• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Osiedle Domków » Mieszkanie Markovskiej
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 27 Wrzesień 2015, 21:46   Mieszkanie Markovskiej

    Brak stałości uzewnętrznił się między innymi w ten sposób, że po tygodniu w nowym mieszkaniu spakowała wszystkie graty i przeprowadziła się do zwolnionej kawalerki po drugiej stronie dziedzińca. O trochę innym, nowocześniejszym rozkładzie, ale także na 4. piętrze, hej.


    Że Eva ze swojego wynajętego mieszkania zrobiła sanktuarium papieru, nie dziwiło nikogo kto choć drobinę lepiej znał dziewczę.
    Kawalerka umieszczona na czwartym, ostatnim piętrze, co dzień wysłuchiwała sarkań rudej co do braku windy i stromości schodów. Ogólnie jednak niewielkie mieszkanko zupełnie Iskrę zadowalało. Nie udało się znaleźć lokalu w tej samej co Marek kamienicy, będąc w kuchni widziała jednak jego okna – dzielili ten sam wewnętrzny dziedziniec osiedla.

    Na korytarzu piętra, obok solidnych drzwi wejściowych stoi niska półka, a na niej dwa grubosze i drzewko bonsai w doniczkach zrobionych z filiżanek. Sąsiedzi z naprzeciwka wydawali się nawet zadowoleni.
    Dalej otwiera podwoje tabor cygańskiego króla. Królowej. Cokolwiek. Krótki korytarzyk pełen szaf wnękowych i szafek na buty jest ślepy, a na ścianie na końcu aktualnie namalowany jest, w ostatnio modny, typograficzny sposób, napis:

    „Rzuć mnie wilkom na pożarcie, a wrócę dowodząc watahą.”

    Tym razem w języku z kraju nad Wisłą. Za tydzień grafika pewnie się zmieni, wszak Eva ze stałości nie jest znana. (Prawdopodobnie bardziej odpowiadający charakterowi właścicielki byłby inny rysunek: )

    Błyszczące parkiety i wysokie, pastelowe ściany powodują, że mieszkanie utrzymane jest w jasnych, przyjaznych barwach i sprawia wrażenie nieco staromodnego. Dominuje drewno i światło, czy to w formie lamp czy dużych, łukowato zakończonych okien z wykuszami. Kamienice, jakby wyremontowane nie były, rządzą się swoimi własnymi prawami, dlatego oczekiwać należy zapowietrzających się kaloryferów i murów opornych na dłuższe ogrzanie. Z tego powodu wewnątrz bywa raczej chłodno, a pomimo nowych okien na parapetach prócz roślin zalegają też pasiaste poduszki zapobiegające podwiewaniu z dworu.


    Na prawo są wejścia do dwóch pomieszczeń, odpowiednio gabinetobiurocosia i dalej wyłożonej jasnymi kaflami łazienki. Bezpośrednio na lewo otwiera się przestrzeń zagospodarowana na nowoczesną modłę: sypialnia z niezbyt zaścielonym łóżkiem spełnia też funkcję pewnego rodzaju salonu, a z niego do widnej kuchni tylko parę niezauważalnych kroków za granitową, długą ladę. Każde drzwi prócz wejściowych są w tym domu wiecznie pootwierane na oścież.
    Całość po przeprowadzce odmalowano, ozdobiono i przemeblowano własnoręcznie na typowy dla Evy, chaotycznie elegancki sposób.

    Jedyne źródło światła po stronie sypialni to dwa sznury rozwieszonych na ścianie zwykłych, nieenergooszczędnych żarówek (w sumie to nie ona płaci rachunki, nie?). Szerokie łóżko z materacem, wezgłowiem od okna; dwa lakierowane stoliki, miriady książek i woluminów. Zupełnie z boku ustawiono stół jadalny i trzy krzesła z zupełnie różnych kompletów. Z okien umieszczonych na calusieńkiej dłuższej ścianie rozpościera się widok na boczne uliczki i kilka drzew. Namalowany na suficie ciemnozieloną farbą wzór roślinny jakby pochodził rodem z zielnika farmakologa, a nieużywana lampa przypomina wieniec róż, poskładanych zmyślnie ze stron brukowców. Z prawej strony łóżka znajduje się wyjście na niewielki balkon.
    Kuchnię umeblowano niemal całkowicie na biało, za wyjątkiem kremowych płytek i możliwej do obniżenia lampy o jasnozielonym kloszu. Usprzętowienie całkowicie przeciętne, tak samo jak i małej, ale jasnej łazienki. Jedyne dodatki Evy to doniczki z roślinami, muchołówka Meleficent na ladzie w kuchni i postawione haw tam bukiety kolorowych, suszonych kwiatów. Z magnetofonu na kuchennym parapecie sączą się zawsze na cały dom dźwięki muzyki filmowej, po ścianach porozwieszane są obrazy z puzzli – głównie budynki charakterystyczne dla różnych miast świata.

    Za pierwszymi drzwiami na prawo znajduje się z kolei pokój przeznaczony pierwotnie do nauki (czego Iskra nie zwykła praktykować), przygotowywania artykułów na zajęcia (na których ruda się nie pojawia), przyjmowania gości (czyli Marka, który przyszedł sprawdzić, czy nie umarła z głodu) czy ogólnego przebywania. Niemal na środku stoi spory, okrągły stół na trzech nogach, zarzucony zwykle notatkami i pojemnikami ze słodyczami, a na wierzchu niepodzielnie królują bukiet trzech suszonych goździków i laptop, mimo że jedyna mieszkanka jest kompletną zwolenniczką papieru i długopisów. I kredek. I stalówek. I zakreślaczy. I kredek.
    Kilka jesionowych szafek, trochę krzeseł obitych różnymi, wytłaczanymi materiałami. Niezaprzeczalną gwiazdą salonu jest stojące prostopadle do ściany z oknem pianino (również zakupione za pieniądze matki – jak Agapit by się wściekał, gdyby wiedział! – i tylko dlatego, że fortepian by się nie zmieścił) oraz oparty obok drąg, nazywany powszechnie Strachem na Wróble i publicznie udający przedmiot nieożywiony, wstawiony do pokoju, by zaspokoić dziwactwo dziewczyny. Do pleców instrumentu przytulił się kącik, który został zagospodarowany masą półek na książki i legionami poduszek, tworząc miejsce idealne do przewegetowania zimowych miesięcy czy dni człowieka-kokona. Obok spore posłanie dla tygrysa, który nie chciał zostać w Krainie Luster. Całemu pomieszczeniu z góry przygląda się, jakżeby inaczej, ręcznie robiony żyrandol-kula rozkwitających róż. Kwiaty zostały wykonane z ogromną drobiazgowością z kremowego papier maché i umieszczone na sztywnych patyczkach-łodyżkach tak gęsto, że ciepłe światło z żarówki wewnątrz stelażu sprawia wrażenie, iż pada spośród samych róż.




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 30 Wrzesień 2015, 11:01   

    To nie tak że nie potrafiła. To chyba bardziej tak, że nie wiedziała czy tego chce.
    Na stole przed nią leżały: nadal uwalana ziemią strona z nielitościwie potraktowanego słownika z nabazgranym dodatkowo na niej szyfrem, ostry trójkąt zbitego lustra oraz list z kopertą, ostatnie dostarczone niedawno. Rozważała, czy nie zaskarżyć pracownika hotelowego który wcisnął kopertę pod szparę jej drzwi, bo chyba nie pomyślał, że równie dobrze ten list mógł być próbą nękania. Zastanawiała się przez chwilę na poważnie, czy nie był.
    Spojrzała na pierwszą kartkę, na matematyczno-informatyczny (?) bełkot. Palcem przesunęła po obcym dla niej ciągu cyfr i literek. Czy miała prawo go tak zostawić, osobę, z którą mieszkała przez ponad pół roku?

    Wsadziła palec do ust, nadal bolący po nakłuciu, drugim z upierdliwych zabezpieczeń nie-starego grata, który teraz przysunęła do siebie. Dobrze przynajmniej, że nie musiała robić nic ponadto i każde logowanie do programów następowało bezboleśnie. U licha.
    W skrzynce elektronicznej spotkało ją niemiłe zaskoczenie. Jeszcze mniej miłe niźli pamiętny list od Ymel. Otworzyła odebrany e-mail i zdrętwiała. Drewnianymi rękami sięgnęła po telefon i na ślepo odnalazła ostatni SMS z dzisiaj, o wpół do drugiej. Treść pozwoliła rudej wziąć głębszy oddech, przez co zniknęły mroczki przed oczami. To idiotyczne, że zlepek kilku zdań potrafił ją uspokoić równie mocno, co widok gwiazd, ale prawdziwe. I dobrze, bo był późny poranek.
    Przeczytała e-mail jeszcze raz, ze zmarszczonymi brwiami i zaciśniętą na smartfonie ręką, co od razu wyłapał Anceu, właśnie wchodzący, jak zawsze bezszelestnie.
    – Wygląda panienka, jakby miała ochotę na długaśny spacer.
    Uniosła na niego zmęczone, zielone spojrzenie.
    – Długi jak stąd do Krainy Luster, Victorze.

    [zt Eva i Anceu]
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.






    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 9 Grudzień 2015, 01:25   

    Zamknęła za sobą drzwi gabinetu i oparła się ciężko, a tego nie robiła często.
    Mogłaby wygrzebać gdzieś album i poszukać podobieństwa między zdjęciami swoimi i ojca. Nigdy dotąd nie czuła potrzeby znajdowania podobieństw rodzinnych. No, może poza momentami, gdy zastanawiała się czy Izabela jest do niej podobna. Podobna do Jo. Może do ojca. Nigdy dotąd nie roztrząsała jednak kwestii wyglądu babki, która sprowadziła na nich wszystkich te nieszczęścia.
    Miała tam życie. Dlaczego musiała przewlec się, ciekawość jedna, przez Karminowe Wrota?
    Za szczątkowym zainteresowaniem wyciągnęła z torby, wciąż zwisającej smętnie z ramienia, telefon. Zerknięcie w ekran spowodowało jedynie westchnięcie. Nie spodziewała się, że odpisze tak szybko. Potrzebowała chyba po prostu pogadać, nawet esemesy by wystarczyły. Sama sobie teraz pluła w brodę za nadanie tego jaskrawego sygnału SOS. Odkąd Kalina przestała się do niej odzywać, z 7 miesięcy temu, Eva nie miała do kogo otworzyć serca. I nie było to winą przyjaciółki. A może po prostu Markowski przestraszyła się spotkania z nim twarzą w twarz. Teraz gdy ich status nieodwołalnie się zmienił.
    Otworzyła wiadomość, przeczytała i zaklęła po francusku. Nie wiedziała co pobudziło ją bardziej: że już jedzie, czy że jest taką sierotą, iż targa ze sobą przyjaciółkę. Przyjaciółkę.
    Zrzuciła bluzę, bokserkę, szorty. A idź do diaska, skoro masz pod ręką przyjaciółkę, żeby cię prowadzała to tu, to tam!
    Przesunęła dłońmi po ramionach pokrytych gęsią skórką, ale najpierw odpisała. Potem założyła na siebie bluzę ojca, jeszcze z jego studenckich czasów. Nikły zapach i napisy którejś z polskich politechnik prawie ją utuliły. Prawie. No ale oczywiście, że wywiozła tę bluzę z Francji głównie dlatego, że jest wygodna – materiały jest grubszy i sięga jej prawie przed kolana. Anton Markowski zawsze był postawnym mężczyzną. Jest, Iskierko, jest.
    Zsunęła się do szpagatu-sznura i zagryzła uszminkowane wargi. Ból zawsze pomaga.
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Grudzień 2015, 17:21   

    Im bardziej zbliżali się do kamienicy, tym Duma stawał się bardziej milczący. Trudno było powiedzieć, czy wywołane było to znużeniem, zdenerwowaniem czy próbą ogarnięcia się i przypominania typowego Lunatyka - tego zawsze gotowego do akcji, a nie tego, co zdarzyło mu się przed kilkoma godzinami wypić stanowczo za dużo. Na trasę wytyczaną przez nawigatora-Norę przytakiwał tylko, najwyraźniej nie przejmując się zbytnio, co do niego mówi i gdzie go prowadzi. Ciekawe, czy wciąż pamiętał, dokąd właściwie jedzie.
    Nie wspomniał o sytuacji z domu, która tak zmieszała Cyrkową. Właściwie nie wyglądało na to, by wywarło to na nim jakiekolwiek wrażenie – dopiero potem, kiedy już to przetrawił, w autobusie, uśmiechnął się pod nosem, rozbawiony najpierw słowami, potem mrugnięciem, a potem zmieszanie, które wystąpiło na twarzy Nory. Hej, lepiej późno niż wcale. Poza tym... jeszcze trochę takich wybryków i zacznie przypominać Dumę, a wiemy, że Duma jest tylko jeden, wobec czego przyjdzie jej być jedynie marną podróbką tak szlachetnej osoby jak on… dobrze, że się zawstydziła. Tak się nie robi. Szczególnie Dumie.
    Na sygnał „to tutaj” dany przez Norę zatrzymał się i zmierzył spojrzeniem budynek przed nim. Podszedł do domofonu, wklepał numer podany przez Evę i po kilku chwilach stali już pod drzwiami mieszkania, którego właścicielką była Iskra. Wszem i wobec zadzwonił dzwonkiem, odsunął się i przeczesał włosy ręką. Nie jest źle. Mogło być gorzej. Mogła znaleźć cię na ulicy ona, nie Nora. Bywało… gorzej.




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 30 Grudzień 2015, 17:35   

    Gdy zaterkotał dzwonek u drzwi, ruda była w połowie wlewania ajerkoniaku do kolejnej już dziś kawy. W proporcjach 1:1. W duchu Świąt. Szkoda tylko, że nie tych grudniowych.
    Jedyną oznaką zbliżającego się Bożego Narodzenia była gwiazda betlejemska, spokojnie rosnąca i stojąca sobie na parapecie.
    Dźwięk, do którego nie miała czasu i możliwości się przyzwyczaić nie wyrwał jej z myśli; bardziej spowodował, że dobre piętnaście sekund tkwiła w tym samym miejscu z butelką likieru zawieszoną nad brzegiem błękitnego kubka. Odstawienie go z hukiem na blat zabrało kolejne kilka sekund, ale później Markovski wstała już, przeczesała palcami włosy, przesunęła okulary-nerdy na czubek głowy, zsunęła je z powrotem na nos, poszła do korytarzyka i siłą woli nie zerkając lustro na ścianie z prawej, sięgnęła do łucznika.

    Pikanie telefonu – mało wdzięczny sygnał na SMS, ale Ewa nigdy urządzenia nie wyciszała, wszak musi być w stałej gotowości – oznaczało nową wiadomość. Och, wiedziała o tym. A jednak nie paliło jej się do odczytywania, że Duma poszedł za radą i zajmie się swoimi dziewczętami po kolei.
    Pfff. Co to w ogóle za określenie.
    A jednak jechał. Książę bez białego rumaka. Uśmiechnęła się ciepło w przestrzeń po raz pierwszy dzisiejszego dnia. Tylko ta dziewucha okropnie jej nie pasowała. Kojarzycie gagi z mimami smutny-wesoły? Tak na myśl o potencjalnej koleżance lunatyka wyglądała mimika rudej.
    Mogła w ciągu pozostałych jej parędziesięciu minut zacząć myć włosy, ogarniać mieszkanie, szaleć z niepokoju, że na środku mieszkania zmaterializuje się, jak zwykł to robić, Victor – początku to wszystko się działo – ale potem jednak wyciągnęła sztalugę, blok i suche pastele. Dzięki temu palce miała wtedy zajęte, a obecnie umazane białą i podpalaną kredą, na sztaludze obok wyspy kuchennej stawał dęba niedokończony jeszcze srokaty ogier, zaś Iskra mogła udawać totalne wyluzowanie.
    Nie wiedziała na kogo po otwarciu drzwi do wewnątrz natknie się w progu najpierw, ale ten ktoś zobaczy duże oczy za granatowymi oprawkami i uprzejmy wyraz zaskoczenia. Całe szczęście, że pęczniejącej w piersi radości i zaciśniętego w węzeł żołądka nie widać.
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Nora
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Styczeń 2016, 00:01   

    To, że Nora zachowywała się momentami nieco zbyt nietypowo jak na nią - to z pewnością wina Dumy. W końcu z kogo miałaby brać przykład, kto potrafi rozdrażnić ją jednym słowem, kto robi serniki z mikrofalówki? Nie ma drugiego takiego człowieka, Duma był po prostu idealnym materiałem na przyjaciela, dostosowanym do indywidualnych potrzeb. Ponoć.
    Kiedy stali już przed drzwiami dziewczyny, której, jak mogło się wydawać, Nora nie powinna ani znać, ani kojarzyć, dało się wyczuć lekkie zdenerwowanie. Przełknęła ślinę, chwyciła nerwowo kosmyk włosów. A potem z cichym skrzypnięciem drzwi otworzyły się, zapraszając gości do środka.
    Nora natomiast stała. Jak kołek, jak słup, jak góra lodowa przed wszystkim znanym statkiem. To nie jest śmieszne, ten żart jest niestosowny, żenujący, irytujący. Nie skorzystała z zaproszenia, po jej twarzy wręcz ściekało zdziwienie, spadało na oczy, usta, zatykało dziurki w nosie, kleiło rzęsy i zamiast lecieć na ziemię od razu wpadało do gardła. Przecież to absurd, inna rzeczywistość, wersja 2.0, która musi mieć zupełnie inny zestaw twarzy, adresów, imion i nazwisk.
    Nie wiedziała, co do końca zrobić, czy postawić na swój brak pamięci do twarzy i ludzi, sklerozę i ignorancję, przedstawić się uprzejmie, powiedzieć nieśmiałe "cześć", potem dodać "skądś cię kojarzę, ale nieważne, miło cię poznać"? A może siedzieć cicho, a może uciec. Co jest właściwie? Tym razem nie usłyszała żadnej podpowiedzi.
    Przypomniało jej się, że jest ktoś jeszcze, stoi tuż obok, o kim zapomniała, chociaż przed kilkoma minutami był jej jedynym towarzyszem. Szybki rzut kątem oka w jego stronę, nie wyglądał jakby wiedział cokolwiek, ciche wciągnięcie powietrza, żeby zdobyć się na najbardziej elokwentne przywitanie, jakie można wykrztusić z siebie w tej sytuacji bez wyjścia.
    - Cześć.
    Oczywiście można jeszcze uciec. Ale to innym razem.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Styczeń 2016, 01:25   

    Kilkadziesiąt sekund dzielących Evę od otworzenia Dumie i Nory drzwi było dla chłopaka sekundami rozstrzygającymi – to była jego próba. Sprawdzenie możliwości organizmu, którym przyszło mu zajmować się przez te dwadzieścia i kilku, jakże ciężkich, lat. Aktualnie testował swoją trzeźwość tocząc spojrzeniem po okolicy, starając zapamiętać najmniejszy fragment ściany, framugi, klamki… Może i nie czuł się za dobrze, ale wiedział, że to zdenerwowanie bardzo łatwo zamaskować jakimś idiotycznym uczynkiem. A kilka miał w zanadrzu. W końcu, święta, tak? Chociaż pieprzonym świętym Mikołajem jest cały rok, obdarowując wszystkich zaszczytem swojej obecności przy ich boku, czasami nawet osoba tak wysoka rangą jak on musi się postarać.
    Tak, niby tak, ale nie tym teraz zajmował się Duma. Teraz zastanawiał się, jak wypadnie przed Iskrą w nowej, nieznanej, niechcianej przez niego roli. Nigdy nie lubił tych reżyserów, którzy zawsze stawiają na komediodramaty (albo piszą polskie miłosne komedie. Okropność.). Jednak za coś trzeba żyć, prawda? Duma niestety nie zrobi Norze sernika z mikrofalówki z poczucia własnej wartości i dumy– potrzebuje też składników, które w ogólnie przyjętym zwyczaju otrzymuje się za pieniądze. Pieniądze biorą się z pracy. Praca może i nie lubi Lunatyka, ale Lunatyk całkiem lubi pieniądze… Życie jest ciężkie.
    Chłopię mruknęło coś do siebie, chcąc przećwiczyć tembr głosu. Skutek słaby, ale wiadomo, że, póki co, to zwykłe mamrotanie. Kiedy uchylą się drzwi nie będzie czasu na próby. Mrugnął kilkakrotnie, słysząc ruch przy drzwiach, a przez czerep przeszła mu myśl, że pewnie wystąpi pomyłka, ale…
    To zdecydowanie była Eva. Którą Duma zmieszał się tak bardzo, że rozciągnął tylko swoje lico w najbardziej głupim w tej sytuacji grymasie, bo charakterystycznym dla siebie, krzywym uśmiechu. Potem wyciągnął rękę dość teatralnie, by sprezentować u swojego boku stojącą Norę, ale zamarł w pół gestu, gdy zobaczył wyraz na twarzy Cyrkowej. Nastąpiła chwila zwątpienia, szybkie zbagatelizowanie sprawy w głowie Dumy, a ten już kończył idiotyczny ruch.
    Chins up, smiles on.
    Przywitała się. Nie może być źle.
    - Eva – Nora, Nora – Eva – zarzucił jak na dżentelmena przystało, jednak głos lekko zawiódł właściciela, tracąc na wrodzonej szorstkości przy ostatniej „Evie”. Powiedział w chwilę po „cześć” Nory, więc, dalej pozując na dobrze wychowanego, zdecydował się odnaleźć coś, co mogliby przedyskutować. Krótka chwila zastanowienia… – Coś się stało, Noro?
    Będąc zbitym z tropu (tak, to dosyć niezwykłe zachowanie jak na naszego bohatera) nie ruszył się ani milimetr, chyba czekając na jakieś wskazówki od przełożonych, co ma zrobić w przypadku, gdy jedna z nich nie okaże sympatii drugiej. W końcu wcale nie przewidywał takiej możliwości! Miały polubić się od pierwszego wejrzenia, a Duma mógłby spokojnie i z zachwytem obserwować rozkwitającą przyjaźń – piękny i wzruszający proces. Po długiej rozmowie przy kawie, herbacie lub gorącej czekoladzie, Nora byłaby zmuszona ich opuścić i zostaliby sami…
    Właśnie. Eva. Zapomniałby.
    Zielone oczy, zawieszone przez ostatnie kilkanaście sekund tępo na sylwetce stojącej przed nimi dziewczyny zyskały na bystrości dzięki wystąpieniu dookoła nich tym razem zmarszczek lekkiego uśmiechu. Jeżeli nie krzywiła się tak bardzo, jak Nora krzywiła się na jej widok, podszedł do niej i od razu pocałował ją na przywitanie (co mogło skutkować natychmiastowym odkryciem stanu Lunatyka, który już wcześniej mógł zostać uznany za podejrzany), przedtem niemal nie wyrżnąwszy głową we framugę. Jeżeli na jej licu ukazało się jakiekolwiek skrzywienie wyrażające negatywną lub podobną do stojącej obok niego panienki emocję, po prostu machnął ręką, wciąż uśmiechając się idiotycznie, na powitanie.
    Zdecydowanie Duma walcząc z nie do końca lekką nietrzeźwością przegrywał. Chociaż bardziej było to spowodowane prawdopodobnie konfrontacją z Evą, która nagle zaczęła sprawiać mu ogromną trudność… pomimo że była wciąż zwykłą Iskrą, którą swoim urokiem, refleksem i ciętym językiem normalnie mógłby rozjechać bez żadnych problemów. Jak… jak cywila czołg. Może to złe porównanie, ale na pewno dobrze obrazuje sytuację, która… najwyraźniej teraz mogła się odwrócić.
    Cholera.




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 11 Styczeń 2016, 20:22   

    Zimne światło klatki schodowej padało na dwie postaci, rozbielając jasne barwy i oszukując na reszcie kolorów. Ruda nie zauważyła z początku drugiej osoby – a przecież niewiele od Lunatyka niższej – więc chyba można powiedzieć, że totalnie nie zwróciła na jego towarzyszkę uwagi. Skupiła się na kretyńskim uśmiechu mężczyzny przed nią. Na fakcie jak lekko był ubrany. Na wysiłku, by nie robić scen i nie rzucić mu się na szyję.
    Z uśmiechem w oczach – nieskierowanym w żaden sposób ku kobiecie – odwróciła się, wszak grzeczność i zmanierowanie, fasada i puder nakazywały, by zareagować na przywitanie, bez względu jak bardzo nie chce się go usłyszeć.

    Dzięki Bogu, że Iskra była doskonałą aktorką. Nie do końca może mistrzynią w tymże fachu, ale wystarczająco wiele reakcji i uczuć musiała udawać kiedyś i obecnie, by teraz nie krzyknąć, nie przycisnąć dłoni do ust, nie pokazać jak pali ją nagle adrenalina w żyłach.
    Otworzyła szerzej oczy i jedynie zamrugała. Merde, ile implikacji. A coś ostatnio to była niezmienna definicja jej podłego życia, yay. Reszta lica nawet nie drgnęła, zastygła w marmurowym wyrazie grzecznego zainteresowania. A szkła z niebieskim antyrefleksem lubią płatać figle. Tylko żołądek rozpoczął tango z postrzeloną nerką, a sama ruda nawet nie przypuszczała, że posiada w ciele takie ilości włókien nerwowych, i że wszystkie nagle pospieszą do bycia w nadgotowości, jak młodziki nagle powołane do służby wojskowej. Od dawna się tak nie bała. Znieczulicę i pewne dłonie zawdzięczała tylko ajerkoniakowi, śmigającemu teraz pomiędzy krwinkami. Cholerny berek. Nie bała się tak pod dębami nie tak dawno temu; nie bała się wchodząc po raz pierwszy w gładką toń karminowego lustra. Nie bała, bo nie miała wtedy niczego, co mogło z hukiem pieprznąć. Hekatomba jej prywatnego wszechświata.
    Oh, Nora. Norah? Czy może bardziej z francuska?
    To nie miało ani tam, ani tutaj żadnego znaczenia. Żywiła nadzieję, że gdy Lunatyk zagadywał kobietę, wyglądająca na zaledwie dziewczynę, nastolatkę, tamta dojrzała niemal niewidoczne zaprzeczenie ze strony Iskry. Zaledwie po dwa, trzy milimetry w lewo i w prawo, tuż poza zasięgiem wzroku Dumy skupionego przez chwilę na albinosce. Non. Non, nom de Dieu…
    Cudownie. Drugie spotkanie, a sekrety miast zanikać, zaczęły narastać jak koralowce.
    Gdy pochylił się – jaką miała żałosną nadzieję, że pochylił się! – ku niej, jedynie zdrętwiałe usta, które nie oddały do końca pocałunku, mogły dowieść, że cokolwiek było nie tak. Reszta: zapach, smak kawy dziś pomieszany z całkiem sporą dozą likieru wypitego w całkiem niedługim czasie, jej dłonie jak ptaki przy bladej skórze Lunatyka; wszystko było takie samo.
    Jak by było cudownie, gdyby przywlókł się sam. Jak fatalnie, że zdążyła wypić tylko połowę butelki. Nikt nie ma prawa jej karcić, że jest dziś znacznie gorszym niż zazwyczaj obserwatorem.

    Zdecydowanym faworytem dzisiejszego spotkania była w mniemaniu Evy opcję opcja, że nic się nie stało. Wszystko jest OK, przeszłość pukająca Ci do drzwi – której nie możesz wykopać w trybie natychmiastowym, bo jest przyjaciółką chłopaka, na którym kurewsko ci zależy – tak naprawdę nic nie znaczy; przecież przeszłość to już tylko przeszłość, jak mawiają psychoterapeuci. Czy można sobie wybrać w życiu jeszcze bardziej chybiony zawód?
    Gdy odsunęła się trochę zbyt szybko, czas znów zaczął płynąć. Choć najlepiej niech go licho porwie. Westchnęła lekko, uśmiechnęła się ku gościom krzywo, po swojemu, i otworzyła szerzej drzwi, wcale nie czując się na siłach, by takowych przyjmować.
    Wieszaki są tutaj. Nie mam pantofli, bo nie miewam gości.
    Kawy? Herbaty? Wódki?
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Nora
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Styczeń 2016, 19:03   

    W gruncie rzeczy Nora powinna być szczęśliwa, jako że wykonała swoje zadanie i doprowadziła Dumę całego i zdrowego (nie licząc oczywiście jego stanu trzeźwości) do celu. I chociaż niezorganizowanie dziewczyny dawało o sobie znać praktycznie na każdym kroku, w planach miała jedynie wymienić parę uprzejmości ze znajomą-nieznajomą, pożegnanie się i kupienie w końcu tych cholernych ziółek. Nagła zmiana planów zdecydowanie nie była w jej ścisłym harmonogramie i psuła cały algorytm postępowania, który Norka już dawno zdążyła sobie ustawić. Z przekonaniem stwierdziła, że koniecznie musi dopisać herbatkę na uspokojenie.
    Nic się nie stało, oczywiście. Przecież to nie tak, że właśnie nastąpiła konfrontacja, na jaką nie była przygotowana. Ba, nawet nigdy nie miała zamiaru się przygotowywać. Niemożliwe, że dziewczyną twojego dobrego kolegi może być ktoś, kogo dobrze kojarzysz i najwidoczniej wiesz o kilku rzeczach, o których on sam nie ma pojęcia. Gdyby dostała pięć sekund więcej na zastanowienie, prawdopodobnie wykorzystałaby wszystkie swoje umiejętności aktorskie jakie posiada, by tylko udawać, że twarz Iskry nie wzbudza w niej żadnych wspomnień. Absolutnie. To nie tak, że Nora czuje jakby właśnie rozlała się po całej podłodze a jej największym pragnieniem jest dotrzeć w końcu do tych schodów - zamiast tego dwie pary butów brodzą w niej po kostki. Eva najwyraźniej zdążyła już wdepnąć w coś, czego bardzo nie chciała.
    Jedyne na co zdobyła się Nora to trochę zbyt anemiczne pokręcenie przecząco głową. O jak chciała już sobie pójść! Ale jakbyś ty się zachował w obliczu takiej sytuacji, drogi czytelniku? Nie zważając oczywiście na bezsensowne podejmowanie decyzji przez Cyrkową, najlepszym wyjściem okazałoby się upić Dumę do stanu, w którym ostateczną decyzją okaże się pójście spać, położyć go do łóżka, a potem w spokoju pogadać i omówić kilka istotniejszych spraw niż nadmierne spożywanie alkoholu.
    Nie wiedziała nic. Chociaż nie - wiedziała, że Duma nie wie. Na tę chwilę nie mogła się pochwalić zbyt wielkim zasobem wiedzy. Przecież nie może spuścić głowy, powiedzieć, że zostawiła włączone żelazko. Nie tylko dlatego, że nie ma żelazka, ale głównie dlatego, że po prostu nie może. Nie może zwyczajnie zostawić jej tu bez żadnych pytań, odpowiedzi. Prawdopodobnie przez następne kilka lat myślałaby tylko o tym, że tak postąpiła.
    Jedna, druga sekunda minęła, zanim zorientowała się, że powinna wejść do środka, w końcu kultura nakazuje, że to kobiety wchodzą pierwsze. Nie trzeba wyjaśniać, że w tym przypadku Nora w ogóle nie powinna tu wchodzić, ale i tak nogi anemicznie poniosły ją przed siebie, a kiedy przechodziła tuż obok Iskry miała wrażenie, że już do końca dnia nie będzie mogła spojrzeć im w oczy.
    Stanęła na przedpokoju, zupełnie nie wiedząc co ze sobą zrobić, tyłem do dwóch osób, które w tym momencie wydawały się zupełnie obce, to prawie jak dostać SMSa z życzeniami urodzinowymi, ale twoja lista kontaktów została skasowana i już nie wiesz kto jest kim.
    Cały absurd zaczął dawać się we znaki. Ale zaraz sobie pójdzie, razem z całym wątłym licem Cyrkowej. Musi tylko to załatwić. Tylko to.
    Nadal tyłem, byleby tylko nie zobaczyć na horyzoncie żadnej pary oczu, zdobyła się na najcięższe słowa, jakie przyszło jej powiedzieć. Przynajmniej pod względem interpretacyjnym.
    - Mogłabyś... pokazać mi toaletę?
    Chodź, miejmy to za sobą.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Styczeń 2016, 23:01   

    Jego nadzieje na przyjemny wieczór zostały rozwiane dość szybko, nie ma co. Pozostało mu tylko obserwować, jak wszystko bierze w łeb, włącznie z jego kształtującym się do tego czasu bardzo powoli, acz z ogromną nadzieją, poczuciem zaufania do pań. Jednej, dwóch, nieistotne. Istotne było to, że Duma potrzebował uwagi i, że zawiódł się. Inna sprawa, że się zawiódł, ale… wciąż był tym małym Dumką, który jeżeli nie otrzyma należytej uwagi i nie zostanie wystarczająco starannie wygłaskany, obrazi się na cały świat, z przytupem opuszczając teatr, zły na techników scenografii, tych, co odważyli się odwrócić od niego punktowy reflektor. Sęk w tym, że na tej scenie chyba chciałby być sam, a nogi mu odmówiły posłuszeństwa na chwilę – stał więc nieruchomo, chwilę wpatrując się w Norę. Wystarczyło, że pokręciła tą swoją mała głową, a od razu poczuł znajome ukucie gdzieś w tył głowy… Często wmawiał sobie, że to nie jest prawda, ale pod skórą i tak wiedział, że obie robią mu krzywdę. Tak, krzywdę – po prostu tak się poczuł, nie było w tym żadnego bardziej skomplikowanego odczucia. Na dodatek miał teraz do wyboru albo rżnąć głupa, albo odmówić brania udziału w tej farsie, rzucić scenariuszem i wyjść tak, jak zdarzało mu się, kiedy nie zauważano jego przepięknej gry-niegry. Niegry? Wiarygodnej, bo prawdziwej. Tak długo uczył się, żeby zachowywać się autentycznie, a one…
    Zielone patrzały przyjrzały się obu damom i nagle poczuł, że mu słabo, kiedy zbliżył się do Evy i całkowicie bezceremonialnie omuskał swoimi ustami jej. Odsunięcie było kolejnym elementem układanki, której część odnalazła swoje miejsce w mgnieniu oka. Odpowiedzią było jedynie zmrużenie oczy i brak jakiegokolwiek komentarza, tak podejrzanego jak milczenie, miłe uśmiechy i delikatne słowa darowane wszystkim dookoła przez Iskrę. Przepuścił Norę, i wszedł za rudą, zamykając drzwi. Zdjął ubranie wierzchnie i buty. Wyciągnął rękę, by opasać nią talię, palce już zaczepiały się o bluzę…
    I znowu przez Norę zszedł na ostatni plan. Przez chwilę, w szoku, zamarł z na wpół wyciągniętą ręką, ale szybko zorientował się, że nie wygląda to zbyt dobrze i czym prędzej wsunął ją do kieszeni. Znowu robił z siebie idiotę. Fakt, że Cyrkowa była odwrócona do nich tyłem jeszcze bardziej pogłębiał wszelkie dumne wątpliwości, ale szybko odrzucił je i postanowił, że to nie jego sprawa. Jeszcze to głupie pytanie Nory. Dłużej tego nie wytrzyma, słowo daje. A przecież aktor wie, kiedy odejść ze sceny. Wie… kiedy… odejść…
    - Pójdę sobie zrobić herbatę - mruknął, otworzył pierwsze lepsze drzwi i wszedł za nie, zamykając je zbyt gwałtownie. Na szczęście to nie kuchnia, a... jakiś pokój. Dobrze, że nie łazienka. Niechętnie nie dał się ponieść myśli o zrobieniu ze znajdującego się w tym miejscu fortepianu barykady i niewpuszczenie tutaj żadnej z nich, bo on nie chce bawić się w te bzdury. Na pewno lepiej bawią się bez niego!
    W końcu zapomniał, co ma zrobić, zatem otworzył listonoszkę i zaczął wpatrywać się bezmyślnie w jej wnętrze. Prezenty, kupione już jakiś czas temu. Zdjęcie, którego nie powinien nosić w torbie. Zamknął ją czym prędzej i wyruszył na poszukiwania kubka, herbaty i zaparzył wodę... cholera, to naprawdę nie była kuchnia i naprawdę nie miał z czego zrobić herbaty. Zrezygnowanego Dumę można było zatem odnaleźć siedzącego przy stole.
    Model Duma jakby zahibernowany. Tani, dobrze wygląda w domu i mamy pewność, że raczej nie ruszy się przez następne kilka chwil. Spojrzenie utknęło na goździkach, których widok jakby ścisnął dumne gardło jeszcze bardziej. Nic, tylko siedzieć i rozpaczać. ale...
    To i tak zabawne. Nawet jeżeli one są w szoku, to on i tak musi przeżyć coś najgłębiej. Hej, poświęcam się. Hej, macie czas na rozmowę. Hej, nie rozczarujcie mnie.




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 23 Styczeń 2016, 00:27   

    Histeryczny śmiech narastał w piersi, bo właśnie w gruzy waliło się wszystko co chciała ocalić. To najgorszy dzień jej życia od bardzo długiego czasu, a on się obraża. No dureń. Zamyka za sobą z trzaskiem drzwi – jej drzwi, dobrze że nie wejściowe drzwi – i odcina od wszystkiego.
    Zaciskała dłonie w pięści, krucha jak porcelanowa lalka, na którą dotąd tylko wyglądała. Przymknęła na ułamek sekundy oczy, a świat pomiędzy mrugnięciami zniknął, ucichł choć na cholerną chwilę. To nic, że przeszkadzający jej świat hałasował głównie obijającym się o żebra sercem i falą krwi w skroniach, jak zbliżający się sztorm. Zerknęła raz jeszcze na zamknięte z przytupem drewniane skrzydło i podjęła decyzję, która była już nieodwołalna. Miała ochotę wrzeszczeć, tłuc szklanki, znów wydrzeć receptę na Prozac ukradzioną Kalinie i gwałtem wziąć najbliższą aptekę, a jednak obieg krwi zwolnił, kamienne nagle serce stanęło tylko raz, dając o sobie znać przenikliwym nerwobólem i już ogarniał ją lodowaty, martwy spokój, podobny do tego, z którym planuje się morderstwa.
    Tylko czy da radę przytrzymać dwie sroki za jeden ogon.

    – Chodź – powiedziała najcichszym, najłagodniejszym głosem, jak gdyby za drzwiami spało niemowlę, i skierowała się na lewo, obok łóżka i za granitową ladę. Nie będą przecież rozmawiały w łazience, ścianę w ścianę z pokojem, w którym zniknął rozjuszony Lunatyk.
    Dlaczego usiłowała go okłamać? Dlaczego prawie się udało? Dlaczego się nie udało?
    Czy chciała go chronić, nie mieszać w mary przeszłości , które od czasu do czasu, nie bardzo często, no, raz na tydzień, dobrze, i w snach, well, ją nawiedzały? Nie wiedziała kim była Nora, jaka jest, jakie ma podejście, kim jest teraz. Czy on nie wie, że jest Cyrkowcem? Jednym z tych niezrównoważonych tworów od potworów w białych mundurkach? Czy on zdaje sobie sprawę, że uwolnić się do końca nie jest wcale tak łatwo? Czy wie, że znajdą cię wszędzie i użyją wszystkiego? Oh, sama była przecież Cyrkowcem.
    Oczywiście, że nie chciała go chronić. Powód był znacznie bardziej egoistyczny. Jak zawsze prywata.
    Życie jest zawsze takie, że jest się w nim, moje złoto, albo zimnym łajdakiem, albo natchnionym idiotą.
    A jedyne co czuła, to że zaraz się zrzyga, pociągnęła więc spory łyk zaprawionej kawy, jedynej lojalnej istoty w tym mieszkaniu.
    – Masz ochotę? – spytała, machając ręką w kierunku w połowie pustej, pękatej butelki. Paznokcie wbijała we wnętrza dłoni tak bardzo, że podbiegła krew tworzyła sinoczerwone półksiężyce. Nie da się aż tak bardzo pokaleczyć? Ruda też tak kiedyś myślała. Wtedy nie była jeszcze wystarczająco zdeterminowana, by na inne sposoby tłumić w sobie krzyki i strach.
    Było tak blisko. Gdyby sięgnął jeszcze centymetry dalej, już by go nie puściła.
    Czego on się, drań jeden, spodziewał? Nie jechał wszak na ratunek? Nie chciał bronić? Nie dba, nie szanuje, nie czeka? Przepona zatrzęsła się od bezdźwięcznego, niewesołego śmiechu. Chciał mieć kontrolę nad rzeczami, przy których pomaga? Chciał wybierać rzeczy, od których będzie ją ochraniał?
    Jak zawsze musi ocalić wszystko sama.

    Kiedy odwróciła się wreszcie ku Norze, zielone oczy fosforyzowały niemal jak u kota. Postępująca za oknem szarówka nadawała chmurny klimat, którego Eva nie zamierzała elektrycznością przerywać. Wszystko było jeszcze dobrze widać. Zmęczone, zmrużone oczy odszukały te Cyrkowej i wiadome było, że pierwsze zdanie nie będzie pocieszające, wspierające. Gdyby była inna możliwość, ruda pozbyłaby się albinoski na cito.
    – Nie macie ogona? – pytania wyartykułowane konwersacyjnym tonem, o normalnej, spokojnej głośności, niezniżony do szeptu. Szepty zwracają powszechną uwagę. No i nie miała na względzie sąsiadów za wystarczająco grubymi ścianami, a potencjalnego Dumę, potencjalnie podsłuchującego pod drzwiami.
    Jak ostatnia idiotka nie pomyślała, że przecież poczuje każde kłamstwo, Jak ostatnia idiotka, miała nadzieję, że kobieta odbierze jej „nie” bardziej metaforycznie. Czyżby nie znała możliwości Lunatyka? Teraz była mu winna choć możliwość podsłuchania rozmowy. ’Cause you know I love the players and you love the game.
    Spojrzenie jej złagodniało i tym razem już nie tylko popatrzyła, ale i spojrzała na Norę. Wyglądała niemal tak samo jak ostatnio. Może tylko ładnie przytyła i włosy miała dziś w jaki sposób ułożone, uczesane. Brakowało jej cieni pod oczami, nieodłącznych w tak jasnej skórze. Ale znów patrzysz w ziemię, jakbyś chciała się zgarbić i rozpłynąć. Znów chcesz tylko spokoju.
    – Gdy zniknęłaś, modliłam się, żeby tym co cię spotkało była Kostucha.
    Ruda nie wie, po co to mówi. Zachodzi w głowę, czy nie ma kobiecie nic do powiedzenia, czy ma właśnie zbyt dużo.
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Nora
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Styczeń 2016, 02:32   

    Jak skazaniec ruszyła za Evą, starając się poradzić z potłuczonym w gardle szkłem, żeby tylko móc wycedzić z siebie jakiekolwiek słowo. Pogubiła się zupełnie już w momencie kiedy otworzyły się przed nią drzwi wejściowe. Gdyby właściwa odpowiedź była podświetlona na zielono gdzieś w jej podświadomości, na pewno by ją wybrała. Ale w głowie miała jedynie rude włosy migające co jakiś czas na długim korytarzu. A Duma i jego świadomość lub nieświadomość sytuacji przestała się dla niej liczyć.
    Zacznijmy od tego, że przez większość swojego czasu Nora starała się na każdy możliwy sposób rozluźnić supeł, który z powodu życia w tamtym miejscu przez połowę swojej nędznej egzystencji tkwił nadal zaciśnięty gdzieś głęboko w żołądku. Gdyby miała okazję zapewne najkorzystniejszym sposobem byłyby trunki - pech chciał, że Cyrkowa nawet po swoim uwolnieniu żyła jako odludek, dając się powiesić za szklankę wody.
    Pierwsze pytanie spłynęło po niej z zupełną ignorancją. Zamiast tego zmęczone oczy zjechały w dół, na zaciśnięte dłonie, nerwowe ruchy. A ona po prostu stała. To najgorsze co można zrobić w tej sytuacji, najbardziej irytujące i wkurzające potencjalnego odbiorcę - stać i obserwować. Może jednak najlepszym wyjściem było to wykopanie Cyrkowej. Przynajmniej byłby spokój.
    - Sama powinnaś wiedzieć - wykrztusza z siebie w końcu, nic niewnoszące kilkanaście liter alfabetu, którego tak usilnie starała się nie zapomnieć.
    Dziecinność Nory jest nieunikniona, nieumyślne zachowania, gesty, słowa, brak umiejętnego rozwiązywania sytuacji idąc drogą utkaną z najprostszych sformułowań w stylu "wszystko będzie dobrze"- to się zdarza, bardzo często. Jesteśmy podobno czystą, niezapisaną kartką a wiedzę zdobywamy przez doświadczenie, ale prawda jest taka, że poziom rozwojowy Cyrkowej zatrzymał się gdzieś pomiędzy byciem bachorem a siedzeniem w czterech ścianach jako obiekt badawczy. Na nieszczęście pewnych rudowłosych kobiet. Gdyby słowo "przepraszam" miałoby tu jakiekolwiek znaczenie i byłoby wystarczającym rozwiązaniem sytuacji a Nora mogłaby sobie w końcu zwyczajnie zrobić te nieszczęsne zakupy - na pewno już dawno byłoby po wszystkim.
    Wsadziła dłonie w kieszenie nadal i pewnie nigdy nieściągniętego w tym mieszkaniu płaszcza. Hej, muszę już iść, zostawiłam włączone żelazko. Wydaje mi się, że zaraz spali nie tylko wszystkie moje rzeczy, ale także mnie, bo trochę trudno wejść do płonącego ze wszystkich twoich potrzeb mieszkania.
    - Ja modliłam się o to zanim zniknęłam - po pierwsze, nie zaczyna się zdania od ja. Dziecko drogie, nikt cię tego nie nauczył? Ale spokojnie, wszystko jest do nadrobienia. Po drugie, to nie takie złe wyjście. Wydaje się lepsze niż stanie tutaj i ciężkie pragnienie wyjścia gdziekolwiek indziej. Wwierca się w posadzkę, ale otwór jest zbyt mały, by się w nim zanurzyć.
    Otwiera usta by powiedzieć coś jeszcze, po czym natychmiast je zamyka. Zdecydowanie najlepsza decyzja jaką podjęła tego dnia, bo rozmowa o pewnej siostrze ani trochę nie wspomoże i tak już ciężkiego położenia.
    Czas spróbować jeszcze raz.
    - Nie zamierzałam nigdy spotkać kogokolwiek... z tamtego miejsca, serio. Nie wiem jak mam inaczej nazwać to pieprzone więzienie oprócz... pieprzonego więzienia. Nie jestem tutaj żeby uprzykrzyć ci życie, właściwie chętnie już pójdę i postaram się o brak ponownego spotkania na najbliższe milion lat, jeśli tylko chcesz - jak na razie idzie bardzo źle. Bardzo. - I nie, nie szukałam nikogo irytującego na ofiarę, Duma po prostu sam się napatoczył. A ja miałam na tyle dobrej woli, by zaprowadzić go do ciebie.
    Cyrkowa, chociaż jest Cyrkową, naprawdę nie jest taka zła. Poza tym czarne msze nie są dla niej. To chyba przez ten nadmierny biały kolor. Tak czy inaczej ani przez chwilę nie miała w sobie złych intencji, może i w przeszłości zdarzył się jeden istotny wypadek przy pracy, ale żałowała, usilnie próbując wyrzucić go z pamięci.
    Wybór należy do Iskry. Zostawić czy wyrzucić i nigdy więcej nie pozwalać Lunatykowi przychodzić z koleżankami.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Luty 2016, 00:39   

    Pierwszą myśl Evy, którą trzeba było poddać w wątpliwość, było jej przeświadczenie o tym, jakoby Duma się obraził. Przecież Lunatyk się nie obraża – aczkolwiek trzeba czasem sprawiać wrażenie urażonego. Głównie po to, żeby osoba nie była tak pewna stanowiska, które obrał sobie w jej życiu chłopak. Prawdopodobnie spowodowane było to i panicznym lękiem przed zbyt wieloma stałymi czynnikami w życiu, i bardzo wojowniczym nastawieniem wobec rutyny wchodzącej butami w jego życie. Poza tym… był ciekaw reakcji Evy, dzięki której zrozumiał, że naprawdę Nora i ona mają co nieco do omówienia. Nieprawdą jest też to, jakoby miał wybierać zagrożenia… Może trochę tak, ale z drugiej strony Cyrkowa przecież nie była dla niego ani trochę niebezpieczna i raczej wątpił w to, żeby miała jakkolwiek zagrozić kobiecie. Może i od czasu do czasu jej ręka zmienia się w zabójcze ostrze, ale wątpił, żeby w Norze tkwiła krwiożercza bestia – chciał wierzyć, że ją znał. Chciał wierzyć, że ta sytuacja nie sprawi, iż zacznie postrzegać je obie całkowicie inaczej. Dobrze, że nie ogarniał tak bardzo, jak powinien – może będzie mu łatwiej to przemyśleć później.
    Nie podsłuchiwał, bo nie chciał podsłuchiwać. Oto teraz, w tym najmniej odpowiednim miejscu i o najmniej odpowiedniej porze zdecydował, że nie chce odnaleźć jakże cennej, mistycznej prawdy. Tak, jakby była mu niepotrzebna do szczęścia i rządziło nim przeświadczenie, że nie będzie prześladowało go to bardzo długo. Właściwie to Duma siedział teraz, zaciskając palce na skroniach, spojrzeniem rozkładając na części pierwsze ususzone kwiatki. Umiejętność niemyślenia czasami była jedynym wyjściem z podbramkowej sytuacji, więc zielonkawe oczęta zaczęły walczyć ze znużeniem. Tak, zamknij oczka, tak, przygotuj się na sen… Utniesz sobie drzemkę, a one skończą gadać. Blade dłonie zaprzestały naciskać na skórę, głowa zaczęła powoli osuwać się na blat… Kwiatki. Kwiatki, które sam jej dałeś – co za tani chwyt. Tak tani, jak twoje spotkania i z nią, i z Norą. Brakuje tylko popowego soundtracku, głupkowatego najlepszego przyjaciela i już mógłby sprzedawać fragment swojego życia jako typowy, hollywoodzki scenariusz. Szczęśliwe zakończenie? Później. W deszczu, po wielu burzliwych dyskusjach i trudnych chwilach. Aż się niedobrze robi. Ale, wiesz… Chcesz tego szczęśliwego zakończenia, prawda?
    Zawsze chcesz grać, ale nigdy nie chcesz przegrać.” – sam do końca nie wiedział, jakim cudem słowa Nory nagle wpadły mu do głowy, ale łepetyna natychmiast uniosła się z powrotem, tak, by oczy mogły uważnie przeczesać cała okolicę. Tak, jakby miał tam odnaleźć Dumę, którego stracił jakiś czas temu. Dumę, który bardzo lubił walczyć, bo wiedział, że nic mu się nie stanie. Niedotykalny, bo zbyt dziwaczny, aby móc go skrzywdzić. Ten, za którym murem stały osoby na tyle ważne, by nie brać go jednak za dziwaka. Teraz… Rozumiał, że nie powinien tutaj przychodzić. Rozumiał, że nie powinien brać ze sobą Nory. Rozumiał, że tak właściwie nie powinien kontaktować się z którąkolwiek z nich. Najlepiej by było, gdyby…
    Wyprostował się w krześle. Wziął wdech i wydech… Wstał i ruszył ku drzwiom – ale nie po to, żeby przerwać dyskusję pań i obwieścić, że, cóż, niestety nie dane było mu odnaleźć herbaty. Nie chciał też podsłuchiwać – raczej bardzo chciał trafić na moment, w którym Eva i Nora przestaną rozmawiać. Nie chciał, żeby Cyrkowa tak po prostu opuściła mieszkanie. Zrobił to nawet bezszelestnie i dość dyskretnie, po czym wrócił na miejsce i dalej wgapiał się w kwiaty. Prawdopodobnie tam poszukiwał odpowiedzi na wszystkie swoje pytania… albo przygotowywał się na zadanie ich którejś z dziewcząt zgromadzonych w mieszkaniu razem z nim.




    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 7 Luty 2016, 23:09   

    Dlaczego miałabym wiedzieć? – niemal się żachnęła. Na sam początek, dobry początek starej znajomości. Zacisnęła pięści jeszcze mocniej, kalecząc siebie, nie innych. Rzadko tak miewała. Bardzo rzadko. Ale ta dziewczynka przypominała jej o innej, która nie miała tyle szczęścia.
    Kostucha? Kostucha jest wybawieniem. Eva nie ma jednak na tyle jaj. Wyciąga więc jedynie w kierunku Nory – czy sama nadała sobie to prześmieszne w jej uszach imię? – dłoń, rękę, siebie, bo to nadal ta sama dziewczynka, która widywała co drugi dzień w długich białych wykładanych płytkami korytarzach. Kafle najlepiej się zmywa i sterylizuje. Wyciąga, a później nagle zabiera, opuszcza wzdłuż ciała gestem jakby bez sił, przypominając sobie razy, podczas której jej dobra wola została zignorowana. Na koniec więc macha tylko niezręcznie w kierunku oparcia krzesła czy wieszaka w przedpokoju, prosząc ją bez słów, by zdjęła wierzchnie okrycie.
    – Rozgość się. Zostań na chwilę. Ogarnij się.
    Decyzja, która zapadła w rudej ciąży jak tysiące kamieni.
    Po chwili macha dłonią jeszcze raz, ośmiela. Eva była pewna, że albinoska zechce się zmyć, znów nie robić kłopotów. Nie da się. Wręcz odsuwa krzesło – nie do kompletu, jak reszta mieszkania i mieszkanka – i zaczyna matkować, czyli robić cos, czego nie uświadczył niemal nikt prócz Joanne.
    Na wspomnienie dumnego raptownie znieruchomiała. Są zwierzęta, które potrafią zastygnąć w idealnym bezruchu, doskonałej imitacji nieożywionych elementów przyrody. Markovski zrobiła to w tej chwili fantastycznie i bez pomocy Animicusa. Bezgłośnie przełknęła ślinę, a potem puściła ściskane oparcie krzesła.
    Assieds-toi – rzekła miękko. – Jaką herbatę lubisz? Kawę? Naprawdę likieru? Mam też whisky albo czystą. Znaczy, wódkę. – Zaczęła się orientować, że miesza wyrażenia z różnych języków już nie tylko w myślach. Głęboki oddech. To nie czas na panikę czy płakanie w kącie. Znajdziesz jeszcze na to chwilkę.
    W pewnym momencie, w kontekście wódki, na krawędzi świadomości pojawiło się wspomnienie, że czuła niedawno zapach spirytusu, który nie pochodził z likieru, a taki bardziej czysty, jakby ze środka odkażającego, ale nie potrafiła myśleć o takich błahostkach, a co dopiero próbować przyporządkować wspomnienia do wspomnień. Zignorowała przebłysk, który powinien ją przygotować na to, co zastanie w pokoju obok i ruszyła ku wyspie kuchennej. Krok, krok, czajnik, kran, woda, krok, podstawka, włączyć, zakręcić kran, kubki, zakręcić kran lepiej.
    – Zaraz do ciebie wrócę. Pardon. Muszę pójść… do Dumy.Ona też użyła tego niecodziennego, nie do końca ludzkiego, normalnego imienia. Może wiedziała kim jest. Może wiedziała, jakie niebezpieczeństwo na niego ściąga, wałęsając się we dwójkę po Glassville. Może jest świadoma, jakie niebezpieczeństwo na siebie i niego ściąga, wchodząc do tego domu. ¬– Wrócimy, żywię nadzieję. Zjedz coś – nakazała ruda, wyciągając z lodówki zafoliowaną miskę z sałatką makaronową, oczywiście produktem Agapita, a później kilka talerzyków. Ona by pewnie coś spieprzyła, jak teraz, jak zawsze. A bardzo nie chciała, by Nora siedziała o pustym żołądku. – Sztućce są w szufladzie – uśmiechnęła się z wysiłkiem.

    Wychodząc wolno, cicho z kuchni nie wparowała jednak do pokoju naprzeciwko. Skręciła do łazienki, a stamtąd z apteczki za lustrem wyciągnęła fiolkę z ciemnego szkła, stojącą obok kilku złożonych schludnie, jedno na drugim, opakowań na leki. Jak nie u Iskry. Wsadziła pojemniczek do kieszeni bluzy i dopiero wtedy, i po jeszcze jednym jak przed skokiem na głęboką wodę oddechu, ruszyła do swojego własnego salonu.
    Zamknęła drzwi jedynie z cichym kliknięciem – wciąż musiała sobie przypominać, że to jej pokój, jej dom, że ma prawo tu być, że nie narusza jego spokoju (lub niepokoju) – zaraz po tym jak sama wślizgnęła się do pomieszczenia nieomal bez hałasu. Wszystkiemu były winne bose stopy, no dobrze, obleczone w rajstopy, dlatego pierwszym co zrobiła było jakimś cudem ominięcie wzrokiem Dumy, ruszenie zesztywniałego ciała, lekkie potknięcie się o nieistniejący dywan i ukucniecie przy komodzie. Z szuflady wyłowiła wełniane skarpety – nie rozumiała, jak można je uważać za nietrafiony prezent – ale w sumie to trzymała je tylko dłuższą chwilę, bez sensu, w ręce.
    Potem obróciła się naraz i przy założeniu, że Duma nadal pozostawał w trybie stand-by przy stole, zobaczyła oczywiście, że jego goździki i on mierzą się wzrokiem. Na myśl, że zobaczył zasuszone kwiaty – niemal jak ołtarzyk, z którego szydziła w herbaciarni – natychmiast spąsowiała. Na litość, jak ona nienawidziła swojej skóry, tej podłej zdrajczyni!
    I po co jej to było? Nie lepiej było pozostać wolnym, niezwiązanym singlem? Nie plątać się w melodramatach, nie lawirować pomiędzy tym, co konieczne, co dobre, co przyjemne, a co właściwe? Nie brać udziału w absurdalnym slalomie-gigancie?
    Well, pojechałaby na narty. Najlepiej gdzieś do Tybetu. Do końca roku. Bo w Vanuatu pewnie nie mają gór.
    Nie, nie, tutaj trzeba było nadal grać. Grać w Księżniczki i Smoki, a może Księżniczki Smoki, czy jakkolwiek to anemiczne czekanie w wieży na ratunek się nazywało. Niektóre bajki podają na końcu w morale, że przymiotnik „niezdobyte” nie odnosił się do wieży, a do samej księżniczki. Miała być śliczną snobką, czekająca na prawdziwego samca alfa, gotowego zmierzyć się ze wszystkimi czekającymi nań niebezpieczeństwami. Później miały się rozpocząć podchody, a na konie młodzi przyjmowali władzę w królestwie, stając się Królem i Królową. Nikt nigdy nie rozpamiętywał, co stało się z ówczesnymi Królem i Królową. No i nigdzie nie mogło i nie było też wzmianki, że ekskluzywna księżniczka czasem miała gorsze dni i chciała się tylko przytulić, nie słuchając pieprzenia o powinności, honorze i obowiązku. Bo księżniczki są idealne. Jak jedwabne kwiatki.
    Podeszła o krok, o dwa, o pięć ku mężczyźnie, który znów przypominały jej stabilny głaz. Już nie opokę, a głaz. Zaszła powoli za oparcie jego krzesła i wyciągnęła sztywne ramiona ponad dumnymi barkami, obejmując od tyłu. Oparła się o plecy Lunatyka i złożyła głowę na ramieniu, zacieśniając uchwyt, siłą woli – której już niewiele pozostało – nie pozwalając, by nie wyglądało to jak uścisk tonącego. Skarpety już dawno pacnęły koło nogi stołu.
    Lepiej prosić o przebaczenie niż pozwolenie.
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.


    Nora
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Luty 2016, 10:54   

    Obraza przecież idealnie pasuje do chłopaka - urażona duma dumnego człowieka, wyrafinowanego na tyle, że w stanie nietrzeźwości przychodzi w odwiedziny do swojej dziewczyny z koleżanką... dodatkowo znajomą. Faktem jest, że Duma nie mógł tego przewidzieć, ale do swojego stanu doprowadził się sam. Nieoparte zadowolenie rozpierało Norę kiedy doprowadził się do stanu używalności, ale gdyby zobaczyła go teraz zasypiającego w tak stresującej i nieprzyjemnej sytuacji dla nich wszystkich, prawdopodobnie zdzieliłaby go po głowie doniczką, w którą tak uparcie się wpatrywał i zaproponowała lekcje dobrego wychowania. Przecież powinien cierpliwie czekać, zamartwiać się i zastanawiać nad rozwiązaniem sytuacji...
    Ha! Dobry żart.
    Oczywiście, że Nora nie chciała nikogo skrzywdzić, w każdej chwili starała się o to, żeby żyć ze wszystkimi w zgodzie i przede wszystkim być normalną. To stało się wręcz obsesją, na tyle wielką, że można zauważać w tym pewien egoizm - każda sytuacja stawała się dla niej pragnieniem pokazania czegoś zwykłego, myśli nad swoim zachowaniem, niewypowiedziane słowa.
    Cyrkową trzeba postrzegać inaczej - z każdym dniem, z każdą minutą, z każdą sekundą. Zachodzą w niej nieustanne zmiany, które chce, by zauważano i nie traktowano jej jedynie jako obiekt badawczy, ale po prostu człowieka. Podobno każdy ma do tego prawo, ale nie każdy może to mieć.
    Słowa Evy dudniły jej w głowie przez kilka pierwszych sekund, chociaż zdawało się, że ugrzęzły tam już na wieczność. Z większym przekonaniem obstawiała opcję kulturalnego wyrzucenia za drzwi, bez możliwości dyskusji i nie wiedziała, czy Iskra robiła to z rezygnacji i bezradności czy postanowiła udawać chociaż przez te kilka chwil - na tyle długo, by Duma pozostał bez większej świadomości problemu.
    Trudno rozgościć się w miejscu, w którym nie jest się mile widzianym - oparła się więc o ścianę z miną wyrażającą mniej niż zdjęcie do dowodu osobistego i postanowiła poruszać się jak najmniej, żeby tylko Eva nie musiała sprzątać i odkażać potem całego mieszkania.
    - Tylko wodę. I tak muszę się zbierać - mruknęła, a bezradność przenikała całą przestrzeń pomiędzy nią a Iskrą.
    Nie wiedziała potrzeby odpowiadania na nic więcej, więc pozwoliła Iskrze wyjść w ciszy i względnym spokoju. Zdecydowanie trzeba docenić uprzejmość Evy i sałatkę makaronową leżącą na stole, ale naprawdę, czy Cyrkowa byłaby w stanie coś teraz przełknąć? Jedyne co teraz było w jej gardle to potłuczona na tysiące kawałków szklanka. Zamiast zwykłej wody przydałaby się ta utleniona.
    Dodatkowy problem stanowiło to, że nie wie, kim do końca jest Eva. Tutaj koło się zapętla - obie mogą mieć te same podejrzenia względem siebie, obie coś ukrywają, dlatego jak można określić, która z nich jest bardziej niebezpieczna? Nie wydawało się dziewczynie, by Eva zrobiła coś gorszego od rzucenia w nią kapciem i wygnania za włosy z domu, po tym jak starała się zachowywać gościnnie.
    O ile tego nie można nazwać czymś gorszym, bo czasami kłamstwa są gorsze od prawdy. A sztućce dalej leżą w ciemnej szufladzie.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 10