To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Sklep z cukierkami ,, Pod tabliczką czekolady"

Caliban - 11 Lipiec 2017, 20:34

Cały ten czas przypatrywał się Queen z pełnym skupieniem w oczach i niejaką fascynacją. Im więcej mówiła, tym bardziej myślał o swojej siostrze. Z nią przecież spędził mnóstwo czasu. Ponad pół wieku, jakby nie patrzeć, co z perspektywy Calibana było prawie całym jego życiem. Kochali się, zgadza się. Z każdym mijającym rokiem, coraz bardziej się do siebie przywiązywali, to też się zgadza! I kłótnie... też były, kiedy siostra oddawała się swojej furii. Raven mówiła o tym, tak, jakby scysje i miłość były równie ważne i Caliban całym sobą się z nią zgadzał. Nigdy nie przeszkadzały mu akty agresji ze strony siostry czy ich ojca, bo wiedział, że za każdym razem, gdy brał na siebie ten gniew, to czynił coś dobrego, dobrego dla nich, a i tym samych dla siebie samego. Bo dobro tych, których kochał, czyniło go dobrym sługą. Godnym sługą. I niczego innego nie pragnął bardziej.
Oddanie całego serca jednej osobie było piękne. Ale afekt scalony z nienawiścią to mieszanka tworząca pomiędzy ludźmi tornado, tornado, wciągające bezlitośnie dwie dusze, skazując je na wieczne wirowanie, razem, zawsze, aż w końcu w niekończącym się wirze mogą stać się jednym... Och, czy to nie było doprawdy piękne! Jego dwubarwne oczy błyszczały w ekscytacji i nie mógł poskromić tej całej gamy uczuć, które w nim się wzbierały. Czuł się prawdziwie zainspirowany. W głowie już układał historie, o namiętności tak burzliwej, że mogącej rozerwać dwa serca, a i nawet wtedy, radowałyby się, bo była to więź, której każdy pragnął. Chciał pisać, ręce go aż świerzbiły, i obiecał sobie, że gdy tylko znajdzie się na powrót w swej samotni (bo przecież każdy dzień kończył się tak samo - alienacją), to natychmiast weźmie się za spisywanie swoich myśli.
I patrzył teraz na Raven, wiedząc, iż jest jego muzą. Jego własnym uosobieniem inspiracji, boginią poezji o srebrnej szacie na plecach, której niespodziewanie zapragnął dotknąć. Wyobraził sobie, jak pasma jej niesamowicie długich włosów spływają gładko pomiędzy jego palcami. Gdyby mógł je faktycznie dotknąć, z pewnością ów doświadczenie domagałoby się spisania w postaci wiersza. Nie wątpił, iż rymy o pięknie jego muzy, zawróciłyby niejednemu w głowie. Ale gdy tak ją obserwował i słuchał, zauważył w kobiecie oznaki melancholii. Zaniepokoił się lekko, ale z drugiej strony, wierzył, że im większa gama odczuć, tym dusza stawała się bogatsza, co w oczach artysty było ogromnym atutem.
Raven, smakując jego emocji, prawdopodobnie mogła to wszystko wyczuć i Caliban nawet nie podejrzewał, jak bardzo jego myśli mogą być wyeksponowane. Nie, żeby mu to przeszkadzało...
I wtem, muza spytała go o książkę. To tylko jeszcze bardziej podekscytowało Baśniopisarza.
- Cóż za bystry umysł! Owszem, moje to własne słowotwórstwo, historie i myśli spisane tylko mi charakterystycznym duktem. Ich wartość jednak jest znikoma, jedynie mi służą, jako upust emocji. - Jego wypowiedź składała się z dwóch różnych sygnałów, wpierw dumy z własnego rękodzieła, potem skromności i jakoby wstydu za wcześniejszą arogancję. Cieszył się, iż nie znajduje się pod władzą nikogo, kto zabroniłby mu pisać, ale nie znaczyło to, iż powinien się swoją osobą wywyższać nad innymi, tylko dlatego, że znalazł w sobie jedną pasję.
Gdy padły słowa propozycji, na chwilę odebrało Calibanowi dech. Nie spodziewał się tego w nawet najmniejszym stopniu, choć czekał na taki dzień niepomiernie. Zdawało mu się, że duch go na moment opuścił i obserwował ich dwoje z boku, jakoby był to sen, a nie jawa. I bał się, potwornie się bał, że to co usłyszał, to nieprawda. Sen, iluzja, kłamstwo czy żart, nieważne w jaki sposób, ale nieprawdziwe samo w sobie. Ale siedział tam wciąż, i jego cudowna muza naprzeciwko niego. Lody topniały, herbata stygła, a fioletowe oczy wpatrywały się w niego z powagą.
Pamiętał, że mówiła, iż nie potrzebne są żadne rytuały, ale zrobił tylko, co było mu znane, a i sprawiało, że czuł się pewniej i zdecydowanie na miejscu. Podniósł się z krzesła, ale tylko po to, by natychmiast paść na kolana tuż przy stopach Queen. Biło z niego uwielbienie, bo Raven była jego źródłem radości, uniesienia, nadziei aż wreszcie i spełniła jego jedyne marzenie. Uwielbiał ją. Uwielbiał to, jak go inspirowała, uwielbiał jej piękne oczy i myślał o jej włosach, niczym o najdroższym aksamicie. Tak bardzo chciał należeć, że jego słowa w odpowiedzi nasączone były mocą poety, hipnozy. I choć nie było jego umysłem, by cokolwiek sugerować, a już broń boże, rozkazywać, a po prostu całe to uniesienie obudziło w nim energie, których do dzisiaj nie do końca kontrolował.
- Uczyń mnie swoim. Obdarz mnie swoim śmiechem, gdy jesteś szczęśliwa, złóż swe łzy na moim ramieniu, a swój gniew wyzwól na mojej skórze. Och, moja pani, gdybyś tylko wiedziała, jakim spełnieniem mnie teraz napełniasz. Gdybym tylko mógł pokazać, jak bardzo jestem wdzięczny... chcę być twój, i błagam, nigdy nie wątp w moje umiłowanie do ciebie.
Wiedział, że powinien teraz opuścić głowę w poddańczej ekspresji, ale odwrócenie spojrzenia od Raven wiązałoby się z bólem serca, na które nie potrafił się w tej chwili zdobyć.

Queen - 16 Lipiec 2017, 22:31

Przez cały ten czas, gdy poddawała się napływającej do jej wnętrza melancholii, drobiny smutku oraz opowieści o więzach, miała wrażenie, że jej towarzysz pogrążony był w swoim świecie. Chociaż uważnie słuchał każdego jej słowa, odczuwając najpewniej zmiany w tonacji, chwile namysłu, to jak naprzemiennie odgania i przywołuje myśli o straconych chwilach, to pisał w swym umyślę nową historię. Czuła to wyraźnie, każdą z emocji Calibana oraz fakt, że napełniała jego ducha nadzieją na coś wspaniałego, coś, czego mógł nigdy nie posiadać. Albo posyła na nową drogę, aby stare ścieżki pozostawił za sobą i odważnie ruszył przed siebie, zostawiając wszystko to, co sprawiło mu tyle bólu, cierpienia oraz sprawiło, że stał się taką, a nie inną osobą.
Caliban wyraźnie ożywiony opowiedział jej o swojej książce, a kotka przez chwilę nie była pewna co powinna o niej sądzić – w wypowiedzi znajdowała się najprawdziwsza mieszanka; z jednej strony odczuwał dumę jak każdy poeta, gdy ukończy swoje dzieło, z drugiej zaś skromność i swoista niepewność. – Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła przeczytać jedną z twoich historii – uśmiechnęła się do niego miło. Intencje Raven były naprawdę szczere, jej ciekawskość nie pozwalała tak po prostu przejść obojętnie obok tajemniczej książki baśniopisarza. Dodając do tego ogólne zamiłowanie straszki do książek – pragnienie, aby zgłębić jej tajemnicze opowieści wzrosło i to o wiele.
Nie musiała długo zastanawiać się, w jaki sposób może wyglądać reakcja Caliego na jej doprawdy szaloną propozycję. Mężczyzna o dwukolorowych oczach siedział oraz milczał niczym zaczarowany. Przez chwilę obawiała się, że propozycja zostanie wyśmiana, odrzucona, jednak czując jego, powiedziałby, że euforię, całkowicie skreśliła ten scenariusz. Wpatrywała się w jegomościa uparcie, spojrzeniem starając się go zmusić do jakiejkolwiek reakcji – po chwili dosłownie zerwał się z krzesła i padł na ziemię przed nią. Nie spuściła z niego wzroku, odważnie patrząc mu w oczy, gdy przemawiał. W jego słowach kryła się moc, która sprawiła, że chęć umniejszenia tej sprawy wydawała się nie na miejscu, jakby niewłaściwa, a sama myśl o stworzeniu z tej wzniosłej chwili, jakiegoś nieważnego wydarzenia, wydawała się wręcz absurdalna. Białowłosa nie zdawała sobie sprawy, że jej nowy towarzysz w przypływie tak wielkiej euforii użył na niej swojej mocy, hipnozy, jednakże nawet gdyby wiedziała, to nie miałaby mu tego za złe. Dwukolorowo włosy chciał mieć pewność, że jej słowa, propozycja to nie żart czy chwilowa myśl, która może od tak zniknąć.
Kotka pomyślała, że Caliban w tej chwili niesamowicie przypomina jej dawną miłość – sposób w jaki przysięga swoją lojalność, zachwyt, który bije z jego oczu, gdy tylko na nią patrzy. Nie mogła w tej chwili postąpić inaczej niż tylko uśmiechnąć się czule, lekko pochylić do mężczyzny, położyć dłoń na jego policzku i powiedzieć – Nigdy zatem nie zwątpię w Twoje oddanie, szlachetność twych myśli oraz słów, podziw, który dostrzegam w Twoich oczach gdy na ciebie patrzę - pochyliła się jeszcze bardziej, prawie zsuwając się z krzesła, ale nie przeszkadzało jej to, gdyż wiedziała, że Caliban uchroniłby ją od upadku, odgarnęła lekko jego włosy z czoła, następnie je całując, aby duchowo zatwierdzić ich nowo powstałą więź. Dokładnie tak, jak robiła to dawniej, gdy poznała bezimiennego i na jego czole złożyła taki pocałunek – nie zwątpię w Twą wiarę we mnie, a w zamian nie wątp w moje słowa ani czyny, nie doszukuj się drugiego dna w moich słowach i nigdy, ale to nigdy nie myśl nawet o zdradzie mych uczuć, nie myśl o tym, aby rozerwać te więź, która będzie się kształtować między nami – przekręciła lekko głowę w lewo, ściągając dłoń z jego policzka i kierując ją na jego większą odpowiedniczkę. Złapała ją mocno, podciągając do góry, nakazując w ten sposób by wstał – Wstań, nie powinieneś tak przede mną padać na kolana, bo jeszcze pomyślą, że się mi oświadczasz – puściła mu oczko, falując lekko ogonem. Cóż, z boku, dla tych, którzy nie wiedzieli o czym rozmawiali, nie znali sytuacji, naprawdę mogło to wyglądać jak propozycja małżeństwa. Z resztą, kotka nie miałaby nic przeciwko, gdyby Caliban poprosił ją o rękę. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby którykolwiek jej sługa czy przyjaciel bądź przyjaciółka zadał/a takie pytanie. Ponieważ Raven wierzyła, że miłość, choć zmienna i ulotna jak wszystkie ludzkie uczucia, to była potężna i każdy zasługiwał by kochać oraz być kochanym.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group