz z latarką przejść.
    Nie stać ją na pozbycie się posiadanych rzeczy, ale gdyby był to proces przejściowy i nieunikniony, zdolna byłaby wrócić do jaskiń i w nich wynaleźć nowe metody pozyskiwania wiedzy. Swoją drogą, zawsze się zastanawiałem, kiedy wiedza przeciętnego człowieka będzie na tyle duża, że sam na bezludnej wyspie zdolny będzie wynaleźć to, czego obecnie sam potrzebuje do przetrwania. Bo chyba to jest czynnik określający zaawansowanie cywilizacji - możliwości jednostki. Bo tylko jednostki przetrwają w obliczu kataklizmów; inaczej kataklizm już nim nie może się nazywać.
    Ale wracając...
    - Wolałabym wiedzieć, czy... - przerwała w pół słowa, łapiąc siebie na mówieniu w eter; wspominając sobie, że przecież kazał jej iść dalej. Obejrzała się za nim i zanotowała kulawą sekwencję pozowania z telefonem.
    Po jego rozczarowaniu nie potrafiła wyczytać kłębiących się w nim myśli. Nie była w stanie nakreślić, jak bardzo jej słowa były słuszne, bo jak bardzo na miejscu, to już inna bajka i nie na jej temat ważą się dalsze losy jej słów.
    - Nie ukradnę ci telefonu, ani tym bardziej jego zawartości. Jak to się mówi u Was, nie mam takiej mocy, tak?
    Przez moment pomyślała o korzyściach płynących z możliwości swobodnego majstrowania w przesyłanej cyfrowo treści. Lubieżna i niezwykle cenna była to lista. Aż ją onieśmieliło na level wyżej.
    Padło pytanie, które jak polubiła, tak nie potrafiła powiązać z odpowiedzią. Ale powoli myśli uszyły większy sens. Zakłamanie każdą dziurę załata dopóty, dopóki starczy nici do jego ukrycia. Tyle, że czasem bardziej opłacalnym jest zwyczajnie załatać, niż ukrywać łatanie pod łatą.
    - Co oferuję? Mam możliwość skrytego i efektywnego handlu. A że moje rączki potrafią wywęszyć okazję, tylko zyskałbyś na przynoszeniu zdobyczy, zabierając lepszą od niej; mogąc ją zastąpić tę skradzioną. Bo może ludzie są głupi i nieświadomi, ale ja jako wyjątek tę regułę potwierdzam. Nie biznes, a wiedza napędza moje pragnienia.
    Wraz z kolejnymi zdaniami, zbliżała się ku niemu, ściszając stopniowo głos. A ostatecznie patrząc ku górze na jego twarz z odległości centymetrów i bawiąc się szeptem:
    - Zawsze mnie zastanawiało, jak wiele magiczni różnią się. Jak bardzo są magiczni. - Krótka pauza na uchylenie noktowizora z oczu i spojrzenie w niemal całkowitą ciemność, bo tylko jego latarka świecąca obok pozwalała pewne kontury dojrzeć. - Zechcesz mi w zamian opowiedzieć coś? Może o tych Lunatykach?
    Lubi ten motyw, kiedy ktoś nie potrafi odmówić jej łagodnie i ciepło brzmiącej prośby, ale nie działa to zawsze, w końcu to żadna moc jest.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Październik 2015, 22:41     

    Na gdybanie na temat pozyskiwania wiedzy i ogarniania jej, śmiem twierdzić, że tak nie stanie się nigdy. Zawsze będzie rozchodziło się o podział strukturalny społeczeństwa, majętność, różnice wynikające z genotypu – cóż powiedzieć, genetyka to rzecz okrutna. Niemniej doprowadzenie ludzkości do tego stanu byłoby poważnym błędem, a pamiętając, że ludzie muszą piąć się wyżej albo niżej, czasami, by podkreślić swoją indywidualność… Jeżeli mamy na podstawie możliwości jednostki określić dzisiejszych mieszkańców ziemi, to ekipa naukowców musiałaby przeprowadzić wszystkie niezbędne badania i eksperymenty, rozczarować się i zrozumieć, że nie będzie to satysfakcjonująca liczba. Ba, przekornie moglibyśmy zauważyć, że najwięcej jednostka mogła w epoce starożytności czy prehistorii – tam ograniczały go tylko większe i niejadalne stworzenia, temperatura i, w zależności od czasu, do którego się odnosimy, choć… Schronienie zawsze było priorytetem. Ale choćby starożytna Grecja, gdzie demokracja działała w swojej pełnej krasie – tam możliwości były duże. Ograniczone prawem, ale… O, chyba że stwierdzimy, że możliwości jednostki opierają się na wysokiej kulturze prawnej i granice te, paradoksalnie, zwiększają jej możliwości…
    Ależ cały czas sobie powtarzał, że traktowanie telefonu w taki sposób zwróci jej uwagę, ale nawet nie podniósł głowy na jej pierwsze podejście. W końcu musiał o czymś myśleć dla niepoznaki, w końcu dzisiaj łeb ten był wyjątkowo pusty i nieskory do splamienia czystej kartki rozumu większą myślą. Taką niechęć można byłoby nazwać wyczerpaniem, gdyby nie fakt, że otrzeźwiał do tego stopnia, iż nie zdziwiłabym się, gdyby nagle zdecydował się zmienić lokal w poszukiwaniu, khem, czegoś ciekawszego. Ale został – pewnie zdawał sobie sprawę, że nie ma niczego ciekawszego do roboty. Póki co.
    Pytania.
    Zielone spojrzenie omuskało Vegę i wbiło się zdecydowanie w ciemność rozciągającą się przed nimi podczas marszu.
    - Nie podejrzewam cię o to – odparł – Ale można powiedzieć, że nie masz mocy.
    Jednak była w nim pewna niemoc – lenistwo! – i nie rozpoczął plątaniny rozpoczynanej zazwyczaj „tak, jestem z Krainy Luster, ale…”. Klient nasz pan – ale nie musi wiedzieć o pojęciu Dumy na temat drugiego świata.
    - Podoba mi się to – podjął treściwie, absolutnie nieprzejęty centymetrami ich dzielącymi. Tak jak szmaragdowe oczy migotały lekko w ciemności, tak bezczelnie wbijały się w patrzały kobiety, może i z lekko krzywym uśmieszkiem, jednakże trudno było to stwierdzić ze względu na słabe oświetlenie. A może i zobaczyła przez noktowizor – Duma był jak zwykle nieporuszony. – Szczególnie część o wiedzy. Będę jej potrzebował. Wkrótce.
    Wrócę do domu.
    - Są różne moce, różne pozycje, różne gatunki. Trochę ruletka, nigdy nie wiesz, co ci przypadnie. Lunatycy… Poza Krainą Luster jest Szkarłatna Otchłań i stamtąd pochodzą. Spotkałem kilku na swojej drodze i są dość przemądrzali – khe, khe – ale to ze względu na wiedzę, której nie można im odmówić. Chociaż bardziej mądralińscy wydają mi się Baśniopisarze. Zastanawiam się trochę, czy są bardziej ekscentryczni od Kapeluszników… Lunatycy są chyba – nie do końca zrozumiałem tej części – poruszać się po Krainach w innym… zakresie. Nie potrzebują do tego, no, przejścia, tylko znajdują jakieś inne. A plotki głoszą, że krwawią na niebiesko, chociaż w to też trudno uwierzyć. Osobiście – wątpię. To idiotyczny pomysł.
    Bawił się wybornie – aż dotąd beznamiętna twarz zaczęła postępować w swojej ostrości, nabierając lekko wilczej natury. Wydawało się, że Duma niemalże przygotowuje się do zagonienia swojej ofiary w dziki róg słowami, kiedy…
    Odsunął się od niej o krok, przekrzywił główkę i uśmiechnął się bardzo, bardzo leciutko. Typowy chwyt, znany dobrze Vedze – miękki głosik i miękkie serce.
    Będą baaardzo złymi współpracownikami.
    - Chcę wiedzieć coś o organizacji, która jest tutaj. Zajmują się nieludźmi – wypowiedział to szybciutko, ale nie szczędząc akcentowania co bardziej niezbędnych słówek. Duma chciał wiedzy i w tym byli do siebie wyjątkowo podobni. To chyba dość chore, ale jeżeli to ma być ta natura Lunatyka…
    Trochę nie chciał, żeby Vega odkryła, że trafiła w sedno pytaniem o stworzenie spoza Krainy Luster. Że już go zdemaskowała. Ale nie odmawiał jej wiedzy, bo sam bardzo chciał się czegoś dowiedzieć. A pytań miał sporo.
    Możliwe nawet, że więcej, niż ona.

    // za wszelkie literówki/powtórzenia/złe końcówki dla mnie typowe przepraszam uu
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 9 Listopad 2015, 11:33     

    Im więcej jednostek, tym mniejsza jest ich potęga, ale równocześnie tym większa jest władza tych, którzy im przewodniczą. Jednostka to dobra miara kiedy można mieć jej jedną sztukę – większa robi już zamieszanie, tłum. A tłum to wypadkowa jednostek, czyli chaos.
    Nie całkiem jest to zbędne wprowadzenie.


    Wydęła na moment usta z niesmakiem, kiedy to nie chciał jej o moce posądzać. Nie, żeby Vegę to przejęło, albo też prawda okazywała się brutalna. Nigdy też nie rozmyślała jakby to było, gdyby była magiczna.
    Ale bycie Lightning zatrudnioną w wojsku to już spore osiągniecie.
    - Wiedzą nie lubię się dzielić, ale… zdarza mi się. – Prędko podjęła jego próbę negocjacji, początkowo chcąc się temu oprzeć, lecz chwilę później popuściła wodze swojej zachłanności, kierując ją, samą, rozpędzoną za skarpę. A niech stracę! – pomyślała, szykując się na finał.
    Przekazane jej fakty o Lunatykach nie mogły pokrywać się z jej wiedzą – nie dlatego, że były błędne, a dlatego, że nie dano jej możliwości poznania się na zdobyczach MORII i nie miała z czym porównywać. Jedynie mały skrawek wiedzy wyszedł jej na spotkanie, jedynie posłyszała, by pilnować się przed niektórymi osobnikami, bo ochoczych wiedzy nigdy nie brakuje. Nawet do przesady. Jeszcze niewiele o magii i jej obyczajach pojmowała, ale to z dnia na dzień ulegnie zmianie, musi ulec. Jest naukowcem, za wiedzę zdolna jest uczynić wiele.
    Więcej niż sądzi, że jest w stanie.

    „Nie odpowiedziałeś na pytanie!”
    Ta krew nie dawała jej spokoju, a niepewność w opisie była zastanawiająca. Jest przecież stamtąd, Lunatyków i Cyrkowców uważa za poległych przy sprzęcie wojskowym, ale co to za sprzęt? Jedna pukawka i noktowizor by nie być całkiem ślepą? A kim są Cyrkowcy, dobrze sobie zdaje sprawę i z pewnością tak marny ekwipunek nie zezwala na optymistyczne starcie z nimi. Ostatnio coś stał się skory do demolki – głośne pykanie telefonu, rozwalanie sprawiających wrażenia jeszcze dzielących ścianek działowych – może wcale nie jest taki bezrobotny?
    Nie, Duma od początku bredzi i ukrywa coś przede mną, przyznała przed sobą racje - to nie jest normalne, tak wokoło wodzić słowami!
    I w jednej chwili zapragnęła ulec jego, popadającej w wątpliwość urodzie; chciała uwieść go pod pozorem bycia zatroskaną o każdą chwilę bliskości z jego magiczną osobą. Jak gdyby to było jej jedynie marzenie. Nie sposób jednak nie zauważyć braku jego większego wzruszenia, a posiadane bojowe wyposażenie jakoś tak… nie bardzo pasuje do romantyczności.
    Może innym razem lepsze będą argumenty?
    Skup się, bo innego razu może już nie być.
    - Ten błękit już raz widziałam – odparła jak gdyby na potwierdzenie jego wątpliwości. Musi się pilnować, bo odkrycie przez nią jego zatajania pewnych faktów, wyprowadzania wręcz w pole, może zostać połączone z… Ach więc to takim przydomkiem nazywa się MORIĘ po tamtej stronie?
    Miękki głos i miękkie serce ponownie zasugerowały jej wcześniejsze rozważania o byciu głupią, uległą dziewczynką.
    Słysząc jego pytanie o tutejszą organizację, wyminęła go, niby to przypadkiem muskając jego ramię dłonią ukrytą w rękawiczce; kolejno zachodząc za niego i przypatrując się ponownie założonym noktowizorem pobliskim ścianom. Spodziewała się jego obawy o wbicie sztyletu w plecy, ewentualnie spodziewała się jego nagłego obrócenia się ku jej twarzy z pytajnikiem na ustach. Lecz jeśli tego nie dokonał, zwyczajnie pozostawiała go w ciekawości i wyczekiwaniu na obejście z drugiej strony, do czego zdawała się dążyć. Wciąż jednak pozostawała w bezruchu, spoglądając na ścianę przed sobą i trzymając go w niepewności. W końcu jednak odezwała się, nieco burzliwym głosem:
    - Organizacja? To śmieszna nazwa. Tutaj używa się słowa Korporacja. I to na tyle nieistniejąca oficjalnie, że co mniej odważnym strach o tym myśleć. Taki syndrom głupoty Kowalskiego – choć w Anglii to raczej… Browna? Bynajmniej to nazwisko do przesady w podręcznikach podają bądź podawali.- Wiem tyle, że gdyby teraz znaleźli nas oboje, niewiele lepiej zostałabym potraktowana od Ciebie w chwili, gdyby poznali się na twojej magii. Bo człowiek stojący obok magicznego jest dla nich równie niebezpieczny. Ale na takim zadupiu raczej szkoda im wysyłać patroli… Wiesz, koszty generują koszty, a bez dowodu szkoda zachodu.
    I wróciła do swojej obserwacji - do drzwi, których poszukuje w tym budynku od dawna - wskazując na nie machnięciem ręki.
    - A jednak to świadczy o tym, że tutaj już byli. Niedawno – powiedziała to z dziwną, zgorzkniałą radością, jak gdyby nawet brutalna prawda miała nie pozbawić Gwiazdki czerpania z kolejnych odkryć.
    Świeże spawy to nie jest rzecz, którą się spotyka w opuszczonych długimi latami fabrykach. A napis na drzwiach, układający się w słowa „Przyjdziemy po Was” i wyrzeźbiony pazurami, jak można było odkryć po ich fakturze, a czego Vega nie omieszkała się uczynić… Nie wiązała tego z żadnym znanym jej zwierzęciem. Poza tym, zwierzęta takich napisów nie rzeźbią, a trzeba by się napracować, aby ludzkimi dłońmi operującymi narzędziami tego dokonać. Nie, zdecydowanie to nie jest głupi żart.

    - Trzeba ci wiedzieć, Dumo, że to jest jak Korporacja Umbella. – zaczęła, czując na sobie ciężar jego zielonych źrenic. - Ja jednak nie jestem tą Alicją, choć prawdziwie chciałabym mieć dar psychokinezy – wątpiła, by znał Biohazard, ale lepiej analogię zachowywać sprzeczną z prawdziwą, bo jeszcze się czegoś domyśli. Tak, Ty też chciałbyś, skoro o niej napomniałeś! - Swoje Alicje produkują, mają za narzędzie, to są te Cyrkowce o których wspomniałeś jak gdyby były ziemniakiem. I albo to jedno z nich uczyniło – powtórnie wskazała na odkryte drzwi, gładząc je dłonią - albo jedno z Waszych. Ewentualnie jeszcze inny rodzaj stworzeń.
    Przystawiła twarz do śladów szponów i poczynionych spawów. Sprawiała wrażenie prawdziwie pochłoniętej tą zagadką, jak gdyby wnętrze ukryte za kawałkiem metalu było od teraz jej całym światem. Nowym schronieniem.
    - Pozwól mi dowieść prawdy o tajemnicach Umbreli. Jeśli Glassville będzie takim Raccoon City, pochłoniętym przez arogancje i głupotę chciwych zarządców ich własną bronią, uwierz – oboje nie chcemy chwili, kiedy będzie już za późno na cokolwiek.
    Ponownie położyła swoją dłoń na jego ramieniu i wyszeptała:
    - Lunatyku, bądź moim współpracownikiem, sługą Prawdy, namiestnikiem Pokoju. Usługuj mi abyśmy mogli dopełnić układankę Mądrości. Zapewniam, wiedzy ci nie braknie choćbyś liczył na rozczarowanie.
    Jej cholerne przeczucie kolejny raz ma rację, kolejny raz z byle poszlak układa właściwy trop. Ten jednak wystawiony jest po raz kolejny na starcie z rzeczywistością, która tak jak skłonna jest ujawnić swoją prawdziwą twarz, tak samo może odpowiedzieć Vedze… kłamstwem.
    Jednak po raz kolejny przeczucie miało jej nie zawieść.

    Nadmieniona jednostka o mocach psionicznych była wyjątkiem pośród jednostek – wprowadzała zamęt w tłumach głupich, jadowitych zombie. Jeśli zatem oczekuje się od jednostki wiele, szukajmy tej, która bez tłumu zdolna jest do co najmniej takiego samego chaosu. I poczekajmy, bo ambicje Vegi są na tyle wielkie, że być może będzie musiała kiedyś zmienić imię na Alice.
    Albo, przez swoje ambicje, wpadnie w sidła i obudzi z tym imieniem na elastycznej bransoletce na nadgarstku, a ucieczka przez gniewny wzrok jej nowych Stwórców powiedzie do kabiny prysznicowej w jej domu. Na ulicach jednak może już nie być śladu po ludziach, którym dzień wcześniej mówiła Dobranoc.


    Przepraszam, że dopiero teraz, a nie wspominane dwa dni wcześniej, ani też w ogóle nie od razu gdy miałem okazję odpisać, lecz dopiero z takim opóźnieniem. Wredne przeziębienie wraz z nadmiarem wolnego czasu nijak nie ma się do odrabiania zaległości. A jeśli kto twierdzi inaczej, to chyba szukam wymówki ;c
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Listopad 2015, 01:40     

    Ależ tak! Zachłanność, ciekawość prowadząca do piekła… jakie jeszcze epitety charakteryzują Vegę? Jeszcze ta żądza zgłębienia wiedzy o magicznych…! Gdyby – wedle Dumy, rzecz jasna – istniało piekło, dziewczyna miałaby przed sobą wyasfaltowaną, niemiecką (nie, nie ze względu na język, ale typową dla ich dróg wytrzymałość i pragmatyzm przy owych projektowaniu) autostradę, dzięki której do celu trafiłaby kilka godzin po zgonie. Tam czekałby na nią Duma, który prawdopodobnie sam wystosował prośbę o pominięcie sądu bożego i od razu przetransportowanie go do miejsca, do którego należy. Kilka tysięcy lat mąk nie brzmią źle – przecież bywało gorzej.
    Ani trochę nie przeszkadzał mu lekki brak okrzesania dziewczyny, czy jej pragnienie wiedzy. Przynajmniej mieli ze sobą coś wspólnego. Niewiele, ale mieli. Bo słysząc o jej niechęci, co zaskakująco szybko przerodziła się w chęć, troszkę się (o ironio) zniechęcił – był gotowy zrzucić winę za to na brak targowania się, chciał bowiem wreszcie sprezentować światu swoje umiejętności kupieckie, a więc dowód umieszczenia go w złej warstwie tudzież klasie społecznej… Znowu fiasko. Wszystko przez nią. Mimo wszystko pokiwał głową, lekko udobruchany faktem, że wystarczył mu jego urok osobisty i dar przekonywania. Nic nowego!
    Duma również opierał się na doświadczeniu i pewnie dlatego nie mówił o Cyrkowcach w sposób powszechnie przyjęty – prawdopodobnie przez przypadek Nory uznał ich za istoty dość… słabe. Psychicznie, bo nie był w stanie zaprzeczyć (w duchu; z negowaniem na głos i przed publicznością byłby mały-duży problem), że uratowała mu tyłek swoimi umiejętnościami i tym… huh, nożykiem. Lunatyk również nie był dla niego kimś niepokonanym – dowodem mogłaby być blizna na ręce i różnorakie historie z życia wzięte.
    Jeżeli zatrudnienie zależałoby od tego, kto co i ile zniszczył, nie miałby żadnych problemów z pracą. Ale kiedy wywodzisz się z dumnego środowiska, masz… mały problem ze znalezieniem ludzi, którzy byliby w stanie ci zaufać i powierzyć cokolwiek. Nawet drewniane palety.

    Dotąd chyba nie zdarzyło mi się poruszyć tematu urody Dumy, aczkolwiek dotychczas nie było takiej potrzeby… Nigdy nie definiowałam go jako przystojnego lub nie. Może i jest przystojny. Może i jego uroda jest wątpliwa. Może i jest brzydki. Ale, hej! nikt nie zaprzeczy, że jest czarujący, prawda? Prawda…?!
    Szkoda, że był zajęty obliczaniem prawdopodobieństwa napotkania rudych osób (w ilości jeden o odpowiadających Dumie cechach wyglądu i charakteru) na przedmieściach Glassville o tej godzinie. No, jeżeli spały, myślę, że możemy spokojnie oszacować je na… okrągłe zero.

    Na wspomnienie błękitnej krwi przez nią, zmrużył oczy i uśmiechnął się. Nie blado, nie tajemniczo, po prostu wesoło, głupio, możemy się nawet posunąć się do stwierdzenia, że tępawo. Well done, Watson. Nie wyobrażał sobie oddawania siebie, swojej historii i swojej wiedzy Vedze od razu na talerzu – lubił mącić. Wszędzie. Duma w restauracji to przede wszystkim ogromny problem dla kelnera, który musi znosić co nuż lekkie modyfikacje w zamówieniu. „Woda? Miała być herbata! Ma tam pan zapisane, że woda…? Bzdura. Pewnie pomylił pan zamówienia!”

    Wzdrygnął się, kiedy uznała, że dotykanie go to najlepszy sposób na zmianę stosunków, ale nie odwrócił się gwałtownie – uczynił to powoli, próbując ją obserwować. Tak, to dobre określenie. Najistotniejszym teraz było słuchać. Człowiek stojący obok magicznego jest dla nich równie niebezpieczny – pozostało chłopaczynie się skrzywić i nie odzywać. Nie chciał tego komentować. Nie chciał sobie też uświadamiać, że to kolejna rzecz, której powinien się bać – miał za dużo na głowie. Duchy? Cieszył się, że udawali, że tamto nie miało racji bytu, ale Duma wciąż mógł zobaczyć przed sobą samego siebie, który, gdyby mógł, wpatrywałby się w niego karcąco – prawda była taka, że nie miał siły nawet na to. Nie wtedy.
    Nie znał Biohazardu, na ziemniaki-Cyrkowców przyszło mu wzruszyć beznamiętnie ramionami i przyjrzeć się napisowi – zdarza się. Tyle. Przyłapał się na tym, że zupełnie go to nie obchodzi. Bie-e-edny.
    Wciąż słuchał. O arogancji, której niemalże ucieleśnieniem był i o głupocie, którą reprezentował równie godnie, jak poprzedni przymiotnik. O chciwości, do której jednak nie mógł się przyznać tak bezwstydnie, jak to tamtych dwóch – pewnie dlatego, że nie miał jej zbyt wiele w zanadrzu. A potem…

    Potem przesadziła.

    Mogła zaproponować mu wszystko. Pieniądze. Wieczną chwałę. Sławę. Szczęście. Hej, mogła mu nawet zaproponować wypasiony statek kosmiczny (ewentualnie z możliwością powrotu na ziemię), a on z radością zostałby pierwszym kolonizatorem Słońca (hi, hi). Mogła go zaszantażować – ciekawe, czy dałby się wtedy ponieść impulsowi i wykrzyczeć jej w twarz wady i zalety tej umowy, a potem, jeżeli wysunęłaby odpowiednią groźbę, bez słowa przytaknąć, czy od razu przejść do ostatniego punktu... Ale nie. Chciała uderzyć w jego „honor”. W jego „wartości”. W jego „szlachetność”. Prawda? Zabawne, że trafiła w samo sedno i w coś, co było tak dla niego ważne. Przecież dlatego też cenił sobie Iskrę – nie kłamała. Naginała prawdę jak mogła, do czego zresztą się przyznała, ale dumna lampka… Dobrze, czasem migała. Ale to pewnie było tylko jakieś fałszywe wyobrażenie Dumy, bo nie możliwe byłoby, żeby ona… Nie. To mało obiektywny przykład.
    Mądrość jakoś też da radę. Przecież nie po to gnił w tej bibliotece pod okiem pracownicy ojca, żeby teraz być skończonym idiotą. Skoro już miał tam być, doszedł do wniosku, że lepiej się czegoś nauczyć, a nie odrzucić to, co mu oferują. W końcu robią to „dla jego dobra”. W końcu są dla ciebie „tacy dobrzy”. W końcu „mogłeś być martwy”. „W tamtym świecie nie otrzymałbyś takiej edukacji”. Bla, bla, bla.
    Kwestią, z którą nie mógł wytrzymać Duma, był pokój. Skrzywienie, które wstąpiło po jej słowach na lico Lunatyka, trudno było nazwać cierpieniem czy obrzydzeniem. Było mu… po prostu przykro. Nie mógł tego tak zostawić. Nie mógł powiedzieć jej „nie”, ale przecież powiedzenie od razu „tak” mijało się z celem. To nie jest ceremonia ślubna. To…
    Wyciągnął telefon i wklepał swój numer, który pokazał Vedze i polecił zanotować. Zabełkotał coś o spotkaniu, które ma się odbyć za godzinę i dlatego musi iść, i spotkaniu, które będą mieć wkrótce. Dodał, żeby zadzwoniła. Albo, że zadzwoni. Chyba – to już dodał w swoich myślach.
    Dopiero potem kiwnął głową, ale z pewnością nie było to zaangażowane, pełne pasji wzdrygnięcie, którego spodziewała się zapewne Vega. Znowu zachowywał się jak ktoś, kto musiał, a nie chciał.
    Odbiło mu kompletnie.
    - …Nie mogę doczekać się współpracy. Napisz mi proszę, jeżeli będziesz czegoś potrzebowała – zarzucił, czując, że gula w gardle rośnie.
    Telefon Dumy zaanonsował przybycie wiadomości. Tym razem MMS-a. Spojrzał na wysłane zdjęcie, uniósł spojrzenie na lico Vegi i znowu kiwnął głową.
    Jest coraz gorzej.
    Usunął wiadomość - to przyszło mu zaskakująco łatwo, ale gdyby Vega się przyjrzała aparatowi, dostrzegłaby, że na zdjęciu znajduje się budynek, w którym teraz są.
    - Muszę iść, dobranoc – to było szorstkie, nieodpowiednie dla uczuć, które towarzyszyły im większość czasu.
    Hej! po Dumie zostanie ślad – kałuża krwi.
    Przed zniknięciem za zakrętem odwrócił się jeszcze do niej i uśmiechnął bardzo blado.
    - Fajne włosy. Pasują do ciebie – i sobie poszedł. Cholera chciałaby wiedzieć gdzie, ale jak zwykle Duma nie dopuścił jej do tego typu informacji.

    z/t
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 15 Listopad 2015, 11:22     

    Ależ oczywiście! Tak, czarujący, temu nie mogła zaprzeczyć, bo jego posługiwanie się ludzkimi wynalazkami i odnoszenie się do pewnych rzeczy w zupełnie niepodobny od niej sposób (najczęściej ignorancją) nie były takie po prostu, och, ani ułomne ani ignoranckie. Czarujące, tak!
    Jego milczenie we wciąż odkrywanych przez Vege sprawach napełniało ją wątpliwością. Gwiazdka chciałaby poznać się na tym, czy w tym momencie już bredzi, czy jeszcze może jedno kłamstwo więcej zastosować – czy już przekroczyła granicę przyzwoitości, czy jeszcze może dorzucić do pieca coś niestosownego.
    A on milczał, wzdrygnął się na jej dotyk, pochłaniając słowa albo jak papier, albo jak kłoda, albo po prostu jak ściana – w zależności czy słuchał, czy udawał, że słucha, czy też zwyczajnie był obojętny - nie wiedziała!
    Wtem odważyła się przesadzić, dorzucić do ognia i niech się dzieje wola boska. W zamian otrzymała tylko numer telefonu. To było dla niej przedziwnym (czarującym?) zwrotem akcji. Wyciągnęła jedną dłonią kartkę papieru z kieszonki plecaka i przetarła delikatnie po niej drugą - tą, którą go dotykała, udając że rozmyśla nad ołówkiem. W jego posiadanie weszła i zanotowała otrzymany numer, kreśląc niezbyt starannie cyferkę obok cyferki, żeby przypadkiem nie rozmyślił się zbyt prędko.
    - Spotkanie, teraz, tak zwyczajnie, beze mnie? – wzruszyła ramionami, czując się urażoną, że nie została nadal w pełni powiadomioną o tym, co dalej z nimi. Na kolejne epickie słowa nie miała już sił i pomysłu.
    I w końcu odpowiedział na najważniejsze pytanie tego dnia. Współpraca, o tak! Choć ona posłyszała o byciu na usługach – co to za różnica? Buahaha, u niej znacząca.
    - Doczekasz się ode mnie wiadomości, już wkrótce – mówiąc to, znowu została poirytowana jego niedbałością o zachowanie ciszy. Ujrzała obrazek na telefonie, a gdy nachyliła się i perfidnie po prostu zajrzała w jego elektroniczną osobistość, zdjęcie tego budynku zakuło w oczy. Ale starała nie dać tego po sobie poznać.
    - Musisz iść? Więc… mam nadzieje, że wiesz, co robisz! – Bardziej ostrzegawczo niż życzliwie to zabrzmiało. Ktoś wiedział, że on tu przebywa, ktoś mógł wiedzieć, że Vega także. Jeśli MMS ma związek ze spotkaniem, Duma tutaj pozostanie – jeśli nie, ucieknie stąd, w obawie o autora tego zdjęcia.
    Pozostanie w obserwacji nie jest najlepszym wyjściem – gdyby świeży współpracownik dowiedział się o byciu szpiegowanym… mógłby mieć pretensje, ale sługa ich mieć nie powinien!
    - Dziękuję! – odparła na pochwałę jej włosów i ciepłym uśmiechem ostatecznie się z nim pożegnała.

    Gdy zniknął jej z oczu, przyjrzała się dokładniej okolicy, zbierając ślady które po sobie Lunatyk zostawił. Po pierwsze, Vega spojrzała dokładnie na swoje palce w poszukiwaniu pojedynczych włosów, które mogły się zaplatać podczas dotykania jego ubioru. Takich samych włosów spodziewała się na papierze, pozostawionych przez elektryzację w czasie, gdy jego pojedynczy arkusz wyjmowała. Kolejno zbadała posadzkę, odkrywając trochę błękitnej krwi, którą umieściła w pojemniczku. Możliwe, że ślad buta został w jakiś sposób oznaczony, to też dokładnie zrobiła mu zdjęcie swoim telefonem. Dawno nie miała okazji zabezpieczać śladów i zaczęło się jej przykrzyć za współpracą z detektywami.
    Na koniec udała się do pomieszczenia w którym wywoływali duchy i wpakowała do plecaka kamienną tablicę, owijając ją folią. Będzie jej potrzebna nie tylko pod kątem zbadania magii, ale także i zdjęcia odcisków palców Lunatyka.
    By nikt nie miał wątpliwości, powiem, że zamierzała go dokładnie sprawdzić.
    Spakowała wszystkie swoje rzeczy i udała się na piętro budynku, gdzie po raz pierwszy Dumę zastała. Rozejrzała się za jego osobą, a gdy zrozumiała, że nikogo tu nie ma, opuściła teren fabryki.

    z/t
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,4 sekundy. Zapytań do SQL: 10