• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Upiorne Miasteczko » Diabelski Młyn
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Mórits
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Listopad 2013, 14:51   

    Nie ruszał się? Ruszał! Co prawda ledwie widocznie, jednak nie siedział jak słup soli. Zmarszczki w policzkach pogłębiły się, gdy przedstawił światu białe zęby i wszystkim już znany uśmieszek. Czyż pytał o imię? Nie interesowało go to, nie ciekawił go. Lecz przedstawiciel odmiennej rasy nadal siedział niebezpiecznie blisko i nadal zakłócał świeże powietrze chyba tylko dla Mórtisego wyczuwalnego odoru cmentarza. Powinien zatem wstać i spokojnie odejść, lecz musiałby zrezygnować ze wschodu słońca, a to byłoby dla niego świętokradztwem i złamaniem serca. Przesunął koniuszkiem języka po dolnej wardze na wspomnienie małego dziecka. Cień wstał, zrobił dwa kroki i usiadł na przeciwległej stronie ławki. Na młyn nie spojrzał ani razu.
    - Gdybyś był tak łaskaw i wrócił na swoje drzewko, uwolniłbyś mnie od swego nadzwyczaj dokuczliwego odoru. - uśmiechnął się pogodnie do Kota, jakby własnie komplementował którąś z jego niewidocznych dla świata zalet. Czy go wyganiał? Skądże znowu. Chciał tylko normalnie oddychać i kontynuować zachwycanie się nad pomarańczową gwiazdą.
    Wiewiórka nagle zdała sobie sprawę, iż nie znajduje się w połach ubrań swego właściciela, zamiast tego przesiaduje na ławce, gołym oka widoczna dla każdego w promieniu ośmiu metrów. Zaczęła wydawać z siebie bliżej nieidentyfikowane dźwięki w stronę Kota, wiercić się i zaczepiać swoją wojowniczą postawą swego wroga. Czuła się nadzwyczaj pewnie przy swym właścicielu. Ba, odważyła się skoczyć na Kota i ledwie musnąć pazurkami jego niechlujną postawę. Mórtis wydawał się tego nie zauważać mimo, iż patrzył chyba z wyczekiwaniem na reakcję Anthony'ego.
    Anthony
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Listopad 2013, 15:12   

    Co prawda Anthony nie znajdował się aż tak bardzo blisko tego mężczyzny. Zaledwie kilka kroków uczynionych od tego drzewa. Osobnik musiał być niesamowicie wyczulony na każdy nieprzyjemny zapach, lub była to wina lekkiego wiatru, wiejącego nie z tej strony co trzeba.
    Umysł tego Kota bardziej zajmowała wiewiórka niż mężczyzna. Nawet jeśli, mężczyzna wykonywał jakieś ruchy, nie było to nic tak bardzo interesującego. Za to wiewiórka.. była całkiem śmieszna. Oczywiście nie na tyle by wywołać uśmiech na twarzy Anthony’ego, ale by przyciągnąć choć część jego uwagi.
    Co do słów użytych przez jegomościa, to nie ruszyły zbyt bardzo chłopaka. Można powiedzieć, że się do takowych przyzwyczaił. Nie było to nic dziwnego i obrażać się nie miał najmniejszego zamiaru. Już chyba instynktownie je ignorował.
    Widząc skaczącą w jego stronę wiewiórkę, złapał ją za skórę na karku, zanim zdążyła zrobić jakieś większe rany. Anthony uśmiechnął się tylko leniwie i podniósł stworzenie na wysokość oczu, wlepiając spojrzenie w odpowiednik tych czarnych. Po chwili jednak odsunął ją trochę dalej od siebie, najwyraźniej lekko przerażone zwierzę.
    - Słodka, jak ma na imię? – odstawił ją powoli na ziemię. – Jednakże.. gdybyś był na tyle łaskaw pilnując tego stwora, być może przedłużyłoby mu to kiedyś życie. Nie wiadomo na kogo trafi – stwierdził w końcu. Podniósł lekko brodę do góry, po czym podrapał się po szyi brudnymi pazurami. Na koniec najzwyczajniej w świecie odwrócił się i wrócił pod drzewo.
    Mórits
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Listopad 2013, 15:27   

    Ignorancja była nadzwyczajnie łatwą obroną, nie wymagającą zbyt wiele wysiłku. Nie żeby był empatyczny i się przejmował tym, że mógłby kogoś zranić... Mórits wzruszył ramionami na jego uwagę, że wiewiórka powinna być bardziej chroniona. Mężczyzna zdjął ręce zza karku, oparł się jeszcze wygodniej na ławce i zaczął bawić się sygnetem na palcu prawej dłoni. Przymknął oczy, gdy pomarańczowe promienie oświetliły jego twarz i ogrzewały sine usta.
    - Nigdy dotąd nikt nie ośmielił się jej zaatakować. - stwierdził niegłośno, pewnym siebie głosem i wciąż się uśmiechał, co mogłoby być trochę irytujące, gdy tak z nim przebywano. Lucy, bo tak ją ochrzcił, wystrzeliła jak z procy i z piskiem schowała się za kołnierzem swego właściciela. Była przerażona, że ktoś obcy ją dotknął. Mimo wszystko nie odrywała spojrzenia od kota i wyzywała go swymi oczkami do ataku. Prowokowała, lecz to była zwykła wiewiórka wielkości dłoni... Gruba wiewiórka.
    Instynktownie niektórzy przedstawiciele swych ras wyczuwali, że byłoby kłopotem dobierać się do stworzenia Morfeusza. W nocy nie miałoby się wówczas ni chwili spokoju.
    Wziął głębszy wdech, wdech z poczuciem ulgi, że nie odór się oddalił. Rozbawiło go, że od razu go posłuchał. Stworzenie zdolne do manipulacji? Strachliwe? Zupełnie, jakby był zwyczajnym małym człowieczkiem bez prawa głosu.
    Imienia wiewiórki nie podał. Co go to interesuje? Na kilometr było widać, że Mórits odgradza się murem, choć można było zauważyć w nim lekkie prześwity.
    - Czyż ta kula nie jest piękna? - zapytał bardziej siebie niźli Kota. Według Cienia był marnym stworzeniem, który nie mógłby raczej dostrzec uroku otoczenia. - Maluje niebo, maluje świat i sprawia, że te maszyny stają się niemalże przyjazne. - westchnął i uśmiechnął się szerzej uchylając powieki. - Gwiazdy w snach to słodki posmak czekolady. - nadal "nie zauważał", że Lucy niepewnie przybliżała się do drzewa, na którym siedział Kot. Chciała go zaatakować, jakież to było wesoło-gorzkie.
    Anthony
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Listopad 2013, 17:33   

    To, że nikt jeszcze nie zaatakował, nie znaczy, że kiedyś nie zaatakuje. Anthony jakoś za bardzo Cieniem się nie przejmował. Świadom był, że w nim raczej nie ma nic pięknego, więc jak nic nie zrobi problemów nie będzie miał. Najprawdopodobniej. Jak nie znasz jakiejś istoty to najpewniej spodziewaj się ataku, a przynajmniej według takiej logiki Anthony zazwyczaj postępował.
    Problemów jednak mieć nie chciał. Cofnięcie się kilka kroków do tyłu to nie jest wysiłek, by nie móc tego zrobić. Może.. duma miałaby komuś przeszkodzić? A gdzie tam. Na pewno nie jemu, bo po co denerwować wszystkich bardziej niż potrzeba? Zresztą sam nie chciał stać w słońcu. Wolał usiąść między tym gałęziami tego rozłożystego drzewa, jak gdyby nic, jak i właśnie po chwili zrobił. Tutaj było o wiele milej, a i tak słońce przeświecało w jakichś nie licznych miejscach.
    Słuchał słów mężczyzny, jednak wzrokiem bardziej wodził za wiewiórką. W momencie zanim ta zaatakowała, chłopak ją ponownie złapał i po prostu pstryknął w ten mały nosek. Ciekawiło go w tak trochę czy dla każdego Kota jest taka zaczepna, czy tylko dla Anthony’ego. Jakoś bardziej skłaniał się co do tego pierwszego.
    - A to niby dlaczego? Prędzej byłbym się zgodził z stwierdzeniem, że słońce pokazuje to co naprawdę istnieje i jest po prostu pożyteczne – przyjrzał się wiewiórce. - Piękny jest księżyc, bo odbijając światło słońca, zmienia również to co pokazuje. Ujawnia całkiem inną stronę rzeczy, której w dzień ciężko zobaczyć. Daje większe pole wyobraźni – spojrzał na mężczyznę, po wygłoszeniu swojego, jakże wylewnego zdania.
    Zacisnął dłonie w pięść, którą podniósł blisko ust i odkaszlnął, po czym zerknął na trzymaną wiewiórkę. Miał nadzieję, że jak ją teraz puści to zwieje do swojego właściciela. Westchnął cicho po czym puścił ją, jednakże w taki sposób, że spadła ona na gałąź, położoną ze 20 centymetrów niżej.
    Mórits
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Listopad 2013, 18:26   

    Tak więc Cienie były z reguły aroganckie i nie przejmowały się potencjalnym bezpieczeństwem, gdyż Móri miał głęboko w zacnych czterech literach czy ktoś ma ochotę mu skręcić kark czy uwieść i zaznać rozkoszy cielesnych. Robił to, co chciał. Gdy ktoś go atakował - potrafił odparować i skutecznie się zemścić. Jednakże nie startował z własnej inicjatywy i nie szukał zaczepek. Nie traktował Kota jako jakiekolwiek niebezpieczeństwo i nie śmiał nawet myśleć, że ten miałby go jakoby zaatakować. Co nie zmienia faktu, iż lubił się czasami bawić kosztem innych. Nie zawsze potrafił oprzeć się pokusie i zlekceważyć proszącego się o psikusa potencjalnego osobnika. Kot miał szczęście, bo nie interesował Cienia w żadnym nawet najmniejszym calu.
    Wiewiórka machnęła ostrymi kiełkami chcąc ugryźć swego "wroga". Ta z kolei zaczepek szukała dosłownie wszędzie... dziwne, że jeszcze żyje, zaiste dziwne. Gdy spadła na gałąź zapiszczała przeraźliwie i przez chwilę się nie ruszała. Nawet to nie wzbudziło zainteresowania Cienia. Nadal mężczyzna wpatrywał się w lśniącą kopułę i pochłaniał każdym porem piękno tego krajobrazu. Promień odbił się od bieli jego zębów, gdy usłyszał opinię osobnika rangi niższej na temat słońca.
    - Ano faktycznie ukazuje to, co ukryte. - w jego gardle rozbrzmiała nuta rozbawienia, choć nikt poza nim samym nie mógł odgadnąć o co mu na prawdę chodziło. Księżyc oznaczał dla Móriego posiłek. Nic więcej. Wbrew powszechnej opinii swej rasy, uwielbiał szlajać się za dnia.
    - Jest całkiem smaczną porą nocy. - rozmarzył się, a rysy jego twarzy jakoś dziwnie się rozmazały, rozluźniły. Odprężył się dzięki wspomnieniom słodkich spotkań, których nikt nie pamięta.
    Tymczasem wiewiórka ocknęła się i widocznie nie zamierzała dać spokoju większemu gryzoniowi. Jej ADHD się uaktywniło i biada tym, co muszą to znosić. Zwierzę zaczęło skakać po gałęziach, a było w tym dosyć biegłe i próbowała raz co raz ugryźć kawałek mięsa z kota. Miała jakiś dziwny apetyt i poruszała się tak szybko, jak na każdą szanującą się wiewiórkę przystało.
    Anthony
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Listopad 2013, 19:09   

    Bardzo dobrze, że kot go nie interesował. W pewnym stopniu dawało mu to bezpieczeństwo, a szczególnie w nocy. Pytanie tylko, po co Cień miałby się zjawiać. Przyjemne sny u Anthony’ego rzadko się pojawiały; jak już to zazwyczaj śniły mu się czasy, gdy jeszcze podróżował z matką, czy chęć zobaczenia na własne oczy Dyniowego Miasteczka. Był w nim dwa razy i przy każdym z przypadków nie miał świadomości, gdzie się znajduje.
    O tej fioletowowłosej kotce, którą kiedyś darzył jakimś uczuciem nie myślał i z pewnością nie brała udziału w jakichś przyjemniejszych momentach jego snu. Prędzej koszmarach, bo dlaczego by nie? Prawie zapomniał nawet jej imię, czasem tylko gdzieś przypadkiem powracające.
    Nie komentując już słów Cienia, przeczesał tylko swojego włosy, po czym słysząc jak wiewiórka się poruszyła, skierował na nią swój wzrok. Z jego gardła wydobyło się ciche, choć ostrzegawcze fuknięcie. Wiewiórka była mu obojętna, nie chciał jej nic robić, ze względu na jego nawyki, jak i samo bezpieczeństwo. Jednak nie widział żadnych argumentów przeciwko ponownym złapaniem tej wiewiórki i przez najbliższy czas trzymaniem jej w tych brudnych pazurkach. Jakieś zajęcie, marne, ale jest… posiłek też trzeba później jakiś znaleźć.
    Wstał jednak dopiero w momencie, kiedy poczuł jak mały stwór najzwyczajniej w świecie go ugryzł. Chłopak poniósł się z swojego miejsca i niczym kot rzucił się w stronę wiewiórki. Z boku musiało to wyglądać w pewien sposób śmiesznie, mimo że w tym momencie Anthony mógł mieć w sobie trochę wdzięku, a przynajmniej w sposobie jakim się poruszył… przynajmniej tym nie wyróżniał się od reszty Dachowców.
    Po kilku krótkich chwilach, czarnowłosy siedział sobie na trochę wyższej gałęzi, ze spuszczonymi na dół nogami, a w rękach trzymał tego małego stwora. Jedną dłonią trzymał go tak, by nie mógł mu nic zrobić, a drugą po prostu.. głaskał i drapał. Jeszcze w takich miejscach, że to musiało być przyjemne, choć miał świadomość, że ona raczej nie będzie na to patrzyła. Byleby uciec i znowu zaatakować.
    Mórits
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Listopad 2013, 16:41   

    Sny to pełnowartościowy posiłek. Inne przyjemne rzeczy typu piękne wspomnienia, marzenie to tylko przekąski. W każdym człowieku i nie człowieku znajdzie się coś, co można mu odebrać. Móri zastanawiał się jakby to było posiadać pod ręką Cienia, który żywi się złymi snami. Tworzyliby zaiste morderczy duet. Zarejestrował w głębi swego umysłu, aby rozejrzeć się za jakimś takim osobnikiem i zaoferować jednego człowieka. Taki wspólny posiłek. Gdyby ów Cień był piękną kobietą, zaprosiłby ją na soczystą kolację.
    Ruch za nim sprowadził go na ziemię. Dał się nieumyślnie ponieść fantazjom. Przez ten czas pomarańczowa kula wzniosła się nad horyzont i jeszcze bardziej oblała niebo jasnym rumieńcem.
    Mężczyzna zaszczycił swoim spojrzeniem Kota. Odwrócił leniwie głowę i uśmiechnął się rozkosznie, widząc, iż stworzenie trzyma w swych nieatrakcyjnych szponach Jego wiewiórkę. Zauważył minutę wcześniej zgrabne i zadziwiająco pełne gracji przemieszczenie się dziwnego Kota imieniem Anthony. Skomentował to uniesieniem brwi, lecz nic poza tym. Żadnego uznania ani podziwu. Ot, zdumienie, że coś tak brzydkiego może mieć w sobie coś ładnego.
    Cień wstał. Powoli, nie spiesząc się nigdzie mimo, iż wiewióra piszczała, wyrywała się i niemo wołała o pomoc. Osoba postronna zdziwiłaby się nad brakiem przywiązania właściciela do tak bardzo oswojonego zwierzęcia. Mężczyzna odwrócił się na pięcie niczym żołnierz i powoli podszedł pod drzewo, na którym siedział Kot. Uniósł głowę i przez chwilę wpatrywał się w bladą, naćpaną twarz osobnika. Rozchylił usta w przyjaznym uśmiechu, choć czy to było szczere- trudno było stwierdzić. Wyciągnął dłoń pod kątem, ku Anthony'emu. Nie musiał nic mówić, jasne było żądanie. Nie prośba.
    Wschód na dobre się zakończył; z żalem to zauważył. Planował zatem udać się na poszukiwanie posiłku. Nie mógł jednak zostawić swego "szczurka", jak czasem nazywał Lucy. Lubił ją. Rozchylił usta i powiedział coś spokojnie.
    - Wolałbym, aby włos jej z ucha nie spadł. - ot, przyjazne stwierdzenie, ukryte ostrzeżenie. Nie interesował się, że to wiewióra atakowała i gryzła. Jakby nie zauważał jej ADHD.
    Wolną rękę wsunął do kieszeni spodni i oczekiwał zwrotu gryzonia.

    /moja postać mało kogo lubi, nie zrażaj się, że tak negatywnie się wyraża ^^
    Anthony
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Listopad 2013, 17:59   

    Anthony nie pragnął żadnego podziwu. Coś takiego, jak sposób atakowania było czynnością bardziej intuicyjną i za bardzo nie chciało mu się jej zmieniać, skoro przynosiła efekty. Oczywiście, burzyła ten jego okropny obraz, jaki widziały inne istoty, ale co z tego?
    A wiewiórka.. była słodka. Szczególnie jak tak piszczała, tylko głupio by było, jakby jej malutkie serduszko stanęłoby w miejscu. Do tego oczywiście nie chciał doprowadzić, ale przecież jej nie puści… w końcu musiałby ją znowu złapać i tak w kółko. Byłaby to w końcu ‘lekka’ przesada.
    Dachowiec uśmiechnął się krzywo widząc to żądanie zwrócenia zwierzaczka i przechylił lekko na bok głowę, jakby zastanawiając się nad jego słowami. Jak miło, nareszcie się nią zainteresował. Dla Anthony’ego już nie tyle co to było dziwne, ale w pewien sposób żałosne. Nie lubił, kiedy inne istoty są tak bardzo opanowane, że aż było to sztuczne. Chyba, że takie były z natury, jednak o swojego zwierzaka powinno się dbać. Choć trochę bardziej, bo zawsze mogło mu się coś stać.
    Byłoby smutno.
    Nawet przez głowę Anthony’ego przeleciała myśl, by lekko zadrapać tą istotkę – nie jakoś mocno, delikatnie. Jedynie po to, żeby dokuczyć Morfeuszowi. Jednakże byłoby to po prostu głupie, a nie lubił takich zagrań, wypływających jedynie z tak błahych powodów. Dodatkowo tej małej również nie chciał nic robić.
    Po chwili podniósł się, wciąż trzymając wiewiórkę tak, by mu nie uciekła. Następnie skoczył swobodnie z jednej gałęzi na drugą, aż w końcu wylądował na ziemi i położył zwierzaka na wyciągniętej dłoni.
    - Zwracam zwierzaka – ten krzywy uśmiech nie schodził mu z twarzy. Spojrzał Cieniowi prosto w oczy, z krótką myślą, jak zareaguje. ponownie czując ten zapach jeszcze z takiej odległości. Zresztą.. noc szła, czyli jakby czas posiłku. Zwilżył spękane usta językiem, w zastanawiając się jak by to zobaczyć na żywo taki sposób odżywiania.
    Mórits
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Listopad 2013, 21:19   

    Opanowanie? Morfeusz nazywał to całkowitym wyluzowaniem i zdystansowaniem się do wszystkiego, czego się da. Może dla kogoś wydawało się to sztuczne, lecz było prawdziwe do co cna. Nie, żeby się nie interesował swoją wiewiórką. Lubił ją, jak już wspomniano. Lubił uczucie, kiedy siedziała mu za kołnierzem na karku lub przesiadywała w kieszeni marynarki. Był to przyjemny ciężar. Jego zachowanie opierało się bardziej na zaufaniu. Nie, wróć. Zaufanie u Cienia? Nie. Opierało się na pewności, iż wiewiórka potrafi o siebie zadbać. Nie ograniczał jej, niczego nie narzucał. Pozwalał być przy sobie i sam brał z tego tyle, ile się dało. Przystępował do akcji tylko wówczas, gdy była w niejakim niebezpieczeństwie bądź kontynuował podróż. Luźna symbioza. Wzajemne uzupełnianie się i nieme porozumienie.
    Nieme żądanie zostało spełnione. Zwierzę z piskiem schowało się w kieszeni na klatce piersiowej i nadal pożerało wzrokiem Kota, wcale nie zrażone dotychczasowymi porażkami.
    Mężczyzna pogłaskał delikatnie zwierzątko za uchem i z uśmiechem na twarzy spojrzał na Anthony'ego. Po raz drugi uznał, że nie jest to jegomość o interesującej powłoce ciała. Dostrzegał oczywiście inne, ukryte walory, typu pełen wdzięku sposób poruszania się czy też dokładne gesty i delikatne obchodzenie się z otoczeniem. Nie miało to jednak znaczenia. Wszystkie plusy niwelował smród. Morfeusz zmarszczył nos i przeskanował aroganckim spojrzeniem chłopaka. Spiął usta, jakby powstrzymywał kuszącą obelgę na jego temat. Podrapał się po ciemieniu i uśmiechnął lekko wymuszenie.
    - Żegnaj, dziecię. - skinął głową Kotu, powoli się wycofując. Skoro słońce było już na niebie, mógł zaopatrzyć się w śniadanie. Jak gdyby nigdy nic, odwrócił się na pięcie i opuścił Diabelski Młyn, nawet nie rzuciwszy jednego spojrzenia przerażającym maszynom.

    [zt]
    Anthony
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Luty 2014, 19:58   

    Mruknął coś cicho, jakby odpowiadając na jego słowa, po chwili jednak się reflektując i podnosząc otwartą dłoń, wręcz w geście pożegnania.W końcu jakieś tam zasady kultury trzeba było zachować.
    - Bye, bye - jego ton nie miał zbyt wielu emocji. Pomachał mu zginając i prostując palce, po czym już bez większych sentymentów wspiął się z powrotem na drzewo. Nie przejmował się zbytnio oddalającym mężczyzną.. przynajmniej wiewióra nie będzie mu zakłócać spokoju. I ciszy. I ogółem.. niczego. Nudno tu było.
    Taak.. może jednak pasowałoby się trochę poruszać. Siedzieć cały czas w jednym miejscu, też źle, a może gdzie indziej się coś dzieje? Wystarczy podnieść dupsko i sprawdzić, gdzie indziej..
    Tak właśnie zrobił... oczywiście, po dłuższej chwili. Wstał, zeskoczył z drzewa, po czym ruszył ku wyjściu z miasteczka.

    [z/t]
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 12 Czerwiec 2015, 22:12   

    Maszerował nieśpiesznie wraz z Melissą i Nathanem po wytyczonych ścieżkach Upiornego Miasteczka. Kolorowe, choć podniszczone już chorągiewki rozwieszone pomiędzy latarniami łomocą na lekkim wietrze. Wokół kręci się trochę ludzi, do uszu zwiedzających docierają stłumione melodie różnych atrakcji, a w tym miejscu trójka naszych poszukiwaczy rozrywki czuje woń przypalonego popcornu, który gryzie się z niemal wyczuwalnym na języku zapachem lepkiego karmelu ze stoiska obok. To wózek z łakociami i kolorowymi lizakami, ale żadne dziecko nie ma odwagi podejść do przeraźliwie chudego sklepikarza z wytrzeszczonymi oczyma, trzema rękami i smętnym kolorowym strojem z szelkami, który prawdopodobnie miał być radosny i przyjazny, ale jakoś nie był.
    Choć dzień był bezchmurny, jednak atmosfera tego miejsca była... kuriozalna. Człowiek nie wiedział czy cieszyć się ze stylizacji upadłego niedoszłego wesołego miasteczka, podziwiać efekty jakie czas i magia zgotowały całemu obszarowi i korzystać z różnorodnych nietypowych atrakcji czy ze wzrokiem wbitym w chodniczek próbować zwalczać gęsią skórę, która pojawiła się po tym jak w koszu na śmieci, kiedy wyrzucałeś papierek po cukierku, odkryłeś parę wlepionych w ciebie czerwonych ślepi a twój przewodnik-lunatyk opowiada ci historyjkę jak to ostatnim razem, kiedy tu był tu ze swoim rodzeństwem, ta atrakcja po lewej była zamknięta, bo akuratnie obsługa zeskrobywała rozciapciane ciała. Ciężko stwierdzić co wywołało nagły zgon pięciu osób, ale z zaniepokojeniem można zauważyć, że woda w basenie do którego wzniesione na wysoką rampe łódeczki-wagoniki wpadają z potężnym bryzgiem wody i krzykiem uradowanych użytkowników zabawy jest podejrzanie różowawo-czerwonawa. Parę osób stoi przy parkanie i liczy cienie na dnie zgadując które to ciała, a które to tylko śmieci.

    Mijali różne atrakcje, w tym wymyślne, poskręcane, ogromne rollecrostery, które w normalnym świecie nie miały prawa istnieć, bo z pewnością łamały parę ważnych praw grawitacji, ale tutaj dzięki magii miały się całkiem dobrze i z pisków uciechy dochodzących z tamtej strony można było przypuścić, że dobrze spełniały swoją rolę. Stanęli koło małego placyku zabaw dla najmłodszych. Eliot końcówkę drugiego już wypalonego papierosa pstryknął do kosza na śmieci.
    - Na co mamy ochotę najpierw? - spytał zacierając ręce i patrząc wyczekująco na swoich towarzyszy.
    - Kręcące się filiżanki, park do wypoczynku z całym zestawem trujących, magicznych roślin, któraś z karuzel? - spytał wskazując w różne strony, bo niekiedy można było zobaczyć gdzieś czubek wspomnianej atrakcji znad innych atrakcji. - Albo - dodał patrząc gdzieś na bok - Diabelski Młyn - zaproponował odwracając się w tamtą stronę. Z tego punktu Młyn nie robił wrażenia. Wysoki pewnie na tyle, żeby rozbawić dzieciaki na szczytowym punkcie, skąd mogłyby pewnie pomagać swoim rodzicom na dolej. Z tego co pamiętał z mglistych wspomnień, percepcja zmieniała się wraz wejściem do kabiny, a dopiero wtedy uświadamiasz sobie, kiedy już drzwi zatrzasnęły się za tobą z pomocą magii, że czeka cię 45 minutowa przejażdżka do najwyższego punktu, z którego spokojnie można było objąć wzrokiem całe miasteczko wraz z jego granicami.
    Melissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Czerwiec 2015, 14:40   

    To miejsce było gorsze, niż przewidywała Melissa. Rozumiała - upiorne, nazwa przecież powinna tyczyć się nastroju miejsca. Pomyślała jednak, że to marny marketing, a jedyną przerażającą rzeczą będzie jej irytujące towarzystwo. Zapewne dla Eliota i Nathana to raczej ona potrafiła zszargać nerwy swoimi uwagami - zamiast okazać strach czy dreszcze, krytykowała wszystko dookoła. O tak, niepokojąca była ta opowieść przewodnika o zdrapywaniu ciał... Ale przecież nie mogłaby chyba okazać strachu, słysząc taką "bzdurę", wolne żarty! Komentarze typu "Obrzydliwe!" na widok czerwonawej wody były więc widocznie przemieszane z lekkim zacięciem się głosu. Nawet sama przed sobą usilnie twierdziła, że to raczej głupie, a nie wywołujące strach... Jednak jej skwapliwie zachowanie dowodziło czego innego. Czyżby była nieprzyzwyczajona do takich emocji?
    Nie mogła jednak zaprzeczyć, że wycieczka nie dała jej jeszcze szczerze ziewnąć ze znudzeniem. Może zachwyt wywołałoby raczej zobaczenie uroczej Marionetki w Mieście Lalek, ale i to miejsce na razie nie dało jej okazji do zawrócenia ze złością. Wywoływało w niej dziwne uczucia - niby twierdziła, że jest okropne, ale coś w sobie miało. Czyżby dziewczyna właśnie wykazała zainteresowanie czymś? A może po prostu lubiła narzekać, a miasteczko dawało jej taką okazję?
    - Może być. - odpowiedziała, kiedy Eliot wspomniał o Diabelskim Młynie. Patrzyła akurat, jak mała dziewczynka z ledwo widocznymi różkami próbuje cała schować się w sukience kobiety, zapewne jej mamy, jednocześnie widocznie mając ochotę podejść do sprzedawcy popcornu. Nawet, jeśli przekąska śmierdziała spalenizną. Melissa prychnęła i spojrzała w stronę, którą wskazywał Lunatyk. Zaraz, młyn? Wysokość? No chyba nie. Serce dziewczyny na chwilę stanęło, łatwo było również zauważyć przelotne przerażenie na jej twarzy zastąpione jednak spojrzeniem pełnym - no kto by się spodziewał! - grymasu. Gdyby wzrok mógł zamrażać, zapewne Lunatyk stałby właśnie nieruchomo, pozbawiony choćby odrobiny ciepła. Jak on mógł wpaść na pomysł zabrania ich wszystkich właśnie tam? - Chociaż właściwie młyny są dla motłochu. Poza tym gdzie tu w ogóle cokolwiek bezpiecznego? Nie mam zamiaru narażać się na niebezpieczeństwo z takiego powodu! - zaczęła narzekać, chcąc jak najprędzej znaleźć się daleko od wszelkich miejsc, w których było wysoko. Nawet, jeśli z tej perspektywy różnica poziomów wydawała się być nieduża.
    Tak, arystokratka miała lęk wysokości. Była w stanie przeżyć lot, wchodzenie na wzgórza lub nawet ten młyn... Ale zdecydowanie nie cierpiała tego i unikała jak mogła. A gdy dochodziło już do musu zmierzenia się ze strachem, denerwująca część jej charakteru wzrastała proporcjonalnie do przerażenia wznoszeniem się. A Melissa bardzo lubiła przesadzać w tej kwestii. Jak zresztą w każdej.




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 13 Czerwiec 2015, 17:36   

    Kiedy tylko przekroczyli bramy Upiornego Miasteczka, jego ciałem wstrząsnął dreszcz, który pragnął ukryć przed pozostałą dwójką i tylko odchrząknął, samemu również sięgając po następną fajkę. Tak, Melissa nie będzie miała z nimi łatwo pod tym względem, ale w końcu i ona do bezproblemowych nie należała. Coś za coś. W każdym razie widok jej min i niektóre z uwag starał się ignorować, powtarzając sobie, że arystokratka, że młoda, że nie miała odpowiednich wzorców... Póki nie zaczęła przekraczać wszelkich granic, nic złego im się nie działo, no i jeszcze ze sobą wytrzymywali, wciąż miał nadzieję, że się opamięta. Zapewne były one dość naiwne.
    Już od samego progu mijali drobne atrakcje, sklepiki i przede wszystkim multum tłumów. Te dwie pierwsze z uwagą obserwował, analizował i porównywał z tymi już mu doskonale znanymi ze świata ludzi. Rzeczywiście musiał przyznać rację, że sam, nawet w najgorszych wyobrażeniach, by tego nie stworzył. A był przecież artystą, bez wątpienia! Wzrok pragnął pozostać na nich jak najdłużej w poznawaniu uroków magii, przy jednoczesnej wiedzy, że nazwa tego raju nie wzięła się znikąd. Różne strachy mogły czekać w na pozór przeciętnych budowlach, na które on nie był odpowiednio przygotowany. Niech jeszcze wyda się, że jest tylko człowiekiem...
    Westchnął z wolna wypuszczając dym ze swoich płuc. Dopiero teraz skupił się całkowicie na opowieści Eliota. Chyba naprawdę musiał dobrze znać te okolice, od tej mroczniejszej strony także i wcale Szopka to nie pocieszało. Nuż sam teraz prowadził nieświadomych na jakaś rzeź będąc w zmowie z tutejszymi przedsiębiorcami. Z ciekawości na kilka sekund sam przystanął przy brzegu, za którym odrzucająca zapachem woda naprawdę wykazywała podejrzane zabarwienie. A może to tylko zbyt wybujałe wyobraźnie i umysły chłonoące każda, wyssaną z palca opowieść? Pewnie będzie miał okazję przekonać się o tym w odpowiednim czasie.
    Przyszła pora na wybranie atrakcji, która jako pierwsza zostanie przez nich zwiedzona. Sądził, że trzy osoby, to trzy zdania i ciężko będzie każdego zadowolić, aczkolwiek przy drobnych ustępstwach - tego po Melissie się nie spodziewał - powinni dojść do porozumienia. Rozejrzał się dookoła wyszukując coś, co na pierwszy rzut oka by go zacheciło, a także próbował odnaleźć zarysy atrakcji, o których wsppmniane było w mailu. Pierwszym był... Czytasz w myślach, czy może jednak sam go wysłałeś, Eliocie?
    - Diabelski Młyn. - Powtórzył zdecydowanie. - Jak najbardziej jestem za tym, to jedna z atrakcji na mojej liście.
    Na całe szczęście nie kojarzył, aby miał lęk wysokości, więc bez problemu powinien tam wytrzymać. Choć te magiczne właściwości wciąż o sobie przypominały, krzyczały, że ludzie nie są tu mile widziani i że jeśli nie zawróci z tej drogi, boleśnie się o tym przekona. Dlatego mieszane uczucia miał, gdy arystokratka nagle zaczęła się wykręcać. To przez strach czy miała jednak jakieś szersze informacje? Nie, nie mogła sobie tego odpuścić.
    - Czyżbyś tchórzyła, droga Melisso? Nie daj nam powodów tak myśleć i udowodnij, że z byle jakiego rodu nie pochodzisz. - Och tak, nie ma nic lepszego jak pojechać komuś po ambicji. Miał nadzieję, że i w tym przypadku to zadziała, bez względu na to ile zniesmaczonych min i obelg miał usłyszeć. Po czym zwrócił się do Eliota. - Chodźmy tam. Może wiesz coś więcej o tej atrakcji? Jakieś przestrogi dla świeżaków? - Dlaczego właściwie mówił za dziewczynę? - Często tu bywasz? Bo rzeczywiście jesteś doskonale zorientowany. - Widać było, że Nathan nie odnajdował się w towarzystwie. Nie umiał prowadzić rozmów, nie wiedział jak rozwijać swoje wypowiedzi na tyle, by ktoś nie uznał, że go ignoruje. Wszystko z nim było nie tak. Odludek.
    A kiedy już Melissa postanowiła co ze sobą zrobi, ruszyli pod sam Diabelski Młyn.
    _________________
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 14 Czerwiec 2015, 00:07   

    Eliot z jakimś niejasnym zadowoleniem, za pewne nie do zrozumienia dla ludzi dookoła, obserwował reakcje Melissy, nie mogąc się czasem oprzeć dziwnej ekspresji twarzy, która była próbą hamowania krótkiego parsknięcia śmiechem. Po prostu… poza tym, że dziewczyna była rozpieszczoną panieneczką, to jej zachowanie, według niego, było po prostu typowo nastolatkowe. Tak bardzo mu to przypominało chwile, kiedy w opiekę dostawał całą gromadkę młodszego kuzynostwa i rodzeństwa, którym trzeba było się zająć. Te młodsze na propozycje wyjścia do Upiornego Miasteczka sikały z radości przemieszanej z ekscytacją na chwile zgrozy, a starsze, zwłaszcza dziewczęta, kręciły nosami jak to one mają ciekawsze rzeczy do roboty niż szwendanie się z bandą dzieciaków po jakimś tam Wesołym Miasteczku. Ale na miejscu zachowywały się podobnie do Melissy – bardzo próbowały udawać, że wcale się im nie podoba (z tym wyjątkiem, że Melissie rzeczywiście mogło się nie podobać, ale efekt finalny w doborze słów był podobny jak u wspomnianych dziewczyn). Pod irytacją i litanią nieszczęść jakich tu doznają tkwiła drobinka zainteresowania, która kazała się rozglądać dookoła i słuchać historii z dreszczykiem opowiadanych przez osiemnastoletniego Eliota, nawet jeśli jedynym na to komentarzem miało być marudzenie i zapieranie się wszystkimi możliwymi rękami i nogami na każdą kolejną atrakcją.

    Jeśli idzie o Raccoona, cóż, Eliot przyłapał go raz czy dwa na dziwnych spojrzeniach skierowanych na jego osobę. Jakby miał ich tu pomordować a ciała sprzedać do najbliższego sklepu ze zwłokami. Nic się dziwić, właściwie to dobrze, że miał choć trochę dystansu do nowego towarzystwa. Nie należy ufać każdemu pierwszemu na ulicy, prawda? Melissa z kolei nie miała żadnych problemów z towarzystwem dwóch obcych, starszych od niej mężczyzn w czasie wycieczki po parku rozrywki. Na jej szczęście nie mieli z Nathanem żadnych morderczych skłonności. Na razie. Kto wie jak bardzo jeszcze młoda dama im krwi w żyłach napsuje.

    Na usłyszane słowa spojrzał na Melissę. Po czym spojrzał na Diabelski Młyn. Potem znów na nią, i z powrotem na Młyn. Podrapał się po głowie w zastanowieniu. Ze wszystkich atrakcji dookoła wybrzydzała akuratnie na Młyn, który, szczerze mówiąc, reprezentował się najbardziej przyjaźnie pośród pozostałych atrakcji. Niepokojącym pewnie był fakt, że nikt nie pilnował obiektu, a nigdzie nie było dopatrzeć się budki z maszynerią czy pracowników obsługujących sprzęt i wejście, ale tak poza tym… Naprawdę, prawdopodobnie było to najbezpieczniejsze miejsce w okolicy, o ile ktoś nie wymyśli sobie wyrzucać kogoś innego przez okienko kabiny. Wybredna się znalazła!

    Brew poszła mu do góry na słówko „motłoch”. Kolejna arystokracka sprawa, która drażniła Eliota – słownictwo w które wkładali nie raz tyle pogardy, że można by trzy beczki na kiszoną kapustę zapełnić. Albo z jednego arystokraty pogardę rozdzielić na tuzin innych ludzi, a jeszcze pewnie by mu co zostało. Otrząsnął się i pokręcił tylko głową. Na wszelki wypadek obrzucił Młyn raz jeszcze czujnym spojrzeniem.

    - Jak nie chcesz, to nie musimy na to iść – powiedział patrząc z wyrzutem na Nathana po jego małej prowokacji, ale zaraz wzruszył ramionami. Jeśli miało to pomóc w dalszym bezproblemowym umieszczeniu Melissy w kabinie Diabelskiego Młynu, to czemu nie.
    - Zrozumiemy jeśli czegoś się obawiasz. Wystarczy, że poprosisz, a pójdziemy gdzie indziej. – Z tonu jego głosu ciężko było stwierdzić czy rzeczywiście próbował pomóc czy ciągnął dalej taktykę Nathana. Właściwą odpowiedzią było jedno i drugie. Nie chciał nikogo do czegokolwiek zmuszać, ale z drugiej strony wiedział jaką reakcję wywoła samo wspomnienie na to, że Melissa musiałaby choćby pomyśleć o słowie „proszę” czy ugiąć się jego sugestii. A tak poza tym, to po prostu chciał pójść na Diabelski Młyn.
    - Ładny rozpościera się z niej widok. Całościowo jest napędzana magią. Plus mały dodatek naginający fizykę z percepcją – odpowiedział Nathanowi na pierwsze pytanie a kąciki jego ust wraz brwiami drgnęły w sposób sugerujący, że ten „mały” dodatek nie był znów tak mały, ale nie chciał psuć niespodzianki.

    Nie uszło jego uwadze jak Nathan się zachowuje, jak od początku ich spaceru unika tłumów i jak dobiera słowa do rozmowy z nadzieją, że będą one wystarczające. Szczęściem na chwilę obecną i język Eliota był bardziej rozsupłany niż zazwyczaj, a i docenił próbę rozpoczęcia konwersacji.
    - Bywałem. Czas przeszły dokonany – odpowiedział. – Rodzice przyprowadzali mnie tu z rodzeństwem jak byłem mały, później ja zabierałem młodsze rodzeństwo i kuzynostwo – wyjaśnił. – Smarkaczom udało się zaciągnąć mnie pewnie na większość atrakcji, choć jestem pewien, że wszystkiego jeszcze nie widziałem. …wspominałeś coś o swojej liście atrakcji? – zapytał nagle na koniec, przypominając sobie, że coś takiego przed chwilą słyszał. – Czy twoi znajomi polecali coś jeszcze szczególnego? Kto w ogóle poleca Upiorne Miasteczko, skoro można choćby odwiedzić Herbaciane Łąki? – mruknął na koniec, zanim obejrzał się na Melissę, zastanawiając się, jaki normalny człowiek, u licha, w ogóle chciałby organizować sobie podróż turystyczną po Lustrze. Poza Amelią. Eliot mrugnął parę razy i otrząsnął się szybko z tej myśli. Ten rozdział był na razie zamknięty. Wróci do niego jak w wymienionej sprawie będzie dało się coś zrobić. A na razie...
    - Księżniczka łaskawie się zdecydowała? – rzucił do Szklanej panienki przez ramię. Za plecami oczekujących na odpowiedź palaczy akuratnie otworzyła się kabina, która wypuściwszy z siebie poprzednich pasażerów, czekała już na kolejnych…
    Melissa
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Czerwiec 2015, 16:41   

    Nathan i Eliot prezentowali różne reakcje na grymasy dziewczęcia - jakby Lunatyk miał wrodzoną cierpliwość do takich osóbek, jak piętnastolatka. W rzeczywistości zapewne po prostu ją nabył, spacerując w przeszłości z rodzeństwem. O tak - Melissa była właściwie bardzo podobna, jeśli nie taka sama, co młode dziewczyny. Jedynie uważała się za lepsze od innych i w tej kwestii prezentowała ogromną powagę, czego pewnie o siostrach i kuzynkach mężczyzny nie można było powiedzieć. Narzekanie narzekaniem, ale to byłoby akurat bardzo niepokojące w obliczu takich panienek. Tak samo jak fakt, że młoda osóbka, która nawet nie przekroczyła wieku osiemnastu lat, czuła się pewnie w towarzystwie o wiele starszych od siebie facetów. I to jeszcze takich, których w ogóle nie znała. Mogło się to brać z jej traktowania innych ludzi raczej jak przedmioty lub ewentualną służbę. A kto bałby się lokaja, który ma typowy dla takich pracowników wiek? Dodatkowo często słowo "kamerdyner" czy właśnie "lokaj" wywoływało skojarzenie raczej ze staruszkiem, niżeli trzydziestolatkiem. Czyli nie było tak źle!
    Raccoon za to okazywał nieco mniejsze rozbawienie w reakcji na kaprysy i uwagi dziewczyny. Co prawda tej nie udało się jeszcze doprowadzić go do szału, aczkolwiek może niedługo jakiś tekst przeważy szalę goryczy? Przed nimi była długa droga - nie mówię tu jedynie o tej podczas podróży Młynem. A nuż już w środku czarnowłosy nie wytrzyma i uzna, że lepiej już będzie rzucić się z wysokości, niż słuchać takich narzekań?
    Bardzo nie miałaby ochoty tam iść. Nawet taka niby dziecinna wysokość wywoływała w Melissie delikatne dreszcze, niezbyt pozytywne - co prawda wciąż starała się twierdzić, że strach i jej osóbka to całkowite przeciwieństwa, ale widok jeszcze bardziej pobladłej niż zwykle twarzy dowodził czego innego. Była jednak druga strona tej sytuacji - ponieważ za nic w świecie, za nic nie miała ochoty nikogo prosić o odejście stamtąd. PROSIĆ. Dziewczyna z rodu de Roitelette miałaby PROSIĆ. Phi! Uwagi Raccoona tylko podsyciły irytację i chęć udowodnienia wszystkim, że się mylą.
    Dała mężczyznom porozmawiać, sama chwilę w ciszy zastanawiając się nad odpowiedzią. Z jednej strony mentalnej wagi znajdował się lęk wysokości, którego nie chciała wystawiać na próbę. Z drugiej - o wiele większy worek dumy, arogancji i reszty cech Melissy. A, no i zdenerwowanie spowodowane drażnieniem się z dziewczyną. Chyba oczywiste jest, że natychmiast przeważyła ta druga część. Uśmiechnęła się złośliwie, patrząc prosto w oczy Nathanowi. Pewna siebie, nie ma co.
    - Niczego się nie boję, kpicie ze mnie! Nawet nie muszę tego udowadniać, ale... - tu nagle przerwała pełną irytacji wypowiedź i przybrała kpiący ton. Czujne ucho mogło jednak wyłapać delikatne drżenie głosu. Tak, bała się. Tylko wmawiała sobie oraz innym coś zgoła innego. - ALE skoro dla niektórych ta przejażdżka to ogromny rarytas, to pójdę. Pro-szę-bar-dzo! - dokończyła, ostatnie zdanie przedłużając i z przytupem ruszając ku otwartej kabinie, nie oglądając się za siebie. Ostro.
    Nie, to nie było dogryzienie godne mistrza ciętej riposty i właściwie miało jedynie odwrócić uwagę mężczyzn od tematu tchórzostwa z powodu Diabelskiego Młynu. Z reguły wymagała raczej podziwu i chwalenia jej niż cierpienia wywołanego choćby swoją uwagą. Ale cóż, nerwy przeważyły - skoro nie mogła odmówić, to musiała przynajmniej jakoś inaczej dogryźć przeciwnikowi. Dwaj palacze powinni wiedzieć, że im więcej przerażenia kumuluje się w Melissie, tym większa jest częstotliwość tego typu zagrywek. W końcu musiała odwrócić uwagę od swojego strachu, nieprawdaż?
    Kiedy już usiadła na niezbyt wygodnej ławce, ale wystarczającej dla większości korzystających z atrakcji osób, zaczęła usilnie powtarzać jak mantrę jedną myśl: "Tu wcale nie jest wysoko, już ja im pokażę. Tu wcale nie jest wysoko, już ja im pokażę...". Na małą chwilkę nawet udało się jej osiągnąć pożądany efekt i osiągnęła spokój - krótki, bo krótki, ale zawsze coś. Dzięki temu ponownie zdołała zadrzeć nos i obserwowała mężczyzn, którzy powinni już zacząć się zbliżać do kabiny. Jeszcze zobaczą, kto tu tchórzy!
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,48 sekundy. Zapytań do SQL: 9