• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Rejs SKSO Maleficent
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 9 Wrzesień 2015, 01:21   Rejs SKSO Maleficent

    Statek Kompanii Szkarłatnej Otchłani Maleficent stał się dziś celem czworga podróżników: Cedrika, Seamair, Aarona i Sally. Każdy z nich, a także pozostali - bezimienni na razie - towarzysze podróży - miał swój własny cel, dla którego wsiadł na statek w Centralnym Porcie Kompanii, skąd rozpoczął się rejs. Niektórzy chcieli po prostu dostać się na teren Ogrodu Strachu, w którego stronę Maleficent płynął. Inni byli ciekawi nowości, jaką jest flota AKSO świadcząca usługi przewozowe. Jeszcze inni mieli bardziej niegodziwe plany. Nikt nie wyklucza kradzieży, wrogiego przejęcia statku, czy nawet próby przemytu.

    Może jednak powiedzmy nieco o samym SKSO Maleficent, który jest świeżo "zwodowaną" jednostką średnich rozmiarów uzbrojoną w 48 armat. Jego załogę stanowi sto osób oraz sto kolejnych - legionistów, mających zapewnić ochronę przed piratami i sto kart przysłanych przez Oleandra dla zapewnienia bezpieczeństwa. Co jednak najważniejsze w Maleficent to statek pasażerski, a nie okręt wojenny i tym samym nie jego obrona jest najważniejsza. SKSO Maleficent może zabrać na swój pokład trzystu pasażerów (przy czy obecnie w rejsie uczestniczy niespełna stu). Dla dwunastu wybranych zarezerwowano miejsca w jednoosobowych kajutach na górnym pokładzie, a cała reszta znajdzie swoje miejsce w dwuosobowych kajutach na najniższym poziomie. Podczas rejsu można wypoczywać na górnym pokładzie, a także w środku okrętu, gdzie odnaleźć możemy ogród-łaźnie.
    Przed wejściem na pokład każdy jest przeszukiwany. Zabronione jest wnoszenie broni, a także zabieranie ze sobą bestii. Każdy może jednak ukryć gdzieś jakieś małe ostrze, a ja po przeczytaniu posta pozwolę losowi zadecydować, czy przemyt będzie udany.

    Może jednak wyjaśnijmy czym jest AKSO, której bandera - biało-czerwona róża skrzyżowana z mieczem o rękojeści zakończonej czaszką zająca na czarnym tle - powiewa na SKSO Maleficent. Arcyksiążęca Kompania Szkarłatnej Otchłani jest kolejnym po Kolei Lustrzanej projektem mającym na celu ułatwienie komunikacji wewnątrz magicznych światów. Tym razem - ze względu na rozmiary, a także odległość Otchłani od Różanego Pałacu - działał wspólnie z innymi możnymi. Najbardziej pomocny okazał się ród de Roitelette, który dostarczył kryształów potrzebnych do napędzania floty AKSO. Obecnie działa zaledwie kilka portów, jednak poczynione zostały kroki do otwarcia kolejnych. Punktem najważniejszym jest jednak Port Centralny, w którym znajduje się również stocznia.

    Czwórka graczy zaczyna na pokładzie okrętu. Na razie jednak wszyscy proszeni są o uczynienie postu wprowadzającego, w którym opiszą dlaczego postanowili wybrać się w podróż SKSO Maleficent, co mają przy sobie oraz to wszystko co opisuje się w pierwszym poście eventu. Jeżeli chcecie coś przemycać opiszcie sposób, w jaki to ukryliście. Wolno wam także wejść ze sobą w jakąś interakcję, przy czym jeżeli ktoś chce wnieść na statek coś naprawdę niebezpiecznego, to niech post swój skończy po kontroli strażników przy wejściu na pokład.
    _________________

    *****
    Sally
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Wrzesień 2015, 18:55   

    Sally nie mogła doczekać się zapowiadanej podróży statkiem po Szkarłatnej Otchłani. Co prawda kraina ta nie była przez marionetkę szczególnie lubiana, wolała z reguły badać dalsze uroki Krainy Luster lub poznawać coraz dokładniej Świat Ludzi, lecz takiej okazji nie mogła przepuścić. Na własnej drewnianej skórze przekonać się o rzekomej świetności kolejnego cuda Rosarium wspieranego przez de Roitelette. Ponoć ten środek lokomocji działał tutaj już od pewnego czasu, żył, funkcjonował, ba, wyglądało na to, że ma się całkiem dobrze, dlatego zachęcona jeszcze mocniej tymi faktami, Sally również zdecydowała się go przetestować. Miała w sobie coś z podróżnika, nie mogła usiedzieć w miejscu, zawsze nosiło ją w dal. Maleficjent wydawał się idealnym następnym celem.
    Nie zamierzała się szczególnie na tę okazję stroić, lecz tak uroczej lalce jak ona nie wypada prezentować się w ubiorze kompletnie nieprzemyślanym. Na stopach znajdowały się równie drewniane niczym ciało Sally, trzewiki w bordowej barwie oraz na niewielkim obcasie, co miało dodawać tej drobince kilku centymetrów więcej. Długa, sięgająca do kostek spódnica, ale i również o wysokim – bo aż pod biust – stanie miała przeciętny, czarny kolor. Za to dla urozmaicenia posiadała dwie głębokie (na pierwszy rzut oka niewidoczne) kieszenie i po bokach, od ud do samego dołu posiadała symetryczne rozcięcia ułatwiające nie tylko poruszanie, ale również burzące obraz ułożonej panienki w eleganckim stroju. Dalej. Biała, koronkowa bluzka była wciśnięta w spódnicę, a bufiaste w okolicach ramion rękawy kończyły się tuż przed łokciem. Jej kołnierz nieco wyższy, dokładnie oplatał szyję, lecz nie był mocno dostrzegalny, gdyż na nim przewiązana była apaszka w kolorze butów. Nad fryzurą długo nie siedziała, związała czerwone włosy w wysoki kok, spuszczając przy uszach kilka kręconych kosmyków. Całości dopełniały białe rękawiczki, trzymana nad głową szydełkowa parasolka oraz, czego zabraknąć nie mogło, skrzypce wraz ze smyczkiem niesione przez Sally na plecach w futerale.
    W Porcie Centralnym rozglądała się uważnie po wszystkich twarzach, próbując doszukać się choć jednej znajomej. Niestety, pomimo nienagannego wzroku, wzrostem nie grzeszyła, więc istotki dookoła bez problemów zasłaniały jej widoki. Odłoży to aż znajdzie się na pokładzie, gdzie miała nadzieję, się przerzedzi. Każdy zajmie się własnym zajęciem, nie pchając się do wejścia.
    - Przepraszam. – Wyminęła kolejnego człowieka w tłumie, gdy zdecydowała się wkroczyć na statek. Okazała strażnikom swój bilet, jeśli była taka potrzeba, to bez marudzenia poddała się kontroli, choć żaden ze służbowych nie miał prawa doszukać się przy niej czegokolwiek, co uznane zostałoby za zagrażające życiu innych. Zwyczajnie takich przedmiotów ze sobą nie wzięła. Unikała walki, jak ognia.
    Jeśli nie mieli co do jej osoby żadnych wątpliwości przeszła sprawnie na pokład, gdzie po zdecydowanym oddaleniu się od wejścia, oparła się o barierkę patrząc z góry na tych wszystkich, którzy jeszcze chwilę temu nie pozwalali zobaczyć nic ponad swoimi ramionami.
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Wrzesień 2015, 14:13   

    Z oddali przykładając rękę do czoła obserwował cały port i statek. Cały okręt był piękny i majestatyczny, jednak to tłum ludzi w samej przystani napawał Cedrika optymizmem i nadzieją. Wyjął z papierośnicy zawiniątko tytoniu i rozpalił z troską, zaciągając się dymem nikotynowym. Dmuchnął przed siebie i wolnym krokiem skierował się ku swojemu celu. Nieustająca podróż była aktualnie jego zajęciem od długiego czasu. Tylko tak mógł prowadzić dobre poszukiwania i dążyć do spełnienia obietnicy.
    Jego ubiór był adekwatny do całej sytuacji. Nogi chronił wysokimi za kostki butami wojskowymi z naturalnej skóry, w które wpuszczone były spodnie w kolorze khaki, z bardzo dużą ilością kieszeni. Nie były one pierwszej nowości. Kolana mocno starte, przybrudzone krwią na miejscu lewego uda. Pod biodrami zapięte mocnym, skórzanym pasem opierającym się na biodrach. W rzeczywistości pas nie był niezbędny, jednak mężczyzna nosił go ze względu na wiele innych zastosowań. W spodnie wpuścił czarny, najprostszy, bawełniany podkoszulek. Na wierzch założoną miał szarą koszulę, wykonaną z flaneli, z widocznymi śladami długiego używania, rozcięta na plecach, na skutek zahaczenia o jakąś gałąz. Kurtka również zniszczona, z miękkiego materiału o kolorze grafitu. Wszystko zakrył czarnym ponczo, które chroniło go przed wiatrem i ukrywało stan jego ubrania. Na plecach sporej wielkości plecak taktyczny w moro, wypełniony po brzegi przydatnymi przedmiotami. Następująco posiadał tam : Linę, dwa litry wody destylowanej w butelkach, zapasowe sznurówki, apteczkę, młotek, gwozdzie, kombinerki, dużą ilość dębowych listewek i dwie szpulki żyłek. W najmniejszej kieszeni papierośnica i zapalniczka benzynowa. Swoje lalki tym razem zostawił w bezpiecznym miejscu, razem z nożem, sądząc że może przez to nie przejść kontroli.
    Kiedy zgasił papierosa, wstąpił w tłum, omamiony tym cudem techniki. Byli tutaj zarówno pasażerowie jak i zwykli gapie, którzy tylko zajmowali miejsce. Spacerował pomiędzy nimi szukając znajomych twarzy, głównie skupiając się na tej jednej, której szukał już tyle czasu. Powoli dochodziło do niego że może stracił ten sens życia, który zyskał niedawno, choć na tak krótki czas. Postawił dwa kroki na rampę i obrócił się za siebie, wpatrując jeszcze raz w wszystkie zebrane istoty.
    -Może w drugim porcie?- mruknął cicho do siebie i przeczesał włosy ręką, po czym wyjął bilet z kieszeni kurtki oraz zdjął plecak, podchodząc do kontroli.
    O ile uda mu się ją bezproblemowo przejść, wejdzie na statek i usiądzie na jednej z pokładowych ławek na pokładzie.
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 15 Wrzesień 2015, 03:21   

    Ostatnim czasem doszło do mnie że za wiele czasu spędzam w lesie, wpadłam na to sama jeszcze zanim ten temat został poruszony przez watahę Likyusów, które dziwnym trafem doszły do podobnego wniosku. Szczególnie Sevres od kilku dni biegał za mną skomląc na ten właśnie temat, naprawdę ciężko mi stwierdzić czy bardziej wynikało to z ich troski o mnie czy może faktu, że ostatnim czasem pech chciał iż trzykrotnie przerwałam ich polowanie… Wolę jednak myśleć że chodzi o pierwszą z tych opcji, w każdym razie nadszedł czas aby malinowy las nacieszył się chwilą wytchnienia pod poją nieobecność. A co mnie się tyczy uznajmy, że znalazłam dość ciekawie zapowiadającą się rozrywkę. Mój plan był prosty, wycieczka do Szkarłatnej Otchłani i zapoznanie się z występującymi tam bestiami, chciałam poszerzyć swoją wiedzę szczególnie, że coraz częściej myślałam o napisaniu książki, w której opisałabym wszelkie bestie, jakie można spotkać w obu światach. Ojciec miał kilka tego typu książek, zabrałam je ze sobą z zamku. Jednak żyjąc, na co dzień wśród opisywanych na książkowych stronicach bestii szybko doszłam do wniosku, że owe „przewodniki” mają spore braki. Niestety i moja wiedza braki posiadała a szczególnie dotyczyły one właśnie tych bestii, które spotkać można było niemal wyłącznie w Szkarłatnej Otchłani. To właśnie był główny cel mojej wyprawy, choć zdecydowanie nie jedyny, ale nie będę odkrywać wszystkich kart na raz.
    Co jednak skłoniło mnie, aby tą podróż odbyć na pokładzie SKSO Maleficent? Właściwie sama zadaję sobie to pytanie od czasu, kiedy w swojej skrzynce pocztowej odnalazłam bilet na rejs. Biała czysta koperta a w niej bilety i żadnej więcej wiadomości. Nie wiedziałam czy to jakaś pomyłka czy może ktoś stroi sobie ze mnie żarty, jednak dowiedziałam się, że bilet jest autentyczny a rejs odbędzie się już niebawem. Chyba ciekawość podkusiła mnie żeby się tutaj pojawić wśród tego całego tłumu, którego wrzaski zdecydowanie przyprawiały mnie już o migrenę. Mimo wszystko rejs wydawał się na tyle kusząca opcją iż postanowiłam zignorować większość niedogodności, jednak nie na wszystko mogłam się zgodzić…. Mówię o zasadach dotyczących zakazu posiadania broni oraz bestii, nie miałam zamiaru ruszać się nigdzie bez mojego ukochanego rapiera a także (chwilami) irytującej małej czerwonej opierzonej kulki o imieniu Teti. Przyznaję że zarówno sam statek jak i liczba obecnej na niej straży robiła spore wrażenie nie mniej jednak obecność tak licznych „wojskowych” wcale nie sprawiała iż czułam się stu procentowo bezpieczna, dlatego nie miałam zamiaru pozostać nieuzbrojoną. Całe szczęście los uśmiechnął się do mnie dając mi moc tak przydatną jak tworzenie portali. Moje rzeczy a mianowicie rapier, komplet noży do rzucania jak i moja ptaszyna czekały sobie grzecznie pozostawione przeze mnie w bezpiecznym miejscu, co czasu aż znajdę się na pokładzie, wtem mym kolejnym krokiem będzie skorzystanie z portalu aby wzbogacić swój ekwipunek. Czekając w kolejce aby wejść na pokład miałam przy sobie tylko niewielki czerwony skórzany kuferek, którego zawartość skrywała głównie moje ubrania, fiolkę niedawno nabytych perfum, kilka książek i notatników oraz kilka mniej ciekawych drobiazgów, w każdym razie nie było nic co mogłoby nadmiernie przyciągnąć uwagę. Czekałam cierpliwie oczekując aż nadejdzie moja kolej.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 15 Wrzesień 2015, 23:37   

    Statki. Czymże cię one urzekły, Aronio? Nigdy wcześniej z nich nie korzystałeś, nie miałeś też czasu podziwiać ich w szkarłacie Otchłani, ciągnącej się jak nieskończone pociągnięcie pędzla przez malarza pojmanego w sidła monotonii. Nie jest ci po drodze zajmować się sobą w otoczeniu tłumów, a także nie jesteś skory do podróży wedle odgórnie ustalonej trasy. Cenisz swoją wolność, przestrzeń i doglądasz tylko tego, co jest dla Ciebie ważne. A jednak znalazłeś w sobie chęć wejścia na pokład, skorzystania z dobrodziejstw statku.
    Wykorzystałeś sytuacje, ubrałeś się na pokaz - posiadasz znaczące nawiązania do kart, nie przypominasz siebie samego, jesteś tylko członkiem organizacji na statku, który może porwać mgła.
    Super, oczekujesz pójścia statku na dno w imię pozyskania informacji o mgle. Cenisz wiedzę ponad życie, lecz nie swoje.


    Ogrom konstrukcji budził w nim nie tyle wrażenie, co uznanie kunsztu budowniczych. Konstrukcja nie przypominała mu żadnej z istniejących, ale nie miał wątpliwości co do jej stabilności. Bo przecież magia ułatwia, magia wspomaga, magia pozwala.
    Pewnie gdyby miała nogi, uciekłaby z tej niewoli.
    Posiadał na sobie motocyklowe, skórzane spodnie oraz kurtkę, przeplatane jasnym sznurkiem na bokach, który łączył przód ubrań z tyłem. Skóra ta była w burgundowym kolorze, z delikatnymi przebarwieniami jaśniejszego brązu. Na tyle kurtki posiadał wymalowany wizerunek podwójnego Waleta - jak na karcie. Grafika ta była jednokolorową, hebanową, pełną niedbałych, artystycznych pociągnięć, acz łącznie stanowiących spójną całość. Przód kurtki zamiast guzików posiadał łańcuch przeplatający się po dziurkach z obu stron poszycia. Na nogach posiadał niskie, czarne glany. Na głowie zaś kapelusz kolorystyki o odcień jaśniejszej od reszty ubioru, przepasany chustą w beżowo-brunatno-czarnych łatach. Przy kurtce posiadał cztery metalowe przypinki o kształcie karcianych barw, a w wewnętrznej kieszeni kartę Waleta w kolorze Pik, wykonaną z drewna.
    Bardzo nie w smak było mu rozstawać się z bronią, lecz na jego szczęście, magiczna bransoletka nie była rzeczą zakazaną. Do łańcucha splatającego lewą i prawą stronę kurtki także liczył, że nikt się nie przyczepi.
    Po wejściu na pokład, przeszedł się po całej jego długości, docierając na tyły. To tutaj spodziewał się ewentualnego ataku piratów, przed którym tak wspaniałomyślnie chroniony był statek - pół na pół cywili z załogą/armią. Czuł, że to będzie jeden wielki przekręt.
    _________________


    x x x x
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 16 Wrzesień 2015, 22:45   

    Cała czwórka znalazła się na statku w ostatniej chwili, a na pewno w ostatniej kolejności. Pozostali pasażerowie pozajmowali już swoje wygodne kajuty i tylko kilku wciąż pozostawało na górnym pokładzie - najczęściej machając do stojących na portowych deskach krewnych i znajomych. Jednym z nich mogła wydawać się Sally, choć ta nie mogła znaleźć wśród zebranych nikogo, komu mogłaby pomachać. Przynajmniej jeżeli uznamy za prawdziwe założenie, że pozdrawiać się powinno tylko osoby, z którymi nawiązaliśmy już jakieś relacje. Nic więc dziwnego, że nie skupiała się na bezimiennej masie, lecz spoglądała czasem w stronę pokładu i zebranych tam ludzi. Całkiem przypadkiem dostrzegła coś, co umknęło wszystkim innym. Mały drobiazg, na który zapewne nie zwróciłaby nawet większej uwagi, gdyby MG o tym nie pisał. Laleczka zobaczyła bardzo niską rudowłosą arystokratkę otoczoną przez dziesięciu karcianych strażników. Niezaprzeczalnie ktoś ważny - bo na więźnia zupełnie nie wyglądała, a nawet gdyby, byłaby bardzo ważnym więźniem. Kobieta dość szybko jednak zniknęła, przechodząc przez drzwi znajdujące się w wieży.
    W tym samym czasie na pewne problemy natknął się Cedrik. Mianowicie podczas kontroli, której dokonano przy wejściu, postanowiono, że: lina, młotek, gwoździe, kombinerki, dębowe listewki i żyłka muszą zostać zarekwirowane i schowane. Nie można jednak mówić o odebraniu ich marionetkarzowi. Strażnicy zapewnili mężczyznę, że wszystko zostanie mu zwrócone, gdy zejdzie na ląd.
    Gdy znalazł się już na górnym pokładzie, widział nawet jak jeden z arcyksiążęcych strażników idzie gdzieś ze skrzynią zawierającą rzeczy skonfiskowane podróżnym. Na pewno znaleźć w niej można wiele zakazanych skarbów i kilka sztuk broni. Pójście za strażnikiem jest nieco ryzykowne, ale kto wie, czy nie byłaby nagrodzona.
    Koniczynka natomiast miała problem zupełnie innego rodzaju. W jej wypadku strażnicy okazali aż za dużą uprzejmość i spytali ją, czy pomóc jej z bagażem. I tym samym sprawili, że przez całą drogę do jej kajuty ktoś by jej towarzyszył. Utrudniłoby to znacznie sprowadzenie reszty swoich rzeczy. Szczególnie, że nie było wykluczone, czy w swoim pokoju nie znajdzie jakichś wścibskich oczu. Strażnik stał jednak nad nią i czekał na odpowiedź.
    Aaron spodziewając się ataku piratów nie zauważył, że sam stał się celem ataku. Co prawda nie przybrał on postaci armatnich salw, ani abordażu, lecz był niespodziewany jak ślepia psa w środku nocy, tuż po obejrzeniu strasznego horroru. Do Lunatyka podbiegł mały chłopiec, nie mający więcej niż siedem lat i złapał rękaw Zegarmistrza. Patrząc na niego wielkimi, błękitnymi oczami zawołał głośno:
    - Wujku, wujku! Mama Cię szuka. Chodź. Szybko!
    I naprawdę zaczął go ciągnąć w stronę zejścia na niższy pokład. Na radosnej buzi chłopca widać było uśmiech. Jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy, ze swojej pomyłki.

    I tak właśnie mijał czas naszej czwórce podróżników, gdy niezauważony podszedł do nich jeden z oficerów SKSO Maleficent - co poznać można po znacznie piękniejszym, białym, mundurze. Zatrzymał się tuż przy wejściu, a więc za daleko, by mógł go dosłyszeć Aaron. Reszta takich problemów nie miała, no chyba że postanawiacie w poście oddalić się w pogoni za skarbami, czy tajemniczymi rudzielcami. Podobnie Koniczyna, jeżeli zgodzi się na pomóc z bagażem ominie całe zamieszanie.
    Wracając jednak do samego oficera, zatrzymał się i doniosłym głosem powiedział:
    - Wszyscy, którym nie przydzielono jeszcze kajut proszeni są o zgłoszenie się do mnie.
    Mężczyzna był naprawdę wysoki. Mierzył ponad dwa metry. Dodając do tego długą, szarą brodę wyglądał naprawdę przerażająco jak jakiś Rasputin czy statystyczny bojar rosyjski. Był ponadto uzbrojony w oficerską szpadę, której obłęki zdobione były metalowymi płatkami róż.
    _________________

    *****
    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Wrzesień 2015, 06:20   

    Bez zbędnych ruchów i zachowań po prostu oddał przedmioty, które zostały uznane za niebezpieczne. Stojąc na mostku, spojrzał tylko na twarze gwardzistów wykonujących polecenia i pomyślał sobie, co mógł by uczynić przy użyciu swoich listewek.
    -Skoro zaistniała taka potrzeba.- odparł uroczyście i kulturalnie.Stojąc wyprostowany na swoich nogach. Pomimo skąpego wyglądu, przypominającego rzezimieszka, nie chciał nikogo urazić swoim zachowaniem. Zwinął swój sprawdzony już bilet w skąpy rulonik i schował do kieszeni kurtki, najprawdopodobniej stawiając że będzie to dobrą pamiątką.
    -Skrzynia.- burknął pod nosem, tak że w zasadzie tylko on wiedział, co chciał powiedzieć. Ruszył szybko i zdecydowanie za strażnikami, a jego ponczo delikatnie powiewało na skutek gwałtownych ruchów. Kiedy było już na odległości wyciągnięcia ich broni, wyrównał swoje kroki do ich. Nie miał za wiele pomysłów w swojej głowie, jednak w jakiś sposób było mu nie w smak, że stracił jedną z ewentualnych dróg obrony. Przez tyle lat w tym dziwnym świecie, nauczył się że nie ma istot dobrych. Są tylko złe i jeszcze gorsze. Nie ważne jak bardzo z kimś się zżyjesz i tak pociągnie cię na dno, bądz sprowadzi z wielkim hukiem na ziemię. Tak było by w przypadku tego okrętu.
    -Przepraszam bardzo.- zaczął śmiało i donośnie, tak by transportujący skrzynie mogli go na sto procent usłyszeć. -Rozumiem że wypełniacie tylko odgórne rozkazy przełożonych i samego Lorda Protektora, chciał bym wnieść jedną jakże zwykłą rzecz.- nie do końca liczył na ich odpowiedz, ale znał to na tyle dobrze, że jeśli będzie się do kogoś rozmawiać, on zwróci choć cień uwagi na Ciebie. I nie ważne czy był to wykwalifikowany żołnierz, czy niedzielna szwaczka. Taka jest natura.
    -Zostałem zapewniony, że przy powrocie na ląd, moje przedmioty znów będą w moim posiadaniu, ale jako podróżny z niemałym stażem, chciałbym dostać pokwitowanie ze stemplem, że moje dobra są w dobrych rękach i do dobrych rąk wrócą.- kontynuował zawzięcie. Nie miał wielkiego talentu do gry aktorskiej, w zasadzie nie miał talentu do żadnej z gier. Dlatego to było dla niego nadzwyczaj trudne. Dłonie złożył z sobą, a palcem wskazującym prawej dłoni, przycisnął mocno przeciwnej stronie i przeciągnął, starając się jak najmocniej by poleciały krople krwi, a jego twarz nie wykrzywiła się w nieprzyjemny grymas. Jeśli udało mi się zrobić jakąkolwiek ranę, poczekał aż krew wypłynie w wystarczającej ilości, tym samym chowając zakrwawioną część ciała do swojej kieszeni. Jeśli się udało i był pewien, przy użyciu telekinezy ścisnął mocno zgięcie łokci, jednego z gwardzistów, tak by ten poczuł niesamowity skurcz i upuścił tą skrzynię. Kolejno czekając na rezultat, jeśli skrzynia upadła, poprowadził kilka ścieżek osocza do wprost do jej zamka. Jak najbezpieczniejszą drogą, jak najszybciej, starając się zniwelować szansy na wykrycie. Sam wiedział że jego plan jest głupi, ale jednak to zrobił. Najwyżej spędzi resztę życia w specjalnej kajucie. Starając się odwiać winę od siebie, jeśli pojemnik upadł, powiedział od razu:
    - Nie została mi wytłumaczona kwestia, czy na pokładzie i w kajutach można spożywać wyroby tytoniowe, sprowadzone z krainy ludzi. - zwięzle i na temat. Wyjął papierośnicę z ukrycia i otworzył, wskazując zawartość.
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 22 Wrzesień 2015, 20:19   

    To było dla mnie nie małe zaskoczenie, co tłumaczy, czemu też przez chwilę stałam jak wryta wpatrując się w strażnika, który zaoferował mi właśnie pomoc w zaniesieniu bagażu. Rzuciłam krótkie spojrzenie na niewielki kuferek. Doprawdy czy on wygląda na ciężki? Czy może biorą mnie za jakieś chucherko, które nie radzi sobie nawet z takim obciążeniem? Może i siła fizyczna nie była jedną z moich mocniejszych stron, jednak bez przesady… W końcu jednak do swych myśli dopuściłam inną ewentualność, a mianowicie to że strażnik po prostu chciał wykazać się uprzejmością. Co prawda pomoc nie była mi potrzebna jednak skoro Pan w mundurze pragnie pochwalić się swym dobrym obyciem to i ja nie powinnam pokazać, że jestem gorsza. Miły gest powinien wszak zostać doceniony, dlatego ponownie podniosłam spojrzenie na mężczyznę posyłając mu dodatkowo życzliwy uśmiech. W końcu zostałam dobrze wychowana i zawsze narzekałam, że nie mam, kiedy tego okazać, więc oto i proszę trafia się okazja. Co więcej bycie arogancką w tym momencie mogłoby się dla mnie później źle odbić, a tak, co mogło pójść nie tak? Strażnik odprowadzi mnie do mojej kajuty i tyle.
    -Dziękuję, co prawda mój bagaż nie jest szczególnie kłopotliwy, jednak skoro Pan się oferuję to dziękuję za uprzejmość.
    Skłoniłam się delikatnie i odstąpiłam nieco od bagażu. Zerknęłam ponownie na bilet szukając na nim numeru kajuty, która miała się stać mym azylem podczas tego rejsu. Po drodze miałam zamiar rozglądać się dyskretnie w poszukiwaniu miejsc, które mógłby okazać się przydatne, czyli wszelkie zakamarki, dzięki którym łatwiej mogłabym w ukryciu skorzystać ze swojej mocy wszak wolałam by nikt nie był świadkiem tego jak przemycam tu rzeczy zdecydowani zabronione.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 24 Wrzesień 2015, 14:56   

    Ledwo wszedł, a już miał na zmartwieniu dziecięcą nieuwagę i spontaniczność. Dzieci to zawsze są kłopoty - pozornie zapomniał o tej prawdzie, ulegając przekonującej radości chłopca. Czy to oznaka słabości Aronki? Skądże, to potrzeba wynikła ze sposobu obserwacji, jaki wraz ze zjawieniem się w kolorach Karcianej Szajki obrał. Być widocznym, zauważalnym, a w sprzyjających warunkach wszystkiego się dopatrywać.
    - Jesteś pewny, że to mnie właśnie szuka? - Zapytał w drodze, odważając spojrzeć uważniej w błękitnych oczu twarzyczkę. Nie znał go, a samemu nie powinien być pomylony z byle kim, bo ile osób tak się ubiera? No ale pal licho te nieścisłości. Zerknął na bilet i zapamiętany numer kajuty starał się odnaleźć względem mijanych korytarzy i oznaczeń na ich ścianach wypisanych.
    Zawsze jest ten plan, że zostało się siłą zaciągniętym i za pomyłkę się przeprosi bądź zostanie przeproszonym. Bo przecież od poszukiwań wujków się nie ginie.
    - Wiesz może, gdzie znajdują się kajuty dla najznakomitszych gości? Moja skleroza nie ma kooońca... - Próbował kolejnym pytaniem wydobyć informacje mogące mu się przydać.
    - I... gdzieś tutaj jest taka wielka, kolorowa mapa statku. Pokażesz mi później drogę jak tam trafić? Pewnie wiesz gdzie to jest, nie trudno tego nie zauważyć! - zaśmiał się, improwizując zdolności rozmawiania z dużo młodszymi. Jakaś pozostałość po wychowywaniu młodszych braci i sióstr powinna w nim się jeszcze ostać, choć lata minęły nieubłaganie.
    _________________


    x x x x
     



    Kapitan Szkarłatnych Piratów

    Godność: Edward Francis Blackteeth
    Wiek: 37
    Rasa: Lunatyk
    Wzrost / waga: 183 / 81
    Aktualny ubiór: .
    Pod ręką: .
    Dołączył: 11 Kwi 2015
    Posty: 43
    Wysłany: 30 Wrzesień 2015, 00:57   

    Cedrik
    Żołnierze niosący skrzynie nie byli tymi, którzy zajmowali się rozmowami z gośćmi. Należeli raczej do tej grupy, która po prostu wykonuje rozkazy w żaden sposób ich nie uzasadniając a tym bardziej nie zatrzymując się, gdy słyszą gości wołających za nimi. Nawet nie chodzi tu o złe wychowanie arcyksiążęcych żołdaków. Dobrze wiedzieli, że Cedrikiem zajmie się jeden z ich kolegów. Tak też się stało.
    - Trochę niegrzecznie jest sugerować, że nie ufasz naszej załodze, a i nierozsądnie skoro wybierasz się z nami w podróż. Ze swojej strony mogę jednak zapewnić, że na bilecie są wszystkie informacje potrzebne do odzyskania bagażu, wystarczy, że go nie zgubisz.
    Słowa żołnierza, który jeszcze chwilę temu sprawdzał bilet Cedrikowi, zostały wypowiedziane w sposób właściwy żołnierzom. Stąd trudno się doszukiwać zbędnych uprzejmości.
    Co jednak stało się ze znakomitym planem? Na szczęście nie wypalił. Gdyby było inaczej Cedrik mógłby pokazać swoją ranę odpowiadającemu mu żołnierzowi, który podszedł z tyłu. Nie tak łatwo jest jednak przeciąć skórę, a już przy użyciu jednego tylko palce wydaje się to być niemal niemożliwe. Nie liczymy tu oczywiście pewnego specyficznego, choć całkiem miłego Edwarda z ostatniego spectrofilmu.
    - Takimi rzeczami zajmuje się Alfred, ale jeżeli to nikomu nie przeszkadza to załoga statku nie ma nic przeciwko temu o ile palisz na górnym pokładzie. Kapitan ponoć sam sporo pali.
    I teraz nadszedł czas, żeby w końcu udać się do Alfreda, przy którym stała już Koniczyna. Niestety przez opóźnienie Cedrik nie usłyszy pierwszych słów wypowiedzianych przez oficera.

    Seamair (żebym nie zapomniał jaki masz nick napiszę tak, zamiast zwyczajowego: Koniczynka)

    Twój bagaż został zabrany. Przez chwilę wydawało się, że będziesz mogła spokojnie pójść ze strażnikiem, lecz zaczepił Cię wspomniany we wcześniejszym poście oficer i kazał do siebie podejść. Nie natychmiast, najpierw wymienił kilka zdań z żołnierzem niosącym bagaż Seamair. Nie było w tym jednak nic, co warte byłoby przytoczenia.
    Gdy już przemówił do naszej zbyt uprzejmie potraktowanej podróżniczki w jego słowach dało się wyczuć już nutkę znużenia. Już wielu podróżnych dziś przyjął i zapewne najchętniej skończyłby już pracę i położył się w swojej kajucie. Poprosił jednak o bilet, a gdy go zobaczył rozejrzał się jeszcze, czy nikt inny tu nie przyszedł. Zawołał ponownie do "nowych pasażerów" po czym powiedział, już tylko do Seamair.
    - Jestem Alfred von Derfla, drugi oficer SKSO Maleficent. Wsadził do kieszeni swojego munduru dłoń, żeby po chwili wyciągnąć całkiem spory złoty klucz, który wręczył następnie Koniczynce. - Żołnierz z pani bagażem będzie czekał przy wejściu. - Nie wyjaśniając jakim wejściu skierował się w stronę jednej z dwóch wież wyrastającym z przodu statku i na nią też wskazał dłonią. - Skieruje się tam pani, a ja z resztą - gdy w końcu się tu zbiorą - pójdę wskazać im ich kajuty. Mamy nieco więcej ludzi niż jest potrzebne, więc jeżeli chce pani osobistą ochronę, to proszę tylko powiedzieć. No i najważniejsze, jeśli są jakieś pytania, to z chęcią na nie odpowiem. Powiedział to jednak bez przekonania, a gdy tylko skończył przetarł twarz dłonią.

    Aaron
    Wielka improwizacja została bezczelnie zignorowana. Dziecko typowym dla tych małych diabłów - nie mylić z karłami, które nie są już tak potworne - miało gdzieś to co jego wujek do niego mówił. Miało też gdzieś wszelkie niebezpieczeństwo i złapało za rękę Zegarmistrza. Uniósł ją, owszem, lecz trudno było żeby takie maleństwo przesunęło dorosłego mężczyznę. Tym samym nasz podróżnik nie musiał się wcale przejmowa i spokojnie mógł się wyrwać z uścisku tych nieurośniętych sideł.
    - Tak wujku! Wszędzie Cię szukałem! Chodź ze mną, chodź! Mama się niecierpliwy i mówiła, że ruszasz się jak pieczona mewa polana sosem! Nie ma czasu do stracenia, chodźmy! No czemu nie idziesz!
    I mówił. To w tym wszystkim było najokropniejsze. Dziecko wciąż mówiło, jakby zamierzało nigdy nie zamknąć swoich ust. O dziwo nikt mu na nosie nie wypisał sławnych słów z "Boskiej komedii" Dantego. Jednak nie było już żadnej nadziei na jego milczenie, a może i żadnej nadziei na uzyskanie odpowiedzi? Na pewno jednak jego matka była rozsądniejsza. Nie była w końcu dzieckiem, a to zawsze odrobinę pomaga w wypadku komunikacji.

    Cedrik
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Wrzesień 2015, 20:10   

    Pie*doleni służbiści.- skwitował krótko w środku swojej głowy. Od kilkunastu już dni był znerwicowany. Nie poznawał sam siebie. Resztki trzezwego myślenia rozbijały się gdzieś w pustce, jak by szukając luki, dzięki której mogą umknąć. Ogarniała go czerń, której tak bardzo się obawiał. Nie mógł uwierzyć że to wszystko spowodowane było jedną kobietą.
    -Słucham?!- obrócił się nerwowo na pięcie. Patrzył twarzą w twarz na strażnika, starając się odrzucić wszelakie negatywne zamiary, które by mogł przerwać jego podróż. W zasadzie zanim ona się jeszcze zaczęła na dobre.
    -Czy twoje słowa są skierowane do mnie, rycerzyku?-przytknął swój palec wskazujący prawej ręki, do swojej klatki piersiowej.
    -Powiedz mi, co ty możesz wiedzieć o zaufaniu, młodzieńcze?- ośmielił się zastosować taki zwrot, ze względu na swoją wiekowość, która nie rysuje się na twarzy. -O ile Lord Protektor ma dobre zamiary, posiada kiepski system rekrutacyjny. Mówisz mi o zaufaniu? Wyczytałeś to w słowniku młokosie?- warknął cicho, po czym mówił dalej. - Zaufanie, to rzecz, którą trudno zyskać, a łatwo stracić! Mam wam ufać bo nosicie mundur? Bo macie wypolerowane miecze? Czy może dlatego że przytulacie się po nocach w koszarach, jak przytulne misie?- spojarzł na niego pytająco.
    -Nawet taki żul jak ja!- ponownie wskazał na swoje ciało, tym samym palcem.-Nawet taki ktoś może założyć mundur i udawać ascetę! Chcecie zaufania? Co zrobiliście z Morią, polującą na nas jak na zwierzynę, żołnierzyku? Bandy kapeluszników wciąż napadają i okradają, dlaczego? Cienie co noc próbują w*ierdolić moje sny... Dobrze wiesz dlaczego! Bo takie chłystki jak ty zwyczajnie się o*ierdalają! - podnosił swój ton. Sam niewiedział, co uczyniło tak spokojnego człowieka w wulkan. Samotna podróż wdaje się we znaki? -Ohh... Tak! Zapomniałem dodać że piraci łupią wasze statki prawie co dzień.- powiedział już ciszej z wyczuwalnym sarkazmem w głosie. Przestał koncentrować się na strażnikach niosących skrzynie. Teraz liczył się tylko ten jeden dupek.
    -Ostatnia kwestia! Mam nażreć się magicznych kryształów i latać? A może wejść w zły portal i znalezć się wśród paskud w zielonych strojach? Ten statek to jeden z niewielu możliwości ! Powiedz mi co jest bardziej rozsądne? To oczywiste. Zesrał byś się na dzwięk najcichszego chichotu pirata i prosił byś Protektora o ratunek!- podsumował, po czym odpalił fajkę i dmuchnął dymem nad siebie. Wiedział że takim zachowaniem mógł wywołać skandal, trudno.
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 6 Październik 2015, 03:00   

    Miałam już spokojnie udać się do swojej kajuty w towarzystwie jednego z jakże uprzejmych strażników, kiedy to ponownie zostałam zatrzymana. Nie bardzo wiedziałam, o co mogło chodzić tym razem, skoro za sobą miałam już etap kontroli. Czyżby ktoś w nieznany mi sposób był w stanie odkryć me niecne zamiary związane z przemytem ukochanych stalowych zabawek oraz pierzastego pupila? Gdy spostrzegłam dokładniej, kim był ten, który przywoływał mnie do siebie, oba moje serca zabiły mocniej. Rzuciłam jeszcze szybkie spojrzenie na strażnika, który zaopiekował się moim bagażem, porównałam ubiór jego oraz mężczyzny, który nadal mnie oczekiwał. Zdecydowanie wyglądał na kogoś ważniejszego…. Tym bardziej nie rozumiałam, czego ode mnie chciał. W końcu jednak wyzbyłam się niepewności i stanęłam przed oficerem czekając na jakieś wyjaśnienia. Bilet? Czy już o niego nie pytano? Czyżby oficer nie miał zaufania do swych strażników, iż osobiście raczył sprawdzić posiadany przeze mnie jakże cenny w danej chwili papierek? Nie stanowiło dla mnie kłopotu ponowne odszukanie wspomnianego wcześniej skrawka papieru bezpiecznie spoczywającego w wnętrzu kieszeni zaś już po chwili w dłoni oficera. Poczekałam aż otrzymam z powrotem swą własność i uznawszy, że nic więcej już ode mnie nie chciano miałam zamiar odejść, nie udało mi się jednak zrobić nawet kroku, ponieważ mężczyzna w bogato zdobionym mundurze ponownie zwrócił się do mej osoby. Ponownie poczułam się zmieszana nie bardzo wiedząc jak powinno się zachować w tego typu sytuacjach, uznałam jednak, że skoro mężczyzna mi się przedstawił to i ja powinnam to zrobić. Niestety ja nie mogłam pochwalić się ani jednym zaszczytnym tytułem, dlatego też starałam się owy brak wypełnić za to pewnym siebie jednak jeszcze nie aroganckim uśmiechem.
    -Do mnie zaś można zwracać się Seamair.
    Delikatnie skinęłam głową i miałam już coś dodać, kiedy na mojej dłoni wylądował złoty klucz i to nie mały. Przyjrzałam się otrzymanemu przedmiotowi, po czym podniosłam wzrok na oficera, po raz kolejny wsłuchując się w jego dalsze wypowiedzi. Na słowa, „jeżeli chce pani osobistą ochronę…” oczy otworzyły mi się szerzej i niemal zachłysnęłam się powietrzem. Odchrząknęłam cicho starając się powrócić do poprzedniego neutralnego wyrazu twarzy.
    -Przepraszam, zaskoczył mnie Pan nieco… muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej troski względem pasażerów… To miła niespodzianka.
    Tak naprawdę to była kłopotliwa niespodzianka… jednak życzliwy uśmiech na mojej twarzy sugerował, co innego. Osobista ochrona… doprawdy coś, o czym po prostu marzę… Czy ja wyglądam jakbym potrzebowała niańki? Bo jeśli chodzi o obronę to jestem niemal pewna, że w walce na miecze mogłabym nie jednego z tu obecnych posłać na deski. Phi. Niestety przez konieczność utrzymania gry pozorów raczej niedane mi będzie sprawdzić swą teorię. W każdym razie teraz jak najbardziej starałam się, aby moje prawdziwe emocje nie ukazywały się w mim zachowaniu.
    -Myślę jednak, że osobista ochrona nie jest mi konieczna, sama ilość Pańskich podwładnych wprawia w poczucie bezpieczeństwa. Co do pytań, na razie żadne mi się nie nasuwają, ale w razie, czego będę Pana szukać. Dziękuję.
    Oznajmiłam spokojnie i skinęłam głową delikatnie na znak pożegnania. Teraz tak jak też radził Pan oficer wybrałam się we wskazany przez niego kierunek. Chciałam już zamknąć się w swojej kajucie i zabrać za przeniesienie swoich rzeczy. Ciekawe, co okaże się trudniejszym do ukrycia, kawał żelastwa czy rozgadana kulka pierzu? Odchodząc już o ile nikt ponownie nie zaprzątał mi głowy , przystanęłam na moment aby przez chwilę przyjrzeć się pewnemu awanturnikowi, którego krzyki słyszałam wyraźnie w oddali. Nie wiedziałam jednak, co tak bardzo wzburzyło mężczyznę, choć na dobrą sprawę to, czemu i miałoby mnie to obchodzić? Westchnęłam tylko bezgłośnie i udałam się w dalszą drogę, wsłuchując się tym razem jedynie w postukiwanie swoich obcasów w zetknięciu z drewnianą podłogą.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 9 Październik 2015, 00:10   

    To nie był jego najlepszy dzień, ale wciąż liczył na to, że okaże się być udanym. Nie musi zaraz zapamiętywać go na długo - wystarczy, że nie będzie miał powodów do odwołania go ze swojej pamięci.
    I masz ci los - ignorancja z jaką się spotkał zakrawała o śmieszność. Byłoby gorzej, gdyby nie był to niedorzecznie pyskaty dzieciak, a ktoś bardziej w wieku doświadczony. Wówczas, o zgroza, nic, a tylko wybuch złości Aronii - zwłaszcza jej cierpkość smaku - rozprysłaby się po ścianach mijanych korytarzy, obnażając tym samym prawdziwą twarz Zegarmistrza. Zegarmistrza niecierpiącego ignorancji i potrafiącego robić sobie zbędne kłopoty.
    Ale póki co trzymał się reguł bezpieczeństwa, nie ujawniał swojej wewnętrznej irytacji i próbował rozegrać to przypadkowe spotkanie lepiej, aniżeli podły scenarzysta pragnąłby mu zaplanować.
    Uważnie siebie sprawdzał, czy jakikolwiek element jego ubioru nie budzi zbytniego zainteresowania w małych łapkach i niewinnych oczkach przybłędy, bo zdecydowanie nie jest skory do jakiegokolwiek przydługiego kontaktu - izolacja od niezaufanych osób nie jest mu obca. I kolejny raz wysłuchał salwy o cudownym odnalezieniu, a gdy już cisza dała upust nadziei dzieciaka, Aaron bezceremonialnie i pewnie wyrwał się z jego uścisku. I odszedł go na co najmniej krok.
    - Nie tym razem. Nie mnie szukasz, nie mnie znajdziesz. - odparł z niezadowoleniem.
    I prędko oddalił się, drogą powrotną docierając na okolice wejścia na pokład, tuż nieopodal oficera przydzielającego kajuty. Na pewien czas zrezygnował z ekspansji tyłów statku - droga tam okazała się zbyt nudząca i rujnująca spokój jego myśli. Poza tym, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
    Najprawdopodobniej spostrzegł tu garść podróżników, zgromadzonych wokoło przedstawiciela załogi, dlatego też starał się podejść w jego pobliże i dowiedzieć, czemu to zebranie służy.
    A w drodze tej całkiem możliwe, że panienka z małym bagażem, rogami, stukotem obcasów i kluczem w dłoni zwróciła uwagę Zegarmistrza (może zdołał nawet ujrzeć, jak odchodzi od oficera?). Przystanął wtenczas na moment i zlustrował ją wzrokiem, kolejno spoglądając dokąd zmierza. Takie osoby warto zapamiętać, Arystokracja warta jest poświęcania jej uwagi. Zwłaszcza, gdy cieszy oko.
    Co zaś do awanturnika, jego osoba nie zainteresowała Aarona, a możliwe nawet, że go w ogóle nie zauważył.
    _________________


    x x x x
     



    Kapitan Szkarłatnych Piratów

    Godność: Edward Francis Blackteeth
    Wiek: 37
    Rasa: Lunatyk
    Wzrost / waga: 183 / 81
    Aktualny ubiór: .
    Pod ręką: .
    Dołączył: 11 Kwi 2015
    Posty: 43
    Wysłany: 12 Październik 2015, 20:59   

    Cedrik
    Dla skuteczności działań każdego wojska ważne jest wsparcie miejscowych. Bardzo często jednak wsparcie lokalnej ludności bierze się ze źródeł zupełnie innych niż czysto emocjonalna sympatia. Dla przykładu można podać tutaj zamknięcie terenu i wpuszczanie tylko osób, które posiadają stosowne przepustki. W pewnym sensie tym właśnie jest bilet na rejs SKSO Maleficent. Tyle że takie działania często nie są wystarczające. Znajdują się jednostki, które w jakiś sposób zyskują stosowne uprawnienie, a mimo to rokują zagrożenie spokoju pozostałych pasażerów. Kwestia mogłaby się wydawać bardzo prozaiczna, lecz w czasie takiego ataku piratów niepodporządkowanie się rozkazom żołnierzy może mieć tragiczne konsekwencje - zwykle dla samego nieposłusznego pasażera. Cedrik jednak posunął się jeszcze dalej, podważając kompetencje i znieważając żołnierzy strzegących porządku na statku. Jest to wyraźny casus belli do przerwania w tej chwili jego rejsu, ale na tym wszak się nie skończy. Nie mówiąc o tym, że Marionetkarz będzie miał okazję, a nawet powinien próbować ucieczki. Tyle że w przyszłych działaniach powinien postarać się działać choć trochę bardziej finezyjnie, aby nie pakować się w zbędne kłopoty.
    Żołnierz kiwnął głową na troje strażników spacerujących po pokładzie bez celu - mówiłem już, że liczba strażników była co najmniej dwukrotnie większa niż zadań do wykonania na jednostce? Gdy gwardziści podeszli bliżej cała czwórka, wraz z Cedrikiem usłyszeli takie słowa:
    - Zabierzecie jego i jego rzeczy - Ci co je wzięli pewnie jeszcze nie dotarli do magazynu, jak się pośpieszycie, to uda wam się ich złapać - do zarządcy i zwróćcie mu za bilet. W uzasadnieniu napiszcie, że sam siebie nazwał się chuliganem, czy też przestępcą, czego dał świadectwo znieważając żołnierzy AKSO podczas pełnienia ich obowiązków. Choć nie, powiedźcie, że się awanturował. Nie ma sensu przepełniać zbyt wcześnie cel.
    Następnie zwrócił się do samego Cedrika, robiąc kilka kroków w bok, by dwoje żołnierzy wraz z Marionetkarzem mogli spokojnie przejść.
    - Chyba rozumiesz, że mając na głowie tak przerażających piratów nie możemy pozwolić sobie na niesfornych pasażerów. - Później zamierza odwrócić się i odejść, lecz nie uprzedzając faktów dajmy czas Marionetkarzowi na reakcję. Za nim stoi dwóch żołnierzy, trzeci poszedł złapać tych, którzy nieśli jego skrzynię. Jeżeli jednak nasz podróżnik nie będzie stawiał żadnego oporu, a nadto nie będzie chciał niczego dodać, to cała trójka zejdzie z pokładu Maleficent.

    Seamair
    Choć od czasu kontroli minęło dobre pięć minut, przemarsz przez pokład do osobistej kajuty Koniczyny wydawał się być ledwie krótką chwilą. Co ważniejsze nie zdarzyło się nic, co mogłoby być uznane za warte opisania. Nikt dziewczyny nie popchnął, nikt nie chciał jej w sobie rozkochać, a nawet "po prostu pogadać". Żadnych natrętnych utrudniaczy, które spływają na niczemu niewinnych graczy niczym potop, zupełnie pogrążając ich nadzieję na nudę. Tym razem jednak miała możliwość się ponudzić, szczególnie, gdy już znalazła się wewnątrz swojej kajuty. Miejsca przystrojonego bardzo skromnie, choć bynajmniej nie biednie. Meble przywodziły na myśl ludzki klasycyzm. Stąd całkiem sporo bieli, kilka łagodnych odcieni brązu i niebieskie zasłony oraz szara poduszka w muszelki. Nie muszę chyba dodawać, że ta ostatnia nie pasowała tam w ogóle? Jakby ktoś wrzucił ją na łóżko przez pomyłkę. Była cierniem w oku perfekcjonistów. Cały pokój był stworzony według pewnej zasady, zaplanowany wedle zasad w określonym porządku, a ta jedna, bezczelna, karygodna poduszka ośmieliła się psuć porządek i ład. Zaburzać spokój i mącić krystalicznie czystą wizję projektanta. To mogło rzeczywiście boleć. Choć większość osób pewnie nawet nie spostrzeże w muszelkowej poduszce niczego dziwnego. No może tylko trochę zbyt jak dla dzieci. W skład umeblowania pokoju wchodziła spora szafa, stolik stojący pod oknem oraz dwa krzesła stojące po obu jego stronach, wspominane już łóżko, a także stojące w kącie lustro i parawan zwinięty gdzieś pod ścianą. Teraz znajdował się tam także bagaż Seamair. Sama dziewczyna powinna natomiast zastanowić się co teraz robić.

    Aaron
    Gdy Zegarmistrz oddalał się, mógł słyszeć płacz dziecka, które ani myślało robić coś więcej niż przeciętny czterolatek - co świadczy o jego infantylności, skoro sam liczył sobie nieco więcej - usiadł na ziemi i wypełnił korytarze gorszym od huku armat i śpiewu nędznych muzyków, a mianowicie dziecięcym płaczem. Tym jednak już nasz wędrowca się nie przejmował, ważne było dla niego, by znaleźć się znów na górnym pokładzie. Tak ważne, że przypadkiem zabłądził w drodze i miast trafić do miejsca, gdzie jeszcze stał oficer i zobaczyć oddalającą się koniczynę, ujrzał tylko grupkę kapeluszników - przy czym tylko w wypadku połowy oznacza to rasę - którzy w najlepsze siedzieli stali na jego drodze i pogrywali w karty. Przejść przez nich się dało, choć wymagałoby grzecznego przeproszenia za przerwanie gry, a cofnąć się i poszukać innej drogi? Biorąc pod uwagę, że wystarczyło przejść przez szóstkę niegroźnych ludzi, aby dostać się do celu, to chyba nie było sensu poszukiwać alternatyw. Szczególnie, że stojący najbliżej przejścia, najniższy z gromadki mężczyzna opuścił zgromadzenie i skierował się do Aarona. Ściągnąwszy kapelusz ukłonił mu się lekko i rzekł:
    -Sprawy mnie pośpieszają, czas się kończy, zechce pan kolega dokończyć grę za mnie, ażeby te łajdaki - dobrzy znajomi moi, a mam nadzieję, że i pana kolegi - nie wypominały mi, że jakoby oszust ich opuściłem, bo los karty mi darował nędzne.
    Tutaj, nie czekając nawet na odpowiedź, z serdecznym uśmiechem podał trzymane w ręce karty Zegarmistrzowi. - Tylko niech pan kolega im nie wierzy, nie gramy na pieniądze ni na żadne inne wartości, a jedynie dla rozrywki i umocnienia znajomości.

     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 14 Październik 2015, 20:44   

    I w końcu doczekałam się upragnionej chwili spokoju i już bez zbędnego towarzystwa udało mi się dotrzeć do drzwi swojej kajuty. Gdy tylko znalazłam się w jej wnętrzu zaczęłam rozglądać się z uwagą po otoczeniu, oceniając zarówno zagospodarowanie niewielkiej przestrzeni jak i jej ogólny wystrój. Było tu całkiem przytulnie, to przyznać było trzeba, ale co ważniejsze barak dodatkowego łóżka jasno wskazywał, że miejsce to było przeznaczone tylko dla jednej osoby, którą w tym wypadku byłam właśnie ja. Nie trudno zapewne się domyślić, że fakt ten ucieszył mnie niezmiernie, szczególnie, że mogłam już swobodnie przystąpić do przetransportowania swoich rzeczy. Zatem szybko rozejrzałam się jeszcze po okolicy a następnie zamknęłam drzwi kajuty, przekręcając w zamku złoty klucz. Gdy tylko uznałam, że mam czyste pole manewru w powietrzu tuż przede mną rozlała się sporych rozmiarów tęczowa plama, portal prowadzący do miejsca, w którym ukryłam swoje rzeczy, zatem przechodząc na jego drugą stronę trafiłam do nędznego pokoiku, który opłaciłam tylko na potrzebę przechowywania swoich akcesoriów. Kiedy tylko pojawiłam się w pomieszczeniu na moim ramieniu usiadł Avi, który zapewne zdarzył się tu nieźle wynudzić przez te kilka godzin.
    -Co jest Teti? Stęskniłeś się?
    -Powiedźmy…
    Uśmiechnęłam się tylko i poczochrałam palcem , piórka na głowie swojego pupila, po czym, szybkim krokiem ruszyłam w stronę szafy gdzie pozostawiłam swoje rzeczy. Drewniane drzwi uchyliły się z głośnym skrzypnięciem, ukazując w swym wnętrzu srebrny rapier, komplet noży do rzucania oraz kolejny kuferek, już o połowę mniejszy od tego, który został na statku. Co zawierał? Cóż a czego innego nie może zabraknąć kobiecie podczas podróży? Tak kolejna porcja ubrań, tym razem tych na chłodniejszą pogodę. Gdy tylko zabrałam wszystkie swoje rzeczy ponownie przekroczyłam portal znajdując się w swojej kajucie, wówczas stworzone przeze mnie przejście zamknęło się. Szybko rozejrzałam się dookoła poszukując odpowiedniego miejsca na ukrycie swojej broni. Po krótkim namyśle uznałam, że mój rapier bezpiecznie spocznie sobie pod łóżkiem. Najpierw w szafie, teraz pod łóżkiem zaczęło do mnie dochodzić, że obchodzę się z wierną klingą niemal jak z kochankiem, którego trzeba gdzieś szybko ukryć, gdy usłyszało się kroki dobiegające z korytarza… było to nieco przykre. Jednak, co można było zrobić, skoro panowały tu takie a nie inne zasady. Podeszłam do okna i uchyliłam je delikatnie wpuszczając do pomieszczenia świeże powietrze.
    -Pamiętasz, co ustaliliśmy? Nie możesz nikogo zagadywać, ani przylatywać do mnie, kiedy jesteśmy na zewnątrz, chyba, że sama Cię przywołam. Pamiętaj, że nie wolno Ci tu być, więc musisz się pilnować. A teraz zrób dyskretny zwiad po górnym pokładzie potem się zobaczymy.
    -Wiem, wiem… nie musisz się powtarzać. Phi… aj aj kapitanie….
    Ptaszyna wymknęła się przez uchylone okno a ja zajęłam się dalszym rozpakowywaniem swoich rzeczy, układanie wszystkiego zajęło mi trochę czasu, w końcu wszystko znalazło dla siebie odpowiednie miejsce a ja poczułam, że zaczyna mi burczeć w brzuchu… Był to dobry pretekst, aby przejść się po pokładzie a następnie znaleźć miejsce, w którym można zdobyć jakieś przekąski czy nawet konkretniejszy posiłek. Przed wyjściem zabrałam tylko jedno z niewielkich ostrzy i ukryłam je w wewnętrznej stronie swojego paska, tak by nie rzucało się nikomu w oczy. Gotowa do wyjścia zamknęłam na klucz swoje tymczasowe lokum i udałam się na wycieczkę po pokładzie, z czasem jednak głód coraz mocniej mi doskwierał, dlatego zaczęłam rozglądać się za kimś, kogo mogłabym spytać o drogę do baru. Nie chciałam za bardzo zaczepiać strażników, dlatego raczej skupiłam się na kimś z normalnych pasażerów.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,29 sekundy. Zapytań do SQL: 9