• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Jak znaleźć drogę bez kompasu?
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 3 Luty 2018, 17:14   Jak znaleźć drogę bez kompasu?

    Bane Blackburn z powodu zachcianki lub głębszego acz nieznanego innym powodu zechciał zdobyć Bursztynowy Kompas. Niby nic niezwykłego, ostatecznie był na tyle zamożny, że mógł pozwolić sobie na różne swoje fantazje. Jednak Bursztynowy Kompas nie był zwykłym kompasem wykonanym z bursztynu. Był magicznym przedmiotem, który zdecydowanie pomagał w podróżach. Jak? To teraz niesitotne. Istotny jest fakt, że magicznych przedmiotów - nawet tych relatywnie powszechnych - nie można kupić sobie od tak w sklepie. Używanie magii, a tworzenie magicznych przedmiotów to dwie różne sprawy.
    Miał pieniądze i głowę na karku więc zamiast uganiać się za nim jak poparzony skorzystał z usług informatora.
    Dzisiejszego dnia miał się spotkać ze Stefanem (choć niekoniecznie to było jego prawdziwe imię), bo podobno miał już interesujące go informacje. Spotkać się mieli po południowej stronie mostu de Villa.
    Mężczyzna by oczekiwał na swojego klienta pod kamienicą, która nie była w ruinie, ale czasy swojej świetności miała dawno za sobą - renoma dzielnicy dość upadła w ostatnich latach. Za nim na lekko wykruszonej fasadzie było kilka prostych rysunków: karciany trefl, trójkąt z kreskami na bokach, prostacki rysunek męskich genitaliów i coś co przy odrobinie dobrej woli można by nazwać kotem. Było więcej bazgrołów, ale pozostałe już były całkowicie niemożliwe do zidentyfikowania.
    Stefan pewnie rozczarowałby wiele osób swoim wyglądem. Miał ponad 180 cm wzrostu, był solidnie zbudowany i emanował pewnością siebie. Wyglądał bardzo schludnie mając krótkie i porządnie uczesane czarne włosy oraz gładko ogoloną twarz. Miał na sobie szary garnitur, białą koszulę, a pod szyją krawat bolo z dużym opalem. Zupełnie nie pasował do stereotypowego wyobrażenia nerwowego i chudego facecika o dość zaniedbanym wyglądzie.
    Jak zobaczył nadchodzącego Bane'a poprawił marynarkę i z uśmiechem rzekł do niego:

    - Dzień dobry, panie Blackburn! Dziś jest chyba wasz szczęśliwy dzień, bo nie tylko mam interesujące was informacje, ale coś o wiele lepszego. Osobę, która jest gotowa panu sprzedać interesujący was przedmiot. Proszę za mną.
    Ruszył spokojnym spacerkiem nie czekając na to aż dość niezdrowo wyglądający chirurg ruszy. Miał renomę i płaciło mu się z góry. Informacje zdobył, ale nie będzie ich wygłaszał na ulicy więc jeśli klient jest zainteresowany to za nim pójdzie. Jeśli nie to to jego problem, on już został opłacony.
    W odległości paru metrów za nimi szedł jeden solidnie zbudowany facet w szarym, prążkowanym garniturze i bordowym fularze. W odróżnieniu od informatora można było zobaczyć, że ma przypasaną broń. Sam Stefan podczas krótkiego marszu wspomniał o kilku plotkach, które nie były warte żadnych sensownych pieniędzy.
    Po chwili doszli do miejsca z lekko wypłowiałym szyldem "Skarbnica", a które było czymś co wyglądało na skrzyżowanie antywariatu, lombardu i magazynu na szczotki. W witrynie nawet wylegiwał się rudy kot.
    Informator przystanął i otworzył kurtuazyjnie drzwi przed swoim klientem.

    - Proszę wejść. To tutaj.




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 4 Luty 2018, 18:39   

    Dobrze się stało, że został Ordynatorem Kliniki. Oprócz wielkiej odpowiedzialności, płynęły z tego same profity. Jednym z nich, było wychodzenie do miasta kiedy chce i o której chce, oczywiście o ile wcześniej zgłosi swoją nieobecność i poda powód opuszczenia miejsca pracy.
    Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się na specjalnie intensywny, dlatego po porannym obchodzie, wypełnił papiery i skierował swe kroki do Miasta Lalek. A raczej skrzydła, bo od trzech lat podróżował w tamte rejony właśnie w ten sposób. Było to szybsze, wygodniejsze i gwarantowało niesamowite widoki. Odkąd udało mu się dorwać Animicusa korzystał z niego kiedy tylko miał okazję. A że już będąc dzieciakiem marzył o lataniu...
    Pod postacią Modrosójki błękitnej udał się więc w mniej uczęszczane rejony miasta i wylądował w ciemnym zaułku. Tam też przybrał normalną, z grubsza ludzką postać. Dlaczego z grubsza? Normalny Człowiek nie ma tak niezdrowego odcienia skóry i dziwacznych oczu.
    Wyszedł z ciemnej uliczki poprawiając czarny krawat i wygładzając bordowy płaszcz. Zima w Krainie Luster nie była tak mroźna jak w Świecie Ludzi, ale chłód potrafił dać się we znaki. Dlatego też na dzisiejszy wypad, oprócz standardowego, eleganckiego zestawu składającego się z czarnych spodni, białej koszuli, krawata i czarnego swetra, dobrał cieplejsze, skórzane sztyblety i wełniany płaszcz. Co jak co, ale Lekarz nie może pozwolić sobie na przeziębienie. Jak by to wyglądało?
    Ruszył w stronę umówionego miejsca. To właśnie dziś miał spotkać się ze Stefanem, swoim informatorem i wysłuchać co też udało mu się zasłyszeć. Usługi te kosztowały go sporo, ale czego się nie robi, kiedy na czymś człowiekowi bardzo zależy. A że obecnie status Medyka był naprawdę wysoki, mógł sobie pozwolić na szaleństwo.
    Szedł ulicą marszcząc delikatnie brwi. Nigdy nie był przesadnie uprzejmy dla przechodniów na ulicy, nie uśmiechał się do wszystkich jak kretyn. Zawsze gdy gdzieś szedł na jego twarzy malowało się albo znudzenie albo wręcz przeciwnie, skupienie. A teraz był bardzo skupiony.
    Rozpoznał do od razu. Nie tyle po wyglądzie, co po pozie pewnego siebie draba. Facet wyglądał bardzo elegancko, co sprawiało, że tym bardziej powinien mieć go na oku. Wzdychając pod nosem zbliżył się do mężczyzny i podał mu rękę w geście przywitania, siląc się nawet na uśmiech.
    Uniósł jedną brew gdy usłyszał te kilka wstępnych słów. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, jak to mówią, dlatego gdy Stefan uchylił rąbka tajemnicy i powiedział o kimś kto jest gotów opchnąć Kompas, Bane przestąpił z nogi na nogę. Trochę nerwowo. Mimo wszystko, czuł się w obecności lepiej zbudowanego i bogaciej ubranego informatora nieco... nieswojo.
    - Niezmiernie mnie to cieszy. - powiedział białowłosy, posyłając mu uśmiech wykonany samymi kącikami ust. Podążył za nim, w końcu zależało mu na tych cholernych informacjach. Dzięki Bursztynowemu Cacku będzie mógł skakać między światami bez konieczności tłumaczenia się za każdym razem w czasie kontroli przy Bramie. Jakże wygodne. Jakże w jego stylu.
    Gdy tak szli, rozpoczęli niezobowiązującą rozmowę o innych zasłyszanych rzeczach. To tylko potwierdzało, jak dobry był Stefan. Najlepszy w swoim fachu. Wart tej fortuny a może i nawet premii? Dobrze, że Cyrkowiec wziął ze sobą kilka groszy, które będzie mógł wedle uznania wręczyć Stefkowi za dodatkowe nowości. I nie będzie mu wstyd, że nie dał więcej, bo miał na tyle by bonus był solidny. Ale jeszcze się okaże, czy Informator faktycznie ma dla niego coś ekstra.
    Idący za nim Kark z przypasaną bronią powodował, że na karku Lekarza przez cały czas spacerku stały włoski. Doskonale rozumiał, że w Mieście Lalek nie wszystkie dróżki są kolorowe i radosne, ale czy faktycznie potrzebny im był Ochroniarz? A może mięśniak miał bronić jedynie Stefana. Jakby ten nie mógł sam tego zrobić...
    Gdy stanęli przed czymś, co już na pierwszy rzut oka wyglądało na pralnię brudnych pieniędzy, Bane zmarszczył brwi i spojrzał z uwagą na eleganckiego mężczyznę z kamieniem szlachetnym pod szyją. Ten otworzył przed nim drzwi, ale Cyrkowiec nie miał zamiaru zrobić ani jednego kroku dalej.
    - Proszę wybaczyć, z natury jestem dość nieufny. - wyjaśnił, uśmiechając się do niego znowu samymi ustami - Pan przodem, proszę. - skinął głową na Informatora.
    Stał, dopóki tamten pierwszy nie przekroczył progu. Jeśli przyszło im stać godzinę, to stał godzinę. Nie ma mowy, by władował się tam pierwszy. Jeszcze go zabiją, albo co gorsze - porwą i spróbują szantażować Anomandera. Gniew Smoczyska nie był wcale przyjemny.
    Białowłosy wierzył jednak w intelekt rozmówcy, dlatego tylko przyglądał mu się uważnie i czekał na jego ruch. Nierozsądnym będzie atakowanie znanego Medyka, który zgłosił w miejscu pracy gdzie się wybiera i kiedy mniej więcej wróci.
    Bane poczuł zdenerwowanie. Charakterystyczne dla sytuacji, kiedy tak naprawdę twoje działania nie są do końca legalne. Czarny rynek aż huczał od Artefaktów i właśnie w to bagno Blackburn miał włożyć teraz łapę. Przyspieszone tętno, płytszy oddech... A mimo to, czuł też podniecenie. Podekscytowanie całą tą sytuacją.
    O tak. Odświeżające uczucie.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 4 Luty 2018, 20:53   

    Gdy lekarz odmówił wejścia jako pierwszy informator poczuł się osobiście urażony. Za kogo on go miał? Za jakiegoś naciągacza, który próbuje wciągnąć go w pułapkę?
    Nie okazał tego jednak w żaden sposób (ostatecznie był profesjonalistą) i po prostu lekko wzruszył ramionami, po czym przekroczył próg. Podszedł do zawalonego wszelakim śmieciem i cudownościami kontuaru gdzie poczekał aż Blackburn do niego podejdzie. Ochroniarz pozostał na zewnątrz, bo gdyby weszła jeszcze jedna rosła osoba zaczęłoby się robić naprawdę ciasno.

    - To jest pan Nerys Napper, właściciel tego lokalu, a także pańskie potencjalny sprzedawca.
    Poczekał aż klient uzna za stosowne lub nie by się przedstawić i usunął się na bok. Jego praca w zasadzie się kończyła, ale był informatorem. Transakcja wcale nie musiała dojść do skutku, a on wtedy by miał informację o lokalizacji jednego Bursztynowego Kompasu. Stał więc możliwie daleko w zagraconym sklepiku i udawał, że przygląda się wystawionym przedmiotom. Mógł to jednak robić poawżnie. Może wśród śmiecia i dyskusyjnej jakości przedmiotów znajdzie się kolejna perełka.
    Napper nie prezentował się zbyt dobrze w porównaniu z informatorem ani chirurgiem. Nawet Bane ze swoją aparycją wyglądał zdrowiej od niego. Niewiadomo też gdzie mógł by schować i zabezpieczyć tak wartościowy przedmiot w takim lokalu.
    Niewyraźnie wymamrotał cenę. Na tyle jednak niewyraźnie, że nikt poza nim nie mógł tego zrozumieć więc musiał powtórzyć. Trochę głośniej i wyraźniej wymamrotał zbójecką (choć czy aby na pewno) cenę - za takie pieniądze można by spokojnie kupić rozpłodowego konia i jeszcze by starczyło. Ciężko było stwierdzić czy był poważny czy to miała być tylko cena mająca odstraszyć ludzi nie biorących całej sytuacji na serio.
    Blackburn mógł zaakceptować cenę lub trochę utargować jeśli by zechciał i by zdołał.
    Jeśli by nie doszli do porozumienia to byłby w zasadzie koniec. Jedyne co mógłby zrobić to zamówić informacje o innym Bursztynowym Kompasie.
    Jeśli by zaś doszli do porozumienia to Bane Blackburn stałby się wkrótce szczęśliwym posiadaczem tego magicznego przedmiotu - niech żyją pieniądze i wszystko co można za nie kupić! Nerys Napper znając tutejszych złodziei nie silił się na zbyt finezyjne schowanie Kompasu. Wyciągnął by go po prostu z szuflady, która nie była nawet zamknięta na klucz - nic wartościowego przecież nie mogło znajdować się zupełnie nie zabezpieczone, nie? Tak przynajmniej sądziła większość tutejszych złodziei i włamywaczy.
    Bane otrzymałby Kompas w małym, prostym pudełku z surowego drewna, do którego nie zmieściłoby się już w zasadzie nic poza właśnie samym Bursztynowym Kompasem.

    Gdy wszystko by doszło do końca - bez względu na wynik - Stefan wyszedłby z Banem i uprzejmie zaoferował korzystanie z jego usług w przyszłości dla obupólnej korzyści oczywiście.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 4 Luty 2018, 23:06   

    Jeśli go uraził - trudno. Płacił mu za zbieranie informacji, nic więcej. Nie musieli przecież się zaprzyjaźniać. Nawet jeśli Bane'owi zdarzy się w przyszłości korzystać ponownie z usług Pana Stefana, będą się sprowadzały do interesów.
    Wszedł za mężczyzną, łypiąc nieufnie na Ochroniarza. Jeśli chcieli go napaść, był ku temu idealny moment ale co by na tym ugrali? Lepiej, by wszystko poszło gładko. Reputację ciężko odbudować, zwłaszcza, gdy trafia się na klienta który jak chce umie drzeć mordę i rozgłaszać, że zrobiono mu kuku.
    Rozglądnął się dyskretnie po pomieszczeniu. Wnętrze było obskurne, ze starych mebli już dawno odeszła farba. Kontuar stał w centrum dlatego Lekarz zbliżył się do niego i spojrzał beznamiętnie na stojącego za nim facecika. Wyglądał tak, jakby miał się za chwilę przekręcić. Normalnie, Bane pewnie zaproponowałby pomoc, ale dzisiaj nie był Medykiem. Dzisiaj przede wszystkim był kupcem.
    - Witam, Bane Blackburn. - powiedział Cyrkowiec, skłaniając z szacunkiem głowę. Nie podawał mu ręki bo... bo jeszcze coś od niego złapie. Może to przykre, ale po prostu w tej chwili białowłosy brzydził się dotykać Pana Nappera. Dobrze będzie, jeśli ich kontakty zakończą się na tej transakcji.
    Bane zapytał o cenę i gdy tamten ją podał, jedna brew Blackburna powędrowała nieznacznie ku górze. Była horrendalnie wysoka, nawet jak na standardy Krainy Luster.
    Zapadła niezręczna cisza. Białowłosy skrzyżował ręce na piersi i zastanawiał się, czy Kompas jest wart swojej ceny. A jeśli już za niego zapłaci, to czy nie okaże się to być zwykłą fałszywką. Zamknął oczy na czas myślenia. Ile mógł zyskać? Wiele, bo swobodne podróże między strzeżonymi światami. Co mógł stracić? Pieniądze. Ale czy to był pierwszy raz kiedy je przepuszczał? Nie, dlatego właściwie nie musiał się targować.
    Gdy podniósł na niego oczy, pojawiła się w nich rozbawiona iskra. Nie miał zamiaru zbijać ceny ale chciał wiedzieć jedno. Kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu.
    - Jaką mam gwarancję, że to nie zwykła błyskotka? - wiedział, że potwierdzenie mocy Kompasu jest praktycznie niemożliwe, bo te Artefakty poniekąd przywiązywały się do jednego właściciela. Gdyby Napper chciał pokazać jak działa i postanowiłby przenieść się do innego świata, Kompas byłby już Bane'owi zbędny bo nigdzie by go nie przeniósł. Należałby już do źle wyglądającego faceta stojącego za kontuarem.
    I właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał Chirurg. Dodatkowo, nie miał przy sobie tej gotówki, ale miał dokumenty potrzebne do wystawienia czeku. Jeśli będzie trzeba, spisze szybko umowę by mieć gwarancję działania przedmiotu.
    Przyglądał się przez chwilę Sprzedawcy oczekując odpowiedzi. Kolejny jego ruch będzie zależał od słów Nappera. Jeśli wyjaśni mu to, co Bane już wie, Medyk po prostu wyjmie papiery i zapisze sumę na czystym blankiecie. Sporządzi też umowę, w razie gdyby ustrojstwo nie chciało działać.
    Jeśli facet zacznie kręcić a co gorsza wyjmie Kompas i będzie się chciał przenieść, Bane zwyczajnie podziękuje za współpracę i pożegna się z mężczyznami.
    Co jednak powie tamten?
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 4 Luty 2018, 23:55   

    Nerys Napper z niecierpliwością czekał na reakcję swojego potencjalnego klienta po usłyszeniu ceny. Rozczarował się, bo reakcji w zasadzie nie było. Podniesienie brwi i milczenie ze skrzyżowanymi ramionami i przymkniętymi oczyma wyglądał na kogoś kto liczy coś trudniejszego w pamięci.
    Kiedy w końcu raczył się odezwać spytał się o gwarancję. Chciało mu się śmiać. Zdecydowanie nie pasował do tego miejsca.
    Pierwsza próba odpowiedzi niezbyt wyszła właścicielowi lokalu. Wziął więc odcharknął i soczyście splunął do spluwaczki ustawionej pod kontuarem.

    - Jego reputacja. - przy czym wskazał kciukiem w stronę Stefana - Nie zademonstruję działania, bo na nic mi towar, którego nie mogę nikomu sprzedać. Kupujesz czy nie? - po czym bardzo wytwornie podrapał się po nosie palcem o paznokciu, który zdecydowanie widział lepsze czasy.
    Po tym jak Bane wypisał papiery to Nerys zaczął przejawiać wątpliwości korzystając ze słów chirurga.

    - A jaką JA mam gwarancję, że to nie świstek papieru, a wypłacalny dokument? - co prawda kojarzył doktora, ale nie wiedział jak dobrze stoi z finansami własnymi, a nie instytucji. Czek to obietnica, a pieniądz to pieniądz. Zresztą może i oszukiwał, ale nie na taką skalę. Ci, którrzy oszukiwali na takie pieniądze raczej długo nie żyli. Zresztą by Stefan by go osobiście zabił za psucie mu reputacji. Był jednak tak pewien autentyczności jak tylko mógł bez używania przedmiotu samemu. Wychodziło na to, że musieli trochę zaufać sobie nawzajem - co się raczej nie podobało żadnemu z nich.

    Po spisaniu papierów, które wylądowałyby za pazuchą Nappera i tam gdzie Bane schowa swoje doszło by do przekazania w ręce lekarza małego pudełka.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 5 Luty 2018, 21:11   

    Spluwanie w kąt pomieszczenia było tak prostackie, że Bane z trudem powstrzymał grymas jaki cisnął mu się na usta. Totalny brak higieny! Mężczyzna zapragnął by jak najszybciej stąd wyjść. Miał wrażenie, że zatęchłe powietrze oblepia go kurzem. Już samo oddychanie było nieprzyjemnym doświadczeniem. A może to tylko jego wyobraźnia?
    Nie nastawiał się na nic konkretnego jeśli chodzi o odpowiedź Nappera. Gdy tamten wyjaśnił, że na nic mu używany Kompas, Medyk uśmiechnął się półgębkiem i spojrzał na wskazanego Stefana. Jemu posłał za to całkiem przyjemny uśmiech. Facet zasłużył na każdy pieniądz, chyba nawet dostanie premię.
    Sprzedawca okazał się mieć braki w cierpliwości. Może nie co dzień miał tak znamienitych gości, ubranych w najwyższej klasy stroje.
    Bane w końcu jednak zabrał się za spisywanie papierów. Padło bardzo ważne pytanie o którym białowłosy uniósł spisany czek i wskazał na niego palcem.
    - Nie sądzi pan chyba, że byłbym idiotą i nosił całą sumę przy sobie? Ten świstek papieru podpisany jest moim nazwiskiem. Podobnie jak w przypadku pana Stefana, gwarancją jest moja reputacja. - powiedział spokojnie - Przecież mnie pan zna, panie Napper. Musiał pan słyszeć o mnie co nieco na mieście. A jeśli nie, to zapraszam do Kliniki na badanie słuchu. - posłał mu słodziutki uśmieszek i podał dokument. Czek był zapisany wyraźnie, widniał na nim również prawdziwy podpis Lekarza. Nie było sensu oszukiwać, bo stracić mógł na tym jedynie Bane. Plotki rozchodzą się szybko, zwłaszcza w Półświatku. A ostatnie czego pragnął białowłosy to problemy z szumowinami z Miasta Lalek.
    Wreszcie nadszedł czas przekazania przedmiotu. Cyrkowiec wziął małe, drewniane pudełeczko i otworzył wieko. Kompas prezentował się pięknie, mógł spokojnie uchodzić za zegarek kieszonkowy wykonany ze starego złota, jednak po dłuższych oględzinach okazywało się, że szkiełko było w istocie cieniutką taflą wypolerowanego bursztynu. Cacko, nie ma co. Okaże się, czy działa prawidłowo.
    - Dziękuję. - powiedział w końcu szczerząc zęby w uśmiechu i odwrócił się w stronę Stefana i skinął na niego głową. Chciał by wyszli razem.
    Jeśli tak się stało i razem opuścili to niechlujne pomieszczenie, Bane uścisnął mu rękę w podzięce i wsunął w nią dyskretnie dodatkowy mieszek złota. Za perfekcyjnie wykonaną robotę.
    Jeśli było inaczej, Blackburn sam ruszył do drzwi by jak najszybciej wyjść z tej duchoty.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 5 Luty 2018, 23:43   

    Napper nie skomentował słów Blackburna o pieniądzach. Spodziewał się takiej odpowiedzi, a pytanie zadał głównie po to by jakoś skontrować pytanie o to czy Kompas nie jest zwykłą błyskotką - rozumowanie może pokrętne, ale taki już on był. Nerys zaczął dopiero coś niezrozumiale mamrotać kiedy Bane zaproponował mu badania słuchu. Prawdopodobnie był to wyzwiska, ale nikt poza samym mamroczącym nie mógł mieć pewności. Równie dobrze mógł dziękować za interes jak i zastanawiać się co zje na obiad lub co zrobi z nowo nabytą małą fortuną.
    Po przekazaniu pudełka sprzedawca przełączył się w zwykły tryb oczekiwania na klienta i rozwalił się na lekko rozklekotanym fotelu za kontuarem. Na pewno nie będzie się inaczej zachowywał. Może nie powalał inteligencją, ale swój rozum miał i wiedział jak nie zwracać na siebie uwagi. Już sam fakt, że Stefan był u niego był zwracający uwagę, ale tacy jak on czasem widzą nadspodziewanie wiele. Więc jeszcze to jakoś przejdzie. Gdyby jednak po wizycie zamknął lolal i poszedł do banku... Nie. Zdecydowanie zły pomysł.
    Stefan jak by zobaczył, że już po wszystkim podszedłby do wyjścia i otworzył by drzwi pozwalając swojemu klientowi wyjść. Gdyby tamten nadal miał opory przed przekraczaniem progu jako pierwszy zrobił by to sam i poczekał na niego po drugiej stronie drzwi.
    Stefan uścisnął by wyciągniętą dłoń swojego klienta i zgrabnie by przejął sakiewkę, która by po prostu gdzieś zniknęła. Zniknęła gdyż nawet nie zbliżył dłoni do kieszeni.

    - Panie Blackburn. To był korzystny dzień dla wielu osób. Co by pan powiedział na kielszeczek koniaku lub innego trunku wedle pańskiego upodobania? Niedaleko nad rzeką znajduje się przyjemny lokal, który uniknął losu większości dzielnicy i nadal trzyma poziom. Oczywiście ja stawiam skoro zapraszam. - po czym się szeroko uśmiechnął. To był mało znaczący, ale miły gest. Pieniądze jakie zarobił dzięki doktorowi nie umywały się do pieniędzy jakie by wydał nawet wykupując połowę baru.
    Lokal znajdował się odrobinę na zachód od mostu, przy którym się dziś spotkali. Na pięknym secesyjnym szyldzie można było przeczytać starannie wykaligrafowane litery układające się w słowo "Mephisto".
    Wnętrze miało przyjemną, klubową atmosferę i było bardzo zadbane. Poza nimi i obsługą w środku było dwóch starszych panów raczących się alkoholem i wspominających dawne czasy.
    Stefan zaprowadził by Bane'a do wnęki z solidnym stołem i skórzanymi fotelami. Jego milczący dotąd towarzysz zająłby miejsce przy ławie po drugiej stronie pomieszczenia by nie przeszkadzać swojemu pracodawcy.
    Informator przywołałby kelnerkę i łagodnie powiedział:

    - Witaj, Camille. Jak się czuję matka?
    - Dziękuję. Znacznie lepiej. Co mogę panom przynieść?
    - Poprosiłbym koniak, stouta dla tego jegomościa po drugiej stronie sali i...
    - tu zawiesiłby głos by dowiedzieć się czego chce chirurg po czym by dokończył zamówienie.
    Po chwili by wrócła już z zamówionymi napojami i znowu zniknęła.

    - Przyjemny lokal, czyż nie? Moim zdaniem jeden z lepszych w mieście i bez wątpienia najlepszy w okolicy.
    Stefan upijając koniaku spojrzałby na swój zegarek kieszonkowy i zwróciłby się z powrotem do doktora Blackburna:
    - Z przjemnością robi się z panem interesy. Mam jednak nadzieję, że nie będę musiał korzystać z pańskich usług. - po czym zaskakująco przyjemnie się roześmiał.
    Prowadziłby potem jeszcze spokojną rozmowę aż by nie dopili. Odprowadziłby potem Bane'a do drzwi, ale by nie wyszedł gdyż chciał jeszcze porozmawiać ze starszymi panami, których akurat znał.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 9 Luty 2018, 15:22   

    Transakcja ostatecznie przebiegła pomyślnie, chociaż Bane z pewnością odczuje uszczuplenie zasobów pieniężnych. Może nie w jakimś wielkim stopniu ale... najwyżej nie kupi w tym tygodniu nowej koszuli czy butów. Niewielka strata, ma już przecież tyle zestawów, że za chwilę będzie musiał powiększyć szafę.
    Wręczył Stefanowi bonus starając się by było to bardzo dyskretne. Co Informator zrobi z jego pieniędzmi - jego interes. Zasłużył na dodatkowe pieniądze.
    Sakiewka zniknęła w ręku mężczyzny, zapewne za sprawą jakiejś magii. Bane nie pytał, bo po co? W Krainie Luster wszystko jest możliwe. Skoro za pomocą Różdżki dało radę zmienić kolor włosów, oczu czy skóry, znikanie pieniędzy nie powinno być niczym zaskakującym.
    Propozycja Stefana była bardzo miła, dlatego Medyk uśmiechnął się do niego już nieco pewniej. Może nie ufał mu do końca, ale ostatecznie facet spełnił swoje zadanie. Nie tylko zebrał informacje, ale też doprowadził go do Nappera.
    Dobry interes. Nie od dziś wiadomo, że ten kto ma pieniądze, ma władzę na wszystkim. W Krainie Luster także nad teleportacją, bo nie można było porównać podróży między światami do niczego innego.
    - Z chęcią. Bardzo dziękuję. - powiedział i pozwolił się poprowadzić. Niby sam też znał Miasteczko Lalek ale nie zapuszczał się jeszcze w te rejony, dlatego gdy dotarli pod drzwi "Mephisto" przystanął na chwilę by przyjrzeć się przybytkowi. Nie wyglądał podejrzanie, wręcz przeciwnie, jak restauracja lub klub dla gentlemanów. Dla tych których zawartość portfela w najgorszych czasach sprowadza się tak czy siak do trzech zer. Z liczbą z przodu, żeby nie było.
    Podążył za Informatorem przez pomieszczenie i zajął wskazane miejsce. Kanapy były wygodne, wręcz zachęcały do wygodnego, rozluźnionego siadu. Bane jednak nie chciał wyjść na chama i usiadł prosto, przyglądając się drugiemu mężczyźnie. Ochroniarz bowiem usiadł gdzie indziej.
    Stefan chyba znał to miejsce o czym świadczył kontakt z Kelnerką. Bane posłał jej miły uśmiech gdy zapytała go o zamówienie.
    - Poproszę dobrze schłodzoną, mocną, czystą wódkę. - powiedział, nie pierdzieląc się w tańcu. Z wszystkich trunków najbardziej lubił zwykłą wódę. No, lepszy był tylko spirytus Gopnika, ale przecież nie mają go na stanie. W ogóle chyba nie sprzedaje się w barach czegoś takiego jak czysty, medyczny spirytus, prawda? Cholera wie, to w końcu Kraina Luster.
    Skinął głową na znak, że zgadza się z opinią eleganckiego mężczyzny.
    - Faktycznie. Pierwszy raz tu jestem, nie sądziłem, że w tym zwariowanym świecie znajdę miejsce tak... zwyczajne. - powiedział z uśmiechem, rozglądając się po pomieszczeniu - Dobrze wiedzieć, że i w Krainie Luster są takie ostoje normalności.
    Gdy dostał zamówienie, upił łyk i uśmiechnął się szczerząc zęby. Lodowaty płyn przyjemnie spłynął do gardła, zostawiając za sobą ścieżkę palącego chłodu.
    - I vice versa, panie Stefanie. - uniósł szklankę w nieformalnych toaście - Chociaż przyznam, że wolałbym by w razie czego skorzystał pan z moich usług a nie rozbijał się po Znachorach. - dodał ze śmiechem. Atmosfera rozluźniła się, Informator okazał się być bardzo przyjemnym typem z którym można porozmawiać prawie o wszystkim.
    Upił kolejny łyk i poprawił się na siedzisku. Dzień zaczął się naprawdę dobrze, najpierw kupił Kompas, potem udał się ze Stefanem na picie. Przyjemna odmiana.
    - Mam nadzieję jednak, że nasz kontakt się nie urwie. - powiedział w końcu dopijając do końca - Z pewnością będę potrzebował jeszcze usług tego typu, a jak wiadomo, lepiej układać się z kimś kogo się zna. - wstał sygnalizując chęć opuszczenia miejsca - Jeszcze raz dziękuję i życzę wszystkiego dobrego. Miło było poznać. - uścisnął mu dłoń z uśmiechem.
    Wychodząc skinął również Ochroniarzowi, bo przecież ten też odegrał jakąś rolę. A że mężczyźni byli eleganccy, należał im się szacunek.
    "Mephisto" opuścił z uśmiechem na ustach i przekonany, że oto udało mu się złapać za ogon Gęś znoszącą złote jajka. Otworzył się przed nim kanał wprost stworzony do przemytu, którym Bane skrycie pragnął się zająć. Tak w ramach pracy dodatkowej.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 10 Luty 2018, 19:51   


    Blackburn wyszedł zadowolony z "Mephisto". Ostatecznie nie zdobył informacji, ale przedmiot, którego poszukiwał, ale spędził całkiem miło czas ze swoim informatorem.
    Nie zdążył jednak odejść daleko od lokalu jak usłyszałby szybkie kroki na bruku. Kroki, które niewątpliwie zbliżały się do niego.
    Bez względu na to czy by je zignorował, czy też próbował się obrócić by zobaczyć o co chodzi - czego by i tak nie zdążył zrobić. Oberwałby w głowę pałką.
    Trach.
    Nie był to idealny cios więc Bane nie stracił przytomności, ale solidnie go zamroczyło. Było to wystarczające dla złodzieja, który z wprawą mówiącą o doświadczeniu wyswobodził lekarza z ciężaru torby. Jako, że Blackburn był solidnie zamroczony, ale jednak nie nieprzytomny zerwałby z szyi złodzieja coś co wylądowałoby z cichym brzękiem na bruku.
    Złodziej by tego nie zauważył lub po prostu uznał, że to nieistotne, bo zacząłby się szybko oddalać nie schylając się po ten przedmiot.
    W momencie, w którym Blackburn byłby już w stanie w miarę klarownie myśleć złodziej byłby oddalony o kilkanaście metrów. Wyrostek biegł, ale torba chirurga trochę mu w tym przeszkadzała. Nikt z obecnych na ulicach ludzi nie próbował go zatrzymać - ostatecznie nie ich biznes.
    Co też Bane zdecyduje z tym fantem zrobić? Wydał sporo pieniędzy na Kompas, który wraz z dokumentami i resztą bardziej zadomowionego w torbie oporządzenia nieuchronnie się oddalał w rękach kogoś kto z pewnością nie będzie nawet w stanie właściwie ocenić wartości zawartości torby.
    Powinien jednak decydować się szybko, bo za chwilę straci złodziejaszka z oczu i tym samym straci przynajmniej jedną z możliwości.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 11 Luty 2018, 00:08   

    Nie było mu dane długo cieszyć się Kompasem. A raczej całą torbą, którą zwyczajowo nosił ze sobą. Była w niej mała apteczka, jakiś notes z ołówkiem, butelka wody i manierka z wódką (dobrze, że jedna z wielu i nie jego ulubiona) oraz właśnie zdobyty niedawno Kompas. Chyba postąpił głupio, wkładając go właśnie tam. Przecież od czegoś są kieszenie.
    Gdy nagle dostał czymś w łeb zachwiał się z cichym jękiem i upadł na kolana. Zanim jednak to nastało, ktoś lub coś zerwało mu z ramienia jego torbę.
    Zaklął głośno, bo przez krótką chwilę nie widział nic poza ciemnością i białymi plamami. Ogłuszono go ale nie na tyle skutecznie by stracił przytomność.
    No tak, było za prosto. Zwykłe kupienie Kompasu nie mogło się zakończyć na spokojnym powrocie do Kliniki. Oczywiście, że nie, o czym on w ogóle sobie myślał? Co sobie wyobrażał?
    Gdy po kilku sekundach obraz wrócił, poderwał się na równe nogi i spojrzał za uciekinierem. Był już bardzo daleko i prawdopodobnie nie byłby w stanie go dogonić gdyby nie...
    Animicus!
    Zgrzytając zębami skulił się i szybko dokonał przemiany. Mgnienie oka później zamiast białowłosego mężczyzny, na bruku uliczki stał wielki, czarny pies przypominający wyglądem psy z Kliniki. Nie czekając ani chwili dłużej, z groźnym warkotem rzucił się do pogoni. Teoretycznie miał szansę dogonić Złodzieja a jeśli nie, użyje psiego nosa.
    Gnał więc ile sił w nogach, wgapiając się w sylwetkę uciekającego. Dokąd zmierza tamten? Nie ważne. Bane musi odzyskać torbę za wszelką cenę. A jeśli nie torbę to przynajmniej Kompas który przecież kosztował go majątek.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 11 Luty 2018, 15:20   


    Przemianę zauważył tylko jeden pijaczek, który nie mógł stwierdzić czy to się naprawdę wydarzyło czy ma już jakieś zwidy więc uznał, że pora się kimnąć mimo dość wczesnej pory. Psie łapy szybko i cicho uderzały o bruk napędzając Blackburna ku jego [s]ofierze[/s] celowi.
    Psy są zdecydowanie szybsze od ludzi więc przemieniony chirurg nie miał by problemu z dogonieniem złodzieja gdyby nie drobny fakt, że stracił go na chwilę z oczu.
    Pomysł z wywęszeniem złodzieja był genialny w swej prostocie i bardzo naturalny dla psiej formy, ale rozbijał się o kilka problemów: miał okazję go powąchać tylko jako człowiek, a z perspektywy psiego węchu ten ludzki pozostawia wiele do życzenia więc nie miał wzorca, który mógłby szukać; zapach niedomytego ciała i potu był zaś zbyt nieprecyzyjny, bo doprowadziłby go do półtuzina osób w najbliższej okolicy; wylane pomyje i zapach rozkładającego się kota/szczura czy czort wie czego jeszcze nie pomagał. Mógł spróbować, ale musiałby w znacznym stopniu oprzeć się na szczęściu.
    Nie widział złodzieja na wprost więc ten musiał skręcić w zaułek obok lub główną ulicę, która właśnie kilka metrów dalej łączyła się z tą, po której właśnie biegł.
    Forma psa mimo swych możliwości nakładała też ograniczenia, ostatecznie tak nie mógł się nikogo spytać czy widział ktoś biegnącego ulicznika z torbą przerzuconą przez ramię.
    Na co zdecydowałby się uciekający złodziej?
    Na ciemny zaułek czy ulicę gdzie byli inni?
    To wcale nie było takie proste pytanie. Bane znał rozkład ulic Miasta Lalek, ale znajomość wszystkich zaułków to już zupełnie inna sprawa. Nierzadko nawet mieszkańcy danej okolicy ich dobrze nie znają. Był to ślepy zaułek czy wąska alejka łącząca się z czymś? Nie mógł stwierdzić bez sprawdzania. Gdyby zaś jednak źle wybrał niewątpliwie zgubił by złodziejaszka.
    Potencjalnie ślepy, ale pusty zaułek czy ulica, która na pewno gdzieś prowadzi, ale jednak niewątpliwie z ludźmi, którzy gdzieś idą, rozmawiają lub wracają do domów.
    Z miejsca gdzie teraz stał widział powoli toczącą się główkę kapusty i słyszał dzięki psim uszom narzekania starszej pani na czym to świat stoi ukraszone paroma kwiecistymi, ale wcale nie wulgarnymi inwektywami skierowanymi nie wiadomo do kogo.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 15 Luty 2018, 20:29   

    Pod psią postacią znacznie łatwiej śledzi się uciekiniera. Psi węch był bowiem o wiele lepszy od ludzkiego. Bane, jako Cyrkowiec miał co prawda o wiele lepsze zmysły niż niejeden przypadkowo napotkany mieszkaniec Świata Ludzi a może nawet i Krainy Luster, ale nie mógł się równać z psim powonieniem.
    Czarne, rozeźlone stratą psisko mknęło więc za Złodziejaszkiem ale mimo prędkości jaką potrafią rozwinąć psie łapy, zgubił go, co jeszcze bardziej go zdenerwowało. Zwolnił nieco, bo i tak stracił go z oczu. Musiał zastanowić się co dalej.
    W pierwszym odruchu podniósł łeb wyżej, by złapać zapach górnym wiatrem. Niestety, wonie ulicy mieszały się przez co wciągnął do płuc odór rynsztoka, potu, wątpliwej świeżości produktów wystawionych na kramach i mokrego bruku. Bezużyteczne zapachy.
    Warknął cicho, ale nie zmienił się w swoją normalną postać. Jeszcze nie. Przechodząc obok kolejnych przechodniów nasłuchiwał, szukał dźwięku stóp uderzających o ulicę. Dźwięków ucieczki.
    Na nic mu się to zdało, dlatego po chwili już porządnie zdenerwowany, porzucił plan i przystanął. Miał teraz do wyboru - albo skręcić w uliczkę której nie znał a która mogła być ślepa, albo biec dalej, główną ulicą i mieć nadzieję, że w końcu znajdzie Gnoja który zwinął mu torbę z Bursztynowym Kompasem.
    Znał Miasto Lalek ale nie wszystkie uliczki i zaułki. Nie chciał ryzykować, przecież na końcu mogła czekać banda Obwiesiów którzy spiorą go na kwaśne jabłko i zabiorą wszystko co ma, łącznie z Animicusem. Już jeden artefakt stracił, dlatego nie chciał ładować się w jeszcze większe bagno. Dlatego wybrał opcję numer dwa - bieg główną ulicą. Nie było jednak sensu robić to w psiej postaci bo trop już zgubił, dlatego skrył się na chwilę za załomem jednego z budynków i powrócił do swojej postaci. Wychodząc na główny trakt, wygładził płaszcz. Brwi miał ściągnięte a usta zaciśnięte w prostą linię.
    Słysząc przekleństwa kobiety i widząc toczące się warzywo, podszedł i zapytał wprost czy nie widziała uciekającej z torbą w łapach postaci. Jeśli ta nie udzieliła mu żadnej zadowalającej go informacji, zaczął pytać innych, oczywiście grzecznie, nienachalnie.
    Był zły, ale przecież nie będzie przelewał złości na swoich potencjalnych Klientów. Nie w Mieście Lalek, gdzie był znanym i lubianym Lekarzem z Kliniki na Wzgórzu.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 24 Luty 2018, 20:22   

    - A idź w czorty! - po czym już ciszej zaczęła mamrotać, że - Nikt już starszej osobie nie pomoże. Co za czasy. Gdy ona była młoda to... - i tak dalej w tym guście.
    Na ulicy panował umiarkowany ruch. To była okolica, w której ludzi nie chodzili raczej na spacery. Oznaczało to, że każdy gdzieś szedł lub właśnie wracał do domu. Większość osób, do których by podszedł Blackburne zignorowała bądź też mniej lub bardziej miło powiedziała, że się śpieszy i nie ma czasu na rozmowę. Część zaś weszła do kamienic zanim zdążył podejść. Dopiero kominiarz, któy akurat przechodził odpowiedział na zaczepkę Bane'a.

    - Ano widziałem. Tam pobiegł. - przy czym machnął z grubsza w stronę swoich pleców - I co z tym zrobisz? Przecież już nawet nie widać, ni? Złapać nie masz szans. - Podrapał się osmoloną ręką po głowie i przyjrzał się lepiej chirurgowi.
    - O! Pan doktór! Wiedziałem, że coś znajoma twarz. Musieli coś wartościowego ukraść, że się doktór przejmuje. Dla doktóra pieniądze to raczej nie problem. Ciekawe, ciekawe. - powiedział się pukając po brodzie. - Jeżeli zaś na tyle warościowe to sam złodziej może mieć problem. Te gnoje nie lubią kraść naprawdę cennych rzeczy, bo ciężko je im opchnąć. Oj, ciekawy będzie dla was dzień. Ciekawy. Ja muszę wracać do roboty. Do widzenia Panie doktórze. - to mówiąc pomachał ręką i poszedł w swoją stronę.
    No więc Bane teraz wiedział, że złodziejaszek tędy przebiegał, ale co mu to dało? Nadal nie wiedział gdzie jest. Kryjówkę miał zapewne w tej dzielnicy, ale gdzie? Nie mógł od tak zgadnąć. Czy było cokolwiek charakterystycznego w złodziejaszku? Jakieś znaki?
    Mógł stać i się zastanawiać lub iść i się zastanawiać. Przy czym to drugie sprawiało, że się przemieszczał i mógł coś zobaczyć. Tylko czy wiedział czego szukać? Mógłby nawet przejść obok kryjówki złodzieja nie wiedząc o tym. Nie był złodziejem i nie znał ich zachowań i znaków o ile jakieś mieli.
    Mógł się też cofnąć na sam początek. Do miejsca gdzie był zaatakowany. Tylko co by mu to dało? Może coś, a może nic.
    W sumie podobnie jak inne możliwe dla niego wybory.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 25 Luty 2018, 20:22   

    Z każdą chwilą był coraz bardziej wkurzony. Nie. Nie wkurzony. Wkurwiony! Jeszcze nigdy nie zdarzyła mu się taka sytuacja by ktoś obrobił go na ulicy w biały dzień. A gdzie Gwardziści? Gdzie Służby Porządkowe, które powinny patrolować okolicę? Pff, na próżno szukał kogokolwiek ubranego w mundur i zdatnego do rozmowy, bo większość albo była pijana albo tak znudzona, że już samym wyrazem twarzy zniechęcali do podejścia.
    Denerwowały go też reakcje napotkanych Istot. Przecież nie wyglądał na Żebraka, więc czemu tak unikali rozmowy? Zgrzytał zębami w złości, za każdym razem gdy ktoś go ignorował. Dopiero Kominiarz łaskawie zwrócił na niego uwagę, co więcej poznał go po chwili. Przynajmniej jedna w miarę obyta osoba.
    - Tak tak, zwinął mi coś co ma dla mnie wartość sentymentalną. - powiedział, nie zdradzając niczego więcej - Właściwie nic cennego dla innej osoby, ale dla mnie bardzo. - dodał patrząc we wskazanym kierunku. Nie zobaczył nikogo uciekającego. Po Złodzieju nie pozostał nawet smród czy kurz unoszący się z ulicy.
    Westchnął zrezygnowany i podziękował mężczyźnie za pomoc. Co innego miał zrobić? Nie rzuci się w pościg, bo to nie ma sensu. Już chwilę biegł za Napastnikiem i nie na wiele to się zdało. Porządnie rozeźlony ruszył więc w stronę w którą podobno uciekł Złodziej. Rozglądał się na boki w poszukiwaniu... no właśnie. Czego właściwie? Strzępu ubrania? Może jakiejś upuszczonej błyskotki albo czegoś, co może skojarzyć się z Łotrzykiem.
    Zaciskał pięści i szedł powoli, patrząc na wszystkie strony. Nic innego nie mógł w tej chwili zrobić. Powoli zaczął godzić się z tym, że co łatwo przyszło, łatwo poszło. Jeśli przez najbliższą godzinę spaceru nie znajdzie nic co może naprowadzić go na trop, zrezygnuje i wróci do Kliniki. A jutro wybierze się na objazd po okolicznych Lombardach i może zwróci się o pomoc do Gwardzistów? Zobaczymy.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 25 Luty 2018, 21:34   

    Bane Blackburn przez godzinę włóczył się po dzielnicy bez większych rezulatatów. Nawet te parę osób, które go rozpoznały nie podeszły się przywitać, bo widać było, że jest w nastroju z rodzaju "bez kija nie podchodź".
    Już w sumie wracał gdy wychodząc zza rogu i oglądając się za siebie wpadła na niego jakaś osoba. Jako, że to on był tą większą i solidniejszą stroną zderzenia odruchowo chwycił ją za ramię chroniąc przed upadkiem.
    Tamta chciała już mu podziękować lecz słowa zamarły jej na ustach, a twarz wykrzywiła się w przerażeniu zmieszanym z szokiem.
    Blackburn nigdy nie widział tej twarzy więc nie mógł zrozumieć dlaczego jego ostatecznie nie aż tak szpetna aparycja wywołuje tak silne emocje na twarzy dziewczyny.
    Fakt. Twarzy nie widział. Widział jednak już te włosy i te ubrania. Fioletowa opaska na lewym ramieniu, szarobura koszula, brązowa kamizela i znów szarobure spodnie z łatami. To był jego złodziej. A w zasadzie złodziejka.
    Miał prawo się pomylić kiedy uciekała przed niem, bo nie miała zbyt kobiecej sylwetki. Wina tego, że była jeszcze młoda i niewątpiwie źle odżywiona, bo była po prostu chuda. Gdyby podciągnął jej koszulę to pewnie mógłby jej policzyć żebra. I zalążki piersi, bo czy to co miała można już nazwać piersiami było tematem na osobną dyskusję. Jej nie do końca czysta twarz miała jednak ładne rysy twarzy, może trochę zbyt ostre przez dość ubogą dietę.
    Włosy miały piękny kasztanowy kolor, ale były krótko ścięte i ogólnie zaniedbane, Widać było jednak, że mają tendencję do układania się w duże fale.
    Pierwszą próbą złodziejki było wyrwanie się, ale była o niemal połowę lżejsza i z dwadzieścia centymetrów niższa niż Chirurg.
    Drugą było nakrzyczenie na Bane'a:

    - Puść mnie! Nic ci nie zrobiłam. Śpieszy mi się!
    Trzecią, gdy już pierwsza panika przeminęła było sięgnięcię do pasa by wziąć pałkę i znów przywalić lekarzowi.
    Co też zrobi Bane? Uzna, że to jednak nie jego złodziej i puści wolno?
    Nie pozwili nawet dotknąć pałki?
    Chwyci ją w przelocie wolną ręką?
    Uderzy ją uprzedzająco?
    Pocałuje lub grzecznie się przywita?
    Jakakolwiek decyzja należała do niego. Musiał się jednak śpieszyć, bo złodziejka nie zamierzała dawać mu czasu na planowanie i myślenie. Ona żyła w tu i teraz. Tu i teraz zaś było dla niej w tej chwili niekomfortowo blisko jej ostatniej ofiary.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,41 sekundy. Zapytań do SQL: 9