• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto » Bary i Restauracje » "Pysznek! 24 h / 7 dni w tygodniu!"
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Belinda
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Listopad 2012, 09:49   

    Nie zawsze jest tak, że mam swoje rację i nie daję innym tego zmienić. Przecież wiem, że czasem trzeba zgodzić się z kimś, przytaknąć mu bo a nóż coś wyjdzie lepszego niż zwykle. Liczyłam gdzieś w środku samej siebie, że dziś tak będzie.
    Za bramą do mojego zamku kryją się inni , ci którzy kochają mnie w dziwny sposób. Jeśli ktoś mnie zrani, to oni nie zabiją tej osoby, która to uczyniła,a mnie.
    Przestanę istnieć w każdym ze światów.
    W żądnym wypadku nie była zmęczona towarzystwem chłopaka. Wreszcie trafiła na kogoś od dłuższego czasu z kim może jakoś się porozumieć i wychodzi im to.
    Chciała z tego wręcz skorzystać i dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Zgadywanka o człowieku była ulubioną moją zagadką. To ja uwielbiałam bawić się w to kim jest ta osoba i snułam własne domysły nie tylko w trakcie brania dragów, ale i na trzeźwo choć to zdarzało się zdecydowanie rzadziej. Wtedy wolałam gdzieś lewitować w innej czasoprzestrzeni albo siadałam i pisałam skupiając się na czymś innym.
    Zgadza się, moje dłonie nie były już takie lodowate, rozgrzane były dzięki obecności mężczyzny, który mimo tego kim byłam jeszcze ze mną tu był.
    Wow...Wciąż słyszę głos niedowierzenia w swojej głowie.

    - Ładnie się uśmiechasz, wiesz?Zresztą.. -
    Odważyłam się na komplement jednakże za chwile pogardziłam sobą odwracając swój wzrok w stronę zup czekających na ich skonsumowanie.

    - Chyba żartujesz, że to są tacy niedorozwinięci ludzie. To jest dopiero margines społeczny. I właśnie nie lubię tego świata głównie przez takich. Najchętniej zorganizowałabym dla takich półgłówków tresurę. -

    Mruknęłam podirytowana myślą o takich beznadziejnych ludziach. Że musieli istnieć wśród nas właśnie tacy.. żal za tyłek mnie ściskał.
    Dłonią sunęłam po jego włosach,a palcami musnęłam delikatnie kark, po czym znów zadarłam dłoń do góry i wplątałam starannie palce w kosmki jego włosów.
    Podrapałam go delikatnie po skórze głowy wjeżdżając palcami nieco wyrzej. Obserowałam go przy tym uważnie i odruchowo uśmiechnęłam się kącikiem warg do siebie na widok jaką sprawia mu to przyjemność. To była kolejna rzecz, którą wiedziałam iż lubi. Zakodowałam ją w swojej głowie. Niestety zaraz musiałam wziąć się za jedzenie zupy. Choć plus był taki , że szybciej znajdę się u niego i poznam jego mieszkanie, a przestanie męczyć mnie obecność tej głupiej obsługi baru.
    Później jak pokierował moją dłoń znalazła się na jego ramieniu, wpatrzyłam się w jego twarz chcąc wyczytać co ma to oznaczać jednakże coś mnie pchnęło i odwróciłam głowę w stronę zupy.

    -Smacznego. -
    Chwyciłam łyżkę i zaczęłam ją jeść, była jeszcze ciepła. Uf... żołądek mój z pewnością się ucieszy. Dawno nie miałam nic tak ciepłego w środku... a brzuch chyba zacznie burczeć najgłośniej jak się da z tej całej euforii.
    Zerknęłam na Pitta kątem oka.

    - Dokładnie takiej odpowiedzi oczekiwałam -
    Oznajmiłam z uśmiechem potakując głową.
    Zwróciliście uwagę, że dużo się uśmiecham? Ja też, cholera. To aż niezdrowe w moim przypadku...
    Zastanawiałam się już gdzie może mieszkać, jak tam może być.. i jakimś cudem nachodziło mnie pytanie dlaczego mu ufam? Byłam ćpunką, nie miałam nic do stracenia,a on na gwałciciela mi nie wyglądał pod żadnym pozorem, a jeśli chodzi o ton to akurat moja intuicja nigdy się nie pomyliła.
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Listopad 2012, 11:23   

    Komplement wypowiedziany w formie pytania retorycznego sprawił, że mężczyzna uśmiechnął się niezwykle szeroko, powodując pojawienie się zmarszczek mimicznych dookoła kącików ust. Rzadko to robił, ponieważ niewiele miał okazji do śmiechu. Był pesymistycznie nastawionym człowiekiem, który kierował swoją egzystencję w samotności, nie zawadzając nikomu po drodze - a przynajmniej tak mu się właśnie wydawało.
    Odwróciła swoje spojrzenie na stygnący posiłek w taki sposób, jakby zawstydziła się wcześniej wypowiedzianych słów. Profil jej wychudzonej twarzy ściskał za serce i Agapit szturchnął ją delikatnie ramieniem, dopomagając sobie ręką w wystarczający sposób, aby przywarła do jego boku. Odczekał stosowną chwilę aż na niego spojrzy i dopiero wtedy poruszył bezdźwięcznie ustami "Ty też" dopomagając sobie odpowiednią gestykulacją prawej dłoni, używając języka migowego.
    Potem wzruszył ramionami, wsłuchując się w każde ze słów Belindy. Patologiczne dzieciństwo sprawiło, że zaczęła nienawidzić ludzi i dzielić ich na dwie kategorie - tak mu się przynajmniej wydawało. I to oni właśnie byli lepsi: ćpuni, ułomni, niepełnosprawni. Byli tymi normalnymi. Prawdziwymi. Czyżby ich pogląd na świat nie różnił się aż tak bardzo jak mu się to wydawało na samym początku rozmowy?
    Sprawiała mu niebywałą wręcz przyjemność swoją ręką wsuniętą w długie włosy Agapita, które były nieco splątane po intensywnym treningu i szybkim prysznicu tuż po nim. Dreszcz podniecenia przebiegł po jego kręgosłupie i drgnął, kiedy deliaktne opuszki palców musnęły kark. Unoszenie dolnej partii płuc w celu równomiernego oddechu stawało się coraz bardziej męczące, zaś dudnienie serca rozchodziło się po całym ciele. Czy ona robiła to celowo? Jego twarz nabrała poważniejszych rys, a oczy trochę nieobecnej ostrości - mogło to oznaczać na prawdę wiele, zaś sam Agapit zaczął walczyć ze sobą wewnętrznie.
    Cały jego organizm wrzeszczał: "bierz ją", podczas gdy przyzwyczajenia rozkazywały siedzieć wygodnie w takiej pozycji, w jakiej się znajdowali. Paznokcie rozpoczęły przyjemny masaż na jego głowie, podczas gdy on sam zdał sobie sprawę z niestosowności własnego zachowania. Ostatnich kilka miesięcy żył bez żadnej kobiety i tęsknił za ciepłem jej kształtów, a odkrycie tak szybko i niespodziewanie czułego punktu na ciele Agapita sprawiły, że zaczął odlatywać. Bezwiednie wpatrywał się w usta Belindy, jakby chciał wyczytać w nich odpowiedź na zadawane w myślach pytania. Czy powinienem ją pocałować? Czy będzie mogła mi po tym zaufać? Co to w ogóle oznacza? Dlaczego to robi? Czy próbuje zrealizować jakiś swój wyimaginowany cel? Czy przypominam jej kogoś?
    W końcu zmusił się do zsunięcia jej dłoni na ramię - odepchnął ją tym gestem, ale przytrzymał przy sobie z powodu takiego a nie innego ułożenia ręki. Nie teraz, nie tutaj, nie w ten sposób. Patrzyła intensywnie w jego oczy szukając wyjaśnienia tej sytuacji, na co on się nie zgadzał. Czuł się zbyt skrępowany, aby poruszyć ustami i przeprosić ją. I nie chodzi wcale o to, że musiałby się ukorzyć - nie miałby z tym żadnych problemów.
    Skinął głową pochylając się w stronę blatu, nie zastanawiajac się w ogóle nad tym, że jego druga ręka znajduje się wciąż na jej barkach i wciąż ją obejmuje. Nie przeszkadzało mu to, ponieważ była drobna i mógł wygodnie konsumować niezbyt dokładnie doprawioną zupę. Z niewidocznym wysiłkiem przełykał kolejne kęsy rozgotowanego makaronu, niezbyt zadowolony z podjętej decyzji dotyczącego zamówienia. Mógł zabrać frytki, już to byłoby lepsze od sików mamuta, które mu sprezentował tutejszy kucharz.
    Zerknął w jej stronę z błyskiem w oku, a policzki uniosły się co mogło świadczyć o odwzajemnieniu uśmiechu. Zaufała mu. Zdobył kolejny puntk. Był bliżej niej. Brawo Agapit.
    Belinda
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Listopad 2012, 11:51   

    Zgadza się, dzieliłam ludzi na swoje kategorie. Ludzkość jest pełna idiotów, niestety większość z nich to właśnie oni. Ci najbardziej niedorozwinięci w jak najbardziej negatywnym tego słowa znaczeniu.
    Patrzyłam na niego i widziałam w jego twarzy tyle bijących się ze sobą emocji, mimika nie wiedziała kompletnie już sama, której z emocji pozwolić ulokować się na twarzy mężczyzny. To było piękne dla moich oczu, lubiłam zakłopotanie.
    Kiedy zaś cofnął moją rękę posłusznie ją zabrałam i czując szturchnięcie oczywiście przysunęłam się i wzięłam kolejne łyki nieco zimniejszej już zupy, która smakiem nie grzeszyła. Absolutnie. Moja także była niedoprawiona, a mało tego.. kluski jakby niedogotowane. Skrzywiłam się i posłałam spojrzenie wręcz mordercze w stronę kucharza.

    -Idziemy stąd. I ja już się postaram by podupadli i zbankrutowali. Obiecuję!
    - Wrzasnęłam zdenerwowana wstając z krzesła. Zacisnęłam na sobie płaszcz patrząc na Pitta.

    - Poczekam na Ciebie jeśli Twoja jest dobra. -
    Oznajmiłam kładąc ostrożnie dłoń na jego ramieniu zupełnie tak jakbym się bała ponownego odtrącenia. Chociaż przecież to, że byłam odpychana było normą.
    Co jednak w tej chwili nie chciało by mnie odsunięto?
    Zaufałam ale nie w pełni. Jeszcze nie. Wciąż jest ta pewność gdzieś , że mnie zostawi.
    Przegryzłam dolną wargę od wewnętrznej strony wyraźnie nerwowo się nad czymś zastanawiając.
    Potarłam niezręcznie ręką swoje kolano i wzięłam głęboki wdech. Czy jej brakowało bliskości? To zbyt głupie pytanie, ponieważ jest ono zbyt oczywiste. Odpowiedź sama zawiera się w pytaniu. Głupota, ale niestety.
    Prawda była nieprzyjemna "W tym cho­ler­nym życiu pot­rzeb­na jest miłość. Bez niej jest wie­czna pus­tka, która du­si, za­bija, męczy. I wte­dy nie można być sobą. ". Temu nie dało się zaprzeczyć w żadnym stopniu. To było trafne i to zapisane zostało w jednej z moich książek. Liczę, że kiedyś sama przeczytam je od początku o ile jeszcze nie odejdę. . .
    Oparłam dłoń na blacie, pochyliłam swoją głowę i wdarłam palce mocno w swoje włosy przeczesując je od skroni wyżej. Wypuściłam cicho ustami powietrze i dla zaczepki butem szturchnęłam but towarzysza.
    Jakiego ja użyłam określenia? Towarzysza? To się dzieje naprawdę i nie śnię. Ktoś jest ze mną i dotrzymuje mi towarzystwa nie wiejąc JESZCZE.
    Może mój obłęd dziś jest mały? A może jest tylko po prostu Pitt jest tak silnym człowiekiem?
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Listopad 2012, 12:10   

    Zdenerwowanie jakie pojawiło się na twarzy Belindy momentalnie rozlało się po całym jej ciele i spowodowało niezwykle gwałtowną reakcję z jej strony. Podniósł podbródek w jej stronę gdy się zerwała i dla bezpieczeństwa własnego ramienia zsunłą je na swoje udo, przyglądając się jej. Oczywiście kelner obrzucił ich kpiącym uśmiechem, a w oczach można było dojrzeć chęć mordu. W takich chwilach jak ta, Agapit mocniej żałował, że nie potrafi na nikogo nawrzeszczeć za sposób przygotowania dania. Może właśnie dzięki temu stał się tak opanowanym i spokojnym człowiekiem? Wypuścił powietrze z ust czując nieopisaną wręcz ulgę, odkładając łyżkę i odsuwając talerz na środek stołu. Pokiwał przecząco głową na pytanie zawarte w stwierdzeniu Belindy, po czym wzruszył od niechcenia ramionami, pochylając się w stronę torby. W ich kierunku ruszył już kucharz, który był całkiem oburzony z powodu ich arogancji - a może bardziej Belindy? W każdym razie Agapit stanął między nim a czarnowłosą, kładąc mu otwartą dłoń na klatce piersiowej, zatrzymując tym samym. Druga ręka zaś powędrowała w stronę portfela, a palce wyrzuciły kilka banktonów o niskich nominałach na stolik. niebieskooki nie czekał aż kucharz doliczy się ile mu zostawił, ponieważ suma stanowczo była zbyt niska na trzy dania, które zamówili. Odwrócił sie na pięcie i chwycił dłoń Belindy, właściwie ciągnąc ją za sobą gdyby przyszło jej do głowy wykłócać się z kolesiem.
    Kiedy zaś odeszli kawałek od baru i mogli zwolnić, zarzucił sobie ponownie rękę na jej ramieniu, uśmiechając się całkiem przyjaźnie.
    "No to jesteś skazana na mnie" - jego usta poruszyły się dopiero wtedy, gdy spojrzała na niego, zaś ciemne oczy wypuszczały przyjemne ciepło. Agapit czuł podniecienie i euforię, która rozlewała się po jego ciele - związaną z wizją wykonania jakiegoś z prostych dań dla Belindy. Dla kogokolwiek, na kim w pewien sposób mu zależy. Pogmatwane z poplątanym.
    W końcu skręcili w najbliższą uliczkę i ruszyli w stronę mieszkania Agapita.

    [zmiana tematu oboje]
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 09:45   

    Jadłodajnia jak zwykle miała to do siebie, że była otwarta. Wiele razy Agapit streszczał swój przewód myślowy, podając swoje miejsce pracy za „własne” – chociaż to nie on był właścicielem. Przechodząc obok sklepu z odzieżą używaną zatrzymał się, nie patrząc nawet czy ktoś idzie za nim i wpadnie mu na plecy. Ot, zapatrzył się nie na witrynę sklepową, ale na neonowy szyld „Pysznek!!” wwiercający się swoimi światłami w mózg przechodnia.
    Agapit westchnął cicho, wypuszczając ciepłe powietrze z płuc i wyciągnął dłonie z kieszeni, w takim zamyśleniu pozostając przez kilka minut. Jego twarz przypominała bardziej posąg – obojętna, bez uśmiechu, z dobrze wyprofilowanymi, ostrymi rysami. Tylko co jakiś czas kosmyki włosów poruszające się na wietrze i mruganie powiek świadczyły o tym, że to jednak człowiek.
    Bardzo trudno jest odgadnąć myśli Agapita, ale podążając za jego spojrzeniem można było dojść jasno zrozumieć co zaprząta jego umysł – jadłodajnia Pysznek!.
    „Bardziej debilnej nazwy nie można wymyśleć.”
    Powtórzył w myślach po raz kolejny, chwytając za klamkę. Lubił swoje miejsce pracy, bo zatracał się w przygotowywaniu posiłków i dań, nawet jeżeli były one robione masowo. Do każdego wkładał sporą cząstkę swojego serduszka, chcąc zaoferować nieznajomym klientom cząstkę podniebnego cudu.
    Dźwięk dzwonka oznajmił wejście kolejnego gościa, dlatego młoda dziewczyna stojąca przy kasie posłała życzliwy uśmiech – kiedy tylko rozpoznała kolegę z pracy. Agapit uśmiechnął się w ten sam sposób, podnosząc dłoń do góry z dwoma palcami wycelowanymi w górę. W zamian otrzymał krótkie pytanie:
    - Z truskawkami? – Miała miły, ciepły głos, chociaż na dłuższą metę irytujący. Była jednak studentką, która pracowała tutaj na pół etatu i dorabiała sobie na studia. Agapit skinął głową i wycelował palcem w kierunku jednego z wolnych krzeseł, nie podchodząc nawet do koleżanki. Najwyraźniej, nie miał zbyt wielkiej ochoty na rozmowy.
    Zdjął ze swoich ramion kurtkę, kierując się w stronę pracowniczego wieszaka, gdzie zamierzał ją odwiesić. Był poza godzinami pracy, miał dzisiaj wolne i mógł wykorzystać swój czas w taki sposób, jak zechciał. Zamiast siedzieć w domu, wolał przyjść.. tutaj.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 10:10   

    Kolejny raz nie miała ochoty chwytać się gotowania, a większość prostych potraw jakie potrafi gotować, już ostatnimi dniami jadła. Przyszedł więc czas na zjedzenie czegoś na mieście, w jednej z wielu restauracji. Nie ma swojej ulubionej - można powiedzieć, ze nadal takowej szuka.
    Pyszek? Być może była tutaj już parę razy, ale to raczej z dawien dawna. Studentką nadal była, wszak nadal miała problem z dopełnieniem treści swojej pracy doktorskiej.
    Najpewniej były to jedyne różowe włosy w pobliżu, ale, komu jak komu, jej to jednak pasowały. Dzwonek ponownie wybił wraz z jej wejściem do lokalu. Odwiesiła skórzaną, cienką kurtkę na wieszaku, zmierzając w stronę wolnego stolika. Przemieszczała się na zwykłych adidasach, którym towarzyszyły zwykłe, jasne jeansy, zaś im z kolei towarzystwa dopełniała biała bluzeczka z rękawami na trzy-czwarte, z domieszką czarnych wzorów na fakturze, na którą kosmyki jej włosów z lekka opadały.
    Usiadła, przeglądając kartę menu zabraną przy wejściu z lady. Szukała czegoś smacznego, aczkolwiek niewyszukanego - nie miała zamiaru zbytnio przepłacać. Przesunęła pierwsze strony jakby ich nie było, gdzie zazwyczaj poza skromnymi daniami nic nie ma. Natrafiła na pozycję Lasagne i już wiedziała, co skosztuje... i co w końcu musi nauczyć się robić!
    Oczekiwała na podejście kelnera, by zamówić Lasagne Bolognese i kompot z nektarynek. W międzyczasie zaczęła dopiero teraz rozglądać się po okolicy, próbując zapoznać się z tym miejscem i popatrzeć chwilowo po każdym tutaj jadającym. Kwiaty, ciasno ustawione stoliki, skromny wystrój, młoda studentka w obsłudze, kilka nieznajomych twarzy, w tym siedzący sobie wygodnie Agapit... Nic specjalnego raczej.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 10:32   

    Agapit zajęty był wyciąganiem tabletu z wnętrza swojej kurtki, aby spojrzeć na wchodzącą osobę. Przyzwyczajony do tego dzwonka, przestał zwracać na niego kompletnie uwagę. Dopiero kiedy odwrócił się, aby zająć miejsce przy stoliku tuż przy oknie, jego spojrzenie odnalazło różową czuprynę jakiejś nieznanej mu kobiety. Zaskoczony przypatrywał się jej z dwie sekundy, aż w końcu stwierdził iż to całkiem nieładnie tak patrzeć jak cielę w malowane wrota na niczemu niewinną kobiecinkę. Była młoda, zadbana, ale tak naprawdę nie to przyciągnęło spojrzenie chłopaka. Rysy twarzy kobiety, otoczone nietypowym kolorem włosów od razu zostały ocenione wysoko, a sama nieznajoma za „ładną”.
    Bez scen usiadł na wybranym przez siebie miejscu, całkiem celowo zwrócony przodem do kobiety. Zanim odłożył tablet, posmarował paluchami po nim, otwierając najzwyklejszy w świecie program do zapisywania notatek: Notatnik.
    Zaczął stukać i zapisywać coś, ale jego zajęcie zostało przerwane odgłosem tłuczonych naczyń. Poderwał głowę z niemrawym zaciekawieniem, czy tym razem szef zwolni nowego kucharza czy po raz kolejny przymknie na niego oko, skoro jest synem kuzyna. Westchnął, kiedy usłyszał podniesione głosy. Niby nie powinno go to nic obchodzić, w końcu to nie jego sprawa co tam się dzieje, prawda? Tych ludzi widzi tylko w pracy, nikt nigdy nie prosił o głębszą zażyłość. On też nie.
    Dziewczyna stojąca przy kasie podeszła stosunkowo szybko do różowowłosej kobiety, pytając uprzejmie (acz nerwowym głosem) co zamawia. Agapit przyglądał się temu od niechcenia i zanim zajął się na nowo stukaniem w klawiaturę, zerknął w stronę przejścia do kuchni, skąd dobiegały kolejne hałasy – tłuczenie kolejnych talerzy.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 10:59   

    Spokój rozglądania się wokoło zaburzył trzask talerzy, czy też jakiejś innej porcelany, dochodzący z kuchennych pomieszczeń. Nie na co dzień w restauracji komuś upada talerz, a tym bardziej cała ich seria, jak wywnioskowała po kolejnych odgłosach. Chyba pierwszy raz jej się to przytrafiło, i to zaledwie chwilę po tym, jak tutaj weszła. Tak, to jedno z jakże nielubianych, nieprzewidzianych zdarzeń, które znów Vegę nawiedziło.
    Cholera... co jest. - Przeklęła w myślach, zauważając w ostatniej chwili, że kelnerka już do niej podeszła.
    - Eto... Poproszę Lasagne Bolognese. I.... i jeszcze do tego kompot z nektarynek. To wszystko.
    Zamówiła, wyraźnie zdezorientowana. Nie wiedziała, czy powinna uciekać stąd, czy może już za późno na ucieczkę. Uciekać? Tak - wszak jest w nielegalnym posiadaniu pewnych rzeczy... Ale nikt tego nie może wiedzieć, więc pewnie znów wyolbrzymia sobie zagrożenie. Jest czysta - zawsze tak myślała. Teraz także chciała ukierunkować w optymizm swoje myśli.
    Kilka głębszych wdechów i rozejrzała się spokojnie wokoło.
    Co on notuje? - Zapytała samą siebie, jakby chcąc wymusić znalezienie sobie odpowiedzi na jego poczynania. Skierowany był w jej stronę, czego sobie nie wspominała, by czynił wcześniej. Przyglądała się jego tabletowi, jednocześnie nasłuchując, czy dalej wicher miota kuchnią.
    Chyba mają jeszcze dość talerzy, bym mogła z jednego jeść?
    Uśmiechnęła się. Próbowała skupić się na pozytywnych rzeczach, by nie budzić niepotrzebnych myśli u innych swoim zachowaniem.
    Głęboki wdech... i wydech... Pomagało jej to.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 11:16   

    Zanotowała wszystko skrzętnie, chociaż stosunkowo nerwowo i pośpiesznie.
    - Dobrze, sok zaraz podam, a na danie trzeba będzie chwilkę poczekać. Tak z.. dziesięć minut. – Uśmiechnęła się i odeszła, pozostawiając zdezorientowaną kobietę samej sobie. Dziewczyna zniknęła w przejściu prowadzącym do kuchni, zaś Agapit zastanawiał się co tam w tej kuchni się wyprawia. Przez myśl przeszło mu, aby wejść tam i porozmawiać z personelem, jako najstarszy stażem kolega i doprowadzić ich do porządku. W końcu w jadłodajni było kilka osób, które chciały zjeść ze spokojem posiłek. A hałasy zbijanych talerzy czy podniesionych głosów z pewnością nie były tym, czego by klienci oczekiwali po takim miejscu.
    Zanim podjął ostateczną decyzję, został z tego wyręczony – młoda dziewczyna wyskoczyła niemalże biegiem z przejścia, a w jej oczkach iskrzył się strach. Podeszła szybkim krokiem do stolika Agapita, zaś on podążał za nią wzrokiem odkąd wyszła zza lady. Właściwie nie zwróciła uwagi na zdezorientowanych klientów, którzy rzucali jej pytające spojrzenia.
    - Mógłbyś iść na zaplecze? – Zapytała nieśmiało, niemalże szeptem, aby niepowołane uszy jej nie usłyszały. W ramach podkreślenia konspiracji, nieznacznie pochyliła się, czego Agapit zrozumieć nie potrafił. W końcu każdy kto tutaj był mógł się domyślić, że nie wszystko jest tak jak być powinno i zaczną się niepokoić.
    Mężczyzna podniósł dłoń i wykonał młynek w powietrzu, w geście zachęcenia dziewczyny do dalszych wyjaśnień. Dodatkowo zmarszczył brwi, ale przytaknął.
    - Do Marca przyszli jacyś dwaj goście i zaczęli tłuc naczynia. – Tym razem pochyliła się nad uchem chłopaka, przysłaniając dodatkowo swoje usta dłonią.
    „Tyle dobrego, że nie chce nikogo więcej przestraszyć.” Przeszło mu przez myśl, kiedy podnosił się ze swojego krzesła i przykrywał ekran tabletu sztywnym opakowaniem. Wręczył przedmiot dziewczynie, wymijając ją i posyłając uspokajający uśmiech, kierując się w stronę rzeczonej wcześniej kuchni.
    - Przepraszam, ale co się tam dzieje? – Zagadnął mężczyzna siedzący dotychczas w kącie, ale teraz wstał i chwycił za przedramię kelnerkę. Agapit przystanął przy ladzie, pochylając się przy niej i chwycił za ołówek, zapisując kilka krzywych słów. Dziewczyna zarumieniła się i przełknęła nerwowo ślinę, ale w szoku chyba zapomniałą się nawet wyrwać nieznajomemu klientowi.
    Agapit podszedł do tej dwójki i przystawił wyrwaną, acz zapisaną kartkę do twarzy mężczyzny, podczas gdy druga wylądowała w wolnej dłoni młodej studentki.
    - Jak to „proszę usiąść”?! Czy pan do reszty zgłupiał? Posiłek tu chciałem zjeść spokojnie, a pan mnie jak jakiegoś debila traktuje? Co my, w szkole jesteśmy, żeby liściki sobie pisać?! – Wybuchnął zirytowany na Agapita, puszczając nieszczęsną dziewczynę, która czmychnęła za ladę, sięgając telefon i drżącymi dłońmi wybrała numer telefonu podany na karteczce. Na policję i do szefa.
    Chłopak zaś pokręcił przecząco głową i uniósł obie dłonie w górę, w najprostszych gestach języka migowego przekazując, aby mężczyzna przestał krzyczeć i usiadł. Zdołał wykonać zaledwie trzy ruchy dłońmi, kiedy klient chwycił go za fragment bluzy.
    - Chcę z powrotem moje pieniądze. – Poinformował ostro i zamierzał szarpnąć Agapita ponownie. Nie do końca mu to wyszło, ponieważ chłopak zwinnym ruchem strzepnął jego rękę, może trochę zbyt mocno, bo mężczyzna zachwiał się.
    Frustracja, jaka rozlała się po ciele Agapita była nieznośna i widać było po jego twarzy, że nie jest zadowolony z przebiegu takiej rozmowy. Pośpiesznie wyciągnął z kieszeni swój portfel i odłożył na blat stolika odliczone pieniądze, może trochę niegrzecznie – bo z hukiem.
    W międzyczasie, kelnerka dodzwoniła się już na policję i podawała dane. Z zaplecza tym razem doszedł dźwięk tłuczonych szklanek.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 11:46   

    Myślała przelotnie, że ten cały cyrk ma z nią związek, ale wątpliwości te odłożyła na bok, gdy to wydarzenia nabrały tempa. Facet z tabletem zaczął rozmawiać skrzętnie z kelnerką, jakby się znali, Podszedł do nich jakiś facet i domagał się pieniędzy, a na zapleczu wciąż jakieś starcie się rozgrywało...
    Czemu mnie się to przytrafia...
    Popatrzyła po innych gościach - im co prawda także się to przytrafiało, ale to ona ostatnia tutaj weszła, więc ma prawo być najbardziej zszokowana tą sytuacją.
    Nie wytrzymała w momencie, gdy przeszli do rękoczynów. Skrzyczenie wydane przez stołek na którym siedziała, poruszony jej gwałtowną reakcją na to zdarzenie, tylko to sygnalizował. I głupia, zwraca na siebie uwagę. Ale już trudno!
    Wstała, jakby zamierzała udać się do toalety, zlokalizowanej nieopodal lady, ale szła nieco po łuku, mając okazje być bliżej całej akcji. Słyszała jak wyraźnie poddenerwowana kelnerka z kimś rozmawia. I szkliwo na zapleczu poszło w ruch...
    Vega weszła za ladę, jakby miała takie prawo i tyle. Pochyliła się przy kelnerce, zamierzając się dowiedzieć od niej, co tu się u licha wyprawia. Chciałaby pomóc - wszak wie raczej dobrze, jakie mogą być konsekwencje nieciekawych wydarzeń i tym bardziej jest w stanie zrozumieć powagę sytuacji.
    - Co tu się robi... Proszę powiedzieć jak mogę pomóc! - Przekonywała ją, zerkając na frustrującego się faceta, który raczej na obsługę nie wyglądał, ale zachowywał się jakby był po tej właśnie stronie. Budził więc w Vedze cząstkę zaufania. I doskonale domyślała się, że rozgrywa się jakaś konkretna kłótnia za zapleczu. Haracz niezapłacony w terminie? Cóż, to dość filmowy i oklepany schemat, ale to nie film - to jawa.
    I Vega zaczynała się trochę bać o swoje życie... Krople potu pojawiły się na jej czole.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 12:06   

    Agapit żadnych magicznych mocy nie posiadał, to też nie widział co się działo za jego plecami. Zajęty był zbulwersowanym mężczyzną, który najprawdopodobniej miał w zwyczaju wybuchać gniewem czy agresją w nieodpowiednich momentach. Nie do zadań Królikowskiego należało analizowanie takich typów jak ten, dlatego z ulgą przyglądał się jak ów jegomość zagarnia pieniążki i kieruje się w stronę wyjścia z lokalu. Agapit odprowadzał go spojrzeniem, dlatego teraz dostrzegł rozmowę między różowowłosą klientką a podenerwowaną dziewczyną.
    Dźwięk zamykanych drzwi uspokoił go wystarczająco, aby mógł sam wejść przez ladę i ruszyć w kierunku przejścia. Kelnerka skończyła rozmawiać z policją, a zainteresowanie nieznajomej kobiety przyjęła z wyraźną ulgą. Widać było od razu, że nie była przyzwyczajona do takich nieprzyjemnych sytuacji!
    - Może.. może, niech pani wyprosi klientów, my oddamy pieniądze, ale teraz.. – bąkała pod nosem, szukając wzrokiem stołek, na którym mogłaby przysiąść. Zerknęła tylko w kierunku przechodzącego Agapita, już po krótkiej chwili wpatrując się w telefon, na którym zaciskała swoje palce. – Jeszcze do szefa mam zadzwonić… - Burknęła łamliwym głosem i podniosła błagalne spojrzenie w kierunku nieznajomej, niemo pytając ją o pomoc również i w tej kwestii. Najwyraźniej, obawiała się reakcji właściciela lokalu.
    W tym samym czasie Agapit przedostał się już do kuchni, która była dość skromnie i ciasno urządzona. W środku znajdował się tylko jeden chłoptaś – trochę wyższy od Agapita, ale z pewnością szerszy w barkach i potężniej zbudowany. Lustrując jego sylwetkę, niebieskooki już teraz mógł stwierdzić iż ma do czynienia z koksem z siłowni, któremu pojęcie rozciągania po treningu jest czymś odległym i niezwykle .. obcym.
    - He? A ty co tu? – Zagadnął niskim głosem, trochę zdziwiony, że ktoś przyszedł z nim rozmawiać. Zaprzestał na kilka chwil tłuczenia naczyń, przyglądając się z zaskoczeniem jak stojący przed nim gostek w oliwkowej bluzie notuje coś skrzętnie w notesie.
    „Wątpię, aby potrafił coś więcej niż czytać.”
    Agapit podszedł do nieznajomego z wyciągniętą w jego stronę kartką, na której widniało:

    Cytat:
    Dlaczego niszczysz moje miejsce pracy? Słyszałem, że macie coś do Marca. Gdzie on jest?


    Poniekąd, Agapit wiedział, że dałby sobie radę z tym drabem i bez problemów mógłby zgrywać twardziela. Miał wystarczająco dobrą kondycję, aby wcielić w życie wszystko to, czego nauczał. Tylko – po co? Krótka, treściwa kalkulacja zmusiła go do życzliwego uśmiechu w kierunku nieznajomego i zdawałoby się, żę prowadzą przyjacielską pogawędkę. A dookoła wcale nie ma rozbitych naczyń i szklanek, że w powietrzu nie unosi się swąd rozgotowanego makaronu i przypieczonego mięska.
    Kark chyba zgłupiał, bo przeniósł spojrzenie z kartki na Agapita i już po chwili machnął ręką w kierunku wyjścia z zaplecza – na wąską uliczkę, gdzie zazwyczaj wyrzucano śmieci.
    - On nam jest winny kasę, gościu. Sporą kasę. – Tłumaczył się z rozbawioną miną podchodząc do drzwi, które pchnął. Wtedy właśnie Agapit dostrzegł, że Marc leży skulony pod ścianą i drży, a jego ubranie pokryte jest nie tylko brudem, ale też krwią i moczem.
    „Marc, w co rześ ty się wplątał, do cholery jaśnistej…”
    To była jedna z ostatnich myśli Agapita, ponieważ poczuł mocne uderzenie w tył głowy. Chyba metalową pałką, albo czymś takim. Jedna z ostatnich myśli, bo ostatnią była:
    „Ale jesteś idiotą, tak się podejść…”
    Po czym padł jak długi prosto w kałużę obok Marca.
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 12:23   

    Poproszona o pomoc w sprawie klientów, wyszła zza lady i skierowała się do każdego z tutaj się znajdujących. Podchodziła, prosiła aby wyszedł ten ktoś stąd i poczekał aż sytuacja się uspokoi, albo niech przybędzie w innej chwili. Obiecała im zwrócenie kosztów, przeprosiny szefa lokalu i życzyła przyjemnego dnia. Część posłuchała ją od razu, z resztą musiała jeszcze podyskutować.
    Ona sama też powinna wyjść. Ale wolała zostać.
    Wróciła do kelnerki. Rozmawiała zdaje się z szefem i z tego całego zamieszania, nie zauważyła, gdzie się ten facet lubiący pisać podział... Na zapleczu tez jakoś ciszej się zrobiło..
    - Gdzie on jest?
    Skierowała wzrok ku wejściu na kuchnię. Zgarnęła z lady ciężki otwieracz do wina, sądząc, ze w razie czego jej pomoże. Krok za kroczkiem, powoli, przełykając z niespokojnie ślinę, zakradała się do środka...
    Nigdy nie pakowałam się w poważniejsze kłopoty... Nie będzie fajnie, gdy stanie mi się zbyt wiele niedobrego... Nie powinnam się rzucać w oczy.
    Nie była przyzwyczajona do zamieszek, nigdy nie miała "okazji" uczestniczyć w jakiejś bójce.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 12:50   

    Wszechogarniająca ciemnośc nie była dla Agapita czymś strasznym czy niepokojącym nawet, ponieważ cząstki świadomości rozpierzchły się jak stado szczurów pod wpływem drapieżnika w kanałach. Płynął daleko i głęboko w odmętach wspomnień, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, że nad nim nachylają się właśnie napastnicy i sprawdzają czy dobrze przypierdzielili mu w potylicę.
    - Te, chyba trochu za mocno walnąłeś. - Mruknął pierwszy, niższy i bardziej tłuścutki, który zajął się również Markiem. Podpierał się dłońmi o kolana, zziajany najprawdopodobniej kopniakami, jakie jeszcze chwilę temu wymierzał swojej ofierze.
    - Nie no, raczej nie. - Bąknął ten właśnie, którzy postanowił pozbawi przytomności Agapita. Przykucnął po krótkiej chwili i sprawdził puls chłopaka, mocząc sobie przy tym palce w krwi po rozcięciu. Wzruszył ramionami od niechcenia. - Przeżyje spokojnie, wezmę go zwiążę to sobie z nim pogadamy jak się obudzi. - Mruknął od niechcenia, rozglądając się po zaułku w poszukiwaniu wymienionych wczesniej rzeczy.
    W tym samym czasie, półprzytomny Marc przyglądał się swojemu koledze i nie za bardzo kontaktował, przerażony połamanymi koścmi i siniakami.
    W środku jadłodajni sytuacja została opanowana, a z odsieczą przybywała jasnowłosa pięknośc. Czy również i ona zostanie pogłaskana metalowym prętem? Kiedy dotarła do kuchni mogła ujrzec kilka kropel krwi, na jednym z talerzy nawet - a raczej jego resztek znajdujących się już na podłodze. Jeśli odważyłaby się iśc dalej, dostrzegłaby uchylone drzwi prowadzące do zaułka. Stamtąd dobiegał ostry zapach moczu i zmieszanych ze sobą śmieci, ale również odgłosy szamotaniny.
    Wielki jak byk chłop wiązał właśnie ręce Agapita za jego plecami i burczał pod nosem, że ciągle taki bezwładny jest i ucieka mu spod rąk. Sam chłopak był nieprzytomny, bo nie wydawał żadnych jęków czy innych dźwięków. Dopiero po chwili mogła dojrzec drugą ofiarę leżącą pod ścianą, a nad nią górował tłuścioszek z metalowym prętem.
    Pytanie brzmi - co zrobi z tą wizja Vega?
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 15:18   

    Weszła do środka. Słyszała odgłosy, które jednoznaczne dla niej nie były. W oczy rzucił się jej stłuczony talerz z krwią... nie zapowiadało się ciekawie. Skradała się dalej, ale pod podeszwą zaczynało coraz bardziej trzeszczeć szkliwo i porcelana. Starała się, ale ciężko było jej uniknąć każdego ich kawałka. Pewnie już zdradziła swoją pozycję i może spodziewać się nieciekawych zdarzeń. Znowu!
    Zebrała z jednego ze stołów dużą chochlę, Zaczynała się bawić w Panią kuchmistrz, a w tym była tak dobra jak w ee... w rzeźbieniu choćby i nawet, czyli wcale!
    Kierowała się ku zaułku, z korkociągiem i chochlą. Odchyliła szybkim ruchem ręki drzwi i wycofała się do tyłu. Jej oczom ukazała się dwójka napastników. Kątem oka spostrzegła tego pismaka od tabletu.
    - Wybaczcie, że przeszkadzam... Ale macie problem. - Starała się być twarda, mówić z przekonaniem, ale nie problem było spostrzec, że Vega się boi. Krople potu z czoła spłynęły jej w pobliżu uszu cienkimi strumieniami. Pod pachami też się jej pociła. Po ciele przeszedł jej z kolei podmuch chłodu. Dłonie mocno zacisnęła na rękojeściach przedmiotów, gotowa ich użyć w każdej chwili.
    Dla Vegi oblicze zbliżającej się, nieuniknionej walki, było czymś, czego nie chciała, a jednocześnie chciała wyjść z tego cało. I tych draniów przytrzymać tak długo, nim mundurowi się nie zjawią.
    Połamałabym im chętnie parę kości... - Dodawała sobie woli walki, próbując ukryć strach.
    _________________

    y y x x x x x x x x y
    Agapit
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2014, 16:07   

    Zapewne dwójka typów spod ciemnej gwiazdy nie spodziewała się takiego przebiegu sytuacji, ponieważ zamarli wraz z chwilą skrzypnięcia drzwi i okrzyku wydobywającego się z ust Vegi. Zamarli w jednej chwili, jakby obawiając się niebieskiego munduru policjantów, ale kiedy ich spojrzenia zsunęły się niżej - na dłonie dziewczyny, roześmiali się rubasznie.
    Tłuścioch kopnął ostatni raz półprzytomnego kucharza w twarz, odbierając mu tym samym resztki świadomości, w międzyczasie rzucając polecenie do dryblasa.
    - Weź się zajmij tą niunią. - Najwyraźniej całkowicie zignorowali możliwe niebezpieczeństwo od strony panny kuchmistrz, zadowoleni ze spuszczenia łomotu dwójce mężczyzn. Dryblas pochylający się dotychczas nad Agapitem puścił go, przez co chłopak opadł bezwładnie na twardą i zimną posadzkę. Nie wydał z siebie najmniejszego dźwięku, więc dlatego pewnie mężczyźni uznali go za nieprzytomnego. W rzeczywistości jęknął w duchu po kolejnym uderzeniu, ale ułomnośc fałd głosowych robiło swoje.
    Wybudzony z ciemności nie rozumiał za bardzo gdzie się znajduje, ani co się dzieje dookoła, jednak odgłos metalowej pałki przywołał go do rzeczywistości. Minęło całkiem sporo czasu, zanim ogarnął co się stało przed upadkiem i co się tu właściwie dzieje.
    W tym czasie co Agapit sobie spokojnie jeszcze leżał, dryblas zaśmiał się ponownie i zacierając dłonie ruszył w kierunku różowowłosej.
    - Co taka malutka ślicznotka tutaj robi? Hym? No nie mów, że jeden z nich to twój fagas, co? Szkoda takiej ładnej dla takich jak oni. - Zagadał niezwykle przymilnie do Vegi, zbliżając się do niej krok przy kroku, jakby była dzikim zwierzątkiem gotowym do ucieczki. Miał zadziwiająco dużo wyczucia jak na takiego karczka, to trzeba było mu przyzna.
    Czekał na odpowiednią chwilę, aby rzuci się w kierunku dziewczyny.
    - No, odłóż tę chochelkę kuchareczko, co? Po dobroci się zapoznamy, co ty na to? - Mrugnął i oblizał się obleśnie w kierunku Vegi. Tymczasem tłuściutki mężczyzna sięgnął do kieszeni i wyciągnął papierosy, zaciągając się jednym z nich, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, że ktoś mógł wezwac policję.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 9