To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Dyniowe Miasteczko - Głośna ścieżka.

Rosemary - 31 Październik 2017, 14:28

Cóż. Do tej pory nie była nastawiona na nie, do żadnej rasy. Były jej raczej obojętne i interesowały ją tylko pod względem elementów różniących je od ludzi. No i oczywiście korzyści jakie mogły nieść ze sobą. Jak dotąd miała okazję pobawić się jedynie z Upiornym który okazał się niczym ciekawym. Wnętrze jego nie różnił się niczym od ludzkiego. Nawet skład komórek czy ich wygląd. Było to cholernie denerwujące. Miała do zbadania jeszcze jego rogi ale nie spodziewała się fajerwerek. Mózgu nie mogła tu zbadać w taki sam sposób jaki by to zrobila w Świecie Ludzi. Tu technologia jest prymitywna, nawet jak dla niej. Jest to trochę śmiechu warte. Jakim cudem Kraina Luster nie rozwinęła się technicznie mając Świat Ludzi pod ręką?
Wracając do tematu. Nie była na nie, względem żadnej rasy. Przynajmniej do tej pory. Jak tylko wszystkie emocje i adrenalina wróciły, poczuła się jakby oberwała obuchem. Zachwiala się trochę i złapała za głowę. Tak, Strachy to od tej pory rasa której szczerze nie znosi. Najchętniej w tym momencie, wypruła flaki temu bachorowi. Jednakże, priorytety były inne. Gdy tylko się uspokoiła i ogarnęła, robiła dalej swoje. Mina Grima była wprost komiczna. Stał tam na tych swoich cienkich nóżkach, nie ogarniając tego co się działo wokół.
Na dachu kontenera, znowu było ciemno. Wzrok dachowca by się jej przydał. Była też opcja przemienienia się, ale na razie wolała tego nie robić. Jeszcze ta trójka, gotowa by była pomyśleć, że współbrata się z tym potworkiem. Widziała na tyle o ile, pozwalało jej światło padające z latarni mrówki. Zgiela nogi w kolanach, gotowa odeprzeć atak w razie co. Słysząc trzask czy tam stukot z prawej strony, uskoczyla szybko na lewo i zrobiła parę kroków w przód. Obróciła się niemal natychmiast, w stronę miejsca z którego doszedł do niej ten dźwięk. Lustrowala miejsce, jak i okolice, bardzo uważnie.

Charles - 14 Listopad 2017, 23:21

Akurat uskok pozwolił jej nie zostać staranowaną przez monstrum, które wyskoczyło w sam raz, aby rozerwać jej tętnicę. Była to istota kierowana prymitywnym, zwierzęcym strachem o własne życie. Nawet szczury gryzą, zapędzone w ślepy zaułek. Istota liczyła, że zje sobie kawałek dziwnego, opancerzonego stworzenia i ucieknie w noc, ale niestety, teraz znalazła się w centrum uwagi. Teraz spoglądała na nią, mimo iż nie miała oczu i szła w jej stronę krok za krokiem, przykulona, gotowa zaatakować w każdej chwili. Rosemary szybkim gestem mogłaby pozbawić ją życia, gdyby oczywiście była szybka wystarczająco. Ale nie o to chodziło, w całej tej zabawie. Stawką nie było byle trofeum, indiański skalp, lecz jej lojalność i wierność. I że jej nie opuści aż do śmierci. Ciekawe, jak z tego wybrnie.
Rosemary - 15 Listopad 2017, 23:50

Jak widać, lata praktyki w swoim zawodzie robiły swoje. Dzięki temu ze uskoczyla gdy tylko wyczuła zbliżające się ryzyko z prawej, nie została staranowana przez naszego słodziaka. Przyglądała mu się zaciekawiona. Pierwszy raz w życiu miała do czynienia z czymś takim. Było paskudne i piękne jednocześnie.
Taaa. Rosemary ma dość pojebana czy jak kto woli spaczoną definicję piękna.
Wracając. W całej postawie zwierza/stworzenia widziała że mu ta sytuacja też nie pasi. Analizując cala sytuacje, można wywnioskować że broni swojego posiłku albo próbuje o niego walczyć. Jest głodny to na pewno. Zwierzęta pod tym względem sa piękne. Zabijaja by jeść. Kierują się tak prostymi instynktami, że to aż urzeka. Tak proste rozumowanie ma w sobie coś uroczego wręcz. Rosemary wiedziała że gdyby się postarała, to mogłaby go zabić. W końcu robi to od dawna, to jest calkiem inne niż jej zwykłe zlecenia ale jednak.
Było w tym czymś, coś. Chuj wie co. Po prostu było i przez to Rosie chciała mieć tego stwora. Tylko jak to coś do siebie przekonać? Nie wyglada jak pies któremu wystarczy dac szynke i go pogłaskać by był cały twój. Ona sama zna tylko jedna ścieżkę.
Nie wyciągała więc broni. Wyprostowała się więc i hardo spojrzała na bestię. Bo tylko to określenie pasowało jej do stwora. Bestia, twór nocy. Cała jej postawa biła pewnością siebie. Oddychała spokojnie, obserwowała każdy ruch bestii. W razie ataku się uchyliła, nie raniąc jednak na razie stwora. Nie taki miała cel.
- Obydwoje nie chcemy tu chyba być co? - głos miała równie spokojny i opanowany co całą resztę. Jeśli to nie zadziała, to zrobimy to tak jak natura nakazuje. Pobawimy się w ustalenie hierarchii.

Charles - 19 Listopad 2017, 21:16

Stworzenie odcharkało żałośnie, rozglądając się we wszystkie strony nieprzytomnie. Nie miało pojęcia o co chodzi, dlaczego tu jest, czego oczekuje od niego ta szalona samica. Kiwał się na lewo i prawo. Dopiero teraz widać było jego żółte oczy, które raz po raz mijały się z jej błękitnymi, jak na pierwszej randce. Niestety, nie było tutaj kwiatów, które można byłoby ofiarować. Pysk też był raczej niewyjściowy, przypominał trochę pysk pirani z masą krzywych, nieforemnych kłów. Na dźwięk jej głosu rozluźnił się na sekundkę, aby zaraz spiąć z powrotem i zawarczeć groźnie. Nadal nie wiedział, czego się od niej spodziewać.
- Hej! Nic ci nie jest? - zawołał Grin z dołu. Przynajmniej w tej chwili jego głos nie był już tak nieznośnie irytujący - jej nerwy wróciły do swoich stalowych kojców, czy gdzie tam je zwykła trzymać. Nie znam się na wampirzych mózgach, nie wymagajcie ode mnie cuda-wianków, mam kryzys twórczy, nie bijcie.
Na czym to stanęło?
Ach tak. Straszliwy Dachowiec począł się interesować jej działaniami. NIe wiadomo jeszcze, co zrobi, jakie wybory podejmie, jak zaskoczy naszą nieprzygotowaną protago...
- Wchodzę tam do ciebie! - zawołał. Cholerny smarkacz, zepsuł moje misternie budowane napięcie i poczucie zagrożenia! No co za prostactwo. Jak można pisać przerażającą, trzymającą na granicy krzesła fabułę, kiedy ktoś się co rusz wcina w akcję...
Stwór skulił się cały, wyraźnie bojąc się jego głosu. Może była to kwestia nieudanego polowania i obcego środowiska, a może był po prostu tchórzliwy z natury. A kto go tam wie. Za parę chwil, kiedy tylko głowa chłopaka wynurzy się za daszku, zniknie w Ciemności. Która zdawała się być bardzo, ale to bardzo zainteresowana. Jakby znajdowali się wewnątrz gałki ocznej.

Rosemary - 20 Listopad 2017, 18:50

Jej spojrzenie krzyżował się co i rusz ze wzrokiem stwora. Czuła się teraz kompletnie spokojna, nawet podekscytowana. Ta chwilowa burza emocji, osiadla na dnie jak statek po sztormie. Obserwowała dokładnie każdą jego reakcje, zauważyła więc chwilowe rozluźnienie. Kiwal się na boki, charczał.
- No podejdź do mnie. Nic Ci nie zrobię. - nadal przemawiała do niego swoim aksamitnym głosem. Głosem który o dziwo był ciepły. Kto by się spodziewał po niej czegoś takiego?
No ale kurwa. Jak zwykle ktoś się musiał wjebać. Grimm musiał się odezwać tym swoim irytującym głosem. Czuła jak wkurw wręcz obija jej się po głowie.
- Tak! Spieprzaj! Dam sobie radę! - - warknęła do dzieciaka. Chętnie by mu ten łeb upierdoliła ale niestety. Pozostała dwójka szybko szukała by odwetu a ona ma teraz inny priorytet. Widziała jak stwór drży słysząc głos tego idioty. No. Cudownie. Zajebie go jak tylko pokaże swój łeb. Widziała też jak stwór zerka w czerń okolicy.
- Nie ładuj mi się tutaj! Bo inaczej stracisz coś więcej niż dume! Idź do mrowki i pomóż swoim w jej leczeniu czy coś! - jej głos był coraz bardziej poirytowany. Jeśli się tu wespnie to się przemienie i urwe mu łeb, a potem będę ścigać tego tu bo inaczej zwieje.
Dopóki miała jednak czas, uspokoiła się i z wyciągniętą ręką, zrobila krok w przód do stwora.
- Spokojnie malutki. Chodź do mnie. Pójdziemy stąd razem, dobrze? - za bardzo jej się spodobał by odpuścić. Kto by pomyślał że ten wieczór okaże się tak interesujący.

Charles - 30 Listopad 2017, 22:15

Mogło pójść łatwo. Mogło pójść przyjemnie. Miałaby potworka na zawołanie i nie potrzebowałaby nigdzie wychodzić, nad niczym się starać. Ale ja nie byłbym Mistrzem gry, Władcą marionetek, Narratorem, Bajarzem, Konstruktorem lochu, Nie ostatnim ze swego imienia, Dziecięciem Fabuły, Pogromcą Marysuizmu, gdybym miał do tego dopuścić.
A chłopak, jak ten idiota, wlazł na górę.
Nie zamierzałem utrudniać jej roboty. I tak już utrudniłem. Grin nie zdążył się obronić, jednak jego cichy skrzek kompletnie spłoszył potwora, który uciekł. Głowa chłopaka polecała w dół, w ciemność, Jocelyn nie zdołałaby jej chwycić. Ciało osunęło się za nim. Jego krew była dziwna - płynna, a zarazem bardzo, bardzo zimna. Ale jest trup. O ile jest trup. Sam nie jestem pewien, czy znajdą w tym nieprzeniknionym mroku ciało, ale skrzek dosłyszeli wszyscy. Głośno i wyraźnie, kiedy ciemność wyrzuciła go z powrotem złośliwym echem. Ciemność chciała, aby tamci to usłyszeli. Ciemność lubiła się bawić.
Stoi sama, we krwi, jako człek lub stwór, jak jej wygodnie. Kochanka nie ma, zmył się i nawet nie zostawił kwiatów. Co teraz? Ogarnąć się i udawać, że nic się nie stało? Czy też zabezpieczyć się przed światkami?
- Grin? Co się stało? - słychać z dołu. W głosie pobrzmiewa niepokój.

Rosemary - 6 Grudzień 2017, 01:52

Cóż. Inne opcji raczej nie było za jeśli była to miała ją głęboko w dupie. To tak naprawdę ciężko, naprawdę aż tak ciężko posłuchać polecenia? Czy to był aż tak duży wysiłek dla jego małego mózgu, by przetrawić i wykonać to czego się od niego oczekuje? No. Najwidoczniej tak. Zamiast zostać się na swoim miejscu, ten nieposłuszny kundel wdrapal się na górę. Chwyciłam płynnym i szybkim ruchem jedną z maczet i jak tylko wychylił ten swój tępy łeb, odcielam mu go. Stety niestety smark zdążył wydobyć z siebie dźwięki. Nie było to ani trochę korzystne, tym bardziej że stwór przez to zwiał.
Co więcej, pozostała dwójka patałachów zainteresowała się tym wszystkim. Miała dosłownie ułamki sekundy na wymyślenie jakiegoś wiarygodnego scenariusza. Futro gdzieś się zsunelo wiec całą broń widać. Otwarta walka mogła by być ciężka i co więcej byłaby długa. Bardzo długa nawet. Nie chciała na razie zmieniać postaci, nie czuła by było to konieczne. Co więcej stwór wyczuwszy innego dziwaka, mógłby włączyć tryb obronny. A patrząc na to jak oj wygląda i ta jego dziura w zebrach... Nie chciała z nim walczyć w ten sposób. Poza tym nie chciala go zabijać...
Zeszła więc z konteneru i gdy tylko obydwaj mężczyźni znaleźli się w jej zasięgu użyła na nich swojej mocy. Nightmare. W tym oto momencie koszmary ich życia, to czego się najbardziej boja, co najbardziej ich przeraza, co paraliżuje im kończyny na samą myśl... Dla każdego z nich stało się to rzeczywistością. Ona sama gdy tylko upewnila się że mężczyźni zostali poddani jej mocy. Ogluszyla ich po kolei. Przywalila każdemu z osobna w tył glowy kolba glocka.
Gdy osuneli sie na ziemię, przemienila swoją postać by być w stanie wytropic swój cel. Gdy tylko złapała trop, ruszyla za nim, nie przejmujac sie juz ani trochę tą dziwna paczką.

Charles - 20 Grudzień 2017, 22:32

No okejo, jak tam sobie lady Wampirzyca życzy. Nie dało się skłamać, nie dało się wyjaśnić. A ta krew, która już rozlała się pod nóżkami mrówki, musiała być zimniejsza nawet niż jej oczy. Żadnej przyjemności z picia, w przeciwieństwie do takiego martini.
Znowu Ciemność, źródło światła zostało pod mrówką, nie da się dobrze wyczuć, czy się zbliżają czy nie. Ale to nie liczy się, kiedy pod ręką masz zestaw czarów, gotowych do użycia. Lśniący, obrodawkowiony Baśniopisarz, którego spotkała jako drugiego, padł zaraz na kolana, wydając z siebie głośny, zwierzęcy wrzask, nie potrafiąc poruszyć nawet kończyną, tak jak miało to miejsce zawsze. Jednak jego towarzysz za nic miał te dźwięki, rozejrzał się gwałtownie, chcąc zobaczyć, skąd dobiegł czar, kto go rzucił. Był to mężczyzna o długich, ciemnych włosach i grubych okularach, które praktycznie zasłaniały mu połowę twarzy, odziany w burą, połataną pelerynę. Czar musiał na niego działać, jednak on nie bał się wcale a wcale, stworzona przez Rosemary iluzja zdawała mu się głównie przeszkadzać, jak deszcz na przedniej szybie auta.
Jednak kiedy przyszło co do czego, dał się ogłuszyć tak samo jak pierwszy. Padł na ziemię bez przytomności, a bryle zsunęły mu się z nosa. W sumie poszło łatwo.
Po przemianie nie potrafiła zobaczyć wiele więcej, jednak mrówki zareagowały na nią nerwowo. Będzie musiała uważać, aby nie spłoszyć owych gigantów swą obecnością. Za to zapachy były jasne i klarowne. Ziemist0-metalowa woń stwora nadal unosiła się w powietrzu, mieszając się z kwaśnym odorem mrówczej krwi. Nitka ciągnęła dalej, w kierunku dalszych "wagonów" karawany. Dziwostwór nie chciał bardzo mocno opuszczać źródła światła.

Charles - 20 Grudzień 2017, 22:32

No okejo, jak tam sobie lady Wampirzyca życzy. Nie dało się skłamać, nie dało się wyjaśnić. A ta krew, która już rozlała się pod nóżkami mrówki, musiała być zimniejsza nawet niż jej oczy. Żadnej przyjemności z picia, w przeciwieństwie do takiego martini.
Znowu Ciemność, źródło światła zostało pod mrówką, nie da się dobrze wyczuć, czy się zbliżają czy nie. Ale to nie liczy się, kiedy pod ręką masz zestaw czarów, gotowych do użycia. Lśniący, obrodawkowiony Baśniopisarz, którego spotkała jako drugiego, padł zaraz na kolana, wydając z siebie głośny, zwierzęcy wrzask, nie potrafiąc poruszyć nawet kończyną, tak jak miało to miejsce zawsze. Jednak jego towarzysz za nic miał te dźwięki, rozejrzał się gwałtownie, chcąc zobaczyć, skąd dobiegł czar, kto go rzucił. Był to mężczyzna o długich, ciemnych włosach i grubych okularach, które praktycznie zasłaniały mu połowę twarzy, odziany w burą, połataną pelerynę. Czar musiał na niego działać, jednak on nie bał się wcale a wcale, stworzona przez Rosemary iluzja zdawała mu się głównie przeszkadzać, jak deszcz na przedniej szybie auta.
Jednak kiedy przyszło co do czego, dał się ogłuszyć tak samo jak pierwszy. Padł na ziemię bez przytomności, a bryle zsunęły mu się z nosa. W sumie poszło łatwo.
Po przemianie nie potrafiła zobaczyć wiele więcej, jednak mrówki zareagowały na nią nerwowo. Będzie musiała uważać, aby nie spłoszyć owych gigantów swą obecnością. Za to zapachy były jasne i klarowne. Ziemist0-metalowa woń stwora nadal unosiła się w powietrzu, mieszając się z kwaśnym odorem mrówczej krwi. Nitka ciągnęła dalej, w kierunku dalszych "wagonów" karawany. Dziwostwór nie chciał bardzo mocno opuszczać źródła światła.

Rosemary - 27 Grudzień 2017, 23:11

Mrówki giganty zrobiły się nerwowe po jej przemianie. Nie trzeba być specem by to wiedzieć, kto by się nie spłoszył wyczuwają zagrożenie jej pokroju? Biegnąc za dziwnym tworem, kolce na jej grzbiecie otarły się o siebie, wydawajac dźwięk podobny do szelestu łusek. Dość niemiły dźwięk.
Nie widziała za dobrze, ale dźwięki były klarowne. W dodatku stwór pachniał bardzo intensywnie. Podążała za jego zapachem, aż dotarła do miejsca gdzie stwór przebywał. Nasluchiwala wszystkiego bardzo dokładnie, zwracała uwage na jak największą ilość szczegółów które była w stanie zobaczyć. W razie ataku, uskoczyla w strona przeciwną do ataku, następnie klujac kolcem stwora w nogę.

Charles - 31 Grudzień 2017, 11:10

Ciemność chyba zelżała, dlatego istota, jaką stała się Rosemary miała większe pole widzenia. Olbrzymie łby pokryte chityną obserwowały koszmarnego niby-psa, który kroczył tuż obok nich, sparaliżowane... być może strachem, a być może niewidzialną siłą, która trzymała je w szachu. Albo była to kwestia doskonałej tresury. Ciszę poczęło przerywać ciche, nieludzkie łkanie.
Stworzenie siedziało w kucki obok martwej mrówki kuląc się jak małe dziecko. Rozglądało się z rosnącym niepokojem na boki. Było kompletnie zagubione. Teraz trzeba rozegrać to dobrze. Obudzić w sobie tą odrobinę empatii, o ile Rosemary zaznajomiona jest z tym pojęciem. W końcu siedziało przed nią praktycznie rzecz biorąc dziecko. Potwornie brzydkie, łyse, kolczaste i zębate dziecko. Czego tu nie kochać?

Rosemary - 2 Styczeń 2018, 17:04

Z każdym kolejnym susem, jakby widziała lepiej. Możliwe że dziwna materia jaką jest ta ciemność, jakby się przerzedzała. Oczywiście działało to na jej korzyść. Mrówki stały jak wmurowane. Jakby bały się choćby odetchnąć. Przez ułamek sekundy zastanawiała się nad tym czy nie stanowią jakiegoś zagrożenia. Widząc jednak że naprawdę wolą udawać że jej tu nie ma, wpatrzyła się w swój cel. Bowiem spomiędzy ciemności zaczęła dostrzegać stwora. A raczej jego skuloną i wystraszoną sylwetkę. Zwolniła. Nie była pewna w której formie lepiej do niego podejść. Widząc jednak to jak rozgląda się na boki, jak szybko oddycha i czując jak odór strachu rozwija swe macki po okolicy... Zmieniła się na powrót w człowieka. Zamrugała parę razy i przestała się kryć ze swoją obecnością. KURWA JAK PODEJŚĆ DO CZEGOŚ CO ZACHOWUJE SIĘ JAK TE CHOLERNE BACHORY?!
Wzięła głębszy oddech i ruszyła powoli na przód. Nie bała się ani nic z tych rzeczy, toteż miała serce spokojne.
- Spokojnie malutki. Już dobrze, naprawdę. Nikt Ci tu nic nie zrobi - Bo inaczej tego kogoś zajebie. Rozkurwi i zetrze na drobny maczek. Jej głos pieścił uszy. Był opanowany i ciepły. Lata praktyki nie poszły na marne. Podchodziła do niego powoli i w razie jakiejkolwiek oznaki że stwór chce zwiać, zatrzymała się.

Charles - 2 Styczeń 2018, 19:49

Stworzenie spojrzało na nią z zalęknieniem. Nie wiedziało, jak zareagować na nagłą przemianę drapieżnika w kobietę, którą widział wcześniej. Boże, jaki on był paskudny. Mimo wszystko taktyka Rosemary zdawała się działać, przestał się kulić i powoli podszedł do niej na czworaka. Było to aż dziwaczne, jak ludzko wyglądająca postać mogła zachowywać się w tak zezwierzęcony sposób. I kto wie - może obudzi to w Rosemary jakieś instynkty macierzyńskie? Bardzo by się jej takowe przydały. Jakby nie patrzeć, przynajmniej na razie.

Na pożegnanie chciałbym dowiedzieć się ze szczegółami, jak Rosematy i jej nowemu pupilkowi udało się wydostać z wszechogarniającej Ciemności. Im więcej szczegółów, tym lepiej. Swoją drogą, Ciemność wydawała się być zadowolona z obrotu spraw i nie przeszkadzała im szczególnie. Krew Grina została przelana specjalnie dla niej, w ofierze bezcielesnemu bóstwu. Teraz otaczała ich zwykła, obojętna ciemność.


((Kończę to polowanie z uwagą - jako iż trwało ono dość krótko i nie było na tyle ciekawe na jakie mogło być (co jest głównie moją winą) elementy obcowania i tresury istoty zostaną rozciągnięte na późniejsze posty. Stworek jeszcze przez jakiś czas będzie nieposłuszny i niezbyt rozgarnięty))

Rosemary - 13 Styczeń 2018, 17:40

Cóż, udało jej się. Zwierz nie był agresywny, był jak...dziecko. Wszystko w niej krzyczało żeby założyć temu czemuś łańcuch i po prostu zabrać do siebie. Wiedziała jednak że to tak nie działa. Musi go najpierw ze sobą oswoić by w jakikolwiek sposób móc zacząć go trenować.
Szła więc przed siebie, tak wolno że aż ją to irytowało. Miała ochotę wziąć już kąpiel w domu. No ale… wytrwałości. Zatrzymywała się gdy stwór to robił. Szła jak najdalej od innych ludzi i miejsc które mogłyby stwora wystraszyć. Z czasem ciemność zaczęła rzednąć. Widziała że im więcej widać, tym stwór staje się bardziej zaciekawiony wszystkim. Coraz mniej się wahał z chodzeniem za nią. Jej pewność siebie i spokój przyczyniały się do tego. Na szczęście przejście do pokoi w piwnicach, było głęboko w lesie tak więc nie musiała narażać stwora na żadne ryzyko. I tak to ich wspólna historia się połączyła. Od tego momentu ich losy są ze sobą związane.


z.t



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group