To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Wieża Zegarowa - Szczyt Wieży

Simon Quinn - 1 Grudzień 2015, 22:39

Trik z lewitującym notesem wiele mówił. No, może nie jakoś bardzo wiele, ale dał Simonowi pewność, że właściciel notesu nie jest, wbrew pozorom, człowiekiem, jakimś podobnym samemu Quinnowi przybłędą z innego świata. Ponad wszelką wątpliwość jąkała był tutejszy, co zresztą Simonowi pasowało jak najbardziej. Nie był pewny, czy sam będzie musiał się ujawnić ze swoją nietutejszością, ale trudno było zakładać, że nie. Simon zastanawiał się też, jakie są możliwości psychokinezy jednookiego jegomościa. Mówiąc prościej, czy byłby on w stanie bez dużego wysiłku zrzucić snajpera z wieży.
- To prawda, ale mapy o dużej skali z pewnością powstawały i powstają, mniej lub bardziej dokładne - odparł Quinn, myśląc, że bez zdjęć satelitarnych i innych tego typu nowinek rzeczywiście trudno jest orzec choćby w przybliżeniu, jak duża właściwie jest Kraina. Syzyfowa praca. - Miałem na myśli mapę samej wieży z przyległościami. To nie jest gęsto zaludniony obszar, nie wykluczam więc, że to pan jako pierwszy pokusił się o naniesienie terenu na papier, z siatką i tymi sprawami.
Oho, pomyślał. Tu jest granica niezobowiązującego wypytywania. Teraz będzie trochę o mnie.
- Celnie. Jeśli o mnie chodzi to, jak mówiłem, nie mieszkam nigdzie w pobliżu. Ściślej mówiąc, tak daleko, że na nogach nie dojdzie, samochodem nie dojedzie. Trzeba się imać mniej konwencjonalnych środków lokomocji.

Anonymous - 5 Grudzień 2015, 22:14

Pomylił się. Ściągnął brwi, machnął ręką, a lewitujące pióro zaczęło coś kreślić. Ponownie przesunął podziałkę. Zaśmiał się grzecznie, spoglądając przelotnie na nieznajomego.
- M-mój dro-dro-gi, s-s-s-skąd t-ty się-ę wziął-łeś? – powiedział, patrząc na bruneta z politowaniem. Każdy w miarę rozsądny kartograf wie, że niemożliwym jest stworzyć mapę Krainy Luster. Oczywiście, Seraphim od dziecka o tym marzył, jednak był realistą. Dobrze wiedział, że zapuszczanie się w dalsze, nieznane tereny, to samobójstwo. Korzystanie z tych map, które już powstały, to jedno, ale próba połączenia ich w całość – szaleństwo. Chłopak nie wiedziałby nawet, w co włożyć ręce.
- Nie. – jedno słowo, które wypowiedział perfekcyjnie. Aż sam zdziwił się z jaką łatwością mu się to udało. – Nie-nie-nie o-o-o-ob-chodzi m-mnie t-ten t-t-t-te-ren. Na-naj-najchęt-niej z-z-zrów-zrównał-bym g-g-go z-z zi-zi-ziemią. – skinął głową, a notes podleciał do niego.
Tego, iż mężczyzna był nietutejszy, domyślał się od początku. Reszta przyszła z czasem, a teraz wszystko składało się w jedną całość. Odwrócił się i spojrzał na bruneta krwistoczerwonym okiem.
– Cz-czego t-tu-tu sz-szuka cz-cz-czło-człowiek z-z dru-giej s-stro-strony? – zapytał puszczając sekstant, by podryfował w powietrze. Założył ręce na piersi. Nie czuł się zagrożony. Istota dawała wszelkie sygnały pochodzenia ze świata ludzi. Nieznajomy nie miał przy sobie wielkiej broni, o której Seraphim czytał w książkach. Nie miał również wsparcia. Kim więc była ta jednostka i czego chciała?

Simon Quinn - 6 Grudzień 2015, 12:24

Nie było łatwo się dogadać. Simon nie uważał się za mistrza konwersacji, urodzonego gadułę i wybitnego rozmówcę, ale nie uważał się również za ostatniego gbura i nieużytego mruka. Prowadzenie rozmowy z jednookim okazało się jednak niełatwym zadaniem, do którego Simon, chcąc nie chcąc, musiał podejść poważnie.
- Jak już wspomniałem - wyjaśnił uprzejmie, splatając dłonie za plecami - zdaję sobie sprawę, że nie jest możliwym narysowanie mapy całej Krainy Luster. Nie mam za to wątpliwości, że istnieją mapy jej fragmentów, takich jak chociażby okolica tej wieży. Narysowanie takiej mapy nie jest zadaniem ponad siły, wystarczy wejść tu, gdzie teraz jesteśmy, i się trochę porozglądać, a potem pomierzyć krokami, nic prostszego.
Aż tak mu się tu nie podoba, zdziwił się Simon, słysząc dość radykalną opinię na temat ich otoczenia. Jemu samemu nie wydawało się ono szczególnie brzydkie czy denerwujące, ale cóż, de gustibus est non disputandum.
- Skoro aż tak pan nie znosi tej okolicy, tym bardziej zastanawiające wydaje mi się dokonywanie dokładnych pomiarów właśnie tutaj.
Domyślił się, że nie jestem stąd. A na początku sprawiał wrażenie, jakby uznał mnie za bez mała element krajobrazu, pracownika służb społecznych, konserwatora powierzchni płaskich albo coś w tym stylu... Prawda, że nie zachowuję się jak typowy konserwator.
- A czy musi od razu czegoś szukać? Czy nie wolno mu po prostu wybrać się na spacer? Pogoda dopisuje, a o zdrowie dbać trzeba. Nie przypominam sobie żadnego dekretu zabraniającego ludziom spacerowania po, hm, waszej krainie.
Wytrzymał czerwone spojrzenie spokojnie, ale i nie wyzywająco. Wielkie rzeczy, czerwone oczy. Cień, któy zabił Logana, też takie miał. Simon nie czuł się zagrożony.

Anonymous - 7 Grudzień 2015, 18:20

Sekstant podryfował do pasa mężczyzny i zaczepił się o niego, a notes wraz z piórem wpadły w jego ręce. Seraphim przestudiował ostatnie kilkanaście kartek, po czym zamknął zeszyt. Schował go do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
Nie rozumiał po co miałby rysować mapę jakiejś opuszczonej wieży, która nic, tylko zawadza.
- T-t-te w-w-wło-ści ty-ty-ty-tylko za-wadzają. Mo-mo-można-b-by je z-z-zagos-p-p-podarować. – obejrzał się po okolicy.
O tak, Seraphim zrobiłby z nich użytek. Szkoda tylko, że znajdowały się tak daleko od jego posiadłości. Gdyby nie to, przywłaszczenie ich byłoby kwestią czasu. Jednak zarządzanie tak oddaloną przestrzenią nie było wcale łatwe. Trzeba mieć oko na każdy metr kwadratowy. Seraphim miał tylko jedno oko i jedną posiadłość.
- Hm…N-n-nie in-in-intere-suje m-m-mnie te-te-teren wie-ży-ży – znów odwrócił się do mężczyzny. Zlustrował go wzrokiem od stóp do głów. Nie czuł absolutnie żadnej potrzeby by tłumaczyć się nieznajomemu. Ten zaś naciskał, więc albo był wścibski, albo potrzebował informacji na temat tej wieży.
- S-s-spa-cer p-po t-t-tej k-k-kra-i-i-inie? D-d-dla ta-ta-ta-takich ja-jak ty n-n-nie ma ni-ni-nic w-wspól-nego z-z-ze z-z-zdro-wiem.
Spojrzenie Seraphima nie miało na celu nikogo przestraszyć. On jedynie przenikliwie patrzył. Zwłaszcza na ludzi, którym nie ufał. Na przykład nieznajomych z wrogiego świata, którzy pojawiają się znikąd, nie atakują i zadają dużo pytań. Nie trzeba było być geniuszem, żeby dojść do tych wniosków.

Simon Quinn - 7 Grudzień 2015, 18:41

- Prawda. Z opuszczonej, zegarowej wieży można by zrobić, dajmy na to, młyn - pokiwał głową Simon. Właściwie to nie miał nic przeciwko utylitarnym poglądom nieznajomego; stoi sobie taka wieża w środku niczego, żadnej funkcji nie spełnia, nikt z niej pożytku nie ma, tylko miejsce zajmuje. Kraina Luster nie wyglądała, jakby miała problemy z przeludnieniem... No tak, słowo "przeludnienie" jest tu mocno nieadekwatne, może raczej "przenieludnienie"... W każdym razie nawet, jeśli miejsca było dużo, mąkę zawsze można produkować, przyda się, a jak się nie przyda, to się nadwyżki sprzeda. Ot, rozwój gospodarczy. A z takiej wieży to ani mąki, ani tkanin, ani piwa... Żeby chociaż za turystów opłaty pobierano, to już by jakieś profity były. A tak - marnotrawstwo i tyle.
Simon westchnął w duchu. Jednooki nie był skory do beztroskiego poddania się indagacji. Że też nie mógł się trafić jakiś wesoło paplający Kapelusznik, którego łatwo między wierszami o to i owo wypytać... No, ale na bezrybiu i rak ryba, nawet jednooki i mający problemy z artykulacją rak.
- Nie dziwię się, mnie też nie wydał się szczególnie interesujący. Ugór, krzaki i wilkołaki, nic ciekawego jak okiem sięgnąć. Jeśli chodzi zaś o zdrowie, to lekarz zalecił mi długie spacery na świeżym powietrzu. Tak to już jest, jak się pali; trzeba dbać o zdrowie i kondycję, bo oddech się skraca.
Konfabulował z tym lekarzem, do żadnego nie chodził, a już na pewno nie w sprawie palenia. Nie uważał papierosów za nałóg, raczej za zwyczaj czy manierę. Jasne, że każdy uzależniony tak mówi, no ale bądźmy poważni, Simonowi nie zdarzało się wypalić więcej niż jedną fajkę tygodniowo, a i to nie zawsze.
W tym tygodniu miał jeszcze czyste konto, wyjął więc z kieszeni płaszcza paczkę papierosów i zapalniczkę i, trzymając się zasad dobrego wychowania, poczęstował rozmówcę.
- Zapali pan?

Anonymous - 14 Grudzień 2015, 20:57

Młyn? Lepiej byłoby go ustawić nad rzeką, niżeli tu. Na cóż mi młyn, kiedy nie mam miejsca by siać zboże? – pomyślał. I w rzeczy samej, bardziej opłacało się wieżę zburzyć, zaorać obszar i eksploatować. Nawet wiatrak by się tu nie sprawdził, za dużo drzew w okolicy.
- M-m-mój dro-dro-dro-gi, t-ty si-się ch-ch-chy-chyb-chy-chyba ni-nie zna-sz n-na go-go-go-s-gos-po-po-gos-po-gos-pod-a-a-rce? – wykrztusił z trudem. – T-t-tu, t-t-to si-si-się na-na-na-wet ma-ma-m-ma-ma-gazyn ni-nie z-zm-zmie-zmieści.
Skrzyżował ręce na piersi, chowając dłonie za połami płaszcza. Spojrzał na ciemnowłosego jegomościa z ukosa. Serpahim nie rozumiał fenomenu fajek, czy czego innego, co nieznajomy palił. Oczywiście, nie miał nic przeciwko temu. Póki mógł zarabiać uprawiając tytoń, wcale nie przeszkadzały mu żadne używki. Przynajmniej nie te, które były naturalne.
Zerknął zaciekawiony na pudełko.
- Ni-nie p-p-pa-lę, a-a-a-ale ch-ch-chciał-b-b-bym si-si-się t-t-t-te-temu p-p-p-rz-prz-przyj-ż-ż-żeć – wydukał i wyciągnął zwiniętą bibułkę.
Obejrzał ją z każdej strony, obracając delikatnie, aby nie zgnieść zawartości. Zauważył, że bibułka nie jest wypełniona w całości. Z jednej strony końcówkę zamykał jakiś miękki biały koreczek. Chłopak rozwinął papierosa, wysypując tytoń na powietrze, by dryfował przed nim. Wyjął biały koreczek i zbadał go dokładnie. Trochę jakby gąbka. Zapewne, tę część trzyma się w ustach – przeszło mu przez myśl. Nie rozumiał jednak dlaczego i wydawało mu się, że to tylko ze względu na to, by tytoń nie wysypał się do ust, bądź nie poparzył palacza. Puścił filtr i złapał za bibułkę. Była bardzo cieniutka i łatwo się gniotła, ale niczym innym nie różniła się od zwykłego papieru. W końcu najważniejsza część papierosa. Wysypał tytoń na grzbiet dłoni i przyjrzał mu się uważnie. Był wysuszony i pokrojony. Powąchał ostrożnie, aby nie wciągnąć go nosem. Miał specyficzny zapach. Seraphim jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Wziął ociupinkę w palce, wsadził do buzi i przegryzł. Mieszanka nie była świeża. Jako, że był arystokratą i to zobowiązywało go do pewnych zachowań, nie powinien pluć, a jednak pozwolił sobie strzyknąć tytoniem za barierkę tarasu.
- Ci-ci-cie-cie-kaw-wy s-sm-sma-k – zwrócił się do mężczyzny w czerni. Obiekt obserwacji zwinął z powrotem w bibułkę i schował do kieszeni by zbadać go bardziej szczegółowo w swoim gabinecie.

Simon Quinn - 14 Grudzień 2015, 21:15

- Nie znam, za przeproszeniem, ni cholery - przyznał swobodnie Simon, którego chyba nikt zresztą nie porównałby to typowego rolnika czy nawet właściciela ziemskiego. - Zajmuję się rzeczami nieco mniej niezbędnymi dla społeczeństwa.
Strzelanie do ludzi za pieniądze trudno uznać za zawód potrzebny w każdej, najmniejszej nawet społeczności, niemniej jednak Simon nie czuł się niedoceniany. Konkretni ludzie potrafili wyrażać swoje uznanie dla jego pracy w konkretny, miarodajny i brzęczący lub szeleszczący sposób.
- To się bardzo chwali, drogi panie; bardzo się chwali.
Przypalił swoją fajkę, widząc, że nieznajomemu ogień nie jest potrzebny, schował zapalniczkę i zaciągnął się, po czym wydmuchnął obłok szarego dymu. Smakował dobrze; Quinn syfu nie kupował.
- Nie ukrywam - powiedział, obserwując z umiarkowanym zainteresowaniem poczynania jednookiego - że chciałbym panu zadać pewne pytanie, wygląda pan na dobrze poinformowanego mieszkańca tej krainy. Zapewniam, że w żadnym wypadku nie będzie to pytanie osobiste, co to, to nie. Żeby pozostać uczciwym: pan również może mi zadać pytanie, jeśli tego sobie życzy, a ja odpowiem, w miarę możliwości, szczerze. Czy odpowiada panu taki układ?
Mam nadzieję, że odpowiada. Nie chciałbym myśleć, że wlazłem tyle schodów po próżnicy.

Anonymous - 15 Grudzień 2015, 00:47

Seraphim zaśmiał się patrząc z politowaniem na bruneta. Tak dużo mówi, a ma tak mało pojęcia. Trzeba było przyznać, że arystokrata również nie przypominał swojej profesji. Bo jak w ogóle wygląda właściciel ziemski. Rzeczy mniej niezbędne dla społeczeństwa? Czyli rzeczy niezbędne dla jednostki. Mężczyzna pracował sam dla siebie. Mógł być na przykład złodziejem, hochsztaplerem, albo jakimś innym samolubem.
Co za tym idzie, nieznajomy mógł być niebezpieczny. To bardzo prawdopodobne, ponieważ jest niesamowicie spokojny, a to bardzo rzadka cecha w tej krainie. Dlatego właśnie, już z początku mężczyzna wydał się jakiś obcy, niepodobny temu miejscu.
Seraphim uśmiechnął się do siebie, słysząc ofertę. Podobało mu się również słowo „ukłąd”, gdyż zobowiązuje ono do wymiany. Odwrócił się, podszedł do barierki i oparł się o nią rękami.
- S-s-s-st-str-strasz-n-nie c-ci za-za-zale-ży n-na i-i-i-in-for-m-ma-cjach, m-m-mój d-d-dro-gi – powiedział, patrząc przed siebie.
I cóż miał teraz powiedzieć ten biedny młody arystokrata? Oczywiście, że się zgodzi. Z każdej transakcji potrafił wyjść na plusie. Był niesamowicie obrotny, jak na swój wiek. Pytanie tylko, o co pytać? Nie ma pewności, że odpowiedź będzie prawdziwa, choć to, Seraphim wyczuje na kilometr. Każde kłamstwo słyszał dwa razy głośniej.
- S-s-ską-d m-m-m-ma-m m-m-m-mieć p-p-p-pew-n-ność, ż-ż-że p-p-po-po-wie-sz-sz p-p-p-praw-dę – zapytał poważnym tonem.
Musiał sprawiać wrażenie niezdecydowanego, póki nie wymyśli jakiegoś celnego pytania. Czego mógłby się dowiedzieć od bruneta? Na pewno jego wiedza ogranicza się jedynie do Świata Ludzi, a to krąg informacji, który niezbyt interesuje Seraphima. Handel z ludźmi to próżny trud. Nie przynosi żadnych korzyści, a wymaga wiele wysiłku. Informację na ten temat są zbędne, gdyż nieznajomy zapewnie wie o wiele mniej, niż sam zainteresowany, o MORII wie pewnie jeszcze mniej, a o jego siostrze z pewnością nic.

Simon Quinn - 15 Grudzień 2015, 13:57

Gdyby Simon był nieco mniej opanowanym człowiekiem, gdyby miał w sobie nieco więcej z choleryka, a mniej z flegmatyka, pewnie by skoczył na tego patrzącego z politowaniem jąkałę, solidnie go obił, przystawił lufę do skroni i nakazał śpiewnie i bez zwłoki odpowiadać na pytania. Ale z choleryka było w Simonie bardzo niewiele, toteż nadal spokojnie palił, nie knując agresywnych planów. Nadal cierpliwie ufał w rozwiązanie polubowne, obustronnie korzystne.
- A komuż nie zależy? Informacja to potęga, kto ma informacje, ten dyktuje warunki i rozdaje karty.
Papieros wypalał się, Quinn słuchał w milczeniu wątpliwości jednookiego, obserwując go uważnie. Wszystko, póki co, szło zadowalająco, tamten chyba nie zamierzał odmówić wymiany informacji, znaczy - też był ciekawy. Simon miał szczery zamiar odpowiedzieć na zadane pytanie szczerze; nie miał powodów, by tego nie robić, a jeśli chodzi o MORIĘ, to i tak nie znał sekretów na tyle istotnych, by mógł zdradzeniem ich zagrozić organizacji. Był, bądź co bądź, tylko zwiadowcą, a póki co tamten nawet nie wiedział, że rozmawia z jej członkiem.
- Obawiam się, że będzie musiało tu wystarczyć moje słowo honoru. Odpowiem na pana pytanie w miarę moich, cokolwiek skromnych możliwości i w zamian chciałbym tego samego. To chyba stosowna umowa między poważnymi ludźmi?

Anonymous - 15 Grudzień 2015, 18:04

W rzeczy samej. Najcenniejsze rzeczy na świecie, w prawdzie rzeczami nie były. Zaliczała się do nich wiedza, ale informacja nie jest jeszcze wiedzą. Nieznajomy bardzo chciał się czegoś dowiedzieć, a Seraphima niesamowicie to intrygowało. To jego pierwsze bezpośrednie spotkanie z człowiekiem, więc interesowało go wiele kwestii, a mógł zadać tylko jedno pytanie. Sam mężczyzna niezbyt go obchodził.
- Hmm… C-co je-je-jeś-li ni-nie b-b-bę-dę z-z-zn-znał o-o-od-p-p-po-w-wie-dzi-dzi – zapytał, wydłużając sobie czas do namysłu.
Brunet jest z pewnością jakimś szpiclem, skoro tak naciska. Spojrzał na niego kątem oka. Wystarczyło jedynie zdjąć przepaskę i już wszystko by o nim wiedział. Niesamowite, jak słabi byli ludzie.
Myśli, że jest poważny, a pyta w tak bezpośredni sposób. Gdyby trafił na kogoś bardziej zaaferowanego konfliktem z ludźmi, mógłby bardzo źle skończyć. Na szczęście spotkał Seraphima, którego niezbyt obchodziło cokolwiek, co nie było związane z jego rodem.
Myślał i myślał nad odpowiednim pytaniem, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie lubił działać w pośpiechu, gdyż było to zwyczajnie nierozsądne.

Simon Quinn - 15 Grudzień 2015, 18:18

Bywa czasem tak, że informacja czyni z szarych, zwyczajnych, pozbawionych znaczenia osób ważne elementy większego obrazu, większej gry. Jeśli ktoś ma pożądaną informację - niechby i nie wiedział, że ją ma, niechby jej nie rozumiał - to jest ważny, jest istotny, jest cenny. W takim sensie nawet bez wiedzy znajomość faktów jest czymś znaczącym.
- Cóż, wtedy wzruszę ramionami i powiem: "mówi się trudno". Niewiedza się zdarza, nie da się jej wykluczyć... Mam jednak nadzieję, że będzie pan znał odpowiedź. Wielce by mi to pomogło.
Simonowi skończyła się ochota na owijanie w bawełnę, zwłaszcza, że rozmowa z jąkającym się rozmówcą nie należała do najpłynniejszych i wymuszających wspięcie się na wyżyny retoryki. Chciał po prostu zadać pytanie i mieć problem z głowy. Potem będzie miał czas na uprzejmości; zresztą i tak nie uznawał swojego zachowania za szczególnie niegrzeczne.
- Jeśli nie ma pan pomysłu na pytanie, mogę zadać swoje jako pierwszy. Ale nie naciskam.
Gdybym naciskał, wiedziałbyś o tym.

Anonymous - 15 Grudzień 2015, 18:48

Oczywiście, że niewiedza się zdarza. Rzadko jednak wśród arystokracji. Była to grupa najlepiej poinformowanych osobowości w całej Krainie Luster.
Zastukał palcami w barierkę i westchnął. No cóż, nawet zła informacja, wykorzystana w dobry sposób, to bardzo dobra informacja. Odwrócił się i oparł o barierkę plecami. Chwycił ręką jeden ze swoich rogów, umocowanych przy pasie. Zerknął na niego, pokręcił parę razy w dłoni, po czym od niechcenia odezwał się do rozmówcy.
- Z-z-za-za-zat-tem p-p-py-taj, je-je-je-śli mu-mu-mu-sisz – powiedział obojętnym tonem.
Nie chciał zdradzać, że jest ciekaw pytania. Rozmówca tylko na to czekał, a ostatnie czego Seraphim potrzebował, to współpraca z jakimś szemranym typem zza lustra. Zachował pokerową twarz, tak jak miał to w zwyczaju przy interesach. Co z tego, że by młody? Był już zarządcą prawie tyle lat co jego ojciec i radził sobie doskonale. Lepiej niż doskonale.

Simon Quinn - 15 Grudzień 2015, 20:02

Nareszcie.
Simon przymknął oczy, tylko w ten sposób okazując zadowolenie z przybitej umowy. Udało mu się dopiąć swego, a tego, co nieznajomy mu odpowie, był umiarkowanie ciekawy; chodziło tylko o wykonanie zadania. Bo co jego, snajpera, mogły obchodzić problemy wyżej postawionych? No, chyba, żeby awansował, co nigdy nie jest wykluczone.
- Co wiesz o Anielskiej Klątwie?
Wypowiedział nazwę własną dobitnie, wyraźnie, nie pozostawiając wątpliwości. Uważał też na formę zadanego pytania, bo gdyby spytał czy nieznajomy coś wie o tej klątwie, mógłby uzyskać zwięzłą a niezadowalającą odpowiedź "tak". Z takimi rzeczami trzeba uważać, jak z dżinnami z butelek.

Anonymous - 16 Grudzień 2015, 19:16

Głupcze, z każdą minutą wzrasta prawdopodobieństwo, byś się nią zaraził – pomyślał od razu po usłyszeniu pytania.
Spojrzał na mężczyznę uważnie i przenikliwie. Jeśli powie mu prawdę, to ten otrzyma to czego chciał. Jeśli mu skłamie, to i tak w końcu dowie się z innego źródła.
- Je-je-je-śli zo-zo-zos-t-t-ta-n-nie-sz t-tu d-d-dł-dłu-żej, t-t-to p-p-prz-prze-k-k-ko-nasz si-się n-na w-w-w-wła-s-snej s-s-s-sk-skó-rze – powiedział spokojnie.
Zamknął oko i opuścił głowę, by zastanowić się co wie na temat klątwy. Jego wiedza ogranicza się do tego, co wyczytał w książkach, lub usłyszał z opowieści Mortimera.
- P-p-p-po-j-j-ja-wia si-się z-z-zn-znie-n-na-nacka. – otworzył oczy i spojrzał na unoszący się z ust mężczyzny dym. – D-d-do-t-t-ty-k-ka j-je-je-d-dy-ni-nie l-lu-dzi – dym zakręcił się w powietrzu i uformował w skrzydlatą istotę. – I-i n-n-na z-z-za-w-w-sze p-p-prze-przes-tają b-być l-lu-dź-ludź-mi.
Zamachnął ręką, by dym rozpłynął się w powietrzu.

Simon Quinn - 16 Grudzień 2015, 19:36

Simon nie spuszczał wzroku z oczu rozmówcy, chcąc mieć do końca pewność, że ten mówi prawdę. Póki co wszystko na to wskazywało, nie było powodów do niepokoju. Ewentualne powody do niepokoju mogły dawać złowróżbnie brzmiące informacje, ale Simon nie zachował kamienną twarz; nie zamierzał dać po sobie poznać, że nie ma ochoty paść ofiarą tej klątwy. Powątpiewał zresztą w prawdopodobieństwo zarażenia się nią; nie on jeden bywał na wypadach do Krainy Luster, a jakoś nikt z pozostałych zwiadowców, naukowców czy żołnierzy MORII nie nosił na sobie widocznych znamion obcej zarazy. Wielkie rzeczy, choroby. W naszym świecie też się można niezłym cholerstwem zarazić.
- Jedynie ludzi, powiadasz... Ciekawe. A objawy tej klątwy? Możesz mi coś o nich powiedzieć? - spytał, kiwnąwszy głową na znak, że akceptuje odpowiedź jako szczerą i zgodną z oczekiwaniami. - Każdy skrawek informacji może mieć kardynalne znaczenie. Oczywiście na twoje pytanie później odpowiem równie drobiazgowo.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group