• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kryształowe Pustkowie » Lustrzany Labirynt
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Arlekin
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Maj 2011, 11:09   Lustrzany Labirynt

      Miejsce do którego mało kto się zapuszcza. Nazwę 'Dolina Pali' swą zawdzięcza wyglądowi, długie kolce kryształów wystają z ziemi pod różnymi kątami. na tyle gęsto by móc tedy przejść, ale miejsce to bywa bardzo zdradzieckie. Wszystkie ostrza zdają się być skierowane prosto w swego kochanego gościa. Ale to zaledwie początek, one okalają jedynie wejście do Labiryntu. Co ciekawe kolce porozstawiane są tak,z ę choćby nie wiem, którędy zacząć swą wędrówkę zawsze skrzyżuje się z ona z główną drogą prowadząca prosto do epicentrum miejsca gdzie nic nie jest tym czym się zdaje.
      Od Labiryntu Luster tchnie bardzo silna, chaotyczna energia, prawie zawsze wszelkie magiczne zaklęcia zawodzą, albo dają skutki odwrotne do wymaganych. Miejsce w którym trzeba wyłączyć zmysły i kierować się sercem, w przeciwnym razie Labirynt pochłonie kolejnego śmiałka, tak jak wszelkich poprzednich.
      Ściany labiryntu, to grube, wysokie lustra, które tylko z początku odbijają w sobie widok podróżnika,z czasem zaczynają ukazywać mu obrazy innych. Bezgłośne wizerunki osób na których mu zależy, czy też których nienawidzi. Ten Labirynt to zazwyczaj najcięższy test, dla każdego, kto miał czelność zakłócić jego spokój. Dobre, miłe dla oka obrazy ciągną podróżnika w głąb, w ślepe zaułki, niebezpieczne pułapki, a wrogowie, obrazy wstrętne i odpychające wiodą prosto ku wyjściu, ale któż by chciał biec za bezgłośnie wołającym go wrogiem, czy też oślizgłym, pełznącym stworzeniem przywodzącym na myśl zlepek ludzkich ciał?
    Avens
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Listopad 2011, 18:45   

    Avens przedzierał się przez kryształowy gąszcz z coraz większą trudnością. Zastanawiał się co go skłoniło do wyprawy w to odludne miejsce. Ciekawość ?
    Chyba tak. No i oczywiście legendy usłyszane w młodości.
    Już widział zarys kryształowej bramy. Ostatnia szansa by zawrócić. Avens chwilę walczył ze sobą, potem wziął głęboki oddech i wszedł.
    Hija
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Lipiec 2012, 14:31   

    Gdzieś głęboko w czeluści labiryntu widoczna była jakaś postać, kontur ludzkiego ciała. Czy żywego? To było bardzo trudno wywnioskować. Czy to na pewno był człowiek? Zagłębiając się trochę bardziej w mankamenty wyglądu leżącej na podłodze duszyczki, można było dostrzec przesadzony obraz bieli, która biła od tego drobnego stworzenia. Polu widzenia była widoczna aksamitna, biała suknia, która okalała bardzo szczupłe ciało. Prawie, że kolor cery imał się koloru dosłownie co opisanego sukna z lekkim podbiciem do wrażenia porcelany. Twarz za to nie była widoczna. Pukiel białych, niby siwych włosów o srebrzystym blasku okalał całą twarz i prawdopodobnie ogołocone ramiona. Czyżby była ona w pewnym stopniu oszpecona, że nawet ku nieprzytomności istota miała ją uchowaną za puszku falą? Nie poruszała się. Czasami też niby zwykła zjawa stawała się przezroczysta ni zanikała. Może była tylko zwykłym przywidzeniem? Jednakże jej postać rysowała się też w odbiciach luster, które znajdywały się w każdym kierunku spojrzenia. Po dosłownie kilku sekundach postać niby lgnęła, niby mignął obraz poruszenia. Nie było to przywidzenie. Nagle było słychać utrudniony oddech, lekkie wzdychnięcie, po czym istota mozolnie uniosła się do pozycji siedzącej. Można było ujrzeć jej usta. Drobne, lekko niby zsiniałe. Rozwierały się jakby do wypowiedzi, po czym bezgłośnie zamykały. Wątłe ramiona uniosły się ku górze, a maleńkie dłonie przywarły do oczu by rozetrzeć je próbując wywołać rozbudzenie. Po chwili zwierzątko ziewnęło przeciągle i mozolnie otworzyło powieki. Wtedy widoczny był błękit jej oczu i gdy zaczęła rozglądać się wokoło cała jej twarzyczka uległa odsłonięciu. Była ona delikatna, o słabo odznaczających się rysach. Bez żadnej skazy tak jak reszta ciała. Tak samo też blada. Po chwili, chwili gdy oprzytomniała zaczęła się z przerażenia rzucać na podłodze. Napad paniki. W jej oczach rysował się istny strach, całe ciało naraz pokryły ciarki, a krzyk przerażenia zamarł na ustach. Pośpiesznie wstała. Zaczęła biec. Przerażało ją spojrzenie ku lustrze, a one były wszędzie. W jednym widziała siebie, w innym swego ojca. W kolejnych przerażające mary. Po jej policzkach spływały łzy, potknęła się. Słychać było cichy szloch. Gdzie ona była? Jak tu trafiła? Kim jest? W tej chwili te pytania kłębiły się w tej przerażonej główce. Widoczne dla niej było wiele osób, lecz wyczuwalne w podobie zera. Nawet jeśli była tego pewna targał nią strach. Czy to był sen? Czy to był tylko kolejny koszmar co dręczył to dziewczę?




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 21 Lipiec 2012, 15:25   

    Czerwień. Kolor krwi, ale również miłości. Z jednej strony tak upragniona barwa, z drugiej zaś wzbudzająca trwogę i niepewność. Kim więc był ten szatan, który wymyślił, że czerwony kapturek jest czerwony? Zadała sobie pytanie Wena, idąc przez labirynt. Tym razem wyglądała jak niezbyt duża, ledwie dwunastoletnia, dziewczynka mająca niewiele bo 155 cm wzrostu. Ubrana w czerwony płaszczyk, bez żadnych ozdób, a barwą najbliżej będący do łagodnego karmazynu. Płaszcz posiadał nieco za długie rękawy, tak, że sięgał on do połowy najdłuższego palca, do tego były one nieco szersze niż to zwykle bywa. Przez długość, kraniec ubrania często sunął po ziemi, toteż można było na nim zauważyć nieco brudu, przybyłego z mijanej ścieżki. Jednak nie błota! Płaszcz nie miał typowych guzików, był tylko jeden, zapinany przy samej szyi i mający "osłonkę" w postaci złotego liścia. Poza guzikiem skrywała ona sznurki od kaptura gdyby te miały zostać zawiązane. Na razie jednak zostały puszczone samotnie na ramiona Aristide, a kaptur skrywał czarne włosy, które przez swój kolor całkowicie znikały w cieniu. Nim jednak przejdziemy do twarzy skupmy się na reszcie stroju. Ciemnobrązowe buty, sięgały aż do kolana i zakrywały część spodni. Dalej były wspomniane już spodnie, z ogromną liczbą zbędnych pasków, stanowiących ozdobę. Na górze za to był niepasujący do reszty pod względem treści, choć dobrany kolorystycznie brązowy sweter z jasnobrązowym koszyczkiem na przedzie. Wszystko to jednak było zakrywane przez płaszcz, no poza butami. Za to w ręce nie było żadnej broni, ni koszyczka. Nie było jednak również wilka.
    -Bezczelny labirynt! Jak on śmie mnie w sobie gubić! Niech cię Tanatos!
    Słowa wypowiedziała bardzo cicho, jeszcze wilk usłyszy i tu przyjdzie. Z drugiej strony jakim paradoksem jest świat. Wena zgubiła się właśnie wtedy gdy przybrała postać czerwonego kapturka. Tylko las zmienił się na labirynt. Z którego nie sposób wyjść! Poza tym nie było też babci, ale egocentryczna Wena nie zwróciła na to większej uwagi.
    Za to po chwili pojawił się wilk, który biegnąć wpadł i uderzył w plecy Aristide. Wena, przyzwyczajona już do takich sytuacji, a tak na prawdę mająca całkiem niezły refleks, skuliła się, tak, że łagodnie przeturlała się o półtora metra dalej i tam usiadła - "przewrócona".
    -Um?
    Pierwszy dźwięk, który wydobył się z szeroko otwartych, po głośnym westchnieniu ulgi, ust. Szybko jednak zielone oczy "Czerwonego kapturka" skierowały się w stronę nieznajomej. Biały kolor? Biel to kolor niewinności, lecz może ta niewinność jest taka sama jak czerwień kapturka - mylna. Z drugiej strony biel to kolor niezamalowanego płótna, a więc czegoś co jeszcze nie przybrało swoich barw i tak samo może okazać się nieudanym eksperymentem kubistycznym, jak i wspaniałym klasycystycznym obrazem przedstawiającym wzniosłą scenę. Biel to również kolor zimy, która pomimo swego piękna jest zabójcza. Chłód, tak, jego również symbolem jest biel. Dlatego też nie wolno ufać tej osobie, bo to na pewno wilk! Tak, to wilk.
    -Wilk?
    Spytała Wena, tak dla pewności, chociaż niezależnie od odpowiedzi wie, że przed nią stoi wilk. Bo czy wilk przyznałby się do tego, że jest wilkiem? Oczywiście, że nie! Wilk jest podstępny i może udawać, aby zdobyć zaufanie. Chociaż... czy to nie był lis? Nie! To wilk się przebrał za babcie, jaki to wielki podstęp! Tak, pytanie choć wypowiedziane głośno, było skierowane bardziej do siebie, niż do nieznajomej.
    Hija
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Lipiec 2012, 17:29   

    Niby dziewczę się potknęło, ale wiadomy był jeden fakt, że nie o własne nogi. Sama niestety raczej tego nie zauważyła w napadzie paniki. Wpadła na kogoś, a może raczej na coś. Przed jej oczami na chwile pobłyskiwała czerwień, by znów zniknąć za potokiem łez, oraz białym puklem jej włosów. Słowa, które zostały wypowiedziane i rozniosły się słabym echem też nie zmąciły rozważań Hii. Rozważań desperackich o podłożu depresyjnym, przesiąkniętych strachem, żalem i niepewnością. Każdą halucynację brała za realną osobę, a te istoty, które znajdywały się ów przed nią nie zauważała czasami nawet z odległości metra. Po chwili zmęczona już swym łkaniem, odczuwając niemożność swych kończyn cichła. W głowie jednak nadal trwała gonitwa myśli, obrazów, słów. Przerażało ją to, lecz była już na tyle słaba, że znów była bliska omdlenia. Ledwo uniosła swą twarzyczkę w kierunku wydobywającego się krótkiego odgłosu zdziwienia. Z osłupieniem spoglądała w twarz dziecka w czerwonym odzieniu. Na myśl pierwsze przyszły jej róże. Te barwy krwistej, te które widywała w swych snach, te które można było znaleźć na korytarzach miejsca w którym spędziła wszystkie swe lata młodzieńcze. Jedyne dobre wspomnienie z tym kolorem. O drugim wolała zapomnieć. O wspomnieniu krwi, krwi jaką posiadał każdy śmiertelnik, śmiertelnik, którym kiedyś podobno była. Teraz jej krew była barwy nieba, a każdy jej rozlew krzepnął w szybkim tempie. Czemu właśnie takiej? Sami naukowcy byli tym zdumieni. Podobno jej matka też miała te objawy, lecz wspomniana ciecz zabijała ją od środka. Dlaczego więc dziewczyna jeszcze pozostała przy życiu? Eksperyment się powiódł... podobno się powiódł. Robiąc z niej na dodatek okaz wyblakłej kukły. Nic, więc nie było łatwe do zrozumienia, na dodatek Renke odpłynęła w resztki swej świadomości wyszukując drugiego dna. Jej szkliste oczy znów spojrzała na Wenę prezentującą się w barwach rozpusty, barwach grzechu. Dlaczego czerwony kapturek, będąc bajką dla dzieci został odziany w coś tak prowokacyjnego? Dziewczę szurając swym odzieniem po podłodze cofnęła się w tył. Oczy szkliły się coraz bardziej, wargi drżały. Jakby oczekiwała na śmierć, a jednak próbowała jej uniknąć. Wprost urocza sceneria. Kolejne zdawkowane słowo wydobywające się z ust nieznajomej osóbki wpędziło ją jednak w rozkojarzenie. Wilk? Czy ona sobie kpiła z wiedźmy? Ta chociaż zacofana znała tą bajkę bardzo dobrze. Przecież kapturek nie był świadomy towarzystwa wilka póki ten go nie połknął! Niestety komizm ten sytuacji wcale nie wpływał pozytywnie na Ren. Czuła w tym bardzo wybitny podstęp. Chociaż dla niej nawet ziewnięcie było zapowiedzią ataku. Nasuwało się więc tylko pytanie... Kto komu bardziej w danej chwili nie ufał? Zjawa zaczynała stawać się przezroczysta w oczach towarzyszki, znów reagowała strachem. Jej wargi się poruszały, lecz nie dało się z nich nic wyczytać, a tym bardziej usłyszeć. Głos się najpewniej załamał kruszynie.
    -Ty... ty...- było słychać cichy szept nawoływania. Hii powtarzała to co kłebiły jej myśli. Na razie jednak było to niezbyt logiczne nawet dla niej samej.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 21 Lipiec 2012, 17:45   

    Wilk, który płacze? To był dziwny wilk, lecz przez to jeszcze bardziej niebezpieczny. Nie wolno bowiem zapominać, że jeśli kapturek wie o wilku, to wilk musi szukać jeszcze bardziej przebiegłych sztuczek, aby zjeść obiad. Nie wystarczy już przebrać się za babcie, gdy kapturek do babci nie zmierza. Trzeba zatem udawać przestraszoną dziewczynką, która będzie twierdzić, że wilkiem nie jest. W sumie mogłaby nim nie być. W końcu Wena nie jest czerwonym kapturkiem. Co więcej czerwony kapturek nie istnieje, to tylko bajka opowiadana dzieciom przed snem i po obiedzie.
    Nie! To jest wilk! Wena przecząco ruszyła głową, po czym podparła się dłońmi o bruk i za pomocą tego gestu wstała w dość zabawny sposób, właściwy raczej pięcioletnim dzieciom, niż dwunastolatkom. Po tym jednak ponownie spojrzała na nieznajomą. Wygląda wcale nie jak wilk. Nawet przygryzła delikatnie wargę, ażeby sprawdzić czy czasem nie śpi. To było ważne. Zaraz! Przecież ona sama jest snem. Skoro więc jest snem zdarzają się jej rzeczy niezwykłe. Tak, to oczywiste! To na pewno wilk! Na dodatek sposób w jaki mówiła. Najpierw bezgłośne poruszenie wargami i dopiero wymruczenie jednego tylko słowa "Ty", brzmiącego w uszach Weny niczym oskarżenie. Początek oskarżenia, którego pełna treść brzmi "Ty, jak mogłaś mnie odkryć! Nie tak miało się to potoczyć.". Nic dziwnego, że Wena ozdobiła swoją twarz przeuroczym, triumfalnym uśmiechem. Dłonie splotła ze sobą za plecami i zaczęła powoli się bujać to w jedną stronę to w drugą. Właśnie w takiej pozycji otworzyła usta, najpierw w wesołym uśmiechu, pokazując ząbki i zbierając w płucach jak najwięcej powietrza, a później w cichej piosence, wymyślonej na poczekaniu.
    -Ja wilczka odkryłam.
    Wilczek jest odkryty.
    Wilczek, biedny wilczek
    nie zje już babci
    nie zje już mnie.

    Na końcu przytupnęła nogą o bruk i zaśmiawszy się w sposób typowy dla dziecka, które rozwiązało trudną zagadkę, wyciągnęła dłoń w stronę wilka.
    -Mam cię!
    Hija
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Lipiec 2012, 18:14   

    Zmyślenie sobie własnej wersji czerwonego kapturka zapowiadało bardzo wybujałą wyobraźnie. Jak jej w końcu miała być pozbawiona senna zjawa? Przecież to byłby absurd. Jednak tego nie była świadoma biała dama. Sama nie wiedziała kim jest, dlaczego znajduje się właśnie w tym miejscu. Czy to był kolejny z eksperymentów. Ostatnie co pamiętała to scenę na sali operacyjnej. Nad nią pochylało się z kilka osób płci męskiej, nad uchem brzęczał jej spokojny, damski głos. Nie pamiętała ów słów tej kobiety. Potem jedno szybkie ukucie, ciemność i pobudka w tym oto miejscu. Dopiero powoli dochodziła do niej jakakolwiek świadomość, jednak miała przeczucie, że wcale nie chce pamiętać tego co zapewne powinna. Czuła się jak ptaszek zamknięty od urodzenia w klatce i nagle wypuszczony na wolność. Czyżby chcieli sprawdzić czy przetrwa w jednym ze światów gdzie rozlew krwi jest na porządku dziennym?
    Jak też można przypuszczać w danej chwili po raz kolejny odpłynęła pozostawiając Wenę jako jedyną po stronie żywych. Rozmyślania, grzebanie w pamięci, oraz kompletna dekoncentracja nie wpływały zbyt kolorowo na obecną sytuacje w której znajdywała się młoda wiedźma. Kiedy jednak słychać było w oddali jakąś przyśpiewkę, analizując też jej treść, Hii szybko wróciła do siebie. Bardziej, jej dusza znów zaszczyciła swe ukochane ciało ponowną obecnością i dzieleniem męki na dwoje. Przyglądając się z przerażeniem dziecku nie rozumiała sensu wpychania w tą sytuację historii czerwonego kapturka. Dlaczego też wciąż się upierała na obecność wilka? Czyżby Hija jej się z nim kojarzyła? Może tez kolejne eksperymenty zmutowały jej ciało do zwierzęcych mankamentów? Przewiodła nerwowo po swym ciele zginając się w najróżniejsze pozycje.
    -Nie rozumiem - szepnęła rozhisteryzowana wybałuszając przestraszone oczy na znajdującą się przed nią osóbkę. Coraz bardziej wydawało jej się, że nadal śni, a Wena nawiedziła ją właśnie w śnie. To było bardziej prawdopodobne. Prostsze też do zaakceptowania przez nią. Potem nagle trzask ryk, przerażenie... Hija zerwała się i odskoczyła w tył gdy ta się przybliżyła robiąc huk spowodowany przytupnięciem w podłoże. Śmiech istoty spowodował rozdzierający pisk i skulenie się przez dziewczynę. Kiedy ta wyciągnęła w jej kierunku rękę... wiadome jest jak zareagowała. Kolejny napad paniki. Nie wiadomo kiedy oderwała kawałek swej sukni i gniotąc go w dłoni zaczęła wypowiadać słowa w niezrozumiałym języku. W tym czasie jej oczy wyglądały jakby patrzył przez nie szaleniec. Chwile później szmatka zwinięta w wielkość pięści kłębek paliła się jak pochodnia. Wiedźma rzuciła nią wprost w kierunku sennej zjawy po czym wzięła nogi za pas i zaczęła uciekać różnymi strefami korytarza.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 21 Lipiec 2012, 18:50   

    Żaden głos rozsądku, ani żadne racjonalne wytłumaczenie nie było w stanie wyrwać Weny z jej świata, w którym ona była uroczym, słodkim i kochanym czerwonym kapturkiem, wysłanym z ważną misją, a nieznajoma, jakkolwiek by się nie zachowywała, była złym, okrutnym, okropny wilkiem, który tylko czeka by pożreć Aristide. Tak było i koniec. Nie można w końcu wymagać od kogoś, kto zmienia ciała trzy razy na dzień, aby myślał całkiem logicznie. Zresztą, kogo obchodziła logika! Była przydatna, niekiedy nawet interesująca, lecz nigdy nie miała w sobie wartości podczas sytuacji takich jak ta. Logicznie bowiem nie dało się udowodnić, że stojąca przed Weną osoba jest złym wilkiem, a przecież jest. Wszystko jednak jak dotąd układało się dobrze. Za pomocą prewencyjnego ataku wilk został odkryty i straciwszy grunt pod nogami wyraźnie zaczął panikować. Tak, bo powodem tego było nic więcej jak tylko odkrycie przez kapturka całej intrygi. Z drugiej jednak strony ten wilk był jakiś dziwny! Przecież o zbrojeniu się Niemiec wiedziała cała Europa, a trzeba było ataku na Moskwę i na Waszyngton, aby powstrzymać Hitlera przed realizowaniem swojego nikczemnego planu. Z drugiej strony Wena nie wiedziała do końca co teraz. Ta bajka miała się potoczyć inaczej. A już na pewno wilk nie miał rzucać niczym w kapturka! Jak w ogóle tak można. Bezczelność! Bezczelność! Tak, było to zachowanie, za które wilka powinno się obedrzeć ze skóry. W końcu jest to sprzeczne z interesem kapturka, który chce być cały oraz interesem wilka, który chce zjeść małe dziecko. Stąd też nic dziwnego, że już wkrótce, zaraz po tym jak upadł na ziemię, próbując uniknąć ataku, Aristide wstał i otrzepał swój płaszcz. Właśnie wtedy stało się to, czego można było się spodziewać, a więc dziecko krzyknęło w stronę uciekającego wilka.
    -Niech cię Tanatos! To tylko mały spoiler był! Nie rzuca się w ludzi przez to!
    W sumie Wena nawet teraz postanowiła tkwić w wymyślonej przez siebie historii. Na co komu nierealne uznanie, że nieznajoma nie jest wilkiem. Poza tym czy nie należałoby jej zatrzymać. To prawda, że kapturek nie jest nikim wspaniałym i nie da rady, jednak teraz, jeśli bajka toczy się dalej, wilk biegnie do babci, udając tylko przerażenie, aby zmylić kapturka. Oznacza to, że musi biec za nim. Z powodu banalnego. Wena nie ma pojęcia gdzie żyje jej babcia! W ogóle czy ona ma babcie? No nieistotne, trzeba jakoś pomóc. Z drugiej strony... no przecież ten wilk może ją zjeść, na pewno powinna się przejmować babcią?
    Hija
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Lipiec 2012, 19:47   

    Dziewczę zaczęło uciekać przed nawiedzonym fanem Czerwonego Kapturka potykając się prawie co chwilę. Jak można się w coś, aż tak wczuć? Może po prostu ojciec robił sobie z niej żarty? Myślał, że jeśli da jej śmieszny, wręcz banalny eksperyment przestanie się obawiać aż tak bardzo innych istot? Jednak to i tak nie podziałałoby w tą stronę. Czym bardziej przebywała z innymi istotami tym bardziej się ich bała. Dodatkowo w strachu, albo traciła swą materialność, albo reagowała agresją spowodowaną samoobronną. Wiele razy planowali wypuścić ją do społeczeństwo, ale przekroczenie drzwi laboratorium już ją przerastało, a teraz rzucili ją na głęboką wodę. Zapewne nie pozwolili już trzymać ją pod ochroną. W takim wypadku przecież nie mieli z niej żadnego pożytku. Hija tym bardziej też bała się czym młodszych istot, gdyż według niej były bardziej niepoczytalne przez swoją nieświadomość i głupotę. Tak, oceniała wszystkich powierzchownie. Do tego nie była świadoma istnienia żadnej innej rasy, niż ludzkiej. Dla niej masz tyle na ile wyglądasz, jeśli chodziło o wiek. Nigdy by nie pomyślała, że istota przed nią może mieć nawet więcej niż te wizualne na obecną chwile 12 lat! No, ale stop! W tej chwili już zaczynała się bardzo oddalać od Aristride. Biegła na oślep, miała wszystko gdzieś, pragnęła tylko znaleźć się jak najdalej od nieznajomego stworzenia. Jeśli by miała chociaż zasięgnąć do umysłu zjawy uznałaby, że ta jest szalona. Wmówić sobie, że biała dama jest wilkiem i chcieć ją wykończyć, zanim ona to zrobi? Dobrze, że nie miała zdolności czytania w myślach. Wiedząc to pewnie by zemdlała. W jej głowie tylko załapało się jeszcze pewne słowo ,,Tanatos''. Nie wiedziała, że to postać blisko związana ze śmiercią. Czyżby szaleniec próbował ją przekląć? Jednak skąd ona miała to wiedzieć? Na lekcjach, które średnio ją dotyczyły oczywiście się nie pojawiała.
    Gdy dziewczyna nadal biegła potykając się o własne nogi nie zauważyła małego odłamu szkła, który przy stygnięciu z jej skórą rozlał wokoło błękitną ciecz, która była specyficzną krwią Hiji. Ta automatycznie zawyła z bólu, upadła po czym zemdlała.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 22 Lipiec 2012, 16:12   

    Nie ma wiedzy bezużytecznej i nigdy nie wiadomo jak dziwne informacje mogą okazać się niezwykle przydatne. Z drugiej strony może lepiej nie wiedzieć kim był Tanatos? W takim wypadku łatwo o niepotrzebne interpretowanie zamiarów Weny jako mordu. Nie, przecież nie może być tak, że kapturek zabije wilka, prawda? To było niezgodne z bajką! Co ta bezczelna wilczyca sobie myślała! Że tu będzie jakaś obława? Bzdury! Żadne polowanie, bo i kapturek to nie myśliwy. Aristide ma jednak zamiar działać tak, żeby wilk nie zjadł jego babci, bo on nawet nie wie gdzie jest babcia i przez to może zostać zaatakowany w każdej chwili, nawet nie będąc kapturkiem. Nie chciał jednak biec za złym wilkiem, bo ten ma kły i pazury, a kapturek tylko malutkie rączki, którymi nic niezdolny zrobić. Jednak poczucie obowiązku, a raczej strach przed nadejściem zagrożenia, gdy będzie nieoczekiwane. Toteż już po chwili rozległ się dźwięk biegnącej Weny, która jednak zachowywała bezpieczną odległość za wilkiem. Tak w ogóle dlaczego wilk ucieka? To znaczy, oczywiście to podstęp. Z drugiej strony czy nie byłoby lepszego? Na przykład zapewniać, że nie jest się wilkiem? W końcu ma się przeciwko temu piękne argumenty. Można było zawsze spróbować, a tu panika! Pf amator nie wilk. Może nawet uda się go ugryźć, lecz zaraz? Ta krew, na pewno nie będzie smaczna. Poza tym czemu ten wilk leży bez ruchu? No bo to nie powinno tak być! Wilki nie powinny upadać na ziemię. Jednak stop! To kolejny podstęp. Tak, to na pewno po prostu kolejny podstęp wilka, toteż kapturek nie powinien się zbytnio zbliżać. Za to wesoło podskakując zaczął okrążać swojego "oprawcę" śpiewając przy tym głośno.
    - Wilczek zły, wilczek zły.
    Wilczek zły jest na ziemi.
    Wilczek zły chce przekąski.
    Wilczek zły jest podstępny.
    Lecz kapturek wilka przechytrzy,
    lecz kapturka wilczek nie dostanie.
    Wiesz dlaczego zły wilku?
    Bo nie podejdę! Ot
    Tak, nie podejdę i wilczek nie zje,
    a ja sobie poskaczę wesoło
    pilnując żebyś się do babci
    przypadkiem nie wybrał.

    Co tam, że nie było rymów, a melodia była wymyślona na poczekaniu, ważne, żeby wkurzyć wilka, który na pewno zostanie zdemaskowany. Bowiem nie ma nic bardziej irytującego niż szydercza piosenka. Tak, to na pewno zadziała. Może jednak wilk naprawdę jest nieprzytomny? Gdzie tam! To sztuczka i tyle.
    Hija
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Lipiec 2012, 18:33   

    To prawda. Nawet najzwyklejsza pierdoła, może być w życiu jedną z najbardziej przydatnych porad, słów lub rozwikłań sytuacji. To co najprostsze w większości niewymagane, lecz cieszące się dużym zapotrzebowaniem. Wracając też do rozważań mordu, dziewczę na pewno w szale stawiała to jako najdokładniejsze rozpoznanie zamiaru Weny. Dobrze, więc, że Tanatos nie był jej znaną postacią. Do tego to ona uciekła, burząc na chwile świat sennej zjawy. Psuła jej całą bajkę, całą interpretację sytuacji. Plus potknięcie się, zranienie, oraz omdlenie. Ona była zagrożona śmiercią nawet w obecności tylko swej tchórzliwej duszyczki. Delikatny okaz, no nie powiem. Okaz , który też krwawił błękitem. Ona na prawdę psuła cały komizm sytuacji zamieniając go w tragizm. Jedynie można było być pewnym, że nie wykrwawi się na śmierć, gdyż jej rana zaczynała się regenerować po chwili. Krew krzepła w bardzo szybkim tempie. Czyżby ona była potworem? Może po prostu też nie istniała, a wyobraźnia robiła sobie z Weny żarty? Postać przed nią nadal leżała w bezruchu, jednak jej spowolniały oddech unosił się chmurką w powietrzu. W labiryncie zaczął panować przeraźliwy chłód, który był bardzo odczuwalny. Biała dama od razu lekko zsiniała, a całe ciało pokryło się dreszczami. Jednak nawet to nie skłoniło jej do przebudzenia. Nie zrobiła to też piosnka kapturka. Gdyby jednak go usłyszała, krytyka zamarła by jej na ustach. Poprawny rym, dobrze dobrane słowa.. to była zasada, którą wyznawała jako zwolenniczka piękna muzyki. Nie zrozumiałaby też tego uparcia z tym wilkiem. Też nie chciała by tego słyszeć i znów by uciekała. Powoli zaczynałoby być to nużące, ale każdy pościg za nią kończył by się tak samo. Miało to więc jakikolwiek sens? Hija bała się kapturka, a kapturek imał się jej z dręczącym oskarżeniem, o byciu wilkiem. W tej sytuacji było to nieważne, gdyż... ona dalej leżała w tej samej pozycji, bez jakiegokolwiek drgnięcia. Co teraz więc zrobi Aristide?




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 24 Lipiec 2012, 19:30   

    Dobra piosenka musi być uprzednio przygotowana. Co innego z piosenką improwizowaną, w której nie piękno się liczy, lecz możliwości wymyślenia czegoś sensownego i jednocześnie brzmiącego wedle ustalonej melodii. Dlatego też zadanie takie musi być oceniane zupełnie inaczej niż w wypadku zwykłych piosenek. Co nie oznacza, że nie powinno być ocenione surowo. Paradoksalnie jednak ze strony białowłosej nie było mowy o żadnej ocenie. Ktoś tak nierozważnie bojący się wszystkiego, niczym pies odkurzacza, nie był wstanie raczej niczego oceniać. Jednak co miała robić biedna Wena, gdy koło niej stał ktoś, kto w sumie jest wredny i udaje nieprzytomnego. Udaje na pewno, bowiem gdyby ktoś był nieprzytomny, to na pewno obudziłby się pod wpływem śpiewów weny, których dziecięce dźwięki byłyby zdolne rozbić tutejsze szkło, gdyby nie fakt, że śpiewała nie aż tak głośno. Jednak w końcu trzeba było zakończyć zwycięskie śpiewy i jakoś zareagować. Jednak jak?
    Trzeba pamiętać o pewnym wyznaczniku zachowania wilka. Wszystko to był podstęp i tylko czekał aż Wena zbliży się dostatecznie by złapać ją swymi dłońmi. Co jednak gdy dłonie zostaną złapane pierwsze, a w ten sposób zepsuty zostanie złowrogi plan wilka? Doskonały pomysł, zatem wystarczy jedynie dobrze skoczyć i odpowiednio chwycić, prawda?
    Toteż Aristide wykonał delikatny przysiad, po czym niespodziewanie skoczył na Hije i po prostu wylądował na niej, tyle, że potknął się i uderzył twarzą w bruk co było dość bolesne. Czerwone czoło jednak nie było tak istotne gdy obok był wilk mogący złapać kapturka, prawda? Toteż o ile białowłosa się jeszcze nie obudziła, a jeśli się obudziła to tym pośpieszniej, Wena postanowiła od razu wdrapać się na nieznajomą i złapać jej dłonie. Unikając przy okazji niebieskiej krwi, która swym kolorem jakoś brzydziła tego małego wampirka. Celem było złapanie obu rąk, tak aby zablokować wilkowi możliwość ruchu. Działała wręcz z dziecinną ufnością.
    Hija
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Lipiec 2012, 19:50   

    Tu nawet nie chodziło o dobrą piosenkę, gdyż to była najzwyczajniej przygotowana w pośpiechu przyśpiewka. Hija nie cierpiała gdy ktoś tak wykorzystywał muzykę. Niby każdy ma głos, niby każdy może śpiewać, ale wiedźma preferowała raczej w wysłuchiwaniu śpiewaków wyższego kalibru oraz marzeniach, by zmierzyć z nimi swe siły. Co z tego, że jej głos był piękny, melodyjny jak nikt go dotąd nie słyszał? Nie byłoby to możliwe nawet, gdyż ona bała się czasami ni też zabawek. To już można było traktować jako kabaret. Lekki cień, lub patrzące na nią ślipia, a ona uciekała z płaczem. Sama wiedza, że ktoś jest w pobliżu paraliżowała jej gardło i jej śpiew nigdy jeszcze w danym momencie nie wydobył się z drobnych ustek.
    Wena była czymś dziwnym dla niej. Niby ta istota udawała, że boi się złego wilka za którego wzięła Hii, to podążyła za nią w pogoń i nie chciała dać spokoju. Czy jakby biała dama dała radę uciec z tego miejsca i popędzić gdzieś w siną dal, ta nadal by ją prześladowała? Przecież to nie miało sensu. Zjawa chyba naprawdę była dzieckiem. Zapatrzonym w siebie dzieciakiem, nie słuchającym innych dookoła. Dobrze, że chociaż dziewczyna nie była świadoma planów duszyczki. Była w takim stadium, że nawet nie poczuła żadnego dotyku, nic nie mogło jej obudzić. Po kolejne była dopiero co po wypuszczeniu z laboratorium po jakiś niecnych eksperymentach. Co jakby teraz wykorkowała? Byłaby tylko kolejnym, nieudanym tworzywem, śmieciem. Zwykły odpad organizacji Moria. Krwiopijca mógł z nią teraz robić co chciał. Jednak ze smyrgnięciem jej skóry mógł poczuć falę lodu, która krążyła w jej ciele. Tak... ta krew była lodowata. Ta krew też miała całkowicie inny posmak. Dużo nie różniła się od najzwyklejszej w świecie wody.




    Krwiopijca

    Godność: Aristide Solictuarve
    Wiek: Tak w przybliżeniu pięćset lat
    Rasa: Senna zjawa
    Lubi: Ładne rzeczy (Bardzo względne)
    Nie lubi: Tłumów (Bezwzględne)
    Wzrost / waga: Różny / Tak samo
    Aktualny ubiór: Brak
    Znaki szczególne: Brak
    Pod ręką: niiiic
    Nagrody: Umbraculum
    Dołączył: 27 Lis 2011
    Posty: 90
    Wysłany: 24 Lipiec 2012, 20:06   

    Hija była za to osobą, która dużo mówiła, wiele krytykowała, lecz nie była zdolna nic sama stworzyć. Co po marzeniach o występie, gdy tak naprawdę się do tego nie nadawała i uciekała przed małym dzieckiem, przy okazji próbując ją zabić. Prawdziwy artysta tym się różni od uzurpatora, że nic nie robi dla oklasków i dla publiczności. Nie musi występować, by być świadomym swego geniuszu. Nie musi zadziwiać, by być szczęśliwym ze swej sztuki. Toteż można ją było wziąć tylko za zwierzątko, które zagubione uciekło z laboratorium, za białą mysz, która tylko po to żyje, aby być eksperymentem.
    Za to chłód krwi wcale nie był taki zły. W końcu niemało ludzi uwielbiało lody. Ich wielkim fanatykiem była również Wena, dlatego też wilka można było ugryźć, lecz najpierw trzeba było się zabezpieczyć. Dobrze grała gadzina... znaczy wilk to chyba nie gad, prawda? To dobrze grała ssacina ... to źle brzmi, dobrze nieważne! Ważne jest, że ma długie włosy, które chociaż są ładne to mogą być i przydatne. Teraz, jakby nie chcąc budzić wilka bardzo ostrożnie wzięła odrobinę włosów....
    Po kilku minutach wszystko było zakończone, a zrobione niezwykle ostrożnie, tak aby wilk nie poczuł zbyt wiele, co najwyżej delikatne pociągnięcie za włosy. Efektem były ręce związane za pomocą włosów, a to tak starannie, że bez wyrywania ich nie było możliwości uwolnienia rąk, chociaż kto wyrwie sobie aż tyle włosów?
    Oczywiście Wena ani przez chwilę nie miała całkowicie złych zamiarów wobec wilka. Żadnych mordów, ani nic. Wszystko polegało jedynie na tym, aby nie pozwolić mu dorwać babci. Tak więc trzeba było się starać. Może gdyby wilk był uprzejmy i tłumaczył, że z wilkiem niewiele ma wspólnego to wena by uwierzyła, ale ta ucieczka była zaiste podejrzana.
    Najchętniej Aristide wsadziłby wilka do jakiejś klatki i niech tam siedzi nie wychodząc. Dlaczego? Powód jest komicznie prosty! Dlatego, że wtedy nie musiałaby się obawiać, że wilk zje jej babcie i mogłaby spokojnie odejść w swoją stronę, aby szukać smacznego artystę. Czy czasem nie było czegoś o śpiewaniu?
    Hija
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Lipiec 2012, 17:20   

    Czy Hija dużo mówiła? Jak na razie to w żaden sposób nie zwróciła się do Weny, a czysto retoryczne spekulacje userki przedstawiały zdanie białej damy. Oczywiście nie miałaby odwagi żeby je wygłosić, ani też spróbować się nad tym zastanawiać, gdyż nie słyszała tego i też zbyt się bała innych by skupić się na czym innym niż strach przed wszystkim co się rusza. Nie była też artystką, gdyż nie wykorzystywała swego talentu, nie ćwiczyła go, ani nie kipiała radością, gdy ktoś jej podsłuchał. Własne ograniczenia stawiały przed nią mur nie do przebicia. Plus tego świadomość swych umiejętności nie była jej dana, gdyż pesymistyczne nastawienie trzymało ją w ryzach złych spekulacji, oraz tragicznie postrzeganych światów. Czyż można było przez to ją wziąć tylko za szczura laboratyjnego? Niestety była nim. Całe życie na łożu szpitalnym, w salach bitewnych, oraz odizolowaniu od innych istot żywych. Tylko eksperymenty. Przeżyła jedne, potem była sprawdzana, mutowała się, a jeśli nie zachodziły drastyczne zmiany zapoczątkowało to dalsze badania. Po prostu dobry okaz im się trafił, a teraz został wypuszczony bez żadnego racjonalnego wyjaśnienia. Może była już niezdatna, lub próbowali sprawdzić to przez wypuszczenie dziewczyny na wolność? Czy ona w ogóle była świadoma swej sytuacji, swego położenia? W danej chwili na pewno nie, gdyż leżała nieprzytomna, a w dziecku, którym ukazała jej się Wena wyczuła wysoki poziom zagrożenia. Chuchała na zimne czy naprawdę była tak lękliwa? Czy jej krew Aristide mogła skojarzyć do lodów? Przecież nie była świadoma jej smaku, tylko drastycznych, zmutowanych skutków, mogła się zjawa tylko domyślić.
    Wiedźma nie czuła żadnego dotyku, więc gdy się obudziła po chwili była z lekka oszołomiona. Gdy zauważyła, że nie może uwolnić rąk zaczęła się szarpać. To było na nic. Uniosła wzrok znad podłogi i spojrzała na swego oprawcę. Z jej ust wydobył się rozdzierający krzyk. Rozniósł się on w każdym zakamarku labiryntu. Mogło to trochę oszołomić krwiopijce, ale to chyba było stadium dziewczyny. Co się dalej za nim kryło? Nikt nie miał prawa tykać jej włosów, nikt!
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 10