• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » "Czarny Jednorożec"
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Sługa nicości {Zbanowany}

    Godność: Imię nasze jest Legion.
    Wiek: Byliśmy tu na długo przed wami, po nas nie będzie nikogo.
    Rasa: Jesteśmy tymi których zdradziliście rodząc się w świetle.
    Lubi: Szum synaps, taniec na ostrej krawędzi noża, samotne ogniska pośród bezgwiezdnej nocy, ciszę zwiastującą nadejście burzy.
    Nie lubi: Stygnących zgliszczy, tłumów płynących jak zanieczyszona krew w brudnej arterii, neonowych bogów, głucho dźwięczących czerepów.
    Wzrost / waga: Niebo zastało nas upadłymi, Otchłań wzniosłymi. / Dokładnie tyle by serce przeważyło pióro.
    Aktualny ubiór: Odziany w skórę wężową, płaszcz proteuszowy żywy i zmienny jak tańczący płomień, noszący ślady dawno zaschniętej krwi fałszywych proroków. Siedem diademów a w każdym tysiąc słońc mieniących się jako klejnoty.
    Znaki szczególne: Jesteśmy szczególni. Jesteśmy różni i wyjątkowi. Tak jak wszyscy. Jak każdy z was i cała reszta roztańczonych odpadów tego świata.
    Pod ręką: Sznurek albo nic.
    Broń: Język żmijowy, ostry i jadowity choć podbity
    Dołączył: 27 Gru 2012
    Posty: 145
    Wysłany: 4 Luty 2013, 20:08   

    Przez krótką chwilę wąż posuwał się w dół korytarza, milczący i wsłuchany w słowa dziewczyny, nie wtrącając komentarzy ani nie wydając z siebie zduszonego chichotu jak to zwykle miał w zwyczaju. Prowadzący cię żmij po raz pierwszy od początku waszego spotkania zdradzał objawy bycia zainteresowanym. Pomimo tego nie wytrwał jednak długo w milczeniu.

    - Vendetta? Talion? Na czym? Na upiorach? Mirażach? Fantasmagoriach?- Spytał Jaunty na wpół wesół i na wpół zaintrygowany. - Nie odnosisz wrażenia, że chcesz chwytać dym? Że pomyliłaś gwiazdy na niebie z ich odbiciem w stawie?

    - Nękają duszę.- Zarechotał po przedłużającej się chwili ciszy rozbrzmiewającej tylko echem ich kroków i kroplami wody skapującymi ze stropu skalnego tunelu.- Co było a nie jest nie pisze się w rejestr. Jarmarczna filozofia. Ale oszczędza niepotrzebnych problemów i rozczarowań. Demony swoim zwyczajem pozostaną przyczajone na dnie. Dlatego jebał je pies. Albo kot, z przeproszeniem szanownej panienki.
    Nie byłoby tedy lepiej i prościej nie wywoływać ich na powierzchnię? Lekce je sobie ważyć nie oglądając się wstecz? Wy, humanoidy macie doprawdy ciekawe problemy. I jeszcze ciekawsze sentymenty. Może to czyni was tak interesującymi w obserwacji. Pomimo ogólnej przewidywalności.

    Krople kapały, ciemność gęstniała, powietrze wilgotniało. Jaunty pełznął nucąc cicho wesołą melodię nieznanej piosenki o ledwie rozpoznawalnych słowach, melodię niemal identyczną z tą wygwizdywaną przez Nienazwanego w chwili gdy opuściliście piwnicę gospody zagłębiając się w bezkresne podziemia po raz pierwszy.
    Rzeźba skał jak i ich faktura poczęła ulegać zmianie. Dotychczasowa unosząca się w powietrzu wilgoć zdawała się zostać wchłonięta przez ściany które teraz poczęły wydzielać z siebie gryzący węch zbutwiały fetor. Korytarze rozszerzały się stopniowo a ich strop wznosił się coraz wyżej, tak, że nim się obejrzeliście wędrowaliście oboje poprzez przestronne jaskinie pokryte osobliwymi ciemniejącymi naciekami o nazbyt regularnym kształcie.

    - Nie w pałacowe, zaiste, podsienia, lecz w naturalną weszliśmy jaskinię. O chropowatym dnie i pełną cienia.- Odezwał się Jaunty słowami mistrza Alighieri zwinnie lawirując pomiędzy skałami.

    - Dawno nie zapuszczałem się tak głęboko.- Mruknął żmij z niejakim zadowoleniem owinąwszy się wokół samotnego stalagmitu.- Bogowie i władcy tego miejsca bywają nazbyt kapryśni. A ja ceniąc sobie ciszę i spokój wolę nie przyciągać na siebie ich rozgniewanego spojrzenia.

    - Dzisiaj jednak...- Paplał swobodnie pnąc się wyżej i ciaśniej owijając sploty.- Mogę pofolgować swojej ciekawości. W końcu jestem w twoim towarzystwie, cóż może mi grozić lub zaszkodzić? - Spytał ze śmiechem wyciągając długą szyję a trupi wyszczerz jego czerepu sprawiał wrażenie szerszego niż zazwyczaj.

    - Wspominałaś coś o rodzinie? O swoich dawnych consortes? - Stwór przechyliwszy głowę w bok zamarł w pełnym bezruchu oczekiwaniu.
    _________________
    Lucky
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Luty 2013, 00:51   

    Kotka słysząc jego pierwszą wypowiedź od razu wiedziała o co chodzi. Pewnie i by tak postępowała , zresztą wiele jej wspomnień tak ginęło zapomnianych. Mimo to, tych nie umiała zakopać, może dlatego, że wtedy była inna. Kierowały nią wtedy inne pobudki, nawet jej charakter od owych czasów uległ znacznej zmianie.
    -Tak czy siak kiedyś umrę, więc mogę nawet wpaść do tego stawu.
    Przypomniało jej się to co słyszała kiedyś. Już nawet nie pamięta w którym to ze światów było, jednak pamięta dokładnie tą bajeczkę, jak zakochana w gwiazdach dziewczynka tak się wpatrzyła w lustro stawu, że do niego wpadła i się utopiła.
    Jednak z rozmyślań wyrwała ją gwizdana przez wężowego stwora melodia.
    -Możesz mi powiedzieć co to za melodia?
    Jednak teraz korytarz się zmienił i kotka rozejrzała się po wnętrzu słuchając dalszych słów swego towarzysza. Słysząc o przebywaniu w jej towarzystwie spojrzała niepewnie na czaszkę z czerwonymi światłami w oczodołach.
    -Wytłumacz mi proszę, dlaczegóż to sądzisz, że będę wstanie obronić cię przed władcami tego świata?
    Wpatrywała się w niego uważnie swoimi złotymi oczami, jednak jej twarz zastygła jak kamienna maska nie wyrażając żadnych, nawet najdrobniejszych emocji.




    Sługa nicości {Zbanowany}

    Godność: Imię nasze jest Legion.
    Wiek: Byliśmy tu na długo przed wami, po nas nie będzie nikogo.
    Rasa: Jesteśmy tymi których zdradziliście rodząc się w świetle.
    Lubi: Szum synaps, taniec na ostrej krawędzi noża, samotne ogniska pośród bezgwiezdnej nocy, ciszę zwiastującą nadejście burzy.
    Nie lubi: Stygnących zgliszczy, tłumów płynących jak zanieczyszona krew w brudnej arterii, neonowych bogów, głucho dźwięczących czerepów.
    Wzrost / waga: Niebo zastało nas upadłymi, Otchłań wzniosłymi. / Dokładnie tyle by serce przeważyło pióro.
    Aktualny ubiór: Odziany w skórę wężową, płaszcz proteuszowy żywy i zmienny jak tańczący płomień, noszący ślady dawno zaschniętej krwi fałszywych proroków. Siedem diademów a w każdym tysiąc słońc mieniących się jako klejnoty.
    Znaki szczególne: Jesteśmy szczególni. Jesteśmy różni i wyjątkowi. Tak jak wszyscy. Jak każdy z was i cała reszta roztańczonych odpadów tego świata.
    Pod ręką: Sznurek albo nic.
    Broń: Język żmijowy, ostry i jadowity choć podbity
    Dołączył: 27 Gru 2012
    Posty: 145
    Wysłany: 9 Luty 2013, 20:18   

    Jaunty skomentował wymowną odpowiedź kotki krótkim kłapnięciem żuchwy nie wchodząc w szczegóły i zaprzestając dalszego indagowania. Chociaż jej motywy zdawały się żmijowi niedorzeczne aż do pretensjonalności on sam uważał całą sytuację za intrygującą i zajmująca zarazem. Głównie przez fakt dziwnej relacji dziewczyny z jego starym znajomym którego ona tytułowała "Nienazwanym". Paradoksalnie określenie to w całej swojej niejasności całkiem zgrabnie utrafiało w sedno.

    - Melodia?- Jaunty wyszczerzył kły jak gdyby w zadowoleniu.- Living in the sunlight. Wesoła piosenka, lubię ją czasem nucić kiedy nie życzę sobie niezapowiedzianego towarzystwa.- Czerwony blask w prawym oczodole istoty przygasnął na krótką chwilę przez co wydawać by się mogło, że żmij puszcza oko do swojej towarzyszki w podróży.
    Większość stworów żyjących na tej głębokości była częściowo ślepa bądź w ogóle nie posiadała oczu zawierzając całą swoją percepcję słuchowi i zmysłowi dotyku które z kolei były u nich nadzwyczaj rozwinięte. Z tego tytułu warunkowanie ich reakcji przy pomocy bodźców akustycznych przynosiło nad wyraz ciekawe rezultaty. Wystarczyło zaintonować tą melodię kilka razy podczas swoich polowań a większość nieładnych stworzeń kryjących się między szczelinami skał zaczęło ją po krótkim czasie kojarzyć z zagrożeniem i umykać czym prędzej z drogi głęboko zagrzebując się w swoich leżach. Nienazwany sam korzystał z tego triku ilekroć przyszło mu zapuszczać się w rejony tych podziemi. Tutaj w wąskich korytarzach nie czuł się dostatecznie na siłach aby podejmować walkę z obcymi drapieżnikami przebywając w swojej humanoidalnej formie. Co innego na powierzchni, pośród rozległych równin pustkowi gdzie z cichym tylko sykiem skrzydeł przecinających zgęstniałe powietrze spadał na zaskoczone ofiary jak demon wprost z rozgwieżdżonych niebios czeluści...
    Jaunty nie mógł powstrzymać się od śmiechu, jak zawsze zresztą kiedy przywoływał z pamięci dawne wspomnienia. Ostatnie pytanie zadane przez dziewczynę sprowadziło go jednak do teraźniejszości.

    - Ochronić? -Si tu pro nobis, quis contra nos? - Odpowiedział przez pytanie parafrazując popularną sentencję. Czerwone ogniki w jego oczodołach, zwykle żywe i rozbiegane zamigotały mierząc prosto w kocie oczy dziewczyny. - Może dlatego, że to TY jesteś teraz tym światem? Doprawdy, ten kutas prowadził cię taki kawał z powierzchni bez słowa wyjaśnienia?- Zastanowił się żmij a parsknięcie które poprzedziło słowo "kutas" niezaprzeczalnie dowodziło, że ma na myśli Nienazwanego.

    - Chodźmy dalej, może natkniemy się na tę szkaradę. Pewnie leży teraz w jakimś zagłębieniu przemoczony do suchej nitki i klnie na czym multiwersum stoi.- Zarządził Jaunty lecz wraz zatrzymał się w miejscu wpatrując się w odległy kąt przestronnej jaskini w której się znaleźli.
    - Obserwuje nas.- Mruknął cicho tak by tylko Lucky mogła go dosłyszeć. - Dopiero niedawno ją przyuważyłem. Pojawiła się zupełnie znikąd. Nie potrafię jej wyczuć i z pewnym niepokojem stwierdzam, że nie mam najmniejszego pojęcia czym właściwie jest.- Nieznacznym ruchem zwieńczonej kapeluszem głowy żmij wskazał kierunek a przystosowane do widzenia w półmroku oczy kotki mogły wyłuskać z ciemności oddaloną i niewyraźną sylwetkę humanoida. Smukła i wysoka choć dziwacznie przygarbiona, zupełnie jak gdyby obarczona niewidzialnym ciężarem.

    - To jak? Idziemy dalej czy czekamy aż przyjdzie się przywitać?- Syknął zniecierpliwiony nagle żmij.
    _________________
    Lucky
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Luty 2013, 22:54   

    //wybacz, że nie odpisywałam, ale jakoś nie mogłam się za to zabrać.

    Kotka słuchała go ze spokojem nie przejmując się niczym zbytnio. Mimo, że informacja o Skrzydłach, które mógł posiadać Nienazwany ją interesowała nie powiedziała nic. Dopiero gdy odpowiedział na jej ostatnie pytanie uśmiechnęła się trochę to do siebie a trochę to do tych brudnych i zimnych otaczających ją ścian.
    -Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej.
    Powiedziała spokojnie jakby obcym jej samej głosem odbijającym się głucho od ścian. Zaś czuła się inaczej, jednak nie była to ta melancholia, którą odczuwała, gdy szła z Nienazwanym. Teraz czuła, jakby naprawdę miała jakąś władzę w tym dziwnym miejscu. Jednak wiedziała, że władza to rzecz krucha i ulotna, jako wytwór naszej wyobraźni może nas zniewolić i zaćmić wzrok.
    -W takim razie może ty mi wytłumaczysz, skoro tyle wiesz?
    Chciała zachęcić wężowego stwora by w końcu wytłumaczył jaka jest jej rola w tym całym przedstawieniu. Sama nie rozumiała nadal co tu właściwie robi i czemu wszyscy są tak przekonani o jej cenności. Kiedy jej towarzysz się zatrzymał i spojrzał w głąb jaskini ona zrobiła to samo. Widziała tą dziwną, kształtem przypominającą prawie ludzką postać, jednak kotka nie wierzyła by w tych czeluściach mógł żyć normalny człowiek.
    -Podejdź.
    Powiedziała to spokojnie nadal tym obcym sobie, chociaż tak podobnym rozbijającym się echem głosem. Nie wiedzieć dlaczego nie chciała się posłuchać Jaunta. Może chciała wypróbować swoją "władzę" nad tym światem, a może jednak kierowała nią taka zwykła i głupia ludzka ciekawość?




    Sługa nicości {Zbanowany}

    Godność: Imię nasze jest Legion.
    Wiek: Byliśmy tu na długo przed wami, po nas nie będzie nikogo.
    Rasa: Jesteśmy tymi których zdradziliście rodząc się w świetle.
    Lubi: Szum synaps, taniec na ostrej krawędzi noża, samotne ogniska pośród bezgwiezdnej nocy, ciszę zwiastującą nadejście burzy.
    Nie lubi: Stygnących zgliszczy, tłumów płynących jak zanieczyszona krew w brudnej arterii, neonowych bogów, głucho dźwięczących czerepów.
    Wzrost / waga: Niebo zastało nas upadłymi, Otchłań wzniosłymi. / Dokładnie tyle by serce przeważyło pióro.
    Aktualny ubiór: Odziany w skórę wężową, płaszcz proteuszowy żywy i zmienny jak tańczący płomień, noszący ślady dawno zaschniętej krwi fałszywych proroków. Siedem diademów a w każdym tysiąc słońc mieniących się jako klejnoty.
    Znaki szczególne: Jesteśmy szczególni. Jesteśmy różni i wyjątkowi. Tak jak wszyscy. Jak każdy z was i cała reszta roztańczonych odpadów tego świata.
    Pod ręką: Sznurek albo nic.
    Broń: Język żmijowy, ostry i jadowity choć podbity
    Dołączył: 27 Gru 2012
    Posty: 145
    Wysłany: 16 Luty 2013, 03:11   

    - Wiem tylko tyle...- Wysyczał Jaunty najciszej jak mógł wciąż wpatrując się w skrytą w mroku sylwetkę.- Że tak długo jak portal jest dostrojony do ciebie tak długo to ty znajdujesz się w centrum tego cholernego mikrokosmosu. I przyciągasz do siebie anomalie jak świeża jucha ścierwojady. Ostatni raz spotkałem się z czymś takim chyba z dwa wieki temu. W bardzo podobnych okolicznościach zresz... Oho, będzie ciekawie.

    Z wahaniem, postępując kilka chwiejnych kroków do przodu przyczajona w cieniu postać wkroczyła w przestrzenie groty w której się znajdowali. Blady i matowy blask kryształów wtopionych w wysoko osadzone sklepienie dawał światło tak słabe, że dla człowieka lub istoty o zbliżonej percepcji wzrokowej mrok panujący we wszystkich częściach obszaru jaskini zdawał się być równie czarny nieprzenikniony.
    Ale tak się składało, że żadna z trzech istot aktualnie przebywających w tym miejscu człowiekiem nie była.

    Mierzyli się wzrokiem. Dwa czerwone ogniki i dwoje połyskujących kocich oczu z jednej strony. Przepełnione bólem i niemą wściekłością wejrzenie samotnego zielonego oka wyzierającego spośród bandaży- z drugiej.

    Istota miała ciało młodej dziewczyny, wyraźnych jego atrybutów nie zdołały przysłonić ani słabe światło ani ciasno opinający czarny kaftan zapięty pod samą nienaturalnie wyciągniętą długą szyję. Chude ramiona, dopiero co uwolnione z pasów bezpieczeństwa trzymała lekko uniesione, łokciami do wewnątrz jak gdyby w obawie, że gdy ponownie przylgną do tułowia nie będzie można ich uwolnić. Usiane pasami na całej długości, jednoczęściowe okrycie kończyło się jeszcze przed połową ud odsłaniając trupio bladą skórę na nogach noszącą ślady niedawnych blizn i jeszcze świeżych szwów, gdzieniegdzie przysłoniętych opatrunkami przez które przebijały krwawe wykwity.
    Okaleczona dziewczyna trwała w tej pozie z lekko przechyloną na bok głową nie mogąc lub nie chcąc się odezwać ani słowem. Spojrzenie zielonego oka przeszywało na wylot. Istota nie mrugała, jej oddechu nie było słychać wcale, jej piersi nie unosiły się i nie opadały pod jego wpływem. Wrażenie bezruchu psuły tylko zwisające swobodnie zbyt długie rękawy kaftana poruszane delikatnymi muśnięciami wiatru prześlizgującego się niekiedy przez otwartą przestrzeń groty.

    - Zupełnie jak strach na wróble. Nadawałaby się na niego gdyby była odrobinę bardziej mobilna. A przy okazji zgrabniejsza w swoich ruchach. - Nie wytrzymał Jaunty przerywając ciszę swoim komentarzem i parsknięciem.

    Dziewczyna zupełnie przecząc słowom żmija pokonała dystans dzielący ją od Lucky w kilku krótkich wyskokach, unikając ostrych czubków stalagmitów i poślizgnięcia się na śliskiej powierzchni wilgotnych skał z wprawą zawodowej akrobatki. Wykorzystując siłę pędu i przyklęk w którym znalazła się po wylądowaniu od razu wyrzuciła przed siebie prawą obutą nogę w szybkim kopnięciu mierząc pod kolano Lucky i pomagając sobie przy tym skrętem bioder.
    _________________
      
    Lucky
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Luty 2013, 21:11   

    Kotka patrząc na nią odczuła coś dziwnego w wnętrzu swego ciała. Nie wiedziała czemu, jednak nie podobała się jej ta istota i to nie ze względów estetycznych. Możliwe, że te blizny i bandaże przypomniały jej czasy z szpitala. Ledwo zdążyła uniknąć ataku, przez swoje chwilowe roztargnienie. Jeden ruch skrzydeł pomógł jej unieść się na wysokość paru centymetrów, dziewczyna dodatkowo podkuliła nogi, by po chwili wycelować jedną z nich w zabandażowaną głowę dziewczyny.
    -Chyba za bardzo wzięła sobie do serca twoją uwagę o jej ruchach.
    Powiedziała od razu po wzbiciu się w powietrze. Nie sądziła, że zostanie od razu zaatakowana, jednak słowa jej towarzysza ją zainteresowały. Mimo to nadal nie poznała celu, dla którego to właśnie ONA się tu znalazła. Mimo to, teraz prawdopodobnie swoją poprzednią wypowiedziom, mającą na celu lepsze zobaczenie tej postaci w kaftanie sprowokowała ją do ataku. Teraz raczej pozostało jej jakoś rozegrać tą grę, mogła zabić tą postać co było chyba najbardziej prawdopodobne, albo ją zatrzymać.
    Mimo wszystko chciała spróbować tej drugiej opcji. Skoro teraz ten świat ukształtował się pod nią powinna mieć jakiś wpływ na to co się tutaj dzieje. Jednak nie miała pojęcia jak to zrobić.
    Po wyprowadzeniu ataku, jeśli ten by się udał wylądowała by na ziemi i odsunęła się dwa kroki od swojego przeciwnika, by mieć większe pole manewru w obronie przed tą istotą jak również w kontr ataku.
    -Cholera jasna! Nie atakuj mnie!
    Były to chyba jedyne słowa, jakie przyszły jej teraz do głowy, nigdy nie zatrzymywała ludzi słowami. Wolała ich najpierw unieszkodliwić, a potem rozmawiać. Jednak teraz chciała tego spróbować, może jeśli na tej drodze stanie na groźniejszego przeciwnika możliwość zatrzymania kogoś samą rozmową jej się przyda.
    Czy jednak na pewno się uda? Cóż kotka przekona się o tym już w przestrzeni paru minut, a może nawet sekund.




    Sługa nicości {Zbanowany}

    Godność: Imię nasze jest Legion.
    Wiek: Byliśmy tu na długo przed wami, po nas nie będzie nikogo.
    Rasa: Jesteśmy tymi których zdradziliście rodząc się w świetle.
    Lubi: Szum synaps, taniec na ostrej krawędzi noża, samotne ogniska pośród bezgwiezdnej nocy, ciszę zwiastującą nadejście burzy.
    Nie lubi: Stygnących zgliszczy, tłumów płynących jak zanieczyszona krew w brudnej arterii, neonowych bogów, głucho dźwięczących czerepów.
    Wzrost / waga: Niebo zastało nas upadłymi, Otchłań wzniosłymi. / Dokładnie tyle by serce przeważyło pióro.
    Aktualny ubiór: Odziany w skórę wężową, płaszcz proteuszowy żywy i zmienny jak tańczący płomień, noszący ślady dawno zaschniętej krwi fałszywych proroków. Siedem diademów a w każdym tysiąc słońc mieniących się jako klejnoty.
    Znaki szczególne: Jesteśmy szczególni. Jesteśmy różni i wyjątkowi. Tak jak wszyscy. Jak każdy z was i cała reszta roztańczonych odpadów tego świata.
    Pod ręką: Sznurek albo nic.
    Broń: Język żmijowy, ostry i jadowity choć podbity
    Dołączył: 27 Gru 2012
    Posty: 145
    Wysłany: 17 Luty 2013, 15:36   

    Kotka wzleciała poza zasięg kopnięcia dziewczyny momentalnie odpowiadając własnym które zielonooka natychmiast zablokowała gardą podniesioną w błyskawicznym odruchu. Piszczel Lucky zderzył się z twardym przedramieniem dziewczyny momentalnie odbijając się od niego na skutek zaburzonego środka ciężkości pozostając w powietrzu kotki. Chcąc uniknąć dalszych razów od posiadającej lepszą pozycję przeciwniczki, dziewczyna w kaftanie pochyliła się do przodu w długim wyskoku nurkując pod białowłosą i lądując za jej plecami. Nie odwracając się za siebie i nie ryzykując kolejnych ciosów puściła się pędem przed siebie by po krótkiej chwili wyłożyć się boleśnie kilka metrów dalej. Jaunty z ogonem owiniętym wokół jej kostki wychylił się nagle zza stalagmitu.

    - Przepraszam ale wy dwunogi jesteście takie zabawne kiedy próbujecie się poruszać i zabijać... Zupełnie jak te pokraczne rozgwiazdy ze starego podziemnego jeziora.- Zachichotał, jednym płynnym ruchem owijając się wokół całego ciała dziewczyny pozbawiając ją jakiejkolwiek możliwości poruszenia kończynami. Obca istota nie próbowała się nawet szamotać aby rozluźnić krępujące ją wężowe sploty. Przynajmniej do czasu kiedy żmij nie zdecydował się uwolnić z przepastnej otchłani swojej gardzieli paskudnego języka. Wielkiej, czerwonej i mięsistej glizdy usianej na całej swojej długości drobnymi kłami która znajdowała swój początek daleko w głębi żuchwy stwora a kończyła się owinięta wokół szyi dziewczyny dławiąc ją jak powróz.

    - Choo zhhnią rhhobimy?- Spytał nieco niewyraźnie gdy przez kończysty czubek jego ozora z mlaśnięciem przebił się połyskujący ciemny kolec przypominający sztych wąskiego puginału. - Lhulhu? Sphać? - Spytał bełkotliwie prezentując swoje ohydne narzędzie zabijania w pełnej okazałości.
    _________________
    Lucky
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Luty 2013, 19:49   

    Kotka patrzyła jak wąż owija się wym ciałem w ogół jej niedawnej przeciwniczki. Gdy mówił popatrzyła na niego tylko z niesmakiem i wzruszyła ramionami.
    -Zrób z nią co chcesz, byle by szybko i cicho.
    Mówiła to obojętnie i spokojnie, nie obchodził ją los tej istoty, nie była podobna nawet do żadnego z jej przyjaciół więc nie znała jej. Nie przypominała sobie zresztą, by u nich zamykano kogokolwiek w kaftanie bezpieczeństwa. Mimo wszystko i takie rzeczy mogły mieć miejsce. Jeśli ta istota była jedna z mniemanych zjaw to znaczyło, że byli coraz bliżej portalu, który był celem ich podróży. Kotkę aż korciło by ruszyć dalej nawet samotnie, czuła jak jej stopy same stawiają parę kroków w głąb tej nieznanej jaskini. Jednocześnie jej wyczulone zmysły starały się wyłapywać każde możliwe zagrożenie. W końcu dziewczyna, a raczej postać przypominająca z postury kobietę, odziana w kaftan nie musiała być jedynym czyhającym tu stworzeniem.
    Kotka stawiała malutkie kroczki jednak ciągle posuwała się do przodu, prowadzona niewidzialną siłą. Miała nadzieję, że już są blisko i za chwilę to wszystko się skończy. Wędrówka zaczęła ją już bardzo nużyć, więc chciała ją zakończyć. Najlepiej też, jakby dalsze wydarzenia potoczyły się także szybko. Nie lubiła nudy, ani żadnych przestojów, chciała biec jak najszybciej po krawędzi.
    Mimo to teraz prawie dreptała zniecierpliwiona w miejscu wpatrując się w mrok.




    Sługa nicości {Zbanowany}

    Godność: Imię nasze jest Legion.
    Wiek: Byliśmy tu na długo przed wami, po nas nie będzie nikogo.
    Rasa: Jesteśmy tymi których zdradziliście rodząc się w świetle.
    Lubi: Szum synaps, taniec na ostrej krawędzi noża, samotne ogniska pośród bezgwiezdnej nocy, ciszę zwiastującą nadejście burzy.
    Nie lubi: Stygnących zgliszczy, tłumów płynących jak zanieczyszona krew w brudnej arterii, neonowych bogów, głucho dźwięczących czerepów.
    Wzrost / waga: Niebo zastało nas upadłymi, Otchłań wzniosłymi. / Dokładnie tyle by serce przeważyło pióro.
    Aktualny ubiór: Odziany w skórę wężową, płaszcz proteuszowy żywy i zmienny jak tańczący płomień, noszący ślady dawno zaschniętej krwi fałszywych proroków. Siedem diademów a w każdym tysiąc słońc mieniących się jako klejnoty.
    Znaki szczególne: Jesteśmy szczególni. Jesteśmy różni i wyjątkowi. Tak jak wszyscy. Jak każdy z was i cała reszta roztańczonych odpadów tego świata.
    Pod ręką: Sznurek albo nic.
    Broń: Język żmijowy, ostry i jadowity choć podbity
    Dołączył: 27 Gru 2012
    Posty: 145
    Wysłany: 25 Luty 2013, 01:20   

    Połyskujący kolec zagłębił się miękko w obandażowaną szyję dziewczyny nieco poniżej linii jej szczęki. Niewielka plamka krwi przesiąkająca przez opatrunek w miejscu nakłucia przestała rosnąć już po kilku sekundach gdy zawarty w ślinie stwora enzym zaczął działać wywołując natychmiastowe krzepnięcie. Monstrualny ozór z nieprzyjemnym dla ucha mlaśnięciem na powrót skrył się w gardzieli. Zielona tęczówka dziewczyny uciekła w głąb oczodołu ustępując miejsca przekrwionym białkom które po chwili zakryły opadające powieki. Jej głowa zawisła bezwładnym ciężarem na wyzwolonej spod krępującego języka szyi.

    - Tu dicis.- Oznajmił obojętnie żmij osłabiając uścisk i przesuwając się w górę ciała nieprzytomnej ofiary tak, że jego nakryta kapeluszem czaszka znajdowała się bez mała metr nad czubkiem głowy ofiary. - Zawsze byłem ciekaw jak oni smakują.

    Z urwanym trzaskiem żuchwa stwora rozwarła się szeroko wyginając w tył pod kątem fizycznie nieosiągalnym dla jakiegokolwiek znanego humanoida rozumnej rasy. Komiczny w swojej groteskowości rozstaw szczęk nie pozostawiał najmniejszej wątpliwości co do zamiarów. Zęby stwora zacisnęły się po obydwu stronach na głowie dziewczyny dokładnie na wysokości jej skroni. Czerwone ogniki w oczodołach stwora zamrugały gwałtownie, łuskowate ciało naprężyło się wyraźnie i...

    I żuchwa zamknęła się z głuchym trzaskiem który zwielokrotnionym echem obiegł całą jaskinię. W chwili gdy szczęki miały zmiażdżyć głowę obcej istoty jej ciało rozjarzyło się na chwilę błękitnym blaskiem i powoli zaczęło dematerializować. Na całej jego powierzchni tworzyły się prześwitujące na wylot dziury o postrzępionych świetlistych brzegach powoli ogarniające całą postać, trawiąc ją jak kawałek pergaminu wrzucony w ogień. Strzępy odzienia i nikłe ślady dymu powoli ulatywały ku odległemu sklepieniu jaskini.

    - Anabela miała rację... - Mruknął Jaunty na poły zaintrygowany a na poły rozdrażniony. - Znikają. Rozwiewają się.

    Teraz jest czysto. Chodźmy dalej.- Dodał po chwili zamyślenia strząsając z siebie resztki popiołu i ruszając przed siebie.

    Tym razem podróż była niespodziewanie krótka. Idąc w głąb jaskini dotarliście w końcu do jej przewężenia, które podobnie jak ostateczny cel waszej podróży okazywało się być przejściem do zupełnie innego świata.

    - Oto w sfery snów i czarów. Weszliśmy już, jako zda się!- Oznajmił Jaunty swoim zwyczajowo wesołym tonem prześlizgując się między wąskim skalnym przejściem.

    Choć jaskinia którą właśnie zostawiliście za sobą imponowała swoją przestronnością to nijak nie mogła się ona umywać do miejsca w którym aktualnie przebywaliście.

    Olbrzymia ciemna przestrzeń której górna granica znajdowała się tak wysoko, że umykała nawet wyostrzonemu wzrokowi kotki niknąc gdzieś hen, w górze. I one. Gigantyczne czarne monolity otaczające was ze wszystkich stron. Potężne zastygłe organiczne twory połyskujące w półmroku jak obsydian, pokryte gąszczem przypominających żyły obcych splotów szczelnie oplatających je z każdej strony. Niegdyś tętniące słabym pulsem i wilgotne, teraz wysuszone i skamieniałe jak skorupa martwego drzewa. Równie zimne i martwe co połyskliwa powierzchnia śliskiej czarnej posadzki którą aktualnie się przemieszczaliście.

    - Robi wrażenie, co? - Spytał Jaunty spoglądając w górę, przez rozpięte między obeliskami nici czarnych pajęczyn. - Nawet olbrzymia czaszka prastarego cyklopa z wschodnich tuneli nie może się z tym równać. - Oznajmił żmij z pewnym odcieniem zadowolenia w głosie.- Stąpaj ostrożnie proszę. To w zasadzie cmentarzysko.
    _________________
    Lucky
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 10 Marzec 2013, 10:25   

    //wybacz, że tak zniknęłam


    Kotka starała się nawet nie patrzeć w stroną wężopodobnej istoty. Sam dźwięk jaki dochodził z tamtej strony był dla niej dość niesmaczny. Jednak po tym głuchym kłapnięciu szczęki, które odbiło się echem od ścian jaskini obejrzała się. Widząc znikające ciało dziewczyny otworzyła szerzej oczy. Jednak otrząsnęła się i ruszyła za swym towarzyszem. Kiedy znaleźli się w naprawdę potężnej jaskini podniosła głowę i spojrzała w miejsce, gdzie powinien znajdować się strop. Słuchała mowy tej dziwnej istoty jednak bardziej intrygowało ją to dziwne miejsce. Przyglądała się ścianą, wyglądającym jak żywe istoty. Właściwie to nawet lepiej by było powiedzieć że jak wnętrze jednej istoty. Mimo to ruszyła pewnym krokiem przed siebie.
    -Dziwne, że takie istoty jak wy macie cmętarz, u ludzi jest jeszcze normalne przywiązanie do martwych istot. Jednak tutaj zdaje mi się to trochę ironiczne, mimo, że nie znam waszych zwyczajów, o ile jakieś macie.
    Mówiła to spokojnie idąc przed siebie spokojnie rozglądając się na boki. Mimo funkcji jaką sprawuje tunel jego potęga i majestat są naprawdę wspaniałe. Lucky miała przez chwilę nawet ochotę wzbić się by sprawdzić ogrom owej jaskini, jednak nie po to tu jest prawda? Nawet jeśli to kotom nie jest naturalnie dane latać i ona też by nie mogła, gdyby nie paru szalonych naukowców. Jednak gdyby nie oni historia potoczyła by się zupełnie inaczej i nikt nie mógł by ocenić jak teraz wyglądał by ludzki świat.
    -Daleko jesteśmy jeszcze od portalu?
    Zapytała spokojnie Jaunta.




    Sługa nicości {Zbanowany}

    Godność: Imię nasze jest Legion.
    Wiek: Byliśmy tu na długo przed wami, po nas nie będzie nikogo.
    Rasa: Jesteśmy tymi których zdradziliście rodząc się w świetle.
    Lubi: Szum synaps, taniec na ostrej krawędzi noża, samotne ogniska pośród bezgwiezdnej nocy, ciszę zwiastującą nadejście burzy.
    Nie lubi: Stygnących zgliszczy, tłumów płynących jak zanieczyszona krew w brudnej arterii, neonowych bogów, głucho dźwięczących czerepów.
    Wzrost / waga: Niebo zastało nas upadłymi, Otchłań wzniosłymi. / Dokładnie tyle by serce przeważyło pióro.
    Aktualny ubiór: Odziany w skórę wężową, płaszcz proteuszowy żywy i zmienny jak tańczący płomień, noszący ślady dawno zaschniętej krwi fałszywych proroków. Siedem diademów a w każdym tysiąc słońc mieniących się jako klejnoty.
    Znaki szczególne: Jesteśmy szczególni. Jesteśmy różni i wyjątkowi. Tak jak wszyscy. Jak każdy z was i cała reszta roztańczonych odpadów tego świata.
    Pod ręką: Sznurek albo nic.
    Broń: Język żmijowy, ostry i jadowity choć podbity
    Dołączył: 27 Gru 2012
    Posty: 145
    Wysłany: 2 Kwiecień 2013, 00:46   

    - Faktycznie, nie mamy w zwyczaju pochówku naszych zmarłych. Ja zawsze optowałem za pożeraniem ich szczątków. Twój niedawny towarzysz którego tytułujesz Nienazwanym zresztą również. Do tego stopnia rozsmakował się w mięsie swoich ziomków, że sam zaczął na nich polować i zabijać. Obrzydliwy kanibal. Zawsze był z niego wyklęty dzikus, za grosz chęci asymilacji.- Prychnął Jaunt kręcąc z niezadowoleniem swoim kościanym łbem.

    -Chyba źle się wyraziłem.- Podjął po chwili wyprzedzając cię i wiodąc we właściwym kierunku.- To miejsce STAŁO się cmentarzyskiem w sposób nieplanowany i niezamierzony. Dawniej miasto prastarej cywilizacji, teraz jej grobowiec. Wszystko z powodu kataklizmu który miał tutaj miejsce przed eonami.-Szybkimi ruchami, wyginając łuskowate ciało wij pokonywał śliską posadzkę.

    Obserwując uważniej kilka z otaczających was zewsząd monolitów dało rozpoznać się na ich szczytach zarysy okiennych łuków i okrągłych otworów wejściowych. Wszystkie bez wyjątku płytkie, wypełnione ciemnym i skamieniałym organicznym osadem , sprawiały wrażenie wykutych w czarnej materii płaskorzeźb aniżeli faktycznie funkcjonalnych elementów konstrukcyjnych. Momentami na powierzchni monumentalnych filarów rysowały się także wypukłe symbole, zbyt regularne i powtarzające się by mowa była o osobliwych formach naściennych. Swoim kształtem przypominały nieco znaki alfabetu jidyszu lub aramejskiego, choć tylko nieznacznie.



    -Portal? Portal jest tuż za rogiem. Za tym, o filarem.

    Głos który odpowiedział na pytanie kotki nie należał do Jaunty'ego. Ochrypły baryton przywołujący na kark znajome mrowienie zagrożenia wydobył się z ust młodego mężczyzny wspartego plecami o najbliższy monolit po waszej prawej stronie.

    Czupryna jasnych i gęstych włosów. Nieokaleczone usta rozszerzające się w sardonicznym uśmiechu. I wiercące spojrzenie drapieżnych wilczych oczu o żółtych tęczówkach. Choć pozbawione ognia to wciąż tak samo nieprzyjemne. Blizn nie miał wcale, lub skrywał je pod wygniecionymi koszulą i marynarką które dopełniał czerwony, lekko poluzowany krawat.

    - Nie podejrzewałbym cię o taką sentymentalność Nidhogg. Do tego stopnia ckni ci się za dawnymi czasami, że sprowadzasz tutaj ciepłokrwistych powierzchniowców celem otwarcia portalu?

    Słysząc te słowa Jaunty zerwał się jak oparzony, unosząc przednią część swojego ciała i zwijając się zupełnie jak szykujący się do ataku wąż.

    - Nie zahaczyłeś łbem o jakiś stalagmit kiedy spływałeś tu na dół?- Odparował Żmij zza silnie zaciśniętych szczęk.- Nie próbuj ze mną swoich sztuczek szachraju. Dziewczyna znalazła się tutaj za twoją sprawą.- Wciąż wyprężony, Jaunt chlasnął ogonem jak batem wskazując jego czubkiem stojącą nieopodal kotkę.
    - Nie przypominam sobie.- Mężczyzna niedbale wzruszył ramionami kosząc oczami na dziewczynę.- Musiałaś długo spadać, żeby tu trafić aniołku.
    - Przestań rżeć.- Warknął żmij reagując na gwałtowny chichot który wstrząsnął jasnowłosym.- Odpowiadaj.
    - Jesteś strasznie spięty Nidh. Nie takiego cię zapamiętałem.
    - Od kiedy to powracasz na miejsca zbrodni jak pospolity zbir? Czego tutaj szukasz?
    - Zbrodni-srodni. Niczego. Siedziałem sobie spokojnie w "Luxie" słuchając występu znajomego pianisty i popijając ciepławy gin and tonic kiedy nagle znalazłem się tutaj. Prawdziwa magia.
    - Pieprzenie.
    - Szczera prawda!
    Tracąc cierpliwość żmij syknął przeciągle, zakołysawszy czerepem. - Lekceważący i krótkowzroczny jak zwykle! To ewidentna zasadzka. Ktoś poluje na ciebie Yaza, chce wyłowić jak raka z saka. Wiem jakich masz wrogów i znam ich metody polowania. Nie chcę być świadkiem kolejnego kataklizmu, nie dzisiaj i nie w tym miejscu. Zamierzam pobyć jeszcze jakiś czas w tym świecie bez narażania się na szwank i konieczności powrotu do Trzeciego Miejsca.
    - Jeśli nie porzucisz swojego tonu...- Jasnowłosy ziewnął w ostatniej chwili zasłaniając dłonią kończyste zęby- ... wyślę cię tam już za moment. Miło było popatrzeć sobie przez chwilkę na dawne dzieło ale po dłuższej chwili przebywania tutaj zaczynam odczuwać znużenie. Może po prostu podzielimy się ssakiem którego tutaj przyprowadziłeś i rozejdziemy powspominawszy dawne dzieje? Że też cholera, nie uchwyciłem butli z winem kiedy mnie tutaj rzuciło... Pasowałaby jak znalazł.- Mruknął w zamyśleniu taksując dziewczynę. - Przedtem jednak zapytałbym się jej jak właściwie tu trafiła. Może to zaspokoi twoją ciekawość chociaż połowicznie. I pozbawi nieładnych podejrzeń które kierujesz pod moim adresem.
    - A nie wolałbyś czasem spróbować mojego mięsa? - Z gardzieli żmija wystrzelił długi, kolczasty ozór zakończony igłą. - Fhszycy znhają tfhoje phefhehencje fściewojadzie.
    - Donkleaghk.- Oznajmił krótko jasnowłosy spluwając pod nogi. Zanim jeszcze plwocina doleciała do ziemi żmij już był przy nim, rozwierając szczęki na całą szerokość skoczył mężczyźnie prosto do gardła.

    - To zawsze działa!- Zanosząc się śmiechem jasnowłosy wykonał błyskawiczny unik nurkując pod wężowymi splotami. Z głuchym mlaśnięciem spod mankietu rękawa białej koszuli wysunęło się wąskie ostrze o czarnej klindze. Wciąż pochylony, w szybkim wypadzie zmniejszył dzielący ich dystans by z krótkiego zamachu sięgnąć podbrzusza Jaunta w błyskawicznym cięciu. Żmij kątem oka rejestrując ruch i unik, zawrócił w miejscu wykorzystując zyskany impet by obalić oponenta na ziemię. Ten, przyjmując sprężyste uderzenie wężowego ciała prosto w biodro, klapnął z mocą na posadzkę aż zadzwoniły zęby. Jaunt nie próżnując natychmiast wykorzystał przewagę pozycji by zaatakować od góry, straszliwy język stwora rozwinął się jak wstęga by owinąć się wokół szyi przeciwnika.
    - Przez zbyt długi jęzor można napytać sobie biedy.- Wystękał jasnowłosy sięgając po kolczasty ozór i owijając go sobie wokół pięści i przedramienia i szarpiąc go z całej siły na co żmij zareagował gwałtownym targnięciem łbem w przeciwnym kierunku. Siła ciągu ułatwiła jego oponentowi dźwignięcie się na nogi.
    - No dalej! - Krzyczał zaśmiewając się do rozpuku. - Powiesz coś czy mam cię ciągnąć za język? Czemu tak nagle umilkłeś?- Próbując uwolnić się z chwytu , żmij coraz mocniej zadzierał głowę do tyłu chłoszcząc ogonem tuż przed twarzą przeciwnika który raz po raz uchylał się przed nim przyjmując bolesne razy na ramiona i tors. Choć koszula i marynarka wisiały już na nim praktycznie w strzępach a na odkrytym ciele widać było już sine pręgi, nic nie zapowiadało na to, żeby miał zwolnić chwyt. Obydwaj trwali w tym osobliwym uścisku czekając aż któryś z nich osłabnie.
    _________________
    Lucky
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Maj 2013, 21:12   

    Dziewczyna spokojnie słuchała jego słów. Cóż każdą cywilizację czeka koniec i kiedyś wszyscy staniemy się obiektami pokazywanymi w muzeum jako wymarła cywilizacja. Jednak im dłużej przyglądała się całej konstrukcji, zdawała jej się dziwnie podobna do gotyckich katedr tylko, że o wiele większa.
    -Naprawdę podobne do ludzi.
    Wyszeptała do siebie uważnie lustrując całe otoczenie, rozglądając się na boki i słuchając swego towarzysza. Dopiero nowy, zachrypnięty głos kazał jej skupić swą uwagę na miejscu, skąd dobiegał. Spojrzała na człowieka stojącego niedaleko nich. A przynajmniej na istotę, która człowieka przypominała. Sądząc z wymiany zdań jaka nastąpiła, kotka mogła sadzić, że to właśnie ten mężczyzna ją tu przyprowadził, jednak nie wyglądał inaczej niż na powierzchni. Jedyne co zostało nie zmienione to głos i to świdrujące zwierzęce spojrzenie. Słysząc o tym, że jest aniołkiem zaśmiała się ironicznie.
    -Nie spadałam, żyję bardzo blisko piekła.
    Cóż miała rację, odkąd pamięta jej życie przypominało piekło. Nie widziała nieba nawet z daleka więc sytuacja w jakiej się znalazła już nie robiła na niej wrażenia.
    Tylko słowa nowo przybyłego ją zaniepokoiły, czytała kiedyś z nudów o chorobach psychicznych, jednak nie wiedziała czy mają one prawo istnieć też tutaj. Co prawda im dłużej tu przebywała widziała wiele podobieństw do ludzkich istot. Niemalże wszystkie zachowania wężowego stwora były książkowo ludzkie.
    Dziewczyna chciała już powiedzieć jak tu przybyła jednak żmij zdawał się zbyt wściekły by siedzieć spokojnie. Dziewczyna przez chwilę przyglądała się tej walce. Jednak zrezygnowana pokręciła głową i ruszyła przed siebie. Nie miała zamiaru się temu przyglądać, jednak jeśli ta dwójka zamierzała się bić nie będzie ich powstrzymywać. Na prawdę nie miała nic przeciw by się pozabijali nawzajem.
    Spokojnym krokiem ruszyła w ich kierunku, skoro tam ma być portal, to też tam powinna się udać. Mimo wszystko z każdym krokiem do przodu jej serce biło mocniej a mięśnie mimowolnie się napinały. Na bokach każdego z palców u dłoni utworzyły się cienkie ostrze zakończone na czubku paliczków szpicem. Wolała być przygotowana na nagły atak, o ile miał on w ogóle nastąpić. Uważnie przyglądała się obydwóm postacią przed sobą by zarejestrować każdy ruch, przez który mogła być zagrożona, jednocześnie jej słuch się wyostrzył. Mimo to nieuchronnie się do nich zbliżała i już lekko skręciła by przejść za plecami mężczyzny, obok filaru i ruszyć dalej. Była już na wyciągnięcie ręki od nieznajomego, liczyła w myślach kroki, jednak nie przyśpieszała tempa.
    Przypomniała sobie słowa, o widmach w krwawych kitlach i zmutowanych postaciach. Miała nadzieję, że to jej towarzysze, lecz z każdym krokiem nadzieja bledła i pojawiał się strach. Z jej ust zaczęły wypływać ciche, melodyjne słowa, piosenki, którą słyszała dawno temu, śpiewana przez mała dziewczynkę w celi. Słyszała ją tylko raz jednak zapadło jej w pamięć każde słowo. Niestety ani jej głosu ani piosenki nie usłyszała nigdy później.
    -Hi Miss Alice
    Anata garasu no me de
    Donna yume o
    Mirareru no?
    Miirareru no?
    Mata atashi
    Kokoro ga sakete
    Nagarederu
    Tsukurotta
    Sukima ni sasaru
    Kioku-tachi...

    Cichy i zachrypnięty głos rozchodził się echem od wysokich ścian, z każdym słowem dziewczyna wprowadzała siebie w trans jednak tygrys w niej był dalej czujny i gotowy do ataku.




    Sługa nicości {Zbanowany}

    Godność: Imię nasze jest Legion.
    Wiek: Byliśmy tu na długo przed wami, po nas nie będzie nikogo.
    Rasa: Jesteśmy tymi których zdradziliście rodząc się w świetle.
    Lubi: Szum synaps, taniec na ostrej krawędzi noża, samotne ogniska pośród bezgwiezdnej nocy, ciszę zwiastującą nadejście burzy.
    Nie lubi: Stygnących zgliszczy, tłumów płynących jak zanieczyszona krew w brudnej arterii, neonowych bogów, głucho dźwięczących czerepów.
    Wzrost / waga: Niebo zastało nas upadłymi, Otchłań wzniosłymi. / Dokładnie tyle by serce przeważyło pióro.
    Aktualny ubiór: Odziany w skórę wężową, płaszcz proteuszowy żywy i zmienny jak tańczący płomień, noszący ślady dawno zaschniętej krwi fałszywych proroków. Siedem diademów a w każdym tysiąc słońc mieniących się jako klejnoty.
    Znaki szczególne: Jesteśmy szczególni. Jesteśmy różni i wyjątkowi. Tak jak wszyscy. Jak każdy z was i cała reszta roztańczonych odpadów tego świata.
    Pod ręką: Sznurek albo nic.
    Broń: Język żmijowy, ostry i jadowity choć podbity
    Dołączył: 27 Gru 2012
    Posty: 145
    Wysłany: 8 Maj 2013, 01:04   



    Koniec który był początkiem


    Dwaj odwieczni wrogowie spleceni w uścisku. Pogrążeni w walce na śmierć i życie szaleńcy toczący bój na ruinach zapomnianej cywilizacji, która umarła na długo przed tym zanim narodził się pierwszy z synów Adama. Dwa relikty minionych czasów, ostatni z duchów Wielkiego Babilonu.

    Znajdująca się przed nią trupia brama rozpięta pomiędzy dwoma ciemnymi monolitami wypełniła się nagle przejściem międzywymiarowym a cała jaskinia- ogłuszającym wyciem huraganu.

    Tafla, odbicie niebytu, wyrwa w czasie i przestrzeni, opisana podwójnie giętym łukiem utworzonym z kości humanoidów których czerń wyraźnie odznaczała się na tle błękitnego blasku.
    Zmienna i wzburzona jak oko cyklonu drażniła oczy swoją jasnością i wyciskającym łzy niesłabnącym podmuchem zimna wydobywającym się ze środka.

    Pojawił się chwilę potem powiewając strzępami garnituru i łopoczącym krawatem pragnącym zerwać się z szyi. W lewej dłoni trzymał czaszkę Jaunty'ego o pustych oczodołach w których zgasły czerwone ogniki.


    "Gdzież są teraz twoje drwinki, twoje wyskoki, twoje śpiewki, twoje koncepty, przy których cały stół trząsł się od śmiechu? Nic-że z nich nie pozostało na wyszydzenie swych własnych, tak teraz wyszczerzonych zębów?"

    Poruszył ustami wyciągając dłoń z czaszką na wysokość twarzy.
    Ani jedno słowo nie wzniosło się nad hałas portalu by zostać usłyszane przez ostatnią żywą tutaj istotę, którą była białowłosa dziewczyna, osobliwa przedstawicielka rasy dachowców.
    Obcemu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Wypowiedziawszy kwestię rzucił czaszkę prosto pod nogi dziewczyny. Pozbawiona kapelusza i żarzących się oczu niczym nie różniła się od innych martwych czerepów.

    Otworzył usta po raz kolejny, tym razem nie po to aby przemówić. Jego śmiech rozbrzmiał w jej myślach przywołany wciąż jeszcze świeżym wspomnieniem jego brzmienia.

    Z ramionami rozpostartymi jak w powitalnym geście ruszył w twoim kierunku.
    _________________
    Lucky
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Maj 2013, 18:58   

    Dziewczyna wpatrywała się jak zaczarowana w portal przed nią. Mimo, że musiała zasłonić oczy przed blaskiem starała się mu przyjrzeć jak najdokładniej.
    -Jasna cholera, to nie wygląda za dobrze.
    Zaklęła cicho pod nosem patrząc się na to wszystko. Nie oczekiwała niczego, mimo to czuła, że wpakowała się w poważne tarapaty. Było za późno by się wycofać więc powinna iść do przodu nie licząc się z nieznanymi konsekwencjami.
    Postawiła krok do przodu i po chwili zauważyła, że przez przypadek kopnęła czaszkę wężowego stwora. Z cichym chichotem patrzyła jak się turla do przodu.
    -Widocznie nie dostaniesz mych skrzydeł.
    Odwróciła się w stronę drugiego osobnika, który tu przebywał. Jednak ten na pozór przyjacielski gest nie przypadł jej za bardzo. Wyciągnęła przed siebie rękę, której dłoń zamieniła się w długie, lśniące ostrze.
    -Nie wiem co chcesz ale trzymaj się ode mnie na dystans!
    Krzyknęła tak, by ją usłyszał mimo wszechogarniającego huku. Jednak głos jej trochę zadrżał i zdawał się niepewny gdy spojrzała w jego oczy. Cóż znalazła jedną rzecz która ją przerażała na tym świecie. Mimo huku wpatrując się w te oczy zdawało się jej, że wszystko cichnie. Widziała tylko te dzikie spojrzenie drapieżnika, przed którym ucieka słabsza zwierzyna.
    Mimowolnie i nieświadomie opuściła broń chcąc się cofnąć. Jej zwierzęca natura bała się, jednak ludzką to fascynowało. Rozdarta stała i wpatrywała się w oczy mężczyzny, a przynajmniej istoty do złudzenia go przypominającego.
    Potrzęsła głową próbując się uspokoić. Huk powrócił do jej głowy, a dziewczyna starała się omijać spojrzeniem twarzy istoty przebywającej z nią.
    -Co się teraz stanie?!
    Nie wiedziała czemu właśnie to pytanie przyszło jej do głowy, jednak wykrzyknęła je by móc usłyszeć odpowiedź.




    Sługa nicości {Zbanowany}

    Godność: Imię nasze jest Legion.
    Wiek: Byliśmy tu na długo przed wami, po nas nie będzie nikogo.
    Rasa: Jesteśmy tymi których zdradziliście rodząc się w świetle.
    Lubi: Szum synaps, taniec na ostrej krawędzi noża, samotne ogniska pośród bezgwiezdnej nocy, ciszę zwiastującą nadejście burzy.
    Nie lubi: Stygnących zgliszczy, tłumów płynących jak zanieczyszona krew w brudnej arterii, neonowych bogów, głucho dźwięczących czerepów.
    Wzrost / waga: Niebo zastało nas upadłymi, Otchłań wzniosłymi. / Dokładnie tyle by serce przeważyło pióro.
    Aktualny ubiór: Odziany w skórę wężową, płaszcz proteuszowy żywy i zmienny jak tańczący płomień, noszący ślady dawno zaschniętej krwi fałszywych proroków. Siedem diademów a w każdym tysiąc słońc mieniących się jako klejnoty.
    Znaki szczególne: Jesteśmy szczególni. Jesteśmy różni i wyjątkowi. Tak jak wszyscy. Jak każdy z was i cała reszta roztańczonych odpadów tego świata.
    Pod ręką: Sznurek albo nic.
    Broń: Język żmijowy, ostry i jadowity choć podbity
    Dołączył: 27 Gru 2012
    Posty: 145
    Wysłany: 24 Maj 2013, 01:51   

    Dłonie uniesionych ramion mężczyzny zacisnęły się w pięści. Dwa identyczne czarne ostrza przebiły się bezkrwawo przez skórę obu jego przedramion wysuwając się poza granicę knykci na niecałe pół metra. Widząc jak chwilę wcześniej dziewczyna sama formuje wyciągniętą rękę w ostrą broń na jego uśmiechniętej twarzy odmalowało się pełne radości zaskoczenie. Poznał ją dopiero przed chwilą a już odnajdywał w niej tyle podobieństw!

    Nie znosił ich.

    Właściwie to najczęściej definiował swoją tożsamość poprzez zabijanie wszystkich tych, którzy mieli nieszczęście dzielić z nim zarówno cechy czysto somatyczne jak i przymioty charakteru. A tak się składało, że białowłosa miała z nim więcej wspólnego niźli chciała to przyznać nawet przed samą sobą.
    Choć zachowywała się w tej chwili jak spłoszona ofiara, bez wątpienia była drapieżnikiem. Imperatyw kociej natury każący polować pośród cieni nocy, odpowiadać na zew księżyca i pragnienie pobudzające krew do szybszego krążenia. Był pewien, że tu zrozumieliby się bez słów.
    Ale było jeszcze coś. Tym razem wynikającego z preferencji, choć możliwe, że w jej przypadku była to wyłącznie tragiczna i nieunikniona konieczność.

    Ciepłokrwiste humanoidy obdarzone świadomością i zdolnością abstrakcyjnego myślenia. Ich ulubione i najczęstsze ofiary.

    Zabijane dla mięsa? Wszystkożercy lub karniwory to kiepski łup, mało który drapieżnik zabija istotę znajdującą się na tym samym szczeblu łańcucha pokarmowego z intencją posilenia się nią lub bez powodu.

    Nie dotyczyło to wyłącznie morderców i kanibali.

    Przeguby jego dłoni skrzyżowały się ze sobą a czarne jednolite ostrza wraz z nimi. Uniósł je na wysokość klatki piersiowej dokładnie w momencie gdy białowłosa opuściła własną broń. Mieniące się refleksami klingi obcego niczym onyksowe zwierciadła odbijały błękitne refleksy portalu. A także blask żółtych oczu stojącej naprzeciw kotki, tak bardzo podobny do blasku jego własnych.

    Zbyt podobny.

    Zorientował się zbyt późno, wyzbył się czujności nadto zafascynowany obserwacją swojego celu na chwilę przed atakiem.

    Wciąż przemoczony płaszcz łopotał w podmuchach portalu siejąc wokół drobnymi kroplami wody. Ubrana w niego postać w szybkim wypadzie wyskoczyła zza pleców białowłosej dziewczyny zatrzymując się między nią a uzbrojonym w dwa ostrza mężczyzną w potarganych strzępach garnituru.
    Obydwaj byli identyczni jeśli nie liczyć różnicy ubioru oraz okaleczonej twarzy tego w płaszczu.
    Nim uzbrojony zdążył się cofnąć lub zareagować, ramiona okaleczonego przyciągnęły jego twarz do pozbawionych warg ust o ostrych kłach.
    Ostrza cofnęły się w dół przegubów a ciało zwiotczało kiedy jeden w dwóch osobach złożył i przyjął na swe usta makabryczny pocałunek. Kiedy przerwał nadal było ich dwóch choć teraz nie zgadzało się już tylko ubranie.

    Ciało w strzępach garnituru padło bezwładnie wyzwolone z ramion ciała w płaszczu, które stało nad nim wypluwając z ust resztki skóry. Nie było krwi.
    Dopiero w tym momencie odwrócił się w jej stronę.

    "Odsuń się od portalu."- Przemówił nie poruszywszy ustami po czym przyklęknął chwytając drugie ciało za krawat i wlokąc je w kierunku rozszalałej jasności.

    "Przeze mnie...?- Spytał jeszcze zatrzymując się w połowie i skinieniem głowy wskazując na martwą czaszkę Jaunty'ego.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,17 sekundy. Zapytań do SQL: 9