• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Stara Biblioteka
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Sierpień 2011, 11:25   

    William szczerze nie chciał tego robić. Nie miał w zwyczaju wchodzić wandalom w drogę, zdecydowanie niepewny swoich możliwości. Co najwyżej - właśnie - wzywał policję po cichutku, dbając o to aby nei zostać spostrzeżonym po czym usuwał się im z drogi. Wychylając się narażał się co najwyżej na niepotrzebne bliskie spotkanie z czyimś kastetem i kijem bejsbolowym, niczego nie osiągając. I w tym przypadku byłoby podobnie... może gdyby nie jego naturalny szacunek do książek. Albo do właściciela. Bądź co bądź, chodziło o to aby nieznajoma nie zniszczyła niczego więcej, tak, to było dość ważne.
    - To chyba oczywiste, że ostrzeżenie ma cię wystraszyć - powiedział beznamiętnie, co oczywiste, zachowując zimną krew jak prawdziwy mężczyzna (nie, w to akurat nawet on nie wierzył). - Nie życzę ci posiedzenia na posterunku, jesteś tylko głupią małolatą. Dobrze więc ci radzę żebyś się ulotniła.
    Zachował pewną moc w głosie aby wywrzeć odpowiednie wrażenie. Wprawdzie jego nowy pupil nie wzmacniał efektu psychologicznego, a i Will był po prostu chuderlawym, średnio wysokim okularnikiem, ale nie chciał sobie pozwalać na chwilę słabości. Dziewczyna się zachowywała jakby miała nierówno pod sufitem, wolał więc nie tracić zimnej krwi. Chociaż miał szczerą ochotę, a najlepiej widziałby scenariusz w którym on się przestraszy, a ona sobie odpuści i zostawi miejsce w spokoju. Co go najbardziej jednak niepokoiło to fakt, że nie zareagowała szczególnie na Wielkiego Białego Królika. Prawdopodobieństwo, że nie była człowiekiem, wzrosło. A to oznaczało, że szansa na to, że William właśnie znalazł się w czarnej dupie, właśnie stała się większa od Mount Everest. Jęknął w myślach, stojąc jak idiota na schodach i próbując udawać wyższego niż w rzeczywistości. Tak w rzeczywistości nie należał do olbrzymów, ani fizycznych, ani psychicznych.
    Zjebany dzień. Rzadko mu się brało na wulgaryzmy, ale dzień był naprawdę zjebany. Na domiar złego przybyszka przestała rozwalać książki (hura...) i podeszła do niego, a jeszcze jej kot go niemalże zaatakował. Zignorował to. Wolał nie prowokować ani zwierzęcia, ani właścicielki przez otwartą wrogość fizyczną, ograniczył się do działań taktycznych, przede wszystkim słownych. Patrzył na nią nie kryjąc przed sobą, że zaczął się bać. Ale tak na zewnątrz był mistrzem twarzy pokerzysty.
    - Mówisz, że aż tak nienawidzisz kłamców? – spytał więc, kalkując jej ton. - Wiesz, nie wierzę ci. Gdyby tak było, nie informowałabyś mnie o tym, a po prostu zabiła. Przecież mi nie wierzysz.
    Naprawdę. Aby dodatkowo okazać swój pozorny brak strachu, odwrócił się nieznacznie od dziewczyny i spojrzał na Wielkiego Białego Królika. Odpowiedział mu badawczy wzrok króliczych oczu. Też mam nadzieję, że nie, pomyślał wtedy i pogłaskał zwierzaka lekko po łbie. W razie czego... nie poradzi sobie. Ze smutkiem przyznał przed sobą, że nie ta myśl go przerażała, tylko troska o czekającą w domu dziewczynkę i konsekwencje tejże. Westchnął cicho.
    - Chyba, że chcesz mnie po prostu przestraszyć dla idiotycznej satysfakcji.
    Freja
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Sierpień 2011, 13:19   

    Chłopak okazał się być bardzo ciekawą osobistością. Nie dość, że mi się postawił zmieniając coś co sama przed chwilką mu powiedziałam, to jeszcze zaczął gadać o jakiejś tam satysfakcji. Coś jednak było z tą jego wypowiedzią nie tak, ale jeszcze nie do końca wiedziałam co. Trzeba było zmienić nieco strategię, dlatego odsunęłam lekko już zdenerwowanego Cheshi od chłopaka i zaczęłam dyskretnie przesuwać się w kierunku wielkiego królika, patrząc na reakcję właściciela.
    - Wierzysz, nie wierzysz. A może ja nie chcę cię zabijać… Może czeka cię coś gorszego niż śmierć… Nie pomyślałeś o tym prawda? A na pewno zorientowałeś się już, że nie masz doczynienia z istotą ludzką - uśmiechnęłam się słodko i spojrzałam na dużego futrzaka. Przypominał mi trochę pewnego królika, ale tamten był mniejszy i na pewno nie przepuściłby okazji, w której jesteśmy, aby się na mnie rzucić i rozszarpać na strzępy.
    - Jesteś w błędzie myśląc, że straszę cię dla satysfakcji. Poza tym możesz mi wierzyć, lub nie. Nie obchodzi mnie to za bardzo.- spojrzałam mu prosto w oczy. Tak mimowolnie zwróciłam uwagę na to, że są ciemno brązowe i zaczęłam się zastanawiać jakby wyglądał bez okularów. Dziwne. Z jednej strony straszysz człowieka, a z drugiej zastanawiasz się, czy lepiej mu w okularach, czy bez. Gdyby Cheshire słyszał teraz moje myśli to na pewno zacząłby się ze mnie wyśmiewać. Jakie szczęśćcie, że nie może tego zrobić.
    -No dobrze Cheshi zostawmy Księcia na chwilkę w spokoju i zajmijmy się czymś bardziej przyziemnym. Pora na herbatkę!- rzuciłam z entuzjazmem stawiając kota na ziemi i wracając na miejsce książkowego „pobojowiska”. Tam poprzesuwałam powyrywane kartki i zniszczone książki tworząc na środku czystą przestrzeń podłogi o kształcie koła.
    Ściągnęłam z głowy swój kochany brązowy kapelusz i zaczęłam z niego wyciągać kolejno: mały czerwony obrusik, cztery filiżanki z talerzykami, cztery łyżeczki i dość dużej wielkości imbryk. Cheshi spojrzał na mnie z politowaniem, co znaczyło, że zapomniałam o jakiejś bardzo ważnej rzeczy. A no właśnie.
    -Pewnie twierdzisz, że mam nierówno pod sufitem, albo zwiałam z psychiatryka. Wielu Ludzi z którymi się spotkałam tak twierdziło i w sumie nie wiele się mylili.- powiedziałam w stronę chłopaka, po czym wzięłam do prawej reki kapelusz i z uśmiechem, lekko się kłaniając, dodałam:- Jestem Freyja Northlight. Szalony Kapelusznik. A ten prześliczny czarny kot to Cheshire, mój wierny towarzysz. Miło mi cię poznać. Nie wiem, czy wiesz coś o miejscu zwanym Krainą Luster, ale czy zechciałbyś, Książę, wraz ze swoim wielkim białym królikiem, wypić z nami herbatkę-
    To mógł być szok dla tego człowieka, z resztą Cheshi też popatrzył na mnie jak na jakieś dziwadło z cyrku. Czegoś takiego na pewno się nie spodziewali.
    Zmianę strategii uważam za rozpoczętą. Krok pierwszy: wywołać jak największy szok wśród widowni.
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Sierpień 2011, 14:10   

    Will ciągle patrzył na nią ze sceptycyzmem, gdy jednak zaczęła się zbliżać do Wielkiego, Białego Królika, przez jego twarz przemknął cień gniewu. Gdyby spróbowała coś jemu zrobić, studencina popełniłby swoiste samobójstwa poprzez idiotyczne bohaterstwo w obronie przerośniętego marchewkożercy. Cóż. Może wypadałoby się skupić na fakcie, że kot ciągle na nim siedział i zachowywał się jakby chciał zrobić z niego drapaczkę? Westchnął w myślach i spróbował pomyśleć o czymś mniej wywołującym dreszcze co też, wbrew pozorom, nie było łatwe. Dziewczyna była bowiem zarówno nadnaturalna, jak i ostro popierdolona, albo przynajmniej starała się mu z takiej strony pokazać. Do tej pory szło jej naprawdę nieźle.
    - Większy element zaskoczenia by był, gdybyś ograniczyła gadanie - powiedział, w myślach krzyżując przy okazji palce aby jego rady nie potraktowała na poważnie. Zasadniczo mniej niebezpieczne były osoby, które chciały mówić, zrobić wokół siebie przedstawienie, niż takie które odwalały robotę w milczeniu. Kiedy ktoś mówił, mógł co najwyżej budować pozory. Jeśli tymczasem ta dziewczyna budowała tylko pozory, to już mógł losowi dziękować za łaskę, że napotkał tylko na postać która kłapała dziobem. W kontekście wiedzy o istotach magicznych przy okazji doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że był wobec nich bardziej niż słaby. Na jej wypowiedź więc wzruszył lekko ramionami wkurzony na siebie, że nie mógł tego w żaden sposób zripostować. Sam więc przez dobrą chwilę milczał, nie spuszczając jednak wzroku z nieznajomej przybyszki. Wewnętrznie się ucieszył, kiedy zdjęła kota, na zewnątrz zaś pozwolił sobie na ciche syknięcie kiedy pazur zahaczył o skórę pod koszulką. Nie ruszył się z miejsca. Miał wrażenie, że najbardziej "normalnie" by porozmawiał w tym momencie z Wielkim Białym Królikiem i sam uznał, że ta psychodelia go zaczynała powoli przytłaczać. Pozwolił więc sobie na prowokacyjny kubeł zimnej wody, kiedy ona bawiła się w układanie książek aby jej odpowiadało. Lekko się odsunął i cichcem, szybko, wezwał tę chrzanioną policję do przypadku wandalizmu. Miał już strategię względem swojego pupila (wcisnąć na strych, udawać, że go tam nie ma) i dziewczyny (zdrowo oberwać za głupi telefon). Odłożył słuchawkę i wciąż nie ruszał się z miejsca, czekając aż ta zareaguje na dość prowokacyjny gest. Miał nadzieję, że z jej strony reakcji nie będzie bo... mógł tego pożałować.
    Freja
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Sierpień 2011, 16:51   

    Zachciało mu się prowokacji, więc moja strategia była albo zbyt dobra, albo nie zadziałała. W końcu udało mi się trafić na jakąś interesującą osobistość. Nie zmieniało to jednak faktu, że osoba stojąca przede mną właśnie porządnie mnie wkurzyła, a zdenerwować Nożownika to jak rzucić się pod pędzący pociąg. W akcie szalonej agresji kopnęłam imbryk, który to razem z resztą niedoszłej zastawy rozsypał się na małe, porcelanowe kawałeczki. Włożyłam kapelusz na głowę i zaczęłam szybko iść w stronę człowieka, kopiąc w każda książkę stojącą mi na drodze.
    -Możesz zrobić, wszystko! – zaczęłam się wydzierać na całe gardło- Możesz sobie o mnie myśleć co ci się żywnie podoba! Możesz mnie obrażać ile wlezie! Możesz mnie straszyć glinami! Możesz się nawet na mnie rzucić, próbując rozszarpać na strzępy! Ale nigdy! Powtarzam nigdy nie wolno ci odrzucić zaproszenia na herbatę, jeśli składa ci je kapelusznik mojego pokroju!-
    Cheshire zaczął nerwowo machać ogonem, a sierść na jego grzbiecie stanęła jak kolce u jeża. Zaczął zataczać półkola, coraz bardziej zbliżając się do chłopaka.
    Nieznajomy miał pretensję, że za dużo gadam. W takim wypadku może pora przejść do czynów. Pal licho strategię. Nie nabrał się na groźby, ani na przesadną uprzejmość, to pora pokazać swoją prawdziwą osobowość.
    Moja prawa dłoń zamieniła się w katane z długim czarnym ostrzem. Stanęłam przed chłopakiem i złapałam go za koszulkę przykładając ostrze do gardła.
    -Teraz zadzwonisz na policję i powiesz im, że się pomyliłeś.- zaczęłam wymieniać punkty z listy żądań patrząc mu prosto w oczy ze spojrzeniem pełnym nienawiści- Potem przeprosisz mnie za odrzucenie zaproszenia. Potem przeprosisz mnie i mojego kota za brak uprzejmości. Potem swojego królika za to, że przez ciebie jego śliczne futerko wygląda jakby się przez tydzień tarzał w popiele. Zrozumiałeś wszystko Książe czy mam powtórzyć jeszcze raz?-
    Dla lepszego efektu nad królikiem pojawił się pokaźnej wielkości miecz ze złowrogo błyszczącym ostrzem. Iluzja nie utrzyma się nazbyt długo, ale za to przynajmniej wygląda realnie. Szkoda mi było tylko tego biednego króliczka, który jest tylko niewinnym świadkiem całego tego zajścia. Jeśli chłopakowi zależało na tym futrzaku, wielkoludowi nic się nie stanie. Z resztą, tak czy siak nie miałabym serca użyć na nim swojej mocy. W brew pozorom ja też mam uczucia.
    - A i jeszcze jedno. Nawet jak policja tu przyjedzie to i tak nic nie zobaczy- zwróciłam się do chłopaka, a dla udowodnienia swoich słów nałożyłam iluzję na fragment biblioteki, który zdemolowałam. Teraz więc wszystko wyglądało tak jakby to miejsce nigdy nie spotkało się z Freyją Norhlight. Nawet kurz, który wcześniej pokrywał stare książki, był na swoim miejscu.
    - Ten obraz będzie tu przez cały czas i jeśli zechcę nas też tu nie zobaczą. Policja ma swoje sposoby, żeby złapać chuligana, który niepotrzebnie zawraca im głowę strojąc sobie jakieś głupie żarty.- Oczywiście to było kłamstwo. Iluzja na pewno zniknie za jakąś godzinkę, może mniej, ale człowiek nie musiał o tym wiedzieć. W końcu kto powiedział, że skoro nienawidzę kłamców i kłamstwa, to sama nie mogę kłamać.
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Sierpień 2011, 17:33   

    No to postanowiła narobić niezłego hałasu. Rozwaliła imbryk, a William mógł tylko bezradnie się przyglądać jak dopełnia się dzieło zniszczenia. Wkurzyła się. W myślach błagał aby te służby przyjechały jak najwcześniej i jak najsprawniej, bo już wiedział, że dziewczyna była ostro popierdolona a radzenie sobie w pojedynkę z szaleńcem nie należało do jego specjalności. Nie był dyplomatą z zawodu, policjantem czy żołnierzem przyzwyczajonym do takiego ryzyka. Nie. Był cholernym studentem podrzędnego kierunku na podrzędnym uniwersytecie, który nie umiał nawet liczyć całek. Widząc jej zachowanie instynktownie cofnął się o krok, napotkał stopień, wszedł po nim i znalazł się tuż obok głowy Wielkiego Białego Królika. Zwierzę wyraźnie uniosło uszy co świadczyło o tym, że wrzaski kapelusz... nicy... go spłoszyły. Ze swojej wiedzy o królikach William mógł wywnioskować, że jego zwierzęcy towarzysz miał w tym momencie święte prawo spanikować i wyrwać do przodu, taranując przy okazji i jego, i dziewczynę. Sobie by nie życzył przy tym pogruchotanego kręgosłupa, jej - owszem. Położył dłoń na łbie zwierzaka delikatnie i powiedział więc zupełnie spokojnie:
    - Będzie dobrze, mały.
    Przynajmniej samego siebie nie przekonywał. On bynajmniej w to nie wierzył.
    Jeśli chciała osiągnąć efekt, udało jej się. Nie chodziło o to, że chwyciła go za koszulkę, bo mógłby spokojnie się wyrwać, ani o tę dziwaczną umiejętność zamiany dłoni w ostrze (w końcu miał za sobą wielgachnego królika). Ale ostrze przy szyi, zimną krew by zachował prędzej przy lufie pistoletu w ustach. Osiągnęła więc pewien efekt, student bowiem zdusił krzyk i spojrzał na nią nie bez przerażenia. Zacisnął przy okazji dość mocno zęby a jego twarz stężała w takim wyrazie jakby sama groźba go bolała. Było to dość bliskie prawdy, bo wprawdzie go nie zabolało dosłownie, ale dostał takiej fali mdłości, że byłby gotów zwymiotować w tym jednym momencie. Powieki miał szeroko rozchylone, trochę bojąc się tego co by zobaczył, gdyby je przypadkiem zamknął.
    - Dobrze - wydusił wreszcie. - Tylko zabierz to ode mnie.
    Rozsądek mógł mu podpowiadać cokolwiek innego, ale William był zdeterminowany, że zrobi co dziewczyna każe. Byle odjęła ostrze od jego szyi, błagał o to w myślach, miał ochotę to wręcz wywrzeszczeć, ale... nic by to nie dało.
    Jego głos, wbrew poprzednio czystej, dość delikatnej barwie, był jakiś nienaturalnie ochrypły.
    Z Wielkim Białym Królikiem popełniła błąd strategiczny. Zwierzak bowiem zobaczył ostrze przy swoim łebku, na które solidnie się nabrał i z wrażenia zamarł, gapiąc się jak wryty już nie na swojego nowego właściciela, ale na dziewczynę. Co dość ważne to fakt, że nie spanikował, w przeciwieństwie może do studenta, który potrzebował niezłego ładunku samozaparcia aby w tym momencie nie zrobić czegoś głupiego. Zaczął więc wymieniać cienkim, zachrypłym głosem:
    - Przepraszam, że nie poszedłem na herbatę. Że byłem nieuprzejmy. Przepraszam Wielki Biały Króliku, że zrobiłeś się szary.
    Patrzył gdzieś w bok. On ją doprowadził do desperackiej próby przestraszenia go, ona jego - do desperackiej próby nieodejścia od zmysłów. O LOSIE! Krzyczała jego głowa.
    Freja
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Sierpień 2011, 13:17   

    Nie zwracałam uwagi na przeprosiny chłopaka i wogóle na jego osobę. Bardziej zainteresował mnie królik, którego właściciel właśnie nazwał Wielkim Białym Królikiem. Nazwa ta była tak śmieszna, że musiałam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. W końcu nie mogłam zepsuć uzyskanego do tej pory efektu. A ten był bardzo zadowalający. Moja zabawka była przerażona i jakaś taka zbyt blada. Myślałam, że dłużej wytrzyma, że mi się postawi, czy coś w tym rodzaju, ale się nieźle zawiodłam. Chociaż jakby na to spojrzeć i tak dobrze mu do tej pory szło.
    Patrzyłam z wahaniem w oczy białego królika, a te wydawały mi się jakieś znajome. Już gdzieś je widziałam i chyba nawet już pamiętam gdzie. Przez wielkoluda byłam w wielkiej kropce., bo miałam jakieś trzy wyjścia.
    Pierwsze, to zabić chłopaka, królika i zapomnieć o całej sprawie. Drugie, uciec z tego miejsca za pomocą iluzji i ewentualnie zdemolować tu coś jeszcze. Trzecie, przeprosić człowieka i jego zwierzaka, wytłumaczyć się, prosić o wybaczenie i z pokorą posprzątać cały ten bałagan, który zrobiłam. To ostatnie niestety nieco kłóciło się z moją naturą, więc po szybkiej chwili wahania, przemyśleń i innych „ale” postanowiłam mniej więcej połączyć dwie z trzech opcji. Moja dłoń wróciła do poprzedniego stanu i puściłam koszulkę chłopaka odsuwając się nieco od niego.
    - W przyszłości uważaj, kogo próbujesz sprowokować.- zaczęłam beznamiętnym tonem- W tej chwili możesz podziękować swojemu pupilowi, bo to dzięki niemu jesteś w jednym kawałku. Ale powiedz mi… Czym sobie to biedactwo zasłużyło, że nazwałeś go Wielkim Białym Królikiem? To już taki Króliś byłoby lepszą nazwą.- wielki miecz nad królikiem zniknął tak samo jak iluzja okrywająca zdemolowaną część biblioteki.
    - Iluzja nie utrzymałaby się dłużej niż godzinę. Nie wiem po co ci to mówię ale uznaj to za przeprosiny. Do zobaczenia Książę.- odwróciłam się do człowieka plecami i ruszyłam w stronę drzwi do biblioteki. Chłopak mógł zauważyć jak po trzech krokach moja osoba rozmazuje się i znika. Oczywiście było to kolejną iluzją. To samo stało się z Cheshire, który znikając podreptał za mną i zatrzymał się ze zdziwieniem, kiedy zmieniłam kierunek i podeszłam do sterty rozrzuconego papieru. Wzięłam kota na ręce i usiadłam po turecku, tak, żeby siedzieć plecami do człowieka i jego Wielkiego Białego Królika. Jakoś nie miałam ochoty się im przyglądać.
    Mój przyjaciel odwrócił łepek w moją stronę, a jego mordka zdawała się mówić „ Ja to cię czasami nie rozumiem. Powinnaś go pokroić na malutkie kawałeczki. Co ci odbiło?” W odpowiedzi szepnęłam tak cicho, że tylko on mógł to usłyszeć: - Czyli nie poznałeś tego białego wielkoluda? Spotkaliśmy go podczas ostatniej wizyty w tym świecie, w jednym z ciemnych zaułków tego miasta. Puszek go ścigał, a ten przebiegł obok nas.– On dalej patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.- Oj no, jakby ci tu przypomnieć… Hm… A kojarzysz taką nazwę jak Shiro? Tak go sobie w tedy nazwałam.- Cheshi miauknął cicho co uznałam za stwierdzenie, że już pamięta.
    -Poznałam go po spojrzeniu, jakim mnie obdarzył. Dlatego zostawiłam Księcia w spokoju. Musiałam jakoś przeprosić za to, że nie zareagowałam, gdy w tedy ten mały idiota go gonił. Dziwię się, ze w ogóle Shiruś przeżył spotkanie z naszym Puszkiem.-
    Zaczęłam głaskać swojego zwierzaka i przy okazji zganiłam go, kiedy zaczął donośnie mruczeć. Jeszcze tego mi było trzeba, żeby człowiek zorientował się, że wciąż tu jestem. W sumie to i tak mógł odkryć moją obecność, bo iluzja, którą na siebie nałożyłam była tak naprawdę widoczna tylko w jego głowie. Każda mysz, owad, które na pewno są w tej bibliotece, a nawet biały królik, widziały siedzącą na środku dziewczynę z kotem. Iluzję mogła ściągnąć tylko osoba z zewnątrz, albo ja sama. Jednak ja nie miałam takiego zamiaru, a to, że królik nagle zechce do mnie podejść i się połasić w akcie wdzięczności było mało prawdopodobne. Poza tym nie brałam nawet pod uwagi tego, że Księciu przyjdzie nagle do głowy , żeby podejść do tego miejsca i przypadkiem na mnie wpaść.
    W pewnym momencie naszła mnie ogromna ochota na grę nieco innego rodzaju, więc zaczęłam grzebać w kapeluszu i wyciągnęłam z niego bordowe skrzypce. Jeśli chłopak opuści bibliotekę, przed wyjściem z niej zrobię sobie mały koncercik.
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Sierpień 2011, 10:48   

    William chwilowo nie miał tej potrzebnej dawki testosteronu aby wziąć się za siebie i w pewnym sensie unieść dumą. Nie, jego duma nie istniała więc, gdy tylko dziewczyna odsunęła od niego ostrze a miecz przy katanie zniknął, spoglądał na nią tępo tylko analizując czy nie robi aby nic podejrzanego. Odsunęła się... mówi... Przymknął powieki, zamknął je, otworzył, wciąż tam była, niewiele sobie robiąc z jego cokolwiek nieobecnego wzroku i nienaturalnej nawet jak na niego, bladości. Gdy ponownie mrugnął, ona już radośnie odchodziła aby zniknąć i pozostawić za sobą cholerne, rozwalone półki. Pomimo głębokiego szacunku wobec literatury student o zniszczeniach w jednej chwili zapomniał.
    Cofnął się o krok. Wielki Biały Królik odprowadzał ją wzrokiem dość uważnie, jakby zastępując właściciela w swojej czujności. Kiedy usiadła, chwilowo utracił zainteresowanie i chyba z tej zwierzęcej empatii spojrzał nie na nią, a na niego. On ciężko usiadł na schodku po czym przysłonił dłonią oczy, biorąc ciężki, głęboki wdech. Oddech, po wersji zdawkowej i płytszej, stał się nieco bardziej regularny acz wciąż niespokojny. Mało wyczulony instynkt jednak przyjął zupełnie spokojnie myśl nie ma jej i William nawet nie roztrząsał czy to nie była pułapka, kolejna iluzja, cokolwiek. Jego to chwilowo nie obchodziło. Siedział sobie, uspokajał oddech i rozmyślał o mamie.
    Wielki Biały Królik nieco się przysunął i potarł go łebkiem, na co odpowiedziało mu delikatne głaskanie. Tak sobie trwali przez kilka minut, dopóki zwierzak nie uniósł uszu w czujnym geście i rzeczywiście - studencina usłyszał kocie mruczenie. Nie odsłonił jednak nawet oczu a powiedział głośno, w przestrzeń:
    - Wypierdalaj.
    Adresatka powinna wiedzieć. On tymczasem podrapał lekko królika za uszami i zdecydował, że zaprowadzi go z powrotem na strych, za co też się zaraz wziął. Nie odwołał policji. Inna rzecz, że po schodach chwilowo schodzić na dół nie chciał.

    [yy, czy jest jakiś MG od "i wtedy przyjechali niebiescy"?]
    Freja
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Sierpień 2011, 16:49   

    Czasami jedno słowo może zadziałać jak mocny policzek. Czasami może też wywołać ból i przerażenie równe wbijaniu w twoje ciało nieco przytępionego ostrza miecza. To pierwsze potrafi mocno otrzeźwić umysł, a to drugie może doprowadzić nawet do śmierci. W chwili, w której do moich uszu doszło słowo wypowiedziane przez chłopaka otrzymałam oba te ciosy. Wszelkie iluzje jakie były nałożone na bibliotekę, prysły ja bańka mydlana. Wstałam strącając z siebie zaskoczonego Cheshire i powoli odwróciłam się w stronę schodów. W moich oczach gościło najprawdziwsze przerażenie, a usta poruszały się powtarzając w kółko bezgłośnie trzy słowa, bo o tym co było w nich zawarte, wcześniej zapomniałam.
    -Policja tu jedzie- krzyknęłam i ruszyłam pędem w stronę schodów. Tratując wszystko na swojej drodze wbiegłam na strych. Zaczęłam krążyć w tę i z powrotem, aż w końcu znalazłam sobie miejsce w ciemnym kącie, przysłoniętym nieco zakurzonymi pudłami. Wcisnęłam się tam siadając na ziemi. Podkuliłam kolana pod brodę i mocno zaciągając kapelusz na głowę próbowałam wtopić się w ścianę szeptają cichutko:
    -Policja tu jedzie… Ja nie chcę… Proszę pomóż mi… Oni tu jadą…- i tak w kółko.
    Nawet mój czarny przyjaciel, który przybiegł tutaj za mną i zaczął mi się łasić do nogi nie potrafił oderwać mnie od stanu w jakim się teraz znajdowałam.
    To mogło wydawać się nieco dziwne. W końcu chwilę temu, kiedy przykładałam do szyi przerażonego człowieka swoje czarne ostrze o policji mówiłam z ogromną pewnością siebie. Jednak co innego jest kiedy istnieje szansa na to, że się z nimi nie spotkasz, a co innego, gdy masz świadomość, że znowu się z nimi zobaczysz. Jest niewiele rzeczy, które potrafią mnie naprawdę przerazić, ale niestety takie istnieją. Chłopak właśnie odkrył jedną z tych rzeczy, która dopiero kilka miesięcy temu znalazła się na mojej Liście Rzeczy, Których Się Boję. W sumie mogłam zrobić cokolwiek. Mogłam z powodzeniem stąd uciec. Mogłam znów użyć iluzji dzięki czemu policja nic by niepokojącego w bibliotece nie zobaczyła. Oprócz tego miałam wiele innych opcji, jednak zbyt się bałam, żeby cokolwiek zrobić. Osoba będąca sprawcą tego całego zamieszania właśnie nieświadomie zwaliła sobie na głowę problem jakim jest śmiertelnie przerażona Freyja Northlight, która jeśli przekroczy granice strachu może puścić z dymem całą bibliotekę i przylegające do niej budynki. W końcu jakby nie patrzeć „Kraina Czarów”, wraz z wszystkimi jej gośćmi zniknęła z powierzchni Krainy Luster właśnie dzięki mojej furii, a zniszczenie czegoś w Ludzkim Świecie jest o wiele prostsze.
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Sierpień 2011, 21:30   

    No i wspaniale, dramatyzm pełną gębą. William najpierw nie przyjął do wiadomości faktu, że ona tam była zajęty wprowadzaniem Wielkiego Białego Królika do na niewielki stryszek. Dopiero kiedy go wymijała, nagle się spiął i tym razem jego instynkt zadziałał bo studencina, wątły bo wątły, ale był spokojnie gotów aby przytłoczyć ją całym ciężarem ciała byleby tylko powtórnie go nie traktowała kataną. Ale nie, ona go wyminęła, niemalże zignorowała i nagle była przerażona. Z całą dozą zupełnie ludzkiej hipokryzji, z boku to wyglądało głupio a empatia mężczyzny się zablokowała względem tej dziewczyny na tyle aby uznał nagle, że prezentowała się iście żałośnie. Co więcej, to donośne, myślowe "należy ci się" mogłoby ją doprowadzić do szału.
    Gdyby umiała czytać. Ale nie potrafiła i nagle ją to przestraszyło, że miała spotkanie z policją. Pomimo tysiąca oszczerstw z tym związanych, typowo grubiańsko - chamsko - idiotycznie - ludzkich, William w milczeniu przerwał wprowadzanie Wielkiego Białego Królika na stryszek, potem go schował jakimś cudem pod schodami, potem zrezygnował z modlenia się o swój los, aż wreszcie wyszedł na spotkanie policji.
    Czy było go słychać? Owszem. Tak jego, jak i dwóch funkcjonariuszy którzy przyjechali, spisali straty, dostali kwit o ubezpieczeniu, ponarzekali na dzieciaki i poszli. Trwało to pewnie paręnaście minut, z luźnym i spokojnym studenciną, który szukał Szekspira po angielsku i jakoś tak natrafił na jakąś głupią dziecięcinę która rozwalała książki bo pewnie się zaćpała. Wielki Biały Królik siedział pod schodami i czekał.
    Kiedy się skończyło, westchnął i stanął przy pierwszym schodku. Potem zrezygnował, podrapał się zażenowany sobą i wściekły po głowie, odchodząc w kierunku szerokiej wnęki w której to skryty był jego zwierzęcy towarzysz.
    - Chodź, mały - rzekł cicho. - Zaprowadzę cię gdzieś... indziej.
    Jeszcze nie wiedział gdzie. Poza tym odprowadzanie zaczęło mu opornie iść bo, cóż, królik jak to królik - przestraszył się a wnęka pod schodami była całkiem przytulna.
    Freja
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Sierpień 2011, 12:51   

    Jedyną rzeczą, jakiej udało się przywrócić mnie do normalności, był dźwięk odjeżdżającego radiowozu. Podniosłam głowę i spojrzałam na przyglądającego się mi Cheshire.
    -Jestem żałosna, prawda skarbie?- Uśmiechnęłam się głaszcząc go po łepku- Bać się tak banalnej rzeczy jak policja… Żałosne…-
    Rozglądnęłam się po pomieszczeniu próbując zlokalizować chłopka i jego królika. Wbrew swojej naturze musiałam mu podziękować i przeprosić go, bo mimo tego, że to on wezwał policję, to szybko się jej pozbył. Jednak człowieka nie było na strychu. Wstałam, więc i otrzepując się z kurzu stanęłam na szczycie schodów.
    Chłopak próbował właśnie wciągnąć spod nich białego wielkoluda. Przeskakując po dwa stopnie naraz zeszłam na dół i stanęłam obok chłopaka. Ściągnęłam kapelusz z głowy i kłaniając się zaczęłam przepraszającym tonem:
    -Przepraszam za to, ze cię przestraszyłam. Za to, że zrobiłam z ciebie swoją nową zabawkę. Za to, że prawie cię zabiłam. I za to, że po prostu jestem sobą. Ponadto dziękuję i mam nadzieję, że mi wybaczysz…- zdania te z trudem przeciskały mi się przez gardło, a do tego zbierało mi się na mdłości i wymioty. Nie lubiłam przepraszać, dziękować i przyznawać się do błędów. W końcu każdy jest, jaki jest.
    Nie patrząc na swojego „wybawcę” założyłam kapelusz na głowę i wyprostowałam się. Zrobiło mi się tak jakoś strasznie gorąco na policzkach. To było takie żenujące!
    Cheshi miauknął donośnie próbując przyciągnąć moją uwagę. Gdy odwróciłam się w jego stronę, zauważyłam leżące na podłodze skrzypce.
    -Jeśli pozwolisz, Książę, to zagram ci coś na przeprosiny- w sumie to nie obchodziło mnie to czy tego chce czy nie, więc posłałam mu swój prawdziwy i niewymuszony uśmiech i z radością małego dziecka podbiegłam do instrumentu. Uwielbiałam grać na skrzypcach, chociaż od nich wolałam pianino. Były to jedne z tych ludzkich wynalazków, którymi potrafiłam się świetnie posługiwać. Wyciągnęłam z kapelusza smyczek i ustawiłam się w odpowiedniej pozycji, kiedy przyłożyłam go do strun świat zewnętrzny przestał dla mnie istnieć. Z uśmiechem zaczęłam swój malutki koncert, grając jeden ze swoich ulubionych utworów ludzkiej muzyki klasycznej. Była to Ave Maria Shuberta. Dla efektu, bo kto powiedział, że efekty wizualne nie są tu na miejscu, z sufitu zaczęły spadać różnej wielkości płatki białych kwiatów. Cheshire kiwał się z boku na bok w rytm melodii. W końcu to przez niego zainteresowałam się muzyką.
    Kiedy skończyłam, a mój mały muzyczny światek zniknął, schowałam skrzypce z powrotem do kapelusza i spokojnym krokiem zaczęłam iść w stronę chłopaka.
    -To nie leży w mojej naturze, ale jeszcze raz przepraszam za wszelkie kłopoty, jakie ci sprawiłam. Poza tym zajmij się tym wielkoludem, bo może tego nie wiesz, ale zanim go znalazłeś nie było mu lekko w życiu.- Przy tych słowach próbowałam pogłaskać Wielkiego, Białego Królika po ogromnym łepku. Potem nie zwracając uwagi na jakiekolwiek protesty, odpychania itd., przytuliłam swojego Okularnika, po czym odsuwając się od niego rzuciłam:
    -Wiesz polubiłam cię. Jak ci to nie przeszkadza… tfu, co ja mówię… Właściwie to mnie nie obchodzi czy ci przeszkadza, czy nie, więc wpraszam się do ciebie na herbatkę. Możesz się mnie spokojnie spodziewać w swoim domu.- Po tych słowach odwróciłam się w stronę wyjścia z biblioteki i tak jak wcześniej po trzech krokach ja i Cheshi zniknęliśmy z pola widzenia chłopaka.
    Teraz została tylko jedna sprawa do załatwienia. Gdzieś przy wyjściu odnalazłam właściciela budynku, który musiał się mocno zdrzemnąć, bo obudzenie go zajęło mi porządną chwilę. Po krótkiej i powiedzmy, że „mało życzliwej” rozmowie przekroczyłam drzwi biblioteki z informacjami, których potrzebowałam.
    -Wiliamie Doyle spodziewaj się Freyji Northlight w swoim mieszkaniu w bloku, bo wizyta pod 4c/1 jest już zapisana na mojej Liście Wizyt Obowiązkowych!- krzyknęłam i biorąc czarnego kota na ręce ruszałam przed siebie.

    z/t
    William
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Sierpień 2011, 22:16   

    "Will, masz przejebane" - mówił caluteńki świat. A zabiedzony, przestraszony i wściekły student filologii angielskiej ponuro się z tym zgadzał, kiedy po tym jak wreszcie udało mu się wyprowadzić Wielkiego Białego Królika z jego kryjówki, jak Filip z konopi wyskoczyła dziewczyna. Była zdrowo odjechana, jak więc podeszła aby przepraszać, jego naturalną i nie do końca świadomą reakcją było spięcie się. W głowie wciąż miał wizję ostrza przy swojej szyi i głupawe "sorry" raczej tego nie zmieniało. Cóż. Po zwątpieniu i wreszcie przełamaniu naturalnego, niewielkiego kredytu zaufania względem jednostek żywych, William uznał, że po prostu kłamała i to był jej kolejny, idiotyczny dowcip w którym to uznała jego za dobry obiekt dzikiej, zupełnie nieludzkiej zabawy. Nieludzkiej, bo nie tyle niehumanitarnej w swej istocie, co niezrozumiałej z perspektywy ludzkiej logiki. Tak pomyślał. A potem mu przyszło do głowy, że chyba powinien odpowiedzieć i uniknąć dalszych kłopotów. Pomimo przemożnej chęci powiedzenia "weź się odpierdol, dość naszkodziłaś" lub czegoś bardziej... soczystego, wydusił z siebie jedynie łagodne, pozbawione już chrypki, czyste, wysokie jak na mężczyznę:
    - Przeżyję.
    Nie, nie przeżyje. Dosyć, że kłamca, to jeszcze tchórz. Gardziłby sobą gdyby nie fakt, że nie widział bardziej honorowego czy opłacalnego wyjścia. Nie wiedząc nawet o tym dziewczyna nastroiła go jak trochę oporną, starą mandolinę, pociągnąwszy za starą i przerdzewiałą strunę. Piękna metafora. Prychnął pod nosem nad własnymi myślami, kiedy grała. Nie poruszyło go. Nie poczuł się bogatszy, nie docenił, nie był klasykiem ani nie był w stanie w takim momencie nagle zmienić swojego sposobu myślenia. Jedyną jego reakcją było jeszcze większe spięcie gdy oświadczyła o wizycie i ogromna fala wściekłości, gdy usłyszał swój adres. Ten sukinsyn jej powiedział. William przy temperamencie dziewczyny pojmował dlaczego to zrobił, sam by raczej nie był bohaterem chroniącym cudze dane osobowe, ale wciąż był zdenerwowany. Uspokoiło go dopiero szturchnięcie ze strony Wielkiego Białego Królika, który sam podążył w kierunku wyjścia z bardzo króliczą gracją.
    Student poszedł za nim i westchnął ciężko, rozmyślając. On to on, tak summa summarum, ale zmartwiła go kwestia Sintel. Co z nią? Miał przejebane. Panie Doyle, nie ma pan szczęścia w życiu. Wyszedł tylnymi drzwiami, po czym ruszył cicho ciemnymi uliczkami miasta aby uniknąć zbędnej uwagi.

    [zt]
    Marianne
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Grudzień 2011, 11:21   

    Nagle w Bibliotece zjawiła się Marianne, praktycznie ot tak o gdzieś za regałami. Była cieniem więc nie miała problemu z przemieszczaniem się po między światami. Chwyciła za jedną z książek. Zaczęła ją przeglądać, co chwilę spoglądając jeszcze gdzieś na boki. Czekała na kogoś? Może ale na chwilę obecną zdążyła przejrzeć 4 książki. Zawsze wolała te z obrazkami ale nie narzekała gdy w jej dłonie wpadały te z bardzo drobnym tekstem, czyli te z grubszych książek.
    Z natury lubiła czytać ale praktycznie ostatnio mało czasu miała na to. Zgłodniała, lecz nie ruszyła się stąd. Oparła się o lekko o regał uważając na to aby przypadkiem przez nią nie poleciał, różnie bywało. Po chwili chwyciła za książkę w czarnej oprawie ze złotymi wykończeniami, dość ładnie się prezentowała. Zaczęła czytać pierwszą linijkę, z nadzieją, że w końcu zacznie coś się dziać.
    Azazel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Grudzień 2011, 12:47   

    -"Zatem zastanów się głęboko: skoro i tak musisz umrzeć,
    postaraj się przedtem zrobić coś wielkiego.
    Coś, co tak samo zadziwi twoich przyjaciół i wrogów - i sprawi, że twoja
    śmierć będzie opłakiwana przez władcę i wodza.
    Zostaw po sobie sławę przyszłym pokoleniom"

    Tymi właśnie słowami, cicho acz melodyjnie wypowiedzianymi najprawdopodobniej do siebie choć tak by i dziewczyna stojąca obok mogła je usłyszeć a zarazem tak by nie zakłócić ciszy innym dał o sobie znać stojący nieopodal brunet.
    Jego długie, kruczoczarne włosy tworzyły lekką kurtynę zasłaniającą twarz, gdy pochłonięty był lekturą. Zdawać się mogło że pojawił się znikąd, bo przecież przed chwilą chyba go tu nie było, czy aby jednak na pewno?
    Nieznajomy po chwili odwrócił delikatnie głowę w kierunku Marianne spoglądając na nią swymi błękitnymi oczyma. Uśmiechnął się delikatnie zaledwie jednym kącikiem ust po czym dodał równie cicho i spokojnie:
    - Panienka wybaczy nie chciałem przerywać lektury.
    Przez krótką chwilę przyglądał się dziewczynie, choć nie było to typowo natarczywe spojrzenie, raczej takie pełne ciekawości. By jednak nie być nachalnym już po chwilce wrócił wzrokiem na książkę, choć wciąż skupiał się na nieznajomej. Miała coś w sobie co sprawiało, że chciałoby się ją poznać...
    Marianne
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Grudzień 2011, 19:15   

    Gdy usłyszała męski głos lekko obróciła głowę, była zadowolona gdyż nie była tutaj sama. Zaczął od recytowania, cóż słodkie.
    "Panienka"? Phi, może od razu królowa, pomyślała Marianne lecz po chwili jednym gestem zamknęła czarną książkę tak, że aż było to słychać, ten lekki stuk.
    Odłożyła ją na miejsce. Mężczyzna raczej nie należał do rasy ludzkiej inaczej poczułaby jego nagłe pojawienie się. Zamknęła lekko oczy. Skoncentrowała się na dźwiękach, które rozbrzmiewały wokół nich, niby biblioteka, ciche miejsce, a jednak można było usłyszeć poszczególne dźwięki, dźwięk po dźwięku. Otworzyła oczy ponownie spoglądając na mężczyznę, który prawdę mówiąc był dużo wyższy od niej. Ona wyglądała przy nim jak bezbronna dziewczynka.
    -Przerwać? Nie musisz przepraszać, czytanie książek z czasem staje się nudne.
    O tak, ona wolała raczej bardziej rozrywkowe zajęcia niż siedzenie i gapienie się w czarne litera, nawet jeśli lubiła czytać.
    Kobieta zmienną jest, cóż poradzić.
    Miała nadzieję, że nieznajomy sam się przedstawi jako pierwszy.
    W jej oczach owy mężczyzna wydawał się pozornie łagodny jak baranek. Jego długie czarne włosy, nie oszukując się wyglądały jak babskie. Ale cóż każdy ma swój gust, nawet ona jakiś tam ma.
    Azazel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Grudzień 2011, 19:50   

    Ach te nawyki. Ktoś kto przeżył parę wieków nie raz z trudem odnajduje się w niektórych sytuacjach nowoczesnego świata, zwłaszcza gdy mówimy tu o świece ludzi pełnym takich indywiduów i takich różności.
    Azazel miał nie raz z tym drobne trudności, zwłaszcza w towarzystwie wyjątkowo pięknych dam. Wtedy to zachowywał się dosłownie jak ktoś z innej epoki...
    Brunet wpatrywał się w książkę przez chwilę słuchając jednocześnie słów nieznajomej. Nim odpowiedział, przeciągnął milczenie jeszcze przez chwilę pozwalając sobie na krótką analizę nowo poznanej. Zarówno bara jej głosu jak i sposób w jaki mówiła przez chwilkę przeleciały przez myśl. Na twarzy pojawił się ponownie delikatny uśmiech będący wynikiem zainteresowania. Azazel odwrócił głowę do dziewczyny, nie zamykając jeszcze jednak książki. Spojrzał jej prosto w oczy po czym odparł:
    - Hm to dość osobliwe słowa od kogoś w takim miejscu. Nie mam zamiaru ich negować ale może powiesz mi w takim razie co dla Ciebie jest ciekawsze?
    No tak z pewnością nie były to słowa jakie powinien użyć, przynajmniej nie w tej chwili. Ale taki właśnie był Azazel, słowne gierki były jedną z jego ulubionych form rozrywki. Lubił łapać rozmówców za słówka dzięki czemu dynamiczniej zmieniał temat.
    Nie zapomniał wciąż o dobrych manierach i choć nie przepadał za przedstawianiem się to najwyraźniej powinien to zrobić.
    Skłonił delikatnie głową dodając nieco szarmanckim tonem:
    - Panienka wybaczy, nazywam się Vincent Bird.
    Krótko i zwięźle to tyle jeśli chodzi o nudne wymogi kulturalne. Z chęcią przeszedłby do nieco ciekawszej dyskusji pytanie tylko czy i jego towarzyszka okaże taką chęć. Tak więc nie zamierzał jej już zadręczać słowotokiem nie wiedząc czy aby zwyczajnie się nie narzuca.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 6