• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Stare, spróchniałe drzewo.
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Villion
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Czerwiec 2014, 22:48   

    Ekscytacja, którą otrzymywałyśmy w wyniku ów sytuacji sięgała szczytu. Właściwie nie wiedziałyśmy czemu. W końcu to tylko zwykły miałki człowieczyna, który najwyraźniej przechodził załamanie nerwowe pod spróchniałym drzewem. Jednak długoterminowa samotność zostawiła ślad w wnętrzu naszej jaźni, wprawiając opuszki palców w lekkie drganie, jakby tylko one same oczekiwały rychłego zetknięcia się z miękką skórą człowieczka.
    Naszą małą wycieczkę do krainy szczęścia wynikającą z pozbycia się choć na chwilę nieznośnego intruza o nazwie samotność przerwało jednak słowo, którego nigdy nie słyszałyśmy. Zamrugałyśmy zaskoczone patrząc jak mały człowieczek drgnął. Oczywiście spodziewałyśmy się takiej reakcji, jednak jej rezultat przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania.
    Gdybyśmy miały normalne usta zapewne uśmiechnęłybyśmy się teraz, jednak nasze uczucie rozbawienia postanowiłyśmy wyrazić zmianą koloru oczu na jasny brąz, co miałyśmy nadzieję człowieczyna odbierze jako pakt pokoju i uspokoi się na chwilę… Na wystarczającą chwilę abyśmy mogły się do niego zbliżyć i ukrócić to jego lekko bawiące nas roztargnienie.
    Cóż, miałyśmy wielkie plany, jednak same jesteśmy dość małe. Kiedy człowieczyna wstał cofnęłyśmy się lekko przestraszone jego rozmiarami, chowając naszą rękę z powrotem pod ciepłe objęcia poncza pana twórcy i uniosłyśmy głowę w górę, aby móc pomimo różnicy wzrostu wciąż obserwować jego usta, jego krtań, jego kości policzkowe i kości żuchwy.
    Całkiem się nam one spodobały, dlatego postanowiłyśmy, że prędzej czy później dotkniemy tych marsowych rysów, a być może i zdobędziemy je dla nas, żeby wykorzystać je do dopełnienia naszej własnej twarzy.
    Z spokojem patrzyłyśmy jak człowieczyna odsuwa się od nas i przekrzywia główkę zasłaniając poniekąd swoją szczękę drobnymi kępkami włosów. Ogarnęła nas o to złość. Jak ktoś taki jak ten mizerny człowieczek śmie odbierać nam pełnego widoku czegoś co chcemy zdobyć. Jak on śmie nam to robić..?
    Zauważyłyśmy jednak, że od początku ocknięcia się człowieczyny nie robimy nic innego niż gapienie się na jego usta i te inne rzeczy obok, dlatego pokręciłyśmy delikatnie głową zmieniając tym samym kolor naszych ocząt na czarny i podniosłyśmy twarz jeszcze wyżej, aby móc zajrzeć w oczy naszemu nowemu umilaczowi czasu.
    Nie były one niezwykłe, jak nasze, ale nie mogłyśmy tu winić ów człowieczyny. W końcu nasz pan twórca stworzył nas jako byt doskonały, nie mogłoby być inaczej niż być w posiadaniu ocząt piękniejszych niż ten zafrasowany swoimi sprawami człowieczyna.
    Jego słowa odwróciły naszą uwagę od jego oczu oraz napełniły nas szczęściem.
    -A więc, czy pozwolisz mi dotknąć swej twarzy?
    Postanowiłyśmy śmiało postąpić krok naprzód i znów wyciągnąć rękę z pod poncza unosząc je lekko.
    Jednak z tym jednym krokiem z którym nasza bosa, brudna noga zagłębiła się w miękkiej ziemi ogarnęło nas dziwne uczucie, że ów człowieczyna nie da nam wcale się dotknąć. Nie da nam sprawdzić jak zbudowana jest jego szczęka abyśmy mogły się przekonać, czy jest ona warta wyrwania jej z jego twarzy i dopełnienia nią naszej dziury.
    W jednej chwili napełniła nas złość a wraz z nią blade, czerwone światło zaczęło pokrywać nasze końce palców lekko prześwitując przez bandaż. Widząc to zdziwiłyśmy się bardzo, że jest w nas tak mało samokontroli, więc odwołałyśmy wybuch naszej mocy i światło znikło tak szybko jak się pojawiło.
    Wyciągniętą ręką dotknęłyśmy drzewa brudząc jego próchnem nasze czyste jak do tej pory bandaże. Być może wyglądało to dla człowieczyny trochę dziwacznie, jednak nas to nie interesowało. Im bliżej niego jesteśmy, tym szybciej go powalimy i dosięgniemy tego czego chcemy.
    Dlatego teraz postanowiłyśmy odwrócić jego uwagę paroma pytaniami nie pomijając w nich zwrotów grzecznościowych. Chciałyśmy, aby człowieczyna myślał o nas jako o kimś godnym zaufania, kto mu pomoże w razie potrzeby, aby stał się małą muszką krążącą bardzo blisko pajęczyny, mogącą w każdej chwili wpaść w jej lepkie sidła.
    -Wydajesz się panie zmęczony i ranny. Coś się panu stało?
    Wskazałyśmy już na powrót zielonymi oczami jego zranione kolano, po czym starałyśmy się wyglądać najmilej jak potrafiłyśmy. Jednocześnie niepostrzeżenie zrobiłyśmy jeszcze jeden mały kroczek do przodu czekając tylko na okazję aby rzucić się na człowieczynę, powalić go na ziemię mimo jego rozmiarów i zbadać jego szczękę. Jednak nasz cel wydawał się być jeszcze całkiem odległy….
    Przez chwilę obserwowałyśmy dwa pasma bandaży, które śledząc naszą rękę objawiły się światu i zwisały od tej pory luźno przy naszej nodze wraz z paroma innymi. Kołysały się teraz lekko na wietrze wprawiając nas w uczucie spokoju, postanowiłyśmy zagłębić się w tym uczuciu choćby na chwilę.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Czerwiec 2014, 23:32   

    Samotność Dumy nigdy nie trzymała się zbyt długo - w końcu zawsze miał kogoś na ogonie, dlatego musiał w miarę szybko się przemieszczać, a i zaczynał stopniowo czuć się jak jakiś cholerny magnes - oczywiście przyciągał tylko ludzi z marginesu społecznego, a nie bogatych we wspaniałe cechy od altruizmu do życzliwości, czy też bogatych pod względem materialnym (oczywiście można dodać to do pierwszego rodzaju zamożności, bo sama umiejętność gromadzenia pieniądza jest Dumie znana bardzo dobrze i zbrzydła mu już dawno)... Było jedno "ale", sęk w tym i zastrzeżenie - nie wiedział, kim była ona. O ile to ona - chociaż jako marionetka, którą przypominała niejako swoim wyglądem - ale było to bardzo luźne stwierdzenie, bo podejrzewał ją też o przynależenie do cyrkowców... i to był ten problem - obydwie rasy uważał za niebezpieczne. Nawet jeżeli Nora była reprezentantką jednej z nich. Kolejnym problemem było to, że był nieuzbrojony, za co dalej przeklinał szklaną, którą szybko zostawił... Będzie musiał w końcu znaleźć sobie co innego. Odstawić sentymenty na bok. I...
    Cofnął się o kroczek.
    To chyba była całkiem uzasadniona reakcja na zmianę koloru tęczówek... Człowieka możesz śmiało wykluczyć, nieprawdaż? Duma po prostu nie był przyzwyczajony do używania magii w jakichkolwiek dobrych celach, a on sam używał je głównie do włamań i kradzieży - dlatego kojarzyła mu się źle i dziwnie reagował na jakiekolwiek jej przejawy. Poniekąd był człowiekiem - wtopił się w tło na tyle, by traktować po człowieczemu każdą zmianę i odmianę mu obcą - a reakcja strachem była o wiele bezpieczniejsza i opanowana niż mowa nienawiści, po którą o wiele częściej sięgali ludzie z jego kręgów. Chyba przyzwyczaił się do swojego rodzaju uległości i przyjmowania ciosów. A ona... dlaczego ona miałaby go skrzywdzić? To ona tutaj jest ranna. Bardzo ranna. Tyle bandaży... Powinien jej współczuć, a nie dziko reagować na coś, co wydaje jej się normalne.
    Weź się w garść. Uśmiechnij się. No, teraz wygląda to zbyt blado, ale miał cichą nadzieję, że to wystarczy. A i bardzo dobrze uśmiech zgrał się z czasem - wyglądał niemalże jak odpowiedź na jej zaskoczenie jego wzrostem, chociaż nie należał do najwyższych. Był... znowu przeciętny - ten komentarz był bez dwóch zdań efektem ubocznym wywołanym zdarzeniami z poprzednich, nie wiadomo jak daleko odległych chwil... Znowu ciężar na żołądku, znowu zdenerwowanie, znowu lekkie drgnięcie... i znowu odzyskanie swojego rodzaju przytomności, by zerknąć na nią i wysłuchać jej pytania. Jak zauważył mimochodem - oczy znowu się zmieniły. Dobrze przynajmniej, że formę miała wciąż tą samą... Marne pocieszenie.
    - To jest... bardzo dziwna i niecodzienna propozycja - nie, nie, nie, nie... - Dobrze. Pozwalam.
    W. Co. Ty. Grasz? Zakładasz sidła na sidła, które nastawione są bardziej niż twoje sidła? Wiesz co się dzieje z takimi sidłami? Nie? Uruchamiają drugie sidła... Nie nachylił się, bo wiedział, że sięgnie, ale zielone oczy zmrużył nieznacznie, jakoby udawał, że zachowuje resztki przytomności i, że mimo wszystko podejrzewa Villion o coś niecnego. Przecież nic mu nie zrobi. Jest mniejsza. Ranna - chociaż porusza się niezbyt ciężko jak na poranioną personę... Zahaczył spojrzeniem o bandaże i na chwilę pożałował swojej decyzji i aprobaty dla dotknięcia przez nią jej twarzy - ale kiedy czerwień zniknęła, szybko usprawiedliwił ją nieostrym spojrzeniem i typowym znerwicowaniem. Teraz tylko...
    - Stało się. - nie był chętny do rozwijania tej kwestii. - Ale tobie też coś się stało. Co?
    Może i był dosyć bezpośredni, ale szybko odepchnął od siebie pomysł mówienia do niej per "pani". Nie używał tego na co dzień, a teraz także nie była mu potrzebna teatralna uprzejmość. Teatralna... I nawet to nie sprawi, że przejrzysz na oczy? Nie?
    Muszka krążąca bardzo blisko pajęczy? Och.
    Ona z wesołym bzykaniem celowała w sam środek sieci, zapraszając pająka na wspaniałą ucztę. Powinna jeszcze przyprowadzić znajomych, ale...
    Och. Duma nie ma nierozważnych znajomych, którzy rozmawiają z podejrzanymi ludźmi we wnętrzu podejrzanych zaułków.
    Villion
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Czerwiec 2014, 12:41   

    Człowieczyna odsunął się od nas, na co natychmiast zareagowałyśmy drobnym drgnięciem ramion i malutkim kroczkiem w jego stronę. Nie chciałyśmy przecież aby nagle się odwrócił od nas i zerwał do szaleńczego biegu. Musiałybyśmy go gonić, co prawda sprawiłoby to nam niemałą przyjemność, jednak byłaby to dla nas dość męcząca pogoń.
    Kiedy człowieczyna się uśmiechnął nasze oczy zmieniły kolor na błękitny. Była to reakcja wywołana właśnie tym małym uśmiechem, dzięki któremu zauważyłyśmy poruszenie jego mięśni twarzy, może i delikatne, ale jednak było to dla nas zjawisko dość nieoczekiwane i jednocześnie przeraźliwie przyjemne.
    Sam uśmiech uznałyśmy doprawdy za okropny. Miałyśmy nadzieję, że nawet nasz własny nie byłby tak wymuszony, nieszczery i niepewny jak ten uśmiech ów marnego człowieczyny.
    Przybliżyłyśmy się jeszcze o krok co zmusiło nas do podniesienia głowy jeszcze wyżej. Był doprawdy najwyższym człeczyną jakiego w życiu widziałyśmy. Przez chwilę zastanawiałyśmy się kto tu jest muszką a kto pajączkiem, jednak nasze rozmyślania przerwała jego odpowiedź, która zezwalała nam dotknąć jego twarzy.
    Bardzo nas to ucieszyło i zmartwiło jednocześnie. W końcu jego zgoda na nasze poczynania odbierała nam przyjemność z gry w muszkę i pająka, a może w myszkę i kotka? Tyleż porównań krążyło nam wówczas po głowie.
    Jednak ów porównania odwracały nasze myśli od sedna całej sprawy. Zezwolił! Pozwolił nam, więc zbliżyłyśmy się do niego szybko i wyciągnęłyśmy ręce w kierunku jego twarzy.
    Uczucie szczęścia i ekscytacji wybuchło w naszym wnętrzu, stłumiłyśmy je jednak szybko bojąc się kolejnego niekontrolowanego objawu naszych mocy, w końcu mogłybyśmy całkiem przez przypadek uszkodzić nasz nowy okaz badań, nasz nowy materiał do stania się doskonałą marionetką, do spełnienia marzenia naszego martwego pana twórcy i dopełnienia jego dzieła.
    Wzrost mężczyzny zmusił nas jednak do podjęcia małego wysiłku. Musiałyśmy wspiąć się na palce, jednak to nam nie wystarczyło aby w pełni zbadać jego wydawałoby się nam idealne rysy twarzy.
    I właśnie w momencie naszego ogromnego skupienia, kiedy już miałyśmy po raz pierwszy dotknąć jego szczęki, człowieczyna zadał nam dziwne pytanie. Przechyliłyśmy więc głowę w prawo, co wprawiło w ruch nasze złote loki, które opadły wraz z naszymi piętami w dół zaskoczone przez ów człowieczynę.
    Wtedy właśnie dostrzegłyśmy na naszych dłoniach brudne od próchna bandaże. Podniosłyśmy ręce do twarzy obracając je lekko w prawo oraz w lewo.
    -To nie są rany.
    Rzekłyśmy jakby rozbawione jego zmartwieniami. Oczywiście porzuciłyśmy już również formy grzecznościowe, skoro pozwolił nam zrobić to co chciałyśmy zdobywanie jego zaufania było niepotrzebne.
    -Przepraszam, nie dosięgnę do całej twojej twarzy, czy mógłbyś…..Upaść?
    Zniecierpliwione jednak nie chciałyśmy czekać na odpowiedź.
    Nasze oczy rozbłysły krwistą czerwienią. Jakby przecząc temu kolorowi nasze ciało zalśniło niebieskim światłem. Kolor ten przecinał nasze bandaże jakbyśmy były chodzącą bombą zegarową. Zawsze się nam on podobał, jednak w tym momencie nie miałyśmy czasu aby go podziwiać.
    Pochyliłyśmy się w bok kopiąc człowieczynę w piszczel zranionej nogi, następnie z niesamowitą szybkością i zręcznością jaką dawało nam nasze niebieskie światło skorzystałyśmy z wytrąconej równowagi człowieczyny i ciężarem naszego lekkiego ciała przewróciłyśmy go na ziemię błyskawicznie siadając mu na klatce piersiowej i unieruchamiając naszymi brudnymi od ziemi stopami jego ręce.
    Czułyśmy wielkie szczęście z tego małego wybryku a jednocześnie wielką pustkę, która zapanowała po wyciszeniu naszej mocy. Brakowało nam bijącego od nas niebieskiego światła. Jednak w tamtym czasie miałyśmy coś ważniejszego do zajęcia naszej jaźni niż tęsknota za zgaszoną mocą.
    W jednej chwili pochyliłyśmy się nad człeczyną dotykając w końcu pokrytymi bandażami opuszkami palców jego twarzy. Była ciepła i miękka w dotyku, dokładnie taka jak się spodziewałyśmy.
    -Pozwoliłeś, pozwoliłeś, pozwoliłeś, pozwoliłeś, pozwoliłeś…
    Szeptałyśmy mu na uszko jakby usprawiedliwiając nasze czyny w tym samym momencie przesuwając palcami po kościach jego szczęki. Z lubością dotknęłyśmy jabłka Adama i górnej części jego szyi. Sama szczęka wydawała się być idealna. Idealna do momentu aż nie trafiłyśmy na pewne zgrubienia świadczące o jego płci.
    Wtedy właśnie przybliżyłyśmy nasze czerwone oczy ku jego twarzy prawie się z nią stykając. Dostrzegłyśmy małe pory, coś co świadczyło o ludzkiej niedoskonałości, coś co postanowiło pokrzyżować nasze plany i niezmiernie nas zdenerwować.
    -Nie pasujesz
    Wyszeptałyśmy ze złością prostując się sztywno.
    -Jesteś zbyt niedoskonały, a ja potrzebuję doskonałości….
    Walnęłyśmy pięścią w ziemię obok jego głowy wyładowując na niej naszą złość i jednym skokiem uwolniłyśmy człowieczynę z naszych zimnych, nieludzkich objęć pogrążając się coraz bardziej w mieszaninie goryczy, złości i wielkiego rozczarowania.
    -Muszę być doskonała. Muszę znaleźć kogoś idealnie pasującego, albo kogoś kto stworzy dla mnie ideał…
    Właśnie, myśl o kolejnym marionetkarzu napełniła nas obrzydzeniem, osłabiając nasze zmysły i zmuszając nas do oparcia się o stare drzewo. Zupełnie przestałyśmy zwracać uwagę na leżącego na ziemi człowieczynę. Okazał się być dla nas niedoskonały i równie przydatny co zużyta ścierka.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Czerwiec 2014, 01:20   

    Duma sam zaczął zastanawiać się nad tym, o co chodziło mu, zaczynając tą grę - a może to ona ją zaczęła? Tak, na pewno ona... Nie mógł odebrać jej tego zaszczytu... chociaż to własnie on z takim entuzjazmem zdecydował się na wejście w nią, zamiast zerwać się i uciec w te pędy zaraz po k*rwie, którą jakże otwarcie wygłosił. Teraz, mój drogi, należy rozważyć plusy i minusy twojej decyzji... Plusy? Poznanie nowej osoby... ale po co ci ona? Ma przywrócić równowagę w przyrodzie, zastępując Iskrę? Na pewno sobie poradzi... A on jeszcze tu stoi i pozwala dotykać się po twarzy... To ma być właśnie ten szok pourazowy, tak? To wszystko przez to, że kolano nie boli tak bardzo, jak powinno - wszystko, zamiast celować w ból fizyczny, jak zwykle poszło mu prosto do głowy, tnąc wszelaką trzeźwą myśl, których i tak - niestety - nie miał zbyt wiele i zmieniając jego umysł w krwawą, bezkształtną i absolutnie zbędną masę... Nie lubił tego stanu - stanu ni to otępienia, ni to przerażenia, ni to zmartwienia, w którą wpadał za każdym razem, kiedy zrobił coś głupiego (pragnę wtrącić, że to także ostatnio zdarzało mu się nazbyt często!)... ale mógł cicho przyznać, że i z tym odczuciem zaczynał się zaznajamiać - nieważne, jak przygnębiające ono było. Minusów rozumek Dumy póki co nie mógł i nie chciał rozpatrzeć - tak, jakby obawiał się, że dotykają nieprzyjemnych tematów sprawi, że te dopiero zaczną się dziać. Jakby nie rozumiał, że już jest bardzo źle. Wiesz... Najgorsze rzeczy w życiu przychodzą do nas same. A jeżeli już zaczynało być źle, musiało być jeszcze gorzej. No i jeszcze oni czający się gdzieś w lesie... No tak. Szykuje się kolejny dzień pełen przygód, Dumo. Ale przecież tobie zbytnio nawet nie zależało na rozrywce - miałeś w nosie także korzyści, które przyniesie mu obcowanie z drugim człowiekiem.
    Czego chcesz, Dumo?
    To nie był nieszczery uśmiech! To może i był najbardziej wymuszony uśmiech na jaki było go stać, ale sam fakt, że pojawił się na jego twarzy... Po kolorze oczu doszedł do wniosku, że doceniła, więc i on docenił jej docenienie głębokim wdechem.
    Spokojnie czekał na to, co się wydarzy i równie spokojnie przyjął brak ran. Wniosek? Prawie na pewno lalka. Mieszkaniec Krainy Luster, na pewno lepiej doświadczony niż on... Dobrze. Średnie ośmioletnie dziecko z tej krainy wie więcej na temat tego świata niż on... Potrzebował kogoś w typie Koliber - wszechwiedzącej, otwartej i skorej do rozmowy. I bardzo, bardzo wyrozumiałego, może wtedy mógłby pomóc Is...
    Może pociągnąłby tę myśl dalej, gdyby nie fakt jej kolejnych słów... i nietypowego pytania, które sprawiło, że mimo wszystko postąpił kolejny krok w tył. Co do...?
    Kiedy go kopnęła, nie przejął się tym, bo i tak niewiele poczuł ze względu na swoją wrodzoną 'moc', ale przeciwstawiona dodatkowej pomocy i elementowi zaskoczenia sprawiła, że w istocie Duma runął na ziemię, zdziwiony nagłym przypływem energii i siły Villion. Ręce, którymi usiłował schwycić dziewczynę, zostały unieruchomione, toteż pozostało mu tylko zezować na sprawczynię, usiłując zrozumieć jej działania - na próżno.
    Nie drgnął.
    Nawet pod dotykiem palców marionetki. Ba, właściwie oziębł, tracąc na zapale, jaki dotychczas utrzymywał go na duchu i uodparniając go częściowo na sytuacje, w które się wplątał. Z każdym kolejnym wdechem czuł się coraz bardziej zmęczony i senny. Miał ochotę po prostu zasnąć i spać tak długo, jak tylko on sobie na to pozwoli. Wdech. Wydech. Chyba że...
    Nie pasujesz. ...? Niedoskonały.
    Och, naprawdę. Gdyby od razu powiedziała, że szuka czegoś pasującego i doskonałego, mógłby ją spokojnie zapewnić, że jest najbardziej popapraną osobą w okolicy, odprawić ją z kwitkiem i gorącymi pozdrowieniami i równie wesołym "powodzenia!". A tak to... Obawiam się, że Duma zaczął myśleć nad tym, co powiedziała i, że coś mu zaświtało w głowie - może to i dobrze dla niego... ale gorzej dla niej.
    Dziewczyna nie zdążyła wstać - Duma schwycił ją za rękę i nie wydawało się, żeby miał ją puścić - jak na popapranego młodzieńca z chorym kolanem nie był wcale jakiś chuderlawy, dlatego uścisk mógł wydać się jej wyjątkowo mocny. Nie puści jej. Przynajmniej na razie.
    - Wyjaśnienie - głos lunatyka zmienił się - nagle zabrzmiał wyjątkowo twardo, zdecydowanie... stanowczo? Tego się nie spodziewaliśmy. Po chwili zastanowienia odchrząknął. - Ponadto... Pragnę zauważyć, że jeżeli szukasz doskonałości, naszukasz się na próżno. Nie będziesz idealna. Choćbyś... zrobiła to, co tam chciała zrobić... i kilkadziesiąt razy. Albo... Wyjaśnij. Może ci pomogę.
    Ech. A ten znowu swoje.
    Villion
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Czerwiec 2014, 22:08   

    Patrzyłyśmy się przez chwilę w milczeniu na rękę która trzymała naszą. Pociągnęłyśmy lekko chcąc wyrwać się z tego dosyć dla nas kłopotliwego uścisku człowieczyny, jednak trzymał na tyle mocno aby nam uniemożliwić uwolnienie się.
    Popatrzyłyśmy się mu w oczy rzucając nieme ostrzeżenie. Nie chciałyśmy być dotykane przez coś niedoskonałego. Nasz pan twórca chciał stworzyć idealną marionetkę i to zrobił. Wystarczyło nas skończyć, dopełnić naszą twarz a wtedy nie tylko spełnimy sen naszego pana twórcy, który już nie żyje, ale również i nasz.
    Spuściłyśmy głowę czując jak wspomnienia o naszym poprzednim życiu napełniają nas dziwnym, szarym żalem. Nasze złote loki zasłoniły nam pół twarzy, przez co człowieczyna z pewnością mógł zwrócić większą uwagę na bandaż zakrywający drugą połówkę naszej twarzy. Na coś, czego wstydziłyśmy się najbardziej.
    -Puść nas, twój dotyk sprawia nam ból, przypomina….Go…
    I nagle uniosłyśmy głowę z strachem w zielonych już oczach. Nie powinnyśmy tak mówić. Nie powinnyśmy zdradzać, że jest nas wiele, że wiele zamieszkuje wnętrze tej skorupy, i że wiele obserwuje z niej zewnętrzny świat. Nie powinnyśmy tego robić, nasz pan twórca by nas za to ukarał. Pozbawiłby nas włosów na pewien czas, albo wyrwał rękę…
    Odruchowo dotknęłyśmy naszą lewicą złotych loków przesuwając ją powoli w dół i patrząc jak delikatny jedwab leniwie spływa wśród pobrudzonych próchnem bandaży.
    Podniosłyśmy głowę zaciskając prawą rękę w pięść, po raz kolejny spojrzałyśmy w zielone oczy człowieczyny.
    Kazał nam wyjaśniać. Chciałyśmy roześmiać mu się w twarz, o tak, bardzo tego w tamtym momencie pragnęłyśmy, jednak przechyliłyśmy głowę lekko w bok i wpatrzyłyśmy się w jego rękę, która śmiała ściskać naszą.
    -Przypominasz mi kogoś. Nie masz się jednak z czego cieszyć, nie są to dobre wspomnienia.
    Oczywiście myślałyśmy wtedy o naszym panie stwórcy. A właściwie tylko o jego rękach, które niezliczoną ilość razy nas karały.
    -Wyjaśnianie jest dla istot błahych, człowieczyna taki jak ty nie zasługuje aby uczynić ze mnie istotę błahą.
    Dziwnie było dla nas tkwić na klatce piersiowej tego człowieczka kiedy ściskał naszą rękę nie dając nam się oddalić. Wcześniejsze z nim zetknięcie przyszło nam straszliwie łatwo tylko dlatego, że nasz umysł został zaćmiony przez wizję doskonałej szczęki. Teraz widzimy swój błąd zbyt szybkiego zbliżenia się do tego człeczyny.
    Chciałyśmy już przeprosić, aby tylko nas puścił ze swojego trującego uścisku, w końcu nie zrobił nam nic złego, kiedy wypowiedział te słowa „Nie będziesz idealna”. Otworzyłyśmy szeroko oczy, które natychmiast zmieniły swój kolor na czerwony. Chciałyśmy zgnieść tego marnego człowieczynę. Chciałyśmy zmienić go w proch aby nigdy więcej do nas nie mógł przemówić. Och…Chciałyśmy my zrobić tak wiele rzeczy…
    -Kłamiesz…..
    Szepnęłyśmy przysuwając naszą twarz powoli do jego twarzy.
    -Kłamiesz.
    Powiedziałyśmy po raz drugi, już pewniej i głośniej przysuwając się jeszcze bliżej, aż praktycznie zetknęłyśmy się z twarzą z jego nosem.
    Wściekłość, która nas wtedy ogarnęła uzewnętrzniła się oczywiście bardzo szybko. Nasze ciało zaczęło lśnić czerwonym blaskiem przebijając naszą skórę nawet na twarzy.
    -My jesteśmy doskonałe
    Wyszeptałyśmy mu to w twarz drżąc lekko. Nagle za jego buzią zauważyłyśmy porwanego przez wiatr czerwonego liścia. Był to zapewne piękny widok, dlatego zastygłyśmy w miejscu wpatrując się w niego i czując, jak cała złość z nas odpływa usuwając się w cień i zostając zastąpioną przez delikatną melancholię. Liście takie jak te widziałyśmy również tamtego wieczoru. Wieczoru, kiedy nasz pan twórca zginął.
    Kiedy liść upadł spojrzałyśmy się na człowieczka, czerwony blask zniknął tak szybko, jak się pojawił. Postanowiłyśmy wybaczyć człowieczkowi jego nietakt, który tak bardzo nas znieważył i zezłościł. Nie wiedział co mówi, zresztą oferuje nam pomoc…A skoro nie możemy dopełnić się dzięki ludziom, ponieważ są dla nas zbyt niedoskonali, to czy ktoś….Ktoś mógłby dla nas stworzyć szczękę i nas ukończyć?
    - Czy znasz jakiegoś marionetkarza?
    Zdołałyśmy wykrztusić to słowo zanim zrobiło nam się niedobrze na wzmiankę o marionetkarzu.
    -Udowodnię ci moją doskonałość. Jeśli żądasz zapłaty za pomoc, dam ci ją, pomogę ci, zrobię cokolwiek. Tylko zaprowadź mnie do marionetkarza
    Tym razem wykrztuszenie ów słowa przyszło nam znacznie łatwiej. Postanowiłyśmy wpatrywać się w człeczynę naszymi na powrót zielonymi oczyma dopóki nam nie odpowie.
    Duma
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Czerwiec 2014, 23:09   

    Odepchnął ją, kiedy przybliżyła się do jego twarzy i skrzywił się lekko. Po chwili zreflektował się, po prostu chwytając ją za ramiona i zwlekając z siebie.
    - Wybacz, ale ni emogę ci pomóc... nie znam ani lalkarza, ani nie sądzę, by twój cel można było osiągnąć. Ale... - szeroki uśmiech - Lubię, kiedy niemożliwe staje się możliwe... Dlatego życzę ci powodzenia. Tymczasem... Muszę coś załatwić. Do widzenia.
    I zniknął za rogiem.

    z/t

    // ._.
    Villion
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Czerwiec 2014, 23:37   

    A więc zostałyśmy same. Człeczyna odrzucił naszą propozycję i oddalił się zostawiając nas pod tym głupim spróchniałym drzewem.
    Usiadłyśmy opierając się plecami o jego pień. Przez chwilę obserwowałyśmy rzadko niesione wiatrem liście. W następnej chwili miałyśmy zamknięte oczy i wsłuchiwałyśmy się w ciche odgłosy otaczającego nas świata zastanawiając się nad sensem naszego nieosiągalnego mogłoby się zdawać celu.
    Mori
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Lipiec 2014, 22:07   

    Długo, wytrwale, niepewnie. Wysilił się i leciał, leciał w dal byle dalej od tych dwóch choler, które mu się przytrafiły. Dlaczego? Dlaczego mówiły takie rzeczy? A właściwie to jedna. Mówiła, wiedziała, rozpoznała. Tak dużo złych skojarzeń, tak dużo aluzji, wyobrażeń, jadu w głowie, a na końcu płaczu i strzałów. To go wybiło z rytmu, bardzo go wybiło. Właściwie to nie miał pojęcia co myśleć. Wszystko się nagle posypało jak domek z kart, niczym iluzja magika, który nagle trącił jakiś niewielki, z pozoru nic nie znaczący przedmiot, przez co wydało się, że kłamał.
    Czy Mori kłamał? A może Eva kłamała? Tylko właściwie w jakiej sprawie i kogo? On już nic nie wiedział...
    Gdy dotarł do Mrocznych Zaułków był czymś w rodzaju cienia samego siebie. Wyobijany, brudny, przez rozszarpane na plecach dziury w bluzie wystawały pseudoskrzydła, z tymi cholernymi zabaweczkami. I jeszcze ten nieustanny niepokój o siostrę. Ale czuł, że ona nie jest w tym świecie. Chciał znaleźć Karminowe Wrota, ale nie potrafił, nie wychodziło mu to. Zawsze udawało się tak gładko, a teraz czemu ten świat go trzymał? Czyżby chciał z niego zakpić? A może coś przekazać? Powstrzymać przed bezsensownym wyruszeniem ku siostrze, co by pewnie im bardziej zaszkodziło niż pomogło? A może po prostu był ślepy? Zaślepiony słowami, wypowiedzianymi tonek kłującym niczym odłamki zbitego szkła. Lustro pokazujące krzywe odbicie świata, takiego jak chciał go wiedzieć, pękło, a to, co pozostało bolało.
    Powłócząc nogami szedł przez zaułki, nie wiedząc co z sobą zrobić. Twarz nie wyrażająca własciwie nic tylko dlatego, że się starał by nic nie pokazywała, zdawała się być zbolała. Zgarbiona sylwetka też nie dodawała mu uroku. Narzucił na głowę kaptur, by ukryć charakterystyczne pasemka i usiadł pod przypadkowym drzewem, nawet nie zdając sobie sprawy, że to właśnie to jedyne, spróchniałe drzewo.
    Opadł pod nim, siadając ciężko na ziemi, prawie całkiem po drugiej strony niż marionetka, nie zauważając jej wcale. Oparł się o drzewo i podciągnął wyżej kolana, ukrywając twarz za ramieniem, które oparł o te kolana. Dopiero wtedy zgorzkniała, przepełniona bólem twarz ujrzała świat, a łzy pociekły po policzkach.
    Ten niewielki fragment dziecka, któremu tak brakowało prawdziwej rodziny wciąż gdzieś w nim siedział. A w tej chwili bardzo dokładnie domagał się matczynego ciepła, przytulenia, wsparcia w trudnej chwili... Tak bardzo chciał, tak doskonale wiedział, że to całkowicie niemożliwe. Matka, która go wychowała nie była matką, a matka, która go zostawiła w świecie ludzi, z dobrymi chęciami bo dobrymi, nie żyła i nigdy jej nie poznał. Nie było pocieszenia. Czy nie było też ratunku?
    Villion
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Lipiec 2014, 00:37   

    „Nikt nie jest doskonały, ty też nie”
    Dudniło w naszej głowie. W pewnym momencie zaczęłyśmy się zastanawiać, czy przypadkiem ów człowieczyna nie stoi przy nas i nie szepcze nam tych nieprawdziwych słów do ucha.
    A może to my się myliłyśmy, i rzeczywiście słowa były prawdziwe? Nie…Nasz pan twórca uczynił nas doskonałymi.. Musimy być doskonałe, takie, jakimi nas sobie wymarzył abyśmy były.
    Podkuliłyśmy nogi, obejmując je następnie rękami. Mamy cel, który chcemy spełnić, więc czemu ta jedna rozmowa tak bardzo nas zniechęciła? Jakby człeczyna wyrwał z naszej piersi serce i zmiażdżył je na naszych ocz….
    Nagle usłyszałyśmy cichy szmer, później kroki. Czy to człowieczyna wraca do nas, aby przeprosić, powiedzieć, że się mylił i uznać naszą doskonałość? Och, gdyby to była prawda, w końcu zaznałybyśmy spokoju, który nam tak nieprzyjemnie odebrał.
    Uniosłyśmy się, przystawiając głowę do pnia drzewa. Nie był to ignorancki człowiek, którego spotkałyśmy wcześniej, ten był całkiem inny. Wyglądał marnie, nie był kimś godnym naszej uwagi, jednak potrzebowałyśmy czyjejś pomocy. Tyle czasu przesiedziałyśmy samotnie w lesie...
    Przystawiłyśmy dłoń do spróchniałego drzewa. Być może ten człowieczyna będzie dla nas idealnym okazem do…NIE. Przed chwilą dowiedziałyśmy się, że ludzie nie są idealni. Nie nadają się. Ścisnęłyśmy pień odrywając spróchniałą korę i brudząc nasze bandaże jeszcze bardziej.
    Jednak może nam pomóc. Ów nowy człowieczyna może nas zaprowadzić do kogoś, kto ukończy naszą twarz i sprawi, że sumienie ucichnie. Do tej pory przecież nazywałyśmy siebie idealnymi, jednak cały czas myślałyśmy o sobie jako o formie skończonej a nie jesteśmy przecież skończone..
    Mimowolnie dotknęłyśmy brudną ręką naszej szczęki. Być może pozostawiłyśmy ziemistą smugę na bandażu, być może nie. Nie obchodziło nas to jednak. Liczył się tylko ów człowieczek drepczący w stronę drzewa.
    Wstałyśmy otrzepując nasz prochowiec z liści i okrążyłyśmy drzewo. Człeczyna siedział po drugiej stronie, całkiem skulony i łkał cicho. Stałyśmy nad nim przez chwilę, spokojnie, czekając na jego reakcję. Ciekawe byłyśmy tego człowieczka. Czemu płakał? Czy powinnyśmy go pocieszyć?
    Wyciągnęłyśmy w jego stronę rękę nie rozumiejąc do końca naszych uczuć, jednak szybko ją cofnęłyśmy. Nie potrafimy współczuć. Chcemy tylko osiągnąć nasz cel. Chcemy nazywać się idealnym tworem bez poczucia nieszczerości. Chcemy być skończone.
    Uniosłyśmy brudną od piachu, marionetkową, gołą nogę w jego stronę, zastygłyśmy na moment, po czym szturchnęłyśmy go lekko. Przez chwilę czekałyśmy na jego reakcję, po czym podniosłyśmy głowę.
    -Czy twój płacz może mi pomóc, człowieku?
    Przechyliłyśmy głowę, a nasze oczy zmieniły kolor na czerwony. Nie dbałyśmy o jego uczucia. Mamy cel, który musimy spełnić.
    Mori
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Lipiec 2014, 20:50   

    Wyrwany z otchłani rozpaczy przez ten specyficzny głos, przepełniony... No właśnie, czym? Nie potrafił rozpoznać w jej głosie nic, przez chwilę nawet nie wiedział, kto do niego mówi, mężczyzna czy kobieta. Nawet po podniesieniu glosy, spojrzeniu oczami pełnymi bezsensownych łez miał z tym kłopot. Świat się rozmył i zanim znów wszystkie kształty przybrały odpowiednie kontury minęło kilka mrugnięcieć.
    Właściwie kiedy ta istota podeszła? Skąd się tu wzięła? Kim była? Dlaczego mówił do niego świecący czerwonymi oczami, obleczony w bandaże niedokończony, nieludzki stwór? Umknęły mu te pytania w chwili, gdy spróbował zrozumieć, co ona do niego mówi. Coś o płaczu, tak? Zaraz, kto płacze? On płacze. Dlaczego płacze? To skomplikowane. Czy ten płacz pomoże?
    - On nikomu nie pomoże - pada odpowiedź z jego ust. Wysyczana przez ściśnięte, nieposłuszne gardło, nasycona gniewem na cały, bezbożny świat, tym razem skierowane przeciw nikomu nic nie winnej istocie... Ale czy na pewno niewinnej? Nie miał pojęcia, narrator nie ma pojęcia. Czy ona też nie ma pojęcia? Wie, czym zawiniła światu? Samym swoim istnieniem jesteś winna przeprosiny dla innych - zdawały się mówić jego oczy, wciąż próbujące powstrzymać kolejne, napływające znikąd łzy.
    Aghr, kto by pomyślał, że z łzami łączy się też kłopot z oddychaniem przez nos? Zaprawdę powiadam wam, to beznadziejne uczucie, nie móc swobodnie oddychać. Z tego powodu uchylił lekko swoje usta. Jednocześnie patrzył na istotę starając się ogarnąć siebie wewnętrznie. Nie powinien tu siedzieć, w takim miejscu i bezmyślnie płakać. Powinien jak najszybciej wrócić do siedziby i... I co dalej?
    Villion
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Lipiec 2014, 22:46   

    Uniosłyśmy głowę nieco wyżej. Czułyśmy się w tamtym momencie naprawdę wysokie. Nagle zawiał dość silny wiatr. Rozwiał nasze jasne loki w różne strony. To samo postąpił z brudnym, podartym prochowcem, który nosiłyśmy, ukazując człowieczkowi naszą marionetkową bezpłciowość.
    I dobrze. Niech widzi, może się przerazi i będzie bardziej chętny, aby nam pomóc?
    -Więc powinieneś przestać.- Przechyliłyśmy głowę w prawo pochylając się na brudnych stopach do przodu -Przestać to robić. Przestać robić rzeczy, które mi nie pomogą.
    Przez chwilę myślałyśmy, czy naprawdę potrzebujemy czyjejś pomocy aż tak bardzo? Jeśli tak, to być może zastraszanie nie było dobrym początkiem?
    Westchnęłyśmy cicho zmieniając kolor oczu na jasny zielony. Stałyśmy tak przez chwilę w ciszy patrząc się na tego żałośnie wyglądającego, łkającego człowieczka.
    Postąpiłyśmy krok na przód zbliżając się do niego, następnie kucnęłyśmy przy nim opierając ręce na jego kolanach.
    Patrzyłyśmy się prosto w jego oczy powoli unosząc zabandażowaną dłoń i spokojnym ruchem wycierając zagubioną, pojedynczą łzę, która spływała z prawego policzka człowieczyny.
    -Potrzebujemy pomocy. Pragniemy być doskonałe, dlatego musimy znaleźć kogoś, kto nas skończy.
    Te wszystkie słowa przechodziły nam przez gardło powoli i niechętnie. W końcu nasz pan twórca zabronił nam przyznawać się do naszych wszystkich jaźni. Karał nas tak długo, aż nie zaprzestałyśmy mówienia o sobie w liczbie mnogiej.
    Jednak teraz, kiedy nasz pan twórca nie żył, kiedy chciałyśmy, pragnęłyśmy zostać dokończone, potrafiłyśmy ujawnić nawet nasze jaźni, żeby człowieczek ujrzał naszą doskonałość, albo doskonałość, którą możemy osiągnąć w przyszłości.
    -Zabierz nas do…...- Spuściłyśmy głowę zaciskając ręce na kolanach człowieczyny. To słowo było ostatnim, które chciałyśmy wypowiedzieć. Nienawidziłyśmy go z całego naszego, nieistniejącego serca. - Zabierz nas do mar….marionetkarza. – Uniosłyśmy głowę ukazując mu krwisto czerwone oczy i dotknęłyśmy prawą ręką bandaża na twarzy
    - Albo napraw nas sam.
    Być może zbyt się otwierałyśmy w stosunku tego nowo spotkanego człeczyny. W końcu nic o nim nie wiedziałyśmy, jednak nasze pragnienie zdobycia i końcowego zaspokojenia naszego pragnienia okazało się silniejsze od naszego rozsądku.
    -Pomożesz nam?
    Nasze oczy wciąż płonęły czerwienią. Nieświadomie przysunęłyśmy naszą twarz do twarzy człowieczyny z niecierpliwością czekając na jego odpowiedź. .
    Mori
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Sierpień 2014, 15:59   

    "Przestań to robić" - doskonała myśl, droga pani. "Przestać robić rzeczy, które mi nie pomogą" - co proszę?
    Patrzył dość skonfundowany na dziwną postać, która przed nim stała i miała okazję, chyba jako pierwsza osoba na świecie, zobaczyć jak on płacze. Oczywiście nie miał pojęcia, czy w okresie niemowlęcym płakał, czy nie, ale kiedyś matka bodajże napomknęła, że był bardzo cichym dzieckiem. I stał się bardzo cichym nastolatkiem. Do teraz.
    Ale o czym ona w ogóle mówiła? Czyżby coś od niego chciała? Najwyraźniej...
    Zmieniła kolor oczu. Hę? Specyficzna istota. Która się do niego zbliża. I coraz bardziej. Bogowie, ona go dotknęła! Drgnął nie będąc pewny dlaczego. To było takie uczucie, jakby po stopie przebiegł mu szczur. Każdy normalny człowiek od razu chciałby się strzepać z czegoś tak ohydnego. Szczur, pająk, inne dziwne cholerstwo którego w Krainie Luster jest dużo i jeszcze więcej. Jedyne co go powstrzymało przed odtrąceniem jej ręki była obawa. Nie był bezbronny, ale ta kobieta była zbyt blisko.
    Ale może to jednak było coś innego...? Nie był pewien. Gdy wycierała łzę wstrzymał na chwilę oddech, by zatrzymać łkanie, które chciało wyrwać się z jego gardła. Wolałby samotność, ale skoro już tu była, to trzeba było się wziąć w garść.
    Wysłuchał jej wszystkich słów, zastanawiając się co zrobić z tym fantem. Oto bowiem stała przed nim marionetka, jeden z magicznych tworów tej krainy. Chciała zostać dokończona. Stać się doskonała. Rozumiał to uczucie. Też chciałby być doskonały, wiedzieć wszystko. Ale pewne rzeczy go powstrzymywały. Pewne sytuacje sprawiały, że nie potrafił... Nie mógł... Nie dało się...
    Ta marionetka miała w sobie więcej sensu niż bardzo duża część istot ludzkich. Została stworzona by być perfekcyjną. Jedyny jej kłopot był taki, że nie była dokończona. Ale prócz tego była piękną istotą. W wyglądzie prawie perfekcyjną. Zapewne też wiele umiała, była zdolna, inteligentna... Tylko tyle, że nie była prawdziwa.
    Na prawdę w tej krainie istnieje cała rasa tworzące twory będące coraz bliżej perfekcji?
    - Pomogę - powiedział a coś w jego sercu pękło. Coś się zmieniło. Coś zaczęło wyznaczać nowy cel, wnioski zaczęły się zmieniać. Jego dotychczasowe myślenie już wcześniej było idiotyczne. Ale teraz o tym wiedział.
    Bo oto stał przed nim twór bliski perfekcji a on prawdopodobnie mógł mu pomoc. Jego siostra na pewno mogłaby jej pomóc. W końcu na pewno znała jakiegoś marionetkarza. A czy marionetkarz... Byłby w stanie... Powiedzieć mu, jak to robi? Powiedzieć, jak działa marionetka? Czy ta myśl miała rację bytu...? Czy zamiast badać, kroić, dowiadywać się wszystkiego z niczego mógł czasami... Po prostu wypytać?
    Jakiż głupi był. Jakiż był idiotyczny, że by dojść do takich wniosków musiała mu powiedzieć kilka sensownych rzeczy pewna ludzka kobieta... Choć coraz bardziej miał wrażenie, że wcale nie ludzka.




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 25 Listopad 2014, 00:59   

    Coś się zmieniło i jeszcze o tym nie wiesz. Coś nie jest sensem samym w sobie, choć wymaga zrozumienia dla poznania tego natury. Zmienia się wszystko, od koloru przez domysły po kontur; od nieboskłonu na wskroś do obserwatora; wzdłuż, w dół i w poprzek.



    Mori był pod drzewem, a Vill dalej czekała na jego odpowiedź. Co z tego, że już zgodził się, co z tego, że miał wszystkiego dość (albo wcale jeszcze nie) - ona jakby zamarła. I nawet dwudziestu pięciu atletów, uchylając się w stronę Lokomotywy Brzechwy, nie ruszyłoby jej z tego miejsca, a jedynie niechęć Moriego do zawieszonej akcji w przestrzeni i czasie.
    A gdy taka, wcześniej czy później nastała, przewróciło się wszystko, choć początkowo nie było żadnych na to oznak poza targanym przez przewrót samopoczuciem. Siedzenie do góry nogami musi być dziwnym uczuciem, gdy wszystkie znaki poza odczuwaniem w głowie sugerują, że nadal cały świat jest w swoim porządku.

    - Wszystkich pasażerów prosimy o zachowanie spokoju podczas lądowania. Turbulencje są oczekiwane z przyjemnością, a nie wypadkiem przy pracy. Życzymy niczego.
    Komunikat. Taki z głośnika, jak w samolotach, całkiem z ludzkiego świata. Dosłownie nieznane było jego źródło. Krótko po jego usłyszeniu było mu wątpliwym, czy aby na pewno to usłyszał, czy tez sobie wymyślił.


    Wkrótce Mori zrozumiał co się dzieje – jeden z wagonów ekspresowego pociągu kolei Arcyksiążęcej spadał prosto na niego. Tak szybko, ze grożąc wszystkim co poczciwe i złowróżbne. O takich pociągach wiadomo tyle, że:
    Cytat:
    Wszystkie pociągi Arcyksiążęcej Kolei Lustrzanej stylizowane są na te jeżdżące w świecie ludzi w XIX wieku. Standardy są niemałe, a wnętrz wagonów nie powstydziłyby się nawet pałacowe pokoje. (…) pociągi ekspresowe, które obrażone śmiertelnie na tory korzystają z nich tylko przy dworcach, przez całą resztę trasy pozostając w powietrzu, jakby były samolotami. Zawsze wyposażone są w wagon restauracyjny, a ponadto przynajmniej jedna piąta wagonów dla gości to wagony z przedziałami stylizowanymi na niewielkie, choć wytworne pokoje.

    Ten był koloru oliwkowego z akcentami powabnego bordo i złotymi wykończeniami. W długości nie przekraczał dwunastu metrów, na których zdołano rozmieścić trzy pokoje dostępne z bocznego korytarza.


    Vill rozmyła się w powietrzu, ale jednego był pewien - spełnił jej prośbę, godząc się na udzielenie pomocy. Powinien przecież w to wątpić (bo znikła!), ale nie potrafił. I wcale nie uciekła - była tu dalej - w innym wymiarze.


    Jeśli wagon spadał centralnie w niego, a on jest pod drzewem, to co mu zagraża?
    To, że szykowna puszka z wnętrzem miłych dla oka pokoi spada od ziemi w jego kierunku i jeśli on się nie przesunie, zatrzyma się metalowy przedmiot-wagon pierw na nim, a potem na drzewie.
    Bo, jakimś dziwnym sposobem, trafił do lustrzanego odbicia, zniekształconego przez obiektyw i był w świecie widzianym na tafli wody - góra z dołem pomylona, a czym bliżej ziemi, tym w większej skali znajdują się obiekty.
    Zatem dłużej próbowałby biec przed siebie niż wchodziłby na drzewo, które z każdym kolejnym metrem wysokości będzie się robić coraz mniejsze, wagon także. Tylko Moriemu rozmiar się nie zmieni i będzie mógł zakłócić stabilność drzewa na jego wyższych gałęziach, a metalową puszkę z czerwonymi zasłonami w oknach mieć za miniaturkę.
    A czemu nie uciekać po ziemi? Bo to trudniejsze, bo musiałby zejść na ziemie, choć wydaje mu się, że na niej siedzi. Gdy w dal patrzy, to jakby miał przed sobą pejzaż widziany z poziomu niskiego, ale kiedy na siebie skieruje wzrok – wisi w powietrzu nad zbliżającym się obiektem, z trudem dostrzegając podłoże, oddalone o niebotyczne odległości. Tak jakby tylko drzewo go trzymało, choć z drugiej strony czuje nieważkość. Dokładnie, nieważkość! A jak się zna film Grawitacja, nie trudno sobie wyobrazić jak trudno będzie mu od drzewa uciekać… Bez niego tez nie powinno to sprawiać problemów.

    W jednym z pokoi spadającej machiny, gramofon wygrywał magiczną igłą muzykę z czarnej płyty. Znał tę melodię, bardzo dobrze, ale nie mógł sobie przypomnieć skąd. Nawet wydawało mu się, że zna grający gramofon z wyglądu, choć nie ma możliwości go dojrzeć. Możesz sobie dowoli wybrać nutę, którą postać słyszy.



    Coś się zmieniło i o tym wiesz coraz więcej, z obserwacji. Coś nie jest sensem samym w sobie, choć wymaga zrozumienia dla poznania tego natury. Zmienia się wszystko, od koloru przez domysły po kontur; od nieboskłonu na wskroś do obserwatora; wzdłuż, w dół i w poprzek.




    Postać Vill - jest nieruszona, zwyczajnie jej Mori zniknął z oczu, ale wiedziała że był prawdziwy – coś jak przeczucie. Bo i czuła, że jeszcze wróci.

    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Mori
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Grudzień 2014, 23:30   

    Coś nie będące sensem samym w sobie było inne niż coś wszelakiej innej kombinacji. Więc czy coś może jednocześnie być sensem bez sensu swego istnienia zarówno sensownego i bezsensownego w tym samym choć innym momencie? Ha, logika chyba poszła pożegnać się z życiem.
    Przez głowę mu nawet nie przemknęło by się zdziwić lub przestraszyć. To co się działo nie było normalne nawet jak na Krainę Luster, więc powinien jakoś na to zareagować… Ale jak? Czuł się, jakby wszystkie emocje wykorzystał przed chwilą starając się poukładać to, co działo mu się w głowie. A tu bęc i już nie ma jak poukładać tego, co ma w głowie, bo to, co poza głową jest jeszcze gorsze.
    Czuł się jakby ktoś przywalił mu pięścią w brzuch. Kilkakrotnie. A później rozciął, zmiksował i zaszył, zostawiając jakąś dziwną, nie chcącą trzymać się swojego miejsca maź, która powoli się ulotniła, aż została tylko pustka… Nie, to nie grypa żołądkowa, o czym ty niby myślisz?
    A później przyszło kolejne uderzenie, gdy uświadomił sobie co czuje od strony Blaszki Zmartwienia. W tym momencie stwierdził, że nazwa tego przedmiotu jest jak najbardziej adekwatna do jego działania.
    Patrząc na pociąg przez chwile zastanawiał się, czy nie zaczekać aż w niego uderzy i nie przekonać się, czy to faktycznie miniaturka. Jednak muzyka rozlegająca się wokół wymieszała się z uczuciami od siostry i sprawiła, że nie mógł od tak czekać na śmierć. Znaczy szansę na śmierć miał pięćdziesiąt na pięćdziesiąt , tak jak w każdym innym momencie życia, ale tym razem to śmiertelne pięćdziesiąt wydawało się być jakieś takie większe.
    Więc co tu zrobić z tym poplątaniem i pomieszaniem? Słowa „błąd systemu” niebezpiecznie migały mu rażącą czerwienią w środku głowy. Zamglenie zmysłów nie pozwalało mu się skupić, a logika powiesiła się na gałęzi obok. Więc… Czy drzewo pozostaje jedyną opcją? Chyba tak.
    Podniósł się niepewnie starając się ustać na nogach jak z waty. Wciąż opierając się o drzewo odwrócił się i sięgnął ku gałęzi powtarzając w myślach niezwykle znamienną formułkę: Jeśli istnieje jakiś Bóg, który łaskawie teraz na mnie patrzy, niech pozwoli mi dotrzeć do siostry i ją wspomóc. A jak nie pozwoli to go osobiście dopadnę w tym całym niebie…
    Ponoć z każdym kolejnym podciągnięciem się drzewo wydawało się coraz mniejsze… Ale to przecież niemożliwe. Najwyraźniej zmysły płatały mu figle. Zerkając na wagon nie wiedział na co właściwie już patrzy. Czy wraz z wchodzeniem na drzewo wagon robił się mniejszy czy większy? Jak jego ruchy wpływały na tą zakrzywioną rzeczywistość? Czy popełnił błąd używając najszybszej drogi ucieczki? W końcu gdy wagon uderzy w drzewo to drzewo się wywróci roztrzaska na kawałki wraz z owym wagonem.
    Czy jeśli skoczy z drzewa na wagon, by później postarać się zeskoczyć na ziemię zanim całe rozbicie stanie się faktem to to będzie mieć rację bytu?
    I jakim sposobem zapomniał o niezwykłym fakcie posiadania skrzydeł? Aż tak ich nienawidził, że w chwilach zamieszania zapominał, że mogą być przydatne…?




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 20 Grudzień 2014, 21:54   

    Zdecydowanie nie dziecięcia zabawka zagrażała mu w pierwotnym jego miejscu pobytu, ale czym wyżej, tym wszystko coraz mniejsze – i wagon i drzewo; ale nie on. W zawieszeniu się na drzewie i urwaniu mu czubka przeszkadza brak grawitacji, który ściągałby go w dół. Ale zakłócić spokój korony drzewa i tak dałby radę, o ile udałoby mu się wypracować siłę i obejść się bez punktu podparcia. „Dajcie mi punkt podparcia, a poruszę Ziemię”, prawda?

    Póki co wspinał się ku górze, co z początku musiało mu przychodzić z trudem (chyba, że miał okazję bawić się w spacer po Księżycu?), ale z czasem coraz lepiej mu to wychodziło. O ile tylko nie postradał zmysłów. Zeskoczyć na wagon, albo lepiej! – na ziemię; dobre sobie plany, nijak do uczynienia w praktyce. Latać? Powodzenia!

    Wagon gonił go niczym oprawca pierwszą ofiarę w horrorze. A takie z reguły od razu są martwe bądź giną w przeciągu paru minut. Zagubiony element pociągu uderzył w pierwsze gałęzie drzewa, wprawiając je w ruch i zachęcając Moriego do puszczenia trzymanych gałązek. Cokolwiek by nie zrobił – został pozbawiony dotyku drzewa i wagon zabrał go przez okno do wnętrza niczym sieć rybę w jeziorze – bez ostrzeżenia; bez miejsca na pomyłkę. Stłukł szybę, ale poza otarciami nic więcej nie uzyskał. Zrobiło się wokoło ciemno. Czuł jak przyśpiesza, jak spada coraz szybciej w tunelu. Powietrze coraz chłodniejsze, a muzyka wygrywana z wagonu ciągle mu towarzyszyła…


    2x z/t.
    Kontynuacja w Ogrodach Strachu, w utworzonym przeze mnie temacie.
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,27 sekundy. Zapytań do SQL: 10