• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Eventy » Quo Vadis Mafio?
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Derek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Sierpień 2012, 20:12   

    Derek, chcąc nie chcąc, musiał wziąć poprawkę na to, że w tym przeklętym miejscu wszystko uciekało logice jakby ta była rzadkim gatunkiem trującego grzyba. Pomimo to przystąpił do reanimacji, która skończyła się na lepkości, ee, skóry (zbadał czy miał aby lepkie ręce po tym) i ubrań. Standard. Kiedy poszkodowany się poruszył, od razu zmrużył lekko powieki i dość głośno się odezwał:
    - Proszę pana, czy mnie pan słyszy? Proszę pana!
    Spróbował go szturchnąć w to ramię, które uniósł sugerując się, że w takim razie takowe najpewniej nie było złamane. Cały czas jednak badał sytuację i wybadał kilka spraw.
    Raz, takie sytuacje bynajmniej nie były niezwykłe jak na standardy tej ulicy. Jemu to oczywiście sugerowało, że działała tu jakaś grupa i nie należało się interesować zdaniem postronnych, ale oczywiście Kraina Luster pierdoliła taką logikę więc równie dobrze po prostu ludzie (i nieludzie) uważali wypadanie przez okno za przednią rozrywkę. Spostrzegł kształt w oknie, spróbował zapamiętać najważniejsze szczegóły jak kształt czy orientacyjny wzrost lub choćby cechy po których dałoby się rozpoznać taką postać. W Krainie Luster łatwo podać przykłady takie jak trzecie ramię czy druga głowa.
    Dwa, grupka która zatrzymała powóz przy Itauracji też sprawę olała sikiem prostym i gdzieś sobie spierdoliła. Na dodatek nie do samego lokalu - wykorzystali sytuację i zwiali gdzieś w bok.
    Trzy, cały czas musiał badać poszkodowanego, ocenić jego stan bardziej szczegółowo niż "leży, klei się i jęczy". Był bardziej wykwalifikowany niż w zakresie takiej, kurwa, pomocy.
    Cztery, oho, ktoś się zbliżał, dzieliło go z poszkodowanym podobne upodobanie względem kretyńskiego ubioru. Oczywiście można by było zadawać pytania o funkcjonalność, ale kto by się takową przejmował... przez większą część czasu Derek więc postać ignorował, uważając jedynie na bardziej niebezpieczne gesty czy ruchy, na wypadek bycia przypadkiem zaatakowanym. Jeżeli jednak jego "ludzki" instynkt miał krztynę racji, wtedy ktoś mógł chcieć dokończyć robotę. Odruchowo, szybko zmierzył wzrokiem dachy, chociaż oczywistym było, że snajpera by z odległości paruset metrów czy kilometra nie zobaczył w takim miejscu. Z drugiej strony, to nie był ludzki świat. Trzeba brać na to poprawkę...
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 11 Sierpień 2012, 00:18   

    Derek miał rację w ocenie sytuacji. To nie był zwykły świat. Tutaj wypadnięcie z okna nie musiało oznaczać zamachu na czyjeś życie, czy nieszczęśliwego wypadku. Przynajmniej sytuacja, która rozegrała się na tej uliczce nie przypominała żadnej z wyżej wymienionych sytuacji.
    Jeśli jednak chodzi o kształt, którego cień dało się zobaczyć. Nie było w nim nic w rodzaju rogów, kapelusza, skrzydeł, trzeciej ręki, drugiej głowy, szóstego palca, trzeciego oka, ani żadnej nienaturalności. Zwykłą osoba z nieco dłuższymi włosami, podobnej długości, co ten leżący na ziemi. Przynajmniej na to wyglądał cień, bo jak wiemy mógł to być nawet kawałek skrzydła, bądź jakieś dziwne stworzenie. Można było jednak łatwo zauważyć, że w tamtym pokoju musi być jakaś lampka, której Derek nie dojrzy wzrokiem. Zresztą sam fakt nie jest niczym niezwykłym, przy takiej pogodzie bardzo często zapalano światło nieco wcześniej. Cień szybko jednak zniknął, kończąc tym samym możliwość bycia obserwowanym.
    Tymczasem na ziemi przyszedł czas na odzew ze strony leżącego. Co prawda z lekkim opóźnieniem, dopiero po kilku, długich chwilach od pytania mężczyzny, lecz był to jasny znak, że człowiek, czy raczej nieczłowiek, leżący na bruku, wciąż żyje.
    -T-taa. nie m-m-mus-sisz kyceć.
    Jego dłoń gwałtownie podniosła się z ziemi, dla łatwiejszego wstania. Człowiek ten, którego klejąca skóra nie zostawiała, na szczęście, po sobie śladów na dłoniach Dereka, nie podniósł się jednak, a jedynie otworzył swoje oczy, mające szklane białka i zwyczajny zielony kolor tęczówki. Spojrzał na mężczyznę, który go badał i spytał zdziwiony.
    -Kim pan jest?
    W międzyczasie wciąż zbliżał się dziwacznie ubrany mężczyzna, był jednak wciąż zbyt daleko, aby wejść w interakcję z Derekiem i człowiekiem ubranym w żelki.
    Raphael w istocie będzie miał okazję zwiedzić miejsca całego zajścia. Przynajmniej tak można wywnioskować po zachowaniu kucharza, lecz po kolei, nie wyprzedzajmy faktów. Gdy nieznajomy usłyszał odpowiedź Raphaela, od razu głośno się roześmiał, w sposób, który w filmach był przypisany piratom, lub starym poczciwym ludziom.
    -Już mi się podobasz, mów mi Brutus, a Ty? Jak się zwiesz?
    Jego głos był pełen energii, a więc niezwykle donośny. Pomimo tego, że przed chwilą celował w nieznajomego z broni, teraz mógł z wielkim entuzjazmem się przedstawiać.
    -Chodźmy do mnie, tam się napijemy. Może będziesz lepszy niż tamta dwójka, dobrzy ludzie, ale nudni. Właśnie z nimi mieliśmy małą metafizyczną konwersacje, gdy ten dzieciak.. - mówiąc to plunął w ziemię, jak to na niektórych filmach niekiedy robią. Tym razem jego słowa były o wiele spokojniejsze, lecz gdy przeszedł do mówienia o chłopcu jego twarz delikatnie poczerwieniała, a on sam cicho przeklął pod nosem, co Raphael mógł usłyszeć. Zaczął też iść w stronę uliczki, skąd wszystkie cztery dotychczas spotkane osoby przyszły. Za przejściem widać było ceglane schody oraz plac.
    Miranda postanowiła zaryzykować, czy raczej stanąć do walki. Nie miała jednak zamiaru mierzyć się z przeciwnikiem na jego zasadach. Zresztą nie była do tego zdolna, nie posiadała broni. Dlatego zamiast uciekać w jedną z uliczek, co zapewne wiązałoby się z pogonią, wolała pokonać przeciwnika. Spojrzała na niego, mając nadzieję, że ten spojrzy w jej oczy, lecz broń była szybsza. Lufa pistoletu była wycelowana w stronę członkini Morii i nawet nawiązanie kontaktu z kapelusznikiem nie uratowało Mirandy przed kulą. Głośny huk wystrzału. Dziewczyna cofnęła się bezwolnie o trzy kroki, tak, ze po chwili usiadła na jednym z kamiennych słupków, do których przywiązano łańcuch. Nie była jednak martwa. Wciąż żyła. Jedynie karmazynowa ciecz zdobiła teraz jej ubranie. Dziewczyna została raniona w brzuch, lecz kula nie wbiła się zbyt głęboko i można mieć nadzieję, że nie uszkodziła żadnego ważniejszego organu. Co tymczasem działo się z kapelusznikiem? Wystrzelił sześć razy, czyli cały magazyn, lecz za każdym razem w innym kierunku, tak jakby właśnie zbliżał się do niego jakiś wróg, którego się bał i nie była nim Miranda. Dziewczyna miała więc chwilę wytchnienia, o ile strumyk krwi wypływającej z ciała i osłabiającej Mirandę, można uznać za okoliczność, przy której można odpoczywać. Jednak poza ładowaniem swojej broni i strzelaniem bez celu, w kapeluszniku coś się zmieniło. Jego nakrycie głowy uniosło się nieznacznie, a spod niego wysunęła się czarna dłoń. Jeśli w ciągu 5 postów Miranda nie zrobi nic z raną to straci przytomność z powodu zbyt dużego ubytku krwi, po 3 będzie się ledwo ruszać.
    _________________

    *****
    Miranda
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Sierpień 2012, 16:27   

    Serce biło jej szybciej, kiedy ułamki sekund przelatywały beztrosko, ukazując ogromny błąd, który popełniła. Jej szaleńczy śmiech wydawał się być dla Kapelusznika czymś najzwyczajniejszym w świecie, co należy zignorować. Dlatego też nawet nie zareagował na te odgłosy, które wielu ludzi wytrąciłyby z równowagi. To dziwne. Wydawał się być typem oprycha, który każdą niespodziewaną okoliczność zechce od razu sprawdzić, nie tylko wzrokiem, ale też umysłem. Niestety, brązowowłosa myliła się bardziej niż kiedykolwiek. Stojąc tak, spokojnie, jeszcze kilka chwil po wysłaniu swoistego impulsu w stronę swego przeciwnika, M myślała, że tym jednym, prostym manewrem wygra całą walkę. Ogromny ból w okolicach brzucha uświadomił ją o tym, jak tragicznie odmienna była rzeczywistość. Cofnąwszy się o wspomniane wcześniej trzy kroki, mimowolnie przyłożyła dłoń do rany, a czując ciepłą ciecz, spojrzała jeszcze raz na mężczyznę, który strzelał dalej. Odetchnęła głęboko, widząc przynajmniej jeden sukces swego zagrania. Teraz najlepiej byłoby zakraść się do niego i najprościej w świecie udusić, przy okazji podbierając jego broń. Ale słowo "najprościej" nie jest takim znowu pasującym określeniem.
    Przygryzła mocno dolną wargę, nachylając głowę. Nie mogła teraz walczyć. Nie miała jak, po prostu nie miała jak. Ale ucieczka teraz też nie dałaby chyba zbyt dużo, prawda? Ślad krwi pozostawiany za sobą pewnie niedługo naprowadzi zbira na jej trop, a to się dobrze nie skończy. Chociaż z drugiej strony, innej alternatywy raczej nie było. Dlatego też wstała z bruku, nieco ociężale, i skierowała w stronę uliczki, do której przed chwilą biegła. Nie chciała jakoś specjalnie szarżować, chociaż zawsze było ryzyko, że rewolwerowiec pośle kulę w jej stronę przez zupełny przypadek. Brązowe oczy wodziły po wszystkich stronach, wyszukując jakichś drzwi do domu, czy jakiegokolwiek innego pomieszczenia, w którym można by było się schować. Szczerze mówiąc, przydałby się jakiś emerytowany doktor wychodzący akurat z domu na spacer, ale ten pomysł zostawię już do uskutecznienia komu innemu.
    Raphael
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Sierpień 2012, 18:06   

    Cóż... Wyszło jak wyszło. Jednak śmiech tego człowieka zaniepokoił trochę blondyna. W końcu co za istotka tak się śmieje? Chociaż... W końcu nie jesteśmy między słabymi ludźmi, to nie ma co się dziwić. Tutaj każdy i tak był dziwakiem, nawet Raph.
    Jak się zwie ten brązowooki mężczyzna? Przez jego umysł przeleciała myśl, po co ma mu zdradzać swe prawdziwe ja? Będzie taki jak już od jakiegoś czasu, przedstawi się pseudonimem, najwyżej później wyzna swe prawdziwe imię. Nie, nie było to wcale spowodowane straconą ufnością do ludzi, wręcz przeciwnie, czasami zbyt im wierzył. Pech się mówi, taki już jest ten cwaniaczek.
    -Jestem Tris, miło mi.
    Słowa mężczyzny były wypowiedziane spokojnie, a przede wszystkim mile. Nawet z delikatnym uśmiechem na twarzy! Od razu było widać, że potrafi się czasami zabawić, nuda czasami doskwierała, ale nie tak często jak to niektórym.
    Raphael wyciągnął paczkę fajek i zapalniczkę ponowie, wyciągnął jednego papierosa wkładając go delikatnie do ust. Odpalił, zaciągnął się i wypuścił trochę dymku. Wtedy właśnie był w stanie odpowiedzieć dalej. Tak poza tym wystawił otworzoną paczkę w stronę niejakiego Brutusa, z jednym wysuniętym papierosem.
    -Nie ma sprawy. Palisz?
    Jeśli się poczęstował to okej, jak nie to tak czy siak paczuszka jak i źródełko ognia wróciło do kieszeni. W ogóle przez te całe zdarzenia, aż Tristesse w zupełności zapomniał o padającym deszczu. Kropił sobie na jego płaszcz, włosy na całe szczęście suche, ten kaptur jednak pomagał. Tak w ogóle wracając do rzeczywistości, mężczyzna poszedł za kucharzem. Uważnie się rozejrzał wokół siebie, szukając jakichś szczegółów jeśli jakieś były, albo nawet śmietników czy drzew będących możliwe, że w przyszłości jego kryjówką. Mimo wszystko wiedział doskonale, że to wszystko może się źle skończyć więc wolał już co nie co wymyślić.
    Derek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Sierpień 2012, 19:42   

    Jakby mu się, kurwa, system restartował. Derek obserwował uważnie cień, monitorował przy okazji poszkodowanego, a jednocześnie musiał wciąż ważyć na sylwetkę zbliżającego się do nich mężczyzny. Multitasking, kurwa. Wreszcie jednak to ofiara postanowiła cokolwiek zrobić więcej w kierunku przekonania próbującego mu pomóc gościa, że żyje i ma się... hm, ma się. Od razu zwrócił uwagę na ten problem z wysławianiem się. To zrodziło przede wszystkim pytanie o rasę, trudno mu było bowiem w jakikolwiek sposób dopasować tego typu symptomy do czegoś konkretnego. Wprawdzie to nie był do końca jego rewir, no ale... zachowaniem i wyglądem kojarzył się nieco z kapelusznikiem, zarówno jednak bajarze, jak i lunatycy czy nawet senne zjawy zwykły mieć kilka specyficznych wyskoków tak w kwestii aparycji, jak i zachowania.
    Trudno byłoby inaczej nazwać wątek związany z wypadaniem przez okno i okrzykiem przerażenia. Dopiero w tym momencie jednak przeszło funkcjonariuszowi przez myśl, że cholera jasna, niekoniecznie on musiał krzyknąć. To mogło być coś w mieszkaniu, choć cień, zdawałoby się, nie poruszał się nerwowo. Powinien to kurwa mać, sprawdzić, ale nie mógł ot tak odejść od poszkodowanego. Szok pourazowy, obrażenia wewnętrzne, nosz do jasnej cholery, wypadł z okna, to w każdym języku oznaczało jakieś straty na pasku życia. Derek w pewnym momencie w zamyśleniu ściągnął brwi.
    - Powinienem panu najpierw zadać takie pytanie - powiedział mimo woli dość ostro. - Co tu się stało?
    Najpewniej marionetka, skoro miał szklane oczy, bądź szklany człowiek. Specyficzny zestaw. Spojrzeli na siebie jednak dość przytomnie aby funkcjonariusz był już pewny, że gałki oczne pozwalały na widzenie, innymi słowy - to nie był organ zastępczy. Tak czy inaczej UPADEK powinien zrobić jakieś wrażenie poza restartem. Jakieś, ujmując elokwentnie, "AŁA KURWA".
    Tymczasem zbliżał się coraz bardziej obcy osobnik. Oznaczało to dodatkowo, że lunatyk musiał być jeszcze bardziej czujny także w tym zakresie.
    - Czy potrzebuje pan pomocy? - spytał wprost. Oczywiście pytanie wzięło się z naiwnego założenia, że jest jakakolwiek szansa na zwyczajną, jednoznaczną odpowiedź.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 19 Sierpień 2012, 14:09   

    Derek był w naprawdę dziwnej sytuacji. Człowiek, który wypadł z okna, po początkowym bełkocie doszedł do przytomności, lecz wcale nie był zachwycony ofertą pomocy. Szybko na jego ustach pojawiło się coś w rodzaju grymasu, a w oczach można było dojrzeć pytanie: "Czego ty chcesz". Poruszał się jednak wciąż ociężale, jakby uderzenie jednak miało jakieś negatywne skutki.
    -Co tu się stało, nie widziałeś nigdy jak ktoś wyskakuje przez okno? Ci z Iraucji, czy jak się tam zwali, co dziennie kogoś wyrzucają, idź do nich, a mi daj pan spokój.
    Wypowiedzenie tych słów trochę zajęło. Mówił powoli, a czasami robił przerwy, jakby w celu złapania oddechu, czy raczej dla odpoczynku. W tym czasie nieznajomy o wyglądzie jeszcze dziwniejszym niż ten leżący na ziemi, podszedł do Dereka. Od razu też coś powiedział.
    -Widzę, że znów wyleciałeś? - Po czym spojrzał na Dereka i uśmiechnąwszy się dodał: - Proszę się nim nie przejmować, to nie pierwszy i nie ostatni raz. Widzę, że nie tutejszy, nazywam się Ipnos.
    Nieznajomy był rozbawiony całą sytuacją, co można było łatwo dostrzec po licznych gestach, tonie głosu, czy chociaż uśmiechu na twarzy i związanego z nim wesołego spojrzenia. Oczywiście to wszystko, cała ta egzaltacja, sprawiła, że nieznajomy wydawać się może odrobinę pijany.


    Raphael spotkał nowego znajomego, który co prawda wydawał się być osobą ekscentryczną, lecz raczej przyjazną. Nawet papierosa nie odmówił, lecz powiedział jedynie.
    -Z chęcią skorzystam.
    Po czym sięgnął po wysuniętego papierosa i gdy tylko ten został zapalony, to znalazł się w ustach Brutusa. W tym czasie minęli już ciasne przejście na dziedziniec, na którym znajdowały się trzy samochody. Wokół najbliższego, który był w najlepszym stanie, można było dojrzeć konie, które wyraźnie niechętnie patrzyły na kolejny, stojący pod balkonem. O ile można spalony wrak, wciąż jeszcze dymiący w niektórych miejscach, nazwać samochodem. Ostatni znajdował się przed schodami i był lekko zniszczony, tak jakby był lalką, której ktoś powyrywał rączki i nóżki, a później rzucił gdzieś w kąt. Samochód miał zgnieciony kawałek dachu, a jego koła leżały nieco dale, co więcej miejsce, w którym powinien być silnik było mocno zdeformowane. Poza samochodami i trojgiem dużych drzwi garażowych, nie było tutaj nic do oglądania. Brutus powiedział przyciszonym głosem.
    -Drań zniszczył nam połowę samochodów, jak go dorwiemy... o Baltazar.
    Ostatnie słowa były o wiele głośniejsze, a padły gdy spojrzenie "kucharza" spotkało się z starszym człowiekiem stojącym przy ocalałym pojeździe. Ten podniósł dłoń i z oddali powiedział:
    -Widzę, ze upilnowanie samochodów do zbyt wiele. Znów on? Kogo tam prowadzisz? Nowego?
    -Tak, nowy, zgłosił się, by sprowadzić nowy wóz od Armanda. Miał być gotowy dzisiaj. - Po czym dodał jeszcze, lecz ciszej i tylko do Raphaela. - Zaczekaj na mnie na górze. - Wskazał dłonią na pobliskie schody i otwarte drzwi. - Zamienię tylko z nim słowo i przyjdę.

    Miranda błędnie oceniła nieznajomego, który zachował się w sposób niemal oczywisty, choć nieco odmienny od tego przedstawianego w filmach. Trzeba bowiem wiedzieć, że w kinie zazwyczaj przestępca zawsze wytłumaczy najpierw bohaterowi plan, lecz tym razem zachowanie złoczyńcy było naturalniejsze, a więc szybkie wyeliminowanie celu i powrót do domu. Nie był też pewnym zabawnym stworzonkiem z gry fable III, które na krzyk dostanie zawału serca i umrze. Tym samym tworząc dla gracza drogę. Nieprzemyślane zachowanie członkini Morii przyniosło jednak pewne efekty, a mianowicie ogłuszenie oponenta. Kapelusznik strzelał teraz we wszystkie strony. Kule wciąż wylatywały z lufy, lecz tym razem szansa na trafienie w Mirandę była znacznie mniejsza, a dzięki temu dziewczyna mogła się oddalić. Mogła również spróbować walczyć, lecz nie wybrała tej opcji. Wstała, zanurzając swoją dłoń w jednej z kałuż na bruku, w tej samej, w której wylądowała po postrzale. (Tak, wybaczcie, popełniłem małe niedopatrzenie poprzednio.) Miranda powoli zaczęła oddalać się od miejsca, gdzie została postrzelona, zostawiając za sobą ścieżkę z krwi, lecz nie śladami interesował się teraz strzelec. Skończyła mu się amunicja, co dziewczyna przyjmie zapewne z ulgą, więc rzucił pistoletem na jeden z krańców placu, jeden z tych prostopadłych do tego, przy którym była nasza nieszczęsna bohaterka. Ostatnia kula padła jednak blisko, nawet bardzo blisko, bo zaledwie trzy metry od głowy Mirandy i rozbiła szybę jednego z domów. O wejściu tam, z raną, raczej nie ma co myśleć, biorąc pod uwagę, że poza kawałkami szkła trzeba by pokonać dwa metry muru. Teraz Mirandę czekał wybór, czy skierować się prosto, w główną drogę, skręcić w boczną uliczkę po prawej, gdzie można było zobaczyć jakiś szyld, którego dwie pierwsze litery to SZ, a reszta była zasłonięta i wymagała zmiany perspektywy, to jest wejścia w uliczkę. Poza tym była jeszcze trzecia droga, ale niepewna. Pobliski dom, zapewne opuszczony, bądź jego mieszkańcy mają zamiłowanie do zabijania deskami okien, nie miał drzwi, lecz nie wyglądał zachęcająco. Z drugiej strony? Idąc główną ulicą, czy też skręcając w boczne przejście, można sprawdzać drzwi, przy czym przy pierwszej możliwości jest ich więcej. Wszystko jednak dokładniej opiszę, gdy już wybierzesz gdzie iść. 4/2
    _________________

    *****
    Miranda
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Sierpień 2012, 16:47   

    Największym problemem będzie odepranie krwi z ukochanych ubrań.
    Na wiadomość o trafieniu dłonią w kałużę, która dotarła do mózgu bardzo, ale to bardzo szybko, Mirka nie zwróciła większej uwagi. Już i tak była cała mokra, a płaszcz przepuszczał większość wody, która na niego spadała. Mokre włosy to kolejna rzecz, której nie znosiła Brytyjka, ale to tylko malutki szczególik, zupełnie nieistotny w tej sytuacji. To, co istotne to oczywiście droga, którą przemierzała dwudziestolatka. Nic nie wskazywało na to, aby miała znaleźć schronienie gdzieś nieopodal. Zwłaszcza szyba wybita jednym z pocisków. Typowa ludzka reakcja, w postaci nachylenia się i obejrzenia za siebie, skąd ów nabój mógł przylecieć. Oczywiście Bezimienna była tego w pełni świadoma, ale jednak wolała się upewnić. W tym właśnie momencie Kapelusznik wyrzucał swój pistolet. Kobieta odetchnęła z ulgą i pełna pewności co do dalszego trwania wizji mężczyzny, ruszyła przed siebie. Dostrzegła jednak trzy możliwości, które nasunął jej Pan Los.
    Dalej z dłonią na ranie, brązowe oczęta dostrzegły główną drogę. Tam nie było specjalnie bezpiecznie, samochód z koleżką oprycha mógł wybrać ową przestrzeń jako idealne miejsce na zasadzkę. W sumie, takim też było, dlatego Emka wolała odsunąć najoczywistszą opcję na dalszy plan. Spojrzała w prawo i dostrzegła boczną uliczkę. Gdzieś dalej majaczył szyld, niestety napis na nim został zasłonięty, a co za tym idzie, nie szło go odczytać w żaden sposób poza przejściem kilku kroków w głąb ulicy. Aczkolwiek istniała trzecia droga - jakiś opuszczony dom. Strach pokręcił przecząco głową na samą myśl o wejściu tam. To jak najwspanialsza ze wszystkich pułapek. Oprych wbiegłby tu i zatłukłby Mirkę na drugą śmierć. A ona nawet nie miałaby dokąd uciec.
    Dlatego też swoje całkiem pospieszne kroki skierowała w boczną uliczkę, pędząc do budynku z szyldem. Aż dziwne, że do tej pory nikogo nie udało się spotkać. To prawda, padał deszcz, ale od czego są parasole czy płaszcze przeciwdeszczowe? Żeby nikogo, ale to zupełnie nikogo nie spotkać?
    Paranoja...
    Derek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Sierpień 2012, 16:35   

    Taka sytuacja i pyskówka obywatela spowodowała, że zacisnął zęby. Słuchaj, skurwielu. Wyobraź sobie teraz, kurwa, że ciebie wyrzucają z tej jebanej restauracji na twój pierdolony ryj, z kulką w twoim zasranym łbie. I sobie kurwa, wyobraź, że ci kurwa nikt nie pomaga bo, kurwa mać, norma jebana. I się skurwysynu wykrwawiasz jak pieprzona świnia. Zadowolony? Kurwa.Mam nadzieję bo ci powinienem doprawić w tym momencie z gnata.
    Oczywiście, że tego nie powiedział. Tylko mu wzrok stężał kiedy na moment spoglądał na chodnik, jakby chciał samym spojrzeniem te kostki rozwalić w drobny mak.
    - Tam, skąd pochodzę, na wrzaski przerażenia i wypadających przez okno się reaguje - rzekł wreszcie. - Tychże źródła nadal nie znam. Stało tu się coś jeszcze?
    Rozejrzał się. Podszedł do nich osobnik, zanim jednak ów się odezwał, Derek zdążył jeszcze spytać poszkodowanego:
    - Że... codziennie? - spytał jakby nie dowierzał, ale zasadniczo to bynajmniej nie poddawał tego doniesienia w wątpliwość. Wystarczyło, że go instynkt ruszył jak mijał go ten przeklęty samochód. I teraz kurwa, znajdź tych gości. Wiatru w polu. Będzie się trzeba w tej restauracji pewnie, chcąc nie chcąc, rozejrzeć.
    Nieznajomy okazał się wesoły. Niesamowicie. Na tyle, że funkcjonariusz wciągnął nosem powietrze coby się upewnić czy aby w pobliżu jegomościa nie czuć gorzały. Z drugiej strony, paranoja mu podpowiedziała, że w tych stronach to chyba standard, z drugiej strony mógł być czymś przyćpany.... zaczarowany, zahipnotyzowany. Ukrył zaniepokojenie sytuacją która zdecydowanie wykraczała poza jurysdykcję jego świętej logiki.
    - Ian - przedstawił się pokrótce starym imieniem. W Krainie Luster często tak robił, jak już się raczył pojawić.
    - Chyba muszę przywyknąć w takim razie do tutejszych standardów... - dodał jeszcze tonem osoby zagubionej i tym faktem cokolwiek zrezygnowanej. Miał nadzieję na nieco więcej danych, rzecz oczywista, ale zadawanie pytań wprost wydawało mu się kretyńskie. ie był tu żadnym stróżem prawa, nie chciał za takiego uchodzić nawet jeżeli zazwyczaj i po pracy zawód wychodził z niego bokami.
    Dalej żałował, że nie zbadał sprawy z innej strony. Następnym razem jak mu coś wyskoczy przez okno to, kurwa, zignoruje kurestwo chyba.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 24 Sierpień 2012, 21:13   

    Derek znalazł się w naprawdę dziwnej sytuacji, która co więcej wydawała się być ślepą uliczką. Jak się bowiem okazało nieznajomy wcale nie był kimś niezwykłym. Dlaczego jednak krzyknął? Może to jednak wcale nie był krzyk przerażenia, a tylko za taki został uznany pod wpływem widoku wypadającego przez okno człowieka? Tak było najprawdopodobniej, a szerzej wyjaśnił to sam podmiot wspomnianych dźwięków.
    -Przepraszam pana bardzo, ale ja nie wrzeszczałem z przerażenia, a jedynie śpiewałem! - Napełnił usta powietrzem, jakby przygotowywał się do dania pokazu, lecz z jego ust wyszły słowa dość ciche. - Dobra, trochę mnie poniosło, ale na pewno nie było to przerażenie. Idzie dziwak. - Powiedział gdy jego spojrzenie spotkało nietypowego przechodnia. Na drugie pytanie Dereka już nie odpowiedział, tylko postanowił wstać. Zrobił to zadziwiająco sprawnie, jak na kogoś, kto przed chwilą uderzył o bruk, lecz i tak zachwiał się odrobinę nim stanął wyprostowany. Natomiast jego znajomy o wiele weselszy odpowiedział z trudem powstrzymując się od wybuchu śmiechu.
    -Widać, że jest pan nietutejszy. Może zechce pan wstąpić do mnie na erbatę? Opowiem co trzeba, a nasz znajomy pilot pójdzie do siebie, gdzie zapewne bardzo mu się śpieszy. - Przy ostatnich słowach przeniósł spojrzenie na trzeciego rozmówcę, a rozciągając się na środku ulicy odparł:
    -W istocie, będę już się zbierał. Panu dziękuję natomiast za troskę, ale więcej proszę mnie nie ratować. - Powiedziawszy te dwa zdania po prostu odwrócił się i zaczął powoli iść główną ulicą w stronę, z której przyszedł Derek, a później Ipnos.

    Miranda wbiegła w jedną z bocznych uliczek. Napis początkowo zniknął całkowicie, lecz już po chwili zmiana perspektywy umożliwiła odczytanie pierwszego wyrazu, który brzmiał sztuka, lecz również zauważenia czegoś jeszcze. Jakiegoś manekina, zapewne robiącego za żołnierza. Jego strój, stylizowany na gwardzistę z armii Napoleona, zamiast niebieskiego, miał fiolet jako główny kolor. Obok niego znajdowały się spore, dwu i pół metrowe, podwójne drzwi, zwieńczone okrągłą szybą. Budynek nie miał okien, za to był ozdobiony pięknym grzybem atomowym. Teraz wystarczyło dodać już tylko fakt, że druga część nazwy to "wojny" i już mamy tutaj prawdę, na którą natrafiła Miranda, a mianowicie fakt, że jest właśnie przed jakimś muzeum broni, czy sklepie z uzbrojeniem. Trudno jednak stwierdzić czy otwarty, czy też nie, gdyż jak wiadomo na ulicach nie ma zbyt wielu ludzi. Z drugiej strony, to nie jest jedyna opcja. Poza tym dziwnym sklepem/muzeum jest jeszcze podążanie dalej obraną ścieżką. W tle widać było jakiś wielki gmach, coś jakby kościół. Jedno spojrzenie w górę i już ogromna gotycka wieża wystawała ponad budynkami. Poza tym była jeszcze inna boczna uliczka, nie wiadomo gdzie prowadziła, lecz były tam otwarte drzwi do jakiegoś domu. Dziewczyna mogła nawet zobaczyć jakiś kształt, coś jakby ręka. Tam na pewno ktoś był. Poza tym pobliska kamienica miała drabinę, która prowadziła na dach. Gdyby Miranda nie była ranna mogłaby tam wejść i ukryć się przez jakiś czas. Jednak uwaga, rozpoczyna się pościg. Mówiąc prościej kapelusznik zdał już sobie sprawę z tego co się dzieje i biegnie w stronę Mirandy, lecz teraz już bez broni.
    _________________

    *****
    Miranda
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Sierpień 2012, 10:39   

    Jęknęła cicho, z bólu. Kilka chwil po skręceniu w uliczkę przystanęła, zaciskając dłoń na koszuli, uważając, aby nie pogorszyć stanu swej rany. Powoli przestała wytrzymywać ból, a to nie oznaczało niczego dobrego. Zaklęła cicho, rozluźniając pięść i z powrotem kładąc otwartą dłoń na tej części brzucha, w którą trafiła kula z pistoletu. Kobieta zacisnęła zęby z całej siły i ruszyła naprzód. Po paru krokach brązowym oczom ukazał się większy niż ostatnio fragment szyldu, razem z dosyć wojowniczo ubranym manekinem. Nikły uśmiech zarysował się na bladej twarzy - Mirka lubiła opowieści profesora Arnolda (odsyłam do historii postaci) na temat historii wojennej. Wzmianki o gwardzistach Napoleona pojawiały się tam bardzo często, dlatego też Brytyjka mogła z daleka rozpoznać strój charakterystyczny dla jej ulubionych żołnierzy. Mimo faktu, że budynek nazwany "Sztuką Wojny", nawet jeśli nie musiał być w żadnym wypadku bezpieczny, tytuł książki Mistrza Sun (Sun Tzu, google, w razie czego) był jeszcze bardziej przekonujący od samego manekina.
    Tak, Miranda ma dziwne zainteresowania jak na przedstawicielkę płci pięknej.
    W każdym bądź razie, jej krok był teraz o wiele bardziej pewny, jakby właśnie w tym miejscu miała odnaleźć ratunek. Co prawda gdzieś tam w oddali majaczył jakiś niby-kościół, ale dwudziestolatka nie była specjalnie wierzącą osobą. Nie żeby nie była tolerancyjną dla wierzeń, ona po prostu uważała, że sama jest panią swojego losu, i nikt "z góry" nie ma na niego żadnego wpływu. Dlatego też wolała pójść do miejsca, w którym znajdzie broń, a nie masę pozłacanych rzeczy, które nie przydadzą się do niczego. Nawet jeśli miałyby to być wyłącznie atrapy, to oprych nie musi o tym wiedzieć. Nagle, kiedy brązowowłosa spojrzała na chwilę w inną uliczkę, dostrzegła jakiś ruch za otwartymi drzwiami. Nie, nie chciała mieszać w tą sprawę pierwszego lepszego mieszkańca Miasta Lalek. Wolała obronić się samodzielnie. Wygląda na to, że Kapelusznik już odzyskał zdolności postrzegania świata takim, jakim jest naprawdę, bo w którymś momencie było słychać jego wredne teksty skierowane do Stracha.
    Wreszcie dotarła do drzwi. Widziała szybę w drzwiach, ale nie miała siły, żeby przez nią zaglądać. Lewą dłoń zacisnęła w pięść i zaczęła energicznie stukać we wrota. Nie krzyczała jeszcze, mając nadzieję że ktoś tam w istocie jest.
    Derek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Sierpień 2012, 12:02   

    Gdyby miał działać swoim zwyczajem, pewnie już dawno by zapytał co to kurwa jest za szopka. To już przekraczało wszelkie granice i sprawiało, że miał ochotę wyciągnąć gnata tylko dlatego, że na coś takiego wszyscy reagują tak jak powinni. I chyba tego nie zrobił bo jedna z następnych myśli jaka mu do głowy wpadła, brzmiała, że to też nie jest takie oczywiste. Miał ochotę ciężko westchnąć, ale ostatnio to chyba robił za często.
    Tak więc, dowiedział się, że wrzask przerażenia to próba wokalna, ludzi wypadających z okien nie warto ratować i tak ogólnie to jest kretynem. Opary absurdu wdarły mu się do łba i przyćmiły logikę; miał wrażenie, że to wszystko brzmiało niemalże wiarygodnie... ale nie.
    Przechodzień okazał się cokolwiek bardziej, powiedzmy, komunikatywny i logiczny. Gość "dziwak" określił jego jako dziwoląga, co znaczyło, że albo był do potęgi entej, ale - o paradoksie, wbrew odzieniu - całkiem zwyczajny.
    - Im więcej tu siedzę, tym bardziej mi się wydaje, że nietutejszy to delikatne okreśenie - odparł na to jakże odkrywcze stwierdzenie. - Herbatę? Z chęcią.
    W zasadzie to nie zbierało mu się na chodzenie i popijanie gorących napojów u nieznajomych. Lepsze to jednak niż wypytywanie właśnie oddalającego się jegomościa (którego już nie miał siły komentować).
    To jednak miało mieć funkcję informacyjną. Dla jej dobra również zastosował dodatkowy fortel opcjonalny.
    - Choć zdążyłem zauważyć, że tu jest blisko lokal - Mimochodem wskazał kciukiem Itaurację, wstając. To dało mu jakiś pretekst aby chwilę milczeć, co miało bardzo ważną funkcję informacyjną - jak nieznajomy zareaguje na kwestię tego miejsca? W końcu rzucający się z okien maniak śpiewania w locie wspomniał o nie najlepszej jego sławie. Więc...
    - Choć tam może być harmider.
    Zdał się na swoje umiejętności obserwacji. Jeżeli restauracja wywoływała jakąś nerwowość, ani chybi zauważy ją w gestykulacji, a jeśli rozmówca miał jakieś ciągoty ku miejscu - też można to było poddać interpretacji. Derek nie bardzo liczył na to, że komunikat zostanie potraktowany "neutralnie".
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 28 Sierpień 2012, 02:47   

    Derek w istocie trafił na zbiegowisko naprawdę dziwnych zdarzeń i ludzi, lecz nie pomylił się, gdy pomyślał, że nieznajomy zareaguje na wzmiankę o pobliskiej Itauracji. Na jego twarzy nie pokazało się jednak nic innego, jak znany już uśmiech, a w oczach wyraźne rozbawienie. Spojrzał w kierunku wspomnianej restauracji i jego wyraz twarzy zmienił się. Usta wrócił do naturalnej pozycji.
    -Widać, że jesteś nietutejszy. Tam nie sprzedają herbaty!
    Po czym jednak wcześniejsze spoważnienie tylko się pogłębiło. Spojrzał na Dereka i powiedział, tym razem nieco ciszej.
    -To miejsce ma nie za dobrą sławę. Poza tym, że nie podają herbaty, co już w moich oczach czyni ich podejrzanymi, to wiele się mówi o czarnych interesach, które prowadzi właściciel. W sumie słyszałem tylko plotki, ale mogę ci o nich opowiedzieć. Tylko nie tutaj, zapraszam do mnie, to tylko kilka kroków.
    Nie ruszył się jednak czekając na odpowiedź. Po jego postawie można było jednak zrozumieć, że sam nie do końca dowierza tym wszystkim historyjką, a przynajmniej nie był świadkiem, ani ofiarą żadnego zła, które mogłoby wypłynąć z restauracji. Właściwie całą sprawę traktował bardziej jak ciekawostkę i po wszystkim roześmiał się klepnąwszy Dereka w ramię.

    Miranda szła powoli, wciąż odczuwając silny ból, którego źródłem była niedawno otrzymana rana. Krople krwi padały na bruk tworząc na nim piękne krwawe kwiaty, niczym róże najpierw karmazynowe, lecz z czasem coraz ciemniejsze, coraz mniej żywe. Ogród, który pod swoimi stopami zostawiała Miranda zgęstniał gdy dotarła do drzwi. Gdzieś w oddali słychać było głośne kroki, ktoś tutaj biegł i był coraz bliżej. Dłoń uderzyła o drzwi z nadzieją, że ktoś otworzy. Czy znajdzie się ktoś, kto zechce wybawić Mirandę teraz, gdy jedynym ratunkiem jest przejście pod wielkim szyldem? O tym, co się wydarzyło, nie śniło się zarówno Sun Tzu, o którym już słyszałem jak i europejskim teoretykom wojskowości. Odzew nadszedł, lecz nieoczekiwanie nie zza drzwi, lecz znacznie bliżej, ze strony manekina. On był żywy?! Obrócił twarz w stronę Mirandy i zasalutował.
    -Życzy sobie pani zwiedzania, czy może jednak ma zamiar coś kupi... o! Przepraszam, pani jest ranna. Co się stało? - Przerwał, głos nadchodzącego kapelusznika stał się tak głośny, że nawet marionetka nie była w stanie go zignorować. - Ktoś idzie, czy on panią goni?
    Mówił spokojnie, jednak energicznie jak przystało na żołnierza. Jego głos był dobrze słyszalny, zapewne również dla kapelusznika, która wypadł właśnie zza rogu i pokazał się raz jeszcze Mirandzie. Ten jego dziwny strój... Na szczęście nie miał w ręku rewolweru, który zresztą wyrzucił całkiem niedawno.
    _________________

    *****
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 9