• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Odwrócone Osiedle » ~ Dom Rodzinny Panienki Kejko Hanari ~
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 6 Październik 2016, 01:14   

    Nareszcie ukochany dom! Opuszczenie go na tak długi okres sprawiło, że obudziły się we mnie pokłady sentymentów i tęsknoty. Zapłakać można było również nad stanem ogrodu, który pod moją nieobecność zaczynał się powoli przeradzać w małą dżunglę! Chyba powinnam pomyśleć o zatrudnieniu ogrodnika… albo i dwóch. Mimo iż z lekka zdziczały to, ogród nadal posiadał swój urok, z lubością mogłam wsłuchać się w szmer wiatru poruszający liśćmi i wiotkimi gałązkami płaczących wierzb. Różane krzewy nie zdarzyły jeszcze przekwitnąć, ukochane róże mojej matki słynęły ze swojego niezwykle silnego aromatu, który i tym razem rozsiewał się po niemal całym ogrodzie. Gdyby tylko matka mogła zobaczyć, jak zapuściłam jej „skarby”, to jestem pewna, że dostałby mi się po uszach. Ogród od zawsze był jej sanktuarium… szkoda, że ja nie mam tak dobrej ręki do roślin, za to moi „pupile” notorycznie przyczyniają się do zniszczeń zarówno w ogrodzie, jak i samym domu. Niestety do domu wróciłam w towarzystwie tylko jednej z moich bestii. Mój biedny gatto musiał zostać pod opieką Eliasa, po tym, jak na jednym z naszych treningów uszkodził sobie skrzydło. Prosspero obiecał go odesłać prosto do mojego domu, gdy wydobrzeje. Wiedziałam, że mój demoniczny koteczek jest w dobrych rękach, jednak mimo wszystko wolałabym go mieć przy sobie, tak jak teraz Lazura, który to grzecznie spał w czeluściach mojego plecaka. W drodze do domu zajrzałam do swojej ukochanej kawiarenki, bo choć kuchnia pewnej Marionetki zasługiwała na pięć, a nawet dziesięć gwiazdek to tylko owa kawiarnia serwowała moje ukochane marcepanowe myszki i rogaliki z mlecznym nadzieniem. Sam zapach tych przysmaków sprawiał, że brało mnie na mruczenie.
    Do swojej posesji dostałam się od podwórza, ogrodzenie nie było żadnym problemem, ponieważ drogę od kawiarni aż do swego domu przebyłam na latającej miotle. Teraz niosąc ze sobą torbę łakoci, przechadzałam się po swoim ogrodzie. Musiałam w końcu dokonać oględzin po tak długiej nieobecności. Mijając różane krzewy, wyciągnęłam ku nim rękę, aby dotknąć jednego z kwiatów. Westchnęłam jednak z dezaprobatą, wpatrując się w grubą warstwę bandaży, którymi była spowita moja dłoń. Dobrze, że nie mam na razie żadnego kandydata, który chciałby mi się oświadczać, bo byłby problem… Zażartowałam ironicznie, przypatrując się miejscu, w którym powinien znajdować się mój serdeczny palec. I tak to cud, że udało mi się ujść z życiem z tej całej katastrofy na wyspie, nawet Elias to przyznał. Potrząsnęłam głową, chcąc w ten sposób wygonić z niej złe wspomnienia, po czym wróciłam do eksploracji ogrodu. Naprawdę wyglądało na to, że będę musiała zatrudnić ogrodnika. Ale ogród to jedno, trzeba sprawdzić również dom! Z tą myślą skierowałam swoje kroki w stronę wejścia, po drodze miałam zamiar zahaczyć jeszcze o skrzynkę na listy, może znajdę w niej coś poza reklamami sklepu sióstr Awarelis… Miałam wrażenie, że ulotki reklamujące ich wybitny sklepik zasypią całą Krainę Luster.
    Właśnie miałam wyłonić się za ściany budynku, jednak zatrzymałam się, a mojej uszy drgnęły, kiedy dotarł do nich odgłos rozdzieranego opakowania. Goście? Pomyślałam, po czym z powrotem spokojnie ruszyłam przed siebie, ciekawa tego, kogo też mogę spotkać. Nagle na ganku przed wejściem do mego domostwa ujrzałam nieznanego mi mężczyznę, któremu zdaje się, właśnie przerwałam posiłek. Zielone kocie oczy od razu przykuły moją uwagę, jednak szrama, która ciągnęła się przez policzek chłopaka, przez moment rozproszyła moją uwagę. Byłby jednak niegrzecznym wpatrywać się w nią, to też skupiłam się na ogóle postaci. Jedno było pewne, nie był to nikt, kogo znałam.
    -Witam… Hm, mogę w czymś pomóc? I smacznego.
    Spytałam z delikatnym uśmiechem malującym się na ustach. Spokojnie zrobiłam kilka kolejnych kroków w stronę nieznajomego.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Strzywir
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Październik 2016, 11:48   

    Posłaniec energicznie przeżuwał pożywienie i czekał. Pokłady jego cierpliwości mozolnie spadały, na razie stanęły one na poziomie umożliwiającym zaakceptowanie nieobecności odbiorcy oraz pokorne oczekiwanie na niego. Stopień krytyczny, do którego było jeszcze daleko, zachęci poczciwego Strzywira do popełnienia niegodziwości: włamu do środka. No co? Zostawiłby wtedy paczkę, pokwitowałby dostarczenie, a następnie pomodliłby się o to, żeby szef nie wyniuchał tego oszustwa!
    Kocur oparł głowę o splecione dłonie. Zamknął oczy, odetchnął głęboko przez nos, powoli żuł przekąskę wystającą z jego pyszczka. Nudził się.
    Spostrzegł nadejście dziewczyny. Listonosz zmrużywszy oczy, przybrał tęgi wyraz twarzy, uważnie śledził on każdy krok przybyszki. Czekał na to, aż stanie ona do niego przodem, dzięki czemu mężczyzna mógłby się upewnić się czy ma do czynienia ze znajomą czarnoksiężnika. Ponoć oczy klientki były... Dosyć ujmujące.
    Kobieta stanęła przodem do listonosza i przemówiła.
    Listonosz, z tęgim wyrazem twarzy i kanapką w ustach, tępo wpatrywał się w dziewczęce wejrzenie. Jej spojrzenie pochłaniało strumienie uwagi chłopaka. Czuł, że odpływał w lazurytowych tęczówkach, zatapiał się w błękitnej głębi, zupełnie nieświadomy tego, że utonie w niej.
    Rozdziawił usta, drobny posiłek niecnie spadł.
    Kejko Hanari posiadała ujmujące oczy.
    Ubrany w dublet mężczyzna momentalnie wstał, a zrobił to niezwykle płynnie. Wysunął się z tyłu ogon, począł kiwać się zgodnie z ruchem rozczochranej głowy. Listonosz przyłożył do swej piersi uzbrojoną w pazury dłoń. Cwanie zerknął na klientkę.
    - Witaj, zacna pani! - zaczął wesoło. - Jestem Strzywir, a wołają mnie Pędziskoczek - przedstawił się celowo niższym głosem.
    Szarowłosy zgrabnie ukłonił się, zaś ogon nieznacznie się uniósł. Zielonooki dachowiec, trwając w pozie, przyjrzał się butom kotki. Facet, a chociaż na obuwiu się znał, nie miał bladego pojęcia, jak je nazwać. Hm, niechciane kuzynki pantofelków?
    Posłaniec się wyprostował.
    - Mam zaszczyt dostarczyć wam, droga pani Kejko, paczkę od czarno... - zawahał się. - Paczkę od mistrza magii Eliasa Prosspero! - biegle się poprawił. Nieładnie jest kogoś nazywać czarnoksiężnikiem, to prawie rasizm wśród magów.
    Finezyjną pracą dłoni, Strzywir wydobył paczkę z torby. Podarował ją niebieskookiej.
    Znów ją zbadał wzrokiem. Tym razem pod lupę poszedł ubiór klientki, a jako że kotem był prostym i ulegającym wszelkim pokusą, wyobraźnią prześwietlił jej fatałaszki. Zgrzeszyłby, gdyby tego nie uczynił, zapewne nie tak prędko spotka ponownie piękną kocicę.
    Niespodziewanie wydobył z bagażu stos papierów wraz z ołówkiem.
    - Proszę się podpisać, nieważne w jakim miejscu - tłumaczył prostą procedurę. - Niechaj się pani pokusi o artystyczną parafkę. Być może już nigdy pani mnie nie zobaczy, więc warto uczynić mi ten zaszczyt!
    Poczekał na podpis. Zazwyczaj trwało to kilka sekund. Tyle czasu wystarczyło na zastosowanie strategicznego manewru.
    - Płaci pani monetami czy dobrem? - zapytał niemal tajemniczo. Pokusił o mruczący głos.
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 6 Październik 2016, 18:33   

    Przyglądałam się nieznajomemu, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, mogłam zaobserwować dość nieoczekiwaną reakcję. Wyglądało na to, że bardzo zaskoczyłam swojego gościa, a przecież wcale się do niego nie skradałam. Mój wzrok przez moment podążył za skrawkiem kanapki, która wypadła właśnie z ust mężczyzny. Wyglądało to całkiem zabawnie, to też mój uśmiech nieco się poszerzył.
    Przybysz podniósł się nagle, a ja od razu dostrzegłam dzielącą nas różnicę wzrostu. Poczułam się niska, a przecież już miałam na sobie buty na kilku centymetrowym obcasie… Z drugiej strony nie powinnam mieć przecież kompleksów na punkcie wzrostu, a już tym bardziej porównywać się w tej kwestii z mężczyzną. Co więcej, u Panów wysoki wzrost jest przecież jak najbardziej pożądany, a przynajmniej ja zawsze byłam tego zdania. Mojej uwadze nie umknął również koci ogon, którego posiadaczem był mój rozmówca. Jeśli nie liczyć niesympatycznej kocicy z wyspy to dawno nie miałam okazji wpaść na kogoś ze swojej rasy. Gdy tylko mężczyzna się przedstawił, chwilę potem postanowiłam zrobić to samo. Ot z grzeczności.
    -Kejko Hanari zwana również Kołysanką. Miło mi poznać.
    Zapewniłam mego gościa. Strzywir… interesujące imię. Uważnie słuchałam wypowiedzi szarowłosego a w tym czasie mój ogon delikatnie bujał się na boki. Wyjaśnił się właśnie powód tego dość nieoczekiwanego spotkania. A więc miałam przyjemność z kocim listonoszem, no proszę. Co więcej, nie byle jakim, sama wiedziałam, że zaufanie Eliasa. Albo też dachowce zwyczajnie cieszyły się szczególnymi względami w sercu czarnoksiężnika. Magowie…, kto ich zrozumie? Nie mniej jednak byłam wyraźnie zdziwiona, kiedy padło miano mego nauczyciela. Przecież jeszcze niedawno tam byłam, nie mógł mi tego przekazać przed wyjazdem? A może czegoś zapomniałam?
    Postawiłam torbę z łakociami na kamiennych schodach, po czym przejęłam paczkę od zielonookiego dachowca.
    -Dziękuję.
    Przez chwilę skupiłam się, na przesyłce zastanawiając się, co kryje się w jej wnętrzu. Oceniałam wagę oraz kształt przedmiotu ukrytego za warstwę papierowego opakowania. Hmm chyba książka, a może pudełko? Zobaczymy. Gdy ponownie przeniosłam wzrok na swego towarzysza, przyłapałam go na tym, jak lustruje mnie wzrokiem. Odniosłam wrażenie, że jest to jedno z tych spojrzeń, które można by określić mianem „łakomych”, ale może tylko mi się wydawało.
    -Nie wiem, czy uda mi się artystyczny, ale za to może Pan liczyć na koślawą parafkę. Ale świat jest mały, wiec może kiedyś uda się i ta artystyczna.
    Wytłumaczyłam się, po czym w zabandażowaną palce ujęłam ołówek. Co prawda sprawność mojej ręki i tak już znacznie się poprawiła, jednak czytelne i zgrabne pismo, którym kiedyś mogłam się pochwalić, na razie pozostawało w sferze marzeń. Pochyliłam się nad fakturą i postawiłam parafkę, w prawym górnym rogu dokumentu. Właściwie i tak wyszła mi lepiej, niż się spodziewałam. Uważniejszy obserwator mógł doszukać się w niej kształtu litery „K”, na którą nakładała się również litera „H”. W miarę zadowolona położyłam ołówek na fakturze, w tym samym momencie padła kolejna wypowiedź ze strony posłańca. Zaskoczyło mnie nie tyle samo pytanie, co zmiana w głosie mężczyzny. Nie odpowiedziałam mu od razu, przez moment obdarzyłam go jedynie ciekawskim spojrzeniem, które skoncentrowało się na zielonkawych tęczówkach. Chciał się podroczyć? Proszę bardzo.
    Po chwili ciszy posłałam swemu rozmówcy zadziorny uśmieszek i odpowiedziałam niespiesznie.
    -Monetami. Ale jako że przerwałam Panu posiłek, to mogę również zaoferować drobny poczęstunek. O ile lubi pan rogaliki z mleczny nadzieniem albo marcepanowe myszy.
    Odsunęłam się nieco, aby zabrać pozostawioną na schodach torbę z łakociami, o których to właśnie wspominałam. Oba pakunki trzymałam teraz w jednej ręce, wolną zaś wsunęłam do kieszeni tuniki w poszukiwaniu klucza do swego domostwa. Nie musiałam szukać go zbyt długo to też wymijając Strzywira otworzyłam drzwi po czym gestem dłoni zachęciłam go do podążenia za sobą.
    -Proszę dać mi chwilę, muszę znaleźć sakiewkę. Ah, no i ile się należy?
    Zapytałam odwracając się z powrotem w stronę szarowłosego. Drobne, które miałam jeszcze w plecaku, pozostałe po wizycie w kawiarni raczej nie wystarczyłyby.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Strzywir
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Październik 2016, 21:38   

    Bystre oczyska Strzywira śledziły ruch opatrzonej ręki trzymającej ołówek, pozostawiającej po sobie podpis. Bolesne skrzywienie odcisnęło się na ustach mężczyzny, kiedy spoglądał on w palec, a raczej pustkę, która po nim pozostała. Coś biedaczce urżnęło palucha. Czyżby wsadzała palce tam, gdzie się nie powinno ich wsadzać, hm? Być może to przez prawdopodobne praktykowanie magii? Rzucała zaklęcie, omsknęło się jej słówko używane w formule, spowodowała wybuch, który zmniejszył jej wagę ciała o kilka gramów? Może, pewnego dnia, przesadziła z makijażem, który okazał się cholernym kwasem? Nie jeden alchemik miał naturę żartownisia...
    Pędziskoczek nieśmiało się uśmiechnął, wyganiając precz skwaszoną minę. Złapał za podpisaną fakturę, zerknął na podpis, pokiwał głową w geście zadowolenia.
    - Skromny. Spodziewałem się jakichś zawijasów z nadmierną ilością pętelek i brzuszków - ocenił na głos umiejętność pisania klientki. - No, nie każdy podkreśla swój przepych, czyż nie? - retorycznie zapytał, przy tym nieświadomie wskazał czubkiem ogona budynek za plecami.
    Zamknął oczy, znów wargi ust powędrowały za kącikami, które uniosły się do góry. Listonosz poczuł się skołowany swymi nieświadomymi odruchami. Musiał to czym prędzej naprawić.
    Niespodziewanie czarnowłosa dzierlatka zaproponowała słodki poczęstunek, tym samym stając się dobrodziejką dnia Pędziskoczka. Ile w tej kobiecie było dobroci! Zupełnie się nie znali, zielonooki dopuszczał się niemiłych dwuznaczności, a kotka zareagowała na nie dobrodziejstwem! Mężczyzna poczuł się zobowiązany do błyskawicznej zmiany nastawienia oraz postawy.
    - Rogaliki z mlecznym nadzieniem? Marcepanowe myszki? To bardzo miłe, pani Kejko. - wygłosił formułkę tonem, który wskazywałby na kulturalną odmowę. - Chętnie zjem te pyszności.
    Kocia gospodyni zdradziła swój zamiar, przyszły gość ją uprzedził czynem. W mig złapał za torbę z łakociami - bo przecież trzeba zachować wysoką kulturę osobistą - i ustąpił miejsca właścicielowi domu. Po co miałaby się przemęczać? W końcu stał obok niej specjalista od noszenia rzeczy. Zapraszający gest czarnowłosej nie umknął kocurowi, który z wielką przyjemnością podążył za nią.
    Znienacka Kejko odwróciła się ku chłopakowi, zaś on znów zerknął na jej hipnotyzujące spojrzenie. W mig uciekł oczami, skupił ich uwagę na sensacjach wizualnych znajdujących się nad głową. Szarowłosy przyznał w duchu, że pierwszy raz miał do czynienia z kimś o tak potężnych oczach, niby pięknych, ale cholernie łatwo prześwidrowywały się do umysłu. To były naturalne gałki oczne czy zaklęte? Bowiem zaklinały pioruńsko skutecznie.
    Usłyszawszy pytanie Kołysanki, Strzywir prędko wystawił otwarte dłonie i lekko nimi pomachał.
    - O nie, rozmawianie o pieniądzach przy otwartych progach. To przynosi pecha. Ugości mnie pani, nakarmi, a potem pomyślimy, ile winna jest mi pani sakiewka. - palnął prosto z mostu niezwykle miłym dla uszów głosem.
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 6 Październik 2016, 23:27   

    Przepych… nie całkiem wiedziałam, co miał w tej chwili na myśli mój rozmówca. Ostatecznie postanowiłam jednak o to nie pytać. Gdyby jednak brać pod uwagę ruch ogona… czyżby miał na myśli dom? Z zewnątrz rzeczywiście prezentował się całkiem okazale, a ja starałam się, jak mogłam, aby tak pozostało. Choć już dwukrotnie trzeba było naprawiać dach. Jednak dom i tak był cieniem dawnego siebie i czasów, w których tętnił życiem. Zamieszkiwany przez czwórkę dachowców, wypełniony ciepłem i muzyką… niestety w pojedynkę nie było możliwości przywrócenia mu dawnej aury, tym bardziej, kiedy w głowie nie świtały jeszcze myśli o tym, że można by pomyśleć o założeniu własnej rodziny. Przecież jestem jeszcze za młoda na takie plany, tyle świata, tyle przygód jeszcze przede mną! Dobrze, że miałam swoje bestyjki, chociaż pozwalałam im na zbyt dużo… ale jak okiełznać Gatto albo Aureum? Powiedzieć im „uważaj, nie porysuj rogami szafy…” albo „nie wolno Ci drapać drzwi…”. To działało, ale jedynie raz czy dwa na jakieś dziesięć przypadków.
    Długo nie było mnie w domu i nie pamiętałam nawet, w jakim stanie go zostawiłam, czy panował w nim bałagan albo, czy jakaś usterka wymagająca naprawy została porzucona w połowie roboty. Mimo to darowałam sobie rzucanie tekstami typu „Wybacz za bałagan, nie spodziewałam się gości”. Banalne i niepotrzebne, to w końcu był mój dom, najwyżej zostanę uznana za marną gospodynię. Ale to naprawdę nic łatwego utrzymać w pojedynkę jednorodzinny dom, z którym sentymenty nie pozwalają się rozstać.
    Posłaniec uprzedził moje zamiary względem torby, co skomentowała jedynie uśmiechem. Słodki poczęstunek nie powinien obyć się również bez odpowiedniego towarzystwa na przykład w postaci herbaty, kawy czy choćby mleka. Wiedziałam jednak, że tym trzecim aktualnie nie dysponuję, to też zastanawiałam się, jak wygląda zaopatrzenie w przypadku dwóch pozostałych wariantów. Zapraszanie nieznanych sobie osób w progi mego domostwa… cóż mogło się wydawać nieco dziwne, ale przecież to Kraina Luster! To, co złe i tak wejdzie bez zaproszenia, a okazanie gościnności często popłaca, a przynajmniej w większości przypadków odpędza nudę, która tylko szuka okazji do ataku. Moim ostatnim niespodziewanym gościem była pewna dziewczynka, którą spotkałam na namalowanej pustyni i która potrzebowała pomocy. Długo nie zapomnę tego spotkania, a to przez fakt, że urocza blondynka pod koniec naszego spotkania przemieniła się w niemal dwumetrowego rosłego faceta… takich rzeczy nie da się łatwo wygonić z pamięci. Wrrr…
    Gdy wspomniał o pechu, zaśmiałam się cicho. Pech, przecież to coś, co nieodłącznie towarzyszy czarnym kotom… a może tylko mi?
    -Czarne koty przechodzące drogę też, wiec uważaj będzie łatwo się go tu nabawić.
    Zażartowałam, choć miałam nadzieję, że mój prywatny „peszek” będzie trzymał się mnie, zamiast przenosić się na innych.
    -Ale masz.. Ma Pan rację, najpierw gościna, potem interesy. Ah i wystarczy Kejko, bez Pani.
    Oznajmiłam, wkraczając do swojego domu. Rozglądałam się dyskretnie w poszukiwaniu jakichś rzeczy pozostawionych w nieładzie, których to wolałabym jednak nie wystawiać na widok publiczny. Jak na razie było nieźle, ponieważ na nic takiego się nie natknęłam. Paczkę, którą dostarczył mi Pedziskoczek odłożyłam na stoliku, uznałam, że zajmę się nią nieco później. Swoje kroki skierowałam do salonu, uznałam, że to przyjemniejsze miejsce na podjęcie gościa.
    -Rozgość się. Napijesz się czegoś? Herbata, kawa?
    Zsunęłam swój plecak z ramion i ostrożnie odłożyłam go na kanapę, miałam nadzieję, że Lazur nadal grzecznie sobie spał. Ponownie odwróciłam się do mężczyzny, wyczekując jego odpowiedzi, po której zapewne na chwilę zniknęłabym w kuchni, aby przygotować wybrany napitek i zająć się zorganizowaniem talerzy na przekąski. Ciekawe czy wielu klientów podejmowało listonosza podobną gościną? Na pewno znajdowało się kilka tego typu person, choćby wśród Kapeluszników, przecież oni nie jednym potrafią zaskoczyć.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Strzywir
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Październik 2016, 18:18   

    Mężczyzna uniósł brwi, kiedy usłyszał o pechu, przenoszonym przez czarne koty. Zważywszy na aparycję rozmówczyni, jej ciemne włosy niczym noc oraz uszy, niezaprzeczalnie obcował on teraz z domniemanym dachowcem, niecnie roznoszącym nieszczęście. Zatem Strzywir miał się na baczności, bowiem dobry los był niezbędny w jego robocie, ale trudno było się oprzeć pokusie zatracania fortuny. Kilka upojnych chwil z Kejko było tego warte - w końcu zaproponowała ona poczęstunek wart każdego nieszczęścia!
    - Jak chcesz, Kejko - rzucił cwanym tonem. Strzywir przemawiał względnie przyjemnym dla uszów barytonem. - Zatem prowadź w swoje „skromne” progi. - Rzekłszy, kot podążył za kocicą.
    Gospodyni zaprowadziła gościa do salonu. Natychmiast zajął on kanapę, gdy jego wzrok ją spostrzegł. Zwinnym, sprężystym krokiem zmniejszył dystans do sporego i komfortowego siedziska, a następnie lekko podskoczył, aby miękko na nim wylądować. Zasiadł na skrzyżowanych nogach, przyjmując wygodną pozycję, z opartymi plecami na oparciu oraz dłoniami spoczywającymi na kolanach.
    Pędziskoczek przyzwyczaiwszy prędko umysł i pośladki do wysokiego standardu pokoju, rozejrzał się po nim. Ciekawskim, wręcz wścibskim spojrzeniem badał to pomieszczenie, ze szczególnym zainteresowaniem lustrując pianino. Nie należało ono do tanich instrumentów, na który mógł sobie pozwolić byle plebs z ulicy. Natychmiast listonosz zapragnął wynieść to cudeńko z budynku, w celu sprzedania go u pierwszego, lepszego kanciarza. Zawsze znajdzie się ktoś, kto sypnie parę brzdęków za możliwość posiadania mebelka płodzącego muzykę. Zielone patrzałki powędrowały w kierunku biblioteki, raptem straciły one chęć dalszego gapienia się na uporządkowaną stertę książek. Nudy. Uwaga doręczyciela była zbyt zaabsorbowana zazdroszczeniem posiadanego przez kocicę dobra, że nie zauważył on wszelakich śladów uszkodzeń.
    Zacnie się kurier rozgościł. Dopiero po dłuższej chwili usłyszał on pytanie niebieskookiej.
    - W rzeczy samej, napiję się - rozpoczął gadkę nieco zadziornie, brzmienie jego wypowiadanych zdań ujawniało lekką irytację. - Poproszę herbatę, z całą pewnością pochodzi ona z Herbacianych Łąk. Tamtejsze kamelie, zbierane w poczcie czoła, zapewniają wielbicielom herbat rozkoszne doznania smakowe. - bez skrępowania ciągnął paplaninę. - Zaprawdę, z ochotą napiję się czegoś takiego, oczywiście bez cukru. Cukier zabija smak - odetchnął, skończywszy potok słów. - No, ale zwyczajną herbatą również nie pogardzę - zaśmiał się, rozbawiony osobistą elokwencją.
    Niedługo później uszaty pechowiec zniknął z oczów mężczyzny, który, korzystając z nieobecności pani domu, zapukał w ogromny stół. Dachowiec zupełnie się nie znał na drewnie, lecz i tak pokusił się o komentarz.
    - Hm, bez dwóch zdań dąb.
    Jeżeli Kołysanka powróciła z przysmakami, napitkiem, Pędziskoczek pokiwał głową w geście zadowolenia. Czuł się dobrze traktowany, prawie zamruczał.
    - Świetny dom, Kejko. Nie ukrywam, że sam chciałbym mieszkać w takim miejscu, ponieważ zasługuję na to - rozpoczął pogawędkę. - Niestety, mój pracodawca nie dostrzega tego. Drań. - Złość wymalowała się na licu szarowłosego.
    - Więc mówiłaś, że czym się zajmujesz...?
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 9 Październik 2016, 00:57   



    Muzyka to nieodłączna cześć mojego życia, od kiedy tylko pamiętam. Nic, zatem dziwnego, że stałam się wyczulona na dźwięki i to różnego rodzaju. Moim uszom nie umknęły zmiany w głosie mojego gościa ani fakt, że głos ten był całkiem przyjemny dla ucha. Moje uszy były wyjątkowo żywe, jeśli chodziło o reakcje, łatwo zdradzały zainteresowanie poszczególnymi dźwiękami czy też ogólnie mój stan emocjonalny. Podobnie było też z ogonem. Nawet jeśli panowałam nad ciałem i mimiką twarzy to, moje kocie atrybuty w pewnym stopniu nadal pozostawały nieokiełznane. Czasem utrudniało mi to życie, szczególnie jeśli chciało się ukryć stres czy strach.
    Lekkie zaskoczenie owiało moją osobę, kiedy to szarowłosy dachowiec zaczął wypowiadać się na temat herbaty. Było pewne, że z niejednym Kapelusznikiem bez problemu znalazłby w tej dziedzinie wspólny język, bo to właśnie wśród tej rasy można było odnaleźć ponoć najznamienitszych koneserów tego aromatycznego naparu. Jeśli chodziło o moją osobę, to owszem bardzo lubiłam herbatę, a moim szczególnym względem cieszyła się jaśminowa. Nie mniej jednak daleko było mi do znawczyni. Zdziwił mnie również ton wypowiedzi mężczyzny, było w nim coś takiego, że instynktownie zaczęłam się zastanawiać czy może nie popełniłam przed chwilą jakieś gafy. Nic jednak nie przychodziło mi na myśl.
    -W kwestii pochodzenia to wiadomo mi jedynie, że pochodzi z jednego z lokalnego sklepu. Żadna ze mnie znawczyni, ale mimo wszystko liczę, że herbata nie rozczaruje.
    Mój gość został pozostawiony samemu sobie, ja za to wodziłam po kuchni badawczym spojrzeniem. Wyglądało jednak na to, że wszystko było na swoim miejscu, żadnych przykrych niespodzianek i to właśnie wydawało się zaskakujące… Trzeba było pozostawać czujnym. Wstawiłam wodę i przygotowałam naczynia, zaś na długim półmisku ułożyłam marcepanowe myszki i rogaliki. W oczekiwaniu na gwizd czajnika ruszyłam w stronę okna, aby wpuścić do pomieszczenia trochę świeżego powietrza. Nagle dostrzegłam przyklejonego do szyby papierowego motyla… jakby tego było mało, po dokładniejszej obserwacji w jego wnętrzu można było dostrzec litery. Nie zastanawiając się wiele, uchyliłam okno i pochwyciłam nietypowe znalezisko. Ostrożnie rozłożyłam papierowe skrzydła, aby odkryć zagadkę wnętrza oznaczanego atramentem. Tajemnicze znalezisko okazało się listem i to od pewnego troskliwego Kapelusznika. Gdy natrafiłam na fragment „…Ale może być to równocześnie koincydencja i zbieżność literacka, a ty jesteś cała i zdrowa. Odpisz na tak.
    Nie odpisz, jeśli jesteś nieżywa…” uśmiechnęłam się mimowolnie. To było naprawdę miłe uczucie, kiedy wiedziało się, że ktoś interesuje się Twoim kocim żywotem. Zaintrygowała mnie również sprawa tajemniczej księgi, o której Charles wspominał w swoim liście. W moich myślach krążyły teraz setki pytań i wątpliwości mieszających się ze wspomnieniami z bestialskiego pościgu. Spod lawiny przemyśleń wyrwał mnie dopiero ostry gwizd oznajmiający o fakcie, że woda osiągnęła właśnie temperaturę wrzenia. Trzeba było wrócić do rzeczywistości, w końcu zaproponowałam gościnę, a więc miałam teraz swoje obowiązki. Przygotowałam aromatyczny napar, filiżanki, dwa niewielkie talerzyki oraz półmisek z łakociami. Udało mi się odnaleźć również tacę, dzięki czemu wszystko to udało mi się przenieść za jednym razem. Gdy wszystko zostało już ułożone na drewnianym blacie, bez krępacji pochwyciłam jedną z marcepanowych myszek.
    -Smacznego.
    Tego życzyłam kocurowi, który zdarzył rozgościć się na kanapie, ja na miejsce swego wypoczynku wybrałam fotel. Przyciągnęłam nogi do siebie i przeciągnęłam się delikatnie, wbijając plecy w miękkie oparcie. Na chwilę przymknęłam oczy, po czym wgryzłam się w marcepanową słodycz, oblaną białą czekoladą. Ah… Jednak nie ma to, jak w domu mrrr. Mój ogon zafalował, zgrabnie układając się na podłokietniku. Gdy po salonie ponownie rozniósł się męski głos, od razu powiodłam spojrzeniem ku swemu rozmówcy. Szybko przełknęłam kolejny kęs słodyczy, aby móc pospieszyć z odpowiedzią.
    -Dziękuję. Ten dom odziedziczyłam po śmierci swoich rodziców. Staram się go utrzymać w jak najlepszej kondycji. Jest zdecydowanie za duży dla jednego mieszkańca i pewnie znacznie łatwiej byłby mi zadomowić się w jakimś mniejszym. Ale mam wobec tego miejsca zbyt wielki sentyment, aby móc od tak się z nim rozstać.
    Wyjaśniłam spokojnie zerkając na Pedziskoczka spod nieci przymrużonych oczu. Czułam jak czekolada rozpuszcza się między moimi palcami, to też szybko dokończyłam przekąskę, zanim jeszcze odezwałam się podobnie.
    -A, co się tyczy Twoich kompetencji, to wierzę. Elias nie ufa byle komu, a to Tobie powierzył swoje zlecenie. Być może Twój pracodawca potrzebuje jeszcze trochę czasu? Długo trudnisz się fachem posłańca? Lubisz tą pracę?
    Pytanie, które zadał zielonooki, sprawiło, że na moment nieco zmarkotniałam. Poczułam... jak nieprzyjemny dreszcz przebiegł przez moją okaleczoną dłoń.
    -Zajmuje się kilkoma rzeczami. Jeśli chodzi o pracę zarobkową, to daję koncerty gry na flecie… Tyle że teraz… cóż mogę mieć z tym problem. Moim innym „hobby” jest podróżowanie, które zwykle kończy się pakowaniem w kłopoty. Powiedźmy, że szukam przygód, choć tak napraw, to one częściej znajdują mnie.
    Opowiadając o tym dokładniej przyglądałam się Strzywirowi, byłam ciekawa jego reakcji. Czy to, czego właśnie się dowiedział, pasowało do jego wizji mojej osoby, o ile o tak ową w ogóle się pokusił? Delikatnie poruszyłam palcami, dalej czułam na nich drobiny lepkiej czekolady. Zerknęłam na tacę z nadzieją, że nie zapomniałam o przyniesieniu serwetek. Nadzieja była jednak złudna a fotel zbyt wygodny, abym miała ochotę tak szybko się z niego podnosić. Tak też nie zastanawiając się długo, wybrałam najprostszy sposób na pozbycie się czekoladowego zabrudzenia, które najzwyczajniej kilkoma ruchami języka zlizałam z palców.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Strzywir
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Październik 2016, 22:32   

    Strzywir Pędziskoczek zamienił się w słuch. Natura nie obdarzyła go kocimi uszami, więc nie wyłapywał on subtelnych zmian w głosie kobiety. Po prostu wysłuchiwał ją, bardziej skupiając się na sensie wypowiedzi, niżeli na jego brzmieniu. Ponoć mężczyźni cechowali się umysłem przyczynowo skutkowym, zatem z łatwością wyłapywali oni jakiekolwiek zaburzenia logiczne w konstrukcji wypowiadanych zdań. Listonosz nie zaliczał się do takich mężczyzn - nie szukał żadnego odniesienia, perspektywy, spójności w mowie Kejko - on wchłaniał jej melodyjne słowa niczym gąbka wodę. Wypalał w pustym jak wyschniętej studni łbie nowe informacje, bowiem przeczuwał, że zacnie wykorzysta je w przyszłości.
    Zielonooki spoglądał na parę ulatującą się z filiżanki. Jego czuły wzrok wyłapywał najmniejsze fale, rozchodzące się po herbacianej tafli. Na malusieńkie kręgi, które w mgnieniu oka powiększały się, by w mgnieniu oka zniknąć. Drżenia płynu wywoływał ogon, niby żyjący własnym życiem. Na tyle mocno tykał porcelanowy pojemnik, że ten dzielił się energią ze substancją. Z perspektywy Kołysanki musiało to wyglądać zaprawdę dziwacznie - siedzący obok niej facet, ze skrzyżowanymi nogami i rękami, gnębił element jej zestawy. Wyglądał przy tym na niezwykle skupionego, jakby ta zabawa w sposób całkowity zajęła jego uwagę.
    On po prostu się zastanawiał! Kto mu zabroni, jakiś tam czarny kot?!
    W rzeczywistości udawał zastanowienie. Zwyczajnie, po kociemu, nie patrzył na rozmówczyni z powodu jej oczów. Za bardzo przyciągały spojrzenie. Przypominały one pajęczynę, za którą znajdowało się źródło jasnego światła - nieświadome pułapki ćmy wpadały w nią z łatwością. Podobnie zachowywała się świadomość kuriera - gdy raz zawieszał wejrzenie na czymś niezwykle urokliwym, to potem poświęcał wiele sił na wyciągnięcie się z sideł zachwytu.
    - W końcu przywiązujemy się bardziej do miejsca, niż osób, czyż nie? - wygłosił retoryczną sentencję zapowiadającą rozwinięcie myśli. - Ja jeszcze nie mam takiego miejsca. Moja rodzina wychowywała mnie w małym stresie. Wiesz, klimaty tego typu jak: "Pamiętaj, po skończeniu trzynastki, wyprowadzasz się"! Tak mówił mój ojciec, a matka przytakiwała na te słowa - tłumaczył z rozbawieniem w głosie. - Niech to szlag, jaki ja jestem z tego zadowolony! Moi staruszkowie wykopali mnie, kierując się miłością, z ciepłego gniazdka. W wieku trzynastu lat. - Momentalnie wystrzelił ręką, aby pochwycić marcepanową myszkę. Odchylił głowę do tyłu, jego szyja się naprężyła. Dachowiec pożarł słodycz w całości, energicznie przeżuł ją, a następnie połknął. Hanari miała znakomite widzenie na gardło, wewnątrz którego przesuwała się zjedzona myszka.
    Strzywir odetchnął i napił się herbaty.
    Odważył się zerknąć na gospodyni. Jego wizję zalał lazur, ale jeszcze się w nim nie zatracił.
    Kontynuował.
    - Pracowałem jako pucybut, wydoroślałem i stałem się listonoszem. Szybko pojąłem najważniejsze zasady w życiu, dlatego teraz jestem zaradny jak jasna cholera. Piękna kocico, nawet przy pełnej mocy swego, zapewne, niemałego intelektu nie pojmiesz, jak wiele osiągnąłem! - uniósł nieco głos, aby podkreślić swoją pozycję w społeczeństwie. - W sumie, tyle, co większość osób w moim wieku. Pełną niezależność. Za to kocham swoje życie, że sam sobie wyznaczam drogę. W każdej chwili mógłbym zaprzestać pracy za beznadziejne pieniądze, ale lubię to. Lubię hasać po Krainie Luster i odkrywać jej wspaniałości. Lubię żartować z chwil, które jeszcze tydzień temu przysparzały mi kłopotów. Chwil, które prawie urżnęły mi łeb! To jest właśnie prawdziwe życie dachowca: kieruje się swoimi ścieżkami, niezależnie od sytuacji.
    Popił sobie herbatki. Zwrócił uwagę na niesforny gest czarnowłosej. Oblizała sobie palce.
    - Świetna - przyznał szczerze. - Wracając do tematu. No, ponad niecałe dziesięć lat już pracuję jako listonosz. Wiesz, nie zawsze jest robota i nie zawsze biegam po całym świecie. Czasami są okresy, że nic się nie dzieje, a wtedy zdycham z nudy. Kiedy takie nudne dni nadchodzą, zazwyczaj szukam rozrywek. Dziewczyny, gospody, zajmowanie się sobą... No, tego typu rzeczy. Nie wymagam wiele do szczęścia. Wystarczy wygoda, odrobina ciepełka - puścił jej oczko - i coś do przekąszenia - prawił łagodnie, balansował głosem w taki sposób, aby jego rozmówczyni czerpała przyjemność z wysłuchiwania tego monologu. Strzywir jeszcze nie pozwalał jej dość do słowa, chciał się wygadać porządnie. Taka okazja nie zdarza się często.
    - Natomiast TY - wskazał na nią ogonem - masz pioruńsko niebezpieczne spojrzenie. To jakieś czary? Odkąd gadam, ciągle się gapię na twoje oczy. Coś w tym musi być, hm? - mruknął cwaniacko.
    Westchnął, zwilżył gardło, zjadł kolejnego gryzonia. Przez chwilę umilkł, pozwalając dziewczynie na wypowiedzenie się.
    - Muzyczka i poszukiwaczka przygód. Da się z tego wyżyć? Możesz zawsze wystawić pokoje tego domu na wynajem. Na pewno ktoś chciałby mieszkać w tym miejscu. Ponownie zagości tutaj trochę życia, a i będziesz miała pewność, że zawsze ktoś się zajmie gniazdkiem pod twoją nieobecność. Kwiatki same się nie podleją! - ciągnął sugestywnie, co jakiś czas ruszał ogonem w taki sposób, aby regularnie wskazywał jego głowę.
    Uśmiechnął się, czerpiąc wiele radości z tego, dokąd zmierza ta konwersacja.
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 10 Październik 2016, 12:30   

    Nietypowa. Takie właśnie określenie nasuwało mi się na myśl, kiedy przypatrywałam się „zabawie” swego gościa. A przez zabawę miałam na myśli poszturchiwanie filiżanki z herbatą przez końcówkę długiego szarego ogona. Był w tym jakiś cel? Może „atakowana” w ten sposób herbata miała szybciej ostygnąć ? Było to nieco dekoncentrujące, ale nie widziałam w tym nic niewłaściwego. Przynajmniej do czasu aż dobiegnie mnie odgłos rozbijanej porcelany.
    Słuchałam historii, którą postanowił podzielić się ze mną listonosz. Nie przerywałam kocurowi w obawie, że mogłabym w ten sposób zgasić zapał, z jakim to zdradzał dalsze losy swej opowieści.
    Jeśli ktoś z rozmowy potrafi wynieść jedynie informacje, kryjące się w słowach to jeszcze wiele mu brakuje, aby mógł nazwać się dobrym słuchaczem. Ton, wysokość głosu, mowa ciała… to wszystko należało uwzględnić, aby móc rozszyfrować emocje, które towarzyszyły wypowiadanym słowom. Pozwala to przede wszystkim lepiej zrozumieć swego rozmówcę, ale pomaga również w określeniu czy jest On w stosunku do nas szczery. W przypadku Pędziskoczka nie miałam żadnych podstaw, aby móc sądzić, że jest On ze mną nieszczery. Nie widziałam też powodu, dla którego posłaniec miałby kłamać. Była to przecież zwykła pogawędka dwójki dachowców, ot co.
    Wyglądało na to, że nasze doświadczenia dotyczące życia rodzinnego były dość odmienne. Nigdy nie spotkałam się z tego typu presją ze strony własnych rodziców. Zginęli, kiedy miałam czternaście lat wiec i choć stałam się sierotą, to rodzinnym ciepłem i obecnością rodzicieli mogłam cieszyć się o rok dłużej niż siedzący naprzeciw mnie dachowiec. Rodzice Strzywira w moim mniemaniu zafundowali mu dość brutalną szkołę życia, ale przecież nie widziałam nic o tym, jak wyglądały ich relacje przez te trzynaście lat, kiedy to jeszcze zapewniali synowi dach nad głową. Miałam zbyt mało informacji, aby móc zrozumieć a tym bardziej oceniać, prawo do tego miał jedynie sam Strzywir.
    Pochwycenie marcepanowej myszy przez kocura było ruchem na tyle nagłym, że mimowolnie, przez moment moje ciało spięło się, a plecy zapadły w oparciu fotela. Niby nic, ale miałam jednak nadzieję, że ten moment nie został zarejestrowany przez uwagę listonosza, który zdawał być się wówczas zajęty pożeraniem smakołyku. Chwilę, którą On poświęcił na konsumpcję, ja przeznaczyłam na obserwacje. Lazurowe mojego wzroku najpierw skupił się na uzębieniu dachowca, byłam ciekawa czy był posiadaczem mocniej zaostrzonych kiełków takich, jakimi dysponowałam ja sama. Już wcześniej udało mi się spostrzec, że Pędziskoczek może pochwalić się całkiem imponującymi pazurkami, ale w kwestii tego naturalnego uzbrojenia i ja nie czułam się szczególnie pokrzywdzona przez naturę. Zawsze ciekawiły mnie różnice między dachowcami, dlaczego na przykład ja posiadałam kocie uszy a mój gość już nie? Udało mi się też spotkać kilku naszych pobratymców, którzy cali byli porośnięci futrem i świat przemierzali na czterech łapach. Skąd wśród nas wzięła się aż taka rozbieżność w kwestii aparycji? Cóż… szkoda, że jakoś nie pomyślałam o tym, aby odpowiedzi na to pytanie poszukać w zbiorach biblioteki czarnoksiężnika, tam na pewno znalazłoby się coś na ten temat i zapewne również na każdy inny. Na tę chwilę musiałam po prostu przyjąć, że tak jest i już.
    Całość swej uwagi nadal poświęcałam gońcowi, który stał się moim gościem. Znalazłam już między nami nić porozumienia, bo i ja w swoim życiu niezwykle ceniłam wolność i niezależność. Jednak kiedy padły słowa „… Lubię żartować z chwil, które jeszcze tydzień temu przysparzały mi kłopotów. Chwil, które prawie urżnęły mi łeb!...” instynktownie zerknęłam na bliznę, która ciągnęła się przez lewy policzek mężczyzny. Jaka historia kryła się za tą szramą i czy z niej też potrafił się już śmiać… w to szczerze wątpiłam…
    Zaskoczyła mnie otwartość ze strony zielonookiego i zapewne momentami dało się to spostrzec w moich reakcjach. Przy wzmiance o warunkach niezbędnych do szczęścia oraz towarzyszącemu im zaczepnemu gestu kierowanemu do mojej osoby, w odpowiedzi uśmiechnęłam się nieco zadziornie, po czym bez pośpiechu sięgnęłam po swoją filiżankę.
    -Miło, zatem wiedzieć, że w pewnym stopniu przyczyniłam się do chwilowego uszczęśliwienia kociego kolegi.
    Upiłam łyk herbaty, szybko jednak stwierdziłam, że nadal ma zbyt wysoką temperaturę w każdym razie jak na mój gust. Nagły ruch ogona, który skierował się w moją stronę, przez chwilę odciągnął moje spojrzenie od twarzy rozmówcy. Gdy wysłuchałam uwagi na temat swego niebezpiecznego spojrzenia… uśmiechnęłam się zawadiacko i powtórzyłam za mężczyzną.
    -Jakiś czar? Czemu tak sądzisz? Czyżbyś poczuł się przez nie oczarowany…
    Specjalnie przeciągnęłam ostatnie słowo, przy czym jednocześnie zamrugałam zalotnie dla podkreślenia swego żarciku. Ostatecznie zaśmiałam się cicho i pokręciłam przecząco głową.
    -Moje oczy wyglądają tak od zawsze wiec jak mi wiadomo to zasługa natury. Wiem, że bywają drażniące, bo wielu z moich rozmówców unika kontaktu wzrokowego. Ja jednak im tego nie ułatwiam, bo sama chętnie spoglądam w cudze oczy. To wszak cenne źródła informacji.
    Ponownie przytknęłam filiżankę do warg, tym razem temperatura naparu była zadowalająca, to też poskąpiłam zawartość porcelanowych ścianek o kilka łyków. Do mych uszu ponownie wkradł się męski głos, zaś wypowiadane przez niego słowa zmusiły mnie do mimowolnego uśmiechu, który tym razem udało mi się skryć za porcelanowym naczyniem. Cwane z Ciebie kocisko co Pędziskoczku? Skomentowałam w myślach, zerkając na sugestywne ruchy ogona mego gościa.
    -Nie jest najgorzej, żyjemy w świecie, w którym docenia się jeszcze piękno muzyki niekiedy i szczodrze. Za to podczas podróży poza przygodami można natrafić również na inne ciekawe znaleziska. Jedne mniej inne bardziej cenne.
    Wspominając o znaleziskach, ujęłam srebrny łańcuszek, na którego końcu zwisał magiczny kryształ. Cenna ozdóbka przez chwilę bujała się na boki, a kiedy wypuściłam łańcuszek, ten ponownie spoczęła na moim dekolcie.
    -Co się z kolei tyczy wynajmu… Przyznaję, że kiedyś nawet rozważałam ten pomysł. Jednak taka osoba musiałaby się wykazać sporą hmm… tolerancją. Widzisz, posiadam dwa dość nietypowe jak na warunki domowe… pupile i obawiam się, że to właśnie one mogłyby odstraszyć potencjalnych chętnych. Nie wszyscy lubią tego rodzaju „zwierzątka”.
    Celowo nie podałam żadnej nazwy ani nic, co mogłoby nakreślić, o jakich stworzeniach mowa. Byłam ciekawa czy szarowłosy wykaże ciekawość, aby poznać szczegóły dotyczące tej kwestii. Końcówka mojego ogona podrygiwała energicznie, kiedy to w skupieniu oczekiwałam reakcji kocura.

    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Strzywir
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Październik 2016, 01:53   

    Ta rozmowa sprawiała Strzywirowi wiele przyjemności. Nie była ona nudna, cechowało ją wiele drobnych gestów, które przyciągały uwagę. Listonosz średnio wyłapywał subtelności zawierające się w słowie, jednakże spostrzegał on ukryty przekaz w mowie ciała rozmówczyni - jego kocie oczy zacnie rejestrowały mimikę, gesty dłoni, poruszenia głowy. Pędziskoczek, pomimo luźnej atmosfery, nie potrafił się w pełni zrelaksować, pozwolić odpłynąć swoim zmysłom i po prostu odpocząć. Obcowanie z Kejko wywoływało w nim lekki stres, charakterystyczny, objawiający się za każdym razem, kiedy piękna kobieta towarzyszyła nieznajomemu mężczyźnie. Kocur odczuwał nieznaczne mrowienie w swych kończynach, przyśpieszony rytm serca powodował żwawe pompowanie krwi. Zielonooki każdą swą cząstką cielesności absorbował obecną formę konwersacji, delektował się nią, bawił.
    Nie uszło uwadze szarowłosemu zalotne mrugnięcie, które niemal wbiło go w oparcie kanapy. Gdyby Hanari dzierżyła wzrok mniej ujmujący, bardziej przyziemny, zapewne dachowiec zareagowałby przelotnym uśmiechem. Jednakże natura zaklęła unikalność we wzroku dziewczyny, jakoby przyroda zdecydowała się wyróżnić akurat tę córkę spośród innych, obdarzając ją osobliwym urokiem, który jednych przerażał a drugich zachwycał. Bo w końcu trudno utrzymać własne wejrzenie na kimś, to niemal porażał swą aparycją.
    Kołysanka zaskakiwała poziomem samokontroli, bowiem zdawała się być osobą, która opanowała mimowolne odruchy. Strzywir nie zauważył sprytnie ukrytego uśmiechu za filiżanką, przez cały czas lustrował płynne, świadome ruchy, istną kompozycję bodźców łechtającą jego wzrok oraz słuch.
    Ładna błyskotka nie uszła spostrzegawczości doręczyciela, ba, nie byłby sobą, gdyby nie zaciekawił się biżuterią. Sercem wisiora okazał się kryształ, uwięziony w łańcuszku przewieszonym przez szyję. To kolejny dowód na to, że Hanari cieszyła się jednak zacną zawartością mieszka, a i długo nie zaznała ona głodu. Podobne świecidełka zwracały uwagę osobników zdolnych do... Uczynienia wielkiej przysługi pod postacią odciążenia górnej części kręgosłupa. Na przecież nie wolno pozwolić na to, aby zgrabne gardełko było narażone na niebezpieczeństwo, jak to tak?! Taka pomoc bez pytania, bez pozwolenia dotykała wielu... Smutnych, potrzebujących istot, zaś wolontariuszy nie brakowało w ciemnych, mokrych i ciasnych uliczkach. Brr, samo wspomnienie o tych przemiłych indywiduach wywołało bolesny grymas na facjacie faceta z ogonem.
    Kejko również nie przewodziła w rozmowie, zajęła pozycję pasywną. Głównie odpowiadała, badała Strzywira, zdawała się oczekiwać ciekawego rozwinięcia prowadzonego dialogu - tak to rozumiał kocur. Czuł, że musi zabawiać gospodyni i wcale mu to nie przeszkadzało. W każdej chwili mógłby powstać, poprosić o pieniądze, a następnie opuścić lokum. Ale nie zamierzał tego uczynić, obmyślił już pewne plany odnośnie posiadłości Kołysanki. Należało to sprawnie rozegrać, zdobyć zaufanie kobiety, rozbawić ją, nie zanudzać, trochę poflirtować... Dążyć do zawarcia relacji.
    - Ciekawe znaleziska - odniósł się do przygód Kejko. Mężczyzna, kiedy mówił, ułożył nogi na ziemi w szerokim rozkroku. - Czyżby ten kryształ należał do jednych z nich? - zapytał zaciekawionym tonem. - Mhmm? - zamruczał przeciągle. - Zacny naszyjnik, ale jak oszacować jego wartość? - rozwijał rozmówkę nieco zniżonym głosem, postanowił nieco pobawić się słowem. - Dla mnie nie znaczy nic, jedynie wzmacnia wrażenia wizualne, dopełnia powabną całość. Niemniej, jak ty go cenisz, Kejko? - przy przywoływaniu na usta jej imienia, zaniżył ton głosu. - Być może jego ciężar zjednoczył się z tobą? Pierw skóra odczuwała gładką, lecz zarazą twardą, metaliczną formę. Drażniła ją chłodem. Lecz z czasem metal wtopił się w ciebie, stał się częścią twej wagi. Za każdym razem, gdy go delikatnie ujmujesz w dłoni, przywołujesz sobie wszelkie wspomnienia związane z tym kryształem. Wartość, zaprawdę, to ciekawa koncepcja, warta zagłębienia się, warta zastanowienia - zakończył wywód z zadowoleniem. - No, może gdybym mógł obejrzeć z bliska to świecidełko, to zawyżyłbym jego cenę. Lubię świecące rzeczy. Wiesz, bardzo dobrze przyciągają wzrok tam, gdzie powinien być on przyciągany - pokusił się o aluzję. - Przyciągają również pieniądze - ochłodził brzmienie wspomnieniem o złotych brzdękach.
    Stary, to było zagranie godne mistrzów. Dobra robota, uwodzicielu. Dobra robota - gratulował sobie w myślach, łechtając ego. Nagle jego umysł zawiał pustką, albowiem dzisiejsze pokłady kreatywności zostały wykorzystane. Co teraz? Cóż, ładne szczerzenie ząbków i dalsze ciągnięcie gry.
    Listonosz popił sobie herbatki.
    Ogon masował łydkę. W górę i dół.
    - Mam złotą zasadę, dotyczącą bestii. Kiedy są aktywne, staje się niewidzialny. Znikam z ich pola widzenia. Nie raz dawałem nogę od przeróżnych bestii, potrafię omijać te bydlęce pomioty - wyjaśniał rozbawioną, niepoważną barwą. - Nie wiem czy wiesz, no, na pewno nie wiesz, że mój dom słynie ze świetnej kondycji. Naprawiam wiele rzeczy, wymieniam rury, szpachluję, no, typowe męskie zajęcia. Nie będę cię nimi zanudzał - kłamał w żywe oczy, a jego sumienie nawet nie zawyło. Niemniej, osoba znająca tajniki mowy ciała szybko dojdzie do wniosku, że dachowiec teraz bajerował niczym błazen rodziny książęcej. - Chętnie się dowiem o naturze twoich zwierzątek, kto wie, może wymagają one usprawnienia paru rzeczy w twoim domku?
    Ogon energicznie wykonywał ruch wahadłowy. Strzywir był pobudzony. Złapał on za kolejną myszkę, zjadł ją.
    Dopił herbatę.
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 12 Październik 2016, 22:56   

    Pewność siebie oraz odwaga to właśnie jedne z cech, które ostatnim czasem znacznie się we mnie spotęgowały. Podejmowanie ryzyka weszło mi w nawyk, co nie oznaczało wcale, iż zupełnie wypędziłam ze swej świadomości dobry i poczciwy zdrowy rozsądek. Nie mniej jednak jego głos czasem tracił na swej potędze tłumiony skutecznie przez podszepty ciekawości dopingowanej przez intuicję. Również teraz te dwa subtelne, lecz jakże przekonujące szepty rozlewały się w mojej głowie. Zachęcały do podjęcia wyzwania, do zabawy sytuacją… Dlaczego głos rozsądku pozwala się zagłuszać, akurat, wtedy kiedy u mego boku potrzeba mądrego doradcy? Nie było przecież lepszego znawcy w kwestii wyznaczania granic, tego kiedy i jak stanowczo należy je zaznaczyć… Można było się tylko domyślać, że to milczenie mogło być sprawką ciekawości, dla której coś takiego jak „granica” było czystą abstrakcją. Zaczynały się „kłopoty” i to takie, do których zdecydowanie nie byłam przyzwyczajona. Ich źródłem nie był pech, lecz ja sama oraz zielonooki kocur, który zerkał na mnie z tym swoim cwaniackim wyrazem twarzy…
    Pożałowałam poruszenia tematu kryształu, nie spodziewałam się, że pociągnie on za sobą takie, a nie inne reakcje, że stanie się pretekstem. Poczułam się atakowana… a co gorsza ów atak był miły dla ucha… Mogłabym się założyć, że ten dachowiec już nie jeden raz zebrał garść komplementów na temat barwy swego głosu. Albo też sam na podstawie obserwacji doszedł do wniosku, że może się on stać cenną „bronią”. Naprawdę zaskakującym był fakt, w jaki stopniu opanował sztukę posługiwania się tym naturalnym instrumentem, który stanowił głos. W połączeniu z odpowiednim doborem słownictwa taki „koncert” naprawdę stawał się… niebezpieczny. A może to wina zbyt długiej izolacji, braku kontaktu, braku rozmów… Kryształowe pustkowie nie przynosiło wszak rozrywek ani zbyt wielu miłych wrażeń… Nigdy nie przypuszczałam, że bogata wyobraźnia może zaszkodzić swemu posiadaczowi, dziś okazało się, że jednak może… Głos to jedno, wypowiadane słowa to drugie. Zwroty, wyrazy, słowa… miały one to do siebie, że należało je poddać własnej interpretacji, zaś ta nie zawsze musiała zgadzać się z tą proponowaną przez osobę je wypowiadającą. A wcale nie trudno o wystąpienie nieścisłości albo też nadinterpretacji… W moim wypadku prawdopodobnie miało miejsce to drugie… A wnioskowałam tak na podstawie tego, że przez chwilę zrobiło mi się dziwnie gorąco… i bynajmniej nie była to zasługa herbaty.
    Moja pewność siebie właśnie doznała uszczerbku. Tym razem to ja na chwilę uciekłam wzrokiem, zatapiając spojrzenie w zawartości filiżanki. Nie potrzebowałam zdolności, jakimi pochwalić może się medium, ani nawet fusów na dnie naczynia, aby móc wywróżyć sobie nadciągające kłopoty. Zmieniłam nico swoje ułożenie na fotelu, starałam się odnaleźć pozycję, która na nowo pozwoliłaby mi się rozluźnić. Jednocześnie postarałam się o ukrycie tego, co nadmiernie zdradzało moje emocje. Ogon i jego niespokojne ruchy… Gdybym rozmawiała teraz z Marionetkarzem albo Lunatykiem, nie byłoby to tak istotne… Ktoś, kto sam jest posiadaczem tego rodzaju atrybutu, zbyt szybko może rozszyfrować emocje zdradzane przez poszczególne ruchy. Nieco wyżej podciągnęłam do siebie nogi, mój czarny ogonek zwinnym ruchem przeniósł się z podłokietnika na moje własne kolana, między którymi został teraz dyskretnie przyblokowany.
    -Wartość… Jak sam słusznie zauważyłeś, może mieć wiele oblicz. Estetyczna, sentymentalna, inwestycyjna, ale w wypadku tego rodzaju świecidełek najistotniejsza jest chyba ta praktyczna. Zdarzają się błyskotki, które potrafią czarować nie tylko swym obliczem. Bywają kłopotliwe, jeśli nie wie się, z czym ma się do czynienia, ja już zdarzyłam się o tym przekonać.
    Uśmiechnęłam się, chcąc w ten sposób zamaskować swoje mimowolne speszenie. Mogłabym powiedzieć coś więcej na temat natury magicznych kryształów, bo po wypadku z Cukrowego Kontrastu postanowiłam uzupełnić braki swojej wiedzy. Nie chciałam więcej sprawić komuś takiego problemu, jaki nieświadomie sprowadziłam na Seraphima… Przyprawić upiornego arystokratę o śpiączkę i zrujnować miło zapowiadający się wieczór tak to właśnie był pech w stylu Kejko. Dobrze, że Charles był wtedy ze mną i pomógł mi, miałam dług wobec Kapelusznika. Ponownie przypomniałam sobie o liście.
    Kolejna myszka stała się moim łupem, ja delektowałam się nimi nieco dłużej niż mój towarzysz. Marcepanowy gryzoń znikał zwykle po trzech kęsach.
    Starałam się bardziej pilnować, miałam do siebie żal, że dałam się speszyć kocurowi… Nie miałam zamiaru tak tego zostawić. Skoro kontrolowanie sytuacji wymagało pokazania pazurków, to cóż… Moje przenikliwe spojrzenie znowu wzięło na cel listonosza. Wysłuchałam tego, co miał do powiedzenia na temat bestii, istotnie było sporo takich, od których trzymanie się z daleka było dobrym pomysłem. Choć nie przed wszystkimi trzeba było zaraz uciekać, taki gatto to przecież sama słodycz! Wielka jak koń i potrafiąca zamienić meble w wykałaczki… Ale i tak kochałam mojego pieszczocha, tak samo Lazura, choć z nim zdecydowanie łatwiej potrafiłam się „dogadać”. W mojej głowie zaświtał ciekawy pomysł, który miałam w planie wcielić w życie… mały sprawdzian. Nim przeszłam do działania przyszło mi usłyszeć dalszy ciąg wypowiedzi szarowłosego. Tym razem to ja posłałam kocurowi cwany uśmieszek.
    -Postawa godna pochwały. W końcu, jeśli się coś ma, to należy o to dbać. Czyż nie?
    Autoreklama tego właśnie przed chwilą dokonał kocurek i tym właśnie utwierdził mnie w moich podejrzeniach. Pędziskoczek, ten pseudonim zdecydowanie nie wziął się znikąd. W pracy gońca szybkość zdecydowanie była pożądana, ale nie zawsze należy się spieszyć. Gnając przed siebie... można nie wyrobić zakrętu, można się potknąć albo też zdradzić ze swoimi intencjami. Na razie moje podejrzenia znacznie się wzmocniły, jednak nie spowodowało to zmiany mojego nastawienia względem posłańca. Gdy mężczyzna wyraził chęć bliższego zaznajomienia się z naturą moich zwierzaczków, uśmiechnęłam się figlarnie. Odstawiłam filiżankę, po czym zgrabnie zsunęłam się z fotela. Ze stukotem obcasów ruszyłam w stronę kanapy, a dokładniej leżącego na niej plecaka.
    -Jeden z moich pupili aktualnie jest poza domem, ale za to pod bardzo dobrą opieką. Wymagał leczenia, uszkodzone skrzydło kiepska sprawa… dla gatto skrzydła są bardzo ważne. Ale jestem dobrej myśli i sądzę, że szybko wróci do domu.
    Opowiedziałam krótko o nieobecnym zwierzaku, jednocześnie pochyliłam się nad czarnym plecakiem, aby otworzyć jego klapę. Wsunęłam zdrową rękę do wnętrza i poruszyłam nią delikatnie, budząc w ten sposób śpiącą bestię.
    -Ale jest jeszcze mój drugi pupil.
    Oznajmiłam melodyjnym tonem. Wyprostowałam się, po czym ruszyłam w dalszą drogę, która przywiodła mnie aż za kanapę. W tym samym czasie z plecaka wyłoniła się smokowata bestyjka, teraz mogła nie sprawiać szczególnie oszałamiającego wrażenia z racji swej postury. Zamilkłam na moment, licząc na to, iż to właśnie zeskakujący z kanapy Aureume. Magiczne stworzenie po przejściu zaledwie kilku kroków zaczęło drastycznie się powiększać… do tego stopnia, że po chwili zajęło znaczna część wolnej przestrzeni w salonie. Twarda błękitna smocza łuska kontrastowała ze złotą grzywą, pięknymi opierzonymi skrzydłami oraz kościstym pyskiem. Temu ostatniemu dachowiec mógł przyjrzeć się dokładniej, ponieważ Lazur zainteresował się „intruzem” w domu. Nim jednak to nastapiło postanowiłam zapobiec ewentualnej ucieczce listonosza, oczywiście o ile już nie zdążył tego uczynić. Jeśli dachowiec nie zrobił niczego nieprzewidzianego to wówczas pochyliłabym się w stronę Strzywira, aby spokojnym i nieco ściszonym głosem oznajmić.
    -Nie martw się, nie ma potrzeby uciekać… Lazur jest grzeczny, kiedy każe mu się takim być. Znaczy, kiedy ja mu tak każę. Chciałam Ci tylko pokazać, że moje obawy nie są bezpodstawne. Nie każdy zniesie tego rodzaju towarzystwo. I o ile Lazur może manipulować swoim wzrostem tak gatto nie ma tej możliwości.
    Gestem ręki nakazałam bestii, aby powstrzymała się ze swą ciekawością, w końcu przestrzeń osobista to ważna rzecz i naruszanie jej zwykle nie jest miło widziane. Choć właściwie czy sama jej teraz nie zakłócałam?


    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Strzywir
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Październik 2016, 23:00   

    Wreszcie słowa odniosły oczekiwany skutek.
    Przez moment, krótki jak wypowiadanie życzenia w myślach, Strzywir patrzył z ogromną satysfakcją na pierwsze odniesione zwycięstwo, na wygraną bitwę. Kejko Hanari uciekła wzrokiem od swojego rozmówcy, a przecież chwilę temu zdradziła, że to właśnie oczy są wspaniałym źródłem informacji. Czyżby mrucząca, wyśmienicie zagrana melodia przebiła się do jej serca? Czyżby zostało poruszone? Mowa Pędziskoczka trafiła tam, gdzie trzeba. Kobiety przypominały instrumenty - po prostu trzeba wiedzieć, jak na nich zagrać. Na nieszczęście szarowłosego idioty - on umiał grać wyłącznie na nerwach, a jakiekolwiek popisy umiejętności pochodziły z pokładów kończącego się farta. Cóż, listonosz miał nadzieję wygrać wojnę - nadzieja matką głupich.
    Ponoć co drugi ma szczęście!
    Aha, czyli ten kryształ zapieczętowany w szkle posiadał właściwości praktyczne! Dachowiec, przed samym sobą przyznał, że celem gadki o wartości przedmiotów było spowodowanie odpowiedniej reakcji. Wlania w czarnowłosy łeb skojarzeń, podtekstów, dwuznaczności. Takie zagrywki wchodziły w skład repertuaru fajnych gości, a za takiego uważał się doręczyciel listów. Popisywał się i atakował pannę, wiadomo w jakim celu - zyskania jej uwagi. Gdy posiądzie się czyjąś uwagę, zdobędzie się sposobność nakierowywania jej w odpowiednie miejsca, wtedy można pozyskać wiele przyjemnych rzeczy - jedną z nich był właśnie pokój u Kejko. Strzywir chciał zamieszkać pod jej dachem. Mógłby po prostu zapytać o czynsz, pogadać jak normalny dachowiec z Odwróconych Osiedli... Ale to zaliczało się do nudnych czynności. Komplikowanie spraw - jeden z największych talentów zielonookiego. Pragnął on wygody, zaś tutaj całokształt obiecywał przebywanie w pięknych luksusach. Pod tym dachem żyła kobieta, żyła w zacnym lokum - kuszące perspektywy, czyż nie? Praktyczne podejście.
    Kołysanka dłużej spożywała myszkę? To jakiś znak, ukryta podpowiedź, coś wartego odnotowania? Mężczyzna zmrużył oczy, skupił widzenie niczym mądrala rozwiązujący problemy matematyczne. Rozwiązać kobietę - niemożliwe, ale zawsze można spróbować! Kot doszedł do wniosku, że partnerka konwersacji była zachwycona retoryką gościa, zatem to tylko kwestia czasu, zanim zgodzi się na wszystko. WSZYSTKO.
    Znów na niego spojrzała. Tak... Chytrzej. Strzywir to w mig zarejestrował. Główkował, na co takiego wpadła Kołysanka? Cóż, nie wyglądała na osobę nieprzewidywalną, raczej na spokojną, stabilną, nieco szarą z charakteru. Oznakowany listonosz czuł jak bandyta, który bezkarnie sieje chaos. Dobrze się z tym czuł!
    Uśmiechnęła się.
    Pędziskoczek słuchał i obserwował dalej. Szykował się do ponownego uderzenia, więc pozyskiwał nowe wskazówki, chociaż teraz stało się to trudniejsze. Słowa Kejko brzmiały inaczej.
    Chłopak z dziarskim uśmieszkiem na twarzy lustrował poruszenie dziewczyny. Powstała i ruszała w jego kierunku. Marzył o tym, aby usiadła mu na kolanach, lecz zamiast tego zbliżyła się do swych pakunków. Strzywir z uniesioną brwią spoglądał na to, co zaraz miało się wydarzyć. Zupełnie się tego nie spodziewał.
    Kiedy maluczka bestyjka wychyliła łeb z plecaka, źrenice biegacza błyskawicznie się poszerzyły. Strzywir, z racji opanowanej sztuki przetrwania oraz doświadczenia, w mig rozpoznał potwora i przeraził się nie na żarty. Aureum, stwór zdolny manipulować rozmiarem, ziać ogniem, zaś wytresowane osobniki umiały podpierdalać brzdęki z sakiewek nieostrożnych. Drapieżnik z Kryształowych Pustkowi, latające diabelstwo, zguba nieostrożnych podróżników... Było ZWIERZĄTKIEM DOMOWYM Kejko.
    Pupilek rozpoczął transformować swe gabaryty. Stał się duży. Stał się ciekawski. Stał przy siedzącym dachowcu, który wbił się w oparcie kanapy.
    Nagły dreszcz.
    Mrożący dreszcz przeszył szarowłosego, gdy usłyszał kobiecy szept przy uchu. Ona, jak gdyby nigdy nic, spokojnym tonem wyjawiała typowe zmartwienia kogoś, kto posiada nieco... Wyrośniętą maskotkę.
    - Ga... Gaga... Gatto...? - Wymamrotał z przerażeniem. Cały hart, cwaniactwo, dziarskie podejście wyparowało. Strzywir poczuł metafizyczne uderzenie młota, które roztrzaskało jego pewność siebie w drobny mak. Dostał w czachę i zakręciło mu się w głowie. Instynkty wzięły nad nim górę, stracił grunt pod nogami, więc pozostało teraz zachować się niezwykle ostrożnie. Posiadacze takich bestii nigdy nie zaliczali się do przewidywalnych person. Czyżby Kołysanka nakarmiła Pędziskoczka tylko po to, aby teraz jej słodziak mógł się nażreć ze smakiem. Do tego to doszło?!
    - Nie chciałem... Nie chciałem cię niczym urazić... - z ogromnym wysiłkiem formułował zdania. Także z ogromnym wysiłkiem nie narobił w spodnie. - Zaprawdę piękne zwierze... A jakie szlachetne umaszczenie ma ten istny smok, hehe - znajdował się w trudnej sytuacji taktycznej. Ratował swoje życie marnymi komplementami. Strzywir Pędziskoczek bajecznie się pogubił w tej sytuacji.
    - Wiesz... Nie musisz płacić. Poczęstunek był na tyle dobry, że przyjmuję to... Jako zapłata "w dobrze", więc... W porządku? Zrozumiałem sugestię, naprawdę - poinformował z pokorą w głosie. Znów się wpakował w niemałe kłopoty.
    Być może przeżywał ten horror w umyśle, ponieważ Hanari zapewne chciała wyłącznie poinformować o swoich obawach dotyczących skrzydlatego towarzysza, ale Pędziskoczek odebrał to po swojemu. Siedział niemal nieruchomy, ze złączonymi kolanami i rękami na nich.
    - Czy Lazur może już powrócić do swojej, hm, mniej majestatycznej postaci? - zapytał z trwogą.
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 14 Październik 2016, 04:09   

    Poświęciłam chwilę na odszukanie we wspomnieniach mojej własnej reakcji na widok smoczej bestii. Tej chwili towarzyszyło wiele obaw, jednak były one dalekie od czystej i niezmąconej dawki strachu. Choć strach wydaje się jak najbardziej naturalną reakcją w przypadku konfrontacji z tego typu stworem. W moim przypadku tenże właśnie stwór uratował mój koci żywot od pewnej śmierci. Może teraz przemierzałabym świat nie, jako dachowiec, lecz jako topielica? Albo po prostu zwiedzałabym zaświaty, o ile jest cokolwiek do zwiedzania po śmierci… Jakoś nieszczególnie się tym interesowałam, mimo iż w życiu miałam już trochę okazji, aby trafić „na tamtą stronę”. W każdym razie, gdybym spotkała Aureum w naturalnych warunkach to zapewne najpierw byłabym przerażona a dopiero po dłuższej chwili obserwacji, o ile taka byłaby mi dana… to i również zachwycona. Z wszystkich znanych mi bestii, a przynajmniej z tych, które udało mi się zobaczyć na własne oczy aurem był moim zdecydowanym numerem jeden, ponieważ bił od niego majestat. Był jednocześnie przerażający, ale i bajeczny, a to dość ujmująca mieszanka. Mimo iż miałam świadomość tego wszystkiego to reakcja Strzywira nieco mnie zaskoczyła… Co prawda spodziewałam się tego, że kocur może się przestraszyć, ba… nawet trzeba przyznać, że tego oczekiwałam, chciałam w końcu spłatać mu małego figla w ramach odwetu. Nie mniej jednak szok, w jakim zdawał się być zielonooki posłaniec nieco mnie zaniepokoił. Czyżby tego rodzaju pokaz był zbyt drastyczną formą? A może to wypowiadane przeze mnie słowa zabrzmiały nie tak, jak tego oczekiwałam?
    Słowa, które po chwili i z wyraźnym trudem padły z ust mego gościa szybko uświadomiły mnie, że cała ta sytuacja nie została poprawnie zinterpretowana przez listonosza. Prawda, chciałam utrzeć mu nosa za jego cwaniackie zagrywki… mimo iż ich spora część zwyczajnie mnie bawiła. Miał być to jedynie figiel, a nie kara. Poczułam się nieco nieswojo... słysząc wzmiankę o zapłacie i zrozumianej sugestii. Czy On myślał, że chce go nastraszyć, aby wymigać się od płacenia? A może jakiś jeszcze bardziej mroczny scenariusz zdarzył narodzić się pod gęstą szarą czupryną? Poczułam się w obowiązku wyprowadzić z błędu swego gościa, jeśli chciałam, aby pozostał nim jeszcze przez chwilę… Bo aktualnie wyglądało na to, że mężczyzna marzył tylko o tym, aby jak najszybciej znaleźć się z dala od mojego pupila.
    -Hej, spokojnie…
    Powiedziałam cicho, ciepłym i łagodnym tonem. Ostrożnie i delikatnie położyła dłonie na ramionach szarowłosego dachowca. Moje palce subtelnie zacisnęły się na męskich barkach, po to, by łagodnie nimi wstrząsnąć. Chciałam w ten sposób pomóc kocurowi wyrwać się z szoku, w który wpędziła go obecność mojego zwierzaczka.
    -Strzywir… Nie masz się, czego obawiać, naprawdę. No i nie było i nie ma żadnej sugestii.
    Uwolniłam szarowłosego pod swego dotyku po to, aby w kilku szybkich krokach zmienić swoje położenie, tak, aby móc sobie pozwolić na łatwiejsze złapanie kocura wzrokiem. W końcu ciężko zerkać w oczy rozmówcy, gdy stoi się za jego plecami i bez narażania go na nadwyrężanie karku. Ponownie okrążyłam kanapę tym razem znaleźć się przed swym rozmówcą, odsunęłam się jednak o krok do tyłu, aby móc wyciągnąć dłoń ku bestii. Palce spowite bandażami przesunęły się po gładkim kościanym pysku, z którego wydobył się cichy gadzi pomruk.
    - Czyżbyś pomyślał, że przy pomocy tego „przyjemniaczka” chcę wymigać się od płacenia? Proszę Cię…
    Zaśmiałam się i machnęłam lekceważąco dłonią. Na moich ustach na nowo zagościł uroczy i nieco figlarny uśmieszek.
    -Gdybym miała taki plan, to załatwiłabym to subtelniej… W końcu w takich sprawach znacznie lepiej sprawdza się odrobina uroku osobistego, czyż nie?
    Tymi właśnie słowami miałam zamiar dać kocurkowi do zrozumienia, że jego działania bynajmniej nie uszły mojej uwadze. Sama raczej nie często korzystałam z tego typu forteli, choć miałam świadomość, że w życiu i tego typu asy w rękawie bywają całkiem przydatne. Moje lazurowe spojrzenie przyglądało się Pedziskoczkowi z zupełnie nowym pokładem ciekawości, ponieważ mogłam go teraz poznać od innej strony. Zastanawiało mnie, jak szybko cwany listonosz odzyska swą wcześniejszą hardość i pewność siebie. A może jego nastawienie zmieni się w jeszcze inny sposób? Gdy doszło do mnie pytanie, a raczej prośba dotycząca zmiany postury Lazura, skinęłam tylko głową, po czym wyuczonym gestem dłoni dałam znak swemu pupilowi, aby wrócił do swojej wersji „mini”. Aureum usłuchał polecenia. Gdy bestia swym rozmiarem przypominał już, przerośniętą skrzydlatą jaszczurkę zerknął jeszcze na naszą dwójkę, a uznawszy, że nie dzieje się nic godnego zainteresowania to postanowiła na nowo zapaść w sen. Plecak widocznie stracić już status wygodnego leża to też Lazur zaczął rozglądać się za nowym. Godnym smoka legowiskiem okazał się kamienny kominek. Odprowadziłam swego Chowańca wzrokiem, jednocześnie oszacowując bezpieczeństwo pamiątek zdobiących kamienną ramę. Lazur był dostojny, majestatyczny, ale był również leniwy… Zatem dopóki mi albo jemu samemu nie groziło niebezpieczeństwo, to jeden z postrachów Krainy Luster nie widział sensu w marnowaniu swej cennej energii.
    -Jak już mówiłam... chciałam tylko pokazać, z czym musiałby liczyć się potencjalny lokator. I tak wspominałam też o Gatto, bo to mój drugi ulubieniec. Pocieszeniem może być fakt, że to moje jedyne zwierzątka, wiec nie trzeba obawiać się chowającego się gdzieś Arlekina albo Forêtsa.
    Mój ogon rytmicznie bujał się na boki, niczym niedawno wprawione w ruch zegarowe wahadło, co zdradzało moje pobudzenie. Mimo przeprowadzonego testu nadal brakowało jeszcze ostatecznego werdyktu. Miałam ochotę jeszcze trochę podroczyć się z listonoszem. Nie wróciłam na swoje poprzednie siedzisko, zamiast tego dosiadłam się koło ogoniastego gońca. Kanapa była całkiem obszerna, to też między naszą dwójką pozostał dystans na tyle duży, że w powstałej przerwie zmieściłby się, co najmniej dwie osoby. Nachyliłam się nad stolikiem i sprawnie upolowałam kolejną myszkę, decydując o tym, że będzie moją ostatnią ofiarą. W końcu trzeba dbać o linię (wszak urok osobisty to nie wszystko).
    Nim jednak moje białe ząbki zakończyły istnienie marcepanowego gryzonia, wcześniej zabłysnęły w niewinnym uśmiechu, który posłałam zielonookiemu kocurowi.
    -I jak? Nadal sądzisz, że… na pewno ktoś chciałby mieszkać w tym miejscu?

    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Strzywir
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Październik 2016, 02:00   

    Dotyk dziewczyny nie od razu zadziałał kojąco na zszarpane nerwy szarowłosego. Podskoczył on, gdy czułe dłonie oparły się na jego barkach. Nie spodziewał się kontaktu fizycznego, dlatego przestraszył się jak małe dziecko. Uspokoił się w chwili, kiedy poczuł przyjemną poruszenie w barkach. Ręce gospodyni, masując górne części ramion, szybko wprawiały kocura w spokojniejszy nastrój. Słowa zapewniające bezpieczeństwo pokrzepiały serce zrażone do niespodziewanych niebezpieczeństw. Chłopak poczuł się lżej, więc pozwolił rozluźnić się spiętym mięśniom. Listonosz nadal świdrował spojrzeniem kościsty pysk bestii, ale jego oczy nabrały pewności. Dopóki Kejko nie rozkaże bydlakowi zaatakować, dachowiec nie musiał się niczego obwiać - chyba.
    Bliskość fizyczna zanikła, Strzywir w mig zatęsknił za pieszczotą, na krótki moment znów został sam na sam z jaszczurem - a chociaż była to absurdalna myśl, bo w salonie ciągle przebywały dwie osoby, to Pędziskoczek przez moment nie wyczuwał nikogo, prócz widma śmierci. Śmierci z wieloma ostrymi kłami i rogami. Całe szczęście - Hanari stanęła przed swoim gościem.
    Kobieta zdawała się w oczach zielonookiego nieustraszona, ponieważ bez strachu wyciągnęła rękę ku pyskowi drapieżnika z Kryształowych Pustkowi. Jasne, oswoiła go, ale z całą pewnością zrobiła to przemocą albo zgarnęła pisklę z gniazda, albo cokolwiek - była panią potwora! To nieistotne, niebieskooka spoglądała bez strachu na stwora, zaś on zdawał się ulegać jej woli. Ile wysiłku należało włożyć w utemperowanie natury skrzydlatego, żeby zachowywał się w miarę naturalnie w środowisku zdominowanym cywilizację? Kołysanka uczyniła to - tak to widział Strzywir. Wpatrywał się z rozdziawioną buzią na osobę nieustraszoną i niewątpliwie szaloną. Miejsce takich bestii nie jest pod dachem domu, lecz w otwartych, nieograniczonych przestworzach!
    Przez chwilę doręczycielowi błyszczały patrzałki. Podziw zalęgł się w nich, jednakże szybko zanikł, gdy ich właściciel uświadomił sobie o sposobie patrzenia na dziewczynę. Później, kolejny raz, zabłyszczała irytacja. Mężczyzna wzmocnił swą ambicję o dodatkowy cel - też oswoi sobie jakiegoś bydlaka!
    Gospodyni dwuznacznie powiedziała, że Strzywir był głupkiem. Stłumił w sobie gniew, bowiem niestosownym jest tracenie - znowu - panowania nad sobą w otoczeniu pięknej kocicy, która prócz opanowania znakomitej sztuki eksponowania swych wszelakich walorów, władała sporym... Przyjemniaczkiem. Więc nie chciała wymigać się od płacenia, pff, jej strata. Diablica - tak potraktować poczciwego kota, zachciało się pannie żartować!
    Ogon kocura zaczął się machać. Kot stał się zdenerwowany, lecz już nie przestraszony. Irytacja zalęgła się w nim.
    Posłaniec przeróżnych wiadomości również odprowadził wzrokiem smoka. Znowu mężczyzna wysłuchał właścicielki mieszkania, przyglądał się jej czujnie, nie rozpraszał niczym innym uwagi skupionej na zwierciadłach duszy... I ponętnych kształtach. Jednak ślepia kocura nie wydawały się wulgarne, prześwietlające strój, świdrujące. Były one niezadowolone, rozgniewane i niespokojne. Tę bitwę wygrała Kejko, bez dwóch zdań. Czarnowłosa usiadła również na sofie, lecz zachowała bezpieczną odległość od gościa kipiącego złością.
    Jak odwdzięczyć się pięknym za nadobne? Jak się zemścić na łotrzycy?
    Strzywir wpadł na pomysł. Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, kocie wejrzenie znów stało się spokojne. Ogon zwalniał, aż w końcu opadł wygodnie na prawe kolano. Mężczyzna zmienił pozycję siedzenia, oparł się w kącie oparcia, tym samym skierował tors i głowę do Kejko. Był on w półleżącej pozie, podrapał się po włosach, a następnie splótł palce obu kończyn. Złączone ręce wylądowały na podbrzuszu faceta.
    - Tak - potwierdził słowa Kejko, jej pytanie zderzyło się z pozytywną odpowiedzią. - Chciałbym tutaj mieszkać, bardzo chętnie - ciągnął dalej, neutralnym głosem. - Płaciłbym regularnie, a nauczenie się postępowania z Twoim... - zawahał się na moment. Jego oczy powędrowały do góry. Zlizał wargi, źrenice raz jeszcze obserwowały czarnowłosą. Kontynuował, ze nieznacznie zniżonym głosem - Przyjacielem potrwałoby krótko. Chyba.
    Zmrużył oczy. Przesunął dłonie wyżej torsu, wiedząc, że zostanie to zauważone - Strzywir nic nie mówił, zaś bystrość spojrzenia Kejko również mogła się stać jej słabością Trzeba było pokonać wroga jego własną bronią. Palec wskazujący lewej dłoni zaczął sugestywnie się poruszać w zagłębieniu dzielącym palec środowy i wskazujący dłoni prawej.
    - Mam... Niewesołe wspomnienia, jeśli chodzi o mieszkańców dzikich rejonów naszej wspaniałej krainy! - tłumaczył luźną, nienasyconą niczym konkretnym barwą. Tymczasem palec nadal ocierał się o skórę. - Widzisz, Kejko, raz uciekałem od Phantoma, nieprzyjemna sprawa - zaczął opowieść przyjemnym głosem, ale prostym. Nie ukrywał on żadnej dwuznaczności czy nieczystych intencji. Palec pracował nadal, odrobinę śmielej. - Gonił mnie przez dwie czy trzy staje. Myślałem że się porzygam, tak się zmęczyłem! - uniósł głos, a i koniuszek palca się uniósł, tworząc mały haczyk. - Dostarczałem jakiś list, ryzykowałem tym życiem. Okazało się, że była to wiadomość od żony. Niezadowolonej żony. - Zakończył wywód cynicznie.
    Czy przyłapał Kejko na zerkaniu tam, gdzie oczów nie ma? Na te niegrzeczne paluchy?
    Rozłączył palce.
    Jeden z nich przesunął się po bliźnie, niezwykle powoli. Gładził długie zagłębienie.
    - Ale tego... Tego nigdy nie zapomnę. Tej pieprzonej blizny, która nauczyła mnie się bać - rozpoczął nowy wątek. - Ten drań nieźle oszpecił moją buźkę... - przerwał niespodziewanie. Zniżył wzrok, niby speszony, ale była to przemyślana zagrywka. Strzywir Pędziskoczek udawał ze wszystkich sił zestresowanego i przejętego.
    - Słuchaj, nie znam cię - mówił PRAWIE szczerze. Stawiał sidła na panterę. Musiała tylko dać się złapać. - Ale uczyniłabyś mi wielką przyjemność, gdybyś wysłuchała tej rozmowy, Kejko - dokończył wibrującym głosem, zniżonym pomrukiem. Barwa głosu mężczyzny stała się tajemnicza, jakby wypowiadała mistyczne zaklęcie. - Zależy mi na tym, wiesz? - mruknął.
    - Napiłbym się kawy... - palnął znienacka.
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 16 Październik 2016, 16:31   

    Minęło zaledwie kilka chwil, a atmosfera panująca w salonie zmieniała się jak w kalejdoskopie. Obecnie byłam przekonana, że Strzywir był teraz niezwykle apetycznym kąskiem… dla jakiegoś Stracha. W porównaniu z posłańcem ja mogłabym stanowić jedynie przekąskę, którą można by sobie zaostrzyć apetyt przed głównym daniem. Choć nie znaczyło to wcale, że i na mnie nie wpływało to, co się działo. Jednak aktualnie emocje listonosza wydawały się bardziej intensywne i namacalne.
    Wpatrywałam się w niespokojne i nerwowe ruchy kociego ogona. Dało się z nich wyczytać jasny przekaz, którego potwierdzenie odnajdywałam również w zielonych oczach. Wcześniejszy strach i przerażenie musiały zostać przekute w złość i irytację. Nie byłam tym szczególnie zaskoczona, w końcu nikt nie lubi pokazywać, że się czegoś boi, a już szczególnie nie lubili tego robić mężczyźni. Cios zadany w ego zwykle boli podwójnie. Czy moje zachowanie i obecna sytuacja zraziły go już do tego stopnia, że postanowi o zakończeniu tej wizyty? Właśnie taki scenariusz wydawał mi się najbardziej realnym, a myśl o jego spełnieniu wywoływała we mnie ukłucie żalu… A to przez fakt, że gdybyśmy pożegnali się teraz, to kocur wyszedłby stąd z być może pełnym żołądkiem, ale również z mało przyjemnymi wspomnieniami. Byłaby to niewątpliwa ujma dla mnie, jako gospodyni.

    Cisza i napięcie, które zagościły w pomieszczeniu, drażniły niczym słona woda napotykająca na otwartą ranę. Już chciałam przerwać milczenie jednak szarowłosy wyprzedził mnie z tym zamiarem.
    Tak… to jedno słowo odbijało się teraz echem w mojej głowie. Zaskoczył mnie… podobnie jak i dalszy ciąg jego wypowiedzi. Przecież chwilę temu czułam jeszcze jak drżał na widok Aureum… natomiast teraz słyszę zapewnienia o regularnych zapłatach oraz chęciach nauczenia się tego, jak żyć pod jednym dachem z ową bestią… Przez dobrą chwilę przyglądałam się kocurowi nieobecnym spojrzeniem, dzięki czemu zapewne bez problemu rozszyfrował, że nie byłam wcale gotowa na konfrontacje z pozytywną odpowiedzią. Musiałam przyznać przed sobą, że determinacja Pędziskoczka zrobiła na mnie wrażenie, które odmalowało się na mojej twarzy w postaci subtelnego uśmiechu.
    Zielonooki zmienił swoje ułożenie, w niewielkim odstępie czasu i ja poszłam w jego ślady. Ponownie przyciągnęłam nogi pod siebie, bokiem wtuliłam się w oparcie kanapy, dzięki czemu oboje byliśmy do siebie zwróceni twarzą. Nie było mi jednak dostatecznie wygodnie, dlatego po chwili zarzuciłam ramię na oparcie sofy. Czarne włosy zafalowały łagodnie, gdy przechyliłam głowę, aby oprzeć ją na swym zgiętym nadgarstku. Nie skomentowałam wypowiedzi mężczyzny, ponieważ jeszcze nie wiedziałam, jak…

    Ponownie zapanowała cisza, którą zmącił cichy dźwięk będący szmerem materiału… Moje spojrzenie instynktownie podążyło za źródłem dźwięku, którym okazał się ruchem rąk dachowca. Splecione dłonie przesunęły się niespiesznie, wędrując wzdłuż ciała jednocześnie... podkreślając jego nienaganną budowę. Nieznacznie przymrużyłam oczy, przypatrując się temu, jak jeden z palców listonosza zaczyna poruszać się rytmicznie. Gdy jednak zadałam sobie sprawę z tego, ile czasu mój wzrok zawisł na wysokości męskiego torsu… to przeskoczył on błyskawicznie na wyższy poziom, jakim była twarz dachowca. Po raz kolejny poczułam lekkie speszenie i obawę, że tym razem odmaluje się ono na mojej twarzy w postaci rumieńcu. Pozostawało mi trwać w nadziei, że umknęło to uwadze mego rozmówcy, który właśnie postanowił podzielić się z kolejną historią.

    Słuchałam o nieprzyjemnej przygodzie Pedziskoczka, przypomniała mi się własna, z tym że zamiast Phantoma jej bohaterem był Kazam. Profesja listonosza wcale nie należała do łatwych. Dzielni gońcy zmuszeni ryzykować własną skórą dla listu, który mógł okazać się czymś tak błahym, jak choćby s przepis na szarlotkę, którym postanowiły wymienić się dwie znudzone wdowy. Na skrawku papieru mogło się znaleźć dosłownie wszystko. A goniec mógł stać się obarczony winą za dostarczenie nie tylko pergaminu, ale i złego losu, który ów w sobie skrywał…

    Moje spojrzenie, choć uparcie wpatrzone w zielone oczy, było nieustanie rozpraszane ruchem dłoni… Zamierzałam pokusić się o komentarz na temat całej historii jednak Pędziskoczek szybko rozpoczął kolejną, czy też raczej zapowiedział ją. Moje źrenice wbijały się jak celownik w bliznę szpecącą twarz szarowłosego, tym razem mogłam sobie na to pozwolić, ponieważ mężczyzna sam zwrócił na nią moją uwagę. Czarne kocie uszy opadły, a z ust znikł niedawny cień uśmiechu. Blizna wydawała się głęboka… Jak wiele bólu sprawiła mu ta rana? Jak długo cierpienie odbijało się echem, na widok swego lustrzanego odbicia? Pocieszeniem dla kocura mógł być jednak fakt, że ta skaza wcale nie pozbawiała go miejsca w kategorii mężczyzn, których można określić mianem „przystojny”.

    Wyczułam zmianę w nastawieniu swego rozmówcy… Wyglądało na to, że wracał myślami do tego, co się stało i nie przychodziło mu to bez trudu. Lustrowałam go spojrzeniem, chcąc rozwikłać zagadkę tej nagłej zmiany nastawienia. Spoglądałam na Strzywira z poważnym wyrazem twarzy, kogoś, kto właśnie otrzymał łamigłówkę, której nie był w stanie rozgryźć. Listonosz mógł jednak podzielić się wskazówkami, a nawet chciał to uczynić. Być może szarowłosym owładnęła po prostu chęć wygadania się? Mężczyzna rozbudził moją ciekawość, pociągnął za odpowiednie struny, których brzmienie wypełniło teraz mój umysł. W końcu i mój głos rozniósł się po pomieszczeniu i od razu dało się wyczuć, że przybrał na łagodności.
    -Skoro Ci na tym zależy… To mam czas i nic mnie nie goni, więc z chęcią wysłucham Twojej historii, Strzywir.
    Wypowiadanym słowom towarzyszył delikatny uśmiech posłany zielonookiemu. Uszy czujnie nasłuchiwały, aby zagarnąć pierwsze słowa opowieści. Nagle padła jednak sugestia, której dobra gospodyni nie powinna zignorować. Podniosłam się z kanapy i spojrzeniem omiotłam pustą filiżankę po herbacie.
    -Jasne, zakładam, że bez cukru?
    W końcu jak zostało powiedziane, cukier zabijał smak. Choć może w przypadku kawy pożądane było złagodzenie jej goryczy? Zaczekałam na znak potwierdzenia bądź przeczenia, po którym zabrałam pustą filiżankę i oddaliłam się do kuchni.
    Miejsce filiżanki zajął teraz biały kubek z nadrukiem siedzącego kota. Ucho naczynia było czarne i imitowało koci ogon. Jeden z zabawnych prezentów od mojej kochanej siostry.
    Cieszyła mnie ta chwila samotności, mogłam w spokoju poukładać, choć cześć myśli. Choćby te dotyczące wynajmu pokoju… Czy ja rzeczywiście byłam gotowa na taki krok? Wiązałoby się to z utratą części swobody, choć czy aż tak wielkiej? Cóż spacerowanie po domu w samej bieliźnie po porannym prysznicu musiałby odejść w zapomnienie, podobnie jak i odwlekanie w czasie piętrzących się obowiązków. Z drugiej strony ktoś doglądałby domu, podczas mych nieobecności a przecież już kolejną planowałam. Tylko czy ten właśnie kocur był dobrym kandydatem na współlokatora? Przyszedł sam, wyrażał chęci, przeżył pierwszą konfrontację z Lazurem. To wszystko działało na jego korzyść, jednak pewną obawą napawał mnie zadziorny charakterek Pędziskoczka… Ale właściwie czym ja się przejmowałam? Udało mi się utemperować dwie bestie i to nie byle jakie! Miałabym nie poradzić sobie z kocurem? Z tą różnicą, że moje pupile nie stosowały przecież tak niecnych zagrywek, jak te, którymi już przez chwilę rozmowy zdarzył pochwalić się zielonooki. Ha… zabrzmiało, jakbym nie wierzyła w siebie i swoją silną wolę, absurd… Zdrową ręką ujęłam kubek ze świeżo zaparzoną kawą. Wróciłam do salony, skupiona na tym, aby nie wylać zawartości naczynia ani nie zdradzić się z objawami lekkiego zdenerwowania.
    -Proszę.
    Pochyliłam się ku szarowłosemu, aby przekazać mu jego „zamówienie”. Gdy tylko posłaniec zaopiekował się parującym naczyniem, miałam zamiar na powrót zająć swoje miejsce na kanapie. Ponownie przybrałabym uprzednią wygodną pozycję i bezpieczny dystans.


    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,84 sekundy. Zapytań do SQL: 9