Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 23 Maj 2011, 21:37 Rezydencja Lokiego
Nowoczesna budowla wybudowana na klifie. Prowadząca na teren posiadłości brama znajduje się w sporej odległości od wejścia do budynku, do którego prowadzi szeroki podjazd. Ogród nie jest szczególnie interesujący. Wszystko w nim jest na swoim miejscu, ale brak tu duszy, poczucia obecności troskliwej ręki właściciela. Można śmiało powiedzieć, że jest utrzymany w idealnym stanie, ale pozbawiony tego, co ogrodom nadaje tajemniczości i poczucia osobistego stosunku. Kwiecista wysepka otoczona jest drogą, po środku której znajduje się główne wejście do potężnego domu. Trzeba pokonać jedynie kilka stopni i można znaleźć się we wnętrzu. Tak, to takie proste. Żadnych szalonych zabezpieczeń, laserów, czy tym podobnych atrakcji. Pozornie. Brama wjazdowa zwieńczona jest tradycyjnie inicjałami właściciela:'L.O.' Do salonu wchodzi się z korytarza, w którym znajduje się powieszone kilka dzieł sztuki, wieszak na ubrania oraz stolik na korespondencję. Gdy zaś wejdzie się do salonu, pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że ściany wychodzące na niebo są całkowicie szklane. Reprezentują szczyt nowoczesnej technologii. Szczelne i mocne, nie wypuszczają także dźwięków, a jednocześnie formą przypominają nieco weneckie lustro, bowiem gdyby ktoś od zewnątrz zechciał zajrzeć do apartamentu Odinsona, zobaczyłby tylko własne odbicie. Oczywiście, jest to wizja dość abstrakcyjna, biorąc pod uwagę, wysokość na jakiej wspomniane mieszkanie się znajduje. Ściany oddzielające od siebie pomieszczenia wewnątrz mieszkania są jednak w większości całkiem zwyczajne.
Salon
Podobnie jak reszta pomieszczeń w mieszkaniu, salon urządzony jest w stylu nowoczesnym, co oznacza, że jest raczej oszczędne w kwestii ozdób i innych podobnych akcentów, skupione na praktyczności. W centralnym punkcie ustawiony jest czarny fortepian. Parkiet jest ogrzewany, toteż można spokojnie chodzić po podłodze będąc bosym i nie odczuwa się zimna. Po lewej stronie od fortepianu ustawiona jest spora kanapa i kilka foteli, stanowiące komplet. Otaczają one niski stolik na kawę, na którym wiecznie porozsypywane są różne dokumenty i papierzyska, których Dorianowi zwyczajnie nie chce się sprzątać. Na stół światło rzuca wysoka, metalowa lampa będąca szczytem ostatniej mody. W rogu stoi dość pokaźny zestaw stereo, świadczący o zamiłowaniu właściciela mieszkania do muzyki, jakby samo ustawienie fortepianu nie było tejże pasji dostatecznym dowodem. W salonie znajduje się też zajmujący całą jedną ścianę regał z książkami, na różnoraki sposób zdobytymi. Nie znajdzie się w nim jednak żadnych 'umilaczy czasu' takich jak telewizor, czy inne tego typu sprzęty, bowiem Loki zwykle, przesiadując w mieszkaniu zajmuje się swoją pracą, od której jest absolutnie uzależniony. Całość utrzymana jest w jasnej kolorystyce i sprawia przyjemne wrażenie mimo surowości wystroju, nie przesyconego ozdobami. No, może nie licząc faktu, że spiralne schody prowadzące na piętro otaczają ścianę z mlecznego szkła, po której do niewielkiego zbiornika bezszelestnie spływa migocząca w sztucznym świetle lamp woda. W salonie znajduje się też barek z różnego rodzaju trunkami.
Mniej więcej coś takiego, tylko plus fortepian i regał z książkami...
Salon 1 Salon 2 Łazienka:
Utrzymana w odcieniach szarości i bieli typowych łazienkowych sprzętów, podobnie jak reszta domu jest urządzona w nowoczesnym stylu. Mieści się tutaj kilka szafek na wszelkiego rodzaju płyny i chemikalia potrzebne do utrzymania higieny. W tym pomieszczeniu efektowne są dwa elementy. Pierwszy to naprawdę sporych rozmiarów wanna, pojemnością odpowiadająca tym produkowanym w zamierzchłych czasach, choć kanciaste brzegi wyraźnie świadczą o tym, że jest produktem jakiegoś nowożytnego projektanta. Druga rzecz, na którą zwraca się uwagę, to znajdujące się także w tym pomieszczeniu okna, z tym że tutaj wyglądają one na salon. Dość ciekawy pomysł, bowiem trudno przyzwyczaić się do myśli, że osoba, która znajduje się na dole, widzi tylko własne odbicie, a my niejako spoglądamy w jej oczy. Niemniej jednak efekt jest ciekawy.
Mniej więcej coś takiego, z tym, że wanna jest większa.
Łazienka Sypialnia:
Sypialnia Amadeusza znajduje się na piętrze. Na samym środku znajduje się duże, dwuosobowe łóżko z mahoniowego drewna. Ustawione ono jest frontem do ściany, od strony korytarza, na której zawieszony jest potężny telewizor, którego Odinson zazwyczaj używa w roli potężnego ekranu komputerowego, co umożliwia mu pracę, nawet gdy leży w łóżku. Czasami rzecz jasna odtwarza sobie na nim filmy, lub po prostu ogląda wiadomości, choć na to akurat rzadko ma czas, zwłaszcza, że obiektywność emitowanych informacji zawsze wywołuje u niego reakcję pustego śmiechu. Pod telewizorem, na całej rozciągłości ściany znajduje się komoda, wykonana z tego samego drewna, z jakiego zrobione jest łóżko. W niej skrywane są rzecz jasna ubrania Lokiego, ale tylko ich część. Przecież to jasne, że nie chowa do szuflad koszul i garniturów, do których ma osobną garderobę, dzieloną z butami. Wejście do owej garderoby znajduje się po lewej stronie. W komodzie zaś znajdują się t-shirty i dżinsy, zazwyczaj noszone po domu, ale także ma szufladę na zegarki, spinki do mankietów i krawaty. Na komodzie ustawiony jest w doniczce kwiat orchidei.Na podłodze położony jest też mały, puszysty dywanik. Po prawej od wejścia stronie jest ściana pełniąca funkcję okna, o takich samych właściwościach, jak te w salonie. Podobnie z resztą jak salon, sypialnia urządzona jest w sposób oszczędny, acz robiący wrażenie. W szczególności przestrzeń, jaką zajmuje.
Mniej więcej:
Sypialnia
Jaką niezwykle wyczerpującą wędrówkę musiała przebyć z Karminowych Wrót, aż do mieszkania Lokiego. Niechętnie bywała w świecie ludzi, a jeszcze gorzej czuła się w towarzystwie kogoś, komu musiała być, chcąc, nie chcąc - posłuszna. Cóż z tego, że w zamian mogła cieszyć się luksusem, skoro nie była już tak niezależna jak wcześniej? Pal licho z niezależnością, gorsze było powstrzymywanie się przed jakimiś ciętymi ripostami, za które najprawdopodobniej oberwałaby w łeb - chodź kara (znając charakter Lokiego) była by z pewnością gorsza, niż zwykłe pacnięcie w głowę. Szczerze powiedziawszy nie zamierzała odwiedzać swojego Pana (o ile w ogóle go zastanie w rezydencji) po to, by wywiązać się ze swoich obowiązków względem przypisanego jej tytułu służki - jeszcze niedawno zabiłaby kogoś własnymi rękoma za takie określenie, a teraz musiała się do tego przyzwyczaić. Powodem dla którego Adrien musiała przełamać swoją niechęć (lęk) przed światem ludzi i jego mieszkańców, był prosty. Prosty z nazwy, trudniejszy jeśli chodzi o jego realizację. Zmiana Lokiego. Nie inaczej, różowo-włosa postanowiła krok po kroku, ilekroć będzie miała okazje nawracać go na ścieżkę dobra. I wcale nie miała na myśli pomocy, a raczej późniejszego wykorzystania faktu, że dobry Loki, tudzież wracający do swojej wcześniejszej tożsamości - wstydliwego chłoptasia - mógłby być podatny na jej słowa i w ten sposób sama stałaby się jego Panią. Wyjątkowo uroczy plan, nieprawdaż? Zagłębianie się w niego jest w tym momencie zbędne, wszystko będzie po swojemu rozwijać i w ślimaczym tempie realizować - bo z pewnością nieczęsto będzie miała ochotę tutaj przebywać, a pokazywanie się z Amadeuszem w Krainie Luster to zły pomysł. Obawiała się reakcji innych, niezależnie od tego, czy jakaś istota ją znała czy nie. A nóż widelec Cyryl by ją z nim zobaczył? Toż to pogorszyłoby jej obraz w jego oczach, jaki za wszelką cenę próbowała namalować po swojemu. To oczywiste, że wolała gdy większość znała ją od tej gorszej strony, niźli od razu poznała ją od strony zależnej od swojego Pana służki - bo te przeważnie mają ograniczoną swobodę bycia. Tego jak Loki traktował swoje służki nie zdążyła jeszcze określić. Dlatego to odpowiedni moment by te braki nadrobić.
- A niech Cię szlag Loki.. - wydukała przez zaciśnięte zęby, ze złości przesuwając pośpiesznie po chłodnych kratach bramy. Po co mu ta cholerna brama?! Zaraz jednak jak poparzona, odsunęła się od bramy, kręcąc się jakiś czas w kółko i zastanawiając się co teraz zrobić. Nie mogła narazić się na kolejne komentarze ze strony ludzi, którym przecież nie mogła nic zrobić, jedynie zdradziła by swoją tożsamość. Chodź Ci wtajemniczeni pewnie już coś względem niej podejrzewali. W drodze powrotnej czułaby się jeszcze bardziej osaczony przez wzrok innych, niemalże świdrujący jej drobne i w tym świecie bezbronne ciało. Hola, hola! Uniosła się na pięcie, by zaraz zsunąć ze swojej głowy malutki cylinder i zanurzyć w nim swoją smukła dłoń. Wygrzebała z niego klucze. Jak mogła o nich zapomnieć? To chyba oczywiste, że jako służka takową parę kluczy posiadała, prawda? Szkoda tylko, że nie był to jeden klucz pasujący do wszystkiego w jego rezydencji. A tak to teraz się pobawi w dopasowanie odpowiedniego. Pochwyciła w swoje bialutkie ząbki dolną wargę, wyżywając się na niej, poczynając od mocniejszych ugryzień, a kończąc po nieprzyjemnych jeżdżeniu po niej swoimi kiełkami.
- To ostatni, jak ten nie będzie pasował, to rezygnuje! - warknęła głośno, tym samym narażając swój język na nieprzyjemny kontakt z jej zębami, które brutalnie (i przez przypadek) się w niego wbiły. Skrzywiła się mimowolnie, marszcząc zarówno nosek, jak i czoło w grymasie niezadowolenia. Usta nie pozostawały obojętne na krzywdę i wykrzywiły się w podkówkę, jeszcze bardziej sygnalizującą obserwatora o tym, jak nieprzyjemnych rzeczy doznaje. Hura! Na szczęście ostatni, wciskany klucz pasował idealnie. Przekręciła z uśmiechem na ustach (mimo nadal męczącego ją bólu) kluczyk, a kiedy tylko usłyszała charakterystyczny dźwięk otwierającego się zamka aż podskoczyła z radości. Chwilami zachowywała się jak dziecko, aż dziw, że jeszcze nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Co prawda, większość istot zamieszkujących Krainę Luster to rozwydrzone dzieci, brakowało w niej dorosłych, pewnych siebie stworzeń, które nie dadzą sobie tak szybko wejść na głowę. Jedno wyzwanie za nią, teraz czekała ją jeszcze udręka z drzwiami, z którymi jeszcze nie wiedziała jak szybko jej pójdzie. Po zamknięciu za sobą kraty, nasunęła na głowę ciemny cylinder i westchnęła cicho. Ruszyła dość ospale w stronę drzwi frontowych, a kiedy tylko znalazła się przy nich od razu rozpoczęła walkę z dopasowaniem klucza. O dziwo, pierwszy klucz, który wybrała pasował. Uśmiechnęła się kącikiem ust, to już podwyższało jej wygórowane ego. I miast przejmować się tym, w jakim stanie będzie Loki, w głowie zachwycała się samą sobą, począwszy od drobnych komplementów, a kończąc na obmyślaniu niecnych planów, które prowadziłby do tego, że oba światy wielbiły by ją tak bardzo, jak ona sama, hah!
Po przekroczeniu progu mieszkania uderzyła w nią pusta, którą można było wyczuć już na początku. Rozejrzała się po przedpokoju i zamknęła za sobą drzwi, robiąc przy tym niemały hałas. Chciała mu jasno dać do zrozumienia, że tu jest i ma natychmiast ją przywitać, chodź powinna to robić ona. Jak raz na jakiś czas zamienią się rolami chyba nic się nie zmieni, prócz tego, że to znacznie namieszałoby w ich życiu to raczej nic poważnego dla świata by się nie stało, ot co. - Loki, słończe Ty moje, gdzie się chowasz~? - mruknęła głośno, celowo melodyjnie wypowiadając ostatnie słowa. Odpowiedzią była niezręczna cisza, która jedynie ją jeszcze bardziej rozzłościła. Przeniosła wzrok dwukolorowych tęczówek na swoje stópki, złapała poły sukni unosząc ją lekko i przyglądając się z zaciekawieniem, odkrywając, że oto znalazł się powód, by się nimi zainteresować. Butki miała nieco ubrudzone. W końcu cała drogę przebyła pieszo, nigdy nie znosiła ludzkiej komunikacji miejskiej, w której i tak nie potrafiła się połać. W ogóle świat ludzi był dla niej terenem obcym, gdyby nie fakt, że znała na pamięć drogę do jego rezydencji, pewnie już dawno by gdzieś zabłądziła i kto wie jak drastycznie odbiłoby się to na jej psychice.
Nie mogła się bezczynnie stać w miejscu i oczekiwać jego powrotu, bo nie miała pojęcia kiedy wróci, miast tego, postanowiła tutaj nieco posprzątać (mimo iż dom był utrzymany w dobrych warunkach) - co w jej mniemaniu oznaczało nabałaganić. Nieważne, że sprzątać może każdy, ona jakoś nigdy nie czuła do tego żadnych ciągotek, toteż może być pewien problem z utrzymaniem na dłuższą chwilę jakiejś szmatki, która na sam widok wprawiała ją w nieprzyjemny stan. Najchętniej takowej by się pozbyła, niźli czyściła cokolwiek co nie należało do niej. Skierowała się w stronę najbliższego salonu, uprzednio zaopatrując się w niewielką, białą ścierkę. Od razu wypatrzyła w pomieszczeniu niewielki stolik, ruszyła w jego stronę, a kiedy tylko się przy nim znalazła przetarła kilka razy jego powierzchnię wilgotną szmatką. Po chwili zsunęła z głowy ciemny cylinder i położyła go na nim. Skoro już zabrała się za sprzątanie wolała z tego w jakiś sposób skorzystać. Zrobiła tak z resztą mebli znajdujących się w pokoju, by w ostateczności zakończyć znów na stoliku, dla pewności przetarła jeszcze raz miejsce, na którym miał się znajdować jej najważniejsza cześć garderoby, nie mogła przecież narazić się na jakieś nieprzyjemności, które mogłyby wynikać z brudnego cylindra. Żaden kapelusznik nie mógł sobie przecież na to pozwolić!
Zrezygnowała z dalszego sprzątania, które i tak ograniczało się tylko do kilku ruchów ręki, w której znajdowała się szmatka, która o dziwo nie była jeszcze w opłakanym stanie. Opadła ciężko na fotel i odchyliła głowę w tył, jakoś główną atrakcją stał się nagle sufit, na którym na dłuższą chwilę zawiesiła swój wzrok. Z czasem jednak jej powieki przez panującą w całym domu ciszę stawały się coraz cięższe, aż w końcu opadły całkowicie, a ona sama oddała się mimowolnie w ręce Morfeusza.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 28 Listopad 2011, 12:44
Lokiego ogarnęło dziwne uczucie trudnej do wyjaśnienia słabości. Wyszedł z lokalu płonąc jeszcze nie do końca zagaszoną wściekłością. Poczucie porażki miażdżyło go od środka. Bo choć można powiedzieć, że w fizycznej walce odniósł zwycięstwo to nie mógł pozbyć się wrażenia klęski poniesionej na polu słownej batalii. Oczywiście. Zdawał sobie sprawę, że reakcje Fausta były takie, a nie inne bo uświadomił bu bolesny fakt, który do tej pory bez cienia wątpliwości odpychał od siebie i w tej materii udało mu się wygrać, ale w pierwotnych założeniach sam wychodził z tej potyczki bez jednego nawet zadraśnięcia, a teraz czuł, że kilka słów wypowiedzianych przez Fausta pozostawiło wyraźne blizny na jego psychice, a raczej posypały solą jątrzące się od dawien dawna rany. Co gorsza, zdradził się niepotrzebnie z jedną ze swoich największych słabości, jednak dopiero teraz uświadomił to sobie w pełni. Dlaczego nie podążył za planem? Zawsze, bez względu na wszystko podążał za planem i teraz nie miał pewności kiedy był bardziej demoniczny, wtedy, czy teraz? Z resztą, odnosił wrażenie, że to wypadkowa tych dwóch różnych osobowości, odzwierciedlana poniekąd przez dwukolorowe ślepia dała taki a nie inny efekt. No cóż, nie miał teraz siły dumać nad konsekwencjami, później się przekona co wyjdzie z tego całego zamieszania z Faustem. Teraz bowiem dopiero w pełni zdał sobie sprawę z faktu, że jest wycieńczony. Zapomniał jakie to uczucie. Był też... Głodny. Potwornie głodny. W pewnym momencie przystanął aż, bo dostrzegł kątem oka własne odbicie w jednej z wystaw. Wyglądał jak cień samego siebie. Policzki mu się zapadły, dwa fioletowe półksiężyce pod oczami świadczyły o całkowitym wyczerpaniu. A włosy? Włosy były niemal siwe, wypłowiałe i pozbawione blasku. Gdy przejechał po nich palcami został mu w dłoni niemal cały kołtun! Przesadził. Zbyt rozrzutnie popisywał się ostatnio swoimi zdolnościami. Pragnienie, uczucie pożądania wstrząsnęło nim niemal spazmatycznie, gdy minęła go jakaś dziewczyna. Spojrzał na nią zachłannie. Jak miał niby cokolwiek upolować wyglądając tak jak teraz? Wyprostował się i westchnął. Na iluzję powinno wystarczyć mu sił, o ile nie będzie nadmiernie złożona. Poprawił więc jedynie niektóre elementy własnego wyglądu. Wyczernił włosy, dodał skórze koloru, wypełnił zapadnięte poliki całkiem niezłą wizją. Oczywiście, ktokolwiek zdolny choć odrobinę jeśli chodzi o telepatię, czy kwestie blokady umysłu przejrzałby tę szaradę na wylot i to bez cienia zawahania, ale tym, mężczyzna zdawał się nie przejmować. Nieco więcej wysiłku włożył w utworzenie iluzorycznego złotego wisiorka, bo musiał też wytworzyć iluzję działającą na zmysł dotyku, ale liczył, że nie będzie mu to zbyt długo potrzebne.
-Przepraszam!-wykrzyknął za dziewczyną, gdy wszystko było gotowe-Musiał zsunąć się pani z szyi-zakomunikował demonstrując błyskotkę. Dziewczyna zaczerwieniła się i zaczęła, rzecz jasna przeczyć, ale nie protestowała gdy zawiesił jej przedmiot na szyi. Zaprosił ją na spacer, a ona jedynie skinęła głową. Uśmiechnął się lekko, starając się przy tym powstrzymać przed wyrwaniem jej duszy na siłę, rezygnując z rozkosznego smaku, czy dłuższego i lepszego działania na koszt szybszego zaspokojenia niemożliwego do opisania głodu. Wytrzymał jednak kilkunastominutowy spacer ulicami, aż w końcu trafili do parku. Dziewczę nie miało zbyt złożonej osobowości. Jakby się nad tym zastanowić, nie była też nadmiernie urodziwa co tłumaczyło jej podatność na zdecydowanie zbyt szybkie i zuchwałe zaloty. Mężczyzna uśmiechnął się gdy usiedli naprzeciwko siebie na ławce i pochylił się, by musnąć jej wargi swoimi. Dziewczyna naprężyła się jak struna i przysunęła do niego nieznacznie, zupełnie tak, jak gdyby w życiu niczego nie pragnęła bardziej niż tego właśnie pocałunku od nieznajomego. Później było już tak jak zawsze, cień przerażenia na obliczu i w jasnych oczach. Odmalowujący się nań ból i rozpacz. Jakże bezsilne były jego ofiary. Sam proces musiał dla nich ciągnąć się w nieskończoność, choć w rzeczywistości, trwał zaledwie kilka minut. Demon odsunął się od pustego naczynia z lekkim uśmiechem. Czuł się znacznie lepiej, mimo iż właśnie spoglądał na najprawdopodobniej najbrzydszy ze wszystkich swoich posiłków. Nie miał pojęcia jak to możliwe, że wcześniej nie zauważył iż jego ofiara jest kobietą grubo po czterdziestce przypominającą bardziej mężczyznę, niż cokolwiek innego. Wzdrygnął się mimowolnie. Ale miała dobre serduszko, które smakowało zaiste rozkosznie... To była ta pełna połowa szklanki. Podniósł się z ławki patrząc na puste opakowanie z cieniem pogardy. Wątpił by ktokolwiek, czy cokolwiek zamierzało w nie wchodzić więc z pewnością za kilka godzin, ciało stanie się zwłokami i Faust będzie miał prawdziwą zagwozdkę. Niemożliwe przecież, by tak małe nacięcie na skórze było przyczyną zgonu. Loki wzruszył ramionami i dziarskie kroki skierował ku rezydencji. Chwilę trwało zanim poczuł jak magiczna energia reperuje jego ciało. Jak włosy gęstnieją i nabierają blasku, jak skóra nabiera zdrowszej barwy. Natychmiast jednak zapomniał o zmęczeniu a i dołek psychiczny zdawał się zapełniać tą tajemniczą siłą.
Wchodząc do domu wyglądał już całkiem zdrowo i miał się naprawdę nie najgorzej. Choć wyrwy na psychice wciąż jakoś mu tam dokuczały, to uczucie samozadowolenia zdawało się spychać je na boczny tor. Przystanął gdy spostrzegł drzemiącą na kanapie Adrien i mimowolnie uśmiechnął się kącikami warg. Była doprawdy śmiesznym stworzonkiem. Nie miał pojęcia dlaczego właściwie zgodziła się u niego pracować, ale od samego początku dostrzegał nieprzystawalność jej charakteru do pełnionych funkcji, no i nie mógł się pozbyć wrażenia, że ta charakterna laleczka czegoś od niego chce... Co oczywiście dramatycznie ograniczało jego poziom zaufania do jej osoby i było przyczyną rozpoczęcia poszukiwań kogoś jeszcze do pełnienia roli jego prawej ręki. Jakby nie patrzeć musiał to być ktoś, komu by ufał, najlepiej ktoś na kogo miałby jakiegoś haka. Na Beatrice takowego nie posiadał, ale można chyba powiedzieć, że trzymał ją dla rozrywki.
-Nie pozwól mi przeszkadzać-powiedział na tyle głośno, że musiała go usłyszeć nawet w samym krańcu krainy Morfeusza. Na dźwięk jego głosu pojawił się też nagle arlekin, który począł się ocierać o jego nogi z cichym pomrukiem, na co odpowiedział pogłaskaniem go po czubku głowy, po barwnym futerku.
-Nie spodziewałem się ciebie tutaj Beatrice, szczerze mówiąc odnosiłem już wrażenie, że jesteś wszędzie tam gdzie mnie nie ma... Czego chcesz? Niczego akurat od ciebie nie potrzebuję-starał się zignorować fakt jak miłą była świadomość, że nie wrócił do czterech pustych ścian a do pomieszczenia, w którym poza kotem znajdowała się jeszcze jedna osoba. Nawet jeżeli w żaden sposób nie uważał jej za towarzystwo bardziej od kota godne, bo tak samo chodziła własnymi ścieżkami i tak samo wykazywała zainteresowanie jego osobą tylko i wyłącznie dlatego, że czerpała z tego jakieś swoje zyski.
Czy powinna poważnie zastanowić się nad pracą u Lokiego, skoro ten, trzymał ją tutaj tylko dla rozrywki? Uwielbiała być w centrum uwagi, ale jakoś niczyim błaznem nie zamierzała zostawać. Niestety niewiedza Kapelusznika nie pozwalała jej na snucie pewnych wniosków. Chodź teraz nadarzyła się okazja by bardziej poznać zamiary samego Amadeusza. Właściwie nawet gdyby faktycznie nie miał co do niej jakiś poważniejszych planów, bo to w sumie kolejny powód, dlaczego stała się jego służką, ciekawa jego tajemnic - zaryzykowała utratą swobody - chodź na razie na jej brak nie narzekała. W zamian w końcu otrzymała klucze, dostęp do takiego pomieszczenia rekompensował nawet niezależność, która najprawdopodobniej z czasem zacznie maleć, aż w końcu (tak jak w przypadku Cyryla) stanie się tylko i wyłącznie zależna od niego. Z reguły bardzo szybko się do kogoś przywiązywała, o ile ten potrafił zapewnić jej atrakcje. A nie miała wątpliwości, że w towarzystwie Pożeracza Dusz jej ich zabraknie. Głos mężczyzny jakoś ją nie ucieszył, chodź spodziewała się, że prędzej czy później przyjdzie i nie da jej spokoju, nie sądziła, że ta chwila nadejdzie tak szybko. Chyba, że to ona, śpiąc.. pół snem kompletnie zapomni o rzeczywistości, oddając swoje ciało w pełni woli Morfeusza. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, przekręcając się na drugi bok. Uniosła na chwilę drobną dłoń do góry, by pomachać nią w jego stronę, zupełnie tak jakby się z nim żegnała. Chyba nazbyt wiele sobie pozwalał (na co jednak Loki się godził, proponując jej pracę u siebie), nie dość, że leniła się, to jeszcze pozwalała sobie na decydowanie o tym, kiedy chce go widzieć, a kiedy nie. Czyżby ich role się odwróciły? Nie na długo, bo zaraz, Adrien jakby poparzona podniosła się do siadu (wcześniej nijak nie przypominało to siedzenia na fotelu) , przykładając do swojego różowego łba rękę, by oprzeć się o oparcie fotela. - My honey~ - rzuciła melodyjnie w jego stronę, chodź jej głos nadal wydawał się być senny i zmęczony. Przetarła zaspane jeszcze ślepka i odwróciła głowę w jego stronę, zaczynając swoją wędrówkę dwubarwnymi ślepiami od jego nóg, a kończąc na jego twarzy, gdzie szybko odnalazła jego ślepia. - Me oczy się radują, a ciało płonie kiedy jesteś w pobliżu, nie mogę sobie pozwolić na sen! - rzuciła ironicznie, z udawaną skruchą, a dla większego przedstawienia, przysunęła drugą, wolną dłoń do swojej klatki piersiowej i przekrzywiła głowę na drugą stronę, wyginając znów w ten sam sposób swoje wargi, by udawać zasmuconą.
Zaraz jednak jej mina zbladła, kiedy do jej uszu doleciały kolejne słowa Marionetkarza (bo kieruję się profilem). Odrzuciła w tył jasne pukle włosów i zerknęła na niego spod przydługiej już grzywki, dla pewności, czy aby jej cylinder jest na swoim miejscu, zerknęła na stolik obok. Na szczęście z jej skarbem nic się nie stało, co prawda o wiele cenniejsze były rzeczy znajdujące się w nim. Nasunęła szybko nogę na nogę, zsuwając nieco kawałek swojej sukienki ze swoich nóg. Uśmiechnęła się do niego zadziornie, jakby zachęcając go do czegoś. Zaraz jednak nie dając mu już większej możliwości obserwowania jej odsłoniętych nóg, podniosła się z fotela i skierowała w jego stronę.
- Nie cieszysz się, że jestem? Och, okrutny! - zaczęła powoli, ani na chwilę nie zatrzymując się. Przystanęła dopiero wtedy, kiedy osiągnęła swój limit co do bliskości drugiej persony. Mimo wszystko nadal czuła się nieswojo w jego obecności, aczkolwiek w żaden sposób tego nie okazywała. Był wyjątkowo urodziwy i pewnie gdyby nie fakt, że tymczasowo nie interesowała się takimi sprawami, pewnie już dawno zaczęłaby się do niego przystawiać. Poza tym hamowała ją jeszcze jedna, bardzo ważna kwestia - była tylko jego służką.
- Przyszłam Cię odwiedzić, zobaczyć co u Ciebie, jak sobie radzisz sam w tak dużym domu. Nie czujesz się czasem samotny? - zażartowała, uśmiechając się szeroko, ale, o dziwo - szczerze. Nawet pozwoliła sobie na odrobinę swobody i przesunęła opuszkami palców po jego policzku, by zaraz, jakby przestraszona jego reakcji, zabrała ją z powrotem do siebie, by wpleść ją w swoje cyklamenowe pukle. - Życzysz sobie czegoś, Mój Miły? - rzuciła zaraz, unosząc kącik ust w tym Adrienkowym, ironicznym uśmieszku, który w większości odnosił się do tego, w jaki sposób się do niego zwracała. Miała już w nawyku nazywanie wszystkich po swojemu, poczynając od tych mniej ironicznych i słodkich zwrotów (czasami całkiem normalnych), a kończąc na tych przesłodzonych, w których aż trudno było nie wyczuć ironii. Szczerze powiedziawszy sama Beatrice była jedną wielką ironią, a jej rasa jedynie to potęgowała. Może chwilami koloryzowała swój charakter i udawała kogoś kim tak na prawdę nie była, ale jakoś nigdy tego nie żałowała, ba! Brnęła głębiej i głębiej, póki jej limit, czy też dobra wola, tudzież naiwność innych nie przekraczała swoich granic. Nie była do szpiku kości złą istotką (mimo napadów gniewu jakie miewała ostatnio bardzo często), raczej próbowała pogodzić ze sobą kilka spraw właśnie przez takie zachowanie. Hak na nią był tylko jeden, co prawda strasznie banalny, ale przytłaczający jej osobę - bała się ludzi, ich zachowań, nawyków, stylu bycia. Wszystko w nich było takie dziwne, zbyt impulsywne. Odnosiła wrażenie, że zwykły człowiek, nie robiąc nic nadzwyczajnego bardziej odbił by się na jej psychice, niż stworzona do tego, nieludzka istotka, która za wszelką cenę próbowała by ją zniszczyć - od środka.
A porównanie go kota było całkiem urocze. Wcale by się nie obraziła gdyby ktoś porównywał jej charakter i styl bycia z kotem. Osobiście byłaby nawet z tego zadowolona, mimo świadomości podobieństwa do jakiegokolwiek zwierzęcia. Chyba nie zrobiłaby sobie nic z tego przez fakt, jak bardzo uwielbiała kotki. Urzekały ją ich jasne, różowawe poduszki i wiecznie puszysty (chodź u niektórych ras bywały pewne wątpliwości), poruszający się ruchem falistym ogonek, który w miłą chęcią urwałaby im i zabrała samej sobie. Może to czas na to, by zastanowić się nad kolejnym hobby? Zbierała już oczęta innych, chodź w swojej kolekcji przez cały swój żywot miała ich niewiele. Ogony to w sumie całkiem dobry pomysł, gorzej z realizacją. Niby miała możliwość znalezienia swojej pierwszej ofiary, ale wątpiła, by Loki pozwolił jej na coś takiego. Każdy właściciel z reguły dba o swojego małego podpieczonego.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 28 Listopad 2011, 21:35
Można powiedzieć, że oboje czerpali z tej współpracy korzyści nieco inne niż oczekiwało to drugie. Bo jakby nie patrzeć, mimo całego swojego geniuszu, Lokiemu nie przyszedłby do głowy tak poroniony plan... To znaczy, ten w którym Adrien 'nawraca go na ścieżkę dobra' i czyni z niego swego niewolnika. Całość tego zdania miała w sobie tyle abstrakcji, że aż sam nie byłby pewien, czy takie zdanie miało w ogóle rację bytu i czy mogło istnieć. Było jak... Jak... Jak paradoks? Coś w tym stylu, mogło istnieć na papierze, ale nie w rzeczywistości. Zwłaszcza w przypadku kogoś, kto tak jak Amadeusz nie wierzył w te wszystkie średniowieczne podziały na dobro i zło, czy czarne i białe. Choć ktoś przesądny mógłby powiedzieć, że istota pożerająca dusze innych i czerpiąca z nich energię jest po prostu zła, to jednak sam zainteresowany nie zgodziłby się na podobną kwalifikację. Po prostu nie bawił się w to wszystko i dlatego też dzielił rzeczy nie na dobre i złe, a na opłacalne i nieopłacalne... W dużym skrócie. Jeśli więc coś przynosiło mu zysk to było dobre. Prawda? No, prawe. Jednak nie wdrażajmy się niepotrzebnie w szczegóły, które Amadeusz sam odrzucał od siebie. Tu właśnie wkraczamy też w sferę tych tajemnic, do których dobrać się chciała Beatrice. To nie było łatwe, nawet z kluczami do jego mieszkania. Bo Loki swoich interesów pilnował dobrze. Jak już było kiedyś wspomniane, nigdy nie trzymał pełnych informacji w jednym miejscu... Rozrzucał ich strzępy to tu to tam, tak by trzeba było znaleźć przynajmniej kilka jego kryjówek, żeby cokolwiek skompletować, a było ich więcej niż dwie, do których Adrien miała dostęp. Jak już było wspomniane, mężczyzna nie ufał jej dostatecznie. Aczkolwiek obserwowanie jej zmagań z jego sekretami będzie doprawdy zabawne... To tyle jeśli chodzi o rozrywki. Najwyraźniej Beatrice wczuwała się w rolę błazenka, biorąc pod uwagę jej przedstawienie, na które Loki odpowiedział jedynie krzywym grymasem.
-Oczy się radują, a ciało płonie powiadasz?-rzucił z powątpiewaniem i pokręcił lekko głową. Po czym wzruszył ramionami-Jeśli tak wyglądasz kiedy Twoje ciało płonie, to nie wróżę Ci... Świetlanej przyszłości-rzucił słabym żartem. Aczkolwiek fakt faktem, nawet śliczne i zgrabne nóżki Adrien w tej chwili niespecjalnie przyciągały jego uwagę. Może dlatego, że miał świadomość iż w tej chwili interesował ją inny samczyk? Nie, skąd, nie czytał jej w myślach, ale interesował się swoimi pracownikami.. Zwłaszcza takimi, którzy mieli klucze do jego domu. Przekrzywił nieznacznie głowę widząc jak dziewczyna zbliża się do niego tym swoim kocim krokiem. Tak, coraz więcej analogii dostrzegał pomiędzy nią a tym właśnie zwierzęciem. Wywrócił oczyma słysząc jej wyrzut i żal. Nie cieszył się? Hm, a to dziwy. Jeśli Adrien kiedykolwiek miała okazję widzieć jak on się cieszy, to powinna była to nagrać, bo nikt nie uwierzy. Służka. Cóż, istniał pewien fetysz sugerujący, że właśnie dziewczyny pełniące tę funkcję były dla mężczyzn bardziej atrakcyjne, ale Loki chyba nie był klasycznym fetyszystą. Choć pewnie nie odmówiłby, gdyby zasugerowała mu jakieś zainteresowanie. Aczkolwiek wątpił, by jego koncepcja ich relacji przystawała do jej. On wolał bowiem, związek biznesowy z przyjemnym łóżkowym dodatkiem, nic więcej... A ona? Kobiety z reguły wolały i chciały czegoś więcej... Ich problem, bo Loki nigdy głośno nie przyzna się, że czasami o niczym innym nie marzy jak spojrzenie w czyjeś oczy z tym poczuciem absolutnej i bezwarunkowej adoracji... Akceptacji bez względu na wszystko.
Zmarszczył lekko brwi na wzmiankę o samotności.
-Rzadko tu bywam, więc raczej nie... Masz wyjątkowe szczęście, że akurat postanowiłem odwiedzić ten dom... Bo mogłabyś się nie doczekać.-oznajmił. Uniósł nieznacznie jedną brew, gdy opuszki jej palców powędrowały po jego poliku. Do licha, czego to dziewczę właściwie chciało?
-Nie boisz się, że Twój... Jak mu tam... Cyryl? Tak, chyba tak.. Nie boisz się, że mógłby poczuć żądełko zazdrości-uśmiechnął się z satysfakcją. Cóż, większość ludzi nie lubiła świadomości, że każdy ich krok jest pilnie obserwowany. No, ale Loki nigdy nie krył się z faktem, że pilnuje tego co uważał za swoje, a w chwili podpisania z nim kontraktu, Adrien niemal jednoznacznie zrzekła się swojego brawa do wolności wyboru. Odchrząknął i poprawił marynarkę.
-Tak jak wspominałem, akurat niczego od Ciebie nie chcę, ale skoro już tu jesteś... Cóż, możesz mi przygotować kąpiel i uszykuj nowy garnitur... Poza tym, przydałoby się pranie.-rzucił z głowy. No bo skoro faktycznie była pod ręką, to mógł ją wykorzystać. Z resztą płacił jej za coś prawda? I gwarantował doprawdy godne pozazdroszczenia warunki. Wzruszył lekko ramionami po czym wyminął ją, ostentacyjnie rzucając na ziemię marynarkę, a zaraz po niej koszulę. Następnie wskoczył na kanapę robiąc sobie z rąk zagłówek. Następnie łypnął na dziewczynę spod przymrużonych oczu.
-A ty? Czujesz się samotna? Bo wiesz, mam dosyć dużą wannę-zastanawiał się jak daleko może się posunąć zanim urazi jej kobiecą dumę. Lubił popychać ludzi do granic. Co ostatnio skończyło się bójką, ale o tej lekcji zdawał się już zapomnieć... A może po prostu chciał przyśpieszyć owo zapomnienie?
To prawda, ale niczego nie można z początku, kiedy jeszcze Adrien nie zabrała się za jego realizację (chodź kto wie w jaki sposób będzie do tego brnąć?) skreślać.
Każde jej myśli, postanowienia, czy zwyczajne plany, były wręcz absurdalne i z początku nie nadające się do realizacji. Jak już jednak kiedyś wspomniałam - Adrien walczyła o to, co było dla niej bardzo ważne, plan należący do niej był czymś co jeszcze bardziej chciała wprowadzać w życie. Ktoś tak egoistyczny jak ona (chodź chwilami próbuje to nieco naciągać), nie obejdzie się bez realizacji swoich racji, a że padło na Lokiego.. Czysty przypadek? Widocznie musiał mieć w sobie coś, co nie pozwoliło jej myśleć o nim, jak o kimś ważnym - pod tym względem, że za wszelką cenę go chciała zmienić. Oczywiście dla własnych - wymienionych wyżej - korzyści. Potrafiła, nawet przez swoją niewiele zyskać wiele takich okazji, których z reguły nie wykorzystywała, bo albo były mało zabawne, albo straciła na cokolwiek ochotę. W tym wypadku było inaczej i nawet niepewną, najmniejszą okazję na bliższe poznanie Lokiego brałaby wyjątkowo poważnie. Skoro już zgodziła się na bycie jego służką, potrzebowała nie tylko materialne korzyści z tego przywileje. Chciała czegoś więcej. Wściekała się w środku z niewiedzy. On, mógł wiedzieć już o niej wszystko, a ona? Była w kropce. Prócz jego tożsamości wiedziała o nim niewiele. Taki tok myślenia może nie pasował do jej charakterku, ale na prawdę po części zależało jej też na tym, by dobrze wykonywać to, za co się zabrała. Jeżeli już miała pewne informacje wykorzystać przeciw niemu, to wolała to zrobić dla własnych korzyści - mógł więc być pewien, że nikomu raczej nie pisnęłaby słówka. W końcu za darmo zadowoliłaby również inną personę, a tego z reguły za darmo nie robiła. Chodź kto wie, może za odpowiednią opłatą wygadałaby wszystko? Trudno jest w tej chwili stwierdzić, co zrobiłaby z tą wiedzą. Z reguły nie zastanawiała się nad takimi sprawami i czerpała z każdej chwili najwięcej przyjemności, niezależnie od późniejszych konsekwencji.
- Ojejciu! - zacisnęła mocniej dłoń na swojej klatce piersiowej, tym samym marszcząc materiał karminowej peleryny w swoich palcach. Po chwili wypuściła go bezceremonialnie, by zerknąć na niego ze spokojem. - Nie wiedziałam, że dorabiasz jako wróżka. Ile płacę? - rzuciła, z cynicznym przekąsem na końcu, jakby takie docinki wcale już ją nie bawiły. Oczywiście, że nie, bo po części, zdawała sobie sprawę z racji Lokiego, która niemiłosiernie targała nią w środku. Aż skrzywiła się na samą myśl o tym wszystkim, nigdy nie lubiła przyzwać komuś racji, nawet jeśli na głos tego nie robiła, Amadeusz już pewnie o tym wiedział.
- Jak widzisz bardzo się cieszę z Twojego przybycia.. - dodała nieco ciszej, przeczesując palcami swoją grzywkę, zaczesują ją w tył. Powoli zaczynało ją to męczyć, jeśli szybko nie zmieni całej tej, co prawda to prawda - napiętej nieco atmosfery - a przynajmniej taka była dla niej. Bo gdyby tylko mogła, już dawno rzuciłaby mu się do gardła. Swoją drogą.. Miał bardzo ładne ślepka, kilka ruchów ręką i smukłymi palcami i już byłby jej. Szkoda tylko, że reszta ciała z pewnością by jej to utrudniała.
- Cyryl? Skąd.. Stop. Niemalże warknęła na samą siebie w myślach. Nie mogła teraz pokazać mu jak bardzo zależy jej na jego personie, to by aż nazbyt do usatysfakcjonowało. Uśmiechnęła się po chwili kącikiem ust, odrzucając w tył, jeden z kosmyków swoich włosów, by ten dołączył do reszty, które kaskadą opadły na jej drobne, nieco dziecinne ramiona. - Właśnie tego oczekuję! - zaśmiała się melodyjnie, zaraz przekrzywiając głowę w bok, by ukryć za kurtyną włosów zmieszanie, jakie powoli zaczynało odwzorowywać się na jej jasnych policzkach, które stawały się różowawe, nie tak intensywne jak jej włosy, aczkolwiek widoczne i wyjątkowo żenujące. Musi się nauczyć lepszego maskowania swoich odczuć w danej chwili, czasami zachowywała się jak zwykły człowiek. Na samą myśl aż cała zrobiła się czerwona, kiedy tylko powoli wracała do siebie, bez większego problemu odnalazła swoimi tęczówkami jego sylwetkę.
Zerknęła na ubrania, które po sekundzie znalazły się już na ziemi. Zmrużyła ślepia z niezadowolenia, była pewna, że to właśnie ona będzie musiała się ich stamtąd pozbyć. Niemalże warknęła pod nosem, a ta cecha była już przez nią tak wyuczona, ze postronny obserwator musiałby się zacząć poważnie zastanawiać nad tym, czy przypadkiem Zjawa nie ma nic wspólnego z wilkiem, czy rozglądać się za zwierzęciem. Łypnęła na niego spode łba i cmoknęła, powoli robiąc krok w jego stronę, tylko po to by schylić się po ubrania na ziemi. Zgarnęła je szybkim ruchem ręki z podłogi, złożyła starannie i położyła na najbliższym jej meblu - padło na fotel.
Naszykowanie mu kąpieli wcale nie należało do trudnych zadań, ale.. Czy on stracił wszystkie rozumy? Ona plus pranie - z pewnością nie wyniknie z tego nic dobrego. Aż przygryzła z zażenowania wargę. - Mhm. - na więcej słów nie było ją stać. Jedynie odwróciła się zgrabnie na pięcie i kierując się w stronę łazienki, zajęła czymś swoje łapki. A mianowicie - zaczęła rozpinać pelerynę, która po chwili zsunęła ze swoich ramion. Szybko obrała zupełnie inny kierunek niż łazienka - wolała wpierw naszykować mu garnitur, a dopiero później zająć się kąpielą. Może jeszcze pomoże mu się rozebrać i umyć? Kiedy znalazła się w jego sypialni, chodź cholera wie, ile on ich tu miał, od razu,nie rozglądając się za bardzo skierowała się w stronę szafy, uprzednio zostawiając swoją górną część garderoby (pelerynę) na łóżku obok. Wyjęła z niej czarny, prosty garnitur i rzuciła go obok swojego odzienia. Westchnęła cicho, kierując się w stronę wyjścia z pokoju. Jakieś to było upokarzające dla niej samej! Za nic brała do siebie słowa innych, ale sama, odczuwając to czuła się jeszcze gorzej. Całą drogę do łazienki, klęła, bądź wydobywała ze swojego gardła dziwne, bliżej niezidentyfikowane dźwięki. Odkręciła kran, celowo ustawiając na chłodną wodę. Nie interesowało ja to, czy takowa będzie mu odpowiadać, czy też nie. Sama zaś oparła się tyłem o krawędź wanny, wsuwając do połowy jedną z kabaretek. Czyżby zamierzała skorzystać z jego propozycji? Czemu nie.
Nie miała pojęcia czy w ten sposób dowie się o nim czegoś więcej, ale skoro już zobowiązała się do zmiany jego nastawienia, którego on sam nie potrafił w żaden sposób określić, na te, może niekoniecznie dobre, ale odpowiednie - to powinna próbować wszystkiego, każda sytuacja na zbliżenie się do niego, nieistotne, że fizycznie, musiała wykorzystać. Wiedziała, że taka może nadarzyć się dopiero za jakiś czas. Dłuższy czas.. Bo jak już sam Loki zauważył, raczej unikała jego towarzystwa. Chodź ona stwierdziłaby bardziej, że unika Świata Ludzi, a w Krainie Luster nie chciała się z nim pokazywać, to mogłoby wpłynąć znacząco na jej relację z Cyrylem, chodź.. czy w ogóle jakieś były? Pisarzyna z tego co zaobserwowała, wcale nie był nią zainteresowany.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 29 Listopad 2011, 00:15
Charakterek Adrien był jakby stworzony dla Lokisiowej rozrywki. Jakby nie patrzeć, deptanie czyjegoś ego było zabawne nawet w chwilach największego doła psychicznego. Obserwowanie jak jej własne cele, czy zamierzenia spełzają na niczym, wobec jego nikczemnych postępków było prawdziwym ukojeniem dla jego całkiem niedawno stratowanego poczucia własnej wartości, po którym to Faust skakał jak Izaya po telefonie nastolatki w którymś tam odcinku DRRR... Ambicje Beatrice sprawiały więc, że Loki miał do niej stosunek ambiwalentny. Z jednej strony wiedział, że nie może jej powierzać poważniejszych zleceń i powinien czym prędzej pozbyć się jej, jako nieużytecznej, ze swojego otoczenia, ale z drugiej, takie właśnie rozrywki po ciężkim dniu, jakie zapewniała mu w tej chwili, były doprawdy warte znoszenia wszelkich komplikacji. Tym bardziej, że jeśli chodzi o dbanie o bezpieczeństwo własnych interesów, Lokiemu nie można było zarzucić jakichkolwiek niedopatrzeń, żył więc w przekonaniu, że bez względu na to, co też jej strzeli do tego różowego łba, będzie w stanie wyjść z sytuacji obronną ręką. Od poważnych kwestii miał za to inne indywidua i tak też toczył się jego los.. Tak naprawdę daleki od kogokolwiek, zawsze sam, pozwalał innym myśleć, że jest dokładnie odwrotnie. Odpowiadało mu, by jego podopiecznym zdawało się, że są tymi wyjątkami, które cokolwiek o nim wiedzą, które są dla niego ważne. Wtedy pracowali sprawniej, tłumacząc sobie, że zasłużyli na podobny zaszczyt. Fakt, że byli wykorzystywani to już osobna kwestia. Loki był bowiem prawdziwym mistrzem żerowania na takich właśnie emocjach i ambicjach, chęciach znalezienia się ponad szarą masę. Dlatego uczynił z siebie taką wielką zagadkę... To jest, między innymi dlatego. To miało wiele praktycznych zastosowań, choć bywało upierdliwe.
-Na te i inne pytania odpowie Ci tylko tarot-odparł z przekąsem. No, skoro miał być wróżką to pełną gębą nieprawdaż? Choć akurat przypuszczał, że panie parające się tym zawodem od informowania o kwocie należnej za swoje usługi się nie powstrzymywały. Aczkolwiek taka odpowiedź pasowała w jego odczuciu znakomicie do paradoksalnego porównania jego zacnej osoby do jasnowidza, czy wróżbitki. Jakież to niedopatrzenie. Byłoby uwłaczające, gdyby nie zabawne jednocześnie.
-Tak, wręcz promieniujesz radością słońce ty moje... Aczkolwiek wygląda mi na to, że bardziej cieszy cię obijanie się pod moim dachem. Przypomnij mi raz jeszcze za co ci płacę? Za spanie na mojej kanapie? Od tego mam kota...-raz jeszcze lekko przekrzywił głowę, by uważniej przyjrzeć się sylwetce kapelusznicy. No tak, dlaczego w ogóle starał się zrozumieć jej zachowanie. Przecież miało być nielogiczne, skoro w naturę jej rasy wpisany był cień obłąkania? Szalona, czy nie, z całą pewnością nie sprawdzała się w wyznaczonych zadaniach.. I jeszcze uganiała się za cokolwiek niegodnymi kandydatami na amantów. Loki bowiem, jak na informatora przystało, pociągnął za parę sznurków by dowiedzieć się co nieco o tym ewidentnym obiekcie zainteresowania jego służbistki... Zwłaszcza odkąd widział ich razem na balu, na którym to jego własna pracownica nie raczyła się przywitać! Tak, czy inaczej, mężczyzna ów, był prawdopodobnie, w stanie psychicznym jeszcze gorszym i mniej stabilnym niż sama Beatrice, a to już całkiem imponujące osiągnięcie. Toteż, jako pracodawca, a najwyraźniej i swatka po godzinach, Loki postanowił wybić jej ten związek z różowego łebka.
-Oczekujesz, że będzie zazdrosny? W takim razie zamiast podejmować dość nieudolne próby smyrania mnie w czterech ścianach na oczach mojego nieletniego kota, powinnaś to robić bardziej publicznie. Wtedy jest szansa, że to zauważy, aczkolwiek wątpię, by miało go to ruszyć. Sądzę, że w jego mniemaniu viagra to wodospad... Jeśli domyślasz się co próbuję Ci powiedzieć w ten jakże wysublimowany sposób-uśmiechnął się lekko-Poza tym, z tego co rozumiem w jego typie są bardziej... Subtelne panienki... Ty masz w sobie tyle delikatności co krasnal wymachujący toporem wojennym we Władcy Pierścieni... Albo Ork. Bez urazy.-zakomunikował bezlitośnie, jednocześnie przeciągając się, aż coś strzeliło mu w plecach. Zawsze lubił to dziwne uczucie przeskoku chrząstek w kręgosłupie. Uśmiechnął się, gdy jego ciało spotkało się z miękką poduszką kanapy. Następnie patrzył jak Adrien zabiera się do zadań. Cokolwiek nieudolnie, trzeba przyznać. Matko, dlaczego on ją w ogóle trzymał? Laufey poradziłby sobie lepiej z tą misją.
-Mhm.. Miałem na myśli zanieś je do pralni chemicznej w wolnym czasie a nie sama pierz bo bóg raczy wiedzieć co by się stało z moimi garniturami gdyby twoje zdolne rączki zabrały się za ich czyszczenie. Pozbawiłabyś mnie pewnie połowy garderoby.-postanowił wyjaśnić o co mu chodziło, bo naprawdę nie chciał się któregoś dnia obudzić z całą szafą mini-garniturków dla zielonych gnomów. Nie miał przecież ani końca tęczy, ani garnuszka ze złotem.
Wsłuchiwał się w tupot jej nóg i ciche pomrukiwania, które roznosiły się echem po pustym mieszkaniu. W ciszy każdy dźwięk był potęgowany kilkakrotnie, a ich obecność była jedyną rzeczą powstrzymującą go przed pogrążeniem się w całkowitej melancholii. Na tych kilka chwil, gdy pozostał sam ze sobą, pozwolił sobie na zdjęcie maski cynika i złośnika. Został sam ze sobą, z myślami, które krążyły wciąż wokół jednego zagadnienia, przypadkiem poruszonego tego dnia przez aż dwie osoby. Czy to zaczynało być aż tak oczywiste? Czy cały świat widział już jak bardzo czuje się sam? Westchnął wypuszczając powietrze ze świstem z płuc, a arlekin wskoczył mu na kolana, by za chwilę zwinąć się w kłębek na jego brzuchu i począć cichutko mruczeć. Jedynie przed zwierzęciem nie musiał nikogo udawać. To potrafiło być tak strasznie męczące. Z jednej strony miło było wrócić do domu, w którym ktoś na niego czekał, nawet jeśli była to ta interesowna i złośliwa bestyjka Adrien, ale świadomość, że nie mógł z nikim porozmawiać... To było coś, co miażdżyło go w największym stopniu. Wątpił, by kiedykolwiek był skłonny otworzyć się na kogoś na tyle, by pozbyć się tego wrażenia całkowicie, a to oznaczało niekończące się soliloquia, rozmowy z samym sobą, rozmowy, które przecież nie dawały żadnej odpowiedzi. Ostatecznie przeczesał palcami włosy i strącił z siebie zwierzę, które zafuczało i odbiegło w sobie jedynie znanym kierunku. Sam mężczyzna ruszył do łazienki gdzie zastał... Adrien? Znów przywołał na twarz swój znany już i rozpoznawalny pół-uśmiech.
-Wiesz, że żartowałem z tą wspólną kąpielą prawda?-zapytał spokojnie nie mogąc powstrzymać chichotu-Jesteś doprawdy urocza gwiazdeczko, ale ta woda jest za zimna-zauważył, po czym skupił spojrzenie na zebranej w wannie cieczy, by przy pomocy swoich zdolności hydrokinezy zwiększyć jej temperaturę.
-Zastanawiasz mnie doprawdy... Czego właściwie chcesz?-spytał w końcu wprost, wbijając w nią zaciekawione spojrzenie dwukolorowych ślepi. Jednocześnie zsunął z bioder spodnie, pozostając w samych bokserkach. Zastanawiał się do jakiego stopnia roznegliżowania będzie musiał dojść zanim dziewczyna się speszy i ucieknie. Bo mimo wszystko wątpił w jej chęć zostania jego kochanką.
Temat wróż i jego dorywczej pracy wróżbitki odstawiła na bok, skupiając się nieco bardziej na samym Lokim. Niewiele zmian mogła w nim zaobserwować, tak samo cyniczny, a zarazem spokojny, w żaden sposób nie przejmujący się jej słowami, czy docinkami, może nieco gburowaty, ale... O zgrozo, złapała się na samą myśl o tym, że mogłaby kogoś takiego jak on polubić. Ich relacje można było spokojnie zaliczyć do toksycznego związku, gdzie obydwoje chcieli tylko i wyłącznie czerpać korzyści. Póki co Loki prócz tego, że Adrien stała się nie tylko jego służką, ale i błaznem nie miał z tego żadnej korzyści. Za to Beatrice mogłaby wymienić ich co najmniej kilka.
Cyryl może niekoniecznie był obiektem westchnień, który upatrzyła sobie jakiś temu. Niezależnie od tego, jakby się nie zachowywała, przy poecie pokazywały się u niej typowo ludzkie odruchy, zachowania. Niczym nieśmiała, niczego niedoświadczona (chodź z tym trzeba się zgodzić, mimo jej zuchwałego zachowania) nastolatka, dopiero odkrywająca tą intymną sferę pomiędzy kobietą a mężczyzną, dlatego uważała, że był pewnego rodzaju wyjątkowo. Niemniej ciekawił ją jego styl bycia i nie niczego nie ukrywała - z chęcią poznała by bliżej jego codzienne zwyczaje, czym się zajmuje, czemu wygląda na tak zmartwioną, zaburzonego psychicznie personę. To dlatego trzymała się go tak kurczowo ilekroć tylko miała okazję go dotknąć, to dlatego chwilami w jego towarzystwie do jej głowy przychodziły różne wizje tego i owego. To dlatego nie przywitała się z Lokim, nie zamierzała się z tego w żaden sposób tłumaczyć, bo nawet gdyby Cyrille o nic jej nie zapytał, zapewnię sama próbowała by na swój sposób wyjaśnić fakt, że zna go. A już to, że jest jego służką wolała mimo wszystko pozostawić samej sobie i o ile Amadeusz nie pokrzyżuje jej planów (uprzednio mówiąc o wszystkim pisarzynie) to z pewnością będzie to ukrywała ile tylko mogła - co w rzeczywistości było bardzo długo. Poza tym, Pożeracz Dusz nie miał na co narzekać, miano Upiornego Księcia nie dostaje się od tak, dlatego nie powinien w tamtej chwili zadręczać się tego typu błahostkami, które i tak większego wrażenia na nim pewnie nie wywarły. Bo czy coś mogło go jeszcze zdziwić? Adrien na pewno nie. Chwilami można było spokojnie stwierdzić, że zachowuje się przewidywanie, szablonowo wręcz. - Nie powinno Cię to interesować. Poza tym.. nie odchodzi mnie to, co w jego mniemaniu jest czym i w jakich panienkach gustuje! - oczywiście, że była zła, co bez problemu można było dostrzec w jej podniesionym tonie, zaraz jednak by nieco zamaskować gniew jaki w niej się niemalże gotował, roześmiała się głośno rozbawiona.
Adrien bez problemu taki garnuszek i tęczę mogła załatwić! Jestem pewna, że Loki wyglądałby co najmniej uroczo w takim zielonym wdzianku, czy on nie dostrzegał w tej wizji wielu pozytywów? Cóż za pesymista się znalazł! Jak widać w żaden niepokojący ją samą sposób się nie zachowała, jedynie machnęła niedbale ręką na jego słowa, które i tak niczego nowe jej nie mówiły. Sama doskonale wiedziała co by się stało, gdyby sama zabrała się za tego typu domowe czynności. Aczkolwiek gotować potrafiła całkiem nieźle, chodź on chyba preferował inne pożywienie.. całkiem ludzkie.
Co do samotności, mogła jedynie pocieszyć go tym (o ile w końcu dowiedziała by się o nim czegoś więcej), że sama miała ten sam problem. Nie lubiła zaangażowania, a mimo wszystko była jedynie dziewczyną, te są znacznie bardziej podatne na tego typu głupoty, niż mężczyźni, którzy z reguły zachowywali się jak pies na kobiety. Była niemiła i szorstka przeważnie dlatego, by z kimś spędzić chodź trochę więcej czasu, kiedy jest sama nachodzą ją odprawy różne myśli. Chodź sposób jaki sobie obrała by znaleźć towarzyszy do rozmów mógł się wydawać głupi, aczkolwiek w jej wypadku był on bardzo dobry. Większość osób w Krainie Luster to zadufane w sobie jednostki, które broniły swego jak tylko mogły, dlatego rzucając obraźliwymi uwagi w bliżej nieokreślonym kierunku mogła być pewna, że to zadziała jak lep na muchy. Ale nie od niej zależało to, w jaki sposób poradzi z tym sobie sam Loki, ona była w tej chwili bezradna. A skoro o nim mowa, uśmiechnęła się od ucha do ucha kiedy dostrzegła go zaraz w łazience.
- Ojej.. - rzuciła smutno, spuszczając głowę i wbijając wzrok w podłogę. Przyglądała się jej do czasu, kiedy Loki znów się nie odezwał. - Och, doprawdy?! Jakoś nie zwróciłam na to uwagi. - wytłumaczyła szybko fakt, dlaczego do wody, co prawda to prawda - lała się chłodna woda. Nijak można to było nawet określić mianem letniej. Jak widać jednak Loki całkiem sprytnie sobie z tym problemem poradził, powinna gdzieś na kartce spisać umiejętności swojego Pana, wszak przyda jej się to nie tylko w takich wypadkach, chociaż wątpiła by mogło jej się to w jakikolwiek sposób przydać. Płatanie figli jakoś ją nie rajcowało, chodź nigdy nie wiadomo co głupiemu strzeli do głowy, nikt nie mógł od tak stwierdzić, że nie zrobiłaby w najbliższym czasie czegoś głupiego. Szczerze powiedziawszy ich rozmowy niedługo chyba zaczną być ograniczone tylko do wzajemnych docinków. Adrien mimo wiedzy o tym, nie zamierzała nic zmieniać, skoro Loki brnął w to dalej, to czemu ona miałaby być inna? Niesamowicie logiczny tok myślenia, nie da się ukryć. Niczym dziecko - skoro on to zrobił, to ja też. Trudno jednak będzie znaleźć dla nich jakieś ciekawsze zajęcie (prócz zostania kochankami - bo to już samo w sobie było nieziemsko ciekawe) gdy ma się tak wygórowane zdanie o samym sobie ciężko dojść do jakiegokolwiek porozumienia z kimś, kto uważa się za równie cudownego.
Zerknęła przelotnie na opadające spodnie Lokiego, by uśmiechnąć się delikatnie. - Szybki jesteś. Już myślałam, że jesteś tak nieporadny, że nawet przy rozbieraniu będziesz potrzebował pomocy.. - nie dokończyła, że jej, bo ona oferowała mu pomoc praktycznie.. nigdy? Robiła to co do niej należało, nic nie robiła od siebie, z czystej dobroci, którą w tej chwili nie mogła się pochwalić. Nie mogła się również powstrzymać przed komentarzem, była tak uważna, że raczej nic nie umknęło by jej uwadze i dlatego zwracała większą uwagę na takie błahe sprawy. Zrobiła krok w jego stronę nie przejmując się tym, że większość jego garderoby nie znajduje się wcale na nim, a wala się po rezydencji, miał do tego korzystne warunki i mógł sobie na to pozwolić. Przesunęła delikatnie opuszkami palców po jego obojczyku, zsuwając się na klatkę piersiową, a ostateczności zakończyć wędrówkę na jego dłoni, którą zakleszczyła w swojej drobnej rączce. Różnica wielkości dłoni Lokiego w porównaniu do jej ręki była tak rażąca, że dziewczyna jakiś czas im się przyglądała. - Jak to czego? Zająć miejsce w wannie obok Ciebie! - rzuciła entuzjastycznie i pociągnęła go za sobą w stronę wanny. Każdy wie, że swoich planów nie zdradza się od tak, od razu, kiedy jeszcze nie zaczęto ich realizacji. Zadarła jedną nogę do góry, zsuwając wpierw jedną kabaretkę, a później zajęła się tam samo drugą. Kiedy jej ciało znów zetknęło się z chłodną krawędzią wanny, zastygła w miejscu, powoli podnosząc wzrok i zerkając jakoś tak nieufnie na Lokiego.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 29 Listopad 2011, 18:45
Jeśli zastanowić by się nad tym przez chwilę, Loki nigdy nie miał specjalnie żalu do kogoś, że go nie lubił... W zasadzie, gdy przychodziły momenty, w których się dumał nad własnym miejscem w tym przereklamowanym 'społeczeństwie' dochodził do wniosku, że sam siebie nie lubi. Nawet jeżeli przez zdecydowaną większość czasu chodził po świecie z manierą zadufanego w sobie narcyza. No, może narcyz to nie najlepsze określenie, ale z całą pewnością nigdy nie pozwalał sobie na sprawianie wrażenia osoby w jakimkolwiek stopniu niepewnej siebie. Wynikało to oczywiście z faktu, że w swoim zawodzie musiał w oczach innych być osobą dominującą, a taką nie mogła być postać z pewnymi wątpliwościami co do siebie samej. Do niedawna, w przypadku Lokiego cała ta sytuacja była dość prosta do wyjaśnienia. Otóż, po prostu całkiem sprawnie zakładał na siebie maskę pewności siebie i udawał kogoś kim nie był, co szło mu całkiem nieźle, mimo iż gdzieś pod spodem dalej ukrywał tę swoją poharataną na psychice personę, okaleczoną brutalnie przez całkowity brak akceptacji w okresie wczesnej młodości. Problem pojawia się w momencie, kiedy granica pomiędzy odgrywaną rolą, a postacią którą był w rzeczywistości stawała się na tyle cienka i niezauważalna, że sam już nie potrafił z jednej wyjść nie pozostając choćby jedną nogą w drugiej. Teraz zaś nie był już pewien, którego siebie nienawidził bardziej i dlaczego właściwie momentami, w ogóle tej niechęci to siebie nie odczuwał. Bo rejestrował te ułamki czasu, w których naprawdę był zadowolony z siebie, pewny swego, dumny i przekonany o niższości każdej innej żywej istoty. Co się z nim działo w tych momentach i kim się stawał? Cała ta sytuacja zaczynała być upierdliwa, bo Loki ze swoją manieryczną tendencją do podejmowania prób przewidywania wszystkiego co nastąpi nie mógł już z taką skutecznością wykonywać swych zadań, gdy samego siebie nie umiał utrzymać w ryzach. Tak jak wtedy na balu. Patrzył na te wydarzenia z dystansu czasu i nie bardzo rozumiał kto stał wtedy na tej cholernej scenie całując się z dziewczyną, która była przecież cyrkowcem, co zazwyczaj budziło w nim gruntowną odrazę. Zaczynał dostrzegać te wszystkie przebłyski i refleksy zmian we własnej osobie i zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę jedynie on sam w ogóle może cokolwiek dostrzec. Bo dla innych to były niuanse. Ot, kolejny wybryk Lokiego, przecież i tak nigdy nie wiadomo co mu strzeli do głowy więc niemal każde zachowanie, może z wyjątkiem jakichś skrajnych przypadków depresji było traktowane z przymrużeniem oka i nie do końca serio. Stał się ofiarą własnej gry, doszedł do momentu, w którym przy zawale serca wszyscy patrzyliby na niego aż do momentu zgonu przekonani święcie, że to po prostu kolejna zagrywka z jego strony.
-Pracujesz dla mnie więc siłą rzeczy wszystko co absorbuje Twoją uwagę bardziej niż to jak umniejszyć górę moich wymagań i potrzeb, bardzo mnie interesuje. Zwłaszcza, że w zamian za mało efektowną pracę oferuję Ci pieniądze i dach nad głową-uśmiechnął się niemal uroczo i łypnął na nią spod przymrużonych ślepi. Zabawne jak potrafił zapomnieć o całym, cokolwiek przygnębiającym toku własnych myśli i udawać, że cały czas wszystko jest wspaniale, że jest cały czas sobą i że zupełnie nic go nie obchodzi. W tym był prawdziwym mistrzem i doprawdy trudno sobie wyobrazić jak bardzo spostrzegawcza musiałaby być jednostka, która w ogóle zdolna byłaby zauważyć moment, w którym coś w jego psychice przeskakuje pomiędzy wymiarem tych najbardziej intymnych rozmyślań, a wymiarem pokazywanym całemu światu, prawdziwy aktorski majstersztyk. Tak samo jak na przykład biedna mała Adrien nie mogła mieć pojęcia o tym w jakich, hmm.. Potrawach gustuje jej pracodawca. Bo swoje nowe apetyty zachowywał dla siebie i szczerze mówiąc nawet jeśli cokolwiek w Faustowej głowie zaświtało podczas ich potyczki, liczył na fakt, że cała ta wiedza i wspomnienia o tych wydarzeniach wyparują z niego w raz z ostatnim promilem alkoholu.
W kwestii samotności, przed popadnięciem w którą powstrzymywała go jedynie cieniutka granica wyznaczana przez głuchy odgłos kroków stawianych na piętrze... Mężczyzna zdawał sobie sprawę z kilku faktów. Po pierwsze, że zawsze był sam. Nie potrafił przypomnieć sobie jednego momentu w swoim życiu, w którym mógłby z kimś normalnie porozmawiać, bez prób ukrywania czegoś. Z łatwością obwiniał za to nie tolerancyjną matkę, przygłupiego brata i ogólnie fakt, że wśród swoich rówieśników intelektem się znacząco wyróżniał. Kolejną oczywistością był też dla niego fakt, że jego wymagania w stosunku do ewentualnego towarzystwa, były zdecydowanie zbyt wysokie, by można je było tak po prostu byle kim zaspokoić. Problem wiązał się także z tym co zostało powiedziane wcześniej. Bo Loki nie ufał ludziom... Trudno byłoby mu uwierzyć, że ktokolwiek jego może lubić bądź kochać, skoro on sam miał z tym problem, o całej reszcie świata nie wspominając.
Zwlekłszy się w końcu z kanapy trafił do miejsca przeznaczenia jakim była łazienka z drobnym, różowowłosym dodatkiem. Jej postać była czynnikiem automatycznie wywołującym uśmiech na jego twarzy niezależnie od tego w jakim dołku psychicznym się znajdował. Przy okazji jego wahania nastrojów były gorsze niż u panny z PMSem. Zastanawiał się dlaczego tym razem energia z duszy nie pomagała mu w wypełnieniu się pozytywnymi myślami... Może to z resztą i dobrze? Bóg jeden raczy wiedzieć co by wyczyniał z nieszczęsną Adrien, gdyby znalazł się pod wpływem takiej euforii? Zasadniczo, musiał zastanowić się nad tym jaki związek miała jakość posiłku z jego nastrojem. Może fakt, że kobieta której odebrał duszę wiązała z nim pewne nadzieje, które uśmiercił bezlitośnie jednym szybkim gestem, zadając jej ból trudny do opisania? Może ten zawód i życiowe niespełnienie, którymi przepełniona była jej istota powstrzymywały go aktualnie przed euforycznym chichotem? A może znalazł się w takim stanie, że nawet najlepszy narkotyk wprawiłby go w marazm i nostalgię? Możliwe. Cóż, nie pora się teraz nad tym zastanawiać. Jeśli chodziło o te całe docinki z Adrien, to raczej nie traktował ich poważnie. Co z resztą było widać w pobłażliwym może nawet półuśmieszku i wszystkich gestach, które przejawiały niemalże troskę. Bo to nie byłoby w jego stylu, po prostu podziękować za to, że jest... A fakt, że była prawdopodobnie był czymś, co go w tej chwili ratowało. W jakiś... Dziwny, trudny do ogarnięcia, Lokisiowy sposób.
-Widzisz? Jestem pełen niespodzianek. Zaskoczy Cię pewnie także fakt, że umiem sam zawiązać sznurówki. Duży ze mnie chłopczyk-spojrzał na nią bystro jakby przez chwilę zastanawiał się, czy wykorzystać fakt iż zagalopowała się w swojej litanii odrobinkę za daleko nim zdążyła ugryźć się w język. Zrezygnował jednak najwyraźniej, bo po prostu wzruszył ramionami. No i tak właśnie, mała Adrien zagoniła go w ślepą uliczkę. Zamiast być speszoną, speszyła jego. Bo nie był do końca pewien, jak powinien w tej chwili zareagować. Wyraźnie wbrew własnej woli zaczerwienił się lekko na polikach. Niech ją szlag jasny trafi! Głupia dziewoja będzie z niego robić nieopierzone pisklę! Przełknął ślinę udając, że wcale nie zesztywniał (nie w tym miejscu zboczone dzieci neo) kiedy dziewczyna znalazła się przy nim. Potem pozwolił się pociągnąć w stronę wanny i przez chwilę tempo patrzył jak zsuwa z nóg kabaretki. Szlag by ją...
-Dlaczego miałabyś chcieć siedzieć w wannie obok kogoś kogo nie lubisz Adrien? To doprawdy zagadkowe-spytał gdy szok minął i zaczął odzyskiwać rezon. Jak mu w głowie zaszumiało! To na pewno przez mieszankę alkoholu z odrobinką esencji z ludzkiej duszy. Chwilę później już znowu uśmiechał się jak naczelny przywódca loży szyderców, co oczywiście było efektem wychwycenia tego jednego, niepewnego spojrzenia z jej strony... Cudza niepewność zawsze jemu dodawała poczucia własnej wartości. Może faktycznie Faust miał rację? Był jak pijawka? Pijawka czy nie, miał z całą pewnością większy wianuszek fanek niż nekromanta. Z resztą co się dziwić, był sto razy lepszy od niego! O! O! O! Teraz... Widzieliście to? Bo on z całą pewnością zauważył ten nagły przeskok w sposobie własnego myślenia. Cholera musiał to rozpracować zanim całkiem zwariuje. Jednak, skupmy się na priorytetach... Adrien mogła być z siebie dumna, bo w ekspresowym tempie wskoczyła na tę listę. Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem i objął ją lekko w talii. Pochylił się lekko i odgarnął włosy z jej szyi, tak by mieć łatwy dostęp zarówno do karku jak i do ucha, do którego po chwili zaczął szeptać, owiewając skórę dziewczyny ciepłym oddechem.
-Z resztą... Jak już Ci się ten plan uda... I zajmiesz miejsce w wannie obok mnie... To co byś chciała robić potem?-zapytał niemal muskając wargami delikatną skórę na uchu. Zemsta była słodka! On się pozwoli poniewierać niewieście? Nigdy!
Pytanie jeszcze, czy Adrien na prawdę go nie lubiła? Właściwie trudno jest od tak coś takiego stwierdzić, nie mając zupełnie pojęcia o potencjalnie nielubianej personie. Loki na swój sposób był bardzo interesujący i nie tylko przez swój charakter, gra aktorska prawdziwej aktorki aż tak nie zadowalała. Bardziej intrygował ją fakt, że mimo iż miała dostęp do jego mieszkania i mogła się w nim znaleźć w każdej chwili, nie posiadała żadnych ważnych informacji na jego temat. Nie była pewna, czy jest taki na prawdę - akurat w tym również byli do siebie podobnie - oboje, poprzez zakładanie najróżniejszych masek próbowali od czegoś uciekać. Nigdy nienawidziła przypominać sobie o tym, co zrobiła jej rodzina i co ona tak właściwie zrobiła, jednym słowem - mszcząc się na nich, za całą krzywdę, przez którą ma teraz jakaś dziwną traumę na mózgu. Pytanie tylko - czemu akurat na mózgu? Czemu musiała dobrać się do tej jednej z najważniejszych ludzkiej części? Czemu nie mogła to być noga? Nie wnikając w resztę popapranych myśli Adrien, warto skupić się na tym, że w jego towarzystwie, im dłużej w jego pobliżu przebywała, tym coraz więcej myśli kłębiło się w jej głowie, co dziwniejsze - na jego temat. Miała tyle pytań, które by mu zadała, że nie wiedziała jak się za to zabrać. W tym momencie, kiedy obydwoje dogryzali sobie w łazience, nie wliczając już tego, że Loki stał przed nią pół-nagi
- Mało efektowną pracę? - nie ukrywała udawanego zdziwienia, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że kompletnie nie nadawała się na służkę i fakt, zgodziła się na to by jak najdłużej otrzymywać z tego pewnego rodzaju korzyści, niezależnie od tego ile będzie musiała przy tym tracić. Chwilowy brak swobody chyba jeszcze nikomu nie poprzestawiał w głowie. Adrien była już dużą dziewczyną, a to, że jej niektóre zachowania bez problemu można było porównywać do zachowania kota, czy niektóre dziecinne nawyki były zupełnie inną sprawą, w którą chyba nikt prócz niej samej nie chciał się zagłębiać. - Przecież dotrzymuję Ci towarzystwa! Pewnie mało kto z Tobą wytrzymuje.. - stwierdziła w mało przyjemny sposób, po czym uśmiechnęła się wręcz obrzydliwie słodko, ukazując przy tym szereg lśniących, równych ząbków, czego pochłaniane przez nią ilości słodyczy nie potrafiły tego w żaden sposób potwierdzić.
Tak, Beatrice po takim przedstawianiu ( a to przecież dopiero początek ) nie przypominała zwykłej służki, której obowiązki ograniczałby się tylko do sprzątania, pastowania butów, czy innych domowych czynności. Mimo wszystko miała swoje granice, które powoli zaczynały wisieć na włosku. Jako osoba aż nader przejmująca się swoją aktualną rolą, nie mogła sobie na długo pozwolić na taką samowolkę. Była zbyt oddana temu, do czego akurat sama się zgłosiła, nie mogła lekceważyć samej siebie, to nijak miało się z jej wyrugowanym ego, które co i rusz rosło na sile, chociażby przez takie sytuacje. Mimo faktu, że nie we wszystkim miała rację i tak napawała swoje ego dziwną satysfakcją z samych docinek, które chwilami nijak miały się do wypowiedzianych przez towarzysza rozmów słów.
- Loki, szalejesz! Myślałam, że nadal nosisz buty na rzepę. - dodała ciszej, by zaraz zaśmiać się melodyjnie, a na końcu przypieczętować to wszystko delikatnym, ironicznym uśmieszkiem, gdzie uniesiony został tylko jeden kącik ust. Zaraz jednak zamiast się uśmiechać, na jej twarzy pojawiło się nieukrywane w żaden sposób zdziwienie. Oczom własnym nie wierzyła! Loki się zarumienił?! Aww! Aż chciała krzyknąć z radości, zacząć skakać, czy nawet piszczeć, niczym chora, psychopatyczna fanka. Zamiast tego, jedynie uśmiechnęła się zadziornie w jego stronę. Jej zachowania z każdą chwilą wydawały się być coraz milsze, cieplejsze. A przecież jeszcze przed przekroczeniem progu tego domu, klęła na niego jak tylko mogła.
- Lubię Cię. Jesteś na swój sposób bardzo uroczy. - rzuciła, chyba nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co tak właściwie wygaduje. Chyba po raz pierwszy podczas ich całego spotkania, wypowiadając jakiekolwiek słowa nie miała tym razem zamiaru w żaden sposób mu dogryźć, chodź cholera wie jak odbierze to jej Wstydliwy Kurczaczek. Wolną dłonią zaczesała swoje cyklamenowe pukle włosów w tył, by opadły kaskadą na jej drobne ramiona i plecy.
- Nie mam w zwyczaju siedzieć ubrana w wodzie.. - urwała na chwilę, by uważniej mu się przyjrzeć, nie mogła przegapić takich rarytasów jak ten przed chwilą - Pomożesz mi? Chyba, że obawiasz się, iż na Twoich policzkach znów pojawią się te urocze wypieki. - po tych słowach zrobiło jej się dziwnie ciepło, czego w żaden inny sposób niż delikatnym uśmiechem nie okazała. Przez co dostrzec można było niewielkie, nieco dziecinne dołeczki w obu porcelanowych policzkach. Zachichotała cichutko, jakby gdyby w głowie znów rodził się jakiś plan.
Kiedy ją obłą uniosła obie ręce, by zaraz przyłożyć je do jego łopatek i przycisnąć go do siebie. Nie napierała na niego zbyt mocno, ani zachłannie, robiła to raczej z nadzieją, że uda jej się (tak, tak, dobrze czytanie) w mniejszym stopniu przelać swoje ciepło na niego, mimo iż sam był bardzo ciepły. Może miała na myśli zupełnie co innego? W każdym bądź razie trwała tak jakiś czas, póki nie odczuła na swoim ciele pewniejszych poczynań mężczyzny. Ciepły oddech Amadeusza spowodował, że wzdłuż jej pleców przemknęła wolna iskra, która na krótką chwilę pozbawiła ją oddechu. Nie pokazała jednak po sobie tego, jak dziwnie się poczuła po całym tym zajściu. Przesunęła powoli, jakby z pewną obawą (której tak na prawdę nie było) swoją dłonią wzdłuż jego kręgosłupa, co jakiś czas zahaczając delikatnie o jego skórę swoim paznokciem. Nie zostawiała jednak żadnych śladów, ot, taki miała kaprys. A na pytanie wcale nie zamierzała odpowiadać, bynajmniej nie miała póki co nic konkretnego na myśli. Normalnie.. To ludzie w wannie się myją, czyż nie? Cóż więc innego chciał robić? Ach, no tak, przecież to właśnie ona miała na to pytanie, odpowiedzieć.
- Loki... - szepnęła cicho, ba! Niemalże jęknęła, co również było jednym wielkim, acz wiarygodnym przedstawieniem. - Wejdźmy w końcu do tej wanny. - dokończyła, udając niesamowicie niecierpliwą. Szczerze powiedziawszy chciała się przekonać, czy Loki był w stanie (bo po dostrzeżonych przez nią rumieńcach miała pewne wątpliwości) do tego dopuścić. Na razie nie miała w planach czegokolwiek innego, niż zajęcie miejsca tuż obok niego w wannie. Na resztę wydarzeń nie bardzo mogła w tej chwili wpłynąć. Nie zamierzała jednak pozostać obojętna co do jego poczytań i sama, stając nieco na palcach, przysunęła swoje usta do jego ramienia. A później, delikatny pocałunek. Drugi, trzeci. Delikatnymi pocałunkami narysowała w końcu okrąg. A na jego środku, okropna! Złożyła jeszcze jeden, ale nie delikatny! Przyssała się pozostawiając na jego ramieniu zaczerwieniony ślad! Można by teraz rzec - jak śmiała?! Cóż, nie była na siebie wcale zła, że dopuszczała się takich rzeczy, o których pewnie jeszcze na dole nawet by nie pomyślała. To taka pamiątka, malutka, w takim miejscu, że nie byłoby z tym problemu i ubraniem spokojnie można było to zakryć. Odrywając w końcu jedną ze swoich dłoni od jego nagiego ciała, przy przesunąć nią po swojej szyi, by powoli, jakby flegmatycznie zacząć rozpinać guziki bordowej sukienki. Odsunęła do niego głowę, by swoimi dwubarwnymi ślepiami odnaleźć jego tęczówki.
- Zarumienisz się jeszcze raz? - pytanie z całą pewnością nie było kierowane do jego osoby. Zdawała sobie sprawę z tego jak było ono banalne, wypowiedziała te słowa chyba pod wpływem impulsu. Nie była również pewna, czy ten wcześniejszy rumieniec nie był przypadkiem jedną z jego masek, którą jedynie chciał wykorzystać przeciwko niej, jeżeli tak - to udało mu się.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 30 Listopad 2011, 00:13
No tak, to naprawdę dobre pytanie. Choć trzeba przyznać, że zdecydowana większość osób, z którymi Loki zadawał się 'bliżej' miała podobny dylemat. Bo w pierwszej chwili rzeczywiście jedyną naturalną reakcją na jego osobowość, była niechęć i zniecierpliwienie. Z czasem jednak rozwijał się pewien poziom sympatii, gdy zaczynało się powoli dostrzegać iż ten szatan z siódmej klasy, czasami po prostu oddaje przysługi, lub po prostu robi coś miłego w otoczce skurwysyństwa. Można się do tego przyzwyczaić, ale z pewnością jest irytujące... Zwłaszcza, że sam zainteresowany będzie aż do śmierci energicznie zaprzeczał wszelkim sugestiom jakoby miał jakiekolwiek dobre intencje w stosunku do kogokolwiek. Z resztą i tak doprawdy nieliczne grono miało okazję dojść do takich wniosków, bo zdecydowana większość kandydatów na ewentualnych znajomych poddawała się za nim w ogóle do czegoś doszło... Albo była odcinana, bo Loki też nigdy nie zawracał sobie głowy osobami, które jego nie interesowały. I tak na palcach jednej ręki mógł policzyć grupkę osób, które stawały przed takim samym jak Adrien wyborem... Z różnych powodów, nie tylko dlatego, że Amadeusz mimo całej swojej odpychającej otoczki miał w sobie coś równie pociągającego... Nutkę tajemnicy i dziwacznego uroku. Zdaje się więc, że można powiedzieć iż do grona tych ludków zaliczały się osoby o pewnym stopniu ciekawości, który to sprawiał, że dzierżyły jego towarzystwo, tak samo jak to robiła biedna różowowłosa Adrien z cichą nadzieją, że może kiedyś uda im się uchylić rąbka tajemnicy. Lokiemu pozostawało jedynie życzyć powodzenia i w żadnym razie nie ułatwiać im zadania.
-A jak inaczej określić drzemanie na kanapie w środku dnia... No, dobra, może pod wieczór, tak czy inaczej, ucinanie drzemki z całą pewnością nie za wiele ma wspólnego z pracą.-zauważył znów przybierając ten swój pobłażliwy, pozbawiony zwyczajowej powagi ton. Z resztą, o dziwo przy tej dziewczynie nie odczuwał nadmiernej potrzeby zachowywania tego standardowego kanonu. Może dlatego, że jej osobowość wydawała mu się nie tyle nieskomplikowana, co po prostu... Hm... Trudno to określić, może po prostu odpowiednia, do nieco bardziej rozluźnionych stosunków. Nie, żeby planował się przed nią otwierać, na to nigdy by sobie nie pozwolił, ale... Cóż, nigdy nie powiedziano, że Loki ma tylko jedną maskę. Miał ich wiele, a niektóre nieco łatwiej się nosiły. Czasami trudno to wyjaśnić... Bo to trochę tak, jakby przy niej był po części sobą, ale tym sobą, który nie posiadał żadnych zmartwień. Skoro ich nie posiadał to nie zamierzał się nimi dzielić... Z kolei gdy tylko jej brakło w pobliżu, problemy wracały razem z potrzebą by się nimi z kimś podzielić. Tak to można chyba oględnie wyjaśnić. Tym samym Adrien była jak... Jak dawanie rybki zamiast wędki. Była tymczasowym załagodzeniem zagadnienia, ale nie jego rozwiązaniem. Uśmiechnął się lekko.
-Laufey jakoś nigdy nie narzekał-zakomunikował zgodnie z prawdą z resztą. Oczywiście była w tym nutka pewnej gorzkiej ironii, bo jak łatwo się domyślić stereotyp starej panny z kotami wyglądał jeszcze gorzej na starym kawalerze. Nawet jeżeli Loki wcale taki stary nie był-Z resztą, czy tym samym sugerujesz, że jesteś panną do towarzystwa? Nigdy bym tak nie uwłaczał twojej czci-dopowiedział po krótkiej chwili, grymasząc cynicznie w jej stronę białymi kłami.
Widział jak dziewczyna z niewielką dozą roztropności przekracza własne granice rozsądku. Cóż, niejedna panna brodziła już w tej rzeczce... Jeśli w ogóle kiedykolwiek istniało takie powiedzenie... Tak, czy inaczej, Loki miał to do siebie, że popychał ludzi do ich granic, co właśnie miał okazję zademonstrować Faustowi, co pokazał Dark i całkiem sporej rzeszy innych osób, którym zechciał poświęcić odrobinkę uwagi. Kłopot w tym, że przy Adrien nawet się specjalnie nie starał. Odnosił wrażenie, że sama pchała się na własne krawędzie byle tylko musnąć palcami czegoś, co wyznaczyła sobie na cel. Sam osobiście usiłował dojść do tego co też mogło tym celem być i jedyne co nasuwało mu się w odpowiedzi to zaspokojenie ciekawości. Ale jego przypuszczenia nie były wystarczające, chciał potwierdzenia, a w tym celu będzie musiał sprawdzić jak daleko posunięte, będą jej zachowania i zagrywki... Jak na razie, pozbywała się, zdaje się wszelkich hamulców. Zupełnie jak on momentami.
Kwestii z butami na rzepę nie skomentował, najwyraźniej uznając, że i jej komentarz w tej materii był nadprogramowy. Choć nie miał jej tego za złe. Bardziej by miał pretensje o wstydliwego kurczaczka. No bo co w tym takiego wielkiego, że się zarumienił. To doprawdy nic wielkiego jeśli wziąć pod uwagę fakt, że stał pół-nagi w łazience z dziewczyną, która mu praktycznie właziła na głowę.. Albo raczej miała zamiar dobrać się do innych partii jego ciała. To normalna reakcja, zwłaszcza dla kogoś, kto mimo wszystko z kobiecymi wdziękami nie był tak oswojony jakby się mogło wydawać.
Uniósł nieznacznie jedną brew w odpowiedzi na jej stwierdzenie. Potem uśmiechnął się z pobłażaniem.
-Skurwiel z tendencjami schizofrenicznymi. Wspaniały sobie wybrałaś obiekt do lokowania sympatii... Nie ma, co.-zauważył z nutką ironii, choć nie najlepiej wyszło mu udawanie iż to stwierdzenie z jej strony nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia. Do podobnych wyznań nie był po prostu przyzwyczajony.. No, chyba, że specjalnie zgrywał taką uroczą istotę, żeby zawalczyć o czyjeś względy, ale wtedy się nie liczyło. Zmarszczył jednak lekko brwi, gdy odniosła się do jego wypieków.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz, chyba masz jakieś zwidy-odpowiedział stanowczo-I tylko się upewnię, czy dobrze zrozumiałem.. Chcesz, żebym pomógł ci się rozebrać? I kto tu nosi buty na rzep nieopierzona kwoko?-ostatnie zdanie mruknął pod nosem, bardziej do siebie niż do niej, najwyraźniej wciąż dotkliwie urażony aluzją dotyczącą jego słitaśnych rumieńców, które to prześladowały go od zarania. Z tym, że dawniej nie przynosiły ze sobą tak pozytywnych rezultatów. Zwykle wzbudzały w pannach zażenowanie. Faktycznie, rumieniący się wstydliwy chłopaczek to nic specjalnego... Czerwony jak cegła człowiek skurwiel podchodził pod kategorię eksponatu muzealnego. Loki miał szczęście, że łączył w sobie te dwie kontrastowe osobowości.. Właśnie dlatego był lepszy od Fausta! Faust był tylko człowiekiem skurwielem i nie miał w sobie ani grama uroczości.. A jakby nie patrzeć, tak długo jak tej dziwacznej cesze zawdzięczał rozłożone nogi zgrabnej dziewczyny, nie będzie na nią narzekał.. Choć nie omieszka poudawać, że jest dokładnie odwrotnie.
Pozwolił dziewczynie na serię subtelnych pieszczot, samemu zachowując zimną obojętność. Do czasu. Spojrzał na nią, gdy tak cicho jęknęła jego imię. Patrzył przez chwilę na to cielęce spojrzenie dopiero teraz dostrzegając z jakim niemowlęciem ma do czynienia.
-Nie śpiesz się tak...-powiedział przewracając oczyma. Cóż, na nieszczęście dla Adrien rumieńce na twarzy Lokiego były wywoływane przede wszystkim przez element zaskoczenia, a teraz był już przygotowany (w swoim mniemaniu) na wszystko. Bo jakby nie patrzeć zaskoczenie tego typa nie było najłatwiejszym zadaniem.
-Hm... Zmienna z ciebie dziewczyna-stwierdził spoglądając na pozostawiony na ramieniu stempelek-Dużo takich pieczątek zostawiłaś Cyrylowi, albo innym amantom? Czy może mylę się sądząc, że jeszcze nie tak dawno wysyłałaś mnie do stu diabłów za to, że poprosiłem byś zrobiła cokolwiek co do Ciebie należy?-spojrzał na nią z góry, po czym pochylił się i lekko pocałował jej wargi. Była taka młodziutka i niedoświadczona. Choć niekoniecznie lubił być tym pierwszym.. To znaczy, niosło to ze sobą poczucie pewnego prestiżu, ale znacznie ograniczało pole do popisu... Zwłaszcza przy pierwszym podejściu. No, ale nie wybiegajmy myślami za nadto w przyszłość... Bo jeszcze dziewczyna pobiegnie do kuchni zagotować kaszankę (historie z BRAVO ftw).
-Może-odpowiedział na jej dziecinne pytanie-Ale ty na pewno-dodał po chwili z nikczemnym uśmiechem oprycha na twarzy. Złapał delikatnie za jej nadgarstek i odsunął dziewczęcą dłoń od guzików, z którymi się zmagała-Nie miej mi za złe, ale... Sama chciałaś jak najszybciej znaleźć się w wannie-powiedział szeptem, wsuwając palce za materiał bluzki. Nie musiał mocno szarpać, by cienkie nitki trzymające guziki puściły... Można więc śmiało powiedzieć, że zdarł z niej ubranie, chociaż zrobił to w godny podziwu i cywilizowany sposób.
-Daj znać, czy z bielizną też mam ci pomóc-wyszeptał jej do ucha z tym lubieżnym uśmiechem na twarzy, przy okazji muskając ustami skórę na jej karku. Następnie sam pozbawił się resztek garderoby i powoli wsunął się do wanny. Woda była przyjemnie ciepła, a miał w tej chwili dobry widok na szczupłe plecy dziewczyny i spływającą po nich kaskadę różowych pukli. Ach, poprawiacze humoru... Czymże byłoby bez was życie człowieka?
Akurat ona z całą pewnością zaliczała się do grona osób niecierpliwych, chodź w porównaniu do reszty miała bardzo wiele chęci i planów względem Lokiego, trudno jednak o realizację jakiegokolwiek, skoro głównie skupiała się na wielu, zamiast wprowadzić w życie co najmniej jednego z nich. Irytujące, czy nie, ilekroć Loki, będzie Lokim, jedynie lekko zmodyfikowanym przez różową, nie widziała żadnych przeszkód do pogłębiania ich znajomości, co swoją drogą może się niedługo wydarzyć i dokładnie chodzi mi o to samo, co Wam. Adrien czasami zagłębiała się w pewne znajomości, uprzednio odnajdując w nich jakąś korzyść, co z reguły kończyło się na silnej więzi ów personą. Niemniej powinna zacząć się zastanawiać, czy przypadkiem nie przesadza trochę z tym bliższym poznawaniem Lokiego i już nie chodzi mi o ich późniejsze poczynania, które nie potrzebują raczej tego typu komentarza, bo skoro obydwoje odczuwali przyjemność, to czemu tego by nie kontynuować? W tym przypadku chodziło jednak o jej umysł, który chwilami nie potrafił funkcjonować bez jakiejś innej, żyjącej jednostki. Dlatego spokojnie można ją porównać do pijawki, ale i kogoś bezbronnego, zależnego wiecznie od kogoś, bo gdyby nie to dalsza egzystencja nie miałaby sensu. A że akurat pod ręką był Loki, to tak jakoś na niego wypadło. Dla większości był on jedynie skurwysynem, do którego nijak można dotrzeć. Ale Beatka nigdy nie była większością, dlatego chciała to jak najszybciej wykorzystać, póki Loki, o dziwo, miał tako jako dobry humor z nie wiadomo jakiego powodu.
- Ojejciu-jej. - przeciągnęła z niezadowoleniem na twarzy, udając zażenowanie całym wcześniejszym wydarzeniem, które najwidoczniej tak bardzo poruszyło naszym Kurczaczkiem, bo skoro był tym tematem tak zafascynowany, że ciągnął go dalej, to musiało cóż w tym siedzieć. Ona osobiście nic sobie z tego nie robiła, na swoje własne myśli machnęła niedbale ręką, jakby zakończając temat jej wcześniejszego lenistwa na kanapie. Wszak coś tam zrobiła, wytarła kurze, ot. Wiedziała jednak, że mężczyzna miał rację i prócz żerowaniem na nim nie robiła nic pożytecznego, wróć! I prócz zabawiania go, co robiła nieświadomie. Trudno jest coś takiego zauważyć, jeśli ma się o sobie tak wygórowane zdanie i nie dostrzega się tych cech, które jedynie bawiły innych, nawet jeśli akurat nie miała tego czy tego na myśli. - Nazywaj sobie to jak chcesz, ja wiem swoje. - cóż za słowa, jaki spokój, pewność siebie, a mimo wszystko obojętność a słowa innych, to była prawdziwa Beatrice, nieprzejmująca się komentarzami w jej stronę, oczywiście ignorowała tylko te nieprzyjemne. Mimo wszystko zamiast być z siebie zadowolona, coś jej nie dawało spokoju. Najprawdopodobniej fakt, że powiedział to Loki a nie kto inny, mimo iż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jeszcze wiele dopowiedzeń od niego usłyszy. Powinna się do tego przyzwyczaić - ale nie chciała.
- Wspaniały, prawda? To samo przed chwilą pomyślałam! - zachichotała, jak dobrze się rozumieli, nawet nie zabrakło delikatnego uśmieszku na jej ustach, który raczej ukazywał coś w rodzaju triumfu, właściwie niem wiem, z czego w tej chwili tak na prawdę się cieszyła. Jego usprawiedliwienie odnośnie wypieków zignorowała, machając na całą wypowiedź ręką, jakby nie przejmując się tym. On już dobrze wiedziała co widziała i zdania nie cofnie! Nieopierzona kwota? Aż cała się w środku zagotowała, przez co i na jej porcelanowych policzkach ukazały się dwa rumieńce, jej jednak były spowodowane gniewem, ileż jeszcze cierpień i katuszy będzie musiała znieść w jego towarzystwie! Złapała się za głowę i zerknęła na niego spode łba, świdrując go z niezadowolenia wzrokiem. Ugryzła jednak w porę swój język, powoli zsuwając rękę na dół, by opadła bezwładnie wzdłuż jej ciała.
- Bez zmienności byłoby nudno - urwała na chwilę, by trudem powstrzymać się od jakiegoś ciętego komentarza na temat jego kolejnej wypowiedzi. Ale uczepił się tego i tak już biednego Cyrylka! Przygryzła ze złości wargę, nadal jednak zachowując wręcz wymuszony, stoicki spokój, co do jej osoby nijak w tym momencie pasowało. - Możesz czuć się wyróżniony. - na więcej słów nie miała szyi, bo szybko wypuściła powietrze z ust, wcale nie przejmując się tym, że Loki jako pierwszy stał się istotą, z którą Adrien była tak blisko. Kontakt fizyczny z innymi personami z reguły opierał się tylko i wyłącznie na czerpaniu z tego jak największej przyjemności i nijak się to miało do tego, co robiła teraz z ciałem Amadeusza. Również nie powiedziała zbyt wiele, bo zaraz na swoich jasnych, różanych wargach poczuła jego. Nie zareagowała w jakiś bardziej cywilizowany sposób, a jedynie przyglądała się jego zbliżonemu licu spod pół przytomnych ślepi, które podejrzliwie zmrużyła.
Cóż za nieposzanowanie do jej ubrań i co ona później założy? Sukienka nie będzie się trzymać na jej ciele bez guzików, prychnęła cicho, wpatrując się jakiś czas w swoją sukienkę, leżącą na ziemi tuż obok jej nóg i z żalem w głębi rozpaczała nad nią, marszcząc z niezadowolenia nosek i brwi. Wpychanie go na siłę do wanny miała już za sobą, bo i taka myśl przeszła jej przez głowę gdyby tylko sam miał z tym jakieś opory. Zaś ona zamiast dołączyć do niego, wsunęła jedynie nogi do wanny, siadając na jej krawędzi. Swoje niewielkie nóżki ulokowała w dość nietypowy sposób - jedna wcisnęła się jakoś pomiędzy jego nogi, aczkolwiek w bezpiecznej odległości od jego intymnej części ciała. - Cieplutko~ - skomentowała wesoło, wpatrując się przed siebie w bliżej nieokreślony punkt na ścianie. Zerknęła na niego dopiero wtedy, kiedy poczuła jak jedno z jej ramiączek stanika zsunęło się z jej ramienia. Uważnie zlustrowała jego lico, poprawiając przy okazji zsunięty materiał odzienia, które miała tylko na sobie.
- Właściwie jako Twoja.. towarzyszka, powinnam coś o Tobie wiedzieć, nie sądzisz? - cóż za szybka zmiana planów, szczerze mówiąc sądziła, że kiedy będzie w wannie, ciepła woda tak go uspokoi i zrelaksuje, iż niepotrzebne będą jakieś inne sposoby wyciągnięcia z niego pewnych informacji. Cóż.. na nią osobiście to działało (może dlatego cała nie zanurzała się w wodzie?), ale nie wiedziała jak jest w jego przypadku. Po jej wypowiedzi można od razy wywnioskować , że nie zamierzała zwracać się wprost do niego mówiąc o sobie jak o zwykłej służce, dobitnie ją to określenie irytowało, a ze znalazła zastępstwo tego, wolała je wykorzystać.. póki gorące.
Dłonią ostrożnie spoczęła na jego głowie, przeczesując swoimi smukłymi palcami w tył jego kruczoczarne włosy, a po chwili ta sama dłoń zsunęła się na jego policzek by w ostateczności zakończyć swoją wędrówkę na jego ramieniu, ale nie tylko po to by delikatnie gładzić jego strukturę, ale i masować co jakiś czas, jedynie mocniej napierając na nie palcami. - Masaż dobrze by Ci zrobił.. - rzuciła obojętnie, wpatrując się w taflę wody. To niepodobne do niej by coś takiego komukolwiek oferować, nie było przecież żadnych korzyści, chyba ze sam odwiedziwszy jej się tym samym. Czyżby to był już ten etap ich znajomości, iż była w stanie aż tak się poświęcić? Kto wie. Trudno jest zagłębiać się w umysł Adrienki, zawsze miała bardzo sprzeczne myśli, gdyby nawet powiedziała teraz, co o nim sądzi, zaraz dodałaby coś, co by wykluczało poprzednie osądy. To wszystko przez ten poplątany umysł, który nie wiedział, co chciał, o czym myśleć i w jaki sposób. To jak kołowrotek, zakręcisz, a będzie się kręciło tylko przez jakiś czas.
Oparła się jedną ręką, tuż obok głowy Lokiego o ścianę, czy też krawędź wanny (zależy jaka pozycja wydawała się wygodniejsza), by zbliżyć swoje uśmiechnięte od ucha do ucha lico. Sama przesunęła delikatnie swoimi ustami wzdłuż niego, by po chwili naprzeć na nieco mocniej i tym razem to ona zainicjowała pocałunek. Co prawda bardzo delikatny, acz subtelny, w takich chwilach była czasami nie do poznania. Kto by przypuszczał, że w czymś tak nadpobudliwym i z wyglądy przypominający coś, obok czego nie można przez obojętnie będzie miało w sobie aż tyle delikatności. Tutaj już nawet nie można było tego określić mianem gry aktorskiej. Kiedy oderwała się od jego warg, nadal mając twarz blisko niego odnalazła swoimi tęczówkami jego, jakiś czas się w nie wpatrując. Chciała się z nim podzielić nowiną! - Masz słodkie usta. - stwierdziła po chwili spokojnie, nie wiedziała czy za sprawą kaprysu, czy czegoś innego, wysunęła powoli koniuszek swojego języka i przesunęła nim wzdłuż swojej dolnej wargi. Trudno też stwierdzić czy to aby na pewno usta Lokiego były słodkiego, czy dało się to wytłumaczyć jakoś inaczej. Chociażby tym, że jej wrodzonej słodkości można było wszystko zawdzięczać, bo pochłaniane ilości słodkości jedynie to potęgowały. W każdym bądź razie nie zamierzała szybko rezygnować ze smakołyku i zaraz ponownie przyczepiła się jego ust, tym razem jedynie przesuwając koniuszkiem język już nie po swoich wargach, a po jego, zarówno górnej, jak i dolnej, uważnie mu się przyglądając spod wachlarza hebanowych rzęs. Wyprostowała się po chwili i jedynie zarzuciła jedną nogę na drugą, jakoś przez głowę nie przechodziła jej na razie myśl by wejść do wody, mimo wcześniejszych słów, taka pozycja jak najbardziej jej odpowiadała.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 30 Listopad 2011, 18:16
Brak konsekwencji i konstruktywnego planowania, przy chęciach dojścia do jakiegoś stopnia wtajemniczenia jeśli chodzi o Lokiego, z pewnością wyjdzie jeszcze Adrien bokiem. Głównie dlatego, że dokopanie się do złoży informacji na jego temat z całą pewnością będzie żmudną pracą i nie raz będzie musiała zmagać się z wrażeniem, że niezależnie od tego co robi, nie osiąga efektów. Bo gdyby rozgryzienie Amadeusza było tak prostym zadaniem, z całą pewnością nie zaszedłby tak daleko. Miał swoje słabości i swoje hobby, miał swoje wspomnienia i całkiem spory bagaż bolesnych doświadczeń, ale wszystko to co składało się na pokrętną osobowość, z którą spotykali się postronni w tej chwili, skrywał pilnując tych tajemnic niemal jak Cerber broniący zejścia do piekieł.. Tyle, że jego nie można było przekupić nawet najsmaczniejszym ciasteczkiem. Tak więc, jeśli Beatrice rzeczywiście nie zamierzała zabrać się jakoś konsekwentnie do budowania relacji z nim, nie miała co liczyć na żadne kokosy. Bo nawet gdy chcemy poznać kogoś, kto specjalnie się ze swoimi przeżyciami i myślami nie kryje, potrzeba czasu, by móc swoją ciekawość zaspokoić... W jego przypadku należy ten czas kilkakrotnie pomnożyć bez obietnicy skutku. Trudno w jeden dzień zapomnieć o czymś, co dręczy cię od dwudziestu lat, nawet jeśli chwilami, chciałoby się po prostu osunąć w odmęty niepamięci.
Mężczyzna najwyraźniej zrezygnował z kontynuowania tematu jej służby i tego, czy realizowała ją dobrze, czy na marne dwa na szynach. Nie chciał bowiem, by poczuła się nadmiernie niedoceniona i nagle zrezygnowała. Choć wątpił, by coś podobnego miało nastąpić, nie zamierzał wyrzekać się tej drobnej rozrywki jaką mu sprawiała na konto przysrywek, które jako monotematyczne i tak nudziły już jego samego. Z całą pewnością dokopie się jeszcze do setek innych cech tej dziewczyny, które można jej będzie wytknąć gdy przydarzy się okazja. To, że jest łatwa, a przynajmniej w tej chwili była, znajdowało się na pierwszym miejscu na liście, choć powstrzymywał się z owym wyznaniem, bo na razie miał na tym coś do zyskania i nie chciał by zmieniła zdanie. A może chciał? Nie lubił gdy ludzie robili coś pochopnie, zwłaszcza młode dziewczyny. To było po prostu głupie, a nie znajdował w sobie zbyt dużych pokładów tolerancji na głupotę. Jeszcze w przypadku jakichś nieznajomych panienek, z którymi spotykał się jednorazowo na noc, to już potrafił cieszyć się z faktu, że natrafiła mu się jakaś taka niebystra dzieweczka, ale skoro miał się z Adrien znosić jeszcze trochę dłużej, wolał nie siać fermentu. Bo kij to jeden wie, co siedzi w tej różowej łepetynie? Jeszcze będzie sobie do niego jakieś prawa rościć? Wolał nie mieć kobiety ze złamanym sercem na karku, zwłaszcza takiej, która miała dostęp do kluczy do rezydencji.
-Czyli co dokładnie wiesz?-spytał nieco kpiąco, ale po chwili machnął ręką, dając jej jakby do zrozumienia, że w tej dyskusji daje za wygraną. Skoro chciała... Cóż, nie był cyborgiem, żeby stawiać opór. Wbrew wszelkim pozorom. Poza tym... Poza tym takie przyziemne przyjemności skutecznie odciągały umysł od galopowania zbyt daleko po polach melancholii i nostalgii, gdzie go ostatnimi czasy zdecydowanie zbyt często wywiewało. Darował sobie nawet jakikolwiek komentarz odnośnie jej afektu do kogoś z tak... Rozoraną psychiką, bo przecież najwyraźniej mógłby jej teraz nawymyślać od najgorszych a i tak nie zmieniłaby swoich zamierzeń względem jego osoby. Determinacji nie można jej było odmówić, choć charakteryzowała się czymś, co powszechnie nazywano słomianym zapałem. Takie przynajmniej odnosił wrażenie... Że dziewczyna ta z łatwością angażuje się w coś, ale równie szybko rezygnuje z tego przedsięwzięcia na konto innego. Tak jak było w przypadku Cyryla, z którego w przeciągu kilkunastu minut przerzuciła się na niego. Chyba, że przecenił jej uczucia względem tego pisarzyny, choć na balu kleiła się do niego niemalże niczym rzep.
-Coś wiem na ten temat-przyznał, bo sam potrafił zmieniać zdanie, a raczej sposób reagowania bardzo gwałtownie. W dodatku szły za tym nie raz także czasowe zmiany poglądów... Z tym, że w przeciwieństwie do niej wcale nie uważał tego za zaletę. Wręcz przeciwnie, to było niesamowicie upierdliwe, a jednak nie miał na to wpływu. Musiał później trochę czasu poświęcić analizie kilku ostatnich dni i jego zachowań, spróbować ułożyć jakąś mapę... Może w ten sposób dojdzie do tego, jakie czynniki wpływają na te jego zmiany nastrojów? Samodzielna psychoanaliza nie była czymś co ktokolwiek uznałby za stosowne, a nie jeden nazwałby niewykonalnym, ale Loki nie miał innego wyboru. Bo jego zdaniem, osoba o zmiennych celach nigdy do żadnego tak naprawdę nie dojdzie. Nie mógł tego tolerować w swoim przypadku. Zawsze uparcie dążył do tego, czego chciał nie bacząc na środki, czy konsekwencje. No i jak widać, tym sposobem doszedł naprawdę wysoko. Co oczywiście nie zmienia faktu, że Adrienka nie musiała wiedzieć o jego stosunku do wyżej wspomnianej kwestii.
-Tak sądziłem-rzucił z dziwnym, może nieco nieobecnym półuśmiechem na twarzy odnośnie stempli i tym podobnych pamiątek pozostawianych przez ewentualnych partnerów, bądź na nich. Potwierdziła jego przypuszczenia co do swojego doświadczenia w kwestiach damsko-męskich, choć niespecjalnie tego potrzebował. Jej tendencja do nadmiernego przyśpieszania wszystkiego jawnie na to wskazywała. Była trochę jak nastolatka, która chce dojść jak najszybciej, zanim rodzice wrócą do domu... A przecież nikt im nie zamierzał przeszkadzać, mieli tyle czasu ile tylko mogli dla siebie zapragnąć. Warto go wykorzystać, bo zmniejsza się wtedy ryzyko poczucia niedosytu.
Pochwycił jedno z jej smętnych spojrzeń, rzucanych w stronę sponiewieranej sukienki. Uśmiechnął się lekko i przesunął dwukolorowe tęczówki na właścicielkę podartej odzieży-Kupię Ci nową-zaproponował uznając, że to najskuteczniejszy i najlepszy sposób na poprawę nastroju jakiejkolwiek reprezentantce płci pięknej. Wyciągnął się i założył ręce pod głowę. Woda rzeczywiście była przyjemnie ciepła, a miał stąd też całkiem dobry widok na te akrobacje, które Adrien odczyniała na brzegu wanny. Jakby nagle odparował z niej cały entuzjazm. Czyżby się czegoś bała, że gryzie? Rozchylił usta by coś powiedzieć, ale w tym momencie dziewczyna uprzedziła go ze swoim zapytaniem. Przez chwilę patrzył jej w oczy z pewną nutką napięcia, a potem po prostu pozwolił sobie na wybuch, co tu kryć, szyderczego śmiechu. Z pozycji leżącej podniósł się do siadu i ukrył twarz w dłoniach tłumiąc własny rechot, choć trzęsące się ramiona świadczyły o tym, że wciąż ciężko pracuje nad uspokojeniem się. W końcu doszedł z sobą do ładu i spojrzał na nią roziskrzonym i autentycznie rozbawionym wzrokiem.
-Słodkie-zakomunikował i to najwyraźniej był dla niego koniec tematu. Tyle jeżeli chodzi o dowiadywanie się czegoś wprost. No, rzeczywiście, posunięcie było co najmniej naiwne z jej strony... Choć, może nie? Może po prostu nie próbowała wczuć się w rolę którą pełnił? Był szefem siatki szpiegowskiej, prawdziwym mistrzem w pozyskiwaniu informacji, szkolił innych w tej dziedzinie i znał miejsca, które stanowiły prawdziwą kopalnię brudów na temat ludzkiej rzeszy. Pierwsze miejsce na tej liście, zajmowały burdele. Faceci upojeni alkoholem i widokiem pięknych kształtów aż nazbyt chętnie dzielili się informacjami na swój temat z pozornie nieszkodliwą prostytutką. No bo skąd mogli wiedzieć, że ta dziewczyna pracuje dla kobiety, która posiada ten zacny przybytek dzięki Lokiemu i że wszystkie informacje, które te młode, śliczne uszka usłyszą wpływają wprost do jego akt? No właśnie, znając i często stosując taką metodę, jaką niby Amadeusz mógł mieć pewność, że ktoś nie wpadł na podobny pomysł i nie płacił Adrien za zachowywanie się w ten sposób? To z całą pewnością tłumaczyłoby jej nagłe rozochocenie jak i fakt, że w ogóle zgodziła się na pełnienie roli służki... A nawet jeśli uważał ten scenariusz za mało prawdopodobny, bo nie zdarzało mu się zatrudniać ludzi nie sprawdzonych wcześniej od podszewki, to i tak nie zamierzał niczego dawać jej tak po prostu, za ładne oczy... Czy inne części ciała. Nie ten typ kandydata.
-Tylko tego ode mnie chcesz?-spytał po chwili, nieco poważniej, zupełnie ignorując poruszoną wcześniej kwestię masażu-Bo jeśli tak, to możesz sobie od razu odpuścić. Nie zamierzam o sobie opowiadać, chyba, że zadowolisz się kłamstwem, ale szczerze powiedziawszy nawet nie chce mi się w tej chwili zmyślać. Kogo chciałabyś poznać hm?-zapadła cisza. Ciężka, jakby ołowiana. Trwała jedynie chwilę, i tak zdawała się ciągnąć w nieskończoność. W końcu mężczyzna westchnął- Dorian Lightman, lat dwadzieścia siedem, biznesmen pół francuz-pół Irlandczyk, mówię płynnie w trzech językach a moją specjalnością są kontrakty biznesowe z firmami z dalekiego wschodu. W wolnym czasie lubię jeździć na motorze i gotować, co mnie odpręża. Byłem żonaty i miałem syna, ale po rozwodzie żona zabroniła mi się z nim widywać...-powiedział znudzonym głosem bez jednego zająknięcia-Czerwone oko to efekt rzadkiej komplikacji po zapaleniu spojówki-dopełnił informacje, po czym uśmiechnął się i spojrzał na nią chytrze-A może z innej beczki? Severus Gray, Marionetkarz, lat 30. Posiadam niewielki warsztat w mieście lalek Specjalizuję się w produkcji marionetek podobnych do zmarłych osób, pełniących rolę uzupełnienia po stracie. Szczycę się niewygórowanymi cenami i dobrą jakością wykonanej pracy. Działam rzecz jasna wyłącznie na zamówienie. Ulubiony kolor to granatowy, dlatego większość moich dzieł wychodzi z warsztatu w stroju w tym właśnie kolorze. Lubię dziewczyny z temperamentem, najlepiej rude. Mam dwójkę młodszego rodzeństwa, siostrę Azalię i brata Xaviera. Widuję się z nimi w weekendy, kiedy robię sobie wolne i często chodzimy razem na spacery po Herbacianej Łące. Starszy brat zmarł gdy miałem czternaście lat, dlatego to ja odziedziczyłem warsztat po ojcu-wyrecytował znowu monotonnym tonem-Znajdź prawdziwą informację, czas start-rzucił jedynie przymykając oczy. Zdawał się nie zawracać sobie głowy niczym innym oprócz tego. Zirytowała go. Dlaczego do licha zawsze musiał mieć co do ludzi rację? Miło byłoby chociaż raz się pomylić.
Niewątpliwe. Ona jednak egzystowała nadal na tym świecie, uprzednio planując sobie wszystko, może działa zbyt pochopnie, ale w sumie jej życie głównie żerowało na celach, które raz osiągała, a raz okłamywała samą siebie, że osiągnęła. Gdyby wiecznie przejmowała się tym, czy coś jej wyjdzie czy nie, gdybała i marzyła o nie wiadomo czym stałaby w miejscu. Nie poradziłaby sobie sama ze sobą, nie znalazłby żadnego, odpowiedniego rozwiązania, byłaby w kropce. A tak, zapewnianie samej siebie o swojej racji bywało wyjątkowo zabawne (jeszcze w zależności od sytuacji) i ułatwiało jej to życie w Krainie Luster, nie przejmowała się reakcjami innych na jej zachowanie, czy komentarzami w jej stronę. Skoro sama wyrobiła sobą taką opinię to tu, to tam - widocznie musiała mieć w tym jakiś.. no właśnie - cel. Nic nie robiła bez wcześniej ułożonego plany, niezależnie od tego ile by go tworzyła, i jakkolwiek banalny by nie był. Chwilami popadała w obłęd, ale i wtedy potrafiła tylko i wyłącznie śmiać się ze wszystkiego na około. Czemu więc przy Lokim czuła się tak niepewnie? Mimo zuchwałości jaka z niej wręcz kipiała, w środku była cholernie rozdarta. Może w nim widziała jakąś część siebie, tą bardziej zagubioną, żyjącą z wiecznym żalem? Pewnie sama nigdy nie znajdzie na to konkretnej odpowiedzi, mogła jedynie przypuszczać. Jak zawsze! Niczego nie była pewna! Gdyby tylko nikogo nie było w pobliżu już zaciskałaby pięści ze złości, teraz jednak nie powinna okazywać swojej słabości przy kimś takim jak Amadeusz. Była wręcz dziwnie pewna, że wykorzystałby to przeciwko niej.
Uśmiechnęła się ponuro kiedy zaproponował kupić jej nową. - Mam nadzieję, że jakaś ładną. - do tego wszystkiego wysunęła zadziornie koniuszek języka. Będzie go trzymać za słowo, chyba, że w swoim domu znajdował coś co mogłaby na siebie założyć, póki co nie śpieszyło jej się do wyjścia (mimo chwilowych przebłysków odnośnie tego). A spacerowanie po świecie ludzi w samej bieliźnie i pelerynie mogłoby jedynie sprowadzić na nią kłopoty, w postaci jakiegoś zboczeńca! W tym świecie musiałaby się przecież ograniczać, by nie zdradzić swojej rasy, dlatego nawet użycie jednej ze swoich nadprzyrodzonych mocy mogłoby sprowadzić na nią kolejne problemy, do tego dochodził również fakt, że nie
Już chciała zaprzeczyć, zapewnić go, że nie wykorzysta tych informacji przeciwko niemu - chodź w sumie i dobrze, że uniemożliwił to jej jego monolog. Wyszłaby na jeszcze gorszą idiotkę niż teraz była w jego oczach. Zamiast poprawiać swoje relacje międzyludzkie jedynie je pogarszała. Westchnęła ciężko, wpatrując się w niego z nieukrywaną wcale nadzieją w niewielkich, kształtem przypominających migdały ślepiach. Zaraz jednak mina jej zrzedła, otrzymane przez informacje okazały się być jednym wielkim żartem z jej naiwności. Tym razem się nie powstrzymała i ze złości zacisnęła dłonie w piąstki, przygryzając do tego wszystkiego swoją dolną wargę, niemalże do krwi. Zamiast krwi, na jej wargach pojawił się niewielki, fioletowy ślad, który nie wskazywał o niczym dobrym. Persony z takimi charakterami nigdy się nie dogadają, jeden drugiemu próbując zrobić dobrze, jedynie pogorszy sytuację. Że też w ogóle się w to wszystko mieszała, mogła jakby nigdy nic pełnić funkcję zwykłej kury domowej, którą w nieco delikatniejszy (?) sposób nazywano służką, och! Ale zaszczyt ją kopnął, doprawdy...
Milczała, nie wiedziała co odpowiedź, jak zareagować na tak wiele informacji, które pozyskała niemalże natychmiast, nie wiedziała jak zareagował. Połasiła się jedynie na to, by odsunąć się od niego na bezpieczną odległość, acz nie ruszała się z wanny, bynajmniej poruszające się w wodzie nogi nadal tam były. Poczuła się dziwnie, jakby całe jej ciało prócz tego niewielkiego odruchu odsunięcie się od niech, zostało z brutalny sposób sparaliżowane. Natłok myśli aż nadto uniemożliwiał jej skupienie się na Lokim, myślami była teraz zupełnie gdzie indziej, wpatrując się jedynie w mężczyznę z jakimś takim nieobecnym spojrzeniem. Coś jej tu nie pasowało, ba! Świat zdawał się wirować coraz szybciej i szybciej.
- Nie bądź śmieszny! Nie zamierzam zgadywać! - niemalże wysyczała ostatnie słowa, sama była nieźle rozgniewana, a co dopiero mówić o Lokim. Kretyn. Jeszcze dłużej i w przeciągu kilku minut wykończy się przy kimś takim jak ona, zbyt często w jego obecności się zapędzała, jakby to miało być w jakiś sposób pomoce, co do realizacji jej planu, zapominała również często o rzeczywistości i granicach, jakie sama sobie jakiś czas temu wyznaczyła - skupiała się tylko i wyłącznie na nim. Zaczynała bardziej przejmować się jego stanem psychicznym i tym, czy mu dobrze, niż sobą. I chyba to tak na prawdę ją rozgniewało. Zaczynała zatracać się w Amadeusza, tracąc przy tym samą siebie. Chodź kto wie.. Może właśnie taka była jej prawdziwa natura? Loki miał w pewnych momentach rację; była naiwna, a co za tym szło - głupia, miała słomiany zapał, była niedoświadczona. Na takim polu bitwy jak to, takie głupie cielę jak ona, nie miała zupełnie szans na cokolwiek. Pomasowała swój kark, tym samym próbując ocknąć się z tego dziwacznego letargu, zerknęła kątem oka na mężczyznę i zakryła w dłoniach twarz. Nagle mogło by się wydawać jakby wszystkie problemy powróciły w jednym momencie, nienawidziła tego stanu, w którym nie potrafiła sobie samej ze sobą poradzić. Przetarła twarz ostrożnie, chcąc pozbyć się zmęczenia. Czyżbym oczywistym stał się dla niej fakt, że nie poradzi sobie z tym aż nadto wygórowanym zadaniem? Skąd! Każdy ma chwile słabości, jej nadeszła akurat w nieodpowiednim momencie. Nadal milcząc wysunęła jedną nogę z wanny, by postawić ją na podłodze, tuż obok swojej starej sukienki, której już nie będzie miała przyjemności nosić, a że druga noga wręcz rwała się do swojej siostry, jedynie obróciła się do niego plecami, nadal jednak nie zmieniając swojej pozycji, nie zamierzała się stąd ruszać, co to, to nie! Skoro już zrobiła z siebie taką kretynkę, wolała wykorzystać to w jakiś sposób, tudzież skorzystać z czego innego.
- Że też musiałam trafić na kogoś takiego jak Ty. Mistrz kłamstwa, co? - burknęła niezadowolona, bez żadnego entuzjazmu z tego, że znów rzuciła jakąś nieprzyjemną ironią, ale za to jaką trafną. Oczywiście - za grosz nie wierzyła w to co powiedział, może znajdowało się w tym trochę prawdy, ale ona jak widać sama była w stanie z tych informacji co posiadała stworzyć jego obraz, czy trafny - nigdy nie można mieć pewności, to jedynie opis tego, w jaki sposób ona go widzi. - Tak na prawdę wydajesz się być małym, nieporadnym chłopcem, który nie potrafi sam uporządkować swoich spraw, a skrywa wszystkie te cechy pod stertą najróżniejszych masek. Nie pozwalasz się nikomu do siebie zbliżyć, jakbyś miał jakaś traumę na mózgu.. - urwała, by odsunąć od swojej twarzy chłodne, blade dłonie, tym samym pozwalając sobie na kolejne zerknięcie na jego sylwetkę. Traumę to ona miała, sama nie zamierzała się do nikogo zbliżać, zarówno w ten fizyczny sposób, jak i emocjonalny, a tutaj co? Niespodzianka! Robiła i to i to, bo nie dało się dłużej ukrywać tego, że w pewien sposób zależało jej na Lokim. Tylko czy Adrien będzie w stanie się do tego otwarcie i swobodnie przyznać, czy miast tego znajdzie sobie kolejną, mało zadowalającą wymówkę? Westchnęła ciężko, jakby każdy kolejny oddech wydawał się być niesamowicie wyczerpujący. Nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej odezwało się po tylu latach, zaniepokoiła się tym stanem, bo dobrze wiedziała, że nie są to żadne problemy z organizmem... Obojętny wzrok padł zaraz na jego twarz, by bez problemu nawiązać kontakt wzrokowy z mężczyzną. - Nie rozumiem jednak jednego - po co się ukrywać przy kimś takim samym? - dokończyła zarzucając jedną nogę na drugą i bardzo powoli prostując się. Oczywiście, że miała na myśli samą siebie, dlatego szybko odwróciła głowę, dając mu jedynie możliwość obserwowania jej pleców.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 30 Listopad 2011, 23:35
Jeśli Beatrice naprawdę miała takie problemy z samą sobą, to trzeba zaznaczyć, że masochistycznym posunięciem z jej strony było pakowanie się w jakąkolwiek, nawet luźną relację z Lokim. W obcowaniu z tym mężczyzną konieczna była stała czujność i gotowość do obrony. Nie tolerował słabości, ani słabych charakterów. Przede wszystkim zaś, nie znosił porażek. Mierziły go, tak samo jak mierzili go ludzie, którzy potrafili się z nimi godzić. Każdy, kto kiedykolwiek pracował dla niego naprawdę (bo umówmy się, że praca Adrien nie do końca kwalifikowała się do prawdziwej, wiadomo, że na poczynania maskotki patrzy się z przymrużeniem oka) miał okazję boleśnie przekonać się o tym na własnej skórze. Dla Lokiego wyjaśnienia typu 'to niewykonalne' nie funkcjonowały. Dlatego też sam tak ciężko przeżył spotkanie z Faustem... Nawet jeżeli nikt normalny nie dostrzegłby w tej potyczce porażki Lokiego. Tak, czy owak, przy kimś tak wymagającym trudno borykać się jeszcze z własnymi powichrowaniami psychicznymi... Na coś podobnego mógł sobie pozwolić jedynie... Faust właśnie, który ze swoim ostentacyjnym chłodem zdawał się przez większość czasu absolutnie wszystko mieć w pompie, Giselle, która była zbyt przydatna by mógł ryzykować, że się na niego obrazi za niewybredne uwagi (a i tak nie powstrzymał się przed mieszaniem w jej i Faustowym życiu aż za nadto) i... Na tym lista się kończyła. Reszta jego pracowników to ludzie którzy nawet jeżeli mieli jakieś emocjonalne problemy (a każdy je ma) potrafili zostawić je za drzwiami, gdy mieli mieć z nim do czynienia. Obawa Adrien była więc słuszna, pytanie tylko jak długo uda jej się wytrzymać... Cóż, jak dowodzą fakty, niezbyt długo.
-Nie. Najbrzydszą jaką znajdę-odparł przewracając oczami. Nie dało się z nim normalnie rozmawiać. Swoją drogą, rzeczywiście mogłoby to być kontrowersyjne, gdyby postanowiła biegać po mieście w samej bieliźnie. Sądził, że za to można nawet trafić do więzienia... A może trzeba być nagim? Nie miał pewności, co dziwne bo zazwyczaj kwestie prawne skupiał w małym paluszku. No cóż, najwyraźniej zwykle nie musiał borykać się z problemami kar za podobne wykroczenia. Tak, czy owak, Adrien mogłaby pewnie przytulić którąś z jego koszul, gdyby cała sprawa nie rypła się tak gwałtownie. Jedno niefortunne zdanie i proszę jak można zniszczyć całą romantyczną atmosferę. Aż szkoda, bo w sumie, Loki nie pogardziłby dobrym seksem, zwłaszcza, że dawno nie miał okazji poszaleć w tej kwestii. I nawet jeżeli z Adrien nie mógł liczyć na jakieś wybitne uniesienia (nie oszukujmy się, za pierwszym razem nikt nie jest doskonały) to lepszy rydz niż nic. Jednak różowowłosa mogła posyłać w jego stronę tyle zapewnień ile tylko chciała. Nawet jeśli by jej uwierzył, nie powiedziałby nic konkretnego... Bo niby z jakiej racji? Co ona jedyna do niego piała na tę modłę? A skąd. Jakże dobrze znał te wszystkie panienki z misją niemal nabożną, żeby go nawrócić. Problem polegał na tym, że po drodze same się gubiły i już potem nie bardzo wiedziały którędy mają nawracać. Do pracy nad takim materiałem jak Amadeusz trzeba było trochę doświadczenia, a o Adrien można powiedzieć jedynie, że była nowicjuszką z dużą dozą dobrych chęci, ale zdecydowanie zbyt małą dawką wiedzy, by cokolwiek zdziałać. Przynajmniej jak na razie. Co gorsza, powoli pokazywała mu się ze słabej strony, a to nigdy nie było dobre posunięcie w jego towarzystwie.
Zmrużył lekko ślepia i przyglądał się gamie emocji malującej się na jasnej twarzy. Od zmieszania, poprzez kompletne zagubienie aż do letargu w którym trwała przez chwilę, najwyraźniej pochłonięta samą sobą. Loki wykorzystał ten moment, by zanurzyć się po czubek nosa w wodzie. Rozchylił powieki ignorując pieczenie wywołane kontaktem wrażliwego narządu z namydloną cieczą. Poprzez falującą i drgającą taflę obserwował siedzącą nad nim dziewczynę. Lubił ten stan... Lubił leżeć pod wodą. W absolutnej cieszy, która tłumiła wszelkie dźwięki z zewnątrz. Mógł się wtedy skupić. Gdyby nie Adrien urządziłby sobie właśnie taką sesję zadumy, zwłaszcza, że tonięcie mu raczej nie groziło. Zabawna sprawa. Jego organizm regenerował się w takim tempie, że reperował nawet niedotlenienie, choć to wydawało się odrobinkę dziwne... Bo niby skąd brał tlen do transportu? Z drugiej jednak strony, zastanawianie się nad tym, gdy można jeść czyjeś dusze, jest doprawdy bezcelowe... Magię nie zawsze można logicznie wytłumaczyć i nawet chyba nie powinno się tego robić. Wynurzył się w końcu i zagarnął mokre włosy do tyłu. Spojrzał raz jeszcze na dziewczynę, akurat gdy postanowiła się odezwać. Trochę go swoimi słowami rozczarowała.
-Nie będę Cię namawiał-odparł wzruszeniem ramion. Cóż, liczył, że chociaż odrobinkę się postara, ale nie... Od razu dawała za wygraną i postanowiła zagrać inną kartą. Chyba grała parą przeciwko pokerowi. Spoglądał na te jej sarnie oczka i widział w nich dokładnie wszystko, czego widzieć nie chciał. Widział przede wszystkim nadmierne zaangażowanie. To aż niepokojące. Nie chciał by tak na niego patrzyła zwłaszcza, ze zdawał sobie sprawę iż nie było po temu, żadnego logicznego motywu... Skoro nie było motywu, to była to jedynie zachcianka, a on nie zamierzał odgrywać roli czyjejś zabaweczki. To działało tylko w jedną stronę. Westchnął czekając aż znowu coś powie. Całe życie tylko na kogoś czekał. Męczące zajęcie. Niestety, jej pseudo-ironicznej wypowiedzi nie chciał zaszczycić komentarzem. Uśmiechnął się jedynie półgębkiem stwierdzając, że w zasadzie to Loki był bogiem kłamstwa więc jej stwierdzenie nieco zaniżało jego status... No, ale ewentualnie mógł jej to wybaczyć biorąc pod uwagę to jak była uroczo roztrzęsiona. Biedne dziewczątko. Pokręcił głową słysząc jej analizę. No brawo. Pięknie. Ileż razy on to już słyszał? To była najprostsza teoria, z tym, że poważnie spłycona i niestety, ale mocno niedorobiona. Bo czym ją mogła uargumentować? Niczym. Tak naprawdę, nie mając pojęcia o tym co przeżywał w środku nie miała prawa nawet jednoznacznie stwierdzić, czy zachowuje się jak osoba dotknięta traumą. No, ale oczywiście skoro ktoś w naszej opinii postępował niemoralnie, to znaczyło, że był chory psychicznie, prawda? To takie logiczne jeśli kompletnie zignorować fakt, że każdy ma inny sposób myślenia, a kanony to jedynie pewne wzorce, przyjmowane bezkrytycznie przez masę niezdolną do własnego pomyślunku. Moralność była narzędziem władzy. Niczym więcej.
-Skoro wszystko już wiesz, to chyba nie mamy o czym dalej rozmawiać prawda?-zapytał z ironią sączącą się zjadliwie z każdego słowa. Nie wiedziała nic. I zamierzał jej to wytknąć w możliwie nieprzyjemny sposób. Głównie dlatego, że nienawidził gdy ludzie próbowali go wpychać w jakieś swoje nędzne szabloniki. Nie był przeciętny więc niech nie próbuje go taką miarką mierzyć... Chłopiec z traumą, też coś. W przeciwieństwie do niej nie ociągał się wychodząc z wanny. Złapał za ręcznik, którym zamiast wytrzeć ciało po prostu przewiązał się w pasie. Krople wody spływały po zarysowanych subtelnie, acz dostrzegalnie mięśniach, wcześniej zupełnie nieobecnych. Skrzyły się na tle całej serii znaków i symboli, pokrywających jego plecy. Spojrzał na nią z wyższością wyraźnie przebłyskującą w dwukolorowych ślepiach.
-Sugerujesz, że jesteś chłopcem?-spytał celowo robiąc z niej totalną idiotkę. Nie, żeby w tej chwili uważał to za wyzwanie-Następnym razem odrób zadanie domowe Adrien, jak na chłopca, potrafię się całkiem zaciekle bronić w potyczce na słowa, na którą dzisiaj przyszłaś bez oręża...-posłał w jej stronę uśmiech niemal dżentelmeński, skłonił się i wyszedł z łazienki. Mruknął po drodze coś do siebie prawdopodobnie nadal narzekając na fakt, że nici z seksu.
-Ten celibat mi się na mózg przerzuci-stwierdził wchodząc do sypialni. Pamiętał, że kazał jej uszykować dla siebie garnitur, ale nie chciało mu się go nawet ubierać. Zamiast tego postanowił podążyć w stroną swojego jakże wyrafinowanego i niezrozumiałego dla świata poczucia humoru. Podszedł do komody z której wyjął luźny, biały T-shirt z nadrukowanym nań szkicem dziobaka i czarnym napisem na plecach głoszącym 'Bóg też ma poczucie humoru. Gdyby tak nie było, nie wymyśliłby dziobaków'. Wciągnął na biodra też zielone bokserki i błękitne dżinsy, które jako za duże musiał przyspawać do ciała przy pomocy skórzanego paska. Tak, ktokolwiek spojrzałby na niego teraz z całą pewnością miałby problem z rozróżnieniem go od jakiegoś studenta, a już naprawdę wprawne oko tylko znalazłoby w nim znanego z dobrego stylu i zamiłowania do garniturów szytych na miarę informatora.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!