• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Miasto Lalek » Fabryka Marionetek
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 2 Wrzesień 2016, 08:56   

    Przez ostatnie kilka chwil wydarzyło się… dużo. Tak dużo, że umysł Zoe nie do końca potrafił przetrawić wszystkie te zdarzenia, dlatego dziewczyna po prostu stała jak słup soli, z lekko otwartymi ustami. Zignorowała zupełnie kwestię wygłoszoną przez Ringhtona-kapłana o jej domniemanym dziewictwie i innych, mniej istotnych sprawach, bo aktualnie zajmowała ją analiza niewielkiej, ale za to niszczycielskiej niby-czarnej dziury. Wiele się spodziewała po tajemniczej ceremonii, może nawet czegoś dziwnego i spektakularnego, ale z pewnością chociaż trochę wytłumaczalnego. Portal, w który cały czas się wgapiała, do wytłumaczalnych z pewnością nie należał, przynajmniej na razie. Nie wyglądał też na raj, chyba że dla kogoś kłębiące się, czarne macki stanowiły właśnie odpowiednik takiego miejsca. Ale Zoe nie miała szczególnej ochoty wnikać w osobiste preferencje członków sekty, poza tym - ich krzyki i zdziwienie malujące się na twarzach sugerowało, że oczekiwali zupełnie innych widoków.
    W końcu ocknęła się z szoku, kiedy obok niej przeleciał kawałek deski, kamienia czy innego ustrojstwa - prosto w paszczę otchłani, która najwyraźniej nie zaspokoiła jeszcze swojego głodu. Dodatkowo, mdląco-duszący zapach krwi nie sprzyjał rozmyślaniom, a dziewczyna nagle pożałowała, że cokolwiek wcześniej jadła.
    - Zabieramy Mary i wiejemy! - rzuciła przez ramię do Violet i Elliota, w międzyczasie zrzucając z siebie niewygodny habit. Nie oglądając się już na swoich towarzyszy, szybko zlokalizowała nieco posępną figurkę lalki wśród narastającego chaosu. Zoe spojrzała jeszcze z żalem na ledwo dychającego Baśniopisarza, wiedząc że nie jest w stanie go uratować. Liczyła tylko, że nie był przypadkową ofiarą sekty, a jakimś chorym fanatykiem, ochotnikiem który sam zdecydował się zostać pożywką dla portalu. Może przynajmniej przez chwilę był szczęśliwy, wierząc że zasłuży na łaski swojej bogini. Biedaczek.
    Jemu pomóc nie mogła, ale wciąż była tu Mary, która okazała im życzliwość i potraktowała jak przyjaciół. Poza tym, po jej postawie wydawać się mogło, że czuje się równie oszukana i zagubiona co nasza trójka. Lunatyczka podbiegła czym prędzej do marionetki i chwyciła jej dłoń, lekko ciągnąc za sobą w stronę drogi powrotnej lub w kierunku, który zdawał się być chociaż względnie bezpieczny. Byle dalej od portalu.
    - Mary! Mary, chodź z nami, musimy stąd uciekać, rozumiesz? - zwróciła się do niej trochę jak do zdezorientowanego dziecka, bo sama tak właśnie teraz się czuła. Gdzieś w tyle głowy kołatały jej się pytania w rodzaju Kiedy portal się zamknie? Co jest po drugiej stronie? Czy pochłonie całe miasto?, lecz nagle przypomniało jej się coś znacznie ważniejszego niż losy pozostałych członków sekty czy nawet całe Miasto Lalek. - Irys! Wiesz gdzie on jest? Mój miecz, taki o… - rozłożyła ręce na długość Iryska - jego wymiary, rzecz jasna, znała perfekcyjnie. Spojrzała wyczekująco na Mary, chwilowo odsuwając na dalszy plan czarną dziurę. Bez swojego wiernego ostrza nie zamierza się nigdzie z tego budynku ruszać, o nie.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
    Violet
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Wrzesień 2016, 23:53   

    A więc naszym bohaterom udało się dotrwać do tak długo zapowiadanej ceremonii, czy jak Viola lubiła to określać, czarnej mszy. Po raz kolejny przemierzali pomieszczenia wyglądające tak samo. Gdyby nie to, że w końcu dotarli na miejsce kotka mogłaby przysiąc, że jest to jakaś magiczna pułapka.
    Pierwszym na co zwróciła uwagę byli ci wszyscy pajace ubrani w habity i jakiś najwyraźniej ważny gościu, który wyróżniał się jeszcze bardziej skretyniałym wyglądem. Dopiero później zauważyła konającego osobnika. Jego widok odrzucił ją nieco, choć wiele widziała i przeżyła, a właściwie dzięki temu nie zareagowała odruchem wymiotnym. Również dostrzegła coś niebieskiego… Z przerażeniem spojrzała na swych towarzyszy. “Więc utoczyli im trochę krwi i napoili tego biedaka…”
    Głowa zaczynała ją boleć od dziwnej muzyki i modłów. Miała dość, tak samo jak miała nadzieję, że po całej dziwnej ceremonii zostaną puszczeni wolno, pod warunkiem, że będą milczeć czy coś w tym stylu. Zaczęło się coś dziać. Violet nie mogła uwierzyć swoim oczom.
    - Co do kurwy… - wyszeptała.
    Właśnie przed nimi formował się portal. Był podobny do tych, które istniały w Karminowej Świątyni. Ale przecież portale były dwa. Ten nie powinien był istnieć. Był swego rodzaju zaprzeczeniem. Nagle niemal wszyscy kapłani zerwali się ze swoich miejsc i niemal zaczęli się bić by dostać się do rzekomego raju ich bogini. Chyba jednak nie wszystko było dobrze wyliczone, bo ze “zwyczajnego” portalu zamieniło się w zasysającą wszystko dziurę. Z początku wydawał się nieszkodliwy, jednak z każdą sekundą był coraz mocniejszy.
    Skretyniałym gościem okazał się być sam Righton drugi. Najwyraźniej zorientował się, że jest coś nie tak i zaczął szukać winnych. O dziwo zwrócił się do Lunatyków i Mary. Słysząc oskarżenia nie wiedziała czy się śmiać, że mógł wymyślić, że Zoe i Elliot są parą i że w tych warunkach i po tym co przeszli mieli ochotę na igraszki. Mimo wszystko w aktualnej sytuacji nie było jej do śmiechu.
    Z natłoku wydarzeń dopiero teraz jej mózg zarejestrował odór pochodzący z portalu, który uderzył w nią o wiele mocniej niż w resztę - w końcu jej wyostrzone kocie zmysły obróciły się przeciwko niej. Nie wytrzymała i siłą rzeczy zwróciła swój posiłek. Nadal sytuacja była zbyt poważna by się przejęła taką błahostką. Wytarła się habitem i rzuciła go na pożywkę portalowi. Było coraz gorzej, nagle czarna macka wciągnęła Rightona. “No to by było tyle z niego.”
    Spojrzała na Mary. Biedna, przerażona i osamotniona. Righton drugi dał jej fikcyjną wolność, a mimo wszystko wciąż ją wykorzystywał. Już chciała rzucić się na pomoc Marionetce, jednak uprzedziła ją Zoe. Dziewczyna dobiegła do lalki i zaczęła ją ze sobą ciągnąć, a w dodatku zapytała o miecz. Violet spojrzała na ścianę, która lekko drżała. To mogło oznaczać tylko jedno. Zaraz i ona zostanie pochłonięta. Wiedząc, że nie będzie w stanie podtrzymać ściany postanowiła nieco przyśpieszyć akcję ratunkową. Wyczarowała pnącza i pchnęła nimi w dziewczyny. Nie miała czasu na zabawę w pozbawianie ich kolców, więc może je nieco pokaleczyć, ale czym są drobne ranki wobec bycia wciągniętym i najpewniej zabitym w nieznanym wymiarze. Gdy udało jej się zrobić z nich swego rodzaju uprząż przyciągnęła je do siebie.
    - Potem będziesz się martwić swoim cholernym mieczem, ten budynek zaraz runie, musimy uciekać! - opieprzyła pomysł Zoe na odzyskanie miecza, w końcu sama straciła swój flet, ale jakoś nie spieszyło jej się przeczesywać budynek zasysany od środka.
    Elliot
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Wrzesień 2016, 21:20   

    W końcu. Jak się okazało korytarzy było więcej. Dużo więcej. Elliot coraz poważniej rozmyślał nad tym, jak wprowadzają tu powietrze, bo nie wierzył, że coś przechodzi przez setki tych drzwi. Na szczęście jednak wszystko zmierzało ku końcowi. Co prawda sam koniec też się dłużył, ale Lunatyk czuł powietrzu, że ten koniec będzie ostatni.
    Weszli do sali, choć spodziewał się większego rozmachu. Widać, że cięli po kosztach, co jest ciekawe, zważając na fakt, że Ringhton do najbiedniejszych nie należał. Idąc wgłąb pokoju zauważył to, czego się spodziewał. Ofiary. Na szczęście nie byli to żadni z protagonistów, jednak Elliotowi było żal tego gościa. Szczególnie, że jego twarz wyrażała wiele emocji na raz, w dodatku nie można było odczytać, czy został do tego zmuszony, czy jednak oddał się dobrowolnie. Miał w ustach niebieski płyn. Po chwili namysłu zrozumiał, dlaczego z Zoe byli odseparowani. "Welp, lepsza krew niż nerka". Po chwili usłyszał Arcykapłana, więc odwrócił się w jego stronę. W momencie cięcia nie był na tyle skupiony na nożu jak na twarzy Baśniopisarza. Dwukolorowe oczy zalały się łzami, choć przypominały raczej łzy spełnienia. W międzyczasie z krwi uformował się portal, prostokątny o dziwo. Zaczęło śmierdzieć, a ciało Violet najwidoczniej nie wytrzymywało tego widowiska. Spojrzawszy na to, co zwróciła dostał nudności, jednak dał radę się powstrzymać.
    "Trzecia brama? Dziwne to. Lustro jest przecież dwuwymiarowe, więc są dwa światy. Szkarłatna Odchłań to natomiast łącznik między światami, w końcu lustro ma jakąś grubość. Zaświaty to zupełnie inna rzecz..." - z jakiegoś powodu Lunatyk zaczął kontemplować na ten temat. Kilkoro ludzi zaczęło się rzucać do portalu. Co dziwne, nie wyskakiwali po drugiej stronie prostokąta. Co oznacza, że portal działał. Tylko, czy dobrze? Na to pytanie nieświadomie odpowiedział Ringhton. Był widocznie bardzo zły, bo coś nie poszło. Ale chwila, chwila. Co on powiedział!? "Kochankami? Stracić dziewictwo?" Ale czemu. Jak wszystko zaczynało się w jakimś stopniu układać, tak teraz runęło. Jak współżycie dwóch Lunatyków miało się do portalu? Chyba, że ten zabieg miał tylko na celu zaspokojenie fantazji gościa, co było bardzo egoistyczne z jego strony. Jednak teraz jedna rzecz się wyjaśniła. Lalka na prawdę miała dobre intencje. Nie zmieniało to jednak faktu, iż ten pokój lada chwila się zawali. Posłuchał się polecenia Zoe i zaczął biegnąć za nią przy okazji rzucając najgorsze spojrzenie jakie potrafił Ringhtonowi, o ile w ogóle jeszcze żył. Biegł ile sił w nogach nie zważając na nikogo i nic. Usłyszał za sobą głos Zoe mówiąca coś o Irysie, jednak nim Lunatyk zdążył się odwrócić Violet postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Choć bardziej adekwatnym byłoby stwierdzenie "w swoje kolce". Rzucił lakoniczne "Szybko!", po czym skierował się do wyjścia.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 10 Wrzesień 2016, 12:26   

    Biegli przez pękający korytarz, wyginające się deski podłogi, szarpani wiatrem wyjącym jak banda potępieńców. Pomysł Violet był naprawdę sensowny, choć ich ciała zostały pokłute w kilkunastu miejscach (radziłbym dopisać Lunatyczce "drobne pokłucia" do obrażeń). Po chwili jednak i one zostały wciągnięte do czerwono-czarnego wiru, lśniącego dziwnym, mrocznym światłem. Tak, było to mroczne światło, niedający się uchwycić słowami ani umysłem paradoks, jakby te odbłyski emitowały jasną ciemność. Gdziekolwiek kultyści nie chcieliby się dostać, musiało być to miejsce wykraczające poza zdolności pojmowania ludzkiej psychiki, pełne kształtów nie do opisania i form nie dających się zrozumieć, sprowadzających na umysł jedynie szał i agonię...
    Przez chwilę pytanie Zoe pozostawało bez odpowiedzi. Minęło jednak kilka chwil i cała trójka usłyszała te skrzypiące słowa:

    - Miecze pozostały w magazynie. Ale to w drugą stronę, musielibyśmy się wrócić. - powiedziała Mary. Jej głos nadal był pusty, martwy, przypominał szept. Powoli skierowała swą dłoń w prowadzący w lewo korytarz. Wyglądała, jakby to, co się działo wokół niej, nie całkiem do niej docierało, jakby odcięła się od rzeczywistości, pozwalając się nieść Zoe bez ruchu, będąc ponownie zwykłym przedmiotem.
    - Jestem kluczem. Wszystkie drzwi otwierają się przede mną. - dodała. Czyli jednak ryzyko. Olbrzymie ryzyko, ale miecz ten był u niej od zawsze. Nie mogła go tak po prostu stracić. Ale nie wiadomo, jak wielka była już dziura, czy sięgnie ich jej pochłaniająca moc. Prosty, szybki wybór.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 12 Wrzesień 2016, 14:04   

    Chaos połykał coraz więcej świata dookoła swojego epicentrum, ale Zoe i jej towarzyszom jakoś udawało się oddalać od tego zagrożenia. Dziewczyna zastanawiała się, w jakim stopniu to ich trójka przyczyniła się do obecnego stanu rzeczy i czy w ogóle powinny męczyć ją jakieś wyrzuty sumienia. Może nie było nawet sposobu, by zapobiec otwarciu portalu?
    Kiedy Mary się odezwała, Lunatyczka natychmiast przystanęła. Nerwowo rozdrapała kilka ukłuć zostawionych przez różane pnącza Violet, zastanawiając się nad dalszą drogą. Co ja mam teraz zrobić…?
    Musiała iść po Iryska. Nawet, jeśli było głupie i bezmyślne. Przecież miecz to tylko kawałek metalu o przydatnym kształcie, mogłaby znaleźć ze sto takich samych, a nawet lepszych ostrzy. Zoe wiedziała to wszystko doskonale, ale ani odrobinę nie było to w stanie zmienić to jej decyzji.
    - Violet, Elliot. Idźcie beze mnie. - zabrzmiała poważnie, chyba bardziej niż na jakimkolwiek wcześniejszym etapie tej przygody. Ale i zagrożenie było teraz konkretniejsze niż lalka-krwiopijca, gatto czy Arcyksiążęcy. - I nie chcę nawet słuchać, że nie, będziecie mi tylko przeszkadzać. - burknęła, chociaż nie do końca to właśnie miała na myśli. Nie zamierzała jednak narażać swoich przyjaciół, bo była w pełni świadoma, że może nie być w stanie cały czas ich chronić. - Mogę się potem teleportować czy coś... - skrzywiła się na wspomnienie tego, że wcześniej jej moce w tym miejscu szwankowały, ale wolała nie wyrażać tej wątpliwości na głos. Może otworzenie portalu naruszyło jakoś tę blokującą magię barierę... A może nie. - Dam sobie radę. Idźcie, no, już. - postarała się uśmiechnąć do nich, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła kilka kroków. Pociągnęła marionetkę lekko za sobą, w stronę schowka, po czym przystanęła i pochyliła się nad nią.
    - Mary, nie mogę oczekiwać, żebyś narażała się dla prawie obcej osoby. Ale… proszę, pomóż mi. - przygryzła wargę, ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Chociaż wolałaby oszczędzić marionetce kolejnych problemów i niebezpieczeństw, to całym sercem liczyła, że lalka zdecyduje się jej towarzyszyć. - Możesz też uciekać z nimi. Ja sobie dam radę. - powtórzyła, chociaż wciąż rozszerzający się czarny dziuroportal wysysał z Lunatyczki całe pokłady optymizmu. Przez myśli przebiegały jej wątpliwości w rodzaju Kiedy to coś się skończy? I czy w ogóle się skończy?
    Jeśli lalka zdecydowała się towarzyszyć dziewczynie, to ta zadała jej właśnie takie pytanie. - Ten portal... Kiedy on się zamknie? Bo zamknie się sam, prawda...? - Proszę, powiedz że tak.
    Czy to samotnie czy z przewodniczką, Zoe ruszyła na misję ratunkową, by odzyskać wiernego Irysa a potem wydostać się z fabryki jak najprędzej i jak najdalej.
    O ile, oczywiście, Fiołek i Ell nie postanowili jej w realizacji tego planu przeszkodzić.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
    Violet
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Wrzesień 2016, 19:41   

    Viola odetchnęła z ulgą, gdy tylko Zoe zjawiła się przed nią wraz z Mary. Jednak poczucie ulgi prysnęło tak szybko jak mydlana bańka.
    - Idźcie beze mnie.
    W dodatku zostało to wypowiedziane oficjalny i poważnym tonem. Kotka zaczęła się zastanawiać co ważnego skłoniło Lunatyczkę do takiej decyzji. Chwileczkę… Dotarł do niej jeden fakt. Tą super ważną rzeczą był miecz Zoe. Grzecznie wysłuchała reszty co miała do powiedzenia, a następnie wyraziła swoje zdanie.
    - Chyba cię powaliło. Nie będziesz mi leciała w głąb budynku wciąganego przez zrąbany portal po głupi kawałek metalu!
    Miała ochotę przywalić przyjaciółce w twarz, tak aby cios wybił jej te głupie pomysły z głowy. Jednak ton jakim wcześniej Zoe wypowiedziała to wszystko… Miecz faktycznie musiał dla niej dużo znaczyć. Jednakże Biały Królik również znaczyła wiele dla Fiołka. Pojawił się dylemat moralny, dać zadecydować Zoesi czy zadecydować za nią, w opinii Violi lepiej. Nie chciała, żeby skończyła jak tamci popaprani kapłani. Ale też nie chciała podejmować za nią decyzji, szczególnie tak wielkiej wagi. “Nie, ona nie może tam iść!” I z tą myślą splątała towarzyszkę pnączami, jednak tym razem delikatniej, tak by jej nie ukłuć. Już miała zamiar pociągnąć ją za sobą, ale ich spojrzenia spotakły się. Widząc jak dziewczyna jest zdeterminowana by odzyskać tego sentymentalnego śmiecia postanowiła odpuścić i dać za wygraną. Róże delikatnie owinięte wokół talii Zoe zamieniły się w fioletowe płatki, a następnie magicznie rozpłynęły się w powietrzu.
    - Idź już - powiedziała nie chcą tracić więcej cennego w tej chwili czasu - ale pamiętaj, jeśli zginiesz, znajdę sposób na wskrzeszenie cię i zatłukę cię jeszcze raz!
    Gestem pokazała, że ją obserwuje, a następnie zajęła się ucieczką.
    Złapała Elliota za rękę, ściskając tak mocno, jakby był jakimś wyjątkowym skarbem. Kotka miała nieodparte wrażenie, że jeśli choć na chwilę poluzowałaby uścisk chłopak zostałby brutalnie pożarty przez szalejącą tu czarną dziurę. Rzuciła się przed siebie biegiem ciągnąc za sobą Lunatyka, o ile ten nie wyrwał się jej lub coś ich nie rozdzieliło. Próbowała znaleźć wyjście w tym labiryncie korytarzy, jednak ich łudząco podobny wygląd tylko utrudniał sprawę. Nie miała szans zdać się na swój koci zmysł węchu, w końcu został mocno stępiony okropnym smrodem z innego wymiaru, który mógłby być piekłem we własnej egzystencji.
    Nigdy tak szybko nie brnęła przed siebie jak teraz. Adrenalina nie tylko przyśpieszyła dziewczynę, ale też pozwoliła zapomnieć o paskudnej ranie na nodze. Co prawda szybciej by pobiegła jako kot, jednak nie chciała za wszelką cenę stracić Ella. Już wystarczało jej, że Lunatyczka może nie podołać i już nigdy jej nie zobaczy. “Jeśli tak będzie, to naprawdę beznadziejnie ją pożegnałam…” Oczy zalały jej się łzami, jednak szybko je wytarła, bowiem utrudniały orientację w terenie. “Uspokój się, to jest Zoe, na pewno da radę.” Pocieszyła się w duchu i brnęła przed siebie mając nadzieję, że uda im się wydostać z tej pułapki.
    Elliot
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 18 Wrzesień 2016, 16:51   

    To, co tam się wyprawiało było nie do opisania. Wszystko latało wkoło, a każdy, kto jeszcze żył, panikował. Istna Sodoma i Gomora. Elliot chciał już wyjść, jak najszybciej. Każda sekunda tutaj była kolejną sekundą bliżej do pochłonięcia przez to nieożywione monstrum. Wszystko już miało się powoli kończyć, znajdowali się w bezpiecznym(na razie) miejscu, jednak nie było z nimi Irysa. Wysłuchawszy dziewczyn był skonfundowany. Z jednej strony Zoe ma racje, to jest jej pomysł, więc ona poniesie ewentualne konsekwencje, poza tym byśmy jej tylko przeszkadzali. Miecz z łatwością poniesie jedna osoba, dwie by tylko chodziły za pierwszą. Chociaż racja, stracić Zoe... w takim miejscu. Z drugiej strony jest to myślenie katastroficzne. Przecież jest to silna kobieta, która pewnie przeżyła więcej niż ten portal.
    - Nie, Violet. Zostaw ją. Ona ma racje. Będziemy jej przeszkadzać jak pójdziemy z nią, poza tym ona przecież spotkała groźniejsze przeciwności losu, niż ten portal. Jest silna, sprawna. Na pewno przeżyje - przelał swoje myśli na słowa.
    Czekając, aż Violka podejmie decyzje zastanawiał się, ile tak dla siebie znaczą. Znają się raptem kilka dni, jednak strata jednego odbiłaby piętno w umyśle dwóch pozostałych. Jak to jest, że związki tworzą się tak szybko, a na ich zniszczenie potrzeba wiele miesięcy cierpienia, a i tak nigdy więź nie będzie do końca przerwana... Przypomniał sobie, jak był zachwycony, gdy pierwszy raz spotkał się z różnymi rasami w Krainie Luster. Wszyscy wydawali mu się tacy wyjątkowi, różnorodni. Każdy mógł czymś zaskoczyć nawet, gdy znało się go bardzo długo. Jednak im dłużej się im przyglądam tym mocniej widział podobieństwa i wspólne motywy. W niektórych rzeczach byli od siebie nie do odróżnienia, byli jedną i tą samą osobą, po prostu w innych opakowaniach. Nawet najbardziej niepoczytalna osoba potrafiła się zachować według pewnych wzorców przypisanych do każdej istoty.
    W końcu kotka odezwała się. Szczęśliwy Elliot był dumny z odważnej decyzji swojej kompanki, choć długo nie mógł się nacieszyć, gdyż kotka ruszyła w bieg. Biegła chyba szybciej niż w kociej formie, jednak Kolekcjoner na szczęście nie musiał się skupiać na otoczeniu; był kierowany przez Dachowca, więc mógł się skupić bardziej na kontroli oddechu oraz stawianiu większych kroków. Oczywiście, był to wysiłek, którego nie doznał od wielu lat; nawet po tych wszystkich niedawnych zdarzeniach. Tam po prostu bardziej bolało niż było męczące. To orzeźwiające poczuć inny rodzaj cierpienia, nieważne jak dziwnie to brzmiało.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 20 Wrzesień 2016, 14:50   

    Zoe
    - Ja... zostaję z tobą. Nie ma innej opcji. - powiedziała lalka, jednak w jej głosie czuć było niepewność. Lunatyczka pobiegła przez walący się korytarz, nawigowana przez Mary. W lewo, w lewo, przeskoczyć nad dziurą w podłodze, złapać się ściany, kiedy wiatr robił się zbyt silny. Mogłoby przypomnieć to Zoe grę komputerową, gdyby kiedykolwiek widziała na oczy komputer. Nie mogła za bardzo komunikować się z lalką, gdyż wicher zagłuszał wszystkie dźwięki. W końcu dotarła do drzwi wskazanych przez Mary palcem. Zamek, wyczuwając obecność Mary, przekręcił się sam. Środek przypominał zwyczajny, zagracony magazyn - kilka rzędów półek, z dwa biurka pod ścianą, parę taboretów do zaglądania do wysokich miejsc. Pokój skrzypiał i trzeszczał, jednak, przynajmniej na chwilę obecną, wydawał się być bezpieczny. Mary wskazała na jedną z półek i faktycznie, znalazł się tam i Irys, i inne, ewentualne bronie posiadane przez pozostałą dwójkę. Jednak kiedy przyszło jej je zabierać, po suficie przeszło wyraźne pęknięcie. Po chwili druga część sufitu spadła z głośnym trzaskiem, odcinając jej drogę ucieczki. Przydałoby się gdzieś schować, ponieważ druga część sufitu również nie wygląda zbyt stabilnie...

    Violet&Elliot

    Węch Violetki pomógł im w labiryncie kruszących się korytarzy, gdyż kotka wyraźnie czuła, skąd nadchodzą prądy świeżego powietrza. W końcu mijali ostatnie zakręty, biegnąc przez salę niegdyś reprezentacyjną, obecnie zaś pokrytą pajęczynami i kurzem rozwiewanym przez czarny wicher z innego wymiaru. Drzwi na samym końcu wielkiego pokoju były ciężkie i żelazne, lecz nie były zamknięte i wreszcie udało im się wyjść z budynku. Akurat po przekroczeniu coś wewnątrz budynku głośno kaszlnęło, a wycie wichru ustało. Portal najzwyczajniej musiał zapaść się pod własnym ciężarem. Parkę dosięgnęła fala pyłu i drobnych kamyków, brudząc ich całych, kiedy jedna z konsygnacji opadła w dół. Z zewnątrz fabryka nie wyglądała nawet źle, prawdę mówiąc, jej bryła stała się jeszcze bardziej niemożliwa i imponująca, z rozlicznymi dziurami i pokojami zawieszonymi w powietrzu. Zaklęcia są fundamentem mocniejszym od betonu czy stali, ponieważ fizykę mają po prostu gdzieś. Największe zniszczenia dokonały się na parterze, gdzie wiele ścian padło, a podłoga stała się dziurawa. Nie wyglądało to dobrze...
    - Hej! Hej wy!
    W ich kierunku, na króciutkich nóżkach, dreptał koci kamerdyner Ringhtona. Jego pyszczek nadal był melancholijną maską, jednak w olbrzymich oczach malowało się przerażenie. Po chwili wyraźnie przyspieszył, dobiegając do Lunatyka i Dachówki:
    - Co tu... co tu się dzieje?? Cały budynek się wali! Gdzie jest ta trzecia? Gdzie jest pan Ringhton? - zapiszczał żałośnie.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 21 Wrzesień 2016, 18:05   

    Zoe była początkowo odrobinę zdumiona. Spodziewała się trochę innej reakcji ze strony swoich towarzyszy, ale to też nie tak żeby narzekała, że nie chcą za nią podążyć w głąb walącego się budynku. Ucieszyła się nawet, skoro ufają jej wyborom. A może po prostu zdążyli się już nauczyć, że z takimi osobami jak Zoe, czyli upartymi jak osioł, nie ma co dyskutować?
    Ledwo powstrzymała się od zaśmiania na uwagę Violet, ale na żarty nie było już czasu. Zanotowała sobie za to w głowie, żeby przy pierwszej lepszej okazji przygotować dla kotki prelekcję, dlaczego to Irys nie jest tylko jakimś głupim kawałkiem metalu. Koniecznie!
    Zanim skierowała się w swoją stronę, troszkę przytłoczyły ją słowa Elliota i jego pewność pokładana w Lunatyczce, ale postanowiła nie wyprowadzać go, przynajmniej na razie, z błędu. Bo czy faktycznie miała okazję spotkać na swojej drodze groźniejsze sytuacje niż otwarcie portalu do świata pełnego mackowatych potworów...? Sama nie była pewna. Zresztą - brakowało jej czasu na zastanawianie się teraz nad tą kwestią.
    Ruszyła, kierowana przez Mary, w duchu po stokroć dziękując lalce za jej chęć pomocy. Zoe pamiętała, jak jeszcze niedawno miała lalkę bardziej za potworka, nieudany eksperyment, niż za istotę przypominająca pełnoprawną Marionetkę. Dziewczynie było trochę wstyd, ale z drugiej strony szczerze cieszyła się, że do lalki los zaczął się uśmiechać. No, przynajmniej częściowo, bo przecież jej życie dopiero co zaczęło się walić. Dosłownie walić, pomyślała, gdy na ścianie tuż obok niej wykwitła głęboka rysa. Nie chciała pospieszać Mary, ale z każdym zakrętem niecierpliwiła się coraz bardziej.
    Kiedy tylko drzwi schowku stanęły przed nimi otworem, Zoe gorączkowo zaczęła rozglądać się za utraconym ekwipunkiem. Na szczęście nie musiała przeszukiwać wszystkich zgromadzonych tam rzeczy, a przez myśl zdążyło jej tylko przemknąć Co stało się z ich właścicielami...?
    - Jest! - krzyknęła z nieskrywaną ulgą, porywając w ramiona Irysa. Ostatkiem siły woli powstrzymała się od szczebiotliwego powitania i zapytania go Nic ci nie jest, mały?, ale ostatecznie uznała że lepiej powstrzymać się od takich dziwactw, szczególnie na oczach innych - w tym wypadku Mary. Przewiesiła sobie więc ostrze przez plecy, tak jak to miała w zwyczaju, ciesząc się na uczucie znajomego ciężaru.
    Zoe zabrała jeszcze z wskazanej półki coś, co powinno chyba okazać się fletem Violet i wepchnęła przedmiot do kieszeni. Nie wydawało jej się, żeby coś więcej z rzeczy znajdujących się w magazynie należało do jej towarzyszy, zechciała więc jak najprędzej opuścić pomieszczenie.
    Postąpiła krok do przodu, w kierunku wyjścia i... Odskoczyła w tył, gdy tuż przed nosem część sufitu spadła jej pod stopy. Odruchowo wciągnęła głębiej powietrze, wystraszona trochę wizją bliskiego spotkania z cegłami.
    - Mary, chodź tutaj. - ponagliła nerwowo lalkę. Pochyliła się i wyciągnęła ręce, zachęcając, by ta wspięła się na jej ramiona. W końcu marionetka całkiem dobrze sobie radziła siedząc na plecach Ringhtonowi, więc chyba nawet po usunięciu usprawnień powinna być w stanie utrzymać równowagę na grzbiecie dziewczyny.
    - Trzymaj się mocno! - postarała się przekrzyczeć wycie wiatru i huk walących się ścian. Nie wyglądało, ani tym bardziej nie brzmiało, to dobrze.
    Dziewczyna postarała się znaleźć jakiś przesmyk pośród gruzów i skierować w stronę drzwi. Podobno framugi były w konstrukcjach zwykle najbardziej wytrzymałe, i z jakiegoś powodu właśnie tej myśli Lunatyczka postanowiła kurczowo się trzymać. Dopiero po chwili gorączkowych poszukiwań odpowiedniej drogi, niemal plasnęła samą siebie w czoło.
    - Jestem głupia. Teleportacja... - mruknęła bardziej do siebie niż do lalki, licząc na to, że w razie czego Mary podpowie jej czy istnieje sposób na ewentualne ominięcie jakichś istniejących tu magicznych barier.
    Jeśli jednak nie doczekała się reakcji swojej towarzyszki to, przypominając sobie wygląd placyku przed wejściem do fabryki, spróbowała właśnie tam magicznie przeskoczyć. Odległość była niewielka, a Mary nie zajmowała dużo więcej miejsca niż wcześniej Viola w kociej postaci, powinno się więc udać.
    Powinno. Ale magia lubi płatać figle, więc w razie niepowodzenia Zoe zmuszona byłaby uparcie szukać jakiejś drogi ucieczki - najlepiej takiej, która nie zawali jej się na głowę.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
    Violet
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Wrzesień 2016, 00:26   

    Mimo wszystko ten okropny smród się na coś zdał. Dzięki niemu kotka szybciej wyłapała trop świeżego powietrza, który z kolei wyprowadził ich dwójkę na zewnątrz.
    Od wolności dzieliły ich tylko drzwi. Wyglądały na bardzo masywne. Viola przylgnęła do nich plecami i pchała je z całej siły. Na szczęście były otwarte i ustąpiły.
    - Elliot, udało nam się! - krzyknęła z radością.
    Jednak błogość nie trwałą zbyt długo. Chwilę po ich wyjściu runęła jedna z kondygnacji i uraczyła ich deszczem pyłu i drobnych kamieni. Biorąc pod uwagę siłę wyrzutu nie była to rzecz przyjemna, a zetknięcie z nią Viola mogłaby porównać do setek drobnych igieł kłujących ją. Na szczęście nie było w stanie to wyrządzić wielkich szkód.
    Spojrzała na dzieło zniszczenia wyrządzone przez ten popaprany portal. Właściwie ta cała sekta dostała to na co zasłużyła. Szkoda tylko, że ich trójka została w to wszystko wmieszana. Z politowaniem spoglądała na pokoje zawieszone w powietrzu, mimo iż uchroniły się od upadku to pozostała po nich tylko ruina.
    Właśnie do dziewczyny dotarł pewien fakt. Zoe była w środku, gdy budynek się walił. Czy ona przeżyła. Z przerażeniem spojrzała na ruiny i łzy same zaczęły napływać jej do oczu. I choć walczyła ze łzami, opuszczone uszy zdradziły jej stan emocjonalny. Podbiegła do Lunatyka i złapała go za marynarkę, a następnie zaczęła nim potrząsać.
    - Ona żyje prawda? Prawda? Nic się jej nie stało, prawda? Prawda? - pytała cały czas mając nadzieję, że przyjaciel potwierdzi, że Białemu Królikowi nic nie jest, a wszystkie wątpliwości rozwieją się w mig, na dodatek Zoe nagle materializuje się przed nimi trzymając Irysa i Mary.
    Nagle, jakby znikąd przyplątał się mały kotek ubrany w strój kamerdynera. Przerażony żądał od ich dwójki wyjaśnień.
    - Righton-srighton! Zdechł sobie! Tutaj jakby walczą o życie istotniejsze osoby niż jakiś jebnięty Lunatyk! - wykrzyczała przez łzy wyraźnie rozemocjonowana Violka.
    Nie chciała stracić ani Zoe ani Ella. Może i znali się krótko. Może nawet nie mogła nazywać ich relacji przyjaźnią. Jednak miała tylko ich. Nie porzucili jej jak reszta.
    Nagle zerwała się zostawiając chłopaka w spokoju i podążyła w stronę tego, co kilka minut temu było fabryką.
    - Zoeeeee! - nawoływała żałośnie.
    Zaczęła grzebać w gruzowisku, jakby z nadzieją, że pod którymś z kamieni znajduje się jej przyjaciółka, cała i zdrowa.
    Oczywiście poszukiwania były skazane na porażkę, więc jedyne na co jej pozostało czekać to na faktyczne pojawienie się dziewczyny…
    Elliot
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Wrzesień 2016, 11:47   

    Przed nimi zostały tylko masywne drzwi. Oby udało im się razem otworzyć. Widząc kotkę która już zamierzała je otwierać sama podbiegł, ponieważ został w tyle. Przyjął, niestety dla niego, pozycję, która umożliwiłaby efektywne pchanie drzwi od momentu zetknięcia z nimi; to jest barki z przodu, głowa odwrócona w tył, przez co nie widział, co się przed nim znajdowało. A szkoda. W momencie, gdy miał poczuć ciężką płytę drewna poczuł pustkę. Wyglądało na to, że dziewczyna sama poradziła sobie z drzwiami. Stracił równowagę tańcząc jakiś dziwny taniec nowoczesny, jednak na szczęście udało mu się złapać równowagę spowrotem nie doprowadzając do upadku. Miał tylko nadzieję, że Violet tego nie widziała.
    - Elliot, udało się! - Naprawdę im się udało? Lunatyk czuł się tak, jakby miało się okazać, że to dopiero początek przygód z Ringhtonem i Marionetką. Jednak te myśli odrzucał szybciej niż myśli o szkole. Ostatnią rzeczą, której chciał było więcej "fajnych" "ciekawych" "przygód". Miał ochotę odejść w tym momencie i zapomnieć o całej tej sprawie.
    No ale, stety niestety, trzeba było czekać na Zoe, o czym przypominała mu kotka w każdym momencie. Jasne, Elliot też był zmartwiony o koleżankę, a z każdą sekundą jego umysł pisał coraz to czarniejsze scenariusze, choć nie chciał okazywać tego koleżance. Jedyne, co powiedział, głównie dla uspokojenia obojga, to:
    - Żyje, ma się dobrze. Zaraz do nas przyjdzie.
    Był tak zmęczony, że usiadł na ziemi, nie zważając na to, co się na niej znajdowało. Dało mu trochę tchu, choć to nie zmieniało faktu, że nadal był wykończony. Nagle znikąd pojawił się kamerdyner i po dość burzliwej odpowiedzi koleżanki powiedział:
    - Cokolwiek się stało, to nie nasza wina. Byliśmy tylko obserwatorami. Jeżeli Mary wróci żywa, wytłumaczy Panu sytuację; myślę, że pan jej prędzej uwierzy. Jeżeli nie; to cóż - będziemy musieli się sami wytłumaczyć. Na razie jednak czekamy, czy nasza koleżanka wróci żywa, więc jakby mógł Pan chwileczkę poczekać... - położył się na plecach. Wiedział, że mówienie do stojącej osoby gdy się siedzi było niemiłe, choć był zbyt zmęczony, by okazywać szacunek.
    Chwilę leżał, próbując jednocześnie zasnąć, gdyż to była jedna z rzeczy, której mu brakowało, a nie zasnąć, gdyż nie było to najlepsze miejsce do snu. Poza tym ból i wymęczenie nie pozwoliłby mu na to. Nagle krzyknął w stronę koleżanki:
    - Ej! Violet! Myślisz, że tu są jakieś inne wyjścia? No bo wiesz, Zoe nie musi wyjść tym samym wyjściem, co my.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 26 Wrzesień 2016, 16:47   

    Zoe
    Mary faktycznie nie miała żadnych problemów z wdrapaniem się na ramię Lunatyczki, jednak trzęsła się delikatnie, zapewne ze strachu. Wokół spadały odłamki sufitu, a sprawa z każdą chwilą wyglądała coraz gorzej.

    - Potrafisz się teleportować? Już już, już ci wyłączam... Ten symbol na mnie, on nadal działa. - z tymi słowy dotknęła ona miejsa na swoich plecach, a spod pomarańczowego habitu wydobył się ostry blask. Zoe mogła teraz bez problemu przenieść się w ustalone miejsce. Kiedy to uczyniła, w ostatniej chwili, kawałek sufitu zmiarzdżył podłogę, na której przed sekundą stała. Pojawiła się tuż przy Elliocie, który powinien zauważyć jej obecność. Co do Violet i kotka, to byli oni trochę zbyt daleko, aby zauważyć jej pojawienie się.

    Violet&Elliot
    Przez chwile maluszek wyglądał, jakby miał nagadać większej od siebie kotce i to porządnie, lecz po chwili wyciągania sensu jej słów z wiązanki emocjonalnych, płaczliwych wulgaryzmów, nareszcie zrozumiał:
    - Zaraz! Ktoś został pod gruzami? Gdzie? W którą stronę? - kotek zrobił wielkie oczy i złapał się za puchaty łebek, jednak zamiast, podobnie jak Elliot, położyć się i zacząć biadolić, popędził w kierunku wskazanym przez Violet. Prześcignął ją, prędko wspinając się po rumowisku i rozrzucając kamienie. Może wyglądało to trochę niezwykle, lecz po chwili kamerdyner przeszedł samego siebie - podreptał do zawalonej, grubej ściany fabrycznej i podniósł ją nad głowę, jakby była zrobiona ze styropianu, cały czas rozglądając się nerwowo w poszukiwaniu ich koleżanki. Po tym akcie monstualnej siły, jak gdyby nigdy nic, odrzucił zrujnowaną ścianę na miejsce, rozbijając ją do reszty. Najwidoczniej tam Zoe nie było.
    - Panienko! W którą stronę powinniśmy się udać, aby odszukać twoją przyjaciółkę? - zapytał, ponownie podbiegając do niej z tą zmartwioną mordką i panicznym spojrzeniem. - Nie jestem w stanie szukać na ślepo, bez żadnych wytycznych!
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
     



    Biały Królik

    Godność: Zoe Liari
    Wiek: 20 lat
    Rasa: Lunatyczka
    Lubi: przygody, pojedynki, słodkości
    Nie lubi: deszczu
    Wzrost / waga: 170cm/60kg
    Aktualny ubiór: ogrodniczki, beżowa koszula, trzewiki, włosy zaplecione w warkocz
    Znaki szczególne: pobliźniona prawa ręka
    Zawód: poszukiwaczka przygód
    Pod ręką: Irys, słodkie bułki
    Broń: miecz - Irys
    Nagrody: Umbraculum, Krwawa Broszka, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski Przysmak (x2)
    Stan zdrowia: drobne zadrapania i siniaki na całym ciele
    Dołączyła: 23 Mar 2016
    Posty: 142
    Wysłany: 27 Wrzesień 2016, 08:57   

    Trzask i już, po teleportacji. Lunatyczka wylądowała na szczęście na dwóch nogach, ale chwiejąc się i przez moment rozważając bliższe spotkanie z kostką brukową. Na całe szczęście zawroty głowy po chwili zniknęły, a dziewczyna zdołała ostrożnie postawić Mary na ziemi. W międzyczasie zauważyła, że udało jej się pojawić tuż obok znajomego Kolekcjonera i pozwoliła sobie na odetchnięcie z ulgą - więc udało im się wszystkim bezpiecznie wydostać. Chyba wszystkim.
    - Elliot! Gdzie...? - Violetka? Przez moment zmroziło ją złe przeczucie, spotęgowane depresyjnym wyglądem Lunatyka, ale, gorączkowo się rozglądając, niemal natychmiast zauważyła przyjaciółkę i drugiego Dachowca nieopodal zawalonego budynku.
    - Fiołku! Panie Kocie! - zawołała do dwóch postaci stojących przy brzegu gruzowiska i pomachała do nich, szczerząc ząbki w szczęśliwym uśmiechu.
    Znowu razem. Zoe uświadomiła sobie właśnie, jak dobrze było mieć o kogo się martwić. Do kogo wracać. Mimowolnie się uśmiechała.
    Zmęczona, klapnęła na ziemi i, nie myśląc wiele, leciutko przyciągnęła do siebie Mary, obejmując ją delikatnie.
    - Dziękuję. - wyszeptała. Tak po prostu, bo lalce należało się podobne słowo. Mimo wszystkiego, co miało miejsce wcześniej. Kiedyś. Z Zoe już tak było - nie łatwo dawała się zrazić, a kilka milszych gestów wypierało posmak dawniejszych niesnasek. Takich jak na przykład rana w łydce, na wspomnienie której dziewczyna parsknęła śmiechem. Czasem początki przyjaźni bywają naprawdę dziwne.
    Lunatyczka uwolniła drobną postać ze swoich objęć i pozwoliła sobie położyć się na ziemi obok Elliota. Głęboko westchnęła, czując jak ciężar wszystkich wydarzeń z ostatnich kilku dni opada z niej i częściowo ucieka. Zaczęła chichotać, z lekko wyczuwalną nutą histeryzmu, ale zaraz po policzkach pociekły jej łzy i ciężko było już stwierdzić czy Zoe tak właściwie się śmieje czy szlocha. Na szczęście ten mały wybuch, spowodowany nawarstwiającym się ostatnio stresem i przeżyciami, minął równie szybko jak się pojawił.
    Kiedy dziewczyna już się uspokoiła, uświadomiła sobie, że w gruzach niedaleko niej pogrzebanych zostało kilkanaście czy nawet więcej osób. Nie chciała ich żałować, nie miała na to siły. Przecież sami tego chcieli, przecież byli sobie sami winni. Jednak... Jakiś uciążliwy posmak goryczy pozostał. Sama nie była już pewna czy dobrze dla nich, że wplątani zostali w całą tę sprawę.
    Przekręciła głowę i zerknęła na Marionetkę.
    - Mary, opowiesz nam teraz jak to dokładnie było? Od początku do końca? Moja ostatnia prośba, obiecuję. - dziewczyna czuła, że właściwym dla nich wszystkich byłoby uporządkować tę historię, wypełnić niektóre białe plamy, a w końcu kto lepiej mógłby to uczynić niż lalka zamieszana w sprawę od samego rozpoczęcia? Zoe nie zamierzała do niczego zmuszać Marionetki, w końcu ostatnie zdarzenia musiały być dla niej dość traumatyczne, ale nie mogła pozbyć się palącej ciekawości - co za Raj został jej obiecany i czym dokładnie był tamten portal?
    Lunatyczka została tak, leżąc na ziemi i przymykając oczy. Spać. Koniecznie musiała się w końcu wyspać, ale na razie usilnie próbowała zachować jako taką przytomność, byle tylko wytrzymać jeszcze chwilę. Może powinni się pospieszyć, w końcu nie codziennie wali się jeden z całkiem sporych budynków w mieście, a zbiegowisko gapiów niekoniecznie byłoby trójce, czy teraz raczej piątce, na rękę. Ale Zoe była zbyt zmęczona, żeby się przejmować.
    _________________

    x x x x
    sygnaturka by waifu aka Violet <3
    Violet
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Wrzesień 2016, 17:01   

    W normalnych warunkach zapewne Viola by była zaskoczona siłą kociaka. Jednak teraz była zbyt przejęta szukaniem Zoe w tym gruzowisku, nie jak bardzo był oto pozbawione sensu. Kotka nie wiedziała, które miejsce wskazać jako właściwe do poszukiwań. Minęła tyle korytarzy, że całkowicie zatraciła orientację w terenie.
    Na szczęście nie musiała nic robić, bowiem dobiegł ją głos Zoe.
    - Zooooeeeeś! - wykrzyknęła i rzuciła się biegiem przed siebie.
    Oczywiście zapomniała o fakcie, że jest ranna w nogę, więc czekało ją szybkie spotkanie pierwszego stopnia z podłożem. Chwilę poleżała plackiem, żeby następnie w końcu się podnieść i wrócić do towarzyszy.
    Zastała Zoe i Elliota leżących sobie na ziemi, oczywiście w sposób bardziej normalny niż przed chwilą Violetka. To postanowiła zrobić tak jak oni. Usadowiła się po drugiej stronie Lunatyka i podobnie jak wcześniej Lunatyczka zaczęła zanosić się śmiechem i płaczem jednocześnie.
    Potrzebowała sporego odpoczynku po tym wszystkim, najlepiej drzemki. Takiej na kilka dni. Nie miała za bardzo już siły na wdawanie się w dyskusje jednak zaczęła myśleć co stanie się z Mary i biednym kocim kamerdynerem. Ostatkiem sił wypowiedziała prośbę do kociaka.
    - Smutku… Zająłbyś się Mary? - nie miała siły tłumaczyć dlaczego i w ogóle na nic więcej.
    Stwierdziła, że mimo wszystko podłoże nie jest wystarczająco wygodne by się rozluźnić, więc zmieniła się w kota i zrobiła sobie z Elliota żywą poduszkę, bo czemu nie. Forma kota na pewno była mniej kłopotliwa niźli miałaby się na nim położyć normalnie. Poza tym raczej czegoś takiego by nie zrobiła… Choć kto wie co by jej wpadło do łebka w obecnej sytuacji.
    Zmrużyła oczka i czekała tylko na wyjaśnienia Mary, o które poprosiła Zoe.
    Elliot
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Październik 2016, 12:05   

    Oglądanie świata z tego punktu widzenia było trochę trudne. Widział jakiegoś kota, który podniósł zwaloną ścianę. W tym momencie nie wiedział, czy już śni, czy to są jeszcze halucynacje, jednak nie miał czasu na zastanawianie się, gdyż stało się coś niezwykłego. Pojawiło się jakieś śmieszne światełko, a z niego wyskoczyła Zoe. "Całkiem ciekawa sztuczka, ciekawe, od kiedy interesuje się iluzją...". Widząc entuzjazm Violet trochę się przebudził, zmienił swoją pozycję na siedzącą i najprawdopodobniej krew mu dopłynęła do mózgu, gdyż jego samoświadomość wzrosła i trochę się dziwił, jak przed chwilą mógł myśleć takie głupoty. Serce mu trochę szybciej zabiło, wstał, jednak zakręciło mu się w głowie, więc usiadł z powrotem. Oglądał Lunatyczkę z Dachowcem, długo nie widział, żeby były takie szczęśliwe z tego, że są ze sobą. Zawsze na ich głowach były inne problemy. Nawet pomimo bolącej głowy, rany na nodze i zimnej ziemi dla Elliota czas mógłby się zatrzymać. Dawno nie czuł się tak szczęśliwie z tego, że jest bezpieczny. Zwykle życie go dołowało, widział problemy w najmniejszych czynnościach, jednak ten moment uświadomił mu pomimo jego braku umiejętności samoobrony jest teraz całkiem bezpieczny. Może to, że dziewczyny były z nim? Mówiąc o dziewczynach, Zoe podeszła do niego i przycupnęła obok niego. W sumie to teraz zauważył obecność lalki.
    - Cieszę się, że jesteś - powiedział, po czym się uśmiechnął.
    Postanowił ponownie się położyć. Wkrótce do grona dołączyła kotka. Usadowiła się na brzuchu Lunatyka. Przyjemne ciepło biło z tego kawałka mięsa opatulonego futrem, a lekkie mruczenie łaskotało Kolekcjonera w brzuch. Zaczął głaskać swoją przyjaciółkę co chwilę drapiąc ją za uszkiem. Wtrącił:
    - Przepraszam że się wtrącam, ale zanim zaczniesz Mary, co jest z Arcyksięciem. Bo w sumie to... on nadal nas szuka, nie? - po czym się zamknął, a jego oczy skupiły się na ciekawych wzorach ułożonych z chmur na niebie.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 9