• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Herbaciane Łąki » Dworzec AKL
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 12 Październik 2016, 20:46   

    Miała ochotę polatać. Skrzydła zaczynały ją uwierać od ciągłego trzymania ich ciasno przy ciele (by przypadkiem nikogo nie jebutnąć nimi). Zgiełk na dworcu, gorączka, zmęczenie, brak snu i ciągłe opóźnienia..to wszystko źle na nią wpływało. Ahh gdyby tak rozprostować skrzydła i od tak wzbić się w powietrze... Z tych rozmyślań wyrwał ją jej ojczysty język. Odwróciła się w stronę z której padł i dopiero dotarło do niej pytanie Julii. Znowu spowodowała swoim brakiem kontroli nad sobą że ktoś się o nią martwił. Trochę ją to zirytowało. Niby taka poważna pani kapitan itp itd a nawet dziecko zauważa że coś z nią nie tak. Przeczesała palcami włosy a na twarz przywołała lekko wymuszony uśmiech.
    -Wszystko dobrze Julio. Trochę mi gorąco po prostu- Tyle odpowiedziała a potem odwróciła się w stronę Gregory'ego. Jego zachowanie jak i reakcja trochę ją zdziwiły. Aż tak wielkiego fizia ma na punkcie własnej prywatności? Trochę to dziwne. Cały się spiął, zbladł i wyglądał jakby był jedną nogą w grobie. Podeszła do niego, nachyliła i powiedziała stanowczym tonem na ucho.
    - Uspokój się. Mów tylko to co konieczne i nic więcej.- Mógł wyraźnie poczuć na swojej szyi jak bardzo gorący jest jej oddech. Po tych słowach odeszła na parę kroków od niego by po chwili spostrzec idącego w ich stronę Egona. Wyróżniał się w tłumie niczym czarny królik w stadzie białych puchatych kulek.Gdy zawołał ją, zadrżała. łeb jej normalnie pękał.
    Gdy zadał nieśmiało pytanie a potem spojrzał na swoje nogi przypominał smutnego psiaka.
    - Nie. Jesteś idealnie w czas.- Próbowała wykrzesać z siebie pokłady entuzjazmu...niestety z marnym skutkiem. Wyszło to tak że powiedziała to oficjalnym tonem. Joce..Ty się z powołaniem minęłaś...
    I wtedy kolejny krzyk. Joce tylko zamknęła na to oczy. Czemu wszyscy są tacy głośni? Mają ją za głuchą czy jak?
    - Jesteś ostatnia, moja droga.- Odpowiedziała tak że na pewno Queen ją usłyszała. Przyjrzała jej się i wtedy to dostrzegła. Stanęła jak wryta. Wszystko wokół ucichło. Koło kotki wił się wąż. Wielkie białe bydle. Joce zacisnęła dłonie w piesci i dostała chyba szczękościsku. Zimny dreszcz przeszedł ją po plecach a serce zaczęło galopować jak koń na derby. Stała tak i przyglądała się ohydnemu gadowi. Te mętne czerwone ślepia wywoływały u niej odruch wymiotny. Autentycznie czuła się tak jakby miała zaraz paść. Doskonale pamiętała incydent z wężem sąsiadów. Wielki boa który połknął na jej oczach jej psa... Z jej oczu uleciały dwie zagubione łzy strachu. Otarła je jednak szybko. OPANUJ SIE DO CHOLERY! Przełknęła wielką gule która pojawiła się w jej gardle.
    - Nno tto...- Zakaszlała chcąc się pozbyć strachu z głosu-- Jesteśmy w komplecie. Zaraz powinien ktoś przyjść i się zacznie.. Załogo. To jest Egon I Queen. Queen, Egonie, to są Gregory, Tulka, Prisma i Bane- Przedstawiła ich sobie, wskazując każdego w odpowiedniej kolejności. Ręka jej przy tym trochę drżała i za wszelką cenę próbowała nie patrzeć na potwora.
    - Queen, Egonie. By dostać przepustki do przejścia do Szkarłatnej otchłani, tak jak reszta załogi zostaniecie..przesłuchani. Nie wiem o co mogą pytać jednak..proszę... nie kłamcie. Nie chce stracić jeszcze głowy.- Próbowała się zaśmiać dla rozładowania napięcia ale wyszedł z tego histeryczny chichot.
    _________________
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 14 Październik 2016, 16:48   

    Niedługo po tym czasie, musieli czekać tylko kilka krótkich chwil, zjawił się jeden z ludzi Arcyksięcia i zaprosił ich do środka - do części dworca zamkniętej dla zwykłych turystów. Tam jednak zostali rozdzieleni, każdy do osobnego pokoju, tak żeby wszystko co powie każdy z nich było rzeczą prywatną - pozostało do wiedzy tylko Arcyksiążęcych ludzi, a także żeby nie mogli ustalać wspólnej - wygodnej dla szpiegów wersji.
    Każdemu z nich zadano kilka podstawowych pytań. O moce, o to kim mają być na statku, o ich motywacje, a zaczynano od imienia i nazwiska oraz rasowej przynależności. Pytano także o zainteresowania i umiejętności. I na to pytanie każdy będzie miał odpowiedzieć w pierwszej części swojego posta w formie w miarę zwięzłej, przy czym Jocelyn dodatkowo musi powiedzieć co wie o pozostałych członkach, co o nich myśli i jaki ma plan.
    Jeżeli udzielicie prawdziwych odpowiedzi to wszyscy poza Tulką mogą już pisać na publicznej części dworca, gdzie każdego zaprowadzano - już z przepustką. Jeżeli ktoś jednak postanowił skłamać to ze względu na zabezpieczenia jakie Arcyksięstwo poczyniło przed wykryciem ewentualnych oszustów konieczne będzie dokładniejsze przyjrzenie się sprawy. Wtedy też taka osoba w drugiej części posta powinna opisać przebieg rozmowy, zakładając jako wzór typowe przesłuchanie policyjne, przy czym poza detektywem będzie tam także 4 arcyksiążęcych strażników. Każdy z was dostał zupełnie innego przesłuchującego, jednak wychodząc z założenia, że nie ma sensu nadmiernie rozpychać posta, każdego kto postanowi kłamać proszę o wysłanie mi PW, gdzie otrzyma dokładniejszy opis i dokładniejsze wytyczne co do rozmowy. Także może możliwość pisania razem z tymi, którzy byli prawdomówni, gdyby kłamstwo okazało się zbyt małe lub zbyt trudne do wykrycia, by kłopotać graczy dodatkowym opisem.
    Kolejność jest dowolna, z tą uwagą, że Tulka może opisać tylko część pierwszą, a do grupy dołączy dopiero w następnej kolejce.
    _________________

    *****




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 14 Październik 2016, 20:58   

    Bane bez słowa obserwował kiedy podeszła do nich grupka podobnie ubranych osób. Wszyscy wyglądali identycznie, mieli nawet podobne spojrzenie - wzrok służbistów, urzędasów którzy mają z góry ustaloną funkcję.
    Nie protestował gdy oddzielili go od grupy i zamknęli w osobnym pokoju. Postanowił współpracować, jeszcze tego brakowało by naraził się władzy. Spokojnie usiadł przy stole, na przeciw niego usadowił się mężczyzna o nieodgadnionej minie i mętnych oczach. W Świecie Ludzi Bane zaleciłby mu odpoczynek, jednak tutaj wolał się nie wychylać.
    Kiedy facet zadał mu kilka pytań, Bane odpowiadał rzeczowo nie ukrywając niczego. Jako rasę podał poznane wcześniej słowo: “Cyrkowiec”. Zamyslił się dłużej dopiero przy pytaniu o zainteresowania i umiejętności.
    - Czym się interesuję? Jestem medykiem, lubię leczyć, pomagać. Dużo czytam, głównie literaturę fachową. W wolnych chwilach lubię przesiadywać w restauracjach i poznawać nowe istoty. - powiedział. Dobrze, że w porę pomyślał i użył określenia “nowe istoty” a nie “nowych ludzi”. Byłoby to raczej mocno nietaktowne.
    Mężczyzna w mundurze notował, nie zadawał dodatkowych pytań więc chyba odpowiedź go zadowoliła.
    - Jeśli chodzi o umiejętności... Cóż, nie umiem walczyć. Jak już wspomniałem, jestem medykiem. Chirurgiem. Umiem składać połamane kończyny ale radzę sobie również z zatruciem pokarmowym czy biegunką. Dodatkowo mam wyczulone zmysły, mogę na przykład po zapachu zdiagnozować co komu dolega, więcej też widzę. Ma to zastosowanie głównie w leczeniu i tu też pojawia się odpowiedź na pytanie “Do czego się na statku przydam”. Wyleczę każdego towarzysza przygody, niezależnie czy będzie mnie lubił czy nie. - skinął głową na potwierdzenie słów. Miał dobre intencje.
    Urzędnik pokiwał głową i nawet się uśmiechnął - chyba cieszył się, że przesłuchanie przeszło bez niespodzianek. Na koniec nawet stwierdził, że dobrze wiedzieć, że Bane jest lekarzem. Medyk zapewnił mężczyznę, że w razie potrzeby wyleczy i jego. Nie powiedział nic o pieniądzach bo nie wypada mówić o cenniku przy okazji zdobycia potencjalnego klienta.
    Bane wyszedł z pokoju zadowolony. Obawiał się, że wysłannik władzy będzie zadawał niewygodne pytania i będzie drążył temat. Tymczasem wszystko przebiegło bezboleśnie. Dostał nawet od razu przepustkę - schował ją do torby, głęboko by nie zgubić.
    Białowłosy przeszedł do sali głównej dworca i korzystając z okazji rozejrzał się po okolicznych sklepikach i kioskach. Jest! W kącie stał mały bar, bez nazwy co prawda ale za pracownikiem stał stosik kolorowych butelek. Bane bez wahania udał się w jego stronę.
    Na beznamiętne “Co podać?” chłopaka z kocimi uszami, wskazał dział z alkoholem. Dzieciak zdziwił się bo chyba częściej klienci zamawiali po prostu kawę. Wziął butelkę z tęczowym płynem (wcześniej Bane poprosił o coś najmocniejszego) i wlał płyn do podstawionej piersiówki. Białowłosy zapłacił, zakręcił naczynie i schował do torby.
    Wrócił na miejsce gdzie stał przed przesłuchaniem. Czekając na pozostałych zaczął przyglądać się mieszkańcom Krainy Luster. Będzie musiał dużo nauczyć się o nieznanych mu rasach...
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 14 Październik 2016, 21:26   

    Gdy Jocelyn skupiła się na Gregu, Tulcia odsunęła się od niej. Przyjrzała nowo przybyłym członkom załogi. Egon wydał jej się straszny. Dlatego tez nie chciała do niego podchodzić. Bardziej zainteresowała ją kobieta z kocimi uszami i ogonem. Czy ona była kimś takim jak pani Amelia? Czy może też przeszła jakieś dziwne operacje tak jak Julia?
    Podeszła bliżej węża. Kucnęła nieopodal niego i przyglądała mu się, starając się jednak nie wzbudzać w nim poczucia zagrożenia.
    Gdy podszedł do nich jakiś mężczyzna i zaprowadził do osobnej części budynku, starała się iść jak najbliżej Jocelyn i Banea. Gdy jednak okazało się, że każdy ma iść do osobnego pokoju, popatrzała na nich niepewnie. Miała nadzieję, że ktoś pójdzie z nią na to to przesłuchanie, jednak niestety tak nie było.
    Poszła za jednym z żołnierzy i w pokoju usiadła na krześle, które jej mężczyzna pokazał. Nie licząc ich dwójki, w środku znajdowało się jeszcze kilku żołnierzy. Spojrzała na nich niepewnie. Nie dość, że była tam praktycznie sama to jeszcze była otoczona przez obcych mężczyzn. Gorszej sytuacji nie mogła sobie wyobrazić. Starała się jednak być dzielna. Chciała aby Jocelyn była z niej dumna.
    Gdy zaczęto ją przesłuchiwać, przedstawiła się grzecznie - nazywam się Julia Renard - mówiła cicho - p...pani Jocelyn mówiła, że jestem Opętańcem.
    Dziewczynka była bardzo wystraszona. Nie popłakała się tak jakby można się tego spodziewać. Wszystko jednak było dla niej nowe, do tego nie czuła się pewnie, otoczona przez mężczyzn. Gdy zaczęli ją wypytywać o to czemu chce jechać oraz co będzie robić na statku, zamilkła. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Spoglądała tylko na żołnierzy wystraszona, bojąc się odezwać, że jeśli powie coś nie tak, to od razu Joce będzie miała przez nią problemy.
    Zaczęła też głaskać Amber, która wciąż siedziała w jej torbie. Próbowała się jakoś tym uspokoić jednak gdy była otoczona przez mężczyzn, nie potrafiła się skupić. Do tego nadal nie czuła się najlepiej. Naprawdę chciała odpowiedzieć na wszystko. Nie miała nic do ukrycia przecież. Jednak...nie potrafiła.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 15 Październik 2016, 18:15   

    Jocelyn nie za bardzo miała głowę do tego wszystkiego. Widziala jak każdy członek załogi dostał swój przydział żołnierzy i po jednym.. Agencie? Nie wiedziała jak ubrać to w słowa. Jej przypadła posepna kobieta. Naprawdę wyglądała jak sep. Miała na wpół lysa glowe, wielkie mięśnie ale była mała. I ta długa szyja. Do tego szeroko osadzone oczy. No efekt był dość śmieszny. Zmieniło się to jednak jak juz wszyscy weszli do pokoju. Babsztyl usiadł za biurkiem z metalu a trucicielka przed nim na twardym krzesle. Przy drzwiach ustawili się żołnierze. Jarzeniowe światło powodowalo ze twarze wszystkich w pomieszczeniu były posepne i nieprzyjazne. Zapadła cisza. Joce siedziała jednak rozluzniona. Standardowe przesłuchanie. Czym się tu stresować? Gdy przyjmowała to zadanie była wypytywana. To nie może się za bardzo różnic. Denerwowała się jednak z powodu Julii. W końcu jest tu nowa. Nie wie nic. Bała się że się nie uda i będą jakieś komplikacje. A co jeśli coś jej zrobią? Nie no... Nie przesadzaj
    Z rozmyślań wyrwało ją chrzakniecie. A raczej dźwięk temu podobny który wydobyl sie z baby. Brzmiało to raczej jakby zbierała flegme no ale... Pewnie sporo pali. Z resztą to widać. Joce była bardzo wyczulona na wygląd ludzi. A ta kobieta miała zoltawe polamane paznokcie i nie ukrywajmy. Fiolkami to ona nie pachnie.
    - Imię, nazwisko, wiek, rasa, pochodzenie, jak znalazłaś się w Krainie Luster? - głos kobiety brzmiał jakby ktoś pazurem jeździł po szybie. Joce aż zadrzala. Cała osoba przesluchujacej była jakaś nie taka. W dziewczynie od razu próbował się włączyć tryb na nie. Jak ktoś w ten sposób do niej mówi ma ochotę być nie miła i robić na złość. Jednak wiedziała ze nie może tak zrobić. Odpowiada nie tylko za siebie. W dodatku coś sobie obiecała. Prawda?
    - Jocelyn D' Voir, 19 lat, opętaniec- jakby dla potwierdzenia tych słów machnela raz swoimi wspaniałymi skrzydłami. I czyżby? Tak. Dokładnie to dostrzegła. Błysk zazdrości w oku kobiety. Chwilowy ale jednak. Czyżby pani gargamel chciala byc piękna? W zasadzie głupie pytanie. Nikt nie chce być brzydki. Nie prawdą jednak jest ze piękni ludzie mają w życiu łatwiej. Sama doskonale się o tym nie raz przekonała. Widziala tez jak brwi pani gargulec uniosły się vdy usłyszała jej wiek. Musiala doskonale wiedzieć kim Jocelyn miała być. Taka młoda pani kapitan? Trucicielka widziala dokładnie jak trybiki w mózgu kobiety zaczęły się ruszać. Kontakty? Dala komus w lape? Przespala sie z kim trzeba? No bo w końcu Joce jest tylko ładną pindzia prawda? Jak taka młoda lala mogła zostać dopuszczona na stanowisko kapitana?
    - Z pochodzenia jestem francuzka. W Krainie Luster znalazłam się ni to przypadkiem ni to celowo. W świecie ludzi poznalam kapelusznika. Rzecz jasna wtedy nie wiedzialam kim był. Opowiedział mi o sobie i o waszym.. Naszym świecie. Opowiedział też jak się tu dostać. Na wypadek gdyby mu się coś stało. Nigdy mi się nis przedstawił. Potem zniknął a ja się tu dostalam przez odłamek lustra który mi kiedyś pokazał. Nie było potem powrotu.. - Kobieta dziwnie spojrzała na dziewczynę słysząc że jest ona francuzka. Pewnie nie wiedziała co to znaczy. Może nie wie nic o drugim świecie? Przez te trzy lata obecności w Krainie Luster zauwazyla ze mieszkańcy tej krainy mają nikłe pojęcie o realiach w tamtym świecie.
    - kapelusznik? W świecie ludzi? Widziałaś go później? - oho. Trub detektywa włączony. Może niepotrzebnie o tym wspominała?
    - nie wiem nic więcej niż powiedzialam. I nie nie widziałam go już nigdy wiecej. Niestety...- w jej głosie brzmiał autentyczny żal. Chciałaby porozmawiać z nim. Zapytać dlaczego nie powiedział jej o klątwie. Zapytać dlaczego zniknął i poznać go bliżej. Do tej pory ma o nim mniemanie jak o przyjacielu. Gargamel mruknela cos pod nosem po czym przeszła do zapisywania jej słów. Gdy już skończyła odchylila się trochę na krześle, które swoją drogą żałośnie zatrzeszczalo.
    - Moce? Umiejętności? Zainteresowania? Co będzie robila na statku? - prawde mówiąc sposób w jaki sie wyslawiala byl dość interesujący. Trochę.. Prymitywny. I zdecydowanie nie zachęcał do rozmowy.
    - Władza nad powietrzem, teleportacja, hipnoza skrzydłami. Z umiejętności to szermierka głównie i zwinność. Zainteresowania..hmm z tych przydatnych na statku to zdecydowanie żegluga. Od malucha mialam ciagoty do tego. Zapewne przez ojca. Taak to on to we mnie zaszczepil. Wracając do tematu. Jestem dość otwartą osoba i dobra aktorką. Na statku będę rzecz jasna główną jednostką dowodzącą. Ode mnie będzie zależny kierunek.. Rejsu, utrzymanie tego wszystkiego w ladzie, pertrakcje i wszystko co się wiąże ze stanowiskiem kapitana. - kobieta zapisala wszystko w kajecie, kiwajac potakujaco głową jakby słowa Joce coś potwierdziły. Dziewczyna nie potrafiła wyrobić sobie na jej temat jednogłośnego zdania.
    - Dlaczego zdecydowała się na te misje? Co wie o załodze? Co o nich myśli? Plan? - kobieta wypluwala w siebie pytania jak jakis karabin. Nie wiedzieć dlaczego ale miała minę jakby to wszystko zaczynało ją drażnić. Może się śpieszy? Albo osoba pani kapitan zaczynała działać jej na nerwy? Kto wie. Joce zalozyla nogę na noge i wyprostowala się.
    - Z nudy i ciekawości. Nie będę pani owijać w bawełnę. Lubie ryzyko i przygodę a i moje życie było.. No jakie było. Nie ma co się nad tym rozczulac. Kiedy oferta tej misji została mi przedstawiona nie zastanawiałam się za długo. Tchnelo to we mnie nowa energie. Może zabrzmi to śmiesznie ale naprawdę tak było. - nie miała zamiaru kłamać. Bo po co? Z reszta. Jaka inną motywację mogłaby mieć osoba jej pokroju? Świecidełka? Zyski? Renoma? Nie. Nie na tym Jocelyn zależy i nie to stanowi wartości w jej życiu.
    - Załoga. To dobrzy ludzie.
    Gregory przyda się pod względem obromy i walki. Zna się na broni jak i na walce. Ma przydatne umiejętności jak i moce. Może wygląda niepozornie ale ten krasnal ma w sobie parę jakiej brak wielu wielkoludom. Jest godnym zaufania panikarzem. Tak panikarzem. Ma tendencje do przesadzania jednak odnoszę wrażenie że ten cyrkowiec w ogień za swoich wskoczy.
    Prisma jest może krucha i jest to dziecko. Jednak waleczny z niej kamrat. Poza tym gotuje naprawdę nieźle i będzie zajmowała się wraz z Egonem porzadkiem na statku. Ma naprawdę interesujące moce i pewnie nie raz podczas wyprawy będziemy z nich korzystać.
    Sam Egon jest milczącym smutasem. Jest trochę niepozorny. Jednak jego umiejętności krawieckie nie raz będą przydatne. Bo co jeśli się nam żagiel rozerwie? Ponadto umie czytać w myślach co bardzo ułatwia sprawę infiltracji. Nie do końca potrafię go rozgryzc jednak odnoszę wrażenie że jest godny zaufania.
    Julia. Julia jest moją wychowanka. Jest pod moją opieką i ja za nią odpowiadam. Jest jeszcze dzieckiem owszem. Zabranie jej na taką wyprawę jest ryzykowne jednak nie mam zamiaru jej zostawiać. Mam zamiar rozwinąć jej umiejętności jak i nauczyć ją latać co przyniesie korzyści dla całej załogi. Jej moce nie są mi jeszcze znane. Jej samej pewnie też nie z racji że jest w Krainie Luster swieżynką. Jednak mam zamiar pomoc jej w odkrywaniu siebie samej. Poza tym jest szczerą osoba która zjednuje sobie ludzi. Rozumie pani. Takie spoiwo.
    Raven. Na statku będzie w tej samej formie co Gregory. Offensywa i Defensywa. Jej moc tworzenia tworów z ognia i jej zdolności w walce są naprawdę imponujące. Jest też strachem wiec jak sie nam kto rozgniewa łatwo się będzie można tego pozbyc. Oczywiście mówimy o wrogu. Jest tez dobra w skradaniu, akrobatyce i jest naprawdę zwinna. Jej osoba przyniesie nam wszystkim wiele korzyści. Sama w sobie jest otwartą i szczerą osoba która budzi moje zaufanie.
    I Bane. Prawdę mówiąc nie do końca mu ufam i jest dla mnie chodząca zagadką. Owszem jego umiejętności medyczne są wręcz obowiazkowo potrzebne jednal ma w sobie coś co budzi mój niepokój. Mam zamiar mu się dokładnie przyglądać. Z tego co zaobserwowałam nie do końca potrafi się podporządkować kobiecie jednka juz moja w tym głowa by to się zmieniło.
    Co do planów. Jak na razie przejście do Szkarłatnej otchłani, rozeznanie w środowisku, namierzenie odpowiedniego statku, ułożenie planu przejęcia go, a po zdobyciu statku samego w sobie zdobycie potrzebnego ekwipunku. Przez ten czas znalezienie odpowiedniego miejsca na kryjowke. Po tym rzecz jasna przejdziemy do wtlaczania siebie w środowisko piratów. Przez całą misje raporty skladane będą przeze mnie. Każdy z nich będzie opatrzony pieczęcią z sokolem ktory widnieje w moim sygnecie. Dla pewności że raport został złożony przeze mnie. -
    wyciągnęła w strone kobiety dłoń pokazujac sygnet z zielonym rubinem w którym wygrawerowany był sokół w locie. Od tego mówienia zaschlo jej w gardle. Na szczęście był to koniec. Kobieta spisała wszystko, kiwnela glowa po czym wyciagnela z sejfu pewien blankiet, wypisala na nim co trzeba jakims dziwnym piórem. Joce nie wnikala. Kobieta wstala to tez i trucicielka powstała. Pani agent wyciągnęła do niej rękę to też Joce ja chwyciła.
    - powodzenia pani kapitan. - powiedziala po czym potrzasajac dlonia dziewczyny przekazała jej przepustke. Dziewczyna ją wzięła, pożegnała się po czym wyszła. Przesłuchanie odprezylo ją. Wyciszyla się dzięki niemu. Na zewnątrz czekał już Bane jednak nie spojrzała nawet na niego dłużej. Stanęła nieopodal niego i oparła się o ścianę w oczekiwaniu na całą resztę. Modliła się w duchu by z Julią było wszystko w porządku.
    _________________
    Egon
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Październik 2016, 19:11   

    Pani kapitan szybko uspokoiła wszelkie obawy, jakie się zakłębiły pod jego pluszową przyłbicą, lecz równie szybko doczekał się nagłego przybycia mężczyzny, a ten zabrał ich, nieco bardziej wgłąb dworca. Nie przeszli dobrze pierwszej prostej, a już został rozdzielony od całej reszty. Trochę zakłopotany tym faktem, postanowił jednak pójść za pewną panią zgodnie z zaleceniem. A nawet jeśli mieliby mu coś zrobić niezależnie od tego, czy byłyby to testy lub tortury jemu było wszystko jedno. Westchnął ponuro, a wzrok zawiesił na kamiennej podłodze, po której stąpał aż do momentu, gdzie wszedł do pokoju, a drzwi za nimi zamknęli dwaj mężczyźni, którzy od tamtego momentu stali na czatach. Nie znał się na wystroju wnętrz, ale całkiem komfortowo się czuł w ponurych warunkach. Zajął miejsce na krześle stojącym pośrodku sali, a oślepiające światło lampy zostało skierowane na jego twarz. W tym momencie zaczęły padać pytania skierowane do niego.
    - D-dzień dobry. A właściwie dobry wieczór? Jak ten czas leci...
    Poprawił się wygodniej na krześle, a potem zaczął odpowiadać na każde kolejne pytanie wymierzone w jego stronę.
    - Nazywam się Egon. Egon Featherwake. Pochodzę... byłem kiedyś zabawką, a od roku czy dwóch funkcjonuję jako tak zwana marionetka. Tak, jestem szmacianką.
    Pozwolił swojej rozmówczyni na kolejne pytania, a sam okiem rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie odwracał się do tyłu, bo mógłby niechcący urazić tą panią, a kiedy przygotował odpowiedzi w myślach, od razu przerodził je w słowa.
    - M-motywacji... brak. Chyba. Zgodziłem się towarzyszyć pannie Jocelyn oraz jej załodze w jej wyprawie w poszukiwaniu przygód. Jako jedna z nielicznych zechciała ze mną rozmawiać i jest... miła... nawet bardzo. Co do moich mocy...
    Przytknął palec do podbródka i spojrzał na sufit. Nie stresował się zbytnio, bo konsekwencje nieprawidłowych odpowiedzi mało go interesowały, o ile takowe istniały. Uprzejmie pytała, więc uprzejmie jej odpowiadał.
    - Potrafię czytać w myślach drugiej osoby, acz szanuję czyjąś prywatność i sięgam po nią bardzo rzadko. Ponadto znam się na krawiectwie i lubię się tym zajmować. Zarówno prawa, jak i lewa ręka jest bardzo wprawiona... potrafię też tańczyć... niestety nigdy nie miałem z kim tańczyć.
    Dużo miał przed sobą tych pytań, a tak niewiele mógł o sobie powiedzieć. Poza tym... nie uważał się za barwną i interesującą postać, a odpowiedzi udzielał nieśmiało i w miarę możliwości lakonicznie. Westchnął, a wyraz twarzy od samego początku pozostawał u niego niewzruszony i zrezygnowany.
    - Jak mogę pomóc załodze? Myślę, że... uhh... mógłbym zacerować im dziury w skarpetach lub przykrócić odzież, jeżeli krój nie zgadzałby się z ich posturą. Walczę włócznią i łańcuchem, ale... nie byłem w tym specjalnie szkolony. Niestety.
    W tym momencie wszystkie informacje, jakich potrzebowali od niego, mogły zostać potencjalnie uzyskane, gdyż podziękowali mu za współpracę i wskazali drogę do drzwi, uprzednio przekazując mu do ręki przepustkę. Tam wyszedł na dworzec, a widząc kilka osób, które skończyły już swoje przesłuchania, podszedł do nich niezdarnym krokiem, ale nie odezwał się do nikogo ani słowem.
     



    Duchowa Zguba

    Godność: Raven Black
    Wiek: Wygląda na dwadzieścia parę
    Rasa: Kotostrach
    Lubi: Wszystko co piękne i uroczę, czekoladę, zwierzęta i dobre książki | Krew, broń palną oraz białą, walkę
    Nie lubi: Owadów, kłamstw, spisków | Różowego, beznadziejnych żartów
    Wzrost / waga: 160 cm + 5 cm dzięki butom/ 50kg
    Aktualny ubiór: Fabułka: jasno-beżowy sweterek z rękawkami 3/4 w czarne kropki, czarna, zwiewna spódnica do połowy uda, jasne buty na obcasie, czarna torebka, złoty łańcuszek do połowy piersi, złota bransoletka, specjalne pasy do trzymania noży na brzuchu oraz na udzie, zakryte przez spódnicę.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon
    Pan / Sługa: - / Egon
    Pod ręką: Cała masa noży, dwa pistolety, trochę pieniędzy, telefon, słuchawki, kilkanaście paczek zapałek, worek zapalniczek, ulubiona książka
    Broń: Noże, spluwy, pazurki.
    Bestia: Forets - Shiro
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Rewelacja
    Dołączyła: 07 Kwi 2015
    Posty: 356
    Wysłany: 16 Październik 2016, 10:08   

    Pokiwała głową, słysząc, że Jo przedstawia jej oraz Egonowi pozostałych. Zdziwiła się lekko słysząc o przesłuchaniu, ale nie dała tego po sobie poznać – Chodź, podejdziemy bliżej – wyrzekła do węża oraz zeskoczyła z parapetu, podchodząc trochę bliżej. Raven zauważyła, jak interesująco wyglądająca dziewczynka z zaciekawieniem podchodzi do Shiro, a następnie kuca niedaleko niego. Skierowała jedno swoje ucho w stronę węża oraz dziewczynki, a wzrok zwróciła na wchodzącego do pomieszczenia mężczyzny.
    Shiro powoli zaczął pełzać za kotką, jednak przystanął, widząc, że ktoś dobrowolnie zbliża się do niego. Sam z zaciekawieniem przyglądał się cudacznej istocie – Ssss – zasyczał cicho, wystawiając swój rozdwojony na końcu język. Gad pokręcił jednak głową, omijając istotkę łukiem oraz znajdując się tuż koło swojej pani, by przypadkiem żaden obcy osobnik jej nie skrzywdził. Spojrzał z nieufnością na wchodzącego mężczyznę i zasyczał ostrzegawczo, jednak kotka pogłaskała go po łbie uspokajająco.
    Raven nasłuchiwała oraz uważnie wpatrywała się w mężczyznę siedzącego na krześle przed nią. Shiro stanął za nią i opierał swój łeb na jej ramieniu, a kotka machała ogonem lekko zdenerwowana, nie wiedząc czego może się spodziewać. Jednak kiedy ów przedstawiciel władzy zadał jej kilka podstawowych pytań – odetchnęła lekko w duchu oraz przestała machać ogonem, pozostawiając go wiszącego z krzesła.
    Na pytanie o godność jednym tchem – Raven Black, choć bardziej znana jestem jako Queen – jakby na umocnienie swoich słów, pokiwała lekko głową. – Cóż – wyrzekła, gdy miała mówić o swoich mocach – Władam nad ogniem – powiedziała, sięgnęła do kieszeni płaszcz, wyciągnęła zapalniczkę oraz ją odpaliła, po chwili formując małego motylka, który zaczął radośnie latać po pomieszczeniu, ale z dala od papierów mężczyzny czy jego głowy. – Potrafię też czytać w myślach, jednak mam wystarczająco godności, by robić to tylko w sprawach ważnych, a nie by dowiedzieć się o czym ktoś myśli – machnęła ogonem, a Shiro zasyczał cicho na znak miłego uczucia, jakim było przejechanie puszystym futerkiem po jego gładkich łuskach. – Moja ślina ma też właściwości lecznicze, choć dziury w brzuchy raczej nie wyleczy… To coś na zasadzie: będzie mniej bolało i szybciej przestani krwawić – odrzekła, czekając aż (prawdopodobnie) urzędnik wszystko zapisze. – A, wbrew pozorom nie jestem już Dachowcem… Umarło mi się jakieś 200 lat temu i jestem teraz Strachem… Jednak przyznam, że zdecydowanie bardziej podoba mi się określenie Strachokot, dlatego prosiłabym o takie, a nie inne wpisanie mojej rasy – uśmiechnęła się do mężczyzny promiennie i uroczo.
    Kotka zamyśliła się chwile, słysząc pytanie o jej zainteresowaniach oraz funkcji, jaką miałaby pełnić na statku – Znam się na walce oraz broni – przyznała – Jestem sprawna fizycznie, wyjątkowo zwinną oraz szybka – przegryzła w zamyśleniu wargę – Jestem też bardzo cicha oraz mam wiele przebrań, dlatego świetnie nadaję się na kogoś, kto będzie ciągle w akcji… Rozumie pan? Przebrać się, iść i poudawać bezbronną kotkę, a potem zabić jakiegoś niegodziwca! Mogę też kogoś okraść oraz dostarczać kluczowe informacje do „bazy”, które wyczytam z myśli swojego celu… Walka pod każdym aspektem jest dla mnie, nawet jako wsparcie… Znam się też na sprzątaniu, więc w razie czego mogę pomóc w zajmowaniu się pokładem oraz gotowaniu, co by nikt tu z głodu nie padł! – wyszczerzyła się radośnie – A czym się interesuje? Hym… Na pewno zwierzętami… - pogładziła węża po głowie – Walką… Nawiązywaniem różnorakich relacji z innymi… Wszystkim tym, co nie jest nudne. – wzruszyła w końcu ramionami. – Czytaniem książek, jeżeli ma to jakiekolwiek znaczenie – przekręciła łepek w prawo, gdy mężczyzna podał jej przepustkę oraz wyprowadził z pomieszczenia. Szybko poszło stwierdziła w myślach oraz spojrzała na gada.
    Kotka widząc kilka osób czekających w miejscu zbiórki – podziękowała panu strażnikowi oraz szybkim krokiem udała się w ich stronę. Stanęła koło pani kapitan, a Shiro zaczął pełzać między mężczyznami, chcąc zapamiętać ich zapach. – Sss – zasyczał koło czarnowłosego, wysuwając swój język oraz jeżdżąc nim po jego ręce. Spojrzał na niego tylko uważnie przez chwilę i skierował się w stronę białowłosego, by zrobić dokładnie to samo.
    _________________
    Przez noc droga do świtania, Przez wątpienie do poznania, Przez błądzenie do mądrości, Przez śmierć do nieśmiertelności.


    #d23b68 | #a4254b
    Retro z Egonem: Szary, puchaty sweterek, pastelowo-różowa spódnica, białe rajstopy w delikatnym wzorkiem w różowe kwiaty, jasno-różowe buty na obcasie, szara parasolka w czarne nutki.
    Retro z Yako: Słomiany kapelusz z kwiatami oraz wstążką, ciemne okulary przeciwsłoneczne, jasno-żółta sukienka za kolano z brązowym paskiem, łańcuszek na szyi w kształcie kotka, brązowe sandały na lekkim obcasiku.
    Prisma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Październik 2016, 13:33   

    O ile wcześniej już widziała Raven, tak Egona nigdy. Zdziwiła ją jego aparycja, bowiem wyglądał jak szmaciana lalka. Prisma nie była świadoma istnienia takiego odłamu rasy Marionetek jak Szmacianki, bo nie znalazła o nich wzmianki w swoich książkach. Widocznie Szklani Ludzie uznali je za niegodne figurowania nawet w encyklopediach. Jednak nie miała zamiaru go z tego powodu dyskryminować, chociaż musiał się liczyć z wbitymi w niego wzrokiem fioletowymi ślepiami pozbawionymi jakichkolwiek emocji.
    Jednak dziewczę nie miało zbyt dużo czasu na analizowanie nowego, gdyż przyszły po nich dziwne osoby. Ledwo co się zeszli, a już mieli zostać ponownie rozdzieleni. Prisma skończyła notować uwagi co do paniki Grega, wzięła zakupy i podążyła za jednym z agentów.
    Znalazła się w małym zamkniętym pomieszczeniu gdzie znajdowało się tylko biurko i dwa krzesła. Szklana dziewczynka czuła się co najmniej jak przestępczyni na przesłuchaniu, choć sama nic nie zrobiła, chyba. Odstawiła gdzieś swoje zakupy, co nie umknęło agentowi, który zaraz miał ją przesłuchać.
    - Co w nich jest? - powtórzyła zadanie jej pytanie - zakupy… Tort czekoladowy, wędlina i pieczywo…
    Na szczęście przesłuchujący nie miał zamiaru wypytywać ją o szczegóły dotyczące pakunków, więc przeszedł do konkretów.
    - Imię Prismy to Prisma. Tak, Prisma nadal nie umie się właściwie przedstawić. Nazwisko to Baskerville, kiedyś Kaleido. Dlaczego tak? Prisma została zaadoptowana przez panienkę Amnesię. Co się stało z prawdziwymi rodzicami Prismy? Prisma od nich uciekła i nie wie co się z nimi dzieje. - Już same podstawowe informacje wymagały dłuższego wywodu. Następnie niespodziewanie padło pytanie o sposób mówienia dziewczynki.
    - Prisma mówi tak, ponieważ nie jest godna by używać w swym monologu pierwszej osoby. Tak przynajmniej Prismę nauczono.
    Po tym zeszli na właściwą rozmowę.
    - Prisma jest Szklaną Dziewczyną, znaczy się Szklanym Człowiekiem.
    Poczekała grzecznie, aż wszystko zostanie zapisane i kontynuowała swój wywód.
    - Moce Prismy? Prisma potrafi tworzyć iluzje… Chociaż potrafi to za dużo powiedziane, Prisma jeszcze nie do końca opanowała tę umiejętność… Prisma też ma dziwną moc, która jakby z niej ucieka. Zapewne zauważył panicz, kryształki na sukience Prismy, to właśnie ta moc. Prisma dotykiem tworzy szklaną skorupkę wyglądającą jak kryształki, nie da się jej zatrzymać więc Prisma skupia ją na spodzie swej sukienki, jednak Prisma potrafi jej użyć jakąkolwiek częścią ciała - mówiąc to, zdjęła rękawiczkę i pokryła kawałek biurka tęczową powierzchnią, a następnie oderwała kawałek z ostrą krawędzią i przejechała nią po swojej dłoni - widzi panicz? Kryształki nie są w stanie nikogo zranić… Chociaż jakby Prisma w kogoś takim rzuciła to by chyba zabolało. Poza tym Prisma potrafi stawać się miejscami lub nawet cała twarda jak diament, jednak nie na długo, a nadużywanie mocy paraliżuje mięśnie Prismy. Co do umiejętności Prismy… Prisma potrafi nie najgorzej gotować, robić ozdóbki z jej kryształków i walczyć sztyletem, jednak Prisma niechętnie używa przemocy, tylko w ostateczności.
    I na sam koniec padło najtrudniejsze dla małej Szklaneczki pytanie. Dlaczego zdecydowała się dołączyć i jak się przyda załodze. Namyślenie się nad odpowiedzią zajęło jej chwilę.
    - Prisma wyrusza… By udowodnić, że jest silna. By udowodnić to przed sobą. Prisma to pokaże wspierając panią kapitan w jakikolwiek sposób… Prisma myśli, że byłaby najbardziej przydatna w kwestii gotowania. Prismą będzie dbała o zbalansowane posiłki załogi.
    Prisma interesuje się wieloma rzeczami. Jak już wcześniej wspominała, gotowanie to jej pasja. I lubi różne sztuki plastyczne oraz się uczyć.

    Pan tylko pokiwał głową i wydał młodej przepustkę, pozwolił jej na schowanie dopiero co zdobytego dokumentu i wzięcie wszystkich rzeczy, które tu przytaszczyła, a następnie wyprowadził z pomieszczenia.
    Blondyneczka szybko dołączyła do reszty. Zauważyła, że wśród zebranych brakuje jeszcze tylko Gregoriego i Tulki. Była ciekawa co ich zatrzymało. Na razie postanowiła podejść do Joce i spytać o dalsze instrukcje.
    - Pani kapitan, co Prisma ma z tym zrobić? - zapytała wyciągając przed siebie pudełko z tortem.
     



    Zwierzomachina

    Godność: Gregory
    Rasa: Cyrkowiec - sęk w tym, że nie wygląda
    Lubi: Wszystko, od czego mózg brzęczy a neurony skrzą
    Nie lubi: NICH, ludzi fałszywych, psów wszelkiej maści
    Wzrost / waga: 161 cm / 80 kg
    Aktualny ubiór: przyduże spodnie na szelkach, podkoszulek, gruba warstwa potu
    Znaki szczególne: Metalowe paznokcie, mechaniczne skrzydła
    Zawód: Performer cyrkowy, najemnik
    Pod ręką: trochę pieniędzy, paczka papierosów, telefon komorkowy bez karty SIM
    Broń: kastet
    Stan zdrowia: ciało zdrowe, zaś po mózgu stepuje depresja
    Dołączył: 27 Gru 2015
    Posty: 244
    Wysłany: 16 Październik 2016, 16:01   

    - Dobrze. Przepraszam. - powiedział twardo, starając się ukryć swoją nerwowość. Szło mu to raczej średnio - w końcu znany był z nie przepraszania nikogo, niezależnie od okoliczności.
    Kiedy ruszył za jednym z różanych, czuł, że jego nogi przypominały ołów. Gregoremu było naprawdę potwornie, szczególnie iż to wszystko przypominało mu to nieszczęsne przesłuchanie na policji z dwa lata temu, kiedy domniemany policjant okazał się być agentem MORII. Ciężko zajął miejsce za biurkiem i dopiero wtedy pokusił się o zerknięcie, z kim mu to przyszło się spowiadać. Facet niby normalny, starszawy, z zakolami, ale zamiast nosa miał słoniową trąbę, z trzema parami okularów na nich, połączonych złotym łańcuszkiem. Wyglądał po prostu idiotycznie - ciekawe, skąd takich biorą na tym łez padole...?
    Kiedy zapytał się o imię i nazwisko, zapadła martwa cisza. Greg wpatrywał się w słoniowatego z nienawiścią, jednak nie chciał pisnąć ani słowa. Słoniowaty powtórzył pytanie tym samym, beznamiętnym głosem. Gryf wiedział, że zachowuje się na chwilę obecną skrajnie dziecinnie. Obiecał Jocelyn zachowywać się porządnie i dojrzale! Ale to nie znaczyło, że nie może sprawić im jakiś kłopotów:
    - Nazywam się GRF – 58329013b. - powiedział z ponurą satysfakcją, widząc, jak urzędas w mundurze dębieje. Gregory nie zamierzał się powtarzać, ale ten nawet o to nie prosił - z widocznym trudem zapisał jego numer seryjny w notatniku. Niech to szlag! Może chociaż palnął literówkę?
    - Wołają mi "Gregory". - dodał z pewnym zrezygnowaniem. Jeśli to naprawdę miało tak wyglądać, to całe przesłuchanie zapowiadało się wyśmienicie.
    - Ile ma pan lat?
    - Zzzz... trzydzieści jako Cyrkowiec. Nie pamiętam ile łącznie, czyszczono mi pamięć. I obecnie mieszkam w Krainie.
    Słoń tylko pokiwał głową. Najwidoczniej tego typu pytanie nie było specjalnie ważne, a o rasę nie musiał się specjalnie wypytywać. Dalej, dalej, trąbiasty! Miejmy to za sobą!
    A ten pyta się o moce. Po co wam to wiedzieć? I tak użyję ich prędzej czy później, nie musicie robić o to tyle zachodu! Ale to również była rzecz, którą jeszcze mógł się jakoś-takoś podzielić. nawet jeśli miało to oznaczać zrekwirowanie mu jego ulubionych Malboro:
    - Potrafię zmienić postać za pomocą dymu papierosowego. Normalnie jestem potworkiem, ale przyjmuję postać człowieka. Jestem w stanie również przywołać sobie dymne skrzydła i zasłonę z dymu. Taki dymny ze mnie gość.
    - Przecież posiada pan już skrzydła... - zapytał tamten z konsternacją.
    - Ale na tych nie da się latać. Nie mają lotek ani nic. To zwykłe stalowe pręty. Bezużyteczne. Najwyżej mogę komuś przywalić.
    Trąbiasty tylko skinął głową, ignorując tą delikatną groźbę, po czym zapisał sobie w notatniku coś niezbyt konkretnego. "Oby ci się tusz skończył paskudo" - Greg wyzłośliwiał się w myślach, starając się poprawić sobie humor. Nie wychodziło mu to.
    - Czy posiada pan dodatkowe, niemagiczne zdolności?
    Tutaj Gregory zaciął się ponownie, na parę ładnych minut. Tamci musieli na niego już wyczekiwać, ale nie był w stanie po prost się przed nim otworzyć.
    - No... przyznam się, że jestem w stanie otwierać zamki, kłódki, tak dalej... Mam też nosa do niektórych spraw. Jestem domyślny. Czuję jak coś śmierdzi. Niedosłownie. Nooo i prawdopodobnie jestem fizycznie silniejszy od przeciętnego pana Smitha... Staram się o siebie dbać. - mruknął, zakładając z tymi słowy ramię za ramię i napinając krępy tors, po czym wygiął szyję aż zatrzeszczały mu kości. Chciał, aby pan słonik to zauważył, aby zrozumiał, że z tym Cyrkowcem nie ma żartów. Jeśli zacznie się go bać, istniała szansa, że pomyli się z pytaniami albo coś ominie.
    - Dlaczego przystał pan do załogi?
    No i te drobne groźby diabli wzięli, bo teraz Gregorego dosięgnęła fala strachu. Postanowił odpowiedzieć to, co było prawdą i zachować tą inną prawdę dla siebie. Nie mógł przecież powiedzieć IM, co wydarzyło się między nim a szefową. To było wręcz potwornym ryzykiem dla nich obojga i genialną drogą szantażu dla NICH!
    - No forsa. Zarobki w Upiornym Cyrku nigdy nie były najlepsze. Noo i też obietnica przygody, nie? W piratach jest coś fajnego, wszystkie dzieci bawią się w piratów, nawet ty, prawda?
    Trąbiasty widocznie nie był zadowolony z podobnej familiarności między nim a przesłuchiwanym, ale skinął głową. O, śmieselny dniu! Dzięki ci, Panie, że dałeś mi na przesłuchanie obojętnego debila! Nawet śladem na swojej twarzy nie zdradził, co teraz działo się w jego głowie.
    Następne pytanie tyczyło się jego roli na statku, oraz zainteresowań i było na tyle banalne, że Greg nawet nie starał się hamować:
    - Lubię palić, lubię sobie czasem wypić. Lubię dziewczyny. Lubię jeździć samochodem - taki pojazd ze świata Ludzi. Lubię czytać gazety, lubię teorie spiskowe... No i jestem wiernym kibicem Cardiff City i reprezentacji Walii w nogę. To też rzecz ze świata Ludzi - jestem tam często. - dodał wyjaśniająco, gdyż słoniowaty już chciał się o to zapytać. - A na statku zapewne będę gościem od roboty fizycznej. Założenie takielunku, sprawdzenie szalup i takie tam. No i całkiem nieźle orientuje się w kulturze lądowego półświatka, więc wkręcenie naszej załogi w społeczeństwo piratów będzie moim zadaniem.
    No i koniec! Słodki Jezu, przeżył właśnie najgorsze minuty swojego życia! Wiedział, że powiedział im stanowczo za dużo, ale i tak mogło być gorzej. Po upewnieniu się, że nic więcej nie będzie od niego wymagane, zaraz wstał, niemalże wyrwał przepustkę z dłoni agenta i pognał z powrotem do drużyny. Zdziwił się, widząc, że cała grupka wygląda na mocno znudzoną i wymęczoną. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że jego przesłuchanie z racji wydłużania czasu w nieskończoność mogło być naprawdę długie. Piętnaście minut? Dwadzieścia?
    - Hej! Ile mnie nie było? - zawołał w ich stronę.
    _________________

    Gregory theme
    Psychika Grzesia w skrócie
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 17 Październik 2016, 00:28   

    Wszyscy poza Tulką mogą teraz pisać w kolejności ustalonej przez swoje poprzednie posty. Możecie zacząć się zastanawiać co się stało z biednym Opętańcem, czy może ktoś teraz nie dokonuje czynów karalnych na niej? Nie powinni jednak zbytnio się zamartwiać, biorąc pod uwagę, że byli traktowani dobrze, a nadto jest to przecież Arcyksiążęcy dworzec i mamy tu pewne standardy. Tak więc nie musicie się bać o małe dziewczynki, które jeszcze się nie zjawiły i zająć się rozmową między sobą.
    Natomiast Skrzydlata (ta mniejsza) pokazując, że jest wyjątkowo trudnym okazem dziecka otrzymała nowego przesłuchującego. Tym razem była to kobieta i to jedna z najmilszych i najlepszych podejściem do dzieci ze wszystkich pracujących w tym dworcu AKL, a może i w całym AKL. Tym razem więc może opisać rozmowę z nowymi NPC, przy czym jednak musi także uwzględnić fakt, że gdy przyjdzie do reszty to przyjdzie z przesłuchującym ją NPC, który przekaże wszystkim, że nie ma mowy, by Tulka mogła zostać wysłana do Otchłani na statek, gdyż zbyt mało umie i zbyt mało wie o samej sobie. Najpierw więc zostanie zabrana do lekarza (Czyżby pana doktora Andromadera?) a następnie odbędzie krótkie szkolenie w Koszarach Arcyksiążęcego Legoniu. Nie będzie to jednak trening typowo wojskowy, a raczej coś, by mogli posłać dziecko do Otchłani z czystym sumieniem - pamiętając, że nie można nadmiernie kierować się paternalizmem.
    _________________

    *****




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 17 Październik 2016, 14:33   

    Dziewczynka siedziała cicho. Bała się cokolwiek powiedzieć. Dla uspokojenia się, głaskała, schowaną w jej torbie Amber.
    Po chwili jednak mężczyźni wyszli, a na ich miejsce pojawiła się miło wyglądająca kobieta, która na dzień dobry przedstawiła się z miłym uśmiechem. Usiadła naprzeciwko dziewczynki.
    - Powiedz mi proszę jak się nazywasz i jaką rasę reprezentujesz. – powiedziała miłym tonem. Nie poganiała Tulki, dała jej czas na uspokojenie się.
    - Nazywam się Julia Renard – powiedziała mała Trucicielka – ale mówią na mnie też Tulka. – zrobiła krótką przerwę – pani Jocelyn powiedziała, że jestem Opętańcem.
    Tulka powoli się uspokajała. Nieobecność mężczyzn sprawiła, że mimo bólu głowy i tego, że ogólnie nie czuła się najlepiej, mogła się skupić.
    - Bardzo mi miło Julko – kobieta uśmiechnęła się do niej i zanotowała wszystko – powiedz mi od jak dawna przebywasz w Krainie Luster?
    Julia zamyśliła się. Nie chciała nic źle powiedzieć. Kraina Luster Powtórzyła sobie w myślach, aby zapamiętać tę nazwę.
    - Zostałam porwana to …. Krainy Luster – spojrzała na kobietę, by upewnić się, że nic nie przekręciła – dokładnie rok temu. Byłam trzymana przez … pewnego pana w piwnicy przez prawie cały ten czas. On też wszczepił mi lisie uszy i ogon – na potwierdzenie tego postawiła swoje lisie radary, jednak prawie od razu znów je położyła – W międzyczasie wyrosły mi skrzydełka – poruszyła nimi lekko i od razu się skrzywiła - udało mi się od niego uciec kilka dni temu…
    Mówiła powoli, tak by kobieta mogła wszystko zanotować. Bała się. Jednak starała się nad tym zapanować. U pana też musiała udawać, że jest mu posłuszna. W przeciwnym razie karał ją na różne sposoby.
    Kobieta zauważyła grymas bólu na twarzy dziewczynki – wszystko w porządku? – zapytała z troską. Teraz też zauważyła, że dziewczynka nie wygląda najlepiej.
    Tulcia spojrzała na nią niepewnie – nie spałam w nocy bo bolało mnie skrzydełko – zaczęła – złamałam je wczoraj. Zostało ono poskładane ale…chyba nie do końca się zrosło mimo użycia mocy… - nie miała zamiaru kłamać. Wiedziała, że to nie skończyłoby się dobrze.
    Kobieta pogłaskała ją po głowie i od razu przeszła do pytania na temat mocy.
    - Umiem zamieniać się w rudego liska – powiedziała bez zastanowienia. Miała jednak nadzieję, ze nie będzie musiała tego prezentować, nie czuła się na siłach. Na pytanie o inne moce tylko pokręciła głową, tłumacząc się, że nie miała okazji ich odkryć. Kobieta przyglądała się jej chwilę, jakby sprawdzając czy dziewczynka nie kłamie po czym zapytała ją o umiejętności. Tulcia zamyśliła się na chwile – mam podejście do zwierząt – powiedziała powoli – jak byłam jeszcze w domu, często przebywałam w lesie, dzięki czemu nauczyłam się jak do zwierząt podchodzić, nie płosząc ich. - zamilkła na chwilę – mam też pamięć fotograficzną, oraz potrafię przelać wszystko co zobaczę na papier [/color] – wyciągnęła szkicownik i ołówek i kontynuowała odpowiedź, skupiając się też na rysunku - Odkąd nauczyłam się trzymać kredki i ołówki to rysowałam. Potrafię narysować wszystko co zobaczę, ze szczegółami. Mogłabym też kopiować mapy – dodała niepewnie – jeśli jednak musiałabym to zrobić z pamięci to musiałbym się im bardziej przyjrzeć wcześniej. – pokazała kobiecie szybki portret jednego z mężczyzn, którzy byli tu przed nią, na co kobieta pokiwała głową zaskoczona, pytając dziewczynkę o wiek, na co ta zgodnie z prawdą przyznała, że ma dwanaście lat.
    Następnie Tulcia miała opowiedzieć o swoich zainteresowaniach. Powiedziała więc o swoim marzeniu zostania weterynarzem i o tym, że myślała, że przez to co ją spotkało jednak będzie musiała to zaniechać. Opowiedziała też, że lubi podróżować, rysować, odkrywać nowe miejsca i poznawać ludzi.
    W końcu przyszła pora na najtrudniejsze pytanie. Co będzie robić na statku oraz czemu chce jechać na tę niebezpieczną wyprawę. Dziewczynka zamilkła na chwilę.
    - [color=#ffa640] Pani Jocelyn się mną zaopiekowała. Zaoferowała, że weźmie mnie pod swoje skrzydła. Chciałabym się jej odwdzięczyć.
    – powiedziała niepewnie – nie umiem walczyć. Jednak mogę zająć się sprzątaniem na pokładzie czy pomagać w kuchni. Jak…Jeśli wyleczę skrzydełko mogę też siedzieć na bocianim gdzieździe i pilnować czy coś nie zbliża się do statku… bardzo szybko się uczę… - spojrzała na kobietę – wiem, że takie dziecko będzie problemem ale naprawdę szybko łapię i bardzo chciałabym towarzyszyć pani Jocelyn w wyprawie. Zawsze mogę pilnować kryjówki na czas ich nieobecności…
    Julia zamilkła. Miała nadzieję, ze nie powiedziała za dużo. Kobieta zapisała ostatnie notatki, a dziewczynka w międzyczasie schowała szkicownik i pogłaskała swoją lisiczkę.
    - Jula – powiedziała kobieta spokojnie – widzę, że zdajesz sobie sprawę, że to nie będzie szkolna wycieczka – zaczęła powoli – i że nie pozwolimy Ci pojechać, póki nie dowiesz się więcej o tym kim się stałaś i nie nauczysz się choć trochę panować nad mocami swoimi, a wpierw ich nie odkryjesz – Tulcia opuściła głowę i przytaknęła cichutko – jednak jeśli się zgodzisz, możemy Cię wysłać na szkolenie, gdzie dowiesz się wszystkiego co jest konieczne i nauczysz się swoich mocy. – dziewczynka spojrzała na nią z nadzieją – wcześniej jednak powinnaś udać się do lekarza, tam też Cię zabierzemy. Zgadzasz się na to? – zapytała, a Tulcia przytaknęła, uśmiechając się niepewnie.
    - Dobrze, to teraz musimy powiedzieć reszcie – kobieta wstała od stołu – na pewno już się o Ciebie martwią, gdyż siedzimy tu już dobre czterdzieści minut.
    Tulka aż zerwała się z krzesła słysząc to. Stanęła na chwilę gdyż ból głowy znów wrócił, po czym ruszyła do drzwi, które otworzyła jej kobieta. Wyszła z pomieszczenia i szybko odnalazła grupkę, która wyglądała na zaniepokojoną. Pewnie jej nieobecnością. Spuściła ponownie uszka i ruszyła z kobietą w ich stronę. Mając jednak nadzieję, że ona wszystko om wyjaśni. Obawiała się samotnej wyprawy do kliniki, a potem na szkolenie. Jednak wiedziała, że jest to konieczne. Nie chciała być utrapieniem ani problemem.
    Podeszły do grupki i kobieta położyła Tulce rękę na głowie po czym rzekła – Chcecie zabierać to maleństwo, które nawet nie ma jak się bronić, na niebezpieczną wyprawę? Krótkowzroczni wariaci! Szaleńcy! Nie możemy się na to zgodzić, nie gdy jest taka bezbronna, taka nieświadoma otaczającego go świata. No i ranna. Ona potrzebuje lekarza i nauczyciela, a nie zimnych desek! – Julkę zaskoczył ton głosu kobiety. Spojrzała na resztę przepraszająco. Nie odezwała się jednak ani słowem, czekając jak na to zareagują.
    _________________

     



    Trucicielka Serc

    Godność: Jocelyn D'Voir
    Wiek: 22 lata
    Rasa: Opętaniec
    Lubi: Spokój, bawarke, kapeluszników
    Nie lubi: Węży, Rona i Słodkiego
    Wzrost / waga: 176/ 49
    Aktualny ubiór: https://imgur.com/a/IVLdD
    Znaki szczególne: bursztynowe oczy, tatuaz feniksa na całych plecach
    Zawód: Najemnik
    Pod ręką: Sakwa z pieniędzmi, pare zwoi pergaminu, pióro, katana, sztylet
    Broń: Katana, sztylet,
    Bestia: Rajski Ptak- Samael
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus
    Stan zdrowia: Ranna na umyśle, niedożywiona
    Dołączyła: 27 Maj 2016
    Posty: 369
    Wysłany: 17 Październik 2016, 17:53   

    Stała oparta o ścianę i w milczeniu obserwowała chmury, leniwie płynące po niebie które było widać dzięki szklanemu sufitowi. Rozmowa z hulkiem jej pomogła. Może i nie gadały w żaden prywatny sposób... Właśnie chyba to bylo odprężające w tej rozmowie. Zero uczuć. Czysta formalność. Wspomnienia związane z ojcem ogrzewały jej zmęczone serce i umysł. Te weekendy na ich starej łajbie... Zawsze z tak wielką niecierpliwością ich wyczekiwala. Zawsze żałowała że matka nigdy z nimi nie jeździ. Gdy jednak wyszło że ma ona chorobę morską dziewczyna nie naciskała. Kochała matke ale na codzień miała mało ojca przez jego prace. A tak, te weekendy były całe dla nich. Oglądanie gwiazd w nocy gdy byli opatuleni kocami i pili gorące kakao. Te jego w cale nie straszne opowieści o morskich potworach, wspólne łowienie ryb.
    Zamknęła oczy chcąc dac się porwać wspomnieniom. Jednak nie mogla. Niestety. Głos Priamy skutecznie jej to uniemożliwił. Ściągnął z powrotem.
    Co zrobić z rzeczami? W pierwszym odruchu chciała odpowiedzieć coś chamskiego typu: udław się tym. Jednak nie powiedziała tego. ajjj Joce. Chyba jesteś zmęczona co? Przetarla oczy dłońmi po czym przywołała na twarz znikomy uśmiech.
    - Jak już wyjdziemy to zrobimy ognisko i wszystko to się spalaszuje,bo pewnie wszyscy są głodni. A z racji że niedługo słońce zacznie zachodzić uważam że jest to dobry czas na sowita kolacje - puscila oko do dziewczynki i zabrala od niej większą część zakupów zostawiajac w jej rękach tylko tort dla Julii. W tak licznym gronie milej będzie chyba świętować jej urodziny. Nie minęło pare minut nawet a przybył Gregory. Jego twarz miała lekko zielonkawy odcień a na jego czole perlily sie kropelki potu. To przesłuchanie naprawdę musiało być dla niego ciężkie. Ile ludzi tyle reakcji nie?
    - Tyle ile pozostałych. Czekamy tylko na Tulke.. - W jej głosie dało się słyszeć nutkę niepokoju. Czuła że coś nie gra. Przeczucie? Kto wie. Trzymali ją dłużej niż reszte i Joce widziala jak do jej pokoju weszła jakas kobieta a mężczyźni wyszli i warowali jak te kundle pod drzwiami. Gdyby ktoś się przyjrzał mógłby zobaczyć mieszanine strachu i niepewności w jej oczach. Nie zrobiła jednak nic. Oparła się o ścianę i starala się udawać że tego paskudnego gada nie ma tuż obok niej. Jej serce galopowalo, zmęczenie powodowalo ze powieki Joce co i rusz lekko opadały. I gdy myślała że zaraz jej się usnie, drzwi do pokoju przesłuchań, Julii otworzyły się. Wyszla z nich wysoka, szczupła blondyneczka z orlim nosem ale poczciwa twarzą wykrzywioną w jakby gniewie. Za nią ciągnął się pawi ogon. Naprawdę piękny, przykul cala uwagę Jocelyn. Jaki cudny byłby z niego płaszcz.. Gezz. O czym Ty myślisz?
    Potrzasnela prawie niezauważalnie głową. Skup się! Spojrzała wtedy na Julie drepczącą za pawia kobietą. Widać było jak na dłoni że jest zmęczona, obolała i podenerwowana. Joce najchętniej by wzięła ja na ręce, poszła z nią do lekarza a potem zapewniła kuracje:łóżko, bajki, kakao i co tylko mała zapragnie. Jednak wiedziała że to w w tym momencie niemożliwe. Jednak jak tylko wyprawa się skończy...
    I w tym momencie babsko zaczęło się drzec. Tak. To był ten gwóźdź którego było Jocelyn trzeba. Jakby było tego wszystkiego mało! Ona szalencem? Wariatka?? Jakaś baba będzie jej mówić jak się zajmować Julia?! Sama pewnie nie ma dzieci! Jakim prawem do cholery jasnej... Wzięła głębszy rozedrgany wdech i marszczac noc spojrzała z wyższością na blond pawianice.
    - Nie tym tonem! Przypominam pani że zwraca się do Kapitan! Jakim prawem wypomina mi tego typu rzeczy? Probuje mi pani wmówić że spotykając w lesie dziecko, słysząc o jego historii i widząc w jakim jest stanie zostawila by je tylko dlatego że ma misje?! Tak? Bo widzi pani ja nie bylam w stanie! Wszyscy tu zebrani zajmują się Julią z troską.Niestety wypadki chodzą po ludziach i wyszło jak wyszło! Niech mi pani nie próbuje wmówić że o nia nie dbamy! O nia i jej zdrowie. Myśli pani że dałabym ją skrzywdzic? Dobrze wiem czego jej trzeba! Opieki medycznej, miłości, ciepła i stałości. I przysiegam na własną krew że jej to zapewnie choćbym miała sobie żyły wypruwac. - spojrzała z zawiścia na kobiete której chyba mowe odjelo. Joce miala po dziurki w nosie tego że nikt jej nie brał na poważnie. Do cholery jasnej jest kapitanem czyż nie? Należy się jej szacunek! - i nie ukrywam. Nie podoba mi się fakt że mała ma zostac od nas odizolowana. Jeśli jednak naprawdę ja wyleczycie i w jakiś sposób ją przygotujecie.. Jestem w stanie się na to zgodzić. Jednak pod moim warunkiem. Jedno z nas jedzie wraz z nią. Mowy nie ma bym puscila ją samą! - po tych słowach zaczęła kalkulowac kogo z nią wysłać. Greg nie. Stanowczo odpada. Będzie jej przyadtny tutaj ponadto jest zbyt nieokielznany... Raven, Egon i Prisma tez odpadaja. Raven sie przyda, Egon jest nowy i Julia mu nie ufa a Prisma sama jest dzieckiem. I tak jej mysli dotarły do Banego. Nie ufala mu za grosz. Jednak nie miała wyjścia... Sama nie może zostawić załogi... - I tym kims ma byc Bane. Jeśli na to nie przystaniecie mowy nie ma bym wyraziła swoją aprobatę. - Nie ważne co baba na to odpowiedziala. Joce po tych słowach odwrocila sie i podeszla do Banego. Jej usta znalazły się tuż przy jego uchu.
    - A neich tylko spadnie jej włos z głowy. Przysięgam że znajdę Cie w każdym zakątku obydwóch światów, pocwiartuje na setki kawałków i rozrzuce je po calym swiecie. Twoj duch nigdy nie spocznie spokojny- przelala w te słowa cala swoja troske o Julie i jad skierowany do niego jako osoby.
    - i oczywiście najistotniejsze jest by sama Julia na to wyraziła swoją zgodę. Nie mam zamiaru decydować za nią. - powiedziala to gdy powróciła na swoj miejsce. Nadal stała wyprostowana i spogladala z pogarda i jednoczesnym chlodem na urzadniczke.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 17 Październik 2016, 19:35   

    Nie odezwał się gdy dotarli do niego pozostali. Złapała go dziwna melancholia, odechciało mu się kogokolwiek zaczepiać. Z resztą...
    Widział jak na niego patrzyli. Z mieszaniną obojętności i totalnego braku zainteresowania. Owszem, nie miał skrzydeł, tak pięknych jak Joce. Nie miał też lisich uszu czy prętów wystających z pleców. Tak bardzo bał się odrzucenia, martwił się, że zostanie nazwany dziwadłem, że nigdy nie znajdzie już nikogo z kim mógłby normalnie porozmawiać.
    A tutaj niespodzianka. Został zaakceptowany, więcej - ze względu na swoją 'normalność', zignorowany. Co za ironia.
    Sam nie wiedział czy lepiej być zauważonym i wytykanym palcami...czy zignorowanym.
    Patrzył obojętnym wzrokiem na nowych członków załogi. Chłopiec miał igły w głowie i charakterystyczny chód - Bane podejrzewał, że dzieciak jest Marionetką. Jedną już przecież spotkał, Lunę.
    Bardziej zastanawiała go dziewczyna z wężem. Była energiczna, uśmiechnięta, jakby nie dotyczył jej żaden problem tego świata. A jej gad... Biały, z czerwonymi ślepiami. Zbliżył się do Bane'a tylko raz. Wyglądało to tak, jakby poznawał jego zapach.
    Medyk tylko patrzył na zwierzę, nie próbował żadnych sztuczek.
    Zebrali się już prawie wszyscy. No właśnie... Gdzie jest Tulka.
    Martwił się, chociaż nie było to po nim widać. Miał ochotę łyknąć sobie ze świeżo napełnionej piersiówki, ale postanowił, że zapas zostawi sobie na później - kto wie co ich teraz czeka?
    Jocelyn była podenerwowana dlatego postanowił jej nie denerwować swoim towarzystwem. W zasadzie... to w jej oczach widział największe obrzydzenie. Całkowity brak akceptacji.
    Serce ukłuło go mocno, ale tylko raz. Zmrużył oczy, zbliżył się do pani kapitan - zrobił to tak, jakby wcale tego nie planował, jakby przechodził z nogi na nogę.
    I wtedy zobaczył Tulkę. Normalnie pewnie by się uśmiechnął, martwa twarz jednak była jak naturalny hamulec. A poza tym mała nie szła sama.
    Wybuch pani urzędnik trochę go zdziwił, czyżby lisia kruszyna wszystko jej wyśpiewała?
    Wyprostował się machinalnie, słysząc, że Jocelyn podejmuje rękawicę i zaczyna sprzeczać się z kobietą. Ton skrzydlatej sprawił, że Bane uśmiechnął się w duchu. Pani kapitan pokazała pazury, i słusznie! Powinna walczyć o dobre imię.
    Narzuciła warunek - ktoś ma iść z Tulką i być przy niej w trakcie leczenia i szkolenia. Dlaczego Bane wiedział, że padnie na niego? No cóż. Nie było innego wyjścia.
    Gdy Joce go wywołała zrobił krok do przodu i spojrzał na kapitan poważnie. Po chwili podeszła do niego, zbliżyła się. W innej sytuacji Bane poczułby się mile zaskoczony, że kobieta jednak zmieniła zdanie i postanowiła odłożyć na bok uprzedzenia.
    Jakże się pomylił! Jej ostrzegawczy syk prosto do jego ucha był jak lodowaty sztylet w serce. Bane poczuł ukłucie w piersi, w oczach błysnął smutek.
    Widocznie zasłużył sobie na takie traktowanie. Widocznie tak bardzo obrzydzał panią kapitan, że kobieta spinała się gdy tylko medyk pojawiał się na horyzoncie.
    - Jeżeli jej się coś stanie, znajdziesz mnie. - potwierdził - Znajdziesz mojego trupa. Bo dopóki ona żyje, ja też będę. - mówił to ściszonym, głębokim, śmiertelnie poważnym głosem brzmiącym jak mruczenie wielkiego kota. Spojrzał kobiecie w oczy, zupełnie jakby chciał przesłać jej wzrokowo, że nie musi się o Tulkę martwić.
    Szkoda, że nikt tak nie martwił się o niego.
    Gdy Joce odwróciła się na powrót do urzędniczki, Bane przeniósł wzrok na Tulkę. Była przestraszona, na twarzy miała wymalowane poczucie winy. Biedne dziecko, wszystko zawsze bierze na siebie. Przecież nie wszystko dzieje się przez nią!
    Czekał na dalszy rozwój wydarzeń. W międzyczasie zastanawiał się jak będzie wyglądało szkolenie...i kim jest ów lekarz, do którego mają się udać.
    _________________
     



    Zwierzomachina

    Godność: Gregory
    Rasa: Cyrkowiec - sęk w tym, że nie wygląda
    Lubi: Wszystko, od czego mózg brzęczy a neurony skrzą
    Nie lubi: NICH, ludzi fałszywych, psów wszelkiej maści
    Wzrost / waga: 161 cm / 80 kg
    Aktualny ubiór: przyduże spodnie na szelkach, podkoszulek, gruba warstwa potu
    Znaki szczególne: Metalowe paznokcie, mechaniczne skrzydła
    Zawód: Performer cyrkowy, najemnik
    Pod ręką: trochę pieniędzy, paczka papierosów, telefon komorkowy bez karty SIM
    Broń: kastet
    Stan zdrowia: ciało zdrowe, zaś po mózgu stepuje depresja
    Dołączył: 27 Gru 2015
    Posty: 244
    Wysłany: 18 Październik 2016, 19:13   

    Wszyscy wydawali się być poddenerwowani, jednak Greg nie od razu zrozumiał dlaczego. Po chwili jednak zauważył brak małej, rudej plamki. Minęło tyle czasu, jednak przesłuchanie Julii trwało nawet dłużej niego. Dla Cyrkowca scenariusz był tylko jeden - Julkę porwali ONI, aby zapewnić sobie ich lojalność. Zaraz pewnie przyjdą i powiedzą, że jeśli będą nieposłuszni, to rozwalą dziewczynkę na strzępy. A my będziemy musieli ich się posłuchać. Jak niegodziwi ONI musieli być? Ponure myśli w jego głowie nawet nie przyjęły do wiadomości innego scenariusza. Mimo wszystko wolał dać tamtym jeszcze cień nadziei przed nieuniknionym, dlatego wolał udać głupiego:
    - A gdzie jest Julka? Nadal tam?
    Kiedy w końcu pojawiła się żołnierka z dziewczynką, Greg przygotowywał się na najgorsze. Jednak skrzydlata lisiczka nie wydawała się być specjalnie przetrzymywana. Kontrola umysłów? A może jego szósty zmysł w końcu go zawiódł? A mundurowa JAK SIĘ NIE WYDRZE!
    Kobieta ta powiedziała w sumie... to, co raz po raz przelatywało po głowie najemnika. Czy Tulka nie była przypadkiem za młoda, zbyt niedoświadczona na podobne eskapady. Jednak Jocelyn była łebską babką, ogarniała wszystko naprawdę nieźle i Gryfek nie martwił się tym bardziej, niż powinien. Ale tamci robili jednak z tego problem. Patrząc na to z innej strony, kraina będąca wcieleniem absurdu przejmująca się jakkolwiek dziećmi wyruszającymi na przygody, czymś, co w większości książek zdarzało się tak naturalnie jak letni deszcz czy łażenie do kibla, była kompletnie nowym poziomem absurdalności. Albo po prostu ktoś tutaj był jednak ogarnięty, nawet jeśli była to dziunia w mundurze w różyczki. I z pawim ogonem.
    Żałował, że nie zdąży lepiej poznać podopiecznej Jocelyn, którą musiała bardzo kochać. Ledwo zamienił z nią dwa słowa? Może trzy? A teraz nie będzie miał szans pogadać z nią przez dłuższy czas. W sumie szkoda. Wiedział o niej... nie wiedział o niej nic. Prawie nic. Kto wie, może nawet by ją polubił? Tego dowiemy się na statku...
    Powolutku przysunął się do Bane'a, chcąc zahaczyć o to, że Joce się na niego wydarła. Naprawdę nie chciała go polubić, a Gregowi robiło się go coraz bardziej żal.
    - Jeśli nie chcesz iść, nikt cię nie zmusza, co nie? Szkoda, że tak wyszło między tobą a nią. - mruknął. Od wczoraj miał kumpla, od wczoraj jego szefowa stała się też jego dziewczyną. To działo się tak szybko. I teraz Jocelyn nienawidziła Bane'a z powodu fałszywych oskarżeń, a Gregowi robiło się głupio, bo odpowiadał za ich oboje. Może nie powinien się tak przywiązywać do faceta poznanego wczoraj, faceta, któremu obiecał sobie nie ufać, ale tu chodziło o zwykłą, Cyrkową solidarność, którą chciał mu teraz okazać. Poklepał dryblasa po plecach, co by tamten na to nie powiedział.
    _________________

    Gregory theme
    Psychika Grzesia w skrócie
    Egon
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Październik 2016, 16:53   

    Zatrzymał się. Tu, dokładnie w tym miejscu, z którego widział wszystkich oraz to, co działo się wokół niego. Ot tak po prostu usiadł sobie na kamiennej podłodze, a gdyby nie fakt, iż miał sufit nad głową, położyłby się i zaczął wpatrywać w niebo. Zasiadł po turecku, garbiąc się przy tym nieznacznie. Bardzo szybko odkrył, iż nie wszyscy go ignorowali. Pewna mała dziewczynka o drobnej aparycji spoglądała na niego swoimi wielkimi, fioletowymi oczami. Poza tym dostrzegł w niej pewien fakt, jakoby spod sukni jej coś skapywało, lecz nie potrafił powiedzieć cóż to takiego. Odkrył to przy próbie uniknięcia zbyt długiego kontaktu wzrokowego ze względu na nadmierną skromność, jaką się odznaczał. Nauczył się, że jest Szmacianką, faktycznie. Doraźnie wiele istot dało mu do zrozumienia, gdzie znajduje się jego miejsce, a spoglądanie w oczy drugiej osoby mogło zostać odebrane jako obelga, przez co to niektórych. Spodobała mu się jej suknia, która wyglądała na całkiem szykowną, określił mniej więcej materiał, jak i rozmiar, jaki nosiła. Podobnie zresztą, jak i ze wszystkimi zgromadzonymi, o których wiedział, że zaliczają się jako członkowie załogi. Westchnął ponuro, a głowę zawiesił w dół. Zaczął myśleć, dlaczego jeszcze jedna dziewczynka ze skrzydłami się spóźniała. Czyżby wypadło jej coś ważnego? I wtedy wyprostował się, a głowę skierował w stronę, kiedy dotarły do niego krzyki pewnej kobiety. Pani kapitan bardzo szybko przejęła inicjatywę i również uniosła głos na awanturniczkę w stroju galowym. Musiał przyznać, że walczyła o swoje niczym prawdziwy kot. Zaciekle, bo pokazała swoją zaciekłą stronę, ale wyglądała przy tym charyzmatycznie jak na przywódczynię przystało. Uwielbiał koty. Postanowił jednak zachować to dla siebie, a w międzyczasie atmosfera zdawała się uciszać i ulegać załagodzeniu. Groźba jaka padła z jej ust pod sam koniec wypowiedzi przyprawił go o gęsią skórkę, ale nie mógł sam opisać co w tym momencie z nim się działo. Naprawdę wielu rzeczy musiał się nauczyć w życiu, gdyż nie do końca odróżniał dobro od zła, acz pewne ważne aspekty tych dwóch stron zdążył i tak poznać w tym krótkim czasie jaki miał do dyspozycji. Miał nadzieję, że dobrze wyłapał imiona wszystkich osób przy chaotycznym trochę potoku słów panny Jocelyn w momencie, gdy próbowała ich sobie przedstawić. Męska część, jak i ta żeńska... wszyscy przywdziali szykowny ubiór, a przynajmniej pod kątem stroju codziennego wyglądali świetnie. Westchnął głęboko, a wzrok utknął na kobiecie, która podobnie jak i tamta dziewczynka miała fioletowe oczy. Po uszach wywnioskował, że jest dachowcem, a z racji też, iż lubił koty, zaczął jej się przyglądać, odwracając jednak wzrok, kiedy zerkała mniej więcej w jego kierunku. Wolałby na dzień dobry nikomu nie podpadać, a czekał na wytyczne, co miałby robić dalej. Położył kij przed sobą, na którego końcu przywiązana była chusta służąca za pakunek, a w środku znajdywały się narzędzia krawieckie. Nie pytano go o to, ale najpewniej uznali, iż nie ma tam niczego niebezpiecznego. Prócz igieł rzecz jasna, ale w takim towarzystwie i na taką wyprawę nie zanosiło się, by miał z tego tytułu okazać się zagrożeniem dla całej reszty. Spoglądając bezdennie na kij, zaczął rozmyślać o swoim jestestwie, jak i zastanawiał nad potencjalnym przebiegiem całej tej wyprawy. Prócz krawiectwa i innych pomniejszych rzeczy nie potrafił praktycznie niczego innego. Czy faktycznie przyda się załodze i wesprze w walce, jeśli zajdzie taka potrzeba?
    Niebawem się o tym przekonają, lecz teraz czekał na dalszy przebieg wydarzeń. On sam nie należał do osób wylewnych, toteż zawsze preferował słuchać co druga osoba ma do powiedzenia, nawet jeśli owe rzeczy nie byłyby miłe. Oparł głowę na ręku, łokciem, której opierał się o własne kolano, a palcem drugiej ręki zaczął wodzić po podłodze.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,34 sekundy. Zapytań do SQL: 9