• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Coffee and Tea
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 17 Grudzień 2014, 23:28   Coffee and Tea  

      Kawiarnia i herbaciarnia w jednym. Herbaty tutaj sprzedawane są o niemal zapomnianych smakach, bo zawierają same naturalne składniki. Przytulanie i miło, już zbliżając się do drzwi można poczuć zapach parzonej kawy, mieszający się z herbatą imbirową. Jakby tego było mało, jest tu całkiem tanio i każdy znajdzie "swój smak". Znajdują się tu zarówno stoły przy oknie (na widoku), jak i te nieco bardziej skryte, oświetlone tylko sztucznym światłem kawiarni.

    ***

    Wilk mając na nogach trampki poruszał się raczej bezgłośnie, gorzej było ze stukającą laską, która wydawała dźwięk za każdym kolejnym krokiem. Nie miał jednak wyboru, oszpecona noga nie tylko nieładnie wyglądała, ale straciła siły na podtrzymanie ciężaru jego ciała. Co druga osoba odwracała się za nim. Nie wyglądał staro, miał po prostu zmęczoną twarz, nie był zaskoczony tym, że ludzie wokół dziwili się, że młody mężczyzna musi podpierać się o lasce. Pewnie mógłby sobie znaleźć jakiś inny, nowoczesny przedmiot, dzięki któremu mógłby się podpierać i wyglądać stylowo, ale drewniana laska była dla niego ważniejsza niż jakikolwiek człowiek na tym świecie. Była ładna, dobrze wykonana, z prawdziwego drewna, a nie tworzywa sztucznego tylko go imitującego. Wcale nie wyglądała jak przedmiot, który miał prawie tylko samo lat co on i nie chodzi mi tutaj o wiek fizyczny. Cóż, miała prawo tak wyglądać będąc dla niego czymś, czego nie zastąpiłby żadnym mięsem, żadnym marnym człowiekiem, czy nawet istotą magiczną, taką jak on.
    Powolnym, niemalże flegmatycznym krokiem zbliżał się do miejsca spotkania z jego służką - miał jednak według niej inne plany, niż przydzielanie zajęć typowej pokojówce, gdyby takiej chciał, to za taką by się rozglądał. Zapach kawy szybko znalazł swoje miejsce w jego nozdrzach, na dobrze tam zamieszkując. Coraz bardziej zdawał sobie sprawie jak bardzo był podatny na wszelkiego rodzaju używki. Palił - choć to akurat jedno z najkrótszych jego uzależnień, zaczął niedawno, ale nie planował równie szybko odpuścić sobie tego nałogu. Pił dużo kawy, niemalże litrami dziennie. Ponadto, jakby to mu nie wystarczało do trucia swojego organizmu, szprycował się tabletkami przeciwbólowymi, które swoje niepożądane skutki zostawiały w jego głowie. A konkretniej wzbudzając wszelkiego rodzaju halucynacje, omamy. Właśnie dlatego potrzebował kogoś takiego jak Tunrida. Kogoś kto będzie mu pokazywał co jest rzeczywistością, a co jedynie psikusem jego własnego umysłu. Teraz tylko pozostawała kwestia kilku szczegółów i dziewczyna będzie mogła prowadzić fundację doradcy, prawej ręki. Nie był oczywiście naiwny, musiał ją lepiej poznać, przekonać się, czy nie sprawia mu w żaden sposób niebezpieczeństwa. Głównym celem dzisiejszego spotkania było po postu przekazanie jej kluczy, które jeszcze dzisiaj dorabiał.
    Nie wyobrażał sobie bardziej odpowiedniejszego miejsca na spotkanie, niż kawiarnia. A perfekcyjnym stałoby się dla niego to miejsce, gdyby jeszcze miał możliwość wynajęcia go tylko dla siebie, chociażby na czas spotkania z Tunridą. Nie lubił chodzić po mieście, w ogóle nie lubił miast. Za dużo ludzi, za dużo mięsa, które kusiło go by wgryzł się w nie. Ponadto był głodny, nic dzisiaj nie jadł, dlatego każdy przechodzący obok niego człowiek wydawał się być wyjątkowo apetyczny. Przez lata starał się określić, które mięso smakuje mu najbardziej, ale w takich sytuacjach nie robiło mu to różnicy, czy ktoś był stary, młody, gruby, chudy, wszyscy byli zjadliwi. Smak nie miał wtedy żadnej wartości, liczyło się tylko zaspokojenie głodu, by móc normalnie funkcjonować. Nie znalazł się jeszcze na krawędzi, miejmy nadzieję, że pozostanie tak do momentu końca ich spotkania, jeśli nie - dziewczyna będzie musiała mu wybić z głowy rozniesienie całej kawiarni, uprzednio oczywiście poinformuje ją o swoim stanie. Przy okazji dowie się jak szybko zareaguje i jak bardzo przydatna będzie w takich momentach. To też miało dla niego duże znaczenie. Nie wychodził za często na miasto i mordował raczej pojedyncze jednostki z dala od zabudowanych terenów. Gdyby nagle głód przejął nad jego ciałem kontrolę i pozabijał wszystkich wokół, nawet gdyby do satysfakcji potrzeba mu była jedna istota, nie za dobrze by to się skończyło. Był istotą magiczną, na pewno silniejszą od zwykłego człowieka, ale mieszkał w ich świecie i.. musiał dbać o swoją reputację, w końcu niebawem miał w planach otworzyć firmę. Ucieczki nie były jego mocną stroną, a w tym świecie przyszło mu żyć wygodniej niż w Krainie Luster, po co więc odbierać sobie wygodę?
    Ludożerca jeszcze chwilę przyglądał się plakietce na drzwiach sygnalizującej o tym, że dzisiaj wszystko było o połowę taniej, nie wzruszyło go to jednak w żaden sposób. Najprawdopodobniej się zamyślił i zagapił, akurat padło na to. Wszedł do środka nieśpiesznie, nie był spóźniony, był przed czasem, bardziej obawiał się, że to ona się spóźni. Nim jednak zacznie się irytować, pozwoli sobie na chwilę przyjemności sam na sam ze swoim nałogiem. Zamówił kawę espresso, dwie łyżeczki cukru, bez mleka - tradycyjne, po Wilczemu. Z zamówieniem zajął stolik przy oknie, może to nie w jego stylu być na widoku, gdzie każdy odwracający się w bok zauważy właśnie jego sylwetkę. Jednakże dzięki temu mógł szybciej zlokalizować dziewczynę, ewentualnie puścić jej jakieś groźne spojrzenie, tak na dobry początek dnia. Zawsze był punktualny i cenił sobie to samo u drugiej osoby, na szczęście ta miała jeszcze... Odsłonił nadgarstek zakryty przez materiał koszuli i spojrzał na zegarek. 10 minut. Mile by go jednak zaskoczyła gdyby już była w kawiarni, a może tak na prawdę chodziło mu to, że niezręcznie się czuł w jakikolwiek pomieszczeniu, gdzie liczba osób wynosiła więcej niż dwie i chciał jak najszybciej załatwić to, co miał tutaj do załatwienia i się stąd zmyć. Najlepiej do swojej posiadłości, uprzednio chwytając jakiś apetyczny kąsek, by później przygotować go w domu. Chyba musiał sobie zatrudnić kogoś, kto gotował by dla niego, oczywiście kogoś, komu powierzałby do przygotowania ludzkie mięso. Lubił je surowe, gotowane, smażone, pieczone, grillowane, duszone, nie było dla niego żadnego znaczenia jaka obróbka cieplna została wykorzystana, ważny był efekt końcowy. Do tego lampka wina, papieros i byłby spełniony do końca dnia. Ze świata wyobraźni wyrwał go gorący płyn, który oparzył jego język. Nawet nie wiedział kiedy sięgnął po kubek i przyłożył go sobie do ust. Czyżby wariował? To niemożliwe. Nie w jego wypadku, to człowiek który z innych robił wariatów, a nie z samego siebie.
    Zdjął z wolnej ręki skórzaną rękawiczkę i sięgnął do kieszeni spodni po plastikowy, owalny pojemniczek z białymi tabletkami. Wysypał prosto do ust dwie pastylki i połknął bez popijania. Były gorzkie. To leki przeciwbólowe od których był uzależniony, brał je nawet jak nic mu się nie działo, przynajmniej przez połowę dnia, bo nie przyszło mu jeszcze funkcjonować cały dzień bez bólu nogi, chociażby przez chwilę, tak rwącego i silnego, że miał ochotę odrąbać ją sobie żywcem.
    - Nie chciałabyś żebym był rozczarowany.- mruknął jak gdyby dziewczyna już tu była, obok niego. Ponowne zerknięcie na zegarek. Dokładnie sprawdzał czas, we wszystkim był dokładny, wręcz obrzydliwie perfekcyjny.
    Tunrida
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Grudzień 2014, 14:14     

    Mylił się ten, kto sądził, że dziewczyna mogła spóźnić się na umówione dużo wcześniej spotkanie. Ba, powiem więcej - Tunrida czekała nieopodal kawiarni, skryta za rogiem jakiegoś budynku, aby nie rzucać się zbytnio w oczy, wypatrując ze swego punktu obserwacyjnego Mr.Wolfa, jak zwykła go nazywać. Pojawienie się w tym miejscu niemal pół godziny przed czasem nie było z jej strony chęcią usilnego przypodobania się. Prawdę mówiąc, nigdy tego nie robiła, nawet wówczas, gdy pracowała dla tego cholernika, Alvaro. Zostawił mnie... Zagryzła bezwiednie wargę na tą myśl, tłumiąc w sobie złość. O swoich planach nie pisnął jej nawet słówkiem - JEJ, jego prawej ręce, jego doradczyni! Zniknął któregoś dnia bez śladu, pozostawiając swoją rezydencję opustoszałą i zamkniętą na cztery spusty, ku zaskoczeniu Tunridy, która wówczas również tam mieszkała. W pierwszej chwili myślała, iż był to wyjątkowo kiepski żart... Gdy jednak dostrzegła ziejące wewnątrz domostwa pustki (do którego włamała się bez pardonu), zrozumiała że została wystawiona, choć niczym sobie na to nie zasłużyła. Spakowała więc wszystkie swoje rzeczy, a nie mając gdzie się podziać, błąkała się po światach bez większego celu, najwięcej czasu spędzając jednak w... Świecie Ludzi. Czy była to wina nostalgii czy raczej fascynacji rozwijającą się tak szybko ludzką krainą, nie wiedziała. Fakt pozostawał faktem, tak samo jak to, iż właśnie wtedy poznała swojego przyszłego pracodawcę, z którym umówiła się na dziś.
    - Na pewno to jakiś szemrany koleś, który zostawi cię tak samo jak tamten laluś z różkami, albo jeszcze lepiej, narazi MOJE ciało na jakieś trwałe kalectwo, albo w ogóle cię zabije! - wrzeszczał w głowie dziewczyny Madness, rozwścieczony kolejną tak śmiałą decyzją Tunridy. Bądź co bądź, każdy pracodawca dawał czarnowłosej niejakie oparcie psychiczne i motywację do życia, którą "Podświadomość" tak bardzo chciała Szklanej Pannie odebrać, aby później bez większego trudu móc przejąć kontrolę nad jej ciałem. Na te słowa, Tunrida prychnęła pod nosem, zerkając po raz kolejny w kierunku wejścia do kawiarni.
    - Zamknij się, Madness. - warknęła śmiało, o wiele śmielej niż wcześniej, kiedy służyła jeszcze u Alvaro. Koniec służby u arystokraty miały, wbrew pozorom, również swoje dobre strony - dzięki temu, czarnowłosa nabrała nieco większej pewności, jak również powoli uodparniała się na zaczepki Podświadomości, co (jak na nią) było naprawdę dużym wyczynem.
    - Nie drażnij mnie, dziewczyno. Jeszcze zobaczymy które z nas miało rację, a kiedy okaże się, że na pewno miałem ją ja, możesz być pewna, że twoja śmierć będzie długa i jeszcze bardziej bolesna niż wtedy, gdy robiłaś za królika doświadczalnego! - zaskrzeczał z furią, jednak Tunrida już mu nie odpowiedziała. Oparła się nieco zrezygnowana plecami o ścianę budynku, patrząc na zegarek na nadgarstku. Wciąż pozostawało jej jeszcze 15 minut. 15 długich, niekończących się minut... Kopnęła z bezsilności kamyk, leżący przed nią i sięgnęła do kieszeni kurtki. Od jakiegoś czasu zaczęła popalać, a z dnia na dzień liczba wypalonych papierosów wzrastała co najmniej o jeden, co z jej obecnymi problemami zdrowotnymi nie było zbyt mądrą decyzją. Nie przejmując się tym jednak zbytnio, wyciągnęła fajkę, wsadzając końcówkę do ust i gdy już-już przybliżała płomień zapalniczki do drugiej, dostrzegła w końcu sylwetkę mężczyzny, na którego tak długo czekała. Zamknęła natychmiast urządzonko i wtopiła się w cień, w którym się chowała, aby przypadkiem jej nie zauważył, gdyby przyszło mu na myśl rozglądać się dookoła. Zmrużyła z zaciekawieniem oczy, przyglądając się Mr.Wolfowi, a gdy w końcu zdecydował się wejść do środka, odczekała minutę i wyszła z cienia, chowając nieodpalonego papierosa z powrotem do paczki. W końcu...
    Poprawiła kapelusz i z nieco zwieszoną głową, ruszyła przed siebie, przechodząc w końcu przez próg kawiarni. Wyszukała szybko wzrokiem mężczyznę, zasiadającego przy oknie, do stolika którego przysiadła się bez słowa. Dopiero wtedy podniosła czuprynę na tyle wysoko, aby rondo kapelusza odsłoniło jej jasne tęczówki, utkwione w postać Ludożercy naprzeciwko.
    - Jak zawsze przed czasem. - odezwała się ze znaną sobie manierą do dość cichego, spokojnego mówienia. Spojrzała kątem oka na stojącego obok kelnera, który zjawił się, kiedy tylko dostrzegł postać Tunridy przy stoliku. Poprosiła sztywno o gorącą czekoladę, a gdy zamówienie zostało przyjęte, wróciła wzrokiem do Wilka. Nie odzywała się. Nie było to w jej stylu ględzić o niczym, nawet jeśli cisza bywała czasem krępująca.
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 19 Grudzień 2014, 17:02     

    W mieście starał się nie rozglądać, im mniej sylwetek ludzi wpadało w pole jego widzenia tym lepiej. Dla nich. Dlatego też nic dziwnego, że nie zauważył niczego niepokojącego za ścianą. Nie miał w zwyczaju obawiać się czegokolwiek w tym świecie, toteż takie drobiazgi jakoś mu umykały.
    Stukał piętą o ziemię, mimo iż podeszwa trampka nie wydobywała żądnych głośniejszych dźwięków. Często tak robił kiedy zaczynała go boleć noga. Akurat teraz musiała się pojawić jego zmora, kiedy miał do omówienia parę spraw? Przecież przez ból będzie jeszcze bardziej nieprzyjemny niż zazwyczaj. Dlatego też jego wewnętrzne dziecko ucieszyło się na widok Tunridy, oczywiście nie dlatego, że to ona, a dlatego, że wszystko szło zgodnie z jego planem. Podążał za nią granatowymi tęczówkami, jego twarz wydawała się być jeszcze bardziej zmęczona niż zazwyczaj, a może to pewnego rodzaju grymas? Dopiero teraz zorientował się, że drewniana laska była zawieszona o jego rękę utrudniając mu stukanie palcami o stół. Oparł ją o oparcie krzesła z wyjątkową, niepodobną do niego delikatnością.
    - Tunrido. - zaczął wyjątkowo sztywno, zupełnie nie w jego stylu. Czyżby się krępował, odczuwał niepokój? Ależ skąd! Zwyczajnie się z nią bawił, albo tylko go bawiło to jego zgrywanie poważnego. Co prawda podchodził do wszystkiego apatycznie i poruszał się wyjątkowo flegmatycznie, aczkolwiek należał do ludzi, w których głosie słychać było ironie, czy rozbawienie. - Dobrze, że na czas. - brzmiało to trochę jak - masz szczęście. Choć trudno mówić tutaj o jakimkolwiek szczęściu, biorąc pod uwagę fakt, że dziewczyna była teraz pod jego kontrolą, zawsze mogła zrezygnować, nie trzymał nikogo na siłę, ale nie obiecywał też nigdy, że za nieposłuszeństwo nie będzie kary. Rzadko posuwał się do przemocy wobec innych, nie wliczając w to licznych zabójstw, ale to w jego mniemaniu był normalne - ot, jako zwierzę musiał się czymś pożywić, reagował instynktownie.
    Zmrużone oczy i zmarszczone brwi stały się już jego wizytówką, chciał jak najszybciej przejść do interesów:
    - Pracujesz dla mnie, a skoro sprawy tyczą się mnie, musimy sobie parę rzeczy wyjaśnić. - kolejny łyk kawy, jak gdyby zbierał siły na jakieś większe przemówienie. Otworzył wcześniej przymknięte oczy, by lepiej się jej przyjrzeć. - Nie toleruję nieposłuszeństwa, dlatego każde zadanie powinno być przez Ciebie wykonywane od początku do końca. Mówiąc jednak zadania, nie mam na myśli prostych obowiązków służącej, pokojówki, czy innego gówna. Mam nadzieję... - oh doprawdy, on, nadzieję? Aż sam urwał na chwilę, by uśmiechnąć się kącikami ust. - Że z czasem pokażesz mi jak bardzo można Tobie zaufać. - dokończył wyjątkowo zadowolony, co poznać można było po ruchu jego palców. Obijały się o stół, głucho, aczkolwiek w rytmie melodii w jego głowie. Czasami zachowywał się wyjątkowo niedojrzale, albo podchodził do niektórych spraw lekkomyślnie.
    Świdrował ją wzrokiem od samego czubka głowy do krawędzi stoły, który zakrywał dolną część ciała dziewczyny. Była atrakcyjna kobietą, nie mógł temu w żaden sensowny sposób zaprzeczyć, cieszył się jednak, że nie odczuwał żądnego pociągu do jakichkolwiek istot. Inaczej współpraca z nią mogłaby się stać dla niego problematyczna, gdyby widział w niej kobietę, a nie swoją doradczynię. Prawdopodobnie w takiej sytuacji nie podchodził by do jej pomysłów, czy rad racjonalnie, a jedynie kierował się tylko swoimi zachciankami odnośnie jej ciała. Jego orientacja nie oznaczała jednak, że nie lubił sobie za coś złapać, czy zażartować w jakiś niesmaczny sposób. To go bawiło, nic więcej. Na chwilę obecną nie widziało mu się robienie scen, miał co do niej inne plany.
    - Masz jakieś pytania? Co prawda nie obiecuję odpowiedzieć na wszystkie, ale chętnie posłucham Twoich próśb. Może niektóre okażą się zabawne. - nie mógł się hamować, chciał by wiedziała jaki jest i z kim będzie musiała się użerać. Nawet względem nowo poznanych osób reagował w ten sam sposób, ten sam ton głosu, to samo zirytowane spojrzenie wąskich oczu, które zdawały się mieć jeszcze groźniejszy wyraz przez zmarszczone brwi.
    - Tylko nie każ mi długo czekać na swoje życzenia, księżniczko, bo czekają Cię obowiązki, a szkoda marnować w ten sposób czas. - dodał jakby od niechcenia, po czym napił się już nieco większego łyka kawy. Chciało mu się palić, cholernie go kusiło by ręka znajdująca się w kieszeni spodni wysunęła się z odpalonym już papierosem. Niebawem będą musieli zmienić swoje miejsce, ewentualnie on wyjdzie przed kawiarnie zapalić. Nawet mimochodem rozejrzał się za miejscem dla palaczy, ale niczego takiego tutaj nie zauważył. Minus dla kawiarni.
    Tunrida
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Grudzień 2014, 00:50     

    Zmrużyła nieznacznie oczy, słysząc tę niecodzienną pochwałę. Nie zrobiło to na niej wrażenia nie tylko dlatego, iż niemal każda próba zaczepki spływała po niej jak po kaczce, ale również dlatego, że nawet prawdziwej pochwały nie traktowała poważnie, doszukując się w niej drugiego dna, jakiegoś podstępu. Od czasu "nowego", choć niekoniecznie lepszego życia, nikt nie zwykł mówić jej pochlebstw, a stare, wmawiane jej jeszcze w tym cholernym, zakłamanym domu, wyparła zupełnie z pamięci. Tak więc trwała do dziś, niepewna siebie, swoich możliwości, jak również atutów, które (bądź co bądź) również posiadała. Jej proces fizycznego rozwoju przebiegał zdecydowanie wolniej niż u zwykłej śmiertelniczki, lecz patrząc na Tunridę teraz, można było dostrzec pewne niewielkie zmiany, jakie zaszły w niej od czasu opuszczenia rezydencji Rogacza. Wyglądała dojrzalej, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że wypiękniała, a cała jej postać nabrała bardziej kobiecych kształtów, pomimo widocznej i niemal namacalnej niedowagi czy nawet wychudzenia. Chodzący, żywy patyk o niemal przezroczystej, bladej skórze mógł wydawać się karykaturą człowieka... Lecz ona nie dostrzegała tych cech. Była ślepa i głucha na wszystko co związane było stricte z nią, z jej ciałem i psychiką, skupiając się tylko na wykonaniu poleceń, dla których żyła. Była robotem, zaprogramowanym dawno temu w pewnym laboratorium, któremu tylko od czasu do czasu zdarzały się przebłyski chęci zrealizowania własnych pragnień. Zła Tunridka, bardzo zła, teraz muszę cię za to ukarać, a wiesz jak nie lubię tego robić...
    Wyrwana z rozmyślań, które ogarnęły ją mimochodem, podniosła na nowo wzrok na Wilka, który kontynuował swój wywód. Śledziła uważnym spojrzeniem każdy, niemal najmniejszy ruch mężczyzny, każde poruszenie palcem, nerwowe uniesienie kącika ust czy nawet krótką, ledwie sekundową ucieczkę wzrokiem w bok. Pewnego rodzaju natręctwo, które wszczepiło się nawet w jej codzienne życie, nie potrafiło dać jej spokoju ani na chwilę. Znowu ta gadka-szmatka... Powstrzymała się jednak od wywrócenia oczami na słowa o posłuszeństwie, rzetelnym wykonywaniu zadań i o tym podobnych bzdurach. Słyszała takową już sto, a nawet sto jeden razy, mogąc ją śmiało recytować w nocy podczas snu, gdyby tylko komuś udało się zobaczyć jak ta śpi... Zmusiła się więc do wysłuchania nużącego wywodu z iście kamienną twarzą, licząc w duchu, że Mr. Wolf zaskoczy ją czymś niekonwencjonalnym; czymś, co wyróżni go spośród wszystkich innych pracodawców, dla których służyła. Oczywistą rzeczą było określenie czego oczekuje się od swoich pracowników, ale... Och, ludzie, dlaczego musi to być takie nudne i za każdym razem takie same?! Odwróciła wzrok od Ludożercy zaledwie na parę sekund, gdy podano przed nią zamówioną gorącą czekoladę. I nawet gdy sięgała po cukiernicę, wsypując do wysokiej szklanki dwie czubate łyżki cukru (jak gdyby sama czekolada i bita śmietana były mało słodkie...) nie przeszkodziło jej to znów spoglądać na Wilka. Musiało to wyglądać co najmniej dziwnie, lecz co poradzić?
    Na kolejne słowa mężczyzny już nie potrafiła się powstrzymać i przewróciła oczami.
    - Co za błazen! - zaśmiał się Madness, a jego głos odbijał się w czaszce Tunridy, przyprawiając o niemałą migrenę. Ścisnęła mocno odkładaną właśnie łyżeczkę, krzywiąc się z bólu, spuszczając szybko głowę, aby szerokie rondo kapelusza zasłoniło jej twarz.
    - Stul dziób, pokrako... - warknęła do siebie najciszej jak potrafiła, choć wątpiła, aby nie posłyszał tego siedzący przed nią Wilk. No cóż, może nie zapyta. Może JESZCZE nie... Podniosła po krótkiej chwili czuprynę, wbijając przeszywający wzrok, niczym sztylety, w postać mężczyzny. Nie mogła zapytać "czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?", gdyż było to pytanie wysoce nieprecyzyjne i zmuszające do odpowiedzenia "tak" lub "nie", co wcale jej nie satysfakcjonowało. Chciała dowiedzieć się o nim jak najwięcej, aby również wiedzieć na co ona sama może sobie przy nim pozwolić. Jednak nie wszystko od razu, na wiele rzeczy potrzebny był czas i cierpliwość, której Tunrida posiadała niewyobrażalne pokłady, mimo to...
    - Skoro mnie nająłeś... - myśleliście, że będzie się do niego zwracać per "Pan"? Ha! Dobre sobie. - ...śmiem podejrzewać, że oczekujesz ode mnie nie tylko rzetelnego wykonywania poleceń. Gdy wszystko pójdzie po... naszej myśli, będę twoją prawą ręką. Będę ci służyć moją dobrą radą, będę myśleć jak ty, będę niemal częścią ciebie. Każdy posiada również tajemnicę, o której wie tylko najbliższa mu osoba. - nachyliła się ku Wilkowi, opierając klatką piersiową o kant stołu. - Chcę wiedzieć jaki sekret skrywasz ty. Jaką część siebie ukrywasz przed światłem codziennym, niedostępną dla osób postronnych. - mruknęła cicho, uśmiechając nieznacznie prawym kącikiem ust, a jej oczy na krótki moment zabłysły tajemniczo. Nie oczekiwała odpowiedzi natychmiast; szczerze mówiąc, wielce zdziwiłaby się, gdyby Wilk zrobił to teraz. Wyglądał na takiego, który strzeże swoich interesów do samego końca, aż do momentu, gdy stuprocentowo przekona się o oddaniu swego sługi/przyjaciela/kogokolwiek innego. Rozumiała to. Każdy "panicz" taki był. Opadła więc z powrotem na oparcie swojego krzesła, upijając powoli łyki gorącej, naprawdę gorącej czekolady.
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 23 Grudzień 2014, 14:46     

    Jedno było pewne - dziewczyna była niejadalna, przecież to chodzący szkielet. Nie gustował w mięsie, którego prawie nie było. Co prawda nie widział jej całej postury, ale już po nadgarstkach, czy smukłych, niemalże za smukłych palcach, był w stanie stwierdzić, że reszta ciała jest równie koścista. Kobiece kształty to jedno, tego się nie je. Mimochodem zerknął w miejsce gdzie powinny być widoczne jej piersi, widział tylko ich niewielki zarys, zmarszczył nieświadomie brwi jeszcze bardziej niż to miał w zwyczaju robić i cmoknął bezgłośnie ustami. Czyżby to oznaka rozczarowania? Niewątpliwie coś mu nie pasowało w tym, że piersi osiemnastolatki skrywane były pod materiałem ubrań. Nie podnieciłby go ich widok, ale zawsze ciekawi nas wygląd tego, czego nie możemy zobaczyć. Ot, chciał zaspokoić swoją ciekawość, ale tym zajmie się później, jak wokół nie będzie tyle ludzi.
    Jego wywody może nie różniły się niczym od innych, ale nudne czy też nie, Wilk musiał robić co do niego należało i co uważał za słuszne. Nie posiadał wiedzy na temat tego, u ilu ludzi już pracowała, w sumie guzik go to interesowało. Skoro miała dla niego pracować, ba! Miała być jego prawą ręką, musiała słuchać wszystkiego co miał do powiedzenia. Jak inaczej chciała mu doradzać? Nikt nigdy nie powiedział, że mężczyzna nie był nudny w tym co robił, czy mówił. Właśnie mógłby śmiało posłużyć jako przykład nudnego człowieka. Ciekawiej robiło się tylko wtedy, kiedy nim nie był. Jako zwierzę żyło mu się o wiele lepiej, ale efekty uboczne były niewyobrażalnie bolesne. Nie rozumiał czemu zawsze ból był taki sam i czemu czas przemiany nie zmieniał się. Czyżby stał w miejscu? Nie nabierał żadnego doświadczenia? Może odpowiedzi powinien szukać u kogoś, kto na takich rzeczach się zna. Tak, miał na myśli organizacje MORIA. Śmieszne, że królik doświadczalny, któremu udało się zbiec, chciał wracać do klatki.
    Usłyszał słowa Tundiry, co prawda wydawały się być strasznie ogłuszone, ale nie miał problemu ze zweryfikowaniem tego, co doleciało do jego uszu. Z początku nie wiedział jak zareagować, choć zewnętrznie wydawał się nić niewzruszony, wewnętrznie walczył ze swoimi myślami. Co powinien z nią zrobić? Ukarać za coś takiego? Może źle usłyszał? Niemożliwe, mógł w każdej chwili powtórzyć każdą literkę po kolei, gdyby naszła go na to ochota. Był w dołku. Nie miewał dłuższego kontaktu z kobietami, prócz tych, które go obsługiwały (choć brzmi to wyjątkowo niesmacznie), albo te które zjadał. Akurat teraz zamyślił się nad tym, co mogłoby się wydarzyć gdyby chciał ją ukarać, zaczynając od tych najgłupszych rzeczy a kończąc na tych, w których Tunrida leżałaby martwa, bez jednej z kończyn - nie mógł jednak stwierdzić której, przed takowym zabiegiem najpierw sprawdzał każdą po kolei, a dopiero potem decydował, którą zabierze sobie do domu, jako trofeum. Dziwne, że każda kara zdawała się mieć podłoże cielesne, nawet jeżeli efektem jego gniewu była błahostka. Rozwiał tą błazenadę, która wtargnęła do jego umysłu i odetchnął głośno, zamykając oczy.
    - Uznam, że jesteś po prostu zestresowana i wcale nie miałaś tego na myśli. Jestem cierpliwy. - bzdury, po prostu nie było czasu żeby szukać sobie kogoś w zamian. Nie miewał w zwyczaju ignorować obelg, które były kierowane w jego stronę. Tylko tchórze tak robili, tłumacząc się, że to najlepsze rozwiązanie, w jego mniemaniu to tak samo jak dać się kopać i w żaden sposób nie reagować. Zaskoczyła go taką reakcją, bo Wilk rzadko znajduje się w sytuacji, w której nie wie co odpowiedzieć i dłuższą chwilę milczy, bijąc się z własnymi przemyśleniami. Na pewno zapamięta sobie w jaki sposób go nazwała, aczkolwiek to nie miejsce i czas, żeby wyciągać z tego czynu konsekwencje. Potrzebował kogoś od zaraz, bo zdawał sobie sprawę, że mimo tych stu lat, które przeżył ze świadomością pożerania ludzi, nadszedł moment, w którym znowu gubił się w odnajdywaniu rzeczywistości. Oczywistym było, że to wszystko działo się na skutek zażywanych przez niego leków, które łykał jeden za drugim. Nie robił sobie żadnej większej przerwy między zażywanymi tabletkami. Potrafił albo wziąć na raz cztery, albo brać je pojedynczo, w krótkim odstępie czasowym.
    Nie interesował go charakter Tunridy, to czy jest pyskata, czy potulna jak baranek. Nie był jej opiekunem i nie zamierzał jej tresować. Oczekiwał od niej posłuszeństwa, wykonywania poleceń i miał nadzieję, że przekona się do niej, by móc jej zaufać. Jak inaczej mógł tolerować fakt, że będzie ktoś jeszcze, kto będzie sobie zdawał sprawę z jego planów, problemów, dylematów, niżeli on sam. Dzielenie się z czymkolwiek z inną osobą wydawało się dla niego wręcz niemożliwe. Jeżeli jednak pomyśli o niej jak o swojej drugiej świadomości, tylko ucieleśnionej, nie powinno być z tym większego problemu. Nie ma jednak co rozwidlać się nad tym tematem. Gdyby Tunrida trafiła na kogoś innego, na pewno nie zrobiłaby dobrego pierwszego wrażenia, chociażby swoimi pyskatymi odzywkami, jak już jednak zostało wspomniane, nie to decydowało o ich dalszych losach. Drewniana laska obok zawsze mogła posłużyć jako rózga, a on mógłby się pobawić w Świętego Mikołaja. O ironio.
    Przy tej kobiecie za bardzo się zamyślał, czy to efekt tego, że niebawem miał się pogodzić z faktem, że będzie w jego życiu ktoś równie ważny co on sam? W końcu miała stać się częścią niego, a dla mężczyzny najważniejszy był on sam. To logiczne, że wtedy będzie się z nią obchodził z wyjątkową delikatnością, tak jak do samego siebie. Zadufany w sobie panicz, nic nowego. Na szczęście wszystkie myśli zostały rozwiane przez spokojny głos Tunridy. O Bogini, jak dobrze, żeś go uratowała. Jeszcze biedak dostałby migreny od tego myślenia. Pozwolił jej mówić, wsłuchując się uważnie w każde wypowiedziane przez nią słowo, obserwując minimalną zmianę w jej zachowaniu. Niby nic nie znaczący uśmieszek dziewczyny, a Wilk sam uśmiechnął się kącikiem ust, chociaż on nie wyglądał tak uroczo, jak ona. Wydawał się powtarzać każdy jej ruch, również pochylając się, by poczuć opór ze strony kantu stołu i wyciągnął w jej stronę rękę, odzianą w skórzaną rękawiczkę. Nie dotykał ludzi bezpośrednio, to go poniekąd brzydziło. Złapał w dwa palce kosmyk ciemnych włosów Tunridy, zwijając je w bliżej nieokreśloną figurę.
    - Wszystko w swoim czasie. - mruknął krótko, odchylając się w tył, by oprzeć się ponownie o krzesło, w tym samym momencie puszczając jej włosy. - Mam nadzieję, że lubisz zwierzęta. - dodał równie tajemniczo, co tajemniczy był teraz jego wzrok. Nie było już na jego twarzy tego samego, wiecznie goszczącego grymasu niezadowolenia, jego wyraz twarzy wydawał się być teraz bardziej czymś rozbawiony, aczkolwiek starał się tego po sobie za bardzo nie pokazywać. Pewnie nie zaspokoił jej wiedzy, sam był równie ciekaw, jaki ona posiada sekret, ale to chyba było dla niej oczywiste. W tym świecie nie ma nic za darmo i działa święta zasada oko za oko.
    - Mówiąc zwierzęta, przypomniałem sobie, że przychodząc tutaj miałam dla Ciebie już pierwsze zadanie. W końcu nic tak nie wzmacnia więzi między ludźmi, jak dobrze wykonane zadanie. - niby kto tak kiedykolwiek powiedział? Mr. Wolf! Lubił wymyślać sobie przysłowia, wyjątkowo nietrafne dla innych, aczkolwiek na korzyść dla niego samego. Nie czekał na jej odpowiedzieć, na to czy spodoba jej się pomysł z pierwszym zadaniem, dlatego postanowił mówić dalej: - Nie wiem czy słyszałaś, ale istnieje taka rasa istot.. - w tym momencie urwał, by zapełnić usta ciepłym płynem z filiżanki, zastanawiając się co za debil je tak nazywał, żadne z nich istoty magiczne, a zwykłe potwory. Wszyscy którzy różnili się czymkolwiek od zwykłego człowieka, powinni zostać uznawani za zagrożenie i potwory, mu osobiście takie określenie nie przeszkadzało. - Którym z głowy wystają kocie uszy, a z tyłka ogon. Potrzebuję takiego potworka. - dokończył i chyba zdążyła się już sama domyślić, że to było jego pierwsze polecenie. Nie interesowało go kompletnie jakie jest jej zdanie na ten temat. Chciał takiego kota i już, koniec kropka. Nie zabraniał jej co prawda zadawać pytań, ale gdyby sam uznał, że dziewczyna powinna wiedzieć więcej, powiedziałby to wcześniej.
    Tunrida
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Grudzień 2014, 16:21     

    Westchnęła nieco ociężale na słowa Wilka, spuszczając wzrok. Kolejny...
    - Hahahaha, wpadłaś, Tun! Nie wywarłaś dobrego, pierwszego wrażenia na swoim nowym koledze! Och, jakie to TYPOWE! - śmiał się Madness, a jego głos znów odbijał się w głowie Tunridy niczym dzwon. No tak, mogła się tego domyślić... Dla osób, które nie wiedziały o jej małym problemie (czyli na dobrą sprawę, dla wszystkich), jej często opryskliwe słowa mogły wydawać się obelgą dla samych zainteresowanych. Ironią było jednak to, że Szklana Panna nie miała w zwyczaju tłumaczyć się, iż swoje pomruki pod nosem kierowała do siedzącego w jej głowie Szaleństwa, gdyż uważała to za słabość. Nieudany, bądź co bądź, eksperyment był jej piętą Achillesową, a wrodzona nieufność podpowiadała jej, iż nie zawsze na swej drodze spotka miłe osoby, które będą jej z tego powodu współczuć... Stracić kontrolę nad sobą, Tunrida potrafiła łatwo, jeśli w grę wchodził Madness i jego próby przejęcia władzy nad jej ciałem. Nadal była podatna na jego zaczepki, do których najczęściej używał skrywanych wewnątrz niej lęków. Potrafił wykorzystać je iście bezbłędnie, dzięki czemu łatwiej było mu rozwścieczyć dziewczynę, którą wówczas "łapał" w swoje sidła. Rozmasowała palcami obolałą skroń, podnosząc ponownie spojrzenie na nieco zdezorientowanego(?) Wilka. W pewnym sensie dobrze, że nikt oprócz niej samej nie słyszał bluźnierstw Szaleństwa. Gdyby stało się tak w tym przypadku, Madness z pewnością by już nie żył. Może i byłoby to jakieś rozwiązanie? Gdyby tylko pozwoliła mu przejąć nad sobą kontrolę, ten jeden świadomy raz, a później podjudzać go tak, jak zwykł to robić on... Skończyłaby się jej męka, jej ciągłe próby kontrolowania tego, czego nie potrafili nawet naukowcy MORII. Samobójstwo było rozwiązaniem, lecz była na taki czyn nazbyt tchórzliwa. Za bardzo bała się odebrania sobie własnego życia, nawet jeśli wykonywała to na zlecenia innych z niebywałą precyzją. Tak, była doskonałym zabójcą, mając na usługach wszechogarniający wszystko cień, który w tego typu zadaniach był niemal zbawienny. Nawet teraz, kiedy siedziała spokojnie w tej kawiarence, można było wyczuć wokół niej gęstą, zimną atmosferę, wytwarzaną samoistnie przez mrok, rzucany spod jej stóp. Była jego częścią, a on był częścią jej.
    - To... nie było do ciebie. - wytłumaczyła ciszej niż zwykle, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Nie było to do niej nijak podobne, lecz każda wzmianka o Szaleństwie wywoływała u niej pewien niepokój i zażenowanie. Wiedziała również to, że jej słowa na pewno nie przekonają niemal nieznanego jej mężczyzny, dla którego (o ironio) miała zacząć pracować i któremu miała udowodnić swoje oddanie. Poruszyła się nieco niepewnie na krześle, staczając wewnątrz siebie małą wojenkę o to, czy powinna powiedzieć Wilkowi o Madness już teraz. Na dobrą sprawę to rozwiązałoby wiele nieporozumień, a i sam Ludożerca wiedziałby na czym stoi, jednak...
    - Nie waż się, idiotko! Piśniesz choćby jedno słówko, a pożałujesz, że się urodziłaś, szmato! - zagryzła mocno dolną wargę, przymykając na krótki moment akwamarynowe oczy. Tak, on był tym, który zabraniał jej powiedzieć prawdę i którego w pewien sposób nadal bała się Tunrida. Rozwarła na nowo powieki i utkwiła niemal niedostrzegalnie zlękniony(!) wzrok w mężczyźnie. Pewnie pomyśli, że swoją postawą i beznamiętnym komentarzem wywołał skruchę, a nawet lęk w Szklanej Pannie, tak na dobry początek współpracy... Niech myśli, myślenie ponoć nie boli.
    - Ja... czasami rozmawiam sama ze sobą, najczęściej właśnie w taki sposób... Nad tym... ciężko jest mi zapanować. To nie są komentarze do rozmówcy czy brak kultury z mojej strony. - dodała po chwili, w gwoli wytłumaczenia. Tyle powinno wystarczyć, na razie. Oderwała wzrok od mężczyzny, skupiając się na stojącej przed nią gorącej czekoladzie, aby odzyskać zmącony spokój. Nie mogła sobie pozwolić na ukazanie słabości, zwłaszcza teraz...
    Choć tak jak Wilk brzydziła, lub raczej, obawiała się bezpośredniego kontaktu fizycznego, nawet w postaci zwykłego dotknięcia dłoni, pozwoliła mu na zabawę kosmykiem jej włosów tym bardziej, iż było to krótkie doświadczenie. Upijając czekoladę, wsłuchiwała się w głos mężczyzny, marszcząc jedynie brwi na wzmiankę o zwierzętach. Lubiła je... Lubiła niemal każde zwierzę, oprócz psów. Były stanowczo zbyt żywe i zdecydowanie zbyt hałaśliwe, czego Tunrida wybitnie nie tolerowała. Jej "żywiołem" była cisza, niezmącona niczym cisza i spokój, otulona zewsząd kojącym mrokiem, którym tak bardzo lubiła się otaczać. Odstawiła szklankę z powrotem na stolik, wpatrując się z uwagą w Wilka. Potrzebował Dachowca. O ile dobrze kojarzyła (choć pamięć mogła jej płatać figle), Alvaro również miał w swojej "kolekcji" jednego z nich lub raczej chciał takiego posiadać. Nie rozumiała fenomenu tych istot, w końcu byli niemal mutantami, pół ludźmi, pół kotami. Co może zrobić kot? Zadrapać na śmierć? Zaśmiała się na tę wizję w duchu. Och tak, mogło to wydawać się co najmniej aroganckie z jej strony, lecz wszelkie swoje osądy pozostawiała dla siebie samej, dzięki czemu nikt tak naprawdę nie wiedział co Szklana Panna myśli naprawdę. Nikt niepożądany, ma się rozumieć.
    - Na kiedy? - zapytała beznamiętnie. Nie dopytywała na co był mu takowy potrzebny. Nie był to jeszcze ten czas, aby mogła Wilkowi "nawrzucać" tak, jak robiła to z Rogaczem. Zresztą, tych dwoje dzieliła nie tylko sama rasa, ale również doświadczenie, wiek i sposób bycia. Wcześniej miała do czynienia jeszcze z dzieckiem, który wkraczał w świat dorosłości, próbując urzeczywistnić swoje marzenia o podbiciu świata. Teraz miała przed sobą mężczyznę, który niechybnie przeżył swoje i którego cechowała przede wszystkim rozwaga. Zerknęła ukradkiem na laskę, wiszącą ze stołu. Tak, zdecydowanie musiało wydarzyć się w jego życiu coś, coś o czym chciała również się dowiedzieć...
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 23 Grudzień 2014, 18:18     

    Wilk był typem obserwatora, miał sokoli wzrok i nieuniknionym było, że dostrzegał każdą nawet najmniejszą zmianę w zachowaniu, każdy ruch, każde drgnięcie. Mimo iż dla innych byłoby to niezauważalne i nieistotne, dla niego było to znaczące. To właśnie takie gesty były najważniejsze, wszystko to, co było zauważalne okiem normalnego człowieka mogło być iluzją. To jak jak gdyby zwykłe drobnostki były dla niego bardziej rzeczywiste, niż to co ma podane na tacy. Poniekąd czyniło go to nieco ostrożniejszym, a postanowił sobie przed spotkaniem, że nie będzie traktował jej jak każdego innego rozmówcy, gdzie konwersacja i tak dotyczyła tylko jego finansów. Może dlatego jego twarz miała wiecznie ten sam niezmienny grymas, może zmarszczone brwi nie sugerowały wcale o jego humorze, a przyczyniały się do tego, że mężczyzna mógł dokładniej przyjrzeć się swojemu rozmówcy. W tym wypadku Tunrida nie różniła się niczym od innych, wpatrywał się w nią tak samo, pewnie zbeszta siebie za to po wyjściu, ale taka już była jego natura i sposób bycia. Uciekający w bok wzrok, poruszenie się na krześle, przygryziona warga i zlękniony wzrok nie mogły uciec przez jego granatowymi, niemalże świdrującymi ślepiami. Do tego momentu siedział cicho. I chociaż miał ochotę zapytać co przed nim ukrywa, bo był niemalże przekonany o tym, że na pewno miała jakaś tajemnicę, coś go powstrzymywało. To tak jakby nieznana Ci moc trzymała Cię za język i nie pozwalała wypowiadać poszczególnych słów.
    - Niech będzie. - burknął nieprzyjemnie, jasno dając jej do zrozumienia, że nie jest przekonany jej słowami. Machnął ręką na znak - co było minęło i nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Tak, jakby sam już o tym zapomniał. Mógłby uznać ją za wariatkę, przynajmniej miałoby to jakieś uzasadnienie i wcale nie wydawało się być głupie, aczkolwiek on nigdy nie myślał prosto. Wolał kiedy wszystko było bardziej skomplikowane, kiedy trzeba było się nad czym poważnie i dłużej zastanowić. Co szybko i łatwo przychodzi, szybciej znika. Już wolał zdobywać coś przez wieki, by później móc się z tego w pełni cieszyć. Również na odpowiedzi na temat Tunridy przyjdzie odpowiednia pora. Nie lubił być popędzany, toteż sam nie zamierzał naciskać. To już od niej zależy, jak długo zamierza go trzymać w niepewności, musi się w końcu liczyć z tym, że dopóki nie dowie się o niej wszystkiego, nie ma co liczyć na owocną współprace.
    - Następnym razem nie uciekaj wzrokiem w bok, jeżeli chcesz mnie do czegoś przekonać. - nie mógł się powstrzymać by nie rzucić jedną ze swoich życiowych rad. Taka przestroga na przyszłość w razie gdyby ich rozmowa znowu zeszła na temat Szaleństwa Szklanej Panny, gdzie Wilkowi nawet przez krótką chwilę nie przeszło przez myśl, że dziewczyna mogła mieć tego typu problemy. Podejrzewał, że coś jest nie tak, ale nie był medium, nie posiadał aż tak rozległej wiedzy, by móc stwierdzić, co każdemu z osobna dolega. Mimo obserwacji, musiał się przyznać, że ciężko mu było oderwać się od jasnych tęczówek dziewczyny. Może przez kolor, może przez makijaż - jedno było pewne - z niebywałym niezadowoleniem wodził wzrokiem po niej całej, choć starał się jak najszybciej wracać do kontaktu wzrokowego. Wewnętrznie śmiał się z samego siebie, że zwrócił uwagę na taki banał. Nawet zaczął się zastanawiać, czy jej oczy byłyby równie przyciągające, gdyby ktoś (Wilk), wyrwał je z oczodołów, czy może to wszystko zasługa bladej, ładnej buźki Tunridy. Od kiedy Wilczasty przyglądał się kobietom w ten sposób? Miał dziwne wrażenie, że szuka w niej podobieństw, do kogoś, kogo znał jak jeszcze był człowiekiem. Myśli wydawały się tak głośne, że głos dziewczyny wydawał się jeszcze cichszy, niż był na prawdę.
    Nie odzianą dłonią przeczesał ciemne kosmyki włosów, odsłaniając swoją twarz, szczęka wydawała się dzięki temu jeszcze bardziej zarysowana. A ciemne tęczówki błysnęły tajemniczo.
    - Nie śpiesz się, pośpiech to zmora każdego. Byleby Potworek był cały i zdrów, przecież nie będę trzymał w domu padliny. - nie był nawet ciekaw jak dziewczyna zamierzała to zrobić. Był jednak pewien, że mogło się to skończyć tylko powodzeniem, przecież nie chce nawalić już z pierwszym zadaniem. A namówienie takiego Dachowca do zamieszkania z nim nie powinno być wcale trudne, wszakże te mieszańce pewnie same szukają czegokolwiek co przypominałoby dom. A teraz pytanie do czego mu był potrzebny jeden? A do czego potrzebne są domowe zwierzaki? To oczywiste, że do przytulania i głaskania. Ot, zwykły pupilek, z tym, że przypominał bardziej mieszankę kota i człowieka, niźli kota. Miał słabość do tych zwierząt, a Dachowce wydawały się być jeszcze bardziej ciekawe.
    Tunrida
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Styczeń 2015, 14:11     

    Nie zdziwiłaby się wcale, gdyby Mr. Wolf uznał ją za wariatkę. Robiła tak większość ludzi... Błąd, robili to WSZYSCY ludzie, kiedy tylko dostrzegali jak mamrotała do siebie pod nosem, utwierdzając w tym przekonaniu jeszcze bardziej, gdy usłyszeli o czym ze sobą rozmawia. Zbywała takie uwagi, jak gdyby nic dla niej nie znaczyły, nawet nie kwapiąc się ich sprostować. Za dużo zachodu... A ludzie i tak tego nie zrozumieją.
    Jeszcze nie patrząc na mężczyznę wprost, zmarszczyła mocno brwi na jego słowa. Uciekanie wzrokiem... Tak, to było tak cholernie do niej niepodobne! Dlaczego dała się ponieść swoim emocjom? Przecież to niedopuszczalne! Zbeształa siebie w myślach za kolejną słabość, którą mimochodem mu pokazała, powoli, jakby z namysłem, wracając spojrzeniem do jego granatowych oczu, w które spojrzała hardo, bez żadnego skrępowania.
    - Wiem. - odpowiedziała twardo, może nawet lekko warknęła w przypływie złości na samą siebie? Nieważne. Zarejestrowała również fakt, iż Wilk bardzo uważnie przyglądał się jej całej, lecz nie miała zamiaru nijak tego komentować. Alvaro również patrzył na nią w podobny sposób, tak samo jak Mr. Wolf skupiając się przede wszystkim na oczach Tunridy. Nie rozumiała co jest w nich wyjątkowego, a i sam wzrok nie przeszkadzał jej w żadnym stopniu. Zresztą, co mogłaby powiedzieć? "Nie gap się, zboczeńcu!", niczym rasowa blondynka? Proszę was...
    Zmrużyła nieznacznie oczy, przyglądając się Ludożercy nieco podejrzliwie, sięgając następnie po swoją ostudzoną już gorącą czekoladę, upijając parę większych łyków. Zadanie nie wydawało jej się specjalnie trudne. Dachowce miały niemal naturalną tendencję do poszukiwania Pana (tudzież Pani, jak kto woli), zatem podejście do jednego z nich z zapytaniem wprost "Hej, szukasz domu?" było banalnie proste.
    Myśleliście, że Tunrida faktycznie tak postąpi? Ha, dobre sobie! Oczywiście, że chciała załatwić to w inny, mniej obcesowy sposób, jednak była realistką i zdawała sobie sprawę, że taka ewentualność w ponad 50% mogła zakończyć się powodzeniem - po co więc miała się przemęczać, np. poprzez nużące rozmowy, które same w sobie ją denerwowały? Nie lubiła zbytnio towarzystwa, jakiegokolwiek, a każda wizja konwersacji w jakimś stopniu przyprawiała ją o mdłości. Zmuszała się jednak do nich, tak samo jak i do wyjść "do ludzi", zdając sobie sprawę, że im dłużej przebywa sama ze sobą, tym w większe szaleństwo popada. Och, my, my, co też stało się z tą niegdyś pogodną, rozmowną dziewczyną, huh?
    - Coś jeszcze? - spytała po dłuższej chwili ciszy uznając, że wypada o to zapytać. Odejście od stołu bez słowa byłoby wysoce niekulturalne, nawet jak na nią - milczka, niemal gbura, od którego słowa trzeba było wyciągać prawie że siłą. Nie ukrywała również, iż siedzenie w tłumnej, bądź co bądź, kawiarni zaczynało ją lekko irytować i niepokoić, co dawała nieświadomie po sobie poznać, chociażby poprzez zerkanie na nowo przybyłych klientów iście morderczym wzrokiem, jak i delikatne stukanie paznokciami w szkło wysokiej szklanki, w której jeszcze przed chwilą była czekolada. Muszę stąd wyjść, muszę, muszę, muszę...
    ***
    Po otrzymaniu klucza, odprowadziła Mr. Wolfa wzrokiem do drzwi, po czym sama również ulotniła się z kawiarni jak najprędzej. Za dużo ludzi, za duży tłum, za dużo światła, wszystkiego za dużo jak na nią... A i czas zapolować.
      [z/t]
     



    Ludożerca

    Godność: W świecie ludzi: Caspian Grizzled. | Dla wtajemniczonych: Wilk aka Mr. Wolf
    Wiek: Wizualnie jakieś 28 lat.
    Rasa: Cyrkowiec.
    Lubi: Ludzi, a najbardziej tych pozbawionych kośćca.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa.
    Wzrost / waga: 180 | 71 kg
    Aktualny ubiór: Biała koszula, niezapięta na dwa ostatnie guziki przy szyi, wąskie, materiałowe spodnie.
    Znaki szczególne: Dolne i górne kły wydłużone.
    Zawód: Pożeranie ludzi zawodowo; właściciel firmy kredytowej; sponsor.
    Pan / Sługa: - / -
    Pod ręką: Drewniana laska, paczka papierosów, zapalniczka.
    Broń: Laska.
    Stan zdrowia: Kuleję na jedną nogę.
    Dołączył: 11 Gru 2014
    Posty: 100
    Wysłany: 10 Styczeń 2015, 14:12     

    Mr. Wolf również odczuwał ogromną ochotę opuszczenia kawiarni, lubił kawę, a dobrej kawiarni zawsze przyjemniej się taką piło. Poświęceń na dzisiaj koniec, przyjście do tak zaludnionego pomieszczenia, gdzie każdy wydawał inny zapach, pulsowanie ludzkiej krwi doprowadzało go do szału, najchętniej zdarłby każdemu w tej sali uśmiech z twarzy własnymi kłami. A potem najzwyczajniej by ich pożarł. Tak na marginesie robił się głodny. To znak, że koniec rozmowy i ich spotkania. Rzadko jadał na zewnątrz, wolał zabić ofiarę, wrócić z jedną częścią, a potem dokładnie przygotować ulubione danie z ludzkiego mięsa. Teraz jednak jakby się nad tym zastanowić, może się to okazać problematyczne. Tunrida miała z nim zamieszkać, nie miał zielonego pojęcia jak reagowała na rozszarpane ciało, czy odcięte kończyny, a przede wszystkim na fakt, że Wilk pożerał, bądź co bądź ludzkie mięso. Istotę, której anatomia była podobna do ich. On sam z początku swojej natury przeżywał pewnego rodzaju traumy, jako zwierzę reagował instynktownie i nie miał wyrzutów sumienia, zaspokajał głód. Kiedy jednak powracał do ludzkiej rozmowy uczucia zaczynały stawać się zmienne i kłopotliwe. Szaleństwo mieszało się ze smutkiem i wyrzutami sumienia. Osobiście by się do tego nigdy nie przyznał, ale zdawało mu się płakać, kiedy znajdywał obok swojego ludzkiego ciała odgryzioną rękę, która po dłuższej obserwacji wyglądała na kończynę dziecka. Z czasem jedna zaczął się do tego przyzwyczajać, a w ostateczności czerpać przyjemność, z czego zachowuje się tak, jak się zachowuje.
    Na jej pytanie odpowiedział niemalże automatycznie, a gdyby spodziewał się od niej takich słów:
    - Tak. - postanowił jednak posiedzieć przez dłuższą chwilę w ciszy, flegmatycznie wsuwając zakrytą przez materiał rękawiczki dłoń. Grzebał w niej równie powoli, co ją tam wsadził, po czym wysunął ją zamkniętą. Położył na stole niewielki kluczyk, był duży i porysowany, wyglądał trochę jak miniaturka klucza do jakiegoś arystokratycznego zamku.
    - Klucz dla ciebie. - rzucił gdyby nie zrozumiała dlaczego jaj go dawał. Nie zagłębiając się bardziej w temat, przymknął granatowe oczy, spuszczając wzrok na podłogę. Jestem głodny. Rzucił w myślach, podnosząc się z krzesła. Nie zwracał uwagi na to, czy zrobił hałas i prawdopodobnie zagłuszył rozmowę kilku osobom w ich pobliżu, rzadko zwracał uwagę na takie błahostki, nie było przecież potrzeby poruszać się bezszelestnie.
    - Czas na mnie, Tunrido. - rzucił beznamiętnie, nie musiał się tłumaczyć, ale resztki kultury jeszcze w nim zostały i wcale nie zamierzał się ich pozbywać. Cenił sobie również ludzi, którzy zwracają się do niego w ten sposób. Chociaż cenił to może trochę za mocne słowo. Sięgnął po laskę i kulejącym krokiem zbliżył się do niej. Pozwolił sobie na zaczesanie czarnego kosmyka włosów za jej ucho i pochylił się nieznacznie do jej ucha. Nie lubił zbytniej bliskości, ale był ubezpieczony, rękawiczki idealnie nadawały się do takiej okazji. - Nie zapomnij o zadaniu. - mruknął cicho, choć w jego głosie można było usłyszeć krótkie warknięcia po każdym słowie. Jego głos się taki stawał kiedy tylko zaczynało brakować mu odpowiedniej dawki ludzkiego mięsa. Powinien zrobić zapasy, nie będzie się wtedy musiał zbytecznie martwić o ofiary, w końcu każda z nich miała jakaś rodzinę, a będąc w świecie ludzi, jako biznesmen powinien uważać na policję i nie narażać w widoczny sposób prawa.
    Wyprostował się i skierował swoje kroki w stronę drzwi wyjściowych. Nie odwracał się, nie machnął ręką, nie uśmiechnął się na pożegnanie. Po prostu wyszedł.

    [zt.]
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 9