• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Malinowy Las » Pałacyk - Spadająca gwiazda
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 5 Kwiecień 2018, 02:45     

    Chwila samotności podczas przygotowywania posiłku, sprawiła, że zaczęłam odkrywać nowe aspekty sytuacji. Wcześniej nie zdawałam sobie z poziomu przeżywanej ekscytacji, którą jednak w towarzystwie chłopaka starałam się umiejętnie maskować. Teraz, jednak gdy na chwilę zniknęłam mu z oczu, czułam narastające podniecenie, niczym deszcz iskier muskających moją skórę. Być może kierował mną niezdrowy zapał i optymizm, ale miałam przeczucie, że zyskam coś ważnego. Nawet jeśli będzie to kosztowało wiele wysiłku… Zagadkowe, choć niezwykle silne przekonanie, niewątpliwie stanie się pożywką dla mej motywacji.
    Niestety narastająca ekscytacja miała też swoje wady… takie jak choćby, pewien brak skupienia. Postąpiłam lekkomyślnie, korzystając z portalu tak swobodnie. Nie pomyślałam o reakcji Saszy na tak bezpośredni kontakt z magią, z czego konsekwencjami musiałam się teraz borykać.
    Nagły ruch połączony z krzykiem był dla umysłu niczym trzask batu, którego wizg budził pierwotny instynkt. Moje źrenice zwęziły się, nadając spojrzeniu drapieżności. Moje palce mocniej zacisnęły się na brzegach drewnianej tacy, którą byłam gotowa cisnąć w potencjalne źródło zagrożenia. Moje ciało, nauczone, że o życiu lub śmierci potrafią decydować ułamki sekund, napięło się, przygotowawszy do wykonania uniku. Zbyt nagły ruch sprawił, iż cała zawartość tacy zadrżała, szklanki zaś zachwiały się i wylądowały na stoliku. Drobne i ostre szklane kawałki, rozpierzchły się po drewnianym blacie i podłodze. Lecz to nie było istotne, przynajmniej nie teraz. Moje spojrzenie cały czas wbijało się w chłopaka, a dokładniej w dłoń znikającą za połą płaszcza. Ma broń… pozwoliłam rozbrzmieć w myślą swym przypuszczeniom, nim jednak zdecydowałam czy powinnam zaatakować, ciszę oraz płoche myśli zostały zmącone przez głos Saszy. Głos, z którego uchodziło napięcie… Po krótkiej chwili wypuściłam z ust powietrze, które od dłuższej chwili wstrzymywałam. Pozwoliłam ciału się rozluźnić, spuściłam głowę i wzrok, nie chcąc dłużej konfrontować chłopaka, ze swoim spojrzeniem.
    -W takim razie nie jesteś sam… Również… przepraszam. Zapomniałam, że dla Ciebie to coś… nowego.
    Nie zwykłam przepraszać, to też przyszło mi to z pewnym wysiłkiem. Pochyliłam się i uważając na odłamki szkła, postawiłam tacę na stoliku. Idąc w ślad za swym rozmówcą, rozsiadłam się w najbliższym fotelu. Na krótką chwilę odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy. Musiałam się nieco wyciszyć, choć na sekundę czy dwie. W końcu odezwałam się, spoglądając na Saszę łagodnie (w każdym razie miałam nadzieję, że wyraz twarzy, który starałam się przybrać, był zbliżony do łagodności).
    -To nie sztuczki, to moce. W tym świecie jego mieszkańcy przychodzą na świt z pewnym magicznym potencjałem. Ów, może objawić się w różnym czasie i pod rozmaitą postacią. Niektórzy posiadają nawet kilka tego rodzaju talentów.
    Byłam zadowolona z wyjaśnienia, którego udzieliłam czarnowłosemu. Wydawało mi się, że jest dostatecznie klarowne jak na lekcję wstępną. Zdradziłam się przed nim. Teraz wiedział, czym dysponuję, lecz również ja zyskałam pełną wiedzę. Stratę elementu zaskoczenia, pozostało mi przekuć w zdobycie zaufania.
    -To, co widziałeś, to właśnie jedna z mocy, którymi ja dysponuję. Ułatwia mi przemieszczanie się w różne miejsca i nie tylko. Nie przestrasz się, teraz.
    Wstałam i wyciągnęłam przed siebie dłoń. Powietrze zajaśniało, po czym tuż u mego boku utworzył się portal, zaś jego bliźniaczy odpowiednik powstał jakiś metr od miejsca, w którym siedział Sasza. Wsunęłam dłoń w migotliwą poświatę przejścia, powtarzając tę czynność kilkukrotnie. Gdy ta zabawa już mi się znudziła, cała przeszłam przez portal, stając tym samym naprzeciw czarnowłosego. Przejście bezszelestnie zamykało się za moimi plecami, zaś ja poczułam jak, pod podeszwą zachrzęściło mi rozgniatane szkło. Powinnam to pozbierać, zanik ktoś się pokaleczy… oczywiście w skali mojej troski, górowały bestie.
    -Tak to wygląda. Całkiem praktyczne, prawda?
    Spytałam, po czym przypomniałam sobie o innym pytani, które wcześniej rzucił Sasza. Przykucnęłam, rozglądając się pod fotelami. W tym samym czasie, na jedną z szafek znajdujących się pod oknem, wskoczyło stworzenie do złudzenia przypominające lisa. Z tym że lisy zwykle nie są lazurowo niebieskie, ich futro nie połyskuje, a na głowie mieni się w rodzaju oszlifowanych kryształów. Bestyjka, niczym pies prezentujący się przed komisją w czasie konkursu, okręciła się wokół swej osi, prezentując się chłopakowi z każdej strony. Nic nieznalawszy wróciłam, wyprostowałam się, stając twarzą do chłopaka. Gdy tylko moja uwaga skupiła się na Saszy, lazurowy lis zeskoczył na podłogę, po to, by z powrotem wczołgać się pod fotel, gdzie wcześniej dojrzało go ludzkie spojrzenie. Tym jednak razem niebieski pyszczek wystawał spod fotela, zaś modre lisie oczy z zainteresowaniem przyglądały się chłopakowi. Likius ewidentnie pogrywał sobie z gościem, który zjawił się w „jego” domu. Te istoty były znane na całą krainę, ze swych nietypowych gierek i utrudniania życia podróżnym.
    -Niczego tam nie ma, nie licząc szkła i kurzu.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 6 Kwiecień 2018, 12:51     

    Nie umknęły mu zmieniające się źrenice dziewczyny. Z takimi oczami, groźnym spojrzeniem i rogami wyglądała niczym wściekła bestia. Między innymi to skojarzenie przyczyniło się do tego że odłożył broń - lepiej było okiełznać dzikie zwierze swoim opanowaniem i przyjaznym nastawieniem niż wdawać się z nim walkę. No i przede wszystkim, choć nosił ze sobą broń nie był jakimś psychopatycznym mordercą. Nosił ją do obrony i zawsze liczył że sam widok broni odstraszy ewentualnych napastników. Nawet gdyby Seamair w tamtym momencie się na niego rzuciła, zapewne nie oddał by strzału.
    Jej nagła przemiana przypomniała mu że - ponoć - ma do czynienia z istotą z innego wymiaru. To oznaczałoby że iż cały jej wygląd był prawdziwy. Raczej nie produkowali jeszcze soczewek które potrafiły robić takie rzeczy. Przyglądając się jej z bliska w świetle pokoju mógł stwierdzić że kolor jej włosów wydaje się być niezwykle naturalny, mogła to jednak być po prostu dobra farba. Pozostawały więc rogi.
    Na szczęście rogata poszła za jego przykładem i także się uspokoiła po czym przeszłą do tłumaczeń. Pokiwał głową gdy ta mówiła o mocach. Nie było to nic dziwnego że istoty nadnaturalne posiadały jakieś supermocne. O ile faktycznie była taką istotą. Oglądał uważnie jej pokaz. Nie zauważył by miała przy sobie jakiekolwiek urządzenia, wcześniej oglądając pokój też niczego nie odnalazł. Właściwie to całe pomieszczenie, jeśli nie budynek, wydawało się kompletnie pozbawione energii elektrycznej. To wykluczało używanie projektorów. Ale w końcu na tym właśnie polegały magiczne sztuczki - na perfekcyjnym ukrywaniu jak działa cały trik, wykorzystywaniu iluzji optycznych. Może istniał jednak sposób by mógł to dokładniej zbadać?
    - Możesz przeprowadzić przez ten portal jeszcze kogoś? Jeśli to możliwe chciałbym spróbować. Może mogłabyś odesłać mnie w ten sposób do domu? - Wypytał ją, trzymając wzrok na poziomie jej ud. Właściwie to patrzył się tam odkąd dziewczyna przeszła przez portal i stanęła przed nim. No cóż poradzić że tak się ustawiła i to jeszcze w takim stroju... po chwili jednak podniósł wzrok na jej twarz, należało w końcu zachować pewne maniery. Nie chciał wyjść na jakiegoś zboczonego fetyszystę kobiecych nóg.
    Pytania jakie zadał dziewczynie, choć niewinne, miały dać mu wiele informacji. Mógł się przekonać z czym ma do czynienia i na czym polega cały trik. Wyciągnąć informacje o ograniczeniach tej tajemniczej zdolności. Oraz po raz kolejny sprawdzić czy gospodyni czasem nie jest zbyt chętna na zatrzymanie swego gościa jak najdłużej.
    Obserwował uważnie stwora ganiającego po pokoju. A wiec nie york, a pomalowany lis. Poruszał się bezszelestnie, z nadzwyczajną szybkością i pewnością, sprytnie uciekając z pola widzenia Seamair, a jednocześnie spoglądając na niego. Mia niezwykle mądre spojrzenie. Sasza miał wrażenie że zwierze się z nim zabawia i robi z niego głupka. Psotne niczym dziecko, tylko bardziej cwane. Dziewczyna twierdziła że jest cyrkowcem, więc może było to jakieś przeszkolone zwierze? W takim wypadku czy sama Sea - skrócił w myślach jej imię - także robiła z niego w tej chwili głupka i wszystko to było częścią jakiegoś występu?
    - Mówię o błękitnym lisie. Ciekawy zwierzak. Dobrałaś go sobie jako kontrast do koloru włosów?
    _________________
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 8 Kwiecień 2018, 05:12     

    Podczas swojej małej prezentacji, przyglądałam się rekcjom czarnowłosego. Przyprawiał mnie o mieszane uczucia, a nie przepadałam za tym stanem. Wątpiłam też, by ktokolwiek inny przepadał. No może z wyjątkiem Kapeluszników. Ale kto by tam zrozumiał Kapelusznika? Inny Kapelusznik? Może…
    Sasza był dziwny jak na człowieka. Albo może raczej jak na mój sposób ich postrzegania. Nie znałam w końcu zbyt wielu ludzi. Przynajmniej nie na czas dostatecznie długi, by móc wyrobić sobie o nich jakąkolwiek opinię. Ludzie, jakich dobrze pamiętałam, to Ci, którzy albo więzili mnie i traktowali jako żywy materiał biologiczny. Bądź tacy, którzy na mój widok odwracali wzrok, rzucając pod mym adresem ciche obelgi.
    Co się zaś tyczyło mojego gościa…, nadal męczył mnie fakt, że nie mogę go rozgryźć. Podświadomie, już od chwili, gdy otworzył oczy, przygotowywałam się na konfrontację ze spojrzeniem pełnym odrazy, dla istoty mego pokroju. Nadal nie doczekałam się ów spojrzenia… Czułam przez to jednocześnie rozczarowanie, bo mogłabym potwierdzić regułę, jaką miałam wypracowaną na temat ludzi, oraz mojej słusznej wrogości do nich.
    Równolegle odczuwałam też wdzięczność, do której nigdy bym się nie przyznała… bałam się ożycia dawnych wspomnień, wszystkich tych lat, gdy jako dziecko przeciągano po mnie właśnie takie spojrzenia. Pełne obrzydzenia i podsycone nieuzasadnionym strachem. Być może chłopak, tylko dobrze się maskował ze swymi prawdziwymi odczuciami… A jeśli tak, to szło mu to całkiem sprawnie. Miała nadzieję, że osiągam podobny wynik, w kwestii skrywania mych prawdziwych intencji wobec jego osoby.
    Padło pytanie, którego można było się spodziewać. Portal prowadzący do domu… Fakt, iż pytał o taką możliwość, świadczył o jego logicznym myśleniu.
    -Tak, mogę przeprowadzać innych przez swoje przejścia. Ale nie mogę w ten sposób odesłać Cię do domu. Moja moc działa w obrębie jednej krainy. Nie jestem w stanie rozpiąć mostu między krainą luster a światem ludzi.
    Wyjaśniłam, jednocześnie przywołując zarówno w głosie, jak i grze mimiki, wyraz lekkiego rozczarowania. Nie chciałam przesadzić, to też powstrzymałam się przed dodaniem „Bardzo mi przykro”. Istniało zbyt duże ryzyko, że wówczas na moje usta wkradłby się złośliwy uśmieszek.
    -Są jednak wśród nas tacy, którzy to potrafią. Lunatycy, dzięki swoim mocą mogą podróżować między światami. Myślę, że do kogoś z ich rasy powinieneś się zwrócić o pomoc. W kwestii powrotu do domu.
    Przysłowiowy strzał w stopę, a tak przynajmniej można by pomyśleć, o tym, co właśnie powiedziałam. Zdradzanie ofierze, że istnieje dla niej możliwość ucieczki. Jednak niepowiedzenie mu tego mogłoby mnie pogrążyć jeszcze bardziej, w końcu nie będziemy cały czas przebywać w zaciszu mej uroczej posesji… Po analizach dokumentacji, dotyczącej Anielskiej Klątwy, udało się wytyczyć kilka lokacji, w których dość często dochodziło do zarażeń… musieliśmy je przecież odwiedzić. Zachęta w postaci, rzekomego poszukiwania Lunatyków i nadziei powrotu do domu wydawała mi się odpowiednio budująca.
    Po kolejnej wypowiedzi ze strony Saszy, przez moment zamilkłam, przyglądając mu się autentycznie zdziwiona. Co kolor futra bestii miał niby mieć wspólnego z kolorem włosów? Złapałam się na tym, że w zamyśleniu, nieświadomie przytknęłam palce do jednego z różowych kosmyków. Szybko jednak odgoniłam tą niezrozumiałą i raczej mało istotną kwestię. Wszak chodziło tu o bestię.
    Uśmiechnęłam się, tym razem autentycznie i odstąpiłam kilka kroków, rozglądając się po pomieszczeniu.
    -To nie jest lis, tylko Noalisk. Nie jest mój, po prostu mieszka tu czy może raczej jest częstym gościem i to nie on jeden. Właściwie powinnam chyba wspomnieć Ci o tym na samym początku. W Tym świecie poza nami żyją również inne magiczne istoty. Przez nas nazywane bestiami, choć nie znaczy to wcale, że mają okrutną naturę, w każdym razie nie większość z nich.
    Przerwałam na moment, aby zatrzymać się przy fotelu, spod którego zdarzyłam już dostrzec ciekawski lazurowy pyszczek.
    -Widzę Cię, wychodź już Urii.
    +Zdrajca… a mogło być tak zabawnie…
    Wyraz lisiego pyska jasno dawał znać o niezadowoleniu, zaś pełne pretensji spojrzenie śmiało mierzyło prosto w Saszę. Bycie Poskramiaczem wbrew pozorom bywało kłopotliwe. Choćby z racji tego, że nawet niektórym z mieszkańców magicznego świta ciężko było zrozumieć, że to, co oni słyszą jako przykładowe szczekanie, dla mnie zmienia się w słowa.
    -Przebywa tu jeszcze sporo innych bestii, większość pewnie jeszcze się chowa. Nie są zbyt ufne w stosunku do obcych. Są za to ciekawskie, więc prędzej czy później na jakąś natrafisz. To mądre stworzenia, dorównują nam intelektem. Tutaj nie zrobią Ci krzywdy, tak długo, jak Ty nie będziesz chciał skrzywdzić ich.
    Ostatnie zdanie podkreśliłam. Gdyby chłopak skrzywdził któregoś z mych podopiecznych… misja, której się podjęłam, przestałaby mieć znaczenie. Tym samym również i Sasza.
    Przesunęłam palcami po aksamitnie miękkim futrze, bestii, która bez skrępowania umościła się w fotelu, nadal zerkając na chłopaka. Bystre błękitne oczka zlustrowały chłopaka od góry do dołu, po czym przeniosły się na mnie.
    +On to tutaj na długo zostanie?
    -Tak długo, jak będzie tego potrzebował. Ale nie martw się, strychu wam nie zajmie.
    +To, gdzie będzie?
    Nagle zmitygowałam się, przypominając sobie, jak ta rozmowa musi wyglądać z perspektywy czarnowłosego. Przysiadłam na brzegu fotela i uśmiechnęłam się przepraszająco.
    -Wybacz... wiem, jak to wygląda. To moja druga umiejętność, potrafię porozumiewać się z bestiami. Ty słyszysz pisk i poszczekiwanie, ja słowa. I dlatego opiekuję się tymi stworzeniami, na tyle na ile mogę, pomagam tym, które tego potrzebują. To jest Urii, Urii to Sasza. Jak już wspomniałam Urii, jest Naoliksem. Wyzwała Cię od zdrajców, za to, że popsułeś jej zabawę w robienie ze mnie idiotki. Bywają złośliwe…
    Posłałam lisowi karcące spojrzenie, ten jednak postanowił lepiej przyjrzeć się posiadaczowi dwubarwnego spojrzenia. Błękitna lisica zgrabnie omijając tacę, wskoczyła na stolik, wyciągając długi pyszczek ku chłopakowi.
    -Ah, później pytała o Twój pobyt tu. Możesz sądzić, że zmyślam, właściwie wielu tak sądzi. Ale będziesz mógł zobaczyć, że to rozumne istoty, są też takie, które Ty też zrozumiesz, choćby avi, alphardy posługują się naszym dialektem.
    Teraz to ja z ożywieniem wpatrywałam się w złoto błękitne oczy, ciekawa reakcji chłopaka. Nie widziałam, na co liczyłam, może na to, że zachwycą go tak niesamowite i piękne istoty, które od lat skradły mi serca? Pohamowałam przypływ nadmiernego entuzjazmu, który ogarniał mnie zawsze, gdy temat dotyczył bestii. Poczułam, że zbyt się odsłaniam i czas, czymś innym zająć zarówno uwagę swoją, jak i mego rozmówcy. Przypomniałam sobie o prośbie chłopaka.
    -Chciałeś spróbować podróży przez portal. Chcesz nadal?
    Spytałam i w geście zachęty wyciągnęłam dłoń ku czarnowłosemu, jednocześnie tuż za moimi plecami otworzyła się świetlista obręcz portalu. Wycieczka co prawda mało, pasjonująca, gdyż brama prowadziła do kuchni… zgadywałam, jednak iż chłopak był ciekawy samego sposobu przemieszczania się w magicznej płaszczyźnie.
    -Swoją drogą... przyznam, że jestem zaskoczona. Gdy już powiedziałeś, że jesteś człowiekiem i nie znasz tego świata, sądziłam, że będziesz bardziej hmm... spanikowany? Pomijając incydent w salonie, zdajesz się być bardzo spokojny.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 10 Kwiecień 2018, 21:04     

    Nie szkodzi. W takim razie wrócę inną drogą. - Stwierdził gdy Sea opowiedziała o swej mocy i o tych całych lunatykach. Dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewał. W końcu gdyby mogła i chciała to już dawno by go wrzuciła w ten portal.- A co z tym czerwonym, wielkim portalem, którym się tutaj dostałem? Były takie dwa, w czymś wyglądającym jak kościół. - Problem polegał na tym że znajdowali się tam ci zamaskowani goście. Teraz gdy już wiedział że są wrogami na pewno nie dałby im się złapać tak łatwo. Ale skoro posiadali moce i mogli robić jakieś dziwne sztuczki, a także mieli przewagę znajomości terenu, mogło być ciężko się przedostać. Może lepiej zobaczyć pierw co oferują ci... lunatycy. Kolejna śmieszna nazwa. Ciekawe czy byli tak nazywani bo lubili spacerować podczas snu. Wyobraził sobie całą nację ludzi w piżamach, pałętających się w nocy po ulicach z wyciągniętymi przed siebie rękoma niczym zombie.
    - A gdzie mogę spotkać tych Lunatyków? I ile liczą sobie za taką przysługę? – W końcu nic nie było za darmo. A jeśli nie mia nic co mógłby zaoferować to nie było sensu się do tych szmuglerów fatygować. Zdziwił się trochę że dziewczyna podała mu informacje jak może się stąd wydostać. Przeczyło to idei że próbowała go tu więzić. Z drugiej strony, może była tylko pośrednikiem i planowała go wysłać prosto do jakichś przestępców? Kto wie gdzie by go oni wysłali... byle nie na Łódź Bałuty.
    Przyglądał się jej "rozmowie" z Noaliksem wysłuchując jednocześnie jej tłumaczeń. O ile w portale mógł łatwo uwierzyć, ponieważ widział efekt na własne oczy, o tyle rozmawianie ze zwierzętami... cóż, nie miał jak zajrzeć jej do głowy. Może miała dobrze wytresowanego zwierzaka, może bliską więź z naturą. Nie wiedział, nie wnikał. Nie miał zamiaru też rozpatrywać czy mówi prawdę, pokiwał wiec tylko głową na znak że w pełni ją rozumie i nie podważa jej słów.
    No, a skoro o wierze w portale mowa to rogata w końcu wróciła do tematu. Sasza wstał z kanapy i podszedł do niej, po drodze zatrzymując się na chwilę koło stołu by powoli ale pewnie wyciągnąć dłoń w stronę Noaliksa, by zwierze przyswoiło sobie jego zapach. Ciekawy był też czy śmieszny lisek da mu się pogłaskać. Był spokojny i opanowany, ale gotowy by cofnąć rękę i złapać go za kark gdyby zwierz próbował go chapnąć. Miał trochę doświadczenia z psami, a lisy to w końcu psowate więc chyba działały podobnie...
    Gdy Sea otworzyła dla niego kolorową plamę zostawił lisa w spokoju i podszedł do niej. Od momentu przebudzenia pierwszy raz miał okazję stać tak blisko niej i jakoś dopiero teraz zwrócił uwagę że dziewczyna jest nieco od niego młodsza. Wcześniej jakoś tak automatycznie przyjął że są w równym wieku. Może to przez te jej kolorwe włosy i rogi, którym w koncu miał się okazję przyjrzeć. Wyglądały bardzo realnie. Dobra, kilka sekund na szybką analizę dziewuszki mineło, nie mógł się gapić nie wiadomo ile. Skierował wzrok na portal. Najpierw włożył i szybko wyciągnął mały palec. Nic nie ucięło. Wziął wiec wdech i szybkim krokiem przestąpił przez plamę.
    Nie zdążył nawet mrugnąć, a już był w zupełnie innym pomieszczeniu. Spodziewał się jakichś szokujących odczuć, ale właściwie nie odczuł nic specjalnego. Po prostu zrobił krok i pojawił się gdzieś indziej. W czasie gdy Kejko sprzątała rozbite szkło – normalnie zaproponowałby że się tym zajmie ale był teraz trochę zajęty na białorycerzenie, a w końcu nikt jej nie kazał zbijać szklanek wiec niech sam sprząta – Sasza bawił się portalem, przechodząc tylko w połowie albo przekładając pojedyncze kończyny. Było to całkiem zabawne, ale jednocześnie pozbawiało go jakichkolwiek logicznych argumentów. Nie potrafi tego wyjaśnić. Musiał więc po prostu zaakceptować że wszystko co dzieje jest na prawdę.
    -Cóż, generalnie jestem bardzo spokojnym człowiekiem. I szybko się przyzwyczajam do nowych warunków. W Rosji ciężko jest żyć bez tych dwóch umiejętności. dodatku dużo podróżuję a to też wymaga pewnej zdolności przystosowania się. Poza tym... od dziecka pasjonuję się mitami, baśniami, sprawami nadnaturalnymi. To moje hobby, a po części także kwestia zawodowa. Tak wiec nigdy nie wykluczałem istnienia sił pozaludzkich. Właściwie to trafiłem akurat gdy szukałem pewnego miejsca o którym krążą miejskie legendy... i możliwe że właśnie je odnalazłem. Choć nie spodziewałem się że trafię do innego wymiaru. - Odpowiedział na jej pytanie gdy już posprzątali i wrócili z kuchni, a chłopak wrócił na kanapę. Właściwie to dopiero gdy sama różowa wypomniała mu jego opanowanie zdał sobie sprawę iż faktycznie powinien się nieco bardziej przejmować swoim losem. Tymczasem zachowywał się bardziej jakby po prostu był w kolejnej podróży... właściwie to zamiast się bać, czuł rosnącą ekscytację. Piękne rogaty dziewczyny, śmieszne stworzenia, magia, dziwny krajobraz... co jeszcze fascynującego miało go spotkać?
    - Wybacz pytanie, ale wydaje mi się że jesteś ode mnie młodsza... mieszkasz tutaj sama? - Skoro już i tak rozmawiali i zamierzał tu zostać przynajmniej do świtu, to mógł sobie pozwolić na kilka bardziej osobistych pytań. W ten sposób mógł ją lepiej poznać i wybadać.
    _________________
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 14 Kwiecień 2018, 01:52     

    Zapamiętał Bramę… niedobrze… Pomyślałam tylko, bacznie pilnując, aby lekkie zdenerwowanie wywołane ów informacją, nie stało się widocznym. Mogłabym powiedzieć, że nie wiem, o czym mówi... lecz kłamstwo przeplatane z fragmentami prawdy, zawsze było trudniejsze do wychwycenia.
    -Czerwony portal? Nie jestem pewna czy myślimy o tych samych miejscach… Istnieje brama, ale z tego, co słyszałam, została przejęta. Są tam posterunki straży, a przechodzący są legitymowani… Nie wiem jak udało Ci się dostać, do Naszego Świata, ale cóż… nie kręci się po nim zbyt wielu niewtajemniczonych ludzi. Nie mam pojęcia, jak strażnicy by na Ciebie zareagowali… Może pozwolą Ci spokojnie wrócić do domu, a może wtrącą do więzienia. Nie wiem.
    Cóż większe szanse były na to drugie rozwiązanie, wolałam jednak nie kłaść nacisku właśnie na tym scenariuszu. Po co mam się zdradzać, że wiem więcej niż to konieczne? Jeśli chłopak uzna, iż przejście przez Bramę, jest dla niego najkorzystniejsze, to nie wie, w jak wielkim jest błędzie. Właściwie, dla mnie byłoby to niezłe ułatwienie. Bilet w jedną stronę do celi i koniec tego całego przedstawienia… tyle że zaczynałam już wkręcać się w tą zabawę. Było to wyzwanie, i to nie małe a ja, cóż lubiłam zabawę z ryzykiem.
    -W mieście zawsze da się na jakiś natknąć. Najszybciej będzie popytać w jakiejś Karczmie, oberżyści zwykle sporo wiedzą. Co się zaś tyczy ceny, nie mam pojęcia. Zależy, na kogo trafisz. Nie zawsze jednak złoto stanowi jedyną monetę przetargową.
    Dla Lunatyków ponoć najcenniejsza była wiedza, więc sama informacja mogła stanowić godziwą zapłatę. Z tą domeną należało jednak uważać, nigdy nie wiadomo do kogo mogła trafić później. A gdy los okazuje się złośliwym, to nawet wielki świat okazuje się mniejszym, niż mogło się to wydawać…
    Obserwowałam zachowanie Saszy wobec bestii. Mimowolnie uśmiechnęłam się, widząc powitanie chłopaka z Noaliksem. Lis, przez moment węszył, następnie nie wznosząc sprzeciwów, poddał się pieszczocie. Uri zdecydowanie zaliczała się do pieszczochów, biedactwo nadal tęskniło za swym opiekunem. Przez ten krótki moment, czarnowłosy zyskał nieco autentycznej sympatii z mojej strony. Nie było to mądre, w końcu Sasza miał mi posłużyć wyłącznie jako królik doświadczalny, czy raczej wabik dla Anielskiego pasożyta.
    Niestety rozwaga i fachowe podejście, opuściło mnie na widok chłopaka bawiącego się możliwościami portalu. Z trudem udało mi się stłumić śmiech. Scenka ta przypomniała mi moje własne próby, gdy dopiero zaczynałam pojmować jakim rodzajem mocy dysponuję. Nigdy nie należało umieszczać jednego portalu pod drugim… zabawa w ciągłe spadanie, jest fajna jedynie przez pierwsze kilka minut. A gdy w panice, nie można zamknąć jednego z przejść, status zabawy zupełnie traci na wartości. Wzdrygnęłam się na to wspomnienie i na powrót, skupiłam na zbieraniu szkła.
    Gdy już uporałam się ze sprzątaniem, zabrałam z kuchni nowe szklanki, te wylądowały na stoliku już z większą klasą. Z tacy, zabrałam niewielką kiść winogron, po czym usiadłam w fotelu, czy może raczej położyłam się w nim. Wygodnie wbijając plecy w oparcie, przerzuciłam nogi przez boczne oparcie.
    W czasie, wypowiedzi Saszy, zdarzyłam przekąsić kilka owoców, którymi byłam też zmuszona podzielić się z bestią. Oto sekret zachowania, zgrabnej sylwetki... bycie prześladowanym przez wygłodniałe spojrzenia, za każdym razem, gdy tylko zbliżysz się do jedzenia…
    Słysząc o pasji swego rozmówcy, wbiłam w niego zaskoczone spojrzenie, po czym uśmiechnęłam się. Był to naprawdę dziwny przypadek… z drugiej strony, byłam wdzięczna losowi na to, że, trafił mi się ktoś tak opanowany. To naprawdę sporo ułatwiało. Taka panika potrafiła być groźna. A tak, można było sobie w spokoju posiedzieć i porozmawiać. Miast przykładowo ganiać za delikwentem po lesie, licząc na to, że dopadnie się go szybciej, niż zrobią to jego głodni mieszkańcy. Użyty nie w porę, mój dar na nic by się wówczas zdał.
    -Naprawdę? Można zatem powiedzieć, że spotkało Cię szczęście w nieszczęściu. Więc jak czujesz się, teraz gdy poszukiwania, okazały się owocne?
    Nieco bardziej podniosłam się w fotelu, podpierając głowę na zgiętej ręce, zwróciłam twarz ku swemu rozmówcy. Przez chwilę na moich ustach, zatańczył zagadkowy uśmiech. Jeśli dobrze pójdzie, to z moją małą pomocą, poznasz magię, bliżej niż myślisz…
    Słysząc kolejne pytanie, delikatnie przechyliłam głowę w bok, niczym zdziwiony kot. Nie odpowiedziałam od razu, miast tego ponownie przyjrzałam się swojemu rozmówcy. Wyglądał młodo, ciężko było mi jednak oszacować jego wiek. Choć, fakt nie wyglądało na to, by dzieliła nas szczególnie głęboka przepaść wiekowa. W końcu mój wzrok zatrzymał się na różnobarwnych tęczówkach, złoto i fiolet... czy może raczej błękit? Blask rzucany przez ogień, tańczący w kominku utrudniał jednoznaczne określenie ów barw. Jak na człowieka, cieszył się posiadaniem całkiem nieludzkiego spojrzenia, które w połączeniu z chłodnym opanowaniem, miało swój urok. W końcu jednak przypomniałam sobie o zadanym mi pytaniu.
    -Mam siedemnaście lat, a Ty? I tak mieszkam sama, nie licząc bestii, oczywiście.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 16 Kwiecień 2018, 17:12     

    Posterunki straży... więc faktycznie byli to strażnicy a nie przypadkowi rabusie. W takim wypadku tak jak myślał, lepiej było pierw sprawdzić inne opcje.
    - Skoro macie tu więzienia i wrzucacie do nich ludzi, to chyba nie powinienem się zbyt otwarcie kręcić po mieście? Które swoją drogą nosi jakąś nazwę? I gdzie się znajduje? Z tego co zdążyłem zobaczyć jesteśmy gdzieś w środku dość dużego lasu.
    Kwestii zapłaty nie skomentował, choć jego uwagę przykuła mowa o złocie. W końcu jeśli faktycznie znajdowali się w innym wymiarze, to angielskie pieniądze pewnie nie były tu wiele warte. Złota przy sobie nie miał tylko trochę srebra ale i to bez szału... nie chciał wyjść na głupka więc nie wypytywał o dalsze formy płatności. Jeśli nie uda mu się dogadać zawsze może użyć argumentu siły albo po prostu zaryzykować i szturmem wziąć te całą Bramę.
    - Nie jestem pewien. Właściwie to nic nie czuję. Chyba jeszcze nie do końca wierze w to wszystko. Na pewno chciałbym wykorzystać te sytuację... - Zamilkł, zamyślając się na chwilę. Odkąd tylko się ocknął, był skupiony na ucieczce i powrocie do siebie... teraz jednak uświadomił sobie że nie wie dokładnie jak tu trafił i nie miał gwarancji że znów mu się to uda. Właściwie to i tak nie miał do czego wracać... przyjmując że trafił do innego wymiaru, powinien dowiedzieć się jak najwięcej, ze szczególnym naciskiem na drogę pomiędzy światami tak by mógł tu jeszcze wrócić. Gdyby zaś okazało się to niemożliwe, powinien spędzić tu trochę czasu... wiązało się to jednak z wieloma problemami. Nie miał środków na życie, nie znał tutejszej flory i fauny by koczować w lesie. Nie znał zasad i zagrożeń, a do tego ponoć mogli go wtrącić do więzienia za bycie intruzem z innego świata... no i pozostawał jeszcze jeden problem.
    - Wśród ludzi panuje legenda że jesli trafisz do innego świata i skosztujesz tamtejszego jedzenia lub picia staniesz się jedną z istot zamieszkujących ten świat i już nigdy nie wrócisz do swojego. - Po jego słowach Sea mogła zauważyć iż chłopak jak dotąd ani razu nie sięgnął po jedzenie. - Czasami mówi się także o czasie spędzonym w tym świecie... słyszałaś może o takich przypadkach? Spotkałaś już wcześniej jakichś ludzi? Zapewne byłoby to bardzo ciekawe, ale byłoby to trochę kłopotliwe gdyby nagle wyrosły mi rogi albo ogon...
    Przyglądał się rozwalonej na fotelu dziewczynie, ciekawy jej reakcji. Gdyby była istotą z legend, która sprowadzała ludzi do swego świata by ich przemienić, jakby na jego przypuszczenia?
    - Mam 21... nie, 22 lata. Nie dawno miałem urodziny. 17 lat.. widzę że zaczęłaś samodzielne życie o dwa lat wcześniej niż ja. - Skomentował jej odpowiedź, ale nie zadawał żadnych pytań. Nie chciał być wścibski i zmuszać ją do opowiadania smutnych historii, jeśli takie kryły się za faktem samotnego mieszkania. Jeśli chciała, mogła sama jakoś krótko to wyjaśnić. Jeśli nie to nie zamierzał drążyć tematu.
    _________________
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 18 Kwiecień 2018, 04:30     

    Ponownie przesunęłam krytycznym spojrzeniem po chłopaku. Ubrania ze świata ludzi nie stanowiły problemu, wszak wśród lustrzanych byli jej miłośnicy. Ziemskie stroje często były znacznie wygodniejsze niż nasze, mimo to wolałam wyroby lustrzanych krawców. Bo w końcu liczy się fantazja.
    -Miasto Lalek. Trzeba kierować się stąd na wschód. Cóż… na piechotę jakiś dzień drogi, o ile masz dobrą kondycję. Ale tym się nie martw, zorganizuję transport i to taki, że będziesz miał co wspominać. To musi jednak zaczekać do świtu, podróżowanie nocą nie jest zbyt bezpieczne.
    Kończąc zdanie, posłałam Saszy tajemniczy uśmieszek. Skoro chłopak fascynował się magią, to wycieczka, jaką nam zaplanowałam, powinna przypaść mu go gustu. O ile nie cierpiał na lęk wysokości…
    -A co do rzucania się w oczy, to nie powinien być aż taki problem. Zapewne ze swoim świcie, nie raz nie dwa mogłeś minąć się z jakimś Lunatykiem czy Marionetkarzem. Ich aparycja zwykle naj mniej odbiega od tej ludzkiej. Dobra rada, nie obnoś się tylko z ludzką technologią, ona i tak nie działa w naszym świecie. Więc to mogłoby się rzucać w oczy.
    W sumie gdyby tak załatwić dla Saszy jakiś fikuśny Kapelusz, to mógłby być niezły kamuflaż. Nawet gdyby zrobił coś dziwnego, to przecież w stosunku do Kapeluszników zwykle granice „normalności” były o wiele bardziej elastyczne. W końcu to Kapelusznicy.
    Gdy czarnowłosy zdradził mi swe obawy, cieszyłam się, że zdarzyłam zjeść winogrona, które zabrałam. Istniało bowiem duże prawdopodobieństwo, że mogłabym się nim zadławić. Nie miałam w planach wspominać Saszy o Opętańcach… ani o Anielskiej Klątwie. Jednak pamiętałam, że do jednych z zadań Różanej Czarownicy patrolującej bramę, należało informowanie o niej przybyłych ludzi. Jeśli jakimś fatalnym zbiegiem okoliczności w mieście spotkamy jakiegoś opętańca lub człowieka, albo Sasza dowie się prawdy w inny sposób… stracę jego zaufanie. A to znacznie skomplikuje moje plany… Z drugiej strony, co jeśli dowiadując się, o magicznym pasożycie popadnie w panikę?
    Wrrrr… dobra zwariowałam, trudno. Zresztą zawsze jest jeszcze plan B, „b” jak bardzo przytulna cela.
    -Posiadanie rogów wcale nie jest takie złe, czasem tylko zdarzy się rozedrzeć, a to bluzkę, a to pościel.
    Mówiąc to, przyłożyłam dłonie do swego urokliwie majestatycznego… dobra, uroczego poroża i palcami postukałam o ich ostre zakończenia. Moje rogi, przez swój rozmiar nie stanowiły wielkich problemów, łatwo było je ukryć zarówno pod kapturem, jak i odpowiednio związanymi kokardami.
    Sytuacja stała się poważniejsza i moja rozleniwiona poza ni jak do niej pasowała, dlatego na powrót usiadłam w fotelu, wbijając plecy w oparcie. Moje palce szukając zajęcia, zaczęły bawić się łańcuszkiem, na którego końcu wisiało rubinowe serce.
    -Nie sądzę, by tutejsze jedzenie miało tego rodzaju działanie. W końcu możemy podróżować między światami z resztą nie tylko my… Ale jeśli mowa o magicznych działaniach cóż… istnieje możliwość, że człowiek stanie się kimś nam podobnym. Na przykład, gdybyś umarł, jest szansa, że powrócisz na świat w postaci Stacha. Strach są kimś w rodzaju duchów, choć znacznie bardziej realnych. Czasem ich ciała stają się jednak przejrzyste, do tego żerują na emocjach i to dosłownie. Jako strach może powrócić zarówno człowiek, jak i istota magiczna.
    Przez moment zamyśliłam się, postukując palcem wskazującym o dolną wargę. Uśmiechnęłam się blado, spoglądając na tacę z jedzeniem.
    -W zasadzie byłoby to całkiem ironiczne, umrzeć z głodu i pragnienia w obawie przez staniem się magiczną istotą, po to, by powstać z martwych właśnie jako jedna z nich. Ale rozumiem Twoje obawy, my też mamy swoje legendy. Myślę jednak, że to nie kwestia samego pożywienia czy picia. Magia wypełnia ten świat i nawet jego mieszkańcy nie zawsze w pełni rozumieją jej działania i skutki.
    Nie pamiętałam, kiedy ostatnio tyle mówiłam… Nie wiem, czy to przez zdenerwowanie, czy raczej ilość słów, jaka opuściła moje usta, ale zaschło mi w gardle. Już miałam zamiar sięgnąć po dzban z wodą, gdy opanował mnie bezsensowny wyrzut. Przecież to, że czarnowłosy wzbraniał się, przed skorzystaniem z poczęstunku nie oznaczało, że i ja miałam się go wyrzekać. A mimo to, stało się to niezręczne…
    Westchnęłam cicho, dając sobie krótką chwilę, by lepiej zapanować nad emocjami. Być może robiłam w tej chwili głupotę, ba było to nawet wielce prawdopodobne. Mimo to decyzja zapadła, ja zaś musiałam pilnować się, by nie zdradzić więcej niż było to konieczne.
    -Druga sytuacja dotyczy Opętańców, stają się nimi ludzie, których dotknęła tak zwana Anielska Klątwa. Nie wiemy, czym dokładnie jest, najłatwiej określić to jako chorobę, która dotyka niektórych ludzi. A przynajmniej tych, którzy znaleźli się w magicznym świecie. Z pleców zarażonej osoby wyrastają skrzydła, dlatego właśnie nazwano to Anielską Klątwą. Natura tego zjawiska jest tajemnicza… ale poza pojawieniem się skrzydeł a z czasem również magicznych zdolności, przemiana nie wpływa na ludzi. Mam na myśli, że to nie choroba w rodzaju, tych niszczących ciało czy umysł. O ile Cię to pocieszy. Nie wiadomo jak się przenosi, wiec równie dobrze można zakładać, że się nie zarazisz albo że już jesteś zainfekowany. I dlatego nie byłam pewna… czy powinnam Ci o tym mówić.
    Uważnie przyjrzałam się chłopakowi, wyczekując jego reakcji. Ciekawość mieszała się na mojej twarzy razem z niepokojem, przez co nie musiałam nawet starać się przywdziewać kolejnej teatralnej zagrywki. W tej chwili wiele ryzykowałam, nie wiedząc nawet, czy gra jest warta świeczki. Nawet jeśli Sasza zaufa moim słowom… to czy uwierzy, że miał szczęście trafić na tak altruistyczną diablicę? To wątpliwe… Powinnam znaleźć jakąś wymówkę, powód, dla którego w ogóle interesuje mnie jego osoba… Nie jako królik doświadczalny rzecz jasna… Myśl Sea, myśl…
    -W takim razie Wszystkiego Najlepszego.
    Gdy chłopak wspomniał o usamodzielnianiu się, mocniej wbiłam się w oparcie fotela, mój wzrok spoczął na bliźnie, która widniała na mojej prawej dłoni. Bezwiednie zaczęłam wodzić kciukiem po pamiątce, którą pozostawiły zęby Naeva. Była to jedyna blizna, na moim ciele, której potrafiłam przyglądać się bez odrazy i poczucia winy. Chociaż to właśnie ona przypominała mi o dniu, w którym odkryłam prawdę o zamiarach ojczulka…
    -Samodzielne życie, zaczęłam już w wieku czternastu lat… prawdziwe życie, w domu, który jest domem, nie zaś tylko taki udaje. Przy istotach, z którymi łączy mnie więcej niż się wydaje.
    Wsłuchałam się w trzaski, dochodzące z ogniska. Te dźwięki zawsze wpływały na mnie kojąco, niemal hipnotycznie… i może właśnie dlatego, dopiero z opóźnieniem dotarło do mnie, o czym właściwie mówić… przecież wracanie do tamtego, nic już nie da… Chyba że… zagrać na emocjach chłopaka?
    -Wybacz, jeśli mówię zbyt dużo. Prawdę mówiąc, niemniemaniem zbyt wielu gości. Niewielu stroni za towarzystwem dziwadeł… choć dla Ciebie to wszystko musi być jednym wielkim dziwactwem, wiec przynajmniej w takiej skali nie odbiegam od powszechnie tolerowanej granicy normy. Jestem pewnie równie nienormalna co i on.
    Z nikłym uśmiechem, ruchem głowy wskazałam na niebieskiego lisa, który właśnie zapadał w drzemkę, moszcząc się na fotelu. Prawda była taka, że to nie lustrzani mieli problem ze mną, lecz ja z nimi. Tego jednak Sasza wiedzieć nie musiał. Ja za to starałam się wykreować nowy zarys, swej roli.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 19 Kwiecień 2018, 20:39     

    Kolejna dziwna nazwa. Miasto Lalek. Serio, kto to wymyślał. Miał tylko nadzieję że nazwa ta nie oznaczała miasta pełnego małych gadających creepy lalek. Gdy Sea wspomniała o transporcie, chciał jej podziękować i powiedzieć że sobie poradzi, ale powstrzymał się. Co prawda długi marsz nie był dla niego problemem, ale skoro chciała go podwieźć... czy też przenieść portalem, czy co tam robić to okej. Mniej wysiłku. Zwłaszcza że miał ograniczone zapasy a był sceptycznie nastawiony do tutejszego jedzenia. Nie był tylko pewien o jakim transporcie dziewczyna mówi. Gdyby po prostu chodziło o portal to nie robiłaby z tego tajemnicy. Stajni czy garażu nie widział, zresztą wątpił by były tutaj samochody, skoro prądu nie mieli.
    - To wyjaśnia czemu nie działa mój telefon. Grawitację też macie jakąś dziwną bo kompas też nie działa. - To mówiąc wyciągnął z kieszeni kompas i pokazał jej wariującą strzałkę. Miał nadzieję że wiedziała czym jest kompas, ale głupio było mu o to pytać. Nie skomentował też wypowiedzi o rogach i po prostu słuchach dalej
    Na jej słowa "...kimś nam podobnym" odruchowo wyprostował ramiona i lekko się podniósł, z trudem chowając ciekawość zmieszaną z podekscytowaniem. Zaraz jednak z powrotem opadł na kanapę, nieco rozczarowany. Bycie duchem mogło być spoko, ale na razie chciał jeszcze sobie pożyć. Jak już kiedyś umrze to wtedy może stać się tym Strachem, ale nie teraz.
    Dzięki temu że zareagował wcześniej, na informacje o Anielskiej Klątwie już się tak nie poderwał, ale wbił w nią wzrok i słuchał jej nadzwyczaj uważnie. Gdy skończyła mówić, przez chwilę w ciszy analizował otrzymane informacje oraz swój stan zdrowia. Może bolała go jeszcze trochę głowa i swędziało tu i ówdzie, ale nie czuł się przeklęty czy też chory. Przede wszystkim nie czuł żeby rosło mu coś na plecach. No i nie słyszał żeby lis gadał po ludzku.
    - Skoro niszczy ciała ani umysłu, czemu nazywana jest "klątwą"? Skrzydła i magiczne moce w zamian za nic to całkiem dobry układ. Wielu ludzi pewnie chętnie by na to poszło. Ha, sam bym chyba nawet nie pogardził. Tylko wtedy już pewnie bym nie wrócił do siebie, a mam jeszcze niedokończone seriale i książki. - Gdyby wrócił na przedmieścia Glassvile i nagle wyrosłyby mu skrzydła, to nie miałby ciekawie. Pewnie zamknęli by go klatce i byłby do końca życia królikiem doświadczalnym. O ile już nim nie był. - Nie słyszałaś może ile to zajmuje? Nim wyrosną skrzydła? Może są jakieś wczesne objawy? moim świecie ludzie raczej nie chodzą ze skrzydłami więc mógłbym mieć małe problemy... tak poza tym, skoro ludzie jak ja mogą po prostu przypadkiem tu trafić a potem wyjść, to dziwne że nikt nie wie o tym wymiarze. Chyba że tajne służby wszystko tuszują. Nie mieliście tu nigdy jakiegoś najazdu ze strony ludzi?
    Informacja o Strachach i Opętańcach wciąż siedziała mu w głowie, wiec nie studiował zachowań Różowej tak dokładnie tak miał zamiar. Zauważył jednak że trochę się spięła mówiąc o sobie. Nie odpowiedziała za wiele, ale nie zamierzał jej o to dręczyć. W końcu miała mu pomóc dostać się do miasta, nie chciał żeby się wkurzyła i wyrzuciła go na bruk. Dlatego też tylko kiwnął głową i nie skomentował jej wypowiedzi by zamknąć temat.
    - Wracając do tematu miasta, jeśli mamy się tam udać jutro, które praktycznie jest już dziś, o ile nie macie tutaj innego upływu czasu niż na ziemi? - Tu Sasza zatrzymał się na sekundę by podkreślić że naprawdę o to pyta. W końcu byli w krainie czarów i to nie wiadomo gdzie. Może tutaj noc trwała pół roku? Może nie mieli w ogóle podziału na godziny i minuty? Musiał się tego dowiedzieć, w końcu to jedna z podstawowych informacji. Kontynuując - To powinniśmy chyba się trochę przespać. Ja co prawda mogę nie spać nawet przez tydzień i więcej, ale nie chciałbym żebyś ty z mojego powodu wyglądała juro jak Strach. - Pozwolił wykorzystać sobie nowo zdobytą wiedzę na mały żarcik. Ciekawe czy mieli tu jakieś rasistowskie żarty? Z chęcią wypytał by dziewczynę o to jak stoją tu z rasizmem, ksenofobią, jakie mają formy rozrywki, jak wygląda układ sił politycznych i jeszcze tryliard innych rzeczy no ale... na razie chciał jej dać szanse na wyspanie się.
    _________________
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 22 Kwiecień 2018, 22:48     

    Przyjrzałam się urządzeniu które wyciągnął czarnowłosy, przez chwilę starając się nadążyć spojrzeniem za niewielką strzałką, która kręciła się niczym baletnica na scenie. Nie znałam się na nawigacji, przynajmniej nie na takiej, gdzie wiarę pokładało się w tego rodzaju urządzenia. Z drugiej strony przecież w Naszym świecie istniały kompasy, widocznie te były odpowiednia przystosowane, albo też napędzane samą magią. Kto wie? Bardziej zaciekawiło mnie słowo „telefon”. Czyżby miał się nim okazać niewielki czarny prostokąt, przez chwilę pojawił się w dłoni chłopaka, gdy ten podziwiał leśny krajobraz?
    -Magia i technologia widać nie szczególnie za sobą przepadają. Wiem do czego służy kompas, nasze muszą różnić się jakoś od tych waszych. Ale czym jest telefon?
    Cóż… mimo iż większość życia spędziła w Świecie Ludzi, to prawda była taka że niewiele o nim wiedziałam. Uroki życia w niemal całkowitej izolacji. Ian zapewnił mi co prawda edukację, szereg zajęć dodatkowych mających stanowić rozrywkę… lecz wszystko to było wyreżyserowane i dalekie od realiów prawdziwego ziemskiego świata.
    Zdziwiło mnie ożywienie, które przez chwilę udało mi się wyłapać w dwubarwnym spojrzeniu, mego słuchacza. W chwili gdy tłumaczysz człowiekowi iż ten, może zostać zarażony magiczną chorobą… cóż, mogłoby się zdawać iż naturalną reakcją będzie strach. Prawda? Widać Sasza, należał do tego rodzaju osób, które nie lubiły trzymać się przetartych już szlaków. Z kolei gdy wspomniał że właściwie nawet chętnie dołączyłby do grona opętańców, na krótką chwilę zapomniałam jak się oddycha… Takiego scenariusza nie dało się przewidzieć…
    -Skoro tylko ludzie zapadają na tą przypadłość, sądzę że i Oni stoją za takim nie innym nazewnictwem. Może po prostu Anielska Klątwa brzmiało bardziej malowniczo niż Anielska zaraza?
    Na kolejne pytania pokręciłam przecząco głową. Sama bardzo chciałabym znać na nie odpowiedź… Anielska była naprawdę tajemniczym zjawiskiem, większość Opętańców, z którymi miałam okazje „współpracować” czytaj wyciągać informacje, nie pamiętała za wiele z momentu swej transformacji.
    -Niestety nic mi na ten temat nie wiadomo. No może poza tym że Opętańcy różnią się od siebie skrzydłami. Można spotkać kogoś o skrzydłach motyla, nietoperza, albo takich przez które wygląda się jak chodząca wystawa cukiernicza długo by wymieniać.
    Dalsza część wywodu czarnowłosego, sprawiła że kąciki moich ust, nieznacznie uniosły się ku górze. Chłopak wyciągał niezwykle trafne wnioski, przy tak zdawkowej liczbie informacji. Znaczyło to że był całkiem bystry, będę musiała bardziej uważać na to co przy nim mówię. Lepiej nie dawać mu sposobności do snucia nowych teorii.
    -Muszę przyznać że całkiem szybko łączysz fakty. Istoty magiczne przenikające do Twojego świata, kryją się z swym pochodzeniem i to nie bez powodu. Między Naszymi Światami trwała kiedyś wojna. Miało to jednak miejsce daleko przed narodzinami nas obojga.
    Oto kolejny strumień informacji, woda dla młynu ciekawości. Skoro magiczny świat tak bardzo go interesował, miałam całkiem sporo informacji do wykorzystania. W dodatku, takich na które łatwo znaleźć potwierdzenie, wystarczyła by w końcu wizyta w bibliotece. Być może nawet w moich domowych zapasach, znalazłby się egzemplarz czy dwa na owy temat. W głównej mierze wśród woluminów dominowały jednak pozycie dotyczące, ziół, bestii, zwierząt oraz inne losowe lektury będące pozostałością po poprzednich najemcach dworku.
    Wskazałam palcem całkiem sporych rozmiarów zegar wahadłowy mieszczący się w kącie pokoju. Wskazówki nieuchronnie zbliżały się do siebie, by w końcu mechanizm mógł uwolnić serię dwunastu powtarzających się dźwięków.
    -Doba po dwadzieścia cztery godziny. Jeśli chodzi o odmierzanie czasu, chyba jesteśmy dość zgodni.
    Na krótką chwilę przeniosłam spojrzenie na bestię, która musiała zapaść w głęboki sen, wręcz kamienny, co w przypadku tych stworzeń można było traktować dosłownie. Na fotelu, leżało teraz coś przypominające kamienny pomnik lisiej bestyjki.
    Słysząc żart jakim uraczył mnie Sasza, uśmiechnęłam się i to nawet autentycznie. Z drugiej jednak strony informacja dotycząca czasu, przez jaki chłopak, może pozostać aktywny była nieco niepokojąca… Sama również, powinnam odpuścić sobie wizyty w krainie Morfeusza… jednak, miałam za sobą dość męczący czas i nie byłam pewna ile bezsennych nocy wytrzyma mój organizm. Może powinnam pomyśleć o jakimś eliksirze pobudzającym?
    -Też wolałabym tego uniknąć. Ale i Tobie zalecam nieco snu, w końcu jest najlepszym lekarstwem, a przynajmniej przyspieszy działanie tych moich.
    Kończąc zdanie gestem wskazałam na opatrunek, po czym wstałam z swojego siedziska, przeciągając się delikatnie.
    -Możesz spokojnie korzystać z pokoju gościnnego. Ma swoją osobną łazienkę. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zawołaj. Dobrej nocy, kto wie może w snach odwiedzi Cię jakaś Senna Zjawa?
    Uśmiechnęłam się figlarnie, dając chłopakowi krótką chwilę w razie gdyby miał jeszcze jakieś pytania. Jeśli jednak te szybko się nie pojawiły, wówczas korzystając z portalu, przeniosłam się do swojej sypialni. Musiałam przemyśleć dalsze kroki działania…
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 27 Kwiecień 2018, 21:48     

    Pytanie o telefon zdziwiło go bardziej niż portale i niebieski lis. Przy założeniu że wszystko było oszustwem i iluzją, to po fatygować się z pytaniem o taką głupotą jak telefon? Chciała zyskać na autentyczności? Jednak przy założeniu że naprawdę są w krainie czarów gdzie nie ma prądu ani specjalnie zaawansowanych urządzeń, to mogła naprawdę nie wiedzieć.
    - Telefon to urządzenie do komunikowania się. Można rozmawiać będąc nawet setki kilometrów od siebie. To, precyzując, jest smartphone. - Pokazał jej swój telefon, Dziwnie czuł się tłumacząc coś takiego. - Czyli bardziej nowoczesny telefon. Można nim robić zdjęcia, zapisywać notatki, czytać książki, korzystać z mapy... i wiele innych rzeczy. Bardzo przydatne, szkoda że tutaj nie działa. - Stwierdził ze smutkiem. Dopiero teraz uświadomił sobie że skoro telefon nie działa, to nie ma jak udokumentować swej podróży. Musiałby mieć ze sobą jakiś bardzo stary aparat, może taki by zadziałał.
    Szkoda było mu też że Sea nie zna żadnych szczegółów dotyczących Anielskiej Klątwy. Stawiało o to w ciężkiej sytuacji. Wracać do siebie z ryzykiem że jest się zarażonym? Czy może przedłużyć swój pobyt? Ale przedłużenie jeszcze bardziej narażało go na zarażenie, skoro nie miał pojęcia co tak właściwie je powoduje. Czym była ta klątwa i jak dostawał się do organizmu? Przez krew, drogą oddechową, za pomocą jedzenia? Od jedzenia czy picia mógł się na jakiś czas wstrzymać, miał jakieś przekąski i wodę w plecaku, ale oddychać musiał, a w głowę ju się zranił... eh no nic. Może jak już znajdą jakiegoś Lunatyka przemytnika ludzi to uda mu się dowiedzieć jak ewentualnie dostać się tu z powrotem.
    - Ciekawe. Myślałem że nazwa "anielska" oznacza iż wszyscy mają skrzydła z białymi piórkami... cóż, osobiście preferowałbym coś co nie gubi pierzu i robi lepszy efekt. Na przykład smocze skrzydła, albo metalowe.
    Wojna? Czegoś takiego się nie spodziewał. Wojna między światami i nikt o niczym nie słyszał? Nie było nawet teorii spiskowych? Albo był to jakiś wymysł, albo stali za tym Żydzi lub Illuminati. A za Illuminati stali Żydzi, wiec w sumie i tak wychodziło na nich.
    - W takim razie... dobranoc. - Stwierdzi wstając. Nie wiedział o co chodzi ze Sennymi Zjawami ale kolejne pytania sprawiłyby że nigdy nie poszliby do łóżek więc sobie odpuścił. Udał się do pokoju w którym wcześniej się obudził. Dopiero teraz zauważy że są tam jeszcze jedne drzwi, za którymi odnalazł łazienkę. O dziwo była kanalizacja, a nawet ciepła woda... podejrzane. Brak prądu a jednocześnie takie luksusy? No nic, nie mógł niestety rozebrać domu i sprawdzić jak to działa. Wciąż brał pod uwagę że to wszystko ustawka i wszędzie są kamery, ale jednocześnie czul że potrzebuje kąpieli.. więc ostatecznie ją wziął, następnie ubrał się i wrócił do pokoju. Płaszcz zostawił na krześle tuż obok łóżka, buty obok., w taki sposób że mógł siadając natychmiast je ubrać bądź bez wstawania sięgnąć po broń ukrytą w płaszczu. Gdy już się położył, przez jakiś czas nasłuchiwał otaczającej go ciszy po czym zasnął spokojnie. Był całkiem pewny swej umiejętności czujnego spania.

    I cyk poranek. Obudził się około dziewiątej rano. Ubrał buty oraz płaszcz, narzucił plecak i opuścił pokój
    kierując się w stronę wyjścia. Nie wiedział czy Sea jeszcze spała, a nie chciał jej budzić więc zamierzał w świetle dziennym obejrzeć sobie teren w okół domu.
    _________________
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 29 Kwiecień 2018, 22:29     

    Z niedowierzaniem przypatrywałam się niewielkiemu czarnemu prostokontowi, którego coraz to nowsze zastosowania wymieniał Sasza. Robienie zdjęć… niby jak? Tworzenie notatek? Jak niby pisać na czymś takim? Miejsca nie wiele i brakło pióra czy choćby okółka. Maszyny do pisania też to nie przypominało. A jakim prawem w tym małym czarnym ustrojstwie miała się zmieścić książka i mapa? Nie… to było naciągane, wiele z magicznych artefaktów nie miało tak wiele możliwości.
    -Faktycznie szkoda, że nie działa, bo aż ciężko uwierzyć, że tak niewielka rzecz tyle potrafi. W sumie coś jak nasze artefakty.
    Uśmiechnęłam się, delikatnie słysząc wypowiedź, dotyczącą preferowanego rodzaju skrzydeł. Chyba będę tak miła i spróbuję sprostać Twoim oczekiwaniom Pomyślałam, przypominając sobie informacje dotyczące Opętańców. Spory odsetek Nocnych Mgieł zamieszkiwał Mroczne zaułki. Być może coś się w tym kryło? Może pasożyt, który w przyszłości obdarzy swego nosiciela błoniastymi, potężnymi skrzydłami z jakichś względów upodobał sobie tamtejszą okolicę? Sasza mógł przyczynić się do uzyskania odpowiedzi na ów pytanie.
    Gdy znalazłam się w swoim pokoju, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było uchylenie okna. Nie brakowało mi świeżego powietrza, lecz czerwonej pierzastej kulki. Skupiłam myśli na swym opierzonym pupilu i położyłam się na łóżku, nasłuchując dźwięków dobiegających z sąsiedniego pokoju. Nie wspominałam czarnowłosem jaki pokój zamieszkuję i to z prostej przyczyny. Miało to zapobiec, samowolnym wycieczkom po mym domostwie. W końcu mogłam kryć się za każdymi drzwiami. W końcu ptaszyna pojawiła się i po krótkiej wymianie zdań, owianych szeptem wyfrunęła z pokoju by przysiąść na parapecie pokoju Saszy. Nie miałam ochoty doglądać chłopaka dosłownie dwadzieścia cztery godzinę na dobę. Musiałam kiedyś odpoczywać, dlatego będę musiała na jakiś czas zmienić czas aktywności życiowej Tetiusa. Bestyjka miała do mnie wrócić o poranku, po usłyszeniu ustalonego sygnału.
    Spędziłam jakieś pół godziny na pakowanie się, bezdenna sakwa była genialna. Niewielki magiczny woreczek rozwiązał mój problem z przenoszeniem broni, trucizn i medykamentów. I pomyśleć, że znalazłam go na plaży, poprzedni właściciel zapewne do dziś opłakuje tą stratę. Gdy przygotowałam się już na jutrzejszą wycieczkę, uznałam, że kąpiel zaczeka do rana. Po przebraniu się, w koszulę nocną, wtuliłam się w miękką pościel, starając przywołać sen. Ten jednak nie był zbyt ochoczy, by zabrać mnie do swej krainy. Zapewne wiązało się to, z tym że w domu był ktoś jeszcze… co innego kilkanaście przewijających się bestii, przy nich nie było tego problemu. A może to przez ekscytację? W końcu jednak zmęczenie wygrało, a ja zasnęłam.
    Obudziłam się o świcie, przyzwyczaiłam się do wczesnych pobudek. Gdy Las dopiero budził się do życia, zaś rośliny błyszczały od kropel rosy. Był to najlepszy czas na zbieranie większości z ziół. Większości, ponieważ istniały gatunki, które znaleźć można było dopiero po zachodzie słońca lub w środku nocy. Zielniki, które skrywała biblioteka w różanej wieży, były niezwykle cennymi pozycjami.
    Dziś jednak nie miałam w planach wędrować pośród rosy. Przyzwałam zmęczonego aviego, który teraz mógł wypocząć w magicznej próżni, bezdennej sakwy. Dzień rozpoczęłam, od gorącej kąpieli. Misja misją, ale tej odrobiny luksusu przecież sobie nie odmówię. Z żalem spostrzegłam, że, moje zapasy kwiatowych olejków są bliskie wyczerpaniu. Niestety wątpiłam, by podczas wizyty w mieście jednocześnie pilnując Saszy, miało czas na zakupy. Po skończonej kąpieli ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy. Musiałam się zająć zorganizowaniem transportu. Otworzyłam okno, po czym korzystając z Animicusa, przybrałam postać wrony, i wyfrunęłam w las. Przedtem jednak pozwoliłam sobie zajrzeć przez okno w pokoju mego gościa, upewniając się, iż ten nadal śpi.
    Poleciałam w okolice czekoladowego jeziora, gniazdował tam Rajski Ptak, który już nie jednokrotnie użyczał mi swych potężnych skrzydeł. Miałam szczęście, bestia nadal mościła się w swym legowisku i czułam wyrzuty sumieia, iż, zakłócam jej sen. Musiałam jednak się spieszyć, dlatego nie było czasu na rozczulanie się. Rajski Ptak i tym razem nie odmówił, w zasadzie bestią ciężko było sprzeciwić się woli poskramiacza. Drogę powrotną, pokonałam już we własnej postaci, dosiadając majestatyczne stworzenie, którego barwny ogon i skrzydła mieniły się ferią barw.
    Wróciłam, jak widać w idealnym momencie. Mogłam, dostrzec jak Sasza właśnie przekracza próg mego domostwa. Czyżby miał zamiar uciec? A może po prostu nie zastając mnie w domu, postanowił rozejrzeć się za mną w okolicy? Uznałam, że nie będę o to pytać, teraz jednak przywarłam do grzbietu bestii, ta zaś zapikowała w dół, by wylądować zaledwie kilka metrów przed chłopakiem.
    -Dzień dobry jak tam pierwsza noc w Krainie Luster?
    Spytałam, uśmiechając się słodko, jednocześnie głaszcząc kark bestii. Moje palce zagłębiały się w barwnej mieszaninie futra i piór. Wilcze uszu bestii odchyliły się do tyłu, jednak jej przenikliwe spojrzenie, było utkwione w Saszy.
    -Mam nadzieję, że nie masz lęku wysokości. To jest Afirius, rajski ptak. Zgodził się podrzucić nas do miasta. Jeśli jesteś gotowy, to… wsiadaj i trzymaj się mocno.
    Oznajmiłam, błyskając w uśmiechu białymi kłami. Bestia zaś na chwilę przywarła do podłoża, chcąc w ten sposób oszczędzić kłopotów w dostaniu się na jej grzbiet.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Mieszkaniec Świata Ludzi

    Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew
    Wiek: 21
    Rasa: Human
    Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń
    Nie lubi: Za dużo by wymieniać.
    Wzrost / waga: 180cm i 80kg
    Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę.
    Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki
    Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach
    Broń: Pistolet, noże,
    Dołączyła: 27 Cze 2016
    Posty: 40
    Wysłany: 2 Maj 2018, 15:20     

    Saszy nie dane było nacieszyć się ogrodem, gdyż ledwo do niego wszedł do jego uszu dotarł łopot skrzydeł, a po ziemi przemknął olbrzymi cień. Gdy chłopak uniósł głowę i zmrużył oczy by spojrzeć pod słońce, dostrzegł wielkiego ptaka który pikował prosto w jego stronę. W pierwszej sekundzie nie wiedział czy lepiej do niego strzelać czy biec do domu, zaraz jednak dostrzegł różową plamę na grzbiecie ptaszyska. Był to nikt inny jak Seamair. Wylądowała tuż obok niego. Z wrażenia chłopak nie odpowiedział na jej pierwsze pytanie, musiał natomiast zastanowić się na drugim. Leku wysokości nie miał, zdarzało mu się często bywać na wysokościach, w Rosji był to popularna zabawa... ale to była kilka lat temu, teraz nabrał trochę rozumu i nie był już specjalnym miłośnikiem takich szaleństw. Nauczył się trochę szanować swoje zdrowie życie i raczej nie planował umierać spadając z ptaka. Ale w sumie i tak nie miał wyboru, przecież nie pójdzie teraz sam na nogach...
    - Zapewne nie macie tutaj spadochronów... choć na tej wysokości chyba i tak nic by nie dały. Liczę że w razie czego złapiesz mnie w portal. - To mówiąc wszedł zwinnie na ptaka. Nie wiedział czego właściwie ma się chwycić, więc korzystając z okazji jedną ręką objął Różową w pasie a drugą chwycił za futro. I tak sobie polecieli.
    [z/t x2]
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,66 sekundy. Zapytań do SQL: 9