• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Obrzeża Miasta » Zapuszczona ulica
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 28 Sierpień 2016, 11:06     

    Charles do podróży między światami użył Bursztynowego Kompasu. Dziwne uczucie przeniesienia w zupełnie inny wymiar dopełniała typowa dla Charlesa, dwudziestoczterogodzinna ekscytacja. Ubrany był jak zwykle - szaro i z lekka podejrzanie , z ciemnymi okularami, bluzą z kapturem i literą "A" wydrukowaną na piersi. Włosy związał w ciasny warkocz, który leżał blisko przy ciele. Było bardzo ciepło, jednak nie upalnie, ale Charles nie posiadał u siebie żadnych t-shirtów, tylko kilka bluz na zapas w kapeluszu. To zwiastowało śmięrdzące plamy potu w najbliższej przyszłości. Oczywiście, lądując w losowym dla niego miejscu, całkowicie się zgubił. Bo niby gdzie się teraz znajdował? Niezbyt kojarzył tą uliczkę...
    Postanowił iść wprost przed siebie i dyskretnie wyszukiwać owej pupo-knajpy. Żeby tylko miejsce owo nie było naznaczone obrazem czyjegoś tyłka - bo tak rubasznego miejsca po prostu by nie zniósł. Wokół niego przechodzili ludzie, zajęci swoimi sprawami, było tuż po pierwszej i wszyscy wracali z pracy, dlatego aut była masa i panował tłok. Przynajmniej łatwiej będzie mu zniknąć w tłumie. Żółtooki kapelusznik mógł w tym miejscu oddać się swojej ulubionej rozrywce: odpalił ukochaną MP3, wsadził do uszu białe kabelki i już po chwili wszystko wokół niego zaczęło tańczyć do jego własnego rytmu.

    Złammy sobie prawo!
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Danny
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Sierpień 2016, 23:57     

    Wakacje to wspaniały okres. Jednak nawet podczas tych paru miesięcy występują dni, które są absolutnie wspanialsze od innych. Dni wolne nawet od pracy dorywczej. Ach, cudowne dni. To nie tak, że pracowanie jako kelner w Kaprysie było czymś złym, wręcz przeciwnie! Danny był bardzo wdzięczny Revi, dzięki której czystym przypadkiem udało mu się załapać do pracy w kawiarni pani Olivi. Miał na tę chwilę dość pieniędzy, by pozwolić sobie na "bezużyteczne" czyn ości, takie jak kupowanie słodyczy czy polowanie na wyprzedaże w galerii. Nie chodziło tylko o te materialne korzyści, które dawał mu posada kelnera. Swojska i miła atmosfera tamtego miejsca, charakterystyczna właścicielka i te cudne zapachy dochodzące z kuchni, to wszystko było świetne. Nie mówiąc już o tym cudnym uniformie, którego mógł sam złożyć. W innych miejscach, w których pracował nie było takiej wolności co do ubioru. Tam zawsze były nudne, brzydkie fartuchy czy koszulki. Lepiej nawet nie wspominać tego czepiania się makijażu studenta. A tutaj sam mógł zatroszczyć się o swój strój, jak i tapetę na twarzyczce. Niestety, kiedy jest się kimś takim jak Daniel, to nawet dogodne warunki zaczynają być uciążliwe. Monotonne. Nuuudne. Dlatego też potrzebował trochę dłuższą przerwę, podczas której "wyżyje" się poprzez uleganie własnym kaprysom garderobianym. I to właśnie uczynił dzisiejszego pięknego rana, czyli o jedenastej, tuż po tym, jak zjadł śniadanie i zatroszczył się o własną higienę. Stanął przed swoją toaletką, zadowolony kiwając głową naprzeciwko swojego lustrzanego odbicia. Tego dnia inspirował się latami siedemdziesiątymi. Twarz umalował na podobieństwo panienek pin up, czyli wyraziste kreski i cienie na oczach oraz mocne, karmazynowe usta. Na nos założył duże okulary przeciwsłoneczne z białymi oprawkami. Świeżo pomalowane, kruczoczarne włosy zostały potraktowane lokówką, po czym je rozczesano, tworząc w ten sposób dość ciekawego boba o pofalowanych kosmykach. Na szczupłym torsie po kołnierz zapięta była czerwona koszula w białe grochy. Chłopak martwił się, czy jego ramiona nie będą w tym zbyt szerokie, ale ostatecznie uznał, że nawet jeśli, to i tak wygląda w tym zjawiskowo. Długie spodnie dzwony zapinane praktycznie na brzuch nadawały jego biodrom i tali kobiece kształt. A pod szerokimi nogawkami skrywały się czerwone koturny, dodające już tak wysokiemu osobnikowi dodatkowe centymetry wzrostu. Gdyby nie szerokie ramiona i trochę pociągłą twarz to może by nikt nie pomyślał, że ta o to elegancka dziewczyna tak naprawdę jest facetem. Oczywiście, wciąż istnieje gdzieś pięćdziesiąt procent szans na pomyłkę pro po płci. Trzydzieści procent zauważyłoby, iż coś jest nie tak z tym osobnikiem. Następne dwadzieścia rozpoznałoby biologiczną płeć Dannego bez problemu. A co z pozostałymi dziesięcioma procentami? Ci zapewne wzięliby go ja bezpłciową wróżkę albo inny gatunek jednorożca.
    Gdy już wszystko było gotowe, wystrojony młodzieniec wyszedł ze swojego szkaradne mieszkanie pośrodku niczego, po czym zaczął iść po drodze z betonowych płyt. Dopiero po dwudziestu minutach marszu krajobraz zaczął stawać się naprawdę miejski. Doprawdy, coraz bardziej zaczął pojmować, dlaczego wynajem budynku kosztował go tak niewiele. Mały, biały prostokąt przypominający jedno piętrowy blok z jednym numerkiem, po prawej dziki lat, a po lewej nic. Za dnia nie odczuwało się tego za bardzo, ale w podróżowanie w nocy bez gazu pieprzowego wydawało się czystym samobójstwem. Co prawda Danny nie musiał go jeszcze nigdy używać, bo i może został kilka razy zaczepiony, ale jakoś zawsze udawało mu się rozwiązać problem bez przechodzenia do rękoczynu. Zwykle uświadomienie zbyt zaborczych gości o płci obiektu ich zlotu wystarczał, a jeśli ci chcieli wymierzyć "sprawiedliwość" oszustowi to zawsze można było zagrozić policją czy ukrytą bronią w torebce. Ach, właśnie! Torebka! Student dopiero teraz uświadomił sobie, iż dzisiejszego dnia żadnej ze sobą nie wziął. Nie było mi co prawda takim strasznym problemem, w końcu telefon i pewien zasób funtów zawsze trzymał przy sobie. Co, jeśli przypadkiem znajdzie się w jakimś sklepie, w którym będzie okazja życia? Posiada tylko wystarczająco pieniędzy na obiadokolację i jakieś inne, drobniejsze wydatki. Było jednak za późno. Nie chciało mu się wracać teraz taki kawał drogi, skoro już znajdował się prawie w mieście! Co prawda nie poskąpił sobie dezodorantu, ale chodząc tam i z powrotem przy tej pogodzie na pewno przepoci w kilku miejscach swoją ładną koszulę. A za żadne skarby nie miał zamiaru pozwolić, by ktoś zobaczył go w takim stanie! Nie zwalniając kroku szedł dalej, postanawiając, że poszwenda się trochę po mieście, obejrzy parę sklepów, zje gdzieś obiad a pod wieczór wróci do domu autobusem. Tak, to dobry plan.
    Im bliżej znajdował się cywilizacji, tym więcej ludzi przechodziło się po ulicy. Wiele z nich zerkało na nietypowo ubrane stworzenie, które obserwowało ich zza czarnych szkieł. Danny uśmiechnął się delikatnie, po czym zmienił krok na bardziej spokojny, elegancki. Świadomość, iż jego dzisiejsza kreacja została doceniona, co wywnioskował, bo spojrzeniach przechodniów, wywoływało w studencie pewną dozę radości. Oczywiście, znalazło się parę osób, które rozpoznały prawdziwą płeć przebierańca, co ten rozpoznał po ich skrzywionych minach. Ci akurat nie mieli znaczenia. Może i nie przejmował się oceną innych, ale jego narcystyczna strona domagała się uwagi. Nie spodziewał się, iż to jego uwaga zostanie przyciągnięta, i to przez osobnika, który był nietypowy i przeciętny zarazem. Zatrzymał się na chwilę, przyglądając się mężczyźnie. Coś było w nim zastanawiającego. Może... należał on to tych chuliganów, których Danny zobaczył tydzień temu, tamtego felernego wieczoru, gdy napadli na przechodnia? Danny szybko zgłosił na policję napaść, po czym ulotnił się z tamtego miejsca czym prędzej. Może mało bohaterskie, ale istniała pewna szansa, że policja złapała tych bandytów. Ale co jeśli któryś z nich zauważył oddalającego się studenta? Czy to możliwe by przez przypadek Daniel zadarł z jakimś miejskim gangiem, który teraz będzie pałał zemsty? To wszystko oznaczało tylko jedno! Danny przesadził poprzedniej nocy z... kryminałami. Jak zawsze przed snem czytał książki polecane przez znajomych, a wczorajszego wieczoru padło na powieści o pannie Marple. Najwidoczniej lektura ta aż nazbyt wpłynęła na wyobraźnie młodzieńca. Ten uśmiechnął się w stronę domniemanego napastnika, po czym zaczął iść dalej w stronę miasta.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 29 Sierpień 2016, 22:47     

    "Domniemany napastnik" cieszył się akurat spokojem i powolnym biciem serca miasta, wsłuchany w kolejne, następujące po sobie riffy gitarowe przeplatane groźnymi, ciężkimi słowami, które budziły w sercu ogień. Postanowił przesłuchać sobie później kawałki podesłane od tego przemiłego człowieka z aparatem i były naprawdę niezłe - jego palce same zaczęły układać się w kolejne riffy gitarowe, których nigdy się nie uczył i które odegrane w podobnej konfiguracji na żywo przypominałyby walkę kota z papugą w metalowym garnku. Nie znał jednak słów, więc nie miał jak odśpiewać kolejnych utworów, a ulica, która w przeciwieństwie do przechodniów zwracała uwagę na to, kto po niej stąpa, odetchnęła z ulgą. Nawet jeśli Charles nie pamiętał, gdzie się znajdował, to miejsca pamiętały go aż za dobrze, a w szczególności jego śpiew, niepodobny do niczego na świecie. To bardzo dobry, delikatny eufemizm do słowa "horror".
    Aż tu nagle, w tym szarym tłumie, w którym nie spodziewał się znaleźć nikogo konkretnego wyłonił się kolorowy motyl na butach o absurdalnie grubej podeszwie, na widok której Charles musiał się zatrzymać ze zdziwieniem. Zębatki w jego mózgu zawirowały szaleńczo, kiedy próbował ogarnąć umysłem owo zjawisko. Szczególnie iż po głowie chodziła mu już sytuacja kiedy pomylił mężczyznę z kobietą i potem musiał wysyłać treny przeprosinowo-kajalne. Ale tą kwestę zastąpiła inna, o wiele poważniejsza: Szczupła, blada, przystojna istota o płci nieokreślonej, ubrana w skrajne zestawienie kolorów niepodobne do niczego tutaj? Tropy były aż za jasne - Charles miał przed sobą turystę z Krainy Luster, który nie robił sobie najwidoczniej nic z zasad kamuflażu! On nie ma pojęcia, kim jest MORIA? Pal licho MORIĘ, zwykli ludzie mogliby go mocno nie zrozumieć, on by użył magii i nagle cała pieczołowicie budowana siatka kłamstw i iluzji runie jak domek z kart! Charles poczuł, że budzi się w nim misja... nie, Misja przez wielkie M. Misja ocalenia całej Krainy Luster przed demaskacją! Przed drugą Wojną Lustrzaną! Nikt się o tym nigdy nie dowie, a powinni mu kiedyś dać za to order! Może nie nikt z... władzy, ale ktoś na pewno.
    I tak oto Kapelusznik Charles Belladonna Verbascum niczym anioł światłości w pełnym rynsztunku i kagankiem wiedzy w dłoni spłynął z niebios na biedną, zagubioną duszę. A w mniej metaforycznym sensie - szybko złapał go za ramię i zanim zdołały zareagować, pociągnął go/ją w kierunku klatki schodowej jednego z budynków. Nie omieszkał pomóc sobie delikatnie magią, unosząc biednego Dannego kilka centymetrów w powietrze, dyskretnie uniemożliwiając mu zapieranie się nogami. Kiedy byli już w miejscu, gdzie nie spodziewał się spotkać nikogo szczególnego, wyjął z kaptura swój ukochany cylinder.
    - Nie chcę cię niepokoić, naprawdę, ale wiem, kim jesteś. I to niezbyt rozsądne ubierać się tu w ten sposób. Masz, nałóż to. - po czym wyjął z ukochanego kapelusza szarą bluzę podobną do jego własnej i rzucił w jego kierunku, pełen dobrych chęci.

    ((Robimy komedię pomyłek :D))
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Danny
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Wrzesień 2016, 22:03     

    Przepraszam że tyle to trwało ;-;
    - Huh? - Wydał z siebie nieokreślony dźwięk, czując jak jest od tyłu ciągnięty za ubrania. Nie rozumiejąc co się dzieje spróbował spojrzeć za siebie. Tam ujrzał TEGO mężczyznę! Nie patrzył on w stronę studenta tylko ciągnął go w nieznane.
    - C-co pan wyprawia?! Proszę natychmiast przestać! - Próbował się wyrwać, lecz jego szamotanie nic nie dawało. Momentalnie uświadomił sobie, iż jego wcześniejsze przypuszczenia o tym typie nie były takie błędne, chociaż troszeczkę rozminą się z prawdą. Ten dziwak nie był członkiem gangu. Bogowie, to zbyło coś znacznie gorszego! Ten osobnik musiał być gwałcicielem albo inny porywaczem! Danny próbował zapierać się nogami, ale z jakiegoś niezrozumiałego powodu jego stopy jedynie uderzały miękko w przestrzeń, trochę tak jakby chodził po dmuchanym materacu. Może przez strach i gniew, który nim zapanował, jego ciało odmawiało mu posłuszeństwa? Tak, to pewnie to. No bo w końcu nie magia.
    Gdy w końcu poczuł, iż w końcu przestał cię przemieszczać to momentalnie spróbował wyszarpać się teoretycznemu gwałcicielowi. - Co ty zboku do jasnej cholery wyprawiasz!? - Wydarł się na domniemanego zboczeńca, żałując że nie ma przy sobie torebki. Takiej z cegłą w środku. Była by to doskonała broń na takie sytuacje.
    Jego wściekła mina zamieniła się w zmieszaną, gdy dziwak wyciągnął jakby znikąd pokaźnych rozmiarów kapelusz. On... trzymał go cały czas pod kapturem? Chłopakowi było raczej trudno w to uwierzyć. Ciągle stojąc w pozycji gotowości, by zwiać gdyby ten koleś spróbował by czegoś dziwnego, obejrzał go ponownie, szczególnie przyglądając się kapeluszowi. Był to naprawdę dziwny twój niezłego kapelusznika. Sam Danny nie zbyt interesował się nakryciami głowy, tak więc nie miał jak ocenić jakości wyrobu, ale nie jak nie dało się nie zauważyć tej ekstrawaganckiej oryginalności. Te drzwiczki, okienka...
    Ten kapelusz był po prostu... boski! Co prawda jego zielony kolor za nic nie pasował do obecnego ubrania mężczyzny, ale innowacyjność tego pomysłu momentalnie zaczęła inspirować Dannego. Idea połączenia nowoczesnego, nieeleganckie stroju z ekstrawagancją starego stylu była genialna, chociaż wykonanie zaprezentowane przez nieznajomego wyglądało trochę gorzej. W głowie studenta zaczęły już kręcić się trybiki, które powoli, krok po kroku rysowały obraz nowego stroju. Czarne trampki, najlepiej na lekko podwyższonym opasie. Na nogach czarne zakolanówki oraz krótkie spodenki w jakimś jasnym kolorze. Na tyłów rozpięta przy szyi białą koszula oraz czarna elegancka kamizelka, a na to wszystko czarna bluza w kropki bądź paski o różowej barwie. I mały, czarny cylinder z różowo czarnym welonikiem. Oraz z okienkiem i kominkiem! Tak, to jest genialne! Co prawda będzie trzeba to jeszcze przemyśleć i zmienić to i owo. Musi jak najszybciej przelać to na papier w czterech, nie, ośmiu wariantach! Z tych "jakże na miejscu" snutych wizji Danny został brutalnie wyrwany przez niespodziewany atak ze strony dziwaka. Pięknota z zamkniętymi oczami spróbował osłonić się rękami, by przyjąć nadchodzący cios. Po bun nastąpiła ciemność... Ale, nie ból? Och, to tylko jakaś szmata. Chłopak ściągnął ją z sobie z twarzy, momentalne robiąc się cały czerwony. Czuł się zażenowany z powodu swojego zachowania. Owa szmata okazała się być bluzą, podobną do tej którą nosił ten czubek. Studencik na jego słowa spojrzał w jego kierunku.
    Jego ton głosu i mimika stawiała teorię porwania pod znakiem zapytania. A tym bardziej, zboczeniec raczej nie ściągał by z ofiary ubrania, a nie jej je dawał... Tak więc ten człowiek musiał mieć jakąś inną. mniej niegodziwą sprawę. Tylko czym dokładnie byłą ta sprawa... Chłopak przyjrzał się jeszcze raz strojowi mężczyzny. Ten zjawiskowy kapelusz, ciasny warkocz, przeciętne spodnie, przeciętna bluza z nadrukowanym A. Bluza!
    Tam skąd pochodził czasami miały miejsce sytuacje, w których grupy przeciwnych zespołów wpadały w bójki, robiąc dość duże zamieszanie na ulicy. Często ci chuligani posiadali swoisty symbol kultu, noszony przez ukochaną drużynę. Może to A jest inicjałem jakiejś popularnej w tym mieście drużyny sportowej? Chłopak nie miał telewizora a sport był dla niego interesujący niczym oglądanie kłócących się babć... chociaż to bywało czasami komiczne. Mężczyzna stojący przed nim był dość chuderlawy, a jego ekstrawagancji kapelusz i dobrze ukryte długie włosy dość jasno mówiły, iż nie należał on do kiboli. Biorąc to wszyto pod uwagę, wniosek nasuwa się sam. Ten o to tutaj jegomość został uświadomiony o przejściu kibiców, na co odpowiednio się przygotował ubierając strój, dzięki któremu ci wezmą go za jednego ze swoich. Lecz gdy szedł ulicą spotkał Dannego, który niewinne zmierzał w głąb miasta, tam gdzie motłoch się zbierał. Wiedziony bezinteresowną chęcią pomocy Za pewne... Danny zerknął podejrzliwie na nieznajomego, po czym odetchną z wyczuwalną ulgą. Wierzył, że poją o co chodziło kapelusznikowi. Głuptas.
    - Rozumiem, dziękuję. Chociaż gdybyś powiedział mi to wcześniej, to obyło by się bez moich scen... - Powiedział z lekkim wyrzutem w głosie, do czego w swoim mniemaniu miał prawo! Bo co to ma być, zaciągać od tak nieznajomego w ciemny zaułek? Gwałciciel jak nic. A wystarczyło bo poinformować na szybko o przemarszu kiboli, i byłby spokój. Może nawet nie musieli by wymieniać ze sobą więcej słów. A tak to na swój sposób są na siebie skazani.
    Chłopak założył z lekkim skrzywieniem bluzę na ramiona, nie zapinając jej. W końcu było za gorąco. A jak zobaczy jakiś łysoli z pałkami to zawsze może nałożyć kaptur na głowę i udawać laskę. Jak nie dojdzie do rozmowy, to może się uda. Ale, lepiej by było nie sprawdzać.
    - Jeżeli zostaniemy w miejscu to większym tylko szanse na spotkanie z nimi. Lepiej było by gdzieś się przenieść... Ech, a mogłem zostać w domu. - Westchnął zrezygnowany. Jakoś wizja omijania grupy agresywnych kibiców była dla niego gorszym wariantem, niż spędzeniu całego dnia w domu. Dziwak.
    Pozdrowienia od Tyka ::v
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 8 Wrzesień 2016, 11:28     

    - Życie ci ratuję - syknął cicho pod nosem, chyba nawet trochę zbyt cicho. Faktycznie, mógł zrobić to trochę spokojniej, bez zwracania na siebie uwagi, ale Charles nigdy nie był gościem bawiącym się w subtelności. Jego myśli przypominały kolejkę górską - długą, prostą linię bez skrętów i rozwidleń wątpliwości, za to niesamowicie zawiłą i poplątaną. No i ci, którzy chcieliby w pełni zrozumieć jego umysł, mogliby poczuć delikatne mdłości od tych wszystkich beczek i zakrętów. Miał mimo wszystko jakieś usprawiedliwienie swoich działań, które zdradził kolorowemu, będąc już na miejscu.
    - Widzisz, niezbyt się dało. Zaraz wszyscy zaczęli by się przyglądać, wiesz, jak Ludzie potrafią być ciekawscy. Chociaż czasem jest to nawet urocze. Lubię Ludzi i lubię to miasto, ale trzeba być ostrożnym. - dodał, wciąż grzebiąc w kapeluszu. Zastanawiał się, jak powinien się zwracać do stojącej przed nim osoby - per on, czy per ona? Patrząc na makijaż, można by powiedzieć że ona, ale kilka drobnych elementów wytrącało go z niepewności. A może była to Marionetka? Marionetki nie posiadały płci biologicznej, zostawała im jedynie płeć psychiczna i fizyczna, a fizys tworzyli im marionetkarze, którzy mogli zaszaleć w tej kwestii. Cóż, póki nie dowie się, kim jest osoba przed nim stojąca, będzie określał ją w myślach mianem "istoty hermafrodytycznej". Istota owa z pewnością poczułaby niepokój, widząc, że jego rozmówca opisuje ludzi wielką literą. Ale nie był to jednak dialog literacki...
    Na słowa Dannego skrzywił się delikatnie, wkładając kapelusz z powrotem na głowę. Nie czuł na razie potrzeby zakrywania go kapturem, od niego tylko mógłby się wygnieść. Światła w okienkach zamigotały delikatnie.
    - Nie wydaje mi się, żeby polowali akurat na nas, po prostu wolałem być ostrożniejszy. No wiesz, potem mogą ci porobić straszne rzeczy... Jakby co, nazywam się Charles. Charles Belladonna Verbascum. - dodał, szybko zmieniając temat. Naprawdę, myślenie o cyrkowcach i o tym, co musieli przejść, sprawiało, że cierpła mu skóra. Czasami wydawało mu się, że członkowie MORII wcale nie byli ludźmi, lecz czymś całkowicie nowym, o wiele bardziej złym i niegodziwym, z tymi wszystkimi garniturami i białymi kitlami jak drugą skórą. Nie miał szans nigdy spotkać nikogo, kto naprawdę by do nich należał (a przynajmniej Frank, chłopak, który tylko na chwilę pojawił się na jego herbatce, nie dał się poznać i pod tym kątem) i jego obraz tej organizacji zbudowany został głównie na plotkach i pomówieniach. On sam uważał ich za stosunkowo niegroźnych szaleńców, których jednak lepiej omijać szerokim łukiem i nie pozwolić sobie nawet na najmniejszy cień demaskacji. A co do drużyn piłkarskich... Charles nie miał zielonego pojęcia, jakie rodzaje sportów uprawia się w tym świecie. Jedyną grą sportową, która była prawdziwie popularna w Krainie Luster był krykiet - oczywiście nie wspominając tu cudownej rozrywki, jaką dawało mordowanie się nawzajem w pojedynkach o honor, na śmierć i życie. Mimo wszystko już sama myśl, że ktoś mógłby zginąć w wyniku pojedynku była niezbyt miła, ale koncepcja, że całe bandy wspierających ich ludzi będą naparzać się na ulicach w ich imieniu sięgała już szczytu absurdu - o ile u kapeluszników istnieje pojęcie "szczytu absurdu". I że jeszcze wybierają do tego szaliczki. Szaliczki i bójki powinny być na dwóch różnych biegunach prawdopodobieństwa! Szaliczki to coś, co robią babcie potrzebujące pilnego zajęcia dla artretycznych palców - koniec pieśni.
    Na słowa istoty hermafrodytycznej, Charles uśmiechnął się tylko wspierająco:
    - Ależ zostawanie w domu sprawia tylko, że życie staje się bardzo małe! Trzeba odwiedzać nowe miejsca - ale z głową! Życie jest ciekawe i piękne! - dodał śpiewnie. Naprawdę chciało mu się pośpiewać, jeśli Danny go nie powstrzyma, to może zrobić się naprawdę głośno i nieprzyjemnie...
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Danny
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Październik 2016, 01:02     

    - Meh, pierwszy raz mam do czynienia z taką sytuacją. Mieszkam tu może dopiero od miesiąca, ale wydawało mi się, że okolica jest raczej bezpieczna. - Westchnął na swoje usprawiedliwienie. Trochę zastanawiając był akcent, z jakim pan w kapeluszu wymowie ludzi. Trochę jakby mówił o jakimś dziwnym, acz interesującym gatunku zwierzątek. Chłopak uznał to za jakąś wskazówkę, co do profesji czy charakteru mężczyzny. Brzmiało to w końcu trochę filozoficznie. Bo w końcu czy nie większość najznakomitszych myślicieli nie patrzyło na swój gatunek z lekkim dystansem? Z czego co Danny pamiętał z liceum, to chyba tak. Chodził tam na etykę, gdzie w sumie profesor o niespełnionych ambicjach próbowała wykładać im filozofię. Były to interesujące lekcje, ale ile lat temu miały one miejsce? Sam chłopak nie miał oczywiście czasu na dokształcania się w tej szlachetnej dziedzinie. Sukienki same się nie uszyją.
    Jegomość wydał się Dannemu lekko mówiąc... ekscentryczny. Nie za sprawą jego osobliwego poczucia stylu, a poprzez bardzo kwiecisty sposób wyrażania się. Bo w końcu nazwanie marszu kiboli "polowaniem" było tylko przenośnią, prawda?
    - I tak uważam, że stanie tutaj, w ciemnym zaułku jest nieco... dziwne. - Skrzyżował ręce na piersi, ponownie czując się trochę nieswojo. Ba, nawet bardzo nieswojo! W końcu nie codziennie tracisz nagle władze w nogach i kończysz z jakim kapelusznikiem w średnim wieku. Nawet jeśli Charles go ostrzegł przed niebezpieczeństwem, to i tak był to w gruncie rzeczy nieznajomy. Bardzo dziwny nieznajomy... Który zaciągnął studenta wbrew jego woli w jakiś zapyziały zaułek...
    Mimo braku najbardziej podstawowych zasad kultury, takich jak nie zaciąganie ludzi wbrew ich woli, kapelusznik nie zapomniał o czymś tak ważnym, jak należyte przedstawienie się. Cóż, jak widać angielski dżentelmen zawsze pozostanie dżentelmenem. Student, mimo nieufność odwdzięczył się tym samym.
    - Daniel Łęcki. - Drygną lekko w geście ukłon. Nazwisko, pod którym przedstawił się mężczyzna było dla chłopaka zastanawiające. Imię było ładne, normalne. Ale ten drugi człon wydawał się nietypowy. Belladonna. Było to w sumie drugie imię czy pierwszy człon nazwiska? Jako imię bywało to nadawane chyba zwykle kobietom... A na panienkę Charles nie wyglądał. A jako nazwisko to Danny spotkał się z tym tylko raz. Chyba był to wokalista jakiegoś metalowego zespołu, czy coś w ten deseń. W sumie to nie wiedział, dlaczego zaczął się nad tym zastanawiać. W końcu nie zajmował się badaniem pochodzenia imion i nazwisk. Ba, on w ogóle się na tym nie znał!
    Student przytakną kiwnięciem głowy, gdy Charles zaczął swoją trade o podróży. Jak zwykle, według Dannego, zbytnio koloryzował swoją wypowiedź, ubierają ją w wyolbrzymione przenośnie. Bo w końcu ta cała wielka podróż i liczne przygody jej towarzyszące nie były tak wielkie, prawda.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 7 Październik 2016, 20:28     

    Charles chciał już odejść w swoją stronę - w końcu spełnił swój bohaterski obowiązek, jednak z drugiej strony jego rozmówca (rozmówczyni) fascynował go niepomiernie. Kimże jesteś, biedronko w białej kropki i czego szukasz w tym niezwykłym mieście cudów, które każde z nas odwiedza z trwogą mieszaną z zachwytem w sercu? Jakie tajemnice skrywasz za pomalowanymi usteczkami? O nie, Kapelusznik, którego cechą rodową było pchanie palców między drzwi, nie mógł przepuścić takiej okazji
    - A więc tu mieszkasz? To musi być całkiem wygodne, ale trzeba tyle ogarniać, tyle zapamiętywać, pilnować się, czy czegoś się nie przeoczyło. No wiesz - na latającej miotle do pracy nie polecisz. Bo pewnie pracujesz też tutaj. - Charles, mimo wesołego tonu, powiedział to całkiem na serio. Oczywiście, Danny z pewnością wziąłby to za niewinny żarcik. W końcu nie istnieje coś takiego jak latająca miotła, czyż nie? Ani latające dywany, ani skrzydlate Bestie, ani tym bardziej Dziub-dziuby ptakojęki, polujące na owe pojazdy, aby je rozszarpać. Po tych słowach postanowił wyżalić się z własnych problemów.
    - Może to zabrzmi dziwnie, ale ja sam nigdy nie miałem śmiałości opuścić domu rodzinnego i zamieszkać tutaj, nawet jeśli odwiedzam Glassville regularnie. Głupawo, czyż nie?
    Charles nie miał pojęcia, dlaczego ten zaułek miałby być mroczny i czemu niezręcznym było stanie w nim. Przy niektórych miejscach w Krainie, ta lokacja stawała się kurortem najwyższej klasy! No i nie było nigdzie gnoju wylewanego na ulice ani gnijących trupów pożeranych przez rawnary. Ściany i podłoga również nie próbowały ich pożreć. Cud - miód! Jego nowy kompanion musiał być tylko z lekka strachliwy. A może po prostu nie przyzwyczaił się do podobnych miejsc? Charles, żyjąc przez kilka lat z grupą Dachowców, poznał wszystkie mroczniejsze miejsca, przed którymi próbowała uchronić go matka. Co ciekawe, wchodząc w nawet największe metaforyczne gnojowiska, jego umysł wychodził z nich czysty jak łza i pachnący fiołkami. Na tą uwagę po prostu wzruszył ramionami - jeśli jego rozmówca poprowadzi go w innym kierunku, Charles podąży za nim.
    A więc mężczyzna. Charles poczuł się całkowicie szczęśliwy, że nie próbował zgadywać na głos, jakiej proweniencji jest jego rozmówca i dopuścić się kolejnego, haniebnego nietaktu. Musiałby bić pokłony kajalne tysiąc po tysiąc, co zapewne byłoby strasznie dziwne i krępujące, wtedy on by powiedział, abym przestał, wtedy ja bym nie przestał, bo hańba itp. to wtedy sytuacja zrobiłaby się jeszcze dziwniejsza i by uciekł, i wygadał w plotkach, w końcu podał mu swoje nazwisko, musiał je zapamiętać, i znowu ród Verbascum byłby na ustach wszystkich! Ajej, jaki wstyd! Jaki wstyd...!
    Ale nie warto rozwodzić się nad rzeczami, które się nie wydarzyły i nie wydarzą. Inaczej musiałby być obłąkany.
    Ale zaraz! Skoro mieszka w tym przepięknym mieście od miesiąca, to z pewnością oznacza, że dobrze orientuje się w lokalnej topografii. czyli że z pewnością wie on, gdzie znajduje się osławiona tawerna, której Charles tak poszukiwał. Z pewnością byłby to uczciwy układ, taka wymiana. Bezpieczeństwo za informacje, tak tak tak.
    - Nie wiesz, mój towarzyszu, gdzie znajduje się... Pup-o-knajpa... nie znam jej nazwy w pełni... Poszukiwania jej są celem mojej lokalnej gdziebytności. - dodał z jeszcze większym skrępowaniem. Ale przecież niewiedza jest po to, aby ją wypełniać informacjami! Nie ma się czego wstydzić!
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Danny
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Październik 2016, 23:57     

    Sam Danny w sumie też planował już od pewnej chwili pójść w swoją stronę. Nie chciał jednak niekulturalnie wypiąć się do osoby która ostrzegła go przed pewną nieprzyjemnością. Dlatego też poczekał krótką chwilę w ciszy, mając nadzieję że albo mężczyzna pierwszy się pożegna, albo sam umilknie, dając studentowi możliwość grzecznego pożegnania się. Ten jednak z jakiegoś niezrozumiałego powodu począł konturować rozmowę. To chyba nazywało się small talk. Takie mówienie na siłę troszkę... Nie żeby towarzystwo Charlesa było irytujące. Co to to nie! Jedynie... troszeczkę niekomfortowe. Bądź co bądź to nieznajomy. Nieznajomy o bardzo osobliwym stylu wypowiedzi.
    Musiał być to jakiś subtelny żarty, którego sensowność wymknęła się studentowi. Że niby wygląda jak czarownica? Czyli była to obelga? Jak tak to dość dziwna. Chłopak jednak nie podejrzewał by w tej chwili dziwnego mężczyznę o opryskliwość. Bo w końcu... dlaczego nagle miałby być wredny? Nie miało to w tej sytuacji sensu. Po prostu słowa kapelusznika były zbyt odległe dla młodzieńca. Ten zaśmiał się troszkę zażenować, po czym w swoisty sposób spróbował zripostować Charlsa.
    - Och, ale po co latać gdy możesz się teleportować. - Odpowiedział z lekko zażenowanym śmiechem. Bogowie, to był taki słaby żart. Ale nie wiedział jak inaczej odpowiedzieć na wypowiedź Charlsa. Albo może w ogóle nie powinien odpowiadać? W sensie, ten zadał pytanie o tym czy student pracuje, ale wcześniej sarkastycznie zapytał o coś takiego jak latająca miotła. Oraz ta cała gadka o "ogarnianiu, zapamiętaniu i pilnowaniu" trochę pomieszała we łbie młodzieńca, czego skutkiem był ten dziwny żart... Należało więc teraz trochę naprostować. - Ech, tak. Pracuję jako kelner w kawiarni "Kaprys". Znajduje się ona dzielnicy kulinarnej. Wpadnij, gdybyś miał ochotę na dobrą herbatę i pyszne ciasto. - Zaproponował, nie czując potrzeby podawania dokładnego adresu. Skoro odwiedzał Glassville wiele razy, to pewnie wie gdzie znajduje się dzielnica kulinarna, tak więc będzie wiedział gdzie szukać.
    Chłopak przekrzywił lekko głowę, próbując skojarzyć jakoś o czym dokładnie mówi kapelusznik. Pup-o-Knajpa? Nie słyszał by coś takiego znajdowało się w okolicy. Jedynym bardziej znanym, choć o trochę nieprzyzwoitej reputacji, był klub "ForeverDance", ale odbywały się tam głównie imprezy, pełne dzikich pląsów i alkoholu. Nie pasowało to chyba do tego, czego poszukiwał mężczyzna. On szukał jakiegoś pubu, nie klubu. Niby różnica prawie żadna, ale w praktyce wyglądało to inaczej. Chociaż... istniało pewne miejsce. Nie był to pubo knajpka, a pubo hotel, ale to właśnie lecz był to tak naprawdę jedyny pub w okolicy, pubem nazyway. Tylko co ten, chyba, miły człowiek szukał by w takim miejscu>
    - Hmmm, jedynym bardziej znanym klubem w okolicy o którym słyszałem jest ,,Delirium''... Ale z czego co wiem kręcą się tam osobniki który lepiej by było unikać... Nawet "Oni" wolę nie zadzierać z częstszymi bywalcami tego pubu. - Miał na myśli ten motłoch, przed którym przecież ostrzegł go rozmówca. Większość z kiboli to były łyse derpy, których głównym przewinieniem było wszczynanie bójek, grożenie itp. Jednak w Delirium uznano by ich co najwyżej za uroczych. W końcu to podejrzane miejsce przyciągało podejrzanych typków, zainteresowanymi dużo poważniejszymi rzeczami. Czarny rynek, handel ludzkim towarem, pozbywanie się niewygodnych osób... A przynajmniej takie plotki zasłyszał to przy pracy, to w autobusie czy na rynku. Chłopak doskonale wiedział, iż nie można dawać 100% wiary w takie rzeczy, ale im więcej plotek tego typu dotyczących jednego miejsca, to tym większa - ...Lecz jeśli naprawdę chcesz tam pójść to mogę pokazać tobie drogę na telefonie. - Miał zamiar jedynie wskazać kierunek i nic więcej. W końcu to podejrzane, że dziwny nieznajomy pyta o miejsce okryte złą sławą. Kto wie, czy nie był to jakiś trick by porywać albo okradać niczego nie świadomych dobroczyńców!
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 13 Październik 2016, 20:44     

    Uśmiechnął się pod nosem, słysząc, jaką mocą dysponował jego rozmówca. Brzmiało to wszystko na Lunatyka - byli oni w końcu mistrzami teleportacji. Charles osobiście nie lubił się teleportować - nie dokładnie tak, jak przejście między światami, ale podobnie do wrzucenia go do czarnej dziury i wywalenie gdzie indziej. Jak można w ten sposób poruszać się po świecie bez rozstroju psychiki i, co ważniejsze, żołądka? Po każdej takiej "przejażdżce" wymiotował jak kot kłakami. Ale jak im się to podoba, to czemu miałby się z tym kłócić?
    Na słowo "herbata" jego wnętrze drgnęło delikatnie, wypełniając się przyjemnym łaskotaniem, a jego twarz rozciągnęła się w błogim uśmiechu. Herbatka, herbatunia, biała, czarna, czerwona i zielona jak cztery strony księżycowego kwiatu! Ten bukiet aromatów, nut smakowych, od gorzkich po czystą słodycz... Aż błagały, aby poczuć ich smak ponownie.
    - Nie omieszkam skorzystać, drogi chłopcze. Nie ma na świecie tym i innym cudowniejszej rzeczy niż dobrze zaparzona herbata i słodkie ciasto! Takich jak ja utożsamia się z przyjęciami herbacianymi - nawet nie zdarza nam się bywać na balach. A balów jest ostatnio naprawdę wiele... niestety, nie przepadam zbytnio za ich gospodarzem. A najbliższy rozpoczyna się za paręnaście dni, w jego pałacyku. - dodał z lekkim przekąsem. Dowiedział się o tym stosunkowo niedawno, oczywiście nie otrzymał zaproszenia, bo gdyby nawet i tak spaliłby je w kominku, ale jak ktoś ma wolę babrać się w tym bagnie pełnym kłamstw i obłudy, to Charles uszanowałby jego wybór i pozostawił drogę wolną. Wolność przede wszystkim. Libere, Egalite, Insanite.
    Nazwa Delirium, mimo tak mrocznego opisu Daniela, brzmiały bądź co bądź zachęcająco, gdyż nazwa ta przypominała Kapelusznikowi jego ulubiony stan psychiczny. No i niejako sugerowała, jakim rodzajem Człowieka jest Frank, co mogło być ździebko niepokojące. A wydawał się tak grzecznym, poukładanym młodzieńcem! Może jednak nie chodziło o to konkretnie miejsce? Może to gdzie indziej? Wypadałoby się dowiedzieć, szczególnie, że nawet agenci MORII bali się tam zapuszczać...
    - Och! Z chęcią sobie popatrzę! Bardzo lubię tele-fony, choć zawszę gubię się w ich używaniu. Jestem, jak to by ująć, dżentelmenem starej daty. Ale proszę! Proszę, nie krępuj się! - dodał, chcąc w pełni doświadczyć ceremonii obcowania z cudownym urządzeniem. Jak w tak małej kafelce mogło zmieścić się tyle informacji? Jakim cudem mogła posiadać świadomość, bez jakichkolwiek czarów? To było po prostu niesłychane... I piękne, rzecz jasna. Danny z pewnością poczuje się niekomfortowo, kiedy nieznajomy zacznie mu wieszać się nad ekranem... Ale cóż. Każdy ma jakiegoś bzika...
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Danny
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Październik 2016, 02:16     

    - W jego pałacu? - Zapytał niepewnie, do końca wiedząc o czym czy kim mowa. Sam chłopak lubił bale. Był one bardziej... wysublimowane niż normalne imprezy, za którymi chłopak nie przepadał. Ogłuszająca muzyka, alkohol. a co gorsza, ludzie nim upici. Ludzie, z którymi trzeba się zadawać. Ugh. Jedyne imprezy które chłopak akceptował to te organizowane przez znajomych z campusu, te dystyngowane towarzyszące pokazom mody oraz właśnie bale. Te pierwsze lubił ze względu na towarzystwo, oraz wiedzę co można oczekiwać po tamtejszym towarzystwie, gdy procenty uderzą im do głowy. Na tym drugim był niestety tylko raz, gdy jego uczelnia załatwiła uczniom wstęp na pokaz mody z prawdziwego zdarzenia! To dopiero było coś. Tyle ważnych osobistości, tyle potencjalnych kontaktów, które mogły by przydać się w przyszłej karierze! Nie mówiąc już o kreacjach! Niestety, nie było to coś na co kieszeń Dannego mogła by pozwolić. Podobnie jak z balami, których idea była dla studenta czymś cudownym. Piękna, dystyngowana atmosfera, wpływowe, piękne osobistości i możliwość zaprezentowania swoich efektów pracy na samym sobie. Ten jedyny moment, gdy wizualne piękno jest cenione i dostrzegalne przez wszystkich. Ach, jakże to cudowne! Niestety, są to jedynie idee. Jedyny bal w którym chłopak uczestniczył to bal maturalny, tak więc można się domyślić, iż nie było to tak wypełnione przepychem jakby ten tego chciał. Ale cóż, może to przyjęci o którym mówił Charles takie będzie, a może nawet nie potrzeba będzie na niego zaproszenia?
    Poczuł się nieswojo, i to jeszcze jak! Słowa kapelusznika bardziej kojarzyły się studentowi z jakimś staruszkiem po czterdziestce, a na tyle ten osobnik nie wyglądał. Maksymalnie dałby mu trzydzieści. Ale kto wie, może ten osobnik dorastał w dość zdyscyplinowanej, konserwatywnej rodzinie? Kto go tam wie. Przez myśl przeszły mu słowa dziękczynne, kierowane do istot wyższych, które w jakiś sposób przekonały go by zmienić tapetę. Poprzedni... wilkołak mógłby rodzić wiele pytań w umyśle Charlesa. Teraz jednak jego oczy mogły ujrzeć proste zdjęcie przedstawiający jakiś deser czekoladowy. Była to kawa mrożona z bitą śmietaną, lodami karmelowymi i oblany płynną mleczną czekoladą; pyszna premia którą Danny zrobił sobie po pracy. Zdjęcie szybko zostało zastąpione powoli uruchamiającą się aplikacją GPS, za pomocą której tajemniczy mężczyzna będzie mógł odnaleźć drogę do swojego celu. Minęło parę niezręcznych sekund, po czym ich oczom ukazał się obraz równo nakreślonych ulic z lotu ptaka. Danny zaczął wodzić palcem po ekranie, do póki nie znalazł lokacji której szukał.
    - Jak pan widzi, na tej ulicy znajduje się ten pub. Wystarczy że pójdzie pan prosto tą ulicą, skręci w lewo, potem na drugą stronę i wprawo. - Wyjaśnił Charlesowi, pokazując najprostszą drogę którą można było dostać się do ,,Delirium''. Uważając że dał odpowiednią ilość czasu by nawet tłuk poją trasę, chłopak zablokował komórkę, po czym schował ją w kieszeni. Mogło wydawać się to trochę wredne, ale urażenie dziwnego mężczyzny nie leżało w intencjach studenta. Ten czuł się po prostu nieswojo, widząc jak jakiś obcy facet wpatrywał mu się w telefon.
    Jednak co dalej, gdy Charles już tam dotrze? Jeżeli nigdy nie był w tym miejscu, to czy na pewno go rozpozna? Niepewny tego chłopak zaczął zastanawiać się nad pewnymi informacjami o tym pubie, które mógłby przekazać kapelusznikowi. Niestety, nie było ich wiele. - Z czego co wiem ten budynek przypomina starą ruderę, jakich wiele w okolicy, ale wierze że jakoś rozpoznasz która jest twoim celem. Piętro i parter. Okna są przyciemnione. To chyba tyle.... Tak więc można uznać to za pożegnanie. Dziękuję jeszcze raz za twoje ostrzeżenie... - mówiąc to ściągnął z narzuconą na siebie bluzkę, po czym podał ją kapelusznikowi. - [color=#CC3399...ale nie będę tego potrzebować. Wracam do domu. [/color]- Stukając obcasem zaczął oddalać się od dziwnego jegomości, by w pewnym oddaleniu odwrócić się, ukłonić się lekko, po czym jakby nigdy nic iść dalej. Przekazawszy wszystkie potrzebne mężczyźnie Danny skierował się do ulicy, z której kilka minut temu został zaciągnięty w to miejsce. Planował wrócić do swojego mieszkania, bo jakoś niespecjalnie miał ochotę natknąć napakowanych, rozjuszonymi emocjami osiłków. Co jak co ale pseudokibice byli najmniej pożądanym przez chłopaka towarzystwem.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 23 Październik 2016, 11:19     

    - Ach pardon. Nie w pałacu. Coś mi się pochrzaniło. To pociąg - znaczy, wagon kolejowy. On strasznie lubi pociągi. Nie mam pojęcia dlaczego
    Przez chwilę zastanawiał się, w jaki sposób to ciasto mogło zmieścić się w tej małej płytce, jednak po chwili przypomniał sobie, że istnieje coś takiego jak fotografia. Kurde! Nawet w Krainie dało się spotkać aparaty Camera Obscura! Czemu się tu dziwić, jak ostatni prymityw? Inna sprawa, że widok takiego delikatesu jeszcze bardziej wzbudził jego apetyt. Ciekawe, czy w Delirium podawano ciasto...? Tak czy siak, naturalność, z jaką młodzieniec operował owym urządzeniem, wprawiała w zdumienie żółtookiego kapelusznika. I jest mapa! Jaka śmieszna, pustawa trochę, ale rozpoznawalna.
    - Iiiii tu jesteśmy my, taaaak? - zapytał z zaciekawieniem, próbując długim, kościstym palcem dotknąć ekraniku, ale Danny zapewne by mu nie pozwolił. Mimo wszystko nie było już powodu, aby nadal tu przebywać. Charles z lekkim zdziwieniem przyjął szarą bluzę. Przecież to był kamuflaż, dał mu go, aby się ukrył. Cóż, może zna inne sposoby, aby zmienić swój strój na jakiś inny? On sam z powrotem naciągnął na głowę szary kaptur, zakrywając swoje włosy i kapelusz, po czym poklepał się po kieszeniach, szukając czegoś na kształt wizytówki.
    - To ja będę się już zbierał! Szkoda tracić minut tego pięknego dnia! Jeszcze raz podziękuję ci serdecznie. Zostawię swój adres, jakby miałbyś ochotę napisać do mnie list. A teraz żegnaj i szerokiej droogi!
    Charles skłonił się trzykrotnie, ściskając dłoń studenta z pełną wdzięcznością, po czym w podskokach ruszył we wskazanym przez niego kierunku. Wyglądał na prze-szczęśliwego, że wreszcie może dojść tam, gdzie tak bardzo mu zależało. Na pożegnanie zostawił mu świstek papieru. Szkoda tylko, że zapisany na nim adres wyglądał jak kiepski, niezbyt zabawny żart - być może nieznajomy na tyle wzgardził towarzystwem Dannego, aby z niego zakpić? Na karteczce, zamaszystym i powykrzywianym stylem, zapisano:

    Charles Belladonna Verbascum
    Rudera Na Klifie 23
    Herbaciane Łąki, Protektorat Arcyksiążęcy
    Kraina Luster


    z/t
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 9