• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Blokowisko » Wieżowiec nr któryśtam, mieszkanie jakiekolwiek
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Listopad 2012, 10:34   

    Nic nie trwa wiecznie. Otępienie spowodowane wypowiedzianym przez zeń imieniem mijało. Słabło, kiedy Noritoshi zaprzestał je wymawiać. Widocznie nie zrozumiał w czym ma przewagę dla Ingrid i dobrze to dla niej. Dotyk powoli ją cucił, jednak nadal nie mogła zapanować nad swoimi ruchami. Potrzebowała mnóstwo sił, aby w końcu spojrzeć nieco trzeźwiej. Owe przebudzenie było bardzo bolesne. Nie tylko dla niej samej. Lęki sąsiadów, lęki wszystkie co wokół żyje dawały Ingrid moc, aby móc się mścić. Mógł tego uniknąć, owszem. Było to bardzo łatwe, jeśli nie był tylko zamroczony w stopniu zaawansowanym. Wszystko obróciło się w iluzję. Z pozoru leżeli sobie na łóżku, prawie na balkonie zajęci swoimi wzajemnymi ciałami. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, co się zaczęło dziać z Ingrid. Jej ciało zmieniało się. Skóra zapadła się w sobie, oczy niemalże wyszły z orbit, usta nabrały barwy fioletowej, włosy zmatowiały, skóra zzieleniała, a wokół zapanował odór palonego ciała. Rozkładającego się powoli ciała, chorego na dżumę. Smród przyprawiający o mdłości. W końcu Noritoshi trzymał w ramionach przeżółkły szkielet, który za nic nie chciał puścić barków mężczyzny. Choćby nie wiadomo jak chciał się uwolnić, kości kończyn górnych zaciskały się na szyi Noritoshiego niczym łańcuchy. Musiał patrzeć na zwłoki.
    Poza tą warstwą, poza tą iluzją stała Ingrid. Wściekła jak nigdy; poprawiała ubrania i próbowała doprowadzić się do porządku. Gniew ją ładował i napędzał, utrzymywał iluzję; była to sprawa priorytetowa. Nie przeszkadzał jej odór. Wszak odrodziła się wtedy, kiedy jej ciało gniło zakopane w ziemi. Pragnęła obrzydzenia Noritoshiego, bólu i gniewu. Iluzja zgęstniała, zapanowała wszędobylska mgła, dom stracił wszystkie okna i drzwi. Znowu klaustrofobiczne wspomnienia. Ba, ten dom był jednym wielkim pudłem, z którego nijak było się wydostać. Szkielet, który nie chciał wypuścić za nic Noritoshiego, odór, który nie miał jak wydostać się z pomieszczenia, a więc kłębił się wokół jedynej żyjącej w tym pomieszczeniu osoby (Noritoshiego, Ingrid była poza tym), zaś pudło jak pudło. Ani grama świeżego powietrza.
    Co prawda mogła potraktować jego klejnoty kastracją, jednak nie była w stanie. Stała w kącie, obejmowała swoje ramiona, a jej żółte oczy mordowały Noritoshiego. Pragnęły zabić go, odebrać tę iskierkę życia, która w nim tkwiła. Obudził się w niej Shama. Bóg nagłej, niespodziewanej śmierci. Jakże ona teraz tego pragnęła! I nikt nie mógł jej tego odebrać. Musiała, na prawdę musiała zabić kołka, bo po raz kolejny odkrył jej słabość. Skazał siebie tym na śmierć. Wyrok, nie kara. Zaciskała palce na swych ramionach, aż knykcie jej zbielały. Serce znalazło się w gardle i biło szaleńczo.
    Zabić. Zabić. Zabić.
    To był zły humor Ingrid.




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 26 Listopad 2012, 16:10   

    Niepoważnym jest doszukiwać się w Noritoshim panowania nad ta cała sytuacją i wyznaczania jej przebiegu. Choć nie otumaniony, to jednak był w żywiole - niczym fala górująca nad spokojnym morzem; niczym skały piętrzące się ponad lasy. A mimo to zdołał, przynajmniej początkowo, zadbać o swoje skarby - do czasu. Wzrok kierowany rozkoszą, a niekoniecznie rzeczywistością natrafił na iluzję - ujrzał przegniłe zwłoki, które powinny spocząć już dawno w głębinach ziemi.
    - Aaaaa!!!
    Inna reakcja nie mogła mieć tutaj swojego miejsca, tylko strach i odraza wobec tego, co było kiedyś Ingrid. Więc to tak wygląda Strach? Więc ja jestem t a k i sam?! To nie może być prawda!
    Próbował odepchnąć od siebie Ingrid, te kościste kajdany, założone na skazańca, którego emocje ino piętrzą ponad ocean to wszystko, co w ramionach głębin wykwintnego soku horrorów się spłodziło przez wszystkie lata.
    Próbował, ale na nic. Uwierzył, znowu, uwierzył w iluzję, tak bardzo nią zajęty, że nie dostrzegał pudełka wokoło. Tylko te ślepia których barwa nakazywała wierzyć, że to najszczersza prawda.
    - Wynoś się!!! - Mając zawartość żołądka w gardle, a serce w piętach, wykrzyczał, walcząc z nią na tyle mocno, że powinien się móc oderwać - czy to łamiąc jej kości, uciekając z łóżka, czy okładając z obrzydzeniem pięściami to zgniłe ciało.
    Teraz jego oczy okalała ciasnota i upadłość jakiegoś starego pomieszczenia, w którym niegdyś posiadał swoje mieszkanie, jeden ze swoich pokoi, na własność - posiadał!
    Strach, odraza, gniew, nienawiść - Zdołała wydostać z anioła mroczną stronę, ten dogłębny cień białego światła.
    Nadzieja, że to tylko iluzja, pieprzona iluzja, jaką już raz go nakarmiła nakazywała mu nienawidzić nader banie się. Widzieć to jedno, ale uwierzyć to drugie. Błogosławią tych co nie widzieli, a ja myślę, że ci co widzą, widzą negatyw swej wiary są albo głupcami albo prorokami - a jedni i drudzy muszą na swą nadzieje znaleźć dowód.
    Tego tu nie ma, wszystko jest spróchniałą starocią.
    Zaciśnięte pięści, upływający czas, zanegowane niedawne emocje, błądzące po omacku kroki. Górnik wyruszył na poszukiwanie złota bez lampy i kilofa.
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Listopad 2012, 16:33   

    To było rozkoszne. Gniew, obrzydzenie, lęk i ból zmieszane z jej drżącym sercem i ciałem było uczuciem przyjemnym. Zmysły Ingrid pracowały teraz na najwyższych obrotach. Syciły się wszystkim, wchłaniały w skórę intensywność cudzych emocji. Żerowała na nich i wygłodniała wbijała spojrzenie w panikującego Noritoshiego. Jakże pragnęła jego śmierci! Chciała widzieć go w agonii, błagającego o litość. Wtedy powstanie Acobadora. Ta, która kończy. Ingrid rozpoczyna i Ingrid kończy, nigdy nie łamie tej zasady. Zacisnęła teraz rękę na oparciu krzesła nie chcąc stracić równowagi. Była zajęta Noritoshim. Uwolnił się od projekcji jej szkieletu. Chciał uciec, kazał jej wynosić się. Znowu okazał swą głupotę. Podjudzał ją, kazał zostać i dobić go. Leżącego się nie kopie, jednak Ingrid nie znała tej sentencji. Jej żółte oczy zapłonęły czymś dziwnym, źrenice rozszerzyły się, kiedy mieszkanie kołka zaczęło się gwałtownie kurczyć. Autorka tego dzieła uniosła wolną dłoń i wycelowała palec wskazujący na szkielet. Ten powstał i pomachał Noritoshiemu radośnie, a potem ruszył w jego stronę. Chcąc przytulić się, pocałować i spełnić jego do niedawna aktualne pragnienie. Tym razem solidniej odczuje ból towarzystwa Ingrid. Mógł zostać jej żywicielem, ale nienawidziła go za to, co robił. Jeśli uda się go zabić- problem z głowy, jeśli nie- po prostu zniknie we mgle. Machnęła palcem i szkielet zatańczył. Wyciągnął swe kościste ręce ku kołkowi i poruszał szczęką, jakby wołając "Chodź do mnie". Strach czuł jak opada z sił. Całą energię przekazywała na iluzję, jednak jeszcze nie skończyła. Jeszcze pomęczy Noritoshiego i póki ma tyle sił, poczeka aż ten wyzionie ducha.
    Odór nasilił się. W pomieszczeniu nie było ani grama zdrowego, świeżego powietrza.
    Shama robił swoje. Ingrid mrugała oczami, aby nie stracić z widoku szkieletu, który dalej dążył ku ofierze. Zabij go. Dobij go. Zabij..., nakazywała w myślach. Niech umrze ze strachu.




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 27 Listopad 2012, 00:07   

    Ale że za...bić? Ale jak? Nie...zaraz toż to strach, nie może się tak łatwo poddać! Szukaj, myśl, kombinuj, działaj, walcz! I chciałoby się dopisać wiele innych czasowników, ale ta bezczynność.. czyli niemoc dokonania tego, co się chce - przerost treści nad możliwościami - nie pozwala wyjść zwycięsko.
    Może i pamiętał, że to tylko iluzja, że trwa tylko jakiś okres czasu, a bynajmniej tak było ostatnio, że to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ale iluzja ma to do siebie, że nakazuje myśleć inaczej - to nie sen, to jawa, a co było wcześniej było tylko złudzeniem.
    Kurczenie się pomieszczenia należało do tych rzeczy, które zostały znienawidzone przez skrzydlatego nader wszystko inne. Pożałuje Ingrid tego, niech tylko Noritoshi zdoła od tego uciec, a czeka tą kobitę nielekka przyszłość, już się o to zatroszczy. Ale tymczasem tylko pudełko z tańczącą stęchlizną.
    - Ty cholerno suko, zostaw mnie! - Ze znacznie słabszym przekonaniem i gniewem, kosztem strachu i bólu, próbował pozbyć się Ingrid, chyba już całkowicie zapominając o miłych chwilach, które zamierzał tu zbudować.
    Nagłe olśnienie - przecież był w swoim domu - broń - najprawdziwsza japońska katana - gdzieś musi być! Burda wielka na tyle, na ile pozwalało pomieszczenie, w poszukiwaniu swojego ostrza i jednocześnie w próbie ucieknięcia od chcącego się przytulić szkieletu.
    - Gdzie to jest... Musi... Musi ty być!! Nie.... - Próba nadziei wobec iluzji - na ile silna? Na tyle, na ile determinacja Noriego i umiejętności Ingriś pozwalają.
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Listopad 2012, 10:06   

    Tak bardzo pragnęła jego śmierci. Czy o wiele prosiła? Ingrid męczyła się szybciej, bo iluzja była na prawdę rzeczywista. Nie było ani grama niedoskonałości w obrazie, który ofiarowała Noritoshiemu. Jednak jej załamanie faktem, że ten oto pół człowiek i pół duch prawie zdemaskował jej lęki kazał jej zrobić to, co powinna. Uciec. Faktycznie nie da się tak łatwo zabić Stracha. Nie wystarczy na to jedna doskonała iluzja, bo kiedy ona zniknie, wraz z nią wszystko. Wszystkie zadane rany, cały ból ciała i to, co wydawało się materialne. Tylko psychika będzie cierpieć dopóki ponownie nie zagości w świecie coś takiego jak nadzieja.
    Ingrid odwróciła się na pięcie do toalety. Zebrała tam swoje rzeczy, poprawiła swój wygląd jak to mają kobiety w zwyczaju - chcą być piękne nawet w dramatycznych sytuacjach i ruszyła ku wyjściu. Lęk Noritoshiego był tak bardzo realny, że zatrzymała się w drzwiach i przymknęła oczy sycąc się końcówką jego emocji. Czuła się lekka, rozluźniona i świat wydawał się teraz piękny. Niestety nadal drżące serce i już prawie zwiotczałe mięśnie przypominały jej o własnym bólu i lęku. Przeniosła cały gniew na kościotrupa kosztem pudła i stęchlizny unoszącej się w powietrzu. To wszystko zniknęło, zaś szkielet nadal próbował zabić blondyna. Ostatni cios, ostatnia szansa na uspokojenie się. Kobieta oparła czoło o framugę i czekała. Na soczyste uczucie wyparowującej duszy, które wynagrodzi jej wszystkie cierpienia i zmartwienia ostatnich miesięcy. Pokierowała szkieletem, który próbował ugodzić mężczyznę wyczarowanym nożem. Nie zabije go to, wiedziała a mimo wszystko oczekiwała tego. Przynajmniej pocierpi...
    Ingrid powoli zaczęła schodzić schodami. Trzymała się mocno framugi i nie otwierała oczu. Dzieło kończy się, więc nic tu po niej.




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 27 Listopad 2012, 18:10   

    Błądził szaleńczo i po omacku. Nawet gdy ściany nabrały normalnego wyglądu i wypełniły się właściwymi meblami, nie pomogło to w odnalezieniu poszukiwanej broni - ta była w drugim pokoju, na regale, wystawiona na specjalnej podstawce. Szkielet jednak nie zniknął, co tym bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że jest prawdziwą Ingrid.
    - Co za cholerstwo z Ciebie! Nie dotykaj mnie! - Nienawiść znów rosła, ale nie na długo -gdy stwór posiadł miecz i zamierzał go użyć, strach na nowo znalazł dla siebie zakątek. - Nie!
    Szybko próbował uniknąć ataku, a potem zastosować kontrę, gołymi pięściami, wszak jest szybki, wytrzymały - powinien sobie poradzić z byle zbiorowiskiem kości. Z tej zbierającej się w nim adrenaliny, z różnych, nawet przeciwstawnych sobie emocji, jego ciało zaczęło robić się przezroczyste - jakieś skrawki jego kończyn poznikały, skrzydła zdawały się być tylko powiewająca na wietrze folią, a policzki rozpłynęły się w powietrzu. Tym jednak raczej nie powstrzyma szkieletu.
    (?)Nacierając na bestie nagle wparował w powietrze i o mało co nie wyleciał przez balkon, uprzednio przedzierając się nad łóżkiem.
    - Znikła? -Niepewnie zapytał siebie, a potem rozejrzał się dookoła. Miał kilka niewinnych ran w starciu ze szkieletem - został mu po nich tylko lekki dyskomfort. To jednak w pełni nie znaczyło, że niebezpieczeństwo zniknęło. Wrócił do pomieszczenia, porozglądał się po pokojach, a potem wyjrzał na korytarz. Szukał, czemu nawet nie dowierzał, I... - no właśnie, kogo? Dopiero na korytarzu uświadomił sobie, ze to nie Iskry poszukuje (a spowodowane to było chęcią zobaczenia szczęśliwej przy nim osoby) a..Ingrid - tej kościstej bestii. Zlokalizował ją na którymś z pięter poniżej. Wiedział, że to ona, ale co mu to dało? Chyba tylko tyle, że uciekała, ***Cenzura***, bo raczej nie zamierzał jej gonić, chociaż...
    - Kurde, weź się w garść chłopie, drugi raz cię wystawiła do wiatru! Będziesz chciał to ją odnajdziesz, jak ucieka to dobrze, masz problem z głowy, - Mówił do siebie, szukając tym samym wsparcia i odwagi w sobie, na przekór emocjom, którymi ta dziewucha się karmi. Nie było to jednak na tyle skuteczne jak mogłoby się wydawać - nadal miał w pamięci minione zdarzenia i jednocześnie rosnącą pewność, że nie chce jej gonić, a może i na oczy widzieć...
    Był nieco pozbawiony ubrania, nie całkiem ale jednak. Wrócił do domu i zastał niemiły widok - burdel w pokoju, a do tego w nieswoim. Musi to jakoś ogarnąć, ale przedtem...wejście na dach i zasmakowanie świeżego powietrza, tak, to jest to.
    Będąc tam, na szczycie, coś go pokusiło porozglądać się dookoła i odnaleźć uciekająca Ingrid. Zobaczyć tą wywlokę, z odrazą w oczach, a najlepiej jeszcze posłać do diabła. Jakim prawem w ogóle chciał się z nią całować, a nawet to realizował?!!!
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Ingrid
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Listopad 2012, 21:46   

    Nie obchodziło ją co się dzieje z Noritoshim. Nie obchodziło, bo nie umarł, a tak bardzo tego pragnęła. Niczym zombie schodziła powoli coraz niżej i niżej, nawet nie odwracając się, aby sprawdzić czy kołek nie postanowił się zemścić. Zaraz się otrząsnęła. Noritoshi i zemsta? Świetny ubaw. Był żałosną parodią mężczyzny. Gdzie jego honor? Gdzie jego inteligencja, jeśli takową posiadał? Zawiodła się na nim i chociaż trudno było jej się przyznać do tego przed sobą, trochę ją to zabolało. Oczekiwała znacznie więcej po swym pobratymcze.
    Lecz smutkiem tchną czarne jak noc róże...
    Drżące serce pławiło się w słodkiej nienawiści i starało się nie gubić w tym smutku. Odkąd straciła żywiciela nic jej nie wychodziło. Nie potrafiła znaleźć stałego towarzysza, nie potrafiła zagrzać nigdzie miejsca. Adrenalina i gniew opadł. Ingrid była po prostu wykończona i niezdolna do fizycznych działań.
    Zniknęła po chwili. Kiedy znalazła się na parterze, odetchnęła tak, jakby wypuszczono powietrze z balonu. Zamknęła oczy i ruszyła. Do dziwadeł jej podobnych. Lub w miejsce, gdzie porządnie się wyśpi nie bojąc się o głupie pomysły Noritoshiego i jego żałosne próby zbliżenia się.
    Zaiste nienawiść i smutek to pokrewne dusze.
    [zt]




    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 29 Listopad 2012, 20:18   

    Cztery kierunki świata i tylko jedna para oczu, w dodatku niechętnie, wyglądająca Ingrid. Nie widział jej i chyba mimo wszystko to dobrze - strach pomyśleć jak teraz wygląda...
    Wrócił do domu, zaczął ogarniać mieszkanie, by po kilkudziesięciu minutach mieć już gdzie postawić stopę. Nie obyło się bez sypniętego tynku na kątach ścian, obdartych mebli czy zniszczonych papierów, które leżały na szafkach luzem. Również jakaś książka została pozbawiona pięknej okładki, ale na szczęście to zawartość jest miarą, a nie okładka. No jakoś się Iskrze z tego wytłumaczy, może...
    A tymczasem czas opuścić to mieszkanie i zapomnieć o wszystkim... Najlepiej trafić za Lusterko - nowy świat, nowe istoty, nowe problemy... tak!
    z/t
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx






    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 15 Grudzień 2012, 23:14   

    Otworzyła drzwi wejściowe kluczem - o dziwo, zamki były te same, a rzeczone drzwi tym razem zamkniete. Widzimy postęp.
    Jednak - wolałaby, żeby były otwarte, mogłyby byc nawet rozwarte na oścież. Wtedy wiedziałaby, ze ktoś jest w domu.
    Mieszkaniu, tak, mieszkaniu.
    I niby nie umawiała się z Noritoshim, że będą na siebie czekać - dlaczego by mieli? są obcymi sobie ludźmi - a jednak poczuła irracjonalne rozczarowanie, że nikogo nie zastała.
    Rozczarowanie. Jakby wracanie do pustego pokoju było tak obce.
    Doprawdy, zachowujesz się, jakbyś była pierwszakiem, który wrócił ze szkoły i po raz pierwszy nie ma ani mamy, ani obiadu.
    Nastolatką, wracająca późno do domu i widzącą, że ojciec nie czeka w oknie z gniewem pomieszanym z troską w oczach.
    Studentką po całym dniu zajęć wchodzącą do pokoju, w którym będzie sama aż do ranka, pomimo, że ma współlokatorkę.
    Matką gotującą dwudaniowy obiad, który zje sama, bo dzieci wyjdą ze znajomymi na miasto, a mąż z biura przyjedzie dopiero późnym wieczorem, tak skonany, że zaraz pójdzie spać.

    Dlaczego jesteś zła, że wracasz do pustego mieszkania, skoro zawsze pragnęłaś, by za twoimi czterema ścianami nikt nie mógł cię znaleźć? Dlaczego złościsz się o to, że przyjaciele wrócą do mieszkania trzymając się za ręce, skoro nigdy ci na tym nie zależało?
    Dlaczego gniewasz się, że nie ma cię kto przytulić, dotknąć, pogłaskać po włosach, objąć, skoro nigdy takiej chęci nie wyrażałaś?

    Wrzuciła brelok z kluczami z powrotem do torby i skierowała się w stronie "swojego" pokoju. Miała wprawę we wracaniu do pustych mieszkań. Niemalże miała wprawę w zagłuszaniu pustki w sobie.
    Czy pragnęła, by wziąć w ramiona Joanne i po prostu się wypłakać? Czy chciała poczuć szorstki uścisk ojca? Czy chciała... Jeśli w jej głowie pojawiło się jakieś cieplejsze uczucie dotyczące matki, naprawdę była na krawędzi.

    Przekręciła klamkę i zaświeciła światło. Nie było to jeszcze konieczne, ale szarówka jedynie działała jej na nerwy. Po chwili okazało się, że stuwatówka również.
    Postąpiła o krok i spojrzała nieufnie na pomieszczenie. Niby wszystko tak samo, ale jednak wydawałoby się, że łóżko stoi inaczej względem wzoru na dywanie niż poprzednio, a zasłony i firanki układają się tak jakoś zbyt porządnie. Zawsze miała oko do takich nic nie znaczących szczególików, jednak nie mogła rzucić blondynowi w twarz, niczym Joanne, że "właził do jej pokoju", bo opierała się jedynie na odczuciach. Kiedy jednak podeszła bliżej, chcąc poprawić doniczkę Meleficent, zobaczyła, że róg przy wejściu na balkon jest świeżo szpachlowany, a niektóre książki leżą na półkach, zamiast w pudłach, choć przecież nie miała kiedy się rozpakować.
    Jednak koronnym dowodem była okładka ukochanej "Zemsty" Fredry, która grzbietu trzymała się kurczowo jedynie trzema centymetrami papieru.
    Dostanie mu się. Niech tylko wróci. O ile wróci. Zależy kiedy wróci. Z kim wróci. W jakim stanie wróci.
    Wcale nie przeszkadza jej, że ponownie zostanie na cały wieczór sama.

    Rzuciła torbę na źle zaścielone łóżko, po czym gniewnym krokiem podeszła do walizki i, wyrzucając połowę jej zawartości, wydobyła ciemnozieloną tunikę z dzianiny. Niezawodna, niemalże niemnąca. Czarne rajstopy, niebotyczne, lakierowane szpilki na platformie, czarny jak smoła kardigan długości wpół łydki.
    Zdarła z siebie żakiet, bluzkę, cisnęła na łóżko, po raz pierwszy od dawna pozostawiając po sobie nieporządek. Resztę ubrań zmieniła w równie gwałtownym tempie.
    Była zła. Zła, że wspomnienia nie dają jej żyć. Zła, że wymaga czegoś, czego nie ma prawa, a jednak. Zła, że czuje się tak stłamszona przez samotność. Zła, że nie umie sobie ze swoją bezsilnością poradzić. Że nie ma nikogo, kto by ją przytulił. Że...

    Do maleńkiej, lakierowanej torebki na łańcuszku włożyła jedynie portfel, klucze i szminkę. Niech dziś dzwoni, kto chce. Szuka, kto chce.
    Z butami w ręku podeszła do drzwi wejściowych i wyciągnęła klucze.
    Dziś problemy zapijemy.

    [zt]
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.






    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 17 Październik 2014, 21:36   

    Butów pozbyła się jeszcze na parterze.
    Znaczy, buta. Mogiła lewej balerinki znajduje się gdzieś na skarpie Morza Łez. jednak Eva jakoś nie czuła potrzeby odwiedzania poległej. Nawet pomimo, że owy punkt był również miejscem jej zwycięstwa. Zwycięstwa - bo była Człowiekiem, a uszła z życiem. Wędrując po poszarzałych ulicach Miasta Ludzi miała cichą nadzieję, że po pokonaniu wszystkiego, co spotkało ją w ciągu tej doby nie natnie się teraz, w tym stanie, na policję lub gwałcicieli.
    Baletka powędrowała do kontenera i do windy ruda wsiadła po prostu bosa, bo nigdy nie chciało się jej bawić w instytucję skarpetek do balerin. Gdy wyskoczyła po "ludzkiej" stronie, okazało się, że Lustro prócz przestrzeni zagina też czas i gdy przyciskała guzik najwyższego piętra, kuląc palce na chłodnym kwadracie podłogi, dochodziła czwarta nad ranem. Nie, nie będzie śpiewać.
    Dowlokła się, czując równocześnie zawroty głowy i uporczywe w niej łupanie, do drzwi wejściowych. Jednak wyczyn odnalezienia w czeluściach torby kluczy nie udał się ani pierwszy, ani drugi, ani nawet trzeci raz. Wobec powyższego po prostu oparła się ramieniem o dzwonek do drzwi, mając nadzieję, że Noritoshi jest jednak w domu.
    Gdyby jej otworzył, podziękuje z mruknięciem, jednak minie go bez słowa wyjaśnienia i powędruje prosto do kuchni, by nastawić wodę na herbatę. W zapalonym świetle maleńkiego, ciepłego przedpokoju przedstawiać będzie widok z pewnością godny pożałowania: bosa, w spodniach wilgotnych i uwalanych ziemią, marynarce ledwo przypominającą jeansową i o bladej, napiętej skórze twarzy z posiniałymi wargami. Jednak najwięcej obaw powodować mogą jej cechy charakterystyczne - jasnozielone oczy toczą spojrzeniem, które często można nazwać półprzytomnym, zaś jaskrawe, błyszczące zazwyczaj włosy miast w swoich zwykłych, sięgających talii falach, zwisają nierówno, ponuro wahając się długością od ramion do brody.
    Gdyby nie otworzył, usiądzie sobie cichutko pod drzwiami i spróbuje nie zemdleć do jego powrotu.
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.






    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 18 Październik 2014, 23:47   

    "Iskra mnie zabije!
    Znowu się włóczę po nocach, znowu będę ją budził, znowu się na wykład nie wyśpi, znowu się zapyta tym swoim przenikliwym wzrokiem o miejsce ostatniego i przedostatniego pobytu... Że też ten rudzielec musi się tak panoszyć po... moim mieszkaniu!
    Dobra, to w większości niczyje mieszkanie, bo nikt najwięcej czasu w nim spędza."

    Znalazł się daleko od osiedla, w jednym z zakamarków między melinami. Poczuł tę mętną aurę ziemskiego powietrza, zapychającą mu nozdrza - poczuł jak niedoskonały jest proces oddychania.
    "Prędzej zemdleję z braku oddechu, czy z zatrucia? To jak pytać: prędzej zginę czy później? Albo: która jeszcze nie była godzina? Piąta, bo wciąż jest ciemno? Czwarta, bo jeszcze słychać muzyką kluby w oddali? Trzecia, bo ciężko o towarzystwo na tym chodniku...
    Jedenasta, bo autobus linii chyba 348 mignął mi na tamtym skrzyżowaniu.'

    Idąc znanymi sobie skrótami, dotarł do miejsca zamieszkania. Wyglądał bardzo niegrzecznie w tym ubrudzonym płaszczu, pełnym znalezisk ekwipunku i skąpany w paru ranach...


    Nie zwykł sypiać po nocach - wyglądał z dachu bądź balkonu w gwiazdy, albo oczekiwał aż chmury przesuną się i udostępnią ten widok. Czasem brał lunetę i szukał ciekawszych ciał niebieskich, a czasem zapadał w nieplanowaną drzemkę. A potem budził się zmarznięty wraz ze świtem i resztę dnia męczył go katar. A co, i Strach może się przeziębić.
    Tym razem miała tę nieprzyjemność, a zarazem szczęście, obudzić go. Uchylił powieki. Dojrzał mgliste sklepienie, siebie zmarzniętego, odfruwającą jedną sztukę skrzydlatej istoty z okolicy - ptactwo miejskie. Ubrany był w zwykłą, jednokolorową koszulkę i dość leciwe, dresowe spodnie.
    "Aaa, co za cygany się dobijają!" - Chwycił się momentalnie za uszy, rozumiejąc już, czemu go tak w głowie drażni.
    Przebiegł przez mieszkanie pod drwi wejściowe i wyjrzał sokolim okiem przez wizjer na pustkę przed drzwiami. Żadnego Pana z jajkami, żadnej starszej z ulotką o zbliżającym się armagedonie i wezwaniem do nawrócenia. Dopiero spojrzenie w bok i ujrzenie rudawych kłosów (a właściwie rudawego pokłosia, bo tyle ich zostało) pozwoliło mu się domyślić tak oczywistej oczywistości.
    "Co ona wyprawia!.."
    Otworzył drzwi z impetem i pozwolił wsunąć się jej do środka. Poczuł ulgę - uniesienie w ciasnocie przedpokoju - przez panującą błogą ciszę. Aż się profilaktycznie wychylił i rozejrzał we trzy strony, czy nikogo więcej nie ma. Zobaczył tylko drzwi windy, budzące w nim lęk. Zawarł drzwi i ruszył za nią, widząc jak znika za winklem przedpokoju.

    Milczał, tłumiąc ziewnięcie w chłodnej dłoni. Zestaw talerz plus szklanka zasłaniał dno zlewu, niezasunięte krzesło informowało, że to tutaj jadł swoją kolację. Porządek na blacie, nie licząc dwóch okruchów pieczywa, roztaczał się po całej szerokości kuchni. Rześkość powietrza dostatecznie mówiła o otwartych drzwiach balkonowych na parę godzin. Zmierzył ją uważnie od góry do dołu i dalej na przedpokój, po okruchach ziemi, próbując zrozumieć kiedy pozbyła się obuwia - "nigdy".
    - Że milczę, nie znaczy, że nie widzę. A że widzę, nie znaczy, że muszę krzyczeć. Choć muszę przyznać, taka wizja jest nieobliczalnie kusząca. - zaczął, wplątując kolejne ziewnięcie pomiędzy zdania. Myślał, czy wrócić na balkon, po drodze zbierając koc, czy może oprzytomnieć i zacząć się o nią martwić, mając na uwadze jej niecodzienny wygląd. Wbrew pozorom, jedno i drugie zapowiadało się na to samo - nic ciekawego.
    Podszedł do blatu, bo dotąd stał w futrynie. Nalał sobie szklankę wody, której zawartość, wlana na raz w siebie, przeszyła gęsią skórką.
    "Z pewnością nie u fryzjera była, a te łachmany mogłyby iść w tango z tym, co wyprałem i wywiesiłem - tak by do siebie pasowały... Co za nieodpowiedzialna kobieta!"
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx






    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 19 Październik 2014, 14:21   

    Cholera, nie powinna się czuć taka stłamszona! Wyciągnęła rękę po największy kubek w swojej kolekcji i wrzuciła do środka torebkę Rooibosa, słodząc tyle, że w zasadzie już powinna zacząć się uczyć o rodzajach i częstotliwości przyjmowania leków przeciwcukrzycowych.
    Poczucie osamotnienia zalało ją tak gwałtowną falą, że aż dziw, że nie zgięła się wpół. I nie chodziło nawet o samopoczucie, o fakt, że przed każdym, z kim była nawet bliżej, posiadała tajemnice, że niemożliwym będzie zupełnie pozbyć się tego ciężaru, ale o męczące, wewnętrzne przekonanie, że tak będzie już zawsze.
    Teraz jednak sprawa miała się zupełnie inaczej, bo psychiczne przeciążenie nie pozwalało jej jasno myśleć, o nakładaniu wiarygodnych osłon, masek, nie wspominając. Może źle zrobiła, że wróciła do domu w takim stanie.. Źle, że jedynej osobie, która imitowała jej w Anglii dom pokazuje się bez filtrów. Teraz jednak nie ma odwrotu. Może złoży to na karb wyczerpania i zamglenia umysłu - wszak widzi, w jakim stanie wróciła. Może nawet nie będzie pytał.

    Właśnie wtedy, jakby w odpowiedzi na jej myśli, Noritoshi wszedł do kuchni. Sięgnęła po zagotowaną wodę, nawet w jego kierunku nie spoglądając.
    ‒ Ani słowa do mnie, nim nie będę wyglądać i brzmieć jak człowiek ‒ odpowiedziała tonem, którego nie używała jeszcze nigdy w mieszkaniu, nie używała nigdy wobec niego.
    Odstawiła pękaty, drukowany w mądre cytaty kubek na stół, do ostygnięcia, i minęła blondyna jak zjawa, albo jak zjawę, kierując się prosto do łazienki.

    Kiedy po 20 minutach wynurzyła się z jej czeluści, nie mając nawet ochoty zastanawiać się, co mężczyzna sobie o niej pomyślał, czy też czy zechciał zaczekać na Jej Królewską Mość, można było rozpoznać w rudej cień tamtej Evy, która ledwo rano, cała w skowronkach, wychodziła na kolejny rajd po Krainie Luster.
    Samodzielnie wyrównała włosy, ale ‒ choć nie wyglądała już jak ktoś, kto wpadł pod kosiarkę, a bardziej jak ofiara nazbyt kreatywnego fryzjera ‒ wiedziała, że musi się wybrać do profesjonalisty. Gdy przesunęła po nich palcami były nadal wilgotne po prysznicu, niemal nieuczesane i, o zgrozo, nie sięgały nawet ramion. Okutana w miękki, za długi polar i znalezione na pralce legginsy wróciła do części mieszkalnej i z kubkiem w dłoniach usiadła w kucki na kanapie, obserwując przez okno leniwie wschodzące słonko.
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.






    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 19 Październik 2014, 15:32   

    Wyglądać i brzmieć jak człowiek? Miał to skierować do siebie, bo przecież wiedzą, że już nie żyje? Pewnie nie, ale mimo wszystko zastanowił się nad tym, kto wygląda, a kto jest w tym mieszkaniu homo sapiens. Uciekła do łazienki, jak gdyby była w stanie w zupełności się sobą zająć i nie skrzywdzić. Co prawda, o niesłonność jej na ogół nie posądzał, ale tym razem śmiał zrobić wyjątek.

    Długo nie wychodziła. Albo nawet krótko - zależy jak bardzo daleki był wygląd od stanu zdrowotnego. W swoim pokoju uprzątnął parę rzeczy, w kuchni po sobie pozmywał, szufelką zebrał resztki ziemi z podłogi. I zdobył się na pewność, że drzwi są zamknięte, a swoje klucze ma schowane, ażeby nie przyszło jej na myśl prędko się ulotnić. Czuł, że swoje magiczne kółko z kluczykami gdzieś zapodziała, inaczej postarałaby się o ciche i samodzielne wtoczenie do domu.

    Usłyszał otwierające się drzwi. Schował lunetę w której obserwował przez parę minut zamglony Księżyc. Nieraz zastanawiał się nad znalezieniem się tam, ale tylko w snach miało to sens i spełnienie. Schował instrument i zawędrował pod drzwi jej pokoju. Zapukał. Przez uchylone drzwi dojrzał jak siedzi na kanapie.
    "Wejść czy nie wejść? Niby się ogarnęła, brudem nie kontrastuje z kanapą, ale z drugiej strony... Mam chyba prawo wiedzieć."
    Wsunął się i przysiadł na podłodze, coby skrzydła jego mogły swobodnie roztaczać się po wolnej przestrzeni. Słońce w pośpiechu zdawało się schodzić, albo po prostu spędził noc na niczym i tak szybko mu przeleciała przed oczami.
    - Byłaś tam, znowu?
    Krainę miał na myśli, bo cóż by innego. Doskonale pamiętał, jak pierwszym razem przez zbytnią ciekawość, pozwolił na tak lekkomyślny krok, na przedostanie się tam. Zdawał też sobie sprawę, że gdyby go akurat w domu nie było, a ona miała klucze, o niczym by nie wiedział i co więcej, to on mógłby dostać ochrzan za te plamy krwi na płaszczu, którego ten tani proszek nie usunie... Dlatego ojcowanie było ostatnim, na co miałby prawo sobie pozwolić.
    Wesprzeć chciał i wiedzę, co porabiała. To może i swoje mordercze trzy grosze w zamian dopowie. "Trzech ich było, czy więcej? Co za różnica, ważne, że nic mi nie ma."
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx






    Wybryk natury

    Godność: Eva M. Markovski
    Wiek: 21 fizycznie, psychicznie z 55 i ciut
    Rasa: Człowiek z lustrzanym dziedzictwem? Zludziały Marionetkarz? Od pewnego czasu po prostu taktycznie omiń to pytanie.
    Nie lubi: wina(y)
    Wzrost / waga: 1,65m / 52,3kg
    Aktualny ubiór: ~grafitowy dwurzędowy płaszcz zimowy ~czarna, elastyczna bluzka z długim rękawem i szeroka spódnica za kolano z jasnego jeansu ~skórzany plecak-sakwa i granatowe okulary nerdy na nosie
    Znaki szczególne: ognistorude włosy, nienaturalnie jasnozielone oczy, piegowata skóra; tatuaż na prawej połowie pleców, blizny na lewym nadgarstku i brzuchu
    Pod ręką: ~plecak + pistolet + Animicus wśród bransoletek, Czarodziejska Wstęga, obecny Anceu
    Broń: naładowany Walther P99 Moriego
    Bestia: Mr. Limpet czyli Strach na Wróble, Anceu, który przedstawia się jako Victor, Renifer o imieniu Tytus
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Animicus, Bursztynowy kompas
    Kryształ: 2,5g (nieoszlifowane)
    Dołączył: 25 Lip 2012
    Posty: 406
    Wysłany: 20 Październik 2014, 10:13   

    Ciepło, ciepełko. Rozlewało się wzdłuż przełyku, ogarniało klatkę piersiową przyjemnym uściskiem i osiadało na dnie żołądka, grzejąc na przyszłość. Dlaczego nigdy wcześniej nie zauważyła, że herbata jest tak pyszna? Otuliła kubek ciaśniej dłońmi, choć już chłodniał, za długo siedziała w łazience. Musnęła bezwiednie końcówki włosów, które zdawały się nie należeć do niej. Co to tam, wtedy, było?
    Zadrżała mimowolnie, pewna, że wcale nie łaknie tej wiedzy. Wspomnienie o mutantach spowodowało, że przeraźliwy chłód, przegnany przez gorący napój, ponownie rozszedł się po jej kościach, zestalił szpik, zmroził tak temperamentną krew. Znów ogarnęło ją przedziwne zobojętnienie, przywodzące naturalną myśl, że chyba wszystko z nią w porządku, bo właśnie doświadcza szoku pourazowego.
    Wiedziała, co najpierw: nie może iść na razie spać. Nie ma sprawy, nie ma takiej możliwości by po zobaczeniu tego wszystkiego jak dziecko zasnęła.

    Gdy po krótkim pukaniu - dobrze? że wszedł bez czekania; nie zamierzała kłopotać się odpowiadaniem - blondyn wsunął się do pokoju, właśnie robiła w myślach listę osób, do których mogła by się zwrócić o pomoc. Jak zawsze w jej głowie, lista była pusta.
    Słysząc pytanie, w którym dźwięczało tyle wyrzutu i niezadowolenia, prawdopodobnie powinna poczuć choć poirytowanie. Gdyby zrobił to przedwczoraj, pewnie skoczyłaby na równe nogi i powrzeszczała, że to nie jego zakichany interes, albo coś w podobnie płomiennym stylu. Obecnie jednak, czując jakby uczucia były dla niej zupełnie nieznaną rzeczą, złożoną gdzieś z boku na inne czasy, odwróciła głowę od okna - jakie to słońce pięknie jasne! - by odpowiedzieć Noritoshiemu głosem nadnaturalnie spokojnym, gładkim, idealnie słyszalnym, ale pozbawionym swoistej jej barwy, pasji:
    - Znowu? Pytasz o wczoraj, o sobotę, o dwa razy w zeszłym tygodniu czy o kilkanaście jeszcze wcześniej? Minął niemal rok odkąd mnie tam zabrałeś, a ja mam pracę do napisania, jak oboje wiemy.
    Brzmiało jak ten zwodniczo łagodny ton, którego Eva używała przed większymi wybuchami. Czy i tym razem o to chodzi? Spojrzała przeciągle, zielone oczy nie wyrażały nic. W myśli zaś ze zdziwieniem wkradło się, że skrzydła Noritoshiego są tak kolorowe! I jeszcze, uczucie podobne do gniewu gdzieś zza grubej szyby, że to niesprawiedliwe, że ma tyle barw, skoro świat jest tak zimny i wyblakły...
    _________________



    Iskra ma aktualnie włosy ścięte na boba, ich przód prawie sięga ramion.
    Na nosie okulary-nerdy od Furli.






    Deszczowy Samotnik

    Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers
    Wiek: 20-22
    Rasa: Strach lub Straszka
    Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym!
    Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie / Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie
    Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera.
    Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka
    Pan / Sługa: ? / -
    Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko
    Bestia: Avi, Cauchemare
    Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
    Dołączył: 16 Lip 2012
    Posty: 776
    Wysłany: 21 Październik 2014, 20:03   

    Jeszcze się nie nauczyłeś, że nie należy oczekiwać od Evy prostej, jednoznacznej odpowiedzi? Ja wiem, że chciałbyś na wyciągnięcie dłoni przejrzeć, niczym taśmę fotograficzną, niczym głębie kosmosu w teleskopie, jej wybryki. Ale uwierz, skrzydlaty, że nie ten czas i tym bardziej nie ten moment na dręczenie tej rudej przesadną ciekawością.
    Sam nie jesteś święty, Mroczny Rycerzu, człowieku-demonie. "Co, dzisiaj w nocy także rozgnieciemy kilka gnid?"
    - Pytam o teraz. Ten temat został nam niedokończony, jak doskonale winniśmy pamiętać i tym bardziej spodziewać się jego kontynuacji.
    Będziesz się krył, że nie zaglądasz tam? Że te parę kobiet które uwodzisz, a potem zawodzisz (ewentualnie one Ciebie) to wcale nie był impuls i nie jest, by kolejny raz tam wybyć?
    Możliwe, że już nie jest. Ale znajdzie się pełno innych powodów: na przykład te prochy od tamtego kapelusznika, albo ten pieroński bimber od barmana z któregoś baru. Takich specyfików tutaj nie mają, takie specyfiki są tu zakazane. Tylko tam masz warunki zabawiać się jak i kiedy chcesz.
    Wracając do meritum, przyzwyczaiłeś się do tego szalonego życia pod nadzorem śmierci patrzącej oczyma ryzyka. Evo, byłabyś nierozważna, gdybyś mu tego nie wypomniała. Evo, byłabyś wszechwiedząca, gdybyś mogła to uczynić.
    - Szkoda, że tylko raz się tam razem wybraliśmy. - Stwierdził, jakby żałował, że zamiast omijania tego tematu, nie wyszedł z propozycją pójścia tam razem. Może jeszcze ma czas się zrehabilitować?
    Ćmo, jeszcze rok temu ojcowałbyś i kazania prawiłbyś nie gorzej od księży z lokalnej parafii, a teraz? Kolebka zła, epicentrum wraka człowieka, który jako umarły radził sobie kiedyś znacznie lepiej. Wyfrunąłeś z puszki Pandory, wziąłeś destrukcyjność z szarańczy egipskiej i przybyłeś do Londynu w cywilizowane strony?
    Nie, nie weźmiesz się w garść, nie zmienisz się od pstryknięcia palcem. To niemożliwe, to zakazane, by nieśmiertelny pół-duch pozostawał człowiekiem pomimo odwiedzin krainy pełnej magii, różnej od ludzkiego świata na którym się wychował. Zresztą, jakie wychowanie? Bez ojca, tracąc dom we wczesnym wieku i chowając się na ulicy przez pewien okres czasu?
    Dziwne, że jeszcze się trzymasz tak dobrze.
    - Tamte Krainy zmieniają wszystkie istoty. Czasem tych zmian nie widać, ale są, choćby i małe.
    Spoglądał na nią bez jakiejkolwiek nerwowości w głosie, a na którą słowa z poprzedniego postu mogłyby wskazywać. Należy ze zjawiskową łagodnością usłyszeć jego słowa, bo w takim brzmieniu je cechuje. Czy naprawdę nie ma w Tobie zamartwienia się o Iskrę?
    Jest, gdzieś na dnie, przykryte stosem rupieci, głównie przez to, że nie wygląda już najgorzej i nic jej nie dolega. Może jeszcze zbierze go na smutniejszy nastrój, ale póki co zbytnio się wypogadza. Jest też najedzony emocjonalnie.
    _________________



    Drapieżny motyl,
    Buszujący w świetle Księżyca...

    it's my true form?

    xy xy xy xy xy xy
    xx xx xx xx xx


    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,36 sekundy. Zapytań do SQL: 10