• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Herbaciane Łąki » Dworzec AKL
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 19 Czerwiec 2014, 00:53   Dworzec AKL

    Dworzec Arcyksiążęcej Kolei Lustrzanej przy Różanym Pałacu ma najbardziej reprezentacyjne wnętrze, a przy okazji znajduje się niemal całkowicie pod ziemią. Jedynie oszklona kopuła nad restauracją wystaje ponad ziemię i pozwala gościom obserwować niebo. Pociągi zatrzymują się tu na siedmiu peronach, pod którymi ciągną się korytarze wykonane w prawdziwie pałacowym stylu z wygodnymi sofami, na których goście mogli odpocząć, w oczekiwaniu na pociąg i informacjami o pociągach umieszczonymi w złotych ramach. Tymi korytarzami można dotrzeć z peronów do głównego holu dworca, gdzie w samym centrum znajdują się kasy, a nad nimi tablica informacyjna. Wokół pomieszczenia ciągnie się długa kolumnada, za którą ukryte są lokale do wynajęcia. Po przeciwnej do peronów stronie jest przejście do Różanego Pałacu. Strzeżony przez strażników korytarz nie prowadzi jednego do głównego budynku, a jedynie do publicznego ogrodu przed budynkiem. Prostopadle pomiędzy linią łączącą przejście do peronów z przejściem do pałacu znajduje się początek schodów prowadzących do restauracji na wyższym piętrze, gdzie na kilku pomieszczeniach ustawione są stoliki, tak że pomieszczenie przypomina teatr z umieszczoną centralnie sceną, gdzie artyści pod mecenasem Tyka mogą sprawdzić swoje umiejętności, a przy okazji zabawić gości, a także schody w dół prowadzące do niezwykle urokliwego ogrodu umieszczonego we wnętrzu jaskini, po którym można spacerować długimi godzinami i wśród licznych podziemnych strumieni odpocząć po długiej podróży.
    _________________

    *****
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 29 Marzec 2015, 21:26   

    Tuż nad arcyksiążęcym dworcem, nie wiedząc nawet o tym fakcie, jechał właśnie konwój w postaci jednego wozu i jednego ledwie jeźdźca jadącego nieco z przodu, by odpowiednio wcześnie ostrzegać o niebezpieczeństwach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie nazwiska jadących. W końcu nie zapominajmy, że wybudowanie kolei nie oznacza, że każdy porzuci tradycyjne środki transportu, a ponadto taka przejażdżka jest domeną licznych arystokratów, nudzących się w swoich pałacach. Jednak niemal nigdy w wozie nie jedzie Czarna Róża i jej ofiarny Ryż, który gotów jest amortyzować jej upadek, przez skierowanie go na siebie, a tuż koło nich na koniu nie jedzie zwykle szpieg czarnych róż, który w sposób zdradziecki porywa Dark i ośmiela się ją ratować, wioząc ją do brata.
    Brata, który był już całkiem niedaleko i gdyby Róża nie obudziła się niezwłocznie, zapewne jej oczy spojrzałyby już na ścisły tereny Różanego Pałacu z jego pięknymi ogrodami i ogromną liczbą ciastek, do rzucania nimi.
    Tak się niestety nie stało, lecz o tym dowiemy się już z postów Ryża i Dark, które w pełniejszy sposób objaśnią całą sytuację. Zważając, że szpieg jedyne co może robić, to oglądać ładne widoczki, ze względu na to, że dla bezpieczeństwa - nie chcąc zostać uduszonym przez Dark - wybrał podróż oddzielnie.
    _________________

    *****
    Rise
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Kwiecień 2015, 15:41   

    Podróż zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Ciężko jest usiedzieć w jednym miejscu, szczególnie będąc na wpół szalonym marionetkarzem, który znaczną część swojego doczesnego życia spędził przemieszając się z jednego punktu do drugiego. Oczywiście złamałby wszelkie moralne zasady, gdyby chociaż na chwilę opuścił powóz, by rozprostować nogi. Jakież to straszne rzeczy mogłyby się wydarzyć, jakby panienka Dark obudziła się, a koło niej nie byłoby nikogo! Czarna Róża stwierdziłaby, że pewnie została porwana, więc zanim Ryż zdążyłby zareagować, konwój stałby się przepięknie płonącą pochodnią. Ciekawe, czy taki płonący powóz bardzo wyróżniłby się wśród zbliżających się do nich piękne urządzonych terenów pałacu. Kto wie, jak ci mieszkańcy Herbacianych Łąk się zabawiają? Może palenie rzeczy to u nich codzienność.
    Wracając do pojazdu, Rise siedział sobie przez dwa c - cichutko i czujnie. To była najlepsza taktyka jaką mógł w tej chwili obrać. Możnaby nawet stwierdzić, że miał lekką manię na punkcie nie-budzenia szanownej Pani Róży. Bał się, że zacznie myśleć trzeźwo, nagle stwierdzi, że czuje się doskolane i zechce jej się wracać do domu. Nie rozumiał tych wszystkich spraw rodzinnych i tym bardziej nie chciał się do nich mieszać. Podejrzewał, że coś nie do końca między nimi gra, lecz z drugiej strony ufał, że Upiorny Arystokrata będzie w stanie przywrócić Szefową do porządku, a może i po drodze jakoś wszelkie niejasności się wyjaśnią.
    Robiąc sobie przerwę od ciągłego spoglądania na Madeline i upewniania się, że każda jej część jest na swoim miejscu (dobrze, że nikt tego nie widział, jeszcze by sobie jakiś ktoś coś pomyślał!), Briar rzucił okiem na otaczające ich ogrody. Mimo, iż był psychopatycznym modercą, który sześć dni w tygodniu myślał o budowaniu lalek, umiał docenić piękno. A to, co widział było widokiem godnym podziwu. Nawet wzbudziło to w nim lekką zazdrość, gdyż sam zawsze dążył do absolutnej perfekcji, a Różany Pałac sprawiał wrażenie idealnie utrzymanego. Nie wliczając w tą całą perfekcyjność pewnych szczegółów, takich jak piętrzące się stosy ciasteczek i przesadne ilości filiżanek z herbatą, co mogło się być ucieleśnieniem niecodziennego poczucia humoru właściciela, bądź też jego manii. Ale o uzależnieniach będziemy rozmawiać kiedy indziej.
    Po pewnym czasie jednak takie przecudowne miejsce zaczęło dziwnie działać Ryżowi na nerwy. Może to było to coś bliżej niezidentyfikowanego, co zawsze powstrzymywało go przed odwiedzaniem Herbacianych okolic. Nie wiedział do końca jak to nazwać... Takie uczucia mogła równie dobrze budzić w nim mieszkanka ogromu tego miejsca, strachu przed nieznanym. Im bardziej wyraźniejszy stawał się pałac, tym bardziej skakała mu po głowie myśl, że gdzieś tam od setek lat palono na stosie wszelkich wrogów królestwa i inne osoby mu niewygodne.
    Kilka sekund po tym, jak na tą myśl po plecach przebiegły mu dreszcze, do jego uszu dotarły ciche pojękiwania. Rzecz jasna chodzi tu o takie, będące zazwyczaj porannymi skutkami nadużycia alkoholu.
    ... Dark się budzi! Marionetkarz natychmiast upewnił się, że drzwi są zamknięte, po czym odsunął się kawałek, w razie gdyby któraś kończyna Róży nagle zbuntowała się i popędziła w jego stronę z zamiarem wyrządzenia krzywdy na jego osobie.
    Właściwie to w tej chwili znalazł dobrą stronę jej budzenia się. Im szybciej dojdzie do siebie, tym szybciej rozkaże mu się wynosić z tego miejsca i będzie mógł w końcu zająć się normalnymi sprawami, takimi jak zabijanie, śledzenie i skrobanie marionetek. Jeśli czas będzie po jego stronie, może nawet uda mu się uniknąć fanfarów powitalnych.
    Eve
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Sierpień 2015, 18:48   

      Eve wędrowała przez swoje rodzinne strony z łatwością. Herbaciane Łąki zawsze lubiła.
      A one lubiły ją.
      Zatem nie mogła się zgubić. To graniczy z cudem.
      Dzień był, według niej, ładny. A wieczór iście z bajki. Była nawet skłonna zdjąć swój stary płaszcz, który lekko powiewał na cichym wietrze. Problem był tu tylko taki, że jej odzienie było całe zabłocone na końcach, a grudki trochę ważyły. Oczywiście ciężaru nie czuła. Tylko i wyłącznie widziała w jak fatalnym stanie jest jej ubranie. Co ją przygnębiało i jeszcze bardziej wpędzało w kompleksy.
      Dziewczę zatem postanowiło przez krótką chwilę zapomnieć w jak beznadziejnej jest sytuacji i rozkoszować się otoczeniem. A wyostrzone zmysły swoje robiły. Wyraźnie czuła wszystkie zapachy, widziała soczyste barwy, jakby były jaskrawymi latarniami w ciemnościach, słyszała trzepot owadzich skrzydeł, a lekkie smagnięcia wiatru, były również mocno odczuwalne przez Eve. Coby, nie powiedzieć, świat odbierała intensywniej.
      Niedaleko już.
      Ta myśl dodała jej skrzydeł w nogach.
      Jej znoszone buty poniosły ją wprost na dworzec.
      Była tam kiedyś. Jak miałam całą duszę. A teraz idzie tu pierwszy raz posiadając tylko połowę siebie. Zagryzła dolną wargę i zdjęła kaszkiet z czerepu. Mysie włosy były teraz w jeszcze większym nieładzie. W sumie, kto, by dostrzegł tą zmianę położenia jej krótkich kosmyków. W kurzu nic nie widać.
      Przetarła oczy i twarz. Pierwsze stare, drugie młode. Każdy chyba widząc ją czuje dyskomfort poznawczy. Niby lat ma niewiele, a jednak bardziej pasują do niej wory pod oczami i zmarszczki.
      Miejmy nadzieję, że nie zrazi przez to do siebie recepcjonistkę czy też recepcjonistę.
      Weszła do środka.
      Towarzyszyły jej motyle. Nikt jednak nie mógł ich widzieć, gdyż ich trzepot skrzydeł podrażniał ścianki jej żołądka.
      Jęknęła. O rany, ale bogato! Czemu tego wcześniej nie zauważyłam? Taka była jej pierwsza myśl. Nie dam rady! A to druga.
      A jednak nogi poniosły ją do recepcji:
      - P-przepraszam - nerwowo bawiła się kaszkietem.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 23 Sierpień 2015, 20:58   

    Na głównym dworcu Arcyksiążęcej Kolei Lustrzanej ruch zawsze był mniejszy, niż chociażby w Mieście Lalek. O wiele lepiej dostrzegalne był czerwone kurtki żołnierzy, a o kolejki nie trzeba było się martwić. Dawało to zapewne złudzenie bezpieczeństwa.
    Okoliczności jednak na pewno nie pomagały osobie w starych, zniszczonych i brudnych ubraniach, nie pasującej do otoczenia. I chociaż naturalnym jest, że na arcyksiążęcy dworzec trafi ktoś taki - w końcu sam Rosarium nakazał pomagać wszystkim - to Eve nie została uchroniona przed kilkoma mniej przychylnymi spojrzeniami.
    Możliwe także, że jej wygląd był przyczyną dość chłodnego przywitania przez recepcjonistę przydworcowego hotelu. Mężczyzna ubrany w charakterystyczny granatowy mundur, zupełnie różny od tego, który nosili żołnierze spojrzał na dziewczynę zza okrągłych okularów, po czym skierował wzrok na leżący przed nim notatnik i skończył pisać zdanie. Dopiero wtedy ponownie zwrócił się do naszego kapelusznika.
    - W czym mogę pomóc?
    Podczas pytania odłożył pióro na biurku, a następnie oparł się wygodnie w swoim fotelu, ręce opierając na podłokietnikach.
    Wokół było na tyle spokojnie, że słychać było szum pobliskiej fontanny. Tylko czasem patrolujący żołnierz przerywał ciszę swoimi ciężkimi butami. Jeżeli komuś chodziło o dyskrecje, to była to do tego idealna pora.
    _________________

    *****
    Eve
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Sierpień 2015, 12:03   

      //Jakby co, nie odpisywałam, bo na Lu czekałam, ale trudno. .___.

      Eve, za każdym razem czując na sobie mało przychylne spojrzenie kuliła się. O rany, szkoda, że mnie nie widzą. Choć w jej przypadku nie jest to rzecz, którą nie dałoby się zrobić. Wszak na jej ramionach spoczywało bolerko-niewidko, ale nie używała go tak lekkomyślnie.
      Zatem musi wytrzymać te nieprzyjazne spojrzenia.
      Dziewczyna była nieco zmieszana widząc żołnierzy w czerwieni. Nie chciałabym mieć z nimi do czynienia. I mimowolnie mijała miejsca, w których to stali czy też przechodzili. Choć nic nie zrobiła. Może to po prostu dziwny strach, że w każdej chwili ją wyprowadzą na zewnątrz?
      Nie wygłupiaj się!
      A jednak nie potrafiła.
      Motylki w brzuchu stały się żywsze wraz z pytaniem recepcjonisty. Niezbyt sympatyczny. Skrzywiła się nieco w duchu i zmierzyła go szybko spojrzeniem. Kaszkiet był już tak wymiętolony przez Eve, że aż żal patrzeć:
      - Ch-chciałam... czy j-jest wolny pokój? - głupia! Nie jąkaj się! Skarciła samą siebie, ale raczej nie pomoże jej ta uwaga w dalszej rozmowie z mało przyjemnym okularnikiem.
      Jak miałam całą duszę, nie było problemów z zwykłym pytaniem. Westchnęła niezauważalnie.
      Ale teraz masz tylko połowę, więc weź się w garść.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 26 Sierpień 2015, 20:39   

    Recepcjonista westchnął cicho, spoglądając w górę i najwyraźniej będąc zniechęconym całą rozmową. Nie odpowiedział jednak natychmiast. Najpierw skierował swoje spojrzenie na całkiem sporą książkę, leżącą dotąd nieopodal jego lewej ręki. Następnie poprzewracał kilka stron, uważnie przypatrując się kartkom. Już mogło się wydawać, że całkowicie zignorował kapelusznika, gdy wreszcie wzrok jego skierował się ku Eve, a recepcjonista powiedział:
    -Oczywiście, że jest, mamy wiele wolnych pokoi - na jego twarzy na chwilę pojawił się uśmiech. Jednak nie taki, który przepełniony radością rozjaśnia oblicze, a raczej pełen kpiny i fałszywej - wydumanej - wyższości nad rozmówcą. Jego zachowanie oczywiście całkowicie nie było pochwalane przez Arcyksięcia, którego rozkazy były jasne. Nie da się jednak panować nad wszystkim i wszystkiego dopilnować.
    - Mamy wolne pokoje, choć Ty chyba chcesz taki darmowy. Takie też mamy.
    Przerzucił kilka kartek we wcześniej wspomnianej książce i biorąc do prawej ręki pióro powiedział:
    - Bierzesz? To nazwisko.
    I w tym miejscu powinna przyjść na ratunek pewna urocza istotka, która nie tylko w sposób całkowicie dosadny, a ponadto słusznie skrytykuje zachowanie recepcjonisty, lecz sama ponadto udzieli pomocy. Nie wyprzedzajmy jednak zbytnio faktów.
    _________________

    *****
     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 27 Sierpień 2015, 13:08   

    Przypadek, a może właśnie zrządzenie losu sprawiło, że Lucy znalazła się tego dnia na głównym dworcu AKL, akurat w tym samym czasie co nasz nieszczęsny kapelusznik. Sprowadzało ją tu oczywiście nic innego, jak rozkazy samego Arcyksięcia (gdyż oczywiście tylko jego rozkazów słuchała), a kotce zależało na jak najszybszym ich wypełnieniu i spokojnym powrocie do pałacu. Zwinnie poruszała się między istotami przebywającymi na dworcu, co pewien czas uśmiechając się ciepło do mijanych przez siebie podróżnych. Oczywiście nie umknęła jej również obecność niewysokiej, zaniedbanej postaci, w kierunku której padały pogardliwe spojrzenia, rzucane zarówno przez jednostki zamożniejsze, lecz również takie, których wygląd nie wskazywał na wysoki status społeczny. Co ciekawe, przewijające się po peronach prawdziwe dziwadła, których zresztą w Krainie Luster nie brakowało, zdawały się nie wzbudzać wśród zgromadzonych najmniejszego zainteresowania, w przeciwieństwie do ubogiej dziewczyny, usiłującej ukryć się przed osądzającym ją tłumem. Najwyraźniej przyzwyczajona do widoku pokracznych wybryków genetycznych i eksperymentalnych (nie ujmując wartości żadnemu z nich) społeczność krainy, nie potrafiła poradzić sobie z panującą po drugiej stronie lustra biedą.
    Starając się utrzymać odległość pozwalającą na obserwację dalszych poczynań dziewczyny, a jednocześnie wystarczającą, by pozostać niezauważoną, udała się za nią do przydworcowego hotelu. Znalazłszy się w pokaźnych rozmiarów holu, przystanęła w takim miejscy, by być poza zasięgiem wzroku nie tylko kapeluszniczki, lecz także recepcjonisty, po czym nadstawiła uszu, przysłuchując się ich rozmowie. Niemałe zaskoczenie wywołały słowa dziewczyny, bo choć same w sobie nie były niczym niezwykłym, to głos, którym zostały one wypowiedziane, podobnie jak i jego właścicielka okazały się naszej Lu doskonale znane. Ile to czasu minęło od ostatniego spotkania?. Z odrobinę przyśpieszonym biciem serca przysłuchiwała się dalszej wymianie zdań, czując stopniowo narastające rozdrażnienie, wywołane postawą recepcjonisty, który nie tylko mało subtelnie szydził ze swojego rozmówcy, lecz przede wszystkim nie wykonywał prostych rozkazów Rosarium, nakazujących pomagać każdemu, kto po pomoc się zgłosi.
    - Wydawało mi się, że każdy z pracowników jakiegokolwiek przybytku, będącego w posiadaniu Arcyksięcia otrzymał jednakowe rozkazy – odrzekła spokojnym, aczkolwiek zimnym głosem, kierując swe kroki ku recepcji. Stanąwszy obok Eve, spojrzała na recepcjonistę, jednocześnie z niewielką siłą uderzając ręką w recepcyjną ladę – przy czym widzę, że wykonywanie prostych poleceń, to zdecydowanie za dużo dla człowieka twojego pokroju – w tym momencie już bardzo wyraźnie słychać było w jej głosie irytację. Na ręce, która spoczywała sobie spokojnie na ladzie, recepcjonista mógł dostrzec srebrną bransoletkę z dwiema różami (którą notabene dopiero dostanie, ale MG udzielił przyzwolenia) przeznaczoną dla osobistego kota Rosarium, w każdym razie każdemu niedoinformowanemu wskazującą, że ze słowami jej posiadaczki należało się liczyć.
    - Prosiłabym cię teraz mój drogi, abyś bez zbędnego gadania dał naszemu gościowi wolny pokój, jednocześnie uprzedzam, że zamierzam złożyć jej w nim wizytę, dlatego lepiej dla ciebie, aby był on dość przyzwoity – wypowiedziawszy te słowa, zwróciła się do Eve – jak tylko dostaniesz klucz, możesz zaczekać tu na mnie, albo od razu udać się do pokoju. Dołączę do ciebie, gdy tylko załatwię to, po co tu przyszłam.
    Nie zamierzała w żaden sposób zdradzać się przed kobietą, że ją poznała. Jeżeli kapeluszniczka nie dostrzeże w niej dawnej znajomej, niech uzna to za prezent od losu oraz doceni życzliwość Arcyksięcia. Po ostatnich wypowiedzianych słowach poprosiła, by skierowano ją do kierownictwa hotelu, któremu miała przekazać list od Rosarium, a następnie udała się do pokoju przydzielonego Eve, na odchodne rzucając recepcjoniście lodowate spojrzenie.
    _________________
    Eve
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Sierpień 2015, 13:33   

      Zachowanie recepcjonisty zdecydowanie speszyło nieśmiałą dziewczynę. Przy okazji poczuła jakby ktoś nieźle kopnął ją w brzuch. Nawet przez jej głowę przebiegła myśl, żeby oddalić się. Tak, było jej smutno, że tak została potraktowana, choć nic złego nie zrobiła.
      Po prostu jest biedna.
      To był zły pomysł. Stwierdziła z żalem, bo spanie po raz kolejny na dworze pod gwiazdami wydawał jej się teraz milszy, niż upokorzenie jakie tu czuła.
      Chyba od poniżenia wszystko jest lepsze:
      - T-tak - potwierdziła cicho z lekkim rumieńcem zażenowania i wstydu. Jedna noc. Nie zaszkodzi. Oby, Eve, oby.
      Kiwnęła głową na znak, że bierze. Średnio miała ochotę na mówienie czegokolwiek. Może przez tą gulę w gardle? Kto wie.
      Nie zauważyła kotki. Dopiero, kiedy przyszła z odsieczą zwróciła na nią uwagę.
      W pierwszej chwili myślała, że znowu jej się dostanie, ale zaraz przekonała się, że przyszłą niespodziewana pomoc.
      Było widać z jej dwukolorowych oczach wyraźne zdziwienie tą niespodziewaną sytuacją. Jedynie przeskakiwała wzrokiem to z dziewczyny, to na recepcjonistę. Zaniemówiła z wrażenia, krótko mówiąc.
      Nie rozpoznała w przybyłej swej dawnej znajomej. Jeszcze. Na chwilę obecną była dla niej wybawicielką znikąd. Kiwnęła tylko niepewnie głową na znak, że się zgadza. Nie odrywała z niej spojrzenia pełnego zdumienia.
      Wypuściła powietrze nie zdając sobie sprawę z tego, że trzymała oddech. Odprowadziła kotkę, a potem skupiła się na recepcjoniście. Nieźle opieprzonego. Poczuła z tego faktu satysfakcję, której nie pokazywała przy okularniku. Jeszcze, by straciła pokój.
      Pozwoliła sobie jedynie na lekki, ledwo zauważalny uśmiech i czekała cierpliwie na klucz. Dopiero teraz motyle w jej żołądku tańczyły radosny taniec.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 27 Sierpień 2015, 16:04   

    Recepcjonista nie spodziewał się, że ktokolwiek obserwuje i ocenia jego pracę. Przede wszystkim nie sądził, że jest to ktoś z najbliższego otoczenia Arcyksięcia, a z tymi lepiej było mu nie zadzierać. Mając tę wiedzę nie próbował wchodzić w żadną dyskusję z Lucynką. Zresztą, jakiekolwiek niemiłe uwagi mogły mu przysporzyć sporo kłopotów. Uznał, że lepiej zrobi to, czego zażądała kotka. Sięgnął więc po klucz, który następnie podał go Eve. Przez cały czas dość wrogo patrzył w stronę Kotki, jednak powstrzymał się od czegokolwiek więcej.

    Pokój który Eve dostała był całkiem przytulny. Niewielki prostopadłościan, którym znajdowało się jednoosobowe łóżko stojące pod oknem, a obok ustawione prostopadle do niego biurko z wsuniętym pod nie krzesłem. Po drugiej stronie znajdowało się nieco wolnego miejsca i drzwi do łazienki, a naprzeciw okna, tuż obok drzwi stała ogromna szafa - oczywiście aktualnie pusta. Całość, a w tym także wszystkie meble, przypominały nieco klasycyzm ze świata ludzi. Dominowała więc prostota i niechęć do nadmiernej strojności. Za dekoracje była jedynie nocna lampka stojąca na biurku z zielonym abażurem, dwa białe i dwa czerwone tulipany stojące w beżowej doniczce oraz pluszowa owca leżąca na poduszce. Pokój był bardzo czysty, a meble były ułożone perfekcyjnie - jakby właśnie wyszedł z niego Abdio. Mogło to wydawać się nieco przerażające. Jakby nawet podejrzane. W końcu kiedy sprząta się niezwykle starannie i wszystko układa się dokładnie na swoje miejsce? Gdy w pokoju stało się coś złego! Krew trzeba zmyć, by nie zostawiać żadnych śladów i zamaskować ślady walki. Możliwe też, że po prostu pokój jest nowy i tego konkretnego nikt jeszcze nie używał, w co można by uwierzyć, biorąc pod uwagę, że dworce nie istnieją nawet roku. Z drugiej strony, pierwsza możliwość jest o wiele ciekawsza.

    Chcę też powiedzieć moim drogim graczom, że na razie znikam z roli MG. Możecie pisać na razie same. Jednak strzeżcie się, powrócę.
    _________________

    *****
     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 28 Sierpień 2015, 14:31   

    Niespiesznym krokiem przemierzała hotelowe korytarze, jednocześnie licząc kolejne drzwi mijane od swojej prawej, co jakiś czas tylko zerkając czy numer pokoju zgadzał się z jej wyliczeniami, ewentualnie upewniając się, że ten poszukiwany nie znajdował się po drugiej stronie, gdzie cyferki zmieniały się malejąco. Towarzyszył jej roznoszący się po całym korytarzu zapach świeżo przygotowanego posiłku, zakupionego w jadłodajni mieszczącej się w jednym z wynajętych przy dworcu lokali, na który składał się ryż oraz coś, co w zamyśle kucharza miało przypominać bliżej nieokreślonego pochodzenia mięso polane jasnobrązowym sosem, tworzące razem kompozycję o odstręczającym wyglądzie, aczkolwiek całkowicie zjadliwą. Powodem, dla którego zdecydowała się na dokonanie tego wątpliwej jakości zakupu, był dość dobrze słyszalny, przynajmniej dla kotki, odgłos wydobywający się z wnętrza kapelusznikowego brzucha, uświadamiający zainteresowanej, że przegapiła porę obiadową, a być może również i śniadaniową. Oczywiście, mogła zaprowadzić ją do przydworcowej restauracji, jednak wolała oszczędzić kobiecie dalszych upokorzeń, związanych z poruszeniem jakie z pewnością wywołałoby pojawienie się w tak eleganckim miejscu gościa, którego wygląd wskazywał, że znalazła się tu pomyliwszy drogę do darmowej stołówki. Wystarczy tych zniewag jak na jeden dzień.
    Dotarłszy na miejsce, zapukała w drewniane drzwi wystarczająco głośno, by Eve była w stanie ją usłyszeć, a za zarazem na tyle ostrożnie, by nie przysparzać kobiecie dodatkowych stresów. Jeszcze gotowa pomyśleć, że ktoś z obsługi hotelowej pofatygował się, aby przekazać wiadomość, że nie jest tu mile widzianym gościem. Odczekawszy chwilę, bez względu czy Eve zaprosiła ją do pokoju czy też tego nie zrobiła, spokojnie otworzyła drzwi, pakując się do środka. Wstępne oględziny pozwoliły jej stwierdzić, że recepcjonista wykonał wydane mu polecenie. Przynajmniej to jedno. Schludny pokój prezentował się naprawdę przyzwoicie, wręcz luksusowo w opinii osoby, której ostatnimi czasy najwygodniejszym schronieniem mogła być pobliska polana. Och, leniwe wylegiwanie się na trawie i wpatrywanie się w sunące po niebie obłoki, czy też gwiazdy rozsypane na nocnym niebie, było dla Lu prawdziwą przyjemnością, która jednak kończyła się, gdy stopniowo spadająca temperatura otoczenia powodowała dygotanie na całym ciele. I choć kotka należała do tych, co zimna nie unikają, można by wręcz rzec, że funkcjonowała lepiej w mroźne dni, aniżeli obfite w lejący się z nieba skwar, doskonale zdawała sobie sprawę, że spędzanie każdej kolejnej nocy bez perspektywy znalezienia jakiegokolwiek schronienia było, delikatnie rzecz ujmując, mało komfortowe.
    Usadowiła się na skraju łóżka, chwytając w dłonie pluszową owcę. Wpatrywała się w nią przez chwilę, jakby czegoś szukając, po czym odłożyła pluszaka na miejsce z myślą, że powinna sobie takiego sprawić. Wnioskując po nieśmiałości Eve, przez cały ten czas towarzyszyła jej względna cisza, przerywana sporadycznie przez obecne na peronach pociągi.
    - Ach, mam coś dla ciebie – odrzekła, podając jej opakowanie zawierające papkę, nazwaną szumnie dniem dnia – Wybacz, że tak skromnie, jednak to był jedyny lokal oferujący dania na wynos. Śmiało nie krępuj się, chyba, że wolisz coś o nieco apetyczniejszym wyglądzie, ale wtedy musiałybyśmy wybrać się do restauracji. Pachnie nieźle, osobiście myślę, że smakuje lepiej niż wskazuje na to jego wygląd.
    Uśmiechnęła się uroczo do Eve, starając się przełamać jej nieśmiałość. Popis jaki dała przy recepcji mógł dziewczynę nieco przytłoczyć, biorąc pod uwagę, że pewnie nie czuła się w tym miejscu swobodnie. Powinna jednak wiedzieć, że kotki nie należało się w żaden sposób obawiać.
    _________________
    Eve
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Sierpień 2015, 15:24   

      Tak, Eve była nieźle przytłoczona całą sytuacją. Cieszyła się, że znalazła schronienie, ale nadal nie czuła się tu swobodnie. Nie pasuję tu. Jak miałam kiedyś całą duszę to tak, teraz nie. Stwierdziła smutno i spojrzała na podarowany jej klucz. Upewniła się również czy dobrze zapamiętała numer pokoju.
      Weszła do środka niepewnie. Jednak zaraz wparowała do niego z zachwytem w oczach. I z ulgą.
      Wiecie, kąpiel w strumieniu jest bardzo przyjemna, ale też nigdy dokładnie się nie obmyjesz. A zaraz potem zakładasz na siebie ubrania, które nie są szczególnie czyste przez upływający czas i kurz. Tego zawsze brakowało Eve - porządnej kąpieli. Za tym szczególnie tęskniła.
      Dlatego też oględziny jej pokoju były bardzo szybkie. Praktycznie ściągnęła płaszcz, swój nieźle potarmoszony kaszkiet i buty. Złapała za świeży ręcznik i pognała do łazienki, a dokładniej pod prysznic.
      Z pomieszczenia, w którym aktualnie przebywała Eve było słychać ciche nucenie przerywane czasem śmiechem.
      Wbrew pozorom szybko wyszła. Miała na sobie tylko ręcznik, bo więcej ubrań nie miała. W brudne nie chciała się ubierać. A skoro to jej pokój to może nawet tu biegać nago.
      Ale chyba zapomniała o małym szczególne.
      Słysząc pukanie serce jej podskoczyło do gardła, a sama wzdrygnęła się nieco. Podeszła niepewnie do drzwi. Nie wypada tak nie otworzyć. Dlatego też nacisnęła klamkę i lekko uchyliła wrota. Zajrzała z kim ma przyjemność, a kiedy zobaczyła kotkę, która zapewniła jej pokój, uśmiechnęła się niepewnie:
      - W-wejdź - zaprosiła ją i zamknęła za nią drzwi. Na twarzy pojawiły jej się rumieńce, które od razu zdradzały, że zawstydzona jest tym, w jakim stanie zastała ją dziewczyna. Trzymała ręcznik nieco nerwowo bojąc się, że zaraz spadnie:
      - W-wybacz nie-nie mam i-innych ubrań - wydukała cicho, ale słyszalnie. Ciągle uciekała gdzieś wzrokiem:
      - Dz-dziękuję za pomoc - dodała i nieco się skuliła. Czemu w takiej chwili przychodzisz? Kimkolwiek jesteś! A jednak czuła dziwną nostalgię patrząc na te jej uszy, ogon, uśmiech... jakby skądś ją znała.
      Podeszła do kotki z wyraźną obawą i odebrała prezent:
      - Dz-dzięki - jej wyostrzone zmysły swoje robiły. A zapach przypomniał jej, jak dawno niczego porządnego nie jadła. Brzuch głośno zaburczał informując wszystko i wszystkich, że jest pusty. Eve kompletnie się załamała i nie była w stanie spojrzeć wybawicielce w oczy:
      - P-przepraszam - wydukała niemrawo. Długą chwilę milczała. Tak po prostu. I tylko stała trzymając obiad. Mokre włosy przykleiły się do jej twarzy. Teraz miały nawet ładny kolor jeśli ktoś preferuje odcienie myszowate i szarości pomieszane z brązem.
      Przełknęła głośno ślinę:
      - Czemu jesteś dla mnie tak dobra? - spytała niepewnie i z wahaniem. Wyśmieje cię i co! Odłożyła posiłek na biurko i przy nim też usiadła. Jej własne stopy wydawały jej się bardzo interesujące.
     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 1 Wrzesień 2015, 21:04   

    Nieśmiałość Eve była na swój sposób urocza, a jej zakłopotanie tak zwyczajną rzeczą jak burczenie w brzuchu, stanowczo przerastało wagę zaistniałej sytuacji. Poczucie bycia gorszym przytłaczało dziewczynę do tego stopnia, że była ona skłonna przepraszać za swoje istnienie, gdyby tylko krzywo na nią spojrzeć.
    - Nie musisz za nic przepraszać. Przecież to normalna reakcja na głód, która, uwierz mi, zdarza się nie tylko ludziom niezamożnym – powiedziała stanowczym głosem. W odczuciu kotki, przez Eve przemawiał całkowity brak poczucia własnej wartości, który mógłby być błędnie odebrany jako pokora wobec swojego „wybawcy”. Sposób postrzegania siebie jako jednostki bezużytecznej pewnie usiłowano jej wpoić przez lata, a ona najwyraźniej posłusznie mu ulegała. Nie taka byłaś moja droga, gdy spotkałyśmy się po raz pierwszy, a już wtedy życie cię nie oszczędzało.
    Zlustrowała kapeluszniczkę od stóp, do czubka głowy, który tak chętnie jej prezentowała, skrywając tym samym twarz przed czujnym okiem kotki. Okrywający ciało ręcznik nie był w stanie ukryć jak bardzo sposób w jaki żyła, odbił się na jej figurze. Przynajmniej włosy pozostawały wciąż tak samo myszowato brązowe, jak zwykła określać ich kolor właścicielka. Wzrok Lucy padł w końcu na porzucone ubrania, których wygląd nie zachęcał do ponownego założenia na czyste ciało. Nic dziwnego, że dziewczyna wolała chodzić w samym ręczniku, któremu w przeciwieństwie do leżących w kącie szmat, zdarzało się odwiedzić pralnię.
    Pytanie kapeluszniczki wywołało w Lu mieszane uczucia. Jakiej odpowiedzi niby oczekiwała? Mogłaby odpowiedzieć szorstko, że wyłącznie za sprawą arcyksiążęcych rozkazów, lecz czy taka odpowiedź nie pogłębiła by Eve w poczuciu beznadziejności?
    - Dlaczego? Mój powód jest bardziej egoistyczny, niż mogłoby ci się wydawać, przy czym nieszczególnie ciekawy – żadna z tego odpowiedź na zadane pytanie, jednak Eve musiała się nią zadowolić. Do prawdziwego, jaki stanowił dług wdzięczności wobec kobiety ciążący na kotce, nie zamierzała się przyznawać. Dawno temu, gdy po raz pierwszy znalazła się bez dachu nad głową, nie mając pojęcia co ze sobą zrobić, to właśnie Eve dodawała jej otuchy, a gdy minął pierwszy szok, pokazała jak radzić sobie w sytuacjach, które na pierwszy rzut oka wydają się być beznadziejne. Niedługo później, wyruszając w swoją pierwszą podróż, miała w głowie rady kapeluszniczki, do których ona sama najwyraźniej nie potrafiła się zastosować, co sprawiło, że skończyły w tak odmienny sposób. Lucy zamiast żebrać, wolała wykonywać drobne prace w zamian za pieniądze, jedzenie czy ubrania, dzięki czemu nie tylko nie doprowadziła swojego wyglądu do stanu, jaki teraz prezentowała sobą Eve, lecz co ważniejsze pozwalało jej to zachować godność, nawet gdy jej sytuacja zdawała się osiągnąć dno. Bezdomność bezdomności nierówna. No i do niej uśmiechnął się los.
    Niemniej nie można rzec, że Eve brakowało zaradności, przecież gdy ich drogi skrzyżowały się po raz pierwszy, kobieta potrafiła zatroszczyć się nie tylko o siebie, ale także o nieprzystosowaną jeszcze Lucy. Zawsze powtarzała, że dopóki ma swój kapelusz wszystko będzie w porządku, więc czyżby to jego brak, który rzucił się kotce w oczy już przy recepcji, tak diametralnie zmienił sytuację dziewczyny?
    - Może za to ty zechcesz mi opowiedzieć co się stało z twoim kapeluszem? – oczywiście zapytała szybciej niż pomyślała, wydając tym samym przed towarzyszką, że to nie jest ich pierwsze spotkanie.
    _________________
    Eve
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Wrzesień 2015, 17:13   

      Owszem, w tejże chwili do Eve pasował przymiotnik "nieśmiała". Wręcz idealnie ją opisywał! Ale cóż poradzić, kiedy cała twoje pewność siebie ucieka wraz z złodziejem? W swoich łapskach ma twój cenny kapelusz, który zapewniał ci koc, ubranie, jedzenie... dosłownie wszystko! I nagle wszystko tracisz... ot tak.
      Dziewczyna jedynie kiwnęła niemrawo głową. W duchu przyznała jej rację, a sam jej wzrok mógł poinformować kotkę, że tak właśnie myśli. Ale jakby nie czuła potrzeby przytakiwania jej słowem.
      Oboje wiedzą, że dachowiec ma rację.
      Właśnie dlatego nie miała ochoty biegać w samym ręczniku, kiedy ktoś na nią patrzy. Ciężko da się ukryć w jak beznadziejnym jest stanie. Pogorszyło się z biegiem lat. Oczywiście od sytuacji stracenia jakże cennego kapelusza i połowy duszy. Tak, że ostatecznie jej zdrowie psychiczne i samoocena bardzo mocno upadła.
      Tak, włosy nadal są mysie. Już przynajmniej nie zakurzone.
      Mrugnęła dwukolorowymi oczami na jej odpowiedź. Ot! Po prostu, co mogła na nie powiedzieć? Może powinna skomentować? Albo dalej dopytywać? Ale czy warto ciągnąć temat skoro kotka jasno wyraziła, że nie chce o tym mówić? A przynajmniej według Eve.
      Tak, na pewno uśmiechnęłaby się szeroko i szczerze po wielu deszczowych miesiącach przez wspomnienia. Czuła się jednocześnie wielki żal i uczucie, że nie była szanowana. Od tak wyrzucona z domu. Z błahego wręcz powodu. Nigdy nie lubiła swojej ciotki, ale wtedy nienawiść do niej pogłębiła się i pozostawiła bliznę w jej sercu. Ale... po czasie jakimś, kiedy zaczęła wychodzić na prostą... poczuła się swobodnie. Tak wolno i lekko choć może to brzmieć niedorzecznie. Nie masz dachu nad głową, a jednak się śmiejesz. Takie miała podejście do życie. Miała.
      Ach, ten czas przeszły czasem przywodzi na lico uśmiech, czasem westchnięcie ulgi, a często też gorzkie uczucie żalu, że straciło się coś bezpowrotnie.
      A czasami wywołuje kompletną obojętność. Wszak nie ciebie to dotyczyło.
      W Eve ustach niestety ten czas przeszły miał negatywne znaczenie. Zniknęła jej połowa duszy w kapeluszu, a wraz z nią różowe okulary. Chciałoby się wrócić do czasów, kiedy to wyciągałeś materac i bukłak wody z czapeczki, i mogłeś rozkoszować się gwiezdnym niebem, świeżym powietrzem... zwłaszcza jak ma się wyostrzone zmysły. Ma to swoje plusy i minusy.
      I w tym okresie jej trudnego życia zapisało się pewne wspomnienie. Mała, zagubiona kotka. Zabrudzona, zagubiona... dała jej parę rad oraz wyjawiła swoją strategię przetrwania. Był to skuteczny sposób. Zarobione pieniądze chowało się w kapeluszu, obok jedzenia i picia, szło się na łąkę i cieszyło resztą dnia.
      Pewnie Eve ucieszyłaby się widząc, że ta zagubiona dziewczyna wyszła na prostą.
      Nigdy nie narzekała na ciszę. Uwielbiała ją. Nie narzekała też na milczenie. Ale teraz czuła się bardzo nieswojo. Było to widać w jej postawie. Nieco skulona, lekko przygarbiona jakby szykowała się na niespodziewany atak, na twarzy lekki rumieniec zażenowania całą sytuacją...
      Zaraz też na zbladła niczym ściana tego pokoju, potem znów poczerwieniała:
      - C-co? - wydukała zaskoczona tym pytaniem
      I kompletnie zdezorientowana.
      Zamilkła.
      Po długiej chwili, w której zakryła swoją twarz mysimi włosami podniosła wzrok. Była w nim rozpacz i wstyd:
      - S-skradziono mi go, Lucy - już pamiętała. Ten lisi ogon, kocie uszy, głos jak i zapach.
      Przypomniała sobie nagle.
      Na pewno w porę.
      Zaczęła nerwowo bawić się swoimi palcami, a wzrokiem uciekała na boki:
      - N-napadali mnie i-i udało mi się u-uciec, ale u-kradli mi kapelusz - a był serio ładny! Nie za duży, ale dodawał parę centymetrów Eve, zielono-niebiesko-czerwony, a te barwy tworzyły paskami kratę. Ozdobiony był szerokim, czarnym paskiem z dużą kokardą. Może wyglądać on dziwnie dla osób trzecich, ale ekscentryczny na pewno był.
      Ale tu nie chodzi o to, że był ładny! Miał bardzo dużą wartość dla dziewczyny. Bardzo. A strata go załamała ją, gdyż miała w nim wszystko.
      Szkoda gadać.
     



    Przytulanka

    Godność: Lucy
    Rasa: Lisokotowilk - taki podgatunek Dachowca, a co!
    Lubi: Enkila
    Nie lubi: Bycia w centrum zainteresowania, głębokiej wody, rasy ludzkiej
    Wzrost / waga: 165 cm/ prawidłowa, choć blisko jej do niedowagi
    Aktualny ubiór: Przemoczone wąskie spodnie do kolan w kolorze brązowym, luźna beżowa bluzka sięgająca pośladków, przewiązana szerokim, brązowym pasem, buty za kostkę nadające się do wyrzucenia
    Znaki szczególne: Lisi ogon, kocie uszy, szmaragdowe oczy
    Zawód: Arcyksiążęca Herbaciana Przytulanka
    Pan / Sługa: Arcyksiążę Rosarium
    Pod ręką: Bezdenna sakwa, a w niej mały kieszonkowy zegarek, bandaże, trochę pieniędzy, kilka długich rzemyków i mnóstwo innych rzeczy, o których nie pamięta
    Broń: Łuk i trzydzieści sześć strzał w sakwie
    Nagrody: Bezdenna Sakwa, Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Blaszka zmartwienia
    Stan zdrowia: Lekko podtopiona.
    SPECJALNE: Moderatorka | Wyjazdowa Maskotka Forum
    Dołączyła: 18 Sty 2015
    Posty: 170
    Wysłany: 10 Wrzesień 2015, 16:25   

    Dosyć tego!
    Przez cały czas trwania rozmowy, Eve zaszczyciła ją spojrzeniem zaledwie raz, a i w tym jedynym wypadku ciężko było stwierdzić, że dziewczynie zależało na nawiązaniu kontaktu wzrokowego. Tak bardzo, jak kotka była w stanie pojąć zakłopotanie kobiety przekonanej, że rozmawia z kimś postawionym wyżej od siebie, tak samo irytowała ją rozmowa, podczas której rozmówca wydaje się być bardziej zainteresowany pustą ścianą za twoimi plecami, aniżeli twoją osobą. W takim wypadku trudno się dziwić Lucy, która wysłuchawszy co Eve ma do powiedzenia, znalazła się tuż obok niej, po czym ostrożnie ułożyła swoje palce na podbródku kobiety, delikatnym ruchem zmuszając ją, by spojrzała na kotkę.
    - Spójrz Eve, patrzenie w moim kierunku naprawdę nie boli. Nie oślepiam swym blaskiem nikogo, kto na mnie spojrzy, a tym bardziej nie wydrapuję mu za to oczu. Byłabym wdzięczna, abyś od tej chwili nie unikała mnie wzrokiem.
    Wierząc, że kobieta bez problemu przyswoiła to, co kotka usiłowała jej przekazać, jednocześnie oczekując, że się do tego zastosuje, podeszła do okna, by po chwili usadowić się wygodnie na parapecie. Uśmiechnęła się pod nosem. Już wiedziała jak spłaci swój dług.
    Kapelusznik był bardzo oszczędny w informacjach, których postanowił udzielić, jednak aby udało się odnaleźć skradziony przedmiot, przydałby się coś więcej, niż sam opis kapelusza. W tym wypadku niestety wypadałoby, aby Eve zechciała współpracować, gdyż póki co, odpowiedzi, na które składało się jedno wyjąkane zdanie, były zwyczajnie nieprzydatne.
    - Bardzo mi przykro, że cię to spotkało Eve. Najważniejsze jednak, że wyszłaś z tego cało. Nie mogę jednak zrozumieć po co ktoś chciałby kraść bezdomnej stary kapelusz? Nie byłaś wystarczająco ostrożna? Obnosiłaś się z jego wyjątkowością? A może ktoś obserwował cię przez dłuższy czas? Zdecydowałaś się wziąć kogoś pod opiekę, a on to później wykorzystał? Powiedz Eve, nie pamiętasz czy był ktoś taki? A może dałabyś radę go opisać? Przypomnij sobie.
    Cierpliwie wysłuchała odpowiedzi udzielanych przez kobietę, które (mam nadzieję) nieco bardziej szczegółowo nakreśliły okoliczności, w jakich doszło do kradzieży, sporadycznie przerywając jej kolejnym nasuwającym się pytaniem. Podczas całej rozmowy, kotka zdawała się nie dopuścić do sytuacji, w której Eve miałaby możliwość poruszenia tematu jakkolwiek związanego z jej przeszłością. Nie trudno było dostrzec, że zadawane przez nią pytania nie tylko służyły uzyskaniu dokładniejszych informacji, lecz także poniekąd miały na celu odwrócenie uwagi kapeluszniczki od samej Lu. Jednakże, jeżeli dziewczynie zebrałoby się jednak na wspomnienia, powinna liczyć się z zimnym spojrzeniem i wymownym milczeniem ze strony Lucy.
    Gdy Eve zakończyła swą opowieść, wskazówki kieszonkowego zegarka Lu wskazywały, że jest przed północą, co uzmysłowiło kotce, że dawno już powinna być w pałacu. W dodatku, kapeluszniczce przydałby się odpoczynek, a ta okropna Lucynka maltretowała pytaniami biedną dziewczynę, będącą niemalże nagą – nie ukrywajmy, przykrótki ręcznik to żadne odzienie.
    - Czas na mnie. Mam nadzieję, że będzie Ci tu wygodnie. Śpij dobrze Eve i nie martw się, postaram się, abyś mogła tu zostać tak długo, jak będziesz tego potrzebowała.

    *** GŁÓWNY HOL DWORCA ***

    Pomimo później pory, na dworcu wciąż panował ruch, podróżni podążający na odpowiednie perony zdawali się zupełnie nie zwracać uwagi na otaczających ich ludzi, potrącając każdą osobę stojącą im na drodze, nie siląc się nawet na krótkie przepraszam. Kotka z lekkim znudzeniem obserwowała mieszkańców Krainy Luster, siedząc na jednej z rozstawionych na całym dworcu sof, gdy to nie zwykle pochłaniające zajęcie przerwało jej przybycie osobnika ubranego w czerwoną kurtkę. Podniosła się z sofy, przedstawiając się żołnierzowi i w miarę jak najdokładniej przybliżając mu sprawę, w jakiej go wezwała, udzielając informacji, które udało jej się uzyskać od Eve. Wymieniła z żołnierzem kilka uwag, niekoniecznie dotyczących kapelusza, grzecznie odmówiła odprowadzenia jej do pałacu, po czym wróciła na swoje miejsce na sofie, obserwując oddalającego się mężczyznę.
    Jej myśli krążyły wokół Eve, a konkretnie jej zguby. Pomoże jej odnaleźć kapelusz, tym samym spłacając swój dług i dopilnuje, aby już więcej się nie spotkały.
    Byłoby łatwiej, gdyby nie wiedziała z kim ma do czynienia.
    W momencie, w którym usłyszała swoje imię padające z ust kobiety, poczuła chłód, którego nie mogła pojąć. Przeszłość, od której usiłowała się odciąć, wróciła do niej pod postacią Eve, dając do zrozumienia, że nie pozwoli się tak łatwo wymazać z pamięci. Problem z Eve polegał na tym, że była jedną z nielicznych, phi, dwóch, no może trzech, osób, które odegrały w jej życiu rolę istotniejszą, niż większość istot, które przewinęły się przez jej życie, nie pozostawiając w nim szczególnego śladu. Dłuższa znajomość z Eve, będzie nieustannie przypominała jej o wydarzeniach, które usiłowała wyprzeć z pamięci, odkąd znalazła się w pałacu. Teraz jest arcyksiążęcym kotem, nie włóczęgą, nie chciała pamiętać kim była, więc dlaczego osobą, która dziś pojawiła się na głównym dworcu AKL była właśnie Eve? Dlaczego zdecydowała się podejść?
    Nie oszukuj się, pomogłabyś każdemu będącemu na jej miejscu, a dzięki temu nie będziesz nikomu już nic winna.
    Ostatni raz tej nocy spojrzała w stronę okien przydworcowego hotelu, po czym niespiesznie udała się w stronę pałacu, pozostawiając na obiciu sofy widoczne ślady po wbitych kocich pazurkach.

    Rano Eve będzie miała przyjemność poznać pałacowego sługę, który z polecenia Lucy dostarczy jej czyste ubranie oraz coś do jedzenia (możesz sama opisać jak wyglądało ubranie), a także zaprowadzi do pałacowych ogrodów, gdzie będzie czekała na nią kotka.

    [zt]
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 9