• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Osiedle Domków » Rezydencja Mr. Wolf'a
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 27 Marzec 2016, 22:27   

    Całe szczęście, że obok jego rezydencji znajdował się las. Często przed powrotem do domu (choć bywał w nim głównie, żeby odpocząć) zbaczał ze ścieżki, by zniknąć w głębi drzew. Jak już pewnie wszyscy się domyślają — by zapolować. Niestety polowanie choć kończyło się sukcesem, pozostawiało po sobie spore ślady. Czy przemiana w wilka nigdy nie przestanie mieć efektów ubocznych? Jak do bólu kulawej nogi zdążył się przyzwyczaić, tak wewnętrzne roztrzęsienie, gniew i irytacja wszystkim wokół bywała problematyczna. Potrzebował dłuższej chwili, jak nawet nie kilku godzin, by uspokoić się nie tylko wewnętrznie, ale starać się taż zapanować nad żądza rzucenia się każdemu do gardła. Zwłaszcza wtedy, kiedy po przekąsce czekała na niego papierkowa robota, czy spotkania służbowe. Nie wyobrażał sobie opuszczać świata ludzi z tego powodu, nie teraz...
    Nie lawirował między popękanymi ubytkami chodnika, o które zdarzyło mu się parę razy zahaczyć drewnianą końcówką laski. Szedł ciężko, a niewielki obcas oxfordów głośno stukał o posadzkę przed furtką. Nie zamierzał się w końcu skradać do własnego domu, choć mógł sobie odpuścić dobitne stukanie dzierżawionego w ręku drewnianego wyrobu. Oprócz zaschniętej krwi(wewnętrznie pewnie też zafarbowanych od niej kłów) na kącikach ust, wyglądał normalnie. Z czasem nauczył się, żeby przed przemianą zdjąć z siebie całą swoją garderobę, aby później móc wrócić tak, jak tutaj przyszedł — ubrany.
    Miał w nawyku uprzednio przed wsadzeniem do zamka klucza, nacisnąć na pozłacaną klamkę dużych, frontowych drzwi. Ku jego zdziwienia rezydencja była otwarta, nie przypominał sobie, żeby jej po swoim wcześniejszym wyjściu nie zamykał. Ba! To niemożliwe, by kiedykolwiek zdarzyło się coś podobnego. Nie urodził się wczoraj i wiedział do czego służy klucz oraz jak go używać. Wszedł do środka i zatrzasnął za sobą drzwi na tyle głośno, by huk rozszedł się echem po całej posiadłości. Jeżeli był tu jakiś nieproszony gość, to prędko stąd nie wyjdzie, warto zauważyć, że żadne z pomieszczeń nie miało otwieranych okien, za przewiem w środku odpowiadała klimatyzacja umieszczona w większości pokoi. Wykluczał jednak włamywaczy, jakby nie patrzeć miejsce zamieszkania Mr. Wolfa było ogrodzone, a brama nie otwierała się dla nikogo, kto nie posiadał do niej odpowiedniego pilota. Musiała to być albo jego była znajoma, której szczerze mówiąc nie chciał teraz oglądać, o ile w ogóle istniał ktoś taki, kogo chciał w tym momencie widzieć. Albo...
    Hebi... — szepnął pod nosem, flegmatycznie zsuwając ze swoich stóp buty i nałożył na śnieżnobiałe skarpetki kapcie, po które uprzednio sięgnął ręką do koszyka przy drzwiach. Przełknął głośno ślinę, czując jak wcześniej wilgotne od krwi gardło, teraz zdawało się zasychać w ułamku sekundy. Nie wiedział kogo się spodziewać, natomiast jego nogi podświadomie zabrały go w stronę schodów, które nie znajdowały się wcale daleko od drzwi do posiadłości. Stąpał po stopniach powoli, z każdym kolejnym pozbywając się jakieś części garderoby, zawieszając zdjętą część przez ramię. Kiedy znalazł się na piętrze już bez żadnego materiału, zakrywającego jego górne partie ciała, ciemne ślepia powędrowały w stronę drzwi do pokoju kotki, mimochodem lustrując spojrzeniem pozostałe zakątki na tyle, na ile mógł. Uchylone drzwi od jej pokoju jeszcze o niczym nie świadczyły, w końcu sam podczas swojej wcześniejszej obecności tutaj, ich nie zamknął. Trwał więc chwilę w zamyśleniu, zastanawiając się czy powinien tam znowu wchodzić i nim zdążył sobie odpowiedzieć na to pytanie, świeży, kwiatowy zapach podrażnił jego nozdrza(zakładając, że myła się jednym z zakupionych przez niego płynów do kąpieli). Zmarszczył brwi, tym samym nadając swojej twarzy jeszcze bardziej surowego wyglądu, po czym, już pewniej i mniej flegmatycznie, stanął w drzwiach do pokoju strachokotki.
    Jedno uderzenie. Drugie, a zaraz po tym co zobaczył w środku — trzecie. Miał wrażenie, że jakieś niematerialne pięści uderzają pojedynczo jego klatkę piersiową, przez co na chwilę zapomniał o oddychaniu, w efekcie czego kaszlnął głośno, spuszczając wzrok na podłogę. Sam nie wiedział kiedy z jego ręki wypadła drewniana laska, uderzając głośno o podłogę, a druga powędrowała do kieszeni spodni w poszukiwaniu paczki papierosów. Niestety jedyne co tam zastał to pustka, taka sama jaka akurat siedziała w jego głowie. Myśli zdawały się na krótką chwilę zamienić miejscami z intelektualną pustką, by w ostateczności skończyło się to ostrym bólem głowy. Zawsze go bolała kiedy czegoś nie rozumiał. Nie mógł trwać jednak długo w takim stanie, oparł się o framugę drzwi, bardziej by nie stracić równowagi, bo nie połasił się o to, żeby sięgnąć ręką po leżącą przed nim, wcześniej podtrzymującą jego ciało, laskę. Odezwał się po chwili, wbijając granat swoich tęczówek w blade lico kotki:
    Co... Co Ty tutaj robisz? — starał się zachować pełną powagę w głosie, choć z początku nawet jemu zadrżał. Chyba pierwszy raz od kilku lat na prawdę się starał. Normalnie zachowanie niezadowolonego wiecznie gbura leżało w jego naturze, a teraz walczył z samym sobą. I to nie był powód ponownego przedawkowania leków przeciwbólowych. Powodem była czarnowłosa przed nim kotka — Hebi. Hebi. Jej imię doprowadzało go do migreny, rozważył nawet zostawienie tej całej sytuacji samej sobie i zejście na dół po cokolwiek, byleby tylko sobie ulżyć. Nie potrafił. Nie mógł się ruszyć. A może po prostu nie chciał? Wewnętrznie walczył z chęcią złapania jej mocno za ramiona, potrząśnięcia i sprawdzenia, czy aby na pewno ma do czynienia z prawdziwym ludzkim tworem, a nie jednym ze swoich — od jakiegoś czasu coraz częstszych — omamów. Pierwotnie kotka była tylko jego kaprysem, pierwszym zadaniem Tunridy, nigdy nie pomyślał, że może zatęsknić za zwykłym dachowcem. Tak. To tęsknota za jej dotykiem, obecnością, za charakterystycznym nya, sprawiała, że serce mu się ściskało, o którym myślał, że już dawno skamieniało. O ironio — czymże sobie na to zasłużył? Chciał by ich spotkanie wyglądało jak kiedyś, chciał móc swobodnie dotykać jej ciała. Chciał widzieć jej zakłopotanie. Chciał czuć rozbawienie (co nie jest u niego częstym zjawiskiem), w efekcie czego mógłby nawet połasić się o łagodny uśmiech w jej stronę. Najbardziej jednak chciał mieć świadomość, że mimo jej odmiennego wyglądu, nadal była tą samą kotką, której pozwolił ze sobą zamieszkał, dał dach nad głową.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 28 Marzec 2016, 12:50   

    Czas mijał, jej życie mijało przed oczami. Nie wiedziała już po co istniała, dlaczego świat tak podle zabawił się jej kosztem. Czy zasłużyła? Możliwe… Tym trudniej było jej się z tym pogodzić. Chciała zasnąć, być może nigdy już się nie wybudzić, ale nie to jej było dane.
    Dźwięki. Uderzenia. Stukot.
    Uniosła się na dłoniach, a przynajmniej na jednej sprawnej i drugiej, z wielkim bólem, który teraz skutecznie ignorowała na rzecz usłyszanych kroków. Ktoś szedł po schodach, słyszała to dokładnie, choć jakby przez barierę oddzielającej jej wody, ktoś zmierzał ku jej drzwiom, ktoś, kto posiadał emocje, tak bardzo teraz mieszające jej w głowie. Nie chciała tego czuć, nie udało jej się skutecznie uciec, a ktoś nieubłaganie szedł dalej. Świat dookoła zaczął wirować, szumy się wzmogły. Nie była pewna czy wciąż siedzi na łóżku, czy może już dawno jej tu nie ma. Oczy chciały patrzeć na drzwi, ale nie widziały nic poza barwnymi, rozmazanymi majakami, które nijak się miały do wnętrza domu. Czy wciąż w nim była? Głosy śmiały się, drwiły z niej bez większy konsekwencji, podczas gdy atakowane na wszelkie możliwe sposoby ciało, nie potrafiło samo sobie pomóc. Przegrała, poddała się, każdy stabilny filar jej wnętrza chwiał się teraz na boki, upadał, zawalony ciężarem, którego nie mogła udźwignąć. Wszystko się kończyło.
    Dopóki nie wszedł ktoś.
    Ktoś nie byle jaki, wyjątkowy i jedyny. Wrzask w głowie ucichł, znów tu była. Znów on tutaj był. Powędrowała w szczerym zdziwieniu lekko zaszklonymi oczami po jego twarzy, wciąż tak samo wilczej, z nieznacznie ubrudzonymi od krwi kącikami ust. Kolejno przeszła na pozostałe części ciała, tak by ostatecznie utkwić na drobną chwilę złote oczy w drewnianej lasce leżącej na podłodze. Jej upadek znów ja otrzeźwił.
    - Wilku, nya... - Powtórzyła zaraz po nim, cicho, możne ledwo słyszalnie przez zastygniecie głosu w gardle.
    I choć głos nie był posłuszny, to ciało zareagowało instynktownie tak, jak najbardziej teraz potrzebowało. Ile to już go nie widziała? Czy to miało jeszcze jakiekolwiek znaczenie? Czyż nie liczyło się tu i teraz? A to... Przynosiło jej pożądane ukojenie.
    - Tęskniłam. - Zerwała się z miejsca, musiała to zrobić. Musiała do niego podejść, nie bacząc na żadne konsekwencje. Żałować będzie, jeśli niczego nie uczyni, zdusi w sobie i zabije resztki dawnej Hebi, która stawała się jej coraz bardziej obca. I jeśli w żaden sposób jej nie zatrzymał, bez wahania oparła czoło o jego obojczyk. Wariatka! Tak, to była idealna różnica wzrostu. - Zabij mnie, ale naprawdę, nya, tęskniłam. - I ta wariatka nawet na śmierć w tym momencie była gotowa. Bo serce znów wznowiło swój rytm, cały chaos zniknął pod naporem twardej ręki ładu. Spokój. To właśnie osiągnęła w tym jednym jedynym miejscu na świecie, obok jedynej osoby, która w jeden wieczór dala jej więcej, niż wszyscy inni przez cale życie - dom. Ten cholernie specyficzny, ale upragniony. Złe demony na dobre ją opuściły, nie musiała się nimi martwić. Mogła być szczęśliwa...
    - Czekałam na ciebie. - Powiedziała w pewnym sensie, by dokończyć swoją wypowiedź, ale i zarazem odpowiedzieć na jego pytanie. Przecież nie mijało się to z prawdą. Dlaczego miałoby jej tu nie być, przecież...
    Głośniejszy świst powietrza spowodowany jego szybkim nabieraniem do pluć, znów wprawił ją w lekki niepokój. Jeśli Wilk w żaden sposób wcześniej się jej nie pozbył, odsunęła się stosownie na dwa kroki, ale i w tym geście odnalazła chwilę na schylenie się, sięgnięcie dłonią po drewnianą laskę i wyciągnęła ją w kierunku swojego pana z niemrawym uśmiechem na twarzy.
    - Nie chciałeś, abym wciąż tu była, Wilku? - Coś w niej pękło, ale pod naporem wciąż silnie oddziałującej euforii, pragnęła to ignorować – Ja… Nyah. Martwiłam się.
    Tym razem, to ona utkwiła wzrok w mało interesującym punkcie na jasnej ścianie. W tym momencie martwiła się nie tylko o niego, ale i o siebie. Co powie? Co zrobi? Nie była tamtą Hebi, nie tylko lustro jej to mówiło. I chociaż czuła się jak dawniej TO nie mogło w pełni wrócić. Ale nie szukała pożądanych odpowiedzi w twarzy mężczyzny, jeśli cokolwiek miało być inaczej, wyraźnie da jej do zrozumienia, być możne ostatni raz w ostatnim z kocich żyć.
    Warga drgnęła jej nerwowo, lewa dłoń zacisnęła się na krawędzi własnej koszulki, nawet ogon, który do tej pory co rusz radośnie podrygiwał, teraz leżał spokojnie wzdłuż jej ciała. Ale w głębi... Kocia radość nie ustępowała.
    _________________
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 28 Marzec 2016, 16:01   

    Na prawdę miał ochotę ulotnić się z tego, wyjątkowo dusznego, pomieszczenia. Chciał zapalić papierosa, napić się whiskey, zażyć większą dawkę leków przeciwbólowych. Był w stanie sięgnąć teraz po każde ze swoich uzależnień, albo zmieszać jej ze sobą, w efekcie czego najprawdopodobniej zapadłby w głęboki sen. Cóż, sen był rozwiązaniem na każdy zaistniały problem. Nie czuł wtedy bólu nogi, nie musiał męczyć swojej głowy myślami, które główne kręciły się wokół Hebi, ani narzekać na migrenę. Co prawda pewnie znów miałby koszmary senne, ale i do tego da się przyzwyczaić i chyba nawet wolał męczyć się w śnie, niźli teraz, aż nader rozwidlając się nad każdą błahostką. Samotność. Chciał znów wrócić do tego momentu w swoim życiu, kiedy nie było w nim ani Dachowca, ani nikogo. Kiedy obecność kogokolwiek niewiele dla niego znaczyła. Właśnie, kiedy.. Teraz mimo szczerych chęci i mimo możliwości odesłania Hebi tam, skąd przyszła, wiedział. Cholera, wiedział, że tęskniłby za nią. Nawet jeżeli nie widywali się często, skutki uboczne, choć niezauważalne przez oko trzeciej osoby, w postaci porównywania wszystkiego do kotki, były niemiłosiernie irytujące. Nie chciał się zastanawiać też nad tym, ile czasu musiałoby minąć po jej odejściu, by móc wrócić myślami do samego siebie. By móc myśleć tylko o czubku swojego nosa.
    Do diabła z tym wszystkim!
    Ileż skrajnych emocji zrodziło się w nim w tak krótkiej chwili. Szarpał się sam ze sobą, wewnętrznie, starając się wybrać między niechęcią do dotyku innych (która o dziwo w tym momencie nie przyprawiała go o mdłości), a chęcią objęcia jej drobnego ciała, starając się tym samym utwierdzić ją w przekonaniu, że jest przy nim bezpieczna. W ostateczności tkwił jak skała, nawet na chwile nie drgnął, kiedy podeszła bliżej, bardzo blisko.. Pozwolił jej by spoczęła na jego obojczyku, choć mimochodem przeszła mu przez głowę chęć odsunięcia się w tył, na bezpieczną odległość — czyli taką, w której nie musiał się z nią stykać ciałami. Odetchnął głośno, zaciągając się zapachem(bo o dymie papierosowym to na razie mógł sobie pomarzyć) Hebi. Połączenie naturalnej słodyczy jej ciała i płynu do kąpieli podrażniło wnętrze jego nosa. Co prawda nic nie mogło przebić zapachu zwykłych ludzi, w którym lubował się od początku swojego istnienia już jako Cyrkowiec, ale podobał mu się zapach kotki.
    Zawrzyj gębę. — rzucił chłodno. Sam nie rozumiał tego nagłego wybuchu, mimo, iż nie mówił głośno, w jego głosie wyczuwalna była przesadna ironia, mieszająca się trochę z rozczarowaniem. Jak mogła tak w ogóle pomyśleć? Przeczesał włosy wolną ręką, jak gdyby starając się w ten sposób poukładać wszystkie myśli w całość. Czuł, że winien jest wytłumaczyć jej tą nagłe frustracje. Aż sam miał ochotę roześmiać się głośno. On, Wilk, ktoś, kto nie zważa na opinię innych, teraz zdawał się sam dochodzić do wniosku, że winien się przed kimkolwiek tłumaczyć? Co też się z Tobą dzieje, Ludożerco..
    Jesteś moją własnością. To oczywiste, że... — urwał, by zmarszczyć brwi i zastanowić się przez krótką chwilę, co właściwie chciał powiedzieć. Że niby on chce jej tutaj? Jakkolwiek specjalnie by jej nie traktował na tle innych podwładnych, nie mógł pozwolić sobie na przesadne spoufalanie się z jej osobą. Jest kimś w rodzaju jego ulubieńca, co wcale nie oznaczało, że będzie się spowiadał przed nią z każdej winy, czy z tego, co mu akurat w głowie siedziało. Chrząknął, odrywając wzrok od jej bladego lica i spojrzał na wyciągnięta w jego kierunku laskę. Złapał ją dopiero teraz, nieświadomie przesuwając opuszkami palców po jej niewielkiej dłoni. Mimo iż Anastasia nie należała do tych małych, lolitkowatych wzrostem kobiet (za przykład podam Tunridę), tak w jego oczach była niezwykle drobną istotą. Jej szczupła twarz, dłonie, cała jej sylwetka. Zmiękł przez chwilę, wyobrażając sobie jak obejmuję ją i przyciąga do siebie i gdyby już nawet odważył(?) się to zrobić, pewnie bałby się, że przy mocniejszym uścisku pęknie niczym porcelanowa laleczka. Musiał sam się sobie przyznać, że to chyba pierwszy raz w jego życiu, kiedy nawet w swoich wyobrażeniach zaczął zwracać uwagę na tak — dotychczas — trywialne sprawy.
    Hebi. — zaczął powoli, jeszcze przez chwilę dokładnie dobierając w głowie odpowiednie słowa. — To Twój dom. Ja jestem jego właścicielem, a Ty moim pupilkiem. Masz tu być niezależnie od tego, co czasami powiem. — chciał by zabrzmiało to przekonująco, choć trudno mu było pozbyć się tego samego, surowego, trochę nawet nakazującego, tonu głosu. Rozkazywanie komuś leżało już po prostu w jego naturze. Pomijając już fakt jego aseksualności, pewnie gdyby znalazł sobie partnera, tudzież partnerkę, nawet w stosunku do niej zachowywałby się jak władca, a nie ktoś, kogo powinien(?) traktować na równi ze sobą. Fakt, mimo jego orientacji, zdarzyło się w jego życiu kilka epizodów z kobietami, ale głównie dlatego, że jeszcze kiedyś czuł się zobowiązany do chociaż niewielkiej przysługi względem tych, których — o ironio — pożerał. Teraz oprócz stwierdzenia, że ktoś jest smaczny, nie potrafił w inny sposób patrzeć na zwykłych przedstawicieli rasy ludzkiej, niźli jak na jedzenie.
    Martwiła się o niego? Anastasio, to już duży chłopak, ba! Mężczyzna! Pewnie jeszcze nie raz zniknie na dłużej. Czy mimo wszystko nadal będziesz się o niego martwiła? Lepiej przestań, bo jeszcze się do tego przyzwyczai i będzie chciał widzieć Twoją zmartwioną twarz zawsze.
    Westchnął głośno, stając do niej bokiem i przemówił:
    Chodźmy na dół. Muszę zapalić i napić się czegoś mocnego. — to nie prośba, a rozkaz. Czy tego chciała czy nie, musiała podążać za nim. Wilk nie czekał na jej odpowiedź i ruszył w stronę schodów, po których zszedł na parter dość flegmatycznie i tak, by dziewczyna mogła go dogonić. Oczywiście, jeszcze nie był spokojny wewnętrznie, ale nie pokazywał tego po sobie, a ktoś trzeci mógłby być nieźle zdziwiony tak nagłą zmianą, a właściwie powrotem, do swojego codziennego zachowania — wiecznie niezadowolonego Cyrkowca.
    Miał jeszcze sporo pytań, nim jednak zażądał odpowiedzi od kotki, chciał zapalić — musiał zapalić. Chciał się napić — musiał się napić. Nadal czuł ten nieprzyjemny efekt zaschniętego gardła i chciał się go jak najszybciej pozbyć.
    Kiedy już znalazł się na dole, skierował swoje kroki do salonu, by wyciągnąć z barka whiskey i paczkę papierosów. Otworzył ją nerwowo, zostawiają folię na górnej powierzchni mebla. Był pedantem, ale teraz bardziej niż porządku, potrzebował papierosa. Wsunął go prędko miedzy usta i odpalił, chwilę trwając w bez ruchu i zaciągając się mocno. Potem pozwolił tylko sobie napełnić do połowy szklankę trunkiem — wszakże nie planował jej usługiwać i jeżeli kota będzie chciała się czegoś napić, to chyba już wie gdzie czego szukać. Złapał szklane naczynie w rękę i zasiadł na miękkim, skórzanym fotelu. Swoją drogą — z tego wszystkiego zapomniał nawet założyć coś na górną część swojego ciała i nadal, choć zawsze tego unikał, paradował pół nagi w obecności kotki.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 28 Marzec 2016, 18:23   

    Czego oczekujesz, Anastasio? Pytanie to zadała sobie raz. O jeden raz za dużo, bo odbiło się głośnym echem w jej głowie. Krążyło, wierciło dziurę we wnętrznościach w poszukiwaniu właściwej odpowiedzi, której na dobrą sprawę nie oczekiwała poznać. Nie było jej to do szczęścia potrzebne, bo to go dać nie mogło. Nic nie mogło jej go dać. Ha! Jedynie ta masa uroczych osób, od których tą emocją mogła się pożywić.
    O dziwo, mimo swojej nadmiernej wylewności, stała o własnych siłach na jeszcze sprawnych nogach. Jeszcze. Nikt nie powiedział, że potrwa to długo. Przychodząc do tego domu rok temu wydała na siebie wyrok, wiążący ją na długość zachcianek Wilka. Nie wybiegała dalej w przyszłość, teraz jeszcze jej chciał. Wiedziała o tym dobrze, nawet mimo słów przeszywających na wskroś niejedną kruchą duszyczkę. Słodka Hebi była tutaj dobrym przykładem. Problem jednak polegał na tym, że wiele się zmieniło. Góra różnic przysłaniała widok na łączące je podobieństwa, więc czy powinna udawać? Dla własnego bezpieczeństwa?
    Chciała coś powiedzieć, coś czego wcale nie wypadało mówić temu mężczyźnie, ale szybciej ugryzła się w język, niż właściwie była do tego zdolna. Czas na odpowiednie słowa nadejdzie niebawem, co więcej prawdopodobnie nie wyjdzie z jej inicjatywy. Już dość na dziś samowolki, jej kocie potrzeby zostały w pełni zadowolone. Przestała się wahać między rozdzierającym bólem, a unoszącym pod sufit szczęściem – miała równowagę, spokój, który wciąż malował się na jej twarzy.
    Niedopowiedziane słowa, takimi już pozostały i nie oczekiwała od Wilka niczego, a już na pewno nie tłumaczenia się. To, czego nie pokazywał, a co kotłowało się w środku mówiło za niego wszystko. Mówiło. Bo chcąc nie chcąc, ona była Strachem. Tym czarcim tworem, który emocjami się żywił i mimowolnie czuł. A przez to sytuacja dla niej robiła się coraz bardziej niebezpieczna. Dreszcz wstrząsnął jej ciałem.
    - Rozumiem. – Nie irytowała go więcej zbędnymi słowami, a kiedy odwrócił się do wyjścia, uśmiechnęła się szczerze pod nosem. Wilk wrócił.
    Znów zerknęła na lustro, ale widok mizernie wyglądającej twarzy oraz wystających z koszulki rąk oraz nóg, zdecydowanie odradził jej dłuższe wpatrywanie się, a i nie mogła sobie pozwolić na niedotrzymanie towarzystwa Ludożercy. Ruszyła więc cicho stawiając kroki, zamknęła za sobą drzwi i mając przed sobą nagie plecy podczas schodzenia w dół, układała najlepiej dobrane, zwięzłe i niedrażniące zdania, które dzisiejszego dnia musiały paść.
    Podła spontaniczności, dlaczego musiałaś opaść, żeby trudniej było znów wydobyć z siebie słowo?
    W salonie mogła się wygodnie rozsiąść na kanapie, tej samej, którą dane było jej skrępowanej dzielić z Tunridą, a która teraz była cała jej. To znaczy… W pewnym sensie. Znalazła się więc znów w pozycji leżącej, głowę oparła na ramionach ułożonych na oparciu kanapy, tak, by miała swobodny widok na przemieszczającego się po pokoju Wilka. Nogi znów lekko podkurczyła pod siebie, okrywając ich nagość ogonem. Mniej człowieka, a więcej kota, to również większa radość Cyrkowca.
    Na żaden alkohol, czy w ogóle cokolwiek innego, typowo dla żywych nie miała ochoty. Nie potrzebowała się żywić w taki sposób, nie miała powodów, aby się odurzać, będąc niepewną ewentualnych tego konsekwencji, a z nową naturą każdej sytuacji powinna się spodziewać, poczynając oczywiście od tych najmniej jej korzystnych.
    - Zły dzień, nya? – Od kiedy pytała go o takie rzeczy? Od kiedy miałby w ogóle ochotę na to odpowiadać? Wciąż nie przestawała się dziwić, jak mocno skomplikowaną, czasem niemożliwie sprzeczną osobowością jest ten oto człowiek siedzący niemalże na wyciągnięcie ręki. Mogła być natomiast pewną tego, iż nigdy nie uda jej się tego rozgryźć, poznać, a już na pewno zrozumieć. Po prostu go akceptowała takim, jakim był. Ze wszystkimi wadami i zaletami, których jednak nie brakowało i tak naprawdę, których sam by w sobie nie zauważył, nie przyznał przed kimkolwiek. Może widziała więcej, niż pokazywała jej rzeczywistość, dorabiała teorie, gdzie ich nie było. Ale czy w takim wypadku z własnej, nieprzymuszonej woli wpakowałaby się w łapy nieobliczalnego Wilka? Och, Anastasio, czyżbyś była masochistką? Możliwe…
    - Albo cały szereg złych dni... – Mruknęła bardziej mówiąc o samej sobie, niż kierując tę wypowiedź do Wilka. Nieszczęścia aż do dziś. Dziś mogła zacząć od nowa, w pełni sił poddawać się siekającemu z całych sił losowi.
    _________________
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 29 Marzec 2016, 13:42   

    Jeden papieros to za mało; po zgaszeniu pierwszego sięgnął po kolejnego, widocznie czymś zamyślony, bo nawet nie zwrócił większej uwagi na wylegującą się Hebi. Spojrzał na nią mimochodem i nie musząc się jej aż nadto przyglądać wiedział — kotka pewnie też się domyślała — że będzie musiał poruszyć temat jej zmiennego wyglądu. Nie taką ją pamiętał. Nie takiej Hebi pozwolił ze sobą mieszkać. Normalnie nie robiłoby mu to większej różnicy, czy dziewczyna ma czarne, białe, czy nawet różowe włosy. Chociaż te ostatnie mogłyby się okazać lekko problematyczne, głównie ze względu na wystrój w rezydencji i nieprzyjemny między nimi kontrast. Wyczuwał, że zamiana wyglądu to nie tylko zwykły kaprys kotki. Może się przed kimś ukrywała? Może ona sama ukrywała coś, czego nawet on nie potrafił się domyśleć? A może prawda miała okazać się o wiele bardziej zaskakująca? Nim jednak pozna odpowiedzi na nurtujące go pytania...
    Po skończeniu drugiego papierosa, zgasił go na popielniczce obok, podparł się rękoma o oparcia fotela i stanął na prostych nogach. Zakręciło mu się na chwilę w głowie przez tak gwałtowny odruch, dlatego zmrużył oczy, wodząc spojrzeniem po salonie. Dobrze, że nawet tutaj znajdowała się niewielka, pasująca do reszty mebli, komoda z jego koszulami. Już bez laski, a co za tym szło — trochę flegmatycznie — powędrował w jej stronę i wyciągnął białą, wyprasowaną koszulę. Kiedy on znalazł tyle czasu by każdą koszulę dokładnie wyprasować i poskładać w idealnie wyglądającą kostkę? Nie znalazł. Wcześniej zajęła się tym jakaś dziewczyna, nie pamiętał już nawet jej imienia. Jedyne co zostało w jego pamięci to dźwięk, kiedy jej ludzkie mięso melodyjnie syczało na rozgrzanym oleju. Dlatego właśnie obawiał się zatrudniać ludzi! Prędzej ich zje, niźli zaczną wykonywać swoje zdania. Oby z Wendy nie skończyło się tak samo, choć już wcześniej postanowił sobie, że dokładnie ją sprawdzi. Moment, w którym nie doznał ochoty zatopienia swoich kłów w jej ciele, dał mu wiele do myślenia, czy aby na pewno ma do czynienia ze zwykłym, ale jakże smacznym — człowiekiem?
    Wilczek najwidoczniej zatracił się we własnych myślach, co z resztą nie zdarzyło mu się pierwszy raz, tym samym przedłużając tak prostą czynność, jak zapięcie koszuli. Stojąc nadal do kotki tyłem, przy drewnianej komodzie, postanowił zostawić rozpięte dwa guziki przy szyi. Tak dla własnej wygody, po czym wrócił na swoje pierwotne miejsce — fotel. Wzruszył jedynie ramionami na jej słowa, jak gdyby wcale nie przykuwając do nich uwagi. W głowie miał ważniejsze sprawy. Musiał tak dobrać słowa i pytanie, by nie musieć się później powtarzać. Chyba już każdy w jego towarzystwie wiedział, że irytował się dość szybko. Ba! Czasami nawet jego własne myśli go irytowały, choć nie obwiniał o to siebie, a ludzi wokół. Uważał siebie za perfekcyjny przykład istoty żyjącej. Dla siebie samego nie miał wad, a zalety zdawały się w jego mniemaniu nie mieć końca. Dlatego nigdy nie przyznałby się nikomu do popełnionego błędu, nawet gdyby sam doszedł do takiego wniosku.

    Pewnie sama się domyślasz, że musimy porozmawiać. — rzucił bezbarwnie, tak na dobry początek. Opróżnił jednym łykiem zawartość szklanki, a po odłożeniu jej pustej na stolik obok, wbił ciemne ślepia w postać kotki:
    Co się działo podczas mojej nieobecności? Radzę Ci opowiedzieć wszystko ze szczegółami, nawet jeżeli długością miałabyś mnie zanudzić. — w głębi jednak nie chciał, by odpowiedź okazała się faktycznie nużąca. Zaczynał odczuwać zmęczenie, czyli normalka, kiedy już uraczył swoją obecnością własną rezydencję. Traktował to miejsce jak hotel; spać, zjeść, wykąpać się i później znów w teren. Nie miał nawet czasu, a może po prostu chęci, żeby dokończyć pozostałe 7 pomieszczeń, czy po prostu zrelaksować się w basenie. Lubił wielkość swojej posiadłości, ale odczuwał wrażenie, że zwyczajnie nie chce mu się po niej przemieszczać. Nawet przez chwilę rozważył zatrudnienie drugiej sprzątaczki, kogoś do pomocy. W końcu sama Wendy na tak duży obszar to trochę za mało. Zwłaszcza, że w mniemaniu Wilczka musiała sprzątać nawet te pomieszczenia, z których nikt nie korzystał. Nie zniósłby widoku kurzu we własnym mieszkaniu.
    Nagle, z bliżej nieokreślonego powodu, poczuł uderzenie. Takie samo jak chwilę temu, kiedy znajdowali się w pokoju strachokotki. Lustrując ją wzrokiem, zatrzymywał się na każdej części jej ciała, by na dłużej zastanowić się jaka była w dotyku jej skóra. Miał ochotę poczuć ciepło jej ciała. Chciał przesunąć dłonią po całej długości jej puchatego ogona. Ponownie podrażnić jej wrażliwą(?) skórę, skrywaną pod przydługą podkoszulką, przy pomocy swoich palców. Chciał czuć pod nimi jak kotka się wzdryga od nagłego dotyku, tak samo jak przy pierwszym spotkaniu. Westchnął głośno na własne myśli i odchylił głowę, by spocząć nią na oparciu fotela.
    Chodź. — mruknął ospale i wyjątkowo.. łagodnie? Poddał się, nie miał już siły na walkę z samym sobą. Nie dzisiaj. Poklepał swoje nogi, tym samym informując ją o tym, gdzie powinna się teraz znajdować. Tutaj u niego, żeby mógł w końcu zaspokoić swoje wszystkie chęci. Chociaż połowicznie, czując ciężar jej ciała na sobie.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 29 Marzec 2016, 19:04   

    Zastygła w miejscu. Nawet głowa przestała podążać za przemieszczającym się po salonie mężczyzną. Żołądek znów rozpoczął swoje wariacje, a świat na chwilę zawirował i wdarł się głośnym piskiem w najgłębsze szczeliny mózgu. Kocie oczy wyraźnie posmutniały, zatraciły blask radości z tego spotkania. Położyła po sobie uszy, gdyby mogła, wcisnęłaby uda w klatkę piersiową. O ironio, bardziej pokazywała, co dzieje się w jej wnętrzu, niż gdy miała prawdziwe emocje.
    Niechciane momenty mają to do siebie, że przychodzą w najmniej odpowiedniej, nie do końca zaplanowanej chwili. Tak jak teraz. Hebi wciąż nie była gotowa na udzielanie odpowiedzi, choć w zasadzie, czy kiedykolwiek by to nastąpiło? Zaklejenie rany plastrem nie było rozwiązaniem, potrzebowała je w pełni wyleczyć, aby przygotować się do tej rozmowy. To jednak szybko nie nastąpi, a Wilk na pewno tak wielkich pokładów cierpliwości nie posiadał.
    Mimo to… Znajdowała się we właściwym miejscu na ziemi, gdzie troski znikały jak ręką odjął… Nie! To nie zasługa w domu, to nie budynek tak na nią działał.
    I nagle pojawił się impuls otuchy, o który chyba nieświadomie wołała, a który zapewne równie nieświadomie został jej dany. Tych dodatkowych kilka sekund mógł jeszcze poczekać na odpowiedź, bo kotka z ulgą oddychając pełną piersią, nie zwlekając dłużej, już po dwóch szybkich krokach znalazła się znów na jego kolanach zwrócona nieco swoim prawym bokiem. Zupełnie jak dawniej. I tak jak dawniej oplotła ogon wokół jego mniej sprawnej nogi.
    Siedziała nieco spięta, wyprostowana jak struna, bo i nie często taka sytuacja się zdarzała – nie tylko jeśli chodziło o samego Wilka, ale również ogólnie o kontakty z innymi osobami, lecz za to pewnym spojrzeniem mierzyła rysy jego zmęczonej, być może już zniecierpliwionej twarzy. Przygryzła dolną wargę, czując tępy ból w prawej ręce. No tak. Nie trzymając jej w temblaku łatwiej było się maskować, ale i trudniej zmusić kończynę do posłuszeństwa. Teraz miała za swoje, choć i tak należało się jeszcze komuś do tego przyznać.
    - Pierwszego dnia tutaj powiedziałam, że nawet jeśli miałbyś zachciankę mnie, nya, pożreć, jakimś cudem wrócę tu jako Strach. – Myliła się, nie potrzebowała przygotowania, słowa same płynęły z jej ust, nawet jeśli układały się w zbyt opisową, nużącą historię. - Obawiam się, że nie byłoby to możliwe. Moje szanse zostały wykorzystane, ta jest, nya, ostatnia. – Musiała krążyć, przez gardło nie przecisnęły się dwa proste, zawierające w sobie wszystko, wyrazy – nie żyję. - Cóż ze mnie za kot, skoro jestem... – Nie, nie dała rady. Odwróciła tracący na pewności wzrok. - Wilku, nya. – Szepnęła rozczarowanym sobą głosem i ukryła twarz w swoich kruczoczarnych włosach. - Czasem sama się siebie boję. – Była całkowicie szczera, kłamstwa pogorszyłyby sytuację. Prędzej, czy później wyszłyby na jaw, a Wilk… Chyba stał się jedyną osobą, przy której reagowała naturalnie, bez zbędnej maski zawdzięczanej jej szaleństwu. I nie czuła, by robiła źle.
    Uniosła rękę mniej więcej na wysokość ich twarzy, dłoń znów stawała się półprzezroczysta. I choć zwykle był to zapalnik serii nieszczęśliwych wypadków, tym razem przyjęła to ze spokojem. Na ten moment pozwoliła sobie trwać w ciszy. Nie chciała także, by Wilk ją przerywał, jednak jeśli nawet by próbował to uczynić, Topielica zdecydowanie przyłożyłaby wskazujący palec do jego ust, zapewne dodając krótkie zdanie Proszę, pozwól mi dokończyć..
    - Od tego czasu zdecydowanie zbyt często rozstaję się z ledwo żywymi ludźmi lub… Samej zdarzało mi się wylądować w podobnym stanie, nya – ten uroczy kotek również kuleje na jedną łapę, nie można tego nie zauważyć. Nie wiem, czy nad tym panuję, nie wiem, czy… Czy chcę. – Aż jej samej ciężko było uwierzyć, że taka właśnie jest prawda. Nigdy wcześniej nie dostrzegała tego tak wyraźnie, tych wszystkich różnic i powodów, dla których widziała strach w niejednych oczach. Nie było potrzeby analizowania, zadręczania się dodatkowo, posiadania wyrzutów sumienia. Tylko teraz. Tylko dla niego.
    _________________
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 30 Marzec 2016, 16:53   

    Z chwilą, z którą Anastasia znalazła się w końcu na jego kolanach, jego dłonie automatycznie podniosły się z bocznych oparć fotela. Chwilę trzymał je w powietrzu, pozwalając najpierw kotce usadowić się tak, by było jej wygodnie. Jakoś wyjątkowo potulny i dobroduszny był nasz Wilczek. W końcu najpierw w jego głowie pojawiła się myśl o jej wygodzie, nie o własnej, a to jedna z jego głównych(jak nie pierwszorzędnych) cech charakteru — jego istnienie jest dobrem najwyższym. Ciężkie dłonie Wilka spoczęły na jej plecach, trwając dłuższą chwilę w bezruchu. Dopiero kiedy dziewczyna zaczęła swoje wyjaśnienia, pozwolił sobie na przesuwanie ich w taki sposób, by delikatnie głaskały jej ciało, choć koszulka zdawała się utrudniać ich płynność. Wraz z tym zjawiskiem odczuł nieodpartą chęć pozbycia się nieprzyjemnego, mimo swojej jedwabnej(?) struktury, odzienia dziewczyny tak, by móc poczuć jej skórę w pełni możliwości, niezależnie od jej temperatury, bo doskonale pamiętał jaka była w dotyku — delikatna i gładka, dzięki czemu jego palce mogły przemieszczać się swobodnie w każdym kierunku. Uznał jednak wizję zerwania z niej jedynego materiału przykrycia, za wyjątkowo niestosowną. Nie chciał wyjść przy niej na zboczonego psychola, nie ze względu na samą Hebi, ale głównie dlatego, że wychował się na perfekcjonistę dżentelmena, a to raczej nie idzie ze sobą w parze.
    Zachciankę by ją pożreć? Niestety nie był zwolennikiem mięsa istot magicznych, o wiele bardziej smakowite okazywały się ludzkie okazy. Jeśli już to — torturować. Jednakże doskonale pamiętał tą sytuację i nie ukrywał wtedy, czy nawet teraz, że przez myśl przemknął mu obraz, jak kotka ucieka przed nim, kiedy znajdowałby się w postaci wilka. Niestety należał do tych osób, których zresztą nie było mało, co to lubowały się w oglądaniu krzywdy innych, jeszcze bardziej, gdy to on sam był jej przyczyną. To już nawyk, którego nawet nie chciał się wyzbyć. Nie wszystkich przecież mógł pożerać, zabijać, czy zwyczajnie torturować, dlatego niesamowitą przyjemnością okazywało się pozostawanie w sferze wyobraźni, pozwalając sobie na tworzenie coraz to mniej przyjemnych(dla potencjalnych ofiar) scenerii. Zastanawiał się nawet nad znalezieniem sobie kogoś, kto poddawałby się jego torturom. Aczkolwiek szybko doszedł do wniosku, że radował go bardziej widok jednostki, usilnie błagającej o jego litość, niźli lubującego się w tym — masochisty.
    Większego wrażenia, prócz lekko uniesionych w zdziwieniu brwi, na nim nie wywarła. Proszę mu wybaczyć, ale sam Wilk wiele w życiu przeżył i choć nie uchodził za trupa, zdarzały się momenty, w których nawet jego wygórowane ego spadało na sam dół, a on uważał się za wrak człowieka. Nigdy nie trwało to długo — głównie z powodów bardzo błahych, czy nawet czysto ludzkich, jak za duża ilość alkoholu we krwi. Mimo wszystko przesunął jedną dłonią po jej bladym policzku, by w ostateczności łapiąc za podbródek, unieść ją wyżej. Choć nie miał tego w zamiarze, mogło to uchodzić za próbę pocieszenia kotki. Nie mógł pozostawać niewzruszony na jej szczerość, czuć ją było aż nader. W końcu to Hebi, jego Hebi.. Nie można było również wykluczać możliwości, że przy dłuższym obcowaniu ze sobą, jej emocje wpływały by na Wilka w podobny, jak nie ten sam sposób. Niestety nie czuł z nią aż tak dużej więzi, ale skłamałby mówiąc, że nie ma między nimi żadnej. Nikogo nie traktował lepiej niż siebie, ani nawet na równi. Oczywiście, znajdą się osoby, które tolerował, w tym oczywiście jego ulubieniec, którego sierść na ogonie przyjemnie musnęła jego odsłoniętą skórę, gdzieś w okolicach kostki. Z trudem powstrzymał wzdrygnięcie swojego ciała, nie miał ochoty wykonywać większych, gwałtowniejszych ruchów. Nie teraz, kiedy twarz kotki widocznie dawała mu do zrozumienia, że to nie koniec..
    Długo zastanawiał się co powinien teraz powiedzieć, czy w ogóle potrzebny było jakiegokolwiek słowa. Była Strachem, ale za to jakim atrakcyjnym! Nie miał dużej wiedzy na ich temat, właściwie to nigdy nie interesował się innymi przedstawicielami ras magicznych, o wiele więcej przyjemności sprawiała mu obserwacja tych ziemskich mrówek — ludzi. Jego wiedza ograniczała się tylko do tego, że byli, krótko mówiąc, martwi. W specyfikę ich istnienia nigdy się nie zagłębiał, ani nie dane mu było jej poznać, może kiedy Ana zdecyduję się trochę o sobie opowiedzieć, będzie mu łatwiej dobrać słowa. W tym wypadku jedyne co uważał za stosowne to:
    Hebi.. — jego głos znacznie złagodniał, jeszcze bardziej niż przed chwilą. Nawet sam wywarł na sobie ogromne wrażenie tą zmienną tonacją głosu, którą chyba pierwszy raz słyszał z własnych ust. Teraz trochę już zaschniętych, czyżby ilość wypitego trunku okazała się za mała? Przygryzł dolną wargę, ukazując górne, zacznie wydłużone niż u normalnego człowieka, kły. Normalnie w takiej sytuacji pewnie by ją dobił, jakąś w jego mniemaniu — życiową radą. Zabrał rękę z jej żuchwy, by ta ponownie znalazła się na swoim pierwotnym miejscu — plecach kotki. Sam oderwał się od oparcia (trochę niechętnie), przysuwając się do niej jeszcze bliżej i zwyczajnie ją.. przytulając. O dziwo, nie odczuł tego samego, co w przypadku innych istot, obrzydzenia, choć nie ukrywał, że długo nie zamierzał pozostawać w takiej pozycji. Zatopił nos w jej kruczoczarnych, kaskadą opadających na jej ramionach, włosach i zaciągnął się mocno jej zapachem. Jego zwierzęcy instynkt zdawał się brać nad nim górę, miał ochotę, ba! Pragnął zatopić swoje kły w skórze i przekonać się, jaki smak miała jej krew. Nim jednak bezgranicznie oddał się w objęcia własnych instynktów, przysunął się jeszcze bliżej, wolną dłonią zaczesując włosy za jej ucho. Delikatnie przesunął ciepłymi wargami po płatku jej ucha:
    Dla mnie zawsze pozostaniesz tą samą, kocią, Hebi. Pytanie tylko.. — mruknął cicho, oblizując zaschnięte wargi, mimochodem zahaczając o jej delikatną skórę na uchu. — Nie boisz się? — szepnął, tym razem modulując przy tym lekko swój głos.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 30 Marzec 2016, 19:58   

    Nie, nie spodziewała się. Niczego, co się w tym domu działo od momentu przekroczenia progu jej pokoju przez Wilka, aż do teraz i spodziewała się, że również dalszej części dnia nie będzie dane jej pojąć. Wszystko było inaczej, nic do siebie nie pasowało, nie układało się w żadną spójną i logiczną całość. Swoją zmianę w zachowaniu była w stanie sensownie uargumentować , ale jego? Zaklinała się na każdą rzecz, pragnąc dociec tej dziwnej transformacji, ktoś go podmienił w czasie nieobecności? Możliwe… Powinna chyba zareagować, sprowadzić na ziemię coraz dalej posuwającego się w czynach mężczyznę, nie baczącego na to, co właśnie mówiła, mającego to za nic, choć dawniej chyba pragnął pupilka w stanie nienaruszonym, w pełni kocim i bez takich wybryków, jakie ona czyniła. Czy nie sądził, że w ten sposób może sprowadzić masę kłopotów nie tylko na samą siebie, ale przede wszystkim na niego? Nie daj, ktoś ich ze sobą skojarzy… Mętlik sprzecznymi zachowaniami nie dawał jej spokoju. Rozsądek starał się przywołać ją do porządku, pragnął potrząsnąć całym jej ciałem, by ochłodzić panoszące się po ciele dziwne ciepło, lecz... To nie rozsądek, to dotyk Wilka spowodował, że wzdrygnęła się znów w tym nieswoim uczuciu, gęsia skórka widocznie odmalowała się na jej odsłoniętych częściach ciała. Rozsądek został zdeptany, nim jego ziarenko zdążyło paść na żyzną glebę.
    Każda z jego czynności sprawiła, iż kotka nie dość, że starała się wyprostować jeszcze bardziej, niż to w ogóle było możliwe, to jeszcze zapewne wywołały niekontrolowane drżenia głosu podczas jej wypowiedzi, przez co nawet mogła wyjść dramatyczniej jak pierwotnie to było zakładane. Dopóki nie uniósł jej twarzy, mogąc wtedy w złotej parze oczu odnaleźć mieszankę zupełnie sprzecznych, ambiwalentnych i wyraźnie gryzących się ze sobą uczuć. Było jej źle, wspomnienia i własne słowa raniły, ale nie ze względu na nią. Do cholery, dlaczego musiało być jej tak potwornie wstyd tłumaczyć się z tego przed Wilkiem? Stało się i była poniekąd zadowolona, dumna z tego, kim lub czym się stała. A teraz… Czy naprawdę Hebi przy swoim panie dominowała Anastasię? Jak? Kiedy?
    Wilku, nya, cóż ty najlepszego ze mną wyrabiasz?! Chciała warknąć, odsunąć się, ocucić już nie jego, a przede wszystkim siebie. Żadne słowa jednak nie wyrwały się z jej ust, choć otworzyła je, hardo zabierając się do działania. Jedyne, co oboje usłyszeli, to urwane, gwałtowne nabranie powietrza, którym mało co się nie zakrztusiła lądując niewytłumaczalnym zbiegiem okoliczności w ramionach Ludożercy. Czy teraz już nadszedł ten czas, by ostatecznie pożegnać się z życiem? Jeśli tak, czemu by miała sobie tego momentu nie umilić?
    Mruknęła cicho, niespiesznie wypuszczając nabrane powietrze nosem. Nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w łudząco bezpiecznej, o ile jakakolwiek teraz taką była, pozycji z otwartymi dłońmi opartymi o jego klatkę piersiową, a na nimi ułożonym coraz bardziej rumianym polikiem. Czy widział to z głową zatopioną w jej włosach?
    Już sam jego oddech parzył jej ucho, ponownie wywoływał dreszcze na ciele, które w ślad za małżowiną było opanowywane przez gorąc. A przecież chwilę temu sam materiał koszulki nie dawał jej wystarczającego, nawet minimalnego ciepła. Dlaczego sobie na to pozwalała? Dlaczego na domiar złego, jej się to podobało, chciała więcej? Jeśli to miał być strach, o zgrozo, w jakim ona świecie do tej pory żyła? Negatywne emocje powinny być przyjemne, podczas posilania się nimi, powinna więc odczuwać coś na podobieństwo swojej obecnej małej euforii, tymczasem nigdy z czymś podobnym się nie spotkała. Bo i nie było na świecie drugiej takiej osoby, która do tego stopnia by Anastasię zdominowała.
    Znów się pomyliła. Żadne osobowości z przeszłości nie przejmowały nad nią kontroli. Doskonale pamiętała, jak czuła się wtedy i jak dziś. To dwie zupełnie różne rzeczywistości.
    - Boję się bardzo... – Wbrew wypowiadanym słowom, jej głos choć lekko zachrypnięty, był melodyjną oazą spokoju przerywaną drobnymi mruknięciami. Szelmowski uśmiech zagościł na jej rozpalonej, już na pewno w większości rumianej twarzy, którą teraz obróciła tak, by móc znów bez przeszkód wpatrywać się w ciemne oczy Wilka. - Boję się, nya, że jeszcze mi się to spodoba. – Jej usta znalazły się zdecydowanie zbyt blisko jego, gdy wypowiadała te słowa, jedna z dłoni niebezpiecznie szybko przesunęła się w dół po rzędzie tylko częściowo zapiętych guzików koszuli. A wszystko tylko po to, by chwilę później wymknąć się z jego obrzydliwie przyjemnych objęć, zsunąć się z kocią gracją z kolan i osłonić jakże obcą sobie swoją twarz końcówką ogona. - A rzadko umiem odmówić sobie później takich przyjemności. Więc może… Ucieknę, nim ten nieprzyjemny dotyk zdąży cię zniechęcić, mój panie. - A i przy okazji w ten niekontrolowany sposób wypali dziury na mojej skórze, nyah.
    Z całą pewnością tego pożałuje. Już żałowała, ale… Czyżby rozsądek w końcu dotarł do słowa? Nie. Przecież nawet bez jego bliskości, jej ciało wciąż dygotało, choć zimno na pewno mu nie było, ucho zapewne musiało być czerwone niczym płachta na byka, czego nawet nie chciała sobie wyobrażać, bo każda taka myśl przywoływała ponowny wyimaginowany dotyk. To nie rozsądek krzyczał...
    - Wilku. – Powiedziała jakby na pożegnanie. Odsłoniła usta, na których wciąż widniał uśmiech, obróciła się i starając się stawiać pewne, stabilne kroki skierowała się do wyjścia z salonu, w pewnym jednak momencie zerkając na niego przez ramię z niebezpiecznym błyskiem w oku. - Zapomniałabym, nya. Żywa Hebi nie miała tego... – I jeśli na nią patrzył, to na jego oczach właśnie ukazywało się działanie jednej z jej mocy. Ogon dwoił się i troił, przybierał lekko na puszystości, by ostatecznie miast jednego śnieżnobiałego było ich dziewięć. Dziewięć kocich ogonów.
    Później ruszyła dalej, zapewne znikając za progiem.
    _________________
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 1 Kwiecień 2016, 23:08   

    Tak samo jak ona, tak on nie potrafił w żaden sposób wytłumaczyć swojego zachowania. Od kiedy ten kierujący się tylko własnymi potrzebami Ludożerca, zrobił się taką miękką bułą? Nawet podczas ich pierwszego spotkania, choć wykazywał takie same chęci jej bliskości, nigdy nie zdarzyło mu się myśleć o niej w sposób.. Wyjątkowy? Coś podczas jego długiej nieobecności zakorzeniło się w jego głowie, że powtarzał sobie w kółko jej obraz, jej niewinne i naturalne reakcję. Wszystko było szczerze i może to dlatego tak bardzo przykuła jego uwagę już na początku. W końcu wiele osób, jakie zdążył spotkać w swoim życiu, okazywały się szybko pustymi jednostkami, które kierowały się tak samo jak on albo własnymi potrzebami, albo prowadziły z nim interesy, czy manifestowały swoje niezadowolenie jego dość, nie oszukujmy się, gburowatą naturą. Hebi natomiast była pierwszą istotą magiczną, która może niekoniecznie kierowała się zdrowym rozsądkiem (bo jednak oddała dobrowolnie się w jego szpony), ale przede wszystkim reagowała spontanicznie. Niewinność żywej Hebi była wyczuwalna już z dużej odległości. Chociażby wtedy, kiedy pokazała się przed jego rezydencją bez wierzchniego okrycia by chociaż powierzchownie przykryć swoje kocie atuty. Podobało mu się to, tylko czy przypadkiem jego myśli nie obracały przeciwko niemu, zmuszając go do tak irracjonalnych decyzji? Brzydził się dotykiem innych, a czasami nawet w obecności niektórych jednostek zdarzało mu się dochodzić do wniosku, że oddychanie tym samym powietrzem jest równie obrzydliwe, jak dotyk. I jeżeli ktoś powinien zareagować rozsądkiem, to tylko Wilk, bo choć Anastasia zdawała się tak samo jak on nie pojmować wielu rzeczy, to w jego naturze leżało racjonalne myślenie. Perfekcjonista do obrzydzenia. Teraz jedyne, co robił perfekcyjnie, to wodził swoimi dłońmi po rozgrzanym ciele kotki. Co prawda nadal nie dane mu było zetknąć się bezpośrednio z jej skórą, ale podwyższona temperatura jej ciała wyczuwalna była nawet przez materiał podkoszulki. I wcale nie pozostawał względem tego długo obojętny — przesunął flegmatycznie, ale delikatnie swoją dłoń na biodra. Zmarszczył materiał jej odzienia, by tym samym móc opuszkami palców przejechać po jej gładkiej i rozgrzanej skórze. Mimo narastającej w nim ochoty na znacznie więcej, w ostateczności pozostał przy płynnym ruchu palców, by przyjemnie gładzić jej drżące(?) ciało.
    Kolejny dreszcz, który nie tylko przeszywał jej ciało, ale piekł opuszki jego palców. Uśmiechnął się ni to sympatycznie, ni to szyderczo, sam dokładnie nie wiedząc co było przyczyną. Mimo swojej orientacji seksualnej, a właściwie jej braku, musiał przyznać, że wyjątkowo sporą ilość ciekawych reakcji mógł w tym momencie zaobserwować i zdawało się, że sprawiało mu to poniekąd przyjemność. Nie tyle fizyczną, co zaspokajał swoją ciekawość, odnośnie tego, w jaki sposób zachowa się Hebi, gdy dotknie jej ciała w poszczególnych rejonach. Kotka na chwilę obecną stała się kimś w rodzaju jego króliczka doświadczalnego, tylko takiego bardziej kociego. Zawsze dominował, czy to podczas krótkich epizodów z kobietami, czy w interesach. Dlatego przepuszczenia, że sprawował nad nią kontrole były tutaj jak najbardziej na miejscu. Jakby nie patrzeć był jej właścicielem, choć wolał siebie nazywać po prostu Panem, a co za tym idzie kotka odgrywała rolę podwładnego, o dość sporych przywilejach.
    Spodoba? — powtórzył zdziwiony. W czym problem, jeżeli jej się to spodoba? Czy to coś złego? Czy on, skoro podobało mu się jedzenie ludzi, zamierzał zmienić swoją dietę? Nie, więc, o co chodzi? Co też rodziło się w głowie kotki, że nie potrafiła się zdecydować, czego chce? On już się określił — zaakceptował ją nawet, jeżeli była martwym kotem. Nie przeszkadzało mu to tak długo, jak była sobą. Skomplikowane stworzenie miał przed sobą, a może to tylko kwestia ich odmienności w postrzeganiu drugiej osoby? Tak długo jak pozostawała wierna i posłuszna, tak długo mogła gościć w jego domostwie, ba! Domagać się pieszczot, czy innych zachcianek, aczkolwiek w granicach rozsądku. Wilk zawsze stawiał siebie na pierwszym miejscu, natomiast kotka zdawała się myśleć.. No właśnie, o czym? Nie potrafił jej rozszyfrować. Nie potrafił zrozumieć. Właściwie to nawet się nie starał. Stracił nadzieje, której w sumie nigdy nie miał, że kiedykolwiek dane mu będzie zrozumieć jej tok myślenia. Raz chciała, sama do niego lgnęła, teraz odsuwała się. Pozwolił jej na to, nawet zmniejszył uścisk, by mogła się swobodnie uwolnić. Ręce ponownie opadły mu na boczne oparcia fotela, na których odczuwalne było jeszcze ciepło jej ciała. Oparł głowę, przymknął oczy i rzekł w jej stronę:
    Jeżeli tego właśnie chcesz, nie zamierzam Cię powstrzymywać. — spokojny, trochę nawet zrelaksowany wyraz twarzy, gryzł się znacząco z gniewnym warknięciem, kiedy wspomniał ostatnie słowo. Sięgnął po paczkę papierosów, chwilę tarmosił w rękach kartonik, by ostatecznie między jego ustami znalazł się pomarańczowy filtr fajki. Zaciągnął się mocno, wodząc wzrokiem za oddalającą się Hebi. Uniósł jedną brew pytająco, kiedy się zatrzymała. — To nie koniec? — warknął, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, tudzież nim przyszło mu oglądać wcześniej niespotykane zjawisko. Ogon kotki, teraz już ogony, przybierały na liczności, dopóty ich łączna liczba nie wyniosła dziewięć. Nie ukrywał zdziwienia, uniesionych brwi, czy nawet delikatnie rozchylonych warg, które zaraz zapełnił papierosem. Co też ona wyprawiała? Chciała żeby teraz wstał, rzucił się na kolana i błagał by nie odchodziła, bo miała mu do zaoferowania nie jeden, a dziewięć(!) ogonków? Prima aprilis wkrótce się skończy, wystarczy tych żartów jak na jeden dzień. — Nim udasz się do swojego legowiska, czy gdziekolwiek zmierzasz, podaj mi whisky. — no tak, jak zalać smutki, to tylko w alkoholu. Ponaglił ją dłonią, wskazując tym samym położenie butelki.
    Nie był poruszony jej nagłą zmianą, może trochę zaskoczony, ale w żaden sposób po sobie tego nie pokazywał. Temperatura jego ciała wróciła do pierwotnej, myśli zdawały się powolutku układać w spójną całość, a sam Wilczek stracił ochotę na jakiekolwiek pieszczoty. Jedyne, czego teraz chciał i z ręką na sercu mógł się przyznać — to mieć już cały ten dramatyzm za sobą. Dla niego liczyły się tylko proste rozwiązania. Nawet dla tego niezwykle czarującego Strachokota, nie zamierzał naruszać tej drugiej, mniej złożonej osobowości.

    /Wybacz mi, moja droga, że tak późno i słabo, ale właśnie — godzina robi swoje. ( :
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 2 Kwiecień 2016, 17:30   

    /Tobie wszystko <3

    Jeszcze chwilę stała obrócona do niego tyłem. Idiotka. Dłonie zacisnęły się w pięści, a przynajmniej jedna z nich zrobiła to na tyle mocno, że wbijające się pazury niemalże przecięły bladą skórę, druga jedynie nieudolnie starała się naśladować efekt pierwszej. Nie opuściła pomieszczenia, choć miała ochotę zrobić to bardziej niż tu zostać, nawet mimo uroczego rozkazu, którego ani przez moment nie brała nawet za próbę zatrzymania jej. Ot, nie było Tunridy, która by mu polała.
    - Jak sobie życzysz, panie. - Nie brzmiała oschle, ale i nie mruczała, jak jeszcze nie tak dawno temu. Stała się raczej... obojętna, jak na Stracha przystało. Pragnęła się zamaskować, ukryć, znów zdusić te rozdzierające ją cholerstwa, a jej brak emocji był tutaj idealnym, choć najtrudniejszym w pogodzeniu się, rozwiązaniem.
    Zawróciła, aby mężczyzna nie musiał dłużej czekać, ani tym bardziej irytować się jej zachowaniem, co w zasadzie jej nie dziwiło, gdyż sama już była tymi nagłymi zmianami lekko zmęczona. Wilk prawdopodobnie na zawsze pozostanie dla niej zagadką nie do rozgryzienia, nawet mając tak znaczącą pomoc w postaci wyczucia jego emocji. Bo jak się okazywało, w niczym jej to nie pomogło, a co najwyżej zaszkodziło. Nalała trunku do szklanki, chwyciła ją prawą ręką, złą ręką i w drodze do fotela ogon, a właściwie ogony kotki powróciły do pierwotnej liczby.
    Co ci się w głowie uroiło, nya? Może i zapomniałaś o... pewnych osobach, co nie znaczy, że zapominać masz o skutkach takich zachowań. Jedyną osobą, która będzie tu poszkodowana jesteś ty sama. Zastanawiała się, czy przypadkiem jej obecne wahania nastrojów nie są uzależnione od tego, co czul sam Wilk. Przecież nie mogła tak po prostu, spontanicznie na wszystko reagować, musiała więc w nieświadomy i bardzo niekontrolowany sposób czerpać z jego emocji... A tego nie chciała. Obawiała się, że i między nimi może kiedyś nadejść moment, w którym straci nad sobą kontrolę, jakkolwiek zabawnie by to nie brzmiało. Lecz w tym pokoju nie siedziała jedna osoba zdolna do... wielu brutalnych, zaspokajających wyłącznie zwierzęce instynkty i wypełniająca chwilowe impulsy istota. Było już ich dwoje. I nie darowałaby sobie, ba, Wilk by jej nie darował gdyby przekroczyła niewidzialne granice. Musiała się pilnować, nie przyswajając wszystkiego, co było podawane jej na tacy, a nauczyć rozróżniać kiedy pora na jedzenie, a kiedy... bycie pozbawionym kaprysów, najbardziej kocim z kotów.
    Ręka drżała z początku nieregularnie, później coraz częściej i bardziej chaotycznie. Nie wytrzymała odpowiednio silnego uścisku, jaki pozwoliłby utrzymać szklankę. Puściła. Jej wzrok wodził za lecącym w dół naczyniem, zupełnie jak w spowolnionym tempie. Nie zareagowała w żaden sposób, osłupiała, nie miała w sobie żadnej motywacji do działania, a przecież bez najmniejszego wysiłku zdążyłaby podłożyć choćby ogon, by uchronić przed obecnie nieuniknionym zdarzeniem. Charakterystyczny dźwięk tłuczonego szkła ocucił ją. Szybko spojrzała w kierunku Wilka, cicho zaklęła pod nosem i natychmiast zawróciła do barku.
    - Wybacz. Zaraz to sprzątnę. – Powiedziała dość nerwowo, nalewając whisky do kolejnej szklanki. Tym razem złapała ją w dobrą rękę, zaraz potem podała mężczyźnie wymijając miejsce wypadku oraz unikając z nim kontaktu wzrokowego. Nie udało jej się jednak uciec przed wdzierającym się do nosa zapachem dymu papierosowego, który tak perfekcyjnie współgrał z swoistym zapachem Wilka, iż nie mogła powstrzymać się przed nieznacznym uśmiechem półgębkiem. Później opuściła salon kierując się do kuchni, by mieć czym posprzątać wyrządzony bałagan. Chwilę także odsapnęła, wzięła kilka głębszych wdechów do unormowania swoich zachowań. Nawet nie chciała się zastanawiać, czemu do tego doszło, za dużo na dziś przemyśleń, które nie prowadziły do ani jednego sensownego rozwiązania.
    Papierowe ręczniki natychmiast wchłonęły rozlany alkohol, ale nie pozbyły się kawałków szkła, które Straszka ręcznie zaczęła zbierać.
    - Tunrida przepadła, nya? – Znów musiała sobie pogadać, by przerwać ciążącą jej ciszę, ale i zastanawiała się, co działo się z drugą chyba wciąż mieszkanką tego domu. Coś ją ominęło? - Wilcze kły jej chyba stąd nie wypędziły? – Nie, żeby jakoś szczególnie nawiązywała do znikających z domu pracowników. Chociaż…
    Nie wiedzieć nawet przy którym z kolei kawałku szkła, wewnętrzna strona lewej dłoni zapiekła niemiłosiernie. Lecz nie były to ognie podobne tym wywoływanym przez dotyk. Przyczyną tych była sama whisky mieszająca się malowniczo z czerwoną cieczą powolnie sączącą się – na szczęście – na stertę zużytego papieru. Nie przejęła się tym, jakby nigdy nic dokończyła zbieranie przytykając zranione miejsce do ust. Ot, przyzwyczajenie z czasów, gdy jeszcze jej ślina była zdolna wyleczyć takie paskudztwa.
    - Ludzie może i są głupimi istotami, – A przynajmniej w jej mniemaniu. - Ale wzajemne zniknięcia raczej nie umkną ich uwadze, nya. – Wstała z podłogi, która już niemalże lśniła, wyrzuciła szczątki pierwszej szklanki i na przekór wcześniejszym zamierzeniom pozostała w salonie, zajmując całkiem wygodne miejsce na podłokietniku sofy. Skaleczona dłoń powróciła do ust, więc Wilk nie musiał się w tym momencie obawiać, że znów zacznie bezsensowne rozmowy. Jednak… Ona też, na swój sposób, się o niego martwiła. A życzliwych osób nie brakowało, nawet po drugiej stronie lustra. Tylko, że nie w jej gestii leżało pouczanie go. Żył na tym świecie swoje, musiał wiedzieć co robił, taką Hebi miała nadzieję. Dlatego ta myśl względnie ją uspokajała.
    _________________
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 2 Kwiecień 2016, 20:10   

    Wyczuwał w jej głosie zmianę, może nie jakoś bardzo znaczącą, ale ich stosunki nagle z bardzo bliskich zmieniły się w obojętne, dodatkowo z jego strony bardziej oschłe. Cóż, mogła winić za to samą siebie. Z kobietami to tak jest — tak niedobrze i tak źle. Ich zmienność niesamowicie go irytowała, może głównie dlatego nie utrzymywał z żadną bliższego kontaktu? Za często odczuwałby bóle głowy, tak jak na przykład teraz; Przesunął wolną dłoń, w której nie trzymał papierosa, na swoje czoło, lokalizując miejsce bólu. Znowu skroń i znowu tylko jedna, prawa strona. Może powinien się przebadać? Tak, wyśmienity pomysł! Pójdzie do jakiegoś miejskiego, ludzkiego doktora, który nie tylko będzie chciał go dotykać podczas badań, to jeszcze przez przypadek dostrzeże wydłużone kły. Nie bez powodu potrzebował ludzi prawie od wszystkiego. Mimo, iż to on prowadził firmę, nie mógł sobie pozwalać na częste spotkania z klientami. Nie mógł sobie pozwolić na to, by ktoś z zewnątrz dowiedział się, kim na prawdę jest. Zważywszy na to, że choć MORIA okazywała się nieszkodliwa(?), mimo wszystko na pewno miała jakiś aktywnych członków. Nie chciał sobie nawet wyobrażać tego, co mu mogło grozić. Opamiętaj się Wilku z tym pożeraniem ludzi, póki jeszcze możesz! Tylko jak? Jak mógłby sobie odmówić przyjemności, podczas której pozbawiał ich skóry i zatapiał kły w ich niesamowicie kruchym ciele, a może było takie kruche głównie ze względu na dobierane przez niego osobniki? Kobiety smakowały najlepiej.
    Z niecierpliwością oczekiwał na wykonanie przez Hebi zadania. Chociaż kotka zdawała się również nie marnować na to czasu, Wilk nigdy nie należał do tego grona ludzi, którzy mogli na cokolwiek poczekać. Wszystko powinno być wykonane natychmiastowo, niezależnie od zlecenia. Mruknął głośno, na swój sposób ją tym poganiając i wodził za nią wzrokiem, bo co innego pozostało mu do roboty? Mógłby je przymknąć, ale obawiał się, że jego organizm mógł być na tyle wykończony, iż zasnąłby niemalże natychmiastowo. A ciężkie powieki, które z trudem utrzymywał otwarte jedynie utwierdzało go w tym przekonaniu.
    Dźwięk rozbijającego się szkła dobitnie zagościł w jego uszach, by wywołać jeszcze większy ból, tym razem po obu stronach głowy. Zaraz mu wybuchnie. Nie ukrywał swojego niezadowolenia — warknął głośno, bo tylko tyle był w stanie zrobić. Normalnie pewnie zastosowałby jedną ze swoich najczęściej stosowanych kar, kiedy poddani okazywali się imbecylami, ale doszedł szybko do wniosku, że nie po to ją zwerbował na swoja przytulankę, żeby teraz ją szpecić. Miała cieszyć oko i wykonywać niewielkie zadania, ale najwidoczniej nawet podanie szklanki jest dla niej wyjątkowo ciężkie. I tak, domyślał się, że za rozbitą szklankę odpowiadała jej niesprawna ręka, ale w jego mniemaniu to żadne usprawiedliwienie.
    Nie pokalecz się przy sprzątaniu. Nie zamierzam trzymać w domu kontuzjowanego kocura, czy może powinienem powiedzieć... Jeszcze bardziej martwego? — rzucił wrednie. Kotka najwidoczniej popsuła mu humor nieodwracalnie, a przynajmniej na dzień dzisiejszy straciła wszystkie wcześniejsze przywileje. Nie tyle co faktycznie nie chciał, żeby jej się stała krzywda, co obawiał się, że zapach krwi może w nim zbudzić niepożądane żądze. W końcu lubował się nie tylko w jedzeniu ludzkiego mięsa i nie tylko ludzka krew budziła w nim zwierzęce instynkty, ale również istot magicznych, która wprowadzała w nim podobny stan. Zwłaszcza teraz, kiedy pozostawieni byli sami sobie. Taka sceneria sam na sam z ofiarą zawsze go podniecała.
    Przysunął szklankę z trunkiem, do trochę już spierzchniętych warg, po czym pozwolił by w ich wnętrzu znalazł się gorzkawy smak trunku. Przyjrzał się jej uważniej; on w porównaniu do niej bardzo szybko zorientował się, kiedy ostry kawałek szkła skaleczył jej dłoń. W końcu cały czas ją obserwował i nawet powolne ruchy powiek nie naruszały jego spostrzegawczości. Zacisnął mocniej dłoń na skórzanym materiale i gdyby jego paznokcie, tak samo jak kły, były ostro zakończone, pewnie już dawno zrobiłby w nim dziury. Starał się opanować i udało mu się to głównie ze względu na jego zmęczenie i fakt, że wygodnie mu się siedziało, mimo widocznie spiętych mięśni.
    Panna Durand? — mruknął zdziwiony. Czemu o nią pytała? Właściwie on sam, choć jeszcze parę dni temu zastanawiał się nad jej zniknięciem, tak teraz stwierdził, że nie była na tyle istota w jego życiu, by przykuwać do jej zniknięcia większej uwagi, takową wolał skupić tylko na sobie. — Nie. — odpowiedział automatycznie na jej pytanie. — Nikt jej nie wypędzał stąd. Właściwie, to sam nie mam pojęcia co się z nią stało i dzieje. I nawet mnie to nie interesuję. — dodał na odczepnego, widocznie dając jej do zrozumienia, że nie chce ciągnąc tego tematu dalej. Właściwie to nie było co ciągnąć, ani ona, ani sam Wilczek, nie mieli pojęcia co się działo ze Szklaną Panną.
    Głupie, ale za to jakie smakowite istoty. Nie mógł się powstrzymać przed tą myślą, kiedy kotka o nich wspomniała. Skąd u niej to nagłe zainteresowanie? O ile tak to można własnie nazwać. Niech ona się lepiej martwi o swoją pokaleczoną, kocią łapkę, nim Wilk sam się nią zajmie. Już teraz ledwo się powstrzymywał, by nie podnieść się i nie zastąpić jej ust, swoimi.
    Nie musisz sobie tym zaprzątać głowy. Ja w porównaniu do innych, wiem co robię i nie muszę obawiać się konsekwencji. — skwitował to wszystko głośnym, wrednym parsknięciem, co zdarzało mu się wyjątkowo często, odkąd Hebi postanowiła się od niego odsunąć. Aż tak bardzo go to rozzłościło? Aż tak bardzo zależało mu na jej bliskości, że teraz, kiedy odległość była ograniczona do minimum, wywoływała w nim tak negatywne emocje? Ciężko powiedzieć. Możliwe, że było w tym jakieś ziarnko prawdy, choć stwierdzenie, że zaspokajanie swoich potrzeb stawiał na pierwszym miejscu(a w tym wypadku zostało mu to odebrane — potrzeba jej ciała), okazywało się bardziej przekonujące.
    Odstawił na bok szklankę, której zawartości szybko się pozbył, zerknął w bok na paczkę papierosów, by zaraz po nią sięgnąć. Gdy tylko odpalił kolejnego papierosa (palił zdecydowanie za dużo), wrócił spojrzeniem granatowych ślepi do bladego, trochę nawet mizernie wyglądającego lica kotki. Jego wzrok finalnie spoczął dokładnie na jej ustach, a przynajmniej tam, gdzie powinni być widoczne, gdyby nie zasłaniała ich swoją skaleczoną dłonią.
    Jak smakuję? — zapytał bez zastanowienia. Oczywistym było, że chodziło mu o smak jej krwi.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 3 Kwiecień 2016, 00:53   

    Nosiło ją, gdy słyszała, w jaki sposób się wyrażał. I nawet nie chodzilo o ton głosu, powarkiwania czy inne niesmaczki malujące się na jego twarzy, co bardziej dodawało nietypowego uroku i jedynie świadczyło o tym, że Wilk wciąż pozostaje Wilkiem. Dotknął ją sam sens słów. Jej martwość, z którą wciąż poza murami tego domu nie się mogła pogodzić. A teraz także i tutaj. Tak jak jego palce wbijały się w fotel, tak jej przemkłęła nieokrzesana myśl o wbiciu swoich pazurów w jego krtań; zanurzyć, rozszarpać, wyżyć się za to, jak ją właśnie potraktował, zadać ból fizyczny odzwierciedlający jej psychiczny. W ułamku sekundy mogłaby go znienawidzić. Gdyby... Gdyby rzeczywiście mogła to zrobić. Ale wyobrażenia nie wykroczyły poza swoją sferę, serce wciąż dla przekory nakazywało akceptować - tak, to było słowo idealnie tu pasujące - swojego pana. Nie odpowiedziała mu, choć rozjuszony, znów dziwnie wrogi wzrok robił to za jej usta. Ten nieżywy charakterek nie godził się na tak łatwe kompromisy, jeśli posunęło się wobec niej o krok za daleko, tak, jak było w tym przypadku. Nie potrafiła, nawet mimo usilnych starań, obrócić tego w żart, w coś, co mogłoby być dla niej punktem zaczepnym do drobnego odwetu. Ona irytowała jego, on zaczynał irytować ją. To nie miało sensu. I choć niewyjaśnionym sposobem Hebi udało się sprowokować Wilka do dłuższych wypowiedzi w zupełnie odbiegającym temacie, przez co liczyła też na opadnięcie negatywnego napięcia, to ciężko było jej się skupić, doszukać w tym powodu do satysfakcji. Tunrida przepadła, sam Wilk żadnych wątpliwości nie rozwiał, ale w tym momencie traciło to na znaczeniu. Nie będzie przejmować się Szklaną Panną, bez której bądź co bądź by się tu nie znalazła, mając własne problemy na głowie.
    Niepokój związany ze sposobem żywienia się mężczyzny jej nie opuszczał. Nasilił do tego stopnia, iż chyba ostatecznie przerósł rozgoryczenie. Zapewnienia niczego nie dawały, sielanka, nawet ta doskonale zaplanowana, musiała któregoś dnia zostać przerwana. Ale wtedy, tak, była pewna, jak nigdy była pewna, że stanie murem obok, kocim sposobem zapewni upadek na cztery łapy, nie pozwoli zniszczyć swojego domu. Tego wymarzonego i jedynego na świecie.
    - Hak smakuhe? - Ze zdziwienia zapomniała odjąć dłoń od ust przez co i powtórzone po Wilku pytanie nie brzmiało wyraźnie. Zaraz potem zaczerwieniona rana znalazła się na wysokości jej oczu, jakby nie dość, że zobaczyła takową po raz pierwszy, to jeszcze było w niej coś wyjątkowo niespotykanego. Co miało znaczyć to pytanie? Jak miała smakować krew? Czyż to nie oczywiste, iż była raczej metaliczna, niekoniecznie smaczna i cóż, na pewno nie w jej guście? To w całej różnorodnej gamie emocji była w stanie odnaleźć szereg odpowiadających im smaków, które zapewne też zmieniały się z aktualnym pragnieniem którejś z nich. Jedne były bardziej, inne mniej wyszukane, łaskotały jej podniebienie, chociaż wcale ich w ten sposób nie kosztowała. Ach, sam zapach już nakazywał śliniankom zwiększyć swoją produkcję, podniecony ogon wirował ochoczo, czekając na kolejną dawkę ciepłego posiłku i... Nie, krew tak nie smakowała. Przełknęła głośno ślinę. - Smakuje... Nyah. Jak krew. Krew z domieszką whisky. Nietypowe połączenie, trzeba przyznać.
    Wstała z miejsca, teraz mniej przejmując się swoją raną, bo i ręka nie wylądowała powtórnie w objęciach bladoróżowych warg. Czasem dumę należało schować do kieszeni dla wyższego dobra - a przecież dobro Wilka takim tutaj było! Nie trzeba więc mu dokładać, kiedy to rolą pupilka było cieszyć oczy i dawać wytchnienie dla umysłu. Zły, zły z ciebie kot, Anastasio. Miała świadomość, jak denerwowanie Ludożercy na niego wpływa, musiała więc w jakiś sposób tego oszczędzić. A że on nie miał w zwyczaju się zwierzać, toteż niczego poważniejszego związku z jego dolegliwościami się nie doszukiwała na siłę. Może powinna? Kucnęła przy jego fotelu, poprawiła bluzkę, która zdecydowanie za wysoko się podwinęła i nawet nie musiała się wysilać na delikatny uśmiech prezentujący częściowo jej kocie ząbki, gdyż spontanicznie wymalował się na twarzy znów czując bliskość mężczyzny.
    - Proszę, Wilku, przestańmy już się tak wzajemnie denerwować, nya. - Mówiła nadzwyczaj łagodnie, spokojnie i starając wciąż utrzymać kontakt jego intrygujących kolorem oczu. - Do niczego nas to nie doprowadzi, a ja wolałabym jednak poprawić, niż pogorszyć twój nastrój. Dosyć zirytuje nas rzeczywistość poza domem. Chcę byś tu mógł odpocząć, nya. - Stworzyć małą oazę, podobną do tej, którą otrzymałam. Oparła bok twarzy o fotel, tym razem mimo pojawiających się chęci, nie naruszając samowolnie jego, niekiedy wątpliwej, niechęci do dotyku.
    _________________
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 3 Kwiecień 2016, 14:23   

    Wilk zawsze pozostanie Wilkiem, nie ma na świecie takiej siły wyższej, która zmusiłaby go do zmiany. Po co, jeżeli tak czuł się w pełni życia? Również obecność Hebi nie mogła na to wpłynąć, pomimo ogromnej słabości do jej osoby, której niestety też będzie musiał się prędzej czy później pozbyć. Gdyby ktoś z zewnątrz, czy nawet jakiś pracownik, zobaczyli na jego wiecznie surowej twarzy, przebłysk łagodnego uśmiechu, nie mógłby sobie tego wybaczyć. Wszyscy winni znać swoje miejsce, a w takim wypadku mogłoby to znacząco zaszkodzić jego władczej reputacji. Przez chwilę przeleciała mu nawet myśl pozbycia się kotki teraz, póki jeszcze ma na to czas i nie przywiązał się do niej na stałe. Wiedział jednak, że nawet na chwilę obecną nie było to wykonalne, nie ze względu na nieokreślone (jeszcze) uczucia, ale głównie dlatego, że nie miał większego powodu by to robić. Rozbicie szklanki, czy nagła obojętność kotki to jeszcze nic wielkiego, choć nie ukrywa, że to jedna z pierwszych osób, która dla niego pracuje i zachowała się w taki sposób. Innych już dawno się pozbył, ot co. Czy tu przypadkiem nie nasuwa się więc stwierdzenie, że znowu przymknął oko na jej nieodpowiednie (według niego) zachowanie?
    Głównie dlatego werbował sobie coraz to liczniejszą służbę i chociaż obecna ograniczała się do spokojnych, nic nie znaczących zadań, tak planował względem każdego zupełnie inne zakończenie. Jedyne czego potrzebował, zanim przystąpiłby do realizacji swoich planów, to ich zaufania. Na chwilę obecną był najbardziej przekonany do Hebi, bo choć Queen wykonywała zlecone jej zabójstwa, tak z obecną tutaj kotką mógł rozmawiać twarzą w twarz i na podstawie obserwacji określić, czy zostałaby mu wierna mimo wielu przeciwności losu. Faktycznie zostałaby? Chciałby w to wierzyć, ale zaufanie komuś nigdy nie należało do jego mocnej strony, nie tylko ze względu na jego krytyczne podejście do innych jednostek, ale nie darowałby sobie, gdyby ktoś, komu zaufał, zdradził go. Taka porażka zniszczyłaby go doszczętnie. Wraz z takimi i podobnymi myślami, odezwał się nie tylko ból głowy, ale także blizna na nodze. Zmarszczył brwi i trochę skóry na czole. Dokończył palić papierosa, jak najszybciej gasząc go w szklanej popielniczce, by móc ułożyć dłoń na nowej lokalizacji bólu. Ból był mocny i pojawił się nagle z natężoną siłową. Wilk z przyzwyczajenia już wiedział, że nie będzie trwał długo. To coś w rodzaju kolki(tylko zacznie mniej przyjemnej), w tym wypadku mężczyzna nie musiał się przemęczać, by do tego doszło. Pocieszył się w myślach, że niedługo minie.
    Myśli na temat bolącej nogi odsunął na bok, kiedy kotka zdecydowała się do niego przysunąć. Znowu coś kombinowała? Nie wystarczyło jej zbicie szklanki i zbesztanie jego, nie oszukujmy się, dość poprawnego humoru? Bo dobrego to on nigdy nie miał. Odgarnął jednym ruchem ręki kosmyki włosów, które wraz ze spuszczeniem głowy, aby jej się przyjrzeć, opadły na jego czoło, nieprzyjemnie drażniąc jego skórę. Kotka mogła zauważyć, jak jego oblicze znowu, choć to wyjątkowo powolny proces, łagodnieje. Poruszył jednym kącikiem ust, w delikatnym, acz widocznym grymasie. Nie było to spowodowane jej śmiałym posunięciem — ból, choć przechodził, tak nadal był nieprzyjemny.
    Powinnaś teraz mnie błagać o to, nie tylko prosić, ale... — przerwał warknięcie, przenosząc swoją dłoń na jej blady policzek, ostatecznie spoczął nią częściowo na jej żuchwie. — Muszę przyznać Ci rację. Kiedy obydwoje opuścimy już rezydencję, przytłoczy nas rzeczywistość. Nie ma znaczenia, czy w większym, czy mniejszym stopniu. Jak już pewnie zauważyłaś, nawet błahostki są w stanie wprowadzić mnie w podobny nastrój. — głos miał już spokojniejszy, a grymas niezadowolenia znikł na dobre z jego twarzy. Miał jeszcze dodać, że jej wybacza, mimo iż wcale o to nie prosiła, ale nim zdążył rozchylić usta, jego kciuk znalazł się na jej jasnych, różanych ustach. Jego wzrok, wraz z dotykiem, od razu powędrował w tamto miejsce, by dostrzec w kącikach pozostałości z rany — niewielkie ślady krwi. Ze względu na swój sokoli wzrok, mógłby dostrzec je nawet z końca pokoju. Wszystkie jego mięśnie ponownie się spięły, co kotka mogła odczuć nawet na jego dłoni, która momentalnie zesztywniała. Podparł się drugą ręką o oparcie i odepchnął od fotela, by móc stanąć na równe, przez chwilę nawet chwiejne(przez kontuzjowaną kończynę), nogi. Pochylił się, by złapać ją za dłoń i zmusić do tego samego. Kiedy kotka podniosła się z podłogi, przy jego niewielkiej pomocy, przeniósł dłoń na jej talie, dociskając do siebie, aby przyległa do jego klatki piersiowej. Wzmocnił swój uścisk, jak gdyby z obawy, że znowu będzie chciała się wydostać. Nie tym razem.
    Działasz mi na nerwy. — warknął, gdy tylko jego usta znalazły się znowu przy jej płatku ucha. Przygryzł go delikatnie, uważając na to, by wydłużone kły nie pozostawiły po sobie pamiątki. Napierając na nią swoim ciałem, zmusił ją do zrobienia korku w tył. Wzrokiem oszacował odległość między jej ciałem, a kanapą i kiedy doszedł do wniosku, że jest odpowiednia, pchnął ją mocno na nią. Nie był już delikatny, zdecydowanie bardziej wolał siebie w takiej odsłonie. Nawet jeżeli kotka chciałaby teraz jakoś zareagować, podnieść się, czy nawet uciec, nie dałaby rady. Wilczek od razu po tym, jak jej ciało wylądowało ciężko na skórzanej kanapie, ułożył się nad jej ciałem tak, by uniemożliwić jej najmniejszą szansę na ucieczkę. Ujął w dłoń jej drobne lico i przysunął się tak, że odległość między nimi była zmniejszona niemalże do minimum. — Przekonajmy się, czy tego też będziesz się bała, że Ci się spodoba... — mruknął, modulując swój głos. Kotka mogła teraz poczuć na swoich ustach, podbródku i częściowo na policzkach, jego ciepły, trochę przyśpieszony oddech. Odwrócił w bok jej twarz, swoją zbliżył do jej odsłoniętej szyi i przejechał ciepłym językiem po skórze na niej. Pozostawiał niewidoczny ślad, jak gdyby nie mogąc się zdecydować, które miejsce będzie odpowiednie. Złożył jeszcze jeden delikatny pocałunek, po czym wbił w jej skórę kły, pozwalając by jej krew powoli podrażniała jego kubki smakowe. Zjawisko zmusiło go do ponownego spięcia mięśni, przylegając do ciała kotki swoim, znacząco ją dociskając do kanapy. Pił powoli, o dziwo, kontrolując się. Nie chciał by dziewczyna odczuła jakiegokolwiek niepożądane skutki, prócz delikatnego, dla nielicznych nawet przyjemnego, pieczenia w miejscu, gdzie zatopił swoje kły.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 3 Kwiecień 2016, 23:37   

    Z uwielbieniem i nieukrywanym, rosnącym w jej wnętrzu zadowoleniem obserwowała wszelkie zmiany zachodzące nie tylko na twarzy Wilka, lecz także w jego głosie oraz całej reszcie zachowań. Powoli uświadamiała sobie, że udało jej się uzyskać to, co zaplanowała, czyli powrót do utraconej, względnej harmonii między nimi, atmosfery bez wiszących w powietrzu napięć czy rozdrażnienia – tego negatywnego – któregokolwiek z nich.
    Gdy poczuła na poliku jego dłoń, odruchowo odsunęła twarz od fotela, by przymykając zmęczone powieki nieznacznie naprzeć w stronę przeciwną, tym samym wzmagając odbierane poprzez dotyk bodźce. Słowa w pełni się z kocią wypowiedzią zgadzające, tylko pozwoliły odetchnąć, ale i zrozumieć, iż nie zawsze może otrzymać dla siebie drugą szansę. Przecież pragnęła uniknąć powtórek, powinna wyciągnąć odpowiednie wnioski i przestać działać tak chaotycznie i zdecydowanie zbyt pokrętną drogą. Jak bardzo ironicznie by to nie brzmiało, czasem najprostsze rozwiązywanie okazywało się być tym najlepszym, o czym po tak długiej rozłące łatwo było zapomnieć, zamiast tego wybierając coś, czym uraczało się te wszystkie słodkie istotki uchodzące za siedliska smakowitych dań.
    - Postaram się, by tych błahostek było jak najmniej, nya, chociaż czasem może być mi naprawdę trudno. – Żadne usprawiedliwianie się raczej nie miało tu większego znaczenia, w zasadzie miała ochotę sama ugryźć się w język za drugą, absolutnie niepotrzebną część zdania, ale… Za późno. Liczyło się tylko to, że znów mogła być tak blisko, wrócić do łask, a dzięki temu przestać obawiać o popełnienie następnego błędu. Nie, dziś już ich nie chciała, już wystarczyło.
    Dotykane wargi automatycznie lekko się rozchyliły, lecz i równie szybko ponownie zamknęły. Coś nagle przestało jej się podobać, choć nie do końca wiedziała, cóż takiego to może być, dlaczego prawdopodobnie instynkt zaczynał ją przed czymś przestrzegać; szalał po całym ciele, obijając się o jego bariery. Nie słuchała go, może i niesłusznie. Lecz to rozczarowanie w tym momencie wygrało, teraz, kiedy sytuacja ponownie nabierała barw, tych dobrych i ciepłych. Dlaczego tak na nią patrzył? Dlaczego wstawał? Czym nieświadomie go rozdrażniła?
    - Nie odchodź, nya, nie zostawiaj mn... – Gwałtownie poruszyła głową śledząc, starając się nawet przewidzieć jego dalsze kroki, lecz Wilk wcale nie zamierzał wyjść, a przynajmniej nie w tym momencie. Nieswojo zawiedziony głos urwał się nagle, gdy niespodziewanie została pociągnięta ku górze, na co z początku będąc wciąż w osłupieniu nie zareagowała, dopiero chwilę później przytomniejąc. Nie zostawiał jej.
    Patrzyła na niego pytająco, zdziwiona, ale i z błyszczącymi iskierkami, które potęgowane były każdym kolejnym ruchem Wilka. Może i nie miała w sobie spontanicznych emocji, jednak ciężko było być obojętną na to, jak właśnie się czuła. Znów wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł miły dreszcz, kończący swoją drogę w okolicy łopatek, przez co wyprężone ciało nawet bez silnego uścisku mężczyzny, samo do niego lgnęło. Znów, mimo skąpego ubioru, było jej piekielnie gorąco, serce zachęcone przyspieszało swoje tętno, by szybciej płynąca krew doprowadzała do zawrotów głowy. A może to znów ten zapach – jego zapach? Wszystko nakładało się na siebie, tworzyło zmysłową piramidę przyjemności, nieporównywalną do tej, którą dawało niejedno polowanie stosowane bardziej w celu umilenia sobie żywota. Jedną z dłoni położyła na jego, tej trzymanej na talii, chwyciła pewniej, jak gdyby zapewniając, że tym razem nigdzie się nie wybiera, że nie ucieknie i pozwoli, nie bacząc na konsekwencje, zdominować się temu nietypowemu szaleństwu. Skoro on tego chciał… Pozwolić jej zaznać i polubić takie uczucia, nie będzie się więcej temu sprzeciwiać, czy działać wbrew rozkazom swojego pana.
    - I zapewne, jeszcze nie raz będę. – Szepnęła cicho, niemalże niedosłyszalnie, gdyż bez oporów wykorzystując okazję zatracała się w kawałku ciała pod swoją twarzą. Jeśli tak właśnie wyglądało działanie na nerwy, to co robiła tłukąc szklankę? Nie, dość, nie będzie teraz wracać do tego myślami. Miała milsze sprawy… przy sobie. I nawet jeśli po raz kolejny dotykał swoimi wargami jej ucha, sądziła, że przy wielu następnych takich epizodach nie umiałaby się do tego przyzwyczaić, szczególnie, że tylko ten człowiek miał prawo kotkę w taki sposób dotykać. Ale również nabierała przez to ochoty na więcej, wręcz domagałaby się, gdyby nie obawa przed przekroczeniem Wilczych granic. To on, głównie on, miał wyłączność, aby swobodnie je regulować wedle własnego widzimisię. Tak jak i teraz.
    Cofnęła się o dwa drobniejsze kroki, uważając, aby nawet będąc bezpiecznie asekurowaną, nie stracić równowagi. Wszak w tym stanie brała pod uwagę każdą ewentualność. Jednakże sama osoba asekurująca postanowiła, iż dość męczenia się w pozycji pionowej. Nie opierała się, choć w pierwszej chwili dezorientacji pojawiło się pragnienie chwycenia czegoś stabilnego, które momentalnie zdusiła. I dobrze zrobiła, bo nie broniąc się przed upadkiem, wylądowała na kanapie, zaraz potem zostając okryta uroczym ciężarem w postaci Wilka. Nabrała powietrza w płuca z głośnym świstem, mało co się przy tym nie krztusząc. Tego chyba się nie spodziewała, ale i podejrzewała także, że wiele nieoczekiwanych momentów jeszcze przed nią. Jakaż to wybuchowa mieszanka ją właśnie ogarniała - czuć lęk przed niepewnością i brakiem kontroli kontrastujące z jednoczesnym pragnieniem, wręcz pożądaniem tego.
    - Bez względu na to, co będzie dalej, już mi się to za bardzo podoba. - Jeśli jeszcze obserwował jej twarz, zapewne dostrzegł szeroki, rzucający nieme wyzwanie, uśmiech. Cóż takiego strasznego mnie jeszcze czeka z Twoich rąk, Wilku? Zaraz po zadaniu sobie pytania, zaśmiała się cicho, niespokojnie przy tym poruszając, przechyliła także lekko głowę w bok, by utrudnić mu dostęp do swojej szyi, której skóra była tak wrażliwa, iż nawet tak subtelne pieszczoty jak - znów tak bardzo nie wierzyła! - pocałunek, zwyczajnie ją łaskotały. Lecz zapewne nie było to żadną przeszkodą, gdy Wilk czegoś pragnął, więc przy dalszych poczynaniach starała się nad sobą panować, z wielkim trudem, ale jednak.
    Syknęła, gdy kły przebiły jej skórę, choć nawet jeśli powinna, to bólu nie odczuwała, odurzona wcześniej zastosowanymi środkami. Całe ciało wygięło się w lekki łuk, a jednocześnie jej dłoń utorowała sobie drogę, na końcu której mogła bez przeszkód zanurzyć się miękko w czarnych włosach mężczyzny, dzięki czemu miała też nadzieję zachować go tak blisko siebie na dłużej.
    Ale krew... Krew swobodnie wypływała z jej szyi, uciekała od prawowitego właściciela w siną dal. Ten ponoć życiodajny (czy więc powinien płynąć w żyłach Stracha?) płyn z każdą ubywającą kroplą pozostawiał w niej mniej z... życia. Na kilkanaście dobrych sekund zapomniała, jak się oddycha, oczy nie wiedziały o potrzebie mrugania, a drżące wargi jako jedyne z całego sparaliżowanego ciała się poruszały. Czy nie w taki sposób umarła? Bezczynnie patrząc jak czerwona maź zasycha na cmentarnej glebie? Całkowicie ją opuszcza, pozostawiając puste, martwe ciało?
    Ale Wilk nie pozwoli jej umrzeć, prawda? Ufała mu, nawet jeśli była w tym dziecinnie naiwna. Przecież wciąż żyła! Żyła, czując nawracające ciepło, silniejszą niż chwilę temu chęć zbliżenia się do niego. I nie hamowała tego. Tym razem to ona wcisnęła twarz w zagłębienie jego szyi, druga, wolna ręka zawędrowała poprzez część pleców na lędźwie i każda drobna rzecz była już na właściwym miejscu.
    - I jak smakuje, nya? Wystarczajaco dobra, by… - Nie dokończyła, sama mając wątpliwości, jaki wydźwięk zdania wolała przekazać. By mieć ochotę na więcej? By chcieć to jeszcze kiedyś powtórzyć? Albo zupełnie coś innego, czy to tak bardzo ważne? Przymknęła powieki ignorując zalewające obrazy wspomnień, zamruczała w ten typowy, koci sposób mogąc rozkoszować się delikatnym błądzeniem opuszek palców wśród Wilczych włosów.
    _________________
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 5 Kwiecień 2016, 15:53   

    Wilk i Anastasia, mimo obustronnej(?) chęci do kompromisu, nie należeli do łatwych osobowości. On był cholerykiem, z tą różnicą, że nie posiadał aż nader dużej energii do życia i mimo sprzeczności, z zachowania pozostawał flegmatykiem(bo jakby nie patrzeć często się kontrolował, nie dając ponieść wewnętrznej agresji). Silna potrzeba dominacji mogła wynikać z jego drugiej, wilczej natury, w której jest to typowo naturalnym zachowaniem wśród samców alfa. Pragnął by kotka była mu podporządkowana i choć starała się pokazać, że faktycznie jest, to nadal nie było to, czego oczekiwał. Chciał więcej, chciał zobaczyć jak jest w stanie skoczyć za nim w ogień, jak będzie gotowa oddać swoje życie na dobro Wilka. Chciał widzieć jej cierpienie tylko po to, by zaspokoić własne pragnienia dominacji. Swoją władczość pokazywał całą swoją postawą. Nie bez powodu rzadko się uśmiecha, a na jego twarzy często widać, jakoby mocno się zastanawiał, często zatracając się w tych myślach na dobre. Ona natomiast, mimo widocznych chęci do spełnienia każdej zachcianki Wilka, nie była tą samą, otwartą i towarzyską Hebi. Nie czarujmy się — Anastasia to równie silna osobowość, która po śmierci bardziej zmierzała w przeciwnym kierunku, do tych negatywnych emocji, niż do znalezienia w sobie uroczej spontaniczności, którą kiedyś Ludożerca tak bardzo polubił. Dlatego też tych dwoje nie mogło czekać nic innego, jak jeszcze więcej rozczarowań, rodzących się w nich negatywnych emocji, wiele niechcianych sytuacji, w których to właśnie ona pierwsza będzie musiała wyciągnąć łapkę, jeżeli będą mieli się pogodzić. Nie zabraknie dramatyzmu, przesadnego doszukiwania się powodów do kłótni, a przynajmniej z jego strony. On po prostu nie potrafił nikomu zaufać, nie potrafił zaprzestać dokładnej obserwacji drugiego osobnika, ani pozostać nieostrożny. Według niego wszyscy byli podejrzani i tak samo wszyscy powinni być traktowani podobnie. Jak więc wytłumaczyć tą niepohamowaną chęć dotyku względem kotki? Idąc tokiem myślenia Wilka; po pierwsze — była świeżo po kąpieli, po drugie — musiał się przyznać przed samym sobą, że coś zmuszało jego ciało i umysł do poddania się ten dziwnej, niepożądanej słabości do jej dotyku.
    Kontrolując natężenie z jakim dociskał kły oraz swoje wargi, był w stanie przyśpieszyć wyciekanie krwi, jak również całkowicie je ustąpić. W tym wypadku musiał zachować ogromną ostrożność, żeby kotka nie poczuła się w pewnym momencie słabo, w efekcie czego straciłaby przytomność. Nie była zwykła ofiarą, przez co jego nastawienie nie mogło się ograniczać tylko do traktowania niczym przedmiot. Dotychczas, pijać czyjąś krew, pozwalał sobie na tyle, ile sam miał ochotę. Niczym kartonik soku, wypijał do dna, by później pozbyć się niepotrzebnej części — choć w gruncie rzeczy, stały dawca krwi okazywałby się lepszym rozwiązaniem. Dla niego Anastasia, mimo widocznej zmiany w zachowaniu, nadal pozostanie tą samą delikatną, niezwykle kruchą istotką. Nie był wcale taki obojętny na krzywdę innych, choć nie ukrywał, że czuł się o wiele lepiej sam ją zadając. W tym momencie wszystkie jego myśli kręciły się wokół kotki, zastanawiał się, czy aby za mocno jej nie dociska, czy pieczenie nie jest dla niej nieprzyjemne, czy sposób w jaki ją potraktował nie był zbyt brutalny. Mimo wszystkich tych niepewności, nic w tym kierunku nie zrobił. Nie rozluźnił się, nie przestał dociskać jej swoim ciałem do kanapy, nie zaprzestał swoich działań, by zapytać, czy nic ją nie boli. Tym razem to nie instynkt zablokował mu drogę do tego, to on sam, sprzecznie ze swoimi własnymi myślami, czuł się w tym momencie doskonale. Z każdą chwilą, kiedy metaliczny posmak krwi na nowo podrażniał jego kubki smakowe, nie mógł się powstrzymać, by nie pozwolić sobie na kolejny łyk. A z kolejnym łykiem pod opuszkami palców - które nieświadomie zdążyły już na dobre zagościć pod podwiniętym materiałem podkoszulki, muskając delikatnie jej ciało — zaczynał odczuwać przyjemne, ale niekoniecznie bezpiecznie dla niej mrowienie. Wszakże zawsze doświadczał tego uczucia, kiedy miał ochotę wyzwolić z siebie — dosłownie — wilka. Czuł jak zatapia, w jej niezwykle aksamitną skórę, swoje kły jeszcze mocniej, przy czym bardzo możliwe, że odczuła coś w postaci mocniejszego uszczypnięcia, a nawet paru w ugryzionym miejscu.
    Gdyby uchylił swoje powieki choć na chwilę, można by dostrzec jak ciemne tęczówki lśniły teraz jasnym fioletem. Wiedział, że jeżeli teraz nie przestanie zamiast niego, zmieni swoją formę na tą, która nie znała umiaru ani kontroli. Zamiast znośnego szczypania poczułaby jak wilcza szczęka zaciska się na jej krtani, rozrywając ją. Nawet po zmianie nie lubił mięsa istot magicznych, ale zabijanie kogokolwiek, bez większego celu, dawało mu tyle samo przyjemności co posiłek. Myśli Ludożercy jakby stłumione przez głośne warknięcia, znajdujące się gdzieś głęboko w jego głowie, nie pozwalały mu odróżnić rzeczywistości. Nawet wodząca pod ubraniem ręka zatrzymała się gdzieś w okolicach usztywnienia stanika (o ile w ogóle go miała), napierając — całe szczęście — krótkimi paznokciami na jej skórze, pozostawiając tylko niewielkie, zaróżowione ślady. Druga zgięta, którą podpierał się o kanapę, by jednak nie zgnieść pod sobą Any, napięła się jeszcze mocniej niż uprzednio, by to dzięki niej pomocy oderwać się (dość brutalnie) kłami od jej szyi, nacinając przy tym naskórek i zamiast niewielkich dziurek po kłach, zostanie również widoczne zadrapanie. Oparł głowę o jej czoło, zmniejszając — o ile, biorąc pod uwagę aktualne ułożenie ich ciał, to w ogóle możliwe — odległość między ich ustami do minimum, możliwe, że delikatnie musnął je swoimi, ale bardziej wyczuwalny był jego nierównomierny oddech, niż dotyk warg. Sapał ciężko, niczym wygłodniałe zwierze, a z rozchylonych warg, z których wydobywały się ciężkie oddechy, kilka kropek krwi opadło na kąciki ust dziewczyny, by spłynąć na skórzany materiał po całej długości jej policzków. Kontrolowanie własnych żądzy okazało się o wiele trudniejsze, niż się spodziewał. Właściwie to czego mógł się spodziewać po swoich dotychczasowych wybrykach? Nigdy nie przykuwał uwagi kogo gryzie, kogo je, tak długo, jak nie miał z tym żadnego problemu. W tym momencie problemem okazywała się jego ulubienica, której mimo usilnych starań nie chciał skrzywdzić, ale odczuwał wrażenie, że i tak przesadził.
    Hebi, Hebi.. — mruczał cicho, nie mogąc wypowiedzieć niczego innego niż jej imię. Oparł się wygodniej, by otworzyć ciężkie powieki i spojrzeć na jej oblicze. Nie starał się doszukać emocji jakie przewijały się przez jej bladą twarz, bo wzrok jego - już normalnych kolorem — ślepi od razu zatrzymał się na strumyczkach, które pozostawiła po sobie krew. Wraz z widokiem wyciągnął swoją dłoń, która pewnie nieprzyjemnie wbijała się w skórę na jej żebrach, by złapać w nią jej podbródek. Ponownie zmniejszył odległość między nimi, by finalnie jego ciepłe, miękkie wargi spoczęły na jej zabrudzonej części twarzy, pozbywając się zanieczyszczenia. Po tym wszystkim podniósł jak gdyby nigdy nic i ruszył w stronę stoliczka obok fotela — który swoją drogą traktował niczym tron. Może powinien sobie sprawić taki prawdziwy? Bo jednak skórzany fotel, choć prezentował się dobrze i pasował do wystroju, tak w minimalnym stopniu odzwierciedlał miejsce, na którym winien spoczywać władca.
    Kiedy już znalazł się przy wcześniej wspomnianym miejscu, sięgnął po paczkę papierosów i niczym poparzony prądem odwrócił się momentalnie w stronę kanapy, na której powinna(?) znajdować się jeszcze kotka. — Zostań tam! — warknął, gdyby miała w planach zmienić swoje położenie. Nie mógł sobie pozwolić na kolejny atak. Wiedział, że następnym razem nie powstrzymałby się.
    Opadł na fotel i odpalił papierosa, zaciągając się mocno i trzymając długo dym, by po chwili połowicznie wypełnić nim pomieszczenie. Niesamowite, że tak iście ludzki wytwór dawał mu tyle wewnętrznego spokoju. Wykluczył nawet, że to tylko jego wyobraźnia, bo szczerze powiedziawszy miał głuchą pustkę w głowie, która powoli przeradzała się w ból. Papieros na dobre uspokoił, jego jeszcze trochę roztrzęsione przez wyzwolone emocje, ciało, jak i sam umysł. Czuł się na siłach, by poprowadzić dalej rozmowę, ale bliskości kotki wolał unikać, a przynajmniej dopóty nie będzie w pełni świadomy swoich następnych ruchów.
    Wendy Wels. — rzucił bez wyjaśnienia, na chwilę pozwalając sobie, by odnaleźć w stłumionych jeszcze myślach cokolwiek, co niej wiedział. A informacji na ten temat było niestety niewiele. — Rudowłosa postać będzie się co jakiś czas pojawiała tutaj, zatrudniłem ją jako sprzątaczkę. Wygląda normalnie, ale nie rozumiem, skąd u mnie ta niepewność. Normalnie, gdyby nie moja ciekawość i możliwość zjedzenia jej, nie podpisywałbym z nią umowy. — nie lubił komplikacji. — Wszakże w umowie jasno zostało podkreślone, że za nieposłuszeństwo będę wyciągał odpowiednie konsekwencje. Nie wymieniałem jakie... — mruknął, pod sam koniec wypowiedzi uśmiechając się blado, jakby oczekiwał, że faktycznie wystąpią jakieś problemy z Wendy. Nigdy nie odpuszczał sobie sposobności na wypełnienie swojej lodówki kolejną porcją mięsa.
    Uznał, że Anastasia, skoro już tutaj mieszkała, powinna wiedzieć kogo Wilk zatrudnia i kogo może się tutaj spodziewać. Chciał unikać niepotrzebnych starć, w których kotka, niczym bojowe zwierzę, rzuciłaby się na Wendy pod pretekstem obrony domostwa. Chociaż niewątpliwe, że widok ten iście by go ucieszył. Cóż za paskudny typ, który potrafi w każdej możliwej chwili wyobrazić sobie krwawe starcia. I to nie byle jakie! Dwójki swoich podwładnych, ot co!
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 9