To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Obrzeża Miasta - Stara bodznica

Anonymous - 1 Maj 2012, 22:08

Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś w tak swobodny sposób zbijał jej argumenty. Chociaż w sumie... Ona nigdy nie dopuszczała do siebie myśli, że może nie mieć racji. Nawet, gdy była "nim". Po zmianie ciała to przekonanie tylko przybrało na sile. Może dlatego, że jako chłopiec miała jako-taki posłuch, wiedziała, że będąc dziewczyną będzie niejednokrotnie po prostu lekceważona. Wobec tego, aby jeszcze bardziej uodpornić się na coś takiego, jej ego skoczyło gwałtownie w górę. Stała się jeszcze bardziej wygadana, pewna siebie. Nie mogła dopuścić na jakąkolwiek zniewagę względem jej, tak doskonałej przecież, egzystencji. Po prostu nie mogła.
Wobec zaistniałej sytuacji zrobiła nawet uroczą, wielce naburmuszoną minę i wlepiła wzrok w niebo. W jej czerwonych oczach błyszczały iskry poirytowania. Kłamstwa, tylko kłamstwa... Jej myśli biegły jak oszalałe. Rozmyślała nad tym, co mogłaby powiedzieć skrzydlatej. Nie chciała dać ponieść się emocjom. Chciała udowodnić, że racja leży po jej stronie. Upokorzyć. Zmusić do przyznania racji. Cóż to szlacheckie pochodzenie robi z człowiekiem? Przekształca w bezmyślną, bezuczuciową bestię, która według własnego mniemania jest w każdym pojedynczym calu lepsza od innych. Prowadzi do zepsucia. Tak jak czas niszczy porcelanowe lalki, tak ukochane przez Caroline, tak luksusy niszczą tak istoty ludzkie, jak i nieludzkie.
- Sama powiedziałaś, że nie wszystkich na to stać. - wycedziła z lodowatą obojętnością. - Technologia jest nietrwała. Ulega niszczeniu. Wystarczy kilka mocniejszych uderzeń i wszystko rozsypuje się na kawałki. A magii nie da się tak po prostu "złamać". - odgarnęła kosmyk włosów ze skroni. Chętnie zademonstrowałaby jej teraz na przykład swoją kosę, ale nie miała ochoty marnować na to energii.
- Bezwartościowe marionetki. - prychnęła cicho. W tych słowach można było się doszukać swego rodzaju przenośni. Caroline darzyła marionetki większą miłością, niż żywe istoty. Nawet miała swoją ukochaną, ochrzczoną imieniem Ellie. Lalkami można było tak łatwo manipulować. Tak też pomimo tego, że uważała ludzi za bezwartościowych, to kochała ich za to, że tak łatwo można było nimi kierować. Miłość psychodeliczna, niebezpieczna. Niespotykana. Dziwna. Ale szczera. Szczerości w egzystencji dziewczyny można było szukać i szukać, a i tak by się jej nie znalazło. To było jedno z niewielu przekonań wypowiadanym z czystym sumieniem. Tylko czy sadysta może mieć kiedykolwiek czyste sumienie, nawet, jeśli je zagłusza?

Anonymous - 4 Maj 2012, 08:55

-Dobra, tu masz rację. -uśmiechnęłam się. Teoretycznie mogłam powiedzieć, że zawsze można te gadżety potem naprawić, a utraconej mocy, tak, znam takie przypadki, nie da się odzyskać. Ale utrata mocy to naprawdę sporadyczny przypadek, więc...
Nie podobało mi się, że dziewczyna aż tak gardzi ludźmi. Okej, pod wieloma względami są słabsi, a nawet gorsi, ale uważam, że nasza w tym po części rola, aby, bo ja wiem, może nauczyć ich myślenia? Żebyśmy mogli żyć razem. Zarówno magia i technologia to potężne narzędzia, ale tylko pomyślcie, co mogłyby zdziałać wspólnie. Niem mówię o broni, przynajmniej nie tylko. Ale na przykład budowle, pojazdy.
-Mimo wszystko powinnaś okazać ludziom choć trochę szacunku. Choćby: czy znasz kogoś z mocą tak potężną, by wyrządzić zniszczenia godne bomby atomowej w takim samym czasie, co wybuch? -ciągnęłam dalej. Kiedyś widziałam taką eksplozję w tele... telewizorze, na wystawie sklepowej. Niesamowita moc. -Ludzie nie użyli jej podczas wojny tylko dlatego, że po wybuchu następuje skażenie terenu na setki lat i żaden człowiek ani istota z krainy czarów nie mogłaby si na ten teren zapuścić przez następne kilka wieków. -cóż, może znalazłyby się wśród 'naszych' jakieś jednostki, które mogłyby przeżyć to skażenie, ale znów: sporadyczne przypadki.

Anonymous - 11 Maj 2012, 17:29

Tu ma rację? Przecież ona ma rację cały czas! Ponadto, zabawne, że ona dla odmiany nigdy nie spotkała nikogo, kto utracił swoją moc. Tak się w ogóle da? Utracić coś, co posiada się od urodzenia, niematerialną siłę? Ciekawa była, jak skrzydlata mogłaby to uargumentować. Dla niej moc była nie do ruszenia, jeśli przeciwnik nie posiadał innej, zdolnej ją zablokować. Ale skoro temat ten na razie nie został poruszony, Caroline nie otrzymała "bodźca", aby go dalej ciągnąć.
Ludzie i magiczne istoty żyjący razem? Po tym wszystkim, co się stało? Po wojnach, po zabójstwach w imię jakichś kuriozalnych, wyimaginowanych idei? Po tylu śmierciach? Nie, żeby to, iż tyle osób w tym czasie zginęło, cokolwiek obchodziło Caroline, wręcz przeciwnie. Dla niej istniał tylko zamek Roitelette'ów i własne istnienie. Jakiś czas temu wprawdzie zastanawiała się, czy przypadkiem i ona - wtedy jeszcze on - nie padła również ofiarą takiego zabójstwa. No, ale ród Królisiów jest nieśmiertelny - w przenośni oczywiście, toteż wróciła, żeby dalej nękać niewinne istotki swoim jakże uroczym charakterkiem. Zabawna profesja, przynajmniej z jej pokrętnego punktu widzenia. Lubiła patrzeć na ludzi okazujących tak skrajne emocje, jak na przykład gniew albo zakłopotanie.
- Szacunek, mówisz? A byłabyś tak łaskawa powiedzieć mi, po co tworzyć coś, co doprowadzi do całkowitej zagłady nawet tych, którzy to stworzyli? Może i jest to jakiś niby przełom, ale od tamtej pory ludzie równie dobrze mogliby już wejść do trumien i się pozakopywać. - prychnęła. Nie widziała sensu w posiadaniu czegoś, czego i tak nie można użyć ani się tego pozbyć, bo zostanie się przez to natychmiastowo zabitym. Bomby nie uznają wyjątków.

Anonymous - 14 Maj 2012, 20:14

-No cóż... -dobra, znów miała rację. Co jednak nie zmienia faktu, że, jak to mówią ludzie, potęga atomu jest ogromna. No i fascynująca, przynajmniej jak chodzi o mnie. Ale zaraz zaraz! Coś sobie przypomniałam!
-Już chciałam Ci przyznać punkt, ale istnieje kolejny wynalazek. -rzekłam tryumfalnie. -Bomba próżniowa. Wykorzystuje próżnię jako ładunek wybuchowy. Zniszczenia porównywalne do tych wyrządzanych przez bombę atomową, jednak bez jakiegokolwiek skażenia. -no i co Ty na to, mądralo? Ludzie nie są wcale tacy słabi i głupi. Z drugiej strony zastanawiało mnie trochę, czemu tak ich bronię. Może miałam z nimi więcej wspólnego niż mi się zdawało i robiłam to tak jakby trochę podświadomie?
Tak w ogóle to mogłabym poświęcić trochę czasu na odkrycie swojej przeszłości. Mam jakieś strzępki pamięci z dawnych czasów, ale nie mogę siedzieć bezczynnie z nadzieją, że reszta sama sobie wróci. Muszę coś robić. No tak, tylko gdzie zacząć? Ah, może jednak troszkę później się nad tym zastanowię. Żebym tylko nie zapomniała.

Anonymous - 17 Maj 2012, 19:29

- Dziwna jesteś. - prychnęła pogardliwie. - I co z tego, że ta bomba nie powoduje skażeń? Nie powiesz mi chyba, że nie może zabić? Że wybuch nie zniszczy co najmniej połowy ziemskiej populacji, nie licząc tych cholernych karaluchów i tego, co zdąży się schować? Nie powiesz mi, że ci, którzy przeżyją, będą mieli od razu do dyspozycji pięciogwiazdkowe hotele! Bomby powodują zniszczenia na ogromną skalę! Gdyby wybuch nastąpił z kompletnego zaskoczenia i przeżyłaby tylko garstka ludzi, ile zajęłoby im odbudowywanie na powrót świata? Ile, powiedz? Nawet, jeśli straty będą odrobinę mniejsze, to na pewno nie przyniesie to ludziom żadnych korzyści! Przyjmij w końcu do wiadomości, że nawet, jeśli stworzą coś potężnego, to sami się przed tym nie uchronią! Wszyscy, wszyscy nieświadomie dążą do autodestrukcji, która nastąpi wcześniej czy później!
Cóż, Caroline z każdą kolejną chwilą, z każdym kolejnym słowem skrzydlatej zaczynała tracić nad sobą panowanie. Ogarniała ją głęboka złość, nie tyle dlatego, że ta dziewczyna broniła ludzi, ale dlatego, że czuła się poniżana, wyśmiewana - a do takiej zniewagi dopuścić nie mogła! Wszystkie argumenty tej dziewuchy były zdaniem Króliczkówny po prostu głupie i bezsensowne. Nigdy jeszcze chyba nie spotkała tak strasznie impertynenckiej względem niej osoby. Musi położyć temu kres, ot, co! Przecież nie da się tak jawnie poniżać!

Anonymous - 19 Maj 2012, 19:42

Wzruszyłam ramionami. -Jestem dziwna bo widzę w ludziach potencjał i dobro? -Taka byłam, a jeśli dziewczyna tak myślała, to był to jej problem.
-Nie no, może zabić, ale bez przesady, że połowę ludzkości. Może gdyby było ich kilkadziesiąt, to może tak, ale w życiu nie jedna. -chyba miała trochę tendencję do wyolbrzymiania. -Łoł, zwolnij trochę. Ja mówię o samym wynalazku, jakim jest bomba, a Ty zaczynasz rozprawiać o trzeciej wojnie światowej. -tak, dziewczyna zdecydowanie miała skłonności do wyolbrzymiania.
-No tak, ludzie rzeczywiście w jakiś sposób dążą do autodestrukcji... -ale znów - taka ich natura. Przynajmniej ja tak uważałam.
Nie byłam pewna, czy mała była z Krainy Luster, chociaż coś mi mówiło, że owszem. Jeśli wszyscy tam tak nienawidzą ludzi, to chyba lepiej się tam nie zapuszczać, a jeśli już, to nawet nie wypowiadać słowa 'człowiek'.

Anonymous - 19 Maj 2012, 21:37

- Brawo, zgadłaś. - wycedziła Caroline z lodowatym uśmieszkiem na ustach. Nie wyolbrzymiała. Mówiła, co myślała. Może nie wiedziała jakoś szczególnie wiele o ludziach, ale na pewno nie da sobie powiedzieć, że bomba nie pozabija monstrualnej liczby osób.
- Ty mówisz o bombie, ja mówię o jej wadach. Pytam, po co ona ludziom? Po co te wszystkie ich głupie wojny pomiędzy sobą? Bratobójstwo? Powiedz, po co? - nie, żeby była pacyfistką, skąd. To był tylko dodatkowy argument na to, jacy ludzie są bezmyślni - a takowych wręcz na gwałt potrzebowała, byle jak najwięcej.
Tak, taka natura. Głupia natura. Bezmyślna natura. Nie można ciągle wykręcać się naturą, halo!
Tak, była z Krainy Luster, a właściwie ze Szkarłatnej Otchłani i była z tego cholernie dumna. Może i nie wszystkie magiczne istoty takie były, ale ona tak. Owszem, zdarzały się wyjątki, które były do ludzi przyjaźnie nastawione, ale uważała ich za naiwniaków, którzy prędzej czy później opamiętają się, kiedy ludzie zrobią im coś złego.
Zsunęła się na ziemię i otrzepała ubranie z kurzu. Rzuciła skrzydlatej oziębłe, nieprzyjazne spojrzenie.
- Cóż, nie mam zamiaru tu dłużej zostawać. - odwróciła się i odeszła, nie powiedziawszy nawet błahego pożegnania, bo i po co?
    [z/t]
// Wybacz, ale ciężko mi się pisze. :c

Anonymous - 20 Maj 2012, 11:19

Coraz mniej lubiłam tą dziewczynę. Co prawda jakoś dziwnie swobodnie się przy niej czułam, jakbym zapomniała, że jestem nieśmiała i w ogóle, ale nie budziła sympatii.
-Ludzie toczyli wojny od zarania dziejów. A to o terytorium, a to w imię Boga, a to o zasoby naturalne, a to jeszcze o coś innego. Tacy już są. -wzruszyłam ramionami. Szkoda tylko, że nie robili nic, żeby to zmienić. A przynajmniej nic, co by odnosiło jakieś skutki.
Odetchnęłam z ulgą w duchu. -Pa. -rzuciłam jeszcze za nią i pomachałam jej. W sumie też mogłabym się zbierać, robiło się chłodno. Rozłożyłam skrzydła i poleciałam do domu.

zt



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group