• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Stara Biblioteka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 22 Grudzień 2011, 15:26   

    Spokój dziewczyny wydał się mężczyznom nieuzasadniony i jednocześnie niepokojący.
    -Alfa B, potwierdzamy, dziewczyna na pewno pochodzi z Krainy Luster-rzucił do odbiornika ten stojący naprzeciw Azazela.
    -Przyjąłem zachowajcie szczególną ostrożność, w razie potrzeby, strzelać!-odpowiedział głos. Cóż, najwyraźniej mężczyzna stojący z boku pomiędzy dwoma regałami uznał jej swobodny ruch i podejście do półki, przy której stał za 'potrzebę'. Nacisnął spust pistoletu. Pocisk rozciął powietrze ze świstem, a huk wystrzału rozniósł się echem po bibliotece. Marainne została raniona w ramię. Kula wbiła się dokładnie powyżej łokcia, rozdzierając skórę i wbijając się w nią napędzana siłą prędkości. Kość również bez wątpienia ucierpiała, a drobny metalowy przedmiocik utknął w tkance mięśniowej.
    -Nie ruszaj się!-wrzasnął strzelający-Bo następnym razem odstrzelę Ci łeb-zapowiedział dość zdecydowanym głosem.
    -Alfa A, słyszałem wystrzał, wszystko w porządku?
    -Tak, naszego małego D'Artagnana poniosły nerwy i postrzelił dziewczynę, ale mamy wszystko pod kontrolą.
    -W porządku, pamiętaj, że was osłaniamy
    Komunikator ucichł, a mężczyzna który najwyraźniej przewodził grupie Alfa A zwrócił się znów do Azazela.
    -Biorąc pod uwagę wasze zdolności i to całe czary mary mamy wszlkie prawo do nerwowości. Tak, czy inaczej. Pójdziesz z nami. Jesteś oskarżony o kolaborację z ugrupowaniem Anarchs, dostaliśmy polecenie by przyprowadzić Cię na przesłuchanie-wyjaśnił spokojnym i opanowanym głosem profesjonalisty, który przeprowadził już nie jedną podobną akcję.
    -Radziłbym też nie próbować niczego śmiesznego. Na dachu pobliskiego budynku mamy obsadzonych kilku snajperów, którzy odstrzelą zarówno Ciebie jak i Twoją pannę jeśli będziecie za dużo kombinować... A zatem? Mogę liczyć na współpracę? Jeśli okażesz się niewinny, nie masz powodów do obaw... Prawda?-nie było tego widać pod zasłaniającą twarz maską, ale wydawać się mogło, że mężczyzna uśmiechnął się pod nią.... Dość parszywie.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Azazel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Grudzień 2011, 10:36   

    Najwyraźniej zachowanie i słowa Azazela odniosły pożądany skutek, albo po prostu grupa pachołów z MORI nie miała pojęcia z kim ma do czynienie i chyba przyszedł czas by im to uświadomić.
    Spojrzał ozięble na tego który zdawał się kapitanem całej grupy. Tym razem jego ton był znacznie chłodniejszy a nawet nieco mroczny.
    - W tej waszej organizacyjce powinni lepiej szkolić swoich żołnierzyków. Bo albo nie powiedzieli wam z kim macie do czynienia albo zwyczajnie jesteście za głupi by to zrozumieć. Myślisz że fakt iż jest was więcej i macie broń daje wam możliwość rozkazywania mi i robienia co tylko chcecie? Pan D'Artagnan właśnie zaprezentował, że na takie misje nie bierze się byle debila ale swoje braki w opanowaniu...
    Tu przerwał na chwilę spoglądając swymi błękitnymi oczyma prosto na agenta, który postrzelił Marianne. Niemal przewiercając go wzrokiem na wylot dodał stanowczo:
    - Będzie musiał spłacić własnym życiem. Co do pozostałych... - teraz ponownie wrócił na kapitana - To od WAS zależy czy wyjdziecie stąd cało i właśnie w tym momencie radziłbym zaprzestać gróźb. A żebyśmy się tym razem dobrze zrozumieli, moja dobra wola nie była podyktowana strachem, nie imponuje mi ani wasza broń ani wasza przewaga liczebna więc zacznij zemną rozmawiać tak jak powinieneś rozmawiać z istotą taką jak ja.
    Jego słowa mogły wydawać się równie czczą pogróżką co te członków MORI ale takie nie były. Odczekał już wystarczająco długo zbierając informacje. Przez cały czas rozmowy przyglądał się gdzie dokładnie stoi każdy z przeciwników i jaki dzieli go dystans od niego, przypomniał sobie budowę tego pomieszczenia i całego budynku a przynajmniej tej części którą zwiedził wchodząc tu. Informacje o snajperach, które mogły być jedynie blefem, brał na poważnie. Zdążył już spojrzeć kontem oka na otoczenie by zorientować się jak rozstawione są okna z których to może paść strzał.
    Jego pierwotny plan spalił na panewce, gdyby Marianne wyszła, miałby lepsze pole do popisu, teraz jednak miał już nowy. Nie był jednak w gorącej wodzie kompany, o nie, specjalnie wygłosił swój monolog by sprowokować reakcję wrogów i wybrać najlepszy moment, teraz jednak wciąż stał spokojnie.
    Marianne
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Grudzień 2011, 12:36   

    Naturalną rzeczą było to, że gdy oberwała złapała się za ramię.
    Idioci. Pomyślała, krew spływała po całej jej dłoni, nawet po białej sukience, nie było to aż tak poważna rana więc nie było problemu.
    Mogła równie dobrze ożywić całą bibliotekę, było by zabawnie ale nie to nie była jej wojna zresztą informację, które tu wymienią mogą jej się jakoś przydać,
    W zasadzie mogła by oderwać kawałek materiału ze swojej sukienki jednakże domyśliła się, że któryś z nich postrzeli ją i drugi raz więc darowała to sobie, ta pozycja sprawiła, że swoją druga dłoń miała opartą na książkach.
    -Dobrze dopierasz przyjaciół.
    Lekko się uśmiechnęła zwracając szeptem te słowa do Vincenta.
    -Domyślam się, że wyjaśnienia złożysz mi później. Co nie oznacza, że nasza randka i tak będzie miała miejsce.
    Dodała po chwili. Zaczęła im się przyglądać, dokładnie obserwowała każdy ich ruch, każdy krok i każdy wdech i wydech.
    Kto by przypuszczał, że akurat ona będzie miała takiego pecha.
    Zacisnęła dłoń, tą po której spływała jej krew. W zasadzie jakby się tak chwile zastanowić albo mogła zastosować sztuczkę z iluzją albo również ożywić co się tylko dało. Ale na chwilę obecną była obserwatorem.




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 25 Grudzień 2011, 10:41   

    Słowa Azazela najwyraźniej nie spotkały się z oczekiwaną reakcją, bo jeśli spodziewał się jakiegoś przestrachu, czy okazania skruchy ze strony swoich oponentów, to został niewątpliwie wielce rozczarowany. Odpowiedzią bowiem okazał się cichy rechot.
    -Spodziewaliśmy się, że powiesz coś podobnego.-rzucił dowódca niewielkiego oddziału-D'Artagnan, pilnuj dziewczyny-komenda była krótka i jasna toteż mężczyzna stojący najbliżej Marianne przysunął się jeszcze bliżej przytykając jej lufę pistoletu to głowy, tym samym dość znacząco ograniczając jej pole manewru.
    -Milady, teraz-rzucił następnie mężczyzna. Spowita iluzją niewidzialności dziewczyna wyłoniła się spod jej bezpiecznego płaszcza, teraz dopiero dając świadectwo swojej obecności. Wciąż jednak znajdowała się za Różanym Egzekutorem. Zaraz też cień, nad którym najwyraźniej sprawowała kontrolę poruszył się, by owinąć się niczym wąż wokół mężczyzny i skrępować jego ruchy, jednocześnie też nasuwając cienką zasłonę na jego oczy, uniemożliwiając korzystanie ze zdolności hipnotycznych.
    -Zwierzyna unieruchomiona. Aramis, usypiaj.-Mężczyzna stojący z tyłu zbliżył się, by wpuścić do napiętej żyły na szyi nieznaną substancję. Takie ulokowanie preparatu gwarantowało jego bardzo szybkie rozprzestrzenianie się po organizmie. Dowódca wykonał gest ręką i opętana o potężnych kruczych skrzydłach uwolniła mężczyznę.
    -Tak jak powiedziałem, jesteś oskarżony o współpracę z organizacją Anarchs i dopóki nie zostaniesz przesłuchany, nie puścimy Cię wolno. Substancja jaką wpuściliśmy do twojego organizmu ma działanie paraliżująco-łagodzące... To oznacza, że już za chwilę mało tego, że nie będziesz mógł się ruszać, dodatkowo nie będziesz tak skory do bójki... Nie doceniłeś nas, co? Panie egzekutor?-teraz wyprostował się i spojrzał na Marianne.
    -Masz prosty wybór, albo zaraz stąd znikniesz, albo nasz mały D'Artagnan umieści w twojej głowie siostrę bliźniaczkę tej kuli, którą masz już w ramieniu-zakomunikował spokojnie. Jednocześnie Milady i Aramis zacisnęli palce na powoli już słabnących ramionach Azazela. Przesłuchanie wydawało się nieuniknione.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Azazel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2011, 15:16   

    Spodziewał się, że grupka żołnierzyków ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie, ale szczerze mówiąc nie spodziewał się że to będzie coś takiego. Tym sposobem dał się zaskoczyć przez co ktoś po raz drugi już pokrzyżował mu plany.
    Jednakże prawdziwy wojownik to nie ten, który nigdy nie przegrywa ale ten, który każdą klęska potrafi obrócić w późniejsze zwycięstwo.
    Czując jak specyfik rozpływa się po jego dziele niemal natychmiast dając zamierzony efekt, Azazelowi lekko ugięły się kolana. Na szczęście dwa pachołki stojące po obu stronach zdążyły go przytrzymać, a jemu samemu jedynie nieco opadła głowa czarną kurtyną włosów nieco zasłaniając twarz.
    Uśmiechnął się ironicznie próbując podnieść głowę, która z każdą sekundą zdawała się być coraz cięższa. Jednak wzrok skierował na Marianne i z zadziwiająco wesołym tonem odparł:
    - Jeszcze nie przekreślaj szansy na randkę... spacer, kolacja no i kwiaty... Jedak na razie muszę Cię opuścić moja droga, sama widzisz że moi przyjaciele nie za dobrze znoszą odmowy, no i coś im już obiecałem... Także wybacz ale będziemy już lecieć a Ty zajmij się rączką, niedobrze by było jakby wyszło z tego coś poważnego.
    Uśmiechnął się ciepło d dziewczyny mrugając jednym okiem po czym spojrzał na dowódcę grupy.
    - Nie doceniłem? A kto powiedział, że od samego początku nie planowałem właśnie takiego obrotu spraw?
    Teraz pozostało już spokojnie oddać się w ich ręce i dać się zaprowadzić do kolejnych członków tejże organizacji by kontynuować to co już i tak się zaczęło.




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 5 Styczeń 2012, 17:08   

    -Jakie by twoje plany nie były, teraz pójdziesz z nami-zakomunikował przywódca grupy, którą głos z radia określał Alfą A, ale ze względu na pseudonimy, śmiało można było wymyślić coś bardziej kreatywnego jak... Klub Dumas, albo Trzej Muszkieterowie. Reprezentanci zespołu, Athos i Aramis ujęli swojego więźnia i poczęli prowadzić go w stronę wyjścia. Tyły ubezpieczała opętana Milady, rozglądając się nerwowo. D'Artagnan zaś maszerował na samym końcu z celownikiem mierzącym wciąż w nieruchomą Marianne. Dobrze, że nie postanowiła interweniować. Ostatecznie, nie zawsze warto mieszać się w sprawy, które nas nie dotyczą. W końcu zaś bezpiecznie opuścili budynek. Na ulicy zaparkowana stała duża, czarna, opancerzona ciężarówka z białym napisem na boku: 'MORIA'. Nie było wątpliwości co do tego kto zabrał się za tak śmiałe posunięcie. Strach pomyśleć jaką formę odwetu wymyśli czarna róża jeśli zarzuty okażą się fałszywe. Azazel został zapakowany na tył samochodu w towarzystwie całego zespołu szturmowego. Kierowca niemal natychmiast odpalił silnik, by po chwili ruszyć z miejsca. Ciernisty egzekutor mógł obserwować jak cztery lufy mierzą w jego głowę mimo wciąż działającego środka.
    [zt Azazel]
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Marianne
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Styczeń 2012, 11:48   

    (a właśnie sama miałam się zwinąć xd Gomen za brak dłuższej odpowiedzi xd)


    Była w tej chwili bezradna, nie mogła nic zrobić, w zasadzie mogła ale ta sprawa jej nie dotyczył.
    Poczekała aż samo się wszystko wyjaśni. Po dłuższej chwili gdy mężczyźni opuścili bibliotekę w dość szybkim momencie, Marianne Urwała kawałek materiału i obwiązała nim krwawiące ramię, zacisnęła trochę mocniej. Wzdychnęła i po dłuższej chwili sama się zwinęła.
    z.t




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 15 Styczeń 2012, 18:24   

    Biblioteka jest intrygującym miejsce. Zaczynając od ciszy, która musi być tutaj zachowana jakoby w jakiejś świątyni, kończąc na nieprzebranej kolekcji ciekawych ksiąg porozkładanych i kurzących się na półkach. Była też jedna, która stała się celem Weny. Tom ów budził przerażenie i wielu ludzi formatem zbliżonym do A4 oraz grubością ponad tysiąca stron. Z drugiej strony każdy, kto otworzyłby przerażającą książkę szybko zdałby sobie sprawę, że jest wypełniona obrazami, nie tekstem jak mogło się początkowo zdawać. Właśnie czegoś takiego poszukiwała zjawa, która do tego celu przybrała postać małej dziewczynki, która nie mając więcej niż 150 cm wzrostu mogła bez najmniejszego zwracania uwagi przemieszczać się pomiędzy regałami i poszukiwać wymarzonego tytułu. Przy tym, mając słabość do zbędnych ozdóbek przyozdobiła swoją głowę bardzo długimi białymi włosami wedle propozycji Olka. Miała na sobie fioletową ozdobną suknie, która pomimo swojego uroku zupełnie nie pasowała do tego miejsca. Za to była pełna elementów ładnych, a zbędnych, które Wena tak uwielbiała. Marne to jednak pocieszenie dla nieuświadomionego kulturowo duszka, który chociaż wiedział, że mało jest osób ubierających się w ten sposób to łudził się, że nie zwróci zbytniej uwagi otoczenia na siebie ubierając się właśnie tak. Z drugiej jednak strony biblioteka była prawie pusta. Poza bibliotekarzem nie było tutaj nikogo, a jemu wyraźnie dała do zrozumienia, że sobie poradzi sama, a raczej sam jak to przez pomyłkę duszek powiedział. Z drugiej strony ostatnio trzy lata spędził starając się zmusić pewną malarkę do stworzenia czegoś, czego Wena nie nazwie "Zabałaganionym płótnem". Na próżno! Porażka była bezpośrednią przyczyną, dla której zjawa przybyła do biblioteki. Musiała jakoś odreagować swoje zirytowanie oglądając dzieła, które trafiają w jej gust zamiast omijać go łukiem tak szerokim jak ten wzniesiony niegdyś dla Trajana na cześć jego zwycięskich batalii. Jednak jak znaleźć książkę, której się poszukuje. Teoretycznie najlepszym sposobem jest wypatrywać odpowiednich haseł zawieszonych przy półkach. Literki, znane zjawie, układały się jednak w niezrozumiały sposób, tak jakby nagle ktoś je pomieszał i z jasnych wyrazów ułożył rozsypankę, którą nim się odczyta trzeba ułożyć wedle nieznanego Wenie klucza.
    -Bezczelność!
    Stwierdziła senna istota zatrzymując się przed jakimś regałem i przypatrując się literom, które nawet wymówione głośno nie układały się w żadną logiczną całość. Musiała zatem szukać. Była tu już kiedyś, lecz nie sama. Wtedy wszystko wydawało się prostsze, a księga jakby sama wpadła w ręce. Teraz biblioteka wydała się zaprojektowana przez minojskich architektów.
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Styczeń 2012, 18:53   

    Szum w głowie z każdą nadchodzącą i odchodzącą minutą stawał się coraz to bardziej uporczywy, jakby przypominając o teoretycznie dawnych przecież doświadczeniach. Sen, niefortunnie, okazał się trochę jak za wcześnie oderwany plaster i po raz kolejny udowodnił mężczyźnie zarówno słabość jego psychiki, jak i irytujące nieuporządkowanie wewnętrzne które pozostawiło go na ulicy z bolącą głową i lekkim kaszlem, powodującym, że mógłby z powodzeniem reklamować leki na przeziębienie. Czy też jego objawy jak zwykły mówić perfekcyjnie umalowane matki idealnie wypielęgnowanych dzieci na ekranie telebimów, stronicach gazet czy najróżniejszych stronach internetowych. Nie, jednak nie mógłby tworzyć reklam. Nie był wypudrowaną matką. Nie nadawał się.
    Musiał jednak znaleźć jakieś miejsce aby się ogrzać. Nagle odczuwany w momencie przedostania się do ścisłego centrum miasta swoisty "tłumowstręt" skutecznie odrzucił go od wszelkich popularnych kawiarenek, kuszących filiżanką gorącej herbaty, przytulnym powietrzem i neutralnymi, typowymi dla zwykłych lokali zwyczajnymi konwersacjami. Zrzuciwszy swoją nagłą niechęć na ciągłe rozkojarzenie zarówno jedną z najbardziej niefortunnych mar, jakie mógłby wykreować jego własny umysł, jak i tajemniczą rudowłosą postacią która przypuszczalnie nie stanowiła wytworu jego wyobraźni, poszukał myślami miejsca w którym mógłby się zaszyć i wsłuchać w samą ciszę. Sound of silence. Biblioteka. Nie miejska jednak, jak uznał, kiedy wymijał toporne, dębowe drzwi głównej biblioteki miejskiej, służącej uczniom za skarbnicę lektur i opracowań maturalnych, także te akademickie, niezależnie od pory gromadzące w sobie aż nadmiernie wielu studentów, nie kusiły go właśnie przez swoje wypełnienie ludźmi. Cicho westchnął i skonstatował, że znał placówkę która spełniała wymagania a której ostatnimi czasy jakoś tak unikał. Nieomal zapomniał dlaczego. Po chwili wahania więc zawrócił i nieco przyspieszył kroku, kierując się ku staremu, dobremu gmachowi zapomnianej przez większość mieszkańców miasta biblioteki.
    Kiedy wszedł, pełnym ulgi westchnieniem powitał suche, ciepłe, wypełnione zapachem starych książek powietrze. Po chwili też ponownie cicho odkaszlnął, skorzystał z chusteczki i, rzekłszy właścicielowi standardowe "dzień dobry", ruszył ku półkom. Nie chodziło w tym momencie nawet o coś tak oczywistego jak zapoznanie się z literaturą, o czym przypuszczalnie bibliotekarz wiedział, tym niemniej chyba dla pozorów mężczyzna przystanął przy jednej z półek i zgarnął z niej obszerne tomiszcze traktujące o pojazdach pancernych drugiej wojny światowej. Dość ostrożnie obrócił stary, nieco rozlatujący się tom w dłoniach i zapytał właściciela:
    - Czy mogę go skleić?
    Standardową metodą odnawiania starych książek było klejenie ich okładek i doklejanie brakujących stron. Zazwyczaj z tego powodu nieopodal kart bibliotecznych zwykła leżeć gruba, przezroczysta paczka do pakunków która potrafiła przynajmniej na jakiś czas utrzymać fruwające strony w ryzach. William tymczasem chciał jakoś zająć ręce, stąd... pierwszym, co mu odpowiedziało, było nagłe:
    - Bezczelność!
    Pochodzące z obcego źródła. Kiedy podążył za wzrokiem bibliotekarza, dostrzegł niską, aż nazbyt dostojnie ubraną dziewczynkę szukającą książki. Miał wrażenie irytującego deja vu. Czy zaczęła się jakaś moda na staroświeckie ubrania której nie zanotował czy po prostu była wielka obława na świat ludzki, coś na pozór Sekretnej Inwazji? Jego wzrok stał się pytający, odpowiedziało na nie wzruszenie ramionami starego mężczyzny i wyciągnięcie taśmy oraz nożyczek spod lady. Zasadniczo nie było lepszego rozwiązania dla takiej kwestii niż zignorować. Tym razem obca istotka nie czyniła żadnych szkód, a i zawsze mogła zapytać. To nie był więc problem Williama, ba - student podświadomie miał wrażenie, że ewentualna oferta pomocy co najwyżej nastręczyłaby mu kłopotów zamiast od nich uwolnić. Przejął więc taśmę, nożyczki, podziękował i ruszył ku stolikom, gdzie to wziął się za renowację woluminu. Co więcej miałby zrobić? Nie ma co kryć, że chwilowo nie był raczej w nastroju na bycie miłym i uczynnym, jakoś tak... nie widział tego. Usiadłszy więc na jednym z twardych, stalowych krzesełek, odciął się kompletnie od problemu małej, zagubionej, staroświecko odzianej dziewczynki. Tak myślami, jak i gestami. Sumienie może się odezwie. Za jakiś czas. Chwilowo najważniejsza była odrywająca się na połowę długości twarda okładka.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 15 Styczeń 2012, 19:26   

    Niezaoferowanie temu duszkowi pomocy było doskonałą decyzją. Nie dlatego, że Wena pomocy nie potrzebowało. Jak widać to niechęć do tłumów sprawiła, że zupełnie nie potrafi się odnaleźć w tym świecie. W obecnej sytuacji ktoś kto pojawiłby się niedaleko i spytał o pomoc zostałby uznany za bibliotekarza i po prostu odprawiony, a w wypadku nalegań po prostu zignorowany. Cały problem polegał na tym, że zjawa nie wiedziała czego właściwie szuka. Miała w umyśle konkretną książkę, wiedziała, że gdzieś tutaj jest, lecz tytułu podać nie potrafiła, a opisywanie książki, w której są takie ładne obrazy brzmiało dziecinnie. Ktoś mógłby rzecz, że kuleczka wygląda aktualnie jak dziecko, lecz nikt kto pozwoli sobie na taką ignorancje nie może liczyć na kolejne spotkanie z Weną. Bierze się to z braku możliwości twórczych u najmłodszej części społeczeństwa. Byli nieprzydatni i niesmaczni, a ich rysunki wyglądały bardziej jak zawirowanie kresek niż coś prawdziwego. Zbytnio jednak zboczyliśmy z torów, które obrała Wena, a te skupione były na jednej tylko książce. W czasie gdy jakiś człowiek zajął się naprawą książek to udająca dziewczynkę zjawa wyciągała z półek wszystkie książki, które wyglądały na większe. Jeden tylko ruch, by uparłszy palec na grzbiecie okładki wysunąć księgę spośród szeregu jej towarzyszek. Drugi aby tom zajął najdogodniejsze miejsce do bycia przeglądanym, to jest oparł się na przedramieniu. Trzeci otwierał karty i ukazywał zawartość, która wywołała ciche westchnienie u zjawy i odłożenie przeglądanej książki na półkę.
    -Gdzie to jest?
    Szepnęła cicho mijając kolejny już rząd półek i rozglądając się. Zjawa jakby poszukując skarbów kierowała oczy nie na wszystkim dostępne książki, lecz w zupełnie inne miejsce. Na ściany, oświetlenie czy nawet na takie szczególiki jak człowiek klejący książki gdzieś niedaleko.
    -Jego tutaj wcześniej nie było.
    Zauważyła w krótkiej myśli Wena, po czym jednak nie interesując się człowiekiem obróciła się i skierowała na do kolejnego szeregu regałów. Wszystko to jednak nie przyniosło skutki i poszukiwana książka nie została odnaleziona. Co prawda jeszcze zostały nieprzeszukane osady koczowniczych książek, bo wena była niemal pewna, że one wędrują od jednego miejsca do drugiego i to jest główny problem w znalezieniu tego właściwego tytułu, lecz gdy minęła sklejającego książki co innego przykuło uwagę zjawy. Było to coś okropnego, a zarazem przypominającego nieco jakiś pojazd. Tak, może to jakiś dziwny rodzaj samochodu z jakimś kijem z przodu? Nie ważne co to było to można śmiało stwierdzić, że jest okropne. Nie tylko kwadratowe, ale jeszcze szare. Zdecydowanie nie nadaje się to do namalowania, lecz przecież nie mogło zostać pozostawione same sobie. Jakby całkowicie zapominając o wszelkich zasadach Wena po prostu się odezwała wyrażając swój nieprzychylny stosunek do zdjęcia lub rysunku, jeśli wzięta książka była z tych co to mają rysunki zamiast zdjęć pomiędzy tekstem.
    -Uważam, że to jest brzydkie.
    Tylko jaki to miało cel? Dlaczego duszek zamiast po prostu minąć nieznajomego uznał, że należy się odezwać. Szukał rozmowy? Może chciał zwrócić na siebie uwagę? Było to możliwe, lecz postać, która trzymała palec skierowany w stronę fotografii zupełnie nie wykazywała zainteresowania nieznajomym. Oczy były skierowane tylko na zdjęcie. Nawet same słowa były bardziej głośną myślą, która musiała zostać wypowiedziana. Dopiero kolejne słowa były skierowane do Williama. Tym razem też jednak specjalnie szacunku do niego nie wykazywała, lecz nie można winić zjawy, że nie była obyta w kontaktach z nie-artystami, albo ludźmi, z których nie chciała czegoś wydobyć. Właściwie było to tylko krótkie pytanie, które kręciło się wokół książki.
    -Co to jest?
    Ręka do samego końca wypowiedzi wciąż była wyciągnięta w stronę zdjęcia, lecz później cofnęła się. Na twarzy człowieczej postaci zjawy widać było skupienie tak jakby rzeczywiście całkowicie pochłonęła się brzydkim dziwactwem, które trudno było jej bliżej sklasyfikować. Co jednak na tym zdjęciu było? Oczywiście, że jakiś pojazd z tego okresu, a dokładniej jaki to już sobie wybierz, który tam lubisz.
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Styczeń 2012, 20:17   

    Kiedy już przysiadł z narzędziami pracy i odpowiednim woluminem, pomimo na początku drżących nieco dłoni, w końcu dał się do reszty pochłonąć swojemu zajęciu dokładnie tak, jak miał nadzieję. Wtedy to mógł cicho odetchnąć z niejaką ulgą, że jego myśli nabrały takiej przyjemnej prostoty i trywialności, skupione tylko i wyłącznie na czymś tak śmiesznym jak klejenie książek. A dało się zauważyć, że wziął się za nie bardzo, ale to bardzo pieczołowicie, jakby nie chciał niczego schrzanić. Szło mu więc okrutnie mozolnie, chociaż dało się zauważyć tu pewne zdolności manualne u młodego studenta. To znaczy, niczego nie chrzanił, ot tyle i nic więcej. Dość prawdopodobne, że właśnie dlatego bibliotekarz się zgadzał na to, aby wykonywał tę czynność - wystarczyło, że studencina sobie usiadł i się zamknął w swoim autystycznym światku na paręnaście minut i książka mogła spokojnie wytrzymać kilku następnych klientów bez zbędnego gubienia stron. A może chodziło o poczucie winy związane z Freją. No dobrze, w to już nie wnikał. Skupił się w pełni na cienki, przezroczystym kawałku jedną stroną posmarowanej klejem folii, za pomocą której musiał połączyć prosto strony tak, aby oglądanie schematów konstrukcyjnych niemieckiego Tygrysa i jego zdjęcia z 1943 nie zniszczyły się i dały wygodnie się przeglądać. Nic więcej, ale i nic mniej stąd też kwestia chwilowo mogła być dla jednego, młodego umysłu najważniejszą na świecie. Przynajmniej do momentu zakłócenia w perfekcyjnie pustej czasoprzestrzeni, czyjegoś wyciągniętego palca i ordynarnie zakłócającej ciszę uwagi.
    Dodać należy, że na początku nie do końca ją zanotował. Jedynie lekko drgnął, pozwolił synapsom nagle odpalić jak podstarzałemu gaźnikowcowi i omyłkowo przykleił sobie taśmę do palca. Wtedy dopiero spostrzegł tak naprawdę błąd w systemie i to na tyle poważny, aby wreszcie się obrócić i ze zdziwieniem spojrzeć dziewczynce w oczy. Potem się rozejrzał. Od razu zanotował, że nie zachowywała się jak kompletnie ludzkie dziecko, momentalnie więc zadał sobie w myślach krótkie, proste i chyba oczywiste w jego sytuacji pytanie:
    Dlaczego?
    Przypuszczalnie miał specyficzny rodzaj szczęścia, które sprawiało, że, gdyby bardziej mu zależało na unikaniu uszczerbku na zdrowiu, prywatna paranoja kazałaby kombinować sobie pistolet i nosić go w sakiewce. Ach, ależ do tej pory przydatny by był tylko... zaraz, raz! Zważywszy na to ilu razów uniknął, to raczej dobrze. Ewentualne skrzywienia psychiczne natury konkretnej odetchnęły na razie z ulgą, a zdziwienie na twarzy studenta przerodziło się w lekki, uprzejmy uśmiech.
    - Nie musi być ładne. To broń, uzbrojenie nie kłania się estetyce a praktyczności - odparł ze spokojem, absolutnie pewny, że dziewczynka zrozumie co mówił. W końcu, jak to utwierdził się w przekonaniu, nie miał do czynienia z ludzkim dzieckiem. Zabawne, że to tak prędko stało się dla niego aż tak oczywiste. Może doświadczenie, a może po prostu obcowanie z nieczłowiekiem zdało mu się nagle prostsze niż z dzieckiem któremu należałoby taką wypowiedź przetłumaczyć na znacznie prostszy język i wykazać się sporą dawką cierpliwości.
    Dziewczynka nie patrzyła na niego. Skupiła się na obrazku i zamarła jak rzeźba, dodatkowo ujmując swojej aurze normalności, kiedy to zanotowała pewien fakt i... zdawałoby się, skończyła na tym całą rozmowę. Potem robiła coś czego logicznie nie było sensu tłumaczyć. William więc ani chybi by dość prędko wrócił d swojej pracy, ale wtedy stężałe w jakimś dziwnym skupieniu spojrzenie skierowało się, wbrew wszelkim oczekiwaniom na niego i pojawiło się proste i oczywiste pytanie. Mrugnął i sam skierował wzrok na zdjęcie aby przypatrzeć się czarno-białej fotografii seryjnego modelu pancernego potwora walczącego pod Kurskiem. W myślach cicho westchnął, ułożył odpowiedź i rzekł ze stoickim spokojem:
    - Panzerkampfwagen VI Tiger, niemiecki czołg ciężki z czasów drugiej wojny światowej.
    Nie był szczególnie ciekaw co mogłoby nastąpić potem. Wziął się ponownie za klejenie kartek, aby przynajmniej tę dokończyć, tym razem jednak się nieco bardziej spieszył i koniec końców wyszło mu nieco krzywo. Kosmetyczna wada. Odstawił taśmę na bok, po czym przewrócił stronę aby zerknąć na schematy prototypu starego Königstigera. Wtedy zerknął na dziewczynkę ponownie. Dlaczego? Chyba nie powinien tak często dociekać przyczyn zjawisk po prostu irracjonalnych. To stanowczo za bardzo męczyło umysł.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 15 Styczeń 2012, 23:11   

    Wena nie myśląc nawet o tym jak nieodpowiednie jest jej zachowanie, którego efektem było przerwanie pracy w utrwalaniu wiedzy na wieki, nie odeszła po tym jak usłyszała odpowiedź na swoje pytania. Nie uznała sklejania kartek za coś godnego nazwania sztuką, lecz z drugiej strony zainteresowana była dziwnym pojazdem, który został ochrzczony mianem broni. Otwierając szeroko usta ze zdziwienia wymówiła niemo jakieś słowa jakby była rybą. Złączyła ręce za plecami i natychmiast odparła.
    -Jak coś takiego może zostać użyte jako broń. - Tak brzmiałyby słowa gdyby zostały wypowiedziane. Co prawda słyszała o potwornych działach, które uwielbiała porównywać do trąb archanielskich, tych z apokalipsy, które wygrywały przepiękne melodię zakończone zwykle akordem walących się murów czy ludzkich krzyków przerażenia. Pamiętała doskonale te piękne potwory. Największy urok miały te zwane przez Wene Ultimkami, czyli armaty z wygrawerowanym napisem "Ultima ratio regum". Ta piękna ironia urzekła zjawę od chwili kiedy po raz pierwszy ujrzała ten napis. Jednak później jakoś umknął jej rozwój zbrojeń i nie miała pojęcia, że istnieje coś takiego jak czołg. Toteż jej myśli poniosło dalej do ogromnych maszyn oblężniczych. Takich co jeszcze przed jej powstaniem budowano by zdobyć umocnienia. Pamiętała wieże, po których wchodzono na szczyty umocnień i tarany burzące bramy, a nawet rzymskie balisty oglądane kiedyś w jednej z książek. Nic jednak nie przypominało tego dziwu i wszystko było zrobione z drewna, a to jakby było z całkiem innego materiału. Miało też na sobie napisy. Mimo to ten ślad był dobry. Również machiny oblężnicze nie były ładne, a więc może to jakiś rodzaj tejże machiny? Nazywany czołgiem ciężkim. Czy to rzeczywiście jest takie ciężkie? Nie ważne! Ważniejsze czy są lekkie, bo powinny być. Z drugiej zaś strony czym jest sam czołg? Czołg. Czołg... Może to się ma wczołgać na mury? Bastiony, popularniejsze niż dawny system basztowy przecież mogły być zdobywane przez wtaczanie się czegoś takiego po pochyłych ścianach! (Zjawa nie widziała jak jej myśli są głupie.) Na pewno tez to na kołach przyczepia się do murów. Jednak wciąż nie wszystko było pewne, a skoro ten człowiek znał nazwę to na pewno też jest wstanie powiedzieć co to właściwie jest.
    -To jakaś machina oblężnicza? Czy gdyby nie zrobili tego ładniejszym to nie byłoby lepiej? Armaty wyglądają pięknie i są śmiercionośne! To samo taka dziwna wschodnia kawaleria! I wtedy.. wtedy można pokazać na paradzie!
    Dla Weny wszystko musiało być piękne. Praktyczność była rzeczą drugorzędną. W końcu została stworzona ze snu mecenasa, a więc bliższa jej była tematyka sztuki niźli wojna czy też użyteczność. Na tym się jednak nie skończyła kwestia zjawy, która po chwili kontynuowała.
    -Ma dziwną nazwę... Wymyślili go Niemcy tak? Zawsze uważałam, że to barbarzyńcy!
    Ostatnie stwierdzenie nie było skierowane już do Williama. Nawet oczy skierowały się już w innym kierunku. Tak, znów pojawiło się coś dziwnego, lecz chyba podobne. Nieco ładniejsze, chociaż też brzydkie. Miało jakiś dziwny kij wystający z przodu bądź tyłu, kto tam wie gdzie to ma przód, a gdzie tył? Oczywiście nie byłoby sensu mieć pistoletu ani żadnej innej broni przy tej istocie. Nie tylko by już jej dawno tam nie było gdyby nie ciekawość, ale również łatwo byłoby się czegoś tak niegroźnego pozbyć. Może gdyby człowiek zajął się czymś klasyfikowanym przez wenę do sztuki, lecz w wypadku fraszki naprawiania książek nie było mowy o większym zainteresowaniu i próbą zdobycia dla siebie kawałka twórczości.
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Styczeń 2012, 00:09   

    No dobrze... przynajmniej tymczasowo, nieznajoma dziewczynka spoczęła na poziomie relatywnie nieszkodliwej choć, ujmując to tak trywialnie i w bolesny sposób podsumowując jej osobowość, była dziwna wedle obecnych standardów. Może dlatego mężczyzna powziął w pewnym momencie dość silną decyzję o tym, aby cokolwiek się nie działo, nie być za bardzo zdziwionym o ile to w jakiś sposób go nie "narusza". Na razie tak się nie działo, ba, zapadła chwila ciszy także można było się zrelaksować i... chwileczkę.
    W zasadzie to milczenie, połączone z faktem, że nieznajoma wciąż nie zmieniała miejsca pobytu, z czasem spowodowało dość niefortunny dyskomfort i brak swobody. To wywołało lekki, osobisty dylemat, aż wreszcie sprawiło, że William rzekł tylko:
    - I to by było na tyle.
    Po czym jak gdyby nigdy nic, wrócił do swojej pracy. Przez chwilę nawet miał ochotę się przesiąść gdyż owszem, personalnie wciąż wywoływało to lekką niewygodę wewnętrzną, z tego jednak zrezygnował ze względu na kulturę osobistą. Z cichym westchnieniem wziął się więc za dalszą zabawę z taśmą i książką, nie przyglądając się nawet zbyt uważnie zdjęciu czołgu. On bowiem, w przeciwieństwie do dziewczynki, kompletnie się odciął od jakichkolwiek głębszych, filozoficznych myśli, skupiając cały swój umysł na wykonywaniu jednej, prostej czynności. Tym razem różnica była tylko taka, że przy okazji zdawał sobie sprawę z obecności innej jednostki żywej w bliskim pobliżu co częściowo zaprzątało mu głowę i nie pozwalało na pełne poświęcenie się sprawie, co na zewnątrz skutkowało wyłącznie zwyczajnym zwolnieniem pracy. Potrzebował takowego aby znowu nie przykleić sobie przypadkiem palca. Skutek? Przez chwilę mogła podziwiać najcięższy czołg drugiej wojny światowej, potem jednak William skończył pracę na tej stronie i bez pardonu przewrócił na następną. Pojazd opancerzony lekki jednak okazał się być jeszcze stabilnie trzymającą się woluminu kartką, student więc w milczeniu zaczął szukać następnej, aż wreszcie spoczął na starym mauzerze. Potem zaczął szukać końca taśmy i wtedy mniej więcej przyszedł ten czas, kiedy dziewczynka się odezwała. Kiedy zdawał sobie sprawę z jej obecności, nie potrzebował tyle czasu, po chwili więc myślami przeskoczył na kwestię dziewczynki, potem czołgu, a potem mrugnął, obserwując ją dość badawczo. Po chwili wrócił wzrokiem do strony z niemieckim Tygrysem.
    - Machiny oblężnicze przestały być używane kiedy do powszechnego użytku doszła ciężka artyleria. Na paradzie...
    Uśmiechnął się wtedy lekko, kryjąc jednak pewną pobłażliwość, kiedy się zastanawiał jak bardzo mało ważna była kwestia estetyki podczas wojny. Zrezygnował jednak z tłumaczenia tego, odwrócił głowę i po prostu odparł spokojnie:
    - Przypuszczalnie.
    Nie okazał przy tym żadnego zaciekawienia kwestią kawalerii określanej mianem "dziwnej" i "wschodniej". Cóż to mogło być konkretnie - spektrum było spore, od Tatarów przez chińską jazdę po kozaków czy nawet polską husarię toteż William nie miał żadnego, konkretniejszego obrazu w myślach. Nie poszukiwał go jednak, nie do końca pewny czy aby powinien być ciekawym takiej kwestii. Ze spokojem wodza poczekał na następną kwestię oczekując, że taka się mogłaby pojawić. W myślach zaczął jednak odliczanie do momentu w którym odwróci wzrok i wróci do swego zajęcia. A potem usłyszał kolejną kwestię, po której uznał, że miał do czynienia z kimś naprawdę starym. Chwila przerwy... No shit, Sherlock. To przecież było tak oczywiste! Druga jednak nieomal z rzędu postać jaką spotykał (o ironio - dziecięcej urody) była tak bardzo nieaktualna...
    - Obecnie Republika Federalna Niemiec należy do najbogatszych państw Unii Europejskiej. Jeśli znajome ci są jednak machiny oblężnicze, przypuszczam, że kojarzysz coś takiego jak Cesarstwo Niemieckie, które już się znacznie oddaliło od terminu barbarzyńców.
    Uśmiechnął się delikatnie.
    - Polecam dział historyczny, jest tam sporo dość interesującej literatury, w tym historiograficzny tomik Geyera. Miejscami ciężki w obyciu ale ma sporo użytecznych informacji.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 17 Styczeń 2012, 18:41   

    Oczywiście w swym egoizmie Wena całkowicie ignorowała potrzeby nieznajomego, który nie był szczęśliwy z powodu zjawy stojącej nad nim i pytającej dlaczego czołgi są brzydkie. Cieszmy się, że William nie pokazał jej zdjęć z pierwszej wojny bo pewnie byłaby jeszcze bardziej tym wszystkim oburzona. Teraz jednak milczała w spokoju jakby coś rozważała. Nawet udało się jej przygryźć własny język po tym jak po raz któryś zamknęła uprzednio otwarte usta. Zmrużyła przy tym lekko oczy i uniosła lekko ręce, lecz ostatecznie nie dokończyła gestu i znów trwała w dziwnym milczeniu. Nawet przyjemna cisza, tylko dlaczego właśnie na nią skierowały się myśli Weny. Temat został zmieniony właściwie już kilkanaście sekund po niefortunnym spotkaniu zębów z językiem. Uznała, że ta cisza mogłaby zostać namalowana w piękny sposób. Taka pustka, lecz wypełniona starymi, zakurzonymi księgami. (Tutaj została poniesiona przez silny podmuch wyobraźni, który zatarł rzeczywisty obraz miejsca.) Wtedy też zamknęła oczy i wydawać by się mogło, że skamieniała ignorując już na dobre nieznajomego. Trwało to około minuty, czyli wbrew pozorom całkiem krótko. Akurat chwilkę na nabranie nadziei i powrót do poprzednich zadań. Nie skomentowała już faktu, że machiny oblężnicze przestały być używane. Dla niej ważniejsze były obrazy gdzie setki śmiesznych ludzików szturmuje jakieś miasto wchodząc na nie po dziwnej wieży. Na dodatek zawsze można uznać armaty za kontynuatorki długiej tradycji zdobywania fortyfikacji wroga. Nawet jednak nie starała się tu dyskutować tylko cicho kiwnęła głową jakby na znak zgody. Po pierwsze dlatego, że na sprawie się nie znała, a po drugie dlatego, że były dla niej istotniejsze rzeczy, a raczej rzecz, o której właśnie sobie przypomniała. Na razie jednak była zaintrygowana stwierdzeniem Cesarstwo Niemieckie będące obecnie republiką. Nie to żeby nie wiedziała, ale ilekroć słyszała, że ci Austriacy (Znów wezwijmy Ironię!) stali się republiką uśmiechała się drwiąc z dawnego urzędu władcy Rzeszy. Trzeba powiedzieć, że Wena ma ogromne braki jeśli chodzi o wydarzenia najnowsze ale nie we wszystkich kwestiach. Toteż gdy tylko usłyszała hasło "Unia Europejska" to nie wiedząc czemu zaczęła cicho nucić znaną wszystkim melodię chociaż dla uszu Wiliama trudną do usłyszenia. Przecież trzeba pamiętać, że znajdują się w bibliotece i nie można pozwolić sobie tutaj na zbyt głośne tony. Nie mogła jednak nie skomentować jego stwierdzenia i wyjaśnić, że i tak germanie to barbarzyńcy.
    -Jeszcze się nazwali świętymi! Bezczelność. To i tak zwykli barbarzyńcy ... - Nastąpiła dłuższa pauza, po której nagle zjawa zmieniła temat na zupełnie inny jakby niezwiązany całkowicie z poprzednim. -Konstantynopol był ładniejszy niż wszystkie germańskie nory. Byłeś tam? Szkoda, że upadł.
    Oczywiście jej pojęcia o Świętym Cesarstwie Rzymskim było nikłe. Kiedyś nawet odwiedziła jakieś przygraniczne wioski, jeden zamek, lecz to wszystko niezbyt dobrze wypadało. Później unikała tych ziem chociaż, nie wiedząc o tym, kilkukrotnie była na terenie państw niemieckich. Jej ignorancja sprawiła, że jednocześnie krytykując Cesarzy Austrii potrafiła zachwycać się pięknem Wiednia. Ważniejsze jednak dla losów Weny było stwierdzenie o dziale historycznym. Chociaż nie miała zamiaru zajmować się "kroniką niekompetencji ludzkiej" to samo stwierdzenie o poszukiwaniu informacji wśród tutejszych zbiorów raz jeszcze przypomniało o głównym celu. Nie było możliwości by wyszła stąd bez tomu, po który przyszła. Nie było też mowy o żadnej wymianie. Zresztą... Nie wiedziała gdzie jest dział historyczny. Szczerze to nie znała położenia żadnej z grup tematycznych biblioteki.
    -Szukam czegoś innego, ale dziękuję za wskazanie niezaprzeczalnie interesującego tytułu.
    Po tych słowach postanowiła odejść. Nawet się pożegnała lekkim dygnięciem, chociaż wykonanym "pro forma' żeby tylko nikt jej nie zarzucił braku szacunku. Paradoksalnie dotąd nie przejmowała się tym i William mógł wiele razy uznać jej zachowanie za nieodpowiednie względem niego. Czy to przeszkoda w pracy, czy też długie ignorowanie, czy jeszcze inne drobiazgi. Odwróciła się zatem i udała się do najbliższych, niesprawdzonych regałów gdzie uważnie przeszukiwała każdy tom sprawdzając czy jego rozmiary są zbliżone do odpowiednich. Nawet próbowała wyciągnąć jeden z tytułów, lecz ostatecznie wsunęła lekko wysuniętą książkę i stwierdziła cicho:
    -Za duże.
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Styczeń 2012, 20:53   

    Oczywiście w swym wypaczonym egoizmie William nie miał najmniejszego prawa w pełni ignorować nieznajomej, do tej pory absolutnie bezimiennej przybyszki. Dlatego też, kiedy się wypowiedział i ponownie zapadła cisza jakby rzekł coś niestosownego, nie kontynuował i wrócił do pracy. Tym razem niefortunnie do lekkiej osobistej niewygody związanej z syndromem "ktoś mi spogląda nieustannie przez ramię" doszła związana z tym milczeniem. Po dogłębnej analizie wprawdzie nie spostrzegł powodów do panicznego zmartwienia o ewentualne urażenie drugiej osoby czy przepraszania, ani chybi jednak pozostać musiał uporczywy, charakterystyczny dość ucisk w głowie świadczący o tym, że coś pominął. Względnie po prostu podświadomie szukał powodów aby się o coś obwiniać lub takowe przed sobą bardzo skrzętnie krył. Gra skrajności w jego głowie... zrezygnowawszy z takowej, zajął się w myślach usystematycznieniem swojej pracy i uczynieniem z niej ponownie swojego priorytetu. Cichy głosik we własnej głowie podpowiadający, że czynność zostanie mu jednak przerwana, zignorował.
    Ów wypomniał mu się, kiedy student usłyszał nad sobą po raz kolejny głos na oko dwunastoletniej, stanowczo nazbyt staroświecko na te czasy odzianej dziewczynki. Mrugnął wtedy, zrezygnował z miejsca z komentowania kwestii barbarzyńskiego pochodzenia narodowości niemieckiej (to się zresztą tyczyło prawie całej Europy...) i przeszedł do następnej kwestii. Wysnuł już wtedy wewnętrznie takie nieśmiałe cokolwiek przypuszczenie, że, dopóki unikał kompletnego absurdu (a i wtedy prawdopodobieństwo było), to co miał powiedzieć mieściło się w kategorii rzeczy kompletnie nieistotnych dla rozmówczyni. Tym niemniej obejrzał się w jej kierunku, uśmiechnął uprzejmie i, spoglądając w te szukające czegoś ciekawszego niż to miejsce oczy, odpowiedział:
    - Nigdy nie byłem w Istambule.
    Potem patrzył na nią przez ten uprzejmy kawałek czasu aby opieszale, aż wreszcie powrócił wzrokiem do swego dzieła, zwanego "stare tomiszcze i taśma". Temu oddał się na najbliższą chwilę, dokańczając w trymiga kolejną stronę i, kiedy zaczynał następną, naszło go pytanie czy skończy ten wolumin w ciszy i samotności czy też...
    Ach, czyli jego sugestia spotkała się z reakcją. Ponownie się obrócił, wtedy jednak kiwnął lekko głową, chwilę podumał i mimo wszystko odparł:
    - Jeśli to coś konkretnego to mógłbym...
    Nie dokończył. Dygnęła kulturalnie i odeszła aby samodzielnie szukać, co powitał z cichym, obojętnym "aha" które pojawiło się w jego głowie i wkrótce zgasło, ustępując kwestiom cokolwiek bardziej ważnym. Tych priorytet i nastrój był jednak taki, że William nieomal momentalnie skupił się na uzbrojeniu niemieckim, nożyczkach i taśmie. Mrugnął i wrócił do pracy, dostrzegając przy tym, że zbliżał się do końca. Pozwolił sobie więc na pewien relaks, zwolnił i pogrążył się wewnętrznie w tej ciszy, która go otaczała. Brak presji, brak jednostek ludzkich w pobliżu, tylko spokojne, metodyczne działanie. Idealnie. Dość pracy aby zająć ręce, niewystarczająco aby się zmęczyć. Na tyle wymagająca czynność aby zaprzątać myśli, nie dosyć jednak aby zakłócić tę leniwą ciszę która zapanowała w jego głowie. To było naprawdę, naprawdę przyjemne.
    Wbrew pozorom niektóre dźwięki które, zdawałoby się, są ciche i niewybijające się ponad standardowych 30-40 decybeli, z którymi ludzkie ucho nie ma najmniejszego problemu, potrafią nastręczyć nieco kłopotów. Oto niezbyt głośno wypowiedziane dwa słowa bowiem wybiły Williama z rytmu na tyle skutecznie, że student zaskoczony spostrzegł dopiero po fakcie, że znowu przykleił swój palec do książki. Zaklął w myślach, potem ostrożnie naprawił usterkę i się obejrzał za siebie zastanawiając się już, czy przypadkiem ktoś czegoś do niego nie mówił. Bynajmniej. Wzruszył więc lekko ramionami i uznał, że, jeżeli dziewczynka potrzebowałaby pomocy, mogła zawsze o nią poprosić. Chociaż, co tu wiele nie mówić, bibliotekarz byłby po stokroć lepszym wyborem niż kompletnie nieznany pod względem kompetencji, wątły studencina któremu inteligencji nie dodawało nic prócz okularów.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 9