Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 6 Maj 2018, 02:56 Tawerna Księżycowy Młyn
Księżycowy Młyn, niegdyś faktycznie pełnił funkcję młyna, o czym dalej przypomina ogromne koło młócące wodę rzeki przepływającej przez Miasto Lalek. Lata później, budynek został wykupiony, zaś nowy właściciel rozbudował go i przekształcił w tawernę. Warto też dodać, iż nie byle jaką tawernę, stale rozwijany i dobrze prosperujący interes stał się, istną perłą przekazywaną z pokolenia na pokolenie w rodzinie Laries. Po dzień dzisiejszy, właściciele Księżycowego młyna zapewniają swym gościom przednie jadło, wachlarz rozmaitych trunków, oraz rzecz jasna rozrywkę. Dźwięki lutni, fletni, bębnów oraz skrzypiec umilają czas, oraz ożywiają każdą zabawę, dzięki trójce utalentowanych dachowców. W zacisznym kącie sali można znaleźć stoły z przeróżnymi grami szachy, karty, kości, wszystko, co pomożw urozmaicić czas. A jeśli o umilaniu czasu już mowa, Księżycowy Młyn swym klientom, oferuje również pokoje noclegowe o wysokim standardzie. Zatem przyjezdni, zmęczenie oraz spragnieni prywatności goście mogą liczyć na sporą dawkę wygody, za przyzwoitą cenę. Gospodarze, czyli Pan i Pani Laries o sprawną i zgraną obsługę zadbali własnoręcznie i to dosłownie. Para Marionetkarzy stworzyła aż dziewięć marionetek, które wcieliły się w role kelnerek, kucharzy oraz pokojówek. Po tawernie niezależnie od pory dnia czy nocy kręci się niewielka biała kotka o błękitnych oczach. Luna, bo tak właśnie stworzenie nazwano, znana jest ze swego niezwykle przenikliwego wzroku, przez który wielu, wliczając w to samych właścicieli, nie ma pewności czy istota ta jest zwykłym kotem, czy może jednak Dachowcem... w tawernie pełni jednak funkcje wszędobylskiej maskotki.
Kiedy już wiadomo, czego można spodziewać się po tak zacnym miejscu, należałoby powiedzieć, po czym można rozpoznać je w gąszczu konkurencji. Jak już zostało wspomniane, budynek osadzony jest nad brzegiem rzeki, w północnej części Miasta Lalek. Ogromne młyńskie koło, nadal jest w pełni sprawne, zaś we wnętrzu tawerny znajduje się jego znacznie mniejszy odpowiednik, pełniący funkcję fontanny. Dach tawerny pokrywają, ciemnoniebieskie dachówki zaś ściany wyłożono jasnoszarymi rzecznymi kamieniami. Nad tawerną od lat, dumnie błyszczy srebrny szyld z symbolem księżyca, pod którym widnieje nazwa „Księżycowy Młyn”.
W większości okien wstawiono witraże, w których na tle ciemnoniebieskiego nieba jawi się symbol księżyca. Dzięki temu nawet za dnia w lokalu panuje klimatyczny półmrok. Po zachodzie słońca, mrok przeganiają liczne latarnie wykonane z nieoszlifowanych błękitnych kryształów. Całości szyku dodają inne pomniejsze ozdoby utrzymane w tonacji kolorystycznej nocnego nieba. Goście mogą korzystać z wygód, jakie zapewniają solidne drewniane meble, przy stolikach znajdujących się pod ścianą stoją kanapy układające się w planie liter „L” oraz „U”. Spory bar cieszy oko każdego pasjonata wysoko procentowych trunków, od których ilości półki niemal się uginają. Ciepło w głównej części lokalu zapewniają dwa kamienne kominki, w których wesoło buchają płomienie. To przy nich zwykle zbierają się młodsi bywalce lokalu, aby wysłuchać opowieści miejscowy bajarzy. W głębi lokalu znajdują się solidne schody, prowadzące na piętro. To tam można znaleźć kwatery dla gości.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 8 Maj 2018, 01:21
Przelot z Malinowego Lasu do Miasta Lalek przebiegł bez większych atrakcji. Moje początkowe plany, dotyczące podniesienia poziomu adrenaliny u mego towarzysza, zostały skreślone z listy rozrywek. A przyczyną tego była ręka oplatająca mnie w pasie. Podczas powietrznych akrobacji i slalomu między szczytami drzew, zapewne do kompletu doszłaby druga. A tak dobrze to jeszcze się nie znaliśmy, bym miała pozwalać na tego typu poufałość. Byłam przyzwyczajona do samotnych podróży, podczas których nie martwiłam się faktami takimi jak ten, że zamiast kusej sukienki należało jednak zdecydować się na spodnie. Będę musiała o tym pamiętać, gdy kolejnym razem zechce zabierać ze sobą pasażerów.
W końcu wylądowaliśmy w północnej części miasta, było tu nieco spokojniej a przede wszystkim sporych rozmiarów park, stanowił idealne lądowisko. Swoim przybyciem, zakłóciliśmy jakąś grę czy zabawę, której oddawała się grupka młodzików. Zaczekałam aż, Czarnowłosy ześlizgnie się z grzbietu bestii, po czym sama poszłam w jego ślady. Gdy tylko doprowadziłam swoją garderobę do stanu przyzwoitości, odwróciłam się do Rajskiego Ptaka i z czułością pogładziłam jego pysk. Nieme podziękowanie, po którym majestatyczne stworzenie ponownie wzbiło się w powietrze, by wrócić w milsze sobie okolice. Uśmiechnęłam się, widząc gromadkę, która z zachwytem odprowadzała wzrokiem znikającą bestię. Któryś z młodszych chłopców, rzucił się nawet na kilka piór, które bestia zgubiła w czasie lądowania.
-I jak? Chyba nie było tak źle. No i mogłeś zobaczyć kawałek Krainy, nadłożyłam nieco drogi, byśmy mogli przelecieć nad Herbacianymi Łąkami.
Przeciągnęłam się, po czym strząsnęłam z sukni i pończoch, kilka piór i odrobinę futra. Całe szczęście nie trafiliśmy na okres linienia, wtedy tego rodzaju zabiegi potrwałyby przynajmniej godzinę. Ruszyłam w stronę wyjścia z parku, zerknęłam jednak za siebie, by upewnić się, że Barwnooki podąża za mną. Byłam ciekawa, jak będzie zachowywał się tu, na łonie cywilizacji, gdzie roiło się już od magicznych istot. Choćby w grupce młodzików, znalazł się dachowiec oraz istotka o skórze koloru złota. I nie mam tu na myśli odcieniu opalenizny.
-Wolisz udać się prosto do karczmy? Czy raczej pozwiedzać? Z góry widziałam w okolicy co najmniej dwie.
Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew Wiek: 21 Rasa: Human Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń Nie lubi: Za dużo by wymieniać. Wzrost / waga: 180cm i 80kg Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę. Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach Broń: Pistolet, noże,
Dołączyła: 27 Cze 2016 Posty: 40
Wysłany: 9 Maj 2018, 20:08
I lecieli. Podczas startu i przez pierwszą dłuższa chwilę lotu Sasza trzyma się kurczowo zarówno lwoptaka jak i Seamair. Po chwili jednak przyzwyczaił się do wysokości i braku pasów bezpieczeństwa. Lecieli całkiem spokojnie i gdy już raz przyjął wygodną i stabilną pozycję to bez większego trudu mógł kontynuować lot bez ryzyka zsunięcia się z grzbietu bestii. Dopiero teraz przyszło mu do głowy, skąd właściwie dziewczyna wytrzasnęła to stworzenie. Potem przypomniał sobie wczorajszą rozmowę o bestiach i jej zdolności do komunikowania się z nimi. Rozmawianie ze zwierzętami wyglądało na całkiem przydatną umiejętność, skoro przy jej pomocy można było nakłonić je do współpracy...
Korzystając w faktu że znajdowali się wysoko nad ziemią, Sasza rozglądał się uważnie by zebrać jak najwięcej danych. Obserwował ruch słońca by ustalić kierunki, zapamiętywał teren, wyszukiwał punkty charakterystyczne, co było dość trudne bo w tej nowej nieznanej mu krainie wszystko było dla niego charakterystyczne. Gdyby miał wolne ręce zapewne sporządziłby mapę.
W końcu wylecieli z lasu i trafili na łąki, na których znajdowało się sporo domków każdy jednak w znacznej odległości od drugiego. Wyglądało na to że była to dość popularna lokalizacja do życia ale jednocześnie nikt nie chciał mieszkać za blisko innych. Ciekawe. Wygląda na to że mieli tu dość skandynawskie podejście.
Ostatecznie dotarli do miasta. Ptak sobie odleciał, a chłopak zajęty był rozglądaniem się w okół i lustrowaniem od dołu do góry każdej osoby w zasięgu wzroku. Odruchowo sięgnął do kieszeni, zaraz jednak przypomniał sobie że jego telefon nie działa. Cholera, gdyby miał tylko działający aparat... tyle wspaniałości w okół, a on nie miał jak tego udokumentować. No nic, pozostawało mu zapisywanie wszystkiego w pamięci. Po chwili przypomniał sobie także że jest tu intruzem i ma się nie wyróżniać, zaczął się więc nieco maskować swoje podekscytowanie i zachowywać bardziej naturalnie.
Gdy Sea zadała mu pytanie, przez chwilę się zawahał. Chciał zwiedzić tyle ile tylko mógł, ale nie chciał za bardzo wykorzystywać dziewczyny. Zwłaszcza że nagle na niebie pojawiło się kilka szarawych chmurek.
- Hm... może chodźmy do ka... kaa... apsik! - Zdanie przewało mu potężne kichnięcie. Kontynuował - Do karczmy. Pozwiedzać możemy po... po... - Kolejne kichnięcie. Tym razem, choć sam Sasza tego nie widział bo miał zamknięte oczy, z jego czoła wystrzeliła fioletowa plama która rozbryzgała się na ziemi jakiś metr od Seamair. Jednocześnie włosy na czubku głowy nagle mu posiwiały, a końcówki zaszły czerwienią, sprawiając że miał teraz na głowie kolorowe trio. - ... po drodze. - Dokończył zdanie, po czym podrapał się za uchem. Poczuł że coś się tam znajduje i ze zdziwieniem odkrył że była to koniczyna.
Dziwne, pewnie wpadła mi gdy byliśmy nad łąkami.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 14 Maj 2018, 23:40
Stanęłam w miejscu i nie skrywając zdziadzienia, wpatrywałam się w Saszę od dłuższej chwili. Fioletowa plama, jaka powstała na chodniku, po jego kolejnym kichnięciu utwierdziła mnie, w przypuszczeniach. Cofnęłam się o krok do tyłu.
-Na zdrowie...
Powiedziałem po czym, przytknęłam dłoń do twarzy i westchnęłam chicho. Po prostu świetnie... alergię złapał w pięć minut, ale skrzydeł to już niełaska... Przypomniawszy sobie o odgrywaniu pomocnej i życzliwej duszyczki, ponownie przeniosłam wzrok na Saszę.
-Przejdźmy się. Muszę Ci o czymś powiedzieć.
Wolałam nie zwracać niepotrzebnej uwagi lustrzanych mieszkańców, tłumaczeniem czegoś jakże powszechnego w wiosennym okresie. Magiczne alergie były zmorą, która dopadało dosłownie co drugiego obywatela Lustrzanego świata i mimo iż nie były groźne, to pozostawały cholernie upierdliwe. Sama przechodziłam już kilka i nie wspominałam miło owego okresu.
Tawerna, którą widziałam, mieściła się przy rzece, dlatego razem z Saszą ruszyliśmy w jej kierunku. Gdy zeszliśmy po dość stromych schodach, trafiliśmy na deptak, rozciągający się wzdłuż brzegu rzeki. Po jej drugiej stronie rozciągał się całkiem przyjemny widok na miasto, w oddali można było zobaczyć kilka kutrów oraz łódek przycumowanych do drewnianych pomostów.
Jedyną skazą na krajobrazie były gęstniejące deszczowe chmury, które w mig przesłoniły słońce. Deszcz wisiał w powietrzu, dosłownie.
Gdy tylko udało nam się zejść z oczu szerszej publiczności, zatrzymałam się i wsunęłam dłoń do wnętrza magicznej sakwy, wypowiadając szeptem słowo „lusterko”. Odwróciłam się do chłopaka, podając mu zwierciadło.
-Jest zła i dobra wiadomość...
Oznajmiłam, ponownie przyglądając się chłopakowi, by sprawdzić, czy jego kolorystyka po raz kolejny uległa zmianie.
-Zatem to, co właśnie widzisz, to efekt magicznej alergii. Wiosną dopada ona bardzo wielu mieszkańców magicznych światów, jak widać również istoty w niej przebywające. Magiczne alergie są bardzo indywidualne i u różnych istot objawiają się inaczej. Nie są groźne, a jedynie przez jakiś czas utrudniają życie.
Odsunęłam się od Saszy, po to, by oprzeć się o metalową barierkę, która chroniła nieuważnych spacerowiczów przed wylądowaniem w rzece.
-Możesz dosłownie kichać kolorami albo Twoje własne naturalne kolory zaczną się zmieniać. Oczy, skóra, włosy... możesz zacząć wydzielać jakaś słodką woń, na przykład malin, ale sam nie będziesz jej czuł. Jest tego, tyle że na samym wymienianiu stracilibyśmy pół dnia. Najważniejsze jest to, że to mija, choć czas jest różny czasem to kilka godzin, dni albo i tygodniu... Wszystko to kwestia indywidualna.
Niebo też zapragnęło się wypowiedzieć, ponieważ chwilę po tym, jak skończyłam swój mały wykład, chmury zaczęły złowrogo pomrukiwać. Niedługo po tym poczułam na skórze pierwsze krople deszczu. I o ile te pierwsze były całkiem przyjemne, to nie dało się już jego powiedzieć o ich następczyniach. W niczym nie przypominało to łagodnego przejścia z deszczyku w regularny deszcz aż do oberwania chmury, ten ostatni etap przyszedł nagle.
Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew Wiek: 21 Rasa: Human Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń Nie lubi: Za dużo by wymieniać. Wzrost / waga: 180cm i 80kg Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę. Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach Broń: Pistolet, noże,
Dołączyła: 27 Cze 2016 Posty: 40
Wysłany: 15 Maj 2018, 18:52
Nie spodobały mu się słowa Różowej, szczególnie wypowiedziane tym tonem. Rozejrzał się ukradkiem, nie spostrzegł jednak żadnych problemów. Poza tym że swędział go nos. I łokieć. I plecy. Właściwie to całe ciało. Dziwne, przecież się kąpał. Dom wyglądał na zadbany, więc raczej nie złapał żadnych pluskw... może to przez mydło? Kto wie z czego je tu wytwarzali.
Moment później Rogata rozjaśniła jednak sprawę. I to rozjaśniła w dosłownym znaczeniu, bo gdy otrzymał lusterko i zobaczył swoje włosy aż kichnął z wrażenia, a w tedy ich kolor ponownie się zmienił - tym całości, na miodowy blond.
- Cóż, to faktycznie zła wiadomość. - Stwierdził, choć jego zafascynowany głos raczej nie wskazywał by chłopak szczególnie się zamartwiał. Podczas wywodu swej towarzyszki - czy może raczej przewodniczki? - przeglądał się w lusterku. Zauważył że zmienia się także kolor jego dwudniowego zarostu... nie, chwila, to nie kolor zarostu. Przejechał dłonią po podbródku. Na twarzy wyrastała mu trawa. Na razie były to tylko milimetrowe źdźbła. Miał nadzieję że nie będą rosnąć zbyt szybko. Kichnął ponownie. Z ramienia wystrzeliła kolejna fioletowa plama, wylądowała jednak za jego plecami wiec nów jej nie zauważył. Zauważył za to w lusterku jak po raz kolejny zmieniają mu się kolory - połowa włosów po prawej stronie wróciła do swego czarnego koloru, żółte oko zmieniło swą barwę na złotą a dwukolorowe na ciemnofioletową.
Po pierwszej fazie czystej fascynacji, nastąpiła faza podejrzliwości i zaniepokojenia. Co jeśli Sea go oszukała i zaczął stawać się jedną z istot magicznych? Albo coś gorszego? Nie chciał zamienić w puszkę farby albo krzak. W tej chwili jednak nie miał jednak jak zweryfikować otrzymanych informacji, wiec nie mógł nic powiedzieć. Musiał w dalszy ciągu działać według jej instrukcji.
- Rzeczywiście, utrudnia życie. Zwłaszcza że nie mogę w tym stanie wrócić do swojego świata. Co... - Przerwał w połowie wypowiedzi.
Dotychczas zafascynowany zjawiskiem jakie go dotknęło, kompletnie przestał zwracać uwagę na otoczenie. Dopiero gdy pierwsze krople wody spadły mu na głowę, uniósł twarz i spostrzegł że chmury które wcześniej zauważył zdążyły się już przenieść prosto nad ich głowy. W zaledwie kilka sekund pojedyncze krople zmieniły się w potężną ulewę. Sasza płynnie wyciągnął składaną parasolkę z bocznej kieszeni plecaka, rozłożył go i przysunął się nieco do Seamair by i ta mogła się schronić. No chyba że by nie chciała, to niech sobie moknie.
- Co teraz robimy? Ze zwiedzania już raczej nici, idziemy prosto do karczmy?
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 20 Maj 2018, 17:47
Jak na człowieka, trzeba było przyznać, że Sasza potrafił naprawdę zaskoczyć. Nie spodziewałam się, że wieść o złapaniu magicznej alergii, chłopak niewiedzący nic o prawach, jakimi rządziła się Kraina Luster, mógł przyjąć tak spokojnie. Wyglądało na to, że ciągłe zmiany zachodzące w jego naturalnej kolorystyce, podobały się mu. Miałam ochotę z niedowierzaniem pokręcić głową. Poczułam też ukłucie urażonej dumy, gdy przypomniałam sobie własną reakcję, gdy po raz pierwszy dopadła mnie wiosenna alergia. Tamtego feralnego dnia mojej skóry zaczęły kiełkować kwiaty, pnącza oraz inne elementy magicznej flory. Nie było przyjemnie, szczególnie gdy zaczęły pojawiać się również ciernie. W tym jednak roku starałam się uchronić przed podobnym losem. Już od przeszło dwóch tygodni, poiłam się specjalną ziołową nalewką, która według informacji zawartych z jednym ze znalezionych przeze mnie dzienników, miała zapobiegać magicznym infekcjom. Biorąc pod uwagę fakt, że nic mi nie dolegało, recepturę można było uznać za skuteczną. I całe szczęście, po pojenie się nią, nie należało do przyjemnych.
-Cóż, jak mówiłam, to mija z czasem. Miejmy więc nadzieję, że trafi Ci się wersja krótko terminowa.
Chmury ponownie zawarczały złowrogo, zaś szare kłęby przez ułamki sekund rozbłysły biało niebieską poświatą. Wpatrywałam się w niebo, póki to nie zniknęło, przesłonięte przez czaszę parasola.
-Pogoda bywa tu wyjątkowo kapryśna.
Przeniosłam wzrok na chłopaka, przyglądając się kolejnej wariacji kolorystycznej, której padł ofiarą. Uśmiechnęłam się, zaś w owym uśmiechu dało się wyczuć nutę rozbawienia.
-Przynajmniej kwestia wmieszania się w tłum, nie stanowi już większego problemu. Wyglądasz teraz jak Baśniopisarz. Czy to trawa?
Spytałam, jednocześnie marszcząc brwi, po czym przesunęłam palcami po policzku swego towarzysza. Gdy upewniłam się w słuszności swego przypuszczenia, zaczęłam współczuć różnookiemu.
-Przerabiałam to rok temu, tyle że w bardziej kwiecistej wersji. Pomagają herbaciane kąpiele.
Z każdą chwilą deszcz, przybierał na sile, wygrywając coraz bardziej energiczną melodię na rozpiętym materiale, który przynajmniej po części chronił nas przed żywiołem.
-Zbiera się na burzę, więc tawerna będzie teraz najrozsądniejszym wyjściem.
Po niecałych dziesięciu minutach dość szybkiego spaceru, w który należało wliczyć slalom między kałużami, dotarliśmy do tawerny o nazwie „Księżycowy młyn”. Budynek wyglądał dość okazale, zaś ogromne młyńskie koło wyjaśniało skąd taki, a nie inny pomysł na nazwę dla lokalu. Tylko czemu księżycowy? Cóż najważniejsze, że lokal był spory, to zwiększało szanse na to, że prędzej czy później nawinie się tu jakiś lunatyk. Osobiście miałam nadzieję, że później... mimo iż miałam już wstępnie opracowaną strategię działania. Pozostaje kwestia odpowiedniego rozegrania wszystkiego w czasie, tak by mój królik doświadczalny się nie zorientował. Samo przekupienie lunatyka, nie powinno stanowić problemu, zwłaszcza że wypłacalność Saszy była raczej wątpliwa. Dołączenie kolejnego uczestnika do tego przedstawienia było ryzykowne... ale jaki miałam wybór? Musiałam utwierdzić chłopaka w tym, że jestem po jego stronie i staram się, pomóc mu wrócić do jego rodzimego świata. Teraz w otoczeniu innych lustrzanych musiałam zachować szczególną ostrożność.
Już od progu powitały nas ciekawskie spojrzenia, ale również przyjemne dźwięki skocznej muzyki, oraz ciepło. Zresztą ciężko, o niewzbudzanie uwagi, gdy pojawienie się oraz wyjście każdego z gości obwieszcza dźwięk srebrnego dzwonka, zawieszonego nad wejściem. Przez chwilę zajęłam się poprawieniem strat, jakie pogoda wywołała w mojej fryzurze. Z zadowoleniem, odnotowałam też obecność rozpalonego kominka, który dawał nadzieję na szybsze osuszenie się. Mimo iż mieszkaniec Świata Ludzi był przygotowany na kapryśną pogodę, to ciężko było w pełni osłonić się przed tak zaciekłą ulewą. Nie miałam nic przeciw deszczowi, był odświeżający, lecz mokre ubranie nieprzyjemnie lepiące się do ciała to już co innego.
-A teraz trzymaj kciuki.
Pół szeptem zwróciłam się do swego towarzysza, po czym ruszyłam ku barowej ladzie, za którą białowłosy oberżysta właśnie ustawiał w równym rzędzie szklane kufle, wypełnione złotawym trunkiem. W zasadzie wypadałoby coś zamówić, aby zwiększyć szanse na pozyskanie informacji.
-Witajcie. Poproszę o kielich dobrego grzanego wina oraz....
Przeniosłam wzrok na Saszę, czekając by i ten zamówił. Równocześnie przysunęłam w stronę oberżysty kilkanaście złotych, monet, których ilość znacznie przekraczała wartość oferowanych tu trunków.
-Szukamy też Lunatyków, skłonnych do przyjęcia naszego zlecenia. Czy znajdzie się jakiś w Pańskim lokalu?
Prośba, poza zachętą w postaci złota, została jeszcze przypieczętowana słodkim uśmiechem, który w połączeniu z Upiorną aparycją, zwykle przynosił oczekiwane skutki. Białowłosy przez krótką chwilę mierzył wzrokiem naszą dwójkę. Mężczyzna podrapał się po gęstym i równie białym co jego czupryna zaroście, po czym zgarnął z lady swą zapłatę.
-Stolik w bocznej części izby, pod nowiem. Czarne włosy, czerwone ślepia. Choć nie wiem, czy wysłuchać zechce... -Pod nowiem?
Spytałam zdziwiona, wówczas mężczyzna gestem dłoni wskazał jedno z okien. Zdobiły je witraże przedstawiające różne fazy księżyca.
-Ah tak, zatem dziękujemy. Proszę też by nasze trunki, dostarczyć do owego stolika.
Specjalnie nie wyrywałam się do przodu, chcąc by to Sasza, ruszył jako pierwszy. W końcu to On miał tutaj interes do załatwienia, ja zaś powinnam robić jedynie za wsparcie.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 28 Maj 2018, 19:23
Ostatnie kilka miesięcy były dość dziwne dla Foku. Z jednej strony dużo się działo, a z drugiej strony miał wrażenie, że popadał stopniowo w jakiś marazm. Z jakiegoś powodu na myśl przychodził mu jeden z ludzkich wynalazków, bieżnia. Idealnie odzwierciedlała jego obecny stan. Niby szedł do przodu, lecz stał w miejscu. Wydarzenia znad plaży już dawno pozostały tylko zamglonymi wspomnieniami. Choć, swego rodzaju awersja do wody i mebli kuchennych pozostała. Świadczyło o tym choćby to, że mimowolnie zatrzymał się w tawernie, gdy tylko zauważył, iż powoli zbiera się na deszcz. Jeszcze do niedawna, po prostu zaopatrzyłby się w parasol i ruszył w dalszą drogę. Teraz, siedząc przy bogato zdobionym witrażu wpatrywał się w ściekające leniwie po szkle krople. Uśmiechał się niemrawo, nie myśląc zasadniczo o niczym konkretnym. Chociaż...? Te kolorowe szkiełka migające w rozchwianych światłach karczmy przywoływały mu pewne wspomnienia. Tak... coś bardzo odległego i wręcz baśniowego. Jeśli można było tak to nazwać w Krainie Luster, gdzie wszystko, co jest niecodzienne, paradoksalnie staje się codziennością. Nie odrywając oczu od feerii barw tańczących po szkle, przesunął ostrożnie koniuszkiem palca odzianego w białą rękawiczkę po krawędzi szklanki, w której połyskiwał złowrogo krwawoczerwony płyn. Westchnął bezgłośnie. Czuł się zmęczony. Tylko czym? Ciągłą podróżą? Powinien osiąść gdzieś? To nie wchodziło w rachubę. Przede wszystkim ze względu na charakter jego pracy. To była najszybsza droga, do ukrócenia swojego żywota. Zresztą, miał jeszcze parę niedokończonych porachunków. To nie był koniec jego przygody, nawet trudno powiedzieć o początku. Już dawno zaplątał się gdzieś pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością. Przyszłość? Majaczyła gdzieś w oddali. Jakby nieco znudzony lub zrezygnowany, podparł lewą dłonią głowę. Przechylił ją nieco w bok, tak iż kilka kruczoczarnych kosmyków przysłoniło jedną z jego źrenic. W pewnym momencie przeszył go jakby dreszcz. Dziwne uczucie. Bliżej nieokreślone. Trudne do opisania. Intuicja? Moze. Jeśli miałby to jakoś nazwać, to było to przeświadczenie, że coś się stało lub stanie. Tylko skąd to przeświadczenie? Gwar karczmy dalej falował w powietrzu, niczym roztańczone fale na morzu. Nic go nie zakłócało. Wszyscy zajmowali się sobą. Jeden mężczyzna zapijał smutki do butelki wódki. Drugi skulony, mamrotał coś do rozwścieczonej żony. Dalej dwie kobiety, walczą o pierwszeństwo do toalety. I tak dalej, i tak dalej. Wszystko wyłapywał kątem ucha, lecz nie skupiał się na tym wcale. Po prostu rejestrował. Po sali rozszedł się delikatny podmuch rześkiego, powietrza. Przybył ktoś nowy. Westchnął. Jednak to nie było przeczucie. Po prostu zwykłe, pobożne życzenie.
Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew Wiek: 21 Rasa: Human Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń Nie lubi: Za dużo by wymieniać. Wzrost / waga: 180cm i 80kg Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę. Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach Broń: Pistolet, noże,
Dołączyła: 27 Cze 2016 Posty: 40
Wysłany: 28 Maj 2018, 20:07
Gdy dotarli do karczmy Sasza otworzył swej towarzysce drzwi, by ta weszła pierwsza, dzięki czemu mógł jeszcze sobie porządnie kichnąć na zewnątrz. Skończyło się to kilkoma plamami na ulicy i drzwiach karczmy oraz nagłym pojawieniem się koniczyny n czubku jego głowy. Złożył parasolkę, przekroczył próg karczmy i odstawił ją na wieszak przy wejściu. Tak jak u Seamair, jego ubranie nieco ucierpiało. Trzeba było zabrać płaszcz zamiast parasola. Ale płaszcz był jednoosobowy, wiec w sumie dokonał dobrego wyboru pakując się na swą wycieczkę.
Głupio było mu chlać na koszt dziewczyny, poza tym nadal miał obiekcje co do spożywania tutejszego jedzenia. Jednak widok i zapach alkoholu ostatecznie wygrał nad postanowieniem. Jakby nie było, i tak już zmieniał kolory i obrastał trawą. Co więcej mogło mu się stać? Przecież nie wyrosną mu skrzydła jak się piwa napije. Chyba że mieli tu jakiegoś super redbulla. Kto w ogóle wymyślił żeby napój z bykiem w nazwie reklamować skrzydłami. Prrzecie to nie miało sensu.
- Piwo. - Rzucił krótko, wykonując bliżej nieokreślony ruch dłonią który miał dać barmanowi znać żeby dał jakiekolwiek.
- idziemy? - Rzucił retoryczne pytanie, widząc że Różowa na coś czeka. Skierował się do wskazanego stolika i bez zbędnych ceregieli wsunął na ławkę na przeciwko czerwonookiego osobnika. Przysunął się pod ścianę by zrobić miejsce dla Seamair.
- Zdrastwujtie tavarish. Szlag by to z tą pogodą, co? - Zagaił, przyglądając się mężczyźnie. Wyglądał na znudzonego. Nosił garnitur, całkiem ludzki choć jakby staromodny. Cóż, wciąż był chyba najnormalniej ubraną osobą jaką tu widział.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 29 Maj 2018, 00:55
Było mi trochę żal swojego towarzysza. Był człowiekiem, czyli przedstawicielem jednej z dwóch ras, które szczerze działały mi na nerwy. Drugą stanowili Lunatycy. Mimo iż miałam pełną świadomość tego, że moją niechęć zrodziło zachowanie konkretnych osób, to i tak nie mogłam wyzbyć się podejrzliwości wobec istot. Nadal podświadomie wyczekiwałam momentu, w którym Sasza w końcu, zagra mi na emocjach. Chciałam, by chłopak zwyczajnie mnie zirytował, by złość wymazała z mojej głowy cienie wyrzutów sumienia. Tak byłoby łatwiej, niestety mój porastający zielskiem kompan, bynajmniej nie chciał ułatwić mi życia. Uśmiechnęłam się, rozpoznając roślinę, która powoli pokrywała cześć jego głowy.
Skinęłam głową, odpowiadając tym samym na pytanie chłopaka, gdy ten ruszył w stronę wskazanego stolika. To był moment, którego nie mogłam zmarnować. Jeśli mój plan miał mieć możliwość powodzenia, musiałam zacząć działać już teraz. Nieco zwolniłam kroku, aby nieznacznie zwiększyć dystans dzielący mnie od chłopaka, którego ani na chwilę nie spuszczałam ze wzroku. Jednocześnie, wsunęłam dłoń do niewielkiej sakiewki, którą miałam szczelnie przytwierdzona do paska. Niemal bezgłośnie wypowiedziałam imię bestii „Vitavi”, która zaraz po tym wyfrunęła i wylądowała na mojej dłoni. Istotka o niezwykle mikrych rozmiarach i uroczej aparycji była fliksem, którego chowałam już niemal pół roku. Kwiatowa wróżka, bo również tak je nazywano, była niezwykle pomocna podczas misji, jakie wykonywałam dla stowarzyszenia. Dlatego, odpowiednio wyszkoliłam, swoją małą podopieczną tak, byśmy mogły porozumiewać się dyskretnie. Tak też teraz wykonawszy kilka szybkich gestów, nakazałam Vivi, by się schowała. Stworzonko, tak jak miało w zwyczaju, poszukało kryjówki wśród moich włosów. Ze względu na różowy kolor bestyjki, był to dobry wybór, tym bardziej iż kiedy pozostawała w bezruchu, łatwo było pomylić ja z kwiatem, czy ozdobą. Przygotowana w ten sposób, mogłam już dziarskim krokiem dołączyć do Saszy, który właśnie zaczął rozmowę z lunatykiem. Idąc tuż za plecami mojego przyszłego Opętańca, nie bardzo widziałam, z kim przyjdzie mi ubić interes. Dopiero gdy Sasza usiadł, dostrzegłam czarnowłosą postać i niemal straciłam równowagę, na chwilę zapominając, jak powinno się chodzić... Miałam szczerą ochotę otworzyć za sobą portal i zrobić szybki krok wstecz, nim zostanę zauważona. Jednak to nie wchodziło w grę. W tej właśnie chwili wszechświat postanowił zagrać mi na nosie... Ze wszystkich Lunatyków, zajmujących wszystkie trzy światy, ja musiałam trafić akurat na Niego! Nawet nie wiedziałam wówczas, że jest lunatykiem, ale mogłam się tego spodziewać w końcu i on grał mi na nerwach... i to delikatnie mówiąc. W jednej chwili na mój umysł zaczęła napierać fala niechcianych wspomnień, tego, co działo się w lodowym kraterze... Owym wspomnieniom zawsze i nierozłącznie towarzyszyło, mrowienie, które czułam na ustach. Po prostu nie wierzę.. Czemu On... czemu teraz... Co prawda nie miałam skłonności do poddawania się panice, teraz jednak poczułam pierwsze symptomy jej obecności. Pamiętałam jak, potoczyło się moje spotkanie z Foku, a tym bardziej jak się zakończyło... to mogło, znacznie utrudnić prowadzenie negocjacji, na których opierał się mój plan. Tyle że tego nie obejmował... i zupełnie nie wiedziałam, jak powinnam się zachować. Coś jednak należało zrobić, stanie niczym słup soli, donikąd mnie nie zaprowadzi. W końcu zajęłam miejsce u boku Saszy. Moje spojrzenie było teraz skupione na twarzy szkarłatnookiego. Jak zareaguje? Wolałam nawet nie zgadywać, ponieważ zapamiętałam go jako dość zaskakującą osobę.
-Wygląda na to, że ten dzień, chce zasłynąć z elektryzujących wrażeń.
Podkreśliłam, słowo „elektryzujących” jednocześnie posyłając lunatykowi zaczepny uśmiech. Oczywiście, moja wypowiedź miała być odniesieniem, do pogody panującej za oknem. Poza kroplami deszczu rozbijającymi się o szklana ścianę dało się też usłyszeć pojedyncze grzmoty.
Miałam przeczucie, iż będę musiała skorzystać z pomocy Vivi, znacznie szybciej niż zakładałam.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 31 Maj 2018, 13:24
- Hm? - mruknął, zwracając pełne pretensji spojrzenie na chłoptasia, który raczył się do niego przysiąść. Poruszył się niespokojnie, a jego lewa dłoń odruchowo powędrowała pod marynarkę. Wiele ryzykował swoją impertynencją. Mężczyzna o kruczoczarnych włosach ewidentnie nie wydawał się rad z tego, że ktoś przeszkadza mu w samotnych rozważaniach nad istotą i sensem życia.
- Doprawdy, uciążliwy. - odparł grobowym tonem. Choć nie do końca było wiadome, czy na pewno mowa o deszczu. Pochylił się delikatnie nad stołem. Dotknął palcem wskazującym prawej dłoni, swojej szklanki. U jej podstawy, w sposób niewidoczny dla zebranych pojawił się niewyraźny, niewielki napis. Cała uwaga Lunatyka zebrała się na nieznanej osobie, toteż przez pierwszych kilka sekund totalnie nie zauważył, co też dzieje się lub też raczej, kto znajduje się na drugim planie. Po chwili uległo to jednak diametralnej zmianie, gdy kątem oka zarejestrował burzę różowych włosów, powoli zbliżającą się ku nim. Jego ślepia wybuchły dziką czerwienią, choć nie poruszył się nawet o centymetr. Możliwe, iż dlatego, że dosłownie przykuło go do krzesła. Chwilę potem przesunął dłonią po swej twarzy, kompletnie usuwając z niej zaskoczenie. Wciągnął powietrze i zaczął się śmiać. Donośnie. Śmiać.
- Hahaha. Ohh... Ironia losu, doprawdy, ironia losu. - uśmiechnął się przeciągle, wciąż nie mogąc opanować swojego rozbawienia. Ta sytuacja była tak kuriozalna, że sam nie mógł uwierzyć, iż dzieje się naprawdę. Istna burleska. Spojrzał na nią, potem na niego. Nie wydawało się, żeby byli parą. Nie, aż tak złego gustu nie mogła mieć. Ohhh. Należało zacząć grę, bo ewidentnie o coś tutaj chodziło. Byli razem, lecz chyba nie przedstawiła mu jego osoby. Ergo, nie chciała, żeby wiedział do końca kim jest. Ergo, miała w tym jakiś interes. ERGO. On mógł to wykorzystać. Bardzo perfidnie.
- Więc? Co was sprowadza, moi mili?- odparł, już miękko i uprzejmie, upijając w międzyczasie duży łyk swojego trunku. Oparł łokcie na blacie stolika i splótł palce obu dłoni, podparł na nich swoją brodą i z sielską miną zaczął wyczekiwać, jakąż to prośbę wystosują. Jaka jest ich cena. Za co sprzedadzą swoje dusze. A przynajmniej jedno z nich...
Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew Wiek: 21 Rasa: Human Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń Nie lubi: Za dużo by wymieniać. Wzrost / waga: 180cm i 80kg Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę. Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach Broń: Pistolet, noże,
Dołączyła: 27 Cze 2016 Posty: 40
Wysłany: 31 Maj 2018, 19:41
Choć garnitur i ogólną postać miał stosunkowo ludzkie, to oczy miał bardzo niepokojące. Nie chciał by takich ślepi zobaczyć w ciemności. Choć on sam miał teraz dziwne kolory. Cholera, przez ten okres wiosenny ciężko było ogarnąć czy to czyjeś unikalne cechy czy tylko alergia. Ciągła zamiana wyglądu powalała też zachować pewną anonimowość, można było się nieźle zmienić. Skoro o tym mowa zaczynało go brać na kolejne potężne kichnięcie a nie chciał ubrudzić kogoś z kim miał robić interesy. Z drugiej, widząc reakcję swych towarzyszy stolika od razu czuł napięcie między nimi. Nie mógł więc raczej odpuścić w takim momencie.
- O, widzę że się znacie. Zatem chyba dobrze trafiliśmy? - Spytał by potwierdzić ich relację oraz by dowiedzieć się czy Seamair pasuje nowe towarzystwo, bo była strasznie spięta. Jeżeli pan demonie oczka był jedynym Lunatykiem w okolicy to Sasza i tak musiał zwrócić się od niego, ale nie było potrzeby zmuszać Różowej do udziału w rozmowie jeśli coś jej nie pasowało. Następnie zwrócił się do Lunatyka.
- Szukam sposobu na... na... - Obrócił głowę i kichnął za siebie, strzelając z nosa fioletową plamą, a włosy na jego głowie zmieniły barwę na srebrno-zieloną. - ... na dostanie się do Świata Ludzi i powrót w inny sposób niż przez Bramę. - Odpowiedział prosto z mostu, skoro ten już zapytał. Co w sumie go cieszyło, bo nie wypadało by to on od razu przechodził do sedna sprawy. Mówiąc starał się brzmieć jak miejscowy a nie ktoś kto stara się wrócić do domu. Nie mówił zbyt głośno ale też nie przesadnie cicho. Co prawda w karczmie było głośno, ale nie wiadomo kto słuchał. A niektórzy mieli tu kocie uszy które pewnie pozwalały wychwycić co nie co z tego gwaru.
Podrapał się dyskretnie po kolanie. Chyba tam też rosła mu trawa. Dobrze by był gdyby ktoś wspomniał mu koniczynie na czubku głowy bo wyglądał jak skończony debil.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 1 Czerwiec 2018, 14:55
Mimo iż nasze spotkanie miało miejsce miesiące temu, to już po paru sekundach, dopadło mnie przeświadczenie... że czas nie przytępił pewnych wspomnień. Jakże miło... że choć jednemu z nas jest do śmiechu.... Pomyślałam, powstrzymując się jednocześnie przed wywróceniem oczami.
Ironia losu, z całą pewnością co do tego byliśmy absolutnie zgodni. Na znacz czego przez moją twarz, przebiegł krótki ironiczny uśmieszek.
Powinnam jednak być zadowolona, gdyż to wszystko mogło pójść w o wiele gorszym kierunku. Teraz najwidoczniej, poziom ciekawości Lunatyka, wziął górę nad dawnymi urazami. Mógł to jednak być stan przejściowy, co sugerowało szybkie działanie. Sam fakt, że mógł żywić urazę, brałam za pewnik, jeśli był przynajmniej w połowie, tak pamiętliwy co ja. Gdy wpatrywałam się w szkarłatne spojrzenie, zacisnęłam mocniej zęby, starając się, by moja twarz nie zdradzała zbędnych emocji. Nie było to jednak łatwe, gdy mój umysł niczym zacięta płyta, odtwarzał słowa „Myślę, że jeszcze nasze drogi się skrzyżują”. oraz wyraz twarzy mężczyzny w chwili, gdy je wypowiadał. To nie tak, że nie chciałam, by owy dzień w ogóle nadszedł. Wręcz przeciwnie, miałam zamiar, wówczas dobitnie wyperswadować czarnowłosemu, co sądzę na temat szczucia kogoś miłosnymi urokami... Lecz w obecnej sytuacji, mogło to pozostać jedynie w domenie niespełnionych pragnień.
Należało też zaznaczyć, że wiedza o tym w jak kiepskim położeniu się znalazłam, nie poprawiał mi humoru. Ryzykowałam, i to diabelnie, stawiając na szali zaufanie Saszy. Oczywiście w razie niepowodzenia. Teraz jednak przez Foku to ryzyko znacznie wzrosło... dlatego zaczęłam wahać się, czy powinnam je w ogóle podejmować.
-Można tak powiedzieć...
Zwróciłam się do Saszy, gdy ten pojął, że nasza dwójka miała już ze sobą do czynienia. Nie było sensu udawać, że jest inaczej.
Zaczęłam się martwić, iż jeśli to wszystko będzie trwało zbyt długo, to zetrę sobie kły od zagryzania zębów. Narastała we mnie złość, spowodowana tym iż nie mogłam, przewidzieć jak zachowa się szkarłatnooki. Co gorsza, cała ta sytuacja ewidentnie go bawiła, z czym bezczelny nawet nie zamierzał się kryć.
Milczałam, gdy Sasza przedstawił cel naszej „audiencji”. W międzyczasie kolejne kichnięcie, ponownie zmieniło paletę barw na głowie mego towarzysza. Przynajmniej teraz włosy komponowały się z koniczyną. I tak miał szczęście, że owe zmiany, nie zaczęły dotykać również skóry. To było według mnie szczególnie uciążliwe w czasie owej przypadłości. Mieć fioletowe włosy to jedno, ale obudzić się i dorównywać barwie dojrzałej śliwce to drugie.
W końcu pojawiła się marionetka, niosąca na tacy nasze zamówienie. Pokaźnych rozmiarów kufel, wypełniony złocisto bursztynowym trunkiem znalazł się przy Saszy. Mój puchar, choć znacznie mniejszy, nadrabiał prezencją oraz przyjemnym aromatem wina, przypraw oraz cytrusów. Posiłek, gaszenie pragnienia i sen to najlepsze pory na atak. Tak też wybiła godzina, by zacząć własne. W chwili, gdy tylko marionetka odwróciła się od nas napięcie, ruszając u kolejnym klientom, ja szybkim ruchem poprawiłam włosy. Moje palce poruszyły się jednak, dając tym samym znak bestii, która zwinnie zaczęła ześlizgiwać się na podłogę. Biorąc pod uwagę, nasze ustawienie Sasza nie powinien móc tego dojrzeć. Ja zaś w międzyczasie, rzuciłam Lunatykowi dyskretne, krótkie, lecz, dość wymowne spojrzenie, mówiące nie więcej niż „uważaj”.
-Zatem, za pomyślność w interesach.
Rzuciłam, po czym sięgnęłam po swój, trunek, po czym pozbawiłam go niewielkiej części swej zawartości. Liczyłam na to, że i Sasza skusi się spróbować zamówionego piwa, w tym samym momencie, z nieprzeciętną szybkością do lotu wzbiła się drobna bestyjka. Z kolei, gdyby to szkarłatnooki, zanadto zainteresował się zaaranżowaną przeze mnie sytuacja, wówczas mógł poczuć na łydce delikatne, kopnięcie. Fliks odfrunął, by w końcu ponownie znaleźć się przy naszym stoliku, z tym że wysoko nad nim, niemal pod samym sufitem. Stworzonko zatoczyło kilka kółek wysoko nad głową Saszy, jednocześnie podczas lotu sypiać nań pokaźną porcję złotawego pyłku. Jego opadanie można było, przyrównać do tynku (pyły od niego) spadającego z sufitu, gdy sąsiedzi na piętrze postanowili ostro zabalować. Vivi po skończonej akcji, przysiadła na jednej w bali, pod stropem izby. Z kolei ja specjalnie nie spoglądałam w stronę, potencjalnej ofiary, lecz na blat ławy, wypatrując, aż pojawią się nań złote drobiny. To czy „atak” przyniósł sukces, dało się stwierdzić na pierwszy rzut. Oka zatem, jeśli na twarzy Saszy można było stwierdzić wyraźny błogostan, świadczący o poczuciu nagłej dawki irracjonalnego szczęścia... cóż można było przejść do fazy drugiej, interesów. Jeśli Sasza znalazł się pod wpływem, mocy bestii wówczas, wydarzenia, które dotyczące najbliższych chwil, pozostaną w pełni obojętne dla jego pamięci.
Godność: Foku Wiek: 20 Rasa: Lunatyk Lubi: Truskawki/Bajkopisarzy. Nie lubi: Cieni i Dachowców. Wzrost / waga: 183 cm / 71 kg Aktualny ubiór: *czarny garnitur
*buty garniturowe
*biała koszula
*czarny krawat Zawód: Informator, płatny zabójca. Pod ręką: Sztylet wysadzany szmaragdami. Broń: Sztylet wysadzany szmaragdami. Nagrody: Bursztynowy kompas, Rubinowe serce Stan zdrowia: W normie.
Dołączył: 14 Lis 2015 Posty: 49
Wysłany: 1 Czerwiec 2018, 18:15
- Oczywiście, że dobrze. - odparł potulnie, obdarzając chłopaka szerokim, cieplutkim uśmiechem. Na potwierdzenie pytania wcale się nie silił, bo i nie musiał. Wyręczyła go w tym urocza i kochana Seamair. Ciekawe, jakich sztuczek tym razem użyje, by wyjść na swoje. Nie zamierzał zostawać biernym. Szkarłatne oczy nie były jedynie śliczną ozdobą. Postanowił zrobić z nich dobry użytek aktywując swoje Visum, uzyskując w ten sposób pełny podgląd przez stolik i... wierzchnie ubrania. - Mmmm... - pomyślał, obdarzając diablicę krótkim, lubieżnym spojrzeniem skierowanym wprost na jej dekolt. Chwilę potem przeniósł je docelowo na przestrzeń gdzieś pomiędzy ich dwójką i swoim drinkiem. Oczywiście stan chłopaka, po spektakularnym kichnięciu i zmianie barwy nie umknął uwadze Lunatyka. Choć same pstrokate umaszczenie nie pozwalało wysunąć w tym momencie, jakichś śmielszych wniosków odnośnie przynależności rasowej - nie żeby czerwonooki był rasistą, broń Boże, nienawidził jedynie Dachowców i Cieni.
- Widzę katar męczy. Przykra przypadłość. - powiedział zmartwiony, wcinając się w przerwie na kichnięcie. Sięgnął dłonią do niewielkiej kieszonki na froncie marynarki, po czym wyciągnął z niej białą, jedwabną chusteczkę, którą podał alergikowi.
- Rozumiem. Jednak pytanie jakie należy zadać, nie brzmi "Czy mogę wam pomóc?", tylko "Czy stać was na moją pomoc?" Ponieważ, jak wam wiadomo lub może i nie, co byłoby dla mnie wielkim zaskoczeniem, nie pracuję w wolontariacie. - wyjaśnił potencjalnemu klientowi, nim ten zapędzi się zbytnio i zacznie snuć jakieś odległe plany. Przecież nie puści go wolno, nim ten nie uiści swojej zapłaty. O ile w ogóle będzie "wypłacalny". Choć, po ostatnich wojażach śmiało stwierdzał, że baza wypadowa w Świecie Ludzi, byłaby czymś bardzo pożądanym. Swoją drogą, słowa odnośnie powrotu do Świata Ludzi, nie pozostały niezauważone przez Foku, a przynajmniej tak je zrozumiał. Przyniesiono zamówienie. Chwilę potem, pod stołem zaobserwował coś, co stanowczo nie wyglądało na zwykłego szczura kręcącego się przypadkowo po sieni. Bardziej przypominało to kanarka, który bardzo zapadł mu w pamięć podczas ich ostatniego spotkania, a może raczej pożegnania. Lunatyk odruchowo złapał prawą dłonią za szklankę, będąc w każdej chwili gotów rzucić ją energicznie w stronę wyjścia, a w najgorszym wypadku w okno. Lewą natomiast, przykrył swoje usta i nos, symulując, jakoby jemu zbierało się na kichnięcie. I choć kopniak skierowany w łydkę został dyskretnie wykonany, on mając podgląd na to, co dzieje się pod powierzchnią stołu, zgrabnie złapał obiema stopami smukłą nóżkę panny Seamair, obdarzając ją pytającym spojrzeniem. Miała niewiele ponad kilka sekund, by wyjaśnić sytuację i uniknąć czegoś, co mogło być głownie niepożądane dla niej. Drugi raz ta sama sztuczka na niego nie zadziała.
Godność: Aleksandr Aleksiej Lebiediew Wiek: 21 Rasa: Human Lubi: Pistolety, wszystko co magiczne, alkohol i tytoń Nie lubi: Za dużo by wymieniać. Wzrost / waga: 180cm i 80kg Aktualny ubiór: Czarne, wysokie buty, czerwone spodnie, szary jesienny płaszcz a pod nim czarna rozpinana bluza bez kaptura i kraciasta, ciemnozielona koszula, na szyi nosi czarną chustę. Znaki szczególne: Różnobarwne tęczówki Pod ręką: Telefon, klucze, portfel(e) i kilka innych rzeczy w kieszeniach Broń: Pistolet, noże,
Dołączyła: 27 Cze 2016 Posty: 40
Wysłany: 5 Czerwiec 2018, 21:35
Sasza był bardzo zdziwiony gestem Lunatyka. Z początku zdawał być bardzo niezadowolony że ktoś mu przeszkadza. Może widok Seamair ocieplił jego stosunki. Chłopak przyjrzał się niepewnie staromodnej chusteczce. Jakoś dziwnie było mu brać ją od innego faceta. Poza tym nie wiedział co miałby z tym potem zrobić. Więc choć był to ruch niegrzeczny co było raczej nie wskazane, grzecznie odmówił.
- Dziękuję, ale nie trzeba. W tym sezonie na pewno jeszcze ci się się przyda. Gdzie to ja... - To mówiąc, wyciągnął z kieszeni zwykłe opakowanie papierowych chusteczek w które wydmuchał nos. I w tym momencie przeklnął w myślach. Czy w tym świecie mieli zwykłe papierowe chusteczki jak w Świecie Ludzi? No nic. Co się stało to się nie odstanie.
- Ciężko orzec, gdy nie zna się ceny. Większość majątku niestety pozostawiłem w Świecie Ludzi, ale co nieco znajdę i po tej stronie... - Stwierdził, oczekując na jego odpowiedź. Przemyt zawsze był drogim biznesem, a tu była mowa o przerzucie między wymiarowym... liczył jednak że nie kosztowało to jakichś milionów. Poza tym ciężko było mu rozmawiać o kwestii zapłaty, skoro nawet nie znał tutejszej waluty i nie wiedział co ile jest warte.
W tym momencie przynieśli napoje. Sasza wzniósł toast wraz z towarzyszami, pociągając spory łyk piwa. Było całkiem niezłe... Sasza odłożył kufel i będąc pod wpływem mocy bestii osunął się lekko na ławie. Świat nabrał zupełnie nowych kolorów. Gdzieś w głębi głowy pojawiła się myśl że czegoś mu dosypali, ale myśl ta zaraz zniknęła wraz ze wszystkimi innymi i chłopak oddał błogiemu uczuciu i smakowi alkoholu.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair. Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat. Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam... Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę. Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli. Wzrost / waga: 166 cm /44kg Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny. Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las). Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię! Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem. Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania. Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks) Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
Dołączyła: 04 Sty 2015 Posty: 305
Wysłany: 5 Czerwiec 2018, 23:16
W pewnym momencie, moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz... nie spowodowało go jednak zimno, lecz spojrzenie siedzącego naprzeciw mnie mężczyzny. Tak, bynajmniej nie uszło ono mojej uwadze, jednak teraz skupiałam się, by pozostać w swej milutkiej roli... jeszcze przez chwilę. W przeciwnym razie już od dłuższej chwili, posyłałabym lunatykowi palące spojrzenie. Swoje niezadowolenie oraz rosnące napięcie, mogłam chować jedynie za pucharem z grzanym winem.
Po tym, jak sprzedałam szkarłatnookiem ostrzegawcze kopnięcie, drgnęłam zaskoczona. Po pierwsze nie dosięgłam celu, a po drugie poczułam, jak moja noga zmazała się w potrzasku. Wyglądało na to, że ktoś tu był, bardziej czujny niż na to wyglądał. Spróbowałam uwolnić swoją kończynę z pułapki, w jakiej się znalazła, lecz jeśli czarnowłosy nie zwolnił chwytu, wówczas zaprzestałam szamotaniny. Głównie z obawy, przed tym, że dźwięk, czy ruch mogłyby przyciągnąć uwagę Saszy.
Foku posłał mi pytające spojrzenie, mogłam zatem zakładać, iż zauważył, że coś jest nie tak. Z jego pozycji miał znacznie większe szanse na dostrzeżenie Fliksa, więc nie zaskoczyło mnie to szczególnie. Miałam jednak świadomość, iż po naszym ostatnim spotkaniu, mężczyzna mógł nabawić się pewnego rodzaju nieufności względem bestyjek. A przynajmniej tych przebywających w moim otoczeniu. Jak jednak miałam wyjaśnić mu, iż swego rodzaju atak, nie jest kierowany ku jego osobie. W tej jednej i jedynej chwili żałowałam, iż mężczyzna nie może odczytać moich myśli. W każdym innym wypadku byłaby to jedna z ostatnich rzeczy, jakich mogłabym w życiu pragnąć. Pozostało mi mieć nadzieję, iż to, czego nie doszuka się w słowach, rozszyfruje w posyłanym mu spojrzeniu.
-To, co się dzieje, dotyczy jedynie mojego znajomego.
Oznajmiłam spokojnym tonem, który bynajmniej nie pasował do stanu, w jakim aktualnie znajdował się mój umysł.
-Znaczy, ja nigdzie się nie wybieram. To tak w ramach sprostowania, by nie doszło do nieporozumień. Takich jak choćby wliczenie w potencjalną cenę, niedogodności związanych z podwójną robotą.
Pokusiłam się, by nieco podkreślić ostatnie słowa swojej wypowiedzi. Nie mogłam wyjaśnić tego inaczej, tak by przy tym nie zdradzić się przed moim kochanym przyszłym Opętańcem. Bardzo nie chciałam, by wyfrunął mi z rąk, zanim to jeszcze nie dorobił się pary skrzydeł.
Kiedy wie się czego szukać i na co zwracać uwagę życie staje się łatwiejsze. Tak jak teraz dla mnie, gdy kątem oka dostrzegłam ledwie widoczne drobiny złotego pyłu, które zatańczył w powietrzu wokół Saszy. Przyjrzałam mu się dokładniej, zaś kiedy chłopak nagle osunął się, do przodu uśmiechnęłam się triumfalnie. Przypilnowałam też, by nie spadł ze swego miejsca, z tego, co było mi wiadome, powinien pozostać w bezruchu, pogrążony w krainie szczęśliwości, a przynajmniej przez chwilę. Wiedziałam, jak działa, moc mojej podopiecznej, ponieważ kiedyś i na mnie jej użyła, później zaś miałam okazję dokładniej obserwować inne osoby, które wpadły w słodkie zapomnienie. Dzięki temu wiedziałam ile czasu, miałam na dobicie targu z Foku. Po tym, jak Sasza odpłyną, na moment znów poczułam się Panią sytuacji, co pozwoliło mi nieco bardziej się rozluźnić. Zmiana ta od razu była wyczuwalna w mojej postawie.
Posłałam lunatykowi słodki uśmiech i jeśli nie udało mi się to do tej pory, to wyszarpnęłam swoją nogę z niewoli jego uścisku.
-Nie martw się, ocknie się za jakiś czas. Nie śpi, ale osunął się w słodki miraż świadomości. Gdy oprzytomnieje, nie będzie pamiętał, tego, co się dzieje w tej chwili. Zatem mamy nieco czasu na prawdziwą rozmowę.
Przerwałam na moment, po to, by upić łyk wina. Po odstawieniu pucharu przybrałam nieco wygodniejszą pozę. Zakładając nogę na nogę, wyprostowałam plecy, jedną ręką podpierała się o ławę, druga zaś zaczęła z wolna, bawić się kosmykiem różowych włosów.
-Wspomniałam o podwójnej robocie. Nie tylko On ma dla Ciebie ofertę, ja również. A co do ceny, cóż sądzę, że stać mnie na Twoją pomoc. Niezależnie od tego, czy zapłatę przyjmujesz w złocie, klejnotach czy banknotach.
Tak, posiadałam również pokaźną sumę Ludzkich funduszy, mimo iż zielone papierki nigdy nie wydawały mi się szczególnie atrakcyjne. Ian, nie należał w końcu do pospólstwa, a po jego śmierci nie miałam skrupułów, by zatroszczyć się o jego majątek. Nie po tym, co mi zrobił.
-On pragnie powrotu do swojego świata, choć w aktualnym stanie to zapewne i tak musi poczekać. Nie mniej będzie chciał się tam dostać jak najszybciej. Mnie zaś zależy na jego towarzystwie, jeszcze przez jakiś czas.
Przeniosłam szkarłat swego spojrzenia, na chłopaka pogrążonego w słodkim letargu. Palcem wskazującym kilkukrotnie przesunęłam po swojej dolnej wardze, wydając przy tym cichy pomruk hmmmm.
-Powiedzmy jakieś dwa tygodnie. Jednak do tego czasu musi pozostać tu, w Krainie. Liczę na to, że jesteś w stanie, przekonać go, iż dostanie się, do Świata Ludzi w szybszym tempie nie jest możliwe. Chcę tylko tyle i aż tyle. Zatem ile będzie mnie to kosztowało?
Posłałam Foku przeciągły uśmiech, jednocześnie krzyżujące ręce na wysokości klatki piersiowej. Chciałam w ten sposób dodać swojej postawie nieco więcej pewności.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!