• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Mieszkanie Lokiego
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 26 Wrzesień 2011, 22:12   Mieszkanie Lokiego

    Inspiracja

    Dwupiętrowe mieszkanko Lokiego jest niejako doklejone do Rdzawej Kamienicy. Aby dostać się do środka trzeba wcisnąć się w bardzo wąską i zwykle bardzo ciemną uliczkę. Jeśli zadrze się wówczas do góry głowę, można dostrzec ponad sobą niezliczoną sieć kabli i sznurów z wywieszonym praniem. Przebywszy tę ścieżkę, dojdzie się do niewielkiego, zazwyczaj pustego skweru, pośrodku którego rośnie drobne wiśniowe drzewko, obsypane przez cały rok różowym kwieciem. Miasto zdaje się tutaj cichnąć, co pozwala zapomnieć na moment o surowej atmosferze tej okolicy. Jest tutaj niewielki sklepik zielarski, w którym podeszła kobiecina sprzedaje przeróżne specyfiki. Właśnie tu, znajduje się wejście do tego mniejszego królestwa szpiega.
    Gdy wejdzie się do środka, w oczy rzuca się przede wszystkim ciasnota, strzelistość budynku i poczucie głębi. To ostatnie rodzi się, gdy w kontraście z intensywnie oświetlonym przedsionkiem dostrzega się spowity w gęstym mroku korytarz wiodący do dalszych części tej wieży. Spojrzawszy w górę, dostrzeże się sufit, zawieszony dość wysoko, z którego na łańcuchach zwisają na dół serie lamp i latarenek. Co ciekawe, pierwszym pomieszczeniem, które wita w progach informatora jest biblioteka. Potężny księgozbiór prezentowany jest na wysokich regałach. Na stertach starych, opasłych tomisk ustawione są lampy naftowe, tak jakby chciały kusić los. Spiralne schody wykonane z czarnej kraty prowadzą na żelazny balkon, z którego zbierać można poszczególne książki znajdujące się normalnie poza zasięgiem. Minąwszy te właśnie schody, obok których zostawiona jest ostatnia lampka z jasnym abażurem, wchodzi się całkowicie w ciemność. Ciemność, której końca nie widać. Jedynie odwróciwszy się, można dostrzec pozostawione za sobą światła i książki. Ciemność jest gęsta i osaczająca. Spada na nas z góry, bo szczyt budynku także jest w niej całkowicie spowity. Szło by się tak aż do ściany, jeśli błądziłoby się bez źródła światła, bowiem zapalnik salonowej lampy jest dość sprytnie ukryty. No właśnie, jeśli zostaniecie zaproszeni, gospodarz rozproszy te egipskie ciemności i powita was w salonie, który... Nie różni się zbytnio od biblioteki. Znajdują się w nim stara skórzana kanapa i dwa fotele. Niewielki, dość krępy stoliczek na kawę o zabawnie wywiniętych nogach, na którym stoi niska, smukła lampa pozbawiona abażuru, choć szkielet świadczy o tym, że niegdyś go posiadała. Stary, miękki dywan wykonany ręcznie z jedwabnych nici jest jedynym świadectwem bogactwa właściciela i poznają się jedynie osoby mające pojęcie o wartości takiej ozdoby. Naprzeciwko wbitego w ceglaną ścianę komina stoi jeden z wspomnianych wcześniej foteli. To, czego z całą pewnością nigdzie nie brakuje to książki, papiery, teczki, akta... Wszelka forma pisanych źródeł historycznych znajduje się tutaj w okazałych kępach oraz na okazałej półce przylegającej do jednej ze ścian. Nie zabrakło też starego, poszarzałego globusu, w którym kryje się barek. Sypialni jako takiej nie ma, jeśli Loki układa się do snu, to przykrywa się kocem pokrytym szkocką kratą, który zwykle spoczywa na fotelu przy kominku i zasypia na miękkiej, wygodnej kanapie. Wejście do łazienki z dużą przedwojenną wanną o pozłacanych nóżkach, znajduje się także w tym pomieszczeniu. Ciasno i chaotycznie. Ach! I nie zapomnijmy o starych, potężnych drzwiach znajdujących się obok kominka. Spod nich wysnuwa się czarność cienia, jednak zawsze zamknięte są na klucz.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 27 Wrzesień 2011, 22:33   

    Loki szybko zrównał krok ze swoją towarzyszką. Droga schodziła im w uporczywym milczeniu choć przygłupi uśmiech nie znikał z jego twarzy. Z marynarką przerzuconą przez ramię wyglądał niemalże jak Tap Madl. Ulice były puste i ciche. Gdyby nie napotykane co jakiś czas na przydrożnych słupach manifesty rewolucjonistów, nikt nie zdawałby sobie sprawy z panującej sytuacji politycznej. Było stosunkowo ciepło jak na tę porę roku, choć co jakiś czas, chłodne powiewy tańczyły pomiędzy gęstymi włosami informatora i jego towarzyszki. Szli główną aleją aż do momentu, gdy dość gwałtownie chwycił ją za nadgarstek i wciągnął w jedną z wąskich, czarniejszych od bezgwiezdnej nocy szczelin.
    -Nie wiem, jak z twoim widzeniem w ciemnościach więc lepiej trzymaj się blisko mnie, nie chciałbym cię zgubić-na dowód tego jakby wciąż trzymał jej dłoń, choć uścisk był mocno poluźniony. Jakby miał na celu jedynie podtrzymanie świadomości, że ona tam jest i że jest blisko... Na wyciągnięcie ręki. Wiedział doskonale, że ta jedna uliczka potrafiła być zdradliwa i choć nie wątpił w zdolności Dark, nie chciał ryzykować. Wieczór zaś wydawał się nazbyt spokojny i wcale nie zdziwiłby się, gdyby coś zaraz miało wyskoczyć na nich z cienia. Rzecz jasna, nie musiał jej fizycznie trzymać by wiedzieć, że znajduje się za nim. Traumaturgia uczyniła go czułym na obecność płynów życiowych więc mimo iż znajdowała się za nim (przejście było zbyt wąskie by dwie, nawet tak chude osoby mogły się przez nie przecisnąć) widział ją prawie tak samo, no i pewnie gdyby zapragnęła wyrwać mu rękę, nie szukałby jej na siłę.
    Puścił ją dopiero gdy dotarli do 'wiśniowego skweru' jak go potocznie nazywano. Zaraz potem wykonał skręt w lewo i wyjął z kieszeni spodni miedziany, duży klucz, przy pomocy którego otworzył zamek i wpuścił dziewczynę do środka.
    -Witam w moich skromnych progach-rzekł teatralnie. Zaraz potem z nonszalancją rzucił marynarkę i klucze na bok, po czym do tego zestawu dołączył krawat i... koszulę?
    -Wybacz, ale po całym dniu łażenia w tym nie marzyłem o niczym innym... No.. Prawie-uśmiechnął się, po czym zatrzasnął za sobą drzwi. Po raz pierwszy nie musiał myśleć o tym, że jego odkryty tors wygląda jak zawartość psiej miski. Przybyło mu muskulatury, z czego był zadowolony jak każdy kto miał kiedykolwiek kompleksy na punkcie swojego wyglądu. Gigantyczna sieć symboli i run na plecach niezbyt mu też przeszkadzała bo... była na plecach. Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal, czyż nie?
    -Czuj się prawie jak u siebie.-dodał wbrew konwenansom. No, ale skąd miał niby wiedzieć, że Dark u siebie nie używa bezcennych, antycznych książek jako podpałki do kominka? Wolał nie ryzykować.
    -Czego się napijesz? Mam whisky, rum...-stanął przy schodach, zanim wszedł w cień-No chodź, nadal nie wiem jak u ciebie z tym widzeniem w ciemnościach, ale nie chciałbym byś nabiła sobie guza na ścianie.-podobnie jak w uliczce, poprowadził ją do salonu, gdzie zapalił światło i zabrał się za rozpalanie kominka. Było chłodno, a on, jakby nie patrzeć paradował bez koszuli.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 27 Wrzesień 2011, 23:53   

    Madeline nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że jest pierwszą osobą, którą Loki traktował w ten właśnie sposób. Oczywiście ucieszyłaby się, bo choć jest zimną osobą to lubiła jak mężczyźni łamali dla niej swe zasady, zmieniali się i zachowywali inaczej niż przy innych pannach. Zdawała sobie sprawę ze swej wyjątkowości, ale w takich właśnie sytuacjach miała dowód na swe prywatne odczucia. I tu znowu pojawiała się ta niezdrowa satysfakcja. Podobało jej się to, ze jest inna od reszty panien, chciała być odmienna, może lekko zdziwaczała, taka Darkisiowata. Już od dziecka zachowywała się inaczej niż reszta, chociażby znęcając się psychicznie nad swą macochą w swój wyrafinowany, najbardziej z okrutnych sposobów. Kobieta była tak zastraszona, że jeśli nadal żyje to wciąż musi odczuwać strach słysząc cokolwiek kojarzącego jej się z panienką Wind. Gdy Senna Maniaczka zdawała sobie z tego sprawę była naprawdę zadowolona. Cieszyła się na myśl, że ktoś może ją szczerze nienawidzić za to jaka jest. Kto mi powie, że nie podchodzi to już pod chorobę psychiczną?
    Tak samo jak wcześniej wspomnianych rzeczy Dark nie spodziewała się, że tak łatwo wywoła przyśpieszone bicie serca u Amadeusza, przy tych jego grach nie wyglądał na takiego co by się zbytnio przejął jej ruchem. Niby zdawała sobie sprawę z tego, że potrafi na prawdę silnie działać na mężczyzn, jednak uważała, że niektórzy z nich są bardziej odporni i żeby nich rozpalić to dziwne pożądanie trzeba się trochę bardziej postarać. Może przeceniła naszego Pożeracza Dusz? W końcu mężczyzna pozostawał mężczyzną, a piękna kobieta piękną kobietą, nie ważne jakby się starali to zmienić. Dark osobiście nie uważała siebie za wielce urodziwą, twierdziła, że wygląd ma przeciętny, w co aż trudno uwierzyć. Jednak chyba panowie uważali co innego.
    Na jego zdanie odnośnie skracania głowy nie zareagowała. Niestety miał rację, już nie jedną osobę skróciła o głowę. Taka była kara za niesubordynację. Może rzeczywiście była niczym dama kier? W końcu lubowała się w kolorze czerwonym, choć po tym stroju małolaty, który przywdziała, nie było tego widać.
    Wyszła więc przepuszczona w drzwiach i ruszyła przed siebie na oślep. Chyba wybrała dobrą drogę, bo Loki szedł tuż przy niej. Podróż upłynęła im dość spokojnie, przynajmniej póki szli po głównej drodze. Fakt, że milczeli jej pasował. Musiała przeanalizować parę rzeczy, a nie byłoby to proste w czasie rozmowy. Choć miała ona podzielność uwagi, teraz nie mogła w pełni wykorzystać tej zdolności dzięki swojemu koledze, co się alkoholem zwał.
    Gdy Dark widziała manifesty krzywiła się lekko. Dobrze, że teraz było ją trochę ciężej poznać. Jednak w razie czego trzymała się blisko Lokiego, najwyżej wykorzystałaby go jako żywą tarczę. Okrutna, nieprawdaż? Spacerowała sobie z nim. Kto wie, może ktoś uznał ich za parę, bądź kogoś w tym stylu, jednak ona o tym nie myślała w tym momencie. Zastanawiała się nad wszystkim co powiedzieli sobie w barze, gdy nagle Amadeusz wyrwał ją z rozmyślań chwytając ją za nadgarstek i wciągając w uliczkę. Widziała dość dobrze, ale dała się prowadzić, sama wolałaby go nie zgubić, nie póki nie zada mu swojego pytania, które było owiane tajemnicą. Nie wyrwała ręki z jego dłoni, ten luźny uścisk jej nie przeszkadzał, co było zadziwiające równie bardzo jak reszta tego, co przytrafiło im się w czasie tego spotkania. nie powiedziała głośno, że droga ta wydaje jej się znana, w końcu zanim zamieszkała w Różanej Wieży zamieszkiwała Rdzawą Kamienicę i często kręciła się w jej okolicach. Tu był jej azyl. Prawdę mówiąc, prócz rebeliantów nikt jej tu nie groził, wiedzieli, że mogą ją traktować jak "swoją". Dużo osób tutaj kojarzyło Madeline, ale nie jako Czarną Różę, czy też nawet Dark, ale jako ich znajomą, panienkę z rasy Cieni, co czasem trzeba na nią uważać, bo bywa wybuchowa, ale dla swoich nie jest wcale aż tak okrutna, dopóki nie wejdą jej w drogę. Krótko mówiąc, starali się ją unikać i kłaniali się jej niczym jakiejś znanej osobistości, gdy tylko nie udało im się jej zignorować.
    W końcu dotarli na miejsce. Dziewczyna dość pewnym krokiem weszła do środka i rozejrzała się wkoło. Cóż, to miejsce było strasznie ekscentryczne, ale mogłaby tu zamieszkać, gdyby była do tego zmuszona bez jakichś zbytnich grymasów. Lubiła takie klimaty, mrok, chaos, po części prostota i... tak zwane "to coś", które przyciągało ją do tego miejsca. Było to miejsce niemalże odzwierciedlające po części jej charakter. Nic dziwnego, że poczuła się tu przyjemnie, mimo tego, ze było tu dość chłodno.
    Zdziwił ją fakt, że chłopak zrzucił z siebie tak dużą część garderoby. Choć jeszcze bardziej zainteresowały ją runy na plecach. Sama posiadała w tym miejscu ciała tatuaż. Prawdę mówiąc plecy były dla niej od zawsze najbardziej pociągającą częścią ludzkiego ciała. Nie wiedziała dlaczego, ale na prawdę interesowało ją to jak wygląda właśnie to miejsce u danej istoty. Jej własne plecy były na prawdę ładne i można powiedzieć, że seksowne. Uważała je za swoją dumę, więc tego miejsca nie pominęła obserwując wpół rozebranego Lokiego.
    - Nic nie szkodzi.
    Mruknęła pod nosem, gdy tylko ten ruszył przed siebie. Po chwili sama zrobiła nadzwyczaj niepewny krok przed siebie. To wszystko zbiło ją trochę z tropu. Jednak po chwili nabrała typowej dla siebie pewności i szła za nim z większym już spokojem.
    Zatrzymała się, zastanawiała czego mogłaby się napić, sama nie wiedziała. Osobiście przepadała za małą ilością alkoholi, ale teraz nie robiło jej to żadnej różnicy. Czy whisky, czy rum i tak i tak będzie to mieszanie i i tak da im nieźle po głowie. Z rozmyślań jednak wyrwało ją znów to, że została złapania i pociągnięta w ciemność. W końcu znaleźli się w salonie. Gdy zapaliło się światło uśmiechnęła się lekko. Może ciemność była jej atutem, ale nie wtedy gdy była w miejscu zbyt dobrze znanym przez osobę, z którą spędzała czas. Nic więc dziwnego, ze teraz poczuła się pewniej. Jakby nigdy nic zaczęła obchodzić salon w swych szarych trampkach. Dobrze, że miała na sobie tą za dużą bluzę z kapturem, było jej dzięki temu wystarczająco ciepło. Nie czuła się w tym stroju sobą, ale przydawał się czasem w niektórych sytuacjach. Gdy ujrzała, że mężczyzna rozpala w kominku stwierdziła, że gdy będzie już cieplej pozbędzie się ona bluzy. Spojrzała wpierw na kanapę, później na fotel. Nie wiedziała gdzie usiąść, więc na razie sobie podarowała "odpoczywanie", po (nie)męczącej podróży. Przypomniała sobie o pytaniu odnośnie tego czego się napije. W końcu się odezwała.
    - Hm... tym razem to ja Ci pozwolę wybrać trunek, w końcu tamten wybrałam ja. Twoja kolej, nie uważasz?
    Powiedziała mu cicho wprost do ucha. Nie wiadomo nawet kiedy znalazła się obok chłopaka kucając obok niego przy kominku. Odsunęła się kawałek i teraz Amadeusz mógł zauważyć jej zadziorny uśmieszek. Odwróciła od niego wzrok kierując go na kominek. Właśnie teraz przypomniała sobie, ze przecież włada ogniem, ale nikt przecież nie musi tego wiedzieć, prawda? Kochała płomienie, potrafiły wprawić ją w swego rodzaju trans.
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 28 Wrzesień 2011, 16:46   

    Skoro lubiła gdy mężczyźni łamali dla niej zasady, to powinna cieszyć się, że Loki zgodził się z nią napić, a nie że do niej zagadał, bo to drugie było raczej następstwem chęci uzyskania czegoś w zamian. Zaś nieśmiałość nie była zasadą, raczej słabością. Każdy ma jakieś, Dark na pewno też. Amadeusz był zaś zakompleksiony toteż jego dość gwałtowna reakcja, dla nikogo nie powinna być szokiem. Tu nie chodzi o to, że kolana mu zmiękły i postanowił natychmiast zrezygnować z własnej zabawy. Nic podobnego. Ten ciekawy efekt, który niemalże skutkował w wykwicie dwóch rumieńców na jego policzkach, wywołany był głównie zaskoczeniem. Nie spodziewał się, że Dark postąpi w taki sposób, obstawiał chyba właśnie to, że zdzieli go po twarzy. Niemniej podobnie jak Madeline, która na jego zagrywki w pierwszej chwili zareagowała drżeniem ciała, nie zamierzał dać się na podobną sztuczkę nabrać po raz drugi i mniej więcej właśnie o tym rozmyślał całą drogę. Uznał, że jest remis. No prawie, bo ona nie mogła mieć pojęcia o tym, że mu przez chwilę w uszach zaszumiało... Jej reakcje były nieco bardziej oczywiste... Przynajmniej w jego mniemaniu. Zastanawiał się jak to rozegrać dalej. Kłopot w tym, że choć droga mijała i z każdą chwilą zbliżali się do celu, on nie zbliżał się do skompletowania jednego sensownego planu działania. Wszystkie stały pod wielkim znakiem zapytania, bo wciąż nie był jeszcze w stanie przewidzieć jej reakcji. To było niemal irytujące, prawdziwe wyzwanie. Tym bardziej będzie usatysfakcjonowany, gdy wszystko ułoży się po jego myśli.
    W czasie, gdy Madeline podziwiała ulice i przypominała sobie swoje dzieciństwo, Loki obserwował ją kątem oka i analizował to wszystko, czego zdążył się o niej dowiedzieć. Po pierwsze, była niedotykalska. To pewnik. Miał już nawet pomysł jak to wykorzystać. Dalej? Robiła pewne rzeczy wbrew sobie, z czystej przekory. Nie umknęła mu wtedy w pubie lekko zaciśnięta pięść, przejaw złości. Była wściekła, a jednak nie wymierzyła ciosu. Należało więc założyć, że nie postąpiła tak bo sądziła, że on właśnie tego oczekuje i uznała, że woli się na nim odegrać w sposób jakiego nie oczekiwał... Na złość mamie odmroziłaby sobie uszy. Dalej? Uparta, wyniosła.... Zagadką pozostawał ten strój, który przywdziała na siebie... Chociaż... Biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczną i nagonkę na jej osobę, wcale się nie dziwił. W jedwabnej czerwonej sukni zdecydowanie bardziej przykuwałaby uwagę. Ach! No i zapomniał o najważniejszym... Tak, to mogło się udać. Uśmiechnął się nieznacznie. Miał pewien pomysł. Oczywiście efektów nie mógł przewidzieć, ale uznał, że warto spróbować. Wtedy też właśnie znaleźli się przy zakręcie, w który pociągnął ją za sobą.
    No i znaleźli się na miejscu. Obserwował bacznie jej reakcje. Nie była zachwycona, ani zażenowana. Zdaje się, że odebrała to pomieszczenie jako środowisko neutralne. No i dobrze, takiego właśnie potrzebował gruntu, by wprowadzić w życie to co uknuł w drodze tutaj.
    Sam, bardzo przepadał za wystrojem tego miejsca. Rzadko kiedy wpuszczał tu obcych, czy swoich pracowników. Można powiedzieć, że stanowiło jedną z jego jaskiń. Oficjalnym domostwem był wszak ten w świecie ludzi. Utrzymany w dobrym guście, przepychu i surowym modernizmie całkowicie zatajał osobowość lalkarza. Ktokolwiek wszedł do gigantycznej rezydencji na klifie nie mógł niczego prawidłowego na temat jego charakteru, upodobań czy słabości wywnioskować. Tutaj było nieco bardziej intymnie. Nietrudno wszak zauważyć miłość do książek jak i upodobanie do przejść pomiędzy światłem i cieniem. Amadeusz uważał ten moment rozproszenia ciemności za fascynujący i pociągający i choć samej Krainy Luster nie znosił, lubił to jedno swoje lokum, w którym mógł przesiadywać godzinami. Tu też odwalał znakomitą większość swojej papierkowej roboty, no i tu miał swój marionetkarski warsztat. Zamknięty za potężnymi, grubymi drzwiami. Nikogo nigdy jeszcze nie wpuścił do środka i to raczej nie miało się zmienić.
    Uśmiechnął się, gdy zaakceptowała jego goliznę. Nie, żeby zamierzał się ubierać, gdyby stwierdziła, że ma z nią problem. Zawsze chodził po domu bez koszuli, bo choć lubił eleganckie stroje, nie znosił się do czegoś zmuszać, zwłaszcza, gdy było to niewygodne i niekonieczne. Był w domu, zatem u siebie. Tutaj bardziej niż gdziekolwiek indziej.
    Znaleźli się w salonie. Tym razem jej szept nie wywołał u niego większej reakcji. Uśmiechnął się jedynie lekko i skinął głową.
    -Jak sobie życzysz...-kąciki jego ust powędrowały do góry, gdy przywdział na twarz dość... specyficzny grymas-Piłaś kiedyś absynt?-spytał podchodząc do barku i wyciągając z niego kryształową butelkę z zieloną zawartością. Nie spodziewał się odpowiedzi twierdzącej. To będzie bardzo, ciekawe doświadczenie.
    -Albo może nie, nie chciałbym cię doprowadzić do nieprzytomności, tym bardziej, że nawet nie miałbym gdzie cię położyć... Zatem szkocka.-trudno powiedzieć jednoznacznie, czy faktycznie się rozmyślił, czy próbował ją podejść. Przy jego charakterze? Prawdopodobnie jedno i drugie. Szybko zmienił zdanie, ale nie omieszkał tego wykorzystać, by czegoś więcej się o kimś dowiedzieć.
    Nalał whisky do dwóch kryształowych szklanek i jedną podał dziewczynie. Sam zaś, usiadł na kanapie i lekko się uśmiechnął patrząc na nią niemalże jak na trofeum. No dobrze... Zaczynamy.
    Przez chwilę kręcił szklanką w dłoni, obserwując jak bursztynowa ciecz kołysze się i obmywa powoli zdobione ręcznie ścianki z kryształu. Następnie zaś przeniósł to spojrzenie na brunetkę, nie przestając się uśmiechać.
    -Dlaczego tu właściwie jesteś?-spytał w końcu odstawiając whisky i układając dłonie w piramidkę-I nie mów, że dlatego, że cię zaprosiłem. Pytam dlaczego się właściwie zgodziłaś?-nie odrywał od niej świdrującego spojrzenia dwukolorowych ślepi i czekał. Musiał sprawdzić pewną swoją teorię. Jeśli uda się ją potwierdzić... Cała reszta powinna pójść już dość płynnie i sprawnie. Zapowiadała się doprawdy ciekawa noc.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 29 Wrzesień 2011, 16:33   

    Ależ Darkiś była bardzo zadowolona dlatego, że Loki złamał dla niej swoją abstynencję. Jednak tego nie okazywała, bo jakby okazała to wydałoby się to i owo o niej, a przecież każdy wie, że panienka "Ciemność" lubi być również panią "Tajemniczość". A tajemniczą być nie można, gdy ludzie wiedzą o tobie zbyt wiele, nie ważne czy to stworzenia ze Świata Ludzi, czy Krainy Luster... Choć człowieka, zdaniem Madeline jest się prościej pozbyć, szczególnie słabego człowieka. Niestety Amadeusz nie był ani ludziem, ani słabeuszem, ona to wiedziała, z każdym jego słowem i spojrzeniem coraz silniej zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego też była dla niego inna niż dla całej reszty. Przecież już nie raz wspomniało się o tym, że panienka Wind szanuje jedynie silne osoby.
    Może i Dark nie zdawała sobie sprawy z tego, z szumu w uszach Pożeracza Dusz, może i nie wiedziała jak jego serce szybciej zabiło, ale jej uszom i wzrokowi nie umknęła chwila zawahania i milczenia, gdy miał jej odpowiedzieć na jej słowa. Wiedziała, że w jakiś sposób udało jej się na niego oddziałać. Nie spodziewała się, że następnym razem nabierze się na identyczną sztuczkę, ale miała jeszcze parę asów w rękawie. Nawet nie zauważyła kiedy wkręciła się w tą grę tak, że zapomniała o problemach, z którymi przygnała do baru. Jedynie jakimś cudem myślała w tym momencie o organizacji i tym co może jej zaszkodzić, a co nie. Co ważniejsze, powoli rozgryzała Amadeusza i wydawało jej się, że choć on próbuje jej zakręcić w głowie to dojdzie w końcu do wniosku takiego do jakiego dojść powinna. Wtedy tylko pozostaje zadać swoje pytanie i dalej wszystko potoczy się o wiele prościej. Na razie jednak będzie zwlekać, dopóki może. Jakoś nie chciała przerywać tej gry, zbytnio jej to poprawiało humor. Ona również miała wiele planów i żaden z nich również nie był tym pewnym, na razie trzymała się podstawowego, reszta była poboczna i niemalże awaryjna. Z resztą, na co komu jakieś plany, bez nich jest znacznie ciekawiej... raczej.
    Trzeba przyznać, że Lokiemu nie umykały szczegóły, wiedział o niej już wiele, jednak ona również nie pozostawała zbytnio w tyle. Też zauważyła dość wiele, jednak to co czuła było jej wielką tajemnicą, jak wszystko inne o czy myślała owa panienka. Jedna wielka niewiadoma, to ostatnio jej domena.
    Może i nie było widać po Darkiś zachwycenia, ona z resztą nie odczuwała raczej aż tak silnych uczuć, jednak mimo wszystko podobało jej się tutaj. Tak, to chyba wystarczająco silne określenie jak na to co czuła, bo przecież nie powiem, że czuła się tu jak w domu. To "prawie" w słowach Lokiego było prawidłowym określeniem. Dom to zawsze nasza własność i nawet jakby było najlepiej u kogo innego to u siebie zawsze najlepiej. Prawda była taka, że ona nigdy nie była "u siebie", teraz, w tym miejscu poczuła jakąś dziwną nostalgię. Przez jej głowę przeleciała szalona myśl. Po chwili jednak ją odrzuciła, miast tego szła za chłopakiem milcząc. Chciałaby się tak zaszyć, mieć spokój. Zatęskniła za swoim mieszkaniem, które znajdowało się gdzieś tutaj, w Kamienicy. Jednak nie mogła do niego wrócić, po ostatnim incydencie z MORIĄ, gdy tak się naraziła w "Zacisznym Kąciku". Wiedziała, że tam zawsze ktoś będzie na nią czekał, a nie miała zamiaru ginąć, nie póki ma na sobie obowiązki byłej Róży... Póki nie znalazła kogoś kto mógłby godnie zająć jej miejsce. Niby mogła pozabijać tych co na nią wyczekiwali, ale nigdy nie mogła być pewna, że uda jej się wszystko, było to zbyt duże ryzyko. Tym bardziej, że MORIA coraz częściej zatrudnia osoby co ludźmi zwykłymi nie są. Opętańcy bywali czasem bardziej niebezpieczni niż reszta stworzeń z Krainy Luster wzięta. Zepsuci ludzkim myśleniem, dobici Anielską Klątwą... często wręcz niemożliwi do zrozumienia.
    Dziewczyna obserwowała to miejsce ukrywając wszelką ciekawość. Prawdę mówiąc miała nadzieję, że znajdzie coś dzięki czemu uda jej się rozszyfrować Amadeusza. Na pewno musiało być tu coś co naprowadzi ją na odpowiedni ślad na jej drodze do zrozumienia mężczyzny i tego kim może być.
    Zdawała sobie sprawę z tego, ze jest nie na swoim terenie, starała się więc nie rządzić, zabawi się w przykładnego gościa, skoro już tak gra, jednak niech Demonowi nie wydaje się, że może sobie robić co tylko zechce, tak prosto nie jest. Najwyżej stąd ucieknie, ma dobrą pamięć, więc wszystko powinno jej się spokojnie udać. Dodatkowo Loki nie zamknął drzwi od środka, specjalnie obserwowała, czy wykona ten ruch.
    Gdy Amadeusz podszedł do barku ona wstała. Cóż, nie będzie sobie samotnie kucać.
    - Cóż, nie piłam, szczerze mówiąc.
    Odrzekła nie patrząc na niego. Na Darkisiowych ustach pojawił się delikatny uśmiech, który mógłby wydać się dość niepokojący. Dopiero gdy powiedział, że zmienia zdanie, odwróciła się w jego stronę z normalniejszym już wyrazem twarzy. Kiwnęła tylko lekko głową dając mu znać, ze jej to pasuje. Chwyciła podaną jej szklankę i nie pytając o pozwolenie usiadła koło niego na kanapie. Również zakręciła cieczą, nawet nie zwróciła uwagi na to, że Loki przenosi spojrzenie na nią. Panienka Wind zerknęła na niego dopiero gdy usłyszała pytanie... Teraz z odrobinę wrednym uśmiechem na twarzyczce. Nie zastanawiała się nawet chwilę i odpowiedziała zupełnie spokojnie:
    - Z nudów. Oraz czystej ciekawości, bo wiesz... ja to ciekawska bestyjka jestem. Zastanawiało mnie jak sobie mieszka mój tajemniczy nowy znajomy.
    Po tych słowach puściła do niego oczko z lekkim uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Po tym na nowo spojrzała na bursztynową ciecz.
    - A ty? Po co mnie zaprosiłeś? Bo raczej nie zastanawiało cię jak to jest, zaprosić kogoś do siebie, co nie?
    Przy ostatnich dwóch słowach zerknęła na niego i czekała na odpowiedź wpatrując się w jego tęczówki, które... można powiedzieć, że miały w sobie coś sprawiającego, że można by je nazwać hipnotajzyn. Miała ochotę powiedzieć "To co? Pijemy?" zmieniając zupełnie temat, ale wolała osobiście nie rzucać taką propozycją... z różnych przyczyn.
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 30 Wrzesień 2011, 21:26   

    Chyba jeśli chodziło o okazywanie zadowolenia, to oboje mieli w tym pewne braki. Loki czasami tylko dawał je po sobie poznać, ale cieszyły go doprawdy spaczone rzeczy. Najbardziej lubił widzieć, że jego metody psychicznych tortur sprawdzają się na wybranej ofierze. Zaraz na drugim miejscu znajdował się posmak sukcesu i świadomość władzy. Niemniej i tak zwykle zadowolenie chował głęboko w sobie, bo bardzo zależało mu na tym, żeby inni nie wiedzieli o tym co go cieszy. Prędzej udałby, że zachwyca się... No właśnie, może urodą jakiejś przeciętnej kobiety? Nie chciał się zdradzać ze swoimi cechami osobniczymi, lubił udawać przeciętnego. Niemniej, instynkt ludzki nie dawał się tak łatwo oszukać. Ludzie z jakichś względów, zawsze mieli do niego dystans, zawsze pod skórą wyczuwali jego specyfikę. Czasami więc dawał sobie spokój, ale nigdy na tyle by odkryć przed kimś wszystkie karty. Nie wynikało to jedynie z chęci pozostania tajemniczym. Przede wszystkim chodziło o jego własną, dość introwertyczną tendencję. Czuł się niekomfortowo, gdy ktoś potrafił odgadnąć jego myśli, zwłaszcza iż znajdował to jako kompletnie niepraktyczne. Pod tym względem przypominał Dark. Lubił być tajemniczy, nawet jeśli to cecha przypisywana kobietom. Wiedział przecież, że całkiem spora część płci pięknej postrzegała tę właśnie cechę u mężczyzny jako pociągającą. A względem innych fazetów opłacało się być tajemniczym właśnie ze względów praktycznych. Wyczuwali jego siłę, bo choć wyglądał na słabego, a czasem nawet takiego udawał, to jednak z całą pewnością nie był słabeuszem. Dark miała sprawnie funkcjonujące instynkty pod tym względem. Jeśli potrafiła dostrzec skryty pod pozorami potencjał, był ciekaw ile jeszcze zdołała się o nim dowiedzieć. Nie miał wątpliwości, co do tego, że była dociekliwa i właśnie to zakładał, tworząc jeden ze swoich planów działania. Aczkolwiek były też inne opcje.
    Wyglądało na to, że zaistniał pomiędzy nimi idealny układ. Układ, w któym oboje czerpali korzyści z dzielenia się swoim czasem i zabawiania w gierki. Ona zapominała o problemach. On? On po prostu świetnie się bawił, ćwiczył no i dążył do zaspokojenia, jakichś tam swoich ambicji. Nie da się ukryć, że gdyby udało mu się zdobyć Dark, przez pewien moment, czułby że osiągnął pełnię, że zdobył już wszystko co można było zdobyć. Choć, miał już takie wrażenie, gdy udała mu się realizacja planu. Dość szybko jednak znalazł sobie nowy cel. Potrzeba samorealizacji była niemożliwa do zaspokojenia. Zwłaszcza dla niego. Wciąż chciał więcej i więcej i więcej... Tak w nieskończoność, aż poczuje, że całym sobą ogarnia Wszechświat. Aż zostanie bogiem... Czy to było właściwie możliwe? Został już demonem, więc może jego władzę uda się jeszcze jakoś poszerzyć? Zdobyć kolejną unikatową zdolność...
    Jeśli Madeline podobało się wnętrze tego mieszkania Lokiego, to niemalże tak, jakby podobał jej się sam Loki, bo w dużym stopniu go odzwierciedlało. Oczywiście, by to zrozumieć potrzebna była bardzo wnikliwa analiza każdego elementu wystroju, jednak wszystko to, rozłożone na części pierwsze i przeniesione na rys psychologiczny, dawało całkiem niezły pogląd na jego osobowość. Kłopot w tym, że takie rozszyfrowanie kodu jakim były pewne zagrywki zastosowane w tym mieszkanku, nie było tak prostą sprawą i nie jeden analityk miałby z tym problem. Może więc dlatego tak bez krępacji wprowadzał ją do środka? A może właśnie dawał jej szansę. Był ciekaw, jak daleko będzie w stanie zajść, ile uda jej się prawidłowo odczytać, a ile popełni błędów. Ryzykowna gra, ale takie właśnie, zawsze najbardziej go wciągały. Stawiał wszystko na jedną kartę i miał w sobie tę właśnie żyłkę hazardzisty. Kątem oka obserwował więc swojego gościa i zastanawiał się, jak idzie jej analiza? Dobrze? Źle? Będzie ją też rozpraszał i da kilka błędnych podpowiedzi dla utrudnienia. Zapowiadała się wesoła noc. Oczywiście, że nie zamknął jej od środka! Po co miał to robić? Nie wyjdzie, a raczej, nie sądził by chciała. Zdążył już mniej więcej tyle się o niej dowiedzieć... Sama wciągnęła się w tę zabawę i niezależnie od wszystkiego, wątpił czy planowałaby wycofanie się i kapitulację, chyba, że próbowałby zrobić jej krzywdę, a tego nie zakładał. Bo i po co? Nigdy nie był typem gwałciciela, czy mordercy. No, może nie licząc pożerania dusz, ale nie zjadłby duszy Dark! Była zbyt ważna...
    Uśmiechnął się delikatnie, usłyszawszy jej odpowiedź. Z nudów? I ciekawości. To założenie mu się sprawdziło, jednak miał jeszcze jedną teorię.
    -I co? Zaspokoiłaś swoją ciekawość? Co sądzisz o moim... Przybytku?-zerknął na nią kątem oka. Chciał wiedzieć czy już zaczęła coś analizować i czy w ogóle zamierzała, bo być może przecenił jej ambicje i możliwości? Sam z pewnością nie przepuściłby podobnej okazji.
    Uśmiechnął się jeszcze szerzej słysząc jej pytanie.
    -To dość prozaiczne-stwierdził wzruszając ramionami-Zamierzam się z tobą kochać-odpowiedział bez ogródek, bez jednej nawet najmniejszej, po czym upił kolejny łyk alkoholu, bardzo zadowolony z siebie.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 1 Październik 2011, 23:54   

    Cóż , to że Loki miał braki w okazywaniu zadowolenia, identycznie jak Dark, nie powinno raczej nikogo nadmiernie zdziwić. W końcu już zostało stwierdzone, że są oni dość do siebie podobni, więc i to mogli mieć takie same. Kolejne, coraz dziwniejsze podobieństwa coraz mniej zaskakiwały i coraz rzadziej oddziaływały silnie na człowieka. Kiedyś nadchodzi zawsze ten moment, gdy powiesz "E tam, kolejne podobieństwo, kolejna mało istotna sprawa." I wtedy właśnie zaczyna się to okrutne "porozumienie dusz", przez które zaczyna się odczuwać co druga osoba by powiedziała i całą tajemniczość szlag trafia. Czy to nie jest straszne? Choć szczerze wątpię, żeby owe połączenie umysłów mogły nastąpić u naszych bohaterów owej historii.
    Co do odczuwania siły Lokiego i instynktów Darkiś, nie tylko to udało jej się zauważyć. Dziewczyna ma naprawdę dobry zmysł i potrafi wywnioskować wiele z niczego. Nie zawsze jest pewna, często są to tylko domysły, ale zazwyczaj szybko przekonuje się wtedy co jest prawdą, a co nie. Nieszczęśliwie dla tych, których rozszyfrowuje, a szczęśliwie dla niej, bardzo rzadko się myli. Ale nie jest nie wiadomo kim i nie ma jakichś niesamowitych zdolności.
    Układ, który między nimi zaistniał na prawdę jej przypasował. Szczerze mówiąc to mogła być, jak dla niej, nawet znajomość na jedną noc, a ona i tak byłaby zadowolona... A może nawet byłaby bardziej szczęśliwa niż gdyby tyczyło się to dłuższego czasu. Wolałaby, żeby się już więcej nie spotkali. Nie dlatego, ze ją drażnił swoim zachowaniem... Wręcz przeciwnie... zainteresował ją na swój sposób i gdyby nie fakt, że miała dziwne przeczucia, to spróbowałaby go nawet zwerbować w szeregi swego stowarzyszenia.
    Do zrozumienia tego, że dom odzwierciedla duszę Amadeusza potrzebne było nie tylko zanalizowanie każdego elementu, ale również znajomość kilku jego cech charakterystycznych. Owszem, Darkiś wiedziała już to i owo o nim, mogła się domyślać, że większość domów odzwierciedla swoich właścicieli, nawet już zauważyła trochę rzeczy, ale nim ujrzy wszystkie potrzebne jej szczegóły minie jeszcze trochę czasu. Wtedy właśnie będzie mogła potwierdzić swoje tezy. Tylko czy zdąży z wszystkim? A może zacznie udawać, ze zupełnie go rozszyfrowała i dzięki temu wyciągnie od niego to co najbardziej chciałaby wiedzieć? Wszystko stało pod jednym wielkim znakiem zapytania i niby powinniśmy się o tym przekonać w najbliższym czasie, jednak nigdy nie wiadomo jak to się skończy.
    Obserwowała wszystko w koło, gdy usłyszała nagle kolejną serię pytań. Mogłaby się poczuć jak na przesłuchaniu, ale udało jej się nie odnieść takiego wrażenia. Czuła się dobrze, a jego pytania nie ingerowały, póki co, zbytnio w jej strefę prywatną. Nie wiedziała jakie teorie miał czy nie miał Loki. Ona powiedziała prawdę, może nie kompletną, ale zawsze prawdę.
    - Można powiedzieć, że raczej zaspokoiłam. Myślę, że jest tu... w porządku.
    Odpowiedziała w końcu i uśmiechnęła się delikatnie. Ciężko było zidentyfikować, czy to uśmiech szczery, sztuczny, miły czy wredny. Było to coś pomiędzy wszystkim. Cóż, biedna Madeline nie zdawała sobie sprawy z tego co za chwilkę usłyszy. Nie spodziewała się tego ani trochę. Może i domyślała się, że cel może być taki, ale nigdy nie usłyszała od mężczyzny wprost takich słów. Zakłopotało to nawet samą panienkę Wind, jednak teraz było to takie zakłopotanie, jakiego nie widać zbytnio na zewnątrz. Za to w głowie Sennej Maniaczki w jednej chwili zdążyło przelecieć pełno myśli, od "Bezczelny" do "Co powinnam odpowiedzieć?"
    Wtem, wśród wszystkich tych odczuć, domysłów, niepewności doszła do wniosku, że będzie po prostu, najzwyczajniej w świecie - sobą - zagra w jej stylu. Będzie to atak niczym "rady cioci dobra rada". Dosłownie po pięciu sekundach ciszy powiedziała krótkie "aha", z zupełnie olewawczym podejściem. Po chwili jednak ułożyła dłoń na jego kolanie i podpierając wręcz o nie, nachyliła się w stronę chłopaka.
    -Wiesz, od zamiarów do czynów długa droga, mój drogi.
    Wyszeptała mu do ucha. Kolejne słowa wypowiadała już wędrując powoli palcami po wewnętrznej stronie jego uda, od kolana ku wyższym partiom ciała. Jej głos był za to okrutnie uwodzicielski.
    - Bo wiesz, zbyt pijane osoby nie najlepiej sprawdzają się w łóżku, a raczej wcale się nie sprawdzają... A jeśli dalej tak pójdzie, alkohol...
    W tym momencie, gdy dłoń Dark już niebezpiecznie zbliżała się do najczulszego z miejsc na męskim ciele, nagle gwałtownie cofnęła swój bieg. Znowu znalazła się na kolanie i po chwili zupełnie zniknęła z nogi Pożeracza Dusz. Tylko kontynuacja wcześniejszych słów wyjaśniała to, że czas się nie cofnął z nieznanych przyczyn:
    - ... zbytnio zawróci nam w głowie.
    Teraz już nie szeptała, tylko mówiła pół głosem. To właśnie było wszystko co miała do powiedzenia na ten temat... A przynajmniej do powiedzenia na głos. Teraz cofnęła się od niego kawałek i upiła pierwszego łyka bursztynowego alkoholu. Zastanawiała się, czy przypadkiem nie wypić go duszkiem, ale nie mogła się szybko upić, jeszcze nie zdążyła wywnioskować wszystkiego czego chciała.
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 2 Październik 2011, 23:14   

    Rzeczywiście, cechy wspólne Dark i Lokiego pojawiały się jak grzyby po deszczu. Co krok nowa, która dobrze opisywała oba charaktery. To było niemal przerażające, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, że byli typami raczej... Niesympatycznymi i takimi, których lepiej było na świecie mniej niż więcej. Trudno więc znaleźć coś optymistycznego w fakcie, że chodzą takie dwa paskudne osobniki po naszej pięknej planecie i knują kolejne spiski i popełniają kolejne paskudne postępki. Choć Loki nigdy osobiście nikogo nie zabił, ani nie uprowadził. Miał ludzi i swoje plany od czarnej roboty. Zawsze udało mu się załatwić sprawę bez brudzenia rąk. Nie lubił tego robić. Zwykłe zabójstwo wydawało mu się... Mało wyrafinowane. Nie raz jednak wskutek jego planów ludzie tracili życie, padali czyjąś ofiarą. Zwykle jednak dbał o to, by odbyło się to w sposób, który nie wskazywał na niego jako podejrzanego. Za jeden ze swoich najskuteczniejszych planów uważał ten, przy pomocy którego pozbył się upierdliwego brata... Kłopot z głowy, nie został podejrzanym, a nawet sądzono, że był bohaterem, bo przecież zjawił się w odpowiednim momencie i choć Ludwig nigdy już nie mógł chodzić, ani tworzyć marionetek, to żył i życie to, w teorii zawdzięczał małemu Amadeuszowi. Tak, to był całkiem genialny plan, stanowiący kwintesencję jego knowań. Nie sądził też, by groziło mu, że Dark zacznie odgadywać jego myśli. Sądził pysznie, że motywy jego postępowania były na tyle dobrze ukryte, że nikt nie będzie w stanie do nich dotrzeć. Był doprawdy zadufany w sobie, ale nie da się ukryć, że większość jego planów była na tyle złożona i składała się z tak drobnych posunięć, że doprawdy ciężko było przewidzieć, do czego to ma ostatecznie zmierzać. Inna sprawa jeśli chodzi o odgadywanie bieżących myśli. Tutaj akurat skłonny był uwierzyć, że pójdzie jej nieźle, choć miał w zanadrzu kilka jeszcze asów, którymi zamierzał ją zaskoczyć. Później jednak, niektóre rzeczy przestają zaskakiwać, aż zaskoczenie znika zupełnie... Osoba przyzwyczaja się do myśli, że po tej drugiej można spodziewać się wszystkiego. Co tym samym czyni przewidzenie jej poczynań jeszcze trudniejszym. Ba! Większość w takiej sytuacji rezygnuje. Skoro można spodziewać się wszystkiego to po co próbować zastanawiać się nad tym co się za chwilę stanie? Możliwości jest zbyt wiele! Taka była strategia Amadeusza i sprawdzała się w stu procentach. Zobaczymy jak zmierzy się z nią Dark.
    Jak na razie mierzyła się z wnętrzem jego mieszkania i efekty tego miały zostać zweryfikowane przez gospodarza, który wciąż obserwował ją czujnym okiem. Tak, miał całkiem dobry plan działania, który jak z zadowoleniem stwierdził sprawdzał się do tej pory. Siedzieli na kanapie z whisky w dłoniach, dokładnie tak jak to sobie umyślił. No i padły słowa, których oczekiwał. Szło jak po maśle, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
    -Miło mi w takim razie-odpowiedział podtrzymując mur pozorów okalający rozmowę. Zaraz jednak zburzył go swoim bezpośrednim stwierdzeniem i z dziką satysfakcją obserwował gamę emocji, która przegalopowała po twarzy Dark. Pierwsze było zakłopotanie, które aż miał ochotę spić z jej różowych ust. Później zaś konsternacja, aż w końcu przyszedł czas na reakcję. Takiej też się spodziewał, bo przecież pamiętał doskonale jej zachowanie w pubie. Nic dziwnego, że i w tej sytuacji postąpiła podobnie. On jednak zmienił przebieg swoich reakcji, choć z niemałym trudem. Nie poddał się uczuciu, które chciało zsunąć się po jego plecach i skutecznie zignorował mrowienie w miejscach, po których przesuwała. Co z tego, że w środku cały jego organizm szalał z podniecenia, skoro sam zachowywał spokój. Uśmiechał się jedynie z zadowoleniem obserwując postępowanie dziewczyny i skutecznie panując nad własnym ciałem. W końcu był w tym dobry, no i zrobiła mu wstępny trening kilkadziesiąt minut wcześniej.
    -Może i masz rację...-przyznał i skinął głową-Ale uważam, że nie byłoby cię tutaj, gdyby twoje zamiary nie były podobne. Nie sugeruję, że wcześniej skłamałaś, wręcz uważam, że powiedziałaś prawdę... Tylko, że nie całą. Inna sprawa, że ktoś kiedyś stwierdził iż połowa prawdy to całe kłamstwo, ale po co przejmować się jakimś podrzędnym filozofem?-uśmiechnął się chytrze. Jak zwykle bawił się słowami i bogatą wiedzą, którą posiadał. Miotał cytatami jak z rękawa no i w zasadzie uważał, że jest w stenie obalić i potwierdzić każdą teorię, manipulując odpowiednio faktami. Sądził, że potrafiłby przekonać naukowca o nieprawdziwości teorii ewolucji. No, ale... Nie to teraz było najważniejsze prawda?
    -Nie musisz pić jeśli nie chcesz. Śmiem jednak twierdzić, że może cię to rozluźni... Jestem zdania, że jedyne co cię powstrzymuje przed zrealizowaniem moich i twoich zamiarów to właśnie świadomość, że cię pociągam... Chciałabyś, żeby było inaczej, bo wtedy mogłabyś mnie wyśmiać i odmówić, a lubisz poczucie całkowitej kontroli. Poza tym, sądzę, że boisz się zaangażowania. Nie wierzę osobiście w to, że kogoś masz, a to, że polubiłaś mnie jako osobę stwarza pewne ryzyko.. Jeśli będziesz się ze mną kochać i będzie ci dobrze, będziesz chciała to powtórzyć i wtedy przepadną szanse na jednorazową znajomość, która miałaby być ucieczką od problemów... Zwłaszcza, że masz o czym ze mną rozmawiać i to również sprawia ci przyjemność, o czym również świadczy twoja obecność tutaj.. No i boisz się, że od seksu z osobą, z którą dobrze się rozmawia jest już całkiem blisko... -powoli i spokojnym tonem wykładał karty na stół. Był całkiem pewny swego, ale co najważniejsze, wcale nie chodziło o ten nieszczęsny seks... Chodziło raczej o obserwację jej reakcji na to przemówienie. Chciał ją z nim skonfrontować. Chciał widzieć każdy jeden element jej reakcji. A jeśli skończy się tym, że go spoliczkuje i wyjdzie? Trudno, zdarza się, błąd w kalkulacji.
    -Możesz oczywiście z czystej przekory, po to by pokazać mi, że się mylę, zdzielić mnie po twarzy, trzasnąć drzwiami i wyjść... Pytanie tylko, czy wtedy faktycznie cokolwiek mi udowodnisz, a nie stracisz szansy na to, by się... Odprężyć, zapomnieć o problemach i poczuć kobietą... Twój wybór-bezczelny. Doskonale wiedział, że zachowując się w ten sposób niespecjalnie dawał jej wybór. Teraz nie mogła już go spoliczkować i odejść przekonana, że go zaskoczyła i postawiła na swoim... W obu przypadkach, jego będzie na wierzchu. Cóż, nikt nie mówił, że gra w jego grę będzie łatwa... Aczkolwiek, czy pierwszy scenariusz był naprawdę aż tak straszny? Może powinna wreszcie darować sobie i na moment zapomnieć o świecie? Na krótką chwilę po prostu poddać się przyjemności? Jak każdy, od czasu do czasu?
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 15 Październik 2011, 18:22   

    Dziwne, że Dark, która uważała siebie za jedyną w swym rodzaju wcale nie dziwił fakt, że natrafiła na kogoś do niej podobnego. Może gdyby zastanowiła się nad tym głębiej to odczułaby lekki szok, ale nie myślała nad tym jakoś głębiej, nie miała na to ochoty. Nie był to dla niej czas na zastanawianie się nad tym dlaczego natrafiła na kogoś z podobnym charakterem do niej. Fakt ten jednak mógłby przerazić urocze osóbki, które pragną zgody i pokoju na świecie. Ktoś taki jak Loki, czy Dark, mógłby skutecznie takim stworkom niszczyć marzenia. A nawet nie mógł, tylko to po prostu robił. Niestety. Jednak coś było w nich interesującego, takie postaci zawsze odgrywały znaczące role w historii świata i zmieniali ideologię. Mieli za sobą tłumy, choć byli z reguły osobami ceniącymi ciszę i spokój. Nadawali się do kierowania kimś, potrafili manipulować i stosować na innych chwyty psychologiczne. Jednocześnie rozpracowywali innych i utrudniali reszcie analizę ich własnych zachowań. Cóż, inteligencja i złośliwość czasem lubią chodzić parami. Wtedy właśnie spotykamy takich destrukcyjnych "filozofów" życia. Co było ważne i warte podziwu, mieli oni swoje własne, odrębne ideały i jeśli je zmieniali to tylko pod wpływem własnych doświadczeń, czy myśli, a nie dlatego, że ktoś próbuje ich do swego zdania przekonać. A argumenty które potrafią wymyślić... Niejedna osoba zdziwiłaby się po usłyszeniu owych "za i przeciw" czemuś.
    Tak, trzeba przyznać, że umysł Amadeusza należał do tych złożonych, ale dodatkowo ten panienki Wind nie był z tych prostych i łatwych do odgadnięcia. Może komuś z takim myśleniem łatwiej pojąć kogoś sobie podobnego? A może wręcz przeciwnie, ani Madeline nie odkryje do końca motywów Połykacza Dusz, ani były Marionetkarz nie da rady zrozumieć naszej Sennej Maniaczki? Dla Dark chyba byłoby lepiej, gdyby odechciało jej się rozgryzać Lokiego. I wydaje mi się, że wzajemnie. Mogli się niebezpiecznie zawikłać w to wszystko. Panienka Wind zdawała sobie sprawę z tego, że każda znajomość może pójść nie w tą stronę, w którą będzie chciała. Jednak tym razem, jakimś cudem, odrzuciła tę myśl. Po prostu szła przed siebie... po trosze się zastanawiając i starając się nie myśleć. Chciałaby potrafić czasem się zapomnieć? Czy to spotkanie nie było swoistą próbą buntu przed własną osobowością? Może zachciało jej się większych wyskoków w stylu adolescenta niż to co robiła do tej pory? Zabrakło jej instytucji i osób wobec których miałaby się buntować. Była na swego rodzaju szczycie i ciężko byłoby znaleźć kogoś, kto by jej czegoś nakazał, lub o coś ją wprost osądził. Może stwierdziła, że jedyną osobą, która mogła jej w tym momencie zaszkodzić, była właśnie ona? Możliwe, że w ten sposób odgrywała swą osobistą scenkę z samą sobą. Dodatkowo Loki na pewno wydał jej się w podświadomości kimś, kto mógłby jej próbować wmówić swe zdanie, chodziła więc na dziwnej niewidzialnej granicy przepaści między spełnianiem własnych zachcianek, a wpadnięciem po uszy w coś, czego zdecydowanie nie pragnie. Mimo wszystko czekała na te jego "asy" z dziwną ciekawością.
    Wszystko szło swoim rytmem, siedzieli, pili, rozmawiali. Na dziwne tematy, ale dyskusja wręcz wrzała. Nie wyglądali na takich co mieli zamiar milczeć. I chyba żadne z nich nie chciało być pokonane w tej wymianie zdań. Oboje widocznie próbowali walczyć o to aby ich wartości i słowa były na wierzchu. I chyba nie było dla nich ważne jak do tego dotrą, każdy miał jakieś, na swój sposób dziwne sposoby. Wysłuchiwała jego monologu. "Gdyby twoje zamiary nie były podobne". Na te słowa Madeline uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała nieznacznie głową na boki. Co tam jakaś prawda, czy nieprawda. Jakoś jej to nie interesowało, czy uważał jej słowa za prawdziwe. Tak samo cytaty nie wywoływały nic zbyt zaskakującego w jej głowie, żadnych emocji, podziwów, czy czegoś w ten deseń. Od początku zauważyła, że jest inteligentny, nawet zdążyła wydedukować, że dodatkowo należy do osób oczytanych.
    Wsłuchiwała się w kolejne słowa popijając whiskey z dość wrednym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Matko, co on sobie w ogóle myśli mówiąc takie rzeczy? I czemu w ogóle próbuje ją tak odgadnąć? Widać było, że analizował jej ruchy, słyszała to w jego stwierdzeniach, widziała w jego oczach... Nie, nie bała się tego, że może dowiedzieć się zbyt wiele. Raczej interesował ją fakt jego motywów. Nie poznała jeszcze tak oczytanej i inteligentnej osoby, która próbowałaby rozszyfrować sposób myślenia i reagowania jakiejś damy, tylko i wyłącznie w celu zdobycia jej ciała. Nadal jej coś nie pasowało, coraz bardziej wydawało jej się, że chłopak jest tym, za którego go bierze. Dodatkowo miała jeszcze parę myśli, które coraz bardziej wydawały się prawdopodobne. Obserwowała, notowała w myślach i coraz więcej wiedziała. Nawet, gdy nic nie robił, ona potrafiła coś z tego wywnioskować. Na razie latała po ogólnikach. Bawiła się w dedukcję. Ciekawe co by się stało jakby zapytała wprost o to o co zapytać chce, jednak na razie tego nie planowała. Wróćmy jednak do wywodu Lokiego i wrednie uśmiechającej się Madeline. Gdy tylko chłopak skończył swój długi wywód powiedziała ze spokojem i rozbawieniem:
    -Jesteś bardzo pewny siebie, mój drogi... Zbyt pewny. Myślisz, że jesteś aż tak czarujący i pociągający, że nie oparłabym się tobie? Cóż, może masz rację, może i nie. Interesujące, zdecydowanie. I do czego niby jest tak blisko od seksu z osobą, z którą mi się dobrze dyskutuje? Może mnie oświecisz, hm?
    Na kolejne zdania jednak roześmiała się już troszeczkę głośniej, a dokładniej zachichotała. Uniosła po tym jedną brew i zbliżyła się do niego. Jednak tym razem, nie po to aby wyszeptać mu coś na ucho, czy wejść z nim w jakiś tam dziwny kontakt fizyczny. Przybliżyła swą twarz do jego twarzy, dzieliło je jakieś góra dziesięć centymetrów. Spojrzała mu przenikliwie w oczy i powiedziała przeszywającym, a nawet odrobinę przerażającym głosem, jakiego dawno już nie używała:
    - Lubisz stosować chwyty psychologiczne, prawda? A ja nie lubię jak ktoś je próbuje stosować na mnie... Rozumiem, chciałeś osiągnąć to, że cię nie uderzę i nie wyjdę trzaskając drzwiami. Powinnam teraz to zrobić, żebyś zobaczył, że na mnie takie rzeczy nie działają, ale po co? Mam tu darmowy alkohol i wygodną kanapę, czego chcieć więcej od życia... I jeszcze jedno. Kobietą czuję się zawsze, nie potrzeba mi do tego jakichś fizycznych uniesień. To akurat był kiepski argument, ale przymknę na to oko.
    Na jej ustach wykwitł na nowo uśmieszek. Nie cofnęła się, dalej dzieliła ich mała odległość.
    - Wiesz? Jesteś coraz bardziej bezczelny. Myślę, że to celowy zabieg. Cóż, jednocześnie mnie irytujesz i intrygujesz. Nie wiem co chcesz osiągnąć tym wszystkim, ale czy to ważne? Wznieśmy toast, za sztukę manipulacji, co ty na to?
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 18 Październik 2011, 00:55   

    Fakt, choć bycie wyjątkowym zapewniało nam poczucie swoistego luksusu, potrafiło być czasami upierdliwe. Choć osóbki o postawie światopoglądowej Lokiego, czy Dark prawdopodobnie rzadko patrzyły na to w ten sposób, to jednak nie da się ukryć, że głupio wzgardzić takim darem losu, jakim jest osoba, z którą można się swobodnie porozumieć. To jest po prostu przyjemne i niezależnie od tego jak bardzo jest się mrocznym, złym, czy pokrzywionym, przyjemności się odczuwa i zwykle lubi się z nich korzystać. Loki szybko zdał sobie z tego sprawę i dlatego tez wydarzenia dzisiejszego wieczoru potoczyły się takim, a nie innym torem. Fakt, że był nieznacznie pod wpływem, mógł też troszkę dopomóc jego pewności siebie. Nawet bardzo, bo kilka godzin wcześniej, mężczyzna prawdopodobnie nie wykrztusiłby z siebie nawet połowy słowa z tych, które już padły i które paść dopiero miały. Było więc trochę prawdy w powiedzeni, że pijane usta wypowiadają trzeźwe myśli. Bo przecież fakt, że Loki był zwykle, z natury raczej nieśmiały, wcale nie był równoznaczny z niwelowaniem pożądania. Pożeracz Dusz pod pewnymi względami pozostawał bardzo ludzki i znajdywał ten fakt wielce upierdliwym. W tej chwili jednak zepchnął to przekonanie na boczny tor. Był zadowolony z tej sytuacji. Można powiedzieć, że nawet się w duchu cieszył, a to rzadkie zjawisko, zwykle wiążące się z jakimś poważnym nieszczęściem, kataklizmem i cierpieniem wielu istnień. Świat powinien więc odetchnąć z ulgą na wieść, że szanowny pan informator czerpał przyjemność z czegoś więcej niż tylko sadystycznego znęcania się nad mieszkańcami obu wymiarów. Dark zatem, o ironio, przysługiwała się zarówno ludziom jak i istotom Krainy Luster. Trudno powiedzieć, czy planecie służyła bardziej jej uroda, czy intelekt, bo to raczej kombinacja obu czyniła ją fascynującą w oczach demona. Zastanawiał się on jak dobrze pójdzie jej rozgryzanie jego osobowości i wstrzymywał się na razie z udzieleniem odpowiedzi na pewne fundamentalne pytanie, postawione podczas podejmowania tej ryzykownej gry. Czy gra była warta świeczki? Jak wiele mógł stracić, gdyby doszło do całkowitego rozsypania się całej jego misternie skonstruowanej maski? No i... Jaka byłaby jego reakcja? Czy pozwoliłby na jakikolwiek wyciek w jego dobrze naoliwionej maszynie? Wątpił w to, pytanie brzmiało więc jak wiele ryzykowała Dark bawiąc się z nim w ten szalony pościg słów... Jak kot uganiający się za myszą. No i, czy w ostatecznym starciu... Miałby szansę wygrać? Wiedział już, że jego telepatyczne zdolności nie działają na dziewczynę, a Traumaturgia. Traumaturgia była umiejętnością, którą wciąż musiał opanować. No i było to równoznaczne z bezpośrednim morderstwem, które do tej pory nie było jego mocną stroną. Zastanawiał się czasem po co mu to było, ale uznawał zawsze, że po pierwsze trochę leczyło go z kompleksów, po drugie bardzo uzdrawiająco działało na organizm i po trzecie... Nawet on nie był w stanie wszystkiego przewidzieć, a w pewnych sytuacjach awaryjnych, lepiej mieć jakiegoś asa w rękawie.
    Wróćmy jednak do tu i teraz. Zarzućmy te wszystkie spekulacje i myśli wybiegające daleko w przyszłość. Nawyk, który nie raz ocalił mu życie, a którego nie potrafił pozbyć się wykonując nawet najprostsze czynności. Zatem... Co on sobie myślał mówiąc takie rzeczy? Myślał bardzo wiele. Myślał przede wszystkim o tym, że wiedział czego chce i że w danym momencie tym 'czymś' była ona. Nie mamy tu na myśli żadnego uprzedmiotowienia w sensie negatywnym. Była obiektem jego pożądania, kobietą której bliskość chciał poczuć. Z wielu względów. Pierwszy, najbardziej prozaiczny, była po prostu bardzo atrakcyjna. Drugi? Inteligentna, co rzadko występowało w parze z tym pierwszym, a głupcem jest ktoś, kto twierdzi, że umysł nie jest seksowny. Przejdźmy do numeru trzy. Niedostępna. Lokiego bardzo pociągała świadomość, że mógłby mieć coś, czego nikt inny nie posiadał. Coś na wyłączność. W zamian za to poczucie, byłby w stanie nawet iść na pewne ustępstwa... Zdaje się, że kompleksy wychodziły z niego w każdej sferze życia.
    -Nie mówię, że byś mi się nie oparła-skorygował natychmiast-Uważam, że oparcie mi się nie jest jakoś wybitnie trudne zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że do niczego Cię nie zmuszam... Tam są drzwi-wskazał palcem na przejście wiodące do korytarza i przedsionka, z którego weszli do salonu-Ale... Ale pytanie brzmi. Po co właściwie miałabyś się opierać? Może i nie jestem wybitnie czarujący, przystojny, czy co tam jeszcze. Ale nie jestem też odrażający w związku z czym uważam moją propozycję za całkiem uczciwy układ. Bo wybacz, ale nie wierzę, że nie odczuwasz pożądania w ogóle. Nie mówię teraz o tym uczuciu w stosunku do mnie, czy innego pana X, ale w ogóle. Jesteś kobietą, pewnie starszą niż na to wyglądasz, sądząc po wygłaszanych kwestiach, więc odczuwasz pewne potrzeby, podobne do głodu, czy innych podstawowych potrzeb fizjologicznych, a dość silnie związanych z interakcją z płcią przeciwną... Kontynuując. Przypuszczam, że wielu masz adoratorów, ale wątpię, czy którykolwiek z nich miał kiedykolwiek dość... Jaj, mówiąc kolokwialnie, by powiedzieć Ci wprost to co ja przed chwilą-w tej kwestii był dość pewny siebie. Dark była drapieżna. 90% mężczyzn byłoby odstraszonych samą jej postawą, tonem głosu i wrażeniem niechęci. Kolejne 9% próbowałoby ją przekonywać o swojej wielkiej miłości. Loki zakładał, że ta dziewczyna miłości nie chciała. Wręcz przeciwnie. Ale to nie oznaczało, że odrzucała pewne aspekty z nią związane.
    -Nie oświecę-odpowiedział z uśmiechem-Myślę, że sama doskonale rozumiesz, co chciałem powiedzieć-upił kolejny łyk trunku. Nie mógł uwierzyć, że trzymał tu cały czas coś tak... Wybornego i nigdy nie skosztował. Doprawdy, sporo tracił do tej pory. Uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi zarówno na jej bliskość, jak i słowa. Zmrużył lekko dwukolorowe ślepia.
    -Dziwne to jak mówisz, że nie lubisz manipulacji. Stosuję ją na Tobie całą noc i jak na razie nie zgłaszałaś sprzeciwu.-zauważył niemal protekcjonalnym tonem-Nie uderzysz mnie i nie wyjdziesz z tej prostej przyczyny, że tego nie chcesz. Ale też nie dlatego, że masz tu darmowy alkohol, którego bez wątpienia miałabyś na pęczki u siebie, czy w domach innych wielbicieli. Kanapa też do najwygodniejszych nie należy więc jesteś tu, albo dlatego, że faktycznie jestem tak czarujący, albo... Albo no właśnie... Bo w sumie nie do końca odpowiedziałaś na moje wcześniejsze pytanie. Skoro nie jesteś tu dlatego, że ja tego chcę, a dlatego, że ty tego chcesz... To czego właściwie chcesz?-zmniejszył jeszcze trochę dzielący ich dystans. W tej chwili jego czoło niemal opierało się o jej, nosy praktycznie stykały się czubkami, a każdy ich oddech był wyraźnie odczuwalny na skórze obojga.
    -Nie wątpię, że czujesz się kobietą... Aczkolwiek, nie powiesz mi, że w tej chwili nie jest Ci miło... Nie kusi Cię ani trochę? Ani przez chwilę nie przeszło Ci przez myśl, by tę przestrzeń między nami zredukować do zera? Co masz do stracenia?-uśmiechnął się i po chwili cofnął. Uderzyła ją więc fala chłodu, bo choć kominek powoli nagrzewał pomieszczenie, to jednak z całą pewnością temperatura była niższa niż ta, którą mógł pochwalić się mężczyzna. I to kilkakrotnie najpewniej.
    -Za manipulację-szklanki z bursztynowym napojem zderzyły się z cichym brzęknięciem, a Loki upił kolejny łyk trunku nie patrząc na swoją towarzyszkę. Patrzył gdzieś w przestrzeń ponad kominkiem, w zasadzie... Zachowywał się niemal tak jakby stracił nią zainteresowanie. Cóż, najwyraźniej uznał, że karty zostały wyłożone na stół i teraz jej kolej, by pochwalić się swoim rozdaniem.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 23 Październik 2011, 23:31   

    Tak, trzeba było przyznać, że dla Dark było coś wspaniałego w fakcie, że mogła tak swobodnie dyskutować sobie z Amadeuszem. Niby teraz czuła się trochę jakby ja atakował swymi słowami, jednak mimo wszystko wciąż odczuwała takową przyjemność z ich dyskusji. Na słowa Madie nie oddziałał w jakiś specjalny sposób alkohol. Był pewien, inny, powód jej zachowań. Bunt wewnętrzny, walka z samą sobą, chęć zrobienia choć raz czegoś innego niż zawsze i poznania czegoś czego nie doznała. Chciała odczuć jakąś więź psychiczną z inną osobą, która miałaby podobne przekonania do niej. Nigdy nie wierzyła w to, że mogłaby poznać kogoś takiego, jednak teraz to się odmieniło. Nie chciała zmarnować tej jednej, może nawet jedynej, okazji na zapoznanie bliżej kogoś takiego, byłoby jej żal, ze zaprzepaściła taką okazję. Nie odczuwała potrzeby bliskości drugiej osoby, ale na pewno pragnęła poznać kogoś na swoim poziomie. Mogła powoli rozszyfrowywać Lokiego, nie chciała aby ich rozmowa skończyła się już na tym etapie. Jednak uważała, że nie spotkają się już nigdy więcej i z tego powodu pragnęła spędzić z nim więcej czasu teraz. Kto wie, może Loki na drugim, czy trzecim spotkaniu też dałby radę zdziałać więcej niż teraz? Jednak kto wie, czy będzie jeszcze drugie spotkanie?
    Cóż, zarówno Madeline, jak i Amadeusz spychali swoje przekonania na boczny tor jedno po drugim. Kto wie, może z tego powodu, panienka Wind niedługo zgodzi się na to co jej "proponował" Loki? Zdradzając przy tym po raz kolejny. Tak, może nie była z żadnym mężczyzną oficjalnie związana, jednak coś tam łączyło ją z jednym, czy dwoma. Kurcze, czy to nie przerażające? Jednak Senna Maniaczka była kim była i nie zamierzała się zmieniać. Cóż, nie zamierzała, ale kto wie jak to wszystko się dalej potoczy? I tak uważała, że żadnego mężczyzny nie kocha, więc co się dziwić, że miała tak luźne podejście do niektórych spraw? Choć co innego zdrada podczas pożerania snu, czy z osobą za którą się zbytnio nie przepada, a co innego z kimś, z kim się dobrze rozmawia. Loki miał rację, bała się tego trochę. Jednak wciąż coś ją kusiło do tego, by poddać się emocjom.
    Gdyby Dark tylko wiedziała, ze przysługuje się ludziom, to na pewno by sobie podarowała wszystko i poszła sobie stamtąd zapominając o tym, że kiedykolwiek podszedł do niej osobnik jej podobny. Wmówiłaby sobie, że to wszystko jest wynikiem szalonych zwidów, których dostała po dosypaniu przez kelnera niezidentyfikowanych środków do jej drinka w ramach zemsty, za zostawienie go dla Blaise'a i poniżenia, które przez nią doświadczył. Ach, ta jej złość, kiedyś na pewno do tego doprowadzi, ale póki co nie zapowiadało się na to by był to sen, wręcz było to niemożliwe.
    Cóż i teraz przejdźmy do tego, co takiego mógłby mieć Loki, czego nikt inny wcześniej nie miał? Jeżeli chodziło o jej ciało to było to niemożliwe, co innego jeżeli patrzeć na osoby, na których jej zależy, z tych żadna nie zdobyła Madeline, bo tak było bezpieczniej. I prawdę mówiąc z tego co pamiętała, wszystkie te "epizody" natrafiły na nią w afekcie, pod wpływem jej chorej osobowości, kiedy nawet się nie kontrolowała, teraz wybór byłby bardziej uznawany za "dobrowolny". Była jednak jedna rzecz u panienki Wind, która wydawała się nie do dokonania, a mianowicie rozmrożenie jej serca z lodu. Niby były dwie osoby, które powoli tego dokonywały, jednak żadnej się nie udało do końca i Pożeracz Dusz może i miał na to szansę, jednak, czy uda mu się to odpowiednio wykorzystać? Tego dowiecie się w następnym od... ekhem, pomińmy może ten fragment.
    Na słowa, że "tam są drzwi" miała ochotę wstać i wyjść, jednak nie zrobiła tego, chciała wysłuchać jego słów do końca, sama nie wiedziała dlaczego. Jednak była po części zła, że została. Chłopak miał zbyt wiele racji w swych słowach. Tak, brakowało jej w otoczeniu faceta, który by miał te "jaja", który potrafiłby trochę nad nią podominować, żeby mogła się poczuć jak każda inna kobieta, który nie bałby się jej miażdżącej przewagi. Przydałby się ktoś, kto postawiłby na swoim, miał własne zdanie, potrafił z nią polemizować, a nie tylko przytakiwać i usługiwać, a jednocześnie miałby w sobie choć trochę odruchów takich, jakie powinien mieć mężczyzna. Tak, wcale nie jestem za zupełnym równouprawnieniem. Oczywiście, równe płace za tą samą pracę i równe prawa wyborcze to ważne sprawy, ale jednocześnie takie otwieranie drzwi przed kobietą, czy stawianie drinków jest urocze. No i dalej ciężko sobie wyobrazić kobietę proszącą mężczyznę o rękę, czy chociażby bycie parą. Jednak zostawmy ten temat, bo to byłby "monolog-rzeka". Ważny był fakt, że Dark brakowało prawdziwych mężczyzn w jej otoczeniu, którzy jednocześnie czuliby do niej respekt i szacunek, a dodatkowo potrafiliby powiedzieć coś bez czajenia, czy też skraść pocałunek bez pytania. Co z tego, ze za takie "kradzieże" zapewne zdzieliłaby większości w twarz, ale jednak to by było coś. Osobiście sama o tym nie myślała, jednak na pewno, gdzieś tam na dnie duszy odczuwała takie potrzeby, jak każda inna kobieta. Milczała, jednak kolejne jego słowa skomentowała.
    - Cóż, nie do końca doskonale rozumiem. Jeżeli chodzi ci o jakieś górnolotne uczucia, to ja w nie nie wierzę, a jeżeli o coś innego to nie mam pojęcia co to by mogło być.
    Odpowiedziała wzruszając przy tym ramionami. Po tym wysłuchała kolejnego wykładu skierowanego w jej stronę, a w odpowiedzi uśmiechnęła się tylko delikatnie. Co z tego, że stosował na niej wcześniej manipulację, kiedy jej to nie przeszkadzało i wszystko ignorowała? Teraz jednak miała ochotę wyskoczyć z taką wypowiedzią i nikt jej zabronić nie mógł, nieprawdaż?
    - Chcę... prawdy.
    Szepnęła cicho na jego pytanie i uśmiechnęła się nieznacznie i jednocześnie trochę smutno. Co ona kombinowała? Tego nie wiedział nikt prócz niej samej, jednak nie zamierzała kończyć na tych kilku słowach, noc w końcu była jeszcze długa. Dalej milczała, wciąż z tym samym uśmiechem uniosła szklankę, po czym upiła alkohol do dna. Może już powinna skończyć? Sama nie wiedziała.
    Z tym alkoholem różnie bywało. Zazwyczaj zaciemniał on umysł pijącemu. Jednak na Darkiś chyba wszystko działało odwrotnie. Wszystko powoli układało jej się w całość. Podchodzi do niej nieznajomy, który jednak ukazuje w sobie coś, co sprawia, że widzi w nim znajomą twarz. Zadaje jej pytanie, czy może się dosiąść, ona stawia mu takie, a nie inne warunki, a mimo wszystko łamie swą abstynencję i dosiada się do niej. Niby dla zatuszowania czegoś rzuca komplementami, a ona zauważa, że coś tu jest nie tak. Po tym udaje jakiś czas głupka i powoli wystawia karty na stół. Stwierdza nagle, że Madeline nie jest "byle kim". Wyraźnie się do niej dostawia i analizuje jej ruchy i nagle ni z gruchy ni z pietruchy zaprasza ją do siebie, po czym oznajmia, ze planuje się z nią kochać. Cóż, wątpiła aby cokolwiek z tego nie miało drugiego dna i w ten sposób doszła do wniosków, do jakich dojść nie chciała. Cóż, bywa. Mimo wszystko wciąż zostawiała to w sferze domysłów. Nagle postanowiła zrobić coś o co sama siebie by nie podejrzewała. Spojrzała na pustą szklankę, a po tym na Demona.
    -Kusi...
    Nie wiedziała, czy to usłyszał, czy nie, bo powiedziała to strasznie cicho, wypowiedziała to jakby jakaś inna część jej samej, ale jednak wypowiedź ta była przemyślana przez Cienia. Czy aby na pewno wszystko było tak łatwe jakby się wydawało?
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 25 Październik 2011, 22:28   

    W rozmowie z Lokim niełatwo było oprzeć się wrażeniu, że jest się ciągle atakowanym. Większość wypowiadanych przez niego zdań przypominało salwy wystrzeliwane z karabinów maszynowych ciężkiego kalibru. Bo jak tu uniknąć podobnego wrażenia, skoro przygląda on się zawsze w sposób bardzo wnikliwy, a każde słowo zdaje się wypowiadać z pewnością jego słuszności? Co gorsza, zwykle rzeczywiście miał racje. Zdolności Amadeusza do odgadywania niektórych obaw i myśli interlokutora były niezaprzeczalnie imponujące i.. irytujące. Doprawdy, ciężko znieść takiego wszechwiedzącego rozmówcę, który w dodatku kpi z ciebie na każdym korku. Dark musiała mieć w sobie coś z masochistki, albo... Albo po prostu dała się wciągnąć w jego grę. Pozwoliła się zafascynować. Nie da się ukryć, że zwykle osoby posiadające taką wiedzę wzbudzają niechciane zainteresowanie. Później wszystko już zależy od tego jakie uczucie w nas dominuje... Irytacja, czy może zaciekawienie?
    Trzeba przyznać, że Loki nie brał pod uwagę opcji z buntem wewnętrznym Dark. Nie przyszła mu nawet do głowy. Nie był, wbrew wszelkim pozorom, wszechwiedzący i nie mógł wiedzieć o podobnym konflikcie dwóch osobowości panienki Wind. Zakładał raczej, że skutecznie przemówił do jej instynktów, no i że... Po prostu ją zainteresował, jako że nieczęsto miała pewnie możliwość porozmawiać z kimś, kto znajdował się na podobnym do jej poziomu. Inna sprawa, że oba te czynniki miały być może wpływ na rozpalenie tego konfliktu w Madeline, który do tej pory tlił się pewnie dość wątle i pozwalał wciąż dominować tej zimnej, niezłomnej kobiecie, która na wszystkich patrzyła z pogardą i która nikomu nie chciała ulegać. Trudno jednak odmówić głośnej nastolatce. Wie o tym każdy rodzic i teraz zapewne także Madeline, która z takim charakterem zmagała się wewnątrz siebie.
    Wyglądało jednak na to, że pod względem pewnych przeoczeń, nie pozostawali sobie dłużni. Bo na przykład Loki doskonale wiedział, że to nie było ich jedyne spotkanie. Rzecz jasna, nie był jeszcze w stanie przewidzieć w jakich okolicznościach spotkają się ponownie, toteż wolał czerpać z tej niezmąconej niepokojem i polityką chwili, ale o nieuchronności następnego randezvous był przekonany. W kwestii zdrady. Cóż, dla niego zwycięstwo było podwójne. Jeśli miałby dostać to czego chciał, jednocześnie sprawiając, że ktoś zostanie po drodze skrzywdzony, to byłby doprawdy wniebowzięty. Zazwyczaj z resztą tak właśnie było i wcale nie wykluczone, że tym bardziej Dark pożądał, że zdawał sobie sprawę jak wielu amantom złamałby wtedy te żałosne, rozkochane serduszka. Wszystko oczywiście, miało swoje początki dawno, dawno temu, zanim w ogóle jeszcze gdziekolwiek w eterze zawisł przydomek Loki. Wtedy był bowiem jedynie Amadeusz. Mały, chudy, słaby chłopaczek, bez pamięci zakochany w najładniejszej dziewczynie w szkole. Nie trudno się chyba domyślić, że romans ten nie znalazł szczęśliwego zakończenia. I choć większość normalnych ludzi z podobnych urazów leczy się dość szybko, to Amadeusz był prawdziwym mistrzem w hodowli nienawiści. Nie znosił tak wielu uczuć, ludzi, zdarzeń, zachowań, że mógłby na ten temat napisać doprawdy opasłą księgę, a pewnie i tak nie zawarłby w niej wszystkiego. W związku z powyższą zadrą na 'sercu', która to jątrzyła się i ropiała odkąd skończył czternaście lat, uważał, że każdy powinien przynajmniej raz doświadczyć podobnego bólu i rozczarowania... A najchętniej zaserwowałby to całemu światu. W związku jednak z fizyczną niemożnością realizacji podobnego planu, zadowoli się kilkoma samobójstwami spowodowanymi jego relacją z Dark . Też ujdzie. Cała ta sytuacja odpowiadała mu o tyle, że mógł wiele na niej zyskać. No właśnie. To osławione serce z lodu. Bardzo był ciekaw, czy jego zdolności perswazji i manipulacji byłyby w stanie coś zdziałać w tej kwestii i ambicja kazała mu sprawdzać. Każdym gestem, każdym słowem bardziej zbliżać się do niej. Dochodził też do wniosku, że z podobnego układu mógłby jedynie zyskać, nie biorąc zupełnie pod uwagę jednego, drobnego, acz istotnego szczegółu... Co jeśli... Co jeśli to nie Dark się zakocha, a on? Co jeśli stanie w tym żałosnym gronie amancików, którzy wyśpiewywali serenady pod jej oknem? Nie, to nie w jego stylu, ale ryzyko poddania się uczuciom ignorował zbyt nonszalancko. Zupełnie tak jakby uważał, że go nie dotyczyło... Ale skoro dotyczyło jej, to dlaczego miałoby nie dotyczyć i jego? Była jeszcze jedna opcja, podchodząca stopniem abstrakcyjności pod rangę cudu, ale... Co jeśli zakochają się oboje? To z pewnością nie byłoby łatwe i strasznie komplikowałoby im życie. Ale czy taka opcja mogła zostać całkowicie wykluczona. Została, a pewnie nie powinna. Pożyjemy, zobaczymy, co wyjdzie z tego całego galimatiasu, jaki oboje robili sobie w tej chwili z życia.
    -Zostawmy to więc-zaproponował nie chcąc dalej ciągnąć tematu. Nie lubił mówić wprost. A raczej, lubił, gdy było mu to wygodne. Teraz jednak najwyraźniej uznał, że było wręcz odwrotnie i zgrabnie zarzucił tę kwestię. Dla zainteresowanych... Lokiemu chodziło o ryzyko zawiązania się czegoś, co powszechnie nazywane jest 'związkiem partnerskim'. Wcale niekoniecznie to musi wiązać się z wyższymi uczuciami. Zwykle jednak jest efektem wygody... Przynajmniej początkowo. Jedna i druga strona jest zadowolona. Zadowalający seks, zadowalające rozmowy, ogólnie wszystko zadowalające... Do momentu, gdy robi się upierdliwe. Jedna strona czegoś chce, druga nie, a jednak wciąż w głowie siedzi ta wizja wygody z początku 'związku' i ciężko go skończyć, a jeszcze ciężej w nim wytrzymać. Nie wspominając o tym, że przy ich stanowiskach podobna bliskość była szalenie ryzykowna dla interesów. Bo nawet jeśli nie mówimy o miłości, to taka osoba staje się w jakiś sposób bliska i nagle, można nas szantażować? Dobrze, że akurat w tym przypadku żadna ze stron nie mogła narzekać na zdolności samoobrony.
    -Prawdy? Nie wierzę w prawdę, więc niestety, nie mogę Ci jej dać...-odparł zgodnie z... prawdą. Tak, wierzył w fakty, owszem. Ale zdecydowanie bardziej niż w Prawdę przez duże 'p' wierzył we wszechobecność kłamstwa. Nic nie było od niego wolne. Nawet najbardziej niewinne istoty, czasami kłamały, oszukiwały, posługiwały się iluzją. Można to sprowadzić do świata zwierząt i tam na każdym kroku też zastanie się oszustwa. Rzeczywistość była kłamstwem, iluzją, której kształt zależał jedynie od naszej percepcji. Były pewne reguły, pewne niezaprzeczalne fakty, ale cała reszta pozostawała płynna i można jej było nadawać kształt. Na tej reszcie żerował sam Pożeracz Dusz. Oszukiwał i kłamał, nigdy jednak nie zapominając o tym, by do każdego kłamstwa dodać choćby i ziarnko prawdy... Jednak półprawdy, to całe kłamstwo... Więc, gdzie jest prawda?
    'Kusi'. Nie wybaczyłby sobie, gdyby nie usłyszał tego cichego szeptu. Przez chwilę nie był pewien, czy to nie wyobraźnia płata mu figle, ale... Uśmiechnął się lekko i odstawił pustą szklankę na stół... Obrócił się w stronę dziewczyny, raz jeszcze się przysuwając.
    -Jak bardzo?-spytał owiewając rozgrzanym oddechem skórę na jej karku. Po chwili zaś, musnął to miejsce delikatnie wargami. Jak na kogoś tak bezpośredniego i stanowczego w niektórych poglądach, czy stwierdzeniach, potrafił postępować zaskakująco subtelnie. Całus ten bowiem, był na tyle krótki i delikatny, że aż można było mieć wątpliwość, czy w ogóle został złożony na szyi Czarnej Róży.
    Mężczyzna wyprostował się i zajrzał dwukolorowymi ślepiami w oczy swojej towarzyszki. Zastanawiał się. Zastanawiał się jak bardzo chce właściwie realizacji swojego pragnienia. Podobała mu się ta gra, ta walka o to, czyje będzie na wierzchu... Podobała na tyle, że nie był pewien, czy chce odnieść zwycięstwo.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 30 Październik 2011, 02:51   

    Tak, Dark odczuwała, jakby była atakowana, ale starała się tym nie przejmować. Powoli traciła cierpliwość, niczym przesłuchiwany więzień w jakichś nieprzyjaznych dla niego warunkach. Tak, czuła się jakby Loki był jakimś detektywem, który pragnie za wszelką cenę poznać jej wszystkie mocne i słabe strony. Czy to nie okrutne z jego strony, że ją tak maglował swoimi stwierdzeniami i pytaniami? jeszcze się dziewczyna zamknie w sobie na wieki, albo zacznie płakać niczym małe dziecko... Nie no, bez żartów. Madeline nie jest, aż tak zdesperowana, żeby miało jej zacząć siadać na mózg i żeby cokolwiek sprawiło, że będzie robić coś tak, według niej, dziecinnego. Dodatkowo jeszcze nie była tak zirytowana i zdesperowana, żeby go uderzyć i opuścić jego dom raz na zawsze, czy też wysyłać za nim łowców głów, czy coś w ten deseń.
    Wcale to wszystko nie wyglądało tak, że Panienka Wind wiecznie zmagała się ze swoją "nastoletnią duszą". Po prostu teraz, w tym momencie zachciało jej się zbuntować przed samą sobą. Jeśli czujesz potrzebę postawienia się komuś, a nie możesz znaleźć osoby, która nadawałaby się na Twoją ofiarę, to może ci przyjść do głowy nawet tak głupi pomysł, jak walka z samą sobą, od tak, bez żadnego konfliktu osobowościowego. Pomińmy to, że ostatnio miała z sobą problem, w końcu dlatego przybyła do baru. Starała się nie pamiętać matki, lecz to się nie udawało. Śmierć Czarnej Róży, była czymś, co sprawiło, że na nowo zaczęła rozmyślać nad odejściem swej rodzicielki, którą tak kochała. Tamta Róża dała jej szansę na pomszczenie najważniejszej dla Sennej Maniaczki osoby. Teraz na nowo została z tym sama i nadal mogła wykorzystywać innych do swego celu, ale nie miała już takiego wsparcia u osoby, która dała jej sens na dalsze życie. Teraz wszystko przestało być proste, a zaczęło być trudniejsze niż do tej pory. Owszem, dalej była tą zimną i okrutną Dark, ale wyczuwała też w sobie tą zranioną część, która domagała się kolejnego stworzenia, które nada sens jej życiu. Mogła brnąć w nienawiść, ale sama i tak nie ogarnie swego umysłu. Potrzebowała pomocy, ale jej duma nie pozwalała jej przyznać się do tego przed samą sobą.
    Z Darkisiowego punktu widzenia wszystko wyglądało inaczej niż z tego, który tlił się przed oczami Lokiego. Różniła ich na pewno jedna ważna cecha. Amadeusz miał zaniżoną samoocenę, a Madeline zawyżoną... i teraz powiedzcie mi co było gorsze i cięższe? To jest dopiero pytanie... Jednak nie o tym tu mówimy. Cienista panienka, nie wierzyła w takie uczucia jak miłość, jednak jakby wierzyła, to na pewno nie założyłaby, że pokocha mężczyznę siedzącego tuż obok niej. Szybciej stwierdziłaby, ze to on się w niej zauroczy i zostanie jej adoratorem na wieki, jak większość osób płci przeciwnej spotykanych przez nią w ciągu jej długiego życia. Jednak była jedna rzecz, którą dziewczyna wykluczała ponad wszystko - obustronna miłość. Przecież wdanie się w taki związek to byłby szczyt nad szczytami. I to jeszcze nie byle jaki szczyt, bo szczyt głupoty! Taki układ byłby zbyt kłopotliwy dla obojga, bardzo ciężki i co tu dużo ukrywać, nawet niebezpieczny. Dwóch przywódców organizacji, taka sytuacja... Tym bardziej, ze oboje byli narażeni na zginięcie z rąk swych wrogów. Mimo, ze wydawało im się, że są niezniszczalni, to właśnie im groziło duże niebezpieczeństwo. I co jeśli któreś z nich zginie? Nie wiadomo, czy byłoby to gorsze dla świata, czy dla tej osoby, co zostałaby sama na ziemskim podołku, ale jakby Dark pokochała, a po tym straciła kogoś po raz kolejny, jej świat zburzyłby się do końca i nie wiadomo, czy nie skończyłoby się to destrukcją zarówno połowy ludzkości, jak i jej samej. Może to brzmi dość przesadnie, ale ona od zawsze wyrażała swe cierpienie w nienawiści, więc kto wie, jak by się to skończyło. Lepiej było u nich wykluczyć taką możliwość, ale kto wie, może jednak coś takiego nie było całkowicie niewykonalne? Może nadszedłby kiedyś czas, gdy oboje poczuliby do siebie tak zwaną miętę przez rumianek?
    Więc Loki nie wierzył w prawdę, tak? Dziwne było to dla niej stwierdzenie, jednak nie chciało jej się sprzeczać. Szczerze mówiąc spodziewała się takiej odpowiedzi, wręcz miała nadzieję, że to właśnie powie Pożeracz Dusz. Tak, takim sposobem, ona powiedziała mu czego chce, on nie będzie już jej zamęczać pytaniami o to i dodatkowo nie spyta, o jaką prawdę chodzi, bo wtedy będzie mogła mu odpowiedzieć jakże miłym stwierdzeniem, że on przecież w prawdę nie wierzy, więc nie może jej nikomu podarować, a ona nie będzie nadwyrężać języka. Czy to nie wspaniała myśl? Sama Madeline, czerpała radość i spokój z oszustw, ale osobiście nie lubiła jak ktoś stosował na niej podobne schematy. Mimo wszystko jednak potrafiła wydedukować to i owo i doszła już do wielu wniosków, więc jak dla niej, Loki mógł sobie mówić co tylko zechciał, a ona nie zamierzała się tym przejmować.
    Jej rozmyślania jednak przerwał ciepły oddech Amadeusza i muśnięcie przez jego wargi karku panienki Wind. Wyraz jej twarzy nie zmienił się ani trochę, ale bicie jej serca przyśpieszyło odrobinkę. Poczuła przyjemny dreszcz. Mężczyzna na zbyt wiele sobie pozwalał nie mogła pozwalać na takie wybryki, ale jednak coś sprawiało, że nie miała ochoty się opierać. Jednak po chwili odsunęła się kawałek, nieznacznie, sama nie wiedząc dlaczego. Przerażało ją to bicie serca. Spojrzała chłopakowi w oczy i powiedziała krótkie.
    - Po co chcesz wiedzieć jak bardzo? Co to zmieni?
    Po tych słowach zamilkła i niczym obrażona nastolatka obróciła wzrok odstawiając szklankę na stolik. Przeszkadzała? Nie chciało jej się trzymać nie potrzebnych naczyń? Kto wie jaki był powód... Gra jednocześnie coraz bardziej się jej widziała i coraz bardziej ją męczyła. Wciąż czuła dotyk we wcześniej muśniętym przez wargi Lokiego miejscu. Miała ochotę głośno westchnąć, ale tego nie zrobiła. Czekała miast tego na jego ruch, bądź odzew.
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 1 Listopad 2011, 00:41   

    Loki nie wyobrażał sobie Dark płaczącej i błagającej o litość. Choć z całą pewnością podobny widok sprawiłby mu wiele przyjemności. Bo Odinson był postacią pełną sprzeczności, dysonansów... Nie był białym rycerzem, aniołem stróżem, ale nie był też jawnie czarnym charakterem. Był idealnie szary. Choć ostatnimi czasy ta szarość powoli przeradzała się w grafit, aż w końcu, być może, całkiem zespoli się z czarnością cienia, który snuł się zanim w pomieszczeniu, gdzie w kominku żwawo tańczył i podskakiwał ogień, podrywając i cienie do tańca. Dlaczego był pełen sprzeczności? Bo choć z jednej strony widok płaczącej, złamanej Dark byłby rozkoszny, to jednak... Byłby też bolesny. Na swój sposób. Bo byłoby to przypomnienie, że nie ma już na świecie ludzi niezłomnych, którzy będą o coś walczyć. Walczyć o siebie. Loki mógłby w tej chwili odebrać Róży duszę, ale nie byłby to lekkostrawny posiłek. Szczerze mówiąc, nie wiedział jak by się przyjęła i być może tylko dlatego się powstrzymywał. A może nie był jeszcze tak do końca opętany? Może pozostała w nim jeszcze resztka tej politycznej świadomości, która kazała mu pozostawiać ją przy życiu. Siedział z nią i rozmawiał i nie mógł przestać zastanawiać się w jakim stopniu wciąż był sobą, Marionetkarzem, a w jakim demonem, gotowym na wszystko, nie myślącym o konsekwencjach swych czynów. Potężnym, ale nieświadomym. Nie wiedział. Odnosił jedynie wrażenie, że przemiana postępuje i chwilami obawiał się, że straci kontrolę. Jednak panował nad sobą. Nad sobą i nad swoimi zdolnościami. Zastanawiał się jedynie, jak daleko będzie mógł się posunąć, zanim straci siebie na zawsze? W przeciwieństwie do Madeine, Loki stąpał po krawędzi obłędu. Bo cena potęgi i mocy zawsze jest wysoka. Nie można było mieć niczego za darmo, a zjadanie duszy wiązało się z czymś znacznie więcej niż tylko nie wygodą. Bo kiedy Loki opróżniał czyjeś ciało z esencji życia, to łączył ją ze swoją. Ta osobowość, wszystko, czym dana istota była stawało się częścią jego. To było jak kuracja. Życie i siła wypełniały jego tkanki, jego krew... Odmładzał się, odżywał i stawał za każdym razem silniejszy, ale... Ale to uczucie było uzależniające. Jak narkotyk. Im bardziej pragnął znów to poczuć, tym mniejszą miał kontrolę nad demoniczną częścią siebie. Wszystko to zamieniło się w niebezpieczną grę, w której przeciwnikiem był on sam, a nagroda i kara za przegraną były zbyt wysokie, by mógł pozwolić sobie na porażkę. Jego sytuacja nie była prosta. Dlaczego więc siedział tu teraz jak gdyby nigdy nic, gawędząc sobie z kobietą, którą próbował uwieźć? Bo mógł. Bo wreszcie nie obawiał się niczego. Bo wreszcie czuł, że mimo iż traci kontrolę nad sobą samym... To cały świat należy wyłącznie do niego.
    Nie sądził, by był zdolny do miłości. Ona też nie, jednak on posiadał coś, czego ona posiadać nie mogła. Posiadał w sobie cząstkę jakiegoś pierwotnego zła. Zła, które było zaprzeczeniem miłości. Czy więc możliwe było, by to co pozostało w nim ludzkie okazało się silniejsze? Szczerze wątpił. Odkąd złamano mu serce po raz pierwszy, zdolny był faktycznie jedynie do nienawiści. Dlatego być może z taką łatwością przyjął tego nowego siebie? Był sobie i tak dość bliski, niezależnie od tego, czy drzemały w nim wcześniej jakieś emocje, czy nie. Rzecz jasna, zło bywało przewrotne. Bo, czy gdyby nie było zła, w ogóle bylibyśmy w stanie dostrzec dobro? Czy bez śmierci docenialibyśmy życie? Bez nocy, blask dnia? Bez ciszy, błogosławieństwa dźwięków muzyki? Nie. Odwieczna zagadka, czy te wszystkie zaprzeczenia, nie musiały przypadkiem współistnieć? Czy mogły kiedykolwiek funkcjonować oddzielnie? W taki sposób, Amadeusz usprawiedliwiał siebie i swoje postępowanie. Bo zawsze miał świetne wymówki dla wszystkiego, co robił. Bez względu na to, jak bardzo niemoralne było.
    Pocałował ją. Lekko muskając wargami szyję. Dziewczyna niemal nie zareagowała. Po chwili jednak odsunęła się nieznacznie.
    -Co to zmieni?-spytał nie odrywając spojrzenia od jej-Wszystko. Układ sił. Oraz to co stanie się za minutę, za dwie, za trzy... Wyobraź sobie, że jedno twoje słowo, albo gest może zaważyć na całej przyszłości. Bo, może jeśli uda mi się dzisiaj z Tobą, będę miał przebłysk geniuszu i znajdę sposób na to, by wysadzić dla Ciebie, cały świat?-uśmiechnął się lekko. Widząc jednak jej minę westchnął. Tak, rzeźbienie w lodzie... Właściwie po co się w to bawił. Uśmiechnął się lekko.
    -Przypominasz mi kogoś...-stwierdził rozbawiony-Znałem kiedyś jednego faceta, który chcąc czegoś zawsze szukał powodów by po to nie sięgnąć. Powiedz mi, co cię powstrzymuje? Bo to dość zastanawiające. Nie chciałabyś na moment przestać się bać i zapomnieć o świecie? Nie myśl, po prostu rób na co masz ochotę bez rozważania konsekwencji. Wyjdzie ci to na zdrowie... Ja już mam dość przejmowania inicjatywy. Teraz Twój ruch i lepiej, żeby był zdecydowany. Masz dwa wyjścia. Albo powiesz mi, że mnie chcesz i zrobimy wreszcie to, po co tu oboje przyszliśmy, albo możesz przestać marnować mój czas. Wiesz już gdzie są drzwi prawda?-wyjął z kieszeni spodni papierosa i zapalił. Zaciągnął się głęboko, aż poczuł dym drapiący go w płucach. Potrzymał go chwilę, by rozgrzał jego wnętrze, a potem wypuścił powoli pod sufit. W tym czasie myślał o Vernie. Właściwie, dlaczego miałby się męczyć z Dark, skoro była jeszcze Verna? Słodka, mięsożerna Verna...
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Mieszkaniec Szkarłatnej Otchłani

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Czarna Róża
    Godność: Madeline Dark Wind.
    Wiek: 18-20.
    Rasa: Cień - rzecz jasna.~ x3
    Wzrost / waga: 163 /
    Aktualny ubiór: Sukienka balowa- czarna, maska, wysokie buty.
    Znaki szczególne: Ona jet cała szczagólna.~ x3
    Pan / Sługa: Sob? w?ada? nie da. x3 | Ci?gutek do spraw specjalnych. x3 Maskotka Noah.
    Pod ręką: Tencio, kosa, bandaże, czarna torebka z potrzebnymi rzeczami i... nutka tajemnicy, czyli maska.~ x3
    Stan zdrowia: Głęboka rana w nodze zrobiona paznokciami.
    SPECJALNE: Główny spiker w SpectroFM | Miss Spectrofobii 2011
    Dołączył: 01 Gru 2010
    Posty: 545
    Wysłany: 1 Listopad 2011, 22:15   

    Cóż, co do tego, że Loki nie wyobrażał sobie Dark błagającą o litość, to... miał on całkowitą rację. Ona nigdy nie błagałaby i litość, ani nie uklękła by, czy ukłoniła przed kimś... Wolałaby umrzeć, albo pozwolić na zabicie kogoś na kim jej zależy, niż się przed kimś płaszczyć. Jej duma była czymś niepojętym. Płakać by mogła, w szczególności, gdyby straciła kogoś najbliższego, a przekonała się o tym po śmierci matki. Mogłaby rozpaczać i to latami, ale nie błagałaby, tak jak nie błagała o życie dla swej rodzicielki. Owszem, wykrzyczała wtedy "Mamo, nie!", ale "Błagam, nie zabijaj jej", już nie dała rady wykrztusić. Tak, część ludzkich uczuć miała, ale jej duma była ponad wszystkim, więc lepiej jej nie urażać, bo można się przekonać jak "milutka" bywa Senna Maniaczka.
    Cóż, z tym "stąpaniem po krawędzi obłędu", to nie tylko u Lokiego tak było, Dark również tak miała, tylko, że nie był to stan stały, tylko zmienny. W końcu była ona Senną Maniaczką, traciła zdrowy rozsądek za każdym razem, gdy dopadał ją głód. Dodatkowo jej chęć zemsty można spokojnie nazwać manią. Dlatego ciężko nazwać to "przeciwieństwem", bo może nawet to co ona odczuwała było bardziej męczące niż takie "tracenie siebie u Lokiego". Dla niej było to upokarzające, że taka kobieta jak ona w niektórych momentach nie potrafiła nad sobą zapanować. Nie dość, że jak jest głodna, to kradnąc sen może nawet zabić ofiarę, to jeszcze jak widzi człowieka, to ma okropną ochotę go zabić. Cóż, jest tylko jeden człowiek, którego nie miała ochoty od dłuższego czasu zadźgać i to chyba tylko dlatego, że był on dla niej cenną zabawką, jednak zostawmy tu temat Artemisa, uhm. Wracając jednak do obłędów, to jej też był po części ceną uzyskania władzy, ale nie do końca. I nie chodzi tu o upór maniaka, ale o chęć wybicia wszelkich członków MORII. Może taki cel nie przyświecał jej od początku, ale teraz chcąc nie chcąc jest Czarną Różą i wszystko przez to jej dążenie do zemsty.
    Dark wsłuchiwała się jak zawsze w słowa Amadeusza i nie wtrącała się według zasad dobrego wychowania, które gdzieś tam po części miała zakodowane w głowie. Była damą, a prawdziwa dama nie przeszkadza innym. Z resztą na jej stanowisku umiejętność słuchania była na prawdę przydatna i ona zdawała sobie z tego sprawę. Odezwała się jednak, gdy tylko przerwał na chwilę.
    - Zmienić całą przyszłość powiadasz? Cóż, skąd wiesz, że jakaś tam przyszłość jest. Może już jutro nie będzie nas na tym świecie i co wtedy? Takie szczegóły jak nasilenie moich chęci nie są tak ważne w takim przypadku. Może dla mnie są, ale ciebie nie powinno to interesować, prawda? Chociaż... skoro zamierzasz się ze mną kochać, to może i są... Ale mnie to raczej nie obchodzi, wiesz? Tak samo jak ciebie nie powinno obchodzić to co mnie powstrzymuje. Ech, jesteś coraz bardziej bezczelny, Amadeuszu. Dajesz mi dwa wyjścia tak? Więc pozwól mi się chwileczkę zastanowić.
    Nie pytała, czy daje jej czas, wręcz rozkazała mu, żeby zamilkł na chwilę i jej nie drażnił. Nie zadając pytań, o to czy może, wstała, chwyciła butelkę z trunkiem i wypełniła nim pół szklanki. Wypiła wszystko jednym duszkiem i odstawiła wszystko na miejsce.
    Podeszła do kominka i ukucnęła przed nim. Zakręciło jej się w głowie, więc usiadła na podłodze. Chyba przesadziła z tym alkoholem, ostatnia szklanka wypita duszkiem była niczym dobicie siebie z premedytacją. Spojrzała po chwili na Amadeusza.
    - Nie cierpię takich "a'la szantaży", chyba jeszcze bardziej niż manipulowania. To drugie z łatwością ignoruję, ale to pierwsze na prawdę mnie irytuje... Myślę, że nie będę marnować ani twojego czasu, ani mojego, który jest zbyt cenny by go tracić na bzdety.
    Panienka Wind po tych słowach podniosła się z podłogi. Miała już przy sobie wszystkie swoje rzeczy. Kręciło jej się w głowie i dlatego nie szła do końca prosta. Przy samej kanapie zatrzymała się patrząc na chłopaka z góry.
    - I taka mała rada... Jak bardzo chcesz się z kimś przespać jeszcze dziś, to zawsze przecież możesz pójść sobie na dziwki. Z nimi też jest znajomość na "jedną noc", czy to nie brzmi kusząco? Żadnych zobowiązań i są bardziej chętne, nie trzeba ich tyle przekonywać.
    Uśmiechnęła się gorzko, po czym zniknęła w ciemnym korytarzu, w którym obiła się o parę rzeczy. Mimo wszystko ona też miała odczucia takie jak duża część kobiet i można było ją zranić swoimi słowami. Nie była zupełnie bezduszną machiną. Upewniła się, że ma wszystko i wyszła trzaskając drzwiami. Jednak nie zaszła daleko.
    Na dworze było już dość zimno i natychmiast ją "ścięło". Ugięły się pod nią kolana i po przejściu zaledwie trzech kroków osunęła się po ścianie i usiadła tam opierając głowę o kolana. Było jej strasznie niedobrze. Czuła się okropnie, dodatkowo przed chwilą zrobiła scenę niczym z jakiegoś beznadziejnego filmu. Tylko czy ona jak te wszystkie głupie bohaterki miała nadzieję, że on wybiegnie za nią? Sama nie wiedziała. Wydawało jej się, że nie. Chciała iść dalej, ale nie mogła. Siedziała więc tuż przy drzwiach Amadeusza ledwo kontaktując co się z nią dzieje.
    _________________


        Piękna róża zła
        Każdego kwitnie dnia
        w okrutne kolory przyodziana
        Każdy chwast co w drogę zechce pięknej róży wejść
        Aa, wkrótce zwiędnie i zamieni szybko się w jej część.

          Piękna róża zła
          Każdego kwitnie dnia
          W mordercze kolory przyodziana
          Chociaż kwiatem cudnym nasza piękna róża jest
          Aa kolce jej poranią nawet najłaskawszy gest.


      Galeryjka:


      x
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 9